Nie chciałabym żeby ktoś brał ze mną ślub ze względu na wbudowaną biologię
197 2021-07-06 11:52:14 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-06 11:53:18)
Ale aspekt biologii dalej nie równa się temu że ona na pewno go traktuje jak dawce nasienia byleby był jakikolwiek. Może chcieć szczerze ta rodzinę mieć właśnie z nim konkretnie bo jego kocha no i super, ale ograniczenie czasowe z punktu biologii dalej jest.
Oczywiście to już sfera spekulacji bo jej tu nie ma ale też nie zamykajmy oczy na pewne czynniki które tu mogą mieć wplyw
Lendy123 napisał/a:Anetas, co za nadinterpretacje! Jeżeli dziewczyna przez 3,5 roku była fajną partnerką, to skąd pomysł, że po ślubie się zmieni i zacznie być wymuszającą wszystko marudą? Jej obecna postawa tyczy się konkretnej sytuacji, a nie całokształtu. Ciężko wymagać od osoby, która znalazła się na życiowym zakręcie, żeby była radosna.
Znam kilka historii, w których po paru latach związku kobieta chciała pójść dalej, a mężczyzna zwlekał, ale wskutek rozmów z partnerką, wobec ryzyka jej odejścia, decydował się jednak na ślub. W żadnym z tych małżeństw nie widzę, żeby kobieta w późniejszym czasie wymuszała na partnerze inne decyzję, widząc ze to działa.A to, że ślub nic nie zmienia, to tylko opinia niektórych osób, a nie fakt. Dla wielu ludzi to jest taka oficjalna deklaracja, że chcą być ze sobą całe życie, dla jeszcze innych sakrament. Ale no nie traktujmy swoich własnych opinii jako faktów. Jeżeli ona chce ślubu, to jednak ma ku temu powody.
Osobom, które twierdzą, że dziewczyna ucieka się do szantażu, radzę zapoznać się z definicją tego słowa.
Jak przeczytasz wszystkie jego posty to sie dowiesz. Ewidentnie chce szybciej ślubu ze względu na koleżanki, nie miłości do autora. Myślę ze zaczął wątpić w to czy ta dziewczyna pragnie jego czy po prostu szuka kandydata na męża i ojca. To jest kolosalna różnica dla faceta. On ma fakt inne priorytety jednak kocha ją i nie chce jej unieszczęśliwiać. Jej jedynym sensem życia jest założenie rodziny. Niekoniecznie z autorem. I sam stwierdził ze ta wizja jest krzywdząca dla mnie też by byla.
Ona tu nie pisze, a Tobie bardzo latwo przychodzi jej ocenianie. Jakies osobiste doswiadczenia?
Rownie dobrze moze byc tak, ze skoro wszystkie kolezanki biora slub, a oni sa razem juz 3.5 roku, to pomyslala, ze tez mogliby w koncu zalozyc rodzine.
Nie siedzimy w jej mozgu, wiemy tylko tyle, ile Autor nam o niej powie. A on zbytnio pozytywnie sie nie wypowiada.
199 2021-07-06 11:56:31 Ostatnio edytowany przez Lendy123 (2021-07-06 12:09:47)
Lendy123 napisał/a:Anetas, co za nadinterpretacje! Jeżeli dziewczyna przez 3,5 roku była fajną partnerką, to skąd pomysł, że po ślubie się zmieni i zacznie być wymuszającą wszystko marudą? Jej obecna postawa tyczy się konkretnej sytuacji, a nie całokształtu. Ciężko wymagać od osoby, która znalazła się na życiowym zakręcie, żeby była radosna.
Znam kilka historii, w których po paru latach związku kobieta chciała pójść dalej, a mężczyzna zwlekał, ale wskutek rozmów z partnerką, wobec ryzyka jej odejścia, decydował się jednak na ślub. W żadnym z tych małżeństw nie widzę, żeby kobieta w późniejszym czasie wymuszała na partnerze inne decyzję, widząc ze to działa.A to, że ślub nic nie zmienia, to tylko opinia niektórych osób, a nie fakt. Dla wielu ludzi to jest taka oficjalna deklaracja, że chcą być ze sobą całe życie, dla jeszcze innych sakrament. Ale no nie traktujmy swoich własnych opinii jako faktów. Jeżeli ona chce ślubu, to jednak ma ku temu powody.
Osobom, które twierdzą, że dziewczyna ucieka się do szantażu, radzę zapoznać się z definicją tego słowa.
Jak przeczytasz wszystkie jego posty to sie dowiesz. Ewidentnie chce szybciej ślubu ze względu na koleżanki, nie miłości do autora. Myślę ze zaczął wątpić w to czy ta dziewczyna pragnie jego czy po prostu szuka kandydata na męża i ojca. To jest kolosalna różnica dla faceta. On ma fakt inne priorytety jednak kocha ją i nie chce jej unieszczęśliwiać. Jej jedynym sensem życia jest założenie rodziny. Niekoniecznie z autorem. I sam stwierdził ze ta wizja jest krzywdząca dla mnie też by byla.
Przeczytałam wszystkie posty i w dalszym ciągu uważam, że to co piszesz to nadinterpretacje. Dziewczyna chciała ślubu jeszcze przed ślubami koleżanek. Generalnie jak się czegoś pragnie i widzi się, że wszyscy dookoła to mają, to to jeszcze bardziej podkreśla, że się tego nie ma i ja też bym się zastanawiała, co jest nie tak z moim facetem, że inni potrafią wziąć odpowiedzialność za związek i przenieśc go na wyższy poziom, a on nie. I wcale nie uważałabym przy tym, że chcę ślubu, bo koleżanki mają mężów.
Ja osobiście nie byłabym z partnerem, który nie chciałby zakładać rodziny, nawet gdybym go nie wiadomo jak bardzo kochała.
Z drugiej jednak strony nie założyłabym rodziny z osobą, której bym nie kochała. Dla mnie musi być zarówno miłość, jak i podobne wartości i wspólne cele.
200 2021-07-06 12:11:18 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-06 12:39:06)
Ona tu nie pisze, a Tobie bardzo latwo przychodzi jej ocenianie. Jakies osobiste doswiadczenia?
Rownie dobrze moze byc tak, ze skoro wszystkie kolezanki biora slub, a oni sa razem juz 3.5 roku, to pomyslala, ze tez mogliby w koncu zalozyc rodzine.
Nie siedzimy w jej mozgu, wiemy tylko tyle, ile Autor nam o niej powie. A on zbytnio pozytywnie sie nie wypowiada.
Oceniam na podstawie tego co pisał autor wątku o sobie i o niej. Z tego co widzę to wypowiada się o niej bardzo pozytywnie. Dalej nikt nie odnosi się do jej zachowania a to jest główny powód założenia tej całej dyskusji. Czuje facet presje ze jak się nie oświadczy w trybie natychmiastowym to albo ją straci albo atmosfera ich wykończy. Nie chce jej stracic jednak zabija to całą ideę oświadczyn które powinny wyjść z jego inicjatywy i powinny być podsumowaniem szczęśliwego związku. Oni teraz nie są szczęśliwi wiec nie wie co ma robić i czeka az wszystko wróci do normy aby mogli pójść naprzód. Jedyne co dostał to teksty o tym że jej tak naprawdę nie kocha i jest niedojrzały. Ja tak tego nie postrzegam
Lady Loka napisał/a:anetas napisał/a:Jak przeczytasz wszystkie jego posty to sie dowiesz. Ewidentnie chce szybciej ślubu ze względu na koleżanki, nie miłości do autora. Myślę ze zaczął wątpić w to czy ta dziewczyna pragnie jego czy po prostu szuka kandydata na męża i ojca. To jest kolosalna różnica dla faceta. On ma fakt inne priorytety jednak kocha ją i nie chce jej unieszczęśliwiać. Jej jedynym sensem życia jest założenie rodziny. Niekoniecznie z autorem. I sam stwierdził ze ta wizja jest krzywdząca dla mnie też by byla.
Ona tu nie pisze, a Tobie bardzo latwo przychodzi jej ocenianie. Jakies osobiste doswiadczenia?
Rownie dobrze moze byc tak, ze skoro wszystkie kolezanki biora slub, a oni sa razem juz 3.5 roku, to pomyslala, ze tez mogliby w koncu zalozyc rodzine.
