Hehe dobre
Z tym gryzieniem natręta
To je sobie wyrażaj.
Powodzenia.
Biegnij na "skargę", to jakiś porządek przynajmniej będzie.Zabieranie psa i zabieranie dzieciaka do pracy może być bardzo podobne w SKUTKACH - rozproszenie, przeszkadzanie w pracy. Często zabieranie tego drugiego może być zresztą w skutkach o wiele gorsze niż zabieranie psa.
Porównanie jest zasadne.
Tyle, że zabranie dziecka do pracy, to niekiedy konieczność. I to incydentalna.
Przynoszenie kanapowca zaś, to tylko fanaberia, niestety.
Licz na wyrozumialego pracodawce.
W jednym ze szwedzkich bankow kolezanka kolegi SLUSZNIE uslyszala ze praca to nie zlobek.
Praca w takiej firmie to nie jest ani zlobek, ani przechowalnia psow, ani kociokawiarnia - takie jest moje zdanie.
Nie umiesz zorganizowac sobie opieki dla psa/dzieciaka/kota/papugi/chomika/cholera wie czego, to nie musisz w tym miejscu pracowac, przykro mi.
No jakos sobie nie wyobrazam zeby z Credit Suisse, Roedla czy E&Y robic taki burdel jak wymienilam powyzej.
Tak samo - jezeli bede za pare, gora 10 lat pracodawca, a pewnie bede - to na to rowniez nie pozwole. Chcesz sie opiekowac? Wykorzystaj urlop. Nie masz juz? Wez bezplatny, toz to nie wina szefa, ze wykorzystales/wykorzystalas. Nie wina szefa jest rowniez to ze masz psa/konia/chomika/babcie/dziecko/golebia na dachu/slonia w karafce. Nikt Ci nie kazal.
Sa zasady, i koniec.
Ja sama jestem przeciwna rowniez psom w TAKICH miejscach. Praca to praca, w pracy skupiamy sie na pracy.
69 2016-04-25 12:50:52 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-04-25 12:57:10)
Ale nie dla klientów! I nie będę się powtarzać dlaczego według mnie to zły pomysł.
Według MNIE pies nie ma nic wspólnego z dzieckiem.
Dobrze, źe zaznaczyłaś.Według Ciebie ziemia moźe opierać się na krokodylach a aidsem moźna sie zarazić przez dotyk.
Ale z prawdą to będzie miało niewiele wspólnego
Pies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.
70 2016-04-25 13:40:25 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-04-25 13:53:56)
(...) Pies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.
Każdy pies, czy taki szkolony?
No te 200 słów i reakcja na nie.
A ten poziom nastolatka w umiejętnościach społecznych powala wręcz.
troublemaker napisał/a:Ale nie dla klientów! I nie będę się powtarzać dlaczego według mnie to zły pomysł.
Według MNIE pies nie ma nic wspólnego z dzieckiem.Dobrze, źe zaznaczyłaś.Według Ciebie ziemia moźe opierać się na krokodylach a aidsem moźna sie zarazić przez dotyk.
Ale z prawdą to będzie miało niewiele wspólnegoPies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.
Przeczytałam Twoją wypowiedź, ba nawet zrozumiałam, jeśli o to idzie. Co nie zmienia mojego zdania w tym temacie.
gojka102 napisał/a:(...) Pies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.Każdy pies, czy taki szkolony?
No te 200 słów i reakcja na nie.
A ten poziom nastolatka w umiejętnościach społecznych powala wręcz.
Napisałam,że przeciętny pies czyli prawie każdy.
Swoją drogą mój jamnik jest ponad przeciętne psy więc rozumie więcej
Inko poczytaj coś w tym temacie po prostu.
Proponuję Stanleya Corena,na przykład " Inteligencja psów".
To profesor z uniwerku British Columbia zajmujący się badaniem inteligencji psów.
W ciekawy sposób przeprowadzał badania nad umiejętnościami arytmetycznymi psów.
73 2016-04-25 15:38:11 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-04-25 15:51:34)
gojka102 napisał/a:troublemaker napisał/a:Ale nie dla klientów! I nie będę się powtarzać dlaczego według mnie to zły pomysł.
Według MNIE pies nie ma nic wspólnego z dzieckiem.Dobrze, źe zaznaczyłaś.Według Ciebie ziemia moźe opierać się na krokodylach a aidsem moźna sie zarazić przez dotyk.
Ale z prawdą to będzie miało niewiele wspólnegoPies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.Przeczytałam Twoją wypowiedź, ba nawet zrozumiałam, jeśli o to idzie. Co nie zmienia mojego zdania w tym temacie.
I to zdanie jest kluczowe w Twojej wypowiedzi.:)
Pamiętam jak mama spierała się kiedyś z koleżanką,że w "Fatalnym zauroczeniu" grał Michael Douglas.
Koleżanka mamy twiedziła,że to był Harrison Ford.
W końcu w jakiś sposób (to nie było w czasach netu) mama jej udowodniła.
A jej tekst był niezapomniany: "Ale przecież mogę mieć swoje zdanie w tej sprawie":)- zupełnie jak Twój
Temat jest o zabieraniu psa do pracy, a nie do sklepu, restauracji czy muzeum. No chyba, że ktoś pracuje w tych miejscach
Osobiście parę razy zetknąłem się z takim problemem, bo zdarza mi się kontaktować z ludźmi, dla których miejscem pracy jest mieszkanie, dom czy wydzielone miejsce w nich. W innych miejscach jakoś nie spotkałem. Problemów z tym nie mam, bo nie mam jakichś uprzedzeń do zwierząt, a zwierzęta mnie lubią
Nie trafiło mi się więc spektakularne obszczanie butów czy poszarpanie nogawek spodni. Może jakaś mała próba molestowania
Nie do końca akceptuję za to zabierania psów przy okazji odprowadzania dzieci do szkoły. Rodzic zostawia psa pod szkołą, a niektórzy robią to nie przywiązując psa do jakiegoś stałego elementu. Nie mówiąc o tym, że psy nie mają kagańców. Niektóre dzieci się psów boją, a taki szwendający się swobodnie pies to dla dziecka może być nic fajnego. W tym przypadku tępiłbym jak najbardziej, bo nie ma, że "ale Reksiu taki spokojny". Niech będzie spokojny ale uwiązany na te 5 minut co najmniej, a na pewno w kagańcu.
Nigdy nie zostawiałam psa pod szkołą.Po prostu do szkoły i klasy,w której był dyżur i siedziały dzieci czekają na rodziców wchodziłam z psem.Ach,ileż radosnych pisków i wyciągniętych łapek.
A nasz sucz-wniebowzięta.Podobnie jak dzieci.
Szkoła córki jest bardzo pro psia,jest dzień gdy można z psem przyjść na lekcje,wszyscy z psami wchodzą do szkoły.Psy są przyjazne,dzieci-zadowolone.
Była tez pani bibiliotekarka,która psa przyprowadzała do szkolnej biblioteki.
Nigdy nie zostawiałam psa pod szkołą.Po prostu do szkoły i klasy,w której był dyżur i siedziały dzieci czekają na rodziców wchodziłam z psem.Ach,ileż radosnych pisków i wyciągniętych łapek.
A nasz sucz-wniebowzięta.Podobnie jak dzieci.
Szkoła córki jest bardzo pro psia,jest dzień gdy można z psem przyjść na lekcje,wszyscy z psami wchodzą do szkoły.Psy są przyjazne,dzieci-zadowolone.
