nie oczekuje żadnego głaskania po głowie. na forum pisze swoje przemyślenia,bo nie mam komu się wygadać. kto chce ten pisze, kto nie chce nie pisze. i tyle.
Nie wszyscy są tacy sami,nie wszyscy maja takie same potrzeby, nie można wszystkich mierzyć jedną miarka i myśleć,ze ja jestem sama i szczęśliwa to inni tez tak mają. są ludzie,których zadawała samotne życie, lubią sami podróżować ,spacerować,spędzać samotnie wieczory,święta itp. ok. nic mi do tego.
ja do takich osób nie nalezę i nie potrafię odnaleźć radości w samotnej egzystencji, bo czuje,ze nie to jest moim powołaniem.
Ale po co napisałaś, skoro nie szukasz pomocy i odrzucasz każdą radę?
263 2016-07-10 17:49:01 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-07-10 17:50:12)
Toż my już na pamięć znamy Twoje przemyślenia. Nic nowego, póki co.
Też bywam nieszczęśliwa, skarżę się czasami, bo to też potrzebne, ale coś, kurrrna, z tym robię.
Cały czas, czytając ciebie, mam wrażenie, że albo widzisz tylko "jedną stronę medalu" (np. tęskniąc za tym, co w związku dobre, a ignorując to, co złe i trudne), a są przecież dwie... albo patrzysz na rzeczywistość bardzo krańcowo, w czarno - biały sposób (albo ktoś chce i lubi być sam albo nie), podczas gdy życie to mnóstwo szarości. Może powinnaś dostrzec obie strony, wyciągnąć średnią, a oprócz tego przestać myśleć zero-jedynkowo? Spróbuj! Będzie ci się być może łatwiej żyło.
doświadczam tylko tych negatywnych stron samotności więc o nich pisze/mówię.
doświadczam tylko tych negatywnych stron samotności więc o nich pisze/mówię.
Ale nie chodzi mi o ciebie, a o twoje obserwacje i wnioski, u ciebie wciąż na zasadzie: "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma"...
A życie wcale tak nie wygląda, niestety... Więc może czas otworzyć szeroko oczy i ujrzeć świat i siebie takimi, jakie są naprawdę?
A co do wcześniejszej wypowiedzi: niektórzy uważają, że Bóg zawsze odpowiada, tylko człowiek nie umie (bądź nie chce) go usłyszeć...
Nie torpeduj wszystkich wypowiedzi argumentami na nie, raczej spokojnie je sobie przemyśl.
No cóż, ja uwierzyłam autorce, że jej życie bez faceta nie ma sensu. Brakuje argumentów, by ją przekonać, że może być inaczej.
Skoro nie chcesz spojrzeć na swoje życie inaczej niż tylko przez pryzmat swojej samotności, bo NIE CHCESZ, to nic na siłę. Szkoda, bo sporo fajnych, sensownych rad otrzymałaś (wzięłam już kilka dla siebie, jak Ty nie chciałaś)
pisałam przecież wyżej,ze wiem,ze małżeństwo,macierzyństwo ma swoje blaski i cienie(wiem to z obserwacji), ale mimo to żałuje,ze nie było mi dane tego doświadczyć, bo samotne życie jest dla mnie udręką, nie doświadczam żadnych pozytywów takiego życia. Kolejna weekend spędzam samotnie,bo znajomi powyjeżdżali ze swoimi rodzinami,a w moim otoczeniu nie ma żadnej samotnej osoby,której mogłabym zaproponować spotkanie przy kawie. więc dzisiaj samotne śniadanie,samotny obiad,samotna kawa,samotny spacer, tv,net ,książka ...
Kaja ja w weku 36 lat tez inaczej patrzyłam na moja samotność, z wiekiem jest gorzej. uwierz mi....
