sam musi podjac taka decyzje, nie po Twoich prosbach ani sugestiach. Ale z drugiej strony, nie mozesz (skoro nie chcesz) czekac w nieskonczonosc, az sie zdecyduje.
Nie bardzo rozumiem tu wscieklicy niektorych kobiet, ktore uzywaja w stosunku do Ciebie slowa kochanka jako epitetu. Plaskie to. Nie robisz nikomu krzywdy, nie rozbijasz nikomu rodziny, Jestes w zwiazku z facetem, ktory tylko teoretycznie jest zonaty, praktycznie jest wolny, podobnie jak jego zona. Ona robi co chce, on tez. Sa dorosli, Ty tez.
Nie widze problemu w tym wzgledzie.
Problemem jest tylko to, ze chcialabys slubu a na przeszkodzie stoi status cywilny Twojego faceta. Nie znamy sytuacji, wiec ciezko gdybac, co rzeczywiscie stoi na przeszkodzie, aby on wzial rozwod. Moze sa faktyczne przeszkody, bo zona z jakichs powodow trzyma go w garsci i szantazuje (uklady, nie calkiem legalne biznesy itp. (moj znajomy jest w takim ukladzie z zona od kilkunastu lat, moze robic co chce, ale o rozwodzie nie ma mowy) a moze nie jest przekonany do waszego zwiazku na tyle, zeby brac slub, stad ma doskonala wymowke...
Starsi, ustawieni finansowo faceci po przejsciach, na ogol nie garna sie ponownie do slubu, bo po co? Wola nieformalne zwiazki, latwiej, wygodniej, bezproblemowo. Logiczne. Takie formalnosci im zbedne. To kobiety daza do slubu, chca miec zabezpieczenie i gwarancje, chocby tylko zludna.
Mysle, ze nie przekonasz go do slubu, jesli nie czuje takiej potrzeby i nie zalezy mu bardzo na Tobie. Ty jestes mocno zaangazowana w ten zwiazek, on tak chyba nie za bardzo...
Jesli nie satysfakcjonuje Cie taki uklad i nie chcesz latami czekac, az cos sie zmieni, mozesz dac mu czas, nie wiem... rok, albo dwa... To dosc czasu, aby sie okreslic co do wspolnej przyszlosci. Pamietaj, ze Ty tez decydujesz.
131 2016-07-11 13:02:42 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-07-11 13:06:13)
Adiaphora
A dla mnie ten facet i praktycznie i teoretycznie jest żonaty.
Bo i w papierach nie jest wolny i po drugie do tej wolności aby być jako prawnie wolny w związku z autorką nie dąży. Trzyma się żony, jest w ciągłych kontaktach z żoną. I może te kontakty są bardziej zacieśnione niż to się autorce wydaje.
Gdyby się rozwiódł to nawet jeśliby nie chciał ślubu z autorką to nie nazywałaby się ona kochanką tylko partnerką, konkubiną.
Ale teraz to jest kochanką czy to się komuś podoba czy nie.
Są jeszcze inne bardziej wyraziste nazwy kobiety, która jest w związku z żonatym facetem ale nikt tu tych słów nie używał.
Więc to nie jest żaden epitet tylko tak zwyczajowo w Polsce taką osobę nazywamy. Kochanka i już.
133 2016-07-11 13:55:16 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-07-11 13:55:44)
Autorka teamtu jest kochanką czy jej się to podoba czy nie bo jej facet jest żonaty. I nie jest to żaden epitet czy obrażanie, a tylko stwierdzenie faktu.
Według Słownika Języka Polskiego kochanka to kobieta utrzymująca stosunki seksualne z mężczyzną bez zawarcia związku małżeńskiego; utrzymanka, faworyta, metresa, miłośnica, kochanica.
134 2016-07-11 14:02:22 Ostatnio edytowany przez zabpth (2016-07-11 14:04:04)
Ciekawe jak u nich z sexem, może ma to znaczenie,
Mnie zastanawia że nie chce dzieci a na partnera wybrała sobie gościa w wieku kiedy siłą rzeczy jest mniej aktywny niż jej rówieśnicy?
Może chodzi o to że nie chce nie lubi zbliżeń i tu ma ten komfort ze względu na rzadsze zbliżenia, dla tego tak bardzo wczepiła się w gościa. Trudność może sprawić znalezienie podobnego który będzie tak samo elegancki jak ten obecny a do tego bez żony. I jeszcze skusić takiego do małżeństwa? ten już jest rzucił obietnica, więc nie odpuszcza czeka
Taka hipoteza
Autorka trochę żyje nie znając siebie. Poznała gościa i pasował układ. Jedno weselisko w rodzinie i zaczęło uwierać. Za jakiś czas spojrzy na swój wiek , końcówka zegara biologicznego i zechce się posiadać dzidziusia? Miną latka i obudzi się że chłop wcześniej zejdzie z tego świata? Wygląda jakby żyła tu i teraz.
Troche jestes w kropce. Fajnie, ze znalazlas faceta twojego zycia. Tylko....czy ty jestes kobieta JEGO zycia? Bo jesli on juz tak dlugo w separacji, to jaki skandal? Boi sie, zeby dziadki ze stolkow nie pospadaly? a niech spadaja. Przeciez rozwody to dzis normalka. Smutne, ale takie sa realia. Cos mi to troche smierdzi poczekalnia. Ze ty jestes taka rezerwowa.Przeciez kazdy szery, normalny czlowiek dazy do uregulowania ukladow, do stabilizacji. A on ci stabilizacji nie da. Troche u zony, troche u ciebie, z zonka na imprezki, z toba tez bywa w towarzystwie...Wychwalasz go pod niebiosa, a on dla mnie troche jakis niepowazny jest.Chcesz porady. Jak ci radza, ze masz zrobic przerwe, to nie podoba ci sie. Ja powiem, ze dalabym mu czas. Np. do konca roku ma byc rozwod. A jak nie, to zegnaj Gienia.
Ale przeciez ty go nie opuscisz. Wiec jaka ma byc rada? magiczna? hokus-pokus? czy jak?
sam musi podjac taka decyzje, nie po Twoich prosbach ani sugestiach. Ale z drugiej strony, nie mozesz (skoro nie chcesz) czekac w nieskonczonosc, az sie zdecyduje.
Nie bardzo rozumiem tu wscieklicy niektorych kobiet, ktore uzywaja w stosunku do Ciebie slowa kochanka jako epitetu. Plaskie to. Nie robisz nikomu krzywdy, nie rozbijasz nikomu rodziny, Jestes w zwiazku z facetem, ktory tylko teoretycznie jest zonaty, praktycznie jest wolny, podobnie jak jego zona. Ona robi co chce, on tez. Sa dorosli, Ty tez.
Nie widze problemu w tym wzgledzie.
Problemem jest tylko to, ze chcialabys slubu a na przeszkodzie stoi status cywilny Twojego faceta. Nie znamy sytuacji, wiec ciezko gdybac, co rzeczywiscie stoi na przeszkodzie, aby on wzial rozwod. Moze sa faktyczne przeszkody, bo zona z jakichs powodow trzyma go w garsci i szantazuje (uklady, nie calkiem legalne biznesy itp. (moj znajomy jest w takim ukladzie z zona od kilkunastu lat, moze robic co chce, ale o rozwodzie nie ma mowy) a moze nie jest przekonany do waszego zwiazku na tyle, zeby brac slub, stad ma doskonala wymowke...
Starsi, ustawieni finansowo faceci po przejsciach, na ogol nie garna sie ponownie do slubu, bo po co? Wola nieformalne zwiazki, latwiej, wygodniej, bezproblemowo. Logiczne. Takie formalnosci im zbedne. To kobiety daza do slubu, chca miec zabezpieczenie i gwarancje, chocby tylko zludna.
Mysle, ze nie przekonasz go do slubu, jesli nie czuje takiej potrzeby i nie zalezy mu bardzo na Tobie. Ty jestes mocno zaangazowana w ten zwiazek, on tak chyba nie za bardzo...
Jesli nie satysfakcjonuje Cie taki uklad i nie chcesz latami czekac, az cos sie zmieni, mozesz dac mu czas, nie wiem... rok, albo dwa... To dosc czasu, aby sie okreslic co do wspolnej przyszlosci. Pamietaj, ze Ty tez decydujesz.
Kochanki, szantaże, układy, nielegalne biznesy. Nie wiem jak Wy, ale wolę jak jest uczciwie...
Dzieciaka tez jej się zachce w końcu, z tego co zaobserwowałem małe dzieci są znacznie bardziej upierdliwe i męczące niż jakiekolwiek zwierzątko domowe.
Lepiej Pomyśleć o tym w odpowiednim wieku.
Wyobraź sobie jak jej się zechce kolo 40,
45 lat dziecko ma 5 i lata jak fecie po całej chacie, pytania zabawy, trzeba poświęcać czas żeby wychować i zbudować odpowiednią więź. W tym wieku bardziej męczące niż pocieszające.
Będzie stara i smutna, i będzie opiekować się dziadkiem, którego nie będzie mogła zostawić, bo on w końcu dla niej zostawił rodzinę, starsznie to nie ludzkie by było.
Jak by nie było bedzie chu****
Tyle z optymizmu
Pozdrawiam
adiaphora napisał/a:sam musi podjac taka decyzje, nie po Twoich prosbach ani sugestiach. Ale z drugiej strony, nie mozesz (skoro nie chcesz) czekac w nieskonczonosc, az sie zdecyduje.
Nie bardzo rozumiem tu wscieklicy niektorych kobiet, ktore uzywaja w stosunku do Ciebie slowa kochanka jako epitetu. Plaskie to. Nie robisz nikomu krzywdy, nie rozbijasz nikomu rodziny, Jestes w zwiazku z facetem, ktory tylko teoretycznie jest zonaty, praktycznie jest wolny, podobnie jak jego zona. Ona robi co chce, on tez. Sa dorosli, Ty tez.
Nie widze problemu w tym wzgledzie.
Problemem jest tylko to, ze chcialabys slubu a na przeszkodzie stoi status cywilny Twojego faceta. Nie znamy sytuacji, wiec ciezko gdybac, co rzeczywiscie stoi na przeszkodzie, aby on wzial rozwod. Moze sa faktyczne przeszkody, bo zona z jakichs powodow trzyma go w garsci i szantazuje (uklady, nie calkiem legalne biznesy itp. (moj znajomy jest w takim ukladzie z zona od kilkunastu lat, moze robic co chce, ale o rozwodzie nie ma mowy) a moze nie jest przekonany do waszego zwiazku na tyle, zeby brac slub, stad ma doskonala wymowke...
