3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 235 ]

66

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
aurora borealis napisał/a:
thepass napisał/a:

To zawsze mozesz "dla beki" zapuścić sobie gdzieś indziej "wąsy", prawda? Tam gdzie Ci rośnie.

Dziękuję thepas - miłośniku "porostów"! Co ja bym zrobiła bez Twych rad...?

Pewnie nie wiedziałabyś co zrobić ze swoim życiem... a tak punkt 7 podpasowany dla samiczki
Chociaż skąd wytrzasnęłaś, że jestem miłośnikiem porostów...

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2014-04-30 01:40:29)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
thepass napisał/a:
aurora borealis napisał/a:
thepass napisał/a:

To zawsze mozesz "dla beki" zapuścić sobie gdzieś indziej "wąsy", prawda? Tam gdzie Ci rośnie.

Dziękuję thepas - miłośniku "porostów"! Co ja bym zrobiła bez Twych rad...?

Pewnie nie wiedziałabyś co zrobić ze swoim życiem... a tak punkt 7 podpasowany dla samiczki
Chociaż skąd wytrzasnęłaś, że jestem miłośnikiem porostów...

Dopisuję sobie między Twymi wierszami...  ;-)
A wiesz co to skala porostowa? (Tylko bez googlowania, proszę!)

68 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-04-30 01:40:59)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Ja nie wiem, ale internet wie. Zaraz sie dokształce i błysne mądrością. Tyle, że Ty napisałaś to w cudzysłowie.

69

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
thepass napisał/a:

Ja nie wiem, ale internet wie. Zaraz sie dokształce i błysne mądrością. Tyle, że Ty napisałaś to w cudzysłowie.

OK, w quizy botaniczne pobawimy się jutro... A dzisiaj... Lulajże...

70 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-04-30 11:10:25)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

jestemsam zauwaz ze na kazdy punkt odpowiadales z uwzględnieniem Twojej ex. Rzecz w tym zebys przestał pisac moja byla to moja byla tamto. Musisz uswiadomisc sobie ze jej juz nie ma nie ma teraz rozmyslania o niej mysl co Ty bys zrobil. Nie wierze ze nie masz znajomych kazdy ma nawet najwiekszy aspoleczniak. Ja tez nie lubiłem eventow wypadow na mecze i takie tam ale to przez to ze przez 2,5 roku bylo marudzenie ze nie mam czasu ze to i tamto. Teraz pare razy sie zmusilem i.. kolo zaczelo sie krecic tzn zaczalem wychodzic na imprezy poznawac inne dziewczyny itd. Czuje sie nieziemsko i bije sie w piers ze wczesniej tego nie robilem. Lepszy motyw od jakiegos czasu przez to wychodzenie mije grono znajonych sie powiekszylo cholernie. Glownie same dziewczyny xD a zaczelo sie od tego ze poszedlem na impreze urodzinowa ooznalem dwie dziewczyny i pozniej z nimi gdzieś poszedłem to kolejne i kolejne. Na pewno masz jakiegos dobrego kumpla zgarnij go i powiedz ze musicie isc na piwo do pubu. Pojdziesz na to piwo i.. podchodzisz do baru jak to w barze czekasz az Ciebie obsluzy ktos. Obok stoi tez dziewczyna i czeka na swoja kolej. Powiedz barmanowi zeby ja pierwsza obsluzyl albo wykorzystaj czas oczekiwania na ale tu tlok co? Tak w ogole jestem adam i dalej to już jakoś gadka idzie, nie mówię, że masz brać każdą laskę w ten sposób, ale jeżeli raz się przełamiesz, to uwierz mi dalej będzie tylko łatwiej. Mi własnie w tej sposób to pomogło, coś co mnie hamowało pękło, dalej już tylko szereg samych powodzeń w kwestii "zapomnieć o ex i brać się za inne dziewczyny".

JEŻELI CHCESZ SIĘ ZE SWOJEJ EX WYLECZYĆ, TO ZROBISZ WSZYSTKO, BY TAK BYŁO. A pisząc, że nie masz kolegów, nie lubisz wypadów do kina, uświadamiasz nie mi, lecz sobie, ze nie chcesz o niej zapomnieć, jedyne co, to mówisz wszystkim dookoła i sobie, że chcesz zapomnieć o swojej ex, ale nie wprowadzasz tego do swojej świadomości, to jest tylko takie gadanie, a nie o to chodzi. Chodzi o to, byś sobie to uświadomił. Wiadomo, że wszystko jest ciężkie, skupienie się na sobie, zapomnienie o niej, a najgorsze co jest, to ta nadzieja, że może kiedyś wróci, to jest najgorsze i to powinieneś nie plewić, a raczej przetłuamczyć swojej podświadomości, że tka być musiało, rozstaliście się i już.
Wyobraź sobie, że Twoja podświadomość to małe dziecko, a świadomość to dorosła osoba, którą jestes. Widzisz, to działa tak, że podswiadomosc łyka wszystko niczym czapla, a świadomośc zawsze się zastanawia, niestety bywa tak, że podświadomość jest głośniejsza, głośniejsz krzyczy i daje o sobie znać. Tak jak dziecko, które głośniej krzyczy od dorosłego. Im bardziej krzyczysz na to dziecko, tym głośniejsze jest, bardziej płacze itd. Co robi rodzić, by uspokoić dziecko? Daje mu się wykrzyczeć, ale je przytula. Taki obraz sobie wytwórz w głowie. Porozmawiaj z tym dzieckiem w swojej głowie, przedstaw to na rozmowie ojca z synem, który tłumaczy "synku, widzisz ona odeszła, wyjechała, znalazła innego faceta, no tak w życiu bywa, pewnie rzeczy się zaczynają, a inne kończą, jest mi smutno, nie ukrywam tego, ale nie mogę krzyczeć, chodzić zły, czy inne rzeczy, za to, że ktoś miał własną wolę i tak zechciał, no cóż, takie jest życie, ale nie martw się, zawsze po burzy wychodzi słońce i z czasem będzie lepiej". Poza tym, pomyśl inaczej, mi to też trochę pomagało, Ty nie masz dziewczyny tak? A co z nią miałeś wspólnego? Zdjęcia, ciuchy, no co jeszcze, nic? A nie to spoko. A co ma powiedzieć kobieta, w wieku 42 lat, która ma dwójke dzieci, nie pracuje, zajmuje się domem, a mąż odchodzi do kochanki, i przesyła tylko 1000 zł miesięcznie na dzieciaki? Jak ona ma wyżyć z tego? Do pracy pójść nie może, bo dzieci małe, a ona wykształcenia nie ma, zresztą kto ją przyjmie jak nigdy nie pracowała? Przecież nie jest już młoda, więc mniej efektywna jest. Inny przykład, Ty nie masz dziewczyny, a możesz znaleźć sobie inną, a takie dziecko nie ma nóg, chciałoby grać w piłkę jak inni, chciałoby poskakać na trampolinie, chciałoby chodzić po piasku, wspinać się po górach. I co, powiesz temu dziecku teraz, że bardziej cierpisz od niego, bo straciłeś dziewczynę, a zaraz możesz mieć drugą, a to dziecko? Protezy? Za gruby hajs, plus nie będzie mogło robić mimo tego wielu rzeczy.

http://i61.tinypic.com/208fcw0.jpg

71

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

To na rozluźnienie, powiem coś śmiesznego co niestety zdarzyło się naprawdę.
Najgłupszą rzecz jaką zrobiłem "po tym wszystkim", ok 1,5 tyg temu tak bardzo za nią tęskniłem już... że...
zamówiłem na allegro jej perfumę którą używała niezmiennie przez cały nasz związek, i chciałem sobie pofukać na poduszkę co by mi się lepiej spało tongue

I jest progress bo teraz się z tego śmieje.
A perfumy nawet nie wyjąłem z paczki nie wiem co mam z tym zrobić tongue

72

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Dla następnej kobiety będzie na prezent :-)

Dobry wariat z Ciebie, ja do takiego etapu nie doszedłem big_smile

73

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Zyczliwy
To się nazywa level hard tongue

A dzisiaj ognisko nad wisłą ze znajomymi, jednak ciężko jest odejść myślami od tego wszystkiego...
Nawet podczas szukania nowego drewna wpadają myśli że ona siedzi przy ognisku...
A nie, nie siedzi, jest na drugim końcu świata, oszukała mnie i zostawiła EHH

Wszystko bym zaakceptował, że to normalne że mnie to męczy że dalej tym żyje, że nie mogę zrobić kroku na przód mimo tego że chce, no ale już minęło za dużo czasu a ja dalej nie potrafię ruszyć do przodu (9 miesięcy temu ostatnio się z nią widziałem, a 3 miesiące temu mnie zostawiła) tak dla przypomnienia. Ale fajnie, pomarudzę na forum od razu mi jest lepiej tongue

74

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Wiesz dlaczego stoisz w miejscu? Caly czas o niej piszesz. Jezeli chcesz zapomniec to musisz przestac o niej pisac ze ona robi to albo tamto. Jej nie ma jestes Ty uswiadom to sobie. Kazdy ma w dupie jak tam Twoja ex. Wszyscy sa ciekawi co u Ciebie.

75

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

No to dzisiaj złożyłem w końcu swój rower i jestem gotowy na zawody 11go tongue

76

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Cześć "Porzuceni"! I jak majówka? Chyba znaleźli się jacyś znajomi?
Chyba tylko ja spędzam majówkę sama :-( i oczywiście porzucona....

77

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

MAŁA Ml
Nie, nie tylko Ty spędzasz sama, wszyscy znajomi a można ich policzyć na palcach jednej ręki wyjechali na majówkę. A ja że musiałem być w pracy dzisiaj to nigdzie nie mogłem się zabrać i tak oto zostałem sam z ukochaną whisky tongue

78

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Ojj ludzie, ludzie, nie wierzę, że jesteście aż tak aspołeczni, że znajomych nie macie. Samo pisanie tutaj jest formą szukania pomocy w społeczeństwie, ludzie aspołeczni sami walczą z problemem. NIE SPAĆ, ZWIEDZAĆ, ZAPIEEEEPRZAĆ! big_smile

79 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-03 00:56:01)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Powiem Ci tak, to wszystko przez związek tongue
Kiedyś byłem osobą która codziennie ze znajomymi gdzieś tu tego wszędzie mnie pełno było.
Poznałem ją, zamieszkaliśmy razem no nie ukrywam... zajebiście mi było z nią.
Wolałem spędzać czas z nią, niż ustawiać się ze znajomymi itp
To spowodowało że powiedzmy wprost byłem od niej uzależniony, przyzwyczajony.
I to nie tak jak większość kolesi ma problem "nie, nie idę na browar bo baba chce żebym został z nią"
Nie, ja nie chodziłem nigdzie bo wolałem spędzać cały czas z nią.
No i wiesz jak to się skończyło gdy mnie zostawiła.
Nagle się obudziłem że "olałem" wszystkich znajomych.
Możliwe że temu też tak przeżywam brak mojej byłej... bo ona była no dosłownie wszystkim.

