Nie chodzi o wskrzeszanie. Chodzi o uczciwość i szacunek. Oszukiwanie nie jest ani uczciwe, ani z szacunkiem nie ma nic wspólnego. Pożądania nie wskrzesi. A żona z pewnością widzi, że coś jest nie tak bo staje na rzęsach. Uczciwy facet by powiedział, że te starania nie mają sensu bo pożądania nie ma i nie będzie. Jeśli faktycznie ją szanuje to jednak właśnie uczciwość powinna go zmusić do powiedzenia żonie. Po prostu szkoda jej czasu i jej starań (i pieniędzy na ciuchy). Być może to zaakceptuje, a może i nie. Odejdzie i znajdzie takiego który będzie ją pożądał. Ale tu jest strach. Duży strach, że tak właśnie się stanie. Przecież to widać na kilometr, mimo, że autor twierdzi inaczej. Autor patrzy głównie na siebie i swoje dobre samopoczucie. Aż bije egoizmem i tymi głupimi tłumaczeniami. Nie wiem, może jego koledzy w to wierzą. Ale ja tak tanich tłumaczeń nie kupuję. Jak widać 95% dyskutantów w tym wątku również. Albo jest facetem i ma jaja, albo jest bezjajecznym tchórzem i oszustem. Jego wybór.
Kobiety udzielające się w wątku,wytłumaczcie mi prosze w jaki sposób autor tematu ma wykrzesać pożądanie do własnej żony ?
Fakt,że ona bardzo się stara na wszelkie sposoby, w teorii i na logikę powinien sprawić,że poczuje pożądanie,jednak z biologicznego punktu widzenia to nie działa.Więc jak ?
Nijak. Nikt nie zaprzecza temu, ze to mało możliwe. Tak facet czuje i ma.
My go zachęcamy do bycia SZCZERYM wobec zony, bo nie jest uczciwym oszukiwanie jej. Jeżeli ja faktycznie kocha, powinno mu zalezec na jej szczęściu, również tym seksualnym. To mloda kobieta (wbrew temu co on sadzi) i ma szanse na znalezienie kogos, kto ja będzie kochal w calosci, a nie tylko jako gospodynie domowa i brata late. Dlatego należy jej się prawda.
Marceli83 na czym polega twój problem?
Jesteś na anonimowym forum, więc możesz być szczery aż do bólu...
Jest w waszym związku sielanka, przetrwaliście nie jedną burzę, ale jedna z najważniejszych sfer kuleje, skoro masz tak silną relację to z żoną - to gdzie jest problem? Czemu myślisz, że tego nie przetrwacie?
Skoro uważasz, że to twój problem, że musisz sobie z tym radzić, nie będziesz obciążać, żony swoimi problemami, to jakiego rozwiązania oczekujesz, czemu nie chcesz sobie radzić sam, tylko marudzisz?
Skoro wszystkie nasze rady, spostrzeżenia odrzucasz - to co chciałbyś przeczytać, co byłbyś w stanie zaakceptować - chodzi ci tylko o pochwałę, że jesteś bohaterem trwasz w związku z kobietą i nie bzykasz nikogo na boku, mimo iż jesteś straszenie napalony?
To i tak runie bo nie ma racji bytu. Żona póki co się stara, ale jej się też w końcu odechce i sobie znajdzie kogoś kto się nią zainteresuje też seksualnie. Kobiety i mężczyźni w takim wieku mają bardzo duże potrzeby seksualne. Więc albo znajdzie sobie na boku albo odejdzie. Prędzej czy później i tak się to skończy. Tylko po co tracić czyjś czas? Czy to jest objaw szacunku do niego? Bullshit. To jest objaw odwrotny. Braku szacunku. Rozejdziecie się. Będziesz mógł sobie bzykać młode laski ze sterczącymi piersiami, a żona znajdzie sobie kogoś kto będzie kochał ją w całości. Same korzyści. Teraz korzyści brak. Narastająca frustracja obu stron, pompowanie bańki która pęknie.
Marceli, twoja logika się kupy nie trzyma. Żona się się stara, przebiera, uwodzi, zdwaja wysiłki żeby cię do łóżka zaciągnąć - znaczy, że już się zorientowała, że coś jest niehalo, ale jeszcze nie ma odwagi na bezpośrednią konfrontację. Opcje są dwie:
1. Brakuje jej seksu/poczucia atrakcyjności - w tym wypadku uczciwie byłoby jej powiedzieć, na czym stoi. Szczególnie, że milczenie na dłuższą metę nie uratuje waszego związku. Ona w końcu zrozumie, że w tej kwestii nie ma co na ciebie liczyć, choć nie będzie miała pojęcia dlaczego. Poszuka sobie kochanka albo prawnika od rozwodów.
2. Boi się, że ją rzucisz - w tym wypadku też uczciwie byłoby jej powiedzieć. Uspokoiłaby się. Problemy w łóżku dla większości kobiet = facet zaraz mnie zastąpi lepszym modelem. Więc stają na głowie, byle udowodnić partnerowi, że one są fantastycznym modelem. Jak jej powiesz, że nie zamierzasz jej wymieniać na inną panienkę, to jej ulży. Nie ulżyłoby tylko, jeśli jej problemem byłby brak seksu - a twoim zdaniem nie o to chodzi.
Albo jesteście przyjaciółmi, macie do siebie zaufanie, jesteście szczerzy wobec siebie, albo to tylko puste słowa.
Jako kobieta nigdy w życiu nie chciałabym takiego poświęcenia. Gdybym dowiedziała się, że mój mężczyzna mnie "kocha" ale jest mały defekcik - nie pożąda mnie i do każdego seksu się zmusza, i ta cudowna prawda wyszłaby na jaw po np 10 latach, to chyba zamordowałabym go. To jest nie do wybaczenia wg mnie! To jest okropne oszustwo, poniżenie i świństwo! Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego. Wolałabym poznać prawdę i mogłabym zostać z takim mężczyzną ale na pewno nie byłoby między nami seksu, moja duma by na to nie pozwoliła. A życie w takiej nieświadomości jest upokarzające. Chciałbyś autorze tak? Wyobraź sobie, że te wspaniałe seksy z żona (sprzed lat) nagle okazują się udawaniem i ciężka harówą kobiety, która cię nie pożądała w tych momentach ale robiła to dla ciebie zaciskając zęby? Że to było udawane z 'miłości"? Że byłeś dla niej nieatrakcyjny, że zamykała oczy by nie widzieć ciebie bo tak łatwiej szło. Toba targały emocje, adrenalina a ona odwalała ciężka harówę. Ohydne świństwo wg mnie. Poziom upokorzenia drugiej osoby - poziom master.
Jako kobieta nigdy w życiu nie chciałabym takiego poświęcenia. Gdybym dowiedziała się, że mój mężczyzna mnie "kocha" ale jest mały defekcik - nie pożąda mnie i do każdego seksu się zmusza, i ta cudowna prawda wyszłaby na jaw po np 10 latach, to chyba zamordowałabym go. To jest nie do wybaczenia wg mnie! To jest okropne oszustwo, poniżenie i świństwo! Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego. Wolałabym poznać prawdę i mogłabym zostać z takim mężczyzną ale na pewno nie byłoby między nami seksu, moja duma by na to nie pozwoliła. A życie w takiej nieświadomości jest upokarzające. Chciałbyś autorze tak? Wyobraź sobie, że te wspaniałe seksy z żona (sprzed lat) nagle okazują się udawaniem i ciężka harówą kobiety, która cię nie pożądała w tych momentach ale robiła to dla ciebie zaciskając zęby? Że to było udawane z 'miłości"? Że byłeś dla niej nieatrakcyjny, że zamykała oczy by nie widzieć ciebie bo tak łatwiej szło. Toba targały emocje, adrenalina a ona odwalała ciężka harówę. Ohydne świństwo wg mnie. Poziom upokorzenia drugiej osoby - poziom master.
