Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 456 do 520 z 1,617 ]

456 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-08-02 17:39:16)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ale czemu nieudaną? Z tego co pisał, to raczej trafnie go zdiagnozowała i przedstawiła plan dalszego działania, którego Shini po prostu nie podjął.

Jaki plan dalszego działania? Ona powiedziała jedynie, że bez wyprowadzenia się od rodziców i zmiany pracy żadna inna terapia nie pomoże. Zarówno ona jak i wy teraz zamienianie miejscami cel i środek do celu. Ta wyprowadzka i zmiana pracy są celem, do którego właśnie terapia by się przydała. Gdybym mógł to zrobić tak po prostu to nawet bym nie myślał o żadnej kolejnej terapii, a na pewno nie w związku z tym.

Jacka jeszcze w miarę rozumiem, on ma w pewnym sensie wojskowy typ myślenia. Zgnoić najbardziej jak się tylko da i może uruchomi się coś w stylu "Udowodnię, że nie jestem taki jak mówią, jeszcze ja im pokażę". Terapeutka też tego próbowała. Za którymś razem jak przyszedłem na sesję ta od wejścia zaczęła mnie jechać, a tylko siedziałem w milczeniu bo byłem zdziwiony co tu się odwala. Po jakimś czasie powiedziała, że po tym wszystkim powinienem się ostro wkurzyć i to powinno mnie zmotywować by jej udowodnić, że się myli. Nie bardzo rozumiałem co ona miała wtedy na myśli. Czemu miałbym się wkurzyć skoro przez wiele lat byłem tak traktowany i zawsze wszyscy mi powtarzali by takie coś ignorować.

Smutna ciebie wciąż nie ogarniam. Mogłabyś odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie? Czemu w ogóle interesuje cię co się dzieje w tym temacie skoro już mnie skreśliłaś? Co chcesz tu osiągnąć?

Zobacz podobne tematy :

457

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Ona powiedziała jedynie, że bez wyprowadzenia się od rodziców i zmiany pracy żadna inna terapia nie pomoże.

Bo tak jest.

Póki będziesz dawał się ruchać na hajs bez mydła przez szwagra i póki będziesz siedział na garnuszku rodziców, to nie zmieni się w twoim życiu absolutnie nic.


arówno ona jak i wy teraz zamienianie miejscami cel i środek do celu. Ta wyprowadzka i zmiana pracy są celem, do którego właśnie terapia by się przydała. Gdybym mógł to zrobić tak po prostu to nawet bym nie myślał o żadnej kolejnej terapii, a na pewno nie w związku z tym.

Gdybym nie stał to bym się położył, ale nie mogę się położyć bo stoję. < tyle to ma sensu co napisałeś.


dybym mógł to zrobić tak po prostu to nawet bym nie myślał o żadnej kolejnej terapii, a na pewno nie w związku z tym.

Jesteś dorosły, pracujesz, masz samochód. Jesteś też mniej więcej zdrowy i masz dwie ręce. Wyprowadzić i usamodzielnić się możesz, tylko znajdujesz milion wymówek, aby tego wysiłku nie podjąć, bo ci zbyt wygodnie. Zachowujesz się jak te owsiki z kawału: młody owsik wychodzi z dupy razem ze starym owsikiem i stary mówi do młodego:
- Widzisz jak tu pięknie?
- No widzę.
- A czujesz jakie świeże powietrze?
- No czuję.....czemu zatem mieszkamy w gównie skoro tam jest tak wspaniale?
- Bo tu jest nasze miejsce młody...


I ty masz taką właśnie mentalność. Dom rodzinny to twoje miejsce. I jak ktoś cię siłą stamtąd nie wyprowadzi, to nic się w twoim życiu nie zmieni. Nawet jak ci rodzice umrą ze starości, to będziesz tłumaczył, ze nie możesz tego sprzedać, nie możesz się wyprowadzić, bo to dorobek życia twojej rodziny i tak dalej....


Zgnoić najbardziej jak się tylko da


Zgnoić? Mój ty kwiatuszku - ty nie masz bladego pojęcia o gnojeniu jeśli kilka gorzkich słów poprzeplatanych wulgaryzmami uważasz za gnojenie. Jeśli podobnie byłeś "gnojony" przez całe swoje życie to naprawdę masz coś z głową mocno nie tak. Bo jedynie bywam opryskliwy. Sorry misiek, ale nikt nie będzie wokół ciebie chodził na paluszkach, aby nie daj buk nie skaleczyć twojego płochliwego serduszka. Skup się na tym, że szwagier wali cie w kakałko na hajs płacąc ci mniej niż najniższa krajowa, a nie na tym, że jakiś anon z netu wydaje ci się opryskliwy i wulgarny.

Odp: Co to znaczy żyć?

co tu jest do ogarniania? jest forum to forumuje.

459

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

co tu jest do ogarniania? jest forum to forumuje.


I to jest zdrowe podejście. smile

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

co tu jest do ogarniania? jest forum to forumuje.


I to jest zdrowe podejście. smile

Nie wiem czy jakikolwiek przejaw aktywności na tym forum może być zdrowy sad

461

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

co tu jest do ogarniania? jest forum to forumuje.


I to jest zdrowe podejście. smile

Nie wiem czy jakikolwiek przejaw aktywności na tym forum może być zdrowy sad

No to sama siebie nazywasz chora  bo Ty tez przeciez jestes tutaj aktywna big_smile

462

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Smutna ciebie wciąż nie ogarniam. Mogłabyś odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie? Czemu w ogóle interesuje cię co się dzieje w tym temacie skoro już mnie skreśliłaś? Co chcesz tu osiągnąć?

Nie licz, Shini na odpowiedź inną niż unikająca. Pytania o cel są trudne dla zapytanego. smile

463

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Nie licz, Shini na odpowiedź inną niż unikająca. Pytania o cel są trudne dla zapytanego. smile

Nie są trudne. Są nudne i bezsensowne. Każdy ma jakiś cel i czasem te cele się zmieniają. Jesteśmy tu, bo mamy taki kaprys. Dorabianie filozofii nie ma sensu.

464 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-08-03 10:51:34)

Odp: Co to znaczy żyć?

g

465

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Bo tak jest.

Póki będziesz dawał się ruchać na hajs bez mydła przez szwagra i póki będziesz siedział na garnuszku rodziców, to nie zmieni się w twoim życiu absolutnie nic.

Gdybym nie stał to bym się położył, ale nie mogę się położyć bo stoję. < tyle to ma sensu co napisałeś.

Jesteś dorosły, pracujesz, masz samochód. Jesteś też mniej więcej zdrowy i masz dwie ręce. Wyprowadzić i usamodzielnić się możesz, tylko znajdujesz milion wymówek, aby tego wysiłku nie podjąć, bo ci zbyt wygodnie. Zachowujesz się jak te owsiki z kawału: młody owsik wychodzi z dupy razem ze starym owsikiem i stary mówi do młodego:
- Widzisz jak tu pięknie?
- No widzę.
- A czujesz jakie świeże powietrze?
- No czuję.....czemu zatem mieszkamy w gównie skoro tam jest tak wspaniale?
- Bo tu jest nasze miejsce młody...

I ty masz taką właśnie mentalność. Dom rodzinny to twoje miejsce. I jak ktoś cię siłą stamtąd nie wyprowadzi, to nic się w twoim życiu nie zmieni. Nawet jak ci rodzice umrą ze starości, to będziesz tłumaczył, ze nie możesz tego sprzedać, nie możesz się wyprowadzić, bo to dorobek życia twojej rodziny i tak dalej....

Zgnoić? Mój ty kwiatuszku - ty nie masz bladego pojęcia o gnojeniu jeśli kilka gorzkich słów poprzeplatanych wulgaryzmami uważasz za gnojenie. Jeśli podobnie byłeś "gnojony" przez całe swoje życie to naprawdę masz coś z głową mocno nie tak. Bo jedynie bywam opryskliwy. Sorry misiek, ale nikt nie będzie wokół ciebie chodził na paluszkach, aby nie daj buk nie skaleczyć twojego płochliwego serduszka. Skup się na tym, że szwagier wali cie w kakałko na hajs płacąc ci mniej niż najniższa krajowa, a nie na tym, że jakiś anon z netu wydaje ci się opryskliwy i wulgarny.

Wiem, że tak jest i co w związku z tym? Wiedza to za mało, nie ważne ile jeszcze się dowiem to nie sprawi, że będzie mnie stać na wyprowadzkę ani nie pomoże mi zdobyć lepiej płatnej pracy.

Gdybym mógł to bym się przeprowadził ale nie mogę bo mnie na to nie stać. Czego tu nie rozumiesz?

Dobrze, że napisałeś mniej więcej zdrowy, osobiście czuję się coraz bardziej na mniej. Jest lato, po 30 stopni praktycznie codziennie, a jestem przeziębiony. Większość objawów ustąpiła po dwóch dniach ale kaszel trzyma cały czas i uniemożliwia cokolwiek innego poza pracą. Od prawie tygodnia nigdzie nie mogę wyjść, treningu nie da rady zrobić, ostatnio nie było i jutro też nie pójdę. Takie sytuacje mam kilka razy w roku, poprzednio kaszel trwał prawie 3 tygodnie. Jak sobie wyobrażę coś takiego mając inną pracę to jestem przerażony. W ogóle nie mogę sobie wyobrazić zachorowania mając inną pracę niż obecna. 

Domyślam, że według ciebie to nie było nawet blisko gnojenia, cytując klasyk "Sadysta patrzy panu z oczu". Nie będę pisał z najmniejszymi szczegółami co się działo głównie w gimnazjum ale ty na forum nie dorastasz do pięt niektórym osobom stamtąd. Najniższa krajowa to jest niecałe 19zł/h, a ja jeszcze mam nadgodziny płacone lepiej niż normalnie więc nie ma aż takiej tragedii. Jednak czym to wszystko jest w porównaniu do zamieszkania w dużym mieście takim jak Warszawa. Podwyżka czy jakaś premia nie miałyby żadnego znaczenia jeśli by mieszkać i żyć na poziomie chociaż takim jak mam obecnie w Warszawie musiałbym zarabiać przynajmniej z 6-7k.

