Hej,
W tym roku rozpoczęłam studia i na początku października poznałam chłopaka z innego kierunku. Od początku wydawał się być bardzo miły, sympatyczny, niegłupi, poukładany. Z wyglądu też całkiem w porządku. Po kilku rozmowach zauważyłam, że jemu chyba chodzi o coś więcej. No i nie myliłam się. Chłopak z każdą kolejną rozmową prawił mi coraz więcej komplementów, prosił wiele razy o spotkanie- nawet o takie krótkie pogawędki w szkole, byleby mnie zobaczyć. Pisał, że MUSI zobaczyć się ze mną chociaż raz w tygodniu. Chciał nawet do mnie przyjeżdżać, chociaż mieszka jakieś 50km dalej. Ponoć nawet mówił już o mnie swojej mamie. Z jednej strony to bardzo miłe. Tym bardziej, że jakiś czas temu miałam niemałe spięcie z chłopakiem (niby także przyjacielem), który przez prawie połowę naszej znajomości (trwającej od 4 lat) dawał mi znaki, że jest bardziej zainteresowany moją osobą, a później okazało się, że "delikatnie" mnie zwodził, co niestety zauważyłam dopiero po narobieniu sobie sporych nadziei.
Pomyślałam, że nie ma co rozpaczać nad tamtym, że muszę zapomnieć i powinnam poszukać szczęścia z kimś innym. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby może dać szansę temu, którego niedawno poznałam. W końcu sprawia wrażenie porządnego, czułego- dawał od siebie to, czego kiedyś pragnęłam od poprzedniego. Tym bardziej, że widać, że mu zależy.
ALE...
któregoś dnia byłam bardzo zajęta. musiałam odwiedzić mamę w szpitalu, później byłam u babci i przez resztę dnia uczyłam się. Po jakimś czasie zauważyłam dwa smsy od niego. Z pytaniem czemu mnie nie ma i żebym się szybko odezwała. Nie miałam akurat jak, więc pomyślałam, że odpiszę jak już będę w domu. Kiedy odpisałam, on zaczął pisać bardzo oschle, stwierdził, że to było chamskie i mogłam odpisać np. z telefonu kogoś kto był obok. Stwierdził, że się martwił i myślał, że coś złego się stało. Pokazywał, że jest bardzo zdenerwowany. Powiedział, że myślał, że jesteśmy dorośli. Później stwierdził, że musi się chyba zdystansować, a jak spytałam o co mu konkretnie chodzi, to szybko dopisał "no mniejsza z tym, nie rozmawiajmy już o tym" i zmienił temat na pogodę.
Na początku zastanawiałam się czy dać mu szansę, a teraz się zawahałam. Poczułam jakby uważał, że mam obowiązek spowiadać mu się z tego co robię, kiedy się nie odzywam. A znamy się przecież niecałe dwa miesiące! Nie wiem jak teraz zachowywać się w stosunku do niego. Podczas którejś z wcześniejszych rozmów powiedziałam mu, że również nie miałabym nic przeciwko rozwijaniu naszej znajomości, ale teraz zaczęłam się bać. Może powinnam się cieszyć, że trafiłam na takiego troskliwego chłopaka? Bo jak na razie jego zachowanie trochę mnie zniechęciło i przeraziło. Tak jakby chciał, żebym najlepiej od razu została jego żoną. Co robić?