Witam. Jestem z moim partnerem (25l.) kilka miesięcy. Problem jest taki ze chłopak jest pasjonatem motoryzacji- nie widzę akurat w tym nic złego, ale ma swój samochód który jest przeznaczony bardziej do pokazów niż do zwykłej jazdy. Zdaje sobie z tego sprawę i wie ze jeżeli chodzi o pojechanie gdzieś to musi pożyczać samochód od swojego ojca. Partner pochodzi z ubogiej rodziny i nie śpi na kasie ale uważam że osoba zaradna wzielaby chociażby pożyczkę i kupiła sobie coś taniego. Mieszkamy od siebie 28km. Dziś partner zadzwonił do mnie i stwierdził że poklocil się z ojcem, a on w efekcie czego nie pożyczy mu samochodu i on nie ma jak przyjechać do mnie. Jest też zły o to ze ja sama mam samochód o mogłabym do niego przyjechać. Ale kto to widział żeby kobieta tak przyjeżdżała do chłopaka? Rozumiem od czasu do czasu, ale jednak jakaś klasę trzeba zachować. No i juz pojawia się kłótnia. Macie pomysł na rozwiązanie tego konfliktu? Powinnam do niego pojechać? Boję się że to osoba niezaradna życiowo i on sobie z większymi problemami nie poradzi ale może się mylę.
1 2016-12-11 11:34:45 Ostatnio edytowany przez mydream (2016-12-11 11:36:03)
Osoba zaradna nie bierze pożyczek, skoro nie musi, bo po co?
A w czym masz problem, że nie możesz Ty pojechać??? Na paliwo Ci szkoda?
3 2016-12-11 11:38:15 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-11 11:46:46)
Witam. Jestem z moim partnerem (25l.) kilka miesięcy. Problem jest taki ze chłopak jest pasjonatem motoryzacji- nie widzę akurat w tym nic złego, ale ma swój samochód który jest przeznaczony bardziej do pokazów niż do zwykłej jazdy. Zdaje sobie z tego sprawę i wie ze jeżeli chodzi o pojechanie gdzieś to musi pożyczać samochód od swojego ojca. Partner pochodzi z ubogiej rodziny i nie śpi na kasie ale uważam że osoba zaradna wzielaby chociażby pożyczkę i kupiła sobie coś taniego. Mieszkamy od siebie 28km. Dziś partner zadzwonił do mnie i stwierdził że poklocil się z ojcem, a on w efekcie czego nie pożyczy mu samochodu i on nie ma jak przyjechać do mnie. Jest też zły o to ze ja sama mam samochód o mogłabym do niego przyjechać. Ale kto to widział żeby kobieta tak przyjeżdżała do chłopaka? Rozumiem od czasu do czasu, ale jednak jakaś klasę trzeba zachować. No i juz pojawia się kłótnia. Macie pomysł na rozwiązanie tego konfliktu? Powinnam do niego pojechać? Boję się że to osoba niezaradna życiowo i on sobie z większymi problemami nie poradzi ale może się mylę.
Sporo stereotypów myślowych, sporo pogardy, sporo uwikłania w różne 'powinności'. Kiepska perspektywa dla związku.
4 2016-12-11 11:43:44 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-12-11 11:44:39)
Autorko jesli dla Ciebie zaradnosc rowna sie braniu pozyczek na ktore kogos nie stac to sorry ale dojrzalosc Twoja jest na poziomie gimnazjum. No i te stereotypy ktorymi zyjesz. Co ludzie powiedza ze Ty ruszysz pare razy tylek i pojedziesz do niego. Ach och no rzeczywiscie ksiezniczce korona z glowy spadnie.
Daj spokoj temu chlopakowi i poszukaj takiego solidnie dzianego co bedzie codziennie inna bryka po Ciebie podjezdzal. To bedzie klasa i styl.
Edit: zaraz pewnie zamiast posta bedzie kropeczka
Ja to wszystko rozumiem tylko ze chłopak z zarobków aktualnych nie jest w stanie kupić nic nowego. Jeżeli chodzi o powinności, nie chce chłopaka przyzwyczajać tak bo wtedy on się z domu nigdzie nie ruszy. Ale może faktycznie macie rację. ..
Ja to wszystko rozumiem tylko ze chłopak z zarobków aktualnych nie jest w stanie kupić nic nowego.
A pożyczkę będzie w stanie spłacać?
Nie rozumiem kompletnie tego dylematu. Jedzie ten, kto akurat ma możliwość albo ochotę. Tak się składa, że np. moja współlokatorka częściej jeżdzi do faceta niż on do niej - bo on ma własne mieszkanie, a ona ma mnie, więc wiadomo gdzie się wygodniej spotkać Czasem chłopak po nią przyjedzie, czasem ona pojedzie do niego samochodem, czasem autobusem, w zależności jak najwygodniej - i dylematów żadnych nie ma. Już nie mówię, że do niedawna sama potrafiłam jeździć do faceta co weekend kilkaset kilometrów. I nie czułam, że jakaś krzywda mi się dzieje. Choć oczywiście cieszę się, że już za chwilę on się przeprowadza do mojego miasta. Ale i tak pewnie wciąż będę do niego jeździć - bo on będzie miał własne mieszkanie, a ja współlokatorkę, więc wiadomo gdzie wygodniej się spotkać
A branie pożyczki jako synonim zaradności to dla mnie jakiś oksymoron. Zaradność, to m.in. wiedza, na co mnie stać i nie zaciąganie pożyczek, które nie są absolutnie niezbędne. A bez samochodu jednak da się żyć.
8 2016-12-11 13:00:55 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-12-11 13:01:14)
Witam. Jestem z moim partnerem (25l.) kilka miesięcy.
Czyli po kilku miesiącach pani wymaga auta. Co będzie po roku?
Dziś partner zadzwonił do mnie i stwierdził że poklocil się z ojcem, a on w efekcie czego nie pożyczy mu samochodu i on nie ma jak przyjechać do mnie.
I strzeliłaś focha zamiast zaproponować: "to przyjadę po ciebie"?
jednak jakaś klasę trzeba zachować.
Ja tego nie nazywam klasą, tylko księżniczkowaniem.
Mieszkamy od siebie 28km. Dziś partner zadzwonił do mnie i stwierdził że poklocil się z ojcem, a on w efekcie czego nie pożyczy mu samochodu i on nie ma jak przyjechać do mnie.
A słyszałaś o czymś takim, jak komunikacja miejska? Czy mieszkasz na jakimś końcu świata, gdzie nic nie dociera? Zabawne, jak ludzie przyzwyczajają siedo samochodów i jak zdarza się tak, że tego środka transportu braknie, to nie wiedzą, jak się poruszać.
Co do Twojego przyjazdu do niego - od czasu do czasu mozesz, bo nic w tym złego. Problem jest w tym, że - moim zdaniem - Twój facet jest leniwy i szuka wymówki. Bo nie ma samochodu... 28km to nie jest tak daleko, żeby się nie dało inaczej. Jeśli tylko i wyłącznie Ty będziesz do niego jeździć, to czy on będzie jakoś partycypował w kosztach tego dojazdu?
A czy ona partycypowała w kosztach jego przyjazdów do niej? Czy on ma może magiczne auto, które jeździ na powietrze?
