Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 715 ]

326

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
bernadetka30 napisał/a:
Excop napisał/a:

[Widzisz, Toorank, podobnie, jak Xymena ( Bernadettka nie wtrąciła się, więc zakładam, że z miejsca zrozumiała, o co mi chodzi i nie stara się szukać grubych nici dla uzasadnienia swojego postępowania), nic nie.zrozumiałaś.
Chodzi o zwykłą uczciwość.

Nie szukam usprawiedliwień, wprost przeciwnie. Uważam, że jestem najgorszą osobą na świecie. Od początku znajomości z mężem skrzywdziłam go przeogromnie. Każda inna byłaby lepsza. A ja? Ja nie zasługuję na nic. Spieprzyłam mu życie, chociaż On jeszcze o tym nie wie, bo ciągle uważa mnie za dobrą żonę.

Co do seksu - z mężem chemii nigdy nie było, ale wcześniej było w miarę normalnie. Problem pojawił się w momencie, gdy się zakochałam.

Ja Cię nie potępiam, Bernadettko, bo trudno wejść w buty innej osoby nie znając wszystkich okoliczności.
Masz wiele do stracenia, niewiele zyskasz odejściem.
I nie chodzi mi o stronę materialną takiej operacji.
Chodzi o wpływ na Twoją psychikę.
Mąż zawsze był i niestety, pozostanie dla Ciebie ważny. Nawet teraz, w stanie Twojego zakochania w innym.
I tu leży problem.
Jeżeli nie porozmawiasz ze ślubnym, szczerze i bez niedomówień, nie znajdziesz spokoju w żadnym związku. Bo ta trauma świadomego oszustwa pod płaszczykiem "wypalenia" ciągnąć się będzie za Tobą długie lata. Zwłaszcza, gdy mąż nie będzie w stanie pozbierać się po tym, gdy w inny sposób Twoja emocjonalna zdrada wyjdzie na jaw.

Moje wczorajsze przekomarzania z Xymeną dość jasno pokazały, czym różni się  obawa o własny tyłek, od świadomego wpędzenia partnera w poczucie winy za rozstanie, by ten tyłek ochronić.

Zobacz podobne tematy :

327 Ostatnio edytowany przez Tasiemka72 (2015-08-12 17:21:45)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Chciałam jeszcze zapytać, czemu nie podałaś jeszcze kochankowi tej wersji "prawdy", o której tu nam piszesz na forum. Czyli, że Twoje ego potrzebowało mieć pewność, że jesteś dla tego faceta tak ważna, że będzie zdolny odejść od żony, a tak naprawdę interesuje Cię tylko romans z nim, nie masz zamiaru niczego dla niego zmieniać. Zgodnie z tym co piszesz u nich w domu mówi się już bardzo otwarcie bo nawet przy dzieciach o rozwodzie. Czy to nie jest ten moment gdy miałaś mu przedstawić swój plan o prowadzeniu szczęśliwego podwójnego życia. Czy jest jeszcze za wcześnie, jeszcze za mało, bo jeszcze nie masz pewności że jesteś dla niego najważniejsza? Czy może podejrzewasz, że gdybyś powiedziała mu że interesował Cię tylko romans, to on rzuciłby Ciebie?
Czy może przeraziły Cię konsekwencje, może nawet nie te które dotykają jego czyli że coś tam wali się w gruzy naprawdę, że dzieci cierpią, że to nie tylko zabawa. Ale te które mogą dotknąć Ciebie.Przeraziły do tego stopnia, że trzeba szybciutko odwrócić się tyłkiem i zwiewać (twierdząc, że to z wielkiej miłości). Bo a nuż zdesperowana żona zacznie kontaktować się z Twoim mężem.

Nie próbujesz rozwiązywać swoich problemów, tylko pakujesz w nie innych i krzywdzisz.

Możliwe, że ten post jest dość ostry, ale nie mogę przejść obojętnie wobec tego, że uwiodłaś gościa, doprowadziłaś z rozmysłem do punktu w którym on rozwala swoje życie, wiedząc że sama nic uczciwego mu nie chcesz zaoferować. I jeszcze Ci źle, że on o Ciebie nie walczy.

328 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-12 19:56:29)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Tasiemka72 napisał/a:

Chciałam jeszcze zapytać, czemu nie podałaś jeszcze kochankowi tej wersji "prawdy", o której tu nam piszesz na forum. Czyli, że Twoje ego potrzebowało mieć pewność, że jesteś dla tego faceta tak ważna, że będzie zdolny odejść od żony, a tak naprawdę interesuje Cię tylko romans z nim, nie masz zamiaru niczego dla niego zmieniać. Zgodnie z tym co piszesz u nich w domu mówi się już bardzo otwarcie bo nawet przy dzieciach o rozwodzie. Czy to nie jest ten moment gdy miałaś mu przedstawić swój plan o prowadzeniu szczęśliwego podwójnego życia. Czy jest jeszcze za wcześnie, jeszcze za mało, bo jeszcze nie masz pewności że jesteś dla niego najważniejsza? Czy może podejrzewasz, że gdybyś powiedziała mu że interesował Cię tylko romans, to on rzuciłby Ciebie?
Czy może przeraziły Cię konsekwencje, może nawet nie te które dotykają jego czyli że coś tam wali się w gruzy naprawdę, że dzieci cierpią, że to nie tylko zabawa. Ale te które mogą dotknąć Ciebie.Przeraziły do tego stopnia, że trzeba szybciutko odwrócić się tyłkiem i zwiewać (twierdząc, że to z wielkiej miłości). Bo a nuż zdesperowana żona zacznie kontaktować się z Twoim mężem.
Nie próbujesz rozwiązywać swoich problemów, tylko pakujesz w nie innych i krzywdzisz.
Możliwe, że ten post jest dość ostry, ale nie mogę przejść obojętnie wobec tego, że uwiodłaś gościa, doprowadziłaś z rozmysłem do punktu w którym on rozwala swoje życie, wiedząc że sama nic uczciwego mu nie chcesz zaoferować. I jeszcze Ci źle, że on o Ciebie nie walczy.

nie chciałam tego pisac, bo tak naprawdę to nie moja/wasza sprawa... w tym domu od dawna mówi się o rozwodzie,  przy dzieciach dlatego, ze sa zakładnikami i sa wykorzystywane do rozgrywek miedzy rodzicami, uważam, że ojciec jest słaby, a matka tych dzieci niezrównowazona psychicznie, nagminnie stosuje szantaż emocjonalny, przemoc psychiczną nie tylko wobec dzieci i męża, ale i dalszej rodziny, potrzeba kontrolowania wszystkiego i wszystkich dochodzi do granic absurdu, często odnosiłam wrażenie, że on się boi, ze ona jest nieobliczalna - nie to nie on mi o tym mówił, on nie powiedział o niej złego słowa, podejrzewam, że jest tak źle, że nie jest w stanie o tym mówić może częściowo również ze wstydu, bo z pewnością obwinia się o tę sytuację, świetnie maskuje uczucia,
nie wiem czy był słaby zawsze czy jest sterroryzowany
tym razem istniało prawdopodobieństwo, ze te rozmowy odbywają się z mojego powodu i ta myśl byla nie do zniesienia, to że stałam się taka jak oni
tak ja odbieram tę sytuację, nie ma mowy, żeby ona powiedziała mojemu mężowi coś czego on nie wie, nie ma mowy, zeby jej mąz jej o mnie powiedział
sad bardzo chciałabym sie mylić
był moment, ze byłam gotowa zaoferować mu wszystko
nie powiem mu dopóki nie nabiorę pewności, że drzemie w nim choć odrobina odwagi nie tylko o mnie, ale i o siebie samego

Excop napisał/a:

Unikasz odpowiedzi, Toorank..

a dlaczego ludzie nie mówią prawdy ?
ze starchu
czego ja się boję, czasem myślę, ze niczego, a czasem, ze wszytskiego

329 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-08-12 20:14:02)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
zmierzch napisał/a:

Nie odeszłabyś do kochanka, tylko dlatego, że jesteś wewnętrznie przekonana o tym, że życie z nim to wcale nie byłaby bajka. Facet, który zdradza swoją żobę, nie jest kimś, na kim można się wesprzeć i kimś, komu można zaufać. To ktoś, kto nie naprawia, gdy ponawiają się problemy, ale szuka nowego. Ponadto jak zdecydowalibyście się na stały związek, to nie oglądałabyś tylko jego "wyjściowej" strony, ale poznasz całokształt, łącznie z uporczywymi przyzwyczajeniami, smarkaniem, rozrzuceniem skarpetek i puszczaniem bąków. Poza tym, jego żona i dzieci nie znikną z jego życia. Będzie miał z nimi kontakt, z dziećmi będzie spędzał weekendy, wakacje i święta. Będzie miał wobec nich już zawsze wyrzuty sumienia a ty będziesz podświadomie siebie za to obwiniała.

Zmierzch,
ja sobie zdaje sprawę z czego wynikają moje obawy przed codziennym życiem z nim.
Nie boję się się smarkania, bałaganu i puszczania bąków, nie wiem jak to powiedzieć... poznałam już jego ciemną stronę. Nie jestem też typem francuskiego pieska, nie przepadam, nigdy nie przepadałam za "wypolerowanymi" facetami.
Ale masz rację, zaufanie stanowi poważny problem. Lubię pozory kontroli nad sytuacją, w tej relacji jednak trudno będzie oszukiwać sama siebie. Problem z zaufaniem jest odwzajemniony. Tak, boję się że nie grałabym pierwszych skrzypiec, ale nie to mnie przeraża.
Nie brak czasu, brak pieniędzy, który z pewnością by nam towarzyszył. Boję się tego, że to on poznałby moją niewyjściową stronę, choć od początku starałam się nie udawać niczego i być naturalna. Zamieniłybyśmy się z żoną rolami, ona byłaby egzotyką, a ja starym wygodnym, albo i nie fotelem. Uważam, ze zona zawsze i do końca ma przewagę nad kochanką. Nawet po rozwodzie była zona jeśli mają dzieci będzie ważniejsza niż nowa partnerka. Kobieta pewna siebie, swojej wartości  nie miałaby takich obaw prawda?

Toorank,
Sama się zapędziłaś w kozi róg.
Powiem tobie tak: największe szanse na ułożenie sobie szczęśliwego życia masz z własnym mężem, pod warunkiem, że uda się tobie do niego dotrzeć, bo twój mąż może tobie zaoferować dużo więcej niż twój kochanek. Jeśli postawisz na kochanka (załóżmy nawet, że porzuci dla ciebie ciepłe kapcie), to wam nie wyjdzie ze względu na twoje oczekiwania i jego możliwości ich spełnienia.
Zbudowałaś sobie wyimaginowany świat, odskocznię od niezbyt udanego małżeńskiego życia, braku miłości i bluskości, do której tęsknisz. Tylko, że to jest iluzja i nawet do ciebie to czasami dociera, że to tylko ułuda możliwej rzeczywistości.
Powinnaś swój potencjał, zasoby, czas i energię poświęcić, aby dotrzeć do męża
ALE NAJPIERW MUSISZ DOTRZEĆ DO SIEBIE.
Twój mąż stał się towarzyszem twojego życia nieprzypadkowo. Wybrałaś go, bo prezentował sobą te cechy, które chciałabyś posiadać. Oczywiście ma też cechy, które tobie uwierają, ale któż ich nie ma.
Przyglądnij się uwaźnie swoim wyborom, swoim oczekiwaniom i swojej determinacji

330 Ostatnio edytowany przez Tasiemka72 (2015-08-12 23:02:31)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Kurcze Toorank, szkoda mi dzieciaków tego gościa, a w jakim są wieku.
Teraz już rozumiem, dlaczego tak często powtarzasz że on jest słaby. Gdyby drzemała w nim choć odrobina odwagi to powalczyłby o to żeby dzieciom nie działa się krzywda, bo rozgrywanie dziećmi przez skłóconych dorosłych to jakaś masakra dla ich psychiki. Choć jedno z nich mogłoby się okazać mądrzejsze.

Tak sobie myślę, że jeśli Twój mąż wie o tej sytuacji to nic dziwnego, że nie odbiera tamtego jako godnego przeciwnika i lekceważy temat. Ma pewność, ze tamten nic realnie nie jest w stanie zrobić.

331

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
Excop napisał/a:

Unikasz odpowiedzi, Toorank..

a dlaczego ludzie nie mówią prawdy ?
ze starchu
czego ja się boję, czasem myślę, ze niczego, a czasem, ze wszytskiego

Zapytałem, bo nie wierzę w Twoją pozę chęci utrzymania status quo do szczęśliwości Waszej czwórki.
Sama w to nie wierzysz, zresztą.
Odpowiem za Ciebie.

Boisz się o własną ocenę siebie samej. Na razie tłumaczysz to.wszystko wyrzutami sumienia wobec męża, żony kochanka i jego osoby.
Przyjdzie jednak czas, gdy to wszystko zostanie za Tobą.
Wtedy dopiero oddzielisz ziarno od plew i zobaczysz, co sobie zrobiłaś. I co Cię do tego skłoniło.
Moja rada jest taka. Zakończ małżeństwo, kopnij w dupę tchórzliwego kochanka i idź do porządnego psychologa.