Nie zrozumiałaś,on nie czuje pożądania od niedawna,a nie od 10 lat,na początku było wspaniale,ale spowszedniało.
Araquelle napisał/a:Jako kobieta nigdy w życiu nie chciałabym takiego poświęcenia. Gdybym dowiedziała się, że mój mężczyzna mnie "kocha" ale jest mały defekcik - nie pożąda mnie i do każdego seksu się zmusza, i ta cudowna prawda wyszłaby na jaw po np 10 latach, to chyba zamordowałabym go. To jest nie do wybaczenia wg mnie! To jest okropne oszustwo, poniżenie i świństwo! Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego. Wolałabym poznać prawdę i mogłabym zostać z takim mężczyzną ale na pewno nie byłoby między nami seksu, moja duma by na to nie pozwoliła. A życie w takiej nieświadomości jest upokarzające. Chciałbyś autorze tak? Wyobraź sobie, że te wspaniałe seksy z żona (sprzed lat) nagle okazują się udawaniem i ciężka harówą kobiety, która cię nie pożądała w tych momentach ale robiła to dla ciebie zaciskając zęby? Że to było udawane z 'miłości"? Że byłeś dla niej nieatrakcyjny, że zamykała oczy by nie widzieć ciebie bo tak łatwiej szło. Toba targały emocje, adrenalina a ona odwalała ciężka harówę. Ohydne świństwo wg mnie. Poziom upokorzenia drugiej osoby - poziom master.
Nie zrozumiałaś,on nie czuje pożądania od niedawna,a nie od 10 lat,na początku było wspaniale,ale spowszedniało.
Dwa lata, to jednak, co najmniej 20% z owych dziesięciu, Theonlyone.
Nie od wczoraj to trwa przecież.
Myślę, że Araquelle zrozumiała. Przedstawiła swój punkt widzenia.
205 2016-04-26 11:09:59 Ostatnio edytowany przez cb (2016-04-26 11:36:33)
Zacytuję "a szczególnie po pierwszych 2 nie ma juz żadnych nowych pól eksploracji, właściwie zrobiliśmy już wszystko po dziesięć tysięcy razy, każdą pozycję, grę, przebranie i adrenalinę"
206 2016-04-26 11:21:14 Ostatnio edytowany przez Araquelle (2016-04-26 11:22:14)
Nie zrozumiałaś,on nie czuje pożądania od niedawna,a nie od 10 lat,na początku było wspaniale,ale spowszedniało.
Zrozumiałam zrozumiałam. Chodziło mi o to, żeby autor hipotetycznie postawił się w takiej sytuacji, że ma związek i seks a po 10 latach okazuje się, że to było udawane. Jakby się wtedy poczuł? Gdy on przeżywał orgazmy w uniesieniu i miłości a żona w tym czasie zaciskała zęby mówiąc sobie w myślach: no kończ już, kończ, ufff już po, jak fajnie. czy to nie byłoby dla niego jako dla człowieka uwłaczające. czy chciałby takiego seksu nawet gdyby zona go nie zdradzała i "kochała"?
207 2016-04-26 11:30:12 Ostatnio edytowany przez malaga_ (2016-04-26 11:35:42)
Większość ludzi tutaj nie rozumie Marceli-ego. Przede wszystkim tylko ON tutaj zna swoją żoną najlepiej bo jest jej partnerem przez wiele lat. Przeżywał z nią wzloty i upadki i jest wstanie teraz przewidzieć jej reakcję na problem, który zaistniał. Dlatego bez sensu jest wypisywanie, ŻONA CIĘ ZOSTAWI (przecież powinna). Widać, że ludzie się bardzo kochają, a facet nie stawia seksu jako główny priorytet ich związku. Jednak większość ludzi tutaj tego nie rozumie, że chodzi o coś więcej niż o BRAK PODNIECENIA.
FACET NIE CHCE KRZYWDZIĆ ŻONY TYLKO DLATEGO,ŻE JEGO PENIS ODMÓWIŁ MU POSŁUSZEŃSTWA.
Wszak na początku uważałam, że chodzi głównie o wygląd, ale przecież z opinią terapeuty sprzeczać się nie będę
Każdy umysł da się wyleczyć, specjaliści są od tego aby rozwiązywali nasze problemy.
Bardzo bym chciała Marceli, żeby Twój problem się rozwiązał, ale myślę, że miłość jest wstanie poradzić sobie z każdą przeszkodą
Aa, i jeszcze jedno-TAK MASZ RACJĘ!- nie mów nic żonie, nie funduj jej spadku samooceny do zera, bo Ty masz ze sobą problem. Racja Kochany, po co mają cierpieć dwie osoby skoro może jedna? Gdzie tu egoizm ludzie, aż się za głowę można złapać
Większość ludzi tutaj nie rozumie Marceli-ego. Przede wszystkim tylko ON tutaj zna swoją żoną najlepiej bo jest jej partnerem przez wiele lat. Przeżywał z nią wzloty i upadki i jest wstanie teraz przewidzieć jej reakcję na problem, który zaistniał. Dlatego bez sensu jest wypisywanie, ŻONA CIĘ ZOSTAWI (przecież powinna). Widać, że ludzie się bardzo kochają, a facet nie stawia seksu jako główny priorytet ich związku. Jednak większość ludzi tutaj tego nie rozumie, że chodzi o coś więcej niż o BRAK PODNIECENIA.
FACET NIE CHCE KRZYWDZIĆ ŻONY TYLKO DLATEGO,ŻE JEGO PENIS ODMÓWIŁ MU POSŁUSZEŃSTWA.
Wszak na początku uważałam, że chodzi głównie o wygląd, ale przecież z opinią terapeuty sprzeczać się nie będę![]()
Każdy umysł da się wyleczyć, specjaliści są od tego aby rozwiązywali nasze problemy.
Bardzo bym chciała Marceli, żeby Twój problem się rozwiązał, ale myślę, że miłość jest wstanie poradzić sobie z każdą przeszkodą![]()
Aa, i jeszcze jedno-TAK MASZ RACJĘ!- nie mów nic żonie, nie funduj jej spadku samooceny do zero, bo Ty masz ze sobą problem. Racja Kochany, po co mają cierpieć dwie osoby skoro może jedna? Gdzie tu egoizm ludzie, aż się za głowę można złapać
Ja rozumiem Marcelego, no cóż, chłop ma problem. Współczuje mu, naprawdę. Ale jego rozwiązanie problemu wg mojej opinii uwłacza jego żonie. Ja osobiście nigdy nie chciałabym uprawiać seksu z kimś kto mnie nie pożąda. Wolałabym osobiście w takim małżeństwie zaspakajać się sama a z mężem prowadzić przyjacielskie życie. Malaga, tak szczerze, chciałabyś mieć taki seks?
