pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 86 87 88 89 90 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5,656 do 5,720 z 8,335 ]

5,656

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Szeptuchu, no szukałeś i znalazłeś. Ale gdybyś nie znalazł, to co, obnizylbys swoje wymagania ( nie pasuje mi to określenie) tylko dlatego, że wokół radzą, żebyś nie wybrzydzał? Ross po prostu wie, czego chce i nie sądzę, żeby nie dawała szansy facetom. Ale niestety zawsze u niej coś nie klika. A Ty miałeś po prostu szczęście, bo kliknęlo u Ciebie i u niej.

No przecież pisałem że miałem szczęście i gdyby nie to szczecie to byłbym na miejscu ross. Pisałem tez ze trochę się z tego powodu z nią utożsamiam.
Znów czysto hipotetycznie ale tak, obniżył bym wymagania.
ć.

Konkretnie które mam obniżyć?

Zobacz podobne tematy :

5,657

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Szeptuchu, no szukałeś i znalazłeś. Ale gdybyś nie znalazł, to co, obnizylbys swoje wymagania ( nie pasuje mi to określenie) tylko dlatego, że wokół radzą, żebyś nie wybrzydzał? Ross po prostu wie, czego chce i nie sądzę, żeby nie dawała szansy facetom. Ale niestety zawsze u niej coś nie klika. A Ty miałeś po prostu szczęście, bo kliknęlo u Ciebie i u niej.

No przecież pisałem że miałem szczęście i gdyby nie to szczecie to byłbym na miejscu ross. Pisałem tez ze trochę się z tego powodu z nią utożsamiam.
Znów czysto hipotetycznie ale tak, obniżył bym wymagania.
co do przyjaźni i partnerstwa to nie, bo nie ma związku bez tego, i nie chciał bym mieszkać z kimś kogo nawet nie lubię.
Ale co do wyglądu/aparycji to już tak.
Bo ja naprawdę wierze w miłość do grobowej deski, a za kilkanaście lat to co z tego ze zona była by paskudna skoro z racji wieku ja tez?
Co prawda, moja zona paskudna nie jest ale faceci na ulicy się za nią tez nie oglądają.
Ale dla mnie jest najpiękniejsza  i podniecająca bo potrafiłem sobie w głowie to pookładać.

A ja sądzę, że bycie razem do grobowej deski jest niepewne
Zawsze możesz się rozwieść albo po prostu owdowiec. Nie przewidzisz.tzn kiedyś w to wierzyłam, choć miałam świadomość, że różnie to bywa, ale jakiś naiwnie wierzyłam przy ex, że to jest właśnie to, że warto było czekać na tą osobę tyle lat. Co z tego, że koleżanki przeżywały swoje miłości w wieku np 20 lat, ja się im tylko przyglądałam, dobra, zazdrościłam trochę, ale doczekałam się w wieku 30ki. Naprawdę wtedy myślałam, że warto było tyle czekać i to jest to, to jest ta osoba do grobowej deski.

I co ma do rzeczy to, że za parę lat Twoja żona się zestarzeje? To nie ma nic wspólnego z tematem.

5,658

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Szeptuchu, no szukałeś i znalazłeś. Ale gdybyś nie znalazł, to co, obnizylbys swoje wymagania ( nie pasuje mi to określenie) tylko dlatego, że wokół radzą, żebyś nie wybrzydzał? Ross po prostu wie, czego chce i nie sądzę, żeby nie dawała szansy facetom. Ale niestety zawsze u niej coś nie klika. A Ty miałeś po prostu szczęście, bo kliknęlo u Ciebie i u niej.

No przecież pisałem że miałem szczęście i gdyby nie to szczecie to byłbym na miejscu ross. Pisałem tez ze trochę się z tego powodu z nią utożsamiam.
Znów czysto hipotetycznie ale tak, obniżył bym wymagania.
ć.

Konkretnie które mam obniżyć?

Ty żadne
Pisałem ze ja bym tak zrobił
Zresztą nie wiem jakie masz wymaganie co do faceta, i na jakim etapie zażyłości bo do kogoś do sexu i wyjścia na kawę ma się inne wymagania a do kogoś z kim chcesz się ożenić już inne, większe.

Wiesz, a ja wierze w taka miłosc.
I w swojej pysze uważam ze taką przezywam.
Wiesz, słyszałem na początku znajomości teksty ze ona jest ze mną tylko dla kasy/ze potrzebuje tatusia dla dziecka ze mnie zostawi i skończę z alimentami na "nie swoje " dziecko i na nią.
Ale miałem to gdzieś. W tamtym monecie kochałem ja i ufałem bezgranicznie.
Dlatego wiozłem ślub i przysposobiłem dziecko.
Jesteśmy 5 lat po ślubie.
I nic się nie zmieniło, kocham i ufam jej bezgranicznie.
I wiem po prostu wiem ze będziemy razem zawsze.

"ja sądzę, że bycie razem do grobowej deski jest niepewne
Zawsze możesz się rozwieść albo po prostu owdowiec"

właśnie o to chodzi w tym sformułowaniu "do grobowej deski"
jak ktoś owdowiał to znaczy ze był z kimś do grobowej deski.

"I co ma do rzeczy to, że za parę lat Twoja żona się zestarzeje? To nie ma nic wspólnego z tematem."

Nie wiem skąd do wzięłaś bo o zonie nie pisałem w tym kontekście.
Pisałem o tym ze (gdybym nie spotkał w tedy żony na swojej drodze) obniżył bym wymagania względem wygładu swojej przyszłej partnerki bo wierze w miłość do tej grobowej deski a przecież i tak na starość będziemy paskudni wiec aparycja nie ma znaczenia.

5,659

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

No przecież pisałem że miałem szczęście i gdyby nie to szczecie to byłbym na miejscu ross. Pisałem tez ze trochę się z tego powodu z nią utożsamiam.
Znów czysto hipotetycznie ale tak, obniżył bym wymagania.
ć.

Konkretnie które mam obniżyć?

Ty żadne
Pisałem ze ja bym tak zrobił
Zresztą nie wiem jakie masz wymaganie co do faceta, i na jakim etapie zażyłości bo do kogoś do sexu i wyjścia na kawę ma się inne wymagania a do kogoś z kim chcesz się ożenić już inne, większe.

Wiesz, a ja wierze w taka miłosc.
I w swojej pysze uważam ze taką przezywam.
Wiesz, słyszałem na początku znajomości teksty ze ona jest ze mną tylko dla kasy/ze potrzebuje tatusia dla dziecka ze mnie zostawi i skończę z alimentami na "nie swoje " dziecko i na nią.
Ale miałem to gdzieś. W tamtym monecie kochałem ja i ufałem bezgranicznie.
Dlatego wiozłem ślub i przysposobiłem dziecko.
Jesteśmy 5 lat po ślubie.
I nic się nie zmieniło, kocham i ufam jej bezgranicznie.
I wiem po prostu wiem ze będziemy razem zawsze.

"ja sądzę, że bycie razem do grobowej deski jest niepewne
Zawsze możesz się rozwieść albo po prostu owdowiec"

właśnie o to chodzi w tym sformułowaniu "do grobowej deski"
jak ktoś owdowiał to znaczy ze był z kimś do grobowej deski.

"I co ma do rzeczy to, że za parę lat Twoja żona się zestarzeje? To nie ma nic wspólnego z tematem."

Nie wiem skąd do wzięłaś bo o zonie nie pisałem w tym kontekście.
Pisałem o tym ze (gdybym nie spotkał w tedy żony na swojej drodze) obniżył bym wymagania względem wygładu swojej przyszłej partnerki bo wierze w miłość do tej grobowej deski a przecież i tak na starość będziemy paskudni wiec aparycja nie ma znaczenia.

Mnie ma się mój facet podobać i mnie pociagac  dla innej mój facet może być brzydki i niepociagajacy Mam obniżyć wymagania i spotykać się z kimś kto mnie nie pociąga?
O fakcie, że się z kimś nie dogaduje, nie lubię go i nie pasuje mi jego sposób bycia i charakter- to oczywiste że tu się musimy zgadzać, nie pisze o rzeczach oczywistych. Bez tego nie będzie dalszego ciągu, sam pociąg fizyczny to za mało. Tak jak sama przyjaźń bez pociągu fizycznego.

No widzisz, 5 lat i w to wierzysz.
Ja wiarę mocno podkopalam, bo u mnie się skończyło. A byłam pewna że to jest to.
Oczywiście, jakby mi się trafił taki związek jak piszesz  do grobowej deski, to bym była szczęśliwa. Jeszcze udany związek. Ale nic nie jest pewne, więc już nic nie zakładam, bo różnie bywa.

5,660

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nieźle, pół dnia mnie nie było a Wy namazaliście całe 2 strony. Poukładajmy to trochę Ross, bo to może być clue.

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? A ten taki co miał dziecko z przygodną panną, to gdzie on był w tym układzie Twoim, bo ja się zgubiłam.

Weź rozpiskę zrób, bo to ważne. Potem będę się rozpisywać o związkach i relacjach z mojego punktu widzenia.

5,661

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Nieźle, pół dnia mnie nie było a Wy namazaliście całe 2 strony. Poukładajmy to trochę Ross, bo to może być clue.

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? A ten taki co miał dziecko z przygodną panną, to gdzie on był w tym układzie Twoim, bo ja się zgubiłam.

Weź rozpiskę zrób, bo to ważne. Potem będę się rozpisywać o związkach i relacjach z mojego punktu widzenia.

Dokładnie  tak jak napisałaś. Nie mam czego dodawać.
Tylko kto miał dziecko z przygodną panną? Nie rozumiem.

5,662

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Nieźle, pół dnia mnie nie było a Wy namazaliście całe 2 strony. Poukładajmy to trochę Ross, bo to może być clue.

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? A ten taki co miał dziecko z przygodną panną, to gdzie on był w tym układzie Twoim, bo ja się zgubiłam.

Weź rozpiskę zrób, bo to ważne. Potem będę się rozpisywać o związkach i relacjach z mojego punktu widzenia.

Dokładnie  tak jak napisałaś. Nie mam czego dodawać.
Tylko kto miał dziecko z przygodną panną? Nie rozumiem.

5,663

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Nieźle, pół dnia mnie nie było a Wy namazaliście całe 2 strony. Poukładajmy to trochę Ross, bo to może być clue.

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? A ten taki co miał dziecko z przygodną panną, to gdzie on był w tym układzie Twoim, bo ja się zgubiłam.

Weź rozpiskę zrób, bo to ważne. Potem będę się rozpisywać o związkach i relacjach z mojego punktu widzenia.

Przecież ona odpisuje tylko wybranym użytkownikom.
Tak ma ludzi w 4 literach.

5,664 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-05-26 20:18:07)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Nieźle, pół dnia mnie nie było a Wy namazaliście całe 2 strony. Poukładajmy to trochę Ross, bo to może być clue.

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? A ten taki co miał dziecko z przygodną panną, to gdzie on był w tym układzie Twoim, bo ja się zgubiłam.