Nie siedzimy w jej mozgu, wiemy tylko tyle, ile Autor nam o niej powie. A on zbytnio pozytywnie sie nie wypowiada.Oceniam na podstawie tego co pisał autor wątku o sobie i o niej. Z tego co widzę to wypowiada się o niej bardzo pozytywnie. Dalej nikt nie odnosi się do jej zachowania a to jest główny powód założenia tej całej dyskusji. Czuje facet presje ze jak się nie oświadczy w trybie natychmiastowym to albo ją straci albo atmosfera ich wykończy. Nie chce jej stracic jednak zabija to całą ideę oświadczyn które powinny wyjść z jego inicjatywy i powinny być podsumowaniem szczęśliwego związku. Oni teraz nie są szczęśliwi wiec nie wie co ma robić i czeka az wszystko wróci do normy aby mogli pójść naprzód. Jedyne co dostał to teksty o tym że jej tak naprawdę nie kocha i jest niedojrzały. Ja tak tego nie postrzegam
Wypowiada się o niej bardzo pozytywnie? Miejscami owszem, ale pisze również o tym jak irytuje go jej smutek i gorszy nastrój.
To co piszesz to jest zwalanie winy na tę dziewczynę - nie mogą pójść naprzód przez nią, bo jest smutna. Tymczasem jej smutek wynika właśnie z jego zachowania i jest w pełni uzasadniony. Okazało się, że żyła w błędnym przeświadczeniu przez wiele lat, a u jej boku jest człowiek niestabilny, ktoś inny niż uważała przez lata.
202 2021-07-06 12:18:23 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-06 12:19:47)
Według Ciebie oświadczyny są podsumowaniem udanego związku, najwidoczniej dla niej jest to rozwój tegoż związku a nie żadne podsumowanie. Podejście indywidualne, nie róbmy z kogoś wariata co to go trzeba na tabletki i do psychologa wysłać bo widzi to inaczej niż my. Ani jej, ani jego, ani Twoje podejście nie jest bardziej na stronę tego jak to być powinno
203 2021-07-06 12:23:45 Ostatnio edytowany przez anetas (2021-07-06 12:24:23)
Autor chce brać slub z resztą jak chyba każdy facet z miłości i będzie mial gdzieś kiedy jego kumple zawierają małżeństwa. Każdy związek jest inny i to jest zdrowe podejście. Po raz dziesiąty dzisiaj piszę że uważam iż autor nawalił przekładając to tak długo jednak widzę że chce to zmienić
W jaki sposób chce to zmienić skoro mówi wprost że nie jest gotowy i na ta chwile o tym nie myśli? Na czym polega ta zmiana?
Autor chce brać slub z resztą jak chyba każdy facet z miłości i będzie mial gdzieś kiedy jego kumple zawierają małżeństwa. Każdy związek jest inny i to jest zdrowe podejście. Po raz dziesiąty dzisiaj piszę że uważam iż autor nawalił przekładając to tak długo jednak widzę że chce to zmienić
To zależy co ktoś rozumie przez ślub z miłości. Jeśli ślub z miłości to po prostu ślub z osobą, którą się kocha, to ten warunek teoretycznie jest spełniony.
Lady Loka napisał/a:anetas napisał/a:Jak przeczytasz wszystkie jego posty to sie dowiesz. Ewidentnie chce szybciej ślubu ze względu na koleżanki, nie miłości do autora. Myślę ze zaczął wątpić w to czy ta dziewczyna pragnie jego czy po prostu szuka kandydata na męża i ojca. To jest kolosalna różnica dla faceta. On ma fakt inne priorytety jednak kocha ją i nie chce jej unieszczęśliwiać. Jej jedynym sensem życia jest założenie rodziny. Niekoniecznie z autorem. I sam stwierdził ze ta wizja jest krzywdząca dla mnie też by byla.
Ona tu nie pisze, a Tobie bardzo latwo przychodzi jej ocenianie. Jakies osobiste doswiadczenia?
Rownie dobrze moze byc tak, ze skoro wszystkie kolezanki biora slub, a oni sa razem juz 3.5 roku, to pomyslala, ze tez mogliby w koncu zalozyc rodzine.
Nie siedzimy w jej mozgu, wiemy tylko tyle, ile Autor nam o niej powie. A on zbytnio pozytywnie sie nie wypowiada.Oceniam na podstawie tego co pisał autor wątku o sobie i o niej. Z tego co widzę to wypowiada się o niej bardzo pozytywnie. Dalej nikt nie odnosi się do jej zachowania a to jest główny powód założenia tej całej dyskusji. Czuje facet presje ze jak się nie oświadczy w trybie natychmiastowym to albo ją straci albo atmosfera ich wykończy. Nie chce jej stracic jednak zabija to całą ideę oświadczyn które powinny wyjść z jego inicjatywy i powinny być podsumowaniem szczęśliwego związku. Oni teraz nie są szczęśliwi wiec nie wie co ma robić i czeka az wszystko wróci do normy aby mogli pójść naprzód. Jedyne co dostał to teksty o tym że jej tak naprawdę nie kocha i jest niedojrzały. Ja tak tego nie postrzegam
Nikt sie nie odnosi do jej zachowania, bo to nie jej doradzamy, tylko jemu.
Nie mozemy powiedziec "niech Ci dziewczyna nie truje", bo jej tu nie ma. Wiec odnosimy sie do jego zachowania.
Sa razem 3.5 roku, w tym 3 lata razem mieszkaja. Mial wystarczajaco duzo czasu, zeby przemyslec czy chce sie ozenic czy nie chce. Zwlaszcza wiedzac, jakie dziewczyna ma priorytety i ze zalezy jej na zalozeniu rodziny.
Zyjemy w XXI wieku. Zareczyny spokojnie moga byc przedyskutowane, nie musza byc niesamowita niespodzianka i to, ze niespodzianka nie sa nie oznacza, ze zwiazek nie byl szczesliwy. Nie wszyscy lubia niespodzianki i czekanie na nie w nieskonczonosc.
I on doskonale wie, dlaczego obednie nie sa szczesliwi i jakie ma potencjalne kierunki dzialania, zeby to zmienic.
207 2021-07-06 12:36:09 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-06 12:37:53)
Rany, Aneta.
Albo jesteś laską którą nie potrafi ogarnąć czyjejś perspektywy , albo facetem
Autor prawo zmienić zdanie miał. Ale uczciwie byłoby to powiedzieć autorce wprost.
Ale jak to zrobi zostanie chwilowo sam, czy korpowomen znajdzie nie wiadomo, więc jakże tak zaryzykować?
A podobno to kobiety muszą mieć drugą gałąź..
Właściwie to ona się oświadczyła, a on zaręczyny odrzucił.
Gdyby to kobieta zrobiła Panowie co by poradzili: zostaw łaskę, czy nie naciskaj przecież widać że Cię kocha?
"Nie wiem co mnie powstrzymuje, chciałbym to wiedzieć. Prawdopodobnie to, że ostatnio nam się średnio układa" wie dobrze ze oświadczyny rozwiążą sprawę, jednocześnie będzie to wymuszone więc po co? Ją uszczęśliwi a co z nim?
209 2021-07-06 12:39:13 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2021-07-06 12:47:32)
Jeżeli facet co wczesniej chcial zalożyć rodzinę ze swoja kobieta nagle dostaje zimnych dreszczy na mysl o slubie i pieluchach, to dla mnie to jasny znak, że to pewnie nie ta kobieta, albo, że nigdy tych swoich deklaracji nie traktowal poważnie. Jakikolwiek to przypadek, raczej nie rokuje dobrze na przyszlość, bo albo jest z nieodpowiednia partnerką, albo nie dorósł do bycia męzem i ojcem.
I nie ma w tym nic złego, dopóki on nie zwodzi tej dziewczyny głodnymi kawalkami z powodu wygodnictwa. Bo tu jest właśnie pies pogrzebany. Wcale nie namawiam go do oświadczyn, a wrecz przeciwnie: niech wywali kawę na ławę, powie jak jest i pozwoli jej odejść jeżeli taka sytuacja jej nie odpowiada, a nie trzyma w zawieszeniu przez X lat.
Wymuszone oswiadczyny sie zemszczą opoznianiem slubu i potem dzieci.
Ale pewnie autor skalkulowal że to mu się bardziej opłaca.
Chyba że poszła po rozum do głowy za ich oboje i zerwała.
