Cześć, w końcu mam chwilę, żeby coś skrobnąć.
Mała wczoraj do przedszkola, ja ucieszona, że wreszcie będę mieć luźniej, posprzątałam mieszkanie w końcu. Patrzę na okna, wieki nie myte, ale boję się - mam głupi lęk, bo czasem kręci mi się w głowie, a mieszkamy na 4 piętrze w bloku i mam wizję,ze wypadam z tego okna. Mąż praktycznie w domu sprząta też dużo, ale kategorycznie odmówił mycia okien, bo on się na tym nie zna. I co, mam do wiosny nie myć ? przecież nie będę w styczniu czy w lutym jak się mały urodzi....
W dodatku mała parę dni smarka, dziś zaczęła coś pokasływać, odbiorę ją wcześniej z przedszkola i będę obserwować, czy to alergia (koszą trawę u nas jak wściekli, a obie mamy uczulenie na trawy) czy może przeziębienie.
Ostatnio nic mi się nie chciało, o ile zeszły tydzień był taki fajny, to w tym jakiś straszny marazm we mnie wszedł.
Pisałyście o smakach ciążowych, zeszły razem jadłam na potęgę orzechy pistacjowe. Teraz przez parę tygodni mnie bierze na sok pomarańczowy, banany i ser biały
Ostatnio coś mi wszystko smakuje pleśnią
a jest dobre. Coś ugotuję, mąż i córka zjedzą, a mi nie smakuje.
Paartolcia, nasze ciążowe ciała nie zachowują się racjonalnie, mi np. szkodzą ogórki, ogórki kiszone, choć to niby taka ciążowa zachcianka. Czasem zjem winogrona i jest ok, czasem mam po nich sensacje. Słyszałam, że gruszka działa wzdymająco na małe dzieci, może dlatego źle się po niej poczułaś.
Ach, co do wkurzania przez męża, to też mogłabym dużo pisać. Ja go też nieźle przećwiczyłam, zwłaszcza w lipcu, bo się źle czułam, ale był w stanie to wybaczyć, wiadomo, baba w ciąży 
Często się różnimy co do wychowania córki. On z domu szczęśliwego, ale takiego tradycyjnego, mama w domu, ojciec zarabiał na życie, religijni, pracowici. Jak dziecko coś przeskrobało, dostawało w tyłek.
Ja z domu gdzie stosowano przemoc psychiczną i fizyczną, wiecznie krzyki i awantury. Jestem obczytana w psychologii, staram się stworzyć dom bez agresji, krzyków i bicia dzieci. O ile małż nigdy nie krzyczy na mnie, a jest nerwus, to zdarza mu się na córkę, wtedy ja fatalnie się czuję i mamy poważna rozmowę. Raz zdarzyło mu się klepnąć małą w nogę, trudno to nazwać biciem, ale strasznie mnie to trafiło, chyba zrozumiał i więcej tak nie zrobił, ale co jakiś czas muszę mu przypominać, że nie uznaję nawet klapsów.
Wychowanie dziecka to ciężki kawałek chleba, zwłaszcza, że tyle jest sprzecznych informacji, ale teraz już na tyle okrzepłam w tym macierzyństwie, że coraz bardziej ufam sobie i wiem kiedy zastosować najlepszą strategię: zdrowy rozsądek 