Starsi, ustawieni finansowo faceci po przejsciach, na ogol nie garna sie ponownie do slubu, bo po co? Wola nieformalne zwiazki, latwiej, wygodniej, bezproblemowo. Logiczne. Takie formalnosci im zbedne. To kobiety daza do slubu, chca miec zabezpieczenie i gwarancje, chocby tylko zludna.
Mysle, ze nie przekonasz go do slubu, jesli nie czuje takiej potrzeby i nie zalezy mu bardzo na Tobie. Ty jestes mocno zaangazowana w ten zwiazek, on tak chyba nie za bardzo...
Jesli nie satysfakcjonuje Cie taki uklad i nie chcesz latami czekac, az cos sie zmieni, mozesz dac mu czas, nie wiem... rok, albo dwa... To dosc czasu, aby sie okreslic co do wspolnej przyszlosci. Pamietaj, ze Ty tez decydujesz.Kochanki, szantaże, układy, nielegalne biznesy. Nie wiem jak Wy, ale wolę jak jest uczciwie...
i to jest właśnie clou sprawy.
Witam!
Od ponad roku jestem w związku z facetem mojego życia. Ja po 30, on po 50.
Kochamy się, wspieramy, możemy na siebie liczyć, lubimy spędzać razem czas, seks jest nieziemski, mimo różnicy wieku świetnie się dogadujemy.
Na moje urodziny zaprosił mnie do restauracji, wręczył przepiękne pudełko i kwiaty, byłam na 100% pewna, że tam jest pierścionek zaręczynowy. Były przepiękne kolczyki. Wyjątkowe, w moim stylu, ale byłam rozczarowana i trudno mi było to ukryć. Ale nie rozmawialiśmy o tym w tamtym momencie. Zaczęliśmy świętować, tort, szampan. Potem był ślub naszych znajomych. Po powrocie do domu leżeliśmy w łóżku i i relacjonowali sobie wrażenia z imprezy, zapytałam kiedy poprosi mnie o rękę, był pijany więc zebrał się na odwagę i wyznał, że na razie nie, bo on nie ma oficjalnie rozwodu. Byłam w szoku, nie wiedziałam co powiedzieć. Jego wersja była taka, że od dawna nie mieszka z żoną, nic ich nie łączy, ona wie o mnie i ona też prawdopodobnie ma kogoś. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Powiedziałam mu, że to jest koniec. On szybko doprowadził do konfrontacji, z żoną. I ona potwierdziła jego wersje, że ją nie obchodzi co on robi i z kim. Ale z rozwodem muszą się wstrzymać, nie chcą robić skandalu w rodzinie, akurat teraz, i jest jeszcze coś. Ale za jakiś czas zorganizują taki cichy rozwód.
Ok, tak więc wyrzutów sumienia nie mam, że rozbijam małżeństwo, że ktoś przeze mnie cierpi.
Ale to nie jest dla mnie komfortowa sytuacja. Kocham go, więc zaakceptowałam ten fakt obiecałam, że poczekam. Niby dopiero kilka miesięcy minęło, ale temat przycichł. Nie ukrywam, że chciałabym go zmobilizować do tego rozwodu. Bo ja też chciałabym, żebyśmy wzięli ślub. No i jakoś tak mi niezręcznie przed rodziną i znajomymi. Obiecałam, że nie będę się mieszać w ich rodzinne sprawy. Ale teraz lecimy razem na wakacje i chce jakoś poruszyć ten temat. Ale brak mi strategii i argumentów. Może macie jakiś pomysł? Czy może za bardzo pospieszam sprawę?
Ja to tak bardziej myślę, że to bohater opowieści nie chce dzieci, a nie Autorka. On już swoje ma. Ona chce jego - wnioskuję po namawianiu go na związek, powody myślę, że też znam, ale zachowam dla siebie - i przyjęła jego poglądy, i uważa za swoje. Co chyba nie do końca jej pasuje.
A dążenie do ślubu - cóż, biała suknia, biały welon świadczą o niedojrzałości Autorki, ale też myślę, że jednak powód tych dążeń jest diametralnie inny.
No, ale jest dorosła, inteligentna, nowoczesna i takie tam, więc to jej wybór. Pamiętaj tylko, Autorko i reszta Ci podobnych kobiet - pieniądze szczęścia nie dają.
Dopiero zakupy
142 2016-07-11 14:52:30 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-07-11 16:02:25)
Co do bycia matka: nie napinajcie sie. Jest coraz wiecej kobiet rezygnujacych z macierzynstwa. wasze rady pod tym wzgledem, ze powinno sie miec dzieci, sa nie na miejscu.To jest jej wybor. Tu nie powinno sie dawac rad. To bardzo indywidualny i prawie intymny wybor. Nie wmawiajcie w Zyda chorobe, ze ona dzieci chce, tylko jeszcze o tym nie wie, itp.
Ja znam wiele takich kobiet, ktore swiadomie zrezygnowaly z macierzynstwa i bynajmniej, nieszczesliwe nie sa. Nie radzic na wyrost. W tym temacie nie chodzilo o dzieci. Jej pytanie i dylemat byly calkiem inne.
143 2016-07-11 15:01:35 Ostatnio edytowany przez Bulka (2016-07-11 15:17:11)
Ja to tak bardziej myślę, że to bohater opowieści nie chce dzieci, a nie Autorka. On już swoje ma. Ona chce jego - wnioskuję po namawianiu go na związek, powody myślę, że też znam, ale zachowam dla siebie - i przyjęła jego poglądy, i uważa za swoje. Co chyba nie do końca jej pasuje.
A dążenie do ślubu - cóż, biała suknia, biały welon świadczą o niedojrzałości Autorki, ale też myślę, że jednak powód tych dążeń jest diametralnie inny.
No, ale jest dorosła, inteligentna, nowoczesna i takie tam, więc to jej wybór. Pamiętaj tylko, Autorko i reszta Ci podobnych kobiet - pieniądze szczęścia nie dają.
Dopiero zakupy
dobre. no i taka nowoczesna, a co to jest NAMAWIANIE na związek, gostek nie chciał, ale łachę zrobił ale bez KUPYWANIA
ujawnił się z żonką dopiero po roku, bo już nudy w oczy zaglądają i myślał, że kobitka ma honor i sobie pójdzie. Przeliczył się biedak. Skoro DAWAJĄ to jak nie brać
144 2016-07-11 15:06:06 Ostatnio edytowany przez zabpth (2016-07-11 15:06:52)
Ja to tak bardziej myślę, że to bohater opowieści nie chce dzieci, a nie Autorka. On już swoje ma. Ona chce jego - wnioskuję po namawianiu go na związek, powody myślę, że też znam, ale zachowam dla siebie - i przyjęła jego poglądy, i uważa za swoje. Co chyba nie do końca jej pasuje.
A dążenie do ślubu - cóż, biała suknia, biały welon świadczą o niedojrzałości Autorki, ale też myślę, że jednak powód tych dążeń jest diametralnie inny.
No, ale jest dorosła, inteligentna, nowoczesna i takie tam, więc to jej wybór. Pamiętaj tylko, Autorko i reszta Ci podobnych kobiet - pieniądze szczęścia nie dają.
Dopiero zakupy
Znasz tajemnicę, O ja się z tobą zgadzam, ja też chyba znam tajemnice, wydaje mi się że podobnie rozumujemy,
Wydaje mi się podobnie jak pani co pisze wyżej.
Autorka jest tak nowoczesna, że przed operacją była mężczyzną, dla tego nie chce dzieci, facet może tez nie specjalnie ma ochotę na zainicjowanie poczęcia... i na rozwód.
Ot i cała tajemnica
Musiałem :\
przepraszam :]
Pokory?
A gdzie pokora Autorki?
Wszyscy mają się korzyć,bo inaczej Autorka strzeli focha?Na rodziców,na znajomych,na ludków z internetu?Bo nie jest po jej myśli,więc tupie nóżką?Bo nie dostała rad,jak doprowadzić do rozwodu...no komy jakieś.
Poza tym,jak niby można narzucić komuś swoje zdanie,i czy wulgarnością jest określenie kochanka??
Co wy z tymi dziecmi? to jest jakies dziwne myslenie. Dajcie jej spokoj. Nie chce dzieci, to jej sprawa. Ja bardziej ubolewam nad tym, ze widze w Polsce dziewuszki 18-letnie z wozeczkami. Obloza sie dzieciakami i mysla, ze to szczyt czlowieczenstwa, urodzic dzieciaka. Ja mam wprawdzie dzieci, ale akceptuje, jesli ich ktos nie chce. Pod tym wzgledem sie dobrali.
Problem jest calkiem gdzie indziej. Jemu tak wygodnie. Rozwod to stres, klopoty, czas,pieniadze.Przeciez on jej milosc dostrzega.Wie, ze go nie zostawi.I z tej sytuacji nie ma wyjscia. Bedziesz musiala chyba zaakceptowac, zyc w konkubinacie.Jak on kiedys umrze po 30 latach zwiazku z toba, to nie dostaniesz nic, a zonka wszystko.
Ale przeciez tu o to nie chodzi, prawda? chodzi bowiem o wielka milosc. No to tak trzymaj. Kochaj i nie pytaj o rady. Bo my hokus-pokus nie umiemy.
147 2016-07-11 15:53:12 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-07-11 15:56:56)
Troche jestes w kropce. Fajnie, ze znalazlas faceta twojego zycia. Tylko....czy ty jestes kobieta JEGO zycia? Bo jesli on juz tak dlugo w separacji, to jaki skandal? Boi sie, zeby dziadki ze stolkow nie pospadaly? a niech spadaja. Przeciez rozwody to dzis normalka. Smutne, ale takie sa realia. Cos mi to troche smierdzi poczekalnia. Ze ty jestes taka rezerwowa.Przeciez kazdy szczery, dojrzaly, normalny czlowiek dazy do uregulowania ukladow, do stabilizacji. A on ci stabilizacji nie da. On ma taka stabilizacje...inaczej: Troche u zony, troche u ciebie, z zonka na imprezki, z toba tez bywa w towarzystwie...Wychwalasz go pod niebiosa, a on dla mnie troche jakis niepowazny jest. Chcesz porady. Jak ci radza, ze masz zrobic przerwe, to nie podoba ci sie. Ja powiem, ze dalabym mu czas. Np. do konca roku ma byc rozwod. A jak nie, to zegnaj Gienia.
Ale przeciez ty go nie opuscisz. Wiec jaka ma byc rada? magiczne zaklecie? czy jak? Jak mu pezemowic do rozumu, chcesz wiedziec? otoz ja mysle, ze facetowi w jego wieku, ktory kocha dojrzale i kocha bardzo, przemawiac nie trzeba. Taki sam z siebie wie, co nalezy zrobic w takiej sytuacji. Ale on dla mnie jest chlystek bez charakteru. Sorry.
