Czesc!
Sprawa wyglada nastepujaco: Miesiac temu zaczelam nowa prace. Bedac w nowym miejscu tydzien, spotkalam tam kolege mojego chlopaka (tu: oni razem pracowali dosyc krotko; ja poznalam tego kolege na jednej imprezie, ktora zorganizowala kolezanka z ich pracy - wtedy w ogole nie rozmawialismy). Przywitalismy sie tylko, nastepnego dnia zas zamienilismy kilka slow. I od tej pory widzac sie, witalismy sie, rozmawialismy, zartowalismy, nawet wracalismy autobusem z pracy razem. Wiadomo, jak to w nowej pracy, poznalam wiele innych osob, rowniez jego dobrego kumpla i w zasadzie, jak juz wspomnialam, rozmawialismy ze soba codziennie - o tym i owym. Jak znajomi z pracy.
Tak sie zlozylo, ze jego kumpel poszedl na urlop, a TEN zaczal mnie unikac! Gdy przyszedl do pracy i juz mnie zobaczyl to z wielkim wysilkiem na mnie spojrzal i sie usmiechnal - z ledwoscia! Nawet nie staral sie wydusic z siebie "czesc". Po prostu nagle zaczal sie zachowywac, jakby mnie nie znal.
Wczoraj rano, w autobusie, siedzielismy w roznych miejscach (ja go nawet nie zauwazylam) - gdy wysiedlismy, on szedl kilka krokow za mna... I dopiero sie przywitalismy usmiechem, kiedy doszlam do drzwi wejsciowych budynku i odwrocilam sie.
Na poczatku troche mnie to zdziwilo, moze sie zastanawialam, czy u niego wszystko ok, ale pytac nie mialam zamiaru, bo on mnie UNIKAL.
Czy ktos z Was moze mi napisac, czy faceci tak juz maja? Nie chodzi mi o tworzenie z nim zwiazku czy romansu biurowego, a wiec nie zastanawiam sie, czy byc moze sie we mnie zakochal. Chodzi po prostu o znajomosc, bo znamy sie, bo fajnie nam sie gadalo. Partnera zyciowego juz mam.
Z gory dziekuje za kazda odpowiedz.