Od miłości do nienawiści. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Od miłości do nienawiści.

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

1

Temat: Od miłości do nienawiści.

Piszę żeby się wygadać. Jakieś rady, pocieszenia czy kopy w zad mile widziane. Przepraszam za nieskładny tekst itp.
Mam 32 lata. Rozstaliśmy się z dziewczyną. A zaczęło się to tak.
Poznałem P. ok.10 lat temu. Kontakt zanikł, po czym 3 lata temu dostałem intrygującego smsa z prośbą o spotkanie. I tak się zaczęło. Pracowałem 300 km od niej, ale co 2 tygodnie miałem zjazdy w jej mieście, więc ten czas spędzaliśmy fantastycznie. Czasem to ona przyjechała do mnie na kilka dni. Wtedy dowiedziałem się, że wszystkim dzieli się ze swoimi koleżankami (moja wina, ale zostawiła otwartą korespondencję na fb) nawet najintymniejszymi szczegółami. Zapytałem ją  czy pisze o mnie swoim koleżankom. Zaprzeczyła. Pewne sprawy powinny pozostać tajemnicą dwojga ludzi, a ona wszystko wynosiła na zewnątrz. Wtedy przestałem dzielić się z nią wieloma rzeczami i stroniłem od rozmów o uczuciach z obawy, że wszystko będzie wyniesione na zewnątrz. Mimo to, układało nam się fantastycznie. Przeszedłem operację kolana, na czas rekonwalescencji  zamieszkaliśmy razem. Opiekowała się mną. Kochana i pełna poświęceń. Psuć zaczęło się najpierw przez moje dociekania. Wychowywała się bez ojca, jej matka faworyzowała siostrę. Np. gdy była na studiach, jej siostra wyrzuciła ją z mieszkania, matka nie udzieliła P. pomocy, jednocześnie fundując drugiej córce obiektyw za 6.000 zł. I inne drogie rzeczy, zapominając o P. Zaznaczam, że P. była studentką, bez pracy. I wiele innych tego typu historii, które zawsze P. stawiały w roli ofiary.  Pytałem „Czy jest jakaś tajemnica? Coś o czym nie wiem, dlaczego jesteś tak traktowana”? W końcu zdecydowała się powiedzieć, że od zawsze jej siostra była faworyzowana i tak już pozostanie. Matka wyżywała się na niej psychicznie, po czym zasiadały do wspólnego stołu jak gdyby nigdy nic. Poza tym dowiedziała się, że została poczęta na skutek gwałtu, co już wg niej czyni ją gorszą. Zawsze swą matkę i siostrę przedstawiała w złym świetle, jako te, które się nad nią znęcają, ale nigdy nie starała się zmienić tej sytuacji. Mam taki charakter, że nie pozwolę krzywdzić bliskich mi osób, ale że nie mogłem zareagować, starałem się wymusić by to P. porozmawiała szczerze z nimi. Ona denerwowała się, że coś na niej wymuszam, ja denerwowałem się na nią, że pozwala się tak traktować. Zawsze była uśmiechnięta, zawsze lubiana, ale zawsze też miała jakiegoś wroga. I ja wtedy reagowałem. Poza tym pokłóciłem się z jej siostrą, unikałem jej matki – jak wspomniałem, nie potrafię znieść, gdy ktoś krzywdzi moich bliskich, a taką wersję miałem serwowaną. Płaciłem większość jej płatności, zaległe czynsze, zakupy, kary za brak biletu. Gdy wspomniałem coś o tym, że jedna pensja to mało, zawsze były nerwy, często kłótnie. Postanowiliśmy, że w czasie rehabilitacji nauczę się robić tatuaże (P. sama ma dwa). Zakupiłem sprzęt, umówiłem studio w którym miałem pobierać lekcje…po czym P. zabroniła mi się tego uczyć, bo będę tatuował inne dziewczyny. Oczywiście kłótnia, ale nigdy nie krzyczeliśmy na siebie, bez wyzwisk, był jedynie podniesiony głos. Skoro na początku była to wspólna decyzja, to teraz nie miałem zamiaru uginać się pod jej „widzimisię”. To był czas, kiedy P. nie pracowała i nie miała pieniędzy. Poszedłem na lekcję tatuażu, ale zapomniałem kilku rzeczy, więc zadzwoniłem by P. mi je przyniosła. Weszła, gdy akurat tatuowane były plecy pewnej dziewczyny. Dała mi reklamówkę z rzeczami i ze złością wyszła bez słowa. Dogoniłem ją i okazało się, że mimo, że nie ma pieniędzy na podstawowe potrzeby, to stać ją na e-papierosa, którego przede mną ukrywała. Zrobiłem awanturę nie o fakt palenia przez nią papierosów, ale o brak szczerości. Nie lubiłem gdy paliła, ale akceptowałem to. Wtedy po raz pierwszy postanowiłem się wyprowadzić. Błagała, płakała, aż w końcu pogodziliśmy się. W międzyczasie zapewnienia, że to ja jestem jej pisany, że to ja będę jej mężem i ojcem dzieci. To mnie rozleniwiło. Robiła wyrzuty, że nie byłem o nią zazdrosny – uważałem, że skoro jej ufam, to zazdrość jest chorym uczuciem. Innym razem znowu się o coś pokłóciliśmy. Pisała do mnie z pracy, zapewniła, że o naszych sprawach z nikim się nie dzieli, po czym dostałem pomylonego smsa do jej koleżanki, w którym ze szczegółami opisuje to i owo. Znowu płacz, przeprosiny, złość. Aha, najważniejsze. Na początku postanowiliśmy, że rzucimy wszystko i wybierzemy się w podróż dookoła świata. Bez planu, byle być razem. I to mnie tak rozleniwiło, że skupiłem się tylko na zarabianiu pieniędzy i przygotowaniu wyprawy. Sprzęt, techniki survivalowe itp. Przestałem dbać o potrzeby mojej ukochanej. Wyjechaliśmy do Anglii w poszukiwaniu pracy. Zabrałem oszczędności całego życia. Pieniądze szybko się rozeszły, a pracę znaleźliśmy w ostatniej chwili. Chciałem jak najszybciej „uciułać” jak najwięcej i wyruszyć w podróż. P. zaś z jednej strony chciała mi w tym pomóc, z drugiej zaś pieniądze się jej nie trzymały, co znowu powodowało moją frustrację i nerwy. Wszelkie rozmowy o finansach były delikatnie mówiąc, niemiłe. Z każdej pracy P. uciekała z płaczem. A to ktoś się na nią uwziął, a to ktoś na nią nagadał, a to przezwał, a to groził. Zawsze stawałem w jej obronie, nie pytając o resztę. Zresztą te „ataki” na nią nigdy nie były potwierdzone przez osoby trzecie, ufałem tylko jej wersji. W każdym razie potrafiłbym rzucić się do gardła w jej obronie. Bywało tak, że ona siedziała w domu, a ja pracowałem. I zacząłem się od niej oddalać. Przestałem okazywać uczucia. Ona coraz mniej zainteresowana była podróżą. Wszystko to w chorej wyobraźni miało sens – teraz się pomęczymy, ale w podróży będę ją nosił na rękach, najwspanialszy czas w dziejach świata. Sami, zakochani, bez psiapsiółek.  P. chciała pływać na środku oceanu, a ja oświadczyć się jej na końcu świata. Chciałem by było inaczej, niezwykle. Skupiłem się na pracy, ją odstawiając na boczny tor. Mimo tego zawsze mogłem na nią liczyć. Chciałem byśmy już przygotowywali się na życie w ekstremalnych warunkach, więc starałem się wymusić ograniczenie papierosów, napojów gazowanych, obgryzania paznokci – wszystko to, by w podróży było łatwiej. Sam ograniczyłem, bądź zakończyłem kontakty z rodziną i znajomymi, bym za nikim nie tęsknił i by tylko ona zajmowała mój świat.
W końcu przylecieliśmy do Polski zrobić szczepienia i wyruszyć w podróż. Ona zatrzymała się u matki ja u swoich rodziców. Musiałem pobyć sam, prawie całe dnie spędzałem w lesie. Ona zaś ( z tego co mi mówiła) przechodziła katorgę. Po dwóch dniach stała się „darmozjadem”, „panną z konkubinatu” i koniec końców wyrzucona z domu. Mieliśmy jechać do Warszawy zrobić szczepienia, więc dałem jej pieniądze by zatrzymała się u swej najlepszej koleżanki, a ja do nich dołączę za kilka dni. Nie zaprosiłem jej do siebie, mimo, że tego potrzebowała. Ustaliliśmy, że wyjedziemy do Anglii jeszcze na pół roku, by przezimować i wyruszyć na wiosnę. Dołączyłem do dziewczyn w Warszawie. Jej koleżanka starała się przekonać mnie, że ten wyjazd to nienajlepszy pomysł itd. W końcu powiedział, że P. nie chce nigdzie jechać. Kolejna rzecz, o której koleżanki wiedzą, a nie ja. Rzecz bardzo istotna. Dla mnie podróż miała być fundamentem, który scaliłby nas na całe życie, w trudnych chwilach to ona trzymałaby nas przy sobie. A ten trudny czas, który przeżywaliśmy to zwykłe „docieranie” się i rozpoznawanie. Następnego dnia doszło do kłótni, prawdopodobnie poszło o to, że znowu dowiaduję się ostatni. A szczytem było to, że P. sprzątała, zrobiła przeciąg i zgasł ogień pod czajnikiem. Rozzłoszczony zwróciłem na to uwagę i zamknąłem drzwi. Znowu je otworzyła po chwili i ogień znowu zgasł. Wymiana zdań, po czym kazała mi wynosić się z mieszkania. Spakowałem się, ale w międzyczasie zmieniła zdanie i prosiła bym został. Wyszedłem, ale coś mnie tknęło i po chwili wróciłem –zaciskała sobie sznur od żelazka na gardle. Jedyne na co było mnie stać to wyśmianie jej i poczekanie, aż koleżanka wróci z pracy i się nią zaopiekuje. Przenocowałem u kolegi. Następnego dnia samolot do Anglii. Postanowiliśmy lecieć razem. Tutaj złapałem życiowy dół. Odsunąłem się od P. Kłóciliśmy się. Dwa razy uderzyła mnie w twarz. Dlatego rozsunąłem łóżka, a to okazało się dla niej momentem kulminacyjnym. Po czasie dowiedziałem się, że naszym znajomym opowiadała, że nie jesteśmy już razem. Między nami była wersja, że musimy odpocząć i dlatego te łóżka stoją oddzielnie. Jej koleżanki już zostały poinformowane, że nie jesteśmy razem. W pracy poznała pewnego Anglika, o którym pisała koleżankom i opowiadała znajomym. Wiedziałem, że ktoś się wokół niej kręci, ale ciągle uważałem ją za swoją dziewczynę, więc nie reagowałem. Czasem tylko powiedziałem coś uszczypliwego, że się dla niego stroi, albo idzie na randkę. Wtedy wybuchała.
Wróciłem do Polski. Tydzień w samotności. Byłem na rekolekcjach w klasztorze, podczas których podjąłem decyzję, że w podróży czy nie, chcę się jej oświadczyć. Że przez plany o podróży zapomniałem o niej. Wtedy jeszcze pisaliśmy do siebie, oświadczyła mi, że ma kogoś i jest szczęśliwa. Ja wysłałem serię smsów, że ją kocham, że ślub, że oświadczyny itp. Zabroniła mi wracać. W ostatnim smsie do mnie oświadczyła, że mnie „nienawidzi, i żebym przestał niszczyć jej życie”. Wróciłem do Anglii, chciałem się z nią spotkać. Tylko po to, by podziękować za czas spędzony wspólnie, przeprosić, słowem, rozstać w inny sposób niż przez smsa. Odzew był taki, żebym się do niej nie zbliżał, jeżeli nie przestanę pisać to wezwie Policję itp. Starałem skontaktować się z jej koleżankami. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Zdaniem wszystkich zniszczyłem jej życie. Jej matka również nie szczędziła mi cierpkich słów, mimo, że widziałem ją ledwie kilka razy. Poszedłem pod jej pracę (w której do niedawna również pracowałem) po numer telefonu do pewnego menedżera. Nie chciałem jej ani widzieć, ani zagadywać. Tylko numer. Jej chłopak sam z siebie powiedział mi kilka słów po czym schował się w palarni. P. w eskorcie dwóch Anglików i kapturze na głowie wbiegła do samochodu i zniknęła. Następnego dnia P. zrobiła awanturę w pracy i moje zdjęcie wisi w ochronie. Dodam, że kilka dni wcześniej byłem tam na rozmowie o pracę wraz z 7 byłymi pracownikami, i gdy moje(nasze) byłe szefowe mnie zobaczyły, odwracały wzrok. Jako jedyny nie dostałem tam pracy. Jak napisałem wyżej, zawsze musiała mieć wroga i obrońcę, teraz wroga zrobiła ze mnie. Najgorszego ze wszystkich. Dodam, też, że jest mi winna sporą sumę i być może dlatego robi ze mnie psychopatę.
Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę. Wtedy denerwowałem się, byłem przekonany, że stać nas na inne, szczęśliwsze życie niż większości dookoła, tylko musimy się chwilę pomęczyć. Frustrowało mnie to, że wyjazd ciągle się odwlekał i to, że w mojej opinii tylko ja starałem się to jakoś zorganizować. 
Falami dochodzi do mnie, że dobrze się stało, po czym wyrzuty sumienia nie dają mi żyć.
Dodam jeszcze czego nie dopisałem – ciągle zazdrosna była o moją byłą dziewczynę, z którą nie utrzymywałem kontaktu. A to zobaczyła kogoś podobnego do niej w tramwaju, a to mam medalik, który miałem na zdjęciu z nią. I chodziła naburmuszona. Jestem katolikiem, interesowałem się historią Kościoła, czytałem książki o tej tematyce –Bała się, że pójdę do Seminarium. Zawsze ją to denerwowało.
Teraz muszę pomieszkać trochę w Anglii, niedaleko niej. W jednej chwili zrobiło mi się sporo długów, a i liczba ewentualnych miejsc pracy bardzo się ostatnio ograniczyła.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-03-04 00:47:47)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Masz ode mnie kopa za zerwanie i ograniczenie kontaktów z Rodziną.