Mając 18 lat i nie dogadując się dobrze z matką od razu wyprowadziłem się do Warszawy i zacząłem żyć na własną rękę.
Przed wyjazdem poznałem moją byłą, i od razu zamieszkaliśmy razem. No i toczyło się to jak napisałem powyżej.
Mam 2 znajomych tutaj którzy są ode mnie z rodzinnego miasta, plus 3 ludzi z pracy z którymi można się spotkać.
Koniec.
Nie odbieraj to jako użalanie się ze nie ma się znajomych, ja chcę Ci pokazać że naprawdę można ich nie mieć tongue

Codziennie staram się z kimś ustawić, żeby zabrał znajomych a nóż przyprowadzi jeszcze innych znajomych i poznam coraz więcej ludzi.
ALE
Jestem tak skupiony na szukaniu sobie "baby" że gdy zbierzemy się w jakąś ekipę ja zobaczę że nie ma tu kandydatki na żonę to robię się w tym momencie aspołeczny. Wiem że to jest błąd, bo mam po prostu żyć a kobieta znajdzie się sama. Ale taki typ ze mnie, nie szukam rozrywki, zabawy, przygody z koleżankami. Mi brakuje stałego związku, kochającej dziewczyny. Nie chcę się wyszaleć, dążę do stabilizacji raczej. Poważny związek 2 kochających się osób jest fajny.

80 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-05-03 01:19:48)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

W tym rzecz, że za bardzo robisz coś na siłę, a nie tędy droga. Gdzieś tam chyba w moim temacie, opisywałem, że szukam kobiety i nic, zawsze jest coś, co mi w tym nie pomaga i nawet dobrze! Sam mówisz, że chcesz stabilizacji, dwóch kochających się osób, radość, wspaniały związek, szczęście i inne takie tam rzeczy. Ale jak masz dać kobiecie radość, szczęście, jeżeli sam jestes nieszcześliwy bo cierpisz po swojej ex. Zwróć uwagę na sens, "szcześliwy człowiek, przyciąga szczęście, pozytywnych ludzi, wszystko co dobre", "człowiek nieszcześliwy, pesymista, przyciąga same negatywne rzeczy, itp". Wniosek prosty, musisz wyleczyć się ze swojej ex bys mógł stworzyć nowy, cudowny związek. Jeżeli znajdziesz i wejdziesz w jakiś nowy związek z kimś, to gwarantuje Ci, że to będzie przeciąganie cierpienia i będziesz krzywdził drugą osobę, nawet jezeli uwazasz, że tak nie będzie, to wierz mi. Ja ciesze się, że los na każdym kroku wali mnie po palcach, poznaję dziewczyny, jest cudownie wspaniale, wymieniamy się numerami, ona pyta czy napiszę, ja piszę na drugi dzień i nagle jej się odmieniło, wytrzeźwiała? Po wodzie mineralnej? Czy może moje zdjęcie profilowe jest tak odpychające? Nie wiem, za to wiem, że wszystko co się dzieje, ma jakiś sens. Wyobrażam sobie, że gdzieś czeka na mnie cudowna kobieta, ale trafi w moje ręce dopiero wtedy, gdy uwolnie się w pełni od tamtej dziewczyny z którą byłem. To napędza motor w mojej głowie, do zmian, oczywiście, to nie dlatego chce się zmienić. Zmienić chce się dla siebie, w pełni. Już jakiś pułap osiągnąłem, bo czuje sie dobrze, nie denerwuje się, jest okej, przełamałem się, rozmawiam i flirtuję z innymi dziewczynami "na luzie", ale nie wymagam od losu, by dał mi teraz jakąs dziewczynę, że ja muszę mieć i już, bo jak nie to coś rozwalę, albo bedę płakał w poduchę. Nie, ja taki nie jestem, chcę odzyskac siebie pierw, a później dzielic z kims innym szcześciem.

Też kolegów zlałem, ale teraz ich odzyskuje, jest super, cieszę się, że wybaczyli mi to wystawianie ich itd. Też wolałem spędzać z nią czas, niz z kolegami i co, i gówno, teraz żałuję. Tak samo wybierałem ją i jej rodzinę niż swoją. Teraz odbudowuję relację, z moją mamą i kumplami, bo dałem dupy i żałuję tego. Ale przynajmniej wyciągnąłem wnioski z tej lekcji, że czas trzeba mieć dla kazdego. Dla porównania choć, nie chcę wyciągać tego syfu z kibla, to moja ex olała wszystkie koleżanki, wybrała swoją nową miłość i życie, ze wszystkich jej znajomych ma tylko "jego" i jedną przyjaciółkę, wszyscy inni się od niej odwrócili, to jest efekt braku szacunku do ludzi, a jeżeli nie szanujesz ludzi, oni nie będą ani z Toba przebywać, ani nic wspólnego mieć z Tobą. Dlatego na przyszłość patrz co robisz kosztem czego. Powiem Ci, że dobrze, że nie możesz sobie nikogo znaleźć, ale to nie jest coś w rodzaju "dobrze ci tak! cierp", tylko zobaczysz, że wyjdzie Ci to na dobre. Co na dobre? A to, że za jakiś czas zaczniesz wyciągać wnioski, już jakieś wyciągasz, jak widzisz, że kiepsko ze znajomymi, że to czy tamto. W końcu przejrzysz na oczy i staniesz się dużo silniejszy. Trzymaj się! smile

81

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Wiesz tak apropo mojej byłej, chodziłem do liceum byłem mega zajarany w jednej lasce, ona we mnie trochę też ale nie na tyle żeby zostawić swojego kolesia. Ganiałem za nią, ona trochę się dawała trochę nie, aż w końcu dałem sobie spokój choć cierpiałem strasznie... i minęło dosłownie parę dni aż poznałem moją byłą... w ogóle nie byłem gotowy w ogóle się nie spodziewałem. Dalej byłem załamany że tamta mnie nie chce. A moją była traktowałem jak koleżankę bo nią była, na chatę przyprowadziłem moja mama mówi że fajna, ja odpowiedziałem że totalnie nie w moim stylu.
A widzisz co z tego wynikło.
Więc podsumowywując moją byłą poznałem gdy miałem totalnie wyje**** na inne laski. Czyli w najmniej oczekiwanym momencie.
Czyli jeszcze długa droga przede mną by poznać nową hehe

Z drugiej strony każdy człowiek dąży do spełnienia się. U mnie to spełnienie to przede wszystkim mieć kochającą kobietę i tworzyć udany związek. Dlatego tak mocno do tego dążę. Mam fajną prace, mam fajny rower - moją życiową pasje, właściwie to mam wszystko co bym chciał mieć, brakuje mi tylko tej... ukochanej.

82

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

W dodatku mam poważny problem, nawet nie wiem czy to się nie nadaje na osobny temat.
Ten kto przeczytał ten wątek wie jak sprawa wygląda i jakie były plany.

Dostałem się na program emigracyjny do Kanady. Mam roczne pozwolenie na prace i pobyt.
I tu jest pytanie, zastanawiam się czy jechać.
Kanade wymyśliłem razem z moją byłą, teraz bym leciał do ukochanej dziewczyny, mieszkać w Kanadzie, budować naszą przyszłość.
Ale że mnie zostawiła, to ja też mam "zostawić" nasze plany? Moje plany?
Ona zaczęła realizować nasz plan - wyjechała jest w Kanadzie.
Ja z powodu tego że mnie zostawiła mam siedzieć na dupie w Polsce?
Czy mam realizować nasz plan, ale bez niej?
Wyjechać i szukać szczęścia w Kanadzie?

Z jednej strony w tym wyjeździe czuję taką "pustkę" że bez niej to nie ma sensu.
Z drugiej strony wydaje mi się że powinienem jechać.

Zakładając że wyjadę, muszę odkładać kasę, wyjadę początkiem 2015. Nie mam co szukać sobie kobiety teraz bo co jej powiem? "słuchaj... ja za rok wyjezdzam do Kanady na rok albo na stałe jak się uda..." - to skończy się jak z moją byłą pewnie.
A druga opcja to zostać w Polsce, zrobić prawko kupić furę co by lepiej się na biketripy jeździło. Szukać żony. Szukać stabilizacji.

Totalnie nie wiem co zrobić. Codziennie myślę o tym codziennie mnie to męczy.
Chciałbym wyjechać ale dla nas, a "nas" już nie ma. Więc wyjezdzać samemu?

83

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Musisz już teraz dać odpowiedź z tym wyjazdem do Kanady? Wg mnie póki co powinieneś o tym na razie nie myślec, poukładać sobie wszystko w głowie, wtedy dopiero brać się za poważniejsze decyzje. Wiem o czym mówisz, bo mam opcje wyjazdu pod jedną z granic Polski, bez znajomych, bez niczego, sam pojechać i tam zostać, pracować. Nie mam do stracenia nic praktycznie, może moją paczkę znajomych i to, że z rodziną rzadko bardzo będę się widywać. Z drugiej strony tak to sobie tłumaczę, że los mi daje szansę na nowe życie, cholera wie, skorzystam, pojadę, spodoba mi się tam, zostanę, znajde tam może kogoś, kto wie? Z drugiej strony mam możliwość pracy w rodzinnym mieście (oczywiście pierw praktyka, ale poza nią, to prace zapewnione w tych dwóch miejscach). Jeżeli zdecyduje się na miasto rodzinne, to z pewnością, ze swoją ex nawet przypadkiem na ulicy się spotkam, bo ona też na miejscu praktyki będzie miała. Póki co mam czas jeszcze, muszę przemyśleć, poukładać sobie. Teraz powiem Ci taką rzecz, którą w tym poście już uwzględniłem, a uważam za głupią. POD ŻADNYM POZOREM, NIE PATRZEĆ PRZEZ PRYZMAT BYŁEJ DZIEWCZYNY, ŻE PLANY NISZCZY, ŻE TAM NIE CHCESZ, BO ONA TAM BĘDZIE. Mam to gdzieś, bo nie w niej akurat jest problem, a w mojej przyszłości, gdzie zostanę. Sam nie wiem..

84

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Masz robić to co da Ci najwieksze szczęście i perspektywy. Po swojemu.

