Niobe- wiem, ze " uciekasz w prace". To dobrze....ale to nie wszystko..zatroszcz sie o siebie, o swoje emocje.
Praca pomaga nie myslec, ludzie pomagaja myslec pozytywniej/inaczej.
Pomysl o tym, co moze ci pomoc nie myslec o nim, odepchnac w przeszlosc...
Daj sobie sama dobra rade- zaopiekuj sie soba, bo ten smutek jest ci niepotrzebny....PS nie stracilas tych lat!
To byl czas konieczny, zeby sie nauczyc, ze nie warto byc z kims, komu na tobie nie zalezy....
To nie jest strata, to bylo konieczne, zebys miala to za soba, a nie przed soba....
tu masz rację: ja nie uważam czasu spędzonego z nim za stratę, bo dowiedziałam sie czegoś o sobie, mam większą samoświadomosć, jestem troche inna, boli to, że on wszystko najzwyczajniej w świecie zlał ciepłym moczem, że nic to dla nie znaczyło, że ranimując ten związek renimowałam trupa
ale cóż gdyby to trwało dłużej mogłabym znaleźć się w niezłym gofnie i być naprawde poobijana
dużo o tym myślałam, gadałm z bliskimi, dużo było we mnie złości i smutku (smutno mi nadal), teraz prauje nad tym, by wyciszyć te emocje i nerwy, zostawić za sobą
nie byłam w nim zakochana, byłam do niego przywiązana i był mi bliski ale jakieś 2 miesiace przed "karą milczenia" oddaliliśmy się od siebie, nie mieliśmy wiele wspólnego, czułam, że robi to wszytko "na odwal sie", powiedziałam mu o tym i zapadła pełna wymowy cisza (powiało tandetnym romansem)
facet tak nie kończy związku, tylko zwykła świnia ( to ta złość we mnie)