211 2021-07-06 12:41:42 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-06 12:42:29)
No właśnie nie wie co go powstrzymuje. Z jednej strony to jak im się układa ale z drugiej wymieniał jakieś aspekty finansowe i to że rodzina go jakoś ograniczy i to że zwyczajnie nie jest gotowy sam ze sobą na taka decyzję. Wybrałaś jeden z argumentów które padły ignorując resztę i element "sam nie wiem"
"Nie wiem co mnie powstrzymuje, chciałbym to wiedzieć. Prawdopodobnie to, że ostatnio nam się średnio układa" wie dobrze ze oświadczyny rozwiążą sprawę, jednocześnie będzie to wymuszone więc po co? Ją uszczęśliwi a co z nim?
No to niech po prostu ma jaja i powie jej o tym uczciwie, że nie będzie oświadczyn póki co, bo on tego nie widzi.
Tymczasem Autor wysyła jej sprzeczne sygnały. Z jednej strony mówi, że ją kocha, widzi jako żonę i matkę swoich dzieci, a z drugiej jednak nie jest na to teraz gotowy i nie wiadomo kiedy będzie. Toż to naprawdę można zwariować, słysząc takie sprzeczności.
213 2021-07-06 12:43:33 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-07-06 12:51:14)
"Nie wiem co mnie powstrzymuje, chciałbym to wiedzieć. Prawdopodobnie to, że ostatnio nam się średnio układa" wie dobrze ze oświadczyny rozwiążą sprawę, jednocześnie będzie to wymuszone więc po co? Ją uszczęśliwi a co z nim?
No ale on wie, ze chce z nia spedzic zycie, widzi siebie tworzacego rodzine z nia, widzi siebie, majacego z nia dzieci, nie chce tego zwiazku konczyc.
Mam wrazenie, ze caly bol jest o to, ze ona zaczela temat pierwsza, przejela inicjatywe zamiast czekac grzecznie, az pan laskawie sie namysli i postanowi, ze to juz teraz. A ona powiedziala, ze jej "teraz" juz nastapilo i co on na to. On wpadl w panike.
Natomiast jezeli on i tak widzi rodzine z nia w przyszlosci, to w jaki sposob mialoby to byc wymuszone? Jedyne co to to, ze nie zaskoczylby jej zareczynami. A moze ona wcale nie chce tego zaskoczenia?
No bo jak on widzi ich razem w przyszlosci, to jak to ma byc wymuszone?
Albo widzi ich razem i ten slub mu niczego nie zmienia w perspektywie, albo jednak ich nie widzi razem, wiec trzeba sie rozstac.
edit.
To tez nie chodzi o to, zeby on sie oswiadczal na sile. Ale zeby po pierwsze sam pomyslal, co go hamuje i nie zwalal tego na jej zly nastroj, bo to normalne, ze jak dziewczyna wraca z pracy to moze byc zmeczona, a teraz ma pewnie kumulacje zlego nastroju, a druga sprawa to to, ze powinien z nia szczerze porozmawiac.
I mowie to jako osoba, ktora w poprzednim zwiazku bedac zareczyny odrzucila motywujac tym, ze sa za wczesnie, a w obecnym zwiazku tez dwa razy bylo tak, ze moj partner juz czul, ze dla niego to ten czas, a ja jeszcze tego nie czulam i spokojnie poczekalismy, ale rozmawialismy o tym bez presji i bez fochow.
Autor chce brać slub z resztą jak chyba każdy facet z miłości i będzie mial gdzieś kiedy jego kumple zawierają małżeństwa. Każdy związek jest inny i to jest zdrowe podejście. Po raz dziesiąty dzisiaj piszę że uważam iż autor nawalił przekładając to tak długo jednak widzę że chce to zmienić
Ty chyba jakiś inny wątek czytasz? Kolejny raz wkleję wypowiedź autora:
"Nie jestem na to gotowy zwyczajnie, nie myślę o tym teraz."
On NAWET NIE MYŚLI o zaręczynach. Nie myślał wcześniej i malo prawdopodobne, że pomyśli o tym za rok czy dwa, bo szuka sobie pretekstów z d****, a jej w tym czasie stuknie 30-ka i więcej. Wszystko by było ok, gdyby nie wybrał sobie dziewczyny marzącej o rodzinie i dzieciach. Skoro nie był pewny swoich planów i oczekiwań, to po co klapał językiem? Jeśli mu się odmieniło (a każdemu może), to powinien jej był o tym uczciwie powiedzieć.
I bardzo niesprawiedliwie ją osądzasz. Gdyby jej nie zależało konkretnie na autorze, nie czekałaby tak długo, dawno by odeszła.
Ona mówiła od początku, że dla niej slub i dzieci sa wazne. Jestescie razem 3 lata. Mnie nie dziwi, że chce sie rozstac.
216 2021-07-06 14:56:15 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-06 15:03:12)
Edycja moderatorska. Post atakujący i obrażający kobiety.
W całości off top, opowiadający o tym, jaki ogół kobiet jest paskudny, wstrętny i zły.
Wylewanie frustracji.
wie dobrze ze oświadczyny rozwiążą sprawę,
Ulegnięcie szantażowi jeszcze żadnej sprawy nie rozwiązało, a tylko przygotowało grunt pod większą sprawę i większy szantaż.
Tutaj akurat dziewczyna Autora, który słusznie olał ten wątek, tak ustawiła sprawę, że co by nie zrobić, będzie źle.
anetas napisał/a:wie dobrze ze oświadczyny rozwiążą sprawę,
Ulegnięcie szantażowi jeszcze żadnej sprawy nie rozwiązało, a tylko przygotowało grunt pod większą sprawę i większy szantaż.
Tutaj akurat dziewczyna Autora, który słusznie olał ten wątek, tak ustawiła sprawę, że co by nie zrobić, będzie źle.
Sprawa jest prosta- nikt nikogo nie szantażuje. Dziewczyna jest niezadowolona, bo Autor wycofuje się po 3,5 roku ze swoich obietnic. On ma do tego absolutnie prawo by zmienic zdanie, ale powinien byc z nią szczery, a nie mydlić oczy, ze za jakis czas sie mu sie przekręci na druga stronę. Wcale nikt go nie namawia do malżeństwa którego nie chce, bo to slabe i źle sie kończy, ale nikt tez nie chce by dziewczyna marnowała swoje płodne lata na kogoś kto moze zechce badź nie zechce zakładać rodziny.
Autor powinien wyhodować parę jajec,powiedzieć jej prawdę i liczyć sie z tym, że dla niej jest to nie do zaakceptowania. No, takie jest zycie. Nie ten moment albo nie ta kobieta.
Ja tam rozumiem i dziewczynę (no bo biologia, wcześniejsze ustalenia, zegar tyka), i autora (bo jeśli ją rzeczywiście kocha, to został postawiony w głupiej sytuacji, też bym się w takim momencie nie chciała oświadczać).
Ile razy nie gadałam z szykującymi się do oświadczyn znajomymi, to zawsze byli tym jakoś, no nie wiem, podekscytowani? Nie słyszałam o radosnym planowaniu oświadczyn w wydaniu "żeby przerwać wiecznego focha".
Inna sprawa, że w ogóle nie rozumiem rozmowy w stylu "masz mi się oświadczyć". Na samym początku, żeby zbadać ogólne podejście do ślubu, rodziny, dzieci - jasne, jak najbardziej. Ale tak? Bez sensu. Chcesz pierwszy/pierwsza, to się oświadcz, a nie żądaj. Przecież to się mija z celem, jak on ma pytać, że zostanie jego żoną, skoro ona mu już to powiedziała? Uczciwiej by było, gdyby w takiej sytuacji to ona się oświadczyła. Nie wiem, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w taki sposób narzucam to partnerowi, zamiast - skoro to mi już zależy - wziąć to na siebie. I w drugą stronę, nawet gdyby zwyczajowo oświadczały się kobiety, też sobie nie wyobrażam, żeby facet strzelał fochy, bo on chce, żebym go spytała. A co on, buzi nie ma? Chce, niech pyta porządnie, a nie narzuca mi fochami, kiedy ja mam to zrobić.