85

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

No właśnie, ten wyjazd z NIĄ dałby mi największe szczęście tak jak planowaliśmy itp
Dlatego teraz bez niej, trochę ten wyjazd stracił sens... nie tyle sens co.. hmm.. no dużo stracił.
Jej nie spotkam na pewno, bo bardziej mnie interesuje Vancouver/Calgary więc hoho daleko od niej.
Ale jednak miałbym tą świadomość że ona jest na tym kontynencie tongue

Ale nie o niej mowa.
Program jest, załapałem się do niego, jeśli nie wyjadę to on przepada. Można dostać się na niego raz w życiu.
Dostałem się i muszę wyjechać do 1 roku od dostania się czyli od teraz. Jeśli nie to przepada.
Nie jestem osobą która potrafi szybko podjąć decyzje. Ja zawsze wszystko analizuje, myślę, kombinuje.
Dlatego tak mnie męczy ten temat.

Choćby o godzinie 20 jestem głodny chcę zamówić coś do jedzenia, przeglądam oferty ale nie wiem co chcę zjeść. I przez 2 godziny przeglądam przeglądam aż w końcu jest 22 wszystko zamknięte i idę spać głodny. Ja po prostu za dużo myślę za mało działam, chyba brak mi spontaniczności.

86

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

No to jak masz rok czasu na odpowiedź, to zajmij się sobą teraz. No widzisz, skup się na swoich wadach. Ja bynajmniej tak robiłem, moją nerwice pogrzebałem, nawet jak jest stresowa sytuacja, to siadam liczę do 10 i jest chill. A widzisz, jeżeli jesteś niezdecydowany, to prosta sprawa, wybierasz swoje ulubione składniki/cene przystępną i tyle. Kobiety lubią zdecydowanych facetów, zresztą ludzie też. Jak umawiam się z kimś kto nie jest do końca zdecydowany, często zmienia zdanie, to się z nim nie ustawiam, bo wolę konkretnych ludzi. Popracuj nad tym i zrób z siebie ideał smile przy okazji pracy nad sobą, przestaniesz myśleć o wszystkich innych problemach tongue

87 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-04 02:37:16)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Oj... powracają ciężkie momenty.

Nie mam kompletnie planów na jutrzejszy dzień, właściwie mam ochotę na zjedzenie czegoś dobrego, nowego, jakaś restauracja?
No ale problemik... sam mam iść?
Eh...

Ok przyznam się, kryzys zaczął się dziś gdy natknąłem się na zdjęcie na komputerze przedstawiające mojego żółwia, a w tle rozmazana ledwo co widoczna ale jednak widoczna moja była, mieszkanie w którym mieszkaliśmy...
Kurde, to chyba naturalna kolej rzeczy że raz jest gorzej raz lepiej, chyba nie ma co od tego uciekać i udawać że jest dobrze bo i tak to wróci. Trzeba czasu, trzeba się pomęczyć, nie da się tego pominąć.

88

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Pochowaj te zdjęcia j nie przykuwaj do nich uwagi. Ja dostem zdjęcia z wesela na którym bylismy w czasie wakacji nawet ich nie przejrzalem nie kusi mnie nawet. Wiem ze to mnie zdoluje i zaczne sie cofac a tego nie chce wiec trzeba byc twardym. Wez kolezanke zapros albo idz sam. Ja ostatnio wiele rzeczy robie sam i zle nie jest choc czesciej zapraszam kolezanki. Mam ten plus ze jednak dziewczyny cos we mnie widzą i troche ich jest wokol co sprawia ze jest z kim czas spedzac.

89

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Wszystkie zdjęcia z nią usunąłem z komputera, no to było tylko zdjęcie mojego żółwia z mega rozmazanym tłem, gdybym nie wiedział co na tym zdjęciu się znajduje to nawet bym się nie domyślił że to ona tongue
Założyłem temat w dziale samotność, może ktoś się ustawi ze mną na żarcie tongue

90

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

big_smile zdjęcie żółwia i mistrz drugiego planu, heheh dobre. Co do samotnych posiłków, chodziłam na takie i nawet poznałam tak nową koleżankę, bo nie było miejsca w restauracji to się dosiadła, więc nie ma co się przejmować. Później regularnie chodziłyśmy na ploty do tej restauracji.

91

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Kurde i jest gorzej - cofam się.
Na siłę staram się o niej nie myśleć, nie przypominać sobie w głowie jej obrazu, nie podglądać na fejsbuku.
I wychodzi mi to, co prawda 100% myśli nie ograniczę ale większość owszem.
Problem jest taki że w to wszystko wkładam całą swoją siłę, energie... i mam już dość, już wysiadam...
Już nie mam siły,
ale czyli co, nie mam siły więc zacznę o niej myśleć, pooglądam nasze zdjęcia, zobaczę jej aktywność na fb,
to przecież cofnę się o parę tygodni wstecz... a chyba nie o to chodzi.

Cały czas odnoszę wrażenie że to tylko kryzys lub zły sen, że za niedługo wszystko wróci do normy.
Albo że po prostu do niej napisze "ej misiu, skończmy się wygłupiać co?" i wszystko wróci do normy...

Mój problem w przeciwieństwie do 90% tematów na tym forum różni się tym że ten związek nie był zły, nie był toksyczny itp
Ja mojej byłej nie mam nic do zarzucenia, w związku sprawowała się wręcz idealnie, tak jak powinna.
To właściwie chyba ja byłem ten gorszy bo nie okazywałem jej w 100% swojego uczucia, czułości.

92

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Nie okazywałeś uczuć ze strachu widocznie, a nie, że nie potrafisz - jak widać jednak uczuciowy jesteś. Ona to wyczuła i dlatego Cie zostawiła. Zmieniłeś się w tą tęskniącą kluchę, czyli nie umiałeś żyć bez spiny o nią. Uzależniłeś sie od niej, a kobiety takiego ciężaru nie umieją nosić. To nie ich rola. Same są emocjonalne, a do tego jeszcze Twoje "humorki". Dodatkowo zazdrość, czyli każdy kolejny objaw tego, że jesteś cienki jak dupa wężą. Prawdopodobnie cienszy niz ona. Miałem podobną sytuację. Nie wiedziałem co to miłość, więc byłem sobą, byłem wycofany emocjonalnie. A gdy sie zakochałem i zacząłem tracić grunt pod nogami (ona zaczęła wątpić, mniej sie odzywać) to u mnie włączyła się panika. Zacząłem być bardzo uczuciowy. Czułem się jak piz** i ona musiała to wyczuć. Kobiety nie chcą takich. Musisz być spójny. Prędzej zaakceptują Cię gorszego niż na początku, niż "lepszego". W sensie bardziej np wrażliwego. I Twoja zostawiła Cie podobnymi słowami jak moja. I wiesz co to znaczy? Że kochały, faktycznie, ale tą naszą oschłą wersję. Kobieta zawsze wyczuwa czy możesz być jej podporą. Nie możesz być, jeśli sam ze sobą sobie nie radzisz i jednak gdzieś to szczęście gubisz bez niej.

93

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Powiedzmy że jestem jak skała, uczucia, emocje zawsze dusiłem w sobie, nie pokazywałem ich. Ona przez cały związek chciała to zmienić, często były tematy żebym okazywał jej jak ją kocham. A ja nie okazywałem za bardzo tych uczuć bo myślałem że to nie potrzebne, ona była przytulasem ale była twardą babką z charakterem a nie słitaśną panienką że tak to nazwę, myślałem że tak jest okej a te prośby o większą czułość to jakieś chwile napady i po prostu biadolenie. Wszystko się zmieniło gdy wyjechała, wtedy poczułem jej brak no i jak pisałem - wszystkie uczucia ze mnie wypłynęły nagle w tak krótkim czasie. No ale przecież ona przez cały związek właśnie o to walczyła.
Zazdrości właśnie nie było, tzn no jasne była normalna zazdrość ale żadnej przesady, wypytywania, "zabraniania", kłócenia się o kolegów, koleżanki imprezy czy ubiór nic z tych rzeczy. Bardzo jej ufałem i nie widziałem żadnego powodu do zazdrości.

No i to co piszesz to fakt, gdy wyjechała to kompletnie przestałem sobie radzić, tak tęskniłem że nie potrafiłem żyć życiem codziennym

94

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

To działa też w drugą stronę, że jak kobieta odchodzi to się zaczyna ją doceniać. Tak samo, jak Ty teraz urwiesz kontakt to BYĆ MOŻE zacznie za jakiś czas doceniać to co miała.

95

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
jestemsam napisał/a:

Powiedzmy że jestem jak skała, uczucia, emocje zawsze dusiłem w sobie, nie pokazywałem ich. Ona przez cały związek chciała to zmienić, często były tematy żebym okazywał jej jak ją kocham. A ja nie okazywałem za bardzo tych uczuć bo myślałem że to nie potrzebne, ona była przytulasem ale była twardą babką z charakterem a nie słitaśną panienką że tak to nazwę, myślałem że tak jest okej a te prośby o większą czułość to jakieś chwile napady i po prostu biadolenie. Wszystko się zmieniło gdy wyjechała, wtedy poczułem jej brak no i jak pisałem - wszystkie uczucia ze mnie wypłynęły nagle w tak krótkim czasie. No ale przecież ona przez cały związek właśnie o to walczyła.
Zazdrości właśnie nie było, tzn no jasne była normalna zazdrość ale żadnej przesady, wypytywania, "zabraniania", kłócenia się o kolegów, koleżanki imprezy czy ubiór nic z tych rzeczy. Bardzo jej ufałem i nie widziałem żadnego powodu do zazdrości.

No i to co piszesz to fakt, gdy wyjechała to kompletnie przestałem sobie radzić, tak tęskniłem że nie potrafiłem żyć życiem codziennym

Rozumiem Cię doskonale. A co do tej Kanady, nie wierzę w to że tam pojedziesz i nie będziesz niczego oczekiwał. Myślę, że w obecnym stanie to tylko pogrąży wszystko jeśli tam wyjedziesz.

96

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
Zyczliwy napisał/a:

To działa też w drugą stronę, że jak kobieta odchodzi to się zaczyna ją doceniać. Tak samo, jak Ty teraz urwiesz kontakt to BYĆ MOŻE zacznie za jakiś czas doceniać to co miała.

Tak to mają ludzie, którzy nie pragną stabilizacji, wtedy partner bedzie im sie "podobał" tylko w momencie, kiedy nigdy nie będą go pewni. Wtedy będa "uczucia". Raczej zdrowe to nie jest. Oczywiscie nie mozna przesadzać w drugą stronę, bo nadmierne olewanie też nie prowadzi do niczego dobrego.

97

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

shadzara
Wiesz, jak ja pojadę do kanady to zdecydowanie vancouver lub calgary a ona siedzi jakieś 1000+km na północ w fort mcmurray. Także no.. daleko. Ale zawsze jest to już jeden ten sam kontynent.