332

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Do tej pory tylko czytałam to forum, ale nie zabierałam głosu. No ale jakoś czara się przebrała.
Nie uważam posiadanie kochanka za koniec świata, albo za jakiś wielki grzech śmiertelny, bo decyzja o tym ma czasem złożony problem.
Czasem mieć kochanka znaczy spojrzeć wstecz i dostrzec swój błąd w życiu.
Bo albo błędem jest mąż, albo kochanek.
Choć gdyby nie kochanek, nie dostrzeżono by błędu.
Kobieta uważa generalnie że facet "MUSI" odczytywać telepatycznie jej myśli.
Facet wyznaje zasadę wykładania kawy na ławę.
Kobita uznaje zdradę faceta za największy grzech na świecie. Własną zdradę zaś uważa jako mały błąd w ogólnej sytuacji.
Zdrada męża jest nie do wybaczenia i zasługuje na najwyższy wymiar kary.
Zdrada żony jako błąd jest przez nią uważana jako kwintesencja jego błędów i musi być dla niego karą za to ze nie dbał o nią jak należy.

Zdrada zawsze powstaje w ukryciu. Zdrada jak sama nazwa mówi jest czymś podstępnym i złym. Zawiera w sobie coś co zabija partnera.
Zdrada...........
Śmieszna jest forma......"Kocham męża jak brata............... seks z nim to coś co napawa mnie obrzydzeniem"
Ale odejść od męża nie chce. Ciekawe dlaczego. !!!!!
Traktuje zarówno męża jak i kochanka jak przedmioty. Nie widzi ani w jednym ani w drugim potencjalnego partnera.

A co gdy żona kochanka dowie się o jego zdradzie i wystąpi o rozwód. Jak się wtedy kochanek zachowa ?
No i o to chodzi. W całym tym paszkwilu autorka wyraźnie pisze że kierowana ciekawością czeka na rozwój wypadków.
Ją nie interesuje cała ta sytuacja na tyle by podjąć tu jakieś kroki.
Ona ciekawa jest rozwoju całej sytuacji.
To jak czytanie książki, czy oglądanie filmu.
Zachowuje się jakby cała ta sprawa jej nie dotyczyła, jakby to wszystko było poza nią.

Ktoś tu napisał o niedojrzałości autorki. Święta prawda.
To istota o wyglądzie dorosłej kobiety, ale umyśle dziecka w wieku kilku lat.
Taki okaz niedorosłości emocjonalnej, albo zbyt wybujałej fantazji bez posiadania świadomości realnego zagrożenia.
Ona zagraża nie tylko sobie i własnemu małżeństwu.
Ona świadomie i z premedytacją niszczy inną rodzinę bez jakichkolwiek uzasadnionych przyczyn dla zwykłej tylko ciekawości.
To tak jakby chciała zobaczyć czyjąś śmierć i celowo zepchnęła go ze skały w przepaść.
Patrzeć jak leci w dół, jak krzyczy ogarnięty strachem ze świadomością końca.
Ale dla niej to tylko zaspokojenie ciekawości......................

Biedna niedorozwinięta istota.

333

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Dla wyjaśnienia i przybliżenia jasności tematu opiszę swoją historię.

Miałam rodzinę. dom, męża i wspaniałą córkę 14 latkę. Po latach w małżeństwie większość kobiet zaczyna odczuwać pustkę i monotonię. Wydaje się że wygasło uczucie do męża. Poznałam mężczyznę. Opowiadał jaka jestem piękna. Że chciałby ze mną spędzić resztę życia. Że dla takiej kobiety to czego on by nie zrobił. Dążył do seksu.
Oczarowały mnie te jego słowa. Mówił to czego brakowało mi w domu. Mąż dawno zapomniał o tych miłych i ciepłych słowach. O pożądanie. Gotowa byłam rzucić wszystko na jedną szalę.
Ale powiedziałam mu że muszę wpierw załatwić wszystko z mężem. Chciałam być uczciwa w stosunku do niego. Powiedziałam mężowi o tym. Przyznałam że do seksu nie doszło, ponieważ jesteśmy małżeństwem i nie chcę żeby to jeszcze bardziej go zraniło. Wracaliśmy wtedy z córką od znajomych. Córka zapytała co pomiędzy nami jest takiego, że patrzymy na siebie wilkiem i każde zamyka sie w sobie. Mąż odpowiedział córce prawdę. Że jej mama chce odejść do innego mężczyzny. Wtedy córka z krzykiem wybiegła na jezdnię wprost pod nadjeżdżający samochód. I tyle. Tylko tyle z mojego zauroczenia pozostało. Znienawidziłam siebie. Znienawidziłam tamtego faceta. Bo ja tylko chciałam. Nie wiem już dzisiaj, czego ja naprawdę chciałam. Miałam dom, rodzinę. Miałam wspaniałą mądrą i kochaną córeczkę. Moją radość życia. Mój skarb.
Wszystko to miałam. Dla głupiej ciągotki, dla niby zauroczenia, nie mam nic. Mieszkamy z mężem pod jednym dachem. Jesteśmy tylko obok siebie. Nie tylko ja straciłam. Odebrałam mu radość życia. Przestał dbać o siebie. Chodzi czasem do pracy nieogolony. Nie robimy posiłków w domu. Przebywamy w nim chyba dopiero teraz z przyzwyczajenia, bo nie mamy gdzie się podziać. Nie ma pomiędzy nami żadnego uczucia. Nie ma współczucia i miłości. Nie ma złości. Jest tylko obojętność.
Wiem że mój przypadek jest skrajny. Nie w każdej sytuacji może się coś tak okrutnego stać.
Ale wiem, że zawsze jest coś jak rykoszet. Gdzieś ktoś dostaje cios.
Uwierzcie mi, że to naprawdę boli. Jeżeli to wam wystarczy jako przestroga, to walczcie o tego człowieka obok was. Nie z nim o swoje szczęście. Ale o niego. O jego miłość i obecność w waszym życiu. Bo nie wiadomo co może się stać za chwilę.
To nie prawda że mąż się od nas oddala. To my się oddalamy od męża.
A potem to już nie ma co zbierać tych skorup.

334 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 13:06:54)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Excop napisał/a:

Boisz się o własną ocenę siebie samej. Na razie tłumaczysz to.wszystko wyrzutami sumienia wobec męża, żony kochanka i jego osoby.
Przyjdzie jednak czas, gdy to wszystko zostanie za Tobą. Wtedy dopiero oddzielisz ziarno od plew i zobaczysz, co sobie zrobiłaś. I co Cię do tego skłoniło.
Moja rada jest taka. Zakończ małżeństwo, kopnij w dupę tchórzliwego kochanka i idź do porządnego psychologa.

Wiesz, ja o wyprowadzce myślę już od dawna, chyba zanim odbiło mi na punkcie kochanka.
Intuicja mnie nie myliła, może gdybym wtedy podjęła jakieś kroki nie wpakowałbym się w takie bagno.
Ja nie bardzo mam wyrzuty sumienia wobec męża, i żony kochanka. Tak naprawdę jedyne co mnie rusza to krzywda tych dzieciaków, może to z powodu mojej niedojrzałość łatwiej mi jest identyfikować się z dziećmi, wczuć się w ich rolę, rzadko lituję się nad dorosłymi. (socjopatia?)
Jesli chodzi o psychologa to może byc problem. Ja nie bardzo wierze w terapię w moim przypadku. Wiem, że są ludzie, którym psycholog jest w stanie pomóc, ale nie należę do grupy tych szczęśliwców. Albo przepracuje to sama, albo zdechnę tak jak jest.

Tasiemka72 napisał/a:

Kurcze Toorank, szkoda mi dzieciaków tego gościa, a w jakim są wieku. Teraz już rozumiem, dlaczego tak często powtarzasz że on jest słaby. Gdyby drzemała w nim choć odrobina odwagi to powalczyłby o to żeby dzieciom nie działa się krzywda, bo rozgrywanie dziećmi przez skłóconych dorosłych to jakaś masakra dla ich psychiki. Choć jedno z nich mogłoby się okazać mądrzejsze. Tak sobie myślę, że jeśli Twój mąż wie o tej sytuacji to nic dziwnego, że nie odbiera tamtego jako godnego przeciwnika i lekceważy temat. Ma pewność, ze tamten nic realnie nie jest w stanie zrobić.

Syn 11 lat córka 13. Wiesz Tasiemka ja nadal myślę, że dla tych dzieci lepiej byłoby gdyby miały pełna rodzinę. Jaka by nie była to zawsze lepsze niż rozwód. W tym przepadku chyba rozwód byłby najgorszym rozwiązaniem. Podwójne życie idealnym.

zmierzch napisał/a:

Toorank,
Powiem tobie tak: największe szanse na ułożenie sobie szczęśliwego życia masz z własnym mężem, pod warunkiem, że uda się tobie do niego dotrzeć, bo twój mąż może tobie zaoferować dużo więcej niż twój kochanek. Jeśli postawisz na kochanka (załóżmy nawet, że porzuci dla ciebie ciepłe kapcie), to wam nie wyjdzie ze względu na twoje oczekiwania i jego możliwości ich spełnienia. Zbudowałaś sobie wyimaginowany świat, odskocznię od niezbyt udanego małżeńskiego życia, braku miłości i bluskości, do której tęsknisz. Tylko, że to jest iluzja i nawet do ciebie to czasami dociera, że to tylko ułuda możliwej rzeczywistości. Powinnaś swój potencjał, zasoby, czas i energię poświęcić, aby dotrzeć do męża ALE NAJPIERW MUSISZ DOTRZEĆ DO SIEBIE.
Twój mąż stał się towarzyszem twojego życia nieprzypadkowo. Wybrałaś go, bo prezentował sobą te cechy, które chciałabyś posiadać. Oczywiście ma też cechy, które tobie uwierają, ale któż ich nie ma.
Przyglądnij się uwaźnie swoim wyborom, swoim oczekiwaniom i swojej determinacji

Ja już chyba mogę być tylko sama. ja to chyba wiedziałam od dawna.
...chyba nie mam zbyt wielkich oczekiwań związanych z kochankiem, on zawsze powtarzał, ze jestem tak mało wymagająca smile, naprawdę mi  niewiele potrzeba, nie oczekuję od kochanką, że będzie bajkowym rycerzem, to tylko człowiek, słaby, ułomny dokładnie taki jak ja i chyba bardzo podobny, dlatego tak mnie do niego ciągnie, może przy nim nie musiałabym byc zawsze najlepsza, zawsze najpiekniejsza, a ja od niego nie wymagałabym, żeby był ideałem, nie jestem typem kobiety, która buduje w głowie idealny obraz kogoś , ma konkretny plan, nie jestem typem kobiety, która zmienia mężczyznę na swoja modłę, zaczyna ubierać pod siebie i tresować, to nie ja, mnie ludzie fascynują takimi jakimi są i wydaje mi się, ze ja mam dośc bliski rzeczywistości obraz kochanka, i taki mi pasuje.
Wiadomo związek to interakcja i pewnie bedąc razem bylibyśmy trochę inni, nawet nie wiem czy lepsi, może obiektywnie gorsi, ale chyba szczęśliwsi...

Na chwilę obecną jest mi dokładnie wszystko jedno. Ja już nawet chyba niczego nie pragnę...


@Ewa, straszna ta Twoja historia. Utwierdza mnie w przekonaniu, że w takich sytuacjach dzieci są najwazniejsze i o tym nalezy myśleć. Ta straszna rzecz potwierdza jak bardzo źle może skończyć się granie dziećmi. Twój mąż chciał zagrać na emocjach córki, chciał jej strach wykorzystać przeciwko Tobie. Szczerze? To co zrobił jest dużo gorsze niż Twoja zdrada, nie wiem jak możesz żyć w pobliżu tego człowieka sad
a może po prostu emocje go poniosły? nie potrafił przekazać jej tej informacji w odpowiedni sposób w odpowiednim momencie?
jedno i drugie jest strasze, pierwsze świadczy o bezwględności, drugie o tym, że posiadanie dzieci i ich wychowanie to ogromna odpowiedzialność, że nie wszyscy sie do tego nadajemy

335

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Nieodebrałaś mu radości życia.
Odebrałaś mu godność.
A to boli o wiele bardziej.

336

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

No i tu się mylisz. Mój mąż wcale nie rozgrywał sytuacji dzieckiem. To było dosłownie w chwilę po otrzymaniu radosnej nowiny ode mnie.
Nawet nie miał czasu na zebranie myśli, a co mówić o rozgrywaniu takimi czy innymi kartami. Dostał cios między oczy od osoby którą darzył uczuciem i zaufaniem.
Kochał naszą córkę naprawdę mocno i nigdy , ale to nigdy nie dostarczał jej tego typu radości. Po prostu zachował się jak zraniony zwierz.
Całkiem nieświadomy tego co za chwilę nastąpi. Zawsze miał dla córki ciepła atmosferę. Unikał scysji i zadrażnień. Stwarzał dla niej klimat ciepła i dobroci.
A przynajmniej w domu utrzymywał miłą i ciepłą atmosferę.
Pomyślałaś sloganem wyrafinowanej osoby która w życiu myśli egoistycznie dbając tylko o własne potrzeby.
Bo jak zwykła egoistka liczysz się tylko ze swoją potrzebą. Nawet teraz pisząc o ew. samotności nie postrzegasz swojego męża jako istoty z krwi i kości, która też cierpi i odczuwa radości.
Traktujesz go jak przedmiot. Rzecz nabytą. On jest i może go nie być za chwilę a tobie wcale nie będzie przykro co z nim się stanie.
Interesuje cię tylko twoja osoba. Co z tobą będzie, jak TY sobie ułożysz życie, jakie spotkają cię radości.
Nawet nie myślisz o konsekwencjach jakie będziesz musiała ponieść. Nie dopuszczasz do siebie takiej myśli że ty coś musisz poświęcić.
Dla ciebie odejście od męża nie jest stratą, a wkalkulowaną ewentualnością.
Nie żal ci lat, rodziny, domu, spokoju i stabilizacji. Dla ciebie ważne jest tylko zaspokojenie twoich pragnień.