Była tez pani bibiliotekarka,która psa przyprowadzała do szkolnej biblioteki.
Ale to szkoła prywatna, tak ?
troublemaker napisał/a:gojka102 napisał/a:Dobrze, źe zaznaczyłaś.Według Ciebie ziemia moźe opierać się na krokodylach a aidsem moźna sie zarazić przez dotyk.
Ale z prawdą to będzie miało niewiele wspólnegoPies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.Przeczytałam Twoją wypowiedź, ba nawet zrozumiałam, jeśli o to idzie. Co nie zmienia mojego zdania w tym temacie.
I to zdanie jest kluczowe w Twojej wypowiedzi.:)
Pamiętam jak mama spierała się kiedyś z koleżanką,że w "Fatalnym zauroczeniu" grał Michael Douglas.
Koleżanka mamy twiedziła,że to był Harrison Ford.
W końcu w jakiś sposób (to nie było w czasach netu) mama jej udowodniła.
A jej tekst był niezapomniany: "Ale przecież mogę mieć swoje zdanie w tej sprawie":)- zupełnie jak Twój
Pies nigdy nie osiągnie poziomu inteligencji, zasobu słów, umiejętności matematycznych czy też społecznych takich, jakie może osiągnąć dziecko, kiedy dorośnie. Poza tym, choć kocham psy, nigdy nie będą dla mnie tym samym co człowiek - to również wyśmiejesz powołując się na nieadekwatny przykład?
77 2016-04-25 20:25:12 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-04-25 20:25:39)
Tak,Inko-to prywatna szkoła.
Troublemaker-dziecko kiedy dorośnie przestaje być już dzieckiem
A my tu o DZIECIACH pisałyśmy-a nie o dorosłych:)
Zauważyłaś?
Dla Ciebie mogą być kim i czym chcesz.Ale może pozwól innym na to samo ?
Nie zapominajcie, że są sytuacje w których ani pracodawcy, ani współpracownicy ani koledzy ze szkoły na szczęście nie mają nic w tej sprawie do powiedzenia.
Dotyczy to psów przewodników niewidomych, sytuacji takich jak ta:
https://www.youtube.com/watch?v=zJPphkV9AMs
itd.
A w przypadku psów pracujących w służbach to raczej niezabranie psa do pracy byłoby złym pomysłem.
79 2016-04-25 21:10:36 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-04-25 21:12:13)
troublemaker napisał/a:gojka102 napisał/a:Dobrze, źe zaznaczyłaś.Według Ciebie ziemia moźe opierać się na krokodylach a aidsem moźna sie zarazić przez dotyk.
Ale z prawdą to będzie miało niewiele wspólnegoPies ma mentalność trzylatka.Tak jak trzylatek rozumie ponad 200 słów i gestów i reaguje na nie.
Jeśli chodzi o umiejętności matematyczne, pies jest na poziomie 4 latka, w kwestii umiejętności społecznych-poziom nastolatka.Mowa oczywiście o przeciętnym psie.
Więc owszem, pies ma wiele wspólnego z dzieckiem.Pisałam o tym wcześniej ale chyba nie skumałaś gdy napisałam, że mój pies jest na poziomie trzylatka.Przeczytałam Twoją wypowiedź, ba nawet zrozumiałam, jeśli o to idzie. Co nie zmienia mojego zdania w tym temacie.
I to zdanie jest kluczowe w Twojej wypowiedzi.:)
Pamiętam jak mama spierała się kiedyś z koleżanką,że w "Fatalnym zauroczeniu" grał Michael Douglas.
Koleżanka mamy twiedziła,że to był Harrison Ford.
W końcu w jakiś sposób (to nie było w czasach netu) mama jej udowodniła.
A jej tekst był niezapomniany: "Ale przecież mogę mieć swoje zdanie w tej sprawie":)- zupełnie jak Twój
O tak, kocham Cię za tę odpowiedź
jak zapytasz niektórych czy Ziemia krąży wokół Słońca czy odwrotnie, to niektórzy też powiedzą, że Słońce krąży wokół Ziemi i TAKIE JEST ICH ZDANIE.
Przykład - liczne sondaże wykazujące DURNOTĘ I CIEMNOTĘ ludzką
Troublemaker po prostu uważa że dziecko to zawsze coś lepszego niż pies I MOŻE SOBIE TAK UWAŻAĆ.
natomiast wciska to również wszystkim innym, bo ONI NIE MOGĄ MÓWIĆ ŻE PIES WIĘCEJ ROZUMIE/CZUJE, ONA SIĘ BĘDZIE SPRZECIWIAĆ!
Tak,Inko-to prywatna szkoła.
Troublemaker-dziecko kiedy dorośnie przestaje być już dzieckiem
A my tu o DZIECIACH pisałyśmy-a nie o dorosłych:)
Zauważyłaś?
Dla Ciebie mogą być kim i czym chcesz.Ale może pozwól innym na to samo ?
Ale mają możliwość tym dorosłym się stać ;-)
gojka102 napisał/a:Tak,Inko-to prywatna szkoła.
Troublemaker-dziecko kiedy dorośnie przestaje być już dzieckiem
A my tu o DZIECIACH pisałyśmy-a nie o dorosłych:)
Zauważyłaś?
Dla Ciebie mogą być kim i czym chcesz.Ale może pozwól innym na to samo ?Ale mają możliwość tym dorosłym się stać ;-)
Gojko, nie pozwoli, Ty MUSISZ przyznać, że pies jest z zasady czymś gorszym, bo TAK.
Tak,Inko-to prywatna szkoła. (...)
Dlatego zasad w niej panujących nie traktujmy jako oświatowy standard.
Pewien chiński kucharz zabrał swojego psa do pracy i mu go zjedli...
troublemaker napisał/a:gojka102 napisał/a:Tak,Inko-to prywatna szkoła.
Troublemaker-dziecko kiedy dorośnie przestaje być już dzieckiem
A my tu o DZIECIACH pisałyśmy-a nie o dorosłych:)
Zauważyłaś?
Dla Ciebie mogą być kim i czym chcesz.Ale może pozwól innym na to samo ?Ale mają możliwość tym dorosłym się stać ;-)
Gojko, nie pozwoli, Ty MUSISZ przyznać, że pies jest z zasady czymś gorszym, bo TAK.
NIGDZIE nie napisałam, że czymś gorszym. Napisałam, że INNYM
Proponuję Stanleya Corena,na przykład " Inteligencja psów".
To profesor z uniwerku British Columbia zajmujący się badaniem inteligencji psów.
W ciekawy sposób przeprowadzał badania nad umiejętnościami arytmetycznymi psów.
A po co psom domowym umiejętności arytmetyczne? Żeby umiały psie chrupki policzyć?
Osobiście nie weszłabym do sklepu w którym przy drzwiach leży sobie pies (dziś widziałam taki przypadek). Po prostu psów się boję, nie ufam im, dla mnie psy niezbyt ładnie pachną - więc nie zamierzam się stresować, że mnie przy drzwiach złapie za nogawkę.
(...) Napisałam, że INNYM
Dokładnie. Dlatego porównywanie psa z człowiekiem uważam za nieporozumienie.
troublemaker napisał/a:(...) Napisałam, że INNYM
Dokładnie. Dlatego porównywanie psa z człowiekiem uważam za nieporozumienie.
Nie daj się sprowadzić... na wiadomy poziom,Inka
W temacie.
Zwierze to nie zabawka.
