Excop napisał/a:Ja Cię nie potępiam, Bernadettko, bo trudno wejść w buty innej osoby nie znając wszystkich okoliczności.
Masz wiele do stracenia, niewiele zyskasz odejściem.
I nie chodzi mi o stronę materialną takiej operacji.
Chodzi o wpływ na Twoją psychikę.
Mąż zawsze był i niestety, pozostanie dla Ciebie ważny. Nawet teraz, w stanie Twojego zakochania w innym.
I tu leży problem.
Jeżeli nie porozmawiasz ze ślubnym, szczerze i bez niedomówień, nie znajdziesz spokoju w żadnym związku. Bo ta trauma świadomego oszustwa pod płaszczykiem "wypalenia" ciągnąć się będzie za Tobą długie lata. Zwłaszcza, gdy mąż nie będzie w stanie pozbierać się po tym, gdy w inny sposób Twoja emocjonalna zdrada wyjdzie na jaw.
Moje wczorajsze przekomarzania z Xymeną dość jasno pokazały, czym różni się obawa o własny tyłek, od świadomego wpędzenia partnera w poczucie winy za rozstanie, by ten tyłek ochronić.
Excop to nie czas, abym porozmawiała z mężem szczerze i bez domówień... Długa lista powodów.
Ale jeśli przyjdzie kiedykolwiek do takiej rozmowy lub rozstania z moim mężem na pewno nie przerzucę na niego winy. Każdy kij ma dwa końce owszem, ale to ja teraz się samobiczuję... Tu nie chodzi nawet o kochanka. Nie powinnam tego mojemu mężowi robić, że wyszłam za niego z rozsądku, a nie z miłości. Nie zwale na niego winy, bo uważam że winna jestem ja. Czasami mam wrażenie, że się zupełnie nie dobraliśmy temperamentem, nie mamy takiego samego spojrzenia na świat, mijamy się, etc. Ale może jakbym ja była inna to tez by było inaczej, dzisiaj wydaje mi się, że nie potrafię dać mu tego na co zasługuje... Powinnam być lepsza, powinnam być prawdziwą żoną, a nie siostrą... I mam nadzieję, ze moja zdrada nigdy nie wyjdzie na jaw... obawiam się, że męża to by wykastrowało...
ewa.zareba napisał/a:Choć gdyby nie kochanek, nie dostrzeżono by błędu.
Własną zdradę zaś uważa jako mały błąd w ogólnej sytuacji.
Zdrada żony jako błąd jest przez nią uważana jako kwintesencja jego błędów i musi być dla niego karą za to ze nie dbał o nią jak należy.
Zdrada zawsze powstaje w ukryciu. Zdrada jak sama nazwa mówi jest czymś podstępnym i złym. Zawiera w sobie coś co zabija partnera.
Zdrada...........
Śmieszna jest forma......"Kocham męża jak brata............... seks z nim to coś co napawa mnie obrzydzeniem"
Ale odejść od męża nie chce. Ciekawe dlaczego. !!!!!
Traktuje zarówno męża jak i kochanka jak przedmioty. Nie widzi ani w jednym ani w drugim potencjalnego partnera.
Ewa wycięłam tylko kawałek z Twoich wypowiedzi, bo się chciałam do nich odnieść.
Fakt, gdyby nie kochanek nie dostrzegłabym błędu, bo żyłam jak żyłam.
Ale nie uważam swojej zdrady za mały błąd i za kwintesencję jego błędów. Jego jedyny błąd polegał na tym, że mnie kocha nad życie i że mi zaufał... Zanim byliśmy małżeństwem ja go zostawiłam po roku dla innego, po tym związku byłam strasznie poraniona napisałam do niego i On wrócił i już został... Nie powinien był wracać wtedy... Myślałam, że w jego ramionach znalazłam miłość, a ja tam chyba szukałam poczucia bezpieczeństwa. Próbuję siebie sama zrozumieć, naprawdę.
Tak, zdrada mojego męża zabije, dlatego jest skrzętnie ukrywana. To ostatnia rzecz o której bym mu powiedziała.
Czemu odejść od męża póki co nie chcę?
Życie nie jest czarno-białe. Abstrahując całkowicie od kochanka...
Mamy córkę - boli mnie że ojciec miałby być tylko dochodzący. Boli mnie sama myśl o zranieniu męża w ten sposób, że odbiorę mu nas, gdzie tak naprawdę złożył całe życie w moje ręce.... Boli mnie to, że córka będzie miała do mnie pretensje, że zabrałam jej tatę. Moim zdaniem dochodzący ojciec a ojciec na miejscu to nie to samo.
Boli mnie to, że ostatnio mieliśmy poważną rozmowę, gdzie powiedział mi że on czuje że ja go nie kocham... smutek w jego oczach był tak wielki... to rozczarowanie moją osobą i tak bardzo chciał usłyszeć, że jest tak samo ważny jak ja dla niego, a ja tego nie potrafiłam powiedzieć, bo tak nigdy nie było.
Są i powody praktyczne owszem. Nie kierują mną powody materialne akurat. To nie w tym tkwi problem. Ale co dwoje to faktycznie nie jedno... tak jak ktoś wcześniej pisał... głupia wymiana opon w aucie, uszczelka w zlewie, wyjazd na weekend... to chyba strach przed byciem samodzielnym człowiekiem tak naprawdę...
emde napisał/a:Nieodebrałaś mu radości życia.
Odebrałaś mu godność.
A to boli o wiele bardziej.
Święta prawda, tak się czuję... jakbym odbierała mężowi godność....
Toorank przepraszam, że tak wcięłam się w Twój wątek. Może i sytuacje mamy podobne, ale odczucia i uczucia chyba inne. Wiesz.. ja na okrągło mam wyrzuty sumienia z powodu jego rodziny. Żony praktycznie nie znam, ale myślę jakby było teraz między nimi, gdyby nie ja. Córkę poznałam i sobie pluje w twarz za to, że jakby nie było w jakiś sposób próbuję odebrać jej tatę. Nigdy w życiu bym nie chciała, aby udowadniał mi rozwodem, że mnie kocha. Wiem, że kocha. Tego się nie da udawać. Nie wiem, co będzie, ale nigdy mu nie postawię warunku, nie będę go zmuszać do bycia ze mną. Pogodzę się z tym jeśli odejdzie. Może sama odejdę bo mnie wykończy podwójne życie i nie będzie to odejście, aby uzyskać coś w zamian...