W sumie jesteś istotą zbyt prostą pomimo języka jakim operujesz. Ta elokwencja pokazuje twoją inteligencję, ale też prostackie a wręcz prymitywne realizowanie własnych zaspokojeń. 
Jako Homo sapiens człowiek powinien postrzegać wyższości tego co stanowi dla niego utrzymanie go w zdrowej formie od tego co stanowi zagrożenie dla jego istnienia.

Przepraszam tu za porównanie. Ale zachowanie się jak kotka w rui wcale nie jest pochlebną opinią dla kobiety.
Nie chodzi tu o wyrzeczenie się ze swoich marzeń i pragnień.
Chodzi o realizowanie tego czego się chce ale z osobą którą się wybrało.
Jeżeli kiedyś było uczucie i więź, to kto, gdzie i kiedy to zgubił ?

Biorąc kochanka, rozbijając dwie rodziny bez sensownych powodów, dla kaprysu....................

337 Ostatnio edytowany przez Doom (2015-08-13 15:01:48)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
ewa.zareba napisał/a:

No i tu się mylisz. Mój mąż wcale nie rozgrywał sytuacji dzieckiem. To było dosłownie w chwilę po otrzymaniu radosnej nowiny ode mnie.
Nawet nie miał czasu na zebranie myśli, a co mówić o rozgrywaniu takimi czy innymi kartami. Dostał cios między oczy od osoby którą darzył uczuciem i zaufaniem.
Kochał naszą córkę naprawdę mocno i nigdy , ale to nigdy nie dostarczał jej tego typu radości. Po prostu zachował się jak zraniony zwierz.
Całkiem nieświadomy tego co za chwilę nastąpi. Zawsze miał dla córki ciepła atmosferę. Unikał scysji i zadrażnień. Stwarzał dla niej klimat ciepła i dobroci.
A przynajmniej w domu utrzymywał miłą i ciepłą atmosferę.
Pomyślałaś sloganem wyrafinowanej osoby która w życiu myśli egoistycznie dbając tylko o własne potrzeby.
Bo jak zwykła egoistka liczysz się tylko ze swoją potrzebą. Nawet teraz pisząc o ew. samotności nie postrzegasz swojego męża jako istoty z krwi i kości, która też cierpi i odczuwa radości.
Traktujesz go jak przedmiot. Rzecz nabytą. On jest i może go nie być za chwilę a tobie wcale nie będzie przykro co z nim się stanie.
Interesuje cię tylko twoja osoba. Co z tobą będzie, jak TY sobie ułożysz życie, jakie spotkają cię radości.
Nawet nie myślisz o konsekwencjach jakie będziesz musiała ponieść. Nie dopuszczasz do siebie takiej myśli że ty coś musisz poświęcić.
Dla ciebie odejście od męża nie jest stratą, a wkalkulowaną ewentualnością.
Nie żal ci lat, rodziny, domu, spokoju i stabilizacji. Dla ciebie ważne jest tylko zaspokojenie twoich pragnień.

W sumie jesteś istotą zbyt prostą pomimo języka jakim operujesz. Ta elokwencja pokazuje twoją inteligencję, ale też prostackie a wręcz prymitywne realizowanie własnych zaspokojeń. 
Jako Homo sapiens człowiek powinien postrzegać wyższości tego co stanowi dla niego utrzymanie go w zdrowej formie od tego co stanowi zagrożenie dla jego istnienia.

Przepraszam tu za porównanie. Ale zachowanie się jak kotka w rui wcale nie jest pochlebną opinią dla kobiety.
Nie chodzi tu o wyrzeczenie się ze swoich marzeń i pragnień.
Chodzi o realizowanie tego czego się chce ale z osobą którą się wybrało.
Jeżeli kiedyś było uczucie i więź, to kto, gdzie i kiedy to zgubił ?

Biorąc kochanka, rozbijając dwie rodziny bez sensownych powodów, dla kaprysu....................

Ewo, to co napisałaś jest straszne. Jestem ojcem dwóch córeczek. Samo wyobrażenie, że je tracę sprawia ból niepodobny w swej intensywności do żadnego innego bólu. Współczuję twojemu mężowi, współczuję i tobie. Jak wytrzymujesz gehennę poczucia winy jest tylko twoją tajemnicą. To takie absurdalne...

Toorank, dla ciebie mam znaczniej mniej empatii. Zacytuję mojego znajomego: "Staram się zrozumieć, nie pochwalam, a właściwie to gardzę". Ewa "kopnęła piłeczkę" w twoją stronę i ruch należy do ciebie. Łatwo ci się oskarżało męża Ewy o "granie" dzieckiem, a tu proszę cios w potylicę. Jakieś słowa komentarza? Płonę z ciekawości:) Twój problem, przy (niemalże klasycznej, takiej, której nie powstydziłby się sam Ajschylos)tragedii Ewy, to komedia i to raczej niskich lotów!

338 Ostatnio edytowany przez Tasiemka72 (2015-08-13 16:55:56)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Toorank,
Całkowicie się z tą opinią o podwójnym życiu nie zgadzam. Nie ma nic dobrego w podwójnym życiu, nie mówiąc już o tym, że miałoby być idealne. Krzywda i brak szacunku, do siebie, do innych. Ogromne koszty psychiczne dla wszystkich w to podwójne życie uwikłanych, nawet dla tych którzy o tym nie wiedzą, czyli dla nieświadomych zdrady małżonków. Mało tego myślę, że Ty sobie zdajesz z tego sprawę, ale z sobie znanych powodów próbujesz się oszukiwać wizją "szczęśliwego" romansu.

P.S. Pisałaś w jednym z postów, o sobie i o kochanku, ze oboje jesteście uszkodzeni. Mogłabyś napisać co miałaś na myśli pisząc w ten sposób o sobie. Pytam ponieważ to określenie mnie zaintrygowało, bo coś podobnego czuję czytając to co piszesz. Ja widzę Cię jako osobę nie do końca spójną (moje odczucia gdy czytam to co piszesz też są takie niespójne, czasem mnie wkurzasz, nawet złościsz a czasem czuję sympatię) , jakbyś nie miała kontaktu sama ze sobą, jakbyś była na siłę ukształtowana przez jakieś czynniki zewnętrzne

( w mojej głowie tym czynnikiem jest oczywiście Twój mąż smile, (chyba jestem do niego uprzedzona, zupełnie irracjonalne bo przecież go nie znam) dla którego żywisz a może kiedyś żywiłaś podziw, bo on na pewno nie jest słaby. Wiesz, ja go sobie wyobrażam jako jednego z tych pewnych siebie i aroganckich ludzi sukcesu, co to nikogo nie potrzebują, z nikim się nie liczą i żyją sami dla siebie i własnych przyjemności. Ale tak jak już pisałam, to tylko taki obraz który powstał w mojej głowie i mogę się mylić, więc jeśli jest błędny to mnie popraw)

a Twoje prawdziwe Ja było bardzo długo gdzieś głęboko upchnięte, zakopane, wstydliwe może (kurcze, wiem skąd mi się przyplątało słowo wstydliwe, kiedyś chyba napisałaś, że czasem mąż kpił z ciebie w łóżku, no to raczej na pewno wstydliwe).
Teraz odkrył je tamten facet, spodobało mu się Ono a Ty poczułaś, że ktoś wreszcie akceptuje Cię taką jaką jesteś.

Nie wiem dlaczego myślisz, że nie należysz do tych szczęśliwców, którym mógłby pomóc psycholog. Sama jesteś psycholożką? (pisałaś, że pracowałaś w poradni) Nawet jeśli, to co z tego. Nawet terapeuci miewają problemy i wtedy nie są w stanie sami sobie pomóc, tylko muszą zwrócić się o tą pomoc do kogoś z zewnątrz. A Ty zosiu-samosiu musisz sama to wszystko rozgryźć.
Piszę, że nie wiem dlaczego nie chcesz zwrócić się o pomoc do psychologa, ale sama dobrze pamiętam, że ja też byłam przekonana że z moimi problemami ( bo kto ich nie ma) muszę poradzić sobie sama i nie ma sensu opowiadać o nich psychologom. Ale na szczęście dla siebie samej i mojego otoczenia jednak skorzystałam z pomocy smile.

339

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Excop napisał/a:

Ja Cię nie potępiam, Bernadettko, bo trudno wejść w buty innej osoby nie znając wszystkich okoliczności.
Masz wiele do stracenia, niewiele zyskasz odejściem.
I nie chodzi mi o stronę materialną takiej operacji.
Chodzi o wpływ na Twoją psychikę.
Mąż zawsze był i niestety, pozostanie dla Ciebie ważny. Nawet teraz, w stanie Twojego zakochania w innym.
I tu leży problem.
Jeżeli nie porozmawiasz ze ślubnym, szczerze i bez niedomówień, nie znajdziesz spokoju w żadnym związku. Bo ta trauma świadomego oszustwa pod płaszczykiem "wypalenia" ciągnąć się będzie za Tobą długie lata. Zwłaszcza, gdy mąż nie będzie w stanie pozbierać się po tym, gdy w inny sposób Twoja emocjonalna zdrada wyjdzie na jaw.

Moje wczorajsze przekomarzania z Xymeną dość jasno pokazały, czym różni się  obawa o własny tyłek, od świadomego wpędzenia partnera w poczucie winy za rozstanie, by ten tyłek ochronić.

Excop to nie czas, abym porozmawiała z mężem szczerze i bez domówień... Długa lista powodów.
Ale jeśli przyjdzie kiedykolwiek do takiej rozmowy lub rozstania z moim mężem na pewno nie przerzucę na niego winy. Każdy kij ma dwa końce owszem, ale to ja teraz się samobiczuję... Tu nie chodzi nawet o kochanka. Nie powinnam tego mojemu mężowi robić, że wyszłam za niego z rozsądku, a nie z miłości.  Nie zwale na niego winy, bo uważam że winna jestem ja. Czasami mam wrażenie, że się zupełnie nie dobraliśmy temperamentem, nie mamy takiego samego spojrzenia na świat, mijamy się, etc. Ale może jakbym ja była inna to tez by było inaczej, dzisiaj wydaje mi się, że nie potrafię dać mu tego na co zasługuje... Powinnam być lepsza, powinnam być prawdziwą żoną, a nie siostrą... I mam nadzieję, ze moja zdrada nigdy nie wyjdzie na jaw... obawiam się, że męża to by wykastrowało...

ewa.zareba napisał/a:

Choć gdyby nie kochanek, nie dostrzeżono by błędu.

Własną zdradę zaś uważa jako mały błąd w ogólnej sytuacji.

Zdrada żony jako błąd jest przez nią uważana jako kwintesencja jego błędów i musi być dla niego karą za to ze nie dbał o nią jak należy.

Zdrada zawsze powstaje w ukryciu. Zdrada jak sama nazwa mówi jest czymś podstępnym i złym. Zawiera w sobie coś co zabija partnera.
Zdrada...........
Śmieszna jest forma......"Kocham męża jak brata............... seks z nim to coś co napawa mnie obrzydzeniem"
Ale odejść od męża nie chce. Ciekawe dlaczego. !!!!!
Traktuje zarówno męża jak i kochanka jak przedmioty. Nie widzi ani w jednym ani w drugim potencjalnego partnera.

Ewa wycięłam tylko kawałek z Twoich wypowiedzi, bo się chciałam do nich odnieść.
Fakt, gdyby nie kochanek nie dostrzegłabym błędu, bo żyłam jak żyłam.
Ale nie uważam swojej zdrady za mały błąd i za kwintesencję jego błędów. Jego jedyny błąd polegał na tym, że mnie kocha nad życie i że mi zaufał... Zanim byliśmy małżeństwem ja go zostawiłam po roku dla innego, po tym związku byłam strasznie poraniona napisałam do niego i On wrócił i już został... Nie powinien był wracać wtedy... Myślałam, że w jego ramionach znalazłam miłość, a ja tam chyba szukałam poczucia bezpieczeństwa. Próbuję siebie sama zrozumieć, naprawdę.

Tak, zdrada mojego męża zabije, dlatego jest skrzętnie ukrywana. To ostatnia rzecz o której bym mu powiedziała.

Czemu odejść od męża póki co nie chcę?
Życie nie jest czarno-białe. Abstrahując całkowicie od kochanka...
Mamy córkę - boli mnie że ojciec miałby być tylko dochodzący. Boli mnie sama myśl o zranieniu męża w ten sposób, że odbiorę mu nas, gdzie tak naprawdę złożył całe życie w moje ręce.... Boli mnie to, że córka będzie miała do mnie pretensje, że zabrałam jej tatę. Moim zdaniem dochodzący ojciec a ojciec na miejscu to nie to samo.
Boli mnie to, że ostatnio mieliśmy poważną rozmowę, gdzie powiedział mi że on czuje że ja go nie kocham... smutek w jego oczach był tak wielki... to rozczarowanie moją osobą i tak bardzo chciał usłyszeć, że jest tak samo ważny jak ja dla niego, a ja tego nie potrafiłam powiedzieć, bo tak nigdy nie było.