A reszty nie potrafię skomentować inaczej, jak tragedia.

3

Odp: Od miłości do nienawiści.

Dzięki. Chociaż to nie do końca tak. Nie zerwałem kontaktów z rodziną. Osłabły, ale nadal często się kontaktujemy. Co do innych relacji, to po prostu zerwałem te, które tak naprawdę były fikcją, albo jednostronną relacją. Kurczę, zaskoczony jestem, że ktoś doczytał do końca. I zechciał odpowiedzieć.

4

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:

Dzięki. Chociaż to nie do końca tak. Nie zerwałem kontaktów z rodziną. Osłabły, ale nadal często się kontaktujemy. Co do innych relacji, to po prostu zerwałem te, które tak naprawdę były fikcją, albo jednostronną relacją. Kurczę, zaskoczony jestem, że ktoś doczytał do końca. I zechciał odpowiedzieć.

Nie ma za co:)
A to dobrze, że nie zerwałeś.
Czyli teraz do Ciebie dotarło, że prawdopodobnie to Ona wznieca konflikty a zrzuca na Innych, prawda?

5

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:
pwljnk napisał/a:

.

Nie ma za co:)
A to dobrze, że nie zerwałeś.
Czyli teraz do Ciebie dotarło, że prawdopodobnie to Ona wznieca konflikty a zrzuca na Innych, prawda?

Wcześniej widziałem, że dziwne rzeczy dzieją się wokół nas, ale serce wygrywało z rozumem. Poza tym, powiedziałem jej kiedyś, że między nami jest najlepiej, jak ma jakiegoś wroga. Bo jeżeli nikt jej nie gnębi, to my się kłócimy. Wtedy to widziałem, ale nie docierało do mnie. Zresztą jedna z jej koleżanek tu w Anglii (która zresztą nie rozmawia ze mną, bo "nie chce się mieszać") stwierdziła to samo, że ona musi mieć jakiegoś wroga.

6

Odp: Od miłości do nienawiści.

Dlatego ciesz się, że masz to już za sobą.

Pamiętaj jedno, w następnym związku, nie zatracaj się, tak jak w tym.
Nie możesz żyć w zamknięciu na świat przez związek.

7

Odp: Od miłości do nienawiści.

Do tej pory żyłem przyszłością. Ciągle żyłem w stresie i obawie o jutro. Wdzięczny jej jestem za to, że pokazała mi, że można inaczej. I to już działa. Ale ciągle mam wyrzuty sumienia, że ją traktowałem tak, a nie inaczej i poniekąd uważam, że należało mi się. Żal mam tylko taki, że zawsze byłem szczery i skory do rozmów, a teraz przykleja mi się jakąś gębę i nie mam nawet możliwości przedstawienia swoich racji. Pewny jestem jednego - jeżeli zniknę z jej życia, prędzej czy później P. objawi swe oblicze również i nowemu partnerowi. A to zamknięcie na świat było tylko i wyłącznie z powodu podróży dookoła świata. Miało być łatwiej dzięki temu, że wiele relacji wygasiłem zawczasu.

8

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:

Pamiętaj jedno, w następnym związku, nie zatracaj się, tak jak w tym.

Niestety uważam, że zatraciłem się za mało.

9

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Pamiętaj jedno, w następnym związku, nie zatracaj się, tak jak w tym.

Niestety uważam, że zatraciłem się za mało.

Tutaj bym polemizowała.

10

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:
pwljnk napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Pamiętaj jedno, w następnym związku, nie zatracaj się, tak jak w tym.

Niestety uważam, że zatraciłem się za mało.

Tutaj bym polemizowała.

Dlaczego? Odsunąłem się od niej bardzo daleko w pewnym momencie. Wiało ode mnie chłodem jak od Buki z Muminków. Robiłem akcje typu - przerwa w pracy, to siadam przy innym stoliku, innym fotelu w autobusie. W mieszkaniu nie odzywamy się do siebie całe dnie. Ale to tylko w momencie największego kryzysu, gdy nie chciała szczerze rozmawiać. Nie chciałem awantur, nie chciałem się upijać, więc musiałem to przeżyć w inny sposób. Tak to sobie tłumaczę hmm

11

Odp: Od miłości do nienawiści.

To Ty wiesz lepiej, ja po prostu piszę na podstawie Twoich postów.

12 Ostatnio edytowany przez Lunch (2016-03-04 02:58:50)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Przeczytałam cały Twoja historię.
Zakrztusiłam się jabłkiem,gdy przeczytałam to-"Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę."
Pasuję do tego idealnie emotka <walę głową o ścianę>.
Ty byłeś minityranem? Czy Ty obgadywałeś ją na prawo i lewo swoim kolegom? Mówiłeś im o waszym intymnych sprawach? Podniosłeś na nią rękę tak jak ona na Ciebie? Zniczyłeś jej reputację,dobrę imię? Byłeś jej utrzymankiem? Zdradziłeś ją(jak ona Ciebie)
"Piękną osobę"? Napisałabym wiele niemilych epitetów,ale się powstrzymam.Napisze tylko ,że niezła z niej manipulatorka.
I niezle Cię urobiła.

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

13

Odp: Od miłości do nienawiści.
Lunch napisał/a:

Przeczytałam cały Twoja historię.
Zakrztusiłam się jabłkiem,gdy przeczytałam to-"Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę."
Pasuję do tego idealnie emotka <walę głową o ścianę>.
Ty byłeś minityranem? Czy Ty obgadywałeś ją na prawo i lewo swoim kolegom? Mówiłeś im o waszym intymnych sprawach? Podniosłeś na nią rękę tak jak ona na Ciebie? Zniczyłeś jej reputację,dobrę imię? Byłeś jej utrzymankiem? Zdradziłeś ją(jak ona Ciebie)
"Piękną osobę"? Napisałabym wiele niemilych epitetów,ale się powstrzymam.Napisze tylko ,że niezła z niej manipulatorka.
I niezle Cię urobiła.

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

Nie chcę w tym miejscu wybielać siebie, również mam dużo za uszami. Starałem się ją urobić na pewien wymyślony przeze mnie wzór, zostawiając jej mało swobody. Zauważam swoje błędy i staram się je napiętnować. A to, że jest manipulantką jest oczywiste. Wcześniej też to widziałem, ale nie docierało do mnie. Poza tym chciała być lubiana przez wszystkich i jak stwierdziła, uważa, że ludzie lubią ją tylko wtedy, kiedy się do nich upodobni. Np. będzie dzieliła ze mną zainteresowania i twierdziła, że interesuje się tym co ja, co po pewnym czasie okazywało się bzdurą. Co do tego obgadywania - ona zawsze miała niską samoocenę i potrzebowała akceptacji. Sądziła, że paplając psiasiółom o intymnych sprawach w jakiś sposób im zaimponuje i podniesie swoją samoocenę. Do pewnego momentu mam wrażenie robiła to nieświadomie i nie potrafiła inaczej, po jednej z naszych rozmów, gdy w stanowczy sposób zwróciłem jej na to uwagę jakby "zmężniała" i owa manipulacja była bardziej hmm...jakby bardziej świadoma. Od rozstania minęły prawie 2 miesiące i dopiero dochodzę do siebie.

