Kobiety - cierpiętnice - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kobiety - cierpiętnice

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

Temat: Kobiety - cierpiętnice

Witam,
do założenia wątku zainspirowała mnie ostatnia dyskusja na jednym z tematów: Mojemu chłopakowi nie chce się pracować. Zresztą, problem, o którym chcę rozmawiać pojawiał się i na tym forum i w realnym życiu często.

Otóż interesuje mnie skąd w kobietach ta martyrologia? To cierpiętnictwo...  Ta chęć do poświęcania się dla partnera, a głównie, skąd chęć zmiany partnera - mam na myśli to myślenie ja go zmienię, on się zmieni dla mnie. To się pojawia w sprawach o małym znaczeniu, typu: facet źle się ubiera, więc ja zmienię jego styl, aż po sprawy wagi życiowej: on pije/bije/imprezuje/nie pracuje/etc, więc moja w tym głowa, by go zmienić. I wyrusza taka na bój, i szuka rad na forum jak zmienić faceta?, jak sprawić, by... i nie widzi, ze czasem nie warto.

Czy to bierze się z wychowania na tanich romansidłach? Czy dla tego typu kobiet sukces w zmianie partnera na lepsze byłby dowodem miłości: "jak on musi mnie kochać, że zrobił to dla mnie?" - jak tego brak, brak czegokolwiek, co mogłaby zmienić, to nie ma mowy o miłości, nie ma jak jej udowodnić?

Czy to może socjalizacja, obserwacja własnych matek - cierpiętnic? Uczenie: "jesteś dziewczynką, więc musisz/powinnaś..." (ja typuje to wyjaśnienie).

Czy to może w jakiś sposób podnosi ich poczucie własnej wartości, daje im poczucie, że robią coś ważnego, poświęcają się, z dumnie uniesionymi głowami przyjmują ciosy na szczękę?

Zdanie, które zdarzyło mi się słyszeć: Taka już kobieca dola.

Czy może to powoli zaczyna się zmieniać?

Co Wy sądzicie?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kobiety - cierpiętnice

A może powód jest prozaiczny - myślą, że na nikogo lepszego nie zasługują albo że go nie spotkają? Lepszy wróbel w garści... Nawet cham i prostak to zawsze szansa na dziecko i ślub, a to jest przecież najważniejsze. big_smile Owszem, w związku ludzie się docierają i trochę zmieniają, ale to raczej nie działa na zasadzie "chcę w partnerze zmienić to, to i jeszcze to". Jeśli facet nie szanuje kobiety, nie chce mu się pisać do niej smsów co 5 minut, nie chce mu się pracować, pali, pije i gra całe dnie, to takich "wad" nie naprawimy poprzez tresurę. Można się zmienić, jeśli samemu się tego chce. Jeśli ktoś się nie zmienia, to widocznie nie chce się zmienić i tak jest mu wygodnie. Wątpię, by tacy faceci płakali po nocach, że chcą zmian w swoim życiu.

Oczywiście powyższą wypowiedź należy traktować nieco z przymrużeniem oka, ale niektóre kobiety rzeczywiście mogłyby się ogarnąć i wziąć odpowiedzialność za własne życie jak na dorosłą osobę przystało, bo robienie z siebie męczennicy jest żałosne. Ciężko szanować osobę, która sama siebie nie szanuje. Pół biedy, gdy chodzi tylko o tę biedną sierotkę Marysię. Dramat zaczyna się wtedy, gdy w takie toksyczne związki wmieszane są dzieci.

3 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-03-26 15:35:55)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Wg mnie ze strachu - że będą same.
Z poczucia bardzo niskiej wartości - myślą że zasługują tyło na drania albo loosera. Że normalny fajny kochający facet i tak by ich nie chciał,  więc nawet nie próbują, że udane związki to inny, im nie należny świat.
Inna sprawa, że pewne mają rację i tak im zostają ci najgorsi, których szanujące  się kobiety z klasą i tak by nie chciały.
Ludzie łączą się wg jakości.

4

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Przede wszystkim niska inteligencja.
Ta często idzie w parze z poczuciem własnej wyjątkowości i powoduje nadmierną emocjonalność.
Chyba nie zawsze chodzi o chęć zmiany. Lepsze od tego jest poczucie bycia tą, która kocha bardziej, tą niezrozumianą.
Wystarczy przejrzeć kilka takich wątków i można zauważyć, że ludzie z takimi problemami, często mają trudności w posługiwaniu się ojczystym językiem. Choć to nie reguła.

5 Ostatnio edytowany przez Petita (2016-03-26 17:47:31)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
CatLady napisał/a:

Czy to może socjalizacja, obserwacja własnych matek - cierpiętnic? Uczenie: "jesteś dziewczynką, więc musisz/powinnaś..." (ja typuje to wyjaśnienie).

Czy to może w jakiś sposób podnosi ich poczucie własnej wartości, daje im poczucie, że robią coś ważnego, poświęcają się, z dumnie uniesionymi głowami przyjmują ciosy na szczękę?

Zdanie, które zdarzyło mi się słyszeć: Taka już kobieca dola.


Problem jest bardzo szeroki. W naszym nieoświeconym społeczeństwie nadal bardzo aktywna jest figura Matki Polki. Ja myślę, że wiele kobiet ma to mocno zakorzenione w łepetynach.

Ja mam matkę-cierpiętnicę, ale nie mamy ojca nieroba, pijaka itp. Niby wykształcona, pracuje, ale po prostu ona uwielbia się kreować (w sumie nie musi, bo naprawdę taka jest) na poświęcającą się wiecznie rodzinie matkę i żonę itp. Np. gada ile to ona się narobiła w domu, że wysprzątała tyle och ach, a jak ktoś chce jej pomóc, to nie chce, bo uważa, że ona zrobi to najlepiej.

Jeszcze rzuca tekstami, że przecież jest kobietą i do kobiet należy poświęcanie się rodzinie, że ona sobie czegoś odmawia, żeby inni mieli lepiej i inne takie. Myślę, że daje jej to spełnienie, przekonywanie do innego trybu życia nie daje rezultatów big_smile

Na szczęście jestem leniem i egoistką lub inaczej mówiąc: mam inne priorytety w życiu. Według niej jestem wynaturzonym kosmitą, bo nie chce mieć dzieci, co jest niepojęte, bo przecież jestem kobietą i POWINNAM. Szkoda tylko, że moja siostra przejęła te geny hmm

Najgorszy przykład jaki znam, to babka z mężem alkoholikiem, który ją bije a nie chce się rozwieść, bo to jest jej krzyż i Bóg tak chciał...

Wydaje mi się też, że wiele kobiet też ma ten problem, że definiują siebie jako człowieka głównie poprzez mężczyznę, że ślub i związek są głównym celem życia a inne rzeczy, np. pasje, praca, są tylko dopełnieniem albo nawet zbędne. Jak w XIX wieku. Nie wydaje mi się, że taka jest natura kobiet i to jest im głównie pisane.

No cóż, niech każdy żyje zgodnie ze swoimi wartościami. Ja Matką Polką nie będę.

http://images5.fanpop.com/image/photos/31300000/Marilyn-Monroe-marilyn-monroe-31304231-369-500.jpg

6 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-03-26 16:34:05)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Wiadomo, że zmienianie kogoś nie ma sensu. To ktoś sam tylko może chcieć coś zmienić w sobie, czasami właśnie dla tej drugiej osoby, bo chce, bo ma motywację do tego, bo może wcześniej nie widział sensu a teraz właśnie widzi, że jest dla kogo.

Ja zauważyłam, że moi mężczyźni sami z siebie pewne rzeczy zmieniali u siebie na korzyść. Ja jak ognia unikam jakiegoś wymuszania, naciskania. No ale żeby facet chciał coś zmienić to sam musi mieć głowę na karku żeby dostrzec, że np. mógłby coś poprawić niewielkim wysiłkiem i w sumie to jest i dla dobra jego samego i dla nas razem i kobieta będzie radosna i szczęśliwsza. No tak to powinno być normalnie.

Zauważyłam też, że najlepiej na każdego działa motywacja, pochwalenie, gdy coś zrobi dobrze. To samo w drugą stronę. Generalnie oboje sobie mówimy bardzo dużo pozytywnych słów i robimy to świadomie.

