Witam wszystkich, jestem nowa na tym forum.
Znalazłam się w trudnej sytuacji życiowej i postanowiłam poprosić Was o rady. Od 2 lat jestem po rozwodzie, mam 5 letnie dziecko, mieszkam poza granicami Polski. Rok temu poznałam mężczyznę wiele lat starszego ode mnie. Zaczęliśmy się spotykać, na początku na stopie przyjacielskiej a po pewnym czasie połączyło nas uczucie. Spotykaliśmy się zawsze w weekendy, mieszkamy 100 kilometrów od siebie i ze względu na moją pracę oraz przedszkole mojego syna nie mogliśmy spotykać się w tygodniu. Mój partner to dobry człowiek, okazał mi ogromne wsparcie, mogłam liczyć na niego w każdej sytuacji. Doskonale dogaduje się z moim dzieckiem. Ma już dorosłe dzieci, jest bogatym człowiekiem, właścicielem kilku dobrze prosperujących firm. Po kilku miesiącach znajomości zaczęłam zastanawiać się nad wspólnym zamieszkaniem z partnerem kiedyś w przyszłości. W moim przypadku nie jest to łatwe ponieważ mieszkanie w którym mieszkam należy do byłego męża i zostało mi przyznane przez Sąd ze względu na sprawowanie opieki nad dzieckiem. Jeżeli wyprowadziłabym się z mieszkania to mogłabym je stracić. Tak działa prawo w kraju w którym mieszkam. Dlatego wyprowadzka do partnera w mojej sytuacji jest praktycznie niemożliwa. Partner natomiast kilkakrotnie mówił, że bardzo chciałby zamieszkać ze mną w przyszłości ale biorąc pod uwagę moją sytuację musielibyśmy działać w sposób bardzo przemyślany.
Niestety, dwa tygodnie temu nasza wspólna przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Okazało się, że partner jest bardzo ciężko chory. Nie chcę pisać co to za choroba, ale rokowania są nienajlepsze. Leży w szpitalu od 2 tygodni, byłam przy nim kilka dni i wkrótce znowu do niego pojadę. Jestem załamana, nawet nie wiem czy zostały mu miesiące czy w najlepszym wypadku lata życia. Nie wyobrażam sobie dalszego związku na odległość, lęku że gdy nie dzwoni to może coś się z nim stało. Tak jak pisałam partner ma dorosłe dzieci, każde z nich ma swój dom i swoją firmę dzięki ojcu. Oczywiście bardzo się o niego martwią, przebywają cały czas w szpitalu ale też mają swoje życie, swoich partnerów z którymi mieszkają i nie wydaje mi się że zamieszkają razem z ojcem. Mój partner mieszka sam w ogromnym domu i jak dotąd wszystko było w porządku, ale niedawno przewrócił się i nie był w stanie nawet sięgnąć po telefon. Oczywiście był to objaw choroby i to właśnie skłoniło go do zrobienia rutynowych badań krwi. On do końca bagatelizował problem, twierdził że na pewno nic mu nie jest, a jednak diagnoza okazała się bardzo zła.
Od kilki dni płaczę, jestem załamana tym wszystkim boję się o niego gdy za długo nie dzwoni ze szpitala. Tak jak pisałam, wkrótce pojadę go odwiedzić. Nie wiem , czy powinnam mu powiedzieć że chciałabym z nim zamieszkać, opiekować się nim i go wspierać . Czy ta propozycja może wyjść ode mnie? Tylko tak jak pisałam mogę stracić mieszkanie. Jednak dalszy związek na odległość nie jest już tym czego szukam wiedząc o jego chorobie. To byłoby życie w ciągłym lęku o niego, coś czego nie chcę.
Bardzo Was proszę o radę.