14

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:
Lunch napisał/a:

Przeczytałam cały Twoja historię.
Zakrztusiłam się jabłkiem,gdy przeczytałam to-"Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę."
Pasuję do tego idealnie emotka <walę głową o ścianę>.
Ty byłeś minityranem? Czy Ty obgadywałeś ją na prawo i lewo swoim kolegom? Mówiłeś im o waszym intymnych sprawach? Podniosłeś na nią rękę tak jak ona na Ciebie? Zniczyłeś jej reputację,dobrę imię? Byłeś jej utrzymankiem? Zdradziłeś ją(jak ona Ciebie)
"Piękną osobę"? Napisałabym wiele niemilych epitetów,ale się powstrzymam.Napisze tylko ,że niezła z niej manipulatorka.
I niezle Cię urobiła.

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

Nie chcę w tym miejscu wybielać siebie, również mam dużo za uszami. Starałem się ją urobić na pewien wymyślony przeze mnie wzór, zostawiając jej mało swobody. Zauważam swoje błędy i staram się je napiętnować. A to, że jest manipulantką jest oczywiste. Wcześniej też to widziałem, ale nie docierało do mnie. Poza tym chciała być lubiana przez wszystkich i jak stwierdziła, uważa, że ludzie lubią ją tylko wtedy, kiedy się do nich upodobni. Np. będzie dzieliła ze mną zainteresowania i twierdziła, że interesuje się tym co ja, co po pewnym czasie okazywało się bzdurą. Co do tego obgadywania - ona zawsze miała niską samoocenę i potrzebowała akceptacji. Sądziła, że paplając psiasiółom o intymnych sprawach w jakiś sposób im zaimponuje i podniesie swoją samoocenę. Do pewnego momentu mam wrażenie robiła to nieświadomie i nie potrafiła inaczej, po jednej z naszych rozmów, gdy w stanowczy sposób zwróciłem jej na to uwagę jakby "zmężniała" i owa manipulacja była bardziej hmm...jakby bardziej świadoma. Od rozstania minęły prawie 2 miesiące i dopiero dochodzę do siebie.

W jaki sposób  wybielasz siebie? Z tego co widzę ,to swoją byłą wybielasz.
Dużo osób ma kompleksy,niska samoocene,potrzebuję akceptacji,ale nie zachowuję się tak jak Twoja była.
Ciągle,ciągle,ciągle ją tłumaczysz.


Planujesz ją dalej przepraszać ,kajać się w nadzieji ,że wróci do Ciebie?

15 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-04 13:13:04)

Odp: Od miłości do nienawiści.

A właśnie, bo zapomniałem napisać w wątku. Jak wytłumaczyć to, że nagle mnie nienawidzi, straszy mnie Policją i słowem robi ze mnie psychopatę. Zresztą do znajomych w pracy też przestała się odzywać. Mniejsza ze znajomymi, czy ta jej nienawiść jest elementem jakiejś gry, czy uważacie, że tak właśnie czuje? Bo najbardziej boli mnie to[bolało, gdy nie rozumiałem co się dzieje dookoła i kim ona jest tak naprawdę], że nie możemy wypić herbaty na pożegnanie, przybić piątkę i rozejść się w swoje strony, tylko z miejsca muszę być wrogiem i Antychrystem. Czy tę nienawiść wmówiła sobie z obawy, że zagrażam jej nowemu związkowi, czy po prostu musi mieć wroga, a ja się doskonale do tego nadaję? Dodam, że jakaś jej była sympatia miała na nasze potrzeby ksywę "cierpiący", bo tak cierpiał z tęsknoty do P. Kiedyś przyszedłem po nią do jej szkoły (była w grupie z "cierpiącym") i gdy zauważyła mnie zniknęła na jakiś czas, wyszliśmy bocznym wyjściem gdy większość studentów opuściła już gmach i zamiast iść tą samą drogą co zawsze, poszliśmy leśnymi dróżkami na peryferyjny przystanek. Kto zna UKSW, ten wie o co chodzi. Dociśnięta pytaniami przyznała, że nie chciała by "cierpiącemu" było przykro. Zaśmiałem się tylko, bo wtedy uważałem, że ma dobre "serduszko" i jest bardzo naiwną dziewczynką. I jak napisałem wcześniej, chciała by każdy ją lubił, a spotkanie byłego i obecnego chłopaka byłoby dla niej mało komfortowe. Zresztą on nie musiał zdawać sobie sprawy, że jest już byłym, albo, że istnieje ktoś taki jak ja.

16 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-04 03:51:14)

Odp: Od miłości do nienawiści.
Lunch napisał/a:
pwljnk napisał/a:
Lunch napisał/a:

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

W jaki sposób  wybielasz siebie? Z tego co widzę ,to swoją byłą wybielasz.
Dużo osób ma kompleksy,niska samoocene,potrzebuję akceptacji,ale nie zachowuję się tak jak Twoja była.
Ciągle,ciągle,ciągle ją tłumaczysz.


Planujesz ją dalej przepraszać ,kajać się w nadzieji ,że wróci do Ciebie?

Absolutnie nie. Usuwam się w cień  i czekam, aż usłyszę, że ktoś inny czyha na jej bezpieczeństwo. Teraz staram się rozłożyć na czynniki pierwsze naszą relację i znaleźć przyczynę pewnych zachowań. Nie wybielam jej, ale nie uważam też, że wina leży tylko po jednej stronie. Chociaż z drugiej strony, gdyby nie moje zbyt rygorystyczne zachowanie, do dzisiaj oszukiwalibyśmy się i męczyli ze sobą. Konkretniej - nie usuwam się w cień, ale żyję swoim życiem, w którym nie ma dla niej miejsca.

17

Odp: Od miłości do nienawiści.

Co do tego wybielania jej. Naprawdę uważam, że starała się. Podam przykład: wynajmowaliśmy pokój w mieszkaniu. Naszym sąsiadem był m.in. Anglik, który ganiał z nożem po domu, P. i mnie groził, żebyśmy nie chodzili sami, bo nie wiemy z kim zadzieramy, stawał pół metra za P. i nie ruszał się, pluł do zlewu gdy zmywała naczynia, wyzywał i tego typu rzeczy. Kiedyś uciekłem z pracy, bo P. była sama w domu, a on walił w jej drzwi. Zawsze gdy wracałem, on zamykał się w pokoju i udawał, że go nie ma. I w takich okolicznościach przyszło nam mieszkać. Mimo takiego sąsiada, gdy oboje byli sami w domu i gdy wracałem wieczorem z pracy, ona krzątała się po kuchni, żebym od razu jak wrócę miał gotową kolację. Przecież mogła wymigać się strachem przed nim i siedzieć w pokoju. Mimo strachu wolała zadbać o mnie. Mam więcej takich przykładów. Ale to nie tłumaczy oczywiście innych negatywnych zachowań, uważam tylko, że ta sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Chyba, że Wy jako kobiety macie inne zdanie.

18

Odp: Od miłości do nienawiści.

Oj jaka biedna misia pysia... tak jej pod górkę w życiu tak wszyscy jej robią wbrew, że aż się bezwolnie poświęca.

Chłopie. Po mojemu zwiazales się z klasycznym bluszczem i manipulatorka. Daj spokój w rozkmninianiu powodów, bo pewno żaden sensowny nie istnieje. Mysi pysi jest łatwiej żyć w momencie, gdy zrzuci odpowiedzialność za swoje decyzje na kogoś innego.

19 Ostatnio edytowany przez oliwia9195 (2016-03-04 11:11:39)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Nie rozpędzaj sie aż tak z tym równym dzieleniem winy na dwie strony, ponieważ czasem jest tak (a w twoim przypadku widać to ewidentnie), że niestety wina lezy typowo po jednej stronie. Są bowiem ludzie, dla których żyły mógłbyś z siebie wypruć, serce połozyć na dłoni, a i tak nie ma mozliwości, by wysiłki mogły dobrze zaowocować, jakbyś walił w wór bez dna. Ta druga strona nie wiadomo dlaczego non stop sabotuje związek, wbrew logice, wbrew wszystkiemu. Takie znajomości są szalenie wyniszczające, bo wymagaja ogromnego wkładu, energii i zaangazowania. Ładujesz w coś takiego marzenia, nadzieję, swoje starania, a na koniec zostajesz z niczym. dlatego własnie toksyków nigdy nie nalezy ciągnąć, tylko kończyć w zarodku. Związek ma człowieka uszczęśliwiać, a nie sprawiać, że czujesz się jak ostatni bankrut i nieudacznik. Potem walka z urazami, leczenie psychiki po czyms takim, to naprawdę długa droga. Tak kobieta, jak sam zauwazyłeś, ewidentnie ściągała cię z dół. Podam przykłady.
- oszczędzałes pieniądze z myślą o tym, by posłuzyły wam do budowania waszej przyszłości i zrealizowania marzeń o podróży. Tymczasem pojawiła się ona i nagle okazało się, że kasa znika w zatrważającym tempie (ty pieniędzmi przeciez nie szastałeś) i że ona za twoimi plecami kupowała dla siebie różne pierdoły- w normalnym zyciu z nia tez tak bys miał. Garb by ci urósł, a i tak niczego bys się przy niej nie dorobił.
- nie wiadomo co naopowiadała na twój temat każdemu, kto chciał jej wysłuchać, więc w ten sposób wyrabiała ci odpowiednia opinie- czasem ciezko jest odbudowac swoje dobre imię po tym, jak ktos latami nas szkalował. Po co to robiła? Nie wiadomo- może z głupoty, może z chęci zaimponowania koleżankom, może chciała ci zaszkodzić, a może to i tamto? Nie wiadomo o co jej chodziło, ale ty straciłeś mnóstwo energii na ukrócenie tego.
-nic u was nie przebiegało normalnie i non stop w tle zawsze był jakis wariat latający z nożem w ręku, jakas wyrodna matka i fałszywa siostra- ciągle działy się jakies dziwne rzeczy, które innym ludziom jakos nie przytrafiają się az tak obficie- ciekawe dlaczego? Ta dziewczyna to jakas mitomanka, która lubiła ruch wokół siebie i cieszyły ja rózne afery wokół niej- w każdym innym związku ona zawsze będzie tak się zachowywała- może to borderka?
-skłóciła cię z róznymi osobami przez to w oczach ludzi też musiałes uchodzić za rąbniętego faceta- przecież to chore. Kobieta zawsze musiała miec jakiegos wroga- poczytaj więc sobie na temat zaburzenia borderline, bo mnie pachnie tu czymś takim.
- zrobiła ci koło pióra w miejscu pracy, wyrobiła ci opinię stukniętego stalkiera i zachowywała się jak jakąs gwiazda, za którą lata jakis szaleniec- opis tego jak zakrywała głowę jakąs płachtą, byś nie mógł jej widzieć, jak napuściła na ciebie ochronę, a twoje nazwisko wisi na tablicy, gdzie każdy może przeczytac sobie, że jesteś napastującym kobiety świrem- no ja nie wiem jak mogłeś dopuścić do tego, żeby ktos aż tak ciebie zgnoił.
- rozluxniłeś kontakty ze swoimi bliskimi, bo wydawało ci się, że tak będzie lepiej dal waszego związku- coz za głupota, żeby tak myślec. W zdrowym związku nigdy coś takiego nawet do głowy by ci nie przyszło.