Mały błąd- mam 42 lata, jestem sama, mieszkam sama, nie mam dziecka, nie mam stałego partnera. I wiesz.. kilka lat temu postanowiłam sobie, że muszę coś zrobić, że nie mogę i nie chcę skończyć jak zgorzkniała, marudna stara baba. I choć czasem płaczę w poduszkę (jak każda z nas !!!), to działam, mam kilka pasji, namiętnie uprawiam sport, dbam o siebie, jem zdrowo, poszłam na terapię, nauczyłam się akceptować, że jest jak jest. I żyje mi się po prostu lżej.
zasugerowałam się tym co masz podane w opisie.
ja tez prowadzę aktywny tryb życia,ćwiczę,jeżdżę na rowerze, sporo czytam,uczę się języka obcego, ukończyłam 3 podyplomowki,sporo kursów. Ale wracam do pustego mieszkania i ta pustka jest taka straszna,ze doprowadza mnie do płaczu. poza tym jak pisałam wyżej samotne weekendy,święta, wakacje na dłuższą metę są nie do zniesienia. Ponadto świadomość,ze nie zostałam matką dobija mnie...
To może weź kota? I to nie jest żart. Nie jest tak absorbujący jak pies, a jest z kim pogadać. Tzn. ja tak mam, że gadam ze zwierzakami
Teraz tylko z psami, ale jak miałam koty, to z nimi też rozmawiałam. I każdej samotnej osobie polecam zwierzaka.
Ememefka napisał/a:Sunflower - będąc w szczęśliwym związku małżeńskim byłam kolczastą, zakompleksioną osobą. Wiele rzeczy brałam do siebie. Po śmierci męża poszłam na terapię. Motywem była oczywiście śmierć męża ale w tym momencie (bo nadal chodzę do psychoterapeutki - moja terapia nie ma pełnego wymiaru bo chodzę co dwa tygodnie ale na tyle tylko mnie stać) chodzę już z innych pobudek. I nie tylko ja WIDZĘ zmianę, różnicę. Odnalazła mnie rodzina męża ze Śląska i kuzynka odważyła się mi powiedzieć, że kiedy byliśmy u niej kilkanaście lat temu z wizytą, byłam smutna, nierozmowna i taka jakaś... (cud, że mieli teraz ochotę na kontakt:)). Bo właśnie brałam wszystko do siebie, miałam kompleksy itp. Od grudnia zeszłego roku spotykam się regularnie z rodziną męża i (mimo, że są to dwie pary małżeńskie) chcą się ze mną widywać (wyciągają mnie na narty w Alpy ale na taki wyjazd to mnie nie stać
) Polecam Ci terapię (oczywiście trzeba trafić na odpowiedniego terapeutę).
Co jakiś czas mam w pracy różnego rodzaju szkolenia podczas których uczestnicy oceniają siebie,dają sobie nawzajem informacje zwrotne(anonimowo na karteczkach więc komunikaty są szczere) i otrzymuję komunikaty w stylu:rozmowna, wesoła, z poczuciem humoru, fajna koleżanka itp. wiec zarzucanie mi ,ze jestem zakompleksiona, niekomunikatywna, ze odrzucam innych swoim sposobem bycia jest trochę nie na miejscu.
Poza tym jakieś 10-15 lat temu nie miałam problemu ze zorganizowaniem wyjazdu wakacyjnego w gronie 2-4 znajomych,czy wyjściu na kawę ,bo zwyczajnie spora część moich znajomych była wolna. Dzisiaj dla nich na pierwszym miejscu jest rodzina wiec o każde spotkanie muszę żebrać. O wyjeździe wakacyjnym mogę zapomnieć.
Facet79--mężczyźni maja ciut łatwiej,ja nie lobię podróżować samotnie,poza tym w dzisiejszym świecie jest to trochę niebezpieczne. wiec co mi po mojej wolności jak są rzeczy których w pojedynkę robić nie lubię. I są rzeczy,które robię w pojedynkę,ale nie sprawia mi to już takiej przyjemności jak kiedyś.
