Kemot.
Szczerze to przeczytałem pierwsze 3 strony. Póżniej czytałem tylko Twoje posty. Wystarczyło. Postanowilem opisać swoją historię, gdyż uważam, że może być dla Ciebie pomocna - trafiły nam się emocjonalne kaleki (mojej rodzice "mieszkają" razem od 25 lat. Bez uczucia bez ciepła)
Byłem w praktycznie takiej samej sytiacji jak Ty. Z tym wyjątkiem, że nie mamy dzieci. Jednak sytuacja między mną a jeszcze moją żoną była wręcz identyczna:
- Awans żony->luźna atmosfera w pracy->zaczęły się tajemnicze smsy i telefony (telefon NAGLE stał się twierdzą)-> nowe ciuchy itp itd
- 3 dni przed naszą rocznicą - "Nie kocham Cię" Chcę rozwodu. 2 dni później miałem przed sobą pozew rozwodowy przez nią przygotowany.
-ja: wybłagałem separacje, róże, zegarek za 2000 zł i inne tego typu podarunki (wstydze się)
- Ona:
-dla mnie nic się nie zmienia, bardzo Cię lubie i nadal możemy żyć razem, spać, kochać się. Co myślisz o wolnym związku? ( Było jej ze mną wygodnie, czuła się bezpiecznie, nie chciała z tego rezygnować a poza domem miała by inne bodźce
).
-Bardzo bym chciała, żebyś chodził na randki z innymi kobietami (gdyby tak się stało czułaby się lepiej, nie było by wyrzutów sumienia)
W tym momencie zarejestrowałem się na forum 
Wytrzymałem kilka tygodni i zacząłem ją w domu totalnie ignorować. Wyprowadziłem się na łózko do innego pokoju. Zdawkowa rozmowa. Zero wydawania kasy na nią. Za to na siebie zacząłem wydawać znacznie więcej niż kiedykolwiek wcześniej
(zaarbiam więcej od niej)
Z kolei ona taki stan rzeczy wytrzymała kilka tygodni. Wyprowadziła się do pustego mieszkania koleżanki (za które musiała płacić czynsz - to ma znaczenie
) i zaproponowała byśmy zostali przyjaciółmi ( czyt. nie kocham Cię, ale jest mi z Tobą wygodnie/dobrze/bezpiecznie. Mam kogoś na oku, ale nie jestem pewna czy z tego coś będzie, a wiem, że ty będziesz grzecznie w razie czego czekał)
Pierwszy miesiąć był dla mnie piekłem. Dla niej odwrotnie "time of her life".
Trwało to ok. 6 miesięcy. Zerwałem z nią kontakt zupelnie. Jedynie kontaktowalismy sie przez FB w sprawie mieszkania, kredytu itp. (w sumie może ze 3 razy)
I paradoksalnie powiem Ci, że ten okres dał mi b. wszystko to kim jestem dziś. Zacząłem odbudowywać własną wartość. Skupiłem się na pracy. Odbudowałem stare zaniedbane przez związek znajomości. Sport. Żyłem TYLKO dla siebie. To było tylko możliwe dzięki temu, że byłem sam. Nie widziałem jej, nie wiedziałem co robi i szybko udało mi się zdusić w sobie pokusę na to, by się ciekawić co u niej.
Omijając okoliczności od kwietnia tego roku spróbowalismy. Bardzo żałowała, że straciła mnie i wszystko, że już wie czego chce i zrozumie jak ja już nie będę chciał. No i cóż dałem się zmanipulowac jak uczniak. Żona wróciła, ochłonęła. Powróciło bezpieczeństwo, spokój moje ciepło i co? No i ta nieszczęsna dla niej STABILIZACJA, która dobija takie osoby jak ona, nie potrafiące żyć na dłuższą metę pozbawione silnych emocji + to, że miałem ogromny poblem z zaufaniem do niej - o czym jej mówiłem. Ona natomiast nie chiciała pomoc mi to zaufanie odbudować. Powiedziała, bym się ogarnął bo zachowuje się jak małolat....
Okazało się, że przed tym jak mnie zostawiła od jakiegoś czasu zdradzała mnie (bez stosunku) z kolegą z pracy - czemu wtedy na moje pytania zaprzeczała, wściekała się i robiła ze mnie idiotę.. . stadardowy schemat. Po wyprowadzce do mieszkania koleżanki - przespała się z nim. Jednak był taki malutki problem. On miał żonę
i nie chciał za bardzo nic więcej. Stąd ten jej nagły przypływ ponownej jej miłości.
Aktualnie jesteśmy na etapie rozwodu. Decyzja "wspólna"(jestem gentelmanem - więc jej pomogłem), ale jaką inną mógłbym podjąć po słowach "Nie czuje, że będę z Tobą szczęśliwa". Nie pytałem się o powody. Szybko zaproponowałem, że to kończymy.
Izolacja to Ci radzę.