Prawda jest taka, że jak ludzie chcą być ze sobą, jak cenna jest dla nich każda wspólna chwila, to nie ma problemów z tym kto do kogo, czym i kiedy przyjedzie. Po prostu się rusza tyłek i się jedzie i nie oczekuje się za to medalu, bo nie podróż jest istotna a jej cel - spędzenie razem czasu, zaspokojenie potrzeby bliskości. I nie ma jakichś dziwacznych obaw, że jak dziewczyna będzie jeździła do faceta, to on się rozleniwi - bo żeby zepsuć dobry związek trzeba czegoś więcej niż problemów transportowych. Ale tak jak kiepskiej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, tak w kiepskim związku każdy drobiazg urasta do rangi problemu.
Po lekturze forum mógłbym powiedzieć, że facet bez pracy to nie doopa wołowa bo nie raz zdarza się, że laski nawet potrafią pracować na swoich miśków i ich utrzymywać
ale facet bez prawka i fury noo to na prawdę niezaradny życiowo koleś i musi się postarać aby mieć ten swój środek transportu bo jak nie to nie ma szans albo nici ze związku
Autorko, lepiej znajdź sobie faceta który będzie miał swoje "Lambo" a tamtemu daj spokój i "nie męcz buły" ^^
12 2016-12-11 15:53:53 Ostatnio edytowany przez authority (2016-12-11 16:06:24)
Po lekturze forum mógłbym powiedzieć, że facet bez pracy to nie doopa wołowa
bo nie raz zdarza się, że laski nawet potrafią pracować na swoich miśków i ich utrzymywać
ale facet bez prawka i fury noo to na prawdę niezaradny życiowo koleś i musi się postarać aby mieć ten swój środek transportu bo jak nie to nie ma szans albo nici ze związku
![]()
Autorko, lepiej znajdź sobie faceta który będzie miał swoje "Lambo" a tamtemu daj spokój i "nie męcz buły" ^^
To już przegięcie z drugiej strony chyba takich jak ty
Rozumiem iż ogarniasz dom i wszyto co z tym związane. Królewicze też istnieją. To jednak pasożytnictwo z obu stron nie dla mnie. W ogóle dziwię się kobiecie która utrzymuje bezjajecznego pasożyta to nie jest miłość a jakaś desperacja.
13 2016-12-11 16:05:46 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-12-11 16:08:27)
Zachwoujesz sie okropnie. Skoro masz samochod to powinnas do niego pojwchac, nie ma znaczenia czy kobieta czy mezczyzna przyjedzie. Wiesz, skoro nie ma duzo pieniedzy, to glupota byloby brac pozyczke na samochod. To juz lepiej kiedys na mieszkanie. Poza tym sa jeszcze autobusy pewnie i nie przesadzaj, bo zle traktujesz chlopaka.
Ja akurat wcale nie uwazam, ze facet bez samochodu jest niezaradny. Moj facet ma prawko od paru lat, ale na razie nie ma samochodu, bo jest bardzo dobra komunikacja miejska. Mnie to nie dziwi i nie uwqzam tego nie za niezaradnosc, a za rozsadek, bo nie zaqsze samochod jest potrzebny i wcale taka osoba nie jest kims gorszym. Jak zamieszkamy razem i moze zmienia sie potrzeby, czesciej bedzie trzeba gdzies szybko pojechac, to wtedy kupi, ale teraz nie ma potrzeby.
14 2016-12-11 16:08:42 Ostatnio edytowany przez authority (2016-12-11 16:09:10)
Tu się zgodzę z truskaweczką jeśli coś do niego czujesz to czemu wymagasz od niego by do ciebie jeździł jak wiesz iż to kosztowne a ponadto jeszcze pewnie obaj nie jesteście pewni iż będziecie razem.
Myślę, ze nie ma perspektyw dla tego związku i to nie z winy faceta. Patrzysz na niego z góry, nie traktujesz jak równego sobie. W dodatku wytaczasz argument płci, zamiast logicznie podejść do sprawy. Księżniczkujesz. Naprawdę uważasz, że koleś, który jak sama stwierdziłaś jest ubogi, ma brać pożyczkę tylko po to, żebyś nie musiała wozić do niego dupska? Really? Jak się nie ma kasy to nie bierze się kredytów, bo to trzeba będzie potem spłacić z nawiązką. Chłopak jest ogarnięty życiowo, wie na co go stać. Ty za to masz podejście, że Ci się wszystko należy.
Alez tu wieje jadem... a autorka tak naprawdę ma rację. Nie powinno byc tak, że cały czas to ona dojeżdża do chłopaka, a sama od niego nic nie wymaga. On tez powinien ja odwiedzać, tym bardziej, jeśli umowili się wcześniej, że to on przyjedzie.
A facet wcale nie wydaje sie zaradny ani odpowiedzialny. Czemu tak mocno pokłócił się z ojcem - dorosły, odpowiedzialny facet powinien umieć kulturalnie rozwiązywać konflikty, a nie doprowadzać do awanntur. Czemu on nie może dojechać te 28 km autobusem - no wybaczcie, to wcale nie jest daleko i na pewno jakos dałby radę się dostać do autorki, gdyby tylko mu zależało. W końcu, wcale nie jest taki biedny, skoro ma samochód "do pokazów", na tamten jakos było go stać, a teraz zachowuje sie wygodnicko i chce, żeby to dziewczyna cały czas jeździła za nim do innego miasta... Faktycznie nie wygląda na to, żeby on zachowywał się dojrzale ani odpowiedzialnie i ja bym postawiła sprawę jasno: "ostatnim razem ja do ciebie jechałam, teraz twoja kolej, zeby mnie odwiedzić."
Alez tu wieje jadem... a autorka tak naprawdę ma rację. Nie powinno byc tak, że cały czas to ona dojeżdża do chłopaka, a sama od niego nic nie wymaga. On tez powinien ja odwiedzać, tym bardziej, jeśli umowili się wcześniej, że to on przyjedzie.
A facet wcale nie wydaje sie zaradny ani odpowiedzialny. Czemu tak mocno pokłócił się z ojcem - dorosły, odpowiedzialny facet powinien umieć kulturalnie rozwiązywać konflikty, a nie doprowadzać do awanntur. Czemu on nie może dojechać te 28 km autobusem - no wybaczcie, to wcale nie jest daleko i na pewno jakos dałby radę się dostać do autorki, gdyby tylko mu zależało. W końcu, wcale nie jest taki biedny, skoro ma samochód "do pokazów", na tamten jakos było go stać, a teraz zachowuje sie wygodnicko i chce, żeby to dziewczyna cały czas jeździła za nim do innego miasta... Faktycznie nie wygląda na to, żeby on zachowywał się dojrzale ani odpowiedzialnie i ja bym postawiła sprawę jasno: "ostatnim razem ja do ciebie jechałam, teraz twoja kolej, zeby mnie odwiedzić."
Czytam, czytam i nigdzie nie widzę informacji, że to autorka ciągle jeździ do chłopaka. Kochająca para by się jakoś dogadała. Np dziewczyna ma samochód to może przyjeżdżać, a chłopak będzie jej zwracał połowę pieniędzy za paliwo. Ale do tego trzeba chęci i komunikacji między sobą.
Napisalam tak autorce, bo glupie dla mnie jest myslenie, ze facet powinien wziac pozyczke na samochod. Tak jak pisaly dziewczyny to dobrze, ze zna swoje mozliwosci, nie jest problemem wziac pozyczke tak naprawde czesto, ale trzeba pomyslec czy bedzie jak ja splacac, a paliwo tez jest drogie, no i OC. Wedlug mnie nie powinien wchodzic w takie koszty, ale faktycznie jezeli nie chcial nawet pojechac autobusem, by ja odwiedzic, to kiepsko. Chyba, ze mieszkaja na wsi i dojazd autobusem slaby. Jezeli jednak nie, to szkoda, ze zapomina, ze jest tez autobus. Moze mniej wygodny, ale jak sie kocha i chce zobaczyc druga osobe, to zaden problem.