Weź rozpiskę zrób, bo to ważne. Potem będę się rozpisywać o związkach i relacjach z mojego punktu widzenia.

Dokładnie  tak jak napisałaś. Nie mam czego dodawać.
Tylko kto miał dziecko z przygodną panną? Nie rozumiem.

No w moim wątku pisałaś, że jakiś rozwiedziony i szalał z panienkami później i okazało się, że ma jakieś dziecko z przygody, wpadka jakaś

edit: big_smile big_smile ja pierniczę, nicki pomyliłam big_smile big_smile to Roxann była buahaha, ale jestem kretynka. No sprawdziłam big_smile

5,665

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No widzisz ona nawet ignoruje wypowiedzi innych użytkowników, jak ją nazwiesz?

5,666 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 20:31:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Evergreen Akurat historia Koleżanki R. wydaje się być dość pouczająca. Pokazuje, że zawsze warto dać komuś drugą szansę a jednocześnie wskazuje, że z czasem można się zmienić. smile

5,667

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No ok, zatem:

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu? - dlaczego nic się tu nie wydarzyło, jakie przyczyny? Czekałaś na księcia? Marzyłaś o tych, którzy się Tobą nie interesowali? A ci co się interesowali Tobą, to spuszczałaś ich w sedesie, bo latami marzyłaś o tych co się nie interesowali?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia - tu coś pisałaś, że uznawałaś, że to jest "to", że "ten" właśnie. Mieszkaliście razem czy tylko spotykaliście się na randkowanie w weekendy, czy inne wolne wieczory? Ty mu ulegałaś, on miał wszystko co sobie życzył, wykorzystał i powiedział, ze mu przeszło?
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? - dlaczego tu nic nie było? Powtórka z rozrywki z okresu do 30 lat?

Rozszerzymy to później tylko szczegóły większe tutaj poproszę.

5,668

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Evergreen Akurat historia Koleżanki R. wydaje się być dość pouczająca. Pokazuje, że zawsze warto dać komuś drugą szansę i pokazuje jednocześnie, że z czasem można się zmienić. smile

No teoretycznie, ale z tego jak to przebiegało wszystko, to nie stawiałabym tego jako przykład i nie jestem pewna, że to wypali dalej. Są pewne symptomy, które mogą świadczyć o kłopotach w przyszłości. Tego jej nie życzę oczywiście, ale byłabym tu nieco ostrożna.

5,669 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 20:45:53)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

No ok, zatem:

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu? - dlaczego nic się tu nie wydarzyło, jakie przyczyny? Czekałaś na księcia? Marzyłaś o tych, którzy się Tobą nie interesowali? A ci co się interesowali Tobą, to spuszczałaś ich w sedesie, bo latami marzyłaś o tych co się nie interesowali?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia - tu coś pisałaś, że uznawałaś, że to jest "to", że "ten" właśnie. Mieszkaliście razem czy tylko spotykaliście się na randkowanie w weekendy, czy inne wolne wieczory? Ty mu ulegałaś, on miał wszystko co sobie życzył, wykorzystał i powiedział, ze mu przeszło?
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? - dlaczego tu nic nie było? Powtórka z rozrywki z okresu do 30 lat?

Rozszerzymy to później tylko szczegóły większe tutaj poproszę.

Proszę bardzo, chociaż będzie nudne:
20-30 żadnych związków, chodzenia ze sobą, mieszkania razem, seksu. Faceci jacyś byli, poznawałam ich ( jakoś zawsze miałam dużo zajęć, nie byłam typem praca dom czy szkoła dom i telewizor). Zawsze ten sam schemat, poznawałam kogoś, rozmowy, rozmowy, rozmowy, po maru tygodniach czy miesiącach od poznania zauroczenie, wydawało mi się, że z drugiej strony też, po czym czas mijał, nic sie dalej nie wydarzalo, żadnego postępu, po czym dowiadywałam się, że facet już dawno zajęty. Potem oczywiście rozpaczałam. W którymś momencie mi przechodziło, a wtedy poznawałam kolejnego. W innym miejscu i innych okolicznościach. Początek znowu był taki sam, rozmowy, rozmowy, aż po jakimś czasie, paru tygodniach, miesiącu czy dwóch nagle oczarowanie. Ale znowu nic się dalej na przód nie posuwało, czasem myślałam, że facet po prostu nieśmiały, potrzebuję czasu.  Za kazdym razem jednak wychodziło, że zajęty, to odpuszczałam i rozpaczałam dalej aż do poznania kolejnego, z którym było to samo i kolejnegopotem 30- 35 związek. Nie mieszkaliśmy razem. Spotykaliśmy się w weekendy jak miał czas i w tygodniu jakoś co drugi dzień. Czasem codzień.
35- 40 nic, co kogoś poznałam, kogo chciałam bliżej poznac- żonaty.
Po 40 zaś ta historia, która tu wspomonalam-finalnie okazał się być nie zainteresowany.
Koniec przygód miłosnych.

5,670

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka, mam znajomego, który uprawia seks z kobietami i wchodzi z nimi w związki, jest wolny kawaler teraz, może chcesz do niego namiary?

5,671

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

No ok, zatem:

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu? - dlaczego nic się tu nie wydarzyło, jakie przyczyny? Czekałaś na księcia? Marzyłaś o tych, którzy się Tobą nie interesowali? A ci co się interesowali Tobą, to spuszczałaś ich w sedesie, bo latami marzyłaś o tych co się nie interesowali?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia - tu coś pisałaś, że uznawałaś, że to jest "to", że "ten" właśnie. Mieszkaliście razem czy tylko spotykaliście się na randkowanie w weekendy, czy inne wolne wieczory? Ty mu ulegałaś, on miał wszystko co sobie życzył, wykorzystał i powiedział, ze mu przeszło?
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? - dlaczego tu nic nie było? Powtórka z rozrywki z okresu do 30 lat?

Rozszerzymy to później tylko szczegóły większe tutaj poproszę.

Proszę bardzo, chociaż będzie nudne:
20-30 żadnych związków, chodzenia ze sobą, mieszkania razem, seksu. Faceci jacyś byli, poznawałam ich ( jakoś zawsze miałam dużo zajęć, nie byłam typem praca dom czy szkoła dom i telewizor). Zawsze ten sam schemat, poznawałam kogoś, rozmowy, rozmowy, rozmowy, po maru tygodniach czy miesiącach od poznania zauroczenie, wydawało mi się, że z drugiej strony też, po czym czas mijał, nic sie dalej nie wydarzalo, żadnego postępu, po czym dowiadywałam się, że facet już dawno zajęty. Potem oczywiście rozpaczałam. W którymś momencie mi przechodziło, a wtedy poznawałam kolejnego. W innym miejscu i innych okolicznościach. Początek znowu był taki sam, rozmowy, rozmowy, aż po jakimś czasie, paru tygodniach, miesiącu czy dwóch nagle oczarowanie. Ale znowu nic się dalej na przód nie posuwało, czasem myślałam, że facet po prostu nieśmiały, potrzebuję czasu.  Za kazdym razem jednak wychodziło, że zajęty, to odpuszczałam i rozpaczałam dalej aż do poznania kolejnego, z którym było to samo i kolejnegopotem 30- 35 związek. Nie mieszkaliśmy razem. Spotykaliśmy się w weekendy jak miał czas i w tygodniu jakoś co drugi dzień. Czasem codzień.
35- 40 nic, co kogoś poznałam, kogo chciałam bliżej poznac- żonaty.
Po 40 zaś ta historia, która tu wspomonalam-finalnie okazał się być nie zainteresowany.
Koniec przygód miłosnych.

Dobra, jakiś szalony schemat tu widzę.
do 30 rż: jakby ci faceci mieli Cię za koleżankę cały czas, powierniczkę. A Ty flirtowałaś z nimi, insynuacje jakieś, podwójne denka, żarciki? Co to znaczy, że byli zajęci? Od początku byli czy znaleźli w międzyczasie? A Ty pokazywałaś im, że jesteś zainteresowana, pokazywałaś swoją ochotę na coś więcej? Czekałaś na ich kroki czy sama coś inicjowałaś? No i tu mamy "brata" jeszcze, czyli ci zainteresowani, ale przez Ciebie nie tknięci
Związek: 30-35 lat. Czy były jakieś rozmowy o związku, zamieszkaniu, planach na przyszłość? Były jakieś przykrości? On był doświadczony w seksie/ relacjach? Miał jakieś związki dłuższe? Byliście do siebie charakterem podobni czy w kontraście?
35-40 lat - no bez komentarza, żonaci...  nie poradzisz tutaj
Po 40 jedna akcja, nie kojarzę szczegółów, pogrzebie w tych postach...

5,672

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Po 40 jedna akcja, nie kojarzę szczegółów, pogrzebie w tych postach...

Czyli to nie jest tak, że Rossanka już miała seks, a robi z siebie nieszczęśliwego człowieka, że jest sama?

Jak Ty to widzisz? Ciekawi mnie Twoje zdanie na ten temat.

5,673

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

No ok, zatem:

do 30 roku życia brak czegokolwiek - związków, relacji, seksu? - dlaczego nic się tu nie wydarzyło, jakie przyczyny? Czekałaś na księcia? Marzyłaś o tych, którzy się Tobą nie interesowali? A ci co się interesowali Tobą, to spuszczałaś ich w sedesie, bo latami marzyłaś o tych co się nie interesowali?
30-35 roku życia związek, który zakończył się nijako, bo tłumaczenie, że się wypaliło, to jakaś brednia - tu coś pisałaś, że uznawałaś, że to jest "to", że "ten" właśnie. Mieszkaliście razem czy tylko spotykaliście się na randkowanie w weekendy, czy inne wolne wieczory? Ty mu ulegałaś, on miał wszystko co sobie życzył, wykorzystał i powiedział, ze mu przeszło?
35-45 nic (?) żadnych relacji seksualnych czy innych związków? - dlaczego tu nic nie było? Powtórka z rozrywki z okresu do 30 lat?

Rozszerzymy to później tylko szczegóły większe tutaj poproszę.

Proszę bardzo, chociaż będzie nudne:
20-30 żadnych związków, chodzenia ze sobą, mieszkania razem, seksu. Faceci jacyś byli, poznawałam ich ( jakoś zawsze miałam dużo zajęć, nie byłam typem praca dom czy szkoła dom i telewizor). Zawsze ten sam schemat, poznawałam kogoś, rozmowy, rozmowy, rozmowy, po maru tygodniach czy miesiącach od poznania zauroczenie, wydawało mi się, że z drugiej strony też, po czym czas mijał, nic sie dalej nie wydarzalo, żadnego postępu, po czym dowiadywałam się, że facet już dawno zajęty. Potem oczywiście rozpaczałam. W którymś momencie mi przechodziło, a wtedy poznawałam kolejnego. W innym miejscu i innych okolicznościach. Początek znowu był taki sam, rozmowy, rozmowy, aż po jakimś czasie, paru tygodniach, miesiącu czy dwóch nagle oczarowanie. Ale znowu nic się dalej na przód nie posuwało, czasem myślałam, że facet po prostu nieśmiały, potrzebuję czasu.  Za kazdym razem jednak wychodziło, że zajęty, to odpuszczałam i rozpaczałam dalej aż do poznania kolejnego, z którym było to samo i kolejnegopotem 30- 35 związek. Nie mieszkaliśmy razem. Spotykaliśmy się w weekendy jak miał czas i w tygodniu jakoś co drugi dzień. Czasem codzień.
35- 40 nic, co kogoś poznałam, kogo chciałam bliżej poznac- żonaty.
Po 40 zaś ta historia, która tu wspomonalam-finalnie okazał się być nie zainteresowany.
Koniec przygód miłosnych.