148 2016-07-11 16:16:29 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-07-11 16:22:24)
Adiaphora
A dla mnie ten facet i praktycznie i teoretycznie jest żonaty.
Bo i w papierach nie jest wolny i po drugie do tej wolności aby być jako prawnie wolny w związku z autorką nie dąży. Trzyma się żony, jest w ciągłych kontaktach z żoną. I może te kontakty są bardziej zacieśnione niż to się autorce wydaje.
Gdyby się rozwiódł to nawet jeśliby nie chciał ślubu z autorką to nie nazywałaby się ona kochanką tylko partnerką, konkubiną.
Ale teraz to jest kochanką czy to się komuś podoba czy nie.
Są jeszcze inne bardziej wyraziste nazwy kobiety, która jest w związku z żonatym facetem ale nikt tu tych słów nie używał.
Więc to nie jest żaden epitet tylko tak zwyczajowo w Polsce taką osobę nazywamy. Kochanka i już.
Kleoma a nieślubne dziecko zwyczajowo nazywa się bękartem...
W tym przypadku, wytykanie kochance, że jest kochanką jest jak mówienie Murzynowi, że jest Murzynem. Bardziej wytlumaczyć nie umiem.
Jaki w tym cel?
Czy autorka kogoś oszukuje, szkodzi komuś? Nie. To niech sobie będzie kochanką! Nawet najlepszą. Na zdrowie
Pani @Gosia1962 to wszystko co pani pisze to tak jest możliwe, brzmi rozsądnie i już zostało kilka razy napisane przez różne osoby, część tych wpisów obaliła sama autorka. Także z wynurzeń autorki to nie tak, jakaś tajemnica jest.
Takie Typowe rozwiązania już były, i są chybione według autorki. Wydaje mi się zasadne szukanie mniej popularnych a nawet niezwykłych rozwiązań.
Zawsze to poszerza postrzeganie i światopogląd, otwieramy się na coś na coś sami byśmy nie wpadli. Takie moje zdanie :]
Tylko rozwiązań czego bo już nie pamiętam o co chodziło, wiem jedynie że teraz top temat tym wątku, że autorka nie uznała autorytetu zebranych tutaj nas specjalistów, oraz nazwała nas ludzikami z internetu czy jakoś tak i inne jakieś okropne porównania.
Generalnie pracujemy nad wyciągnięciem logów z servera, aby ustalić ip z jakiego nadawała autorka co pomoże w zlokalizowaniu "problemu", nieoficjalnie dowiedziałem że bestia jest tak sprytna że łączyła się przez konto shellowe z ukraińskiego servera.
Macierewicz wystosował już notę dyplomatyczną z pogróżkami, do Ukraińców, o udostępnienie logów dot. Autorki
Jeżeli wykażemy się cierpliwością prawdopodobnie zapytamy u źródła o co chodzi.
hy
Pozdrawiam
Nie wiem czy autorka to jeszcze przeczyta. W każdym bądź razie, byłam w identycznej sytuacji. Z tą różnicą, że jego rodzina, żona i dziecko wiedzieli o nas. Ja od początku wiedziałam że jest żonaty, ze żona od niego odeszła i ze z nią nie mieszka. Wspólnie spedzalismy świeta. Wszyscy to akceptowali. Przy jednym stole siedzieliśmy my, jego rodzina, żona i dziecko.
Na ich rozwód czekałam półtora roku. Musieli dogadać sprawy finansowe. Chcieli to załatwić szybko i bezboleśnie.
I nie. Nie czułam się jak kochanka. Nie czułam się jak piąte koło u wozu. Nie byłam chwilowa odskocznią. To normalne że, rozwody do łatwych nie należą.
W przypadku autorki czułabym się zaniepokojona faktem, że nic wcześniej o żonie nie wiedziała. Skoro to ukrywał to pewnie się czegoś obawiał. Skoro nadal jego rodzina nie wie. To też wydaje się dziwne.
No i zwlekanie z rozwodem latami, też nie nastraja optymistycznie.
No proszę, nowa Forumowiczka - i strzał w dziesiątkę! SenioritaXT, szacun
Wyartykułowałaś to, co od samego poczatku wiele osób chciało uswiadomic Autorce - te wszystkie "smaczki", które rzucały jaskrawe światło na niezbyt klarowną postawę tego faceta wobec Autorki.
Własnie: "(...)czułabym się zaniepokojona faktem, że nic wcześniej o żonie nie wiedziała. Skoro to ukrywał to pewnie się czegoś obawiał. Skoro nadal jego rodzina nie wie. To też wydaje się dziwne.
(...)"
Te niuanse przedstawiają go tak, jak to widzieliśmy: jako krętacza, wygodnego, podstarzałego facecika korzystającego z naiwności młodej kobiety. Tyle i aż tyle wystarczy, by próbować Autorce uświadomić (na różne sposoby) ...jej położenie. Nazywanie tego "po imieniu" - jak już widzimy - było zbyt bolesne, by przyjąć na klatę i zbyt ...dosłowne by nie być posądzanym o chamstwo No cóż poradzić...?
Owszem, jest wiele związków, w których ktoś jest wciąż czyimś mężem (żoną), ale znajdują swój mniej lub bardziej szczęśliwy happy end (na marginesie: sam byłem przez chwilę w takim związku, ale decyzja o sformalizowaniu rozpadu małżeństwa WYSZŁA od partnerki i poszło dość szybko - nie byłem ani nie czułem się ukrywanym kochankiem, bo od samego początku byłem otwarcie). Jest wiele związków tego typu, ale formalności wymagają dojrzenia do podjecia decyzji , jednak później jest juz to normalnym związkiem. Wreszcie: jest wiele (BARDZO WIELE) takich związków, gdzie jedna strona snuje naiwne wizje długiego, wspólnego i oficjalnego życia, a druga - robi uniki i przeciąga stan "zawieszenia" w nieskończoność chcąc korzystać z uroków takiego układu i nie chcąc jednocześnie tracić czegoś ...ważniejszego. I tu mamy z czymś takim własnie do czynienia: klasyczny układ. Stąd nasze wypowiedzi niekoniecznie miłe Autorce... Zbyt dużo przesłanek, że facet nie jest fair - to wystarczy.
Osobiście wątpię by Autorka w tym układzie "żyła długo i szczęśliwie" - dlatego wcześniej sugerowałem magazynowanie chusteczek...
Nie z takim facetem, nie z kimś tak postepującym... No sorry.
152 2016-07-11 20:01:17 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-07-11 21:36:47)
Ano właśnie.
Oszust, który po pijaku wygadał się, że ma żonę.
Gdyby nie ten alkohol, ten kieliszek za dużo to autorka do dziś pewnie by żyła w nieświadomości.
153 2016-07-11 22:07:41 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-07-11 22:09:11)
cóż nie jako po to jestem na tym forum, moja obecna Partnerka zarzuciła mi nie dostateczny poziom wrażliwości, empatii, mało uczuciowy, nieraz zbyt szorstki w odniesieniu do innych ludzi, tym razem trochę mi zależy więc postanowiłem popracować nad sobą.
A gdzie lepiej można się uwrażliwić, podnieść poziom empatii, i stać się mniej szorstki poprzez pochylanie się nad problemami miłosnymi. Takie forum wydaję mi się idealnym miejscem, można pomóc sobie nawzajem.
Pozdrawiam
Uprzedzam że rady typu psycholog i tak dalej, to jeszcze nie jest tak źle ze mną, nie przekraczam pewnych granic.
pozdrawiam
Hahah, więc to jest "zesłanie"?
Przypomniał mi się motyw z "Stąd do Wieczności". Kiedy z natury krnąbrny szeregowiec Prewitt, zeslany do obozu karnego, dostawał trzonkiem od kopaczki w nerki za każdym razem kiedy cos mu się wypsknęło i resocjalizacja zdawała się wymykać spod kontroli. Twoja dziewczyna tu jest? Czyta ? Powinna sprawić sobie taki trzonek :D
Co do psychologa, to sam to zacząłem rozważać kiedy znajomy zaczął mi opowiadać "przygody" ze swojej psychoterapii:
Pytanie (zadane mu po raz pińćdziesiąty)- "Więc czego się pan spodziewa po tej terapii? Po co pan tu przychodzi"?
Odpowiedź (irytacja)- "Właściwie to zapisałem się bo zobaczyłem panią w Biedronce jak kupowała ziemniaki i chciałem panią poznać". itp Na pewno byś się odnalazł ;)
No i nie wiem jak Ty, ale ja to właściwie nie mam hobby (a mówią że trzeba mieć) to sobie pomyslałem że taka "turystyka psychologiczna"-takie chodzenie po psychologach mogłoby być ciekawe...
Będę kombinował... pozdrawiam
154 2016-07-11 23:00:50 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-07-11 23:01:08)
Judyta123
W złe miejsce trafiłaś szukając porad w takiej sprawie. Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów? No chyba nie bardzo. Wiele osób tu piszących ma wielką satysfakcję, że nie tylko im, że komuś jeszcze nie wyszło, dlatego zawsze będą doradzać niszczenie, destrukcję itd.
A Ty po prostu dowiedz się (jeśli nie wiesz) jaki powód ma Twój facet, żeby nie brać rozwodu, poproś, żeby choć w przybliżeniu określił kiedy to nastąpi i poczekaj. Świat się nie zawali od tego.
155 2016-07-11 23:44:32 Ostatnio edytowany przez zabpth (2016-07-11 23:45:48)
zabpth napisał/a:cóż nie jako po to jestem na tym forum, moja obecna Partnerka zarzuciła mi nie dostateczny poziom wrażliwości, empatii, mało uczuciowy, nieraz zbyt szorstki w odniesieniu do innych ludzi, tym razem trochę mi zależy więc postanowiłem popracować nad sobą.
A gdzie lepiej można się uwrażliwić, podnieść poziom empatii, i stać się mniej szorstki poprzez pochylanie się nad problemami miłosnymi. Takie forum wydaję mi się idealnym miejscem, można pomóc sobie nawzajem.
Pozdrawiam
Uprzedzam że rady typu psycholog i tak dalej, to jeszcze nie jest tak źle ze mną, nie przekraczam pewnych granic.
pozdrawiamHahah, więc to jest "zesłanie"?