Trochę czasu minęło ale przeczytałem 4 rozdział książki.

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jak sobie wyobrażę coś takiego mając inną pracę to jestem przerażony. W ogóle nie mogę sobie wyobrazić zachorowania mając inną pracę niż obecna.

Coś słabo z tą wyobraźnią;)

Dostałeś rozpisane jak krowie na rowie, jak uczyć się radzić ze strachem, emocją która najbardziej Cię blokuje.
Zamiast skorzystać z tego że masz okazję się z tym zmierzyć, coś zrobić, kolejna tyrada zapatrzonego w siebie płatka śniegu.
Bujać to Ty możesz, ale komuś kto nie zna życia. Wszystko da się zrobić, wystarczy motywacja i samozaparcie, odrobina charakteru i jaj.

Tobie jest dobrze tam gdzie jesteś, po prostu lubisz sobie ponarzekać, skupić na sobie uwagę.

Gość ma kaszel i świat mu się wali, nic nie może zrobić.
Coraz lepiej to brzmi xd

467

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jest lato, po 30 stopni praktycznie codziennie, a jestem przeziębiony. Większość objawów ustąpiła po dwóch dniach ale kaszel trzyma cały czas i uniemożliwia cokolwiek innego poza pracą. Od prawie tygodnia nigdzie nie mogę wyjść, treningu nie da rady zrobić, ostatnio nie było i jutro też nie pójdę. Takie sytuacje mam kilka razy w roku, poprzednio kaszel trwał prawie 3 tygodnie. Jak sobie wyobrażę coś takiego mając inną pracę to jestem przerażony. W ogóle nie mogę sobie wyobrazić zachorowania mając inną pracę niż obecna.

I mamy kolejny argument za tym, że obecnej pracy zmienić po prostu nie możesz, bo przecież kaszel to ciężka choroba, a ludzie nie rozumieją, że tak się nie da pracować.

468 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-08-06 00:32:52)

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini
Współczuję choroby. I cieszę się, że znajdujesz czas na lekturę.

Priscilla - nie lubię typowo polskiej postawy,  że "kaszel nie choroba" i tych co to idą między ludzi i kaszlą. Bo bardzo często - zarażają niewinnych bliźnich. Kolejną wersją covida, krztuścem albo czymkolwiek zarażającym kropelkowo.

RozrabiakaWmalinowymGaju

Naprawdę uważasz, ze wszystko da się zrobić, wystarczy chęć i motywacja?

469

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shini
Współczuję choroby. I cieszę się, że znajdujesz czas na lekturę.

Priscilla - nie lubię typowo polskiej postawy,  że "kaszel nie choroba" i tych co to idą między ludzi i kaszlą. Bo bardzo często - zarażają niewinnych bliźnich. Kolejną wersją covida, krztuścem albo czymkolwiek zarażającym kropelkowo.

Mam szczerą nadzieję, że okres pandemii skutecznie nas wszystkich wyleczył z chodzenia do pracy z objawami infekcji.
Tutaj użyłam skrótu myślowego, którego nie należy traktować dosłownie. Chodzi jedynie o postawę Shiniego, który żyje w myśl zasady: jak ktoś nie chce, znajdzie powód, bo przecież każdego dnia setki ludzi musi brać L-4 z powodu relatywnie błahych problemów ze zdrowiem i mało komu przychodzi do głowy, żeby zwykły kaszel traktować jak argument przeciwko zmianie pracy, której się rzekomo bardzo chce i potrzebuje.

470 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-08-06 07:46:53)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Gość ma kaszel i świat mu się wali, nic nie może zrobić.

O czym ty piszesz, jakie świat się wali? Ja pisałem jedynie, że taki kaszel znacząco utrudnia funkcjonowanie. Treningu nie da się zrobić, pracować jest ciężko, dłuższy kontakt z ludźmi odpada.

Priscilla napisał/a:

I mamy kolejny argument za tym, że obecnej pracy zmienić po prostu nie możesz, bo przecież kaszel to ciężka choroba, a ludzie nie rozumieją, że tak się nie da pracować.

W mojej pracy to jeszcze jakoś ujdzie ale jak sobie wyobrażasz pracę na przykład w obsłudze klienta czy jakiejkolwiek innej wymagającej stałego kontaktu z ludźmi kiedy ktoś ma ciężki, duszący kaszel i ledwo może mówić? Zadzwonisz do szefa i powiesz, że nie przyjdziesz do roboty bo masz kaszel? Padłby ze śmiechu, a nawet gdyby nie to co dalej? Zapiszesz się do lekarza na za tydzień i przez ten tydzień będziesz pracować aż do wizyty żeby dostać zwolnienie i leki?

Priscilla napisał/a:

Mam szczerą nadzieję, że okres pandemii skutecznie nas wszystkich wyleczył z chodzenia do pracy z objawami infekcji.

Że niby polski pracodawca przejmie się tym, że ktoś ma objawy infekcji i może zarażać? Osobiście znam człowieka, który miał operację kręgosłupa i już na trzeci dzień po niej musiał pracować mimo iż ledwo mógł się ruszać, a pracodawca wprost mu powiedział, że ma pracować albo wypad. To informatyk i jak powiedział, że nie może nawet siedzieć przy biurku to przecież może wziąć laptopa do łóżka i pracować zdalnie na leżąco. Znajomy nie mógł wziąć zwolnienia bo był na swojej działalności tak samo jak każdy inny pracownik tamtej firmy.

Ja zawsze ciężko przechodzę każdą infekcje. Gardło boli, że nie mogę nic przełknąć, kaszel jest ciężki i duszący, że pod koniec dnia jestem tym totalnie wyczerpany, wszystko boli i na nic nie mam siły. Za to gorączkę mam rzadko.

471

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Wiem, że tak jest i co w związku z tym? Wiedza to za mało, nie ważne ile jeszcze się dowiem to nie sprawi, że będzie mnie stać na wyprowadzkę ani nie pomoże mi zdobyć lepiej płatnej pracy.

Gdybym mógł to bym się przeprowadził ale nie mogę bo mnie na to nie stać. Czego tu nie rozumiesz?


Stać cię.


Wałkowane to było milion razy: zmień pracę i wyprowadź się tam, gdzie będzie taniej niż w stolicy i gdzie jest dużo kobiet w twoim wieku. Miałeś na złotej tacy podane wszystko: oferty pracy bez kwalifikacji, a z wynagrodzeniem o wiele wyższym i oferty najmu gdzieś tam chyba na Śląsku jak dobrze pamiętam.



Dobrze, że napisałeś mniej więcej zdrowy, osobiście czuję się coraz bardziej na mniej. Jest lato, po 30 stopni praktycznie codziennie, a jestem przeziębiony. Większość objawów ustąpiła po dwóch dniach ale kaszel trzyma cały czas i uniemożliwia cokolwiek innego poza pracą.

Robisz z siebie 9latka, który nie chce iść do szkoły, bo się mu nie chciało uczyć do sprawdzianu.


Najniższa krajowa to jest niecałe 19zł/h,

Co ty pierdolisz?

Od 1 stycznia 2024 r. minimalna stawka godzinowa wynosi 27,70 zł za każdą godzinę wykonanego zlecenia lub świadczonych usług (od 1 lipca 2024 r. - 28,10 zł).

Po przeliczeniu w jednym z kalkulatorów internetowych brutto-netto, to przy umowie zleceniu to jest 20,70zł za godzinę na rękę. A ty mówiłeś, że masz umowę o pracę więc powinieneś dostawać 22,07zł na rękę.


https://www.gov.pl/web/rodzina/minimaln … -godzinowa



a ja jeszcze mam nadgodziny płacone lepiej niż normalnie więc nie ma aż takiej tragedii.

Łaski nie robi. To wynika z kodeksu pracy, ale dam sobie rękę uciąć, że i tak płaci ci mniej niż wymaga tego prawo.

472

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

W mojej pracy to jeszcze jakoś ujdzie ale jak sobie wyobrażasz pracę na przykład w obsłudze klienta czy jakiejkolwiek innej wymagającej stałego kontaktu z ludźmi kiedy ktoś ma ciężki, duszący kaszel i ledwo może mówić? Zadzwonisz do szefa i powiesz, że nie przyjdziesz do roboty bo masz kaszel? Padłby ze śmiechu, a nawet gdyby nie to co dalej? Zapiszesz się do lekarza na za tydzień i przez ten tydzień będziesz pracować aż do wizyty żeby dostać zwolnienie i leki?


Jak to mawiała babcia mojego kolegi jak słuchała oczywistych kłamstw i bajek: boże - widzisz i nie grzmisz, piorunów nie zsyłasz....




Osobiście znam człowieka, który miał operację kręgosłupa i już na trzeci dzień po niej musiał pracować mimo iż ledwo mógł się ruszać, a pracodawca wprost mu powiedział, że ma pracować albo wypad. To informatyk i jak powiedział, że nie może nawet siedzieć przy biurku to przecież może wziąć laptopa do łóżka i pracować zdalnie na leżąco. Znajomy nie mógł wziąć zwolnienia bo był na swojej działalności tak samo jak każdy inny pracownik tamtej firmy.

Chuja Shini. Chuja.

Skoro koleś miał swoją działalność to tamten typ nie mógł go zwolnić, a takie wygrażania przy b2b to są śmieszne i nic nie warte. Bo zwyczajnie koleś nie ma jak go zwolnić. Przy b2b nie ma też znaczenia ile pracujesz. Jak masz deadline na piątek, a jest poniedziałek, to możesz 4 dni walić w chuja i zrobić robotę jedną zarwaną nocką i nikogo to nie obchodzi. Po drugie mając własną działalność jak najbardziej możesz wziąć L4.


Ty chyba zapominasz, że rozmawiasz z ludźmi, którzy siedzą na własnej działalności.

