Witam wszystkich, to mój pierwszy post na tym forum, choć czytam je od kilku lat. Zawsze znajdą się tu osoby które potrafią dobrze doradzić albo opieprzyc kiedy trzeba. Na to liczę poza tym, że chcę się wyżalić i spytać czy ja juz całkiem wariuję? Muszę sie komuś wygadać bo moje otoczenie bardzo bagatelizuje problem, a trwa on od ponad pół roku i jestem juz zmęczona.
Okazuje się że mam problem z przyjaźniami. Jestem osobowością unikającą i DDA. Zawsze otaczałam się ludźmi miłymi, osobami troszke jak ja wycofanymi, ale nikt mi nie zrobił krzywdy. Częsciej to ja zrywałam przyjaźnie niż zostawałam porzucana, ale też przezyłam kilka kryzysów. Ale teraz mam 30+ i juz nie jest tak łatwo poznać kogoś nowego a juz na przyjaźń tym bardziej cięzko liczyć. Samotnośc mnie przeraża, szukam ludzi, bo jak każdy chcę miec "swoje stado". Mam tylko jedną przyjaciółkę Y na którą moge liczyć, ale nie chcę jej też osaczać swoją osobą.
Przechodząc do sedna; od kilku lat przyjażniłam się z pewną dziewczyną, nazwijmy ją X Dopiero w zeszłym roku kiedy poznałam inne osoby, w tym Y, odkryłam jak bardzo X jest toksyczna, jak bardzo zamęczyła mnie swoimi monologami. Za długo byłam na każde jej zawołanie i z samotnosci znosiłam to wszystko uwazając ze to cudowne ze mogę komus pomóc, wysłuchac, ze jestem potrzebna i ktoś mnie docenia itd. Moje problemy dla niej nie istniały, sporadycznie udało mi sie wtrącać na szybko coś miedzy jej historie. W końcu ją odsunęłam, choc był to proces bolesny dla nas obu.
Od tego czasu nie potrafię normalnie nawiązac znajomosci. Jestem tym przerażona, bo zawsze szłam jak w dym za instynktem, nawiazywałam wieloletnie głębokie przyjaźnie. A teraz? Mam tyle obaw ze przestałam być sobą! Juz nie wiem co jest dla mnie dobre.
Mam w swoim otoczeniu dziewczynę Z z którą bardzo chcę sie zaprzyjaznic ale sie juz teraz po prostu boję. Ona nie nalezy do najmilszych, jest głośna i troche bezposrednia, nie wiem jak to nazwac, taka co to nie daje sobie w kasze dmuchać. No i obawiam sie ze znowu sie wkręce w krzywą pseudo przyjaźń, gdzie ona bedzie gadac a ja słuchać. Nie chcę się na nią blokować, nawet juz z samej ciekawości co z tego wyjdzie, ale jakoś nie mogę sie przełamac i byc miła jak dotychczas robiłam. Nie oferuję jej zadnej pomocy jesli nie poprosi, trzymam dystans, czekam na jej ruch, sto razy sie zastanawiam zanim coś powiem itd. Zawsze byłam otwarta i działałam bardzo pewnie w takich sytuacjach, a teraz nie zachowuję się naturalnie. To pierwszy w moim zyciu taki konflikt. A moze kazdy ma takie rozterki? Moze to normalne, ze sie waham.
Z jest dla mnie bardzo miła ale jednoczesnie potrafi (w moim przekonaniu) olewać. Tłumacze sobie ze ona ma wielu znajomych i dośc napięty grafik, wiec nie moze mi poswiecac za duzo czasu, nie naciskam. Ale też nie ufam jej na 100%. Po X juz sam fakt ze Z do mnie nie wydzwania i nie stoi po oknem jesli nie odpisuję, wydaje sie juz olewaniem. Widzicie jak X zryła mi beret? Niech mi ktoś poradzi jak pozbyc sie tych uprzedzeń. Jak wpuścić do zycia kolejne osoby?