Słuchajcie, jest ciąg dalszy.
Otóż na początku jak napisałem chciałem się z P. rozstać po ludzku. Spotkać się, wyjaśnić pewne rzeczy itp. Najbardziej bolało mnie, że nie chce ze mną utrzymywać kontaktu. Więc wpadłem na pomysł, że założę bloga, tam napiszę co mi leży na sercu i podeślę jej linka. Tak zrobiłem. Ciężar spadł. Nie cały, ale zrobiło się lżej. Po czym przestałem do niej pisać. Trwało to jakieś dwa tygodnie. W międzyczasie założyłem tutaj konto i zacząłem Wam się zwierzać. Odezwała się w poprzednim tygodniu z prośbą o spotkanie. Spędziliśmy kilka godzin płacząc niemal non stop. Przedstawiła mi swą sytuację – otóż przez dwa miesiące nie myślała o mnie, teraz nie może przestać o mnie myśleć, powiedziała, że ma wszystko, ale do szczęścia brakuje jej tylko mnie. Rozmawialiśmy jak miałoby to teraz wyglądać, gdybyśmy do siebie wrócili. Stanęło na tym (chociaż teraz już nie wiem co myśli P.), że nie może być z nim teraz, gdy czuje coś do mnie, ale nie wie co robić, bo nie może go tak porzucić, bo to dobry człowiek. Musiałaby porzucić pracę, znajomych (tych z pracy, których poznała dzięki niemu), którzy po naszym rozstaniu pomogli jej się przeprowadzić i zainstalować w nowym miejscu. Co do mnie obawia się, że znowu będę taki jak wcześniej, zimny i odległy. Że znowu będę wprowadzał wojskowy dryl do naszej codzienności (co jeszcze raz przypomnę było poniekąd prawdą, gdyż nasza podróż wymuszała pewne wcześniejsze zachowania i przygotowania). Otóż po spotkaniu miała porozmawiać z obecnym partnerem o nas i nie wiem co tam się zdarzyło. Dzwoniła do mnie z zastrzeżonego, że wyprosiła go z mieszkania, ale na propozycję moich odwiedzin odmówiła stanowczo. I teraz milczy. Napisałem maila pewny, że chce być ze mną, ona odparła, że jest na dużej dawce leków i na tym koniec. Zero kontaktu. Od spotkania minęły 3 dni. Co o tym myślicie? Czy to jakaś gra? Czy potrzebuje czasu by się ze wszystkim pozbierać? Znowu nie mam z nią kontaktu, a jej Anglik prawdopodobnie jest tam z nią. Wierzę, że to może się udać. Wiem, że mnie zlinczujecie, kazałyście trzymać się z dala, ale serce nie sługa. Aha, wspomniałem jej o CHAD, ale tym razem zaprzeczyła. Sama zaś zaczęła mówić o borderline, że chciała znaleźć te cechy u mnie, ale znalazła je u siebie. Nie wiem już co jest prawdą i w co ze mną gra. Najgorsza jest znowu ta cisza, jakby trzymała mnie na zastępczą opcję. Jak myślicie, dlaczego odezwała się w momencie, gdy zacząłem o niej zapominać? Do tego te wszystkie hece z oskarżeniami w pracy mojej osoby, i nakręcanie znajomych przeciw mnie, to podobno jego sprawka, a nie jej. Ona jest w tym wszystkim „zagubiona”. Już pomijam moją głupotę, że pakuję się w to ponownie, ale proszę objaśnijcie mi mechanizmy jej działania. Przestałem pisać, więc teraz ona się odezwała. Spotkanie. Płacz, zapewnienie o uczuciu…i znowu cisza. Co jest?!