Widzisz więc, że owoce tej znajomości są opłakane, zgniłe i niesmaczne. Z normalnym i zrównowazonym człowiekiem rozstanie też inaczej wygląda- idzie normalnie pogadać, pożegnac się, podziękować albo za coś przeprosić, człowiek ma jakis poczucie własnej godności i dokładnie wie na czym stoi- z tą wariatką nie dało się tak rozstać. To typ człowieka, który zostawia po sobie pył, pozogę, wielki bałagan i same straty.
Napisałeś, że rozstałeś się z nią, żyjesz własnym zyciem, powoli idziesz do przodu i dla niej w twoim życiu miejsca nie ma i nigdy nie będzie- do dobrze i tak właśnie trzymaj. Dziwna kobieta mająca jakby dwie twarze- nie da się zyć normalnie z kimś takim, bo nigdy nie wiadomo, z której strony nie dostanie się pałką po łbie. Cokolwiek zbudowałabyś z taka osobą, to przecież przychodzi sekunda i ta osoba burzy wszystko- orka na ugorze i syzyfowa praca.
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć- takie oto porzekadło aż prosi się do twojej historii.

20

Odp: Od miłości do nienawiści.

Autorze tylko proszę nie rozpędzaj się tak w tym analizowaniu, bo zaraz pobiegniesz do Niej na kolanach i przeprosisz, jaki to zły byłeś.

Po prostu wyciągnij, jak potrafisz wnioski i kieruj się nimi w kolejnym związku.

21

Odp: Od miłości do nienawiści.

Olivia9195
Czytam osobowości border line i dużo w tym prawdy. Wszystkie cytaty z www.osobowosc-borderline-czyli-pograniczne-zaburzenie-osobowosci_38706.html
-Przewaga negatywnych uczuć - właśnie ona wszystkim dookoła oddałaby ostatnią koszulę, kochała wszystkich dookoła, aż za bardzo. Negatywne uczucia pojawiały się w stosunku do konkretnych osób. A wtedy nienawidziła z całego serca, nawet sytuacje, które moim zdaniem wymagały jedynie obojętności.
-Lęk przed porzuceniem - "unikają pozytywnych doświadczeń w kontaktach z innymi i po jakimś czasie odsuwają się od osób życzliwych." Właśnie ona zawsze chciała się bawić. Nie chodziła na dyskoteki itp. ale nie stroniła od ludzi, zawsze się śmiała i chciała się śmiać. Żyła beztrosko, liczyło się tu i teraz.
-tendencje do idealizowania innych ludzi - to prawda. Jak wyżej napisałem, wszystkich lubiła bezpodstawnie, ale jak już znalazła powód by się "odlubić", wtedy nie brała jeńców. "Mają tendencję do trzymania innych ludzi na dystans" - wręcz odwrotnie - nie miała tajemnic przed nikim. Tzn. Te najintymniejsze rzeczy zostawiała swoim przyjaciółkom, ale z resztą nie miała oporów by dzielić się z mało znanymi przez siebie ludźmi. Zresztą jak się okazało, dużo w tym mitomanii.
A tutaj seria zachowań idealnie pasujących do P.: palenie za sobą mostów, skłonność do ryzyka - a więc ryzykowny, przypadkowy seks, ryzykowna jazda samochodem, niekontrolowane zakupy i inwestycje, używanie substancji psychouzależniających (tutaj faszerowała się lekami), problemy z jedzeniem (kompulsywne obżarstwo lub głodzenie się), kłamstwa, samookaleczanie się, próby samobójcze lub chęć ich podejmowania.
Słowem Olivio, trafiłaś w samo sedno!

22 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-04 13:02:43)

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:

Autorze tylko proszę nie rozpędzaj się tak w tym analizowaniu, bo zaraz pobiegniesz do Niej na kolanach i przeprosisz, jaki to zły byłeś.

Po prostu wyciągnij, jak potrafisz wnioski i kieruj się nimi w kolejnym związku.

Chciałem ją przeprosić na początku zerwania, (ale przede wszystkim porozmawiać), gdy jeszcze nie docierało do mnie wiele rzeczy. Teraz, gdybym zawitał do niej z kwiatami, pewnie by mnie deportowano za atak z użyciem niebezpiecznego narzędzia. A to, że na kolanach to kolejny dowód, bo się skradam.
Właśnie tak, pisanie z Wami traktuję jako terapię, wyciągam wnioski, które zaprocentują mam nadzieję w przyszłości.

23

Odp: Od miłości do nienawiści.

Ta dziewczyna to straszna manipulantka. Być może powodem tego jest wzrastanie w chorej rodzinie. Ale to jej nie usprawiedliwia. Manipulantka, niedojrzała i z zaburzeniami osobowości. Powinna iść na terapię. Masz siłę z kimś takim żyć?  Ja bym uciekła. Jest tyle mniej skomplikowanych kobiet na świecie. Po co Ci to?

24

Odp: Od miłości do nienawiści.
rezolutna napisał/a:

Ta dziewczyna to straszna manipulantka. Być może powodem tego jest wzrastanie w chorej rodzinie. Ale to jej nie usprawiedliwia. Manipulantka, niedojrzała i z zaburzeniami osobowości. Powinna iść na terapię. Masz siłę z kimś takim żyć?  Ja bym uciekła. Jest tyle mniej skomplikowanych kobiet na świecie. Po co Ci to?

Wtedy żyłem w jakimś kokonie. Wierzyłem w to, co mi mówiła. To co mówiła osobom trzecim nie docierało do mnie, więc i nie mogłem zareagować. 3 lata bycia razem, wspólne plany i poświęcenia, ciężko o wszystkim zapomnieć ot tak. Pytasz czy mam siłę z kimś takim żyć - to już nieaktualne, nie wrócimy do siebie, ale na rozmowę nadal jestem otwarty.

25

Odp: Od miłości do nienawiści.

Szkoda czasu nawet na rozmowę. Brak dyskrecji, rozpowiadanie koleżankom o intymnych szczegółach Waszego związku całkowicie ją dyskwalifikuje. Odpuść sobie, nie chcij nawet rozmawiać. To nic nie zmieni. Od toksycznych ludzi lepiej trzymać się z daleka.

26 Ostatnio edytowany przez oliwia9195 (2016-03-04 17:57:08)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Czytasz więc o zaburzeniu borderline i w nawet wcześniej wpadłes juz na ten trop? No tak, wcale ci się nie dziwię- zachowanie tej panny rzeczywiście odbiega od normy i może nasuwac podejrzenia, że masz do czynienia z czymś zancznie gorszym, niż tylko zwykłe księzniczkowanie, tym bardziej, że ona nie byla taką typową księżniczką, gdyz potrafiła  zadbac o ciebie i zakręcić się koło roboty. Ją niszczyło cos zupełnie innego, cos od środka ją żarło- ja na podstawie twojego opisu od razu nabrałam odpowiednich podejrzeń.
Robiłam to już na tym forum chyba dwa a może nawet trzy razy, ale wydaje mi się, że jesli zrobię to jeszcze raz, to mnie nie ubędzie, a tobie być może zrobię przysługę. Tak więc w dziale trudna miłość, zazdrość, nałogi jest tekst, który wkleiłam niejakiemu sztyletowi na jego wątku na temat zaburzenia bordeline. To tekst wyciągnięty z forum niebieskiej linii na temat przemocy- jest na ostatniej stronie wątku sztyleta. Zaraz podam ci tytuł jego wątku i gdzie masz go aktualnie poszukać w tym dziale.
to ten wątek
"Rozwód czy może jeszcze nie..."

przez Sztylet strona 4 działu zazdrość, trudna miłość, nałogi

Miłej lektury i owocnych wniosków.

27

Odp: Od miłości do nienawiści.
oliwia9195 napisał/a:

Czytasz więc o zaburzeniu borderline i w nawet wcześniej wpadłes juz na ten trop? No tak, wcale ci się nie dziwię- zachowanie tej panny rzeczywiście odbiega od normy i może nasuwac podejrzenia, że masz do czynienia z czymś zancznie gorszym, niż tylko zwykłe księzniczkowanie, tym bardziej, że ona nie byla taką typową księżniczką, gdyz potrafiła  zadbac o ciebie i zakręcić się koło roboty. Ją niszczyło cos zupełnie innego, cos od środka ją żarło- ja na podstawie twojego opisu od razu nabrałam odpowiednich podejrzeń.
Robiłam to już na tym forum chyba dwa a może nawet trzy razy, ale wydaje mi się, że jesli zrobię to jeszcze raz, to mnie nie ubędzie, a tobie być może zrobię przysługę. Tak więc w dziale trudna miłość, zazdrość, nałogi jest tekst, który wkleiłam niejakiemu sztyletowi na jego wątku na temat zaburzenia bordeline. To tekst wyciągnięty z forum niebieskiej linii na temat przemocy- jest na ostatniej stronie wątku sztyleta. Zaraz podam ci tytuł jego wątku i gdzie masz go aktualnie poszukać w tym dziale.
to ten wątek
"Rozwód czy może jeszcze nie..."

przez Sztylet strona 4 działu zazdrość, trudna miłość, nałogi

Miłej lektury i owocnych wniosków.

Przepraszam, że się w trące, ale mam pytanie, po co Autor ma analizować swoją Ex?
Nie lepiej, żeby czym prędzej zajął się swoim życiem, a nie analizowaniem?
Zrozumiałabym gdyby Ona była dalej Jego Dziewczyną, ale nie jest więc po co Mu ta świadomość?
Wiem, pewnie napiszesz, żeby się nie obwiniał i żeby miał rozeznanie na przyszłość, ale On już takie rozeznanie ma, więc po co Mu to?