Zyczliwy, thepass
Ostatnia nasza rozmowa na skype gdy się widzieliśmy to było 3 marca. Potem początkiem kwietnia ale powiedziała że kamerki nie włączy, ja też nie włączyłem i to była nasza ostatnia rozmowa. Potem parę maili i koniec. Więc ja nie kontaktuje się w ogóle. Ona też. Mnie strasznie ciągnie... a ją.. nie wiemy, tylko ona wie. Ale skoro się nie odzywa to chyba nie.

98

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

shadzara
Wiesz, jak ja pojadę do kanady to zdecydowanie vancouver lub calgary a ona siedzi jakieś 1000+km na północ w fort mcmurray. Także no.. daleko. Ale zawsze jest to już jeden ten sam kontynent.

Pojedziesz tam po to, żeby "W RAZIE, gdyby jakimś cudem jej się odwidziało i zechciała Cie łaskawie z powrotem" -być bliżej?
Masakra.

Intuicja dobrze mi podpowiadała swego czasu, ex tez wymyślał dziwne "wycieczki"..Pamiętam jak chciał organizować jakiś niby grupowy wyjazd do innego miasta, potem dopiero fakty skojarzyłam, że chciał jechać do miasta, w którym ona mieszka..Będąc już oficjalnie ze mną.
Nie wiem na co tam liczył, ale na pewno nie planował tego "przypadkiem" i od tak.
Chore.

99

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Elle88
nie nie nie
Wspólny wyjazd do Kanady dla naszej lepszej przyszłości razem planowaliśmy już od 2 lat.
Ona wyjechała realizując NASZ plan, i go realizuje jest tam pracuje ma się dobrze.
Ale wyrzuciła mnie z tego planu.

Ale to był nasz plan a nie jej. Starałem się o pozwolenie na pobyt prace, załatwiłem wszystko, zawsze chciałem się przeprowadzić do Kanady bo jest dla mnie idealnym miejscem. Mam z tego rezygnować tylko temu że moja była mnie zostawiła? I że w naszym planie nie ma już jej?
W Polsce nie widzę perspektyw dla siebie, w Kanadzie jest inne życie dlatego wybraliśmy właśnie Kanade.
W dodatku Kanada to kraj mojego sportu, hobby, życiowej pasji - umożliwiła by mi realizowanie się w tym co lubię robić.

Jeśli wyjadę to kompletnie nie łącze mojego wyjazdu z tym że ona tam jest, nawet wolał bym żeby się jej podwinęła noga i żeby ją deportowali do Polski gdy ja będę w Kanadzie smile

100

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Także no.. daleko. Ale zawsze jest to już jeden ten sam kontynent.

Mhm, a to pogrubione ot tak ci się wymsknęło. wink
Długa droga przed Tobą..
Będziesz na początku jak przestaniesz się oszukiwać.

101 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-05 21:34:53)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Z tym kontynentem chodziło mi o to że boje się że jak już się mocno wyleczę z niej to gdy wyląduje na 1 kontynencie z nią, to będzie mnie ciągło do niej, że będę o niej myślał "ona jest 3h samolotem ode mnie, a nie 25h jak ostatnio.."

Razem na jednym kontynencie to moje obawy a nie nadzieja.

102

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

A w dodatku muszę się pochwalić, mimo iż całkowicie straciłem sens życia to dzisiaj jadąc do pracy zobaczyłem dziewczynę... IDEAŁ jeśli chodzi o wygląd, ubiór, styl. Jakoś mnie to dowartościowało że jednak na tym świecie po za moją byłą jest jakaś inna kobieta która też jest ideałem big_smile
Aaa... cały cały czas jej obraz mam w głowie <fajnie jest> big_smile

103

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Wyrażenie :"jak już się WYLECZĘ" wyklucza to co dalej napisałeś.
Pytanie czy CHCESZ się wyleczyć, narazie tego nie widać.

Niektórzy chcą "zapomnieć", ale nie chcą się wyleczyć.
Zapomnienie odnosi się do bólu i złych emocji - to chęć zamrożenia uczuć do czasu pojawienia się cienia kolejnej "szansy".
Wtedy mówi się: "No patrz, już byłem prawie wyleczony, atu on/ona się odezwała i..wszystko wróciło.:" Cuda normalnie wink

Dla kontrprzykładu: Ktoś wyleczony - odczytuje smsa/ wiadomość - reakcja jak na zwykłego znajomego i w podobnym tonie odpowiedź lub jej brak.
Bez znaczenia, bo często pod brakiem odpowiedzi też kłębią się emocje.

Także wszelkie samooszukiwanie się jest strzałem w kolano, bo Lisek Spryciula nie szcza do własnej norki wink

104 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-05 21:51:11)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Elle88
Ciesze się że drążysz temat, może mnie jakoś zdiagnozujesz bo ja sam nie potrafię.

Czego najbardziej chcę? tego żeby do mnie wróciła, żebyśmy spróbowali...
To jest takie moje największe marzenie w tym temacie i tego chcę.
ALE
Ona nie daje mi nawet ułamka nadziei, nie mam żadnej nadziei.
Więc mimo tego że ja chcę to jest to na dzień dzisiejszy niemożliwe.
Dlatego chcę zapomnieć i się wyleczyć.
Nie chce nigdy żadnego kontaktu z nią, żadnej relacji innej niż związek.
Jeśli mamy nie być razem, jestem świadom tego że nigdy nie chce jej widzieć, nigdy więcej nie chce usłyszeć jej głosu.
Chcę by wróciła, a jeśli jest to niemożliwe (a na ten moment wszystko wskazuje że jest niemożliwe) to chcę o niej zapomnieć i się wyleczyć.

I tak jak mówię, do Kanady chcę jechać bo jestem zakochany w tym kraju pod każdym względem.
Miało być pięknie, z nią... ale skoro ona mnie nie chce to bezsensu abym rezygnował z marzeń.
Pojadę sam, będzie gorzej, smutno, będzie czegoś KOGOŚ brak... ale co poradzić...
Nie jadę tam po to by się z nią spotkać, nie chce jej tak spotkać. Chcę spróbować ułożyć sobie tam nowe życie. Bez niej - skoro ona mnie już nie chce. Ale znam jej adres, boje się że będąc w Kanadzie załamie się, będę miał tą możliwość z dnia na dzień pojechać i zapukać do jej drzwi. Boje się właśnie tej możliwości. Że bym z niej skorzystał. A nie chce skoro nie będziemy razem.

105 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-05 22:35:40)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Analizę osobowości zostawiam Elle smile

Mam inne zdanie co do wyjazdu do Kanady, ja bym pojechała nie dla niej tylko dla siebie i doświadczeń życiowych. Takich opcji się nie odrzuca, połowa moich znajomych wyjechała na kontrakty, jeden do Japonii na rok i zostawił dziewczynę w Polsce, zerwał z nią(wiem okrutne to trochę, ale czasem to jest cena marzeń), ja też czekałam z wyjazdem aż będę miała z kim pojechać i wyglądało to tak, miałam z kim pojechać, ale mi zabronił, zrezygnowałam, zerwaliśmy. Nie żałuję tej decyzji, bo nauczyłam się czegoś o sobie, jakbym wyjechała pewnie inaczej potoczyło by się moje życie. Z Kanady można zawsze wrócić, zwłaszcza z bogatym CV, patrze tylko z praktycznego punktu widzenia.

23 lata chłopaku, żonę znajdziesz, nie popadajmy w obsesje. Trzeba się realizować, najlepszym doświadczeniem są wyjazdy, dają niesamowitą wolność i szersze spojrzenie na życie.

106 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-05 22:40:18)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

redapples
Nigdzie nie napisałem że chce wyjechać do Kanady dla niej.
Nie chce, dla niej bym wyjechał gdybyśmy byli razem, w sumie nie dla niej a dla nas.
Teraz chciałbym wyjechać dla siebie.
Co nie zmienia faktu że WOLAŁ bym wyjechać dla nas tongue

Tak jak pisałem z tym wyjazdem.
Ja nie szukam zabawy rozrywki przygody z kobietą.
Ja dążę do poważnego związku, stabilizacji, w sumie nie tylko w związku tylko w życiu.
Jeśli się zdecyduje na wyjazd to od przyszłej wypłaty muszę zacząć odkładać gruby hajs, bo myślę że bez 15tyś nie ma po co lecieć.
Z kolei gdybym olał wyjazd i został na dupie tutaj w Polsce. Mógłbym w końcu kupić samochód, przeprowadzić się gdzieś bliżej gór i szukać... żony tongue

107

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Ja nie jestem przeciwko wyjazdowi do Kanady DLA SIEBIE, ale w tym momencie on nie jechałby tam tylko dla siebie i dobrze o tym wie.



Analizować problemu nie zamierzam, bo diagnoza już postawiona: Chłopak jest w I stadium - wypieranie i rozpacz.
Jak kiedyś zdecyduje się przejść etap wyżej, będzie o czym gadać. Narazie on pragnie tylko powrotu- moment zaprzestania czekania jest dla każdego indywidualny. On czeka już 9 m-cy i chce czekać dalej. Jego decyzja.

108

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Jeżeli motyw jest jest Ona, to faktycznie nie ma o czym rozmawiać, ale kupno samochodu to średni opcja na wydanie ciężko zbieranej kasy, będziesz w niego tylko inwestował. Inwestuj w swoją przyszłość, poczytaj książkę "Bogaty, biedny ojciec", może są to banały, ale nie odpuszczaj swojej przyszłości, rozpamiętywanie tylko oddala Ciebie od celu.
Żonę znajdziesz, ale jak Elle napisała musisz odpuścić byłą i na nią nie czekać. Tchnij trochę życia w siebie, nie rozpamiętuj już, będziesz szczęśliwy uwierz w to.

109

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Kurde, naprawdę - nie mam po co tutaj oszukiwać na forum przecież.
Elle88 Dlaczego uważasz że nie chciałbym wyjechać tam na siebie tylko dla niej?

Skoro ona mnie zostawiła, nie daje żadnego % nadziei na cokolwiek, to co moja wizyta w Kanadzie w dodatku jakieś 1000km od niej by zmieniła?
Chcę powrotu marze o tym, tak samo jak o wygranej w dużym lotku w środę. (w środę nie ma losowania) Więc jest to nie możliwe, 3 miesiące prosiłem błagałem mówiłem wszystko i... nic zero nadziei. Więc tego nie zmienię a mój pobyt w Kanadzie też tego nie zmieni.
Ona jest w 100% świadoma tego że zrobił bym wszystko za jej powrót, wie że się dostałem do programu, wie też że gdyby teraz do mnie wróciła mógłbym za tydzień już do niej wyjechać.

