Cześć!
Mam 21 lat, jestem studentem uczącym się i pracującym. Piszę w związku z moją sytuacja, chciałem prosić Was o opinię, konstruktywną krytykę, rady.
Otóż mój problem zaczął się w wieku 14 lat, jak spotkałem się z najlepszym przyjacielem w moim domu, nie było rodziców oglądaliśmy razem filmy porno, później seks oralny, sytuacja powtórzyła się kilka razy w przyszłości, od tego momentu zaczęły się problemy z samooceną i w doświadczeniach z płcią przeciwną, niskie poczucie wartości itd.
Zacząłem się masturbować, oglądać filmy porno zarówno normalne jak i gejowskie, miałem dużą potrzebę zaspokojenia się seksualnie, pojawiła się depresja, brak sensu życia, nawet myśli samobójcze. Masturbowałem się czasami codziennie, nawet kilka razy. Poznałem w internecie partnerów seksualnych, np chłopaka który robił mi dobrze, lubił to spotykaliśmy się kilka razy w miesiącu. Szukałem osób, które dostarczały mi przyjemności seksualnej. Nie czułem nigdy pociągu do mężczyzn, robiłem to dla zaspokojenia się.
W wieku 16 lat zacząłem palić zioło, mniej więcej raz na 2 tygodnie, również na haju się masturbowałem.
Popadłem w depresję, była tak ciężka, że 2 lata studiów poszły się ...., zacząłem chodzić do psychiatry, pojawiła się mała poprawa, obecnie chodzę tez do psychoterapeuty, biorę Aurorix. Chcę zerwać z masturbacją ale nie mogę wytrzymam tydzień i cały czas się usprawiedliwiam.
Kilka tygodni temu poznałem dziewczynę z którą poszedłem do łóżka, tylko się całowaliśmy ale miałem w głowie zbereźne pomysły aby uprawiać z nią seks, nie kochałem jej, robiłem to dla własnej przyjemności, zerwałem tą znajomość.
Teraz pojawiła się dziewczyna, z która zaszliśmy dalej, rozebrałem ją, włożyłem jej rękę w majtki, macałem ją, ona to robiła ze mną też dla zaspokojenia się, nie było w tym miłości, również przestaliśmy to robić, zostaliśmy przyjaciółmi.
Jestem osobą wierzącą, proszę Boga o dar czystości, przyjmuję sakramenty, spowiadam się raz w tygodniu mniej więcej. Ale nie ma poprawy, mam wrażenie, że tak przeżarło mi to mózg, że nie chcę z tym zerwać. Na każdym kroku, gdy kogoś poznam, brnę w stronę profanacji miłości, nie potrafię się zakochać. Nie wiem co chcę robić w życiu, nic mi się nie chce, pragnę być szczęśliwym ale nie wierzę w to że się uda.
Zastanawiam się czy jest w ogóle sens wchodzenia w jakiekolwiek związki, bo nie chcę zniszczyć żadnej kobiety, boję się, że z tym nie wygram to jest gorsze od narkomanii, ciągłe wyrzuty sumienia, nie jestem w stanie wytrzymać tygodnia bez!! Zastanawiałem się nad tym czy nie zapisać się do grupy Anonimowych Seksoholików, jestem pod opieką psychoterapeuty, i mam kontakt z kierownikiem duchowym, który jest w byłym alkoholikiem. Nie wiem co mam robić, co wy o tym myślicie, proszę Was o pomoc.
Nie potrafię patrzyć na kobietę, jak na osobę, której chcę dać całego siebie, nie potrafię dać jej miłości, myśleć tylko o jej potrzebach, szanować, spędzać z nią czasu, wspólnie gdzieś wyjść, porozmawiać jak zobaczę ładną kobietę na ulicy patrzę na nią bardziej jak na obiekt seksualny, a jak już dojdzie do spotkania z jakąś dziewczyną, np. oglądamy serial to mam w spodniach namiot ;(