Wtłoczcie to sobie do łbów.
88 2016-04-25 23:45:33 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-04-25 23:51:15)
gojka102 napisał/a:Proponuję Stanleya Corena,na przykład " Inteligencja psów".
To profesor z uniwerku British Columbia zajmujący się badaniem inteligencji psów.
W ciekawy sposób przeprowadzał badania nad umiejętnościami arytmetycznymi psów.A po co psom domowym umiejętności arytmetyczne? Żeby umiały psie chrupki policzyć?
Osobiście nie weszłabym do sklepu w którym przy drzwiach leży sobie pies (dziś widziałam taki przypadek). Po prostu psów się boję, nie ufam im, dla mnie psy niezbyt ładnie pachną - więc nie zamierzam się stresować, że mnie przy drzwiach złapie za nogawkę.
To nie wchodz.
Wlasciciel moze trzymac psa w sklepie, nie ma takiego zakazu.
Oj, jak ludzie nieladnie pachna. Zwlaszcza jak sie nie umyja (a niektorzy sie codziennie nie myja, co dla mnie jest szokiem). Mozna sie az porzygac ze smrodu...najlepiej na nieumytego delikwenta.
Pies moze nie byc kapany z kilka miesiecy i nie wali od niego, a od ludzi po kilku dniach WALI NA MAKSA i niektorzy tak laza, w ogole to w sumie jak nie czlowiek, za grosz ludzkiej higieny.
W jednym miescie beda takich smierdzieli wywalac z komunikacji miejskiej (czytalam ostatnio) - jedno miasto ma madre wladze, nie beda smierdzieli wozic.
A co do kwestii ufania - ja nie ufam malemu cyganowi. W SKLEPIE zwlaszcza. I jak sie kreci kolo mnie, to od razu torebke trzymam jakos tak....mocniej.
Jezeli kryterium ufnosci/zapachu ma byc kryterium ktore ma dozwalac na przebywanie w niektorych miejscach to niektore osobniki ludzkiego gatunku wypadaja o wiele gorzej niz psy.
niektore osobniki ludzkiego gatunku wypadaja o wiele gorzej niz psy.
RACJA
A po co psom domowym umiejętności arytmetyczne?
Owczarkom są potrzebne do panowania nad stadem.
Psom aportującym (np. retrieverom) do tego żeby nie pominąć żadnej kaczki zestrzelonej przez myśliwego.
I tak dalej.
Uważasz, że przesiadając się na kanapę psy mają się dobrowolnie i spontanicznie pozbyć swoich wrodzonych zdolności?
91 2016-04-26 06:18:47 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-04-26 06:30:44)
gojka102 napisał/a:Tak,Inko-to prywatna szkoła. (...)
Dlatego zasad w niej panujących nie traktujmy jako oświatowy standard.
W wielu szkołach pracowałam i jeśli były to małe szkoły na wsiach zazwyczaj jakiś pies był dokarmiany i nocował zimą w kotłowni.
Teraz własnie w takiej szkole pracuję-dzieciaki opowiadały, że dyrektor przychodził ze swoją starutką goldenką do pracy a na przerwie ustawiały się kolejki do głaskania.
Widzę też dwójkę rodziców przychodzących po swoje dzieci z małymi psami.Czekają na korytarzu.
Piszę oczywiście o szkołach publicznych.
Pamiętam też z czasów licealnych suczkę przychodzącą pod koniec lekcji do szkoły po swojego pana-wrednego chemika.Wszyscy suczce okazywali atencję bo wredny chemik traktował ją jak córkę:)
Aaaa, zapomniałabym nadmienić, że do państwowej szkoły muzycznej przychodzę po córkę do tej pory z jamnikiem.
in_ka napisał/a:gojka102 napisał/a:Tak,Inko-to prywatna szkoła. (...)
Dlatego zasad w niej panujących nie traktujmy jako oświatowy standard.
W wielu szkołach pracowałam i jeśli były to małe szkoły na wsiach zazwyczaj jakiś pies był dokarmiany i nocował zimą w kotłowni.
Teraz własnie w takiej szkole pracuję-dzieciaki opowiadały, że dyrektor przychodził ze swoją starutką goldenką do pracy a na przerwie ustawiały się kolejki do głaskania.
Widzę też dwójkę rodziców przychodzących po swoje dzieci z małymi psami.Czekają na korytarzu.
Piszę oczywiście o szkołach publicznych.
Pamiętam też z czasów licealnych suczkę przychodzącą pod koniec lekcji do szkoły po swojego pana-wrednego chemika.Wszyscy suczce okazywali atencję bo wredny chemik traktował ją jak córkę:)
Aaaa, zapomniałabym nadmienić, że do państwowej szkoły muzycznej przychodzę po córkę do tej pory z jamnikiem.
Mówimy jednak o modzie, fanaberii, snobizmie, lansie, czy innych formach zwracania na siebie uwagi.
Przedstawione przez Gojkę przykłady to prawdopodobnie, zamierzone działanie edukacyjne, mające kształtować wrażliwość dzieci na innych.
Przy wykorzystaniu (ale w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa) zwierząt - naszych domowych pupilków, by nasze pociechy nie bały się otwierać na innych ludzi.
W wielu szkołach pracowałam i jeśli były to małe szkoły na wsiach zazwyczaj jakiś pies był dokarmiany i nocował zimą w kotłowni.
Teraz własnie w takiej szkole pracuję-dzieciaki opowiadały, że dyrektor przychodził ze swoją starutką goldenką do pracy a na przerwie ustawiały się kolejki do głaskania.
Widzę też dwójkę rodziców przychodzących po swoje dzieci z małymi psami.Czekają na korytarzu.
Piszę oczywiście o szkołach publicznych.
Pamiętam też z czasów licealnych suczkę przychodzącą pod koniec lekcji do szkoły po swojego pana-wrednego chemika.Wszyscy suczce okazywali atencję bo wredny chemik traktował ją jak córkę:)
Aaaa, zapomniałabym nadmienić, że do państwowej szkoły muzycznej przychodzę po córkę do tej pory z jamnikiem.
Małe szkoły, prywatne - tak. Można sobie na więcej "dowolności" czy swobody pozwolić.
Wyobraź sobie dużą szkołę i rodziców z psami wchodzącymi po dzieci. 30 - 40 psów ? Jaka dopuszczalna ilość ? I dlaczego Pitlasińska może ze swoim znajdą, a ja z moim rasowcem nie. Jestem przeciwna wpuszczaniu psów na teren szkoły. Również przed szkołą bez dozoru nie powinny się znajdować. To zawsze jest ryzyko, taka prawda.
Natomiast w ramach terapii, czy realizacji różnorodnych programów jak najbardziej.
Zabieranie zwierząt domowych czy udomowionych do instytucji publicznych dla zaspokojenia własnego widzimisię świadczy tylko o bezdennej durnocie właścicieli.
Może się zdarzyć sytuacja kryzysowa, że trzeba zabrać pupila ze sobą ale to nie może być norma. Poza tym akurat mój pupil wzbudza zachwyt tylko wśród osób znających się na psach bo cała reszta się go panicznie boi za sam wygląd.
in_ka napisał/a:gojka102 napisał/a:Tak,Inko-to prywatna szkoła. (...)
Dlatego zasad w niej panujących nie traktujmy jako oświatowy standard.
W wielu szkołach pracowałam i jeśli były to małe szkoły na wsiach zazwyczaj jakiś pies był dokarmiany i nocował zimą w kotłowni.