Przypomniał mi się motyw z "Stąd do Wieczności". Kiedy z natury krnąbrny szeregowiec Prewitt, zeslany do obozu karnego, dostawał trzonkiem od kopaczki w nerki za każdym razem kiedy cos mu się wypsknęło i resocjalizacja zdawała się wymykać spod kontroli. Twoja dziewczyna tu jest? Czyta ? Powinna sprawić sobie taki trzonek
Co do psychologa, to sam to zacząłem rozważać kiedy znajomy zaczął mi opowiadać "przygody" ze swojej psychoterapii:
Pytanie (zadane mu po raz pińćdziesiąty)- "Więc czego się pan spodziewa po tej terapii? Po co pan tu przychodzi"?
Odpowiedź (irytacja)- "Właściwie to zapisałem się bo zobaczyłem panią w Biedronce jak kupowała ziemniaki i chciałem panią poznać". itp Na pewno byś się odnalazł
No i nie wiem jak Ty, ale ja to właściwie nie mam hobby (a mówią że trzeba mieć) to sobie pomyslałem że taka "turystyka psychologiczna"-takie chodzenie po psychologach mogłoby być ciekawe...
Będę kombinował... pozdrawiam
No co ty, nie ma opcji żeby zajrzała, nie ma pojęcia o takim forum, moja własna jak zwykle genialna inicjatywa jak by ona zobaczyła co ja tu wypisuje... nie nie, wcześniej trafiłem na jakieś męskie forum, ale chyba dla prawiczków i standardowo swoje zalecenia żeby na dziwki się wybrali, no i dostałem bana :]
Jednak kobiety bardziej tolerancyjne.
Dziewoja z która obecnie się zadaje boi się dotykać mojego komputera mocna maszyna gamingowa i na wkręcałem jej ze jak coś stanie to w ogóle wytnę jej nerkę na pokrycie strat hehe, grzebie sobie w laptopie, tam specjalnie jakieś porno przeglądam w historii żeby miała radochę że coś na mnie znalazła. hihi, facet nie może być całkiem kryształowy.
156 2016-07-12 02:01:01 Ostatnio edytowany przez żabaaaaaaa! (2016-07-12 02:02:13)
Judyta123
W złe miejsce trafiłaś szukając porad w takiej sprawie. Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów? No chyba nie bardzo. Wiele osób tu piszących ma wielką satysfakcję, że nie tylko im, że komuś jeszcze nie wyszło, dlatego zawsze będą doradzać niszczenie, destrukcję itd.
(...)
Pojechałes troche po bandzie... Uważasz, ze sugestie jakie Autorka tu otrzymała mają swe źródło tylko w ...jadzie jaki w nas wszystkich zebrał sie przez nieudane osobiste życie?
Śmieszne...
Moze za dużo niektórzy z nas już w życiu widzieli by pisać - widząc położenie Autorki - o "tęczowych jednorożcach"? Jesli racjonalna ocenę określasz jako wyraz frustracji i potrzebę niszczenia innym ...sielankowego życia (jak u Autorki: sielanka, cud, miód i orzeszki) to nie mam juz nic wiecej do dodania...
157 2016-07-12 07:53:07 Ostatnio edytowany przez Summerka (2016-07-12 08:39:50)
Judyta123
W złe miejsce trafiłaś szukając porad w takiej sprawie. Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów? No chyba nie bardzo. Wiele osób tu piszących ma wielką satysfakcję, że nie tylko im, że komuś jeszcze nie wyszło, dlatego zawsze będą doradzać niszczenie, destrukcję itd.A Ty po prostu dowiedz się (jeśli nie wiesz) jaki powód ma Twój facet, żeby nie brać rozwodu, poproś, żeby choć w przybliżeniu określił kiedy to nastąpi i poczekaj. Świat się nie zawali od tego.
Znam to forum od kilku lat i pozwolę sobie być odmiennego zdania. Niektórzy byli w podobnych sytuacjach jak autorka albo byli ich świadkami. Raczej doradzają jak uniknąć rozczarowania. Judyta jest w nieciekawej sytuacji i szuka rozwiązania. Spodziewała się, że znajdzie tu zrozumienie swoich problemów. Niewiele się dowiadujemy.Oto mężczyzna, z którym wiązała całe swoje życie, wyznał po pijanemu, że jest żonaty. Jak przekonać go do rozwodu? Judyta nie chce być kochanką, jak to sugerują niektórzy, walczy o siebie. Nie wiemy czy druga strona czyli jej partner myśli podobnie, raczej nic na to nie wskazuje, a przynajmniej nie wiemy nic na ten temat.
Niektóre osoby, które odpowiedziały, miały podobne doświadczenia i z tej perspektywy się wypowiadały. Nikt nie będzie wiedział lepiej, co zrobić, niż Judyta, bo nikt nie zna tak dobrze tej konkretnej sytuacji. Jest trochę tak, że rady padają w ciemno. Zarzucanie forumowiczom, że wylewają tu swoje frustracje, jest trochę na wyrost. Przecież mogliby machnąć ręką i w ogóle się nie udzielać w tym wątku z uwagi na nikłe nakreślenie problemu przez autorkę.
Czy udzielając takich rad jesteś pewny, że autorka już dawno tego nie zrobiła?
Oj...ktos tu naprawde jedzie po bandzie, twierdzac, ze jest to Forum frustratow, ze nikt tu dobrze nie radzi.
Prosze nie generalizowac. Ja mam poukladane i malzenstwo i reszte zycia tez. Czemu tu pisze? "lubie" ludzkie problemy (to tez moja praca), mieszkam dlugo za granica i to tez dla mnie jakis kontakt z Polska. Poza tym wiekszosc Forumowiczow tu na stale piszacych to ciekawi, wartosciowi ludzie, ktorzy naprawde dobrze potrafia ujac temat i poradzic. Tak ze prosze nie uogolniac, bo jest to zwyczajnie....durnowate. A tak poza tym- a nawet, jesli ktos tu pisze, komus sie cos nie udalo? to zle? Ma doswiadczenie, wie, co przeszedl i przecierpial. Niech tacy sie dziela z nami. Warto posluchac. Oni wiedza, co mowia.
Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów?
Czy to oznacza, że moje życie jest nieudane...?
Idę się powiesić.
160 2016-07-12 10:47:46 Ostatnio edytowany przez kiedysbylam (2016-07-12 11:01:36)
Judyta - czytasz, nie czytasz, pozwole sobie sie wypowiedziec z tego powodu iz jestem w 'podobnej', tylko odwrotnej sytuacji. To ja jestem 'ta druga strona'. Wciaz, OFICJALNIE, JESTEM JESZCZE 'mezatka', a w nowym zwiazku od 2.5 lat.
Dlatego sama wiem, ze nie wszystko jest tylko czarne lub biale w zyciu. Nie nalezy generalizowac, ani nikogo od razu skreslac. NATOMIAST napisze jaka jest, moim zdaniem, roznica miedzy byciem zonatym/ mezatka tylko teoretycznie a jednak i praktycznie.
Ja, roztalam sie z moim ex 3 lata temu. Wyprowadzil sie 2 miesiace po rozstaniu, w tym samym czasie podzielilismy pieniadze, zrobilismy rozdzielnosc majatkowa u prawnika, przepisalismy kredyt, uregulowalismy formalnie WSZYSTKO poza samym rozwodem i od ponad 3 lat nie laczy nas fizycznie nic.
Przez 1 rok bardzo cierpialam i wcale rozwodu nie chcialam, liczylam ze cos moze sie zmieni. Jednak, poniewaz nie bylo zadnego kontaktu z jego strony, a ja po roku poznalam kogos, od razu (JEZCZE PRZED SPOTKANIEM 1) napisalam mu, ze jestem jeszcze mezatka, nie ukrywalam tego, wyjanislam swoja sytuacje, ze czekam az 'maz' zlozy pozew gdyz odgrazal sie od razu ze bedzie skladal, a ja autentycznie wierzylam ze lada chwila on to zrobi i bedziemy po rozwodzie bo przeciez od roku nie bylismy juz razem. Przez 1 rok nowego zwiazku dazylam do tego, aby maz w koncu zlozyl pozew (zwodzil mnie ze juz zaraz, zaraz to zrobi). To byl nasz jedyny kontakt - w sprawie rozowdu. Po prawie roku (drugim roku od rozstania) jego 'zabaw' kiedy zrozumialam, ze z jakis powodow on tego w najblziszym czasie nie zrobi - zlozylam pozew SAMA, poniewaz zalezalo mi samej na jak najszybszym uregulowaniu formalnym naszej sytuacji. I tak minal ostatni rok (czyli 2 rok mojego nowego zwiazku) - kiedy to. poniewaz ex utrudnial mi wszystko, nie zgodzil sie z moim pozwem itd, dlatego dopiero teraz, na przelomie lipiec/sierpien zapadnie ostateczny wyrok i bede oficjalnie wolna.
Dlatego wszystko jest mozliwe, ja rozumiem, ze czasem sprawy trwaja dluzej 'niz ustawa przewiduje'. NAtomiast ja od 3 lat nei widzialam rodziny swojego 'meza' - PONIEWAZ SIE ROZSTALISMY. OD 3 lat nigdzie z nim nie bylam PONIEWAZ SIE ROZSTALISMY..... moja rodzina zna od poczatku mojego nowego partnera PONIEWAZ PRZECIEZ Z NIM JESTEM. ja jako 'zona' tylko na papierze mojego bylego, jezdze na wszystkie imprezy/ spotkania rodzinne tylko ze swoim obecnym i jedynym partnerem a nie ze swoim 'jeszcze mezem'.
Widzisz roznice?
My autentycznie sie rozstalismy, obie rodziny o tym od 3 lat wiedza, moja zna mojego nowego parntera a faktycznie sprawa samego rozwodu po prostu tyle czasu nie byla (nie z mojej winy) rozwiazana. Ale od 2 lat czynnie dzialalam w tej sprawie aby ten rozwod byl, moj parner to widzi ile sama nerwow stracilam aby ten rozwod doszedl do skutku, wie ze nie mam kompletnie zadnego kontaktu z bylym mezem i nigdy nie byl ani grama o niego zazdrosny (gdzie ogolnie jest osoba dosc zazdrona o mnie) bo autentycznie nie ma powodow co do mojego jeszcze meza Ty biedna niestety nie masz tego komfortu....
CZy Twoj zonaty partner zabiera Cie normalnie do swojej rodziny jako swoja kobiete? Przeciez nie jest juz ze swoja zona. Nie? No wlasnie i tu jest pies pogrzebany. Ja sobie nie wyobrazam zebym byla ze swoim facetem rok i ukrywala go przed swoja rodzina. Wysmial by mnie, powiedzial ze nie traktuje go powaznie i po 1 miesiacu powiedzial by mi do widzenia - przeciez to oczywiste.