Są i powody praktyczne owszem. Nie kierują mną powody materialne akurat. To nie w tym tkwi problem. Ale co dwoje to faktycznie nie jedno... tak jak ktoś wcześniej pisał... głupia wymiana opon w aucie, uszczelka w zlewie, wyjazd na weekend... to chyba strach przed byciem samodzielnym człowiekiem tak naprawdę...

emde napisał/a:

Nieodebrałaś mu radości życia.
Odebrałaś mu godność.
A to boli o wiele bardziej.

Święta prawda, tak się czuję... jakbym odbierała mężowi godność....

Toorank przepraszam, że tak wcięłam się w Twój wątek. Może i sytuacje mamy podobne, ale odczucia i uczucia chyba inne. Wiesz.. ja na okrągło mam wyrzuty sumienia z powodu jego rodziny. Żony praktycznie nie znam, ale myślę jakby było teraz między nimi, gdyby nie ja. Córkę poznałam i sobie pluje w twarz za to, że jakby nie było w jakiś sposób próbuję odebrać jej tatę. Nigdy w życiu bym nie chciała, aby udowadniał mi rozwodem, że mnie kocha. Wiem, że kocha. Tego się nie da udawać. Nie wiem, co będzie, ale nigdy mu nie postawię warunku, nie będę go zmuszać do bycia ze mną. Pogodzę się z tym jeśli odejdzie. Może sama odejdę bo mnie wykończy podwójne życie i nie będzie to odejście, aby uzyskać coś w zamian...

340 Ostatnio edytowany przez Nikt32 (2015-08-13 18:22:53)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

-

341

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Tasiemka72 napisał/a:

P.S. Pisałaś w jednym z postów, o sobie i o kochanku, ze oboje jesteście uszkodzeni.
... Wiesz, ja go sobie wyobrażam jako jednego z tych pewnych siebie i aroganckich ludzi sukcesu
Teraz odkrył je tamten facet, spodobało mu się Ono a Ty poczułaś, że ktoś wreszcie akceptuje Cię taką jaką jesteś.
Nie wiem dlaczego myślisz, że nie należysz do tych szczęśliwców, którym mógłby pomóc psycholog.

Pisząc uszkodzeni miałam na myśli nieakceptowani przez swoich partnerów (utrzymują nas w poczuciu, ze nie jesteśmy dość dobrzy, oczywiście zdaję sobie sprawę, że może to byc spowodowane ich niskim poczuciem własnej wartości i tym, że upokarzając nas dowartościowują siebie, ale istniej prawdopodobieństwo, ze mają rację i faktycznie jesteśmy do dupy)
Mój mąż? Nie nie arogant, żaden człowiek sukcesu. Ot bystrzejszy niż przeciętny facet, zdolny, pracowity. W stosunku do ludzi bardzo grzeczny nawet za bardzo czasem. Na pewno miał na mnie ogromny wpływ, ciągle ma. Ja stale staram się o jego pochwałę, o to żeby zasłużyć na choćby najmniejszy komplement. Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć, ale wyobraź sobie, że mąż mówi do Ciebie: nie prostuj ręki, bo wtedy skóra na łokciu tak brzydko Ci się marszczy.

Nie jestem terapeutą smile prowadziłam zajęcia plastyczne dla dzieci smile
Psycholog nic tu nie pomoże, bo ja nie bardzo ufam ludziom, niewielu uważam za autorytet, nie ma we mnie wiary, która jest w terapii niezbędna, ja po prostu nie wierzę, ze ktoś kto widując mnie 1 godzinę w tygodniu opierając się na tym co mu sprzedam będzie w stanie mi pomóc. Jeśli sama sobie nie poradzę to nikt tego nie będzie w stanie zrobić.

Doom napisał/a:

Toorank, dla ciebie mam znaczniej mniej empatii. Zacytuję mojego znajomego: "Staram się zrozumieć, nie pochwalam, a właściwie to gardzę". Ewa "kopnęła piłeczkę" w twoją stronę i ruch należy do ciebie. Łatwo ci się oskarżało męża Ewy o "granie" dzieckiem, a tu proszę cios w potylicę. Jakieś słowa komentarza? Płonę z ciekawości:) Twój problem, przy (niemalże klasycznej, takiej, której nie powstydziłby się sam Ajschylos)tragedii Ewy, to komedia i to raczej niskich lotów!

Ewa potwierdziła druga ewentualność, która brałam pod uwagę czyli brak opanowania u ojca, teraz obwiniam również Ewę, że przekazała tę informację mężowi w sytuacji w której być może nie powinna. Uważam, że to była bezmyślność. To, ze sama jestem gorsza nie znaczy, że nie będę w stanie dostrzec błędów innych ludzi. Ja wiem, ze ta historia to chyba najgorsze co może się człowiekowi przydarzyć i bardzo im współczuję, ale to g... zmienia.

ewa.zareba napisał/a:

Dostał cios między oczy od osoby którą darzył uczuciem i zaufaniem....
Po prostu zachował się jak zraniony zwierz.
Pomyślałaś sloganem wyrafinowanej osoby która w życiu myśli egoistycznie dbając tylko o własne potrzeby.
Bo jak zwykła egoistka liczysz się tylko ze swoją potrzebą. . Nie dopuszczasz do siebie takiej myśli że ty coś musisz poświęcić.
Nie żal ci lat, rodziny, domu, spokoju i stabilizacji. Dla ciebie ważne jest tylko zaspokojenie twoich pragnień.

Ale zachowanie się jak kotka w rui wcale nie jest pochlebną opinią dla kobiety.

Tak, to wszystko prawda. Porównanie do zwierzęcia w rui doskonale do mnie pasuje. Zdarza mi się flirtować za kierownicą, tzn. panowie się do mnie uśmiechają, zaglądają, lubię to i odwzajemniam te zachowania. Moja przyjaciółka jadać ze mna samochodem, ze złością powiedziała "Ciebie powinno się wysterylizować". sad

ewa.zareba napisał/a:

Nawet teraz pisząc o ew. samotności nie postrzegasz swojego męża jako istoty z krwi i kości, która też cierpi i odczuwa radości.
Traktujesz go jak przedmiot. Rzecz nabytą. On jest i może go nie być za chwilę a tobie wcale nie będzie przykro co z nim się stanie.
.

Interesuje. Ale to nie jest ktoś godny pożałowania. Świetnie da sobie radę. Nie jestem niewiadomo jakim skarbem, zeby tak po mnie rozpaczać, wręcz przeciwnie. biorąc pod uwagę Twoja o mnie opinię, dość trafną (niestety dla mnie) to moje znikniecie byłoby jedną z lepszych rzeczy jakie moga mu się przytrafić.

ewa.zareba napisał/a:

W sumie jesteś istotą zbyt prostą pomimo języka jakim operujesz. Ta elokwencja pokazuje twoją inteligencję, ale też prostackie a wręcz prymitywne realizowanie własnych zaspokojeń.

Nie wiem skad ta opinią o mojej inteligencji. Nigdy bym tak o sobie nie pomyslała. Chyba nikt z moich znajomych tez nie. Pierszy raz spotykam się z taka opinia tutaj na forum. Klaudynka tez o tym pisała, ale wziełam to za uszczypliwość. nawet jesli takie sprawiam pozory to nie jestem. Bardzo żałuję.

ewa.zareba napisał/a:

Biorąc kochanka, rozbijając dwie rodziny bez sensownych powodów, dla kaprysu....................

Nigdy nie chciałam rozbijac rodziny. moja jeśli się rozpadnie to nie z powodu kochanka.
Jego też nie, nikt nie ma takiej mocy. Chciałam tylko miec pewnośc.

342

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Wszyscy sensowni ludzie, którzy tu piszecie - proszę Was, nie karmcie już dłużej autorki wątku!!
Ona na Was zwyczajnie żeruje.
Dokarmiacie ją zwyczajnie swoimi spostrzeżeniami, opiniami, wyjaśnieniami - wg mnie to taki typ, który i tak nic nie zrozumie, a lubi mieć PUBLICZNOŚĆ - i Wy nią jesteście!! Ona z was sobie ją zrobiła!

343

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Zorija napisał/a:

Wszyscy sensowni ludzie, którzy tu piszecie - proszę Was, nie karmcie już dłużej autorki wątku!!
Ona na Was zwyczajnie żeruje.
Dokarmiacie ją zwyczajnie swoimi spostrzeżeniami, opiniami, wyjaśnieniami - wg mnie to taki typ, który i tak nic nie zrozumie, a lubi mieć PUBLICZNOŚĆ - i Wy nią jesteście!! Ona z was sobie ją zrobiła!

Gdyby nie Wy nadal by to pewnie trwało. A tak przynajmniej tamten ma juz spokój.

344

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

A co z tego, co tu zostało napisane tak wpłynęło na Ciebie, że postanowiłaś to zakończyć.
No bo parę stron temu pisałaś, że powodem było jego zachowanie a w zasadzie to dobro jego dzieci.
No znowu ta niespójność wink

345

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Tasiemka72 napisał/a:

A co z tego, co tu zostało napisane tak wpłynęło na Ciebie, że postanowiłaś to zakończyć.
No bo parę stron temu pisałaś, że powodem było jego zachowanie a w zasadzie to dobro jego dzieci.
No znowu ta niespójność wink

Nic nie ma jednej przyczyny. Powiedzmy, ze przy Was nabieram wrażliwości i nieco inaczej patrzę na całą sprawę. Może mam więcej odwagi, a może bardziej mi wszystko jedno.
Nie wiem.

346 Ostatnio edytowany przez zbytdelikatna (2015-08-13 19:48:19)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

...

347 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-08-13 19:53:13)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Dwie wypowiedzi autorki na poprzedniej stronie zwróciły moją uwagę:

Mój mąż? Nie nie arogant, żaden człowiek sukcesu. Ot bystrzejszy niż przeciętny facet, zdolny, pracowity. W stosunku do ludzi bardzo grzeczny nawet za bardzo czasem. Na pewno miał na mnie ogromny wpływ, ciągle ma. Ja stale staram się o jego pochwałę , o to żeby zasłużyć na choćby najmniejszy komplement. Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć,

Porównanie do zwierzęcia w rui doskonale do mnie pasuje. Zdarza mi się flirtować za kierownicą, tzn. panowie się do mnie uśmiechają, zaglądają, lubię to i odwzajemniam te zachowania.

Oczywiście jest tego więcej, ale nie będę cytować co drugiej wypowiedzi.
Tu jest jednak całe 'clue'.

Autorka ma osobowość współzależną, jak zresztą ogromna większość kochanek.
Współzależność, czyli nieuświadomiona ogromna potrzeba szukania walidacji z zewnątrz.

Nieważne: mąż, obce osoby na ulicy, teściowa, kochanek. Taka osobowość nigdy nie jest pewna i świadoma do końca tego co czuje, kim jest, a że bez tego czuje się wewnętrznie 'pusta',  musi tę pewność i potwierdzenie skądś zyskać. zna tylko jeden sposób- szukanie na zewnątrz siebie.

Smsy od kochanka uwiarygadniają jej atrakcyjność jako kobiety. Bez kochanka, adoracji z zewnątrz nie miała by tej pewności, że jest atrakcyjna.

Męża też nie wybrała przypadkowo. Są jak plus i minus: Mąż jako człowiek skupiony na sobie jej tej walidacji odmawia, a jednocześnie sam jej poszukiwał i znajdował mówiąc jej jaka ma być, a jaka nie.

Lata mijały, współzależność pozostała, ale zmienił się sposób realizowania tej potrzeby - dopóki mąż jako tako ją 'zauważał', pomimo swoich uwag i przytyków dawało się to bez problemu wytrzymać, problem pojawił się kiedy przestał ja zauważać jako kobietę. Współuzależniony bez przeglądania się w cudzych oczach dosłownie rozpada się na kawałki, nie istnieje.

Ten kochanek to trochę taki ryk rozpaczy i błagalna prośba o uwagę, ale niekoniecznie do męża -tutaj uczucia już się wyjałowiły.

Dlatego kochanek nie musi zająć miejsca męża - nie o to w tym chodzi. wystarczy uwaga, wystarczy adoracja.. Inaczej autorka nie czuje się kobietą, bo nie zna innego sposobu żeby czuć swoją kobiecość niż przeglądanie się w oczach ważnych dla niej mężczyzn, czy mężczyzn w ogóle.


Patrząc z perspektywy moralności to jest bezdyskusyjna zgnilizna moralna i socjopatia.
Ale patrząc od strony wzorców, ona po prostu realizuje schemat i Program, który ma wgrany w podświadomości, punkt po punkcie.
Nie wyrwie się z tego dopóki tego nie przeprogramuje. Póki ma kochanka ma poczucie, że jest bezpieczna. Ma poczucie, że w ogóle 'jest'.

348

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

No Elle.
Zabrzmiało jak wyrok.