Teraz własnie w takiej szkole pracuję-dzieciaki opowiadały, że dyrektor przychodził ze swoją starutką goldenką do pracy a na przerwie ustawiały się kolejki do głaskania.
Widzę też dwójkę rodziców przychodzących po swoje dzieci z małymi psami.Czekają na korytarzu.
Piszę oczywiście o szkołach publicznych.
Pamiętam też z czasów licealnych suczkę przychodzącą pod koniec lekcji do szkoły po swojego pana-wrednego chemika.Wszyscy suczce okazywali atencję bo wredny chemik traktował ją jak córkę:)
Aaaa, zapomniałabym nadmienić, że do państwowej szkoły muzycznej przychodzę po córkę do tej pory z jamnikiem.
To tak jak moj promotor
Core ze szkoly muzycznej odbiera z psem ala maltanczyk (nierasowy ale podobny).
I byli (on i pies) razem na wydziale. Kochane malenstwo <3 nacieszyc sie nie moglam.
Zabiera ją bo bardzo nie lubi zostawac sama. Wiem ze nawet siusiu nie wyjdzie na OGROD jak ktos nie wyjdzie z nia chociaz za drzwi. Nie mozna wypuscic, trzeba wyjsc. Taki towarzyski pies <3
bbasia napisał/a:gojka102 napisał/a:Proponuję Stanleya Corena,na przykład " Inteligencja psów".
To profesor z uniwerku British Columbia zajmujący się badaniem inteligencji psów.
W ciekawy sposób przeprowadzał badania nad umiejętnościami arytmetycznymi psów.A po co psom domowym umiejętności arytmetyczne? Żeby umiały psie chrupki policzyć?
Osobiście nie weszłabym do sklepu w którym przy drzwiach leży sobie pies (dziś widziałam taki przypadek). Po prostu psów się boję, nie ufam im, dla mnie psy niezbyt ładnie pachną - więc nie zamierzam się stresować, że mnie przy drzwiach złapie za nogawkę.
To nie wchodz.
Wlasciciel moze trzymac psa w sklepie, nie ma takiego zakazu.
Ja mogę nie wchodzić. Tak jak wiele innych osób jeszcze. A potem jest płacz, że interesy nie idą... Niestety, taki właściciel sklepu musi być trochę jak prostytutka - dać każdemu klientowi w taki sposób aby mu się spodobało. Inaczej zyski maleją...
Małe szkoły, prywatne - tak. Można sobie na więcej "dowolności" czy swobody pozwolić.
Wyobraź sobie dużą szkołę i rodziców z psami wchodzącymi po dzieci. 30 - 40 psów ? Jaka dopuszczalna ilość ? I dlaczego Pitlasińska może ze swoim znajdą, a ja z moim rasowcem nie. Jestem przeciwna wpuszczaniu psów na teren szkoły. Również przed szkołą bez dozoru nie powinny się znajdować. To zawsze jest ryzyko, taka prawda.
Natomiast w ramach terapii, czy realizacji różnorodnych programów jak najbardziej.
Inko,tłumaczysz mi takie oczywistości jak jakiemuś debilowi.Czy ja gdzieś napisałam,że do KAŻDEJ szkoły weszłabym z psem?
Wręcz przeciwnie,na pierwszej bodaj stronie napisałam,że nie wyobrażam sobie psa w wielkiej szkole.
Tak jak do zaprzyjaźnionego warzywniaka można wejść z psem tak do wielopiętrowego centrum handlowego-już nie.
A po co psom domowym umiejętności arytmetyczne? Żeby umiały psie chrupki policzyć?
Informacja była o tym,że psy umiejętności arytmetyczne posiadają a nie o tym do czego im potrzebne.
Umiejetnosci arytmetyczne czterolatkowi rowniez nie sa potrzebne.
Doroslemu owszem, ale czterolatkowi sensu stricto sa potrzebne tak jak i temu psu.
Zabawki ma liczyc czy Danonki w czteropaku?
100 2016-04-26 18:04:19 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-04-26 18:05:03)
Umiejetnosci arytmetyczne czterolatkowi rowniez nie sa potrzebne.
Doroslemu owszem, ale czterolatkowi sensu stricto sa potrzebne tak jak i temu psu.
Zabawki ma liczyc czy Danonki w czteropaku?
Ale on będzie kiedyś dorosłym człowiekiem a pies człowiekiem nie będzie
Nieważne,że teraz jest czterolatkiem i cholery można z nim dostać i mam wrażenie,że niektóre z czterolatków mniej niż mój pies rozumieją.
A na pewno nie rozumieją słowa: NIE ,które to słowo rozumie średnio ogarnięty szczeniak.
101 2016-04-26 18:11:22 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-04-26 18:15:07)
in_ka napisał/a:Małe szkoły, prywatne - tak. Można sobie na więcej "dowolności" czy swobody pozwolić.
Wyobraź sobie dużą szkołę i rodziców z psami wchodzącymi po dzieci. 30 - 40 psów ? Jaka dopuszczalna ilość ? I dlaczego Pitlasińska może ze swoim znajdą, a ja z moim rasowcem nie. Jestem przeciwna wpuszczaniu psów na teren szkoły. Również przed szkołą bez dozoru nie powinny się znajdować. To zawsze jest ryzyko, taka prawda.
Natomiast w ramach terapii, czy realizacji różnorodnych programów jak najbardziej.Inko,tłumaczysz mi takie oczywistości jak jakiemuś debilowi.Czy ja gdzieś napisałam,że do KAŻDEJ szkoły weszłabym z psem?
Wręcz przeciwnie,na pierwszej bodaj stronie napisałam,że nie wyobrażam sobie psa w wielkiej szkole.
Tak jak do zaprzyjaźnionego warzywniaka można wejść z psem tak do wielopiętrowego centrum handlowego-już nie.
A kto tam wie, co byś zrobiła
Tym bardziej, że napisałaś tak
(...) Nigdy nie pracowałam w takim molochu,moje dziecko też nie uczy się w kombinacie więc po prostu myślę innymi kategoriami.
gojka102 napisał/a:in_ka napisał/a:Małe szkoły, prywatne - tak. Można sobie na więcej "dowolności" czy swobody pozwolić.
Wyobraź sobie dużą szkołę i rodziców z psami wchodzącymi po dzieci. 30 - 40 psów ? Jaka dopuszczalna ilość ? I dlaczego Pitlasińska może ze swoim znajdą, a ja z moim rasowcem nie. Jestem przeciwna wpuszczaniu psów na teren szkoły. Również przed szkołą bez dozoru nie powinny się znajdować. To zawsze jest ryzyko, taka prawda.
Natomiast w ramach terapii, czy realizacji różnorodnych programów jak najbardziej.Inko,tłumaczysz mi takie oczywistości jak jakiemuś debilowi.Czy ja gdzieś napisałam,że do KAŻDEJ szkoły weszłabym z psem?
Wręcz przeciwnie,na pierwszej bodaj stronie napisałam,że nie wyobrażam sobie psa w wielkiej szkole.
Tak jak do zaprzyjaźnionego warzywniaka można wejść z psem tak do wielopiętrowego centrum handlowego-już nie.A kto tam wie, co byś zrobiła
Tym bardziej, że napisałaś takgojka102 napisał/a:(...) Nigdy nie pracowałam w takim molochu,moje dziecko też nie uczy się w kombinacie więc po prostu myślę innymi kategoriami.