Kilka słów sprostowania. Chyba niektórzy nie przeczytali mojego posta dokładnie. Oboje mieszkamy na wsi wiec z komunikacją miejsca w tej sytuacji jest ciężko. Chłopak MA SWÓJ SAMOCHÓD ale ten samochód nie nadaje się do normalnej jazdy. Ciągle słyszę gadanie ze on nie przyjedzie do mnie bo poklocil się z ojcem i nie ma jak przyjechać bo on mu auta nie pożyczy.
Gdyby chłopak myślał to sprzedałby nieuzyteczny samochód a kupił coś innego. W tym jest problem niezaradnosci.
To u was PKSy w ogóle nie jeżdżą? Albo nie macie jakichś sąsiadów/znajomych z którymi można byłoby się po drodze zabrać w jedną czy w drugą stronę? Sama na wsi nie mieszkam, ale spędzałam tam mnóstwo czasu w wakacje i tak to właśnie działało. Jasne, że wygodniej mieć własny samochód, ale i bez niego, jak się chciało, to się można było przemieszczać. Potrafiłam się w PKS załadować, pojechać do miasta, spotkać się z koleżanką, odwiedzić bibliotekę i spowrotem tym PKSem przytaszczyć torbę pełną książek. Z kolei, jak moja babcia potrzebuje coś załatwić, a ma problemy z poruszaniem się, to znajdzie zawsze jakiegoś sąsiada, co podrzuci ją w jedną czy w drugą stronę. Ale to trzeba chcieć. I obie strony chcieć muszą.
A to, co opisujesz, to nie jest problem niezaradności, tylko problem priorytetów. Ty byś chciała, żeby chłopak zrezygnował ze swoich priorytetów (posiadanie samochodu na wystawy) i zrealizował Twoje priorytety (posiadanie samochodu, którym może przyjeżdżać do Ciebie). Tymczasem z rożbieżnymi priorytetami w związku zawsze jest pod górkę, zawsze ktoś czuje się poszkodowany, ktoś musi się poświęcać. Radą jest znalezienie - albo wspólnych priorytetów, albo kogoś z kim te wspólne priorytety będziesz miała.
O losie on musi zrezygnować z hobby zeby dojeżdżać do Ciebie...
Wiesz tak sie składa,że czasem to kobieta jeździ bo akurat tak jest "lepiej" dla nich,bo może akurat facet ma wicej wydatków?
Czemu myslisz jak roszczeniowa księżniczka? Ma byc,ma mieć i koniec.
niech przyjezdza na rowerze
Klasa klasą ale pojechać możesz;) Ale pogadaj z nim ze jak mu zalezy to zrobcie ewent tak ze raz on przyjezdza a raz Ty .
Kilka słów sprostowania. Chyba niektórzy nie przeczytali mojego posta dokładnie. Oboje mieszkamy na wsi wiec z komunikacją miejsca w tej sytuacji jest ciężko. Chłopak MA SWÓJ SAMOCHÓD ale ten samochód nie nadaje się do normalnej jazdy. Ciągle słyszę gadanie ze on nie przyjedzie do mnie bo poklocil się z ojcem i nie ma jak przyjechać bo on mu auta nie pożyczy.
Gdyby chłopak myślał to sprzedałby nieuzyteczny samochód a kupił coś innego. W tym jest problem niezaradnosci.
moim zdaniem masz rację. po co komuś samochód na pokaz a nie do użytkowania. a jaki jest ten samochód, że nie nadaje się do normalnej jazdy? [tak z ciekawości pytam
myślę, że jemu tak do końca to nie zależy. A ty czasami do niego jeździłaś? bo wiesz raz na jakiś czas można ale za często to też bym nie jeździła.
i tak sobie myślę, że skoro nie jest bogaty to wydawanie pieniędzy na auto dla hobby jest bez sensu, logiczniej te same pieniądze wydać na normalne auto...
25 2016-12-14 22:14:41 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2016-12-14 22:16:10)
moim zdaniem masz rację. po co komuś samochód na pokaz a nie do użytkowania
To jego hobby, ktoś się urodził pasjonatem motoryzacji, ukochał jakąś markę i ma samochód aby raz w miesiącu przejechać się nim a reszte czasu stoi w garażu i facet go pucuje. No, od czasu do czasu uda się pojechać na zlot aby zrobić szoł Jest to normalna rzecz, ludzie maja jakieś pasje i to różne.
a jaki jest ten samochód, że nie nadaje się do normalnej jazdy? [tak z ciekawości pytam
Np. taki:
W tej co ostatnio miałem (:/) to było fabrycznie obniżone sportowe zawieszenie. I tak już trochę ciężko czasami było przejechać bez przycierki o podłogę. Jakbym "zglebował" tak jak tutaj to prawie nigdzie nie mógłbym tym samochodem na co dzień pojechać, ale to są już świry co tak robią. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
On-WuWuA-83, wiem o co ci chodzi, hobby fajna sprawa. tylko, że są jeszcze priorytety, ja np. w pierwszej kolejności kupiłabym auto najzwyczajniej do jazdy a z kolejnych pieniędzy takie fajne hobby, bo z tego co autorka wątku napisała, chłopak zbyt majętny nie jest.
dlatego nie wydaje mi się ogólnie ogarniętym facetem, bo żeby do dziewczyny pojechać pożycza auto od ojca a jak tata się nie zgadza to jest awantura. powinien dążyć do samodzielności i być niezależnym a nie prosić się o auto żeby do dziewczyny pojechać.
fajnie, że ma hobby, to jak najbardziej na plus tylko ja w pierwszej kolejności patrzę czy są jakieś priorytety i jakie. np jeśli priorytetem są głośniki za 7000zł a nie np zakup auta 'do jeżdżenia' to się raczej nie dogadamy.
Tak jak ktoś wcześniej zauważył do dziewczyny mógłby pojechać rowerem. Znam takich co jeździli, mimo posiadania samochodu i to wcale nie blisko (ok 40km) i nie dlatego, że awantura tylko o tak sobie jechali. Kwestia chęci. Podejście Autorki też pozostawia wiele do życzenia, od pojechania do chłopaka chyba nikomu z głowy korona nie spadła. Natomiast sama sytuacja, że ojciec auta nie daje to ona ma jechać, oscyluje w kategoriach przedszkola.
28 2016-12-15 09:05:51 Ostatnio edytowany przez filezila (2016-12-15 09:09:51)
Mamidełko, tez tak myślę, że jakby chciał to by to jakoś inaczej zorganizował.
moim zdaniem ten chłopak jakoś bardzo dziewczyny nie szanuje. mój brat gdy spotykał się ze swoją obecną żoną, to on w 90% jeździł do niej a jeśli ona przyjeżdżała to było to ustalone wcześniej albo po nią jechał. zależy też jaki staż ma ten związek.
28km w jedną stronę do dziewczyny na rowerze czy komunikacją miejską? To możliwe jest tylko w Warszawie jeżeli chodzi o jedno miasto.