Dobra, jakiś szalony schemat tu widzę.
do 30 rż: jakby ci faceci mieli Cię za koleżankę cały czas, powierniczkę. A Ty flirtowałaś z nimi, insynuacje jakieś, podwójne denka, żarciki? Co to znaczy, że byli zajęci? Od początku byli czy znaleźli w międzyczasie? A Ty pokazywałaś im, że jesteś zainteresowana, pokazywałaś swoją ochotę na coś więcej? Czekałaś na ich kroki czy sama coś inicjowałaś? No i tu mamy "brata" jeszcze, czyli ci zainteresowani, ale przez Ciebie nie tknięci
Związek: 30-35 lat. Czy były jakieś rozmowy o związku, zamieszkaniu, planach na przyszłość? Były jakieś przykrości? On był doświadczony w seksie/ relacjach? Miał jakieś związki dłuższe? Byliście do siebie charakterem podobni czy w kontraście?
35-40 lat - no bez komentarza, żonaci...  nie poradzisz tutaj
Po 40 jedna akcja, nie kojarzę szczegółów, pogrzebie w tych postach...

20-30
Tylko rozmawiałam, nie flirtowalam, nie rzucałam aluzji, zadnych zarcikiw seksualnych, wtedy myślałam, że byłoby to nachalne, nie chciałam się narzucać, tak, okazywało się, że mieli już dawno kogoś, raz chyba tylko zdarzyło się, że facet w trakcie znajomości ze  mną poznał inną.
"Bracia" - nie było ich tak dużo, jeden tuż po mojej 20stce (on pod 30ke wtedy), bardzo dobrze się z nim rozmawiało o filmach, religii, książkach, podróżach, ale na samą myśl o całowaniu z nim czułam się jakbym to robiła z bratem. Dla mnie facet całkiem aseksualny.
Drugi zainteresowany, z wygladu podobał się, gorzej z charakteru, miał napady agresji ( nie do mnie ale do ludzi z jego otoczenia, zawsze się bałam, że mnie tak kiedyś potraktuje), ciągle nawiązywał do seksu, ale nie mogłam się do niego przekonać, ani do seksu ani do chodzenia, ani do niczego, wiec pozostalam z nim na stopie kolezenskiej, a on wkrotce zwiazal sie z moja kolezanka.Trzeci był wolny kolega koleżanki, która nas chciała wyswatać. Pamiętam, że kiedy nas przedstawiła po 2 minutach pomyślałam, o nie tylko nie to. Ale myślałam, nie wybrzydzaj jest wolny, można się pospotykac i poznać. Co spotkanie to nie mogłam doczekać się jego końca, wiesz czasem nie musi być wielka miłość, ale jak nie masz ochoty spotykać się z jakąś osobą, nie masz ochoty do niej dzwonić, to nic z tego nie będzie, nawet kolezenstwa. Znajomosc sie rozeszla, on z reszta wyjechal gdzies do innego miasta z tego co pamietam. jeszcze przypomniał mi się jeden wojskowy, poznałam go przypadkiem to było tuż przed moją 30 ką, nawet pare razy wyszliśmy gdzieś razem po czym facet zapadł się pod ziemię, do dziś nie wiem co się stało. Polubiłam go ale zaangażować się nie zdążyłam, to nie cierpiałam po tamtej znajomości. Więcej sobie nie przypominam.
Związek po 30stce, tak, mieliśmy podobne charaktery, bardzo, bardzo zbliżone zainteresowania, gusta, lubiliśmy te same miejsca i podobnie spędzać czas. Miał wcześniej 2 związki ale o szczegóły nie pytałam. Wiem tylko, że narzekał, że te dziewczyny były nachalne i go osaczały. Rozmów o przyszłości nie było. Proponowałam po jakimś czasie aby zaczął pomieszkiwać u mnie, ale mówił, że to jak będzie na to gotowy. Kłótni żadnych nie było, ani cichych dni czy sporów.
Po 40 jedna akcją, ale za specjalnie nic o tym tutaj nie pisałam, więc nie znajdziesz.

5,674

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Czyli mamy rozumieć to w taki sposób, że w życiu Ci nie wyszło za bardzo pod tym względem?

5,675

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

20-30
Tylko rozmawiałam, nie flirtowalam, nie rzucałam aluzji, zadnych zarcikiw seksualnych, wtedy myślałam, że byłoby to nachalne , nie chciałam się narzucać, tak, okazywało się, że mieli już dawno kogoś, raz chyba tylko zdarzyło się, że facet w trakcie znajomości ze  mną poznał inną. .

no to tu jest problem - nachalne, narzucać. Myśleli, że Ty taka koleżanka jesteś, bez... płciowa. Co to znaczy nachalne? Że komuś oczko puścisz i się uśmiechniesz? Że dasz sobie pomyśleć o kimś w głowie nieprzyzwoicie? Trzeba by popuścić tu cugle wyobraźni i emocji.

Moi znajomi faceci czuli jakoś feromonowo czy instynktownie, że ja nadaje na innych rezonach, przyciągało ich to, a jednocześnie wrażenie, że ja taka mądra i doświadczona jestem i taka ekscytująca. Jeden mi powiedział, że jak mnie poznał (byłam wtedy podczas długiego związku), to myślał, że ja jestem taka niedostępna i tajemnicza, a jak mnie bliżej poznał, to stwierdził, że jeszcze dodatkowo jestem zachwycająca, i inne za- Drugi też z tym "bajecznie cudownym" szeptem. Trzeci (chłopak koleżanki po pijaku), że jestem "zajebista" takim chrapliwym łóżkowym głosem, na moim ślubie chciał cały czas ze mną tańczyć. Takie sformułowania kilka razy powtórzyły się w moim życiu. Z czego to wynika? Nie do końca wiem z zewnątrz, ale myślę, że z mojej perspektywy: pewność siebie i eeee... jakiś seksapil (?) Koleżanki mi mówią, że jestem seksowna (nie, nie chodzi o miniówki, cyc na wierzchu i szpile). To było kiedyś, nie wiem jak teraz big_smile, ale myślę, że chłopaki mnie lubią pod tym względem bo jestem otwarta, nie mam zahamowań, blokad (nie to, że się na nich rzucam, tylko można ze mną o wszystkim pogadać, poflirtować, pożartować itp. nawet jak nie skończy się w łóżku), ale nie idę w wulgarność, tylko wszystko jest takie.... niedopowiedziane. Pozostaje jakiś niedosyt. Nawet teraz jest coś takiego z mężami koleżanek, że mówią przy mnie jakieś insynuacje (nie podoba mi się to akurat, bo jakoś obracam to w żart, ale czuję, że to nie do końca z ich strony żarcik jest, a żony ich słyszą, a ja tych ich żon - moich koleżanek - stracić przez to nie chcę)
Tiaa wychodzi, że taka ekstra bomba ze mnie big_smile Może zatem odnośnie Ciebie Ross: swoboda, nie ma że coś wypada-nie wypada, popuść emocje (koniecznie idź na roller coaster jakiś i serio mówię), pozwól sobie na wyobraźnię, pewność siebie nie wiem czy masz - czy to tylko sieć pozwala takie wrażenie pozostawić - też się przyda. Nie oczekująca księżniczka z maślanymi oczkami tylko branie spraw we własne ręce i robienie to czego chcesz, a jak nie dadzą to spadówa.



rossanka napisał/a:

jeden tuż po mojej 20stce (on pod 30ke wtedy), bardzo dobrze się z nim rozmawiało o filmach, religii, książkach, podróżach, ale na samą myśl o całowaniu z nim czułam się jakbym to robiła z bratem. Dla mnie facet całkiem aseksualny.

No tu może szkoda, jednak.

rossanka napisał/a:

Drugi zainteresowany, z wygladu podobał się, gorzej z charakteru, miał napady agresji ( nie do mnie ale do ludzi z jego otoczenia, zawsze się bałam, że mnie tak kiedyś potraktuje), ciągle nawiązywał do seksu, ale nie mogłam się do niego przekonać, ani do seksu ani do chodzenia, ani do niczego, wiec pozostalam z nim na stopie kolezenskiej, a on wkrotce zwiazal sie z moja kolezanka.

No to bogu dzięki, że nie wyszło i instynkty Tobą kierowały prawidłowo


rossanka napisał/a:

Trzeci był wolny kolega koleżanki, która nas chciała wyswatać. Pamiętam, że kiedy nas przedstawiła po 2 minutach pomyślałam, o nie tylko nie to. Ale myślałam, nie wybrzydzaj jest wolny, można się pospotykac i poznać. Co spotkanie to nie mogłam doczekać się jego końca, wiesz czasem nie musi być wielka miłość, ale jak nie masz ochoty spotykać się z jakąś osobą, nie masz ochoty do niej dzwonić, to nic z tego nie będzie, nawet kolezenstwa. Znajomosc sie rozeszla, on z reszta wyjechal gdzies do innego miasta z tego co pamietam.

Tu mnie zaciekawiło. Żadna koleżanka nigdy nie przedstawiła mi nikogo, jako potencjalnego chłopaka. Jak oceniają Cię koleżanki?

rossanka napisał/a:

jeszcze przypomniał mi się jeden wojskowy, poznałam go przypadkiem to było tuż przed moją 30 ką, nawet pare razy wyszliśmy gdzieś razem po czym facet zapadł się pod ziemię, do dziś nie wiem co się stało. Polubiłam go ale zaangażować się nie zdążyłam, to nie cierpiałam po tamtej znajomości.

Tajemnicza sprawa wink

rossanka napisał/a:

Związek po 30stce, tak, mieliśmy podobne charaktery, bardzo, bardzo zbliżone zainteresowania, gusta, lubiliśmy te same miejsca i podobnie spędzać czas. Miał wcześniej 2 związki ale o szczegóły nie pytałam. Wiem tylko, że narzekał, że te dziewczyny były nachalne i go osaczały.

Znaczy zdradzał.

rossanka napisał/a:

Rozmów o przyszłości nie było. Proponowałam po jakimś czasie aby zaczął pomieszkiwać u mnie, ale mówił, że to jak będzie na to gotowy. Kłótni żadnych nie było, ani cichych dni czy sporów.

Byłaś mu wygodna, potrzebował Cię do czegoś może? 5 lat związku, to jednak szmat czasu, bez dyskusji na temat planów, niechęć zamieszkania, jakaś podejrzana niegotowość, to znaczy, że nie mieliśmy tu do czynienia z miłością żadną i nic mu się w takim razie nie "odwidziało".

