Na początek chcę sprostować pewną kwestię - nie chodzi o żadne wojny i krucjaty. To nie ja zaczęłam obrażać osobę, która rości sobie prawa do teorii wszystkiego. Przyszłam tylko wyrazić swój sprzeciw i podałam argumenty, po czym zostałam potraktowana "z buta", bo "żałosne formułki" itd.
Elka nadepnęła na odcisk niewłaściwej osobie. Ktoś zrobił temat z jej nickiem i sodówka uderzyła jej do głowy. Przestała panować nad sobą i nie liczyła się ze swoimi słowami.
Wcześniej ta osoba była mi obojętna, chociaż intuicja podpowiadała mi, że coś z nią nie tak. Nie śledziłam jej postów, po prostu czasem natknęłam się na kilka, z których można było wyciągnąć sporo wniosków, ale skoro była mi całkiem obojętna...
Aczkolwiek po tym wątku nie mam wątpliwości, jakiego pokroju jest to osoba.
"poza tym często szacunek do oponenta wyrazisz lepiej słowami krytyki (nie mylić z tania prowokacją) niż włażąc mu bez wazeliny w tyłek, to ma być bardziej taki "liść na przebudzenie"
Skoro tak okazujesz rzekomy "szacunek" ludziom, to nie chcę wiedzieć, jak okazujesz im brak szacunku.
"Natomiast czym innym są zaczepki w stylu 2 trolli w tym wątku, na które nikt nie odpowiada, ani nie czyta (przynajmniej ja), a oni dalej walczą o ochłapy uwagi big_smile co jest nawet zabawne".
Masz się za wielce oświeconą jednostkę, a nawet nie potrafisz odróżnić trolla od osoby, która ma inne zdanie od ciebie.
Oj czytasz mnie/nas, czytasz, po prostu łatwiej pisać coś innego, ponieważ na twarde argumenty nie masz kontrargumentów. Wolisz unikać odpowiedzi na pytania, które mogłabym zadać. Pewnie je i tak później zadam. Nie odniesiesz się do moich postów, bo nawet chyba nie wiesz, jak się do tego zabrać.
Co do walki o uwagę... Czemu w ogóle o tym wspominasz? Znowu piszesz o sobie. To nie ja wchodzę na forum i nie robię z siebie osoby, która pozjadała wszystkie rozumy świata.
Mi chodzi o to, o czym wspomniałam wcześniej. Jak mi coś nie pasuje, to będę o tym mówiła/pisała.
Robię to, ponieważ żyję ze sobą w zgodzie.
A teraz kilka kolejnych argumentów na obalenie tych koszmarnych, bestialskich teorii:
?Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę.? (J 14,1-4)
Gdzieś elka wspominała o tym, że rzekomo z Biblii można dowiedzieć się o tej całej reinkarnacji.
Powyższy cytat mówi sam za siebie. Po co Jezus miałby przygotowywać miejsca, skoro wszystko podobno dzieje się na tej planecie, która jest tylko jedną z bardzo wielu (nie wiem, czy ktoś dokładnie jest pewien co do liczby, bo co jakiś czas są nowe odkrycia).
To, o czym tu się pisze ma swoje źródło, a nie są to żadne Wyższe/Dobre energie, o czym się tu perfidnie kłamie.
Teoria reinkarnacji, cała ta wędrówka dusz pochodzi od kasty kapłanów bramińskich, którzy wywyższali się do tego stopnia, że mieli się na równi z ich bóstwem.
Wcześniej nie miało to praktycznie miejsca, ale ci kapłani byli tak butni i zarozumiali, że nie nie mieli żadnych skrupułów.
Potem wymyślili coś jak Nirwanę (połączenie się duszy z bóstwem i wyjście z przeklętego kręgu ciągłych wcieleń), a Ariowie w większości szli tą ciemną drogą, bo zamiast się rozwijać i korzystać życia, woleli oderwać się od rzeczywistości, medytować i dążyć do błogiej Nirwany.
Jeszcze później doszły inne chore kulty, które przetrwały do dziś, np. nie wolno było zabijać nawet najmniejszego robaka (oczywiście, kapłaństwo jadło czasem mięsko, bo oni byli w końcu jak "bóg", więc im było wolno).
Ariowie zostali oszukani przez braminów (szarlatani podobni do Osho) i całe Indie zatonęły w tej beznadziei. Dopiero po jakimś czasie nastąpił opór, bo coraz dziwniejsze i pomylone były te ich teorie.
Ponadto wkradły się nowe religie i kulty. Również islam, który był agresywny, ale miał wiarygodniejszą, mocniejszą koncepcję boga - Allaha.
Czemu elcia o tym nie wspomni?
W "uwiecznianiu siebie" (nieprzerwany krąg wcieleń) nie ma nic z rozwoju! Absolutnie nic. Teoria reinkarnacji i wędrówki dusz jest najbardziej uwsteczniającym wierzeniem jakie istnieje. Może znalazłyby się gorsze, ale można wrzucić je do tego samego worka.
Reinkarnacja neguje wartość osobowości i tożsamości, która jest unikalna i nadawana przez samego Boga, bo w każdym wcieleniu zmieniałaby się przecież osobowość, nawyki, przyzwyczajenia... o wyglądzie nie wspomnę.