Witam,
konkretnie:
ja (samiec) po rozwodzie , dwójka dzieci (syn 22 , córka 15 lat), nie mieszkają ze mną a raczej bardzo daleko - drugiej części Polski, i widzimy się niezbt często.
Ona (samica), po rozwodzie, również dwójka dzieci (synowie 8 i 12 lat), mieszkają razem z mamą, były mąż jednak codziennie przyjeżdża do swoich dzieci rano, jedzą razem śniadanie i zawozi ich do szkoły.
Między innymi dlatego trudno abysmy mogli zamieszkać razem ...
Bywam więc u partnerki w weekendy.
Ale nie w tym problem ...
Młodszy syn nie ma problemu z akceptacją nowego faceta, starszy tak.
Nie powiedz dzień dobry czy cześć kiedy przychodze, dopiero jak zwróci mu mama uwagę.
Kiedy o coś zapytam, nie odpowiada albo tylko zdawkowo "tak" lub "nie" , lekceważy i kompletnie nie bierze pod uwagę tego co mówię, czy naprawdę grzecznie podpowiadam jakieś rozwiązanie.
polecieliśmy razem ( ja z córką Ona z chłopcami do Barcelony) .
Starszy syn pozwalając sobie na coraz więcej, w czasie naszego pobytu , moje zdania, czy postepowania komentował w stylu: "żal", "cabulactwo" czy zwracając się do mnie lekceważąco "Janusz", (mam inaczej na imię).
Kiedy siedząc w jednej z restauracji, robiłem parnerce zdjęcia, ponownie usłyszałem jakiś komentarz z ust jej starszego syna, co sądzi na temat robienia zdjęć jedzącej osobie.
Grzecznie ale stanowczo (bez krzyku i awantur) odpowiedziałem mu, że ciągle masz jakieś złośliwe uwagi i komentarze pod moim adresem, że jest to nieładnie, choćby na różnicę wieku jaka nas dzieli.
Oczywiście w tym momencie "wkroczyła" "samica" broniąc swojego "pisklaka" i zarzucając mi , że jestem "zakompleksiony i niedowartościowany".
Tłumaczyłem, że moja corka tak do Ciebie się nie odzywa, nie traktuje Cię lekceważąco. I nigdy bym na to nie pozwolił aby moje dziecko tak się zwracało do mojego parnera.
Potem juz tylko awantura i podniesiony głos ..
Wyjazd spieprzony.
Co sądzicie o takim zachowaniu i tak dziecka jak i jego mamy ??
Czyżbym rzeczywiście był "niedowartościowany i przerważliwiony" ??