349 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-08-13 20:03:27)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

To nie wyrok. Po prostu nie masz kontroli nad swoim życiem, emocje kontrolują Ciebie. Ty nie dokonujesz świadomych wyborów, tylko reagujesz na impulsy z zewnątrz.
Płyniesz jak śmieci, zawsze z prądem. wink

350 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 20:11:23)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

To nie wyrok. Po prostu nie masz kontroli nad swoim życiem, emocje kontrolują Ciebie. Ty nie dokonujesz świadomych wyborów, tylko reagujesz na impulsy z zewnątrz.
Płyniesz jak śmieci, zawsze z prądem. wink

Cechą osoby z zaburzeniem zaleznym jest uleglosc.
Unikanie decyzji. Niemoznosc ich podejmowania.
To nie ja Elle.  Ja decyduje. Stawiam sie. Mam z tego powodu cala mase problemow od zawsze.

351

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Cechą osoby z zaburzeniem zaleznym jest uleglosc.
Unikanie decyzji. Niemoznosc ich podejmowania.
To nie ja Elle.  Ja decyduje. Stawiam sie. Mam z tego powodu cala mase problemow od zawsze.

Mylisz się, gubi Cię ego.

Współzależność objawia się nie tylko uległością - to tylko jeden z wielu objawów. Przede wszystkim chodzi o potrzebę walidacji, "przeglądania się", uwiarygodnienia z zewnątrz.
Można być narcyzem i być współzależnym. W zasadzie te dwa typy osobowości,  wbrew wszelkim pozorom, mają to samo źródło - niskie poczucie wartości, tylko inaczej to realizują w relacjach.

Narcyz walidację wymusza, współuzależniony nie stosuje przemocy fiz. ani słownej, tylko wszelkie metody unikania i odwlekania, czyli dokładnie to co teraz robisz.

Twoim zdaniem podjęłaś w ostatnim czasie jakąś decyzję?
chyba, że dla ciebie 'decyzją' jest fakt, że chcesz zachować status quo, w sytuacji gdzie jest on jednym wielkim teatrzykiem.

352 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 20:38:06)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Elle to nie zalezna.
smile strzelaj dalej.
Zapytaj mnie jak reaguje  na porzucenie. To wazne dla roznicowania.
wink Zorija jest chyba blizej...

353

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Pewnie reagujesz tak jak zareagowałabym dzisiaj ja: bez scen, bez histerii, proszenia i tłumaczenia. "Po męsku" wink

Tylko to się nadal nie gryzie ze współzależnością.
Widzisz, we współuzaleznieniu nie chodzi o to jak radzimy sobie tylko przy okazji jakichś wielkich wydarzeń w życiu.. Chodzi o to jak sobie radzimy na codzień, o spójność.
co z tego, że ktoś jest np. wysoko postawionym dyrektorem, który zarządza ludźmi w jakiejś dużej korporacji, gdy np. życie osobiste ma totalnie popieprzone?

W kwestii wzorców nie musi być zawsze 1 do 1-go. Nie wszystkie symptomy trzeba mieć co do jednego, żeby się kwalifikować wink

Oraz: Odróżnij dwie kwestie - to jak chciałabyś być postrzegana i jaką twarz - świadomie (!) sprzedajesz na zewnątrz (praca, małżeństwo, znajomi, etc.) - a co pokazujesz kiedy działasz 'z automatu', czyli jesteś najbardziej autentyczna w reakcjach, emocjach.. - podwójne życie np.

354 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 20:53:09)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

Pewnie reagujesz tak jak zareagowałabym dzisiaj ja: bez scen, bez histerii, proszenia i tłumaczenia. "Po męsku" wink

Tylko to się nadal nie gryzie ze współzależnością.
Widzisz, we współuzaleznieniu nie chodzi o to jak radzimy sobie tylko przy okazji jakichś wielkich wydarzeń w życiu.. Chodzi o to jak sobie radzimy na codzień, o spójność.
co z tego, że ktoś jest np. wysoko postawionym dyrektorem, który zarządza ludźmi w jakiejś dużej korporacji, gdy np. życie osobiste ma totalnie popieprzone?

W kwestii wzorców nie musi być zawsze 1 do 1-go. Nie wszystkie symptomy trzeba mieć co do jednego, żeby się kwalifikować wink

Oraz: Odróżnij dwie kwestie - to jak chciałabyś być postrzegana i jaką twarz - świadomie (!) sprzedajesz na zewnątrz (praca, małżeństwo, znajomi, etc.) - a co pokazujesz kiedy działasz 'z automatu', czyli jesteś najbardziej autentyczna w reakcjach, emocjach.. - podwójne życie np.

Elle, chcemy psotawic diagnozę.
Zaburzeń osobowosci jest masa, współwystepują.
Nie chodzi o "radzenie" sobie w sytuacji ostracenia, tylko o konkretna reakcję. osobowośc zalezna reaguje w konkretny soposób - o tę właśnie automatyczna reakcję mi chodzi o której wspomniałaś wyżej.
Chcesz diagnozować rób to porządnie, bo niewłaściwa terapia mnie pogrąży.

ps. dla ułatwienia dodam, że to dwa zaburzenia i najczęstrze ich wpółwystepowanie, podręczniowy przypadek sad

355

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Posłuchaj, nie ma "normalnych" ludzi - bez zaburzeń. Nie ma się na co obruszać, ani czego wstydzić.
Ja tez mam zaburzenia. Chociaż dziś oczywiście mniejsze niż jakiś czas temu, a niektóre zupełnie wyeliminowałam - jak np. zapędy sadystyczne. No, powiedzmy, że zostały mi tylko na poziomie wypowiedzi czasami, ale i tak bardzo delikatne wink:D

Nie wiem czemuś się tak uparła, że nie ma w Tobie wzorców współzależności -zapewne nie gra Ci i 'wywala' konotacja tego z brakiem kontroli, a masz też wzorce kontrolujące mocno -wyczuwam je też.
Ale nadal podtrzymuję: one mogą występować razem - podświadomość ma miejsce i połączy w spójną całość KAŻDY syf, jaki sobie tylko wymarzysz, a jaki przejęłaś z domu rodzinnego i po drodze smile tu nic nie działa na zasadzie logiki, bo podświadomość ma swoją 'logikę'.

Może inaczej: jakie Ty w sobie dostrzegasz Programy i wzorce?

356

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Jakiż ten wątek krotkopodobny!
Znowu szykuje się 80 stron tłumaczenia "jak chłop krowie na rowie", bez skutku.

Wiesz Toorank? Moja kobiecość płacze, gdy czytam Twe słowa... 
Jesteś zaprzeczeniem teorii Einsteina o wielowymiarowości przestrzeni. Twoje myślenie, czucie i rozumienie to 1D...

357

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Elle to podwójne życie to nie spontaniczna reakcja, nie autentyczna.
To wypracowane rozwiązanie, najmniejsze zło.
Jaka byłaby autentyczna? Spróbuję:
chciałabym z nim być, za wszelką cenę, zostawiłabym męża nawet się nie oglądając (nie bez kosztów oczywiście, nie bez sentymentów, ale parłabym jak tur)
był taki moment kiedy powiedział, ze kocha, kiedy uświadomiłam sobie, ze ja tez i że niczego już bardziej nie pragnę w życiu jak być z nim, chciałam to zrobić, zrobiłabym! wiesz skąd wiem, bo już to kiedyś zrobiłam Elle sad
podwójne zycie to efekt końcowy

358 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 21:09:51)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

Posłuchaj, nie ma "normalnych" ludzi - bez zaburzeń. Nie ma się na co obruszać, ani czego wstydzić.
Ja tez mam zaburzenia. Chociaż dziś oczywiście mniejsze niż jakiś czas temu, a niektóre zupełnie wyeliminowałam - jak np. zapędy sadystyczne. No, powiedzmy, że zostały mi tylko na poziomie wypowiedzi czasami, ale i tak bardzo delikatne wink:D

Nie wiem czemuś się tak uparła, że nie ma w Tobie wzorców współzależności -zapewne nie gra Ci i 'wywala' konotacja tego z brakiem kontroli, a masz też wzorce kontrolujące mocno -wyczuwam je też.
Ale nadal podtrzymuję: one mogą występować razem - podświadomość ma miejsce i połączy w spójną całość KAŻDY syf, jaki sobie tylko wymarzysz, a jaki przejęłaś z domu rodzinnego i po drodze smile tu nic nie działa na zasadzie logiki, bo podświadomość ma swoją 'logikę'.

Może inaczej: jakie Ty w sobie dostrzegasz Programy i wzorce?

Oj tam nie wstydze się. Nie uparłam się ja po prostu wiem co mam smile zdiagnozowana jestem smile

aurora borealis napisał/a:

Jakiż ten wątek krotkopodobny!
Znowu szykuje się 80 stron tłumaczenia "jak chłop krowie na rowie", bez skutku.

Wiesz Toorank? Moja kobiecość płacze, gdy czytam Twe słowa... 
Jesteś zaprzeczeniem teorii Einsteina o wielowymiarowości przestrzeni. Twoje myślenie, czucie i rozumienie to 1D...

O już pewnie. Bo nie jest tak jak bys chciała to juz mi tu krotkopodobnymi. Jakby krotka to było największe forumowe zło smile

359

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

wiesz skąd wiem, bo już to kiedyś zrobiłam Elle sad

Tzn., że już kiedyś kogoś z kim byłaś zostawiłaś wybierając kochanka? Nie zrozumiałam tego..

chciałabym z nim być, za wszelką cenę, zostawiłabym męża nawet się nie oglądając

W takim układzie to małżeństwo nie ma szans przy takim podejściu. Czego oczekujesz w związku z niepodejmowaniem żadnej decyzji?
Nawet jak zostanie tak jak jest: kochanek sobie, Ty sobie i od czasu do czasu się spotkacie, to przecież jest wegetacja 4 osób (nie licząc dzieci oczywiście).

Nie da się tak funkcjonować.

360 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 21:17:44)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

wiesz skąd wiem, bo już to kiedyś zrobiłam Elle sad

Tzn., że już kiedyś kogoś z kim byłaś zostawiłaś wybierając kochanka? Nie zrozumiałam tego..

chciałabym z nim być, za wszelką cenę, zostawiłabym męża nawet się nie oglądając

W takim układzie to małżeństwo nie ma szans przy takim podejściu. Czego oczekujesz w związku z niepodejmowaniem żadnej decyzji?
Nawet jak zostanie tak jak jest: kochanek sobie, Ty sobie i od czasu do czasu się spotkacie, to przecież jest wegetacja 4 osób (nie licząc dzieci oczywiście).

Nie da się tak funkcjonować.

Tak Elle. Już kiedyś porzuciłam partnera, bo poznałam mojego męża.

Wiem Elle. To wegetacja. Tyle, że my z kochankiem nie będziemy się spotykać. Nie wiem może on będzie szczęśliwy, prawdopodobnie. Ja będę wegetować.

361 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2015-08-13 21:25:32)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

Jakiż ten wątek krotkopodobny!
Znowu szykuje się 80 stron tłumaczenia "jak chłop krowie na rowie", bez skutku.

Wiesz Toorank? Moja kobiecość płacze, gdy czytam Twe słowa... 
Jesteś zaprzeczeniem teorii Einsteina o wielowymiarowości przestrzeni. Twoje myślenie, czucie i rozumienie to 1D...

O już pewnie. Bo nie jest tak jak bys chciała to juz mi tu krotkopodobnymi. Jakby krotka to było największe forumowe zło smile

Niczego nie chcę. Bolą mnie Twe słowa i przerażają.

Krotka nie jest złem. Niewiele z jej wątku pojęłaś.  Zachowanie Krotki jest bezmyślne, nacechowane egocentryzmem i egotyzmem. Krotka od dawna orbituje wokół tego samego bagna, w którym Ty zanurzasz stopy. Nie jest to sadzawka Siloe...

362

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Tak Elle. Już kiedyś porzuciłam partnera, bo poznałam mojego męża.

Wiem Elle. To wegetacja. Tyle, że my z kochankiem nie będziemy się spotykać. Nie wiem może on będzie szczęśliwy, prawdopodobnie. Ja będę wegetować.

Co chcesz przez wegetację osiągnąć? rozumiem, że to forma samoukarania?

Ja nigdy nie jestem za tkwieniu w związku, który już dawno jest trupem podłączonym do respiratora.
Trzeba szukać rozwiązań, one są. Nie tkwij w marazmie. Dzieci jedyne co wyniosą z takiego domu to wzorzec miłości polegający na tym, że mężczyzna i kobieta żyją obok siebie w obojętności, bez żadnej czułości , życzliwości, jak dwoje sublokatorów. Wychowywałam się w takim domu, nie pozostało to bez wpływu na moje poczucie wartości i zaufanie do świata.

Odpowiadasz też za to jak Twoje dzieci będą postrzegały świat i jakich relacji będa instynktownie szukać. Pomyśl o tym.

363

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
aurora borealis napisał/a:

Niczego nie chcę. Bolą mnie Twe słowa i przerażają.

Myślisz, ze mnie nie? Masz dobre rozwiązanie?

364

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

Niczego nie chcę. Bolą mnie Twe słowa i przerażają.

Myślisz, ze mnie nie? Masz dobre rozwiązanie?

Podcięłaś komuś gardło.
Chcesz to zszywać, czy udydolić łeb do reszty?

365 Ostatnio edytowany przez Tasiemka72 (2015-08-13 21:50:40)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Toorank,
piszesz że porzuciłaś poprzedniego partnera dla obecnego męża, a wcześniej pisałaś, że nigdy wcześniej nie zdarzyły się Tobie ani Twojemu kochankowi skoki w bok, no i  jeszcze że zawsze u Ciebie na pierwszym miejscu byli inni, pierwszy raz chcesz czegoś dla siebie... ... ...