Miałam sto tysięcy praktyk w takich molochach i nigdy w czyms takim nie szukałam pracy bo wiem jak tam jest.
Miałam sto tysięcy praktyk w takich molochach i nigdy w czyms takim nie szukałam pracy bo wiem jak tam jest.
niemożliwe ...
104 2016-04-26 19:01:29 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-26 19:02:30)
Umiejetnosci arytmetyczne czterolatkowi rowniez nie sa potrzebne.
Doroslemu owszem, ale czterolatkowi sensu stricto sa potrzebne tak jak i temu psu.
Zabawki ma liczyc czy Danonki w czteropaku?
czteroletnie dzieci spokojnie można nauczyć liczyc do 10 czy 20 i prostego dodawania do pięciu żeby policzyć na paluszkach ,
zabawki tez może liczyc czy ilość jogurtów nie ma w tym nic trudnego
chcialas być smieszna a nie udało się
czteroletnie dzieci nawet mogą już zaczynać przygodę z czytaniem, znac alfabet i cwiczyc raczke np. malując żeby w zerówce cwiczyc pisanie
np. ja w wieku 4 lat już czytałam płynnie
kammiś napisał/a:Umiejetnosci arytmetyczne czterolatkowi rowniez nie sa potrzebne.
Doroslemu owszem, ale czterolatkowi sensu stricto sa potrzebne tak jak i temu psu.
Zabawki ma liczyc czy Danonki w czteropaku?Ale on będzie kiedyś dorosłym człowiekiem a pies człowiekiem nie będzie
Nieważne,że teraz jest czterolatkiem i cholery można z nim dostać i mam wrażenie,że niektóre z czterolatków mniej niż mój pies rozumieją.
A na pewno nie rozumieją słowa: NIE,które to słowo rozumie średnio ogarnięty szczeniak.
Aaa, strzal w dziesiatke.
Wczoraj widzialam scene w ktorej rozdarty dzieciak z uporem maniaka usilowal wleciec na ulice w centrum miasta. Matka ledwo nadazala za nim. Niektorzy ludzie jej probowali pomoc, ja tam nie reaguje - niech sobiw wbiega nawet pod startujacy samolot.
W miedzyczasie przeszedl facet z 3 psami - one zadnych problemow nie sprawialy. Spokojnie sobie szly, nie wadzac nikomu i nie usilujac dokonac nieumyslenego spowodowania smierci na wlasnej osobie.
Moj kot wiecej kmini. Kmini ze samochod to cos groznego, tak samo kmini ze np. skaczac za wysoko moze nie wymierzyc i nie skoczy. W kazdym razie nie probuje z usmiechem na gebie zamordowac samego siebie
gojka102 napisał/a:kammiś napisał/a:Umiejetnosci arytmetyczne czterolatkowi rowniez nie sa potrzebne.
Doroslemu owszem, ale czterolatkowi sensu stricto sa potrzebne tak jak i temu psu.
Zabawki ma liczyc czy Danonki w czteropaku?Ale on będzie kiedyś dorosłym człowiekiem a pies człowiekiem nie będzie
Nieważne,że teraz jest czterolatkiem i cholery można z nim dostać i mam wrażenie,że niektóre z czterolatków mniej niż mój pies rozumieją.
A na pewno nie rozumieją słowa: NIE,które to słowo rozumie średnio ogarnięty szczeniak.
Aaa, strzal w dziesiatke.
Wczoraj widzialam scene w ktorej rozdarty dzieciak z uporem maniaka usilowal wleciec na ulice w centrum miasta. Matka ledwo nadazala za nim. Niektorzy ludzie jej probowali pomoc, ja tam nie reaguje - niech sobiw wbiega nawet pod startujacy samolot.
W miedzyczasie przeszedl facet z 3 psami - one zadnych problemow nie sprawialy. Spokojnie sobie szly, nie wadzac nikomu i nie usilujac dokonac nieumyslenego spowodowania smierci na wlasnej osobie.
Moj kot wiecej kmini. Kmini ze samochod to cos groznego, tak samo kmini ze np. skaczac za wysoko moze nie wymierzyc i nie skoczy. W kazdym razie nie probuje z usmiechem na gebie zamordowac samego siebie
kammiś, a ty rozumiesz słowo - nie
Ola_la - chcialas byc madra (i oczywiscie sie przyczepic jedynie do mnie) a nie wyszlo.
Nie napisalam ze nie umieja i w sumie malo mnie obchodzi co umieja.
Za to Ty nie umiesz czytac, bo z Twojej wypowiedzi wynika jakobym ja napisala ze dzieciak nie umie liczyc Danonkow.
A sens byl o wiele inny, zreszta sama cytowalas moje slowa. Owszem, umie liczyc. Czy jest mu to potrzebne.
Psy rowniez umieja, co napisala gojka. Niektore osoby zaczely dyskutowac z tym: PO CO?
Dyskusja dotyczyla NIEZBEDNOSCI tej umiejetnosci dla psa i dla 4latka, a nie jej posiadania, czego Ty - niestety - nie ogarnelas w calej swej madrosci.
Ani jednemu ani drugiemu nie jest potrzebna.
Przeczytaj powyzsze wypowiedzi a przekonasz sie jaki byc temat rozmowy.
kammiś napisał/a:gojka102 napisał/a:Ale on będzie kiedyś dorosłym człowiekiem a pies człowiekiem nie będzie
Nieważne,że teraz jest czterolatkiem i cholery można z nim dostać i mam wrażenie,że niektóre z czterolatków mniej niż mój pies rozumieją.
A na pewno nie rozumieją słowa: NIE,które to słowo rozumie średnio ogarnięty szczeniak.
Aaa, strzal w dziesiatke.
Wczoraj widzialam scene w ktorej rozdarty dzieciak z uporem maniaka usilowal wleciec na ulice w centrum miasta. Matka ledwo nadazala za nim. Niektorzy ludzie jej probowali pomoc, ja tam nie reaguje - niech sobiw wbiega nawet pod startujacy samolot.
W miedzyczasie przeszedl facet z 3 psami - one zadnych problemow nie sprawialy. Spokojnie sobie szly, nie wadzac nikomu i nie usilujac dokonac nieumyslenego spowodowania smierci na wlasnej osobie.
Moj kot wiecej kmini. Kmini ze samochod to cos groznego, tak samo kmini ze np. skaczac za wysoko moze nie wymierzyc i nie skoczy. W kazdym razie nie probuje z usmiechem na gebie zamordowac samego siebiekammiś, a ty rozumiesz słowo - nie
Przezabawne.
Ja sie nie pcham pod pedzacy samochod z usmiechem na glupkowatej "buzce".
109 2016-04-26 19:21:33 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-26 19:34:12)
dziecku nie jest potrzebna umiejętność liczenia?
dyskusja z toba jest przezabawna
nie wiem jakie 4 latki znacie Gojka i Kamis
bo ja bym tak nie demonizowała dzieci
i tego ze nie znają słowa nie
czas zrobić sobie przerwę od forum
średnio mi się widzi czytac w każdym watku jak ktoś kocha zwierzęta a gardzi ludźmi
trochę takie to naciągane, może teraz taka moda
żeby nie było ja tez kocham zwierzęta i dobrze traktuje swoje dwa psy
ale ludzie zawsze będą dla mnie stać wyżej niż zwierzęta
nie wydaje mi się żeby to było cos złego
a to nie znaczy ze krzywdzę zwierzęta czy ze odmówiłabym swojemu psu leczenia jak było mu potrzebne czy opieki czy schronienia
Do czego 4LATKOWI (nie na przyszlosc, mowimy o chwili kiedy ma 4 lata) potrzebna jest umiejetnosc liczenia? Koniecznie niezbedna? Chetnie uslysze jakis przyklad.