209 2016-04-26 12:04:15 Ostatnio edytowany przez malaga_ (2016-04-26 12:05:38)
ARAQUELLE, oczywiście, że nie chciałabym nigdy uprawiać seksu z mężczyzną którego nie podniecam-żadna kobieta nie byłaby wstanie! Jednak nie wszyscy tutaj zauważają, jedną znaczącą rzecz-JEGO ŻONA O NICZYM NIE WIE. Skoro o niczym nie wie to ich intymność mimo dużego problemu nadal istnieje!
Podziwiam faceta za taką decyzje, gdybym była kiedyś żoną, która nie wywoływałby podniecenia u swojego partnera to z ręką na sercu-nie, nie chciałabym o tym wiedzieć. Mój umysł po takiej informacji nie byłby taki sam, nigdy by się nie pozbierał nawet gdy mój mężczyzna by się wyleczył dzięki odpowiedniej terapii. Mógłby mnie zapewniać, że problem znikł, mógłby przy mnie jego penis stać, ale NIGDY już nie poczułabym się przy nim stuprocentową kobietą. MARCELI BARDZO DOBRZE PODCHODZI DO TEMATU.
Większość ludzi tutaj nie rozumie Marceli-ego. Przede wszystkim tylko ON tutaj zna swoją żoną najlepiej bo jest jej partnerem przez wiele lat. Przeżywał z nią wzloty i upadki i jest wstanie teraz przewidzieć jej reakcję na problem, który zaistniał. Dlatego bez sensu jest wypisywanie, ŻONA CIĘ ZOSTAWI (przecież powinna). Widać, że ludzie się bardzo kochają, a facet nie stawia seksu jako główny priorytet ich związku. Jednak większość ludzi tutaj tego nie rozumie, że chodzi o coś więcej niż o BRAK PODNIECENIA.
FACET NIE CHCE KRZYWDZIĆ ŻONY TYLKO DLATEGO,ŻE JEGO PENIS ODMÓWIŁ MU POSŁUSZEŃSTWA.
Wszak na początku uważałam, że chodzi głównie o wygląd, ale przecież z opinią terapeuty sprzeczać się nie będę![]()
Każdy umysł da się wyleczyć, specjaliści są od tego aby rozwiązywali nasze problemy.
Bardzo bym chciała Marceli, żeby Twój problem się rozwiązał, ale myślę, że miłość jest wstanie poradzić sobie z każdą przeszkodą![]()
Aa, i jeszcze jedno-TAK MASZ RACJĘ!- nie mów nic żonie, nie funduj jej spadku samooceny do zera, bo Ty masz ze sobą problem. Racja Kochany, po co mają cierpieć dwie osoby skoro może jedna? Gdzie tu egoizm ludzie, aż się za głowę można złapać
Malago, czy Ty w ogóle czytałaś, dlaczego u Marcelego penis jest w stanie spoczynku, mimo starań żony?
Tej starej, bo, nie dość, że już dawno przekroczyła trzydziestkę, to jeszcze, na dodatek, starszą jest od niego o trzy lata?
"Lepiej, by cierpiała jedna osoba".
Tego, to już w ogóle nie rozumiem.
Kogo miałaś ja myśli? Autora, który zmusza się do seksu z żoną, by nie wzięła spraw we własne ręce?
Czy jednak tę kobietę, która zgodnie z twierdzeniem Marcelego, nie jest ani gruba, ani zaniedbana itp. Jednym słowem, atrakcyjna.
Odrzucenie w łóżku można poczuć.
Nie wiedząc, skąd to się bierze, snuje się domysły.
Marceli żonie dupy z tego względu zawracać nie będzie i nie powie, dlaczego już go nie pociąga.
Tak, Autor zna swoją połowicę. Wspierali się nawzajem itd. Jest do rany przyłóż.
Podobnie, jak Marceli.
On cierpi, bo oszukuje żonę. I to więc, że przy niej trwa, z takim poświęceniem, powinno wystarczyć za dwoje?
Ona zaś, powinna być w skowronkach, zwłaszcza w nocy. Od minimum dwóch lat.
Bo ona nie cierpi. To domena Marcelego, prawda?
211 2016-04-26 12:14:46 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-04-26 12:18:32)
Wiecie czego ja nie rozumiem, jak ktoś mówi/pisze, że w związku jest przyjaźń a tak naprawdę to są tylko "puste słowa", ponieważ o ile mnie pamięć nie myli, przyjaźń nie jest wtedy, gdy rozmawia się o dobrych, codziennych rzeczach, ale przede wszystkim rozmawia się o WSZYSTKIM, chociaż kurcze to nawet nie jest przyjaźń, ale właśnie prawdziwy związek oparty na partnerstwie.
Tutaj niestety tego nie ma, ponieważ ani Żona ani Autor nie potrafią rozmawiać o istotnej sferze, jaką jest intymność.
Autorze, a jak byłeś na wizycie zapytałeś czy masz poinformować Żonę o swoim problemie, jeżeli tak to w jakiej formie?
P.S. Teraz przeczytałam, że Wielokropek już o tym napisała, sorki... .
Malaga, ale pomijajac kompletny brak szczerosci i szacunku do zony w takim postepowaniu, to co to rozwiazuje? Marceli jak był tak będzie sfrustrowany, jego kobieta będzie starala się stać na rzesach by mu się spodobać, bez rezultatu oczywiście, a niezadowolenie i gorycz po obu stronach będą narastać. Po jakims czasie, albo Marcel skoczy w bok, albo jego zona, albo dojdzie do wielkiego krachu.
Ale czy wy naprawdę nie widzicie, że on pomimo wszystko chce ratować ten związek?
Jednak znajdą są ludzie, którzy zamiast go w tym wspierać zmieszają jego wartości z błotem tylko dlatego, że ma penisa!
Najprościej jest krytykować człowieka, podważać jego dobre intencje, oceniać problem z boku gdy nawet kawałkiem stopy nie znalazło się w tym samym paskudnym miejscu co Marceli.
Przyjaźń, nie jest tylko wtedy gdy ludzie są wobec siebie szczerzy, to także poświęcenie. Marceli nie chce aby jego żona cierpiała, nie chce obarczać jej swoimi problemami.
On widzi cień szansy na uratowanie tego związku, doskonale wie, że szczerość w tym wypadku zaburzyłaby całą harmonie ich związku. Jak pisałam, żaden umysł po takiej informacji nie byłby się wstanie pozbierać i normalnie funkcjonować u boku swojego partnera.
Ale czy wy naprawdę nie widzicie, że on pomimo wszystko chce ratować ten związek?
![]()
Jednak znajdą są ludzie, którzy zamiast go w tym wspierać zmieszają jego wartości z błotem tylko dlatego, że ma penisa!
Najprościej jest krytykować człowieka, podważać jego dobre intencje, oceniać problem z boku gdy nawet kawałkiem stopy nie znalazło się w tym samym paskudnym miejscu co Marceli.
Przyjaźń, nie jest tylko wtedy gdy ludzie są wobec siebie szczerzy, to także poświęcenie. Marceli nie chce aby jego żona cierpiała, nie chce obarczać jej swoimi problemami.
On widzi cień szansy na uratowanie tego związku, doskonale wie, że szczerość w tym wypadku zaburzyłaby całą harmonie ich związku. Jak pisałam, żaden umysł po takiej informacji nie byłby się wstanie pozbierać i normalnie funkcjonować u boku swojego partnera.
To nie jest żadne ratowanie. W jaki sposób to poprawia niby sytuacje??? Bo ja nie rozumiem.
