Zorija napisał/a:T
Z jednej strony piszesz, że dążysz do własnej przyjemności, zaspokojenia swoich potrzeb (nie licząc się z innymi).
Z drugiej piszesz, że siebie nienawidzisz, że masz już wszystkiego dość, że chce Ci się wymiotować.
Dla mnie te dwie rzeczy się wykluczają.
To dążenie nie jest na świadomym poziomie, dlatego napisałam, że to zwierzęce instynktowne. Ta nienawiść do siebie jest bardziej refleksyjna, jest efektem myślenia o tym jak się zachowuję.
Mimo to, że zdaję sobie sprawę, że to złe, taka egoistyczna postawa, to bardzo trudno nad tym zapanować.
Teraz przyszło mi do głowy, że może ja po prostu jestem nieszczęśliwym człowiekiem i w tych momentach kiedy tak się czuje, chwytam się czegokolwiek... szukając ratunku wyciągam rękę po cudzego męża, po cudze szczęście
jak tonący, który nie kontroluje co robi, a za wszelka cenę chce się utrzymać na powierzchni
masakra dno
Zorija napisał/a:Kochanki są naiwne... a ja im tak naprawdę współczuję... nie dość, że towar używany i zużyty... to jeszcze żadnej gwarancji nie ma... toż to stres musi być ogromny... nie chciałabym być na ich miejscu....
Masz rację to dziwne, że z jednej strony to rola wymagająca wyrachowania, a z drugiej jest ta naiwność, oszukiwanie samej siebie. I stres jest ogromny, bo jakby sobie tego nie tłumaczyć to gdzieś w głębi duszy wiesz, że robisz źle, że to nieczyste, a przecież wyrastamy na bajkach, na kulcie czystej, niewinnej miłości. Taka sytuacja musi rodzic konflikt wewnętrzny. Dlatego zwykle przypłacamy to zdrowiem wcześniej czy później, to chyba to o czym często się tu pisze i co nazywane jest karmą. Tylko nie sprawia tego żadna siła nadprzyrodzona, tylko my sami. To koszty.
Nie oceniaj surowo Xymeny, ja przeczytałam wszystko co napisała. Ona nic nie zrobiła. Nie wykazała inicjatywy. Jej rozterki to tylko reakcja na zachowanie znajomego.
Tu trudno nawet potępiać Xymenę za to, że nie odchodzi od niekochanego męża, bo tam są dzieci. Jak są dzieci człowiek myśli, zastanawia się, rozważa, miota się, czeka, trwa...