Ponadto zapominasz, że rozmawiasz z ludźmi związanymi ze zdrowiem. Ten twój informatyk jeśli istnieje, to na 90% miał robioną przepuklinę kręgosłupa, bo to charakterystyczne dla tej pracy:

Operacja przepukliny kręgosłupa a powrót do pracy.

W przypadku operacji kręgosłupa średni czas kiedy pacjenci wracają do pracy to około 3-4 miesiące. Może on oczywiście ulec zmianie w zależności od indywidulnej sytuacji pacjenta, przebiegu rehabilitacji, rozległości operacji, czy rodzaju wykonywanej pracy

A to i tak jest ten najmniej inwazyjny rodzaj operacji i najszybszy powrót do zdrowia.



Kłam dalej. Ale następnym razem lepiej.

473

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Najniższa krajowa to jest niecałe 19zł/h,

Co ty pierdolisz?

Od 1 stycznia 2024 r. minimalna stawka godzinowa wynosi 27,70 zł za każdą godzinę wykonanego zlecenia lub świadczonych usług (od 1 lipca 2024 r. - 28,10 zł).

Po przeliczeniu w jednym z kalkulatorów internetowych brutto-netto, to przy umowie zleceniu to jest 20,70zł za godzinę na rękę. A ty mówiłeś, że masz umowę o pracę więc powinieneś dostawać 22,07zł na rękę.

https://www.gov.pl/web/rodzina/minimaln … -godzinowa

a ja jeszcze mam nadgodziny płacone lepiej niż normalnie więc nie ma aż takiej tragedii.

Łaski nie robi. To wynika z kodeksu pracy, ale dam sobie rękę uciąć, że i tak płaci ci mniej niż wymaga tego prawo.

Nie pisz bzdur. Minimalne wynagrodzenie godzinowe w wysokości 28,10 zł dotyczy wyłącznie umów zleceń i o dzieło. Przy umowie o pracę nie ma wynagrodzenia godzinowego, jest wynagrodzenie za etat lub jego część.
I tak np. w lipcu etat wynosi 23 dni robocze, czyli 184h, czyli 23,37 zł BRUTTO na godzinę, a w grudniu 19 dni roboczych, czyli 152 godziny, czyli 28,29 zł BRUTTO na godzinę. Przy umowie o pracę wynagrodzenie w przeliczeniu na godzinę jest niższe niż przy śmieciówkach ze względu na 26 dni urlopu.

Jack Sparrow napisał/a:

Stać cię.
Wałkowane to było milion razy: zmień pracę i wyprowadź się tam, gdzie będzie taniej niż w stolicy i gdzie jest dużo kobiet w twoim wieku. Miałeś na złotej tacy podane wszystko: oferty pracy bez kwalifikacji, a z wynagrodzeniem o wiele wyższym i oferty najmu gdzieś tam chyba na Śląsku jak dobrze pamiętam.

Tutaj zgoda. Obecnie lepszą opcją od Śląska jest Trójmiasto, poza sezonem ceny za wynajem są porównywalne ze Śląskiem (można upolować mieszkanie np. pażdziernik - czerwiec za 2000 zł ze wszystkimi opłatami), a sytuacja geograficzna jest na korzyść facetów, jak dobrze pamiętam, w przedziale 25-29 w Gdańsku było ok 20.000 kobiet na 17.500 mężczyzn.

474

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini ma drewnianą nogę, przecież już wiecie. On by chciał, ale nie może.

475

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Stać cię.

Wałkowane to było milion razy: zmień pracę i wyprowadź się tam, gdzie będzie taniej niż w stolicy i gdzie jest dużo kobiet w twoim wieku. Miałeś na złotej tacy podane wszystko: oferty pracy bez kwalifikacji, a z wynagrodzeniem o wiele wyższym i oferty najmu gdzieś tam chyba na Śląsku jak dobrze pamiętam.

Po przeliczeniu w jednym z kalkulatorów internetowych brutto-netto, to przy umowie zleceniu to jest 20,70zł za godzinę na rękę. A ty mówiłeś, że masz umowę o pracę więc powinieneś dostawać 22,07zł na rękę.

Łaski nie robi. To wynika z kodeksu pracy, ale dam sobie rękę uciąć, że i tak płaci ci mniej niż wymaga tego prawo.

Gówno prawda i mam dość powtarzania się w tej kwestii. W grę wchodzi tylko duże miasto na miarę Warszawy. Nie zamierzam się przenosić na jakąś wiochę pod miastem na Śląsku bo mam swoją wiochę tutaj.

Co to za różnica czy mam 20 czy 22 zł za godzinę skoro ostatecznie i tak wychodzi mało. To po pierwsze, a po drugie o to też nie zamierzam się dalej kłócić bo nawet ksiegowy wyliczył, że ta minimalna na rękę wynosiłaby niecałe 19 zł.

Mnóstwo pracodawców w tym kraju w głębokim poważaniu ma kodeks pracy i dopóki ktoś na nich nie doniesienie mogą sobie robić co chcą. I tak samo mógł zrobić pracodawca tamtego informatyka. Powiedział mu wprost, że robota ma być zrobiona bo inaczej rozwiązuje umowę i ma już kilka osób na jego miejsce. Deadline wypadał właśnie trzy dni po operacji.

Z tobą na prawdę nie da się rozmawiać, każdy kto się z tobą nie zgadza od razu jest kłamcą. W ani jednym miejscu nie skłamałem ale ty oczywiście wiesz wszystko najlepiej.

476

Odp: Co to znaczy żyć?
Anewe napisał/a:

Nie pisz bzdur. Minimalne wynagrodzenie godzinowe w wysokości 28,10 zł dotyczy wyłącznie umów zleceń i o dzieło. Przy umowie o pracę nie ma wynagrodzenia godzinowego, jest wynagrodzenie za etat lub jego część.

Ale zauważyłaś, że cytowałem gov.pl ?


Oczywiście, że przy pracy etatowej stawka godzinowa jest zmienna w zależności od ilości godzin roboczych w miesiącu. Ale po prostu Shini cały czas odnosi się do stawki godzinowej.

Tak samo jak pisze teraz o nadgodzinach, choć wcześniej jak o tym rozmawialiśmy, to wychodziło, że do pełnego etatu brakowało mu kilkunastu h, bo przecież szwagier miał być w kiepskiej sytuacji i Shini bał się, że pracę straci.

Także ten.....



Tak czy siak, obecnie najniższa krajowa wynosi ponad 3 tysie. To wystarcza do usamodzielnienia się.

477

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

I tak samo mógł zrobić pracodawca tamtego informatyka.

Shini, do chuja wafla - przestań mieszać pojęcia i wymyślać bajki. Przy umowie b2b nie ma czegoś takiego jak PRACODAWCA.

478 Ostatnio edytowany przez Anewe (2024-08-06 11:07:05)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Anewe napisał/a:

Nie pisz bzdur. Minimalne wynagrodzenie godzinowe w wysokości 28,10 zł dotyczy wyłącznie umów zleceń i o dzieło. Przy umowie o pracę nie ma wynagrodzenia godzinowego, jest wynagrodzenie za etat lub jego część.

Ale zauważyłaś, że cytowałem gov.pl ?
Oczywiście, że przy pracy etatowej stawka godzinowa jest zmienna w zależności od ilości godzin roboczych w miesiącu. Ale po prostu Shini cały czas odnosi się do stawki godzinowej.

Co z tego, że cytowałeś gov, skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Cytowałeś artykuł o minimalnej stawce na umowie zlecenie i o dzieło, a odnosisz jego treść do umowy o pracę. Piszesz, że na umowie o pracę Shini POWINIEN dostawać 22,07 zł na rękę. 22,07 * 23 dni w lipcu * 8 h = 4060,88 zł NA RĘKĘ według Sparrowa XD Ustawodawca ma na ten temat inne zdanie.
Pleciesz bzdury i wmawiasz Shiniemu, że szwagier rucha go na kasę, mimo że go nie rucha.
A Shini może sobie pisać o stawce godzinowej, może lubi wiedzieć, ile w danym miesiącu kosztuje godzina jego życia, w czasie której pozostaje do dyspozycji szwagra. Jego prawo.

479

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Tak czy siak, obecnie najniższa krajowa wynosi ponad 3 tysie. To wystarcza do usamodzielnienia się.

3k wystarczy do usamodzielnienia się, chyba w jakimś kraju trzeciego świata ale na pewno nie w Polsce. Nawet na wsi to byłoby za mało, a co dopiero w mieście. Chyba, że masz na myśli życie na poziomie absolutnego minimum, o chlebie i wodzie to może tak.

480 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-08-06 11:39:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Anewe napisał/a:

Co z tego, że cytowałeś gov, skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Cytowałeś artykuł o minimalnej stawce na umowie zlecenie i o dzieło, a odnosisz jego treść do umowy o pracę. Piszesz, że na umowie o pracę Shini POWINIEN dostawać 22,07 zł na rękę. 22,07 * 23 dni w lipcu * 8 h = 4060,88 zł NA RĘKĘ według Sparrowa XD Ustawodawca ma na ten temat inne zdanie.


A gdzie ja coś takiego napisałem o 4 tysiach?


Shini pisze o stawce godzinowej, to do stawki godzinowej się odnoszę. Bo i jak inaczej? Ilość godzin roboczych się zmienia w zależności od miesiąca, więc przeliczanie każdego miecha nie ma sensu. Bo raz jest więcej, raz mniej - co właśnie słusznie zauważyłaś. Raz są dni wolne i urlopy, innym razem nie. Raz jesteś na L4, a raz jebiesz nadgodziny. Przeliczanie każdej jednej wypłaty na godziny jest zwyczajnie debilne. I wprowadza chaos. Więc albo piszemy o stawce godzinowej i do niej się odnosimy, albo piszemy o umowie o pracę, etacie i wynagrodzeniu miesięcznym. Albo jedno - albo drugie. Więc póki on pisze o stawce godzinowej, póty będę się odnosił do stawki godzinowej tak jak robi to ustawodawca. Bo właśnie nie wiem jaki typ umowy faktycznie Shini posiada, bo strasznie miesza wszystkie możliwe pojęcia z tym związane.