To jest tchórzostwo, wynikające z tego, ze Marcel się boi, ze zona normalnie go w doope kopnie, jak się dowie. No, i dodatkowo nie chce być "tym złym".
Eh, Beyondblackie, no tak Ty przecież znasz doskonale Marceli-ego (a tak naprawdę NIC o nim nie wiesz, więc nie snuj domysłów
)
Już pisałam w jaki sposób jego zachowanie mogłoby poprawić sytuację, proszę czytać ze zrozumieniem
Ale czy wy naprawdę nie widzicie, że on pomimo wszystko chce ratować ten związek?
![]()
Jednak znajdą są ludzie, którzy zamiast go w tym wspierać zmieszają jego wartości z błotem tylko dlatego, że ma penisa!
Najprościej jest krytykować człowieka, podważać jego dobre intencje, oceniać problem z boku gdy nawet kawałkiem stopy nie znalazło się w tym samym paskudnym miejscu co Marceli.
Przyjaźń, nie jest tylko wtedy gdy ludzie są wobec siebie szczerzy, to także poświęcenie. Marceli nie chce aby jego żona cierpiała, nie chce obarczać jej swoimi problemami.
On widzi cień szansy na uratowanie tego związku, doskonale wie, że szczerość w tym wypadku zaburzyłaby całą harmonie ich związku. Jak pisałam, żaden umysł po takiej informacji nie byłby się wstanie pozbierać i normalnie funkcjonować u boku swojego partnera.
No i widzisz, Malago.
On, Marceli, chce ratować związek. I na dodatek, widzi cień szansy.
Gdzie w tym wszystkim jest jednak ta jego kochana żona?
Jak długo i w jaki sposób będzie udawał, że chce się z nią kochać, by wprost nie zapytała: "Masz kogoś innego?"
Bo w to, że ona sama nie widzi problemu, nie uwierzę, niestety.
I o to tylko chodzi. By nie zadręczała się podejrzeniami o kochance lub poczuciem bezsensowności starań o pozostanie dla męża atrakcyjną seksualnie.
Ciężko bądzie. Ale jak inaczej rozwiązać ten problem, niż szczere rozmówienie się z żoną?
Poza tym, Marceli może nie doceniać małżonki.
Jest szczęśliwa ponoć, mimo zimy w łóżku. Od dwóch lat.
Co jednak będzie, gdy się okaże, że jej zasady nie dorównują "zasadom" małżonka?
Wiesz, o co mi chodzi, prawda? W końcu, to dwa lata "posuchy" w sypialni.
Ona oczywiście, okaże się wówczas tą złą, bo nie doceniła "poświęcenia" Autora. I jego cierpienia. O których, w trosce rzecz jasna o jej dobro, nie raczył ją poinformować.
To czarny scenariusz. Czy jednak nieprawdopodobny?
Poprawic sytuacje przez zmuszanie się do stosunkow? Poprawic przez klamanie zony? Poprawic przez trzepanie konia przy porno? Poprawic przez to, ze Marcel z aura swietosci, godzi się na abstynencje?
To sa wszystko uniki, a nie rozwiązanie sytuacji.
Gdzie w tym wszystkim jest jego żona? O to jest pytanie
A czy nie prościej byłoby ją zdradzić, odejść do młodszej? - dla Marceli-ego nie, bo ją facet kocha
I TAK WIĘKSZOŚĆ NAPISZE, k**a gdzie jest w tym wszystkim jego żona, jej uczucia, jej potrzeby!!!
Otóż czy nasz kochany Marceli produkowałby się na forum, wystawiał swoją osobę na mase krytyki, szedł do terapeuty gdyby jego żona się dla niego nie liczyła?
Facet ją nie zdradził, NIE CHCE NIGDY tego zrobić, ale i tak łatwiej jest sądzić, że zdrada w tym przypadku to tylko kwestia czasu
TYLKO WY JESTEŚCIE EGOISTAMI bo nikt z was nie postawił się na miejscu tego mężczyzny
219 2016-04-26 13:13:27 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-04-26 13:19:16)
Gdzie w tym wszystkim jest jego żona? O to jest pytanie
![]()
A czy nie prościej byłoby ją zdradzić, odejść do młodszej?- dla Marceli-ego nie, bo ją facet kocha
![]()
I TAK WIĘKSZOŚĆ NAPISZE, k**a gdzie jest w tym wszystkim jego żona, jej uczucia, jej potrzeby!!!
Otóż czy nasz kochany Marceli produkowałby się na forum, wystawiał swoją osobę na mase krytyki, szedł do terapeuty gdyby jego żona się dla niego nie liczyła?![]()
Facet ją nie zdradził, NIE CHCE NIGDY tego zrobić, ale i tak łatwiej jest sądzić, że zdrada w tym przypadku to tylko kwestia czasu![]()
TYLKO WY JESTEŚCIE EGOISTAMI bo nikt z was nie postawił się na miejscu tego mężczyzny
No, cóż.
Z tym już dyskutował nie będę.
Poraziła mnie argumentacja.
Moje wypowiedzi związane są z tym że się właśnie postawiłem. Ja nie mógłbym brzydzić się żoną i jej oszukiwać. Ale cóż każdy ma swoją moralność i woli żyć w ułudzie.
Gdzie w tym wszystkim jest jego żona? O to jest pytanie
![]()
A czy nie prościej byłoby ją zdradzić, odejść do młodszej?- dla Marceli-ego nie, bo ją facet kocha
![]()
I TAK WIĘKSZOŚĆ NAPISZE, k**a gdzie jest w tym wszystkim jego żona, jej uczucia, jej potrzeby!!!
Otóż czy nasz kochany Marceli produkowałby się na forum, wystawiał swoją osobę na mase krytyki, szedł do terapeuty gdyby jego żona się dla niego nie liczyła?![]()
Facet ją nie zdradził, NIE CHCE NIGDY tego zrobić, ale i tak łatwiej jest sądzić, że zdrada w tym przypadku to tylko kwestia czasu![]()
TYLKO WY JESTEŚCIE EGOISTAMI bo nikt z was nie postawił się na miejscu tego mężczyzny
Acha, to samo nie zdradzanie z jednoczesnym olewaniem zony potrzeb w sferze seksu i okłamywaniem jej jest jakims rozwiązaniem.
Sorry, ale NIGDY nie chciałabym być na miejscu tej kobiety. Ma niesamowitego robala za meza.
Przyczyna problemów seksualnych leży po stronie autora i wedle słów najlepszego terapeuty jest nieusuwalną. Przykre. Współczuję. Autor, chcąc bronić swą żonę przed cierpieniem i utratą dobrej samooceny, postanowił zataić prawdę o swym stanie zdrowie. Czyn chwalebny (nie, nie jest to ironia). Jednak nie zauważył jednego: konsekwencji jego problemu. Nie zauważył albo, co bardziej prawdopodobne, nie chce przyjąć do wiadomości, że konsekwencje jego problemu ponosi także jego żona. Żona nie jest osobą ubezwłasnowolnioną, ma zdolność podejmowania decyzji. A skoro tak, to należy jej się informacja na temat przyczyn problemów, których skutki odczuwa na sobie.
A propos współczucia. Współczuję obojgu. Autorowi niepełnosprawności seksualnej i jej skutków, jego żonie - skutków niepełnosprawności męża oraz życia z przeświadczeniem, że ma u boku osobę, której może ufać.