Natomiast krytykowania unikam. Gdy coś mi się nie podoba to mówię po prostu: gdy tak robisz to tracisz w moich oczach. I to wystarczy. A co on z tym zrobi to jego sprawa. Mam myślącego mężczyznę i gdy tak powiem, to wiem, że sobie przemyśli. I zauważam, że zaczyna zmieniać swoje zachowanie sam z siebie bo przecież nie chce tracić w moich oczach big_smile

7

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Przypomniała mi się taka sytuacja, gdy byłam jeszcze o wiele młodsza i jeden z pierwszych razów pokłóciłam się bardziej z mamą, na co ona mi, że jak będę udawała taką mądrą, to mój mąż w przyszłości nie raz i nie dwa obije mi mordę. Brzmiała jakby to było coś normalnego. Gdy odpowiedziałam, że nie zostałabym z kimś, kto podniósł na mnie rękę choć raz, uśmiechnęła się z politowaniem, mówiąc, że tylko teraz mi się tak wydaje.

Pragnę od razu zaznaczyć, że mój ojciec potrafił nieźle ją zbić, gdy się pokłócili, albo gdy sobie popiła. Nigdy nic z tym nie zrobiła. Gdy moja siostra oberwała od swojego faceta, byłam jedyną osobą, która powiedziała, żeby go rzuciła w diabły. Matka oraz kilka innych osób pierwsze co, wyskoczyła z tym, że jak ona się utrzyma z trójką dzieci sama i ogólnie ciągle nawijali jej o dzieciach. Podobnie było z taką naszą starą znajomą. Też nie odeszła, bo dzieci, bo strach, że się nie utrzyma, że sobie nie poradzi. Masakra. Nie wyobrażam sobie takiego życia. Ani dla siebie, ani dla dzieci. Nie wiem jak one mogą myśleć, że robią to dla dobra maluchów, skoro robią to tylko dlatego, że są tchórzami.

Oczywiście osób, które powtarzają sobie jak mantrę, że facet się zmieni, znam od groma. Takie prędzej powiedzą sobie, że z nimi coś nie tak niż przyznają, że trafiły na psychopatę. Może rzeczywiście przesoliła tę zupę, może nie powinna była mieć pretensji, że kolejny wieczór spędza poza domem, może kocha za słabo. I inne absurdalne rzeczy. Kiedyś współczułam kobietom, że są traktowane w ten sposób, teraz uważam, że same się o to proszą.

Jednak też zgadzam się z tym, że to wyniesione z domu. Potem można jeszcze wyłonić kolejnego winowajcę, jakim są książki, filmy, seriale, gdzie pokazuje się, że nawet seryjny morderca może kochać i być dobry dla swojej kobiety, wystarczy tylko akceptować jego wybryki i wspierać go w trudnych chwilach. Coraz mniej osób widzi, że to zwykły wariat i narcyz, który dba tylko o siebie, bo przecież jest taki dobry, nawet by dla niej zabił. Generalnie ręce opadają.

8

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Na pewno problem dotyczy przede wszystkim kobiet, ale nie tylko!
Mój M. zawsze marudził na temat sukienek (że powinnam je nosić big_smile), w wielu sprawach chciał narzucić mi swoje poglądy, w wielu kwestiach odgrywał rolę "męczennika" - tak konstruował sytuację, że to ja musiałam podejmować decyzję (i brać na siebie odpowiedzialność), gdy skutek był pozytywny - to było wszystko w porządku, ale gdy coś poszło nie tak, to wysłuchiwałam gadki w stylu "a nie mówiłem, nikt mnie nie słucha, nikt nie liczy się z moim zdaniem"  i inne emocjonalne szantaże, by wymusić "właściwe" działanie, bym to ja ponosiła konsekwencję, ale by zachować pozór, że to jego decyzja.
Czasem jak czytam dyskusję na tym forum, to widzę ten sam model u dziewczyn, które miał doświadczenia seksualne, a związały się z prawiczkiem - niby wszystko ok, a potem zaczyna się zaklinanie czasu - bo ktoś już jego dziewczynę dotykał, bo z kimś była szczęśliwa, a ta musi zakompleksionego gostka dowartościowywać zapewniając, że tamci nic nie znaczą i że on jest naj.
Faceci też bardzo często oczekują, że zmienią swoją kobietę, i też "taka dola" - bo przecież facet jest głową rodziny, więc to on powinien podejmować decyzję - a skoro tego nie robi? to jak wybrnąć z sytuacji, by zachować twarz - często poprzez emocjonalne szantaże, manipulację.
Kobiety same ulegają tym emocjonalnym szantażom - bo przecież taka pozycja kobiety w społeczeństwie, jeśli jest matką, żoną, to ma nieść ten krzyż.

9

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście osób, które powtarzają sobie jak mantrę, że facet się zmieni, znam od groma.

Ja niestety też. Moja babcia i ciocia modliły się, by wujek (brat cioci, a syn babci) przestał pić i robić w domu piekło. Modliły się każdego wieczora i wierzyły - albo chociaż liczyły - na to, że modlitwa zadziała i on się zmieni.

Drugą ciotkę mąż tłukł całe życie. Czemu nie odeszła? Nikt nie wie. Chyba dlatego, że "taka kobieca dola", trza nieść swój krzyż, może ze strachu, dokąd pójdę, co ludzie powiedzą. Co ważne w jej historii: można powiedzieć, że wiedziała, kogo bierze. Jej mąż przywalił jej jeszcze przed ślubem. Miała 19 lat. Gdy przyszła z tym do matki, ta nalała jej kieliszek wódki, kazała się uspokoić i powiedziała, że to dobrze, bo zazdrosny jest, znaczy się kocha yikes Kobieta kobiecie zgotowała ten los.

10 Ostatnio edytowany przez Pirat (2016-03-26 23:28:37)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Averyl  smile   jestem cierpiętnikiem, jak babcię kocham.  Przez te sukienki oczywiście smile Powinni to jakoś prawnie usankcjonować żeby oszczędzić biednych facetów.
    A wogóle laski to wy jakieś z matrixa chyba, bo ja takich nie znam na żywo wiele.  Jedna a może dwie. wszystkie pozostałe moje znajome to czysta postać matki polki,  cięrpiącej dla dobra najwyższego jakim jest jej patologiczna rodzina.
  Uważam że to wynosi się z domu.   Nie jako taki model że tak ma być, tylko dlatego że dziewczynki  chowa sie tak: ma być grzeczna, miła, uczyć się dobrze itd...    Przez całą maleńkość nawet gdy nikt na nia nie krzyczy to ona czuje sie taka malutka i nic warta.  Boi się twardo powiedzieć NIE, samodzielnie podjąc jakąś decyzję a potem już mamy z górki.  Mam taki przykład wzorcowy.  On to taki ociekający testosteronem zwyczajny cham, burak i dres w jednym.  Ona fajna kobietka, wykształcona ale już taka pistulka że szkoda gadać.  Jakieś dwa lata temu niby coś w niej pękło.  Jej men letko ją pisgnął jak się chwalił, zabrał swoje zabawki i już na drugi dzień posuwał jakąś następną która poleciała zapewne na jego męska pewność siebie.   Ta moja (że tak powiem)  ryczała chyba ze dwa miechy na okragło, zbierała się przez następnych kilka i wiecie co?
   Sama polazła do niego prosić żeby do niej wrócił.
I jest git !  Rok po ślubie, dzieciak po nocy wrzeszczy i żeby ona go zamkneła jakoś, bo tatuś spać musi.  No więc jako motywator ponownie letko pisgnął.  Bo jak sie baby nie bije to jej wątroba gnije.
  No i wszystko jest OK.  Rodzinka, matka polka i dzieciątko.  I o to chodzi.
Kiedyś było mi jej szkoda nawet.
aaa właśnie.  Wersja tej jednej normalnej jaką znam jest taka:   dobrze i mocno ja widać miętoli w łóżku i ona to lubi i gotowa pogodzić się z pewnymi uciążliwościami.

11

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Pirat napisał/a:

Mam taki przykład wzorcowy.  On to taki ociekający testosteronem zwyczajny cham, burak i dres w jednym.  Ona fajna kobietka, wykształcona ale już taka pistulka że szkoda gadać.  Jakieś dwa lata temu niby coś w niej pękło.  Jej men letko ją pisgnął jak się chwalił, zabrał swoje zabawki i już na drugi dzień posuwał jakąś następną która poleciała zapewne na jego męska pewność siebie.   Ta moja (że tak powiem)  ryczała chyba ze dwa miechy na okragło, zbierała się przez następnych kilka i wiecie co?
   Sama polazła do niego prosić żeby do niej wrócił.

Wykształcona =/= inteligentna. Inna sprawa, to jak bardzo trzeba być pozbawionym ambicji, by sobie pozwolić na coś takiego.
To zadziwiające, ale czasem odnoszę wrażenie, że niektóre kobiety to naprawdę kręci.