A Shini może sobie pisać o stawce godzinowej, może lubi wiedzieć, ile w danym miesiącu kosztuje godzina jego życia, w czasie której pozostaje do dyspozycji szwagra. Jego prawo.


Tia....tyle, że taki sposób prowadzenia rozmowy wprowadza zamęt, bo Shini miesza pojęcia na potęgę, jak w jego wymyślonym przykładzie informatyka na jdg co ma pracodawcę.


Z tym, czy go szwagier wali na pieniążki to nie tylko moje zdanie. Jak był wątek szerzej temu poświęcony, to wszyscy tam tak uznali, bo nic się tam nie spinało. Więc albo szwagier go oszukuje, albo Shini pomimo deklaracji nadgodzin nie wyrabiał pełnego etatu.



Tak czy siak, to bez większego znaczenia. Mieszkając u rodziców i nie mając żadnych innych zobowiązań finansowych, to nawet stawka minimalna pozwala na zbudowanie kapitału, aby się usamodzielnić.

481

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak czy siak, obecnie najniższa krajowa wynosi ponad 3 tysie. To wystarcza do usamodzielnienia się.

3k wystarczy do usamodzielnienia się, chyba w jakimś kraju trzeciego świata ale na pewno nie w Polsce. Nawet na wsi to byłoby za mało, a co dopiero w mieście. Chyba, że masz na myśli życie na poziomie absolutnego minimum, o chlebie i wodzie to może tak.


Dla ciebie wszystko jest niemożliwe i znajdziesz milion wymówek przez zrobieniem kroku naprzód.

482 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2024-08-06 11:51:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak czy siak, obecnie najniższa krajowa wynosi ponad 3 tysie. To wystarcza do usamodzielnienia się.

3k wystarczy do usamodzielnienia się, chyba w jakimś kraju trzeciego świata ale na pewno nie w Polsce. Nawet na wsi to byłoby za mało, a co dopiero w mieście. Chyba, że masz na myśli życie na poziomie absolutnego minimum, o chlebie i wodzie to może tak.


Przecież ludzie Ci tu podsuwali pod nos oferty z lepszą stawką, oferty wynajmu mieszkań, nawet Ci wyliczyli Ile Ci zostanie na życie. Wszystko miałeś podane na tacy i to nie była praca za minimalną, tylko serio dobre warunki.

Może kiedyś przyjdzie czas i zdecydujesz się szukać innej pracy i powiem jedno: mocno się zdziwisz, bo jest duża szansa, że nikt nie odpowie na Twoje CV. Sama ostatnio szukałam pracy i gdziekolwiek wysłałam CV, na jakiekolwiek stanowisko to widniała informacja, że na ofertę aplikowało razem ze mną ponad 100 osób. Pracodawca może sobie przebierać, wybierać do woli w kandydatach. Ze 100 osób wybiera najlepszego - pod względem wykształcenia, doświadczenia i zarobków. Żeby dostać pracę trzeba się serio postarać, wysyłać CV, podnosić kwalifikacje, itd.

Także mowię serio, kiedyś jak skończysz wymyślać nowe rzeczy typu kaszelek, albo niemożność odebrania telefonu w obecnej pracy od HRki, i serio będziesz chciał tą pracę zmienić, to się najprawdopodobniej okaże, że pomimo chęci nikt nie odpowie na Twoje CV

A co do informatyka, to serio wymyślasz. Znam to środowisko. I nie znam ani jednego programisty, który by miał bezpośredni kontakt ze swoim pracodawcą big_smile Ponadto programiści pracują w teamie. Jak jeden jest chory to daje informacje, zespołowi i team leaderowi, że go nie będzie i po temacie. Reszta pracuje i projekt idzie do przodu. Pracodawca nawet nie wie, że go nie ma w pracy.
Na b2b nie trzeba mieć zgody na nieobecność w pracy. Musisz tylko poinformować, że Cie nie będzie, i nikt tego nie kwestionuje, bo nawet nie ma jak. Po prostu programista nie zarobi hajsu za ten dzień. Wyssałeś tę historię z palca.

483

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Że niby polski pracodawca przejmie się tym, że ktoś ma objawy infekcji i może zarażać? Osobiście znam człowieka, który miał operację kręgosłupa i już na trzeci dzień po niej musiał pracować mimo iż ledwo mógł się ruszać, a pracodawca wprost mu powiedział, że ma pracować albo wypad. To informatyk i jak powiedział, że nie może nawet siedzieć przy biurku to przecież może wziąć laptopa do łóżka i pracować zdalnie na leżąco. Znajomy nie mógł wziąć zwolnienia bo był na swojej działalności tak samo jak każdy inny pracownik tamtej firmy.

Litości! Żyjemy w tym samym kraju i jak masz L4, to Cię pracodawca może pocałować w cztery litery. Nie znam ani jednej sytuacji z kategorii opisywanych przez Ciebie, choćby dlatego, że istnieje jeszcze coś takiego jak Kodeks pracy.
Ty naprawdę lubisz widzieć się w roli ofiary.

484

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Litości! Żyjemy w tym samym kraju i jak masz L4, to Cię pracodawca może pocałować w cztery litery. Nie znam ani jednej sytuacji z kategorii opisywanych przez Ciebie, choćby dlatego, że istnieje jeszcze coś takiego jak Kodeks pracy.
Ty naprawdę lubisz widzieć się w roli ofiary.

W tym wypadku cywilny, ale tak czy siak, operacja i L4 zwalnia z obowiązku dotrzymania umowy.

485 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-08-06 15:42:14)

Odp: Co to znaczy żyć?
123qwerty123 napisał/a:

Przecież ludzie Ci tu podsuwali pod nos oferty z lepszą stawką, oferty wynajmu mieszkań, nawet Ci wyliczyli Ile Ci zostanie na życie. Wszystko miałeś podane na tacy i to nie była praca za minimalną, tylko serio dobre warunki.

Może kiedyś przyjdzie czas i zdecydujesz się szukać innej pracy i powiem jedno: mocno się zdziwisz, bo jest duża szansa, że nikt nie odpowie na Twoje CV. Sama ostatnio szukałam pracy i gdziekolwiek wysłałam CV, na jakiekolwiek stanowisko to widniała informacja, że na ofertę aplikowało razem ze mną ponad 100 osób. Pracodawca może sobie przebierać, wybierać do woli w kandydatach. Ze 100 osób wybiera najlepszego - pod względem wykształcenia, doświadczenia i zarobków. Żeby dostać pracę trzeba się serio postarać, wysyłać CV, podnosić kwalifikacje, itd.

Także mowię serio, kiedyś jak skończysz wymyślać nowe rzeczy typu kaszelek, albo niemożność odebrania telefonu w obecnej pracy od HRki, i serio będziesz chciał tą pracę zmienić, to się najprawdopodobniej okaże, że pomimo chęci nikt nie odpowie na Twoje CV

A co do informatyka, to serio wymyślasz. Znam to środowisko. I nie znam ani jednego programisty, który by miał bezpośredni kontakt ze swoim pracodawcą big_smile Ponadto programiści pracują w teamie. Jak jeden jest chory to daje informacje, zespołowi i team leaderowi, że go nie będzie i po temacie. Reszta pracuje i projekt idzie do przodu. Pracodawca nawet nie wie, że go nie ma w pracy.
Na b2b nie trzeba mieć zgody na nieobecność w pracy. Musisz tylko poinformować, że Cie nie będzie, i nikt tego nie kwestionuje, bo nawet nie ma jak. Po prostu programista nie zarobi hajsu za ten dzień. Wyssałeś tę historię z palca.

To były ogłoszenia z jakichś wioch na Śląsku.

Nie zdziwię się bo wiem to od dawna. Myślisz, że dlaczego mam aż taki problem z tym szukaniem pracy? Kiedyś próbowałem wysyłać CV i rzadko kiedy ktoś się odzywał, a ja cały czas siedziałem jak na szpilkach i ogromnie się tym stresowałem. Doskonale wiem, że nie mam szans z ludźmi mającymi doświadczenie tyle, że nie ma gdzie go zdobyć. Zawsze jest napisane w ogłoszeniu "doświadczenie na podobnym stanowisku", a w większości przypadków nawet na najniższe stanowisko wymagają tego doświadczenia. Bez wiedzy co się chce robić i dążenia konkretnie w tym kierunku każde inne doświadczenie będzie warte tyle samo co moje obecne. Przez całe życie może z 5 razy ktoś odpowiedział na moje CV z czego 2 razy byłem na rozmowie. Zapominasz o najważniejszej kwestii czyli najprawdopodobniej nie zostanie wybrany nikt z tych 100 osób tylko ktoś inny po rodzinie albo po znajomości.

Informatyk w taki razie musiał mi niezły kit wcisnąć albo na prawdę ludzi się traktuje gorzej niż myślicie.

Wy na prawdę myślicie, że każdy przestrzega kodeksu i wszędzie jest całkowicie zgodnie z prawem, bez kombinowania jak tu nie płacić składek czy podatków?  W większości firm jakie do tej pory widziałem każdy kombinował jak tylko mógł, zarówno pracodawca jak i pracownicy.

486

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

To były ogłoszenia z jakichś wioch na Śląsku.

lol lol lol lol lol
Ta 'wiocha na Śląsku' to chyba 15. największe miasto w Polsce ze zbliżoną liczbą mieszkańców jak Radom czy Toruń. Poza tym nikt nie każe ci tam mieszkać, możesz wynająć coś w Katowicach o 500 zł drożej, jeśli wiocha z prawie 200k mieszkańców to za niski poziom dla kogoś takiego jak ty.
Ty serio jesteś odklejony lol No ale czego się spodziewać po typie który pisze, że chciałby mieszkać w jakimś 'w miarę dużym mieście, np. Warszawie'. Skoro Warszawa jest dla ciebie 'akceptowalną opcją' pod względem wielkości miasta to ja nie wiem co jest idealną, Nowy York? XD Niestety Shini, tam żeby przeżyć to trzeba mieć jakieś kwalifikacje. A co dopiero żeby żyć na poziomie!