Czy postawiłam się na miejscu autora? Tak. Ale też postawiłam się na miejscu jego żony. Nie chciałabym, by bliska mi osoba, w 'trosce o moje dobro', ukrywała tak istotną dla nas obojga informację. Wielokroć informacja, choć trudna, jest lepsza rzeczą niż domysły.
TYLKO WY JESTEŚCIE EGOISTAMI bo nikt z was nie postawił się na miejscu tego mężczyzny
Malaga, a tak dla odmiany Ty postaw się na miejscu jego żony. Bo w swoim totalnym zrozumieniu dla autora tą jego żonę traktujesz niczym domowego zwierzaka. Mieszka babka z gościem ale nie ma prawa głosu i wyboru. Może jako jego przyjaciółka ona zrozumiałaby i też stwierdziła, że takie życie jakie prowadza jej odpowiada? Albo stwierdziła, ze trudno, zaryzykuje i postara się poznać jeszcze kogoś kto ją będzie dopadał i posuwał aż wióry polecą. W końcu przed nią jeszcze dajmy na to z 45 lat życia.
A autora szkoda. Lecz z naturą nie wygra się. Nie wyobrażam sobie, że zdrowy i w kwiecie wieku mężczyzna odwiesza na kołku swoje życie seksualne już na zawsze. Trzaśnie to prędzej czy później.
Moi drodzy postawiłam się na miejscu jego żony, proszę czytajcie ze zrozumieniem. Pisałam o tym kilka postów wyżej
Gdybym ja była w skórze jego żony nigdy bym nie chciała się dowiedzieć, że go nie podniecam Wolałbym usłyszec " przestałem Cie kochać ".
Nikt nie liczy się z uczuciami tej kobiety, nie bierze pod uwagę tego jakby się czuła gdyby się dowiedziała prawdy.....
Zasłaniacie się marnymi wartościami, które w tej sytuacji są gówno warte. CHODZI O JEJ UCZUCIA BO W KONCU PO WYPOWIEDZIACH AUTORA MOZNA WNIOSKOWAC, ZE LUDZIE SIE BARDZO KOCHAJA.
Bollocks.
Wlasnie ukrywanie swojej przypadlosci przed zona sprawia, ze czuje się niekochana. Podanie jej tej wiadomości pozwoliloby ruszyc sytuacje do przodu. Może by się zalamala, ale może tez by się uniosła gniewem, albo sprobowala zyc w takim związku. My nie wiemy.
Oburza mnie natomiast traktowanie doroslej kobiety jak kogos ubezwłasnowolnionego.
226 2016-04-26 13:55:04 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-04-26 13:55:22)
Oburza mnie natomiast traktowanie doroslej kobiety jak kogos ubezwłasnowolnionego.
Dokładnie.
Malaga_ i autor reprezentują pogląd, że "Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.", ale zapominają, że w tym przypadku to właśnie to czego się nie widzi powoduje (albo lada chwila spowoduje) ten żal..a nie widzi się pożądania.
227 2016-04-26 14:02:37 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-26 14:39:51)
A propos współczucia. Współczuję obojgu. Autorowi niepełnosprawności seksualnej i jej skutków, jego żonie - skutków niepełnosprawności męża oraz życia z przeświadczeniem, że ma u boku osobę, której może ufać.
Czy postawiłam się na miejscu autora? Tak. Ale też postawiłam się na miejscu jego żony. Nie chciałabym, by bliska mi osoba, w 'trosce o moje dobro', ukrywała tak istotną dla nas obojga informację. Wielokroć informacja, choć trudna, jest lepsza rzeczą niż domysły.
ty i wiele oosb tutaj mowi autorowi ze to jest nienormalne a ty wręcz mówisz o niepelnosprawnosci seksulalnej
a moim zdaniem on chciał się pochwalić jaki to on jest meski ze podobają mu się młode dziewczyny tylko i ach ta natura te instynkty
trafil na super kobiete która stara się żeby przywrocic pozadanie w lozku'
gdy mu nie staje to rozladowuje atmosferę ze nie zawsze musi być idelanie
należy jej się wiec szczerość
może nie po chamsku ale niech powie jej
bo ona ma prawo zdecydować co dalej
228 2016-04-26 14:07:53 Ostatnio edytowany przez malaga_ (2016-04-26 14:18:13)
Lepiej żeby Marceli porozmawial z żoną i jej otwarcie zakomunikowal "wiesz, od jakiegoś czasu nie pociągasz mnie w łóżku, byłem z tym problemem u terapeuty, ale on twierdzi, że taka już moja natura"??. Te słowa zapamiętałby to końca życia, jej relacja z mężem opierałaby się tylko na przyjaźni - ich małżeństwo stałoby się fikcja! (chociaż nawet wątpię w tą przyjaźń) Od drugiej strony - kobieta odchodzi o Marceli-ego nie jest wstanie pogodzić się z tak okrutna prawda chociaż kocha męża i myślicie że będzie wstanie z kimś stworzyć zdrowa relacje? Nie, bo będzie zakompleksiona od stóp do głów i nadal będzie kochać swojego męża. Bez długiej terapii się nie obędzie.
Po to ma być jej potrzebna ta prawda?
Wy ludzie zwariowaliscie do reszty
Doczytałam teraz o Twojej wizycie u specjalisty. Z jednej strony jak piszesz to była tylko wizyta, a z drugiej szczegółowa i bardzo dobry specjalista. No chociaż może niektórzy mają taką przypadłość, jednak sądzę, że niewielu facetów ma aż tak, że kobiety po 30stce nawet ładne są dla nich nieatrakcyjne i tylko te młodsze im się podobają. Może spróbuj jeszcze pójść do innego specjalisty, dla pewności. Jak to się potwierdzi to moim zdaniem powinieneś powiedzieć żonie, bo to jest poważna sprawa. Ona ma prawo wtedy wiedzieć i sama decydować. Każdy chce być kochany i pożądany przez partnera.
Kierujecie się tylko zasadami, bo kłamstwo to rzecz okrutna. Ależ i owszem, zgadzam się, ale w tym przypadku w parze z tym kłamstwem idą dobre intencje.
Gdyby zagrożono wam, że jeśli nie będziecie trzymać języka za zębami to wasza druga połówka będzie cierpieć to naprawdę byście byli wstanie ten język rozwiązać tylko dlatego, że macie w bani zakodowane te swoje zasrane zasady? K***a!
231 2016-04-26 14:22:46 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-04-26 14:25:52)
Napisałam wyżej, ale powtórzę.
Będąc na miejscu żony autora wątku chciałabym znać przyczynę kłopotów seksualnych mnie dotykających. To nie sprawa zasad; chcę podejmować decyzje (także trudne) mnie dotyczące za siebie, nie chcę, by ktoś podejmował je w moim imieniu.
Wolałbym znać prawdę. Najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwo. Jego żona się teraz stroi, kupuje bieliznę więc doskonale wie że coś jest nie tak. Zaraz się zniechęci i będzie sfrustrowana. Wtedy z pewnością nie będzie cierpieć. Ona zapewne już się zastanawia co się dzieje. Wskazuje na to jej zachowanie. Rozpad już trwa. Kłamstwo może ewentualnie przedłużać agonię. Większość rozpadów związków zaczyna się w łóżku. Tak będzie tutaj tylko po czasie pretensje będą jeszcze większe.
Po to ma być jej potrzebna ta prawda?