Owszem posiadanie dzieci nie gwarantuje na starość tej przysłowiowej szklanki wody,ale zawsze jest jakaś nadzieja. Ja tej nadziei już nie mam....
Życzę Wam udanej niedzieli. Dla mnie będzie to samotna niedziela.
Ja nigdzie nie napisałam, że Ty masz takie same problemy ze sobą jakie ja miałam. Nie mam uprawnień do diagnozowania Cię (zresztą żaden fachowiec nie diagnozuje przez internet). Jeśli tak to odebrałaś to przepraszam. Ja tylko z własnego doświadczenia wiem, że terapia pomaga, zmienia widzenie świata. Mnie pomogła. Ale żeby była skuteczna, to trzeba tej zmiany chcieć. Tyle ode mnie. Pozdrawiam i szczęścia życzę!
274 2016-07-11 01:49:42 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-07-11 01:52:38)
rampampam napisał/a:'Bo życie po to właśnie jest, żeby pożyć...." czy jakoś tak w tekście piosenki to szło...
Jasne że tak. Dostajemy je jako prezent do wykorzystania i nacieszena się, ale także jako zadanie. Każdy z nas musi odnaleźć swoje miejsce i sens.
Już napisałam wyżej, że mam ciężko chorą przyjaciółkę. Jej choroba jest bolesna i odbiera chęci do życia. Powyższe zdanie ułożyło mi się w rozmowie z nią - że nie mam prawa jej pocieszać ani pouczać i czuję się bezradna wobec jej cierpienia - ale tak właśnie czuję sens tego wszystkiego, co nas spotyka. Jesteśmy fragmentem jakiejś większej całości, ktoś ma jakieś szersze plany wobec nas i wie, co robi. A może Ten Ktoś zabierając nam jedne możliwości, obdarza nas innym zadaniem? Trzeba poszukać.
Nie jestem superkatoliczką, ale duchowość jest dla mnie bardzo ważna. Wiara - niekoniecznie według schematów, dogmatów i ścisłych wytycznych - pomaga mi żyć.
Bo tak na prawdę prawdziwego szczęścia tutaj na ziemi nie osiągniemy. Nie ważne czy będąc samotnymi czy mając wszystko czego zapragniemy. A już szczególnie destruktywne jest uzależnienie się od dóbr materialnych bądzi cielesnych, bo one przychodzą i odchodzą a miłość Boga jest wieczna. Zresztą Bóg to absolut więc przebywając blisko Jego majestatu nic nam więcej do szczęścia nie jest potrzebne. Ale żyjąc w tym wymiarze pomimo tego że wiemy o tym bardzo dobrze to i tak chcemy być tutaj choć przez chwile radośni bo każdy ma więcej lub mniej egoizmu w sobie. Pragniemy fizycznie i emocjonalnie drugiego człowieka nie ważne czy jesteśmy sparaliżowani na wózku czy chorzy na schizofremie itp. Są osoby aspołeczne które tego nie potrzebują ale większość z nas ma taki instynkt i potrzeby seksualne. Więc uważam że samotność tutaj na tym świecie jest gorsza od śmierci dlatego że po niej mogę przejść przez drugą stronę i zrzucić ograniczenia ciała które mnie ograniczają. A żyjąc tutaj sam nie dość że cierpie psychicznie widząc te wszystkie pary i czując się przez to gorszy często jak mniej niż zero, no bo jak to w tym wieku i nikogo nie mieć, jeszcze nie robić tego ba nawet się nie całować to coś jest nie tak.
275 2016-07-11 08:19:45 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-07-11 08:24:44)
Revenn, strasznie komplikujesz i owijasz w bawełnę proste sprawy. Jak nie chcesz być samotny, to idź między ludzi, uśmiechaj się do nich, bądź dla nich fajnym towarzystwem. W czymś im pomóż, coś im powiedz wspierającego, pokaż, że są dla Ciebie ważni. Z tym seksem to może nie taka prosta sprawa, jak się od niego chce coś więcej, ale koleżankę czy ciocię zawsze można uściskać i trochę tę potrzebę bliskości zrealizować.