12

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Mozemy sobie tu teoretyzowac i wymadrzac, ale czy nigdy nie bylyscie zakochane? Wtedy za wszystkie skarby swiata chcemy byc z "ukochanym" i niestety go wybielamy na kazdym kroku...i jak ktos mowi ze cos z nim nie tak, nie chcemy tego sluchac, obrazamy sie na te osobe, unikamy lub stwierdzamy ze jest zwyczajnie zazdrosna! Niestety zauroczenie/zakochanie w pewnym stopniu oglupia czlowieka, jest on tak szczesliwy, ze za zadne skarby swiata nie chce aby banka pekla...

Druga sprawa jest taka, ze zwiazek to obustronny kompromis- bez tego sie daleko nie zajedzie, ludzie dla nas wazni maja ogromny wplyw na nasze zycie, rozumowanie, ba! Czasem nawet obca osoba niezamierzenie moze obrocic zycie o 180 st.! Czesto zauwazam, ze np. moja kolezanka zupelnie inaczej zachowuje sie w towarzystwie swojego chlopaka...

Samotnosc- mysle ze tego predzej czy pozniej boja sie kobiety. Mam 26 lat , aktualnie jestem sama i odczuwam jak moje znajome w zwiazkach czuja sie z tego wzgledu "lepsze" - to jest smutno-smieszne w szczegolnosci jak opowiadaja jak to wspaniale jest...i tak oto kolo sie zamyka...nawet nie spotykam sie juz z nimi bo nie chce mi sie tego sluchac.
Tylko osoby silne psychiczne stac na bycie samym i tu jest pies pogrzebany.

PS przepraszam za brak polskich liter pisze z kom.

13

Odp: Kobiety - cierpiętnice
CatLady napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście osób, które powtarzają sobie jak mantrę, że facet się zmieni, znam od groma.

Ja niestety też. Moja babcia i ciocia modliły się, by wujek (brat cioci, a syn babci) przestał pić i robić w domu piekło. Modliły się każdego wieczora i wierzyły - albo chociaż liczyły - na to, że modlitwa zadziała i on się zmieni.

Drugą ciotkę mąż tłukł całe życie. Czemu nie odeszła? Nikt nie wie. Chyba dlatego, że "taka kobieca dola", trza nieść swój krzyż, może ze strachu, dokąd pójdę, co ludzie powiedzą. Co ważne w jej historii: można powiedzieć, że wiedziała, kogo bierze. Jej mąż przywalił jej jeszcze przed ślubem. Miała 19 lat. Gdy przyszła z tym do matki, ta nalała jej kieliszek wódki, kazała się uspokoić i powiedziała, że to dobrze, bo zazdrosny jest, znaczy się kocha yikes Kobieta kobiecie zgotowała ten los.

Słyszałam już nawet o przypadkach, gdy kobiety szły do księdza i z nim rozmawiały o takich problemach, a taki ksiądz doradzał właśnie, by się modliły i szukały siły w wierze. Tragedia. Zaśmiałabym się takiemu w twarz, gdybym to usłyszała. Nie wiem co jest z ludźmi nie tak, że jeszcze temu przyklaskują i wmawiają sobie oraz otoczeniu, że takie zachowania są normą i powinno się do nich przywyknąć.

Pirat napisał/a:

    A wogóle laski to wy jakieś z matrixa chyba, bo ja takich nie znam na żywo wiele.  Jedna a może dwie. wszystkie pozostałe moje znajome to czysta postać matki polki,  cięrpiącej dla dobra najwyższego jakim jest jej patologiczna rodzina.

Wiesz, ja to chyba mam wszczepione w głowie coś, co mi każe żyć przeciwnie do tego, co pokazywano mi w domu. Cokolwiek by mną nie kierowało, jestem temu wdzięczna każdego dnia, bo patrząc na inne kobiety, dociera do mnie, że mogłabym być tak samo głupia jak one.

Nie ma co im współczuć, chyba, że nieumiejętności korzystania z mózgu. Same sobie wybierają takich prostaków, jeszcze często wciągając w to dzieci. A weź stań jako mężczyzna w obronie takiej i przywal fagasowi, to wyleci z pretensjami, że jej misiaczka tknąłeś. Paranoja.

14 Ostatnio edytowany przez Pirat (2016-03-26 23:39:18)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Tak, kobiety kręci facet z którego kapie testosteronem.   Taki men na 100% który dobrze zrobi nocną robotę.  To dobry towar dla tych które z natury są uległe i chcą być zdominowane.  I lepiej nie stawac w jej obronie.  Ona ma zafiksowane na jego punkcie i tyle.  Też nic nie pomoże, nawet modlitwy smile
A wiesz co Panno szczęśliwiutka.  Ja to bym się szybko zabujał w tobie.   Musiałbym drugi wątek założyć tylko , albo dopisać się w tym juz istniejącym .  Mam na myśli ten że jestem starym dziadem.   Ciekawe jakie rozkminy by były?
smile
hahahhaha

15

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Pirat napisał/a:

Tak, kobiety kręci facet z którego kapie testosteronem.   Taki men na 100% który dobrze zrobi nocną robotę.  To dobry towar dla tych które z natury są uległe i chcą być zdominowane.

Chyba z tym też mocno różnie bywa. Moi rodzice nigdy nie byli zbyt płomienną parą, że tak powiem, zresztą od lat nie dzielą łóżka ze sobą, nigdy też nie widziałam, by byli wobec siebie czuli, czy coś. Mimo to mój ojciec jak stracił nad sobą dawniej panowanie, to ciężko było go od niej odciągnąć. Niektórzy z nich to owszem tacy zbyt pewni siebie faceci, co bez zastanowienia by komuś dali w mordę, jakby im nie przypasował i pewien rodzaj kobiet właśnie na to leci, ale pozostali to często zwykli tchórze, którzy w towarzystwie grają takich miłych i oczytanych, a w domu terroryzują rodzinę, bo nie potrafią sobie poradzić z jakimiś wewnętrznymi demonami.

16 Ostatnio edytowany przez Pirat (2016-03-26 23:45:29)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

No wiesz, jakie płomienie były które ciebie wypaliły to raczej nie wiesz.   Mogło byc całkiem OK bo ty taka -wyrazista jesteś:)
--- gdzieś kiedyś wyczytałem że ilość testosteronu produkowana przez męskie gruczoły jest mniej więcej taka sama dla wszystkich facetów przez całe życie.  Inaczej mówiąc, dużo za młodu to szybko kapeć smile

17

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Pirat napisał/a:

No wiesz, jakie płomienie były które ciebie wypaliły to raczej nie wiesz.   Mogło byc całkiem OK bo ty taka -wyrazista jesteś:)
--- gdzieś kiedyś wyczytałem że ilość testosteronu produkowana przez męskie gruczoły jest mniej więcej taka sama dla wszystkich facetów przez całe życie.  Inaczej mówiąc, dużo za młodu to szybko kapeć smile

Oni w sumie szybko się pobrali, ledwie dziesięć miesięcy znajomości i już, ojciec bardzo szybko chciał, a matka pragnęła wyrwać się z patologicznego domu i sama stworzyła własny. Z deszczu pod rynnę, jak mawiają. Na początku na pewno było lepiej między nimi, ale odkąd jestem świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, to już niezbyt. Czyli będzie już kilkanaście lat. To dokładnie tak samo, jak z tymi małżeństwami, gdzie ludzie są sobie całkowicie obcy i nie mają za bardzo o czym rozmawiać, a z niewyjaśnionych przyczyn tworzą związek. Potem oboje z roku na rok coraz bardziej sfrustrowani, żadne nie miało odwagi odejść i tak to się utrzymuje od prawie trzydziestu lat. Oczywiście zapytani o to, zawsze utrzymują, że zostali ze sobą ze względu na nas. Tacy troskliwi rodzice big_smile

Ale jedno się zgadza z tego, co pisałeś. Moja matka to bardzo uległa osoba i bardzo słaba psychicznie, nie potrafi sobie radzić ze swoimi problemami. Dlatego łatwo innym nad nią górować. Nie potrafi się postawić. Z biegiem lat mój brat przejął pałeczkę i traktował ją tak samo, jak ojciec. Potrafił ją zlać, poszarpać, wyzwać, mimo to nadal pozostawał jej ulubieńcem i wszystko mu wybaczała. Dla mnie nie do pomyślenia, dla takich jak ona norma.

18

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Hmmmm.  Panno Szczęśliwiutka, jak ty się tam uchowałaś?   
Ale jedno pewne, twój mózg działa dobrze i fajnie że masz ten moduł od stawiania okonia.  Pilnuj go, bo fajna sprawa jak widzę.

19

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Pirat napisał/a:

Hmmmm.  Panno Szczęśliwiutka, jak ty się tam uchowałaś?   
Ale jedno pewne, twój mózg działa dobrze i fajnie że masz ten moduł od stawiania okonia.  Pilnuj go, bo fajna sprawa jak widzę.