Wy ludzie zwariowaliscie do reszty wink
Ty chyba nigdy nie byłaś w relacji opartej na prawdziwej bliskości i intymności, skoro twierdzisz, że gwarantem szczęścia i długotrwałości związku jest przemilczanie kluczowych dla jego zdrowia faktów.
Ja z autopsji mogę powiedzieć - jak widać przeżyłam i nie zrujnowało mi to psychiki - że byłam w relacji, gdzie facet powiedział mi któregoś pięknego dnia, że "go nie podniecam". Ale ani nie załamało mnie to WTEDY, ani nie czułam się przez to nieatrakcyjna. Serio. Wiesz dlaczego?
Pomijając już fakt, że tamten facet na mnie nie działał w ogóle (tak, to na pewno miało jakiś wpływ na moją reakcję), ale zasadniczo chodzi o to, że tamten człowiek jak sam kiedyś wyznał - lubił i podobały mu się kobiety o "Specyficznym typie urody", czyli tzw. regularne rysy i sylwetka - dla niego były raczej in minus niż mu się podobały.
Na pytanie dlaczego w ogóle ze mną próbował wiesz co odpowiedział? Bo byłam ładna (w takim obiektywnym sensie niczego mi nie brakowało), ale no po prostu.. nie działałam na niego akurat.
Z początku nie rozumiałam, z drugiej strony - miałam lustro w domu i pomimo tego, że nigdy nie popadałam w samozachwyt, to obiektywnie nie należę do brzydkich kobiet czy jakichś tam garbatych. Natomiast po takiej informacji od faceta niejedna kobieta by się załamała. Jednak mając inne (poprzednie) pozytywne doświadczenia w reakcji mężczyzn na moje ciało, wiedziałam, że to nie ze mną jest problem - bo przecież nie zmienię wyglądu twarzy czy ciała żeby tej jednej osobie się podobać.
Dodatkowo pomogła mi wiedza odnośnie wyglądu jego ex dziewczyny, którą miałam okazję zobaczyć.. Faktycznie, 'specyficzna uroda' - posiada ona pewien dość widoczny defekt na twarzy, który mocno skupia uwagę i czyni ją jak i jej twarz charakterystyczną.
W zależności od tego jak się ubierze i pomaluje wygląda staro i brzydko lub ciekawie i intrygująco. Musze powiedzieć, że ostatnio przypadkiem się na nią znowu natknęłam i pomyślałam, że wygląda ładnie jako, że nie zwykłam na białe mówić czarne, więc łatwo mi przyszła obiektywna ocena.
Ale do czego zmierzam..Taka informacja nie musi kobiety "Zwalić z nóg", wiele zależy od jej poprzednich doświadczeń oraz tego jak ogólnie jest postrzegana i odbierana przez mężczyzn.
Moja relacja z tamtym człowiekiem oczywiście nie miała prawa przetrwać.
Na "usprawiedliwienie" może zadziałać jedynie fakt, że oboje chyba wypieraliśmy do końca prawdę o tym i zwalaliśmy winę na siebie na wzajem, tzn. ja do końca nie przyznałam, że mnie nie kręcił, a on tylko raz to powiedział po czym potem się z tego wycofał Ale ogólnie czułam, że to nie tak powinno wyglądać, więc myślę, że mówił prawdę.
Także Autorze jak widzisz - to nic strasznego, a "prawda nas wyzwoli"
Jaka zatem decyzję miałaby podjąć żona Marceli-ego? Jedynie taka, czy trwa przy mężu na dobre i złe czy postanawia szukać szczęścia gdzieś indziej. Tylko jak ma znaleźć szczęście gdy jej poczucie własnej wartości zostanie bardzo mocno naruszone? Być może nieodwracalnie. Każda jej decyzja będzie wiązała się z cierpieniem, dlatego lepiej uchronić ja przed tym.
Chcecie babie skomplikowac życie i tyle
235 2016-04-26 14:33:46 Ostatnio edytowany przez Martainn (2016-04-26 14:34:13)
Jakby jej życie już teraz się nie komplikowało. Tylko teraz biedna nie wie czemu i Traci czas próbując się zmienić bo myśli że to w niej jest problem. Faktycznie teraz nie podróżuje jej pewności siebie i poczucia wartości.
Jaka zatem decyzję miałaby podjąć żona Marceli-ego?
Jeśli prawdą jest to, co napisał autor, to prawdopodobną jej reakcją byłoby pytanie "Co z tym robimy?".
Jakie decyzje mogłaby podjąć żona? Różne.
Od pozostania z mężem i dalszego wspólnego życia, poprzez życie z mężem i znalezieniem kochanka, po odejście od męża.
237 2016-04-26 14:37:54 Ostatnio edytowany przez malaga_ (2016-04-26 14:39:32)
Po to ma być jej potrzebna ta prawda?
Wy ludzie zwariowaliscie do reszty winkTy chyba nigdy nie byłaś w relacji opartej na prawdziwej bliskości i intymności, skoro twierdzisz, że gwarantem szczęścia i długotrwałości związku jest przemilczanie kluczowych dla jego zdrowia faktów.
Ja z autopsji mogę powiedzieć - jak widać przeżyłam i nie zrujnowało mi to psychiki
- że byłam w relacji, gdzie facet powiedział mi któregoś pięknego dnia, że "go nie podniecam". Ale ani nie załamało mnie to WTEDY, ani nie czułam się przez to nieatrakcyjna. Serio. Wiesz dlaczego?
Pomijając już fakt, że tamten facet na mnie nie działał w ogóle(tak, to na pewno miało jakiś wpływ na moją reakcję), ale zasadniczo chodzi o to, że tamten człowiek jak sam kiedyś wyznał - lubił i podobały mu się kobiety o "Specyficznym typie urody", czyli tzw. regularne rysy i sylwetka - dla niego były raczej in minus niż mu się podobały.
Na pytanie dlaczego w ogóle ze mną próbował wiesz co odpowiedział? Bo byłam ładna (w takim obiektywnym sensie niczego mi nie brakowało), ale no po prostu.. nie działałam na niego akurat.Z początku nie rozumiałam, z drugiej strony - miałam lustro w domu i pomimo tego, że nigdy nie popadałam w samozachwyt, to obiektywnie nie należę do brzydkich kobiet czy jakichś tam garbatych. Natomiast po takiej informacji od faceta niejedna kobieta by się załamała. Jednak mając inne (poprzednie) pozytywne doświadczenia w reakcji mężczyzn na moje ciało, wiedziałam, że to nie ze mną jest problem - bo przecież nie zmienię wyglądu twarzy czy ciała żeby tej jednej osobie się podobać.
Dodatkowo pomogła mi wiedza odnośnie wyglądu jego ex dziewczyny, którą miałam okazję zobaczyć.. Faktycznie, 'specyficzna uroda'
- posiada ona pewien dość widoczny defekt na twarzy, który mocno skupia uwagę i czyni ją jak i jej twarz charakterystyczną.
W zależności od tego jak się ubierze i pomaluje wygląda staro i brzydko lub ciekawie i intrygująco. Musze powiedzieć, że ostatnio przypadkiem się na nią znowu natknęłam i pomyślałam, że wygląda ładniejako, że nie zwykłam na białe mówić czarne, więc łatwo mi przyszła obiektywna ocena.
Ale do czego zmierzam..Taka informacja nie musi kobiety "Zwalić z nóg", wiele zależy od jej poprzednich doświadczeń oraz tego jak ogólnie jest postrzegana i odbierana przez mężczyzn.