Reszta przyjdzie sama, choć może nie od razu.
A szczęście? Jeśli szczęście wydaje Ci się czymś niepospolitym, nieosiągalnym - to tak będzie, nie zaznasz go.
Posłuchaj sobie Anny Marii Jopek: "Szczęście to piórko na dłoni (...) co zjawia sie (...) gdy się za nim nie goni", "to ta chwila, co trwa".
A choćby wczorajsza wygrana Portugalii. Suma tych wszystkich małych radości to dla mnie jest szczęście. Po prostu stan ducha, radość, uśmiech.
Widzę że nie zrozumiałaś mnie. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem ale seks porównujesz to uściśnięcia cioci? Nie wiem jak jest u kobiet ale w moim wieku popęd seksualny to coś oczywistego i każdy mężczyzna zdrowy chce kontaktów seksualnych niekoniecznie jakiś wielkich uczuć przy tym. Bliskość rodziny i "uściskiwanie się" tego nie zastąpi. Chyba żebym tą ciocie wziął n stół no i wiadomo co zrobił
A i rady w stylu że ciężka praca, sporty itp obniżają popęd można włożyć między bajki. Tyle tylko że jak się bardzo zmęczymy to padamy na twarz i śpimy ale nie o to tu chodzi. Bo równie dobrze mogę brać środki nasenne cały dzień i spać.
Revenn-ja jestem 40letnia kobieta i mi nie wystarczy uścisk cioci czy koleżanki:-)wiec nie wszystkie kobiety tak mają.
jeśli są takie kobiety,które się tym zadowolą to pewnie dlatego łatwiej im znieść samotność.
278 2016-07-11 17:30:41 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-07-11 22:55:38)
Revenn, trochę przerysowałam, ale wiesz, między wchodzeniem na Mount Everest, a niewychodzeniem z domu jest jeszcze cała masa możliwości. Czasami to przytulenie, zwykłe i bez seksualnych podtekstów też zaspokaja potrzebę dotyku i czułości.
Ja tam fundnęłabym sobie masaż raz w tygodniu, gdyby mnie było na to stać - i nie erotyczny bynajmniej ,bo ten rezerwuję na wyjątkowe okolicznośći i dla wyjątkowej osoby.
A jak Ci się tak chce seksu, to jest przecież tyle chętnych lasek Dwa piwa na odwagę i do dzieła
Jest też taki piękny wierszyk: Onanizm wzmacnia organizm!
279 2016-07-12 00:14:18 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-07-12 00:15:26)
Niby tak ale masturbacja a seks to jednak nie to samo. I człowiek po tym czuje się jakoś tak podle. No bo kto się masturbuje ? Nieudacznicy którzy nie mają "lasek". Chociaż owszem jest to tymczasowe rozwiązanie ale powinno być tymczasowe a nie stać się jedyną formą rozładowywania napięcia seksualnego. I nie porównywałbym potrzeby seksualnych z potrzebami dotyku i czułości bo one się dosyć znacznie różnią.
Wiem że jest mnóstwo chętnych lasek ale ja mam o tyle problem że mam pewne braki w kontaktach międzyludzkich, bo z powodu nerwicy i fobii miałem praktycznie cały czas nauczanie indywidualne, liceum tak samo. Więc pewne umięjętności jakie mogłem nabyć w szkole straciłem bezpowrotnie i patrząc się przez pryzmat czasu to był duży błąd że i ja się na to zgodziłem i moi rodzice chociaż nie wiadomo jakby się to inaczej potoczyło. Nie jestem nieśmiały, ale trudno mi zagadać do obcej kobiety, nie chcę wypaść na jakiegoś desperata który zaczepia ludzi na ulicy. Znajomych tak samo nie mam, albo raczej od nich się odciełem bo nie chciałem po ławkach siedzieć i pić piwo. A prawdziwego przyjaciela nigdy nie miałem, no chyba że mojego kota
Revenn-ja jestem 40letnia kobieta i mi nie wystarczy uścisk cioci czy koleżanki:-)wiec nie wszystkie kobiety tak mają.
jeśli są takie kobiety,które się tym zadowolą to pewnie dlatego łatwiej im znieść samotność.