O związkach, to może jutro jeszcze napiszę, bo ju z padam.

5,676

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oj, Evergreen nie zapędzaj się tak z tą autoreklamą, bo zaraz ktoś z forumowiczów prześle jeszcze prywatną wiadomość wink i będziesz mieć kogoś na sumieniu smile

A tak na poważnie, to duży plus za otwartość i szczerość. Wydaje mi się, że wielu ludziom naprawdę dzisiaj tego brakuje.

5,677 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-05-27 10:14:18)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Oj, Evergreen nie zapędzaj się tak z tą autoreklamą, bo zaraz ktoś z forumowiczów prześle jeszcze prywatną wiadomość wink i będziesz mieć kogoś na sumieniu smile

A tak na poważnie, to duży plus za otwartość i szczerość. Wydaje mi się, że wielu ludziom naprawdę dzisiaj tego brakuje.

Masz rację bagienni_k wyszło to słabo (choć te historie to prawda), ale chciałam dziewczynie zobrazować, co tam może poszło nie tak. Powinnam zamienić na "koleżankę", ale trudno mieć takie historie z dreszczykiem od koleżanki smile, brzmiałoby dziwnie. Poza tym nie da się już edytować, więc nie naprawię błędu. Dziękuję za prywatne wiadomości, nie skorzystam wink Może kiedy indziej.

EDIT: no dobra jeszcze jedna anegdota bardziej neutralna, a może dobrze zadziała: siedzimy przy planszówkach w grupie, gra kooperacyjna, na stole rozłożone plansze, karty, żetony, klejnoty, monety itd. Pytam się kolegi:"a słuchaj, a co ty z tymi swoimi klejnotami robisz?". Chwila ciszy, wszyscy wybuchają śmiechem, ja płonę na twarzy i mówię: "przepraszam, cofam pytanie, nie chcę tego wiedzieć...". Jak mówi to ktoś inny to nie ma jakiegoś takiego wydźwięku i podwójnego dna, mimo, że nie takie niuanse erotyczne miałam na myśli, a wyszło jak zwykle. Może to jest taki, no nie wiem, czynnik x, może to, że w mam wolność w tej łepetynie. Może to jest to, co u Ciebie Ross trzeba odblokować.

I nie, nie zawsze mi się udawało zdobyć to czego chciałam, ale doświadczałam ile wlezie.

5,678 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-27 10:15:26)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

no to tu jest problem - nachalne, narzucać. Myśleli, że Ty taka koleżanka jesteś, bez... płciowa. Co to znaczy nachalne? Że komuś oczko puścisz i się uśmiechniesz? Że dasz sobie pomyśleć o kimś w głowie nieprzyzwoicie? Trzeba by popuścić tu cugle wyobraźni i emocji.

Tiaa wychodzi, że taka ekstra bomba ze mnie big_smile Może zatem odnośnie Ciebie Ross: swoboda, nie ma że coś wypada-nie wypada, popuść emocje (koniecznie idź na roller coaster jakiś i serio mówię), pozwól sobie na wyobraźnię, pewność siebie nie wiem czy masz - czy to tylko sieć pozwala takie wrażenie pozostawić - też się przyda. Nie oczekująca księżniczka z maślanymi oczkami tylko branie spraw we własne ręce i robienie to czego chcesz, a jak nie dadzą to spadówa.


rossanka napisał/a:

Trzeci był wolny kolega koleżanki, która nas chciała wyswatać. Pamiętam, że kiedy nas przedstawiła po 2 minutach pomyślałam, o nie tylko nie to. Ale myślałam, nie wybrzydzaj jest wolny, można się pospotykac i poznać. Co spotkanie to nie mogłam doczekać się jego końca, wiesz czasem nie musi być wielka miłość, ale jak nie masz ochoty spotykać się z jakąś osobą, nie masz ochoty do niej dzwonić, to nic z tego nie będzie, nawet kolezenstwa. Znajomosc sie rozeszla, on z reszta wyjechal gdzies do innego miasta z tego co pamietam.

Tu mnie zaciekawiło. Żadna koleżanka nigdy nie przedstawiła mi nikogo, jako potencjalnego chłopaka. Jak oceniają Cię koleżanki?


rossanka napisał/a:

Związek po 30stce, tak, mieliśmy podobne charaktery, bardzo, bardzo zbliżone zainteresowania, gusta, lubiliśmy te same miejsca i podobnie spędzać czas. Miał wcześniej 2 związki ale o szczegóły nie pytałam. Wiem tylko, że narzekał, że te dziewczyny były nachalne i go osaczały.

Znaczy zdradzał.

rossanka napisał/a:

Rozmów o przyszłości nie było. Proponowałam po jakimś czasie aby zaczął pomieszkiwać u mnie, ale mówił, że to jak będzie na to gotowy. Kłótni żadnych nie było, ani cichych dni czy sporów.

Byłaś mu wygodna, potrzebował Cię do czegoś może? 5 lat związku, to jednak szmat czasu, bez dyskusji na temat planów, niechęć zamieszkania, jakaś podejrzana niegotowość, to znaczy, że nie mieliśmy tu do czynienia z miłością żadną i nic mu się w takim razie nie "odwidziało".

O związkach, to może jutro jeszcze napiszę, bo ju z padam.

Oj to ja wiem jaka byłam wtedy 20 lat temu, pytałaś to opisałam jak wtedy było. Wtedy udać się nie mogło  bo mimo chęci znalezienia sobie " chlopaka" panicznie bałam się facetów w wieku 20 lat, lęk z czasem, jak zbliżałam do 3o malał, ale zawsze coś. A jak mi się facet podobał to wydarzeniem roku było, jak zechciał że mną porozmawiać, jakby mnie zaprosił do kina to bym chyba zemdlała z wrazenia:D nie pokazywałam wtedy, że mi na kimś zależy, wstydziłam się i do końca nie wierzyłam, że ja też mu mogę. Te ćwierć wieku temu vylam jak Kremik i paru innych użytkowników forum, jakbym wtedy tu pisała, to też cały czas plakakabym  że nie wychodzą mi związki z tą różnicą, że Kremikowi ludzie obwiniają kobiety, że są wybredne, a ja obwiniałam siebie, że byłam za gruba, za głupia, za nudna, brzydka i nieciekawa, dlatego " nie dziw się, że żaden z nich Cię nie chcial"- tak sobie wtedy to tłumaczyłam.
Opisuje, bo prosiłaś, ale wiem co wtedy, te 20 lat temu robiłam nie tak.:)

Tak, koleżanki czasem próbowały mnie wyswatac, ale zwykle, nie uwierzysz albo: kandydat zanim poznaliśmy się wracał do byłej, albo okazywało się, że się orzeprowadza do innego miasta, albo było jedno spotkanie i słuch po nim zaginął.
Nie wiem co myślą o mnie teraz koleżanki, kiedyś też nie, podejrzewam że miały mnie za nieudacznice, która czeka na księcia bez wad, podczas gdy same odpalały jednego za drugim bo coś tam im nie pasowało. Przerobiły ich sporo. Ale spokojnie, nie skończyły same, mimo, że tu niektórzy straszą, że kobieta z przebiegiem będzie miała trudności z facetem. Od dawna są mezatkami, mają dzieci I jakieś swoje życie.
Związek był krótszy niż 5 lat, nie wydaje mi się, że zdradzał, chociaż głowy nie dam. Nie był to typ zdradzacza, cichy, spokojny, nie tolerował głośnych, wymakijazowanych kobiet, nie lubił tatuaży, wyzywajacych strojów, bardzo religijny, przestrzegał postu, chodził do kościoła, nie przepadał za imprezsmi, szaleństwami.
Planów nie byli, co mnie dziwiło. Zapytałam go o to kiedyś, to powiedział, że oczywiście planuje się kiedyś związać, na pewno, się nie myślał o tym jeszcze. Dzieci kiedyś tam też by chciał mieć, ale to kiedyś, teraz o tym nie myśli. Że musi się zastanowić co by chciał a ja go męczę, że go osaczam ( raz się tylko zapytałam, jak on to dalej widzi).
Ogólnie dziwne było, czasem wyjeżdżał gdzieś na 3 dni nie dawal znaku życia, a potem mówił, że nie czuł takiej potrzeby. Na moje pytanie, czy nie chciał chociaż do mnie zadzwonić, odpowiadał, a po co, przecież nic się nie działo.
Nie, nie jechał wtedy do kobiety, wiem akurat gdzie był.

5,679

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku, daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - samochwała!"
Co się stało, że takie "cudo" jak Evergreen jest teraz do wzięcia?

5,680

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

no to tu jest problem - nachalne, narzucać. Myśleli, że Ty taka koleżanka jesteś, bez... płciowa. Co to znaczy nachalne? Że komuś oczko puścisz i się uśmiechniesz? Że dasz sobie pomyśleć o kimś w głowie nieprzyzwoicie? Trzeba by popuścić tu cugle wyobraźni i emocji.

Tiaa wychodzi, że taka ekstra bomba ze mnie big_smile Może zatem odnośnie Ciebie Ross: swoboda, nie ma że coś wypada-nie wypada, popuść emocje (koniecznie idź na roller coaster jakiś i serio mówię), pozwól sobie na wyobraźnię, pewność siebie nie wiem czy masz - czy to tylko sieć pozwala takie wrażenie pozostawić - też się przyda. Nie oczekująca księżniczka z maślanymi oczkami tylko branie spraw we własne ręce i robienie to czego chcesz, a jak nie dadzą to spadówa.


rossanka napisał/a:

Trzeci był wolny kolega koleżanki, która nas chciała wyswatać. Pamiętam, że kiedy nas przedstawiła po 2 minutach pomyślałam, o nie tylko nie to. Ale myślałam, nie wybrzydzaj jest wolny, można się pospotykac i poznać. Co spotkanie to nie mogłam doczekać się jego końca, wiesz czasem nie musi być wielka miłość, ale jak nie masz ochoty spotykać się z jakąś osobą, nie masz ochoty do niej dzwonić, to nic z tego nie będzie, nawet kolezenstwa. Znajomosc sie rozeszla, on z reszta wyjechal gdzies do innego miasta z tego co pamietam.

Tu mnie zaciekawiło. Żadna koleżanka nigdy nie przedstawiła mi nikogo, jako potencjalnego chłopaka. Jak oceniają Cię koleżanki?


rossanka napisał/a:

Związek po 30stce, tak, mieliśmy podobne charaktery, bardzo, bardzo zbliżone zainteresowania, gusta, lubiliśmy te same miejsca i podobnie spędzać czas. Miał wcześniej 2 związki ale o szczegóły nie pytałam. Wiem tylko, że narzekał, że te dziewczyny były nachalne i go osaczały.

Znaczy zdradzał.

rossanka napisał/a:

Rozmów o przyszłości nie było. Proponowałam po jakimś czasie aby zaczął pomieszkiwać u mnie, ale mówił, że to jak będzie na to gotowy. Kłótni żadnych nie było, ani cichych dni czy sporów.

