Cześć.
3 miesiące temu rozstałam się z facetem, z którym byłam 2 lata. Powód rozstania? Przyłapałam go na zdradzie, tzn. moja przyjaciółka widziała go jak spacerował sobie z jakąś kobietą za rękę.
Wtedy zrozumiałam dlaczego wcześniej tak dziwnie się zachowywał. Chodził wszędzie z telefonem, był jakiś taki nieobecny, znikał dosyć często wieczorami na kilka godzin choć wcześniej tego nie robił. Tłumaczył, że z kolegą z pracy gdzieś musi jeździć, bo ten stracił prawko.
Wierzyłam mu choć nie do końca. No i w końcu wyszło.
Zrobiłam awanturę a on wszystkiego się wyparł. Powiedział, że ktoś go z kimś pomylił, bo on poza mną świata nie widzi i czy ja tego nie widzę. Wmawiał, że go podpuszczam i takie tam. Zażądałam bilingów, ale powiedział, że skoro mu nie ufam to musimy się rozstać. On mi całe swoje życie poświęca a ja robię z niego zdradzacza. Pytał co mi się dzieje, że go nie szanuję takim gadaniem a jak jego nie szanuje kobieta to nie może z taką osobą być.
Powiedział, że albo przemyślę to wszystko albo on odchodzi. Koniec końców zerwaliśmy i kazałam mu się nie odzywać do mnie już nigdy więcej.
Tak też zrobił, ale odezwał się w zeszłym tygodniu prosząc o spotkanie albo chociaż telefoniczną rozmowę.
Pytał jaki mam do niego stosunek i czy spróbujemy od nowa na spokojnie. Twierdzi, że bardzo mu brakuje mnie, tęskni i mnie kocha.
Dziewczyny ja nie wiem co robić. Nie wiem już co jest prawdą a co kłamstwem, mam taki mętlik w głowie.