To nic dziwnego, podobno kobiety po 30 mają większe potrzeby niż wcześniej. Wydzielamy hormony które działają tak a nie inaczej i żeby nie czuć tego trzeba by było się wykastrować czy wysterylizować.
281 2016-07-12 07:40:06 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-07-12 07:44:22)
Niby tak ale masturbacja a seks to jednak nie to samo. I człowiek po tym czuje się jakoś tak podle. No bo kto się masturbuje ? Nieudacznicy którzy nie mają "lasek". Chociaż owszem jest to tymczasowe rozwiązanie ale powinno być tymczasowe a nie stać się jedyną formą rozładowywania napięcia seksualnego. I nie porównywałbym potrzeby seksualnych z potrzebami dotyku i czułości bo one się dosyć znacznie różnią.
Wiem że jest mnóstwo chętnych lasek ale ja mam o tyle problem że mam pewne braki w kontaktach międzyludzkich, bo z powodu nerwicy i fobii miałem praktycznie cały czas nauczanie indywidualne, liceum tak samo. Więc pewne umięjętności jakie mogłem nabyć w szkole straciłem bezpowrotnie i patrząc się przez pryzmat czasu to był duży błąd że i ja się na to zgodziłem i moi rodzice chociaż nie wiadomo jakby się to inaczej potoczyło. Nie jestem nieśmiały, ale trudno mi zagadać do obcej kobiety, nie chcę wypaść na jakiegoś desperata który zaczepia ludzi na ulicy. Znajomych tak samo nie mam, albo raczej od nich się odciełem bo nie chciałem po ławkach siedzieć i pić piwo. A prawdziwego przyjaciela nigdy nie miałem, no chyba że mojego kota
No, cóż... przykro mi. Może jakaś terapia? Ja też miałam w życiu rózne problemy, ale dzieki pracy nad sobą i mądrym ludziom, których udało mi się spotkać po drodze dziś jestem innym człowiekiem.
A że onanizm uprawiają wyłącznie niedacznicy - skąd ten pomysł? Ja tam uważam, że lepsze to niż, powiedzmy, gwałty czy chodzenie z wiecznie skwaszoną miną z powodu niezaspokojenia dojmujących potrzeb. Może ja się nie znam, nie wiodłam bujnego życia erotycznego, ale uwazam, że jeśli chodzi o czyste rozładowanie, nie jakieś tam bliskości i czułości, to spokojnie możńa sobie samodzielnie dobrze zrobić.
Może Sunflower i Revenn winni się po prostu spotkać z racji podobieństwa poglądów?
Prawda! Też sobie pomyślałam, że pasowaliby do siebie No i Revennowi jeszcze daleeeko do pięćdziesiątki,jeszcze chłopak przyszłościowy
Ha, pomyślałam o tym samym
tylko chwile mnie nie było i już knujecie za moimi plecami
niestety Revenn jak dla mnie za młody.
Nie przebieraj, panno, żebyś nie przebrała, żebyś za kanarka wróbla nie dostała! - rzecze mądrość ludowa
Revenn napisał/a:Niby tak ale masturbacja a seks to jednak nie to samo. I człowiek po tym czuje się jakoś tak podle. No bo kto się masturbuje ? Nieudacznicy którzy nie mają "lasek". Chociaż owszem jest to tymczasowe rozwiązanie ale powinno być tymczasowe a nie stać się jedyną formą rozładowywania napięcia seksualnego. I nie porównywałbym potrzeby seksualnych z potrzebami dotyku i czułości bo one się dosyć znacznie różnią.