Byłaś mu wygodna, potrzebował Cię do czegoś może? 5 lat związku, to jednak szmat czasu, bez dyskusji na temat planów, niechęć zamieszkania, jakaś podejrzana niegotowość, to znaczy, że nie mieliśmy tu do czynienia z miłością żadną i nic mu się w takim razie nie "odwidziało".

O związkach, to może jutro jeszcze napiszę, bo ju z padam.

Oj to ja wiem jaka byłam wtedy 20 lat temu, pytałaś to opisałam jak wtedy było. Wtedy udać się nie mogło  bo mimo chęci znalezienia sobie " chlopaka" panicznie bałam się facetów w wieku 20 lat, lęk z czasem, jak zbliżałam do 3o malał, ale zawsze coś. A jak mi się facet podobał to wydarzeniem roku było, jak zechciał że mną porozmawiać, jakby mnie zaprosił do kina to bym chyba zemdlała z wrazenia:D nie pokazywałam wtedy, że mi na kimś zależy, wstydziłam się i do końca nie wierzyłam, że ja też mu mogę. Te ćwierć wieku temu vylam jak Kremik i paru innych użytkowników forum, jakbym wtedy tu pisała, to też cały czas plakakabym  że nie wychodzą mi związki z tą różnicą, że Kremikowi ludzie obwiniają kobiety, że są wybredne, a ja obwiniałam siebie, że byłam za gruba, za głupia, za nudna, brzydka i nieciekawa, dlatego " nie dziw się, że żaden z nich Cię nie chcial"- tak sobie wtedy to tłumaczyłam.
Opisuje, bo prosiłaś, ale wiem co wtedy, te 20 lat temu robiłam nie tak.:)

Tak, koleżanki czasem próbowały mnie wyswatac, ale zwykle, nie uwierzysz albo: kandydat zanim poznaliśmy się wracał do byłej, albo okazywało się, że się orzeprowadza do innego miasta, albo było jedno spotkanie i słuch po nim zaginął.
Nie wiem co myślą o mnie teraz koleżanki, kiedyś też nie, podejrzewam że miały mnie za nieudacznice, która czeka na księcia bez wad, podczas gdy same odpalały jednego za drugim bo coś tam im nie pasowało. Przerobiły ich sporo. Ale spokojnie, nie skończyły same, mimo, że tu niektórzy straszą, że kobieta z przebiegiem będzie miała trudności z facetem. Od dawna są mezatkami, mają dzieci I jakieś swoje życie.
Związek był krótszy niż 5 lat, nie wydaje mi się, że zdradzał, chociaż głowy nie dam. Nie był to typ zdradzacza, cichy, spokojny, nie tolerował głośnych, wymakijazowanych kobiet, nie lubił tatuaży, wyzywajacych strojów, bardzo religijny, przestrzegał postu, chodził do kościoła, nie przepadał za imprezsmi, szaleństwami.
Planów nie byli, co mnie dziwiło. Zapytałam go o to kiedyś, to powiedział, że oczywiście planuje się kiedyś związać, na pewno, się nie myślał o tym jeszcze. Dzieci kiedyś tam też by chciał mieć, ale to kiedyś, teraz o tym nie myśli. Że musi się zastanowić co by chciał a ja go męczę, że go osaczam ( raz się tylko zapytałam, jak on to dalej widzi).
Ogólnie dziwne było, czasem wyjeżdżał gdzieś na 3 dni nie dawal znaku życia, a potem mówił, że nie czuł takiej potrzeby. Na moje pytanie, czy nie chciał chociaż do mnie zadzwonić, odpowiadał, a po co, przecież nic się nie działo.
Nie, nie jechał wtedy do kobiety, wiem akurat gdzie był.

Dziwna sprawa z tym gościem, to chyba lepiej, że się zakończyło, Ross. Rozumiem, że był ból, bo zainwestowałaś w jedną akcję i myślałaś, że manna z nieba spadła wreszcie. Współczuję sad
Ale każde doświadczenie dobre czy złe i tak wychodzi na dobre, bo prowadzi do DZISIAJ, a dzisiaj jest Twój czas.
Tak obserwując z boku, widzę, że może moim głównym problemem byłoby znalezienie osobnika, który byłby akceptowalny do zacieśniania relacji, niż samo zacieśnianie relacji. Nie wiem, jak Ty to widzisz.

5,681

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
BEKAśmiechu napisał/a:

"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku, daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - samochwała!"
Co się stało, że takie "cudo" jak Evergreen jest teraz do wzięcia?

90% się nie zgadza BEKA , ale dzięki za przypomnienie dzieciństwa.

5,682

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

no to tu jest problem - nachalne, narzucać. Myśleli, że Ty taka koleżanka jesteś, bez... płciowa. Co to znaczy nachalne? Że komuś oczko puścisz i się uśmiechniesz? Że dasz sobie pomyśleć o kimś w głowie nieprzyzwoicie? Trzeba by popuścić tu cugle wyobraźni i emocji.

Tiaa wychodzi, że taka ekstra bomba ze mnie big_smile Może zatem odnośnie Ciebie Ross: swoboda, nie ma że coś wypada-nie wypada, popuść emocje (koniecznie idź na roller coaster jakiś i serio mówię), pozwól sobie na wyobraźnię, pewność siebie nie wiem czy masz - czy to tylko sieć pozwala takie wrażenie pozostawić - też się przyda. Nie oczekująca księżniczka z maślanymi oczkami tylko branie spraw we własne ręce i robienie to czego chcesz, a jak nie dadzą to spadówa.




Tu mnie zaciekawiło. Żadna koleżanka nigdy nie przedstawiła mi nikogo, jako potencjalnego chłopaka. Jak oceniają Cię koleżanki?




Znaczy zdradzał.



Byłaś mu wygodna, potrzebował Cię do czegoś może? 5 lat związku, to jednak szmat czasu, bez dyskusji na temat planów, niechęć zamieszkania, jakaś podejrzana niegotowość, to znaczy, że nie mieliśmy tu do czynienia z miłością żadną i nic mu się w takim razie nie "odwidziało".

O związkach, to może jutro jeszcze napiszę, bo ju z padam.

Oj to ja wiem jaka byłam wtedy 20 lat temu, pytałaś to opisałam jak wtedy było. Wtedy udać się nie mogło  bo mimo chęci znalezienia sobie " chlopaka" panicznie bałam się facetów w wieku 20 lat, lęk z czasem, jak zbliżałam do 3o malał, ale zawsze coś. A jak mi się facet podobał to wydarzeniem roku było, jak zechciał że mną porozmawiać, jakby mnie zaprosił do kina to bym chyba zemdlała z wrazenia:D nie pokazywałam wtedy, że mi na kimś zależy, wstydziłam się i do końca nie wierzyłam, że ja też mu mogę. Te ćwierć wieku temu vylam jak Kremik i paru innych użytkowników forum, jakbym wtedy tu pisała, to też cały czas plakakabym  że nie wychodzą mi związki z tą różnicą, że Kremikowi ludzie obwiniają kobiety, że są wybredne, a ja obwiniałam siebie, że byłam za gruba, za głupia, za nudna, brzydka i nieciekawa, dlatego " nie dziw się, że żaden z nich Cię nie chcial"- tak sobie wtedy to tłumaczyłam.
Opisuje, bo prosiłaś, ale wiem co wtedy, te 20 lat temu robiłam nie tak.:)

Tak, koleżanki czasem próbowały mnie wyswatac, ale zwykle, nie uwierzysz albo: kandydat zanim poznaliśmy się wracał do byłej, albo okazywało się, że się orzeprowadza do innego miasta, albo było jedno spotkanie i słuch po nim zaginął.
Nie wiem co myślą o mnie teraz koleżanki, kiedyś też nie, podejrzewam że miały mnie za nieudacznice, która czeka na księcia bez wad, podczas gdy same odpalały jednego za drugim bo coś tam im nie pasowało. Przerobiły ich sporo. Ale spokojnie, nie skończyły same, mimo, że tu niektórzy straszą, że kobieta z przebiegiem będzie miała trudności z facetem. Od dawna są mezatkami, mają dzieci I jakieś swoje życie.
Związek był krótszy niż 5 lat, nie wydaje mi się, że zdradzał, chociaż głowy nie dam. Nie był to typ zdradzacza, cichy, spokojny, nie tolerował głośnych, wymakijazowanych kobiet, nie lubił tatuaży, wyzywajacych strojów, bardzo religijny, przestrzegał postu, chodził do kościoła, nie przepadał za imprezsmi, szaleństwami.
Planów nie byli, co mnie dziwiło. Zapytałam go o to kiedyś, to powiedział, że oczywiście planuje się kiedyś związać, na pewno, się nie myślał o tym jeszcze. Dzieci kiedyś tam też by chciał mieć, ale to kiedyś, teraz o tym nie myśli. Że musi się zastanowić co by chciał a ja go męczę, że go osaczam ( raz się tylko zapytałam, jak on to dalej widzi).
Ogólnie dziwne było, czasem wyjeżdżał gdzieś na 3 dni nie dawal znaku życia, a potem mówił, że nie czuł takiej potrzeby. Na moje pytanie, czy nie chciał chociaż do mnie zadzwonić, odpowiadał, a po co, przecież nic się nie działo.
Nie, nie jechał wtedy do kobiety, wiem akurat gdzie był.

Dziwna sprawa z tym gościem, to chyba lepiej, że się zakończyło, Ross. Rozumiem, że był ból, bo zainwestowałaś w jedną akcję i myślałaś, że manna z nieba spadła wreszcie. Współczuję sad
Ale każde doświadczenie dobre czy złe i tak wychodzi na dobre, bo prowadzi do DZISIAJ, a dzisiaj jest Twój czas.
Tak obserwując z boku, widzę, że może moim głównym problemem byłoby znalezienie osobnika, który byłby akceptowalny do zacieśniania relacji, niż samo zacieśnianie relacji. Nie wiem, jak Ty to widzisz.

Bardzo to przeżyłam tamto rozstanie, nawet nie wiedziałam, że tak będzie. Z perspektywy czasu widzę, że dobrze się stało, ale wtedy to był koniec świata. Nie uwierzysz, ale nie mogłam nawet chodzić w te miejsca, gdzie razem często chodziliśmy, bo zaraz płakałam nawet będąc na ulicy. Porażka jakaś:O

Mówiłam, ze nie napisze niczego ekscytującego o przeszłości.

5,683

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Oj, Evergreen nie zapędzaj się tak z tą autoreklamą, bo zaraz ktoś z forumowiczów prześle jeszcze prywatną wiadomość wink i będziesz mieć kogoś na sumieniu smile

A tak na poważnie, to duży plus za otwartość i szczerość. Wydaje mi się, że wielu ludziom naprawdę dzisiaj tego brakuje.