Moja relacja z tamtym człowiekiem oczywiście nie miała prawa przetrwać.
Na "usprawiedliwienie" może zadziałać jedynie fakt, że oboje chyba wypieraliśmy do końca prawdę o tym i zwalaliśmy winę na siebie na wzajem, tzn. ja do końca nie przyznałam, że mnie nie kręcił, a on tylko raz to powiedział po czym potem się z tego wycofałAle ogólnie czułam, że to nie tak powinno wyglądać, więc myślę, że mówił prawdę.
Także Autorze jak widzisz - to nic strasznego, a "prawda nas wyzwoli"
Dobrze, że napisałaś CHYBA. Nie znasz mnie, nie wiesz ile w życiu przeżyłam więc proszę Cię żebyś nie snula na drugi raz na temat mojej osoby żadnych swoich teorii. Wystarczy już, że obarczylas nimi Marceli-ego.
Ok, ok! Tylko może niech ktoś weźmie pod uwagę to, że kobieta naszego autora może go po prostu zwyczajnie bardzo kochać? Nie każda musi mieć takie podejście jak Twoje droga Pani
Nie znasz mnie, nie wiesz ile w życiu przeżyłam więc proszę Cię żebyś nie snula
Nie muszę "snuć", wystarczy czytać co napisałaś. Zachęcasz do zatajania prawdy.. gdzie w tym widzisz bliskość i intymność?No, chyba że wybiórcze mówienie prawdy bierzesz za bliskość to nie mam pytań
Malaga w trosce o szczęście i spokoj psychiczny kobiety tez nie powinny dowiadywać się o dużo gorszych rzeczach? Na przykład ze zona nie podnieca meza bo jest tak naprawdę gejem?
Nie powinno się tez mowic o zdradach, o tym ze ktoś kogos nie kocha itd.?
Jakby jej życie już teraz się nie komplikowało. Tylko teraz biedna nie wie czemu i Traci czas próbując się zmienić bo myśli że to w niej jest problem. Faktycznie teraz nie podróżuje jej pewności siebie i poczucia wartości.
A po co je jeszcze bardziej komplikowac? :-D
Gdy Marceli nie rozwiąże problemu to wtedy będzie zmuszony powiedzieć żonie prawdę, o ile PARWDE powie a nie np " nie kocham Cie "
Na razie chłop walczy, dlaczego każdy tutaj podcina mu skrzydła?
Jak się można ożenić z kimś kto nas nie pociąga?
Malaga, a co Ty myślisz, ze kobieta z która maz się kocha od swieta, pomimo tego ze wymysla bieliznę i ten teges, nie czuje spadku poziomu wartości? Nie czuje się niechciana?
malaga_ napisał/a:Nie znasz mnie, nie wiesz ile w życiu przeżyłam więc proszę Cię żebyś nie snula
Nie muszę "snuć", wystarczy czytać co napisałaś. Zachęcasz do zatajania prawdy.. gdzie w tym widzisz bliskość i intymność?No, chyba że wybiórcze mówienie prawdy bierzesz za bliskość to nie mam pytań
Kobieto skoro chłop walczy to na co komu teraz ta prawda, która wywoła burze Można tej burzy uniknąć o ile da się uratować umysł Marceliego, ale to już nie w naszych rękach tylko w specjalisty.
Gdy będzie pewne, że tego się już nie da uratować to możecie z pazurami rzucić się na Marcelirgo i wydrapac mu oczy, że tak długo zwodzil żonę. Nie ma problemu
Ale jak już pisałam, nie chciałabym znać nigdy takiej prawdy jako kobieta takiego mężczyzny
Jak się można ożenić z kimś kto nas nie pociąga?
Nie znasz całego tematu skoro tak napisałeś
Martainn napisał/a:Jakby jej życie już teraz się nie komplikowało. Tylko teraz biedna nie wie czemu i Traci czas próbując się zmienić bo myśli że to w niej jest problem. Faktycznie teraz nie podróżuje jej pewności siebie i poczucia wartości.
A po co je jeszcze bardziej komplikowac? :-D
Gdy Marceli nie rozwiąże problemu to wtedy będzie zmuszony powiedzieć żonie prawdę, o ile PARWDE powie a nie np " nie kocham Cie "
Na razie chłop walczy, dlaczego każdy tutaj podcina mu skrzydła?
Lol.
Skąd Ty się kobieto urwałaś
Myślisz, że jak tamten facet rzadko się do mnie dobierał a jak już to nie czuć było tego 'zaangażowania' ani napalenia, to "skomplikował" sprawę tym, że mi powiedział , a ja nie domyślałam się Twoi zdaniem, tak jak żona autora się nie domyśla?
Zwłaszcza, że obie miałyśmy porównanie jak wygląda seks wynikający z namiętności i pożądania, a taki 'na odwal się'.
Mówię, to nawet małpa potrafi się domyśleć a Ty wypisujesz jakieś brednie, że wystarczy tego nie zwerbalizować, a nikt na to nie wpadnie czemu nie ma namiętności.
Ogarnij się kobito..
246 2016-04-26 14:59:33 Ostatnio edytowany przez Il Condottiero (2016-04-26 15:03:10)
Nie znasz całego tematu skoro tak napisałeś
Za to znam jego zakończenie.
a taki 'na odwal się'.
Tak z czystej ciekawości jak wygląda taki seks, bo jako facet to nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, że decyduję się na taki krok z braku laku?.
Nie ma takiej możliwości, ze codziennie olewana kobieta, tego nie zauwaza. I jej to nie dotyka. I nie psuje to jej poczucia wartości.
248 2016-04-26 15:06:51 Ostatnio edytowany przez Araquelle (2016-04-26 15:07:41)
Tak z czystej ciekawości jak wygląda taki seks, bo jako facet to nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, że decyduję się na taki krok z braku laku?.
Wg autora - raz na jakiś czas zaspakajasz żonę oralnie i cieszysz się, że nie zauważyła, że ci nic nie stoi :-). Fajnie, co nie?
I taki masz plan na kolejne 40 lat życia.
A zona sie nie orientuje, ze coś jest nie tak.
Wg autora - raz na jakiś czas zaspakajasz żonę oralnie i cieszysz się, że nie zauważyła, że ci nic nie stoi :-). Fajnie, co nie?
Nie ogarniam tego. To jest tak jakby siedzieć na beczce z prochem, pod którą pali się lont.
Nie ogarnę się
Całym sercem jestem za tym małżeństwem
Wy możecie się czepiać, ja swoje wiem
251 2016-04-26 15:11:45 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-04-26 15:14:41)
Elle88 napisał/a:a taki 'na odwal się'.
Tak z czystej ciekawości jak wygląda taki seks, bo jako facet to nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, że decyduję się na taki krok z braku laku?.
A np. wyglądało raz tak, że facet po 1h pieszczot spojrzał na zegarek, po czym na głos obwieścił, że "wow, robił to przez długość całego albumu " (akurat wtedy przy okazji czegoś słuchaliśmy ja nie mogłam dojść, bo robił to właśnie tak jakby chciał a nie mógł, czyli bez 'feelingu', chęci i wczucia jak dla mnie, a na nim to żadnego wrażenia nie zrobiło i jak stwierdziłam, że to nie ma sensu to sprawiał wrażenie jakby odetchnął z ulgą
Przykład nr 2: potrafił mi odmówić jakiegoś elementu gry wstępnej (jako zbyt mało hardcorowy dla niego ) i ogólnie nie przepadał chyba za tym, a na pewno nie ze mną..