Po takiej wycieczce na rowerze byłbym pewnie deko zmachany (a jestem w sumie wysportowany) i pewnie przepocony. Jechać komunikacją miejską np. w lato? To samo - uczucie jak kura w rosole a zimą musiała by mnie najpierw do piekarnika wstawić aby odmrozić
Takimi środkami podróż trwa z półtorej godziny a samochodem to 30 min przejażdżki (po za szczytem) a jak poza miastem (nie ma świateł i można jechać szybciej) to może i krócej.
Jedno co chłopak powinien zrobić dla mnie w tej sytuacji to powinien zaproponować zwrot za paliwko dla autorki No chyba, że często jakieś prezenty jej sprawia albo zabiera do kina itp. to raczej jest to sprawa dyskusyjna.
On-WuWuA-83 poważnie myślisz, że 28 km autobusem to tak daleko? Nie przesadzajmy, ludzie dzień w dzień dojeżdżają 2x tyle do pracy. Ja nie mówię, że dziewczyna nie może dojechać do niego ale rozliczanie się za paliwo jak dla mnie bez sensu. jakby facet mi powiedział, oddam ci za paliwo ale bedziesz do mnie przyjezdzac to pomyslalabym, ze jestem z dowozem pod dom.
wg mnie chlopak powinien zainwestowac w jakies normalne auto i byc niezaleznym od taty.
Ludzie dojeżdżają np. z Łodzi do Warszawy do pracy po zmodernizowanych drogach i koleją i zajmuje im to z PÓŁTOREJ GODZINY! a to ze 140km. Co innego jechać od punktu do punktu a co innego jak jedziesz z np. dwoma przesiadkami z Ursynowa na Białołękę. Ten sam czas podróży tylko kilometrów sporo mniej. Nie raz tak jeździłem i uwierz mi, można się poczuć zmęczonym po takie "podróży" gdy 30c w cieniu albo śnieg w oczy napier... i mróz trzaska Nie mówiąc już, że jedziesz do dziewczyny i nie czujesz się świeżo jak dzwonisz do drzwi
Wg. mnie nie ma nic nienormalnego w propozycji z oddaniem za paliwo. Możesz zawsze odmówić. Nie zaprzeczajmy, kochajmy się ale kasa też jest ważna
32 2016-12-15 15:02:52 Ostatnio edytowany przez filezila (2016-12-15 15:06:07)
wiem o czym mówisz, też dojeżdżałam do pracy ok 1h i np przesiadka w mpk. no cóż życie. mówisz, że szanujmy się jak b racia a liczmy jak żydzi
a tak szczerze, nie poczułbyś się mało męski gdyby dziewczyna do ciebie jeździła? no i byś jej zwracał połowę kosztów. no do tego dochodzi jeszcze czas na dojazd w jedną i drugą stronę, awarie auta, to nie jest tylko kwestia paliwa. dla mnie nie do przyjęcia.
Tak. On ma obniżony samochód który przeznaczony jest tylko na pokazy. Jeżeli chodzi o normalna jazdę - pożycza auto od ojca. Problem zaczyna się wtedy kiedy ojciec nie pożyczy samochodu. Jesteśmy razem dopiero 5 miesięcy a już pojawiają się takie problemy. Próbowałam dać mu do zrozumienia ze przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce.
a tak szczerze, nie poczułbyś się mało męski gdyby dziewczyna do ciebie jeździła?
A dlaczego miałbym się poczuć mało męski jakby jeździła do mnie bo ma samochód który się do tego nadaje, tkz. "doopowóz"
A jakby mnie dziewczyna poprosiła abym pozmywał garki ze zlewu bo ona (rzeczywiscie) zmęczona jest to też musiałbym się od razu poczuć mało męski? ( U nas w kraju kuchnia to raczej "powiedzmy domena" kobiet )
no i byś jej zwracał połowę kosztów. no do tego dochodzi jeszcze czas na dojazd w jedną i drugą stronę, awarie auta, to nie jest tylko kwestia paliwa. dla mnie nie do przyjęcia.
Samochód to koszty a wiec włąściciel musi się liczyć z awariami i eksploatacją ale jak będzie potrzebować zmienić koła na zimę/wiosne lub klocki i takie inne mniej poważne sprawy to też przecież można pomóc bo się na tym zna i zaoszczędzi na takich rzeczach
Pamiętaj, każdy kij ma dwa końce
Próbowałam dać mu do zrozumienia ze przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce
Lepiej znajdź sobie bardziej majętnego faceta, wtedy będziesz mogła się pochwalić koleżankom - "patrzcie, przyjeżdża jak po księżniczkę"
filezila napisał/a:a tak szczerze, nie poczułbyś się mało męski gdyby dziewczyna do ciebie jeździła?
A dlaczego miałbym się poczuć mało męski jakby jeździła do mnie bo ma samochód który się do tego nadaje, tkz. "doopowóz"
A jakby mnie dziewczyna poprosiła abym pozmywał garki ze zlewu bo ona (rzeczywiscie) zmęczona jest to też musiałbym się od razu poczuć mało męski? ( U nas w kraju kuchnia to raczej "powiedzmy domena" kobiet)
filezila napisał/a:no i byś jej zwracał połowę kosztów. no do tego dochodzi jeszcze czas na dojazd w jedną i drugą stronę, awarie auta, to nie jest tylko kwestia paliwa. dla mnie nie do przyjęcia.
Samochód to koszty a wiec włąściciel musi się liczyć z awariami i eksploatacją ale jak będzie potrzebować zmienić koła na zimę/wiosne lub klocki i takie inne mniej poważne sprawy to też przecież można pomóc bo się na tym zna i zaoszczędzi na takich rzeczach
Pamiętaj, każdy kij ma dwa końcemydream napisał/a:Próbowałam dać mu do zrozumienia ze przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce
Lepiej znajdź sobie bardziej majętnego faceta, wtedy będziesz mogła się pochwalić koleżankom - "patrzcie, przyjeżdża jak po księżniczkę"
![]()
Bez przesady. Nie oczekuje nie wiadomo czego. Samochód faceta stoi bezużyteczny. Facet marudzi i się żali ze nie ma jak przyjechać.
Tak. On ma obniżony samochód który przeznaczony jest tylko na pokazy. Jeżeli chodzi o normalna jazdę - pożycza auto od ojca. Problem zaczyna się wtedy kiedy ojciec nie pożyczy samochodu. Jesteśmy razem dopiero 5 miesięcy a już pojawiają się takie problemy. Próbowałam dać mu do zrozumienia ze przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce.
Moja droga, skoro po 5 miesiącach widzisz już, że ten facet Ci nie odpowiada, to po co się tutaj w ogóle głowić i trudzić. Zakończ to i poszukaj kogoś kto będzie odpowiadał Twoim oczekiwaniom.
Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce.
Moim zdaniem Ty żyjesz w bajce. To jest bajka o księżniczce mydream, która mieszka w rodowym pałacu i obraca miliardami taty-księcia, a poddani jej składają hołdy.
38 2016-12-15 19:31:58 Ostatnio edytowany przez filezila (2016-12-15 19:51:03)
filezila napisał/a:a tak szczerze, nie poczułbyś się mało męski gdyby dziewczyna do ciebie jeździła?
A dlaczego miałbym się poczuć mało męski jakby jeździła do mnie bo ma samochód który się do tego nadaje, tkz. "doopowóz"
A jakby mnie dziewczyna poprosiła abym pozmywał garki ze zlewu bo ona (rzeczywiscie) zmęczona jest to też musiałbym się od razu poczuć mało męski? ( U nas w kraju kuchnia to raczej "powiedzmy domena" kobiet)
filezila napisał/a:no i byś jej zwracał połowę kosztów. no do tego dochodzi jeszcze czas na dojazd w jedną i drugą stronę, awarie auta, to nie jest tylko kwestia paliwa. dla mnie nie do przyjęcia.