Masz rację bagienni_k wyszło to słabo (choć te historie to prawda), ale chciałam dziewczynie zobrazować, co tam może poszło nie tak. Powinnam zamienić na "koleżankę", ale trudno mieć takie historie z dreszczykiem od koleżanki smile, brzmiałoby dziwnie. Poza tym nie da się już edytować, więc nie naprawię błędu. Dziękuję za prywatne wiadomości, nie skorzystam wink Może kiedy indziej.

EDIT: no dobra jeszcze jedna anegdota bardziej neutralna, a może dobrze zadziała: siedzimy przy planszówkach w grupie, gra kooperacyjna, na stole rozłożone plansze, karty, żetony, klejnoty, monety itd. Pytam się kolegi:"a słuchaj, a co ty z tymi swoimi klejnotami robisz?". Chwila ciszy, wszyscy wybuchają śmiechem, ja płonę na twarzy i mówię: "przepraszam, cofam pytanie, nie chcę tego wiedzieć...". Jak mówi to ktoś inny to nie ma jakiegoś takiego wydźwięku i podwójnego dna, mimo, że nie takie niuanse erotyczne miałam na myśli, a wyszło jak zwykle. Może to jest taki, no nie wiem, czynnik x, może to, że w mam wolność w tej łepetynie. Może to jest to, co u Ciebie Ross trzeba odblokować.

I nie, nie zawsze mi się udawało zdobyć to czego chciałam, ale doświadczałam ile wlezie.

Jeśli o mnie chodzi, możesz spać spokojnie wink
Ale kto wie, czy dla któregoś z szanownych Kolegów, którzy się tutaj udzielają, nie bedzie to jasnym sygnałem do podjęcia wyzwania? smile

Żarcik dobry smile
Takie małe faux paus, to chyba się każdemu zdarzyło..

5,684

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:
Evergreen napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Oj, Evergreen nie zapędzaj się tak z tą autoreklamą, bo zaraz ktoś z forumowiczów prześle jeszcze prywatną wiadomość wink i będziesz mieć kogoś na sumieniu smile

A tak na poważnie, to duży plus za otwartość i szczerość. Wydaje mi się, że wielu ludziom naprawdę dzisiaj tego brakuje.

Masz rację bagienni_k wyszło to słabo (choć te historie to prawda), ale chciałam dziewczynie zobrazować, co tam może poszło nie tak. Powinnam zamienić na "koleżankę", ale trudno mieć takie historie z dreszczykiem od koleżanki smile, brzmiałoby dziwnie. Poza tym nie da się już edytować, więc nie naprawię błędu. Dziękuję za prywatne wiadomości, nie skorzystam wink Może kiedy indziej.

EDIT: no dobra jeszcze jedna anegdota bardziej neutralna, a może dobrze zadziała: siedzimy przy planszówkach w grupie, gra kooperacyjna, na stole rozłożone plansze, karty, żetony, klejnoty, monety itd. Pytam się kolegi:"a słuchaj, a co ty z tymi swoimi klejnotami robisz?". Chwila ciszy, wszyscy wybuchają śmiechem, ja płonę na twarzy i mówię: "przepraszam, cofam pytanie, nie chcę tego wiedzieć...". Jak mówi to ktoś inny to nie ma jakiegoś takiego wydźwięku i podwójnego dna, mimo, że nie takie niuanse erotyczne miałam na myśli, a wyszło jak zwykle. Może to jest taki, no nie wiem, czynnik x, może to, że w mam wolność w tej łepetynie. Może to jest to, co u Ciebie Ross trzeba odblokować.

I nie, nie zawsze mi się udawało zdobyć to czego chciałam, ale doświadczałam ile wlezie.

Jeśli o mnie chodzi, możesz spać spokojnie wink

smile Nie wiem czy mam teraz poczuć ulgę czy rozczarowanie big_smile

bagienni_k napisał/a:

Ale kto wie, czy dla któregoś z szanownych Kolegów, którzy się tutaj udzielają, nie bedzie to jasnym sygnałem do podjęcia wyzwania? smile

Panie, miej litość, chroń mnie od nich!! smile

5,685

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

https://media.giphy.com/media/BmmfETghGOPrW/giphy.gif

5,686 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-27 11:28:45)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Ale kto wie, czy dla któregoś z szanownych Kolegów, którzy się tutaj udzielają, nie bedzie to jasnym sygnałem do podjęcia wyzwania? smile

Ale za jakie grzechy? big_smile

5,687

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Bardzo to przeżyłam tamto rozstanie, nawet nie wiedziałam, że tak będzie. Z perspektywy czasu widzę, że dobrze się stało, ale wtedy to był koniec świata. Nie uwierzysz, ale nie mogłam nawet chodzić w te miejsca, gdzie razem często chodziliśmy, bo zaraz płakałam nawet będąc na ulicy. Porażka jakaś:O

Wcale, że nie porażka, norma, żaden wstyd. Trzeba wtedy te miejsca odczarować (zrobić coś fajnego w nich i swojego), lub żabojada, który spłynął, sobie obrzydzić i deptać te chodniki celowo i z impetem smile

rossanka napisał/a:

Mówiłam, ze nie napisze niczego ekscytującego o przeszłości.

Ależ wręcz przeciwnie, historie są przednie smile i mogą być bardzo pouczające na przyszłość.

Poczytałam trochę, to co pisaliście wczoraj i każdy z Was według mnie ma trochę racji. Chyba najbliżej było mi do Adeli i Bagiennika w opiniach. I teraz:
1. tak Ross, bez seksu związku nie ma, zgadzam się w 100%. Seks daje te emocje, które napędzają, kręcą relację. I myślę, że nie ma większego znaczenia częstotliwość.
2. Seks chyba podzieliłabym na: pożądliwy i szybki (jedno i drugie nakręcone i niech się dzieje co chce i gdziekolwiek chce), czuły i spokojny (typu romantic, kolacyjka, świece itp.), usługowy (nie chodzi o płatny, tylko, dający drugiej stronie realizację potrzeby jednostronnie) i uważam, że w długiej relacji powinny być te wszystkie. W krótkiej wchodzimy bardziej w pożądliwy
3. Ross, dlaczego seks tylko z zaangażowaniem? Musi być jakaś deklaracja lub zakochanie? Ja bym wyróżniła coś takiego jak pragnienie - Bagiennik chyba pisał o tej wersji
4. Co odróżnia zwykłą relację od poważnego związku? Chyba plany i ich realizacja, wzajemne zaangażowanie w sprawy drugiej strony, wspólne budowanie przyszłości, finanse, mieszkanie itd. I na pewno, będąc z kimś kilka miesięcy uznaję, że jesteśmy już w jakimś relacjo-związku, bo jeśli nie, a tylko się bawimy i nie angażujemy, to szkoda prądu. No i teraz, jeśli to układ randkowy (czyli widzimy się w weekendy, wyjeżdżamy razem, nie mieszkamy ze sobą) to raczej typ: relacja i ok jeśli obie strony od takich ustaleń zaczęły i się na nie zgadzają. I pewnie coś takiego mogłoby trwać latami. To nie znaczy, że zezwalam aby druga strona bawiła się z innymi panienkami na boku, bo ja trzymałabym się tego wybranego i czekała na to spotkanie
5. Jeśli mamy związek, to nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie byli ze sobą szczerzy, nie mówili o swoich uczuciach i były tematy tabu. Znaczy jakaś forma przyjaźni w związku musi być. Oczywiście, że facet raczej nie zrozumie Cię tak jakby to zrobiła przyjaciółka tej samej płci, ale w męsko-damskiej relacji określiłabym to wspólnym frontem, identyfikacją poprzez związek, określenia "my".
6. Zakochanie może trwać i trwać latami, Bagiennik, a może nie być go wcale, ale aby wytrwać trzeba relację podgrzewać cały czas. Nie ma opcji veni vidi vici i leżymy na kozetce z wieńcem laurowym na głowie i zajadamy winogrona. Jak nie ma emocji w związku to związek się rozłazi, czy strony zorientują się i coś z tym zrobią to już inna sprawa. Nieustanna harówka. Ale tu masz rację zakochanie się kiedyś się kończy i potem jest proza życia. Ale chyba Adela mówiła, że w etapie zakochania już tworzymy związek i nie czekamy na głośne PYK, że bańka pękła, to nie jest takie schematyczne, przecież, przechodzi płynnie. A sama miłość uważam nie powinna się "wypalać". Zawsze jest jakaś przyczyna (zdrada, zmiana w życiu, fascynacje, kryzysy osobowościowe, choroby psychiczne itp.), bo jeśli ktoś traci emocje i nic z tym nie robi, to znaczy, że tak naprawdę nie był zaangażowany, nie brał odpowiedzialności za związek i drugą osobę.
7. Zgadzam się z Szeptuchem, że niezależnie czy jest dobrze czy źle, pozostajemy przy sobie, bo zadeklarowaliśmy swoją odpowiedzialność za siebie. I jeśli partner się roztyje, bo nawet się zaniedbał (ma prawo mieć gorszy czas, a może i nawet na stałe tak zostanie, no i co z tego), bo tu tez wspominaliście o tym, to co z tego, pokochaliście człowieka, a nie jego kilogramy, portfel czy coś widocznego.

5,688

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:

https://media.giphy.com/media/BmmfETghGOPrW/giphy.gif

paslawek co tam analizujesz? Jeśli masz rozwiązanie dla Rossanek i innych poszukujących to dawaj! Jeśli w innych sprawach, to niekoniecznie tongue

5,689

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
KoralinaJones napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Ale kto wie, czy dla któregoś z szanownych Kolegów, którzy się tutaj udzielają, nie bedzie to jasnym sygnałem do podjęcia wyzwania? smile

Ale za jakie grzechy? big_smile

Za CUDZOŁOŻENIE, Koralina, za cudzołożenie. Teraz do kościółka i leżeć krzyżem przez miesiąc może nam odpuszczą big_smile

5,690

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Ale kto wie, czy dla któregoś z szanownych Kolegów, którzy się tutaj udzielają, nie bedzie to jasnym sygnałem do podjęcia wyzwania? smile

Ale za jakie grzechy? big_smile

Za CUDZOŁOŻENIE, Koralina, za cudzołożenie. Teraz do kościółka i leżeć krzyżem przez miesiąc może nam odpuszczą big_smile

Żadnych cudzych mężów tongue Tylko wolni, także tego ... tongue

5,691

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
KoralinaJones napisał/a:
Evergreen napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Ale za jakie grzechy? big_smile

Za CUDZOŁOŻENIE, Koralina, za cudzołożenie. Teraz do kościółka i leżeć krzyżem przez miesiąc może nam odpuszczą big_smile

Żadnych cudzych mężów tongue Tylko wolni, także tego ... tongue

No literalnie tak, ale wg katolickich wyznań te wolno-wolne "przytulanki" również są w tym haniebnym woreczku, także seks poza małżeński - grzechem śmiertelnym hmm

5,692

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Jeśli masz rozwiązanie dla Rossanek i innych poszukujących to dawaj!