28

Odp: Od miłości do nienawiści.
Lunch napisał/a:

Przeczytałam cały Twoja historię.
Zakrztusiłam się jabłkiem,gdy przeczytałam to-"Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę."
Pasuję do tego idealnie emotka <walę głową o ścianę>.
Ty byłeś minityranem? Czy Ty obgadywałeś ją na prawo i lewo swoim kolegom? Mówiłeś im o waszym intymnych sprawach? Podniosłeś na nią rękę tak jak ona na Ciebie? Zniczyłeś jej reputację,dobrę imię? Byłeś jej utrzymankiem? Zdradziłeś ją(jak ona Ciebie)
"Piękną osobę"? Napisałabym wiele niemilych epitetów,ale się powstrzymam.Napisze tylko ,że niezła z niej manipulatorka.
I niezle Cię urobiła.

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

Podpisuje sie pod tym. Pierwsze, co pomyslalam po przeczytaniu tego fragmentu, to to, ze albo autor jest trillem, albo ma powazne problemy ze soba. Latwosc z jaka daje sie manipulowac jest godna wspolczucia.

29

Odp: Od miłości do nienawiści.

Olivia
O borderline czytam, odkąd uświadomiłaś mi, że takie coś istnieje. Zabieram się do dalszej lektury. Dziękuję.

30 Ostatnio edytowany przez oliwia9195 (2016-03-04 19:08:44)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Krejzolka82, masz rację, ale ja uznałam, że autorowi nic złego się nie stanie przez to, że przeczyta sobie tekst, który ja mu podsunełam. Bedzie wprost przeciwnie, bo im człowiek ma więcej wiedzy na jakis temat, tym dla niego lepiej.
No proszę- widzisz Krejzorko? Okazuje się, że autor o zaburzeniu borderline dowiedział się dopiero ode mnie- tym bardziej więc nie żałuję, że podesłałam mu ten materiał. To nie znaczy, że ja zdiagnozowałam tę kobietę- ja podpowiadam tylko trop, który nalezy w tej sprawie podjąć, bo zaśmierdziało mi ewidentnie borderką od tej kobiety (może być też inne zaburzenie np. chad, ale co by to miało nie być, na pewno jest coś nienormalnego w tej kobiecie).

31

Odp: Od miłości do nienawiści.
oliwia9195 napisał/a:

Krejzolka82, masz rację, ale ja uznałam, że autorowi nic złego się nie stanie przez to, że przeczyta sobie tekst, który ja mu podsunełam. Bedzie wprost przeciwnie, bo im człowiek ma więcej wiedzy na jakis temat, tym dla niego lepiej.
No proszę- widzisz Krejzorko? Okazuje się, że autor o zaburzeniu borderline dowiedział się dopiero ode mnie- tym bardziej więc nie żałuję, że podesłałam mu ten materiał. To nie znaczy, że ja zdiagnozowałam tę kobietę- ja podpowiadam tylko trop, który nalezy w tej sprawie podjąć, bo zaśmierdziało mi ewidentnie borderką od tej kobiety (może być też inne zaburzenie np. chad, ale co by to miało nie być, na pewno jest coś nienormalnego w tej kobiecie).


Również pomyślałam,jak czytałam opis tej dziewczyny,że być może ma bordeline.
Ale  uważam,ze autor im bardziej będzie czytał i zagłębiał się w tym problemie-bordeline,wtedy jeszcze bardziej w swojej głowie będzie tłumaczył skandaliczne zachowanie swojej lubej."Bo może ona ma bordeline i dlatego dla mnie taka była,a ja zamiast jej pomóc ,zaprowadzić do psychologa,na terapie,to ja w ogóle dla niej zrozumienia nie wykazyzałem byłem minityranem,nie byłem wystarczająco dla niej dobry,a ona po prostu była chora i dlatego się tak zachowywała. Byłem dla niej okroopny:(".

Już lepiej Autorze Ci zrobi przeczytanie jakiejś ciekawej książki,niż czytanie i analizowanie problemów psychicznych swojej byłej.

32

Odp: Od miłości do nienawiści.
Iceni napisał/a:
Lunch napisał/a:

Przeczytałam cały Twoja historię.
Zakrztusiłam się jabłkiem,gdy przeczytałam to-"Teraz widzę jakim byłem minityranem i despotą. Schrzaniłem tak piękną rzecz i tak piękną osobę."
Pasuję do tego idealnie emotka <walę głową o ścianę>.
Ty byłeś minityranem? Czy Ty obgadywałeś ją na prawo i lewo swoim kolegom? Mówiłeś im o waszym intymnych sprawach? Podniosłeś na nią rękę tak jak ona na Ciebie? Zniczyłeś jej reputację,dobrę imię? Byłeś jej utrzymankiem? Zdradziłeś ją(jak ona Ciebie)
"Piękną osobę"? Napisałabym wiele niemilych epitetów,ale się powstrzymam.Napisze tylko ,że niezła z niej manipulatorka.
I niezle Cię urobiła.

Przestań się obwiniac i robić z siebie złego ,okropnego ,najgorszego,a z niej biednej dziewcyyynki.
I przejrzyj na oczy...

Podpisuje sie pod tym. Pierwsze, co pomyslalam po przeczytaniu tego fragmentu, to to, ze albo autor jest trillem, albo ma powazne problemy ze soba. Latwosc z jaka daje sie manipulowac jest godna wspolczucia.

Iceni, to nie jest tak, że byłem potulnym misiem. Wiele kłótni wynikało właśnie z tego powodu, że zauważałem pewne zachowania, których wtedy bym tak nie nazwał, a dziś już tak, jako przykład manipulacji. Gdy jest się w związku wiele rzeczy się nie zauważa, wybacza itp. Łatwość z jaką daję się manipulować - jej zachowania zrzucałem na karb jej dzieciństwa, oraz stresu związanego z naszą podróżą. Widziałem jak manipuluje otoczeniem i znowu wiele kłótni wynikało z tego właśnie powodu. Uważałem, że mną nie manipuluje, a jest po prostu nieracjonalne zachowanie spowodowane jej przeszłością. Też nie jest tak, że byłem ciepłym misiem, który zrobiłby ślepo wszystko dla P. Często po kłótniach przestawałem się odzywać i ignorowałem ją całe dnie, dopóki mi nie przeszło, albo nie zechciała porozmawiać. Dla kobiet bardzo ważne jest by móc się przytulić, usłyszeć "kocham cię", obejrzeć wspólnie romantyczny film. Nie pamiętam kiedy wspólnie obejrzeliśmy to co P. zaproponowała, przytulałem ją coraz rzadziej, przestałem okazywać jej uczucia. Nie walczyłem by je rozbudzić, a to wszystko dlatego, że skupiłem się na przygotowaniu podróży i tam, w trasie miałem się dopiero otworzyć i obcałować ją od stóp do głów. Ważne dla mnie było, żeby wszelkie emocje były między nami, nie wywlekane na zewnątrz, więc kisiłem je w sobie, a ona w tym czasie też przeżywała swoje męki. Dziewczyny, uważacie, że ją wybielam, ale jak Wy byście się czuły, gdyby Wasz partner odsunął się od Was na kilka miesięcy, krytykował większość Waszych posunięć i wiało od niego zimnem? Nie twierdzę nigdzie, że to ja rozwaliłem ten związek. Zauważam błędy jakie popełniłem i o tym tu piszę.

33

Odp: Od miłości do nienawiści.
oliwia9195 napisał/a:

Krejzolka82,  (może być też inne zaburzenie np. chad, ale co by to miało nie być, na pewno jest coś nienormalnego w tej kobiecie).

Zaburzenie dwubiegunowe! Bingo! Kiedyś mi o tym wspomniała! Dopiero sobie przypomniałem! Wspominała mi kiedyś mgliście, że ma rozpoznane zaburzenia dwubiegunowe, ale że to było dawno i nieprawda, że jej dzieciństwo, temat rzuciliśmy w kąt. A okazuje się, że to cichy zabójca. Jeszcze raz dzięki Olivka.

34

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:
oliwia9195 napisał/a:

Krejzolka82,  (może być też inne zaburzenie np. chad, ale co by to miało nie być, na pewno jest coś nienormalnego w tej kobiecie).

Zaburzenie dwubiegunowe! Bingo! Kiedyś mi o tym wspomniała! Dopiero sobie przypomniałem! Wspominała mi kiedyś mgliście, że ma rozpoznane zaburzenia dwubiegunowe, ale że to było dawno i nieprawda, że jej dzieciństwo, temat rzuciliśmy w kąt. A okazuje się, że to cichy zabójca. Jeszcze raz dzięki Olivka.


Niech se ma bordeline,zaburzenia dwubiegunowe,pochwice,nerwice,schizofrenie,dlaczego tak entuzjastycznie do tego podchodzisz???Zachowujesz sie tak jakbyś rozszyfrował kod Enigmy...

35

Odp: Od miłości do nienawiści.

A ja i tak uparcie stoję przy swoim stanowisku, że im więcej ma człowiek wiedzy, tym lepiej dla niego. Oczywiście, żezawsze istnieje takie ryzyko, że ktoś uzna, że gdyby od samego początku wiedział, ze ma do czynienia z osoba zaburzoną, to inaczej by postepował i że może wtedy wyszłoby z tego coś wartościowego itd. że ta druga strona jest osobą specjalnej troski i oto nagle włączy się myslenie pt. "to biedna, chora kobieta była, jak mogłem tak ją traktowac? Będe ci ja jej ratownikiem i potem bedziemy zyli długo i szczęsliwie"- wiem, że istnieje takie ryzyko, bo przerabiałam ratownictwo zaburzonego faceta także osobiście, więc wiem jak to jest.
Tak więc, autorze, na wypadek gdyby zachciało ci się teraz bawić w terapeutę albo w ratownika tej kobiety, to ja odradzam ci coś takiego stanowczo. Na takie zaburzenia nie pomoże bowiem NIC,  żadna terapie, żadne rozmowy, żadne dawanie szansy, sransy- NIE POMOŻE NIC, bo mimo że mamy XXI wiek, to nie wynaleziono jeszcze sposobu leczenia takich zaburzeń, może , jak napisałam swego czasu Michałowi, który tez trafił na borderkę, wynajdą lek na zaburzenia osobowości za jakies 200 lat, ale póki co, takiego leku ani metody nie wynaleziono. Jeśli cenisz sobie święty spokój i lubisz wiedzieć na czym stoisz oraz powoli czegoś się w zyciu dorabiać na spokojnie i be chaosu oraz rozpierduchy w swoim zyhciu, to absolutnie nigdy i pod żadnym pozorem nie wiąż się z borderką albo z chad. Wprost przeciwnie- uciekaj ile sił w nogach. Rany po tej znajomości długo jeszcze będziesz leczył (to bardzo typowe) i jesli chcesz w miarę szybko wyzdrowieć, to wprowadź zasadę ZERO KONTAKTU- rób za padlinę, żeby się waliło i paliło. To taka moja praktyczna rada.