To ja wymyśliłem tą Kanadę, to ja tam chciałem pojechać.
Odgrzebałem gruzy, zakazany folder, specjalnie dla was.

http://s30.postimg.org/f81jdp3k1/dziewczynakana.jpg

110

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Jestemsam,

Mam pytanie do Ciebie... dość osobiste...
Czy w przeszłości zostałeś już kiedyś przez kogoś porzucony?
Czy może Twoi rodzice się rozstali?

Pytam, bo zastanawiam się, czy tak długi okres pożegnania się z tym, kto odszedł (ja również od dość dawna się z tym zmagam) nie jest przypadkiem konsekwencją przeżywania na nowo również i poprzednich rozstań.

111

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Nikt w przeszłości mnie nie porzucił, w szkolnych czasach "zakochałem się" w koleżance, dostałem kosza, później w drugiej - znów dostałem kosza. Byłem dość załamany bo byłem mocno zauroczony, stwierdziłem że to wszystko te kosze zostanie mi to kiedyś wynagrodzone, że nie będę się pakował w związki z dziewczynami które mnie nie interesują (a parę takich opcji było, właśnie z ich strony). Stwierdziłem że będę czekał na tą nagrodę, prawdziwą miłość... i tak czekałem czekałem aż poznałem moją byłą. Którą przez pierwsze parę miesięcy nie byłem w ogóle zainteresowany, ale zmieniło się to w wielką miłość. I to moja właściwie pierwsza dziewczyna, pierwszy związek.
Wiec porzucony nigdy nie zostałem.

Moi rodzice się rozstali dawno dawno temu, nie pamiętam tego nawet, mam bardzo słabą pamięć w dodatku.
Nawet nie wiem kiedy to było? chyba do przedszkola chodziłem, mój ojciec był alkoholikiem więc moja mama go zostawiła i zabrała mnie.
Nigdy tego nie przeżywałem, nigdy też jakotako nie brakowało mi ojca, nie utrzymuje z nim kontaktu, nie mam ochoty. Ciesze się z tego że moi rodzice się rozeszli bo zapewne związek z alkoholikiem doprowadził by nas do patologi.

112 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2014-05-05 23:17:18)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Bardzo dziękuję za szczerość.

Jutro w ramach terapii kupię Ci litr syropu klonowego.  Dawka - 1 łyżka dziennie (dwie do naleśników ;-)). Gdy skończysz całą butelkę powinieneś być już "zdrowy", zacząć szykować walizy i karmę dla białych niedźwiedzi ;-)

113 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-05-05 23:18:01)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Widzisz.. Tu chodzi o to, że takich sytuacji jak Twoja znam multum (w tym jedna z bardzo bliskiej perspektywy) i co z tego, że ja wiem że to na 100% koniec u was, że was już nie ma i nie będzie, kiedy Ty jesteś ciągle "pijany" wizją zjednoczenia, za jakiś czas..

Czasem piszę ostro, nie dlatego że lubię ranić, ale właśnie dlatego, że serce mi się kraje jak widzę, że ktoś tak strasznie cierpi a ja nie umiem pomóc..
Wiedz tylko, że Twoje cierpienie skończy się tylko w momencie kiedy podejmiesz decyzję, że nie chcesz już cierpieć.
Ani czas, ani życie 'na zakładkę' - czyli tu i teraz na "pół gwizdka" w oczekiwaniu na cud, niczego nie zmienią. To brednie, że czas cokolwiek "załatwia" - gdyby tak było byłbyś już na jednym z końcowych etapów po rozstaniu, a jesteś na samym początku.
Dlatego, że tak zdecydowałeś.

Dopóki tego nie zrozumiesz, będziesz siedział w tym wątku i zadawał miliony pytań, byle tylko odwlec to co nieuniknione.
Gdybyś chciał, mógłbyś go wykorzystać konstruktywnie.
CHCIEJ! wink

114

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

aurora borealis
Więęęcej! Mam sporą niedowagę, mam tak szybką przemianę materii że żadne fastfoody nie są w stanie jej pokonać.
Za szczerość nie ma co dziękować, przyznam się że szczerość to moja największa zaleta.

115

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
jestemsam napisał/a:

aurora borealis
Więęęcej! Mam sporą niedowagę, mam tak szybką przemianę materii że żadne fastfoody nie są w stanie jej pokonać.

Och nie!
Życie trzeba smakować kropla po kropli...  ;-)

116

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Elle88
Ale ja właśnie chcę!
Hmmm w sumie fakt... chcę 2 różne skrajne rzeczy.
Chce się uwolnić, wyleczyć, zapomnieć, poznać nową miłość mojego życia (jakkolwiek to brzmi), chcę pokochać kogoś kto pokocha mnie. Chcę być szczęśliwy i uszczęśliwiać tą drugą osobę. - właściwie większość osób tego chce.
Ale równie mocno a nawet mocniej chcę powrotu mojej byłej, bo ją kocham, bo było mi z nią zajebiście, bo mieliśmy piękne plany na przyszłość, bo spełnia wszystko czego potrzebuje. Bo mnie kocha. (odnoszę się do tego jak byliśmy razem, a nie do tego jak powiedziała że to było na siłę)
Po prostu ten związek był perfekcyjny dla mnie i nie mam żadnego powodu żeby temu zaprzeczyć, żeby go nie chcieć z powrotem.
Więc... chyba nie wyrwę się z tej chęci powrotu do niej. Bo nie mam powodu.

A skoro nie wyrwę się z chęci jej powrotu to nie znajdę nowej miłości. Kółko się zamyka tak?
Nie jestem w stanie na siłę nie chcieć tego związku z powrotem, skoro go chcę bo był niemalże idealny - rozumiesz? tongue
Ale nie działam nic w tym kierunku żeby go odbudować - bo do tego jest potrzebna chociażby nadzieja której nie mam.
W takim razie jedyne wyjście z tej sytuacji to takie gdy poznaje kobietę która kompletnie mi zawróci w głowie i przestanę myśleć o byłej?

Jest pewien progress w moim myśleniu, pamiętasz jak pisałem o tym że moja była zostawiła za wysoką poprzeczkę, że ja mam za duże wymagania, że jestem zdecydowany w tym czego oczekuje? Tak to dalej prawda, ALE, mały przykładzik.
Pamiętam że gdy nie znałem mojej byłej, lubiłem mniejsze piersi, takie akurat idealne w dłoń. Duże? nieee duże nie fajne.
Moja była miała właściwie 75F (oczywiście zależy to od dobioru odpowiedniej miseczki bo równie dobrze mogła założyć D jak i F, ale poprawnie powinna nosić F). No ogólnie mega duży cyc, gdy jej nie znałem to nazwał bym to fujjj duży zwis. Ale tak pokochałem duże piersi że w tej chwili nie wyobrażam sobie mieć kobiety z mniejszym biustem.
Ale ok do czego zmierzam. Że gdy poznałem moją byłą, miała kompletnie inne piersi niż mój "ideał", a jednak tak mi zawróciła w głowie że zmieniła mój ideał. smile

117

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Chcesz albo nie chcesz - nie można być tylko w połowie w ciąży.

Owszem, dużo łatwiej jest wyleczyć się, gdy ktoś następny okaże się równie fajny albo jeszcze lepiej dopasowany, niestety musisz liczyć się z taką ewentualnością, że to może potrwać całe lata, zanim kogoś takiego trafisz.
A póki będziesz idealizował byłą, jesteś zamknięty na zaangażowanie w nowy związek - co skutecznie odpycha wartościowe kobiety, nikt nie chce robić za "plaster". Wtedy co? Zrzucisz winę na tę nowa kobietę, że nie wystarczająco się starała?
To się nazywa podświadome sabotowanie nowego związku.

Także jak sam zauważyłeś - póki ona zajmuje 90% Twojego serca, póty nie przyciągniesz nikogo sensownego, a jeśli jakimś cudem nawet- to spieprzysz to porównaniami albo brakiem zaangażowania.

118

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

To co mam robić? Na siłę wmawiać sobie że moja była jest zła, że ten związek był zły?
To chyba bez sensu bym siebie okłamywał.
Jasne moja była ideałem nie była, miała swoje wady które pokochałem.
Ale przede wszystkim nic więcej nie oczekiwałem od związku, byłem w 100% szczęśliwy i spełniony.
Wiec, co mam teraz zrobić/myśleć?

Nie mogę na siłę okłamywać siebie - "nie chcę tego związku, nie chce jej, było źle, nie chce powrotu, chce kogoś lepszego, zasługuje na kogoś lepszego" - to wszystko kłamstwa. Mam sobie je wmawiać?

Wiem wiem, ciężki przypadek ze mnie chyba big_smile

119

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Skoro było Ci dobrze to jasne, że bez sensu jest siebie okłamywać i nie o to chodzi.
Chodzi jedynie o gotowość do zamknięcia tego etapu. Ty gotowy nie jesteś, to stwierdzenie faktu.

W tej sytuacji nie mam dla Ciebie żadnej sensownej "porady" ani cudownego remedium wink

Jedyne co możesz zrobić to krok po kroku godzić się z faktami - ona Cie nie kocha (wiem, że serce zakochanego chce wierzyć, że żartowała i jest inaczej, tak jak napisałeś, że "ona się wygłupia").
Z Twojej strony zauroczenie przeszło w miłość, u niej poszło to -również w naturalną, ale odwrotną stronę - wypaliło się i nic nie pozostało.

Przyjdzie czas, że nadzieja zacznie przechodzić w nienawiść (u niektórych ten etap niestety równie długo trwa), ale jest to już kroczek dalej ku pogodzeniu się z faktami i akceptacją odrzucenia, niż moment, w którym obecnie jesteś.

Tak czy inaczej, takie przypadki jak Twój, pokazują tylko, że są mężczyźni, którzy potrafią kochać. Przykre, że musisz za to cierpieć.

120 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-06 00:29:52)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Tak czy inaczej, takie przypadki jak Twój, pokazują tylko, że są mężczyźni, którzy potrafią kochać. Przykre, że musisz za to cierpieć.

Dzięki. Niestety, najlepsze jest to że nigdy nie byłem świadomy tego że jestem aż taki uczuciowy.

Ja od rozstania przechodziłem już tyle etapów... 2tygodnie jej nienawidziłem, potem zaczynałem tęsknić, potem znów jej nienawidziłem itp
Najgorszy był okres hmm z 1,5 miesiąca? temu kiedy poczułem mega obojętność. I to był mój najgorszy stan...
Myślałem sobie - "wróci do mnie? jeb** mnie to, nie wróci? jeb** mnie to..."
To był stan totalnie bez emocji ŻADNYCH. Tak jakby wszystko ze mnie uleciało. Nie czułem tęsknoty, nienawiści, braku, nie czułem niczego.
Agrh... jak sobie to przypomnę no coś strasznego.