Rozwiązanie jest znane od kilku dni big_smile a nawet od paru tysięcy lat smile
Z tym że pewnych słów nie będę głośno pisał,ponieważ zauważyłem że bardzo źle wpływają na co niektóre  młodociane egzemplarze płci
potencjalnie męskiej smile

KoralinaJones napisał/a:

Ale za jakie grzechy? big_smile

Za grzechy młodości w młodości ?
Nic nie jest zapomniane
,nie ma litości i odpuszczenia bez zadośćuczynienia i pokuty.
Pokutą w tym wypadku byłoby zajmowanie się 30 latkiem i wychowywanie
nauka takiego tłumoka różnych pożytecznych,przydatnych rzeczy w życiu od zera .
"małe dzieci mały kłopot duże dzieci duuuży kłopot" tongue

5,693 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-27 12:03:08)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Za CUDZOŁOŻENIE, Koralina, za cudzołożenie. Teraz do kościółka i leżeć krzyżem przez miesiąc może nam odpuszczą big_smile

Żadnych cudzych mężów tongue Tylko wolni, także tego ... tongue

No literalnie tak, ale wg katolickich wyznań te wolno-wolne "przytulanki" również są w tym haniebnym woreczku, także seks poza małżeński - grzechem śmiertelnym hmm

Strachy na Lachy  tongue

5,694

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Coś czuję, że wszyscy spotkamy się w piekle;)

5,695 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-27 12:07:12)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Szkoda, że wszystko jednak musi sprowadzać się do jebania bez żadnych emocji z osobami, które mamy w dupie, ale ładnie wyglądają. Przerąbane urodzić się z zakodowana inna wizja "miłości". To oczywiście w odnośnie tego "rozwiązania".

5,696

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Ależ wręcz przeciwnie, historie są przednie smile i mogą być bardzo pouczające na przyszłość.

Poczytałam trochę, to co pisaliście wczoraj i każdy z Was według mnie ma trochę racji. Chyba najbliżej było mi do Adeli i Bagiennika w opiniach. I teraz:
1. tak Ross, bez seksu związku nie ma, zgadzam się w 100%. Seks daje te emocje, które napędzają, kręcą relację. I myślę, że nie ma większego znaczenia częstotliwość.
2. Seks chyba podzieliłabym na: pożądliwy i szybki (jedno i drugie nakręcone i niech się dzieje co chce i gdziekolwiek chce), czuły i spokojny (typu romantic, kolacyjka, świece itp.), usługowy (nie chodzi o płatny, tylko, dający drugiej stronie realizację potrzeby jednostronnie) i uważam, że w długiej relacji powinny być te wszystkie. W krótkiej wchodzimy bardziej w pożądliwy
3. Ross, dlaczego seks tylko z zaangażowaniem? Musi być jakaś deklaracja lub zakochanie? Ja bym wyróżniła coś takiego jak pragnienie - Bagiennik chyba pisał o tej wersji
4. Co odróżnia zwykłą relację od poważnego związku? Chyba plany i ich realizacja, wzajemne zaangażowanie w sprawy drugiej strony, wspólne budowanie przyszłości, finanse, mieszkanie itd. I na pewno, będąc z kimś kilka miesięcy uznaję, że jesteśmy już w jakimś relacjo-związku, bo jeśli nie, a tylko się bawimy i nie angażujemy, to szkoda prądu. No i teraz, jeśli to układ randkowy (czyli widzimy się w weekendy, wyjeżdżamy razem, nie mieszkamy ze sobą) to raczej typ: relacja i ok jeśli obie strony od takich ustaleń zaczęły i się na nie zgadzają. I pewnie coś takiego mogłoby trwać latami. To nie znaczy, że zezwalam aby druga strona bawiła się z innymi panienkami na boku, bo ja trzymałabym się tego wybranego i czekała na to spotkanie
5. Jeśli mamy związek, to nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie byli ze sobą szczerzy, nie mówili o swoich uczuciach i były tematy tabu. Znaczy jakaś forma przyjaźni w związku musi być. Oczywiście, że facet raczej nie zrozumie Cię tak jakby to zrobiła przyjaciółka tej samej płci, ale w męsko-damskiej relacji określiłabym to wspólnym frontem, identyfikacją poprzez związek, określenia "my".
6. Zakochanie może trwać i trwać latami, Bagiennik, a może nie być go wcale, ale aby wytrwać trzeba relację podgrzewać cały czas. Nie ma opcji veni vidi vici i leżymy na kozetce z wieńcem laurowym na głowie i zajadamy winogrona. Jak nie ma emocji w związku to związek się rozłazi, czy strony zorientują się i coś z tym zrobią to już inna sprawa. Nieustanna harówka. Ale tu masz rację zakochanie się kiedyś się kończy i potem jest proza życia. Ale chyba Adela mówiła, że w etapie zakochania już tworzymy związek i nie czekamy na głośne PYK, że bańka pękła, to nie jest takie schematyczne, przecież, przechodzi płynnie. A sama miłość uważam nie powinna się "wypalać". Zawsze jest jakaś przyczyna (zdrada, zmiana w życiu, fascynacje, kryzysy osobowościowe, choroby psychiczne itp.), bo jeśli ktoś traci emocje i nic z tym nie robi, to znaczy, że tak naprawdę nie był zaangażowany, nie brał odpowiedzialności za związek i drugą osobę.
7. Zgadzam się z Szeptuchem, że niezależnie czy jest dobrze czy źle, pozostajemy przy sobie, bo zadeklarowaliśmy swoją odpowiedzialność za siebie. I jeśli partner się roztyje, bo nawet się zaniedbał (ma prawo mieć gorszy czas, a może i nawet na stałe tak zostanie, no i co z tego), bo tu tez wspominaliście o tym, to co z tego, pokochaliście człowieka, a nie jego kilogramy, portfel czy coś widocznego.

1. Tu się zgadzam.

2.Tu też zgoda.

3. Musi być jakas emocja (oczywiście nie nienawiść czy po prostu gdy kogoś nie lubie). Jak kogoś nie znam, ale fizycznie mi sie spodoba, to nie jestem w stanie iść z nim do łóżka, np ide do pubu, podoba mi się facet, zaczynamy rozmawiać, jest miło, ale go zupełnie nie znam, nie mam żadnej emocji do niego - seks odpada. Ale miałam kiedyś dalszą znajomą, była ewenementem, mogła iść do łóżka z facetem poznanym 10 minut wcześniej, dla mnie to było niewyobrażalne, nie w znaczeniu "jaka ladacznica", tylko, że to był zupełnie obcy gosć poznany pare minut wcześniej. Czasami był to numerek w pokoju, toalecie, czasami zabierała go do domu, jak dziecko było u babci. Ale co kto woli.

4. Tu nie do końca się zgodzę. Zobacz, plany na przyszłość, cod ślubu, dzieci, wspólnego życia, zamioeszkania - to sie pojawia po jakimś czasie. Do tej porey zaczyna się od spotykania, randek, lużnego spędzania czasu, a to na spacerze, a to w kinie, a to icdzie się potańczyć czy na kajaki, odwiedza się w domu, uprawia seks, ale przecież w tej fazie nikt z nikim nie robi planów małżeńskich czy nie planuje dzieci i kredytu na budowe domu. To jest to związek czy nie? Czy będąc w takiej relacji mogłabym teoretycznie spotykać się z innymi, bo "ten" przecież nie obiecywał mi pierścionka, nie oświadczał się, nie planował razem wspólnej przyszłości - teoretycznie więc jest to związek czy koleżństwo z seksem?
Dopóki ktoś się nie oświadczy - to mogę to luźno traktować w znaczeniu, że ktoś podchodzi lekko i niezobowiązująco do mojej relacji? - Podałam dosyć przewrotny przykład a jednak.

5.To oczywiste.

6. Zakochanie jest na początku i nie trwa wiecznie. Potem pryska i albo nie ma nic, para się rozchodzi, albo przeradza się stopniowo w miłość i to na lata co u niektórych.
Nie zgadzam się jednak, ze to harówka. Kiedyś myślałam, ze właśnie dobry udany związek to harówka, ciągła praca nad związkiem, poswięcenie i kompromisy. Po 40stce myślę, że to błąd w myśleniu. Coś na zasadzie, jak ludzie powtarzają cierpienie uszlachetnia - bzdura, albo co cię nie zabije to cięwzocni - bzdura, może cię złamać, ze żyjąc prawie nie żyjesz, albo, że rodzice poświęcają się dla dzieci - kolejna bzdura, myślałby kto, że meczannucy postarali się o dzieci, bo chcieli poświęcać komuś swoje życie, ale to inny temat. Tych szkodliwych mitów powtarzanych bezmyślnie jest multum. Albo, ze miłość to tęsknota, cierpienie i wyrzeczenia - sądz, że jest akurat odwrotnie.

7. Tu już wybiegasz w przyszłośc, co będzie za ileś lat jak partner się zestarzeje i roztyje. Na razie to trzeba mieć tego partnera, aby sie ktoś mógł roztyć i zestarzeć big_smile

5,697

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Jeśli masz rozwiązanie dla Rossanek i innych poszukujących to dawaj!

Rozwiązanie jest znane od kilku dni big_smile a nawet od paru tysięcy lat smile
Z tym że pewnych słów nie będę głośno pisał,ponieważ zauważyłem że bardzo źle wpływają na co niektóre  młodociane egzemplarze płci
potencjalnie męskiej smile

Mam się "puścić", czy czegoś nie zrozumiałam?

5,698 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-27 12:36:19)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

smile Nie wiem czy mam teraz poczuć ulgę czy rozczarowanie big_smile

Tu już decyzja należy do Ciebie...Zostawiam wolna rękę wink


Koralina Pewnie jedyny ratunek dla Ciebie w oczach niektórych Kolegów to zakon? Może tam odpokutujesz swoja "winę" tongue


edit: Teraz widzę, co dokładnie wypunktowała Evergreen

Otóż właśnie; smile

Punkt 2 - seks: wersja 1 i 2 to dwie całkiem odmienne formy, które powinny się uzupełniać. Jedni wolą tak, drudzy inaczej, ale nie ma najmniejszego sensu ich zrównywać, bo to jak ogień i woda. Wiąże się to z tym, co zresztą wielokrotnie jest podkreślane przez psychologów czy seksuologów: odróżnieni dwóch ODRBĘNYCH odczuć, które mogą ze sobą wspłistnieć, ale nie muszą. Czysto fizyczne pożadanie i pragnienie bliskości czy czułości. W związku te dwie rzeczy występują obok siebie, ale poza związkiem już może być różnie.
Punkt 3. Dokładnie o to mi chodziło - pragnienie, pożądanie to co innego niż miłość lub zaangażowanie emocjonalne.
Punkt 4 - pełna zgoda: układ randkowy czy poważny związek to dwie zupełnie różne rzeczy.
W tym pierwszym dominuje fascynacja i zauroczenie a w tym drugim dojrzałe uczucie
Punkt 5 racja smile
Punkt 6 - oczywiście, że może trwać. Warto(czy nawet trzeba) to podsycać smile Ale dziwi mnie to, że tak wiele osób uznaje, żę tylko na tym chcą budować relację, tzn na stanie zakochania. A jak tylko zaczyna to mijać, to rezygnują, bo są przekonani chyba, że to samo się jakoś wszystko utrzyma.