487

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, może napisz wprost że nie zamierzasz niczego zmieniać a jedynie zależy Ci na pisaniu z nami, na forum, bo czujesz się wtedy mniej samotny, hm? Nie musimy grać w ping-ponga.

488

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

W tym wypadku cywilny, ale tak czy siak, operacja i L4 zwalnia z obowiązku dotrzymania umowy.

To już zależy jaki mamy stosunek pracy, bo po drodze pojawiły się różne opcje wink Jeśli umowa o pracę, to Kodeks pracy, jeśli działalność gospodarcza, to cywilny.

489

Odp: Co to znaczy żyć?

Dwie rzeczy są dla mnie najbardziej zdumiewające w tym wątku:

Że mamy tu forum kobiet, a wszystkie "terapeutyczne" siły skupione zostały na problemach młodego mężczyzny-incela i jego przemiana stała się zbiorową obsesją tak wielu osób.
Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Odp: Co to znaczy żyć?
Foxterier napisał/a:

Shini, może napisz wprost że nie zamierzasz niczego zmieniać a jedynie zależy Ci na pisaniu z nami, na forum, bo czujesz się wtedy mniej samotny, hm? Nie musimy grać w ping-ponga.

Za duże ryzyko. Mógłby stracić darmowe zasilanie i uwagę kobiet, a przecież to jest celem.
Już to pokazuje, że trzeba by się przyjrzeć relacji z matką.


Lucy-on-the-roof napisał/a:

Dwie rzeczy są dla mnie najbardziej zdumiewające w tym wątku:

Że mamy tu forum kobiet, a wszystkie "terapeutyczne" siły skupione zostały na problemach młodego mężczyzny-incela i jego przemiana stała się zbiorową obsesją tak wielu osób.

Gość czerpie profity ze swojego użalania się, ale to nie działa w jedną stronę. Każdy, kto bierze w tym czynny udział widząc co się dzieje, też gra do własnej bramki. Takie używanie się nawzajem.

Lucy-on-the-roof napisał/a:

Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Wbrew pozorom, traktowanie jego postawy z bezpardonową szczerością, może dać efekty. Ale musieliby to zrobić wszyscy, a potem zamilknąć.
Wtedy, tracąc energię która go zasila, być może zacząłby coś realnie robić.

Z tą książką, też niezłe jaja. Gość dostał pozycję która może mu pomóc w sytuacji, którą chciałby zmienić, a chwali się co kilka dni (tygodni?) że przeczytał raptem jeden rozdział.
Gdybym był na jego miejscu, nic nie byłoby ważniejsze.
Ta książka to zdaje się, robi tu za listek figowy.
Niedługo rok minie od założenia tematu. Jedynym tego efektem jest zmarnowany czas, jego i nasz.

491

Odp: Co to znaczy żyć?
Lucy-on-the-roof napisał/a:

Dwie rzeczy są dla mnie najbardziej zdumiewające w tym wątku:

Że mamy tu forum kobiet, a wszystkie "terapeutyczne" siły skupione zostały na problemach młodego mężczyzny-incela i jego przemiana stała się zbiorową obsesją tak wielu osób.

Ja bym nie przesadzała z tymi wszystkimi siłami terapeutycznymi wink. To tylko jeden z wątków, ten akurat o mężczyźnie - incelu. Temat dobry jak każdy inny na tym forum. Jest dyskusja, są argumenty i kontrargumenty, rozmowa przybiera różne kierunki i można spokojnie się poprzerzucać wiadomościami i spojrzeniami na temat.




Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Bardzo dobra i cenna uwaga. To najeżdżanie, ubliżanie i wyśmiewania tak naprawdę pokazuje frustrację i własne kompleksy osób, które się tego dopuszczają. Niestety,  brak moderacji otworzył drogę dla takich wpisów. Szkoda.

492

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Niedługo rok minie od założenia tematu. Jedynym tego efektem jest zmarnowany czas, jego i nasz.

Małe sprostowanie: w listopadzie miną dwa lata.

493

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Przez całe życie może z 5 razy ktoś odpowiedział na moje CV z czego 2 razy byłem na rozmowie. Zapominasz o najważniejszej kwestii czyli najprawdopodobniej nie zostanie wybrany nikt z tych 100 osób tylko ktoś inny po rodzinie albo po znajomości.

Musisz mieć zajebiście chujowo napisane CV. Nawet w czasach kryzysu miałem większe "szczęście", a nikt po rodzinie mnie nie wybierał. Ale też dla nikogo nie stanowi tajemnicy, że CV po pierwsze przygotowuje się pod konkretne ogłoszenie, a po drugie wysyła na setki ofert. Ty zapewne masz jedno, byle jakie stworzone, aby cokolwiek było i to jedno wysyłałeś na każdą ofertę.


Informatyk w taki razie musiał mi niezły kit wcisnąć albo na prawdę ludzi się traktuje gorzej niż myślicie.

Nie. To ty kłamiesz i notorycznie mieszasz podstawowe pojęcia i to nie tylko z tej dziedziny. Także prawie w każdym temacie jak próbujesz dyskutować to się to kończy w podobny sposób. Robi się chaos, a ty lądujesz na plecach jak żuczek i machasz nieporadnie kończynami. 


Wy na prawdę myślicie, że każdy przestrzega kodeksu i wszędzie jest całkowicie zgodnie z prawem, bez kombinowania jak tu nie płacić składek czy podatków?  W większości firm jakie do tej pory widziałem każdy kombinował jak tylko mógł, zarówno pracodawca jak i pracownicy.

Obecnie prawie nikt tego nie robi kosztem pracownika, bo się nie opłaca. Już zaczyna się płacz w budowlance i wszystkich pokrewnych, bo Ukraińcy zaczęli wyjeżdżać. Poza tym nigdy nie pracowałeś w żadnej innej firmie, to co ty możesz wiedzieć? Tak, Januszeksy się zdarzają. Ale nie takie, jak ta baja z informatykiem.

494

Odp: Co to znaczy żyć?
Anewe napisał/a:
Shinigami napisał/a:

To były ogłoszenia z jakichś wioch na Śląsku.

lol lol lol lol lol
Ta 'wiocha na Śląsku' to chyba 15. największe miasto w Polsce ze zbliżoną liczbą mieszkańców jak Radom czy Toruń. Poza tym nikt nie każe ci tam mieszkać, możesz wynająć coś w Katowicach o 500 zł drożej, jeśli wiocha z prawie 200k mieszkańców to za niski poziom dla kogoś takiego jak ty.
Ty serio jesteś odklejony lol No ale czego się spodziewać po typie który pisze, że chciałby mieszkać w jakimś 'w miarę dużym mieście, np. Warszawie'. Skoro Warszawa jest dla ciebie 'akceptowalną opcją' pod względem wielkości miasta to ja nie wiem co jest idealną, Nowy York? XD Niestety Shini, tam żeby przeżyć to trzeba mieć jakieś kwalifikacje. A co dopiero żeby żyć na poziomie!

Warszawa jest idealna, bo jest zbyt droga :>

495

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:


Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Bardzo dobra i cenna uwaga. To najeżdżanie, ubliżanie i wyśmiewania tak naprawdę pokazuje frustrację i własne kompleksy osób, które się tego dopuszczają. Niestety,  brak moderacji otworzył drogę dla takich wpisów. Szkoda.


Język dyskusji jest dostosowany do poziomu interlokutora. Także tym "najeżdżaniem, ubliżaniem i wyśmiewaniem" to bym się aż tak bardzo nie martwił, bo takiego tu praktycznie nie ma.

Książka natomiast może zrobić duże kuku. Bo jeszcze wyjdzie z domu i zmieni swoje życie. A przecież tego by nie chciał......

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Niedługo rok minie od założenia tematu. Jedynym tego efektem jest zmarnowany czas, jego i nasz.

Małe sprostowanie: w listopadzie miną dwa lata.

A, to jeszcze lepiej. Miną następne dwa i nic się nie zmieni.
Ja z tego tematu spadam, przestaję zasilać to zapatrzone w siebie mentalne dziecko, które jedyne czego naprawdę chce, to zassać energię i uwagę.

Jack Sparrow napisał/a:

Język dyskusji jest dostosowany do poziomu interlokutora.

Język dyskusji świadczy tylko o tym, który go używa.
W niektórych przypadkach trzeba ostro, ale kiedy ktoś tego nadużywa, jest to jego standard, znaczy że ma spore braki w poczuciu własnej wartości. Kompleksy i frustrację.

Ktoś, kto jest spełniony i zadowolony, nie musi się w ten sposób zachowywać. Nie jest mu to do niczego potrzebne.

497

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Ktoś, kto jest spełniony i zadowolony, nie musi się w ten sposób zachowywać. Nie jest mu to do niczego potrzebne.


Ja nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim.


"Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one" - każde miejsce ma swoją specyfikę. A jakby tu ci co mogą i potrafią zaczęli używać nomenklatury specjalistycznej, to nikt poza nimi by rozmowy nie zrozumiał. Natomiast inni mieszają pojęcia i używają zamiennie słów, które nie są synonimami. I wychodzi wielka kupka. Norma internetu.

498

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Ktoś, kto jest spełniony i zadowolony, nie musi się w ten sposób zachowywać. Nie jest mu to do niczego potrzebne.

Ja nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim.

http://emots.yetihehe.com/1/rotfl.gif

(przepraszam, nie mogłem się powstrzymać)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ja nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim.

To raczej oczywiste, że nie widzisz. Dla każdego kto widzi, to oczywiste.

500

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Język dyskusji świadczy tylko o tym, który go używa.
W niektórych przypadkach trzeba ostro, ale kiedy ktoś tego nadużywa, jest to jego standard, znaczy że ma spore braki w poczuciu własnej wartości. Kompleksy i frustrację.

Ktoś, kto jest spełniony i zadowolony, nie musi się w ten sposób zachowywać. Nie jest mu to do niczego potrzebne.

Dokładnie tak.