Mówisz że nadzieja zacznie przechodzić w nienawiść.
Ja nadziei nie mam, a nienawiść już przeszedłem, ale nie mam za co jej nienawidzić. No chyba tylko za to kiedy i w jaki sposób mnie zostawiła, i co mi powiedziała po rozstaniu. Ale tak jak pisze, związku nie mogę nienawidzić bo był perfect.

Szczerze to nie wierzę w to co mi napisała że wszystko było na siłę, że wszystko było nie szczere.
Po co miała by mnie oszukiwać prawie 4 lata, nie miała korzyści finansowych itp z tego żadnych. Po co w tym tkwiła, po co każdego dnia chciała mnie w sobie rozkochać na maksa, a jak to zrobiła to zostawiła? Że niby poczuła że to jej misja? Rozkochać faceta a potem go zostawić?
W ostatnim mailu napisała że nigdy nie czuła się tak zajebiście jak teraz, że nigdy nie czuła się tak pewna siebie i dobrze jak teraz po zerwaniu ze mną. Jak mam to rozumieć? Że cieszy się z tego że wyrządziła komuś taką krzywdę?

Tak jak napisała że chciała ze mną zerwać jeszcze w Warszawie ale nie miała do tego jaj. No to z takim podejściem logiczne jest to że gdy wyjechała to powinna stać się obojętna dla mnie, obojętna dla naszego związku, powinienem to zauważyć. A stało się kompletnie na odwrót, mówiła jak kocha, jak tęskni, mówiła o przyszłości, nakręcała mnie. Po co? Skoro chciała zerwać to miała się stopniowo odcinać. Nie widzę sensu w tym.

Chciałbym żeby ona założyła temat tutaj na forum, opisała swój problem, zerwanie, ciekawe czego byśmy się dowiedzieli, ciekawe co w ogóle siedzi jej w głowie.
Przyznam się że nasz cały związek i zerwanie opisałem bardzo ogólnikowo, jest tutaj na forum tyle rzeczy nie powiedzianych, nie miałem jak tego napisać, post byłby tak długi że nikt by go nie przeczytał. Ale spokojnie, będę dawał coraz to nowsze i może bardzo znaczące szczegóły.

Z drugiej strony nie widzę kompletnie potrzeby rozkminiania na temat tego "dlaczego to się stało", bo stało się i tego nie cofniemy. Ale może gdybym znał jej motyw to łatwiej by mi było się z tym pogodzić? Niestety nie mogę jej o to zapytać bo kompletnie jej nie ufam... nie mam pojęcia co kiedy było kłamstwem a co prawdą.

121

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
jestemsam napisał/a:

To co mam robić? Na siłę wmawiać sobie że moja była jest zła, że ten związek był zły?
To chyba bez sensu bym siebie okłamywał.
Jasne moja była ideałem nie była, miała swoje wady które pokochałem.
Ale przede wszystkim nic więcej nie oczekiwałem od związku, byłem w 100% szczęśliwy i spełniony.
Wiec, co mam teraz zrobić/myśleć?

Nie mogę na siłę okłamywać siebie - "nie chcę tego związku, nie chce jej, było źle, nie chce powrotu, chce kogoś lepszego, zasługuje na kogoś lepszego" - to wszystko kłamstwa. Mam sobie je wmawiać?

Wiem wiem, ciężki przypadek ze mnie chyba big_smile

Widzę, że muszę dodać tutaj swoje trzy grosze. Własnie zaczynam rozumieć Elle88 dlaczego tak się irytowała w moim przypadku, w którymś momencie rozumiałem o co jej chodzi, ale poza nią było setki innych postów i mailów od życzliwych ludzi, którzy pomogli mi to sobie uświadomić, co? Mianowicie to:

Ty nie masz chodzić i wmawiać coś sobie, Ty masz uświadomić sobie, że jakiś etap w Twoim życiu się zakończył, a jakiś rozpoczął. Niestety nowy etap nie jest już z Twoją byłą. Nie mozna się cofać i żyć cały czas przeszłością, trzeba żyć teraźniejszością i planować przyszłość. Dopóki bedziesz sobie WMAWIAŁ, że chcesz powrotu do byłej, tak powtórze to jeszcze raz TO JEST WMAWIANIE SOBIE, póty będziesz cierpiał. Stary, jeżeli wklejasz tutaj rozmowy ze swoją ex, to znaczy, że kompletnie się nie odciąłeś i jesteś na samym początku drogi ku lepszemu. Po pierwsze SKASUJ DO CHOLERY TE WSZYSTKIE WIADOMOŚCI, ALBO POCHOWAJ, BO TO KUSI JAK CHOLERA. Ja skasowałem wszystkie smsy od mojej byłej i wiesz co? Szukałem programu do odzyskiwania smsów. Wiesz co zrobiłem? Nic, bo z każdym poszukiwaniem, zaczynałem rozumieć, że nie po to kasowałem, żeby teraz odzyskać. Mam swoje "perełki", związane z moją ex, ale póki co je pochowałem, nie wyciągam ich i jakoś nie myslę o tym w ogóle, że takie rzeczy mam.
Wyjazd do Kanady, masz rok czasu żeby się zadeklarować, chcesz tam pojechać, to się zmotywuj, bo jak ma wyglądać Twój pobyt w tym Twoim "raju", jeżeli jestes teraz nieszczęsliwy? Czy do raju w niebie wchodzi ktoś nierozgrzeszony, w brudnych szatach? Nie, bo najpierw musiał w pełni się "wyleczyć", dlatego przemysl to sobie.
Jeszcze raz zaznaczę tu nie chodzi o wmawianie sobie, a uświadomienie.
Z innej beczki, zacznij analizę od siebie, usiądź czy tam połóż się i przed snem zacznij analizę, dlaczego tak cierpisz, które emocje są za to odpowiedzialne, znajdź je, złap i im przetłumacz, że chcesz być szczęśliwy, że zakończyło się coś, żeby coś nowego mogło się pojawić, jeżeli trafisz w to "sedno" to każdą chwilę słabości zniszczysz w minutę, dla przykładu Ci podam, dzisiaj rano wstałem z takim wspaniałym humorem, że aż poczułem się jak dwa miesiące temu, że każdy poranek witałem łzami w oczach, brakiem aptetytu i leżeniem przez 3 godziny. Wiesz co zrobiłem dzisiaj? Wiesz ile to trwało ten powrót do lepszego humoru? Niecałe dwadzieścia minut, owszem to jeszcze nie jest jedna minuta, ale poprawa diametralna. Wiesz co robię? Odkopuję "to" łapie te emocje i grzecznie jak dziecku, które płacze mówię "słoneczko, jest nowe życie teraz, niestety bez niej, może i lepiej, bo teraz czeka nas coś nowego, nowa mamusia, która będzie cudowna, tak wiem, tamta też była dobra, wspaniała (to akurat w Twoim przypadku, bo ja miałem potwora nie kobiete), ale nie była dość kochana by naprawić to co było nie tak, musimy teraz zająć się sobą, poradzić sobie jakoś sami, damy rade, a niebawem pojawi się ktoś nowy, tylko teraz daj rączkę i chodź ze mną, będzie wszystko dobrze, nie płacz, tatuś jest był i będzie przy Tobie, jeżelli coś się dzieje to mi powiedz, a nie płaczesz, dobrze?" i w tym momencie wszystko co złe z mej głowy znika ot tak, na to "pstryknięcie palcami". Nie ukrywam, co jakiś czas pukają wspomnienia do drzwi i chcą wpuścić żal, a z żalem smutek, który się nie ujawnia. Nie otwieram, bo wiem czym to się skończy, a im bardziej udaję, że nikogo w domu nie ma, tym większa rezygnacja tych karłów z pukania do tych drzwi, idą gdzieś indziej, odpuszczają, a ja mogę spać spokojnie.

To jest mój sposób na lepsze "ja", to dzięki takim metodom, WŁASNYM, nikt mi ich nie proponował i nie zarzucał, może w jakimś stopniu opowiadając o "małym ja i dużym ja" albo "dorosłym i dzieckiem".

Nie wyjdziesz z tego, póki nie zamkniesz starego etapu w pełni, teraz nawet nie chcesz z niego wyjść. Na siłe wmawiasz sobie, że jest dobrze, że oh ah itd, ale w głębi czujesz, że chcesz do niej wrócić. Jeżeli czytasz to, to w tym momencie ogarnia Cię lekka złość, mimo, że twierdzisz "jest spoko, niech sobie pieprzy, ja wiem lepiej", ale mam dla Ciebie złą wiadomość, choć teraz jesteś przekonany, zę jest inaczej, to za jakiś czas uświadomisz sobie, że tak cholernie się okłamujesz, że najchętniej strzeliłbyś sobie w ryj.

Jeszcze jedno, nie mów mi, że jesz i jesz i przytyc nie możesz, masz budowę ektomorfika i jesz i dalej nic. Tez miałem mega szybki metabolizm, a przytyłem z najniższej wagi przy tym wzroście (68 kg) aż do najwyższej wagi przy tym samym wzroście (104 kg), więc nie mów, że się czegoś nie da, bo nie da to się tylko wtedy, jak ktoś na starcie rezygnuje i poddaje się. "Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana".
Teoria która byc może narodzi się w Twojej głowie "tak, dlatego się nie będe poddawał i będe walczył o miłość mojej ex, o związek" i w tym momencie pojawia się radośc, jest najgorszą rzecza jaką możesz zrobić, bo to jest największy przykład tego jak się oszukujesz. Wiem co mówię, bo przechodziłem to już. Oglądałem film "The Secret" z YouTube i na sugestię "weź kartkę, przemyśl czego chcesz od życia i napisz to na niej", wiesz co zrobiłem? Napisałem, że chcę aby moja ex wróciła, tak mnie to nakręciło, że w głowie miałem obraz, że ona zaraz tutaj będzie zapuka do mych drzwi i zostanie na zawsze już, cieszyłem się cholernie, w końcu odżyłem. Ale z czasem zobaczyłem, że tak się nie dzieje i smutek wracał. Teraz ciesze się, że opcja Sekretu, czy Prawa Przyciągania, która mówi, że to o czym myślimy, leci w kosmos i po jakimś, uwaga PO JAKIMŚ czasie wraca, jest cudowne, bo gdyby od razu się działo to czego pragnę, to byłby niezły kwas, nie doszedłbym do wielu wniosków, wielu rzeczy bym nie zauważył i na pewno nie uzmysłowiłbym sobie, że ten związek z tą kobietą, to najgorsza rzecz jaką moge zrobić. Nadzieja będzie w Tobie długo, sam wczoraj zwróciłem uwagę na to, że ta nadzieja jest ciągle we mnie, ale non stop ją neguje, pokazując i pisząc o tym najlepiej sobie gdzieś na kartce, w mailu do kogoś, czy cokolwiek, że ta dziewczyna to nie było to. I tak samo jak te karły pukające do drzwi, tak samo nadzieja odpuszcza i wygasa.