Samochód to koszty a wiec włąściciel musi się liczyć z awariami i eksploatacją ale jak będzie potrzebować zmienić koła na zimę/wiosne lub klocki i takie inne mniej poważne sprawy to też przecież można pomóc bo się na tym zna i zaoszczędzi na takich rzeczach
Pamiętaj, każdy kij ma dwa końcemydream napisał/a:Próbowałam dać mu do zrozumienia ze przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza. Ja mam wrażenie ze ten facet żyje w bajce
Lepiej znajdź sobie bardziej majętnego faceta, wtedy będziesz mogła się pochwalić koleżankom - "patrzcie, przyjeżdża jak po księżniczkę"
![]()
nie sądzę żeby potrzebowała bardziej majętnego tylko logicznie myślącego faceta. ja rozumiem o co jej chodzi. jeśli go nie stać na wiele rzeczy, marudzi, że tata auta nie pożyczy i nie przyjedzie, a kupuje auto do lansu to dla mnie facet życiowym partnerem nie będzie. niech sobie znajdzie takie hobby na jakie go stać, bo życie ponad stan jest tylko namiastką tego co by się chciało a tak na prawdę to równia pochyła w dół.
nie zgodzę się z tym, że kobieta powinna być najważniejsza. poważnie autorko, chciałabyś takiego uwieszonego na tobie bluszcza ?
On-WuWuA-83 wiem , że kij ma 2 końce. no fajnie jakby czasami pomógł skoro się na tym zna, ale to chyba powinno być naturalne a nie wliczone w koszty
a z drugiej strony te koszty auta spadają na właściciela, tutaj by spadły na dziewczynę. i chłopak pokrywa połowę paragonów na paliwo
no dobra niech straci, zmieni jeszcze koła
rozumiesz o co mi chodzi??
:P
a odnośnie 'doopowozu' jak jej się zepsuje to się nie zobaczą, bo on nie ma czym przyjechać, bo się auto zawiesi na koleinie
Nie mogę się zgodzić z tym, że go nie stać na hobby, ewidentnie go stać, skoro ten samochód ma. Inna sprawa, że nie stać go na inny samochód, ale to w końcu jego kasa i jego decyzja na co ją przeznacza. Nie bardzo rozumiem podejście, że facet ma mieć samochód do pojechania po dziewczynę, a potem jak mu zostanie to mu wolno wydać na hobby. No hello, co Wy będziecie wyznaczać innym ludziom priorytety? Zmieniać na siłę? Po co to? Mnie tam by nie przeszkadzało jakby facet miał wylansowane autko do oglądania, a nie miałby takiego do wożenia, ale... skoro tak zdecydował, to niech wozi tyłek w zakresie swoich możliwości i nie ma do nikogo pretensji, że nie pożyczył, nie przyjechał etc.
Nie mogę się zgodzić z tym, że go nie stać na hobby, ewidentnie go stać, skoro ten samochód ma. Inna sprawa, że nie stać go na inny samochód, ale to w końcu jego kasa i jego decyzja na co ją przeznacza. Nie bardzo rozumiem podejście, że facet ma mieć samochód do pojechania po dziewczynę, a potem jak mu zostanie to mu wolno wydać na hobby. No hello, co Wy będziecie wyznaczać innym ludziom priorytety? Zmieniać na siłę? Po co to? Mnie tam by nie przeszkadzało jakby facet miał wylansowane autko do oglądania, a nie miałby takiego do wożenia, ale... skoro tak zdecydował, to niech wozi tyłek w zakresie swoich możliwości i nie ma do nikogo pretensji, że nie pożyczył, nie przyjechał etc.
właśnie nie mam zamiaru zmieniać nikomu priorytetów. ja tylko patrzę czy moje priorytety i kogoś tam się pokrywają. jeśli nie to najzwyczajniej nie dogadamy się i już
samochód ma być nie tylko do pojechania po dziewczynę ale przede wszystkim do jeżdżenia ogólnie, praca [właśnie, czym on jeździ do pracy?], zakupy, urzędy, odwiedziny, lekarz i też do kogoś, po kogoś. Tobie by nie przeszkadzało, że ktoś ma auto do lansu i chodzi pieszo a mi właśnie przeszkadza. kwestia priorytetów właśnie dla mnie to jest to samo, gdyby ktoś kupił TV za 10000 zł albo pojechał na takie wakacje pomimo, że jest dach do naprawienia np. Nie wyobrażam sobie mieszkać pod przeciekającym dachem, bo mój mężczyzna kupił sobie wypasione TV. Dla mnie jest to ważne i ja nikogo nie zmuszam, żeby się zmieniał ale nie jestem w stanie z osobą o przeciwnych poglądach się związać.
Wiesz no inaczej jest jak już tworzycie rodzinę, mieszkacie razem, a jedno albo drugie zamiast na rzeczy potrzebne do życia wydaje na przyjemności. Zresztą w ustabilizowanych związkach, w których ludzie już razem mieszkają muszą się dogadać jakoś w kwestii wspólnej kasy na wspólne potrzeby. Faktycznie masz rację nie dałoby się mieszkać z facetem, który za rozsądne uważa wstawić tiwi za 10tyś do domu, w którym woda się leje z dachu. Natomiast nie rozumiem dlaczego Ci przeszkadza, że ktoś chodzi pieszo? Ja rozumiem, że mogą przeszkadzać takie wymówki: nie pojadę, bo nie mam auta, są dla mnie nie do zaakceptowania, ponieważ świadczą o lenistwie delikwenta. Jeśli jednak ktoś goni pieszo i wszystko jest w stanie ogarnąć, co widzisz w tym nie w porządku?
42 2016-12-15 21:31:30 Ostatnio edytowany przez filezila (2016-12-15 21:43:39)
Wiesz no inaczej jest jak już tworzycie rodzinę, mieszkacie razem, a jedno albo drugie zamiast na rzeczy potrzebne do życia wydaje na przyjemności. Zresztą w ustabilizowanych związkach, w których ludzie już razem mieszkają muszą się dogadać jakoś w kwestii wspólnej kasy na wspólne potrzeby. Faktycznie masz rację nie dałoby się mieszkać z facetem, który za rozsądne uważa wstawić tiwi za 10tyś do domu, w którym woda się leje z dachu. Natomiast nie rozumiem dlaczego Ci przeszkadza, że ktoś chodzi pieszo? Ja rozumiem, że mogą przeszkadzać takie wymówki: nie pojadę, bo nie mam auta, są dla mnie nie do zaakceptowania, ponieważ świadczą o lenistwie delikwenta. Jeśli jednak ktoś goni pieszo i wszystko jest w stanie ogarnąć, co widzisz w tym nie w porządku?