JUDYTA - to nie fakt, ze on jest jeszcze zonaty jest skandalem sam w sobie, ale fakt ze Twoj parnter, dojrzaly facet po 50, podaje argument skandalu w rodzinie jako powod dla ktorego nie ma rozwodu - jest skandaliczny i jest po prostu klamstwem. I do tego nie wie kiedy bedzie mogl sie rozwiezc..... Wszystko mozna zrozumiec, ale jesli on bardziej martwi sie o to co jego mama/ ciotka pomysla, niz to jak Ty sie czujesz jako jego kobieta, no to jak?
Pozdrawiam i zycze otwartosci umyslu i obys sama wiedziala czego chcesz i na co zaslugujesz.
O wieszaniu też jest osobny temat. Tu jest wszystko.
162 2016-07-12 11:24:21 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-07-12 11:38:56)
Dobra wypowiedz forumowiczki, ktora ma podobna sytuacje. Wielkie dzieki ci za to. Napisala, ze nic ich nie laczy, zadne tam idiotyczne spotaknia rodzinne, BO SIE ROZSTALI.
I tu jest najwazniejszy punkt. Nie wierze, no kurde nie uwierze, ze oni sie z zonka spotykaja w gronie rodzinnym, zeby wszystkie babki/ciotki czy tam kto, myslaly, ze jest cacy.To sa oboje dziwacy, bo tak sie nie robi. To nie ma sensu. Sam fakt, ze autorka tematu tu juz nie pisze jest wymowny. Nie znalazla tu wyjscia z sytuacji typu: zaklecie hokus-pokus, zeby facet sie rozwiodl. Znalazla krytyke, szczere slowa, i tyle. I poszla sobie. Bedzie dalej szukac zaklecia, ktore mu musi o polnocy wypowiedziec, spluwajac trzy razy przez lewe ramie, po ktorym wybranek natychmiast sie rozwiedzie. Na pewno takie rady gdzies sa, ale nie na tym Forum.
163 2016-07-12 12:25:15 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-07-12 12:32:06)
EeeTam napisał/a:Judyta123
W złe miejsce trafiłaś szukając porad w takiej sprawie. Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów? No chyba nie bardzo. Wiele osób tu piszących ma wielką satysfakcję, że nie tylko im, że komuś jeszcze nie wyszło, dlatego zawsze będą doradzać niszczenie, destrukcję itd.
(...)Pojechałes troche po bandzie... Uważasz, ze sugestie jakie Autorka tu otrzymała mają swe źródło tylko w ...jadzie jaki w nas wszystkich zebrał sie przez nieudane osobiste życie?
Tak, dokładnie tak uważam. Czasami są powody do nie brania rozwodu od razu. Ja przykładowo brałem po 10 latach od rozstania z pierwszą żoną i przez 9 lat z tego żyłem z inną kobietą. Potem wzięliśmy ślub. No ale moja żona, na szczęście, nie szukała porad u frustratów.
Zarzucanie forumowiczom, że wylewają tu swoje frustracje, jest trochę na wyrost.
A pisanie: uciekaj, bo on chce cię oszukać, nie jest na wyrost? Dla mnie to wyłącznie dawanie upustu swojej frustracji. W ogóle uważam szukanie pomocy na tym forum za bezsensowne, bo tu wszystkie kozaczki z własnym rozpirzonym życiem, mają tylko jeden wniosek ("Chce się oszukać/wykorzystać") i jedną radę ("rozstań się z nim").
Czy to oznacza, że moje życie jest nieudane...?
Idę się powiesić.
Czyli masz: fajnego partnera, fajnych przyjaciół, fajną pracę, a zamiast korzystać z tego smarujesz tysiące postów rocznie. OK, można i tak budować swoje szczęście.
164 2016-07-12 12:34:49 Ostatnio edytowany przez żabaaaaaaa! (2016-07-12 12:53:10)
(...)moja żona, na szczęście, nie szukała porad u frustratów.
(...) uważam szukanie pomocy na tym forum za bezsensowne, bo tu wszystkie kozaczki z własnym rozpirzonym życiem(...)
EeeTam, z całym szacunkiem - co Ty tu więc robisz?
EeeTam, z całym szacunkiem - co Ty tu więc robisz?
Po 1. skoro piszesz zaraz po mnie, możesz sobie darować cytowanie mojej b. długiej wypowiedzi, po to by na końcu dać jednozdaniowy komentarz (to się źle czyta).
Po 2. Jestem tu 3 lata. Ile postów mam na koncie?
166 2016-07-12 12:56:56 Ostatnio edytowany przez żabaaaaaaa! (2016-07-12 12:57:42)
żabaaaaaaa! napisał/a:EeeTam, z całym szacunkiem - co Ty tu więc robisz?
Po 1. skoro piszesz zaraz po mnie, możesz sobie darować cytowanie mojej b. długiej wypowiedzi, po to by na końcu dać jednozdaniowy komentarz (to się źle czyta).
Po 2. Jestem tu 3 lata. Ile postów mam na koncie?
A Ty bądź łaskaw nie pisać z ...protekcjonalnym tonem i nie pouczać... To raz.
Dwa - znam tu osoby mające znacznie dłuższy staż i jednocześnie zaledwie kilka postów Byłyby więc ...jeszcze szczęśliwsze w realnym życiu?
Po raz kolejny spotykam się z teorią wziętą z d***, wedle której im ktoś więcej "natrzaskał" postów tym jest bardziej sfrustrowanym frustratem swe frustracje odreagowującym na niewinnych i naiwnie szukających na TYM FORUM pomocy...
Oj, lecisz po bandzie...
P.S.
Cyngli, Ty ...frustratko!
Czasami są powody do nie brania rozwodu od razu. Ja przykładowo brałem po 10 latach od rozstania z pierwszą żoną i przez 9 lat z tego żyłem z inną kobietą. Potem wzięliśmy ślub. No ale moja żona, na szczęście, nie szukała porad u frustratów.
EeeTam, pominę dalszą część wypowiedzi, ale z frustratami to pojechałeś rzeczywiście. To co zacytowałam odnosi się do Twojej wypowiedzi jednak jako całości. Niejako "na pocieszenie" autorki opisujesz własne doświadczenie, więc żeby mieć faktyczne porównanie ja zapytam wprost - czy Ty swojej nowej partnerce powiedziałeś że masz żonę dopiero po roku od rozstania z ową, po paru głębszych? Czy na spotkania rodzinne wybierałeś się z jeszcze żoną, a partnerka musiała sama siedzieć w mieszkaniu lub organizowac sobie czas kiedy Ty pokazywałeś się publicznie z kobietą z którą się już niby rozstałeś? Czy Twoja rodzina wiedziała o rozstaniu z żoną i że masz nową partnerkę?
Widzisz różnicę? Nie bądź hipokrytą więc.
168 2016-07-12 13:07:32 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-07-12 13:12:03)
A Ty bądź łaskaw nie pisać z ...protekcjonalnym tonem i nie pouczać... To raz.
Oddaj mnie do sądu
Dwa - znam tu osoby mające znacznie dłuższy staż i jednocześnie zaledwie kilka postów
Byłyby więc ...jeszcze szczęśliwsze w realnym życiu?
Może.
Po raz kolejny spotykam się z teorią wziętą z d***, wedle której im ktoś więcej "natrzaskał" postów tym jest bardziej sfrustrowanym frustratem swe frustracje odreagowującym na niewinnych i naiwnie szukających na TYM FORUM pomocy...
Oj, lecisz po bandzie...
Po 1. Jeśli ktoś ma czas smarować średnio 10 i więcej postów dziennie przez lata, to nie wydaje mi się, żeby miał szczęśliwe życie w realu. Może być uzależniony od neta, ale chyba żadne uzależnienie szczęścia nie daje. A może po prostu nie ,ma co robić, ale to chyba też nie jest dowód na szczęśliwe życie.
Po 2. A czego twoim zdaniem dowodzą posty osób, które wiecznie tylko destrukcję doradzają? Frustracji? Fakt, jest jeszcze opcja, że takie osoby mają b. płytkie przemyślenia i niedostatki inteligencji emocjonalnej.
czy Ty swojej nowej partnerce powiedziałeś że masz żonę dopiero po roku od rozstania z ową, po paru głębszych?
Po paru miesiącach, dokładnie okoliczności nie pamiętam. W każdym razie po prawie 1,5 roku od rozstania z żoną nie uważałem tego za coś istotnego. "Nowa" wiedziała, że byłem żonaty, ale sądziła, że jestem po rozwodzie.
Czy na spotkania rodzinne wybierałeś się z jeszcze żoną, a partnerka musiała sama siedzieć w mieszkaniu lub organizowac sobie czas kiedy Ty pokazywałeś się publicznie z kobietą z którą się już niby rozstałeś?
Oczywiście. Pogrzeb babci pierwszej żony, imieniny/urodziny dziecka. Na takie imprezy druga nie była proszona.
Czy Twoja rodzina wiedziała o rozstaniu z żoną i że masz nową partnerkę?
Wiedziała. Tylko powody braku rozwodu sa różne, ja miałem A, partner autorki może mieć B. Skoro nie wiem jaki to powód, to jak mam oceniać?
169 2016-07-12 13:30:03 Ostatnio edytowany przez żabaaaaaaa! (2016-07-12 13:31:02)
(...)Po 1. Jeśli ktoś ma czas smarować średnio 10 i więcej postów dziennie przez lata, to nie wydaje mi się, żeby miał szczęśliwe życie w realu. Może być uzależniony od neta, ale chyba żadne uzależnienie szczęścia nie daje. A może po prostu nie ,ma co robić, ale to chyba też nie jest dowód na szczęśliwe życie.
Po 2. A czego twoim zdaniem dowodzą posty osób, które wiecznie tylko destrukcję doradzają? Frustracji? Fakt, jest jeszcze opcja, że takie osoby mają b. płytkie przemyślenia i niedostatki inteligencji emocjonalnej.
Wypowiedzi twojego autorstwa trącą trochę prowokacją do niepotrzebnej pyskówki - odpuszczam, bo szkoda czasu na słowne spięcia. Aż tak ...sfrustrowanym nie jestem, by szukać zaczepki na forum
Ale do zarzutu, iż osoby, które nie tryskają entuzjazmem i radością widząc jak ktoś siedzi w quanie po zęby tylko rzeczowo oceniają sytuację i piszą jak to widzą określasz, cyt.: "...takie osoby mają b. płytkie przemyślenia i niedostatki inteligencji emocjonalnej" muszę się odnieść, bo jest kolejnym przegięciem.