Wiem że jest mnóstwo chętnych lasek ale ja mam o tyle problem że mam pewne braki w kontaktach międzyludzkich, bo z powodu nerwicy i fobii miałem praktycznie cały czas nauczanie indywidualne, liceum tak samo. Więc pewne umięjętności jakie mogłem nabyć w szkole straciłem bezpowrotnie i patrząc się przez pryzmat czasu to był duży błąd że i ja się na to zgodziłem i moi rodzice chociaż nie wiadomo jakby się to inaczej potoczyło. Nie jestem nieśmiały, ale trudno mi zagadać do obcej kobiety, nie chcę wypaść na jakiegoś desperata który zaczepia ludzi na ulicy. Znajomych tak samo nie mam, albo raczej od nich się odciełem bo nie chciałem po ławkach siedzieć i pić piwo. A prawdziwego przyjaciela nigdy nie miałem, no chyba że mojego kota
No, cóż... przykro mi. Może jakaś terapia? Ja też miałam w życiu rózne problemy, ale dzieki pracy nad sobą i mądrym ludziom, których udało mi się spotkać po drodze dziś jestem innym człowiekiem.
A że onanizm uprawiają wyłącznie niedacznicy - skąd ten pomysł? Ja tam uważam, że lepsze to niż, powiedzmy, gwałty czy chodzenie z wiecznie skwaszoną miną z powodu niezaspokojenia dojmujących potrzeb. Może ja się nie znam, nie wiodłam bujnego życia erotycznego, ale uwazam, że jeśli chodzi o czyste rozładowanie, nie jakieś tam bliskości i czułości, to spokojnie możńa sobie samodzielnie dobrze zrobić.
Terapia polega na tym że co miesiąc ide do psychologa żeby się wygadać i to tyle. A przerabiałem masę różnych i mam wrażenie że w polscę nie ma już dobrych specjalistów. Jeżeli chodzi o onanizm to on tylko będzie pogłębiał stan w którym się jest. Ja chce kobietę a nie samozaspokajanie bo po pierwsze jest to grzech a po drugie powoduje jeszcze większe uczucie przygnębienia i alienacji. A po trzecie nie ma co porównywać seksu do masturbacji bo to dwa różne poziomy. Mi bynajmniej onanizm nie wystarcza, to jest dobre w czasie adolescencji a nie w tym wieku.
288 2016-07-13 17:23:18 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-07-13 22:38:06)
Hmm... Grzech?
Masz prawo do swojego kodeksu wartości, ale moim skromnym zdaniem istnieją większe grzechy. Kościół na pewno nie pochwali moich słów, ale do licha, przecież to Bóg (nazwijmy Go tak, choć dla mnie to sprawa bardziej uniwersalna) nas takich stworzył: pragnących miłości i seksu. W czym onanizm jest bardziej grzeszny niż przemoc seksualna, cudzolóstwo, zdrady?
A psychoterapia żadna nie pomoże bez współpracy pacjenta. To nie tylko możliwość wygadania się, ale i refleksji nad sobą, dotarcia do przyczyn swoich błędów i w efekcie - skorygowania ich. Mnie tam bardzo pomogła, choć wiele roboty odwaliłam też sama.
W każdym razie onanizm nie jest rozwiązaniem. Bo nie wypełni potrzeby miłości takiej pomiędzy kobietą i mężczyzną a nie rodziną.
290 2016-07-20 01:27:19 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-07-20 01:27:35)
Czyżbym zabił temat ?;)
A myślałeś Ravenn o agencji czy może taka opcja ciebie kompletnie nie interesuje?
Bo jak jesteś z tych którzy koniecznie potrzebują uczucia to możesz się srogo na tym przejechać.
Jestem 3 lata po rozwodzie a tak naprawdę byłam samotna od 6lat. Były mąż zdradzał mnie na lewo i prawo a ja głupia wierzyłam że mnie kocha. Niby znalazłam kogoś kto wydawał mi się odpowiedni ale było to tylko zauroczenie i chyba coś w rodzaju" a jednak komuś się podobam". Chodziłam do psychologa ,na różnego rodzaju warsztaty i doszłam do wniosku ,że z samotnością najpierw trzeba się "zaprzyjaźnić" ( jakkolwiek to brzmi) I polubić ja. Nic na siłę. Wydaje mi się ,że czasami nie potrafimy dostrzec i docenić to co naprawdę posiadamy. To takie moje małe przemyślenie.