Inna sprawa, że w ogóle nie rozumiem rozmowy w stylu "masz mi się oświadczyć". Na samym początku, żeby zbadać ogólne podejście do ślubu, rodziny, dzieci - jasne, jak najbardziej. Ale tak? Bez sensu. Chcesz pierwszy/pierwsza, to się oświadcz, a nie żądaj. Przecież to się mija z celem, jak on ma pytać, że zostanie jego żoną, skoro ona mu już to powiedziała? Uczciwiej by było, gdyby w takiej sytuacji to ona się oświadczyła. Nie wiem, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w taki sposób narzucam to partnerowi, zamiast - skoro to mi już zależy - wziąć to na siebie. I w drugą stronę, nawet gdyby zwyczajowo oświadczały się kobiety, też sobie nie wyobrażam, żeby facet strzelał fochy, bo on chce, żebym go spytała. A co on, buzi nie ma? Chce, niech pyta porządnie, a nie narzuca mi fochami, kiedy ja mam to zrobić.
Wszystko ok, tylko sprawy komplikują kiedy dana para już ze sobą mieszka kilka lat i związek nie rozwija w kierunku, który na początku sobie OBOJE założyli. Dziewczyna chce legalizacji ich relacji, stworzyć rodzinę a Autor nagle uznał, że nie jest na to gotowy. Co innego gdyby nie mieszkali razem albo taka decyzja miałaby się wiązać z rewolucjami w ich życiu, jak na przykład przeprowadzkę do innego miasta, zmianę pracy itd.
Ja bym jeszcze rozumiała rozkminy Autora gdyby byli ze sobą pół roku, ale są razem ponad 3 lata i razem mieszkają! Miał czas by się oświadczyć bez presji.
Na tym układzie traci dziewczyna bo nie wie na czym stoi. A latka lecą.
Bzdury rury Autorze. Kwestie mieszkaniowe, finansowa stabilizacja? To zwykła manipulacja. A teraz nie jecie, nie myjecie się, pościcie? Po ślubie będziecie podwójnie jeść, wasze koszty dwukrotnie wzrosną, tak? To bądź sam i składaj talary a nie dziewczynę zwodzisz. Jak po trzech miesiącach znajomości deklarować się chciałeś narzeczonym to byłeś dojrzały? jaki sygnał wtedy wysyłałeś dziewczynie? Mocno zakochanego czy niedojrzałego? No, pokuś się o ocenę siebie. Bo tobie to dziś łatwo przychodzi oceniać ją, melancholijna, płaczliwa itp. To bardzo, bardzo nieeleganckie co piszesz, a tu szukasz rozgrzeszenia bo decyzję jak chcesz podjąć nietrudno wyczytać w twoim wątku. Na razie będę mieszkać z nią, bo tak wygodnie, będę bawił się z kolegami bo lubię wesołość, a kiedy w tym swoim towarzystwie poznam kogoś co mnie "strzeli" to powiem jej wtedy adieu. A ona ma prawo do swoich priorytetów życiowych, ma prawo mieć swoje zdanie, ma prawo do prawdy. Niestety, poczułeś nad nią przewagę i "zarządzasz" jej emocjami.
Ale pierdoly. I jeszcze watek na 4 strony. Gdybym byla ta dziewczyna, to w trzy migi wywalilabym takiego loosera i nigdy wiecej nie chcialabym go na oczy widziec.
Wszystko ok, tylko sprawy komplikują kiedy dana para już ze sobą mieszka kilka lat i związek nie rozwija w kierunku, który na początku sobie OBOJE założyli. Dziewczyna chce legalizacji ich relacji, stworzyć rodzinę a Autor nagle uznał, że nie jest na to gotowy. Co innego gdyby nie mieszkali razem albo taka decyzja miałaby się wiązać z rewolucjami w ich życiu, jak na przykład przeprowadzkę do innego miasta, zmianę pracy itd.
Ja bym jeszcze rozumiała rozkminy Autora gdyby byli ze sobą pół roku, ale są razem ponad 3 lata i razem mieszkają! Miał czas by się oświadczyć bez presji.
Na tym układzie traci dziewczyna bo nie wie na czym stoi. A latka lecą.
Ja to wiem. Napisałam przecież, że rozumiem dziewczynę. Chodziło mi bardziej o to, że trochę, hm, głupio się do tego zabrała? Przecież autor jest świadomy, że oświadczyny istnieją. Co więc chciała osiągnąć tą rozmową i fochami? Mi by się też to kojarzyło z wymuszaniem, bo przecież to nie tak, że ona go informuje o jakiejś nowej możliwości, tylko w gruncie rzeczy - żąda. Za to gdyby ona się oświadczyła, to by miała wszystko - albo zaręczyny, albo jasność, że autor nie chce ślubu. Ucięłaby mu tę możliwość przeciągania trochę. Tyle że musiałaby zrezygnować z jego oświadczyn, no ale coś za coś. Tutaj jest: "ja chciałam czekać tyle, więc teraz ty masz mi się oświadczyć" + fochy, że autor się nie dostosował, co go raczej tylko odpycha od niej i to mnie nie dziwi.
Znaczy, co byś sama wolała? Propozycję (jakiegokolwiek kalibru) od normalnie się zachowującego faceta czy żądanie, żebyś Ty zaproponowała to, czego on chce, wtedy, kiedy on chce, od skrzywionego marudy?
Mimo tego, że Autor ewidentnie dał ciała, to miło jest poczytać takie wyważone opinie, jak ta wyżej SaryS.
Z pewnością wszelkie wymuszone działania nie są tym, czego ludzie oczekują. Dlatego pytanie, czy ona mimo wszystko będzie zadowolona, nawet z takich właśnie oświadczyn, które niemal na nim wymusiła, jeśli postawi mu ultimatum. Dlaczego wcześniej się nie oświadczył? TO już trzeba by zapytać, ale obawiam się, że jaka by odpowiedź nie padła, to i tak Autorowi się już na tyle dostało, że raczej ciężko będzie uwierzyć w jego jakiekolwiek uczuciwe intencje(choćby rzeczywiście były). Zpaewne dziewczyna oczekiwała tych zaręczyn (znacznie) wcześniej, bo była pewna Autora on zaś mógł mieć wątpliwości, które się przeciwko niemu obróciły.
Rozumiem dziewczynę. Nie zgodzę się z ludźmi, którzy piszą, że to zła kobieta, poluje na mój majątek (jestem zaradny, fakt, ale żadnym bogaczem nie jestem) - w ogóle to wykluczam. Nie zależy jej na willi za basenem. Zadowoli się mieszkaniem na kredyt i szczęśliwą rodziną - taka prawda.
Ważne jest to, że sprawa NIE DOTYCZY ślubu, a po prostu konkretnych kroków (czyli teraz zaręczyny), aby dziewczyna była pewniejsza. Jak sama mi powiedziała, nie wie co ma myśleć, jest sfrustrowana, straciła cierpliwość i ją to czekanie już dobija... Nie dziwię się, jednak też nie potrafi stanąć w mojej sytuacji i zrozumieć mojego puktu widzenia. Byłem z nią jak zawsze w 100% szczery.
Nie chcę zabierać jej czasu, jeżeli to dalsze kroki (zaręczyny) miałyby się wkrótce nie wydarzyć.
Chciałem to zrobić jeszcze z pół roku temu, jednak przez te wydarzenia odwlekłem to w czasie, bo zwyczajnie nie jestem turbo szczęśliwy. Mam nadzieję, że wtedy nieco wyluzuje i będzie lepiej.
Odpowiadając wszystkim - tak, kocham ją, dlatego szukam opinii nawet na forach.
Na naszym spotkaniu było dużo wzruszenia, przytulania, ale też rozmawialiśmy tak aby nie patrzeć na konsekwencje. Mówiłem, że idealnie chciałbym ok. 30 mieć dziecko. Wiadomo, do tego czasu muszę się oświadczyć.
Uznaliśmy też, że jeżeli w najbliższym czasie nie zakończę związku to znaczy, że do tego dążę.
Mówiłem także o mojej wątpliwośći. Czy aby to, że nie pali mi się do zaręczyn nie jest efektem tego, że to jednak nie ta dziewczyna? Odrzekła, że tak może być. Naprawdę udało nam się spokojnie porozmawiać, mimo że nie było to przyjemne...
Powiedziałem też, że mam jakieś blokady z tyłu głowy, możliwe, że chodzi też o tę presję/te sytuacje, ale może faktycznie jak wyżej - kto to wie? Staram się stanąć z boku i ocenić i na to by wychodziło, jednak emocje, uczucia mówią co innego.
Mam sporo wolnego czasu, wyjechałem wypocząć, a także pomyśleć. Nie jest to łatwa sytuacja...
Tematu nie olałem, zaglądam tu non stop. Postaram się odpisywać na wszystko.
Dzięki!
No, tak.
Problem w tym, że ty tę dziewczynę już masz.
