A co jest złego w tym, że chcę być traktowana inaczej niż mężczyzna? Nie jestem mężczyzną.
Jestem wdzięczna, że jakaś grupa kobiet walczyła o moje prawa, doceniam to, że mogę z nich korzystać, ale nie mam ochoty identyfikować się z dzisiejszymi ruchami feministycznymi, które jedyne, czym mnie napawają, to obrzydzenie.
I nie napisałam tego z dumą, najzwyczajniej w świecie stwierdziłam fakt.
Może lepiej zabrzmiałoby ''jestem pół-feministką, a pół-nie''?
Osobiście uważam, że nie zawsze równouprawnienie jest dobre i ok, i w porządku. Wiele na to przykładów.
---
Wiecie, jak są postrzegane dzisiejsze feministki? O tak:
Feministka to kobieta, która nienawidzi mężczyzn, nie chce mieć dzieci, nie goli nóg, ma włosy pod pachami i łupież na głowie. Jest oschła, twarda, nie zawraca sobie głowy miłością i związkami, a to tylko dlatego, że nikt jej nie chce.
I niestety, więcej znam takich ''feministek'', niż tych normalnych, które robią coś dobrego.