501

Odp: Co to znaczy żyć?
Lucy-on-the-roof napisał/a:

Dwie rzeczy są dla mnie najbardziej zdumiewające w tym wątku:

Że mamy tu forum kobiet, a wszystkie "terapeutyczne" siły skupione zostały na problemach młodego mężczyzny-incela i jego przemiana stała się zbiorową obsesją tak wielu osób.
Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Coś w tym jest, ostatnio wielu osobom zależy żeby moja sytuacja się nie poprawiła. Ciekawe dlaczego?

Czytając takiego Jacka widać, że takie najeżdżanie, ubliżanie i wyśmiewanie to dla niego chleb powszedni, z pewnością wiele osób tego doświadczało z jego strony.

Foxterier napisał/a:

Shini, może napisz wprost że nie zamierzasz niczego zmieniać a jedynie zależy Ci na pisaniu z nami, na forum, bo czujesz się wtedy mniej samotny, hm? Nie musimy grać w ping-ponga.

Skoro nie musimy grać w ping-ponga to po co to robisz, a potem jeszcze masz pretensje, że musisz to robić? Gdyby ci to przeszkadzało to już by cię tu nie było, a skoro jesteś to znaczy, że to tobie zależy na pisaniu na forum dla samego pisania.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Wbrew pozorom, traktowanie jego postawy z bezpardonową szczerością, może dać efekty. Ale musieliby to zrobić wszyscy, a potem zamilknąć.
Wtedy, tracąc energię która go zasila, być może zacząłby coś realnie robić.

Z tą książką, też niezłe jaja. Gość dostał pozycję która może mu pomóc w sytuacji, którą chciałby zmienić, a chwali się co kilka dni (tygodni?) że przeczytał raptem jeden rozdział.
Gdybym był na jego miejscu, nic nie byłoby ważniejsze.
Ta książka to zdaje się, robi tu za listek figowy.
Niedługo rok minie od założenia tematu. Jedynym tego efektem jest zmarnowany czas, jego i nasz.

Od dawna widać, że to na mnie nie działa. Metoda wojskowa czyli gnojenie, najeżdżanie itd na mnie nie działa i nie rozumiem jak może na kogokolwiek działać. Muqin od samego początku podeszła do tego inaczej i w ciągu kilku dni, tygodni zdziałała więcej niż wszyscy rzucający linkami i "gotowymi rozwiązaniami na złotej tacy". Najeżdżanie za to, że nie jestem w stanie skorzystać z czyjejś rady też nie działa. Ja właśnie nie mam energii więc nie mam czego tracić.

Czytam jeden rozdział na tydzień bo tylko na tyle mam czas. Praktycznie tylko w weekendy mam czas na poczytanie, w tygodniu po pracy jestem zwykle na tyle zmęczony, że zasypiam na siedząco próbując coś czytać, o analizie i zrozumieniu już nie wspominając. Ja nie uważam by czas spędzony w tym wątku był zmarnowany, a jeśli ty tak uważasz to co tu jeszcze robisz?

Jack Sparrow napisał/a:

Musisz mieć zajebiście chujowo napisane CV. Nawet w czasach kryzysu miałem większe "szczęście", a nikt po rodzinie mnie nie wybierał. Ale też dla nikogo nie stanowi tajemnicy, że CV po pierwsze przygotowuje się pod konkretne ogłoszenie, a po drugie wysyła na setki ofert. Ty zapewne masz jedno, byle jakie stworzone, aby cokolwiek było i to jedno wysyłałeś na każdą ofertę.

Nie. To ty kłamiesz i notorycznie mieszasz podstawowe pojęcia i to nie tylko z tej dziedziny. Także prawie w każdym temacie jak próbujesz dyskutować to się to kończy w podobny sposób. Robi się chaos, a ty lądujesz na plecach jak żuczek i machasz nieporadnie kończynami. 

Obecnie prawie nikt tego nie robi kosztem pracownika, bo się nie opłaca. Już zaczyna się płacz w budowlance i wszystkich pokrewnych, bo Ukraińcy zaczęli wyjeżdżać. Poza tym nigdy nie pracowałeś w żadnej innej firmie, to co ty możesz wiedzieć? Tak, Januszeksy się zdarzają. Ale nie takie, jak ta baja z informatykiem.

Oczywiście, że mam jedno CV, jak miałbym napisać je pod konkretne ogłoszenie skoro nie wiem jakich ogłoszeń szukać? Poza tym CV napisane pod konkretne ogłoszenie i wysyłane na setki ofert toż to sprzeczność sama w sobie. Przez całe życie wysłałem jakieś kilkadziesiąt CV i kompletnie nie rozumiem na jakiej zasadzie miałoby działać wysyłanie po kilkaset jednego dnia. Jakby to miało wyglądać w sensie dosłownym, fizycznym?

Oto definicja kłamstwa:

kłamstwo, świadome mówienie nieprawdy celem wprowadzenia w błąd dla własnej korzyści, oszukania innych (Seneka Młodszy), przypodobania się możnym (M. de Montaigne), narzucenia swej woli (A. Schopenhauer) itp.;

kłamstwem nie jest mówienie nieprawdy w dobrej wierze (np. z powodu braku wiedzy), przemilczanie prawdy ani blaga (kłamstwo żartobliwe); stanowi wadę etyczną; dopuszczalne, gdy ktoś nie ma prawa do prawdy (np. złodziej, opresor, natręt).

"Celem wprowadzenia w błąd" i "z powodu braku wiedzy" cokolwiek ci mówi? Cały czas oskarżasz o kłamstwo, a nawet nie sprawdziłeś co znaczy to słowo.

Mnóstwo ludzi kombinuje jak wydać jak najmniej na pracownika. Ludzie kombinują ile mogą być płacić pracownikowi jak najmniej albo nie płacić w ogóle jakiejś składki czy podatku. Dlatego tak płaczą o tych Ukraińców, bo spora część z nich nie dość, że pracowała na czarno to jeszcze za mniej niż minimalną, a z Polakiem już nie jest tak łatwo.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Ja z tego tematu spadam, przestaję zasilać to zapatrzone w siebie mentalne dziecko, które jedyne czego naprawdę chce, to zassać energię i uwagę.

Skoro cały czas zasysam energię to dlatego ciągle jej nie mam? Coś tu się nie zgadza. Piszesz jakby fakt tego mentalnego dziecka cię zaskakiwał, a przecież od samego początku o tym piszemy. Ja o tym doskonale wiem i sam nie raz to przyznawałem, a jednym z głównych celów tego wątku jest właśnie zmiana tego stanu.

502

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Ja nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim.

To raczej oczywiste, że nie widzisz. Dla każdego kto widzi, to oczywiste.


Taki związek jest tylko w oczach patrzącego. Jak chcesz widzieć kompleksy i problemy - zawsze je dostrzeżesz. Większość ludzi tak ma - widzi coś, czego nie ma. Potem dorabia do tego swoje własne teorie. Zupełnie jak nasi forumowi incele czy użytkownicy z depresją i traumami. Albo Johny, co wszędzie widzi narcyzów i osoby uzależnione od porno i masturbacji. Widzi co chce widzieć. Bo tekst pisany jest pozbawiony ekspresji i mowy ciała i w pewnych zwrotach, zdaniach i konstrukcjach postów widzi odbicie siebie.


To coś jak z interpretacją wierszy czy innych utworów. Dee Snider niech tu będzie najlepszym przykładem i jego legendarne wystąpienie przed Parents Music Resource Center.


Jeśli uważasz, że masz inaczej, to jesteś w błędzie.

503 Ostatnio edytowany przez Anewe (2024-08-07 13:16:15)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Musisz mieć zajebiście chujowo napisane CV. Nawet w czasach kryzysu miałem większe "szczęście", a nikt po rodzinie mnie nie wybierał. Ale też dla nikogo nie stanowi tajemnicy, że CV po pierwsze przygotowuje się pod konkretne ogłoszenie, a po drugie wysyła na setki ofert. Ty zapewne masz jedno, byle jakie stworzone, aby cokolwiek było i to jedno wysyłałeś na każdą ofertę.

Oczywiście, że mam jedno CV, jak miałbym napisać je pod konkretne ogłoszenie skoro nie wiem jakich ogłoszeń szukać? Poza tym CV napisane pod konkretne ogłoszenie i wysyłane na setki ofert toż to sprzeczność sama w sobie. Przez całe życie wysłałem jakieś kilkadziesiąt CV i kompletnie nie rozumiem na jakiej zasadzie miałoby działać wysyłanie po kilkaset jednego dnia. Jakby to miało wyglądać w sensie dosłownym, fizycznym?

Rzadko się zgadzam ze Sparrowem, ale tu ma 100% rację. Oczywiście, że CV pisze się pod konkretne profile zawodowe, a najlepiej pod konkretne ogłoszenie, jeśli ktoś ma na to czas. Ja szukając pracy miałam 6 wersji CV, a gdy szczególnie spodobało mi się jakieś ogłoszenie i firma to pisałam CV prosto pod to ogłoszenie, żeby jak najwięcej słów kluczowych w moim CV pokrywało się z ich wymaganiami, żeby algorytm wykazał większą zgodność (jakbyś nie wiedział to teraz ludzie w HR nie przeglądają wszystkich CV, tylko robi to program komputerowy, a dopiero wybrane CV, najlepiej ocenione przez program, ogląda człowiek). Często też w CV przemilcza się jakieś umiejętności, zwłaszcza jeśli aplikujesz na stanowisko poniżej kwalifikacji (bo chcesz najpierw załapać się na niższe stanowisko o niższej konkurencji, a gdy już będziesz pracować w firmie to wtedy możesz uczestniczyć w szybkiej rekrutacji wewnętrznej na wyższe stanowisko). Po co zaniżać swoje umiejętności? Po to, żeby cię nie odrzucili, w myśl zasady: aplikuje na stanowisko poniżej swoich kwalifikacji, nie ma sensu go zatrudniać, bo przyjdzie i za trzy miesiące zwieje do innej firmy.

504

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Coś w tym jest, ostatnio wielu osobom zależy żeby moja sytuacja się nie poprawiła. Ciekawe dlaczego?