Wystarczylo mi co wczoraj widzialam. Nie zapalalam checia blizszego poznania po tym jakze nieuroczym spektaklu.
Ola_la - chcialas byc madra (i oczywiscie sie przyczepic jedynie do mnie) a nie wyszlo.
Nie napisalam ze nie umieja i w sumie malo mnie obchodzi co umieja.
Za to Ty nie umiesz czytac, bo z Twojej wypowiedzi wynika jakobym ja napisala ze dzieciak nie umie liczyc Danonkow.
A sens byl o wiele inny, zreszta sama cytowalas moje slowa. Owszem, umie liczyc. Czy jest mu to potrzebne.Psy rowniez umieja, co napisala gojka. Niektore osoby zaczely dyskutowac z tym: PO CO?
Dyskusja dotyczyla NIEZBEDNOSCI tej umiejetnosci dla psa i dla 4latka, a nie jej posiadania, czego Ty - niestety - nie ogarnelas w calej swej madrosci.
Ani jednemu ani drugiemu nie jest potrzebna.
Przeczytaj powyzsze wypowiedzi a przekonasz sie jaki byc temat rozmowy.
Dziecku pozwala to na utrwalanie tej wiedzy w miarę dorastania, tak, żeby jak już będzie dorosłe swobodnie jej używało.
i tytuł jest inny Kamis a nie ,,wyższość zwierząt nad dziećmi,,,
Do czego 4LATKOWI (nie na przyszlosc, mowimy o chwili kiedy ma 4 lata) potrzebna jest umiejetnosc liczenia? Koniecznie niezbedna? Chetnie uslysze jakis przyklad.
Żeby policzyć forsę którą dostaje od dziadków. I żeby wiedzieć czy mu starzy jej trochę nie podprowadzili, jak grzecznie po dobranocce udał się do łóżeczka
kammiś napisał/a:Do czego 4LATKOWI (nie na przyszlosc, mowimy o chwili kiedy ma 4 lata) potrzebna jest umiejetnosc liczenia? Koniecznie niezbedna? Chetnie uslysze jakis przyklad.
Żeby policzyć forsę którą dostaje od dziadków. I żeby wiedzieć czy mu starzy jej trochę nie podprowadzili, jak grzecznie po dobranocce udał się do łóżeczka
No może jeszcze policzyć łyżki tej zupki, co musi zjeść koniecznie dla zdrowia- chociaż cztery. Potem już mamusia wypuści
Proszę nie odbiegać od tematu wątku. Dalszy off top będę usuwać. Pozdrawiam, Cslady
116 2016-04-27 14:04:21 Ostatnio edytowany przez Martainn (2016-04-27 14:04:30)
Zależy gdzie. W instytucjach pożytku publicznego jest to moim zdaniem niedopuszczalne, ale w mały biurze gdzie ludzie siedzą sami i nie przyjmują klientów to czemu nie.
Zabranie zarowno psa jak i dziecka do pracy uwazam za ''wyjatkowa okolicznosc''. Rozumiem, ze moze zdarzyc sie tak, ze nie mamy innej mozliwosci, ale nagminnie sobie tego nie wyobrazam. Zarowno taki pies, jak i dziecko (a nawet bardziej) potrzebuje uwagi, przypilnowania. No ale temat o psach, wiec napisze krotko: nie. Nie powinno sie zabierac. Co do tego, czy czterolatkowi potrzebna jest umiejetnosc liczenia- no do jasnej ciasnej, zeby Jan umial to Jas musi sie nauczyc. Im wczesniej tym lepiej.
W moim rodzinnym mieście była bardzo stara księgarnia prowadzona przez bardzo stare małżeństwo i w tejże księgarni był bardzo stary pies. Jakoś dodawał uroku temu miejscu. Wcześniej wspominałam, że moja profesorka od fortepianu przychodzi czasem na uczelnię z psem (suka, owczarek szwajcarski) i on też bardzo dobrze wpływa na atmosferę lekcji.
Moj facet jest pianistą, udziela lekcji także w mieszkaniu, tu odbywają się próby, ja także ćwiczę w domu, więc też mamy psa w miejscu pracy. Uczniowie reagują pozytywnie, pies jest bardzo spokojny, nie ma problemu.
Przy okazji- psy mają sluch absolutny
Ja swojego psa nie zabrałabym do pracy - mimo że byłoby to wielkie ułatwienie. Za bardzo lubi zwracać na siebie uwagę, wolałabym nie mieć problemów. Ludzie są różni i różnie reagują na psy, które chciałyby się przywitać.
Ja sama psy czy zwierzęta ogólnie bardzo lubię. Jednak, jeśli ktoś chce zwierzaka chce brać do pracy, wg. mnie musiałby spełniać nie tylko warunki, o których mowa w pierwszym poście. Behawiorysta, wet to trochę mało. Pies może być świetnie ułożony, ale jak np. mój, cieszyć się na widok innych. Albo reagować w dziwny sposób na stres.
Ogólnie pomysł nie jest najgorszy. Zwierzaki fajnie rozładowują stres; sam fakt, że trzeba w ciągu tych 8 godzin wyjść z psem przynajmniej raz też dużo robi. A w niektórych branżach dzieci też mają frajdę, bo zobaczyła tytułowego pieska lub innego zwierzaka. Chociaż to też wprowadza zamieszanie. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje jak maluchy u mojego ortodonty zobaczą rybki.
Musimy pamiętać, że psy są inaczej skonstruowane niż my, ludzie. Nawet najlepiej wyszkolony, najspokojniejszy i najmilszy pies na świecie może zachować się inaczej niż zazwyczaj.
120 2016-05-01 11:15:28 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2016-05-01 11:16:06)
Zalezy jaka to praca, i jaki pies, ale z psami nigdy nie wie, oj nie wie sie...;)
Ja szczerze powiedziawszy bardzo boje sie psow (drze gdy przechodza obok mnie na ulicy, bo wiekszosc z nich musi sie rzucac, szczekac, a zdarza sie ze nawet za nogawke pociagna) mimo iz spuszczam oczy, i nie mam podniesionych rak zgodnie z zaleceniami jakie czytalam.
Nie,no Lilly, chyba trochę przesadzasz z tym rzucaniem się przez większość.
Czasami ludzie mają problem,aby odpowiednio wdrożyć proces socjalizacji,ale to są wyjątki.
Lily-ja wiem, że rady powinno się dawać właścicielom takich psów o jakich piszesz ale problem często jest taki, że ci ludzie z psami sobie nie radzą i są przekonani, że z psem nie da się nic zrobić-pies przecież tak ma:)
Zatem poradzę Tobie byś obok takiego psa na smyczy przechodziła jednym tempem, nie zwalniała i nie przyspieszała, szła wyprostowana i w miarę możliwości rozluźniona.
No i nie machaj niczym, nie chodzi mi tu o odganianie się ale czasem ludzie tak chodzą machając albo ręką albo torebką.
Ja szczerze powiedziawszy bardzo boje sie psow (drze gdy przechodza obok mnie na ulicy, bo wiekszosc z nich musi sie rzucac, szczekac, a zdarza sie ze nawet za nogawke pociagna) mimo iz spuszczam oczy, i nie mam podniesionych rak zgodnie z zaleceniami jakie czytalam.