Jak zdecyduje się odejść, to co wtedy?
Będzie gwaltu, rety, byłem doopkiem i zawaliłem?
Czy ulga, że w końcu masz to za sobą?
Na naszym spotkaniu było dużo wzruszenia, przytulania, ale też rozmawialiśmy tak aby nie patrzeć na konsekwencje. Mówiłem, że idealnie chciałbym ok. 30 mieć dziecko. Wiadomo, do tego czasu muszę się oświadczyć.
Uznaliśmy też, że jeżeli w najbliższym czasie nie zakończę związku to znaczy, że do tego dążę.
Jakież wspaniałomyślne. Tobie nie wiem co poradzić bo dałeś ciała ale gdyby to Twoja dziewczyna pytała o radę, to uważam, że powinna Cię zostawić, a przynajmniej dać czas na przemyślenia z dala od siebie. Teraz doszliście do patowej sytuacji. Ty zwlekałeś z oświadczynami, ona traciła cierpliwość i tak wpadliście w jakąś dziwną spiralę presji i niezadowolenia.
Mówiłem także o mojej wątpliwośći. Czy aby to, że nie pali mi się do zaręczyn nie jest efektem tego, że to jednak nie ta dziewczyna? !
Otóż to. Właśnie tutaj siedzi problem. Jak poznasz właściwą osobę to wszystko samo się wydarzy. Bez zbędnych kłótni, żali i uniesien.
wibofim111 napisał/a:Mówiłem także o mojej wątpliwośći. Czy aby to, że nie pali mi się do zaręczyn nie jest efektem tego, że to jednak nie ta dziewczyna? !
Otóż to. Właśnie tutaj siedzi problem. Jak poznasz właściwą osobę to wszystko samo się wydarzy. Bez zbędnych kłótni, żali i uniesien.
Już tak nie wróż Autorowi złotych gór. Równie dobrze może poznać kolejną kobietę, dojść do analogicznego momentu i znów się wycofać. Albo tym razem to on może zostać przez kogoś odprawiony z kwitkiem. Możliwości jest wiele
Pipolinka87 napisał/a:wibofim111 napisał/a:Mówiłem także o mojej wątpliwośći. Czy aby to, że nie pali mi się do zaręczyn nie jest efektem tego, że to jednak nie ta dziewczyna? !
Otóż to. Właśnie tutaj siedzi problem. Jak poznasz właściwą osobę to wszystko samo się wydarzy. Bez zbędnych kłótni, żali i uniesien.
Już tak nie wróż Autorowi złotych gór. Równie dobrze może poznać kolejną kobietę, dojść do analogicznego momentu i znów się wycofać. Albo tym razem to on może zostać przez kogoś odprawiony z kwitkiem. Możliwości jest wiele
Dokładnie. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. Jak nawet pozna kolejną, to po kilku latach mieszkania razem też uzna, że nie czuje do końca szczęśliwy na oświadczyny. No chyba, że nowej oświadczy po kilku msc i tak klamka zapadnie. Teoretycznie.
231 2021-07-07 21:14:38 Ostatnio edytowany przez Pronome (2021-07-07 21:15:25)
Dokładnie. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. Jak nawet pozna kolejną, to po kilku latach mieszkania razem też uzna, że nie czuje do końca szczęśliwy na oświadczyny. No chyba, że nowej oświadczy po kilku msc i tak klamka zapadnie. Teoretycznie.
Przede wszystkim autor, to nie jest material na meza, przynajmniej nie dla tej dziewczyny .
Roxann napisał/a:Dokładnie. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. Jak nawet pozna kolejną, to po kilku latach mieszkania razem też uzna, że nie czuje do końca szczęśliwy na oświadczyny. No chyba, że nowej oświadczy po kilku msc i tak klamka zapadnie. Teoretycznie.
Przede wszystkim autor, to nie jest material na meza, przynajmniej nie dla tej dziewczyny
.
Też tak uważam. Dziewczyna powinna go kopnąć w 4 litery a nie czekać aż jaśnie Pan zdecyduje czy jak sam powiedział, jak z nią teraz nie zerwie to znaczy, że dąży do wspólnej przyszłości. Litości!
Pronome napisał/a:Roxann napisał/a:Dokładnie. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. Jak nawet pozna kolejną, to po kilku latach mieszkania razem też uzna, że nie czuje do końca szczęśliwy na oświadczyny. No chyba, że nowej oświadczy po kilku msc i tak klamka zapadnie. Teoretycznie.
Przede wszystkim autor, to nie jest material na meza, przynajmniej nie dla tej dziewczyny
.
Też tak uważam. Dziewczyna powinna go kopnąć w 4 litery a nie czekać aż jaśnie Pan zdecyduje czy jak sam powiedział, jak z nią teraz nie zerwie to znaczy, że dąży do wspólnej przyszłości. Litości!
No facet nie ma klasy i honoru, inaczej by kleknal i przeprosil, ze nie moze dotrzymac danego slowa, i odszedl.
Uznaliśmy też, że jeżeli w najbliższym czasie nie zakończę związku to znaczy, że do tego dążę.
No to jest tekst miesiąca.
Współczuję tej dziewczynie. Tu wcale nie chodzi o jej jakieś szczęście.
Tu chodzi o to, że autor się odkochał, ale zbyt wielki z niego tchórz, żeby się do tego przyznać przed sobą i przed nią.
235 2021-07-07 21:41:05 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2021-07-07 21:41:46)
Pronome napisał/a:Roxann napisał/a:Dokładnie. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. Jak nawet pozna kolejną, to po kilku latach mieszkania razem też uzna, że nie czuje do końca szczęśliwy na oświadczyny. No chyba, że nowej oświadczy po kilku msc i tak klamka zapadnie. Teoretycznie.
Przede wszystkim autor, to nie jest material na meza, przynajmniej nie dla tej dziewczyny
.
Też tak uważam. Dziewczyna powinna go kopnąć w 4 litery a nie czekać aż jaśnie Pan zdecyduje czy jak sam powiedział, jak z nią teraz nie zerwie to znaczy, że dąży do wspólnej przyszłości. Litości!
To jest ten typ, dla którego trawa u sąsiada jest bardziej zielona Aż się obudzi ...z ręką w nocniku
. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. .
Jak ktoś jest na coś zdecydowany to po prostu bierze i to robi. Jest to prostsze niż się może wydawać. Autorowi piętrzą się jakies problemy bo szuka wymówek. Gdyby to była " TA" dziewczyna w zyciu nie pozwoliłby jej odejść. Tymczasem taka ewentualność jest brana pod uwagę.
Mieszkanie razem to nie jest to samo niż deklaracja " będę z Toba do końca życia".
Nie róbmy sobie z życia melodramatu. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy niż z kimś " siedzieć" z przyzwyczajenia.
Swoja droga statystycznie to szanse na malzenstwo po mieszkaniu tyle razem juz spadaja z kazdym kolejnym rokiem.
Roxann napisał/a:. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. .
Jak ktoś jest na coś zdecydowany to po prostu bierze i to robi. Jest to prostsze niż się może wydawać. Autorowi piętrzą się jakies problemy bo szuka wymówek. Gdyby to była " TA" dziewczyna w zyciu nie pozwoliłby jej odejść. Tymczasem taka ewentualność jest brana pod uwagę.
Mieszkanie razem to nie jest to samo niż deklaracja " będę z Toba do końca życia".
Nie róbmy sobie z życia melodramatu. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy niż z kimś " siedzieć" z przyzwyczajenia.
Jak dla mnie to jest totalna bzdura, że jak pojawia się "ta" osoba, to wszystkie problemy nagle rozwiązują się same. Ileż tu wątków o zdradach i rozstaniach zaczyna się od słów "Wiedziałem/AM, że to ta jedyna/ten jedyny". Wiadomo, że nie każdy z każdym stworzy udany związek, muszą być uczucia i jakieś tam dopasowanie, ale w tym związku to jednak było. Wiadomo, że im dłużej będzie trwała dana relacja, tym więcej problemów napotka się po drodze, więcej będzie znużenia itd. To, że ktoś jest "tą" osobą wynika w dużej mierze z decyzji, a nie jakiejś magii jak z bajek Disneya.
Autor ewidentnie ma w sobie dużo egoizmu i niedojrzałości, te problemy nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiek różdżki, gdy pojawi się ktoś nowy.