Czy Ty faktycznie, tak jak sugerowała Zorija odstawiasz sobie tu teatrzyk, według własnego scenariusza, w którym się lekko jakby gubisz, z interaktywną publicznością

366

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Tasiemka72 napisał/a:

Toorank,
piszesz że porzuciłaś poprzedniego partnera dla obecnego męża, a wcześniej pisałaś, że nigdy wcześniej nie zdarzyły się Tobie ani Twojemu kochankowi skoki w bok, no i  jeszcze że zawsze u Ciebie na pierwszym miejscu byli inni, pierwszy raz chcesz czegoś dla siebie... ... ...


Zgadza się. Kolejna niespójność. Historia się powtarza.. nie daje Ci to autorko nic do myślenia?
Ten związek, zreszta nie pierwszy - ukatrupiłaś. Ile jeszcze zniszczysz z tego samego powodu, zanim zaczniesz szukać przyczyny w sobie?

367 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 21:59:08)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Tasiemka72 napisał/a:

Toorank,
piszesz że porzuciłaś poprzedniego partnera dla obecnego męża, a wcześniej pisałaś, że nigdy wcześniej nie zdarzyły się Tobie ani Twojemu kochankowi skoki w bok, no i  jeszcze że zawsze u Ciebie na pierwszym miejscu byli inni, pierwszy raz chcesz czegoś dla siebie... ... ...

Tasiemka, jesteś niemożliwa. Czujna.
Nie zdradziałm poprzedniego partnera. To się stało praktycznie w ciągu weekendu w piątek zaiskrzyło, w niedzielę odeszłam od partnera w poniedziałek byłam juz  mężem. Nie wiem jak to sie stało, ale to sie odbyło praktycznie bez słów.
Ja pisałam o tym, ze zdarzają mi sie flirty, zdarzały się w trakcie małżeństwa (pisałam o tym watkach, które zniknęły po awarii, ale nigdy nigdy wcześniej nie zdradziałam.
Pisałam o tym, ze nie jestem swiętoszką.

368

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

Zgadza się. Kolejna niespójność. Historia się powtarza.. nie daje Ci to autorko nic do myślenia?
Ten związek, zreszta nie pierwszy - ukatrupiłaś. Ile jeszcze zniszczysz z tego samego powodu, zanim zaczniesz szukać przyczyny w sobie?

Elle, dziewczyna już znalazła przyczyny w sobie, bo przecież pisze że już jest zdiagnozowana smile, mimo że wcześniej demonstrowała brak zaufania do psychologów. Ale najwyraźniej nic z tą diagnozą robić nie zamierza, bo jej pasuje tak jak jest.

369

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
Tasiemka72 napisał/a:

Toorank,
piszesz że porzuciłaś poprzedniego partnera dla obecnego męża, a wcześniej pisałaś, że nigdy wcześniej nie zdarzyły się Tobie ani Twojemu kochankowi skoki w bok, no i  jeszcze że zawsze u Ciebie na pierwszym miejscu byli inni, pierwszy raz chcesz czegoś dla siebie... ... ...

Tasiemka, jesteś niemożliwa. Czujna.
Nie zdradziałm poprzedniego partnera. To się stało praktycznie w ciągu weekendu w piątek zaiskrzyło, w niedzielę odeszłam od partnera w poniedziałek byłam juz  mężem. Nie wiem jak to sie stało, ale to sie odbyło praktycznie bez słów.

W takim razie problem jest dużo głębszy niż Ci się wydaje.. Jesteś kompletnie nieobliczalna i nie panujesz nad emocjami, zupełnie.
Moja pierwsza 'diagnoza' była trafna smile

370

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:

Tasiemka, jesteś niemożliwa. Czujna.

Ja tego nie nazywam czujnością, ale uważnością. Jak do kogoś piszę, to staram się przeczytać dokładnie to co ta osoba ma do powiedzenia, spróbować zrozumieć, nie oceniać. Tak zwyczajnie z szacunku do innych, do każdego człowieka. No ale czasem to nie ocenianie mi nie wychodzi, bo mnie nerwy ponoszą smile

371

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:
toorank napisał/a:
Tasiemka72 napisał/a:

Toorank,
piszesz że porzuciłaś poprzedniego partnera dla obecnego męża, a wcześniej pisałaś, że nigdy wcześniej nie zdarzyły się Tobie ani Twojemu kochankowi skoki w bok, no i  jeszcze że zawsze u Ciebie na pierwszym miejscu byli inni, pierwszy raz chcesz czegoś dla siebie... ... ...

Tasiemka, jesteś niemożliwa. Czujna.
Nie zdradziałm poprzedniego partnera. To się stało praktycznie w ciągu weekendu w piątek zaiskrzyło, w niedzielę odeszłam od partnera w poniedziałek byłam juz  mężem. Nie wiem jak to sie stało, ale to sie odbyło praktycznie bez słów.

W takim razie problem jest dużo głębszy niż Ci się wydaje.. Jesteś kompletnie nieobliczalna i nie panujesz nad emocjami, zupełnie.
Moja pierwsza 'diagnoza' była trafna smile

Elle to z pogranicza + histrioniczne.

372 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 22:07:14)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
Elle88 napisał/a:
toorank napisał/a:

Tasiemka, jesteś niemożliwa. Czujna.
Nie zdradziałm poprzedniego partnera. To się stało praktycznie w ciągu weekendu w piątek zaiskrzyło, w niedzielę odeszłam od partnera w poniedziałek byłam juz  mężem. Nie wiem jak to sie stało, ale to sie odbyło praktycznie bez słów.

W takim razie problem jest dużo głębszy niż Ci się wydaje.. Jesteś kompletnie nieobliczalna i nie panujesz nad emocjami, zupełnie.
Moja pierwsza 'diagnoza' była trafna smile

Elle to z pogranicza + histrioniczne.

Tasiemka72 napisał/a:

mimo że wcześniej demonstrowała brak zaufania do psychologów. Ale najwyraźniej nic z tą diagnozą robić nie zamierza, bo jej pasuje tak jak jest.

No to wiemy już skąd moje przekonanie o nieudolności psychologów wink i nieskuteczności terapii.


Nie demonizujmy. To problemy z osobowością nie choroba psychiczna.

373 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-08-13 22:07:58)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Borderline ?

Choć ja bym się nie przywiązywała do nazewnictwa - każde zaburzenie to tak naprawdę indywidualna mieszanka wzorców, które należy zidentyfikowac i przepracować krok po kroku.
Jeśli bierzesz leki to one na dłuższą metę uczą Cię nie odczuwać, emocje sa jakby za mgła, ale SĄ. Nieprzepracowane zawsze "wywalą" i doprowadzą do załatwiania spraw po najmniejszej linii oporu, czyli bodziec-reakcja. I tak w kółko.

Ja to w ogóle nie znam psychologa, od którego nie byłabym lepiej przygotowana wink Ale to inna rozmowa.

374 Ostatnio edytowany przez Tasiemka72 (2015-08-13 23:05:56)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Trochę więcej rozumiem z tego co czułam czytając Twoje posty.

375 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-13 22:16:55)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

Borderline ?

Choć ja bym się nie przywiązywała do nazewnictwa - każde zaburzenie to tak naprawdę indywidualna mieszanka wzorców, które należy zidentyfikowac i przepracować krok po kroku.
Jeśli bierzesz leki to one na dłuższą metę uczą Cię nie odczuwać, emocje sa jakby za mgła, ale SĄ. Nieprzepracowane zawsze "wywalą" i doprowadzą do załatwiania spraw po najmniejszej linii oporu, czyli bodziec-reakcja. I tak w kółko.

Elle, żadnych leków. Nigdy. Psycholog to nie lekarz, a do psychiatry się nie kwalifikuję. Farmakologia jaką dysponuje psycholog to ta sama którą może przepisac weterynarz, dokładnie te same antydepresanty przepisują psom i kotom.
Moja diagnoza to przypadek- było to potrzebne mojej mamie. młodziutka byłam juz wtedy nie było ze mną rozmowy. Nigdy nie miałam wiary w terapię pisałam. A to podstawowy warunek zaufanie do terapeuty i wiara w skuteczność terapii. To mnie dyskwalifikuje.

376

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Nieśmiało chcę napisać o pewnym mechanizmie. Mechanizmie zdrady.
To jest zespół czynników zależny od trzech osób,
Biernego zdradzacza, czynnego zdradzacza i ślepego zdradzonego. Przepraszam za słownictwo.

Ślepy zdradzony, to współpartner nieświadomy faktu że jest zdradzany.
Czynny zdradzacz to osoba wykorzystująca chwilowe osłabienie uczuciowe u biernego zdradzacza.
Bierny zdradzacz to osoba która w chwili zwątpienia poddawana jest manipulacji tak zwanego łowcy czyli czynnego zdradzacza.

Cała istota samej zdrady nie jest tak po prawdzie istotna. To właściwie kwintesencja osłabienia poczucia własnej wartości w zbiorowisku stadnym nazywanym rodziną.
W dzisiejszych czasach wyścigu szczurów, pogonią za pieniądzem i lekkim zyskiem ludzie zatracili swoją wartość Homo Sapiens.
I mam tu na myśli nie tylko Człowieka Rozumnego, ale raczej tymi walorami jakie za sobą niesie to określenie.
A więc bogactwo uczuć, skromność, przezorność, a po tej drugiej stronie jest też pazerność, zachłanność i żądza.
Wiele jest pod tym określeniem walorów na plus, ale też bardzo dużo ujemnych.

Zwątpienie w blisko drugiej osoby powstaje w chwili słabości. Zarówno u mężczyzn jak i u kobiet.
Podatność na to jest inna u M jak i u K.
Mężczyzna czasem z braku laku szuka produktu zastępczego który określa się zwrotem "To tylko seks"
Czasem brak mu tego seksu u źródła, więc szuka go gdzieś indziej. Określenie o własnym browarze i dokupieniu jeszcze jednej butelki piwa w sklepie tak na wszelki wypadek.
Czasem na skutek kłótni z żoną i cichych dni i nocy w celu rozładowania napięcia.

No jest tego sporo.
U kobiet spotyka się określenie o oddalaniu się od siebie. ( To właśnie zdarzyło się u mnie )
Kobieta nie dostrzega że to oddalanie się jest udziałem obojga małżonków.
Jak większość ludzi zwala to na partnera. Tak robi to autorka. Opisując raz walory męża raz natomiast przedstawiając go w tym gorszym świetle.
Jest to określenie krzywdzące. Każda sytuacja wytwarza mechanizm obronny u partnera.
I to zamykanie się w sobie. Stwarzanie pozorów "Twardości i niezłomności." Tak sama myślałam o mężu.
On sobie z tym poradzi. On sobie da z tym radę. On jest silny i wytrzyma.
Okazało się że ON - NIE DAŁ SOBIE Z TYM RADY.!!!!!

Mężczyzna okazuje się bardzo kruchą istotą. Słabym pod względem psychicznym. To delikatna konstrukcja którą bardzo łatwo zranić i uszkodzić.
Ale jak trudno przywrócić mu zaufanie gdy je straci do najbliższych.

Od śmierci naszej córki minęło już 4 lata. Ja chciałam kiedyś stworzyć coś na kształt kapliczki w jej pokoju.
Po około roku mój mąż przemówił do mnie po raz pierwszy. - " Daj spokój z tym. Zachowaj ją w sercu, ale skończ z tymi bzdurami. Jej życia nie wrócisz."
Zapytałam go co zrobić z jej pokojem. Powiedział że wszystko co chcę. Tylko przestać wskrzeszać widma przeszłości.
Że to co ja robię jest samobiczowaniem. Że to wszystko przypomina mu o tym co zrobiłam. O źle które wyrządziłam już nie tyle jemu, ale naszej córce, a potem sobie samej.

Mąż za to czci pamięć córki w każde jej urodziny, dniu imienin i w święta.
Może być mróz i zadymka, Może lać z nieba jak z cebra. On zawsze idzie położyć kwiatek, zapalić znicz i pogadać z nią.
Mówi jej o tym co się dzieje w świecie, u jej znajomych, kolegów.
Ale nigdy nie mówi co się dzieje z nim i ze mną.
Nie mas obojga w tych relacjach ojca z córką.

I to jest dla mnie największa kara. To właśnie straciłam bezpowrotnie.
Nie grzmię srogim głosem i nie odsądzam od czci i wiary tych którzy zdradzają.
To jest ich sprawa. Jeżeli sami decydują się krzywdzić najbliższych to jest ich decyzja.
Bo tak po prawdzie pierwszym krokiem do zdrady jest brak rozmów z partnerem.
To pokazuje o braku więzi, szczerości i uczciwości pomiędzy nimi.
Potem jest krok do samej zdrady.
I tu zmowa milczenia. Nie mówić mężowi albo żonie.
To jest ciąg dalszy braku tego przełożenia rozmów na sytuację.
Milczenie żeby go nie urazić ? Przecież świadomość zdrady ju jest urazą.
Nie mówić mu bo będzie cierpiał. Gdy dowie się od obcych ludzi to cierpienie będzie tysiąc razy  większe.