Nie wiem z czego to wynika, ale psy podobno tak właśnie reagują na ludzi, którzy okazują strach przed nimi. Niestety im więcej takich sytuacji, tym strach coraz bardziej się nasila i machina się nakręca.
Żeby czworonóg nie zaatakował, warto przestrzegać kilku zasad. Przede wszystkim staramy się zachować spokój i opanowanie. Nie powinno się nad psem, na co zresztą Gojka zwróciła już uwagę, wymachiwać rękami ani wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Niektórzy chcąc się z pieskiem zaprzyjaźnić usiłują go pogłaskać. Nic bardziej błędnego, bo większość psów na widok zbliżających się dłoni jest zwyczajnie przerażona. To nie jest tak, że dzięki temu pozwolimy mu oswoić się z własnym zapachem, bo przecież czworonogi mają świetny węch i czują, że się zbliżamy, jeszcze zanim dojdzie do bezpośredniego kontaktu. Ręce należy trzymać luźno przy sobie, a dopiero gdy psiak podejdzie, powoli wysuwamy jedną z nich, jednak nie dotykając go. Wtedy obserwujemy reakcję. Jeśli dotyka ręki nosem, liże ją lub po prostu nie unika kontaktu, można powoli zacząć go głaskać. Przy czym obcego psa nie głaszczemy po głowie, a tam, gdzie ma więcej skóry, czyli po brodzie, szyi, klatce piersiowej. Jeśli jednak wycofa się, to bezwzględnie należy to uszanować.
Co ważne, obcemu psu nie należy patrzeć prosto w oczy, bo może to odebrać jak okazanie wyższości i/lub wyzwanie na pojedynek - to wynika z jego natury. Dlatego lepiej spoglądać gdzieś indziej, na przykład na psi kark. Poza tym nigdy nie stajemy bezpośrednio nad nim, a raczej z lewej lub prawej strony, a najlepiej jest po prostu przykucnąć - by znaleźć się na wysokości psa i nad nim nie górować. Dzięki temu zwierzak będzie czuć się bardziej komfortowo.
Jednym słowem psie reakcje niezwykle często zależą od naszego własnego zachowania.
124 2016-05-02 22:19:20 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-05-02 22:38:12)
lilly25 napisał/a:Ja szczerze powiedziawszy bardzo boje sie psow (drze gdy przechodza obok mnie na ulicy, bo wiekszosc z nich musi sie rzucac, szczekac, a zdarza sie ze nawet za nogawke pociagna) mimo iz spuszczam oczy, i nie mam podniesionych rak zgodnie z zaleceniami jakie czytalam.
Nie wiem z czego to wynika, ale psy podobno tak właśnie reagują na ludzi, którzy okazują strach przed nimi. Niestety im więcej takich sytuacji, tym strach coraz bardziej się nasila i machina się nakręca.
Żeby czworonóg nie zaatakował, warto przestrzegać kilku zasad. Przede wszystkim staramy się zachować spokój i opanowanie. Nie powinno się nad psem, na co zresztą Gojka zwróciła już uwagę, wymachiwać rękami ani wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Niektórzy chcąc się z pieskiem zaprzyjaźnić usiłują go pogłaskać. Nic bardziej błędnego, bo większość psów na widok zbliżających się dłoni jest zwyczajnie przerażona. To nie jest tak, że dzięki temu pozwolimy mu oswoić się z własnym zapachem, bo przecież czworonogi mają świetny węch i czują, że się zbliżamy, jeszcze zanim dojdzie do bezpośredniego kontaktu. Ręce należy trzymać luźno przy sobie, a dopiero gdy psiak podejdzie, powoli wysuwamy jedną z nich, jednak nie dotykając go. Wtedy obserwujemy reakcję. Jeśli dotyka ręki nosem, liże ją lub po prostu nie unika kontaktu, można powoli zacząć go głaskać. Przy czym obcego psa nie głaszczemy po głowie, a tam, gdzie ma więcej skóry, czyli po brodzie, szyi, klatce piersiowej. Jeśli jednak wycofa się, to bezwzględnie należy to uszanować.
Co ważne, obcemu psu nie należy patrzeć prosto w oczy, bo może to odebrać jak okazanie wyższości i/lub wyzwanie na pojedynek - to wynika z jego natury. Dlatego lepiej spoglądać gdzieś indziej, na przykład na psi kark. Poza tym nigdy nie stajemy bezpośrednio nad nim, a raczej z lewej lub prawej strony, a najlepiej jest po prostu przykucnąć - by znaleźć się na wysokości psa i nad nim nie górować. Dzięki temu zwierzak będzie czuć się bardziej komfortowo.
Jednym słowem psie reakcje niezwykle często zależą od naszego własnego zachowania.
Pies, to pies. Ma swoje "widzimisię", sympatie i antypatie. I o tym wiemy chyba wszyscy.
W końcu, żyje z nami od dziesiątek tysięcy lat.
Jednak, skoro mówimy o kwestii "zabieranie psa do pracy, to dobry pomysł?", zwolennicy tego niech nie oczekują jednak, że przełozeni, podwładni, czy w ogóle współpracownicy przeszkoleni będą z zakresu psiegi behawioryzmu?
lilly25 napisał/a:Ja szczerze powiedziawszy bardzo boje sie psow (drze gdy przechodza obok mnie na ulicy, bo wiekszosc z nich musi sie rzucac, szczekac, a zdarza sie ze nawet za nogawke pociagna) mimo iz spuszczam oczy, i nie mam podniesionych rak zgodnie z zaleceniami jakie czytalam.
Nie wiem z czego to wynika, ale psy podobno tak właśnie reagują na ludzi, którzy okazują strach przed nimi. Niestety im więcej takich sytuacji, tym strach coraz bardziej się nasila i machina się nakręca.
Żeby czworonóg nie zaatakował, warto przestrzegać kilku zasad. Przede wszystkim staramy się zachować spokój i opanowanie. Nie powinno się nad psem, na co zresztą Gojka zwróciła już uwagę, wymachiwać rękami ani wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Niektórzy chcąc się z pieskiem zaprzyjaźnić usiłują go pogłaskać. Nic bardziej błędnego, bo większość psów na widok zbliżających się dłoni jest zwyczajnie przerażona. To nie jest tak, że dzięki temu pozwolimy mu oswoić się z własnym zapachem, bo przecież czworonogi mają świetny węch i czują, że się zbliżamy, jeszcze zanim dojdzie do bezpośredniego kontaktu. Ręce należy trzymać luźno przy sobie, a dopiero gdy psiak podejdzie, powoli wysuwamy jedną z nich, jednak nie dotykając go. Wtedy obserwujemy reakcję. Jeśli dotyka ręki nosem, liże ją lub po prostu nie unika kontaktu, można powoli zacząć go głaskać. Przy czym obcego psa nie głaszczemy po głowie, a tam, gdzie ma więcej skóry, czyli po brodzie, szyi, klatce piersiowej. Jeśli jednak wycofa się, to bezwzględnie należy to uszanować.
Co ważne, obcemu psu nie należy patrzeć prosto w oczy, bo może to odebrać jak okazanie wyższości i/lub wyzwanie na pojedynek - to wynika z jego natury. Dlatego lepiej spoglądać gdzieś indziej, na przykład na psi kark. Poza tym nigdy nie stajemy bezpośrednio nad nim, a raczej z lewej lub prawej strony, a najlepiej jest po prostu przykucnąć - by znaleźć się na wysokości psa i nad nim nie górować. Dzięki temu zwierzak będzie czuć się bardziej komfortowo.