Pipolinka87 napisał/a:Roxann napisał/a:. Autor był już podobno zdecydowany po kilku msc. znajomości. Mieszkanie razem to trochę jak małżeństwo, tylko bez większych zobowiązań. .
Jak ktoś jest na coś zdecydowany to po prostu bierze i to robi. Jest to prostsze niż się może wydawać. Autorowi piętrzą się jakies problemy bo szuka wymówek. Gdyby to była " TA" dziewczyna w zyciu nie pozwoliłby jej odejść. Tymczasem taka ewentualność jest brana pod uwagę.
Mieszkanie razem to nie jest to samo niż deklaracja " będę z Toba do końca życia".
Nie róbmy sobie z życia melodramatu. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy niż z kimś " siedzieć" z przyzwyczajenia.
Jak dla mnie to jest totalna bzdura, że jak pojawia się "ta" osoba, to wszystkie problemy nagle rozwiązują się same. Ileż tu wątków o zdradach i rozstaniach zaczyna się od słów "Wiedziałem/AM, że to ta jedyna/ten jedyny". Wiadomo, że nie każdy z każdym stworzy udany związek, muszą być uczucia i jakieś tam dopasowanie, ale w tym związku to jednak było. Wiadomo, że im dłużej będzie trwała dana relacja, tym więcej problemów napotka się po drodze, więcej będzie znużenia itd. To, że ktoś jest "tą" osobą wynika w dużej mierze z decyzji, a nie jakiejś magii jak z bajek Disneya.
Autor ewidentnie ma w sobie dużo egoizmu i niedojrzałości, te problemy nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiek różdżki, gdy pojawi się ktoś nowy.
Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Lendy123 napisał/a:Pipolinka87 napisał/a:Jak ktoś jest na coś zdecydowany to po prostu bierze i to robi. Jest to prostsze niż się może wydawać. Autorowi piętrzą się jakies problemy bo szuka wymówek. Gdyby to była " TA" dziewczyna w zyciu nie pozwoliłby jej odejść. Tymczasem taka ewentualność jest brana pod uwagę.
Mieszkanie razem to nie jest to samo niż deklaracja " będę z Toba do końca życia".
Nie róbmy sobie z życia melodramatu. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy niż z kimś " siedzieć" z przyzwyczajenia.
Jak dla mnie to jest totalna bzdura, że jak pojawia się "ta" osoba, to wszystkie problemy nagle rozwiązują się same. Ileż tu wątków o zdradach i rozstaniach zaczyna się od słów "Wiedziałem/AM, że to ta jedyna/ten jedyny". Wiadomo, że nie każdy z każdym stworzy udany związek, muszą być uczucia i jakieś tam dopasowanie, ale w tym związku to jednak było. Wiadomo, że im dłużej będzie trwała dana relacja, tym więcej problemów napotka się po drodze, więcej będzie znużenia itd. To, że ktoś jest "tą" osobą wynika w dużej mierze z decyzji, a nie jakiejś magii jak z bajek Disneya.
Autor ewidentnie ma w sobie dużo egoizmu i niedojrzałości, te problemy nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiek różdżki, gdy pojawi się ktoś nowy.Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Toto. Niestety wiele osób myli haj hormonalny z miłością.
A ja uważam że jednak same chęci i praca nad sobą to za mało. W sensie można w to iść jak ktoś chce ale nie wierzę w super udane małżeństwo z kimś nie do końca dobranym, uratowane samą pracą i dobrymi chęciami
Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Uwazaj, kiedys za takie slowa to mnie tu zjedli
Oczywiscie, ze trzeba dwoch elementow. Ludzie musza sie do siebie przyciagac, musza sie dobrze ze soba czuc, musza chciec ze soba byc i na tej bazie powstaje decyzja, ze sie chce isc razem przez zycie. Inaczej moge sobie zadecydowac, ze bede tworzyc cos ze swoim sasiadem, z ktorym w zyciu nie spedzilam 5 min.
Na bazie tego zakochania, ktore mija, tworzy sie decyzja. I jest taki moment w zyciu, kiedy tylko decyzja zostaje. Jak ktos leci za uczuciami, to ucieka za kazdym razem, jak sie pokloci z druga osoba. A tu chodzi o to, ze raz jest lepiej, raz jest gorzej. Trzeba miec swoje granice i nie pozwalac drugiej osobie ich przekraczac, ale zdecydowanie to cos wiecej niz samo uczucie zakochania.
Jeszcze pytanie oczywiście jakiej jakości jest ta podstawa.
Pronome napisał/a:Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Uwazaj, kiedys za takie slowa to mnie tu zjedli
![]()
Oczywiscie, ze trzeba dwoch elementow. Ludzie musza sie do siebie przyciagac, musza sie dobrze ze soba czuc, musza chciec ze soba byc i na tej bazie powstaje decyzja, ze sie chce isc razem przez zycie. Inaczej moge sobie zadecydowac, ze bede tworzyc cos ze swoim sasiadem, z ktorym w zyciu nie spedzilam 5 min.
Na bazie tego zakochania, ktore mija, tworzy sie decyzja. I jest taki moment w zyciu, kiedy tylko decyzja zostaje. Jak ktos leci za uczuciami, to ucieka za kazdym razem, jak sie pokloci z druga osoba. A tu chodzi o to, ze raz jest lepiej, raz jest gorzej. Trzeba miec swoje granice i nie pozwalac drugiej osobie ich przekraczac, ale zdecydowanie to cos wiecej niz samo uczucie zakochania.
Zakochiwac to ja sie moge co 3 miesiace, co nie oznacza, ze decyduje sie na bycie z ta osoba i budowanie czegos powaznego z nia .
245 2021-07-08 08:50:46 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-08 08:51:08)
Miłość to nie żadna decyzja, a ilość rzeczy w których da się wypracować w związku kompromis jest ograniczona.
Przez wieki funkcjonowały małżeństwa z rozsądku, ale to był inny świat, gdzie kobiety były w domu, a porzucenie rodziny było dla mężczyzny ostracyzmem społecznym.
Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Oczywiście tak by było latwiej. Niestety w życiu z rozsądku nigdy nic dobrego nie wyszło.
Sam autor pisze , że partnerka nadaje się na żonę , matke i kocha ja , ale ma wątpliwości. Kiedy pojawiają się wątpliwości zadna praca nad związkiem nie pomoże. To po prostu nie jest kobieta odpowiednia dla tego mężczyzny.
Oczywiście haj emocjonalny w końcu mija i zauroczenie i jak widać nie zostało kompletnie nic. Moze jakies przyzwyczajenie co najwyzej.
Ja będę sie trzymac swojego na bazie obserwacji i doświadczeń. Kiedy pojawi się " ta dziewczyna" wątpliwości mijają. Wszystko samo zaczyna się układać w jedną całość bez wahań.
Miłość to nie żadna decyzja, a ilość rzeczy w których da się wypracować w związku kompromis jest ograniczona.
Przez wieki funkcjonowały małżeństwa z rozsądku, ale to był inny świat, gdzie kobiety były w domu, a porzucenie rodziny było dla mężczyzny ostracyzmem społecznym.
Gdyby miłość nie zależała od naszych decyzji, to jaki byłby sens ślubów? Nie można przyrzekać czegoś, o czym się samemu nie decyduje.
Przeświadczenie, że wszystko pójdzie gładko i samo się ułoży niewidzialną "boską ręką", jak tylko pojawi się właściwa osoba, chyba najbardziej szkodzi relacjom damsko-męskim, co wielokrotnie można tutaj zresztą wyczytać..
Autorze, dałbyś radę powiedzieć teraz, czym sa te owe "blokady", przez które masz wątpliwości? MOżę zdradź tutaj wszytkim, czy to aby nie jest inna kobieta?
Rozmowę z dziewczyną odbyłeś, ale chyba dużo z niej nie wyniknęło..
249 2021-07-08 09:28:58 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-08 09:33:01)
Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Oczywiście tak by było latwiej. Niestety w życiu z rozsądku nigdy nic dobrego nie wyszło.
Sam autor pisze , że partnerka nadaje się na żonę , matke i kocha ja , ale ma wątpliwości. Kiedy pojawiają się wątpliwości zadna praca nad związkiem nie pomoże. To po prostu nie jest kobieta odpowiednia dla tego mężczyzny.
Oczywiście haj emocjonalny w końcu mija i zauroczenie i jak widać nie zostało kompletnie nic. Moze jakies przyzwyczajenie co najwyzej.