Dziwne i mylące było to, że potrafił mnie komplementować dosyć mocno, no i czasem zaskakiwał że sam inicjował i robił to z chęcią, ale były właśnie te przypadki, które były na tyle niefajne dla mnie, że wymazywały te pozytywniejsze przejawy. Tu było na zmianę -pół na pół, z czasem z przewagą na gorzej, ja to odbierałam jakby on "Walczył ze sobą" właśnie i to mi chęci odbierało najbardziej.
Podczas gdy n długo twierdził, w zasadzie do końca, że wszystkiemu winna jestem JA, bo to rzekomo ON MNIE nie podnieca i go to boli. Co częściowo było zresztą prawdą
Także trudno dociec co było pierwsze, za to finał jest jaki jest.
Nie ma takiej możliwości, ze codziennie olewana kobieta, tego nie zauwaza.
Dokładnie. Ja czułam, że coś nie gra, ale była akurat w takim okresie, że po serii znajomości opartych głównie na zabawie i seksie chciałam za wszelką cenę takiej spokojnej bezpiecznej relacji. To mnie zgubiło, bo weszłam w związek z rozsądku.
EDIT: Dodam, że nie było to łatwe "połapać się", gdyby nie Intuicja i odczucia czasem, bo w trakcie - normalnie mu stał prawie zawsze no i ciągle mi zarzucał to to to tamto..także zgłupiałam na chwilę i faktycznie winiłam swoje podejście i siebie. A teraz nikogo nie winię
A np. wyglądało raz tak, że facet po 1h pieszczot spojrzał na zegarek, po czym na głos obwieścił, że "wow, robił to przez długość całego albumu " (akurat wtedy przy okazji czegoś słuchaliśmy
ja nie mogłam dojść, bo robił to właśnie tak jakby chciał a nie mógł, czyli bez 'feelingu', chęci i wczucia jak dla mnie, a na nim to żadnego wrażenia nie zrobiło i jak stwierdziłam, że to nie ma sensu to sprawiał wrażenie jakby odetchnął z ulgą
Przykład nr 2: potrafił mi odmówić jakiegoś gry wstępnej i ogólnie nie przepadał chyba za tym, a na pewno nie ze mną..
Dziwne i mylące było to, że potrafił mnie komplementować dosyć mocno, no i czasem zaskakiwał że sam inicjował i robił to z chęcią, ale były właśnie te przypadki, które były na tyle niefajne dla mnie, że wymazywały te pozytywniejsze przejawy. Tu było na zmianę -pół na pół, z czasem z przewagą na gorzej, ja to odbierałam jakby on "Walczył ze sobą" właśnie i to mi chęci odbierało najbardziej.
Podczas gdy n długo twierdził, w zasadzie do końca, że wszystkiemu winna jestem JA, bo to rzekomo ON MNIE nie podnieca i go to boli. Co częściowo było zresztą prawdą
Także trudno dociec co było pierwsze, za to finał jest jaki jest.
Masochista. To jest sprzeczne z moim punktem widzenia tych relacji. Albo ile fabryka dała albo wcale, w przeciwnym razie to nie ma sensu. Oczywiście nie mam na myśli, że za każdym razem ma być extreme hardcore tylko o to, że każdy tak samo chce i daje od siebie co najlepsze.
Masochista. To jest sprzeczne z moim punktem widzenia tych relacji. Albo ile fabryka dała albo wcale, w przeciwnym razie to nie ma sensu.
No, zgadzam się. Tyle, że z nim jedynym nigdy mi się nie chciało, więc trudno mi to obiektywnie ocenić..
Pewnie część swojej "winy" wypieram
Generalnie fakt pozostaje taki, że na tle innych facetów on wyjątkowo mało był 'wyrywny' do tych kwestii ze mną, a jeśli już to był w tym tak taktowny i delikatny, że nie czułam się pożądana.
Nie wiem czy mnie nie chciał urazić, ale efekt taki że uważam, że mu się nie podobałam czyli kicha.
Generalnie fakt pozostaje taki, że na tle innych facetów on wyjątkowo mało był 'wyrywny' do tych kwestii ze mną, a jeśli już to był w tym tak taktowny i delikatny, że nie czułam się pożądana.
Kobiety często werbalnie oznajmiają jaką wielką rolę odgrywa właśnie delikatność i pochodne, kiedy w głębi duszy chcą być rżnięte niczym deski w tartaku Sam o mało co nie popełniłbym podobnych błędów w przeszłości "inwestując" zbytnio w delikatność.
Może ze "rżnięciem" to przesadziłeś, w moim przyp. przynajmniej ;)ale na namiętność jest nieodzowna. A można ją wyrażać niekoniecznie "rżnąc', wystarczy spojrzenie i zaangażowanie w pieszczoty pomysłowość itp. Bardziej tędy.
Oki, zastąpmy "rżnięcie" zaangażowaniem a wilk będzie syty i owca cała.
Gdybym ja była w skórze jego żony nigdy bym nie chciała się dowiedzieć, że go nie podniecam
Wolałbym usłyszec " przestałem Cie kochać ".
Ciekawe dlaczego wolałabyś usłyszeć, że już uczucie wygasło, niż dowiedzieć się, że jesteś odrażającą babą??? Chodzi o poczucie kobiecość, o to co jednak jest kwintesencją intymnego związku? Większość kobiet o tym pisał - facet, który wykonuje tylko mechaniczne ruchy, nie pragnie kobiety jest czymś równie odrażającym dla kobiety, jak żona dla autora.
Ktoś wcześniej napisał, że żona zamieniła się w "siostrę" - taką osobę też bardzo się kocha, można z nią konie kraść i mieć wsparcie w ciężkich chwilach, a jednak nie uprawia się z nią seksu, nie pożąda się jej.
Jeśli ta relacja przyjacielska byłaby prawdziwa, wygodna dla obu stron (w końcu przetrwali jakieś bankructwo, wiele razem podróżowali, wiele rzeczy robią razem), to dlaczego miałaby nie przetrwać? Mogę się mylić, ale nie wierzę, że można być w intymnym związku, mieć taki problem i mieć szczerą, przyjacielską więź z żoną.
mnie bardziej bolałoby gdyby maz powiedział mi ze mnie nie kocha, nie chce ze mna być niż ze przestalam go podniecać bo np. przytylam
Ciekawe dlaczego wolałabyś usłyszeć, że już uczucie wygasło, niż dowiedzieć się, że jesteś odrażającą babą???
Hehe, dlaczego zaraz "odrażającą"?
Ja w ogóle za taką się nie uważam i wiem, że nie o wygląd chodziło - w sensie czegoś co by odrzucało obiektywnie. Ot, zabrakło 'feromona' i dużą rolę odegrała osobowość i charakter - w tamtej konkretnej konstelacji podobno były odrzucające , ale o tym zapomniałam wcześniej wspomnieć.
Podobnie może być z żoną autora - obiektywnie może być OK, ale autorowi nie pasuje (już pomijam absurdalny dosyć powód) co w żaden sposób nie czyni z niej 'odrażającej baby'. Trochę dystansu ludzie
Ludzie a może Autor naprawdę ma jakiś problem z tym cholernym wiekiem?
Może ma zakodowane, że od jakiegoś wieku kobiety są nieatrakcyjne, to silniejsze od Niego i tyle.
Czytając to forum to już naprawdę nic mnie nie zdziwi.