Zawsze tłumaczę to sobie prostą matematyką, która mówi, że minus i minus daje plus big_smile

Staram się nie narażać go na większe zniszczenia. Mam swoje słabości, ale trzeba nad nimi pracować, bo czasem wystarczy jeden mocniejszy cios od losu i szkody są nieodwracalne. Chcę czegoś lepszego dla siebie. Żałuję tylko, że pozostali ludzie wolą zaklinać rzeczywistość i skazywać siebie na piekło. Mogliby w szkołach uczyć takich normalnych, zdrowych wzorców, to może chociaż część dzieci wyrosłoby na silniejszych niż ich rodzice.

20 Ostatnio edytowany przez Pirat (2016-03-27 00:34:59)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Minusy musiały być długie jak ode mnie do ciebie.  I wyszedł duży plus smile
  Muszę o coś zapytać, ale napiszę maila do ciebie.  To nic groźnego smile

21 Ostatnio edytowany przez CatLady (2016-03-27 13:13:32)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
ZnakZapytania7 napisał/a:

Mozemy sobie tu teoretyzowac i wymadrzac, ale czy nigdy nie bylyscie zakochane? Wtedy za wszystkie skarby swiata chcemy byc z "ukochanym" i niestety go wybielamy na kazdym kroku...i jak ktos mowi ze cos z nim nie tak, nie chcemy tego sluchac, obrazamy sie na te osobe, unikamy lub stwierdzamy ze jest zwyczajnie zazdrosna! Niestety zauroczenie/zakochanie w pewnym stopniu oglupia czlowieka, jest on tak szczesliwy, ze za zadne skarby swiata nie chce aby banka pekla...

Zakochanie i zaślepienie jest, ale chyba tylko do pewnego stopnia. Ileż to może trwać? W pewnym momencie trzeba włączyć racjonalne myślenie, albo chociaż zwykły zwierzęcy instynkt przetrwania. Czasem widać kobiety, które jak po równi pochyłej - ignorują wszelkie ostrzeżenia: "bo ja go kocham, a miłość jest najważniejsza". Jakiś taki samobójczy romantyzm...

Mrs. Happiness napisał/a:

matka pragnęła wyrwać się z patologicznego domu i sama stworzyła własny. Z deszczu pod rynnę

To się często tak zdarza. Tak samo było z moją ciotką, tą od modlitw. Jak już wyszła za mąż, to też za pijaka i przemocowca, jak jej brat i zmarły w dzieciństwie ojciec. Co dziwne, w momencie, gdy wychodziła za mąż, to już od kilku lat nie mieszkała z pijącym bratem, bo się z babcią wyprowadziły. Teoretycznie więc miały spokój. Nie musiała "uciekać" z domu. może to brak jakichkolwiek normalnych wzorców...

Z kolei moja mama (starsza siostra) wyszła za mąż bardzo dobrze smile ale ona zawsze była w domu uważana za przewrotowca - i to jej chyba życie uratowało...

22

Odp: Kobiety - cierpiętnice
ZnakZapytania7 napisał/a:

Mozemy sobie tu teoretyzowac i wymadrzac, ale czy nigdy nie bylyscie zakochane? Wtedy za wszystkie skarby swiata chcemy byc z "ukochanym" i niestety go wybielamy na kazdym kroku...i jak ktos mowi ze cos z nim nie tak, nie chcemy tego sluchac, obrazamy sie na te osobe, unikamy lub stwierdzamy ze jest zwyczajnie zazdrosna! Niestety zauroczenie/zakochanie w pewnym stopniu oglupia czlowieka, jest on tak szczesliwy, ze za zadne skarby swiata nie chce aby banka pekla...

Zakochanie i zaślepienie jest, ale chyba tylko do pewnego stopnia. Ileż to może trwać? W pewnym momencie trzeba włączyć racjonalne myślenie, albo chociaż zwykły zwierzęcy instynkt przetrwania. Czasem widać kobiety, które jak po równi pochyłej - ignorują wszelkie ostrzeżenia: "bo ja go kocham, a miłość jest najważniejsza". Jakiś taki samobójczy romantyzm...

To prawda, nic nie da im się wytłumaczyć, to jest bardzo frustrujące! Właśnie sęk w tym, że to przeklęte "zauroczenie" może trwać czasami nawet lata! Spójrzcie ile jest rozwodów! Poza tym ludzie stali się coraz bardziej komfortowi- jest problem, po co go rozwiązywać? lepiej się rozwieść! ale fakt faktem zazwyczaj jedna osoba chce ratować małżeństwo/związek, ale jak druga pasuje no i jest coraz gorzej... Myślę, że niektóre kobiety żyją w tym "błotku" dalej bo nie chcą przyznać się do porażki...miłość jest najważniejsza, ale tylko taka podparta szacunkiem i zaufaniem!
A kryzysy bywają w każdym związku i ważne jest wtedy wsparcie...np. mój Tata zrezygnował z pracy i przez kilka lat siedział na kanapie, palił papierosy, oglądał TV i pił piwo- myślę, że miał depresje, twierdził, że mu się nie chce pracować i miał wszystko gdzieś- nie wiem dokładnie jak to zrobiła moja mama, i skąd miała tyle pokładów cierpliwości, ale stopniowo tak na niego wpływała, że w końcu się ogarnął, odżył, założył własną firmę i teraz jest fenomenalnie smile Dlatego wierze, że każdy może wyjść z takiego egzystencjalnego dołka, jak okaże trochę chęci i ktoś życzliwy będzie go wspierał i w niego wierzył...Nie jestem za tym żeby człowieka z góry skreślać, mimo wszystko.

23

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Bycie ofiarą, cierpiętnicą paradoksalnie może dużo dać, np. uwagę otoczenia i współczucie. Jest to również bardzo dobry sposób do manipulowania innych. Nie mam wątpliwości, że to jest kulturowe. Kobiety poddawane są wielkiej presji, uczone, że mają się poświęcać, nie myśleć o sobie, nie żądać czegoś dla siebie, że nie są ważne a przynajmniej nie tak ważne jak faceci, etc., a przecież są ludźmi ze wszystkimi emocjami, których nie da się zamieść pod dywan i udawać, że ich nie ma. Można by im współczuć, gdyby nie to, że są bardzo agresywne, gdy się je demaskuje. Walczą wtedy do upadłego, by się ze  swoją pozycją ofiary nie rozstać. To jest błędne koło. Społeczeństwo produkuje takie kobiety a one potem produkują następne pokolenia zarażając swoje córki patologicznym stosunkiem do wszystkiego.
Unikam takich kobiet, są jak wampiry energetyczne, zabierają chęć do życia. I przeraza mnie to jak wiele ich jest

24

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Swanen napisał/a:

Bycie ofiarą, cierpiętnicą paradoksalnie może dużo dać, np. uwagę otoczenia i współczucie. Jest to również bardzo dobry sposób do manipulowania innych.

zgadzam się!
Moja matka - zawsze narzekała jakie ciężkie ma życie. Jak byłam mała nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice się kłócą, skoro się kłócą, dlaczego się nie rozstaną. Kiedyś mi wytłumaczyła "co bóg złączył, człowiek..." Teraz jako dorosła osoba widzę, że wina leży po obu stronach po równo, poza tym w moim domu nie było patologii, nie było jakiś bardzo poważnych problemów, ot oboje musieli ciężko pracować, by utrzymać liczną rodzinę. To biadolenie sprawiało, że ludzie współczuli matce 4 dzieci! ale co ona zrobiła ze swoim życiem? nic, ot tylko biadoliła!
Widziałam też po moim M. - sam nie podejmie żadnej decyzji, ale ile razy słyszałam teksty "bo mnie nikt nie słucha" - więc na początku podejmowałam decyzję zgodnie z jego widzi-misie, rzecz w tym, że gdy decyzja była zła - to przecież ja podjęła złą decyzję, moja wina, a gdy była dobra - to on dalej miał poczucie, że nikt go nie słucha.
Bycie cierpiętnicą, ofiarą, matką-polką (wszystko jedno jak nazwać ten typ człowieka) w dużej mierze jest formą manipulacji otoczeniem. Kobiety często są wychowywane - jak mawia powiedzonko, "na szyję, która kręci głową rodziny", to kobieta musi być tą sprytną, zaradną, żeby faceta nie był nawet świadom, że podejmuje decyzję zgodnie z wolą żony (utrzymanie pozorów, że facet jest głową rodziny, że jest tym najważniejszym członkiem rodziny, tym co zarabia, decyduje, rządzi).