Ja będę sie trzymac swojego na bazie obserwacji i doświadczeń. Kiedy pojawi się " ta dziewczyna" wątpliwości mijają. Wszystko samo zaczyna się układać w jedną całość bez wahań. Jak się pojawiają przed decyzją na całe życie znaki zapytania najlepsze co można zrobić to się pożegnać.Przeprowadzili przecież rozmowy z których wyszło tyle co nic. Wiec jaką pracę nad związkiem uważacie, że należy przeprowadzić?
Nie wiem tylko Pipolinka87, co oznacza "samo się ułoży"? Przecież związek tworzą ludzie, nie kieruje nimi jakaś niewidzialna siła czy ręka, która wszytko załatwia, łagodzi konflikty itp. To ludzie sami muszą się dogadać i stworzyć coś razem..
Jeśli Autor(czy oboje) zdecyduje się na rozstanie, bo w końcu stwierdzi(dzą), że to nie to, to wyjdzie im chyba lepiej, niż gdyby się oświadczył po 3 miesiącach znajomości..
Pronome napisał/a:Ja rowniez uwazam, ze milosc to decyzja, przy jednoczesnej pracy nad soba i nad dobrem zwiazku.
Oczywiście tak by było latwiej. Niestety w życiu z rozsądku nigdy nic dobrego nie wyszło.
Sam autor pisze , że partnerka nadaje się na żonę , matke i kocha ja , ale ma wątpliwości. Kiedy pojawiają się wątpliwości zadna praca nad związkiem nie pomoże. To po prostu nie jest kobieta odpowiednia dla tego mężczyzny.
Oczywiście haj emocjonalny w końcu mija i zauroczenie i jak widać nie zostało kompletnie nic. Moze jakies przyzwyczajenie co najwyzej.
Ja będę sie trzymac swojego na bazie obserwacji i doświadczeń. Kiedy pojawi się " ta dziewczyna" wątpliwości mijają. Wszystko samo zaczyna się układać w jedną całość bez wahań.
Tylko że idąc typ tropem "tych" osób może być w naszym życiu nieskończenie wiele. Dla mnie związek z rozsądku to taki, kiedy nie ma w ogóle chemii między ludźmi od samego początku. A jeżeli jest ta chemia, no to logiczne, że ona z upływem czasu będzie słabnąć, zwłaszcza jeśli wystarczająco nie dba się o związek. Ja osobiście nie znam nikogo, kto w długiej relacji nie miałby nigdy jakichś gorszych okresów, wątpliwości itd. I wtedy to jest decyzja, czy mimo wszystko angażujemy się dalej w ten związek, czy wciskamy przycisk reset i startujemy znowu od punktu wyjścia z nową osobą, bo tym razem to na pewno "ta". A potem kolejna i kolejna.
Tylko że idąc typ tropem "tych" osób może być w naszym życiu nieskończenie wiele. Dla mnie związek z rozsądku to taki, kiedy nie ma w ogóle chemii między ludźmi od samego początku. A jeżeli jest ta chemia, no to logiczne, że ona z upływem czasu będzie słabnąć, zwłaszcza jeśli wystarczająco nie dba się o związek. Ja osobiście nie znam nikogo, kto w długiej relacji nie miałby nigdy jakichś gorszych okresów, wątpliwości itd. I wtedy to jest decyzja, czy mimo wszystko angażujemy się dalej w ten związek, czy wciskamy przycisk reset i startujemy znowu od punktu wyjścia z nową osobą, bo tym razem to na pewno "ta". A potem kolejna i kolejna.
O, to już dużo bardziej zbliżone do rzeczywistości
Nie wiem tylko Pipolinka87, co oznacza "samo się ułoży"? Przecież związek tworzą ludzie, nie kieruje nimi jakaś niewidzialna siła czy ręka, która wszytko załatwia, łagodzi konflikty itp. To ludzie sami muszą się dogadać i stworzyć coś razem..
Jeśli Autor(czy oboje) zdecyduje się na rozstanie, bo w końcu stwierdzi(dzą), że to nie to, to wyjdzie im chyba lepiej, niż gdyby się oświadczył po 3 miesiącach znajomości..
Oczywiście nie chodzi mi , że w życiu " jakoś się ułoży" bo nasz los jest zapisany w gwiazdach a o to, że nie pojawiają się wątpliwości juz na starcie czy chcemy z kimś się związać do konca życia ( z zalozenia).
Gdyby się od razu zaręczyli to nie byliby w tym punkcie co teraz , ale nie zaręczyli się bo Autor nie wiąże przyszlosci z ta dziewczyna.
To chyba jasne , że pojawiaja się schody w każdym związku , ale nigdy nie powinny na etapie planowania wspólnej przyszlosci. Nie uważam , że rządzi nami " niewidzialna ręka" a rządzą nami decyzje. Z tym, że jak jest się pewnym , że chce się z kimś być podejmowanie decyzji o slubie, dziecku stają się bardzo proste. Takie wątpliwości jak ma autor w dobrze rokujacym związku nie powinny mieć w ogóle miejsca więc wg mnie nie ma sensu tego ciągnąc.
Czuje się " przymuszany" " pod ścianą" co w rezultacie oznacza tylko jedno...ze tego nie chce.
Wielu nie chcialo , wolalo być singlami do konca życia dopóki nie pojawila się właściwa osoba. Bardzo Wam współczuje bo skoro uważacie , ze nie ma " tego czegos" " tej osoby" to nigdy na taką nie trafiliscie.
bagienni_k napisał/a:Nie wiem tylko Pipolinka87, co oznacza "samo się ułoży"? Przecież związek tworzą ludzie, nie kieruje nimi jakaś niewidzialna siła czy ręka, która wszytko załatwia, łagodzi konflikty itp. To ludzie sami muszą się dogadać i stworzyć coś razem..
Jeśli Autor(czy oboje) zdecyduje się na rozstanie, bo w końcu stwierdzi(dzą), że to nie to, to wyjdzie im chyba lepiej, niż gdyby się oświadczył po 3 miesiącach znajomości..
Oczywiście nie chodzi mi , że w życiu " jakoś się ułoży" bo nasz los jest zapisany w gwiazdach a o to, że nie pojawiają się wątpliwości juz na starcie czy chcemy z kimś się związać do konca życia ( z zalozenia).
Gdyby się od razu zaręczyli to nie byliby w tym punkcie co teraz , ale nie zaręczyli się bo Autor nie wiąże przyszlosci z ta dziewczyna.To chyba jasne , że pojawiaja się schody w każdym związku , ale nigdy nie powinny na etapie planowania wspólnej przyszlosci. Nie uważam , że rządzi nami " niewidzialna ręka" a rządzą nami decyzje. Z tym, że jak jest się pewnym , że chce się z kimś być podejmowanie decyzji o slubie, dziecku stają się bardzo proste. Takie wątpliwości jak ma autor w dobrze rokujacym związku nie powinny mieć w ogóle miejsca więc wg mnie nie ma sensu tego ciągnąc.
Czuje się " przymuszany" " pod ścianą" co w rezultacie oznacza tylko jedno...ze tego nie chce.
Wielu nie chcialo , wolalo być singlami do konca życia dopóki nie pojawila się właściwa osoba. Bardzo Wam współczuje bo skoro uważacie , ze nie ma " tego czegos" " tej osoby" to nigdy na taką nie trafiliscie.
Pipolinko, jak dla mnie Twoja definicja "tej" osoby jest bardzo naiwna i przypomnia mi raczej absolutne zaślepienie drugą osobą.
To, że pojawiają się wątpliwości nie jest niczym dziwnym i świadczy raczej o tym, że decyzja została przemyślana, a nie podjęta na haju, bo widzę drugą osobę przez różowe okulary, wszystko jest super, to i skąd wątpliwości. Ja poznałam zalety i wady swojego partnera, wiele tematów musieliśmy przegadać, wiele rzeczy przemyśleć i to czyni dla mnie mojego narzeczonego właśnie "tą" osobą, a nie te motylki, które czułam na początku (choć to były fantastyczne czasy). I nie widzę tu powodu do współczucia
Inna kwestia, że część mężczyzn to po prostu taki typ "Piotrusia Pana", uciekający przed zaangażowaniem, bojący się zobowiązań, a wtedy chociażby spotkali nie wiadomo kogo, to i tak będą szukać dalej.
