Cześć dziewczyny 
Patrycja, Paulina - u nas też mieszkanko malutkie. Mąż się wkurza, bo miałam opróżnić jedną szafkę na rzeczy dziecka, ciągle jakoś mi to umyka. Wózek 3 w 1 już mamy dawno, tylko nie pamiętam jakiej marki, bo jest u rodziny
- kupiony okazyjnie, używany.
Patrycja, mi się bardzo podoba Gabrysia. Daria też, Helena -jakoś tak oficjalnie, sztywno, a Hela - mało poważnie z kolei 
A co do nożyczek, to nigdy do tej pory ich nie użyliśmy -serio
mamy malutkie cążki z canpolu, bardzo wygodne i do tej pory nimi obcinamy pazurki Zuzi.
Paulina - współczuję tego bólu, właśnie to jest już teraz najgorsze, że nie ja też nie mogę znaleźć pozycji, w której nie boli, ani siedzieć, ani leżeć, nic nie pomaga. Z nogami do góry - nie da się oddychać. W szpitalu gdzie chcę rodzić każą mieć 3 własne koszule, ale to chyba zależy od miejsca. W niektórych podobno dają jakieś szpitalne, u nas nie.
Kosmetyki mieliśmy i dla małego też mąż kupił nivea baby, pampersy, do twarzy jeszcze nie mam, ale słyszałam, że krem do buźki dobry jest z rossmana. Nie używaliśmy sudocremu, bo podobno skóra się przyzwyczaja i dobry jest na jakieś większe odparzenia, mieliśmy bepanten albo alantan w kremie. Do kąpieli na początku nic, potem emolient. Kąpaliśmy co 2-3 dzień, bo mamy bardzo złą wodę, pupkę, buźkę wiadomo parę razy dziennie mokrymi chusteczkami, pupa na bieżąco myta po większej kupie. gdzieś od 1 roku życia Zuzka ma szybki prysznic, kąpiel z emolium raz w tygodniu ze względu na suchą skórę.
Mąż też był przy mnie cały poród od rana, aż do cesarki w nocy. Nie odrzuciło go ode mnie, ale bardzo to przeżył. Najgorzej chyba patrzeć, jak ktoś cierpi i nie móc pomóc, tak mi się wydaje - tutaj sama obecność jest ważna, że jest się do kogo przytulić i na kim oprzeć, dosłownie, bo ja się na nim wieszałam
Marlena, uważaj z tą robotą przed świętami, jak kompletnie nic nie robię, będziemy mieć święta z brudnymi oknami i mieszkaniem, trudno
Też mnie trochę nie było na forum, ale miałam trochę perypetii. Pisałam Wam, że mam bóle, zwłaszcza w nocy, zawzięłam się, żeby nie jechać do lekarza, bo mnie tak pobolewa już gdzieś od końca września, albo i wcześniej, ale dziś w nocy już nie wytrzymałam, myślałam że to już poród. Trochę jestem jak pierworódka, bo 1 poród miałam wywoływany po terminie i jednak inaczej to wygląda niż się samo rozkręci.
Nie spałam i tylko biłam się z myślami, czy jechać do naszego powiatowego szpitala, czy wytrzymam do rana. Bardzo nie chcę jechać do naszego miasteczka. Dotrwałam do rana, pojechaliśmy do gina mojego, zbadał mnie, wszystko ok - szyjka zamknięta, posłuchał serduszka na szybko. Uff, ulga ogromna. Ale to skurcze przepowiadające, wg niego mogę urodzić tuż przed świętami, muszę jeszcze tydzień wytrwać, żeby nie był wcześniak. Wtedy musiałabym jechać do szpitala wojewódzkiego, gdzie też nie chcę.
Dostałam relanium na wyciszenie skurczy, mam mieszane uczucia co do tego leku, ale biorę na razie.
Plus taki, że torbę mam spakowaną i reszta rzeczy zakupiona dla bobasa (mąż pojechał po wanienkę i przewijak, jutro przywiezie nosidełko)