Padały przykłady skrajne - z pogranicza patologii, ale poza gadaniem, co takie kobiety zrobiły, by zmienić swoje życie? Dlaczego nie dążą do zmiany swojego życia, tylko liczą, że ktoś/coś się zmieni im się zrobi lepiej przez to, dlaczego?

25

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Dlaczego takie kobiety nie dążą do zmiany swojego życia? Bo cierpiętnictwo, bycie ofiarą to również całkiem wygodny sposób życia, wbrew pozorom. Zapewnia alibi dla nic nierobienia, niepodejmowania decyzji życiowych, odpowiedzialności za życie, płynięcia z prądem, bo skoro nic ode mnie nie zależy, ludzie są źli i robią mi krzywdę, to ja nie jestem odpowiedzialna za stan mojego życia.

26 Ostatnio edytowany przez sluuu (2016-03-30 09:17:15)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Oj tak, ofiara to sposób na życie. U mnie w domku, mama jest tą pokrzywdzoną. W dzieciństwie przez matkę i ojca alkoholika, przez nich nie skończyła szkół, na tamten czas i racja. Jednak później mogła pójść dalej coś z tym życiem uczynić. Urodziła naszą trójkę, wychowała jak mogła w mocno dysfunkcyjnym domku. Tatuś nie pił jakoś często, za to miał problemy z popadaniem w długi i utrzymywaniem pracy. Ona wymyślała całe życie co on ma teraz robić i jaką firmę prowadzić, gdzie jechać na spotkania, co kupić do jedzenia, co wyremontować w domu, normalnie wszystko zawsze wiedziała co on ma robić. Sama nie pracowała, nie robiła zakupów, jak miała humor jechała do firmy, innym razem robiła w ogrodzie i mimo że wiem, że nie leżała do góry brzuchem, ale robiła tak nie potrzebne rzeczy i narzekała, że nikt jej za to nie płaci, wyżywała się na nas, ojcu, zamiast wziąć sprawy w swoje dłonie.
Myślę, że wystarczyłoby ustalenie zasad. Jednak jej pewnie wygodnie było nie wziąć odpowiedzialności, a jemu prowadzić żywot utracjusza. Tak skazali rodzinę na wejście w kolejne modele dysjunkcyjne, bo cała nasz 3ka ma teraz problemy z zdrowym funkcjonowaniem. Czy my przekażemy tradycję dalej, zależy od nas, ale bardzo ciężko jest zmienić wyuczone mechanizmy, mimo że ma sie pełna świadomość ich istnienia.

27

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Wysoki poziom testosteronu nie zawsze wiąże się z porywczością, facetem neandertalem itd. Często jest to facet bardzo spokojny;:D Jak ja:d

28

Odp: Kobiety - cierpiętnice
ZnakZapytania7 napisał/a:

Samotnosc- mysle ze tego predzej czy pozniej boja sie kobiety.

Zgadza się,kobiety ciężko znoszą samotność.

ZnakZapytania7 napisał/a:

Tylko osoby silne psychiczne stac na bycie samym i tu jest pies pogrzebany.

Też się zgadzam,natomiast niezaprzeczalnym plusem samotności jest hartowanie się charakteru,nie trzeba już uwieszać i uzależniac od drugiej osoby,gdyż jest świadomość,że można poradzić sobie samemu/samej.
Nie zmienia to faktu,że człowiek raczej nie jest stworzony do życia w samotności,mimo wszystko brakuje bliskości,samej obecości tej drugiej osoby.

29

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Martainn napisał/a:

Wysoki poziom testosteronu nie zawsze wiąże się z porywczością, facetem neandertalem itd.

Szkoda czasu na walkę ze stereotypami.

30

Odp: Kobiety - cierpiętnice

To też powód, dla którego nigdy nie zdołałam zaprzyjaźnić się z własną matką: bo ona jest cierpiętnicą, a ja nie. A mnie tez spotkało niedobre małżeństwo, z którego się wyrwałam i którego koszty nadal ponoszę... Ileż idiotycznych komentarzy w tym temacie usłyszałam właśnie od własnej matki!!!

31

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Martainn napisał/a:

Wysoki poziom testosteronu nie zawsze wiąże się z porywczością, facetem neandertalem itd. Często jest to facet bardzo spokojny;:D Jak ja:d

... od każdej reguły jest wyjątek. Poza tym Pirat w pewnym sensie wyjaśnił twój przypadek

Pirat napisał/a:

gdzieś kiedyś wyczytałem że ilość testosteronu produkowana przez męskie gruczoły jest mniej więcej taka sama dla wszystkich facetów przez całe życie.  Inaczej mówiąc, dużo za młodu to szybko kapeć smile

sad

32 Ostatnio edytowany przez Martainn (2016-03-30 14:08:15)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Otóż nie. Bo za popęd bardziej odpowiada fsh, lh, shbg, a nie sam testosteron. Można mieć testosteron w dolnej granicy normy, a mieć bardzo wysokie libido i popęd, a można mieć ponad normę i libido nie mieć. Testosteron ma niewielki wpływ na libido bezpośrednio. Gdyby tak było to koksiarze powinni mieć bardzo wysokie libido, a jest odwrotnie. Najczęściej mają bardzo niskie i problemy z erekcją. Bo nie o testosteron chodzi, którego jest organizmie koksiarza bardzo dużo, a o brak fsh i lh, których produkcja jest obniżona przez zablokowanie układu hpta.
Tak samo mitem jest właśnie tłumaczenie się niektórych chamów i neandertali, że są właśnie chamscy i agresywni przez wysoki poziom testosteronu. A to jest bullshit.

Testosteron od lat jest oskarżany o wszystko, co w nas, facetach, najgorsze, najczęściej zaś o wybuchy niekontrolowanej agresji. Jednak okazuje się, że to powszechne przekonanie opiera się głównie na badaniach na zwierzętach, których wyniki są w mechaniczny sposób ekstrapolowane na zachowania ludzi.

Dr Katherine Simpson z MacMillan University, w artykule o roli testosteronu w zachowaniach agresywnych, pisze: "Hormony same w sobie nie mają bezpośredniego wpływu na zachowania. One jedynie indukują zmiany chemiczne w neuronach, zwiększając lub zmniejszając prawdopodobieństwo wystąpienia określonych reakcji " .

Co więcej, hormony płciowe są tylko jednym z rozlicznych czynników mających wpływ na agresywne zachowania. Skoro więc wiadomo, że wysoki poziom testosteronu mają zarówno mężczyźni agresywni, jak i nieagresywni, staje się oczywiste, że to nie sam testosteron jest odpowiedzialny za agresję.

33

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Martainn lubię czasem czytać twoje wywody, bo chyba nie za bardzo mieścisz się w szufladkach, ale chcesz robić zamach na testosteron?

"Mówią ci co masz robić - prowadź się jak należy
A jeśli to zrobisz, twoje życie się polepszy
O tak, cudowne życie - Bóg, honor i ojczyzna,
Kolorowy telewizor - tak żyje mężczyzna
Jeszcze żona i samochód jest oznaką męskości
Tak wiele możesz dostać, tylko wyzbądź się czułości
Lecz to jest niska cena za to, co dostaniesz
Żonę traktuj jak gówno, pokaż kto jest panem

Masz jaja i odwagę
Więc wszystko co potrzeba
By podtrzymać mit męskości
Mit twardego faceta" Dezerter

34

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Ja go bronię! Ja kocham testosteron!

35 Ostatnio edytowany przez Wild_Rose93 (2016-03-30 21:09:12)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Dobry temat.. szczerze powiedziawszy moja mama to cierpiętnica i chyba odziedziczyłam niestety po niej choć staram się kontrolować. Nie mówię, że mam złego faceta czy jest niewiadomo jaki zajebisty bo nie jest ma wady i zalety. Kuje mnie w oczy po prostu, że zbliżając się do swojego " sędziwego wieku" bo tu mnie boli tam strzyka jest dawno po 30 no dobra ale kto zabrania ruchu ćwiczen .. siłka w domu itp. No mało ważne ale porozmawiałam z nim otwarcie jak ja to widzę i chce dla niego dobrze, że mógłby na kilku rzeczach się skupić .Rezultat ? nie zrobił nic , trudno może sam do tego dojrzeje .. Przestałam latac jak na początku obiadek pod nosek ..masz ręcę zrób proszę albo pomagasz mi w kuchni lub ja robie Ty zmywasz( działa idealnie). Myślę, że ten wzorzec jest wyciągany z rodzinnego domu gdzie kreuje się czasem super rodzinke a czasami problemy są spore.. Moja mama przyzwyczaiła ojca sama to kiedyś powiedziała do tego że ma pod nos wszystko .. A jak jeszcze w domu mieszkałam i powiedziałam to taty to zrób sam czy jakos tak to wielce z mordą .. i to jest rezultat . To jest moim zdaniem takie poniewieranie .. Sama do końca nie wiem czy moi rodzice są w szczęśliwym małżeństwie i nie mi to oceniać ale ja się zaczynam sama ogarniać bo nie wyobrażam sobie latać z papuciami i obiadkami. Tym bardziej, że mam swój temperament i uparty charakterek wink. Będziemy czy nie będziemy razem całe życie , na ten okres jest pozytywnie ale zdaje sobie sprawę, że nigdy nie zawsze jest różowo i nie rzygamy tęczą ... Więc dam radę bo znam swoja wartość. Po prostu nie można dać wejść sobie na głowę. Ja też nie raz historie z biciem czy wyzwiskami słyszałam wśród znajomych czy rodziny. To jest właśnie to.. trzeba siebie samą cenić jako kobietę, znać swoją wartość i nie pozwolić się traktować jak ścierka. Ja tez skończyłam ze współczuciem bo to nasze życie i sami je piszemy..