255 2021-07-08 10:43:54 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-07-08 10:48:04)
Nie wydaje mi się, żeby nawet w idealnym związku nie było wątpliwości. To jest właśnie dla mnie ta codzienna proza życia. Akurat w przypadku Autora to już zasżło za daleko, ale osobiście chciałbym wiedzieć, co oznacza u niego owo niezdecydowanie czy wątpliwości. Jeśli to nie jest kwestia innej kobiety czy wahania się " a może jednak lepiej byc samemu", to skąd wiadomo, jakie peroblemy kryją się za takim zachowaniem?
Ilu ludzi, tyle problemów, jeśli ktoś wspomina o kwestiach finansowych czy utrzymaniu się, to czy można mu odmówić tej odrobiny rozsądku? Bo co będzie dalej? Pobiorą się i dalej jakoś muszą sobie radzić. To nawet nie dotyczy Autora, tylko hipotetycznej sytuacji, jaka możę zajść, kiedy kobieta widzi przede wszystkim zaręczyny czy ślub a co będzie potem, to właśnie "jakoś się ułoży".
Owo przymuszenie akurat rozumię tu zupełnie inaczej: jeśli ktoś chce sprawić niespodziankę samą formą zaręczyn, chce, aby to wyszło od niego swobodnie, na miejscu Autora czułby się przytłoczony, jeśli ktoś od niego wymaga podjęcia decyzji jak najszybciej. To coś jak deadline w pracy. Zawalił na pewno, że wcześniej tego nie zrobił, bo pewnie dałby radę samemu to zorganizować, tylko znowu pojawiły się wątpliwości. I tu dochodzimy do punktu wyjścia: jakie podstawy mają te wątpliwości.
Natomiast nie wierzę akurat w to, że dana osoba, odczuwana jako "ta jedyna" ma wszystko odmienić i sprawić, że świat będzie wyglądał lepiej. Żeby wiedzieć, że ktoś do nas pasuje czy raczej aby stworzyć coś fajnego, to przecież trzeba to na bieżąco budować, pielęgnować itp, poznawać tą osobę, bo samo nic nie przyjdzie.
Te opowieści i o jedynym i prawdziwym uczuciu od samego początku są dobre, ale jak się ma te 15 lat..
edit: Zauważyłem, że określenie "Piotruś Pan" bywa też za często używane przez Panie, szczegtpolnie kiedy faceci nie spełniają ściśle ich oczekiwań, co oczywiście wiąże się w 99 % z rezygnacją przed zawarciem małżeństwa i posiadaniem dzieci, nawet jak d początku jasno to komunikują.
Innym słowem dla wielu Pań Piotrusiem Panem będzie każdy facet, który nie chce dzieci czy nie ma zamiaru podpisywać tego papierka, choćby miał najbardziej odpowiedzialne stanowisko zawodowe i był "człowiekiem renesansu" a w związku układało by się wszytko jak należy.
256 2021-07-08 10:52:19 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-08 10:53:33)
Zla interpretacja. Nie chodzi o motylki a o pewność co do drugiej osoby. Jak ktoś musi przemyśleć za i przeciw przed zaręczynami , która nadal nie są jakoś super zobowiązujące to znaczy ,ze lepiej sobie darować. Mojej opini nie zmienie tym bardziej , że sama byłam 3 x zareczona w życiu. Raz w wieku 19 lat, drugi w wieku 26 i trzeci w wieku 34. Jest duza różnica jak coś się robi z chęci a nie pod presją z przymusu czy najgorsze co moze być ze zdrowego rozsądku. To samo widze po znajomych którzy biorą ślub po 10 latach chodzenia a pozniej się szybko rozwodza.
257 2021-07-08 10:56:29 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-07-08 11:01:04)
Hmm, pewnie wiele osób, po różnych życiowych przejściach, przestałoby mówić o tej pewności. Dlatego, jak się ktos raz czy dwa razy "przejedzie", to potem dmucha na zimne..
Teraz można zadać sobie pytanie, czy wątpliwości a raczej niezdecydowanie Autora biorą się ze środka czy właśnie z uwagi na presję jaką on niby czuje ze strony dziewczyny..
258 2021-07-08 10:57:45 Ostatnio edytowany przez Lendy123 (2021-07-08 11:15:35)
Zla interpretacja. Nie chodzi o motylki a o pewność co do drugiej osoby. Jak ktoś musi przemyśleć za i przeciw przed zaręczynami , która nadal nie są jakoś super zobowiązujące to znaczy ,ze lepiej sobie darować. Mojej opini nie zmienie tym bardziej , że sama byłam 3 x zareczona w życiu. Raz w wieku 19 lat, drugi w wieku 26 i trzeci w wieku 34. Jest duza różnica jak coś się robi z chęci a nie pod presją z przymusu czy najgorsze co moze być ze zdrowego rozsądku. To samo widze po znajomych którzy biorą ślub po 10 latach chodzenia a pozniej się szybko rozwodza.
Dla wielu osób zaręczyny są bardzo zobowiązujące, bo to oznacza decyzję, że rozpoczynamy przygotowania do ślubu.
I te tzw. za i przeciw to jednak lepiej przemyśleć przed zaręczynami. Bo jak nie, to niby kiedy? Po ślubie?
Ja bym "Piotrusiem Panem" nazwała mężczyznę, który niby chce założyć rodzinę, ale gdy już ma do tego dojść, to z enigmatycznych przyczyn nagle się wycofuje, i taka sytuacja powtarza się wielokrotnie.
259 2021-07-08 11:53:51 Ostatnio edytowany przez wibofim111 (2021-07-08 11:55:52)
Autorze, dałbyś radę powiedzieć teraz, czym sa te owe "blokady", przez które masz wątpliwości? MOżę zdradź tutaj wszytkim, czy to aby nie jest inna kobieta?
Rozmowę z dziewczyną odbyłeś, ale chyba dużo z niej nie wyniknęło..
Dokładnie, za wiele z niej nie wyniknęło, jedynie teraz jeszcze bardziej czuję, że czas szybko podjąć konkretne kroki - nie chcę dziewczynie zepsuć życia, bo jak mówię kocham ją i zależy mi na jej szczęściu. Czy przy mnie czy przy kimkolwiek z kim byłaby szczęśliwa - musiałbym przeżyć rozstanie, jeśli kompletnie byśmy się nie zgodzili. Musiałbym to uszanować, że musi sobie z kimś innym życie ułożyć. Wtedy tylko bym się zastanawiał - czy wzięła go bo go kocha (tak jak mnie?) czy też jakiegoś pierwszego lepszego aby mieć rodzinę (nie podejrzewałbym jej o to). Bo gdyby to była opcja nr. 2 to pewnie przestałbym wierzyć w prawdziwą miłość
Nie zakochałem się w żadnej kobiecie, choć wiadomo, że ciągle poznaje się nowe osoby. A nawet jeśli to w małżeństwie nie można się zauroczyć kimś? Myślę, że to normalne i kwestia decyzji, że się jest z tą jedyną. Bardziej zastanawia mnie fakt, że gdy wyjadę, robię swoje rzeczy, to co lubię na codzień to czuję się ekstra, zero zmartwień, złego samopoczucia, nie chce mi się wracać do innego miasta, gdzie mam niewielu znajomych i zwyczajnie się nudzę. Mieszkam tam wyłącznie ze względu na kobietę, bo tam pracuje, a jak wrócę do miasta rodzinnego, czuję się o niebo lepiej. Zacząłem się zastanawiać co, gdyby ona się tu przeprowadziła, ale nie chce, bo nie ma tu perspektyw do robienia kariery za bardzo.
Kolejna obawa - ja ciągle czuję się bardzo młodo. Czuję jakbym dalej miał 19-20 lat, w ogóle nie odczuwam presji czasu, że już na wczoraj muszę mieć dom, dzieci itd. Całe życie przede mną. Taka jest prawda. Niestety, dziewczyna ma inny horyzont czasowy i to jest fakt. A mnie? Możliwe, że się zachce za 3 miesiące albo za rok czy dwa mieć dzieci. "Na chłodno" chciałbym je mieć w okolicach 30-stki, ale kto wie.
Eeee…Chyba oboje nie dojrzeliście jeszcze do poważnych kroków i deklaracji. Z jednej strony beksa, która suszy głowę, stawia ultimatum, posuwa się do grubymi nićmi szytych manipulacji, a z drugiej strony, no sorry autorze, ale chłopaczek, który sam nie wie, czego chce. Podsumowując: dzieciaki :-))
Mam nadzieję, że nie jesteście prawdziwi i tylko Twoja fantazja się tu uwidoczniła.