Nie dopowiadaj sobie, ze znaczysz aż tyle. To tylko anonimowe forum, gdzie na dobrą sprawę nikt nikogo nie obchodzi, bo ludzie przychodzą i znikają, a widzisz tylko nick na ekranie. Po prostu wszyscy mają cię w dupie i czy tu jesteś czy nie i co zrobisz z własnym życiem, to sumarycznie nikogo nie obchodzi, a myślę, że połowa to udziela się tylko i wyłącznie dlatego, aby przeczytać jakich jeszcze fikołków użyjesz, aby tylko niczego nie zmieniać w swoim życiu. Bo tym kaszelkiem to spowodowałeś, ze herbata mi nosem poszła ze śmiechu.


Czytając takiego Jacka widać, że takie najeżdżanie, ubliżanie i wyśmiewanie to dla niego chleb powszedni, z pewnością wiele osób tego doświadczało z jego strony.

Oj kwiatuszku. Ty nie wiesz czym jest najeżdżanie i ubliżanie oraz wyśmiewanie. Kilka gorzkich słów okraszonych wulgaryzmami, które są świetnym wykrzyknikiem, swoistą hiperbolą to dla ciebie za dużo do zniesienia? Weź się w garść chłopie. Masz 30stkę na karku i ćwiczysz sporty walki. Trash talk powinno po tobie spływać jak woda po kaczej dupie.

Metoda wojskowa czyli gnojenie, najeżdżanie itd na mnie nie działa

Bo nikt tu ciebie nie gnoił, ani na ciebie nie najeżdżał. Ty byś chciał byś wiecznie ojojowany, a świat tak nie działa.


Muqin od samego początku podeszła do tego inaczej i w ciągu kilku dni, tygodni zdziałała więcej niż wszyscy rzucający linkami i "gotowymi rozwiązaniami na złotej tacy"

Nie zrobiła, ani nie napisała niczego innego niż to, co wszyscy ci tu pisali i nie posunąłeś się ani o krok dalej ze swoim życiem poza tym, że znalazłeś kolejne usprawiedliwienie dla swojego lenistwa i malkontenctwa.


Oczywiście, że mam jedno CV, jak miałbym napisać je pod konkretne ogłoszenie skoro nie wiem jakich ogłoszeń szukać?


Shini, robisz z siebie mazgaja. Życiową niedojdę i frajera najgorszego rodzaju. Nie dlatego, że nim jesteś. Ale dlatego, że takiego debila starasz się grać. A gdybyś kimś takim był naprawdę, to nie udałoby ci się skończyć studiów, bo nawet matury być nie zdał.



Mnóstwo ludzi kombinuje jak wydać jak najmniej na pracownika. Ludzie kombinują ile mogą być płacić pracownikowi jak najmniej albo nie płacić w ogóle jakiejś składki czy podatku. Dlatego tak płaczą o tych Ukraińców, bo spora część z nich nie dość, że pracowała na czarno to jeszcze za mniej niż minimalną, a z Polakiem już nie jest tak łatwo.

Realia rynku pracy każdego kraju traktujesz jako coś osobistego i uniemożliwiającego ci jakikolwiek rozwój. A miliony ludzi pracuje, ma się dobrze i zarabia więcej od ciebie. Nawet pracują w głupiej Żabce czy innej Biedronce. BA - nawet robiąc to co ty. I jeszcze płacąc przy tym za wynajem.

505 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-08-07 13:54:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lucy-on-the-roof napisał/a:

Dwie rzeczy są dla mnie najbardziej zdumiewające w tym wątku:

Że mamy tu forum kobiet, a wszystkie "terapeutyczne" siły skupione zostały na problemach młodego mężczyzny-incela i jego przemiana stała się zbiorową obsesją tak wielu osób.
Że można uważać za robienie krzywdy polecenie komuś książki psychologicznej, a nie martwić się jakie skutki może wywołać ciągłe najeżdżanie, ubliżanie, wyśmiewanie itp.

Przez bardzo długi czas Shiniemu ulewało się w innych wątkach. Wtedy rzeczywiście dużo osób było nim zainteresowane, albo raczej były zmuszone do tego przez jego wszechobecność. Teraz jego wątek właściwie nie wyróżnia sie z innych. Kilka osób pisze od czasu do czasu. Nic nadzwyczajnego na forum.

Tak, uważam że terapiia pokryzysowa to bardzo szkodliwy twór. Nie pozwala się uczuciom wygasać w naturalny sposób, tylko sztucznie przywołuje się wspomniena i utrwala je. Wkręcanie komuś że ma choroby psychiczne również. Uważam też że wyzwiska i ogólne podejście "attack therapy" też może być szkodliwe. Każda forma "terapii" internetowej może być szkodliwa.

Prosze nie zrzucać na mnie odpowiedzialności za Shiniego. To nie jest małe dziecko. Twój post sugeruje że moje asymetryczne zainteresowanie to coś złego i dziwnego. Dlaczego? Czy ja jestem jego matką? Jeśli napisałam kilka postów do Muqin to teraz mam pisać do każdego kto pisze do Shiniego  i sama edytować posty tak żeby Shini maksymalizował swoje dobre samopoczucie na forum? To twoja sugestia że jeśli ktoś okaze odrobine zainteresowania to od razu ma okazać je na 100% jest dziwne. Nikt tu nie jest terapeutą i nie musi prowadzić rozmowy wychodząc z założenia że Shini jest nieporadnym dzieckiem o które trzeba dbać i pielęgnować.

506

Odp: Co to znaczy żyć?

Zacznijmy od postawienia sobie jednego pytania: od kiedy forumowe bajania i gaworzenia to jakakolwiek terapia? To pogaduchy w przerwach między reklamami dla wytopienia odrobiny czasu i odskoczni od własnych zadań. Równie dobrze można horoskopy poczytać. Tyle samo w nich prawdy będzie co w forumowych wypocinach.

507 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-08-07 14:00:53)

Odp: Co to znaczy żyć?

Dlatego pisze "terapia". W cudzysłowie. Każdy gada co chce. Nie przyjmuje założenia innych lasek że nagle każdy forumowicz musi zachowywać się jak pełnoetatowy terapeuta madry, wyrozumiały i konsekwentny tylko dlatego że Shini teog oczekuje od otoczenia.

Mnie zainteresował wątek w którym Shini przyrównuje się z poklaskiem Muqin do żołnierza. I tyle. Nie pociąga to za sobą zadnych konsekwencji i wymagań co do mojego zachowania wobec Shiniego czy innych użytkowników.

Poza klasycznymi formami terapi jest grupa cwaniaków, którzy chcą ciągnać kase. Wyróżnikiem tego podejścia jest subtelne sugerowanie że ma się większe problemy niż w rzeczywistości. Problemem nie jest kiepskie CV tylko PTSD. Bo CV można w jeden weekend naprawić samemu w domu, a PTSD trzeba przepracować przez kilka lat na kozetce. Z tym schematek skojarzyła mi się ta rozmowa. Oto jest kolejna gotowa droga ucieczki od życia. Walka z być może urojoną chorobą.

508

Odp: Co to znaczy żyć?

Każdy sobie gada co chce i każdy sobie interpretuje tekst na własną modłę. Wystarczy czasem źle przecinek postawić i problem gotowy. Zupełnie jak w tym zdaniu:

Zabić, nie można wypuścić.
Zabić nie można, wypuścić.

Te same słowa, w innym miejscu przecinek. A jak dodamy do tego fakt, że ludzie często nie znają znaczeń słów, których używają i stosują je zamiennie jak synonimy, którymi często nie są, to i bajzel komunikacyjny gotowy.


Przywiązywanie uwagi do tego, co jak i kiedy jakiś anon na necie wypisuje to zakrawa na jakąś chorobę psychiczną.

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Przywiązywanie uwagi do tego, co jak i kiedy jakiś anon na necie wypisuje to zakrawa na jakąś chorobę psychiczną.

Wydaje mi się że tak odebrałam wypowiedz Lucy. Niesamowite że forumowicze forumują, raz olewają a raz się interesują. No szok. Bo wiadomo że forum to musi yć całe życie na 100% zaangazowania XD

Odp: Co to znaczy żyć?

Dobra, ostatni raz;)


Shinigami napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Ja z tego tematu spadam, przestaję zasilać to zapatrzone w siebie mentalne dziecko, które jedyne czego naprawdę chce, to zassać energię i uwagę.

Skoro cały czas zasysam energię to dlatego ciągle jej nie mam?

Bo to nie jest energia, którą możesz się posługiwać do zmian. Ona jest do zasilania Twoich programów nawykowej bezradności.
To m.in. one sprawiają że masz odczucie braku sił.
Realnie- jeśli dobrze pamiętam to składasz meble, to nie jest ręczna praca w kamieniołomie. Jesteś młody i relatywnie zdrowy.
Nie dziwi Cię to?
Rusz dupę i sprawdź sobie w sieci jak to działa.

Podpowiem Ci- jeśli nie ruszysz dupy do pracy z podświadomością, ale jakimś cudem spróbujesz zmienić swoją sytuację, będzie jeszcze gorzej.

Shinigami napisał/a:

jednym z głównych celów tego wątku jest właśnie zmiana tego stanu.

No i co realnie zrobiłeś w ciągu dwóch lat tego tematu?
Ty sobie możesz nawet tak myśleć, oszukiwać się, ale prawda jest w tym co robisz. Oprócz szukania uwagi i akceptacji, na czym Ci tak naprawdę zależy, to jest jedno wielkie nic.
Źle szukasz chłopaku.
Dałem Ci już wcześniej wskazowkę- relacja z matką.



Jack Sparrow napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Ja nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim.

To raczej oczywiste, że nie widzisz. Dla każdego kto widzi, to oczywiste.