36

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Ja uważam że te całe kobiece cierpiętnictwo wynika w dużej mierze z tego że kobiety (faceci też rzecz jasna ale jak rozumiem w tym temacie bierzemy pod uwagę głównie kobiecą stronę tego zjawiska) boją się osamotnienia, boją się samotnego życia, nie chcą przez nie iść bez partnera etc etc. Oczywiście jest to na swój sposób zrozumiałe bo nikt chyba w życiu nie chce być samotny i opuszczony ale idąc tą drogą nigdy się tego całego szczęścia w związku nie osiągnie bo coś...bo ktoś będzie tę kobietę-cierpiętnicę ranił.

37

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Metyl, i tego właśnie nie rozumiem: bać się samotności tak bardzo, że lepiej mieć partnera, który traktuje jak ścierę? Ja bym się bardziej bała bycia poniżaną, bycia popychadłem we własnym domu, niż samotnosci.

Dwa - często kobiety same wchodzą w taką rolę. Facet nie wymaga od takiej tego "podawania pod nos", pełnej obsługi, ale kobieta myśli, że tak trzeba i zaczyna go wyręczać: w gotowaniu, sprzątaniu, praniu, bo przecież to mężczyzna, przecież on na pewno nie umie, kto to widział, żeby mężczyzna takie rzeczy... Z czasem facet wyłącza się z praktycznej części życia, zasiada w fotelu z piwskiem, a kobieta w lament, "bo on mnie traktuje jak służącą"!

Samo to, że często taka męczennica nie spocznie, choćby nie wiem co, pomimo bólu głowy, menstruacyjnego, pomimo zmęczenia, braku chęci, fajnego filmu w kinie, ona musi skończyć sprzątanie, do tego upiec ciasto i wstawić pranie. Bo jak nie, to świat się zawali. A potem jęczy z bólu i przemęczenia - prosta droga do depresji. Taki scenariusz znam z mojego domu.

38

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Ja tez to znam z domu i mam gdzieś głęboko lęk, że się tym "zarażę". Znam niestety w formie żeńskiej i męskiej, więc czuje trochę, że nie mam ucieczki.

39

Odp: Kobiety - cierpiętnice

CatLady - może to trudne do zrozumienia, ale na tym to polega - część kobiet zamiast zrobić coś ze swoim życiem, tworzy sytuację, w których niby są potrzebne, niby poświęcają się - cierpią dla innych, a potem narzekają na to całe poświęcenie, na niedocenianie ich pracy. 
To jest forma manipulacji! OK, jeśli ktoś będzie mi codziennie robił obiadki, to się przyzwyczaję i gdy pewnego dania nie dostanę swojej michy, to będę mocno zdziwiona, ale czy to oznacza, że ktoś mi robi je, że oczekuję tego od mojego M., że sama nie potrafię zrobić, że jest mi to niezbędne do szczęścia? Gdybym miała przy takim obiadku słuchać zrzędzenia, to chyba nie byłabym w stanie przełknąć nawet jednego kęsa. Zawsze mojemu M. mówię, że jak ma zrzędzić, to niech nic nie robi, mój święty spokój jest więcej wart niż jakakolwiek jego męczeńska praca. Może właśnie dlatego jednak otoczenie nie docenia tej pracy, poświęcenia

40

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Spoks, jest ucieczka. Fakt, że matki cierpiętnice wcale nie są zadowolone, że córki nie chcą cierpieć. Bardzo często to właśnie cierpiętnice są najbardziej krytyczne wobec innych kobiet, no jak to, ja tak cierpię i mam tak ciężko a ta tutaj tak się rozpycha i tak jej wszystko łatwo przychodzi smile.

Ja też mam taką matkę, sama zaś z lubością pielęgnuje zdrowy egoizm. Od obowiązków wobec innych  tak całkiem nie uciekam ale na moich warunkach.

41 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 00:18:22)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Averyl napisał/a:

CatLady - może to trudne do zrozumienia, ale na tym to polega - część kobiet zamiast zrobić coś ze swoim życiem, tworzy sytuację, w których niby są potrzebne, niby poświęcają się - cierpią dla innych, a potem narzekają na to całe poświęcenie, na niedocenianie ich pracy. 
To jest forma manipulacji! OK, jeśli ktoś będzie mi codziennie robił obiadki, to się przyzwyczaję i gdy pewnego dania nie dostanę swojej michy, to będę mocno zdziwiona, ale czy to oznacza, że ktoś mi robi je, że oczekuję tego od mojego M., że sama nie potrafię zrobić, że jest mi to niezbędne do szczęścia? Gdybym miała przy takim obiadku słuchać zrzędzenia, to chyba nie byłabym w stanie przełknąć nawet jednego kęsa. Zawsze mojemu M. mówię, że jak ma zrzędzić, to niech nic nie robi, mój święty spokój jest więcej wart niż jakakolwiek jego męczeńska praca. Może właśnie dlatego jednak otoczenie nie docenia tej pracy, poświęcenia

bo to jest idealna sytuacja żeby się wybić, przy partnerze, jeszcze jak dysponuje dość widocznymi wadami, namacalnymi
szybka akcja na podniesienie swojej niskiej samooceny, zwłaszcza przy widowni

można stan "świętości, miłosierdzia" na ziemi dostąpić big_smile
znam kilka osób które, chyba by się zapadły pod ziemie gdyby im ktoś to "narzędzie" nagle zabrał

sugerowany sposób leczenia, nie zwracanie uwagi, robienie swojego, jest obiad jeść, nie ma robić samemu big_smile

Swanen napisał/a:

zdrowy egoizm.

co pod tym ukrywasz big_smile, egoizm to egoizm, zdrowy hmmm
rozsądny, jeszcze bym się zgodził

42

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Jak najbardziej zdrowy, taki, który stawia siebie na pierwszym miejscu w myśl zasady: 'zwolnij świat z obowiązku troszczenia się o ciebie, zadbaj o siebie sam'. Poza tym tylko człowiek spełniony może pomóc innym. O tym czym naprawdę podszyte może być "poświęcanie się dla innych" i jak opłakane mogą być tego skutki piszemy w tym wątku cały czas.

43 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 01:20:01)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Swanen napisał/a:

Jak najbardziej zdrowy, taki, który stawia siebie na pierwszym miejscu w myśl zasady: 'zwolnij świat z obowiązku troszczenia się o ciebie, zadbaj o siebie sam'. Poza tym tylko człowiek spełniony może pomóc innym. O tym czym naprawdę podszyte może być "poświęcanie się dla innych" i jak opłakane mogą być tego skutki piszemy w tym wątku cały czas.

wiem często tu zaglądam, z zdrowego egoizmu wink

44

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Ha. A wiesz, że zastanawiałam się nad tym ostatnio.

Spotkałam w kościele koleżankę z podstawówki. Za dziecka nawet się trzymałyśmy razem. Z biegiem lat więź się rozluźniła. Po święceniu jaj poszłyśmy na kawę. I tam koleżanka przyznała, że jej mąż jest alkoholikiem. Między nimi jest około dekady różnicy. Poznali się gdy ona miała 20-kilka lat. Życie w mojej rodzinnej miejscowości toczy się inaczej, więc gdy ja szalalam w akademiku, do koleżanki powoli przyklejała sie łatka starej panny. Muszę też nadmienić, że koleżanka była zawsze bardzo atrakcyjną dziewczyną, pelną życia i otoczoną wianuszkiem adoratorów. Ale dopiero ten jeden drań (może dlatego, że drań) zdobył jej serce. Bardzo szybko, jeszcze przed  ślubem, zaszła w  ciążę. W drugą już po ślubie. Co do chłopaka, pił i szalał przed ślubem, również jak koleżanka w ciąży była. Ale ślub się o odbył, bo jak to panna z dzieckiem w XXIw. A potem to już równia pochyła - ciągi alkoholowe, odwyki, zdrady. Wszystko przemawia za tym, żeby  gnoja kopnąć z zad! Ale, nie! Koleżanka jest wierząca (żadna ujma, sama jestem) i w kościele znalazła grupę wsparcia w postaci kobiet, tak jak ona borykających się z mężami - draniami. Modlą się wspólnie o nawrócenie mężów i niosą swój krzyż. Tak właśnie koleżanka to określiła - niesie swój krzyż!!! No kurcze! Nóż mi się w kieszeni otwiera. A przede wszystkim czuję się bezsilna wobec takiej postawy. I nie rozumiem jak można narażać swoje dzieci na dorastanie w takim domu, z takim ojcem. Bo to nieprawda, że lepszy taki ojciec niż żaden. Dzieci wyjdą z tego domu poranione na całe życie sad I to jest straszne!