A myślałeś Ravenn o agencji czy może taka opcja ciebie kompletnie nie interesuje?
Bo jak jesteś z tych którzy koniecznie potrzebują uczucia to możesz się srogo na tym przejechać.
Nie potrzebuje na gwałt uczucia bo nie tędy droga, desperacja najbardziej zniechęca potencjalne partnerki. Owszem człowiek chciałby kogoś poznać bo idzie tak ulicą widzi pary i mu przykro. A do prostytutki nie mam narazie ochoty iść, po pierwsze nie stać mnie żeby tam chodzić po drugie jeszcze nie przyszedł ten etap takiej decyzji.
sunflower30 nie pisz że nie spełnisz się jako matka bo prawdopodobnie nie potrafisz przepowiadać przyszłości więc nie możesz wiedzieć co będzie dalej. Gdzieś na facebooku na profilu jednej z osób które zajmują się rozwojem osobistym widziałem taki cytat który brzmiał mniej więcej tak: nie uzależniaj swojego szczęścia od drugiej osoby, po co masz być szczęśliwa tylko przez krótki czas kiedy jesteście razem, bądź szczęśliwa zawsze!
to,ze nie potrafię przepowiadać przyszłości nie oznacza,ze nie potrafię realnie oceniać rzeczywistości...
No dobra, nie dane ci było żeby zostać matką i żoną, powiedzmy. Więc co teraz zamierzasz zrobić? Uważam że trzeba spróbować uratować to co jeszcze można, przecież jest pełno mężczyzn w twoim wieku którzy też szukają. I nie wybrzydzać tylko brać to co los da. Nie myśl sobie że te wszystkie pary czy żony kochają swoich partnerów jak w filmach. To się rzadko zdarza, dlatego mają kogoś bo nie wybrzydzali, i zaakceptowali wady partnera. Nie ma idealnych facetów tak samo kobiet i każdy prędzej czy później jakiś feler pokaże. A jeżeli szukasz kogoś z kim chciałabyś wyjść czy porozmawiać żeby nie być sama, kolegę to ja zaproponowałem że mógłbym się spotkać, tylko ważne skąd jesteś.
Revenn-problem w tym,ze mężczyźni w moim wieku raczej szukają młodszych,bo chcą mieć jeszcze dzieci. a ci co maja dzieci są po rozwodach i maja niestety zobowiązania alimentacyjne. myślę,ze nie odnalazłabym się w taki związku. znam taka parę ona bezdzietna ,on rozwodnik ,dzieci przy byłej zonie,płaci alimenty,dużo pomaga przy dzieciach. kobieta zaczyna żałować tego związku,bo niestety widzi,ze dzieci dla jej partnera są na pierwszym miejscu, trudne tez są sprawy finansowe.
właśnie mijają 3 miesiące od ostatniej randki. Mam wrażenie,ze nie ma już wolnych, normalnych facetów koło 40stki:-(
kurza stopa... mi też by się taki przydał
Może to zabrzmi zbyt zuchwale-właśnie to ja jestem normalny facet po czterdziestce,wyglądam 10 lat młodziej gdyż nie pije nie pale i codziennie ciężko ćwiczę,dobrze się odżywiam.A JESTEM SAMOTNY tylko dlatego,że moja praca nie podoba się większości blachar i innych lalek no i nie pasuje do wizerunku gościa z żadnego debilnego serialu-ALE MAM TO GDZIEŚŚŚŚŚŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ojj, ten krzyk raczej nie oznacza, że masz to gdzieś
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiając.y a w wakacje trzeba ładować baterie i odpoczywać
Ale ja nie mam żadnej presji społecznej,aby być w związku. Ja mam taka wewnętrzną potrzebę.Owszem można z kimś porozmawiać w parku czy na przystanku autobusowym,ale człowiek wraca do domu do czterech ścian i nie ma z kim porozmawiać,przychodzą święta i każdy jest zajęty swoja rodziną, podobnie w weekendy czy urlopy. wszystkie moje znajome,kuzynki maja swoje rodziny i żadna nie reflektuje na wyjazd ze mną w czasie wakacji,bo spędzają je ze swoimi dziećmi i mężami.Owszem jak potrzebują pomocy przy dziecku to wiedza do kogo zadzwonić.