Do takich rzeczy dojdziesz OBY I TEGO CI Z CAŁEGO SERDUSZKA ŻYCZĘ, ale niestety za jakiś czas, musisz wziąć się w garść, po męsku, inaczej żadna robota. Nie bede Cie cisnął, choć może wydarcie się na Ciebie spowodowałoby odpalenie jakiegoś procesu w głowie.
Najlepsze jest to oszukiwanie siebie, wyobraź sobie, że nawet niektórzy mądrzy ludzie na tym forum nie zauważyli, że ciągnę ich za język, gdy piszą mi, że moja była wróci, będzie chciała znowu miłościa itd. Jedna osoba, zauważyła to, jeździła po mnie na każdym kroku za to, a ja jej unikałem podświadomie, bo psuła to co w głowie się wytworzyło. Teraz wiem i zawdzięczam to właśnie Elle88 że rozpieprzyła mi głowę, oczywiście za każdym razem się jej odgryzałem, aż do momentu, gdzie za bardzo mi wjechała na to badziewie w głowie i uciekłem sobie, z czasem jak napisała, że ucieka z tego forum, na jakiś czas, pojawiło się "ejejej, nie uciekaj, bo potrzebuję teraz pomocy, halo, gdzie jesteście ludzie mądrzy", no właśnie. I teraz stoję tu przed Tobą i mówię jak jest, niczym Mariusz Max Kolonko, który opowiada JAK JEST.

Głowa do góry, będzie dobrze, zobaczysz, tylko nie naciskaj na przyspieszony proces leczenia i skup się na sobie, czytaj sobie, codziennie ten post i ten post z moimi "magicznymi" punktami, jak postępować po rozstaniu. Czytaj to jak mantrę, a sam zaczniesz w głowie dochodzić do własnych wniosków i własnych pomysłów na "punkty".

122

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Niestety ja nie potrafię Ci pomóc.
Rozkminianie epopei n/t Twojego związku to już o jeden most za daleko.


Będzie Ci ciężko, bo wciąż "pijesz"..

Powodzenia.

123

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
jestemsam napisał/a:

Tak czy inaczej, takie przypadki jak Twój, pokazują tylko, że są mężczyźni, którzy potrafią kochać. Przykre, że musisz za to cierpieć.

Dzięki. Niestety, najlepsze jest to że nigdy nie byłem świadomy tego że jestem aż taki uczuciowy.

Ja od rozstania przechodziłem już tyle etapów... 2tygodnie jej nienawidziłem, potem zaczynałem tęsknić, potem znów jej nienawidziłem itp
Najgorszy był okres hmm z 1,5 miesiąca? temu kiedy poczułem mega obojętność. I to był mój najgorszy stan...
Myślałem sobie - "wróci do mnie? jeb** mnie to, nie wróci? jeb** mnie to..."
To był stan totalnie bez emocji ŻADNYCH. Tak jakby wszystko ze mnie uleciało. Nie czułem tęsknoty, nienawiści, braku, nie czułem niczego.
Agrh... jak sobie to przypomnę no coś strasznego.

Mówisz że nadzieja zacznie przechodzić w nienawiść.
Ja nadziei nie mam, a nienawiść już przeszedłem, ale nie mam za co jej nienawidzić. No chyba tylko za to kiedy i w jaki sposób mnie zostawiła, i co mi powiedziała po rozstaniu. Ale tak jak pisze, związku nie mogę nienawidzić bo był perfect.

Szczerze to nie wierzę w to co mi napisała że wszystko było na siłę, że wszystko było nie szczere.
Po co miała by mnie oszukiwać prawie 4 lata, nie miała korzyści finansowych itp z tego żadnych. Po co w tym tkwiła, po co każdego dnia chciała mnie w sobie rozkochać na maksa, a jak to zrobiła to zostawiła? Że niby poczuła że to jej misja? Rozkochać faceta a potem go zostawić?
W ostatnim mailu napisała że nigdy nie czuła się tak zajebiście jak teraz, że nigdy nie czuła się tak pewna siebie i dobrze jak teraz po zerwaniu ze mną. Jak mam to rozumieć? Że cieszy się z tego że wyrządziła komuś taką krzywdę?

Chciałbym żeby ona założyła temat tutaj na forum, opisała swój problem, zerwanie, ciekawe czego byśmy się dowiedzieli, ciekawe co w ogóle siedzi jej w głowie.
Przyznam się że nasz cały związek i zerwanie opisałem bardzo ogólnikowo, jest tutaj na forum tyle rzeczy nie powiedzianych, nie miałem jak tego napisać, post byłby tak długi że nikt by go nie przeczytał. Ale spokojnie, będę dawał coraz to nowsze i może bardzo znaczące szczegóły.

Z drugiej strony nie widzę kompletnie potrzeby rozkminiania na temat tego "dlaczego to się stało", bo stało się i tego nie cofniemy. Ale może gdybym znał jej motyw to łatwiej by mi było się z tym pogodzić? Niestety nie mogę jej o to zapytać bo kompletnie jej nie ufam... nie mam pojęcia co kiedy było kłamstwem a co prawdą.

Wybacz, ale nie czytam tego do końca, jak widzę, pierwsze dwa zdania "Po co miała to robić? Jak to rozumieć, Że cieszy się że wyrządziła mi krzywdę?" to rozkładam ręce, póki nie przestaniesz analizować jej zachowania, to się nie wyleczysz i nie wyjdziesz z tego no proste. Zacznij myśleć "dlaczego jestem tak zakochany? a no tak, bo wszystko dla niej dobrego robiłem" "a dlaczego nie podbiłem do tej laski, która była moim ideałem i choelrnie mi się podobała? a no bo myslę o mojej ex, a to może powinienem to zamknąć i przestać o tym mysleć, żeby śmiało bez zahamowań podbić do tej nowej, o to jest myśl" "kurcze, taka laska, na pewno lubi eleganckich facetów, a co ja mam na sobie? aha buty jak do komunii, do tego brudne i co i bluzę, no wieśniak straszny, jak ja mam kogos wyrwał, przyciągnąć do siebie, jak wyglądam na kogoś odpychającego? kurde, to może jak mam kasę, obczaje i przejde sie do sklepu jakąś fajną koszule dostanę, w sumie wiosna, nowa kolekcja, jakies przeceny albo coś będzie?" - myśląc w ten sposób gwarantujesz sobie sukces, uwierz mi, ja tak podchodząc do sprawy, ciagne dalej i nagle jebs zapominam o ex, tak potrafi cały dzień zlecieć, że pomyślę tylko rano jak się obudzę i jak przejdzie jakaś dziewczyna podobna do mojej byłej, lub spojrzę na jakąś parkę i tak z dupy mi się przypomni.

124

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Dzięki za konkret post.
Być może potrzebuje właśnie żeby ktoś mną "potrząsnął", gdy zakładałem ten temat byłem w 100% pewien swojej winy, że to ja byłem zły, że moja była biedna się pogubiła i tak wyszło. Zjechaliście mnie trochę na pierwszej stronie zacząłem wtedy faktycznie myśleć kurde... nie zrobiłem nic złego żeby zostać tak potraktowany przez nią... utrzymywało się to jakiś czas ale z czasem znów zaczynam ją "bronić" w mojej głowie.

Nie mam nic a nic nadziei, tak jak Ci napisałem w innym temacie, zazdroszczę, chciałbym ją mieć ale "niestety" u mnie postawiła wszystko czarne na białym, nawet gdybym chciał to nie mam z czego wyciągnąć tej nadziei.
Widzę swój podstawowy błąd w myśleniu - gdy przypomnę sobie o niej, nie widzę tej dziewczyny na co dzień, widzę tą odpicowaną, idealnie zrobioną laskę. Co w jakimś stopniu pokazuje że widzę tylko jej dobre strony.

Co do przytycia - ważysz 100kg więc sprawie uśmiech na twej twarzy. Ja ważę 56kg przy 176cm, właściwie wstydzę się tego, mam jakieś kompleksy w związku z tym, ja dla siebie nie widzę potrzeby przytycia ja siebie lubię, ale czasem słyszę komentarze na temat mojej wagi no i głupio mi się robi, mógłbym warzyć z 75kg ale nie dla siebie, dla innych. Ja czuje się dobrze w swoim ciele, ale sam ze sobą nie przy innych = kompleksy? Nie da się przytyć, moja była próbowała mnie utuczyć, też chciałem się utuczyć dla niej - nie da się tongue

Ok trzeba coś działać, wypiszmy zatem wady mojej byłej:
1)Zanim mnie poznała grała na gitarze, miała swój amateur zespół, wynajętą salkę do prób, więc miała pasje fajnie tak lubię!
Ale w związku ze mna gitarę trzymała chyba raz w ręce, bardzo mnie to wkurzało czułem się trochę jakbym był z mało ambitną osobą, bez pasji, bez zajawki.
2)Seks... nie wiem czy lubię dominować czy lubię być zdominowany. Chyba raz to a raz to, ale jeśli chodzi o nią to rzadko naprawdę rzadko byłem zgwałcony. Zdarzało się że wracam z pracy, otwieram drzwi do mieszkania a ona stoi w przedpokoju w samych pończochach i szpilkach i się na mnie rzuca. Jednak zdarzyło się to za mało razy jak na prawię 4 lata związku. Za rzadko przejmowała inicjatywę.
3)Uwielbiam "eleganckie" dziewczyny, szpilki to dla mnie podstawa kobiecości, co chwilę kupowałem mojej nowe, jakie tylko znaleźliśmy fajne a mieliśmy podobny gust, kasa nie grała roli, z czasem miała ich już naprawdę sporo, może nie sporo a wystarczająco. Jednak nigdy nie nauczyła się chodzić w szpilkach, zawsze po 100-200 metrach wysiadały jej nogi. Miała za słabe nogi do tego, po kilkudziesięciu metrach w szpilach nogi jej się trzęsły jak galareta tongue
4)Była dość nerwowa, szybko wpadała w szał, ja byłem - tak byłem bo już nie jestem osobą która skrywa emocje, a ona każdą złość od razu wyrzucała z siebie, było to trochę wkurzające.

<myśli od 5 minut...>

5)Koniec... nie ma więcej wad, nie było.
Więc jak widzicie te wady nie są wystarczające by znienawidzić związku, to były jedyne rzeczy które mi nie pasowały, po prostu nie da się z takich powodów czegoś znienawidzić.

125

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Mozna byc takim chudym w tym wieku? To niezłe zaskoczenie.

