Ty tu lejesz wodę. Nie widzisz nawet głównej sensownej rady, ubranej w różne słowa - powinno się żyć uczciwie.
Twoja uczciwość nie musi być uniwersalna, nie jesteś pępkiem świata, żeby stanowić normy i jeszcze wygłaszać je w chamski sposób.
To że Twoja kobieta była pozbawiona zasad i honoru, jak niestety wiekszość ludzi na tym świecie, nie znaczy że należy się na niej wzorować.
Ale chociaż ma rozum i kulturę, czego ty nie masz za grosz.
I wyobraź sobie, że wolę ludzi elastycznych, zdolnych do zrozumienia pewnych ograniczeń, od ciasnych betonów, które stać tylko na jad i destrukcję.
I abstrahując od chamowatej formy wypowiedzi Bulki, są ludzie, dla których istotny jest kwit i są tacy, dla których istotny jest stan faktyczny. Dla mnie istotny jest stan faktyczny.
Takie ,,małe,, ,,nieistotne,, kłamstewko tylko, ale jak widać dlaczego ten pan tak broni partnera autorki. Po prostu zauważył tutaj podobieństwo do siebie i do swojej sytuacji. Zadziwiające tylko, że trzeba było uciec się do kłamstwa, zatajenia prawdy o sobie przez kilka miesięcy, żeby zatrzymać przy sobie partnerkę, kochankę czy jak ja tam nazwać. Bo skoro ona nie wiedziała od początku o tym, że jest jeszcze zona być może nie zgodzila się być w takim związku.
Warto być szczerym choć wobec siebie Eee Tam...
Zastanów się najpierw czy niepowiedzenie o czymś jest kłamstwem. Jeśli ona wcześniej go pytała "Jesteś żonaty?" a on odpowiedział "Nie" - wtedy tak, kłamał. Ale jeśli ona nie pytała, a on nie mówił, to żadne kłamstwo. Ja kobietom nie mówię o wielu sprawach - z iloma spałem, jaką kupę zrobiłem rano itd. itp. I nie uważam tego za kłamstwa.
I daruj sobie swoje chamowate wycieczki, jeśli nie znasz sprawy. Bardzo łatwo ci przychodzi formułowanie ostrych, chamsko wyrażanych sądów bez znajomości faktów.
Wyobraź sobie, że akurat mój stan cywilny nie był w moim towarzystwie tajemnicą, a moja druga żona akurat z tego środowiska się wywodziła - znaliśmy się dość długo zanim zostaliśmy parą. Do głowy mi nawet nie przyszło, że akurat ona jedna tej wiedzy nie ma.
Ale oczywiście ty wiesz lepiej jak było... Zatem twoje oskarżanie mnie o kłamstwa itp. jest pospolitym chamstwem, które wyprodukowałaś ze swojej wyobraźni. Bo niestety wyobraźni ci nie staje, żeby zauważyć, że są różne możliwości - nie tylko te najgorsze, które frustracja ci podsuwa.
Tak wiem co cię boli w mojej sytuacji. To że po latach rozwód był i ślub też był. Bo w tym momencie cała twoja pisanina w tym wątku dostała w łeb.