wiesz, jeśli z kimś się nie spotykam to mi to nie przeszkadza, bo to nie moje nogi i obojętne jest mi czy np. moja koleżanka przyjdzie do mnie czy przyjedzie. ale jeśli np. 5 miesięcy się z kimś spotykam i ktoś nie ma na celu usamodzielnienia się i jest wygodny , bo wg mnie tak jest 'ja nie mam auta, którym mogę jechać, ty masz to przyjedź' to mi to nawet bardzo przeszkadza. szczerze powiem, że nie dziwię się ojcu tego chłopaka, że nie chce ciągle pożyczać auta. Skoro taki samochód kupiłeś to taki użytkuj. i jeśli sytuacja wygląda tak jak u autorki wątku to się zastanawiam czy faktycznie , kiedy założyłabym z taką osobą rodzinę, dogadalibyśmy się. z resztą spotyka się z kimś w celu stworzenia czegoś trwałego, ja bynajmniej się dla sportu kilka miesięcy z nikim nie spotykam. chodzenie ze sobą pozwala poznać drugą osobę i jej sposób życia i albo nam coś przeszkadza albo nie. trzeba wiedzieć z kim tworzy się rodzinę. jeśli ktoś np. zbyt lekko wydaje pieniądze albo jest skąpy to myślę, że już to się nie zmieni:)
jeśli ktoś nie prowadzi [nie ma prawa jazdy] tylko ogarnia wszystko pieszo to mi to nie przeszkadza. z tym, że nie chciałabym partnera niemobilnego. dlaczego? z praktycznego punktu widzenia. mój kolega nie ma prawa jazdy i wszystko ogarnia, ok. tylko co się nakombinuje to jego. musiał szukać pracy z dowozem, bo poza miasto nie da rady, żeby żonę ze szpitala przywieźć musiał znaleźć szofera, z dzieckiem do lekarza tak samo. nie przelewa im się, więc taksówki odpadają. a brak auta mi nie przeszkadza, bo zawsze można zakupić.
43 2016-12-15 21:44:43 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-12-15 21:46:40)
Ja rozumiem, że to słabe, jak facet mówi "nie przyjadę, bo nie mogę dziś auta pożyczyć". Tylko, że da mnie równie słabe jest "nie przyjadę, bo ty jesteś facet i powinieneś mieć auto, żeby nim mój tyłek wozić". Dla mnie po prostu w tej kwestii panuje 100% równouprawnienie i każdy się troszczy o wożenie własnego tyłka we własnym zakresie i w takim standardzie jaki danej osobie odpowiada. W życiu nie pomyślałabym, że facet ma mieć samochód, żeby MNIE zawieść do lekarza, po zakupy czy po cokolwiek - jak potrzebuję w tym celu samochodu, to moja broszka o niego zadbać. A jak on woli komunikację zbiorową niż praktyczne auto, to jego broszka. Facet to facet a nie szofer.
Rozumiem, że samochód ma być wspólny - wtedy owszem, kupujemy taki, jaki OBOJGU pasuje. Ale jak samochód jest faceta, to kupuje taki, jaki jemu pasuje. I ponosi tego konsekwencje. Ten się od konsekwencji miga, bo jest wygodny. Ale ta sytuacja, to nie jest problem z facetem tylko z obojgiem.
Ja rozumiem, że to słabe, jak facet mówi "nie przyjadę, bo nie mogę dziś auta pożyczyć". Tylko, że da mnie równie słabe jest "nie przyjadę, bo ty jesteś facet i powinieneś mieć auto, żeby nim mój tyłek wozić". Dla mnie po prostu w tej kwestii panuje 100% równouprawnienie i każdy się troszczy o wożenie własnego tyłka we własnym zakresie i w takim standardzie jaki danej osobie odpowiada. W życiu nie pomyślałabym, że facet ma mieć samochód, żeby MNIE zawieść do lekarza, po zakupy czy po cokolwiek - jak potrzebuję w tym celu samochodu, to moja broszka o niego zadbać. A jak on woli komunikację zbiorową niż praktyczne auto, to jego broszka. Facet to facet a nie szofer.
Rozumiem, że samochód ma być wspólny - wtedy owszem, kupujemy taki, jaki OBOJGU pasuje. Ale jak samochód jest faceta, to kupuje taki, jaki jemu pasuje. I ponosi tego konsekwencje. Ten się od konsekwencji miga, bo jest wygodny. Ale ta sytuacja, to nie jest problem z facetem tylko z obojgiem.
ale ja nie powiedziałam, że ma mój tyłek wozić do lekarza , zakupy itp tylko ma wsadzić swój tyłek i do mnie przyjechać jak się umówił. ja swój tyłek mam czym wozić i busami też często jeżdżę, więc dla mnie to nie problem.
ja napisałam, że auto ma być do ogólnej jazdy wg mnie, a nie do lansu. chyba, że kogoś stać to może sobie zakupić w każdym kolorze, gabarycie i modelu.
chodziło mi o ogólne stwierdzenie.
Gdybym ja jako facet poznał kobietę, która już na początku znajomości przykłada taką wagę do tego typu spraw to prawdopodobnie zakończyłbym ten związek. Nawet gdybym miał samochód, prawko i gdybym był mistrzem kierownicy umiejącym ominąć każdy korek. Czemu? Bo zaczyna się od samochodu, a kończy się na wyrzutach o wszystko. Kobiety materialistki to jeden z najcięższych przypadków i o ile nie zarabia się wystarczająco dużo to trzeba się nastawić na drogę przez mękę.
widzisz, ja już wcześniej napisałam, że brak auta mi nie przeszkadza. ale przeszkadza mi brak pokrywających się z moimi , chociaż częściowo, priorytetów.
np. jeśli ktoś mówi, że dla niego liczy się tu i teraz , że nie myśli o przyszłości to mi ciężko by było stworzyć trwały związek z taka osobą. najzwyczajniej nie ten klimat
Filezila, dlatego ja nie odnosiłam się bezpośrednio do Twojej odpowiedzi, ale raczej do ogólnego trendu w odpowiedziach kilku użytkowniczek (użytkowników też?), że facet ma obowiązek jeździć do dziewczyny, a jeśli nie, to przynajmniej jeździć po nią. A dziewczyna może ewentualnie raz od wielkiego dzwonu pojechać do faceta na własną rękę.
Absolutnie rozumiem różnicę priorytetów. Zresztą już parę wiadomości wcześniej właśnie to radziłam Autorce - żeby znalazła wspólne priorytety z obecnym facetem albo poszukała innego, który priorytety będzie miał zbieżne z jej potrzebami.
Ludzie! Tutaj nie chodzi o wozenie gdzieś "mojego tyłka". Odnoszę wrażenie ze jestem aż za bardzo wyrozumiała i za dobra dla tego chłopaka. Jest on biedny. Nigdy nie zerwalabym relacji z tego powodu. Bardziej chodziło mi o charakter i osobowość niż o pieniądze. Facet posiada samochód na pokazy. Pisałam o tym wcześniej. Żali się i lamentuje ze bardzo chce przyjechać do mnie ale nie chce wiecznie przyjeżdżać ojca samochodem. Swoim nie przyjedzie bo się boi, szczególnie ze jest zima. I jesteśmy w czarnej dupie. Ja tez mam samochód o prawko. Ale moim zdaniem jego bierność pokazuje że jemu na mnie zwyczajnie nie zależy.
No o tym właśnie pisałem używając zwrotu "kobiety materialistki".
mydream , a czesto sie widujecie?
Bo jesteś wyrozumiała wobec jego biedy? To faktycznie wielkoduszność. Bo próbujesz go "naprawić" i nauczyć rozsądnego podejścia do życia? A chcesz być jego mamusią czy kobietą?