126 Ostatnio edytowany przez jestemsam (2014-05-06 01:10:27)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Zyczliwy
Ogólnie mam zorganizowany dzień tak że o 19 kończę prace, jadę sobie do parku na ławeczkę posiedzieć z 2h najchętniej ze znajomym ale samemu też można, wracam do domu jest 21.30 odpadam na forum, piszę, czytam, pisze, piję sobie whisky z colą, jest 2ga w nocy, w głowie się kręci, na forum nikt już nie siedzi trzeba iść spać. I jakoś ten dzień w miarę przyjemnie mija.

Hmm czemu nie zagadałem dzisiaj do tego ideału?
Głupio to brzmi, nie mam jakoś niskiejsamooceny, lubię siebie. Ale takie laski jak ona = ideały wydają mi się nie dla mnie.
Ja ubieram się w miarę skejtowo że tak to opiszę, buty dc, jeansy, bluza z kapturem, czapka z daszkiem.
Tak jakby nie pasuję do dość eleganckiej laski w szpilkach, kiecce, skórzanej kurtce.
Nasi znajomi często się śmiali jak patrzyli na mnie i moją była razem.
Ona elegancka, szpilki, kiecka, a ja skejtowo.

Jeśli widzę ideał, to wiem że ten ideał nie jest tylko dla mnie ideałem, a laska która ubiera się poważniej, elegancko, szuka zapewne takiego samego partnera. Więc ja tu szans nie widzę. A nie będę zmieniał stylu, ubierał się elegancko żeby poderwać elegancką laskę.
Laska która ubiera się w ten sposób co dzisiejsza jest świadoma tego że wygląda zaaajebiście i 80% facetów na nią poleci, jakoś nie czuje się tym szczęściarzem że to akurat będę ja.
Właściwie nawet nie wiem w jaki sposób mógłbym do niej zagadać stojąc na chodniku, siedząc na rowerze i czekając na zielone światło. tongue

thepass
No jak widzisz można tongue
Mój kumpel dopiero po 30stce zaczął tyć, a do tego czasu był jak ja i nisposób tego zmienić.
Ja nie mam potrzeby zmieniać się dla kogoś, lub by polepszyć swoje szanse.
Czekam na kogoś kto zaakceptuje mnie takim jakim jestem.
Zwłaszcza że ja też nie szukam seksbomby bo takie mnie nie jarają, wolę kobitę która ma parę kg za dużo, wygląda kobieco, a nie jak wychodzony wieszak - JAK JA hahahahah
Przytył bym, no ale naprawdę nie ma jak... jem tyle że wszyscy są w szoku, a i tak nic to nie daje. Zatrzymałem się na tej wadzę i nie da się tego zmienić. Miałem swój okres, 0,5l whisky dziennie, jedzenia praktycznie zero bo 1 big mak na 2 dni. Jechałem tak 3 tygodnie i nie schudłem ani 100g. Z moją była byłem, wpychała we mnie ile wlezie, obiady, kanapki do pracy, kebaby, pizze - nie przytyłem ani 100g.

127 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-06 01:20:26)

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

I to jest niskie poczucie wlasnej wartosci. Nikt nie kaze Ci sie zmieniac i nie wiesz czy czasem nie "poleciałaby" na Ciebie takiego jakim jesteś. Nie spróbujesz to sie nie dowiesz. Poza tym co z tego że będzie ideałem dla innych? Tym lepiej. Boisz sie tego, ze byłbys zazdrosny - to też okazanie slabosci.

Fakt, najlepiej mieć taką, ktora nie bedzie miała nawet mozliwosci miec innych opcji. Nikt nie bedzie jej chciał. Tak jest bezpieczenie.

Kazdy moze przytyc, tylko trzeba to robic z głową. Na pewno nie smieciowym zarciem. Zyczliwy by tu lepiej pomógł. Trzeba miec diete, białko, pewnie sporo węglowodanów złożonych, częste posiłki. Jest kilka reguł, ktorych trzeba przestrzegac. Plus oczywiscie trening, by sie nie zalać.

128

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Nie, ja nie miałem problemów z zazdrością. Aż znajomi się dziwili.
Ja ufałem w 100% wiedziałem że ona jest moją kobietą, że mnie kocha.

Nigdy jej nie zabraniałem ani dekoltów ani miniówy. Nawet zawsze mówiłem jej że może się atrakcyjniej ubierać. A ona nie chciała bo miała kompleksy co do swojego ciała. Mój ideał jak w innym wątku pisałem 158cm 58kg. 80% ludzi powie że grubą, a jak się seksownie ubrała to musiałem od niej odpędzać ludzi jak komary... Dla mnie kobieco, seksownie.
Z zazdrością żadnych problemów, nawet jej powiedziałem "słuchaj, dla mnie to mogła byś machać na imprezie gołymi cyckami, nie mam nic przeciwko, warunek jest jeden nikt nie może Cię dotknąć." I to była i jest prawda.
Kompletnie nie rozumiem znajomych którzy awanturują się gdy ich kobieta założy bluzkę z za dużym dekoltem.
Dla mnie moja była mogła by chodzić goła po ulicy.
Kto się napala niech się napala - na darmo bo jest zajęta jest moja.
Komu się nie podoba, niech się nie podoba, po co patrzy.

Myślę że to całe podejście które wyżej opisałem wynikło z tego względu że ufałem jej w 100%, i tego że uważam że kobieta MUSI czuć się atrakcyjna by być szczęśliwa - ze swoim ciałem.

129

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Ale to sie wyklucza. Bo mowisz, ze moze byc mega atrakcyjna dla innych, a i tak jest Twoja więc spiny nie ma. To dlaczego nie chcesz tych kobiet z kategorii "idealnych" ? Dla mnie wlasnie to, ze sie czujesz od nich gorszy i ze wlasnie inni faceci by na nią polowali.

130

Odp: 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.
thepass napisał/a:

I to jest niskie poczucie wlasnej wartosci. Nikt nie kaze Ci sie zmieniac i nie wiesz czy czasem nie "poleciałaby" na Ciebie takiego jakim jesteś. Nie spróbujesz to sie nie dowiesz. Poza tym co z tego że będzie ideałem dla innych? Tym lepiej. Boisz sie tego, ze byłbys zazdrosny - to też okazanie slabosci.

Fakt, najlepiej mieć taką, ktora nie bedzie miała nawet mozliwosci miec innych opcji. Nikt nie bedzie jej chciał. Tak jest bezpieczenie.

Kazdy moze przytyc, tylko trzeba to robic z głową. Na pewno nie smieciowym zarciem. Zyczliwy by tu lepiej pomógł. Trzeba miec diete, białko, pewnie sporo węglowodanów złożonych, częste posiłki. Jest kilka reguł, ktorych trzeba przestrzegac. Plus oczywiscie trening, by sie nie zalać.

Na masie i tak się troche zalejesz tongue
Wszystko się da, dieta 5000 kcal i wszystko ruszy, nawet masa na chudzielcu, tylko, że jak odpuscisz na tydzien to zlecą z Ciebie te kilogramy jak głupie.

Dobra stary, wszystko spoko, ale skup sie teraz na jednym, JEJ NIE MA, NIE GADAMY O NIEJ, NIE INTERESUJE NAS CO ONA UBIERAŁA POD SPÓDNICZKĘ. Interesuje nas natomiast to, jak Ty się ubierasz, co robisz itd.

Widzisz tutaj czasami warto się zmienić, dla pokazania klasy. Jak poznałem swoją ex, to chodziłem łysy, w glanach, z przykrótkimi spodniami z koszulkami nacjonalistycznymi. Cholera wie co we mnie widziała, z czasem zacząłem ubierać sie elegancko, w sumie chyba dla niej to było jak dobrze pamiętam, przyciągałem wtedy kobietki, oj bardzo. Jeansy, koszule, pantofle i to ją któregoś razu ruszyło. Wiesz co jest najlepsze? Na ani jedno wyjście z moją ex (poza tymi na plażę, czy wyjazd na namioty) nie ubrałem nic innego jak koszulę, zawsze koszula, a tak bluzy z kapturem bo są mega wygodne. W ten sposób budowałem też siebie, że potrafię być elegancki facet, przystojny, zadbany i zawsze beke kręciłem, jak gościu widać było pierwszy raz na randce z dziewczyną, ona odstawiona jak szczur na otwarcie kanału, a typ w bluzie, która jest już zmechacona i do tego nic nie mówi do niej, usta zakrywa ręką, ale przyniósł różę, więc duży bonus.
To jest kwestia wychowania czy cholera wie czego. Ja lubię się odstawiać na spotkanie z kobietami, wyjście do klubu, urodziny, imieniny, święta, ale na grilla do dziewczyny idę w bluzie. Taka sprawa, wszystkie przyjaciółki zawsze zazdrościły mojej ex, że potrafię ubrać się odpowiednio do sytuacji i że mam styl, choć ja uważam, że nie mam, ale ubieram to co mi się podoba. Teraz częściej w koszulach, marynarkach chodzę, ze względu na to, że często widuję się z prawdopodobnymi pracodawcami, więc trzeba zachować jakiś styl, a nie latać w bluzie i do gościa w gajerku za kilka dobrych baniek mówić będąc ubranym w bluzę, jak dzieciak z gimbazy.

Takie jest moje zdanie, no ale nie będę negował Twojego stylu. Czasami warto wskoczyć w gajerek, odwalić się. Moja ex, jeżeli już tak sobie ją przywołam, kur*sko lubiła mnie w koszulach, no po prostu sikała na tym punkcie. A ja zanim ją poznałem byłem i jestem fanem koszul, zanim ją poznałem pamiętam, magiczna liczba 27 koszul w mojej szafie big_smile ale to było 1,5 roku temu, teraz koszul przybyło, bo musiałem puste szafy na stancji czymś wypełnić, haha big_smile

A widzisz to jest błąd. Ja swojej powiedziałem, rób co chcesz, ale nie miej do mnie o nic nigdy pretensji jak też coś zrobię. A wiedziała, że szybciej ja sobie kogoś nowego znajdę, czy zdradzę niż ona i jej zupełny brak podejścia do człowieka. Wyskoczyła z tekstem, że jakbym coś zrobił, to by mnie zeżarło sumienie, bo wie, że taki jestem. Zapytałem czy ona by mi powiedziała, na co ona, że nie, nie ma takiej opcji. Dlatego twierdzę, że mnie zdradziła, bo z dupy ukłucia takiego nie poczułem nagle, a później gdy do niej zadzwoniłem dowiedziałem się, że do niego poszła, w000w.

Dobra, za dużo pieprze już, a mam refluks żołądka przez pieprzone niedopatrzenie diety i ostrego chlania, zakwasiłem organizm, albo wątroba tak w dupe dostała wink

Posty [ 66 do 130 z 235 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 3 miesiące od porzucenia i jest coraz gorzej.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024