I na koniec - ogladałam ostatni film Facet niepotrzebny od zaraz, któremu niesłusznie przypięto łatkę komedii romantycznej. Bohaterka to  silna dziewczyna, której m.in. udało się uwolnić ze związku z chłopakiem uzależnionym od narkotyków. Co spotyka się z negatywnym odbiorem że strony jego rodziny i przyjaciół a nawet własna przyjaciółka jej to wypomina. I sama bohaterka, choć wie, ze postąpiła słusznie, ma chwilę zwątpienia, czy na pewno. Bo to głębszy problem, to zakorzenione w społeczeństwie i w nas kobietach przekonanie, że mamy trwać przy boku mężczyzny i nieść pomoc nawet gdy sam zainteresowany jej nie chce. To smutne.

Długi wywód mi wyszedł. Leży mi na wątrobie, że znajoma na własną prośbę marnuje życie sobie i dzieciom.

45 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 01:49:27)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

no nazwijcie to po imieniu big_smile

współuzależnienie!!!

związek "uzależnionego" z osoba "umożliwiającą", manipulacyjna miłość-nie miłość, zyski, zyski, przeważające straty, strach, lęk

taak naprawdę osoby które ani siebie ani często wyznawanego Boga nie kochają, działaniem swym próbujące osiągnąć wyższą pozycję moralną

a teraz linczujcie big_smile

46

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Witam dziewczyny mam problem jestem z moimi chłopakiem 2 lata mieszkamy razem i os Początku wiedziałam że to ten jedyny zawsze był kochany i nigdy w życiu nie podniósł na mnie ręki,  dopiero teraz od czerwca bieżącego roku kiedy zaczął pracować w delegacji podnosi na mnie rękę boje się go ale kocham jednocześnie,  jak tylko pojechał w delegacje zaczął pić,  tylko koledzy zaczęli się liczyć a przy tym ciągle awantury wyzwanie mnie a jak wraca do domu to do tego kolejne siniaki na moim ciele co mam zrobić

47

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Zostawić go.

48 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 09:35:39)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

nie bezpiecznie jest jak "pies" goni razem z "budą" big_smile
im bardziej chce się uwolnić, tym bardziej "buda" go blokuje

konsekwencja taka że "pies" wolny, "buda" roztrzaskana

wink

49

Odp: Kobiety - cierpiętnice
gargulec napisał/a:

Modlą się wspólnie o nawrócenie mężów i niosą swój krzyż. Tak właśnie koleżanka to określiła - niesie swój krzyż!!! No kurcze! Nóż mi się w kieszeni otwiera.

... zamiast powiedzieć gościowi krzyżyk na drogę!

Takie osoby zadowalają się w takim omalże sadomasochistycznym związku - gość pije, zaspokaja się na niej i innych panienkach, a ona klepie pacierze i wszyscy są szczęśliwi, a obserwatorzy powinni współczuć bohaterskiej żonie alkoholika i prawdziwej katoliczce!

50 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 09:41:33)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Averyl napisał/a:
gargulec napisał/a:

Modlą się wspólnie o nawrócenie mężów i niosą swój krzyż. Tak właśnie koleżanka to określiła - niesie swój krzyż!!! No kurcze! Nóż mi się w kieszeni otwiera.

... zamiast powiedzieć gościowi krzyżyk na drogę!

Takie osoby zadowalają się w takim omalże sadomasochistycznym związku - gość pije, zaspokaja się na niej i innych panienkach, a ona klepie pacierze i wszyscy są szczęśliwi, a obserwatorzy powinni współczuć bohaterskiej żonie alkoholika i prawdziwej katoliczce!

ani to bohaterstwo, ani prawdziwy katolicyzm czy wiara, w tym problem
i jedna i druga strona ten sadomasochizm uprawia wink

51

Odp: Kobiety - cierpiętnice

To jest tak bardzo skomplikowane, że chyba każdy powód czy wyjaśnienie, o którym tu napisano, jest uzasadniony. Najgorsze, że nijak taką osobę z tego wyrwać... a patrzeć na to mimo wszystko często żal...

52 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-03-31 12:23:45)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
rampampam napisał/a:

Najgorsze, że nijak taką osobę z tego wyrwać... a patrzeć na to mimo wszystko często żal...

Wydaje mi się, że jedyny sposób, o ile jest to możliwe - to nie korzystać z pracy cierpiętnicy (eliminować sytuację, w których ta osoba miałaby się poświęcać dla dobra ludzkości tongue ), może zabrzmi to okrutnie, ale nie użalać się nad takimi osobami - przykład Garguleca, skoro dziewczyna chce zamienić swoje i swoich dzieci życie w koszmar, nie chce nic zmienić, bo uważa, że przesiadywanie w kościele i klepanie pacierzy wystarczy... to dlaczego żałować takiej osoby!

53 Ostatnio edytowany przez Czarnaczarna (2016-03-31 12:42:15)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Ja myslę, że takim osobom jest dobrze, chociaż marudzą. I że nam się wydaje, że to musi być okropne (mnie się przynajmniej tak wydaje), to im bynajmniej nie. Więc jak chcą cierpieć, to ciężko kogoś na siłę wyrywać.

Ja myślę, może trochę spiskowo, że cześciowo tyle cierpiętnictwa mamy przez mit uświęcającego cierpienia, promowanego przez kościół katolicki. Dziwnym trafem znam kilka cierpiętników, lepiej lub gorzej, i wszyscy ci męczennicy są ponadprzeciętnie religijni. To chyba trochę taki styl życia i im pasuje. U młodych ludzi też to widać często.

54

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Czarnaczarna napisał/a:

Ja myslę, że takim osobom jest dobrze, chociaż marudzą. I że nam się wydaje, że to musi być okropne (mnie się przynajmniej tak wydaje), to im bynajmniej nie.

Gdyby problem dotyczył tylko cierpiętników - OK, niech sobie dla rozrywki pocierpią wink ale problem dotyczy w dużej mierze otoczenia.
To nie trudy życia, tylko ich własna decyzja, by przemęczać się, cierpieć, by okazywać to całemu światu. Większość osób dostrzega i żałuje takich ludzi, chociaż dostrzega również absurdalność ich zachowania... i koło się zamyka.
Rzecz w tym, że ludzie mają w sobie empatię i żałują takich ludzi, a ci cierpiętnicy wywołują w bliskich: poczucie winy - ktoś się poświęca i pracuje na innych, marudząc przekazują swoją złą energię - po takim zrzędzeniu, człowiek traci dobry nastrój, a często szczególnie u małych dzieci - wywołują poczucie beznadziejności - skoro bóg tak doświadcza, to trzeba nieść ten krzyż, jakby nie było żadnej innej drogi, by rozwiązać problemy.

55

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Zarzucając cierpiętnikom, że ich cierpiętnictwo przyczynia się do cierpienia otoczenia, samemu wchodzi się w rolę cierpiętnika. wink

56 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 13:24:53)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Czarnaczarna napisał/a:

Ja myslę, że takim osobom jest dobrze, chociaż marudzą. I że nam się wydaje, że to musi być okropne (mnie się przynajmniej tak wydaje), to im bynajmniej nie. Więc jak chcą cierpieć, to ciężko kogoś na siłę wyrywać.

