Klasyka - po 5 latach związku z darem pięknej córeczki i synka ONA podjęła decyzję, że odchodzi i że to koniec. Wtedy uratowanie tego co mamy było dla mnie najważniejszą rzeczą na świecie ! Wiele rozmów, próśb itp niczym nie poskutkowało. Minęły 4 miesiące ONA chce wrócić i naprawić wszystko z tym, że - no właśnie - z tym , że ja też chcę, ale po 4 miesiącach straciłem wszelkie zaufanie, bezpieczeństwo itp Czuję się skrzywdzony i wiem, że nie będę w stanie tego ułożyć, bo zawsze gdzieś już to będzie we mnie siedziało...
Miał z Was ktoś kiedys taki problem ? Psycholog pomaga ? Jest w stanie to jakoś wyprostować ? Jakieś terapie ?