Taki związek jest tylko w oczach patrzącego. Jak chcesz widzieć kompleksy i problemy - zawsze je dostrzeżesz. Większość ludzi tak ma - widzi coś, czego nie ma. Potem dorabia do tego swoje własne teorie. Zupełnie jak nasi forumowi incele czy użytkownicy z depresją i traumami. Albo Johny, co wszędzie widzi narcyzów i osoby uzależnione od porno i masturbacji. Widzi co chce widzieć. Bo tekst pisany jest pozbawiony ekspresji i mowy ciała i w pewnych zwrotach, zdaniach i konstrukcjach postów widzi odbicie siebie.


To coś jak z interpretacją wierszy czy innych utworów. Dee Snider niech tu będzie najlepszym przykładem i jego legendarne wystąpienie przed Parents Music Resource Center.


Jeśli uważasz, że masz inaczej, to jesteś w błędzie.

Dobre;)

Wielu znasz spełnionych życiowo ludzi, którzy spędzają mnóstwo czasu w necie, by się wozić po innych?
Jack, bujać to sobie możesz.
Są zachowania, gdzie nie ma szerokiego pola do ich interpretacji.
Jeśli ktoś się zachowuje w taki sposób, ma problemy.
Już tyle ludzi Ci o tym mówiło, ale Ty jak zwykle chcesz wiedzieć najlepiej.
Kiedy w czymś tkwimy, nie mamy dystansu by to zobaczyć. Dlatego inni mogą, bo ten dystans mają. 

Tak, wiem, gdybym chciał Ci to udowadniać, staniesz na głowie by się wywinąć. Ale ja mam to gdzieś. Napisałem Ci jak to widać z zewnątrz, to zresztą nie tylko moja opinia nt oczywistych zachowań.
Nie będę się bawił z Tobą w ping ponga, mam lepsze rzeczy do roboty.

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Przywiązywanie uwagi do tego, co jak i kiedy jakiś anon na necie wypisuje to zakrawa na jakąś chorobę psychiczną.

Człowieku, to Ty jesteś tu ekspertem od wyciągania ludziom ich wypowiedzi sprzed lat, jeśli można im nimi dojebać.
To co, kiedy do lekarza?

512

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Wielu znasz spełnionych życiowo ludzi, którzy spędzają mnóstwo czasu w necie, by się wozić po innych?

Od chuja i jeszcze trochę. Bo wolą pogadać i poczytać na necie coś niż oglądać TV. Albo potrzebują odskoczni od tego, czym są zajęci, a wspomniany TV, fajek czy cokolwiek, są za mało absorbujące, aby faktycznie oderwać od bieżących spraw.


Napisałem Ci jak to widać z zewnątrz, to zresztą nie tylko moja opinia nt oczywistych zachowań.

Spało się na lekcjach języka polskiego kiedy była nauka czytania ze zrozumieniem, retoryki i interpretacji tekstów co? Czy może jesteś z tego pokolenia, co uczyła się trafiać w klucz, ale własnej analizy i interpretacji to tam nie było wcale?

To teraz sięgnij do słownika i zobacz jaką funkcję pełnią wspomniane wulgaryzmy. Bo to, że znasz tylko jedną ich funkcję, to świadczy akurat o tobie najbardziej.

Odp: Co to znaczy żyć?

roll   big_smile

514 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-08-07 14:33:35)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Przywiązywanie uwagi do tego, co jak i kiedy jakiś anon na necie wypisuje to zakrawa na jakąś chorobę psychiczną.

Człowieku, to Ty jesteś tu ekspertem od wyciągania ludziom ich wypowiedzi sprzed lat, jeśli można im nimi dojebać.
To co, kiedy do lekarza?


Popełniłeś dwa zasadnicze błędy:


1) uważasz, że mnie to w jakikolwiek sposób obchodzi w sytuacji, kiedy tylko wytapiam czas

2) uważasz że jakoś chcę komuś dojebać cytując komuś jego własne słowa


Jeśli przedstawiasz jakieś stanowisko, a potem twierdzisz coś odmiennego, to jesteś hipokrytą. Jeśli ktoś doszukuje się negatywnych przekazów i emocji, a samemu ma depresję to jest to stan, który zaburza jego racjonalny osąd i wypacza jego zdolność do normalnej interpretacji. Tak samo traumy wpływają na ludzi. To jak z N_o i jego aktualną partnerką. Można uwierzyć, że jest szczęśliwy? Można. Ale czy uwierzysz w to, skoro wcześniej rozpisywał się o narkotycznym wpływie swojej byłej? No to już ciężej biorąc właśnie pod uwagę rozdźwięk z jakim opisywał aktualną, a jak opisywał byłą. Albo Noble. Której inteligencji boi się jej małżonek, a która ma psychiatryk zaliczony i rozmawia ze spambotem myśląc, że to prawdziwy człowiek... dla mnie to....hmm....jakby to dobrze opisać.....jak rysowanie tła fabularnego postaci. Jest to też dla mnie element często komediowy. Satyryczny wręcz momentami jak się czyta niektórych. Niuanse tego typu to crème de la crème każdego forum.

515 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-08-07 15:11:43)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

roll   big_smile

Rozrabiaka, wiesz, że kopiesz się z koniem? (a w zasadzie z Wiewiórką Basią big_smile)?
Wiesz.

Jest jakikolwiek sens?
Nie ma.

Karmisz Sparrowa w tej chwili swoim zaangażowaniem i i napędzasz do działania. Więc po co? Niekarmiony przez nikogo pójdzie sobie stąd (ahh.....rozmarzyłem się teraz...)



Shinigami: Chcesz, żeby Twój wątek był pozbawiony wypowiedzi Jacka? To nie reaguj na jego prowokacje.

516

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Coś w tym jest, ostatnio wielu osobom zależy żeby moja sytuacja się nie poprawiła. Ciekawe dlaczego? .

A wiesz, Shini, że ja tak tego nie widzę. Bardziej widzę sytuację, w której iluś osobom wprawdzie zależy/zależało (mniej lub bardziej), żeby twoja sytuacja się zmieniła, ale wystąpił w obfitości efekt taki:
1. chcemy dobrze i mówimy Shini co może (od strony teoretycznej) zrobić, co i jak powinien zrobić + podajemy konkrety, namiary i wyliczenia - niczym opiekunowie,  mamusie i nauczyciele, którzy wszak wiedzą lepiej. Na tym etapie ok, prosiłeś o pomoc, pomagają jak umieją. 
2. nie udaje nam się - Shini rozmawia, ale nie realizuje światłych wskazówek - nie rozumiemy dlaczego
3. doznajemy frustracji oraz wkurzenia, bo ponosimy porażkę - chcieliśmy pomóc i się nie udaje
4. kontynuujemy dokładnie to samo, co nie zadziałało, z nadzieją, że jednak zadziała - żądamy cudu - cud nie następuje, co jest okropnie frustrujące
5. przy tym poziomie frustracji już pojawia się "szukanie odpowiedzialnego za ten stan rzeczy" i wychodzi na to, że odpowiedzialny jest kto ? No Shini. Bo gdyby zrealizował, my byśmy się nie sfrustrowali tylko byśmy sobie samopoczucie poprawili przez udzielenie skuteczne pomocy potrzebującemu.

Pozwolę sobie zauważyć, że do gry w ping-ponga są potrzebne dwie osoby. Może Herne ma jakiś pomysł - jakbyś tak Shini spróbował nie reagować na niektóre teksty? Tak powiedzmy przez kilka dni, żeby zobaczyć, czy coś się zmieni? Te, które już znasz i które nic nowego nie wnoszą tak naprawdę.

517

Odp: Co to znaczy żyć?

Skoro nie musimy grać w ping-ponga to po co to robisz, a potem jeszcze masz pretensje, że musisz to robić? Gdyby ci to przeszkadzało to już by cię tu nie było, a skoro jesteś to znaczy, że to tobie zależy na pisaniu na forum dla samego pisania.

Oczywiście że jestem na forum dla samego pisania, ale ja udzielam się w wątkach różnych osób które potrzebują czasami spojrzenia kogoś z boku na swój problem i to mnie w tego typu miejszacg jak to najbardziej jara. Tylko różnica między nimi a Tobą jest taka, że oni biorą te rady do siebie (albo i nie) i albo znikają z forum, albo zaczynają udzielać się w innych wątkach. A Ty mielisz non stop swoją wielką krzywdę enty rok - praktycznie w ogóle nie udzielasz się w innych wątkach, a jak to robisz, to sprowadzasz tam temat na siebie.

518

Odp: Co to znaczy żyć?

Foxterier czemu ci to tak przeszkadza? Pisz dla pisania, pisz z dowolnych powodów, rozmawiaj z kim chcesz, w każdym wątku - musisz z Shini w jego wątku? Mieli to mieli, na zdrowy rozum jeśli by to robił w swoim wątku nikomu to nie powinno przeszkadzać. A jakoś przeszkadza....

519

Odp: Co to znaczy żyć?

Muqin, dlaczego wcinasz się w moją rozmowę z Shinim - on jest dorosłym człowiekiem a Ty go bronisz jak matka kwoka swoimi skrzydłami - masz nieprzepracowany jakiś rys ratownika?

520

Odp: Co to znaczy żyć?

Tutaj się nie mówi Shiniemu jak ma żyć ani nie podsuwa się mu gotowych rozwiązań. Większość z forumowiczów po prostu prostuje jego kłamstwa. Shini pisze: nie da się w Polsce samemu utrzymać wynajmując mieszkanie i żyjąc z jednej pensji. Dostaje podane na tacy wyliczenia, linki, że jednak się da. Właściwie wszędzie poza 7. największymi miastami, do wyboru, do koloru: Bydgoszcz, Lublin, Katowice, Gorzów Wielkopolski, Bielsko-Biała, można wymieniać bez końca. Shini: ale ja chcę mieszkać w dużym mieście takim jak Warszawa. Cóż, Warszawa nie jest dla ludzi zarabiających minimalną i bez pomysłu na siebie. Tak samo jak Berlin, Paryż, Madryt czy Sztokholm. Wątek się urywa, mija kilka tygodni i co widzimy? Shini pisze: nie da się w Polsce samemu utrzymać wynajmując mieszkanie i żyjąc z jednej pensji. Deja vu...

Posty [ 456 do 520 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024