Czy dla was nie jest to HIPOKRYZJĄ ? Bo dla mnie tak.
Ktoś mi kiedyś powiedział że skoro się nie przespałam z tym facetem, to zdrady nie było.
Moja sistra stwierdziła ze zdradziłam go w jeszcze gorszy sposób.
Rozmawiałam o nim bez niego. Oczerniałam go przed obcym człowiekiem. Powiedziałam o nim nieprawdę.
Swoją winę zataiłam. Kłamałam, kłamałam, kłamałam.
Nie wiem jak jego przeprosić. Jak przeprosić córkę.
Jak mam wytłumaczyć że tylko mi odbiło ?
Nie mogę o tym myśleć w tych kategoriach. Bo to nie było odbicie. Pogubiłam się ?
Przecież w tym życiu nie potrzeba kompasu i mapy.

Drogowskaz mówi jasno. Dopóki śmierć nas nie rozłączy dotąd będę dbać o ciebie w zdrowiu i w chorobie.

Czy te słowa przysięgo  coś jeszcze znaczą ?

377

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

To dobrze. Ja w ogóle nie jestem zwolenniczką leków, zwłaszcza tych wplywających na gospodarke hormonalną - mogą więcej napieprzyć w głowie, niż zrobić dobrego,. a wiadomo jak to jest z dawkami: zanim ustali się odpowiednia mamy tzw. "okres prób i błędów" tongue

Uważam, że każdy jest w stanie wyleczyć się sam, przy odpowiednim podejściu i koncentracji na wgląd wewnątrz siebie - tam są wszystkie odpowiedzi. Trzeba tylko umieć je czytać wink

378

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Elle88 napisał/a:

T
Uważam, że każdy jest w stanie wyleczyć się sam, przy odpowiednim podejściu i koncentracji na wgląd wewnątrz siebie - tam są wszystkie odpowiedzi. Trzeba tylko umieć je czytać wink

Mam dokładnie takie samo przekonanie.

Ewa,
wszystko co piszesz sprawia, że bardzo wam współczuję.
Ale aż mi się chce krzyczeć. Po jakiego czorta Wy jesteście razem? Za karę? Bo ona by tego chciała?

I jeszcze jedno to co napisałaś o mechanizmach zdrady. Tak jakby nie było niedobranych par, jakby czlowiek nie mógł się pomylić, jakby nie było łzych ludzi na świecie z którymi mozna się nieswiadomie związać.
Nie Ewa, nie aż nas smierć nie rozłączy. Jeden wóz ciagnąc w dwie rózne strony, sparwiać sobie ból i cierpieć? W imię czego?

379

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

ak jakby nie było niedobranych par, jakby czlowiek nie mógł się pomylić, jakby nie było łzych ludzi na świecie z którymi mozna się nieswiadomie związać.

Jasne, można się pomylić, ale chyba przyznasz, ze prawdopodobieństwo pomyłki wzrasta - na nasze życzenie- gdy decyzje o wskoczeniu z jednego związku w drugi podejmujemy z piątku na sobotę?
I nie świadczy to tyle o skłonności do jakiejkolwiek refleksji tego, kto w taki związek idzie.

Oraz: ile razy można w ten sposób zaczynać związek - kierując się tylko pierwszym dobrym wrażeniem, a potem zdradzac osobe, która temu pierwszemu wrażeniu nie odpowiada?

380

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

no tak, bo my tu przecież piszemy, że co roku zakochujemy się w kolejnym facecie
wyluzujcie może...

381

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

i przewrotnie
wydaje mi się, że właśnie rozsądek jest przyczyną naszych problemów
wchodzenie w związek bardziej z rozsądku, przyjaźni zamiast rzeczywistego zauroczenia, wzajemnej chemii przynosi takie skutki, jakie tu opisujemy
pozostawanie w nim dalej z rozsądku, mimo spotkania kogoś w kim się zakochaliśmy, to jak rezygnacja z sensu życia

a dorośli powinni po prostu umieć pozałatwiać swoje sprawy, tak by inni cierpieli jak najmniej, biorąc odpowiedzialność za kwestie związane z  dotychczasowym życiem

382

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:
Elle88 napisał/a:

T
Uważam, że każdy jest w stanie wyleczyć się sam, przy odpowiednim podejściu i koncentracji na wgląd wewnątrz siebie - tam są wszystkie odpowiedzi. Trzeba tylko umieć je czytać wink

Mam dokładnie takie samo przekonanie.

Ewa,
wszystko co piszesz sprawia, że bardzo wam współczuję.
Ale aż mi się chce krzyczeć. Po jakiego czorta Wy jesteście razem? Za karę? Bo ona by tego chciała?

I jeszcze jedno to co napisałaś o mechanizmach zdrady. Tak jakby nie było niedobranych par, jakby czlowiek nie mógł się pomylić, jakby nie było łzych ludzi na świecie z którymi mozna się nieswiadomie związać.
Nie Ewa, nie aż nas smierć nie rozłączy. Jeden wóz ciagnąc w dwie rózne strony, sparwiać sobie ból i cierpieć? W imię czego?

Dlaczego jesteśmy razem............ To nie wspomnienie o dziecku trzyma nas ze sobą związanych. Po tym co się stało pewnie każdemu z osobna może byłoby i lżej.
Ale patrząc na drugą osobę, widząc jego bezradność, brak woli do życia....... to wszystko zmusza do bycia razem.
Nie wiem czy w tobie jest coś co nazywa się odrobiną współczucia dla innych, ale swoimi tekstami pokazujesz że jesteś zimna, wyrachowana i skupiona tylko na sobie.
Nie interesuje cię mąż, nie interesuje kochanek.
Patrzysz zimno i czekasz na dalszy rozwój wyda żeń ciekawi cię to co się stanie. Nawet nie zakładasz e jakimś rykoszetem możesz oberwać.
To właśnie świadczy o twojej BEZMYŚLNOŚCI. Brak skrupułów.

Piszesz o ciągnięciu wózka we dwoje. Tak. Tylko wchodząc w zdradę ciągnie się w przeciwnym kierunku.
Właśnie teraz. Wbrew wszystkiemu i wszystkim to teraz ciągniemy ten wózek razem. Wózek obarczonym ciężarem ponad miarę ludzkich możliwości.

Ten fakt. Mój przykład, świadczy o ponoszeniu kary za grzechy popełnione w życiu. I nie mam tu na myśli frazesów religijnych.
Nie wiem czy Bóg istnieje czy nie. Pewnie gdyby istniał nie odebrałby życia mojemu dziecku. Bo cóż ono zawiniło ? Nic.
Więc aby mnie ukarać ? Dobrze, Ale dlaczego mojego męża ? Już raz został przeze mnie skrzywdzony.

Zadajesz pytanie o cierpieniu w imię czego.
Przecież nie jest to masochizmem bycie razem właśnie teraz. Cierpimy za to co ja zrobiłam. A właściwie ponosimy KWINTESENCJĘ moich postępowań.

Napiszę ci jeszcze jedno. Gdyby twój mąż był bezpłodny, a ty chciałabyś koniecznie mieć dziecko, może wtedy mechanizm zdrady byłby do przyjęcia. Ale też po uzgodnieniu z mężem takiej opcji.

Człowiek ma w swojej naturze chęć poznawania życia i świata. Każdy mężczyzna wzbudza w kobiecie jakieś emocje. Pożądanie lub niechęć, każdy z mężczyzn może być tym upragnionym i niechcianym.
Tylko mąż by tym którego sobie wybrałaś, kochanek znalazł się pod ręką akurat w luce jaka się pojawiła.
Teraz stawiasz na piedestale kochanka, nie biorąc pod uwagę że jest to tylko żądza, namiętność wynikająca ze spełnienia fizycznej zachcianki.
Ale czytając twoje słowa widać wyraźnie że ten okres euforii kochankiem już minął.\O czym to świadczy ?
No cóż, rozkapryszona dziewczynka jeszcze sama nie wie czego chce.
W życiu bywa tak, że tata bierze rozwydrzoną smarkulę na kolano i daje jej solidnego klapsa.
Ale życie pokazuje że zamiast tay życie samo potrafi walnąć młotem między oczy w najmniej niespodziewanym momencie.
A tak przy okazji patrząc na moje zrujnowane życie dostają ci, którzy nic nie zawinili.

Więc pewnie ty będziesz dalej bawić się świetnie a wszyscy pozostali dostaną po d....pie.
Mąż gdy dowie się o posiadaniu pięknego poroża będzie skazany na prześmiewki kolegów i znajomych. TO ROGACZ !!!!!
Żona kochanka gdy dowie się o zdradzie męża pogoni go w diabły, więc dzieci będą miały tylko dochodzącego tatusia.
Kochanek już okazuje się tylko królikiem doświadczalnym, więc po ujawnieniu prawdy obudzi się z reką w nocniku i z niczym.

A ty ? No cóż. Pewnie sobie znowu zapolujesz i rozbijesz kolejny związek..................

383

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Dzień dobry wszystkim....
Do Ewy...bardzo Ci współczuję,nigdy nie będę w stanie zrozumieć Twojego bólu...Waszego...


Toorank...Ty chyba faktycznie "karmisz" się tym o czym rozmawiamy...szkoda,że nie wyciągasz wniosków.

384

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

A ja tak się zastanawiam drogie kochanki (bez złośliwości piszę) - czy póki kochanka nie było, to myśli, że to małżeństwo z rozsądku też były?

385 Ostatnio edytowany przez Excop (2015-08-14 12:48:35)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
Xymena napisał/a:

i przewrotnie
wydaje mi się, że właśnie rozsądek jest przyczyną naszych problemów
wchodzenie w związek bardziej z rozsądku, przyjaźni zamiast rzeczywistego zauroczenia, wzajemnej chemii przynosi takie skutki, jakie tu opisujemy
pozostawanie w nim dalej z rozsądku, mimo spotkania kogoś w kim się zakochaliśmy, to jak rezygnacja z sensu życia

a dorośli powinni po prostu umieć pozałatwiać swoje sprawy, tak by inni cierpieli jak najmniej, biorąc odpowiedzialność za kwestie związane z  dotychczasowym życiem

Xymeno.
Ty w dalszym ciągu udajesz, że nie wiesz, o co chodzi.
Chodzi o tę.zwyklą uczciwość. Piszesz bezosobowo o przyczynach wchodzenia w związek małżeński z rozsądku, a następnie każesz tej drugiej stronie być dorosłym, bez zbędnego zawracania dupy Tobie pytaniem "dlaczego"? Bardzo wygodne. I praktyczne zarazem.

PS. I wcale nie chodzi o uczucia partnera, by go chronić przed zbędnym bólem, gdy się o tym dowie, tylko własną świadomość, że zrobiło mu się coś takiego, bez oglądania się, jak to będzie z jego uczuciami, gdy się dowie.
Czyli chodzi jedynie o własną d..ę, a nie o partnera, którym do tego czasu się mienił.

386 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-14 12:06:16)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Majka wyciągam. Dostrzegam pewne rzeczy, które było oczywiste i które powinnam była zauważyć już dawano.
Może jeszcze nie bardzo wiem co z tym zrobić. Wiesz, ja postrzegałam siebie trochę jako ofiarę mimo wszystko. Może chciałam myśleć, ze on jest bezwzględny i mnie zwodził, bo wtedy ja nie byłabym takim strasznym człowiekiem.
Teraz tak naprawdę jestem pewna, że jednym złem w tym wszystkim byłam ja.
Tyle, że trochę za późno na te rozterki, bo co ja mogę z tym zrobić.

Xymena, ja tez tak to widzę. Może ten rozsądek właśnie przeszkadza, blokuje. Może mylimy rozsądek ze strachem. Może usprawiedliwiam swoje tchorzostwo? Jesli tak, to straszne to wszytsko.

ewa.zareba napisał/a:

Dlaczego jesteśmy razem............ To nie wspomnienie o dziecku trzyma nas ze sobą związanych. Po tym co się stało pewnie każdemu z osobna może byłoby i lżej.
Ale patrząc na drugą osobę, widząc jego bezradność, brak woli do życia....... to wszystko zmusza do bycia razem.
Ten fakt. Mój przykład, świadczy o ponoszeniu kary za grzechy popełnione w życiu. I nie mam tu na myśli frazesów religijnych.
Nie wiem czy Bóg istnieje czy nie. Pewnie gdyby istniał nie odebrałby życia mojemu dziecku. Bo cóż ono zawiniło ? Nic.
Więc aby mnie ukarać ? Dobrze, Ale dlaczego mojego męża ? Już raz został przeze mnie skrzywdzony.
Zadajesz pytanie o cierpieniu w imię czego.
Przecież nie jest to masochizmem bycie razem właśnie teraz. Cierpimy za to co ja zrobiłam. A właściwie ponosimy KWINTESENCJĘ moich postępowań.

Ewa, nie rozumiem. Może jestem za głupia, może samolubna.
Bycie razem z powodu braku woli życia? Czy Wy jeszcze jesteście w stanie odróżnić co jest przyczyną a co skutkiem? Czy ten brak chęci do życia nie wynika z tego, że jesteście razem?
Jezu, ja bym próbowała jednak żyć. nie wiem w jakim jesteście wieku, ale każde z Was może jeszcze mogłoby mieć rodzinę, dać komuś szczęście. Może sobie również. Że to jednak takie marnotrawstwo.