36 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-04 19:59:06)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Lunch,
Piszę tak, gdyż oliwia trafiła w sedno. I teraz wiele jej zachowań mogę sobie racjonalnie wytłumaczyć. Najgorsze dla mnie jest to, że nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje po zerwaniu. Nagle okazało się, że wszyscy maja jakieś tajemnice mnie dotyczące, ten czy ów nie ma potrzeby rozmawiania ze mną, jej psiapsióła informowana do niedawna o wszystkim nagle informuje mnie, że ma swoje życie i mnie nie zna. Teraz to ma ręce i nogi.

oliwia
Nie mam do niej dostępu i nie zamierzam mieć. Wcześniej starałem się z nią skontaktować, ale seria późniejszych zdarzeń wyleczyła mnie z chęci wyjaśniania czegokolwiek. Tym bardziej, że ani ona, ani jej obecni obrońcy nie zechcą mnie wysłuchać, tylko za pewnik przyjmą jej wersję, tak jak ja jeszcze niedawno.

37

Odp: Od miłości do nienawiści.
Lunch napisał/a:
pwljnk napisał/a:
oliwia9195 napisał/a:

Krejzolka82,  (może być też inne zaburzenie np. chad, ale co by to miało nie być, na pewno jest coś nienormalnego w tej kobiecie).

Zaburzenie dwubiegunowe! Bingo! Kiedyś mi o tym wspomniała! Dopiero sobie przypomniałem! Wspominała mi kiedyś mgliście, że ma rozpoznane zaburzenia dwubiegunowe, ale że to było dawno i nieprawda, że jej dzieciństwo, temat rzuciliśmy w kąt. A okazuje się, że to cichy zabójca. Jeszcze raz dzięki Olivka.


Niech se ma bordeline,zaburzenia dwubiegunowe,pochwice,nerwice,schizofrenie,dlaczego tak entuzjastycznie do tego podchodzisz???Zachowujesz sie tak jakbyś rozszyfrował kod Enigmy...

Poza tym, to była najbliższa mi osoba. Gdybym z dnia na dzień wyrzucił wspomnienie o niej do kosza, to by świadczyło o mnie jak najgorzej, a nie to, że staram się dociec dlaczego stało się tak, a nie inaczej.

38 Ostatnio edytowany przez Mariusz3145 (2016-03-04 20:11:11)

Odp: Od miłości do nienawiści.
oliwia9195 napisał/a:

A ja i tak uparcie stoję przy swoim stanowisku, że im więcej ma człowiek wiedzy, tym lepiej dla niego. Oczywiście, żezawsze istnieje takie ryzyko, że ktoś uzna, że gdyby od samego początku wiedział, ze ma do czynienia z osoba zaburzoną, to inaczej by postepował i że może wtedy wyszłoby z tego coś wartościowego itd. że ta druga strona jest osobą specjalnej troski i oto nagle włączy się myslenie pt. "to biedna, chora kobieta była, jak mogłem tak ją traktowac? Będe ci ja jej ratownikiem i potem bedziemy zyli długo i szczęsliwie"- wiem, że istnieje takie ryzyko, bo przerabiałam ratownictwo zaburzonego faceta także osobiście, więc wiem jak to jest.
Tak więc, autorze, na wypadek gdyby zachciało ci się teraz bawić w terapeutę albo w ratownika tej kobiety, to ja odradzam ci coś takiego stanowczo. Na takie zaburzenia nie pomoże bowiem NIC,  żadna terapie, żadne rozmowy, żadne dawanie szansy, sransy- NIE POMOŻE NIC, bo mimo że mamy XXI wiek, to nie wynaleziono jeszcze sposobu leczenia takich zaburzeń, może , jak napisałam swego czasu Michałowi, który tez trafił na borderkę, wynajdą lek na zaburzenia osobowości za jakies 200 lat, ale póki co, takiego leku ani metody nie wynaleziono. Jeśli cenisz sobie święty spokój i lubisz wiedzieć na czym stoisz oraz powoli czegoś się w zyciu dorabiać na spokojnie i be chaosu oraz rozpierduchy w swoim zyhciu, to absolutnie nigdy i pod żadnym pozorem nie wiąż się z borderką albo z chad. Wprost przeciwnie- uciekaj ile sił w nogach. Rany po tej znajomości długo jeszcze będziesz leczył (to bardzo typowe) i jesli chcesz w miarę szybko wyzdrowieć, to wprowadź zasadę ZERO KONTAKTU- rób za padlinę, żeby się waliło i paliło. To taka moja praktyczna rada.

I poki co ja sobie wziołem  te rady do serca szczegolnie Oliwii  i nie zmarnowałem   tych rad,  choć było mi ciężko zrozumiałem  jak działają osoby z zaburzeniami  ale  nie chce  już więcej inwestować  i ryzykować jakieś  terapie  bo jak to Olivia  powiedziała  że jak dam szanse  w przypadku  jak coś sie nie powiedzie  a jest takie duze prawdopodobieństwo  mogę mieć pretensje  do siebie .Wiec  robie za padline  a jak każdy  z was  tęsknie myślę  ale  sposób myślenia  mi się zmienia , zadaje  pytanie   dlaczego dałem sie tak traktować innemu człowiekowi . A co daje zrozumienie a to że mniej winisz  siebie  i możesz spojrzeć na wszystko  bardziej obiektywnie bo miłość wypatrza  spojrzenie na związek .

39

Odp: Od miłości do nienawiści.

Domyślam się,że jest Ci teraz cholernie ciężko,że nie da się od tak zapomnieć kogo się kochało, o kimś z kim miało się wspólne plany na współną przyszłość.
Jeśli dobrze przeczytałam,od rozstania mineły już 2 miesiące...więc nie z dnia na dzień wspomnienia do kosza.Czas ruszyć naprzód!
Po Twoim opisie widzę obraz naprawdę kochającego ,starającego się o związek mężczyzny.Ona tego nie doceniała niestety.Ona potrafiła tylko brać,wymagać.
Bardzo zle Cię traktowała. To ,że do niej się potrafiłeś nie odzywać dzień,dwa.Kurcze,ja się dziwię ,że tak mało,bo mi by złość po jednej akcji przez Ciebie opisanych ze swoja byłą  może po pół roku mineła i wtedy bym się odezwała.Naprawde nie widzę w Twoim zachowaniu niczego,co by tłumaczyło jej zachowanie i rozpad związku.
W większości wypadków wina zaawsze leży po obu stronach...Tu niestety wina leży tylko po jednej stronie,po stronie Twojej byłej.         

"Absolutnie nie. Usuwam się w cień  i czekam, aż usłyszę, że ktoś inny czyha na jej bezpieczeństwo"-mam nadzieję,że to był zart ,ironia,obojętnie co,ale nie pisałeś tego na poważnie....

40 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-04 21:16:31)

Odp: Od miłości do nienawiści.

Lunch
Wiem, że ona mnie kochała. To jej schorzenie przebiegało w bardzo delikatnej formie, ale moje niektóre zachowania wybudzały je ze snu i dawały o sobie znać. Nie zgodzę się, że ona tylko wymagała, a ja starałem się o związek. Nasze potrzeby w pewnym momencie zaczęły się rozjeżdżać i nie było momentu w którym szczerze o tym porozmawialiśmy, bo w większości przypadków P. bez dyskusji zgadzała się na wszystko. To czy później dotrzymywała tych umów to inna sprawa.
Oboje przychodziliśmy z pracy, a ona od razu do kuchni, pranie, sprzątanie, zakupy, obiadki - mi pozwalała odpoczywać. Więc z tymi jej wymaganiami wobec mnie to nie do końca. Gdy miałem nawrót kontuzji - spała po kilka godzin, zmęczona, ale "ogarniała" mnie na wszystkie możliwe sposoby i o każdej porze. W sumie nie miała nigdy żadnych roszczeń wobec mnie. To ja miałem wrażenie, że życie ucieka nam przez palce i musimy coś ze sobą zrobić, ona natomiast takich potrzeb nie miała i nie rozumiała. Jak wspomniałem, nasze potrzeby zaczęły się rozjeżdżać. W jednym z ostatnich smsów napisała mi, że ona jest zwykłą dziewczyną bez ambicji, a ja ciągle chcę czegoś więcej i tak będzie lepiej. Więc ona też się starała do pewnego momentu. Poza tym, poznaliśmy się 10 lat wcześniej. Byłem wtedy ciągle uśmiechniętym, beztroskim chłopakiem. Po kontuzji kolana bardzo się zmieniłem. Smutny, zły i przygaszony. Ona ciągle miała w oczach tamtego młodzieniaszka. Ale żeby znowu nie było, że winę zwalam na siebie. Przyznała swego czasu, że nie potrafi gospodarować pieniędzmi. Przez brak ojca była rozpieszczana w dzieciństwie i tak jej zostało do dorosłości. Ja przesadzałem z troską o zapewnienie przyszłości, ona przesadzała z życiem tu i teraz. Wymagałem od niej, by to ona dostosowała się do mnie, a nie byśmy spotkaliśmy się gdzieś w połowie naszych potrzeb.

41

Odp: Od miłości do nienawiści.
Lunch napisał/a:

         

"Absolutnie nie. Usuwam się w cień  i czekam, aż usłyszę, że ktoś inny czyha na jej bezpieczeństwo"-mam nadzieję,że to był zart ,ironia,obojętnie co,ale nie pisałeś tego na poważnie....

Zależy jak to zrozumiałaś smile Jako osoba, która nie potrafi żyć bez wrogów, znajdzie sobie kogoś innego w moje miejsce. A ja będę miał spokój.

42

Odp: Od miłości do nienawiści.

Mariusz, cieszę się bardzo, że tak dobrze sobie radzisz. Trzymam za ciebie kciuki i mam nadzieję, że racjonalne rozpoznanie z czym miałes do czynienia pomoże ci zamknąć tamten rozdział zycia, juz tak do końca.
Wszystkiego dobrego.
A ty pwljnk rusz do przodu, bo jak widzisz tamto, to była droga donikąd. Ona na samym początku waszej znajomości powiedziała ci, że ma dwubiegunówkę, ale że to jej przeszło i nie ma sprawy? No cóż- masz w takim razie te kobiete, jak na tacy. Takie zaburzenie nie mogło jej przejść, bo jest to po prostu niemozliwe. Ona miała to i cały czas ma, ona umrze z tym zaburzeniem, ale zanim to się stanie skołuje wielu jeszcze facetów, którzy bedą mieli pecha i natną się na nia i jesli nie będą mileli żadnej wiedzy na temat zaburzen osobowości. Ty miałes szczęście w nieszczęściu, że nie zdążyłes związać się z tą kobietą, miec z nią dzieci (wtedy to dopiero dostałbyś wycisk, z rozumem byś się nie pozbierał) ani żadnych zobowiązań finansowych np. kredytu. Chwała Bogu, że jakims psim swędem udało ci się uniknąć takich atrakcji. Jednak jakiś jej kolejny facet zwiaże się z nią i ja z góry mu współczuję. On zemrze i pojęcia nie będzie miał z kim zył na co dzien i dlaczego w jego małżeństwie non stop były aż takie problemy. Należy uciekac od kobiet, które mają tego rodzaju urocze przypadłości.