Ja rozumiem, że Ci nieodpowiada bierność faceta. Nie rozumiem tylko, czemu zamiast zwinąć interes i się z facetem pożegnać, Ty go próbujesz ustawić po swojemu. Nawet jeśli obiektywnie Twoje podejście jest rozsądniejsze. Ono jest Twoje a jego jest jego i ma do niego pełne prawo. Naprawdę nie wiem, co w tym takiego skomplikowanego. Jeśli on sam nie dostrzega, że więcej pożytku miałby z normalnego samochodu niż z wystawowej bryki, to jak zamierzasz to zmienić. I czy za każdym razem, jak on będzie robił coś nie tak, to mu będziesz cierpliwie tłumaczyła, że Twoja racja jest na wierzchu, bo przez Ciebie przemawia zdrowy rozsądek? Znów wracamy do problemu bycia mamusią a nie partnerką.
Jak piszczy i jojczy, że chce przyjechać, to można przyjąć, że mu zależy. Ale tu nie o zależenie chodzi, tylko o przeciąganie liny. Po co się tak męczyć? Znajdź po prostu faceta, który chętnie do Ciebie będzie jeździł, bo obecna frustracja też nie jest dla Ciebie zdrowa. Przecież kiszenie się na dłuższą metę w tej irytacji wywołanej samochodem przyjemne dla Ciebie nie jest. A skoro do tej pory facet nie przyswoił Twoich argumentów, to trudno liczyć, że mu się nagle odmieni.
52 2016-12-15 22:52:00 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-12-15 22:52:48)
Ale moim zdaniem jego bierność pokazuje że jemu na mnie zwyczajnie nie zależy.
On jest bierny? To co powiedzieć o Tobie, skoro dla Ciebie dojechanie jest absolutnie niemożliwe, bo to facet ma jeździć do księżniczki? Żeby coś wymagać, to trzeba samemu coś dawać.
Bo jesteś wyrozumiała wobec jego biedy? To faktycznie wielkoduszność. Bo próbujesz go "naprawić" i nauczyć rozsądnego podejścia do życia? A chcesz być jego mamusią czy kobietą?
Ja rozumiem, że Ci nieodpowiada bierność faceta. Nie rozumiem tylko, czemu zamiast zwinąć interes i się z facetem pożegnać, Ty go próbujesz ustawić po swojemu. Nawet jeśli obiektywnie Twoje podejście jest rozsądniejsze. Ono jest Twoje a jego jest jego i ma do niego pełne prawo. Naprawdę nie wiem, co w tym takiego skomplikowanego. Jeśli on sam nie dostrzega, że więcej pożytku miałby z normalnego samochodu niż z wystawowej bryki, to jak zamierzasz to zmienić. I czy za każdym razem, jak on będzie robił coś nie tak, to mu będziesz cierpliwie tłumaczyła, że Twoja racja jest na wierzchu, bo przez Ciebie przemawia zdrowy rozsądek? Znów wracamy do problemu bycia mamusią a nie partnerką.
Jak piszczy i jojczy, że chce przyjechać, to można przyjąć, że mu zależy. Ale tu nie o zależenie chodzi, tylko o przeciąganie liny. Po co się tak męczyć? Znajdź po prostu faceta, który chętnie do Ciebie będzie jeździł, bo obecna frustracja też nie jest dla Ciebie zdrowa. Przecież kiszenie się na dłuższą metę w tej irytacji wywołanej samochodem przyjemne dla Ciebie nie jest. A skoro do tej pory facet nie przyswoił Twoich argumentów, to trudno liczyć, że mu się nagle odmieni.
też tak uważam. dość mocno się różnicie. i nie wiem czy jest sens ciągnąć ten związek dalej...
54 2016-12-15 23:07:01 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-12-15 23:10:41)
też tak uważam. dość mocno się różnicie. i nie wiem czy jest sens ciągnąć ten związek dalej...
Czasem przeszkodą są różnice, a czasami podobieństwa. Jak jedno jest kłótliwe to niedobrze, ale jak oboje to tragedia. W tym przypadku mamy lekko biernego lekkoducha i ostro bierną księżniczkę. Więc o niedopasowaniu decyduje podobieństwo, a nie różnica.
Przy tym księżniczka jest bardzo roszczeniowa, a lekkoduch jej wymogów spełniać nie będzie, bo taka jest natura lekkoducha. Inna rzecz, że wymogów księżniczki nikt nie spełni, zawsze będzie mało, bo taka jest natura księżniczki...
filezila napisał/a:też tak uważam. dość mocno się różnicie. i nie wiem czy jest sens ciągnąć ten związek dalej...
Czasem przeszkodą są różnice, a czasami podobieństwa. Jak jedno jest kłótliwe to niedobrze, ale jak oboje to tragedia. W tym przypadku mamy lekko biernego lekkoducha i ostro bierną księżniczkę. Więc o niedopasowaniu decyduje podobieństwo, a nie różnica.
nie wiem czy roznia sie podobieństwami czy roznicami, ale widać, że się nie dogadują.
Autorko, w pełni rozumiem Twoje obawy. Dla mnie ta sytuacja jest dziwna. Facet ma 25 lat, jest człowiekiem dorosłym, powinien umieć już sam o siebie zadbać, albo chociaż dążyć do samodzielności. Wywalanie wszystkich pieniędzy na samochód nie nadający się do jazdy, a potem proszenie tatusia żeby pożyczył swój i żalenie się, że tata miał zły humor jest zwykłą dziecinadą. Oskarżeń o materializm i księżniczkowanie zupełnie nie rozumiem, bo to nie jest kwestia braku pieniędzy, a dziwnych ( moim zdaniem niedojrzałych) priorytetów.
Oskarżeń o materializm i księżniczkowanie zupełnie nie rozumiem, bo to nie jest kwestia braku pieniędzy, a dziwnych ( moim zdaniem niedojrzałych) priorytetów.
Wierzę, że nie rozumiesz. Więc łopatologicznie - sprawa ma dwa aspekty:
1. Jego niefrasobliwe - w ocenie autorki - podejście do finansów, zwłaszcza zakupu odpowiadającego jej potrzebom auta.
2. Jej podejście, zgodnie z którym starać się, przyjeżdżać itd. itp. może tylko mężczyzna, bo kobiecie to uwłacza.
daenerys napisał/a:Oskarżeń o materializm i księżniczkowanie zupełnie nie rozumiem, bo to nie jest kwestia braku pieniędzy, a dziwnych ( moim zdaniem niedojrzałych) priorytetów.
Wierzę, że nie rozumiesz. Więc łopatologicznie - sprawa ma dwa aspekty:
1. Jego niefrasobliwe - w ocenie autorki - podejście do finansów, zwłaszcza zakupu odpowiadającego jej potrzebom auta.
2. Jej podejście, zgodnie z którym starać się, przyjeżdżać itd. itp. może tylko mężczyzna, bo kobiecie to uwłacza.
1. Jak słusznie zauważyłeś, chodzi o podejście do finansów. Facet dysponował odpowiednią ilością gotówki na zakup samochodu zdatnego do jazdy, natomiast wolał te pieniądze przeznaczyć na zabawkę. Problemem nie jest więc ilość posiadanych pieniędzy, a sposób w jaki są one wydawane - to nie jest materializm. Chodzi o bycie odpowiedzialnym.
Rozumiem, że jeśli kobieta wydałaby wszystkie swoje pieniądze na droga kieckę, a później zaczęłaby płakać, że ją nie stać na jedzenie, to bez mrugnięcia okiem zrobiłbyś za nią zakupy i nawet przez myśl by Ci nie przeszło, że coś jest chyba nie tak.
