W tamtym roku poznałem dziewczynę - zostaliśmy sparowani na wesele i przypadliśmy sobie chyba do gustu. Zaczęliśmy się spotykać i jakoś tak po 2 miesiącach znajomości się pocałowaliśmy. Było jeszcze parę spotkań kiedy byliśmy bliżej, a potem ta znajomość się rozjechała. Spotykaliśmy się co raz rzadziej, kontakt osłabł ale ja nigdy nie wyrzuciłem jej z głowy.
Po nowym roku próbowałem odnowić znajomość i tak się złożyło, że w tym czasie doznałem pewnej kontuzji, a ponieważ ona pracuje w branży zdrowotnej to była w stanie mi pomóc. Prywatnie poza szpitalem widzieliśmy się tylko raz przed moją operacją ale nie odważyłem się porozmawiać o naszej znajomości. Pomyślałem, że to bez sensu w tamtym momencie bo i tak będzie zaskoczona więc wiele się nie dowiem.
Starałem się jednak jak tylko miałem okazję dawać jakieś znaki. A to jakimś komplementem ale na przykład w miedzy czasie byl Dzień Kobiet, na który wysłałem jej bukiet. Powiedziałem jej tez przy okazji bo akurat spotkaliśmy się w szpitalu, ze te kwiaty nie mają być podziękowaniem za pomoc tylko przykro mi, ze nasza znajomość się tak potoczyła i chciałbym to jakoś reaktywować. Ale to nie był czas ani miejsce na poważne rozmowy - ona była w pracy.
Kiedy już wydobrzałem zabiegałem o spotkanie. Odmawiała tłumacząc się rożnymi planami aż zacząłem podejrzewać, ze jednak się wykręca. Przypominałem się co jakiś czas aż w końcu ona ... zaproponowała spacer.
Pomyślałem, ze skoro powiedziałem A (w Dzien Kobiet) to trzeba powiedzieć B. Nie wyszło ta super, coś tam dukałem raczej, a nie tak jak na filmach romantycznych no ale sens przekazałem: ze mi zależy ciągle od tylu miesięcy, ze mi przykro, ze tak się tam nasza znajomość rozjechała i, ze tęsknie.
Tutaj moje dygresja: Wydaje mi się, ze to się rozleciało przez brak rozmowy o wzajemnych oczekiwaniach w odpowiednim momencie.. Na początku to jak ciągnąłem tą znajomość, wystarczało mi, ze dziewczyna jest chętna na spotkania ale kiedy już się do siebie zbliżyliśmy liczyłem, że to się jakoś wyrówna. Potrzebowałem jakiegoś sygnału, ze jej tez zależy. No i tak się przeliczyłem bo po prostu zaczęliśmy spotykać się co raz rzadziej i rzadziej.
Ale wracając do rozmowy to dowiedziałem się, ze jej zależało kiedyś ale po prostu to się rozpadło - nie bylo jakiegoś konkretnego momentu przełomowego kiedy mnie skreśliła.. Powiedziała, ze nie wie co mi odpowiedzieć, ze ja zaskoczyłem (dziwne, nie pamiętała o akcji w Dzień Kobiet ?, wtedy powiedziała mi to samo, a ja odpowiedziałem, ze chciałbym wrócić do tej rozmowy kiedyś). Zapytała sie mnie jeszcze tylko czy myślę,
ze do siebie pasujemy. Coś tam jeszcze wydukałem. W czasie tej rozmowy dala się cały czas obejmować aż w końcu ja pocałowałem, nie jakoś namiętnie ale nie odsunęła się od razu.
Odprowadziłem ja na przystanek potem, dala się dalej cały czas obejmować, rozmawialiśmy normalnie jak gdyby nic się nie stało. Co jakiś czas starałem sie jej tylko przypomnieć o moich uczuciach jakimś komplementem, uśmiechała się.
No i w sumie nie wiem co teraz dalej. Niewiele się dowiedziałem. Dziewczyna sprawia wrażenie podobnie jak ja nieśmiałej w sferze uczuciowej ale z drugiej strony raczej wie czego chce.
Wiem, że zdarzają się przypadki, ze ktoś chodził za dziewczyną długo ale w końcu dopiął swego. Nie wiem czy mam próbować dalej jak gdyby nigdy nic dopóki nie powie, ze nic z tego nie będzie. Boje się tylko czy dam radę przebić się przez jej obojętność, brakuje mi pewności siebie, właściwie to nigdy nie byłem w takiej sytuacji żeby o kogoś musieć zabiegać.