43

Odp: Od miłości do nienawiści.

Dzieci, kredytu nie mamy, ale P. jest mi winna sporą sumę.

44

Odp: Od miłości do nienawiści.

Nie wiem jaka to kwota, ale może warto byłoby odpuścić tę kasę w mysl powiedzenia, że święty spokój nie ma ceny?
Kasa, którą ona ci wisi, to taki rodzaj łącznika między wami- zawsze przecież możesz odezwać się do niej w sprawie pieniędzy, prawda? Ona bedzie musiała coś ci odpowiedzieć, ty też odpowiesz, zaczniecie dyskusję i od rzemyczka do koniczka- zanim sie obejrzysz na nowo wejdziesz w stare i jak dobrze znane ci klimaty.
Czasem lepiej jest stracić troszkę, by zyskac znacznie więcej.
Warunkiem skutecznego wyleczenia się z chorego uzaleznienia od toksycznej relacji jest robienie za padlinę- zero kontaktu to podstawa. Uwierz mi, bo naprawdę tak jest.

45

Odp: Od miłości do nienawiści.

Już dawno upomniałem się o pieniądze. Bez odzewu. Unika mnie na wszystkie możliwe sposoby i oczernia, więc już pożegnałem się z pieniędzmi.

Odp: Od miłości do nienawiści.

Ja chyba bylam taką samą kobietą jak ta Twoja, pewnie musiało Ci być ciężko, czytając wasze odp wiem jak trudno kochać taką osobę

47

Odp: Od miłości do nienawiści.

Słuchaj
pw coś tam.
CZY TY JESTEŚ ABY NORMALNY?
Tobie sie chyba wydaje że ty w filmie grasz...
Zerwać kontakty z rodziną żeby nie tęsknić...

Nie biorę Twojego problemu na powaznie poza tym że masz albo 14 lat albo
...
albo nie wiem co.

48

Odp: Od miłości do nienawiści.

pwljnk - czytając Twój temat, niemalże po samym początku pomyślałam - borderka, albo CHAD. Typowe zachowania.
Oliwia już dała Ci lekturę do poczytania. Uważam, że warto zagłębić się w temat.
I módl się by P nie przypomniała sobie znów o Tobie i nie zechciała wrócić.
Przykre, ale prawdziwe.

49 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-05 13:35:27)

Odp: Od miłości do nienawiści.
kasajka napisał/a:

Słuchaj
pw coś tam.
CZY TY JESTEŚ ABY NORMALNY?
Tobie sie chyba wydaje że ty w filmie grasz...
Zerwać kontakty z rodziną żeby nie tęsknić...

Nie biorę Twojego problemu na powaznie poza tym że masz albo 14 lat albo
...
albo nie wiem co.

Nie czytałaś reszty komentarzy. Źle sformułowałem swojego posta. Nie zerwałem kontaktów, ale starałem się trochę je rozluźnić. Ucięcie pępowiny czy jak tam to nazwiesz.  Najpierw mieszkałem 300 km od rodziny, potem wyjechałem na wyspy. Nie dało się żyć problemami rodzinnymi w takiej sytuacji. Po prostu postanowiłem bardziej skupić się na swoich rzeczach. A co do przyjaciół, to fakt. Uszczupliło mi się grono znajomych bardzo mocno, nie potrzebuję mieć 300 znajomych na fb. Znowu nie zrozum mnie źle, nie rozmawiałem z kimś od kilku lat, więc usuwam jego numer z komórki. Tego typu rzeczy.

50

Odp: Od miłości do nienawiści.
smallangel napisał/a:

pwljnk - czytając Twój temat, niemalże po samym początku pomyślałam - borderka, albo CHAD. Typowe zachowania.
Oliwia już dała Ci lekturę do poczytania. Uważam, że warto zagłębić się w temat.
I módl się by P nie przypomniała sobie znów o Tobie i nie zechciała wrócić.
Przykre, ale prawdziwe.

Znam ją na tyle, że wiem, że nie zechce wrócić do mnie. Choćby przez to, że opowiadała swoim koleżankom tyle rzeczy i teraz musi się tego trzymać. Chyba, że pokłóci się ze swoimi psiapsiółami, a wtedy kto wie. Wiesz, żal mam do siebie taki, że nie spróbowałem żyć z jej chorobą. Wspomniała mi kiedyś o niej mimochodem i nie wziąłem tego na poważnie. Nie spróbowałem dowiedzieć się o co chodzi, jak z tym żyć i jak możemy pomóc sobie obojgu.

51 Ostatnio edytowany przez smallangel (2016-03-05 13:43:09)

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:
smallangel napisał/a:

pwljnk - czytając Twój temat, niemalże po samym początku pomyślałam - borderka, albo CHAD. Typowe zachowania.
Oliwia już dała Ci lekturę do poczytania. Uważam, że warto zagłębić się w temat.
I módl się by P nie przypomniała sobie znów o Tobie i nie zechciała wrócić.
Przykre, ale prawdziwe.

Znam ją na tyle, że wiem, że nie zechce wrócić do mnie. Choćby przez to, że opowiadała swoim koleżankom tyle rzeczy i teraz musi się tego trzymać. Chyba, że pokłóci się ze swoimi psiapsiółami, a wtedy kto wie. Wiesz, żal mam do siebie taki, że nie spróbowałem żyć z jej chorobą. Wspomniała mi kiedyś o niej mimochodem i nie wziąłem tego na poważnie. Nie spróbowałem dowiedzieć się o co chodzi, jak z tym żyć i jak możemy pomóc sobie obojgu.

Wyrzuty sumienia, żal że się nie spróbowało żyć, pomóc w chorobie - to takie typowe dla kogoś kto żył z człowiekiem mającym te zaburzenia.
To jest wpisane w te relacje.
Jeszcze chyba tego nie wiesz, ile masz szczęścia, że ona odeszła, bo sam byś tego nie zrobił.
Pomyśl nad terapią dla siebie. To może być zbawienne dla późniejszych Twoich wyborów życiowych - mam na myśli partnerek.
I dla pogodzenia się z tą całą sytuacją.
Nie mogłeś NIC zrobić.
W tym przypadku jesteś/byłeś bezradny.

52

Odp: Od miłości do nienawiści.
smallangel napisał/a:
pwljnk napisał/a:
smallangel napisał/a:

pwljnk - czytając Twój temat, niemalże po samym początku pomyślałam - borderka, albo CHAD. Typowe zachowania.
Oliwia już dała Ci lekturę do poczytania. Uważam, że warto zagłębić się w temat.
I módl się by P nie przypomniała sobie znów o Tobie i nie zechciała wrócić.
Przykre, ale prawdziwe.

Znam ją na tyle, że wiem, że nie zechce wrócić do mnie. Choćby przez to, że opowiadała swoim koleżankom tyle rzeczy i teraz musi się tego trzymać. Chyba, że pokłóci się ze swoimi psiapsiółami, a wtedy kto wie. Wiesz, żal mam do siebie taki, że nie spróbowałem żyć z jej chorobą. Wspomniała mi kiedyś o niej mimochodem i nie wziąłem tego na poważnie. Nie spróbowałem dowiedzieć się o co chodzi, jak z tym żyć i jak możemy pomóc sobie obojgu.

Wyrzuty sumienia, żal że się nie spróbowało żyć, pomóc w chorobie - to takie typowe dla kogoś kto żył z człowiekiem mającym te zaburzenia.
To jest wpisane w te relacje.
Jeszcze chyba tego nie wiesz, ile masz szczęścia, że ona odeszła, bo sam byś tego nie zrobił.
Pomyśl nad terapią dla siebie. To może być zbawienne dla późniejszych Twoich wyborów życiowych - mam na myśli partnerek.
I dla pogodzenia się z tą całą sytuacją.

Tak jak napisałem wcześniej, gdy byliśmy razem zauważałem nienormalne zachowania, ale zrzucałem to na karb jej dzieciństwa. Obawiałem się sytuacji w której byłaby współodpowiedzialna za wychowanie naszych dzieci, ale byłem przekonany, że wszystko zresetuje się podczas naszej podróży. Nie doszło do tego. Najbardziej bolał mnie fakt oczerniania, zero kontaktu i strach przede mną. Nie rozumiałem tego do wczoraj, kiedy dowiedziałem się o jej możliwych schorzeniach. Teraz to ma sens. Ale powiedz, czy to, że mam do siebie żal o to, że żyłem nieświadomy jej choroby i nie spróbowaliśmy sobie pomóc jest nienormalne? Może by nie wyszło, może skończyłoby się tak samo, ale próbowalibyśmy.

53

Odp: Od miłości do nienawiści.

Wow, jaka historia.

Na fragmencie o oświadczynach na końcu świata się wzruszyłam.
A na fragmencie o tym jak zaciskała sobie sznur od żelazka na szyi - parsknęłam śmiechem.

Czytając miałam wciąż dziwne wrażenie że nie piszesz wszystkiego.
Ciekawe jaka jest druga strona medalu, chciałabym usłyszeć jej wersję. Bo sądzę że nie bez powodu chciała się zabić, stwierdziła że niszczyłeś jej życie i Cię nienawidzi.
Nie, nie, nie tłumacz się. To mija się z celem.Każdy medal ma dwie strony. Drugiej nie poznam, dlatego nie umiem się wypowiedzieć.

54 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-05 19:01:59)

Odp: Od miłości do nienawiści.
madoja napisał/a:

Wow, jaka historia.

Na fragmencie o oświadczynach na końcu świata się wzruszyłam.
A na fragmencie o tym jak zaciskała sobie sznur od żelazka na szyi - parsknęłam śmiechem.

Czytając miałam wciąż dziwne wrażenie że nie piszesz wszystkiego.
Ciekawe jaka jest druga strona medalu, chciałabym usłyszeć jej wersję. Bo sądzę że nie bez powodu chciała się zabić, stwierdziła że niszczyłeś jej życie i Cię nienawidzi.
Nie, nie, nie tłumacz się. To mija się z celem.Każdy medal ma dwie strony. Drugiej nie poznam, dlatego nie umiem się wypowiedzieć.

