Nigdy nie odważyłam się, żeby odejść... on tez nigdy nie nie błagał mnie na kolanach, żebym mu wybaczyłam. Właściwie to (prawie) zawsze ja go błagałam o to, żeby było tak, jak wcześniej. Ale teraz miarka się przelała. Wróciłam od jego cioci i wujka, powiedzieli, ze mi pomogą. W poniedziałek z urlopu wracają inni znajomi. Zawsze mogłam na nich liczyć, oni na pewno tez mi pomogą....
Dam rade, dam rade, dam rade... choć to wszystko jest jak sen... dam rade.... dla mojej córki....
Wiem ,że to Ci nie pomoże ale robiłaś bardzo źle bo ani się nie obrażałaś, nie próbowałaś odejść , nie strzelałaś fochów przez co Twój mąż nawet nie wiedział ,że jego zachowanie jest złe wręcz ty go przepraszałaś za swoje nieposłuszeństwo. On nie miał okazji dowiedzieć się od ciebie ,że wasze życie to piekło ,jeszcze to podsycał bo uważał ,że tak jest normalnie.
Podziwiam Cię w ogóle za to ,że nie zatraciłaś się na tyle i że zobaczyłaś co on Ci robi i że to nie jest normalne. Bo po tym co napisałaś wyżej to mogłabym przepuszczać ,że mamy do czynienia z kobietą, która uważa ,że ma dostosować siebie i dziecko do despoty jeszcze przepraszać za jego awantury i swoje nieposłuszeństwo.