Te same "niedostatki" + infantylizm + brak dociekliwości można zarzucić osobom niepotrafiącym dostrzec kolubryniastych różnic między własnymi doświadczeniami a sytuacją opisywaną przez Autorkę
Każdy ma prawo wyrazić własna ocenę, ale posuwanie się do obraźliwych, dyskredytujących epitetów ("frustraci") jest właściwe bardziej szczeniactwu, któremu brakuje kontrargumentów niż komuś dorosłemu i dojrzałemu emocjonalnie.
Bez odbioru
170 2016-07-12 13:43:57 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-07-12 14:01:47)
Ale do zarzutu, iż osoby, które nie tryskają entuzjazmem i radością widząc jak ktoś siedzi w quanie po zęby tylko rzeczowo oceniają sytuację
A widzisz w niektórych postach rzeczową ocenę sytuacji? Mnie zawsze się wydawało, że do oceny sytuacji potrzebna jest jej znajomość. A tej nie mamy, bo nie wiemy jaki jest powód braku rozwodu.
Po 2. Bycie w szczęśliwym związku - bo poza rozwodem autorka twierdzi, że jest super - dla ciebie jest siedzeniem w guanie po zęby? To też się chyba zafiksowałeś na jedną, w gruncie rzeczy mało istotną, informację.
Bardzo ciekawa końcówka wypowiedzi - bluzgnął i zwiał
A teraz te głębokie, przemyślane i pochylające się nad cudzym szczęściem wypowiedzi (wcale nie szczujące do destrukcji:D )
Proste przerwa w związku dopóki nie będzie rozwodu!
jesteś tylko kochanką
skoro do tej pory nie wzial rozwodu, to juz go raczej nie wezmie.
skamdal to tylko wymowka.
zero kontaktu póki nie będzie rozwodu
Ja bym powiedziała, że albo rozwód, albo z nami koniec.
Nie ma, że boli.
nie rozwiedzie się na pewno
Miej więcej szacunku do siebie kobieto
Ty się go uczepiłaś, a on wcale nie miał i nie ma zamiaru się rozwodzić
prowadzi podwojne zycie, jakby nie patrzec
zarządź przerwę w związku aż to zrobi
Strasznie płytki ten twój facet
może liczysz na zrozumienie (wsparcie?), ale tutaj kochanki go raczej nie znajdują. Może w jakiejś netkafejce dla ludzi żyjących w trójkątach
I to można ciągnąć. Ileś stron wylewania pomyj na nią i jej faceta, a sensownych rad praktycznie zero.
Ty tu lejesz wodę. Nie widzisz nawet głównej sensownej rady, ubranej w różne słowa - powinno się żyć uczciwie. Otaczać się uczciwymi ludźmi, a ten osobnik męski do nich nie należy. To że Twoja kobieta była pozbawiona zasad i honoru, jak niestety wiekszość ludzi na tym świecie, nie znaczy że należy się na niej wzorować.
Ty tu lejesz wodę. Nie widzisz nawet głównej sensownej rady, ubranej w różne słowa - powinno się żyć uczciwie. Otaczać się uczciwymi ludźmi, a ten osobnik męski do nich nie należy. To że Twoja kobieta była pozbawiona zasad i honoru, jak niestety wiekszość ludzi na tym świecie, nie znaczy że należy się na niej wzorować.
też mi się wydaje, że lepiej równać w górę niż w dół.
ivy71 napisał/a:czy Ty swojej nowej partnerce powiedziałeś że masz żonę dopiero po roku od rozstania z ową, po paru głębszych?
Po paru miesiącach, dokładnie okoliczności nie pamiętam. W każdym razie po prawie 1,5 roku od rozstania z żoną nie uważałem tego za coś istotnego. "Nowa" wiedziała, że byłem żonaty, ale sądziła, że jestem po rozwodzie.
?
Takie ,,małe,, ,,nieistotne,, kłamstewko tylko, ale jak widać dlaczego ten pan tak broni partnera autorki. Po prostu zauważył tutaj podobieństwo do siebie i do swojej sytuacji. Zadziwiające tylko, że trzeba było uciec się do kłamstwa, zatajenia prawdy o sobie przez kilka miesięcy, żeby zatrzymać przy sobie partnerkę, kochankę czy jak ja tam nazwać. Bo skoro ona nie wiedziała od początku o tym, że jest jeszcze zona być może nie zgodzila się być w takim związku.
Warto być szczerym choć wobec siebie Eee Tam...
Witam!
Jednak zdecydowałam się odpisać, dostałam kilka miłych e maili na które też odpiszę Skoro niektórzy chcieli poświęcić mi swój czas, więc przeczytałam posty i coś odpisze.
Dostałam tu rady od różnych osób takich mniej i bardziej doświadczonych przez życie.
U mnie to zawsze było tak, że ja się bałam o swoja przyszłość, za co ja się utrzymam, czy ja sobie bez pomocy rodziców poradzę, gdzie ja do pracy pójdę, za co ja mieszkanie utrzymam. Mam różnych znajomych też takich co dość wcześno pozakładali rodzinę i widzę jak im ciężko, jak niekiedy ledwo przędą. Czasem się czuje samotna, bo one już mają mężów dzieci, ale z drugiej strony ja nadal jestem wolna, niezależna, nadal wszystko przede mną. W życiu nie można mieć wszystkiego, coś za coś.
Co do faceta, przy nim czuje się bardzo bezpieczna, kochana, mimo wszystko doceniona. Wcześniej na żadnym facecie mi tak nie zależało, z nikim mi nie było tak dobrze. Uważam, że to jest miłość życia. Co do rozwodu, postanowiłam jeszcze raz z nim porozmawiać, bo tak jak piszą niektórzy tylko on wie dlaczego jeszcze się nie rozwiódł. To nie jest tylko, że będzie skandal i ludzie sobie pogadają oni tam mają pewne finansowe układy. I muszą to mądrze rozegrać, żeby był wilk syty i owca cała. On mi mówi coś takiego, że jeżeli mielibyśmy zostać małżeństwem to on by chciał żebym ja miała zabezpieczaną przyszłość w razie ,,czego'' ja się bardzo denerwuje jak tam mówi, no ale on chce żebym nie miałam potem żadnych długów czy problemów itp. Mnie się wydaje, że on ma duże wątpliwości i obawy, często zadaje mi pytanie co jeżeli ja będę chciała mieć dzieci. Już nie wiem jak odpowiadać, żeby zrozumiał że nie będę chciała.
175 2016-07-12 16:03:24 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-07-12 16:05:14)
Ja to w całej tej historii nie rozumiem jednego. Jak to teraz jest: że ktoś CHCE ślubu... "bo ja chcę"... Wytłumaczcie mi to...
Za moich czasów (hehehe ) to było tak, że chcieć musiały obie strony. A w dodatku, to facet się oświadczał, a kobieta odpowiadała "tak".
Nie nadążam za tymi nowoczesnymi zmianami....
że to teraz tak jest, że "ja chcę", a on w takim razie musi to zrobić... noooo, troszku się wykręca, troszeczkę kombinuje jak koń pod górkę, powody coraz to nowe, raz - brak rozwodu, dwa - żebyś była zabezpieczona na "w razie czego" jak już tą żoną zostaniesz, skoro tak bardzo chcesz nią być... No ale, finalnie, tak czy siak, długo się wykręcać nie będzie mógł, no bo przecież ONA CHCE.
Qurcze, muszę się edukować chyba, żeby od tych "nowoczesnych" realiów za bardzo nie odstawać
176 2016-07-12 16:16:46 Ostatnio edytowany przez Judyta123 (2016-07-12 16:56:01)
Ślub według mnie jest dowodem, tego, że ktoś traktuje kogoś serio, jest zakochany, pewny swoich uczuć i drugiej osoby, oraz tego, ze to ktoś z kim chce być na dobre i złe.
Ale z samym ślubem i tak byśmy się jeszcze wstrzymali. To nie jest tak, że już teraz, w tym roku. Na razie jest czas na to żeby się cały czas poznawać w różnych nowych sytuacjach, ślub dopiero wtedy jak przerobimy wszelkie wątpliwości, obawy. I obydwoje będziemy pewni swojej decyzji.
Ale chciałabym, żeby był nakreślony jakiś czas i jakieś działania zmierzające ku temu, a nie, ze kiedyś tam...
Ja też mam obawy. Pamiętam swój pierwszy poważny związek, też była różnica wieku i pokoleń ja na początku liceum on na końcu studiów. Na początku to była przyjaźń dwie bratnie dusze, mieliśmy wspólne zainteresowania, ja wspieram jego w początkach kariery, wzlotach upadkach. On trzymał za mnie kciuki np. na prawo jazdy jak zdawałam, potem na studiach.
Ale jak już było wyrównane, on ustawiony w pracy, ja na końcu studiów i on chciał zakładać rodzinę to ja się wycofałam. Bo mi się wydawało a wcześnie, przerosło mnie to wtedy.
Do dziś nie wiem co było grane, że byliśmy świetnymi przyjaciółmi, rozumieliśmy się bez słów, ale w roli męża mimo wszystko do dziś go nie widzę.
Judyta123
W złe miejsce trafiłaś szukając porad w takiej sprawie. Pomyśl, czy kobiety mające udane życie osobiste mają czas na smarowanie tutaj masowych ilości postów? No chyba nie bardzo. Wiele osób tu piszących ma wielką satysfakcję, że nie tylko im, że komuś jeszcze nie wyszło, dlatego zawsze będą doradzać niszczenie, destrukcję itd.A Ty po prostu dowiedz się (jeśli nie wiesz) jaki powód ma Twój facet, żeby nie brać rozwodu, poproś, żeby choć w przybliżeniu określił kiedy to nastąpi i poczekaj. Świat się nie zawali od tego.
Pomyśl czy facet mający udane życie osobiste ma czas na pisanie na babskim forum? No chyba nie bardzo.
Dwa słowa o jego żonie i małżeństwie. Wiem, że to nie było udane małżeństwo, i oni sobie w życiu zrobili tyle przykrości, że nawet nie ma szans na to, żeby byli przyjaciółmi. Ich stosunki są poprawne, znaczy obydwoje się starają żeby takie były, bo czasem słyszę że nawet przez telefon potrafią się nieźle pokłócić.
Co by nie mówić jego żona jest bardzo zadbaną, elegancką kobietą, i zrobiła karierę której nie jeden mógłby pozazdrościć. Studia zagraniczne, praca w prestiżowych miejscach, spore osiągnięcia.
Tak teoretycznie oni do siebie pasują pod względem sytuacji zawodowej, osiągniętych sukcesów.
Praktycznie, nie pasują do siebie pod względem charakterów, poglądów, nie umieli razem żyć.
Ale ktoś kto tego nie wie, mógłby nas obie porównywać i bardzo bym tego nie chciała.