czuję wewnętrzny zal,chociaż na zewnątrz uchodzę za osobę o wesołym usposobieniu...
a jeśli chodzi o 40letnich facetów to są moje osobiste doświadczenia,ze wola młodsze,bo chcą mieć dziecko. Na portalach randkowych otwarcie o tym piszą.
Żony na wakacje z mężami? Po co drzewo do lasu ciągnąć? Przecież mężowie są wkurwiający a na wakacjach trzeba naładować baterie
Każdy jest inny, dla jednego najważniejsza będzie niezależność, dla kogoś rodzina.
Jeśli do kogoś dzwonie raz, drugi a ktoś nie odbiera, ani potem nie oddzwania,albo nie odpisuje na moje smsy to ile mogę się narzucać ? czuje się wtedy jak intruz.
W weekendy wszystkie moje sąsiadki zabierają cale rodziny i wyjeżdżają a to na działkę,jezioro, na basen do parku rozrywki itp. itd Poza tym ostaniami czasy przebywanie z dziećmi źle na mnie działa,bo wracam do domu i mam mega dola,ze nigdy nie doświadczę macierzyństwa,ze nie będę babcia w przyszłości itp,itd.
Czy ty nie przesadzasz wszystkie twoje koleżanki zabierają swoje rodziny co tydzień gdzieś na basen do parku rozrywki itp. ? Żeby gdzieś wyjść z dzieckiem trzeba mieć kasę a powiedzmy sobie prawdę żyjemy w Polsce nawet w raczej dobrze sytuowanych rodzinach rodzinne wyjazdy są raz na jakiś czas. Nie przesądza każdy na coś zbiera każdy zarabia za mało (nie mówię o hollywoodzkich gwiazdach) apetyt rośnie w miarę jedzenia (myślę że niektóre powiedzenia są durne ale to akurat jest prawdziwe).... robisz sobie tyle wymówek byle tylko być na nie.... ale dziękuję że to napisałeś bo patrząc na to co napisałaś widzę swoje błędy....a może ty poprostu tak jak ja zaniedbałaś swoje przyjaźnie i koleżanki i nie za bardzo masz ochotę się z nimi spotkać żeby się nie tłumaczyć dlaczego się np. Nie odzywałaś....nie wiem jakie wymówki mają twoje koleżanki ale udziela się to tobie....spójrz na swojego posta tyle dziewczyn przedstawia ci tyle różnych opcji a ty we wszystkim jesteś na nie....
Jak ktoś cały czas jest sam to marzy o tym żeby wyjechać z kimś a nie znowu w pojedynkę. to chyba normalne. wyjątek stanowią osoby,które są totalnymi odludkami i nie lubią towarzystwa drugiej osoby.
a czy ja mówię,ze wszystkie rodziny każdy weekend spędzają w taki sposób,ze konieczne jest wydawanie dużej sumy pieniędzy? zwykły spacer, wycieczka rowerowa, wyjście do parku przecież nie kosztuje, a o wiele fajniej spędza się czas z kimś niż samemu. A samotne wieczory,święta? myślisz,ze są takie fajne?raz na jakiś czas pewnie tak,ale nie na dłuższą metę. człowiek dla zdrowia psychicznego potrzebuje obecności drugiego człowieka i nic tego nie zmieni.