Na początku zerwania napisała, że zawsze będę w jej sercu, ale już nic do mnie nie czuje. Gdy oznajmiłem, że wracam do niej by porozmawiać zagroziła, że jak mnie zobaczy to zrobi sobie krzywdę. Gdy nadal dążyłem do spotkania stwierdziła, że mnie nienawidzi. Sam chętnie poznałbym jej punkt widzenia. Gdy byliśmy razem, nigdy nie chciała ze mną rozmawiać szczerze. Zawsze prześlizgiwała się po tematach, zamiast uderzyć w środek. Musiałem dopytywać, przedstawiać różne wersje z których mogła wybrać jedną, itp.
Nie pisałem wszystkiego - na pewno. Jest wiele rzeczy do dodania, nie wiem czy czytałaś moje późniejsze komentarze. Wiem, że odsunąłem się od niej za daleko. Byłem zimny, w końcu przestałem okazywać uczucia. Powiedziała mi, że rezygnuje z podróży i pośrednio ze mnie, gdy jeszcze mieszkaliśmy razem, z obawy, że zostawiłbym ją samą gdzieś w buszu. I tego się obawiała. I nie tłumaczę się, pisząc to tutaj sam poznaję jaka jest moja prawda. I być może za mało to zaznaczyłem w opisie, że starałem się ją przerobić na mój obraz. Ale (tak mi się wydawało), z powodu tego, że każdy ją krzywdzi, a ona nie potrafi się obronić i ciągle wdeptuje w te same problemy, często z tymi samymi ludźmi. I o to często miałem pretensje, że nie chce im zapobiec, a potem jest żal, smutek i płacz.

" Bo sądzę że nie bez powodu chciała się zabić, stwierdziła że niszczyłeś jej życie i Cię nienawidzi." - to nie pierwszy raz. Kiedyś (jak mi opowiadała, bo nie byliśmy jeszcze ze sobą), po wyjeździe od matki nałykała się leków, by już się nie obudzić.

55

Odp: Od miłości do nienawiści.

Co z podróżą?
Pojedziesz sam?

56 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-06 14:12:35)

Odp: Od miłości do nienawiści.
madoja napisał/a:

Co z podróżą?
Pojedziesz sam?

Nie wiem. Muszę stanąć na nogi, oddać długi, a wtedy dopiero zastanowię się co dalej. Chciałbym, ale nie wiem co z tego wyjdzie. Może znajdę kogoś, kto zechce się ze mną wybrać. Już nie po to by się oświadczać, ale by był kompan smile

57

Odp: Od miłości do nienawiści.

Laska i tak była niesamowita że chciała wszystko rzucić i odbyć tę podroż. Osobiście nie znam żadnej kobiety która zgodziłaby się na coś takiego (zostawić pracę, urwać kontakty z rodziną itd). Może do niej też to dotarło i dlatego w rezultacie przestała mieć ochotę na tę podróż?

58

Odp: Od miłości do nienawiści.

Dla mnie w ogóle jest niezrozumiałe, żeby odcinać się od rodziny bo podróż czy też związek.
Głupota jak nic.

59 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-06 14:42:58)

Odp: Od miłości do nienawiści.

I znowu mam wyrzuty sumienia, bo w trudnych chwilach byłem nie do zniesienia i mogłem ją swoim zachowaniem zniechęcać. Zresztą oboje porzuciliśmy swe dotychczasowe życie, by podróż stała się faktem. To była wspólna decyzja, a po czasie okazało się, że tylko ja jej chcę, więc być może od samego początku nie docierało do niej, że podróż stanie się faktem, a im bliżej startu, tym bardziej uświadamiała sobie, że tego nie chce.
I nie, ona nie zerwała żadnych kontaktów. Miałem wrażenie, że ta podróż była dla niej czymś, czym może pochwalić się przed koleżankami. Gdy chciałem z nią o tym porozmawiać, nie miała ochoty, ale koleżankom potrafiła bajdurzyć o wycieczce bardzo długo. Gdy kupowaliśmy sprzęt, plecaki, ubrania itp. za każdym razem odpalała skype'a i pokazywała koleżance co kupiła, robiła sobie zdjęcia, opowiadała jakie właściwości ma kurtka, czy koszulka, po czym wszystko lądowało w szafie i zapominała o tym. Pytałem co chciałaby zobaczyć, jaki kierunek obrać - bez odpowiedzi, ale z koleżankami o tym rozmawiała, więc tym bardziej uważam, że był to jakiś element budowania swojego ego.

60

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:

Dla mnie w ogóle jest niezrozumiałe, żeby odcinać się od rodziny bo podróż czy też związek.
Głupota jak nic.

Nie czytasz reszty komentarzy. Źle sformułowany post główny, ale wyjaśnienie znajduje się kilka linijek niżej. Uszczuplenie grona znajomych, gdy nie rozmawiasz z kimś od kilku lat, ale masz czyjś numer w komórce czy na fb. Nie odciąłem się od rodziny, ale bardziej niż do tej pory skupiłem się na swoim życiu.  Rodzina to rodzina.

61 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-03-06 15:06:05)

Odp: Od miłości do nienawiści.
pwljnk napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Dla mnie w ogóle jest niezrozumiałe, żeby odcinać się od rodziny bo podróż czy też związek.
Głupota jak nic.

Nie czytasz reszty komentarzy. Źle sformułowany post główny, ale wyjaśnienie znajduje się kilka linijek niżej. Uszczuplenie grona znajomych, gdy nie rozmawiasz z kimś od kilku lat, ale masz czyjś numer w komórce czy na fb. Nie odciąłem się od rodziny, ale bardziej niż do tej pory skupiłem się na swoim życiu.  Rodzina to rodzina.

Ale Ty nie pisz czy czytam czy nie. Ok.?

Ja napisałam ogólnie i było to nawiązanie do postu Madoji , jakbym pisała bezpośrednio o Was, to bym napisała tak "Rodziny".
Przecież dobrze wiesz, że o Tobie i Twojej Rodzinie napisałam w pierwszym moim poście.

62

Odp: Od miłości do nienawiści.
Krejzolka82 napisał/a:
pwljnk napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Dla mnie w ogóle jest niezrozumiałe, żeby odcinać się od rodziny bo podróż czy też związek.
Głupota jak nic.

Nie czytasz reszty komentarzy. Źle sformułowany post główny, ale wyjaśnienie znajduje się kilka linijek niżej. Uszczuplenie grona znajomych, gdy nie rozmawiasz z kimś od kilku lat, ale masz czyjś numer w komórce czy na fb. Nie odciąłem się od rodziny, ale bardziej niż do tej pory skupiłem się na swoim życiu.  Rodzina to rodzina.

Ale Ty nie pisz czy czytam czy nie. Ok.?

Ja napisałam ogólnie i było to nawiązanie do postu Madoji , jakbym pisała bezpośrednio o Was, to bym napisała tak "Rodziny".
Przecież dobrze wiesz, że o Tobie i Twojej Rodzinie napisałam w pierwszym moim poście.

Chodzi mi o to, że wyjaśniłem niedokładność mojego posta, o którym mówisz. Nikt od nikogo się nie odcinał. Źle sformułowane zdanie.

63

Odp: Od miłości do nienawiści.

W mojej opini po prostu bez reszty się dla niej poświęciłeś, robiłeś wszystko, żeby była szczęśliwa a ona ot tak po prostu zrobiła z Ciebie potwora. Bardzo Ci współczuję, bo moja sytuacja znacznie różni się od Twojej, ale przez parę pierwszych lat mojego związku sama się wszystkim zajmowałam, nalegałam, prosiłam tylko to ja byłam ta zakochana ... Nie wiem co powiedzieć, najlepiej jak oddalisz się od niej i po prostu zapomnisz. Wiem, że powiedzenie "czas leczy rany" boli, ale uwierz mi, że to prawda, na pewno nie do końca ale w dużym stopniu.

64 Ostatnio edytowany przez pwljnk (2016-03-07 17:04:27)

Odp: Od miłości do nienawiści.
seaven_heaven napisał/a:

W mojej opini po prostu bez reszty się dla niej poświęciłeś, robiłeś wszystko, żeby była szczęśliwa a ona ot tak po prostu zrobiła z Ciebie potwora. Bardzo Ci współczuję, bo moja sytuacja znacznie różni się od Twojej, ale przez parę pierwszych lat mojego związku sama się wszystkim zajmowałam, nalegałam, prosiłam tylko to ja byłam ta zakochana ... Nie wiem co powiedzieć, najlepiej jak oddalisz się od niej i po prostu zapomnisz. Wiem, że powiedzenie "czas leczy rany" boli, ale uwierz mi, że to prawda, na pewno nie do końca ale w dużym stopniu.

O nie nie, właśnie nie chcę uchodzić za świętego. Ona również się dla mnie poświęciła, wiem, że mnie kochała, z tym, że nasze poświęcenie miało inne wymiary. Uważam, że oboje chcieliśmy tego samego, jednak obraliśmy inne drogi. Ja myślałem ciągle o przyszłości, o zapewnieniu bytu, o finansach, przez co byłem nerwowy. P. zaś nie potrafiła dysponować pieniędzmi, liczyło się tu i teraz. I o to było najwięcej złości i właściwie większość negatywnych uczuć to pochodne trwonienia pieniędzy. Ona uważała mnie za największego dusigrosza jakiego spotkała w życiu. W mojej opinii ktoś musiał po prostu zarządzać finansami, gdyż non-stop nie mieliśmy swobody finansowej, mimo,  że oboje zarabialiśmy. I znowu uderzę się w pierś, gdyż wiem, że często przesadzałem ze "skąpstwem", ale wymuszała to perspektywa podróży. Np. wyjeżdżamy z a 2-3 miesiące, a tu nowa para dżinsów (do tego z dziurami wink, które założy kilka razy i schowa, bądź wyrzuci, czy inne ubrania, które w podróży nijak się nie przydadzą. Starałem się zaciskać pasa, by jak najszybciej ziścić marzenia, P. zaś chciała żyć normalnie. I stąd też mnóstwo nieporozumień i złości między nami. Ale co do poświęcenia, tego nie mogę jej zarzucić.

65

Odp: Od miłości do nienawiści.

A miała CHAD? Nie doczytałam.

Ludzie czasami mylą borderline z CHAD, a to dwie kompletnie różne rzeczy. Borderline to typ osobowości, natomiast CHAD to poważna choroba, na równi ze schizofrenią.

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Od miłości do nienawiści.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024