Ślub według mnie jest dowodem, tego, że ktoś traktuje kogoś serio, jest zakochany, pewny swoich uczuć i drugiej osoby, oraz tego, ze to ktoś z kim chce być na dobre i złe.
Ale z samym ślubem i tak byśmy się jeszcze wstrzymali. To nie jest tak, że już teraz, w tym roku. Na razie jest czas na to żeby się cały czas poznawać w różnych nowych sytuacjach, ślub dopiero wtedy jak przerobimy wszelkie wątpliwości, obawy. I obydwoje będziemy pewni swojej decyzji.
Ale chciałabym, żeby był nakreślony jakiś czas i jakieś działania zmierzające ku temu, a nie, ze kiedyś tam...Ja też mam obawy. Pamiętam swój pierwszy poważny związek, też była różnica wieku i pokoleń ja na początku liceum on na końcu studiów. Na początku to była przyjaźń dwie bratnie dusze, mieliśmy wspólne zainteresowania, ja wspieram jego w początkach kariery, wzlotach upadkach. On trzymał za mnie kciuki np. na prawo jazdy jak zdawałam, potem na studiach.
Ale jak już było wyrównane, on ustawiony w pracy, ja na końcu studiów i on chciał zakładać rodzinę to ja się wycofałam. Bo mi się wydawało a wcześnie, przerosło mnie to wtedy.
Do dziś nie wiem co było grane, że byliśmy świetnymi przyjaciółmi, rozumieliśmy się bez słów, ale w roli męża mimo wszystko do dziś go nie widzę.
W Twojej sytuacji dowodem na to,że ktoś Cię traktuje serio,jest zakochany,jest pewny własnych uczuć oraz chęci bycia na dobre i na złe...byłoby powiedzenie prawdy o tym,że formalnie jest się w związku małżeńskim.Ne po kilku głębszych,jak faza wskoczy,tylko szczera rozmowa.
Dowodem byłoby również to,gdybyś była jego kobietą...zawsze,wszędzie i przed wszystkimi.
Sytuacja finansowa może być skomplikowana. Może być jak mówi. Mnie nurtowalby fakt, że zdaje się ta sytuacja być owiana tajemnicą. Powinien wyłożyć Ci kawę na ławę jak jest. W końcu związek opiera się na obustronnym zaufaniu, wsparciu i oddaniu.
Ja od początku byłam świadoma tego o co chodzi. O ile ze szczątkowych informacji dowiedziałam się dlaczego się rozstali (mój niestety nie chce poruszać tematu). To jestem to w stanie przeżyć bo ważne jak sytuacja wygląda między nami.
O tyle nieświadomośc tego co się między nimi dzieje i czemu tak zwlekaja z rozwodem doprowadziłaby mnie do szału. Takie tajemnice świadczyłyby o tym, że nie ma między nami zaufania. A on się nie zdecydował, w która stronę iść.
No chyba, że Twój mężczyzna, Judyto, jest szlacheckiego pochodzenia, ukrytym królewiczem, który boi się Twojego skoku na kasę. I obawia się grania w odkryte karty aby ukryć mezalians.
Judyta,
Nie chcę oceniać twojej sytuacji, ani twojego i twojego partnera zachowania, ale napiszę tobie, co ja bym czuła, gdybym znalazła się na twoim miejscu.
Dla mnie ta sytuacja byłaby, podobnie jak dla ciebie, NIEKOMFORTOWA. Jednak nie z powodu, że mój partner JESZCZE się nie rozwiódł i że dla wszystkich postronnych jestem zwyczajną kochanką, ale dlatego, że on NIE LICZY SIĘ wystarczająco z moimi uczuciami, że nie zdążył przez rok naszej znajomości poznać mnie na tyle, żeby wiedzieć, że jego status żonatego jest dla mnie problematyczny i będzie mi po prostu przykro, gdy ta informacja dotrze do mnie i to po kilku głębszych, że trzyma mnie "w ukryciu" i nie chce cieszyć się ze swoimi bliskimi naszym związkiem i naszym szczęściem, że nie wie, iż jest mi przykro i czuję się upokorzona, gdy muszę siedzieć sama, podczas gdy on oficjalnie wychodzi z oficjalną partnerką, że zbywa mnie argumentami, które z łatwością można uregulować podczas jednej wizyty u prawnika.
Cyngli napisał/a:Czy to oznacza, że moje życie jest nieudane...?
Idę się powiesić.Czyli masz: fajnego partnera, fajnych przyjaciół, fajną pracę, a zamiast korzystać z tego smarujesz tysiące postów rocznie. OK, można i tak budować swoje szczęście.
Tak. Mam fajnego partnera, fajnych przyjaciół, pracy nie mam, ponieważ nie mogę jej podjąć na chwilę obecną, więc wypełniam sobie czas pisząc na forum.
Czy to oznacza, że jestem nieszczęśliwa? Nie. Po prostu lubię pisać.
No to mam rade- skoro pan sam wspomina o zabezpieczeniu Autorki, niech to uczyni! Niech udowodni prawdziwość swoich słów, bo takie snucie planów na święgo nigdy to każdy może uprawiać. Twój pan, jak mniemam świetnie się porusza w świecie biznesu, także z pewnością znane mu jest pojęcie poręczenia. Ludzie, którzy zamierzają wywiązać się z obietnic stosują takie rozwiązania. Ma to następujące uzasadnienie - on prosi o cierpliwość, cierpliwość wymaga czasu, czas to Twój kapitał, kapitał należy zabezpieczać. Pan zdobedzie czas na spokojne dokończenie swoich spraw. Skoro takie to było nieudane małżeństwo, to panu tez ulzy podczas jego finalizowania. Ty Autorko, też nie w ciemie bita, udowodnij swoje zaangażowanie i pomóż w rozwiązaniu spraw biznesowych między nimi. Sugerujesz, że także jesteś na wysokim poziomie życia, także wynajmij pomoc prawna. Wszystko da się rozwiązać. Rozwody nawet wśród partnerów biznesowych da się przeprowadzić a tu sytuacja jest łatwiejsza, bo wywnioskowalam z opisu że mąz i żona wykonują inne zawody. Aktorzy się rozwodza, sportowcy się rozwodza, nawet Amber, johnny i 200 mln do podziału sie rozwodza. Wiem, że dla Pana temat nieprzyjemny ale niech się otworzy i wytłumaczy powody opieszałości. Masz prawo wiedzieć skoro ma wobec Ciebie poważne zamiary. Takie ogólne sformułowanie "układ" nie jest dla nikogo zrozumiałe.
Rozumiem, że już temat wstydu przed rodziną z powodu nowej partnerki jest nieaktualny?
Z moją przyjaciółką jest bardzo podobnie, też spora różnica wieku i tak samo temat jego rozwodu odkładany z roku na rok. Ich romans trwa już 8 lat i też niby za przyzwoleniem jego żony. 4 lata temu moja przyjaciółka rozwiodla się ze swoim mężem i jej kochanek miał zrobić to samo, tymczasem mija już 4 lata i nadal nic. W tej chwili nawet próba jej dopytania co dalej - kończy się kłótnia między nimi. Tak więc moja przyjaciółka już 8 lat jest tą trzecią, ale nadal nie najważniejsza
Ale z samym ślubem i tak byśmy się jeszcze wstrzymali. To nie jest tak, że już teraz, w tym roku. Na razie jest czas na to żeby się cały czas poznawać w różnych nowych sytuacjach, ślub dopiero wtedy jak przerobimy wszelkie wątpliwości, obawy. I obydwoje będziemy pewni swojej decyzji.
no ja myślę, w pl bigamia jest nielegalna, wyjścia nie masz czekaj na łaskę Pana i liż mu stopy:P ty już go poznałaś i chcesz oj jak chcesz, ale izanie stópek do krwi pozostaje
Być może naprawdę nic go nie łączy z żoną, co nie oznacza, że ma ochotę na następny ślub. Brak rozwodu to dobry pretekst. Mi się wydaje, że w twoim związku występuje duża asymetria. Ty jesteś o wiele bardziej zaangażowana niż on. To nie jest układ dobry dla ciebie.
Być może naprawdę nic go nie łączy z żoną...
Nie wiem dlaczego wciąż bierze sie tu pod uwagę teorię, że tego faceta "nic" nie łączy z małżonką. Przecież wszystko wskazuje, że wciąż dużo ich łączy: interesy, finanse, relacje z rodziną, ze znajomymi... Poczytajcie słowa Autorki o tym świadczące.
Nie wiem też dlaczego "bez echa" przeszedł post Kiedysbyłam, w którym widać jak na dłoni na czym polega takie prawdziwie fikcyjne małzeństwo. Porównajcie więc te "niełączące" sprawy u Autorki wątku z tym, co pozwoliłem sobie wyłuskać z postu Kiedysbyłam:
(...)ja jestem 'ta druga strona'. Wciaz, OFICJALNIE, JESTEM JESZCZE 'mezatka', a w nowym zwiazku od 2.5 lat.
(...) roztalam sie z moim ex 3 lata temu. Wyprowadzil sie 2 miesiace po rozstaniu, w tym samym czasie podzielilismy pieniadze, zrobilismy rozdzielnosc majatkowa u prawnika, przepisalismy kredyt, uregulowalismy formalnie WSZYSTKO poza samym rozwodem i od ponad 3 lat nie laczy nas fizycznie nic.
(...)nie bylo zadnego kontaktu z jego strony, a ja po roku poznalam kogos, od razu (JEZCZE PRZED SPOTKANIEM 1) napisalam mu, ze jestem jeszcze mezatka, nie ukrywalam tego(...) ja od 3 lat nei widzialam rodziny swojego 'meza' - PONIEWAZ SIE ROZSTALISMY. OD 3 lat nigdzie z nim nie bylam PONIEWAZ SIE ROZSTALISMY..... moja rodzina zna od poczatku mojego nowego partnera PONIEWAZ PRZECIEZ Z NIM JESTEM. ja jako 'zona' tylko na papierze mojego bylego, jezdze na wszystkie imprezy/ spotkania rodzinne tylko ze swoim obecnym i jedynym partnerem a nie ze swoim 'jeszcze mezem'.
(...)
Czy tylko ja widzę tu porażającą różnicę?