387

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:

...Tyle, że trochę za późno na te rozterki, bo co ja mogę z tym zrobić. ...

zacząć od lektury ... wątek krotki

388

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:

Majka wyciągam. Dostrzegam pewne rzeczy, które było oczywiste i które powinnam była zauważyć już dawano.
Może jeszcze nie bardzo wiem co z tym zrobić. Wiesz, ja postrzegałam siebie trochę jako ofiarę mimo wszystko. Może chciałam myśleć, ze on jest bezwzględny i mnie zwodził, bo wtedy ja nie byłabym takim strasznym człowiekiem.
Teraz tak naprawdę jestem pewna, że jednym złem w tym wszystkim byłam ja.
Tyle, że trochę za późno na te rozterki, bo co ja mogę z tym zrobić.

Xymena, ja tez tak to widzę. Może ten rozsądek właśnie przeszkadza, blokuje. Może mylimy rozsądek ze strachem. Może usprawiedliwiam swoje tchorzostwo? Jesli tak, to straszne to wszytsko.


Toorank....
Dokładnie,czy Ty nie widzisz,że bycie obsadzonej w roli ofiary,jest dla Ciebie poniekąd wygodne?Takie zrzucanie odpowiedzialności za własne poczynania na kogoś innego?Nie...to nie ja jestem winna to ON...ON przez swoją postawę,pragmatyzm i inne pierdy popchnął mnie w ramiona innego.
Dobra...koniec
Nie jesteś zła,dlatego chociażby,że widzisz co zrobiłaś,robisz...to światełko w tunelu.A człowiek zasługuje na to,żeby pokazać innym...a sobie przede wszystkim to,że potrafi uczyć się na błędach.

389 Ostatnio edytowany przez toorank (2015-08-14 13:21:02)

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
smallangel napisał/a:

A ja tak się zastanawiam drogie kochanki (bez złośliwości piszę) - czy póki kochanka nie było, to myśli, że to małżeństwo z rozsądku też były?

małżeństwo  sensie formalnym tak, było posunięciem praktycznym, mój związek z mężem nie, na początku było... kiedyś powiedziałabym, że namiętność, zanim przekonałam się, że może być "bardziej"

ewa.zareba napisał/a:

Nie wiem czy w tobie jest coś co nazywa się odrobiną współczucia dla innych, ale swoimi tekstami pokazujesz że jesteś zimna, wyrachowana i skupiona tylko na sobie.
Nie interesuje cię mąż, nie interesuje kochanek.
Patrzysz zimno i czekasz na dalszy rozwój wyda żeń ciekawi cię to co się stanie. Nawet nie zakładasz e jakimś rykoszetem możesz oberwać.
To właśnie świadczy o twojej BEZMYŚLNOŚCI. Brak skrupułów.

Napiszę ci jeszcze jedno. Gdyby twój mąż był bezpłodny, a ty chciałabyś koniecznie mieć dziecko, może wtedy mechanizm zdrady byłby do przyjęcia. Ale też po uzgodnieniu z mężem takiej opcji.

Teraz stawiasz na piedestale kochanka, nie biorąc pod uwagę że jest to tylko żądza, namiętność wynikająca ze spełnienia fizycznej zachcianki.
Ale czytając twoje słowa widać wyraźnie że ten okres euforii kochankiem już minął.\O czym to świadczy ?
No cóż, rozkapryszona dziewczynka jeszcze sama nie wie czego chce.
Więc pewnie ty będziesz dalej bawić się świetnie a wszyscy pozostali dostaną po d....pie.
Mąż gdy dowie się o posiadaniu pięknego poroża będzie skazany na prześmiewki kolegów i znajomych. TO ROGACZ !!!!!
Żona kochanka gdy dowie się o zdradzie męża pogoni go w diabły, więc dzieci będą miały tylko dochodzącego tatusia.
Kochanek już okazuje się tylko królikiem doświadczalnym, więc po ujawnieniu prawdy obudzi się z reką w nocniku i z niczym.
A ty ? No cóż. Pewnie sobie znowu zapolujesz i rozbijesz kolejny związek..................

Ewa, każde Twoje słowo bardzo boli, ale dziękuję Ci za nie. Masz rację. Ja tez tak o sobie myślę. Tyle, ze nawet bezpłodnośc meza moim zadniem nie usprawiedliwiałaby zdrady.
Okres euforii i fascynacji kochankiem minał u mnei bardzo szybko, chyba nawet na poaczątku nie zachłysnełam się nim jakoś specjalnie. Jestem bardzo krytyczna, nie było wielkiego wow nad jego osobą. Mnie się nadal wydaje, że to coś innego, coś więcej. Kompatybilność. Akceptacja.
Inni dostana po dupie? Ewa, ja tu nie pisze wsyztskiego, ale uwierz mi ja za ten romans zapłąciłam wysoką cenę. I nie myslę tu o kosztach psychicznych, które w moim przypadku może faktycznie nie są zbyt wysokie, ale o namacalnych zmaterializowanych konsekwencjach. Pod tym względem nikt poza mną nie poniósł straty. Tylko ja. Postrzegam to trochę w kategoriach kary, nauczki dlatego jakoś nie specjalnie walczyłam. Poddałam się, bo mi się należało. Myslę, że jakiekolwiek konsekwencje poniose tylko ja. Nikt inny.
Kochanek nigdy nie przyzna się przed zoną do romansu, jest zbyt wielkim tchórzem. nawet jeśli spotka się zarzutami będzie szedł w zaparte. A dowody na ten romans mamy tylko my dwoje, to korespondencja. Mój mąż wie, ale to tylko słowa. Nikt nie jest w stanie niczego udowodnić.

@Excop
wiesz, chyba do mnie dotarło, pytałeś czego się boję nie mówiąc prawdy
pytałeś w kontekście męża, ale on nigdy nie myślał o mnie dobrze, jego opinii sie nie boje
ale boję się opinii kochanka, po tym co pisały dziewczyny dotarło do mnie, ze nie jestem w stanie przyznać sie przed nim, ze nie chciałam z nim byc na powaznie, że chciałam tylo romansu, a całe zamieszanie z byciem razem było mi potrzebne do dowartościowania się
nigdy mu nie powiem, bo zobaczyłby jaka jestem naprawdę, a on miał mnie za kogoś lepszego, za kogoś dobrego, mądrego, musiałabym mu powiedzieć, że jestem zwykłą gnidą

390

Odp: Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.
toorank napisał/a:

Majka wyciągam. Dostrzegam pewne rzeczy, które było oczywiste i które powinnam była zauważyć już dawano.
Może jeszcze nie bardzo wiem co z tym zrobić. Wiesz, ja postrzegałam siebie trochę jako ofiarę mimo wszystko. Może chciałam myśleć, ze on jest bezwzględny i mnie zwodził, bo wtedy ja nie byłabym takim strasznym człowiekiem.
Teraz tak naprawdę jestem pewna, że jednym złem w tym wszystkim byłam ja.
Tyle, że trochę za późno na te rozterki, bo co ja mogę z tym zrobić.

Xymena, ja tez tak to widzę. Może ten rozsądek właśnie przeszkadza, blokuje. Może mylimy rozsądek ze strachem. Może usprawiedliwiam swoje tchorzostwo? Jesli tak, to straszne to wszytsko.

ewa.zareba napisał/a:

Dlaczego jesteśmy razem............ To nie wspomnienie o dziecku trzyma nas ze sobą związanych. Po tym co się stało pewnie każdemu z osobna może byłoby i lżej.
Ale patrząc na drugą osobę, widząc jego bezradność, brak woli do życia....... to wszystko zmusza do bycia razem.
Ten fakt. Mój przykład, świadczy o ponoszeniu kary za grzechy popełnione w życiu. I nie mam tu na myśli frazesów religijnych.
Nie wiem czy Bóg istnieje czy nie. Pewnie gdyby istniał nie odebrałby życia mojemu dziecku. Bo cóż ono zawiniło ? Nic.
Więc aby mnie ukarać ? Dobrze, Ale dlaczego mojego męża ? Już raz został przeze mnie skrzywdzony.
Zadajesz pytanie o cierpieniu w imię czego.
Przecież nie jest to masochizmem bycie razem właśnie teraz. Cierpimy za to co ja zrobiłam. A właściwie ponosimy KWINTESENCJĘ moich postępowań.

Ewa, nie rozumiem. Może jestem za głupia, może samolubna.
Bycie razem z powodu braku woli życia? Czy Wy jeszcze jesteście w stanie odróżnić co jest przyczyną a co skutkiem? Czy ten brak chęci do życia nie wynika z tego, że jesteście razem?
Jezu, ja bym próbowała jednak żyć. nie wiem w jakim jesteście wieku, ale każde z Was może jeszcze mogłoby mieć rodzinę, dać komuś szczęście. Może sobie również. Że to jednak takie marnotrawstwo.

Miałam już zakończyć swoje opowieści. Właściwie tylko przez przypadek zaczęłam pisać. Ale te twoje słowa poruszyły mnie już do końca. Dziwisz się czemu jesteśmy jeszcze razem, piszesz o układaniu sobie życia od nowa. Dla ciebie cała moja sytuacja jest czymś absurdalnym i oderwanym od rzeczywistości.\A tak naprawdę to było coś co mnie osobiści uświadomiło kogo kochałam naprawdę, z kim chciałam spędzić resztę swego życia. Co
oznaczają słowa na dobre i na złe. Paradoksalnie zło  które nam się przytrafiło spowodowało że Mąż stał mi się naprawdę najbliższą osobą.
Nie na zasadzie rekompensaty krzywdy. Nie z poczucia winy. Właśnie refleksja o znaczeniu wartości tego jedynego dotarła do mojej świadomości w obliczu tragedii.
Za późno. Wiem o tym. Mam tego pełną  świadomość. Gdybym teraz odeszła od męża straciłabym całą szansę i nadzieję na jutro. Ktoś mi powiedział że gdybym uznała śmierć córki jako ofiarę w jakiejś intencji, to moje odejście przekreśliłoby tę wartość.

Piszesz że właściwie nie kochasz męża, że on jest tak silny i apodyktyczny że...................
Ludzie którzy stwarzają pozory macho, są w rzeczywistości kruchymi i wrażliwymi osobami. Pokazują jacy są twardzi, a w rzeczywistości to delikatne osoby.
Zranić ich jest w rzeczywistości łatwo. Nie okażą bólu. Nie uronią łzy. Ale w środku rozsypią się na miliony kawałeczków. Ale nikt nie sklei ich z powrotem w jedną całość.
To jak kryształ uderzony w czuły punkt rozbryzga się w proch.
Tak ty potraktowałaś męża. Nie zadałaś sobie trudu nad zastanowieniem się co spowodowało zmianę twoich uczuć do niego. Bo on w stosunku do ciebie jest taki sam.
Ty, odpłynęłaś, zajęłaś się kochankiem. Porównując jednego i drugiego dostrzegłaś różnicę pomiędzy nimi. I jak próżna kobieta skreśliłaś go z listy priorytetów.
Wiem co piszę, bo sama tak postępowałam. Może nie do cielesnej zdrady, bo takowej nie było z mojej strony. Ale tak właśnie podeszłam do swojego małżeństwa.
Pod wpływem miłych słów i komplementów, łasa na nie jak kot na smakołyki dałam się ponieść próżności i efekt nastąpił w takim właśnie stylu.

Mając porządnego faceta za męża, które nie pije, nie używa przemoce w żadnej postaci. Który dba o dom, o rodzinę. Kocha najbliższych i stara się spełnić wszelkie ich marzenia zapomina tylko o jednym.
O mówieniu co kilka minut jak to on kocha, jak piękna jest jego żona i takie tam pierdoły.

Nie uważasz że to czysty egoizm przemawia za taką kobietą. Egoizm i próżność.]
Piszesz o odejściu od męża, o ułożeniu sobie na nowo życia z kimś innym.........
Z kim ? Mając w pamięci to co się stało ? Myśląc o mężu jak sobie radzi, jak cierpi, jak go to boli ?

Ktoś w takiej sytuacji gdyby założył z kimś innym nowy związek okazałby się podłym, zimnym i wyrachowanym.
Rozumiem sytuację gdy mąż umrze i kobieta mając rodzinę spotka kogoś, pokocha i ponownie wyjdzie za mąż.
To jest zupełnie inny format pojmowania życia.
Twoje stwierdzenie o takim podejściu napawa mnie wręcz obrzydzeniem.
Ktoś tu pochwalił twoje podejście do posiadania kochanka. Że chwali ci się bycia szczęśliwą.
Ale ty unieszczęśliwiasz męża, unieszczęśliwiłaś kochanka i dobrze ci z tym. Masz tylko lekki dylemat czy odejść od męża, czy dalej go oszukiwać.

Wiele osób pisało swoje zdanie. Co myślą, jak to widzą. A ty zmieniasz swoje opinie o mężu jakby na życzenie czytelników.
Bawi cię ich reakcja. Drażnisz ich. Grasz na ich emocjach.
To wszystko zakrawa na farsę. Czy ona jest tak inteligentna, czy jest tak bezgranicznie głupia ?
Czy ona jest tak rozchwiana emocjonalnie, czy ma po prostu rozchwianą psychikę ?
Czy ten temat to prawda, czy troll zabawia się publiką ?

Czy to może zdarzyć się naprawdę ?

Posty [ 326 do 390 z 715 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Banalny, oklepany, szablonowy romans z żonatym - piszę, bo się boję.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024