Potrzeba, o której wspominasz nie jest potrzebą autorki, jest to potrzeba jej faceta. Gdyby facet takiej potrzeby nie miał, to nie pożyczałby auta od swojego ojca. Facet jest po prostu wygodnicki, ma świadomość, że tata ma samochód i jak będzie trzeba to mu go pożyczy, więc po co ma kupować swój ? A tutaj jednak jest problem, bo tata się na synka pogniewał i samochodu dać nie chce - taka głupia sytuacja. Rozwiązanie ? Zadzwonić do dziewczyny, przecież ona, tak samo jak tata, ma swój samochód. Uff, problem rozwiązany.
2. Nie wyczytałam nigdzie, że jej to uwłacza. Ona ma obawy ( uzasadnione zresztą ), że związała się z nieodpowiedzialnym mężczyzną ( bo chłopiec to już nie jest ), który rozwiązywanie własnych problemów zwala na innych. Oczywiście, uważam, że kilka razy mogłaby do niego pojechać, musi się jednak pilnować żeby to nie stało się normą.
1. Jak słusznie zauważyłeś, chodzi o podejście do finansów. Facet dysponował odpowiednią ilością gotówki na zakup samochodu zdatnego do jazdy, natomiast wolał te pieniądze przeznaczyć na zabawkę. Problemem nie jest więc ilość posiadanych pieniędzy, a sposób w jaki są one wydawane - to nie jest materializm. Chodzi o bycie odpowiedzialnym.
Rozumiem, że jeśli kobieta wydałaby wszystkie swoje pieniądze na droga kieckę, a później zaczęłaby płakać, że ją nie stać na jedzenie, to bez mrugnięcia okiem zrobiłbyś za nią zakupy i nawet przez myśl by Ci nie przeszło, że coś jest chyba nie tak.
Jeżeliby tę kiecką kupiła zanim mnie poznała, a właściwie nawet zanim ze mną zamieszkała, w ogóle ,mnie by to nie interesowało.
2. Nie wyczytałam nigdzie, że jej to uwłacza.
A nie uważasz, że zanim się wypowiesz, warto zapoznać się z tematem? Bo na razie wychodzi na to, że wypowiadasz się, a nie do końca wiesz o czym...
Wczoraj na fejsie widziałem pewną fotkę i od razu skojarzyła mi się z tym tematem
Może wrzucę
E36 <3 <3
daenerys napisał/a:1. Jak słusznie zauważyłeś, chodzi o podejście do finansów. Facet dysponował odpowiednią ilością gotówki na zakup samochodu zdatnego do jazdy, natomiast wolał te pieniądze przeznaczyć na zabawkę. Problemem nie jest więc ilość posiadanych pieniędzy, a sposób w jaki są one wydawane - to nie jest materializm. Chodzi o bycie odpowiedzialnym.
Rozumiem, że jeśli kobieta wydałaby wszystkie swoje pieniądze na droga kieckę, a później zaczęłaby płakać, że ją nie stać na jedzenie, to bez mrugnięcia okiem zrobiłbyś za nią zakupy i nawet przez myśl by Ci nie przeszło, że coś jest chyba nie tak.Jeżeliby tę kiecką kupiła zanim mnie poznała, a właściwie nawet zanim ze mną zamieszkała, w ogóle ,mnie by to nie interesowało.
A dla mnie miałoby to znacznie. Zwłaszcza w trakcie związku.
Co nie znaczy że komuś zabraniam coś kupić. Wtedy ktoś jest niekompatybilny ze mną i tyle
2. Jej podejście, zgodnie z którym starać się, przyjeżdżać itd. itp. może tylko mężczyzna, bo kobiecie to uwłacza.
Przecież autorka nic takiego nie twierdziła, wręcz przeciwnie: "Jest też zły o to ze ja sama mam samochód o mogłabym do niego przyjechać. Ale kto to widział żeby kobieta tak przyjeżdżała do chłopaka? *Rozumiem od czasu do czasu*, ale jednak jakaś klasę trzeba zachować."
Chłopak jest wygodnicki, myśli, że skoro dziewczyna ma samochód, to on już nie musi się starać. Nie bierze pod uwagę, że ją ten samochód tez kosztował, paliwo tez kosztuje.
Z drugiej strony nawet zimą mozna przyjechać na rowerze, niektórzy dojeżdżaja nawet do pracy na rowerze. I jak pisałam, te 28 km na pewno mógłby dojechać pksem, nawet na wsi cos jeździ. Najwyżej nie miałby przystanku tuż pod domem, tylko musiałby się przejść kilka kilometrów, ale gdyby mu zależało na dziewczynie, na pewno by to zrobił.
63 2016-12-18 20:27:20 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-12-18 20:30:36)
leandraa
Czytasz i nie widzisz...
A o czym świadczą te wypowiedzi:
kto to widział żeby kobieta tak przyjeżdżała do chłopaka?
przy jego sytuacji materialnej raczej o pasjach nie ma mowy. Kobieta powinna być najważniejsza.
Chłopak jest wygodnicki, myśli, że skoro dziewczyna ma samochód, to on już nie musi się starać.
Zaraz, zaraz - przecież on do niej przyjeżdża, tyle że nie zawsze może, to ona do niego nie przyjeżdża.
Nie bierze pod uwagę, że ją ten samochód tez kosztował, paliwo tez kosztuje.
Rozumiem, on jeździ na wodę, ona na paliwo z domieszką złota i platyny...
Z drugiej strony nawet zimą mozna przyjechać na rowerze, niektórzy dojeżdżaja nawet do pracy na rowerze.
Pewnie, zapychać 60 km (bo tyle wyjdzie w dwie strony) rowerem, żeby jaśnie pani nóżek sobie nie zmęczyła od przyciskania pedałów w aucie...
Sory, ale śmiać mi się chce z osób, które uważają się za tak bardzo dojrzałe, zaradne i w ogóle, a robią fochy o takie pierdoły.
Powaga?
W moim pierwszym związku widywałam się z chłopakiem raz w tygodniu, najczęściej w sobotę. Było to pod koniec gimnazjum i większą część liceum, także z powodu szkoły nie miałam zbyt dużo czasu w tygodniu. Mieliśmy taką niepisaną umowę, że jeździliśmy do siebie na zmianę. Jak dla mnie to było sprawiedliwe, każdy "poświęcał się" tyle samo. Fakt, to nie było 30 km tylko jakieś 14 ale komunikacją miejską i tak zajmowało ponad godzinę (dwie przesiadki). I szczerze mówiąc wolałam ja jeździć do niego. On był na swoim "terenie", miał większą swobodę, mógł się wykazać, po prostu o mnie zadbać Może trochę egoistyczne podejście ale role się zamieniały jak był u mnie.
Partner Autorki ma pasję, w której się spełnia, ja bym była zachwycona. Skoro do tej pory do funkcjonowania w jego rodzinie wystarczyło auto ojca to po co kupować kolejne? Żeby czekało, aż raz na ruski rok się pokłócą? Jedyne co mi się nie podoba, to że dorosły mężczyzna nie jest w stanie się dogadać z własnym ojcem, że ten aż daje mu kary. Bo raczej wcześniej wiedział, że syn chce pożyczyć auto? Kilka razy pojawiły się głosy, że komunikacją/busem/rowerem nie bo się człowiek umęczy, zgrzeje, będzie nieświeży. No ale to jeden raz, nie codziennie.
Autorko, ogólnie to według mnie dobrze zrobiłaś, że do niego nie pojechałaś, bo jakby nie patrzeć to on się deklarował, że przyjedzie. Ale żeby z tego powodu wszczynać kłótnie i marudzić to już robienie z igły widły.