Jednym słowem psie reakcje niezwykle często zależą od naszego własnego zachowania.
Wydaje mi się ze jak pies merda ogonem to ok , jak podkuli to może użądlić.
Ale rękę najlepiej podać powoli bo można palce tracić.
Niektóre psy nie są takie że łaszą się do każdego.
W sensie takim że też mają swoją przestrzeń.
Olinko,
Lily napisała, że psów się boi więc z pewnościà nie zamierza do nich podchodzić by pogłaskać.
Pies NIE MA PRAWA ZAATAKOWAĆ gdy jest z właścicielem.
Lily boi się szczekających i rzucających się do nogawki psów-zakładam, ze to psy na smyczy dlatego nie widzę powodu do obaw przed atakiem.
Excop-to co Olinka napisaĺa wiedzą dzieci szkolne i każdy kto chce byc bezpieczny.Nie trzeba być behawiorystą:)
127 2016-05-03 00:06:59 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-05-03 00:10:43)
Pies NIE MA PRAWA ZAATAKOWAĆ gdy jest z właścicielem.
Lily boi się szczekających i rzucających się do nogawki psów-zakładam, ze to psy na smyczy dlatego nie widzę powodu do obaw przed atakiem.
Excop-to co Olinka napisaĺa wiedzą dzieci szkolne i każdy kto chce byc bezpieczny.Nie trzeba być behawiorystą:)
Ależ ja nie kwestionuję tego wszystkiego, co napisałaś, Gojko!
Poza tym:
"Pies nie ma prawa zaatakować, gdy jest z właścicielem".
Gdy jednak zaatakuje i pokąsa obcego człowieka?
Kto będzie winien? Pies, który NIE MIAŁ PRAWA ZAATAKOWAĆ, czy jednak jego właściciel, który o tym zapewniał?
Powtorzę raz jeszcze.
Ustosunkowałem się do postu Olinki w odniesieniu do tytułu i podstawowego nurtu tematu . Nieco sarkastycznie, przyznaję.
Inne sytuacje, to odrębna sprawa. I w tym zakresie zgadzam się z Olinką, jak najbardziej.
Jednak, skoro mówimy o kwestii "zabieranie psa do pracy, to dobry pomysł?", zwolennicy tego niech nie oczekują jednak, że przełozeni, podwładni, czy w ogóle współpracownicy przeszkoleni będą z zakresu psiegi behawioryzmu?
Oczywiście, że tak. Wydawało mi się jednak oczywiste, że pozwoliłam sobie na to małe wtrącenie głównie po to, aby Lilly nieco ułatwić życie, kiedy po raz kolejny będzie miała bliskie spotkanie z psem. Ludzie często nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, że swoją własną postawą i zachowaniem wywołują w psach agresję, której można byłoby uniknąć.
Rzecz jasna nie zmienia to mojego stanowiska, że są takie miejsca, gdzie psów być nie powinno - dla dobra ogółu, jak i samych czworonogów.
129 2016-05-03 06:25:39 Ostatnio edytowany przez Snake (2016-05-03 06:28:16)
Pies NIE MA PRAWA ZAATAKOWAĆ gdy jest z właścicielem.
Bardzo odważne stwierdzenie. Ja niestety radziłbym zakładać, że większość psów nie jest mądrzejsza od swoich właścicieli. Ponieważ zdarzają się ludzie z deficytami pomyślunku, to są też tacy wśród właścicieli psów. Z tego powodu nie ufam obcym psom, szczególnie jeśli są bez kagańca. Ja się wychowałem z psami, bo rodzice zawsze jakiegoś mieli, bliski sąsiad miał, sam też w wieku dorosłym miałem przez prawie 15 lat. Rodzice i ja później mieliśmy zwykłe, małe kundle z podobnych powodów. Ojciec, a potem ja czuliśmy awersję do tresowania psa. W przypadku małego kundla można poprzestać na intuicyjnym ustaleniu hierarchii stada, szczególnie jeśli takiego psiaka ma się od szczeniaka. Pies był swobodny w domu, a w przypadku rodziców na podwórku domu i działce. Poza ich granicami pies musiał iść na smycz i kaganiec, i nie było gadki, że to tylko mały kundel. Dlatego krew mnie zalewa jak widzę, że ktoś puszcza psa w przestrzeni dostępnej dla innych ludzi bez kagańca i swobodnie. Dla mnie nie ma w takiej sytuacji żadnego tłumaczenia, że pies jest ułożony i taki spokojny... Taki luzem biegający pies bez kagańca powinien być odbierany od razu przez odpowiednie służby. Na terenach niezabudowanych w pobliżu kół łowieckich myśliwi takie psy odstrzeliwują. Teraz mniej, bo lobby "miłośników" zwierząt zaostrzyło w tej materii przepisy ale...
Jak byłem mały rodzice wzięli takiego małego szczeniaka. Wychowywał się z nami w domu, kochał wszystkich domowników, był posłuszny. Miał tylko jeden feler. Wyrósł na wielkie bydle W końcu zapadła decyzja, że jest za duży na nasze mieszkanie więc ojciec zbudował mu ładną budę przed domem. Podwórko w centrum miasta porządnie ogrodzone, niemałe więc miał się gdzie wybiegać. Tyle, że jak już osiągnął swoje docelowe rozmiary nikt do nas nie chciał przyjść
Można było w kółko opowiadać jakie to kochane psisko ale 60 kg wrednego wyglądu robiło swoje, bo to był jakiś dziwny mieszaniec. Miał coś z boksera ale rozmiar wyrośniętego wilczura. No i został oddany do znajomych na wieś, tylko z tego powodu, że ludzie się go bali choć nigdy nikomu krzywdy nie zrobił.
Odbiegne nieco od glownego tematu i jesli mowa o strachu przed psami to zdarza sie, ze gdy jade na zakupy do pobliskiego miasteczka to przy schodach sklepow albo zwyczajnie na chodniku leza psy. Nie wiem, czy bezpanskie czy nie, ale gdy ide do takiego sklepu to mam serce w gardle. Zwierzaki nie sa specjalnie zainteresowane, ot po prostu leza albo obwachuja cos na drodze, ale i nie merdaja wesolo ogonkiem. Dla mnie to szczyt nieodpowiedzialnosci, by pies mogl sobie bezkarnie w miejscu uzytku pblicznego lezec. Jeszcze gdy ide sama to pol biedy, gorzej, gdy idzie ze mna dziecko- nieraz probuje poglaskac psiaka, zaczepia go. Wtedy ja biore go za reke, odciagam na druga strone i omijam psa po tawniku, bo boje sie go na chodniku ominac. I to jest notoryczne. I malo mnie ochodzi, czy piesek lagodny i przyjacielski. Ja tam widze w nim potencjalnego agresora. Zwlaszcza, ze nie maja malych rozmiarow. A psu nigdy nie wiadomo, co w glowe strzeli. Byl u mnie na wsi taki przypadek, ze duzy kaukaz zaatakowal swego wlasciciela. On zanosil mu miche, a psisko skoczylo mu do gardla. Mlody chlopak, tydzien po tym wydarzeniu byl u nas na weselu z pozszywana zuchwa. Pies byl stary, od lat w tej rodzinie, ale zaraz po tej akcji zostal uspiony.