Witajcie!
Potrzebuje wsparcia, obiektywnej rady, nie potrafię sobie poradzić z porażką jaka mnie spotkała.
Dużo czytałam na forach o związkach bez chemii, bez pożądania, bez "tego czegoś". Mnie też to niestety spotkało. Nasz związek zaczął się od przyjaźni i tak sobie z czasem rozwijał. Ja pokochałam, on nie - dla niego przyjaźń i przywiązanie to wystarczające uczucie by z kimś być. Seksu było prawie tyle co nic. Nie pożądał. Mnóstwo kłótni podczas tego prawie że dwuletniego związku, rozstania i powroty. Raz on wrócił, raz ja. Młodzi jesteśmy, a czułam się jak w małżeństwie z 30-letnim stażem. Powoli przestawałam czuć się atrakcyjna, piękna, pożądana. Byłam kumplem. Smutek na twarzy był efektem braku spełnienia w tym związku. Wszystkiego było mi mało. Próbowałam inicjować zbliżenia, więcej czułości, ale im bardziej ja tego chciałam, tym bardziej on się dystansował i robił mi na złość. Przez ostatni miesiąc nawet nie spaliśmy ze sobą w łóżku, bo albo on chory, albo coś wypadło w weekend, a w tygodniu praca i nie było na nic czasu. Tyle rzeczy mnie bolało, tyle rzeczy nie potrafiłam mu zapomnieć, frustracja i brak satysfakcji wykańczały mnie. Ostanie kłótnie, pretensje wypaliły wszystko. Im bardziej ja czegoś oczekiwałam, tym bardziej on się odsuwał i kazał być cierpliwą, bo nic samo się nie zrobi, nie przyjdzie od tak na zawołanie. On ani razu nie zatrzymał się choć na chwilę, nie pomyślał, nie próbował się zmienić dla mnie, dla nas. Zmęczony moimi "atakami" odwrócił kota ogonem - to ja jestem wariatką, a on nie może być z kimś takim... Z złości i żalu, w niemocy i ze złamanym sercem, krzyknęłam do telefonu "spi***j". Byłam w szoku. Kontakt zerwany. Przeprosiłam go w mailu, ale nie wiem tak naprawdę za co... Straciłam cierpliwość, wyszłam na nienormalną... On się tym nie przejmuje. Nie ważne co czułam, nie ważne, że go kochałam, nie ważne, że doprowadził mnie do ostateczności i rozpaczy. Koniec. A ja z poharatanym sercem zostałam sama. Uwolniona od tego, ale ze smutkiem w sercu i pustką. On już kogoś sobie szuka na "zastępstwo" w internecie. Ból. Boli jak cholera.
"Jeśli ktoś nie reaguje na twoje uczucie, odpuszczaj. Nie proś, nie pytaj, nie walcz. Tak często nie widzimy, że nie powinniśmy iść dalej. "
Jak to przetrwać? Ciężko mi