Ja myślę, może trochę spiskowo, że cześciowo tyle cierpiętnictwa mamy przez mit uświęcającego cierpienia, promowanego przez kościół katolicki. Dziwnym trafem znam kilka cierpiętników, lepiej lub gorzej, i wszyscy ci męczennicy są ponadprzeciętnie religijni. To chyba trochę taki styl życia i im pasuje. U młodych ludzi też to widać często.

co do mitu uświęcającego cierpienia, to kościół jak najbardziej chce dobrze, być może problem w przekazie, być może problem w odbiorcy przekazu

uświęcające cierpienie w moim mniemaniu winno być motorem do zmian, a nie wyrzekaniem się, stagnacją w imię zbawienia

nawiedzony nie jestem, w kościele rzadko bywam, rok temu jeszcze chadzałem dziwnymi ścieżkami, od pewnego czasu szukam odpowiedzi dlaczego jestem jaki jestem, i dlaczego byłem jaki byłem

polecam, w temacie cierpiętnictwa tekst, oraz sprawną zdrową nie zaśmieconą brudem codziennych problemów, schematów, uzależnień(nie tylko od środków chemicznych) wyobraźnie

"I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
"

jako ludzie mamy to w naturze, kwestia co sprawia że to zagłuszamy, albo błędnie odczytujemy, interpretujemy, tu się kłania też egoizm, "bo ja wiem co dla mnie lepsze" big_smile

niestety kościół nastawiony jest na "klienta", a to chyba mija się przynajmniej w moim przekonaniu z sensem, dla mnie jako odbiorcy
oczywiście jest to moje prywatne zdanie, które nie ma w zamiarze niczyjej prawdziwej czy urojonej "wolności" big_smile

naruszać

pozdr serdecznie

57

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Chyba rzeczywiście jest im dobrze... albo już tak daleko zabrnęły, że nie ma odwrotu...
Mój żal, gdy na to patrzę, wywołuje przede wszystkim refleksja: jak inne byłoby ich życie, gdyby... (choć może dlatego, że głównie odnosi się to do mojej matki).

58

Odp: Kobiety - cierpiętnice
rampampam napisał/a:

Chyba rzeczywiście jest im dobrze... albo już tak daleko zabrnęły, że nie ma odwrotu...
Mój żal, gdy na to patrzę, wywołuje przede wszystkim refleksja: jak inne byłoby ich życie, gdyby... (choć może dlatego, że głównie odnosi się to do mojej matki).

żal big_smile od czegoś trzeba zacząć

nigdy nie jest za późno!!!

jeśli na szali stawiamy "dom, lata w związku, wstyd, i cały ten bałagan, połączony z krótkowzrocznością życiową", to co mamy kolokwialnie w garści vs "nowe życie"
to już samo stawianie na szali, jest przegraną z samym sobą, jak sobie sam nogi podcinam i jeszcze tego nie rozumiem, to pozostaje nieść "krzyż"

jest to pewne sprawdzone szlachetne zajęcie

chyba jest jasne dlaczego tak ciężko wyleczyć alkoholika, tu jest praktycznie taka sama sytuacja, tylko szkodliwość mniej widoczna

żartem już "Gdzieś tu chyba zakpił los, ona brzydka brzydki on."

59

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Amethis, to niestety prawda, co piszesz... Ja swojej mamy nie przekonałam do zmiany pomimo wielu prób przez wiele lat... Nie da się pomóc komuś, kto pomocy nie chce... chociaż cały czas na swoje życie i nieszczęście narzeka...

60

Odp: Kobiety - cierpiętnice
rampampam napisał/a:

Amethis, to niestety prawda, co piszesz... Ja swojej mamy nie przekonałam do zmiany pomimo wielu prób przez wiele lat... Nie da się pomóc komuś, kto pomocy nie chce... chociaż cały czas na swoje życie i nieszczęście narzeka...

ja przez to osobiście przechodziłem, ojciec mama

do 35 roku życia nieświadomie tą samą drogą dążyłem do "szczęścia", żona z domu "religijnego" big_smile, dziwne??

od roku od prawie roku dzień w dzień, wstaję i chcę żyć, da się, da
a jaka radość z wolności, oddaje każdy dzień z tamtego czasu za jeden z teraźniejszości

temu tutaj smęcę, w tematach około uzależnieniowych, chodź czy jest sens wink

paskudne ale pewnie bardziej byś jej pomogła zostawiając ją z tym sam na sam,
moja mama jeszcze pół roku wydzwaniała czy aby coś złego się u mnie nie dzieje, jakby jej mało swojego bajorka było

jedni to nazywają głupotą, drudzy ciasnotą, ja zrozumiałem że to jest uzależnienie, jak każde od myślenia
jest optymistyczna wiadomość to się "leczy",
negatywna :d strona medalu trzeba chcieć i trzeba ruszyć dupę poza 4 ściany, nie koniecznie do kościoła

61

Odp: Kobiety - cierpiętnice
cb napisał/a:

Zarzucając cierpiętnikom, że ich cierpiętnictwo przyczynia się do cierpienia otoczenia, samemu wchodzi się w rolę cierpiętnika. wink

Nie, mylisz się. Jeśli wychowuje cię matka, która od zawsze użala się jak to "żyły wypruwa sobie dla ciebie" i tak całe życie, od najmłodszych lat to dopiero gdy wyprowadzisz się lub będziesz bardzo dojrzały to zauważysz, że coś jest nie tak w tej relacji, że twoje poczucie winy, nie wynika z tego, że ty coś źle robiłeś, że ty krzywdziłeś swoją matkę, tylko ona sama sobie wymyśliła całe to męczeństwo, by cię wychować, inni wychowują się bez "wypruwania żył" i dobrze na tym wychodzą.

62 Ostatnio edytowany przez rampampam (2016-03-31 14:46:22)

Odp: Kobiety - cierpiętnice

Amethis,
Mam bardzo podobne doświadczenia do twoich. Zapewne w wielu aspektach smile
Swego czasu najbardziej dziwiło mnie to, że to moja mama (ciągle narzekająca i nieszczęśliwa) wylewa wiadrami krytykę na mnie, że mam czelność żyć inaczej... To jest dopiero paradoks takich "zaburzeń"

63 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-03-31 14:49:20)

Odp: Kobiety - cierpiętnice
rampampam napisał/a:

Amethis,
Mam bardzo podobne doświadczenia do twoich. Zapewne w wielu aspektach smile
Swego czasu najbardziej dziwiło mnie to, że to moja mama (ciągle narzekająca i nieszczęśliwa) wylewa wiadrami krytykę na mnie, że mam czelność żyć inaczej... To jest dopiero paradoks takich "zaburzeń"

wbrew pozorom nie big_smile, musi dzieło dokończyć, musisz powielić sprawdzoną drogę sad ale o tym było już, ktoś pisał

64

Odp: Kobiety - cierpiętnice
Amethis napisał/a:
rampampam napisał/a:

Amethis,
Mam bardzo podobne doświadczenia do twoich. Zapewne w wielu aspektach smile
Swego czasu najbardziej dziwiło mnie to, że to moja mama (ciągle narzekająca i nieszczęśliwa) wylewa wiadrami krytykę na mnie, że mam czelność żyć inaczej... To jest dopiero paradoks takich "zaburzeń"

wbrew pozorom nie big_smile, musi dzieło dokończyć, musisz powielić sprawdzoną drogę sad ale o tym było już, ktoś pisał

Pewnie właśnie dlatego nigdy nie byłyśmy specjalnie blisko...
Zjawisko jest jednak bardzo powszechne. Dziś być może częściej nadużywa się terminu "toksyczne relacje" czy "toksyczna osoba", ale mechanizm jest podobny jeśli nie ten sam.. Znam takie kobiety także w swoim pokoleniu - choć kiedyś mi się wydawało, że to bardziej typowe dla poprzedniego pokolenia (choćby z powodu stosunku do wartości religijnych np.)

65

Odp: Kobiety - cierpiętnice
rampampam napisał/a:
Amethis napisał/a:
rampampam napisał/a:

Amethis,
Mam bardzo podobne doświadczenia do twoich. Zapewne w wielu aspektach smile
Swego czasu najbardziej dziwiło mnie to, że to moja mama (ciągle narzekająca i nieszczęśliwa) wylewa wiadrami krytykę na mnie, że mam czelność żyć inaczej... To jest dopiero paradoks takich "zaburzeń"

wbrew pozorom nie big_smile, musi dzieło dokończyć, musisz powielić sprawdzoną drogę sad ale o tym było już, ktoś pisał

Pewnie właśnie dlatego nigdy nie byłyśmy specjalnie blisko...
Zjawisko jest jednak bardzo powszechne. Dziś być może częściej nadużywa się terminu "toksyczne relacje" czy "toksyczna osoba", ale mechanizm jest podobny jeśli nie ten sam.. Znam takie kobiety także w swoim pokoleniu - choć kiedyś mi się wydawało, że to bardziej typowe dla poprzedniego pokolenia (choćby z powodu stosunku do wartości religijnych np.)

czas pracy się kończy, to tylko krótko

bo trzeba mieć "filar" do tych działań, najlepiej nie zachwiany

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kobiety - cierpiętnice

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024