Witam,
Dziewczyny, mam problem związany z moimi atakami złości na pewne aspekty z życia mojego partnera, które już minęły. Cały rok między nami było fatalnie, aż w czerwcu rozstaliśmy się, a w zasadzie ja rozpętałam po raz kolejny awanturę, w której oboje wytkneliśmy sobie wszystko, co możliwe. Oboje jednak tęskniliśmy za sobą i kochamy się, bo zaryzykował i zaprosił mnie na weekend. Nie chciałabym popełniać tych samych błędów, nie chcę go stracić po raz kolejny. A mianowicie jestem chorobliwie zazdrosna o jego dwie byłe kobiety, z czego jedna jest matką jego córki. Oboje jesteśmy cholerykami, więc nie tylko ja prowokowałam kłótnie. Weekend był wspaniały, lecz jak wspomniał o jednej z nich, w całkiem neutralnym aspekcie, czułam jak dostaję piany i musiałam wyjść. Wygladało to jak foch, ale musiałam wyjść na zewnątrz i się wyciszyć. Nie chciałam wybuchnąć, zwłaszcza, że te pół roku cierpiałam z powodu rozstania. Nie potrafię zapanować nad tą zazdrością, jak sobie z tym poradzić? On mi powtarzał wiecznie, że w ten sposób "zakręcam kurek". Ale to są sekundy i już czuję się jak bomba, która wybucha.
A drugie pytanie: uważacie, że powinnam mu powiedzieć, że chciałabym zostawić za nami ten paskudny rok, pełen nieprzyjemności w obie strony czy nic nie mówić, tylko pokazać swoim zachowaniem, że wzięłam do serca jego słowa?
Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem pokazania zachowaniem, że go kocham więc nie wracam do przeszłości i nie wybucham. Ale już w weekend miałam przyklad, że nie do końca udało mi się nad tym zapanować... Na "sucho" analizowałam to miliardy razy, codziennie zasypiałam i budziłam się z myślą o nim, marzyłam o tym, by się z nim pogodzić. Póki co, nie mieszkamy jeszcze razem. To dopiero pierwszy weekend, nie wybaczę sobie jak kolejny raz popsuję tę relację. Zwłaszcza, że pokazał tym zaproszeniem, że mu zależy. Byliśmy razem 3 lata. Ja mam lat 29 a on 39. Wspomożecie receptą, jak nad sobą pracować? Nienawidzę tej strony swojego charakteru, wybuchnę, a potem wstydzę się za siebie