Judyta123 napisał/a:Ale z samym ślubem i tak byśmy się jeszcze wstrzymali. To nie jest tak, że już teraz, w tym roku. Na razie jest czas na to żeby się cały czas poznawać w różnych nowych sytuacjach, ślub dopiero wtedy jak przerobimy wszelkie wątpliwości, obawy. I obydwoje będziemy pewni swojej decyzji.
no ja myślę, w pl bigamia jest nielegalna, wyjścia nie masz
czekaj na łaskę Pana i liż mu stopy:P ty już go poznałaś i chcesz oj jak chcesz, ale izanie stópek do krwi pozostaje
ha ha rzeczywiście komicznie to brzmi w sytuacji gdy on jest żonaty
189 2016-07-13 10:25:52 Ostatnio edytowany przez kiedysbylam (2016-07-13 10:29:53)
Gosia 1962 oraz Zabaaaaaaa! - dziekuje
Dokladnie, nie ma sensu spekulowac, zgadywac czy i co go laczy z zona lub dlaczego sie jeszcze nie rozwiodl. Nikt z nas tego nie wie. NAtomiast naelzaloby sie skupic na FAKTACH podanych przez sama autorke co do tego, jak wyglada ich wspolne zycie no i ewentualnie zestawic to przykladowo z moja sytuacja, gdzie tez 'jeszcze mezatka' jest z kims nowym od dluzszego juz czasu.
Moja mama np. bardzo przezyla moje rozstanie z mezem, jest bardzo wierzaca osoba. I uwierz mi Judyta, samej mi nie bylo z tym latwo, a tym bardziej przedstawiac rodzinie mojego 'nowego chlopaka' - szok. Balam sie po prostu jak bedzie to odebrane, zwlaszcza ze jeszcze nie mialam/ nie mam rozwodu. Dodatkpwo nie mam lat ponad 50 a przed 30 i pomimo, ze od 9 lat jestem niezalezna calkowicie finansowo od rodzicow, to tak jak Ty, tez zawsze martwilam sie o to 'co bedzie;, o to zeby rodzina mnie nie skrytykowala lub inaczej - ich akceptacja zawsze byla dla mnie bardzo wazna.
ALE.... ALE POMImo tego wszystkiego, PONIeWAZ zalezalo mi na nowym partnerze, widzialam potencjal w tym zwiazku, to przedstawilam go rodzinie i przyjacilom po ok 2 miesiacach spotykania sie nie z nim. Po prostu, musialam to zrobic z szacunku do niego. Inaczej.... bylby po prostu jakby zwyklym... kochankiem wlasnie? czyms 'gorszym' co trzeba z jakiegos powodu ukrywac? No bo meza wszyscy znali a on to co...? A Twoj partner, czlowiek o wiele starszy niz ja, o wiele bardziej niezalezny, 'boi sie' / 'nie moze' powiedziec rodzinie i 'musi' spotykac sie z zona. Odwroc sytuacje i sama sobie odpowiedz czy czujesz, ze Twoj partner traktuje Cie w taki sposob jak ja traktowalam swojego parntera.
Ty piszesz np ze 'oni sie czesto kloca nawet przez telefon' - czyli co?? Oni regularnie, na codzien/ co kilka dni rozmwaiaja ze soba przez telefon tak? A po co jesli moge zapytac? No bledne kolo i obled jakis.... Ja jak sie roztalam z mezem to poza rozwodem i to raczej w formie sms byl kontakt, nie utrzymywalam zadnego kontaktu, BO, jak juz pisalam SIE ROZSTALISMY....
No ja też dopowiem przykład z własnego podwórka. Po rozstaniu z mężem, po jego wyprowadzce jeszcze przez kilka miesięcy się z nim kontaktowałam , głównie po to żeby ratowac związek. Ale gdy okazało się że on nie ma zamiaru wracać, zaprzestaliśmy właściwie kontaktu, jedynie przez smsy a później tylko przez emaile wymienialiśmy informacje o dzieciach, sprawy finansowe załatwialiśmy na gruncie neutralnym, w kawiarni. Po rozwodzie kontakt właściwie ustal, jedynie sporadycznie przesyłamy sobie informacje o dzieciach, bo niestety to jest jedyne co nas łączy i zawsze będzie. No ale dzieci już dorosłe są to i same się z ojcem komunikują jak chcą. Ja to tylko w razie emergency.
Jego rodziny nie widziałam odkąd się rozstaliśmy. On mojej też nie. I nawet sobie nie wyobrażam jak mogłabym iść z nim na jakiekolwiek spotkanie rodzinne po rozstaniu. Co prawda nie mogę powiedzieć jak zachowałabym się gdybym miała partnera przed rozwodem, bo nie miałam, ale nie wyobrażam sobie żyć tak jak żyje autorka.
A więc przeszkadza Ci , że jest żonaty i dlatego nie możesz wziąć z nim ślubu ( a ślub to przecież [ w Twoim mniemaniu ] pokazanie , że zależy , że relacja jest poważna, że ma się poważne intencje ) . Jednak nie przeszkadza Ci to , że jesteś w cieniu , że nie znasz jego rodziny , że Cię ukrywa ( poza grupką znajomych ) a na różne oficjalne uroczystości chodzi z żoną i gra potulnego mężulka ?
Z całym szacunkiem, czemu Ty w ogóle myślisz o ślubie jak tu nawet o rozwodzie ani widu ani słychu ?
Irytuja mnie ludzie, ktorzy tutaj szukaja porady, a nie sluchaja, co forumowicze maja im do powiedzenia. I walcza na zaboj o wlasne zdanie, orzekonujac nas, ze nasze porady sa do niczego.
Przeciez ty i tak juz wiesz, czego chcesz i co zrobisz. Nawet, gdy on sie nie rozwiedzie, zostaniesz przy nim. Trudno pojac, jakiej podpowiedzi i rady oczekujesz.Facet opowiada ci bajki o babciach rodzinnych, ktorym slabo zrobi sie na wiadomosc o rozwodzie. A teraz dochodza do tego jeszcze finanse, ktore sa trudne do uregulowania.
Wiesz- w czasach dzisiejszych rozwodza sie nawet kandydaci na krola i inni wazni ludzie, ktorzy maja finanse do pozalatwiania, o jakich ci sie nie snilo.
On zwyczajnie rozwodu nie potrzebuje, by z toba zyc.W bialej sukni to ty sobie mozesz pochodzic np. na plazy w Sopocie.
193 2016-07-13 12:47:44 Ostatnio edytowany przez bohseonkelz32.1917 (2016-07-13 13:06:12)
Dla mnie dziwne jest , że kobieta kreująca się na kobietę nowoczesną, niezależną, niestandardową, którą do bólu nudzą normalne związki naciska na rozwód tylko dlatego, bo ma ochotę polatać w Białej kiecce przez jeden dzień. A w ogóle nie przeszkadza jej podejście partnera: że ją ukrywa, przed rodziną, przed jego dziećmi. On nie jest tylko teoretycznie mężem, ale i praktycznie od czasu do czasu. Z żoną ma od groma spraw , które ich łączą. Podejrzewam, że więcej niż z Tobą. Na dodatek jest " coś " , co im nie pozwala wziąć rozwodu natychmiast , a autorka o tym " czymś " nie wie. I się nie dowie. Facet też coraz to więcej nowych powodów znajduje, bo mu się rozwód ani wyjście na jaw romansu w ogóle nie kalkuluje. Autorka też zadowolona, bo przecież wspólne wakacje, niektóre imprezy i niektórzy znajomi ( tacy którzy to w tajemnicy utrzymać mogą ) o romansie wiedzą.
Naprawdę nie rozumiem skąd Twoje parcie na ślub. Tu mówisz, że to nie Twoja bajka, a przykro po ślubie i jak ciotki prawią, że maleństwo Ci pasuje. Taki trochę standard co? A już najbardziej nie rozumiem czemu Ty już takie plany masz skoro facet nawet rozwiedziony nie jest, w najbliższym czasie ( a tego to nawet świeci aniołowie nie wiedzą ile to ma trwać ) nie planuje, i nawet nie jesteś oficjalnie jego partnerką. Oficjalnie to on ma żonę i jest mężem. Ty jesteś kochanką, o której wie zaufane grono znajomych i tyle. I możesz się obrażać na nas ile chcesz, ale tak jest. Nie wiadomo jak to w słowa ubierzesz, że to takie " amerykanckie" , nowoczesne, niestandardowe.
Jeśli uważasz, że jest git to super, powodzenia, ale dla mnie to takie kolorowanie ołówkiem i wmawianie wszystkim , że to kolorowe. Bez powodu się tu nie znalazłaś, coś Ci jednak nie pasuje i z czymś się nie do końca zgadzasz. Więc jednak coś dzwoni. Nie musisz się wcale nas słuchać, siebie się posłuchaj.
EDIT:
I czego od nas oczekujesz? Żeby Ci powiedzieć jak go do rozwodu nakłonić?
Czekanie, rozmowy nie pomagają.
Terapii wstrząsowej zastosować nie chcesz, ani nie odejdziesz, bo aż tak Cię nie uwiera.
Mówisz, pogadasz, a ja Ci powiem, że poda Ci jakiś powód, nie do końca dla Ciebie jasny, ale poczekasz, cholera wie ile. Dalej bajka będzie trwać, ten dalej dumnym mężem na uroczystościach rodzinnych będzie, dumnym partnerem na wakacjach. Cholera wie ile, w każdym bądź razie szybko się to nie zmieni, bo in teraz do szczęścia rozwodu nie potrzebuje, a Ty nie naciskasz. Więc jak Ci tak dobrze to trwaj w tym na wieki, skoro jesteś szczęśliwa to po co tu piszesz? Chciałas się szczęściem podzielić- super cieszymy się z Tobą, ale nie dziw się że komuś może się to nie podobać, czy może nie nadążać za (nie) standardami. Tak czy siak nikogo nie musisz do szczęścia swojego przekonywać. Siebie też byś nie musiała gdyby wsio grało.
Co do opinii rodziny to jeszcze dorzucę fakt, że każdy obawiał się o reakcję jego starszej schorowanej mamy. Wszyscy bardzo przeżywali jak jej powiedzieć, że mój już nie jest z żoną a że mna. W końcu oboje poszli ja o tym poinformować. I reakcja była zaskakująca.
Powiedziała, że to dobrze bo ona od zawsze uważa że jak dwoje ludzi ma być ze sobą i się męczyć to lepiej żeby się rozstali i układali życie na nowo. W krotce po tym się poznałysmy. Jego żona (była już), nadal ma dobry kontakt z była teściowa. Razem spędzamy święta i urodziny jego mamy. Cała rodzina. Nikt nikogo nie ukrywa ani nie eliminuje. W końcu oni mają dziecko i spędzili że sobą kawał życia.
Ja osobiście podziwiam ich za takie dojrzałe podejście do sprawy. Dziecko chce mieć kontakt z rodziną i babcia. A ważne miejsce w rodzinie zajmuje matka. A że rodzicom nie wyszło. No cóż tak bywa.
wydaje mi się, że taki mężczyzna nie musi od razu chcieć nowych zobowiązan.