Koralina To zmień nick na Belzebub - będzie bardziej pasować smile

5,699

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Coś czuję, że wszyscy spotkamy się w piekle;)

Nie wszyscy. Bo niektórym już wyrosły anielskie skrzydła big_smile

5,700

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Coś czuję, że wszyscy spotkamy się w piekle;)

Adela, dobrze się grilluje w wybornym towarzystwie big_smile nic straconego.

bagienni_k napisał/a:

Tu już decyzja należy do Ciebie...Zostawiam wolna rękę wink

Wiedziałam, że tak będzie wink

Ross odpiszę jak wrócę :*

5,701

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:

Ross odpiszę jak wrócę :*

W porządku.

5,702

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Koralina Pewnie jedyny ratunek dla Ciebie w oczach niektórych Kolegów to zakon? Może tam odpokutujesz swoja "winę" tongue

Podpisałam już cyrograf  tongue

5,703

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
paslawek napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Jeśli masz rozwiązanie dla Rossanek i innych poszukujących to dawaj!

Rozwiązanie jest znane od kilku dni big_smile a nawet od paru tysięcy lat smile
Z tym że pewnych słów nie będę głośno pisał,ponieważ zauważyłem że bardzo źle wpływają na co niektóre  młodociane egzemplarze płci
potencjalnie męskiej smile

Mam się "puścić", czy czegoś nie zrozumiałam?


Dokładnie i do tego też wyżej ja się odniosłem. Smutne, ale być może skuteczne.

5,704

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Be. napisał/a:
rossanka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Rozwiązanie jest znane od kilku dni big_smile a nawet od paru tysięcy lat smile
Z tym że pewnych słów nie będę głośno pisał,ponieważ zauważyłem że bardzo źle wpływają na co niektóre  młodociane egzemplarze płci
potencjalnie męskiej smile

Mam się "puścić", czy czegoś nie zrozumiałam?


Dokładnie i do tego też wyżej ja się odniosłem. Smutne, ale być może skuteczne.

Zrobie więc to w celach doświadczalnych.

5,705

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
KoralinaJones napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Koralina Pewnie jedyny ratunek dla Ciebie w oczach niektórych Kolegów to zakon? Może tam odpokutujesz swoja "winę" tongue

Podpisałam już cyrograf  tongue

HaHaHaHa  - *diabelski śmiech smile

O!  zawołam Lucka big_smile

5,706

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

To rób Ross, pewnie nic nie stracisz...a sam jestem ciekaw jak to zadziała.

5,707

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Be. napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mam się "puścić", czy czegoś nie zrozumiałam?


Dokładnie i do tego też wyżej ja się odniosłem. Smutne, ale być może skuteczne.

Zrobie więc to w celach doświadczalnych.

słowo "puścić" w tym wypadku jest średnio precyzyjne lepsze byłoby "uwolnić" lub "zwolnić"
ale jeżeli potrafisz podejść do siebie z dystansem jak w eksperyment to raczej krzywdy sobie nie zrobisz
a etykietkami czy "osądami" się kompletnie nie ma co przejmować .

5,708

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ross
To, czy jesteś w związku, czy w koleżeństwem z seksem- Ty będziesz czuła. Wiadomo. Chcesz TEGO  gościa i w nosie masz innych, nie potrzebujesz sprawdzać czy gdzieś nie będzie lepiej. Myślę, że  Ty o tym wiesz, ale chciałabyś żebyśmy Ci tu powiedzieli, po czym poznać na jakim etapie jest ta druga strona.
Oprócz szczerych rozmów, o emocjach, planach, obawach- nie znajdziesz chyba innego sposobu. Wróżka? Papierek lakmusowe? Tomografia mózgu?
Nie wiem- niektórzy twierdzą, że związek to skok na głęboką wodę.
Jesteś rozczarowana. Czuję to doskonałe. Ja też myślałam ,że 10 lat to już związek a ja jestem priorytetem, ale sama wiesz...

5,709

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:

słowo "puścić" w tym wypadku jest średnio precyzyjne lepsze byłoby "uwolnić" lub "zwolnić"

Ale to już kwestia własnego, wewnętrznego nastawienia.

5,710

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Ross
To, czy jesteś w związku, czy w koleżeństwem z seksem- Ty będziesz czuła. Wiadomo. Chcesz TEGO  gościa i w nosie masz innych, nie potrzebujesz sprawdzać czy gdzieś nie będzie lepiej...

Rozumiem to, o siebie sie nie martwie, bo ja to czuje, tylko nie wiem, czy się nie mylę. Właśnie tamten związek to było to według mnie, a wyszło jak wyszło czyli, że to nie był naprawde związek tylko relacja, taka koleżanka plus seks. Bo było i wspolne spedzanie czasu, wspólne wyjscia, wakacje, sylwestry, odwiedznie sie w domu, seks, chodzenie do restauracji, pomoc, ja zrobiłam dla nas obiad, on naprawił mi szafkę w kuchni, on mi kupował kwiaty, ja mu np książki, znałam jego rodzinę on znał moją.
Nie było nigdy rozmów o przyszłości, czy się pobieramy, czy nie, czy będą dzieci, czy nie gdzie będziemy mieszkać - mieszkać razem nie chciał, może kiedyś.
To co to było? Ja myślałam, ze to był związek, to co to było? Kto ja byłam?

5,711

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Koleżanka od seksu - jak każda z badboyem w związku czy innym latawcem. Zresztą nie przejmuj się, te dzisiejsze związki tak wyglądają tylko częściej to z faceta robi się nieświadomego frajera. Sama zobacz na tym forum, że kasa i seks to już 99% dla większości - czyli cała Twoja dusza nie ma znaczenia. Zastąpić Cię może każdy byle miał wygląd lub seks na zbliżonym poziomie. Dlatego te roboty do seksu czy coś jak się rozwiną to zaczną zastępować żywych ludzi faktycznie.

5,712

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Ross
To, czy jesteś w związku, czy w koleżeństwem z seksem- Ty będziesz czuła. Wiadomo. Chcesz TEGO  gościa i w nosie masz innych, nie potrzebujesz sprawdzać czy gdzieś nie będzie lepiej. Myślę, że  Ty o tym wiesz, ale chciałabyś żebyśmy Ci tu powiedzieli, po czym poznać na jakim etapie jest ta druga strona.
Oprócz szczerych rozmów, o emocjach, planach, obawach- nie znajdziesz chyba innego sposobu. Wróżka? Papierek lakmusowe? Tomografia mózgu?
Nie wiem- niektórzy twierdzą, że związek to skok na głęboką wodę.
Jesteś rozczarowana. Czuję to doskonałe. Ja też myślałam ,że 10 lat to już związek a ja jestem priorytetem, ale sama wiesz...

Dobrze gadasz Adela. Chociaż jak ktoś jest 5, 10 czy 20 lat to raczej jest pewny, że jest w związku i na tym poprzestańmy. Nawet jak tylko pół roku czy rok to też może się w ten sposób identyfikować, różne są sytuacje, że nie idzie to dalej.

rossanka napisał/a:

Nie było nigdy rozmów o przyszłości, czy się pobieramy, czy nie, czy będą dzieci, czy nie gdzie będziemy mieszkać - mieszkać razem nie chciał, może kiedyś.
To co to było? Ja myślałam, ze to był związek, to co to było? Kto ja byłam? .

U faceta Ross zabrakło tych planów i deklaracji. Trudno powiedzieć co konkretnie Pan X miał na myśli, ale może byłaś w relacji typu "przystanek", przeczekanie. Nie można mówić o miłości i zaangażowaniu jak tematy związkowe są zakazane, bo kogoś osaczają. I to jeszcze narzeka, że w poprzednich związkach było tak samo, no weź (!) śmierdzi na kilometr. Zrobił sobie taką podkładkę, żebyś broń boże nie zapytała, bo inaczej bajo. Tylko mi tu proszę nie płakać, że taka głupia byłaś i takie tam. Miałaś co miałaś, wzięłaś z tego (prawie) co chciałaś, doświadczyłaś i jest dobrze. Co by było gdyby w ogóle tego nie było, hmmm?

paslawek napisał/a:

słowo "puścić" w tym wypadku jest średnio precyzyjne lepsze byłoby "uwolnić" lub "zwolnić"
ale jeżeli potrafisz podejść do siebie z dystansem jak w eksperyment to raczej krzywdy sobie nie zrobisz
a etykietkami czy "osądami" się kompletnie nie ma co przejmować .

Otóż to. Pięknie to ująłeś. A Koralina jeszcze fajnie uzupełniła:

KoralinaJones napisał/a:

Ale to już kwestia własnego, wewnętrznego nastawienia.

I jesteśmy tu po to, aby Ross, nie tyle poradzić co ma robić, jak ułatwić jej podjęcie decyzji poprzez uwolnienie napięcia, które jej doświadczenia wywołały. Żeby sięgnęła do swojej natury, bez ograniczeń i obciążeń.

5,713

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Be. napisał/a:

Koleżanka od seksu - jak każda z badboyem w związku czy innym latawcem. Zresztą nie przejmuj się, te dzisiejsze związki tak wyglądają tylko częściej to z faceta robi się nieświadomego frajera. Sama zobacz na tym forum, że kasa i seks to już 99% dla większości - czyli cała Twoja dusza nie ma znaczenia. Zastąpić Cię może każdy byle miał wygląd lub seks na zbliżonym poziomie. Dlatego te roboty do seksu czy coś jak się rozwiną to zaczną zastępować żywych ludzi faktycznie.

Właśnie żeby był bad boyem , to by mi wiele ułatwiło i wyjaśniło. Ale nie był.
Spokojny, cichy, nawet nigdy nie przeklinał, chodził z mamą do kościoła, katolicka rodzina z wartościami, potępiał zachowanie dziewczyn z dyskotek, że uganiają się za lowelasami, lecą na nich, nie tolerował tatuaży, wyzywajacych strojów, życia na pokaz,  głupoty. Mówił, że też długo był sam, ciężko znaleźć inteligentna kobietę, do tego wolną po 30stce.
Nawet nie palił, nie " uchlewał" się z kolegami w pubach.
Już by mi łatwiej było, gdyby był badboyem, wtedy miałabym wytłumaczenie, że sama sobie jestem winna, bo wybrałam nieodpowiedzialnego, cwanego podrywacza na faceta.
Ale nie.
W sumie jak się zastanowić, to wpisywał się w część męskich głosów tutaj, typu Kremiki, be, rumunskie, które piszą, że mało wartościowych kobiet, naokoło większość wulgarna, wytatuowana i czeka niewiadomo na kogo.
Porządny, spokojny, cichy a tu takie coś mi wyszło. Co to było???

5,714

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nic nie było. Takie są po prostu relacje, znajomości, związki, że czasami nie wychodzą. Z natury rzeczy. Z jego strony to mogło być wszystko. Od początkowych założeń, poprzez jego własnego oczekiwania, na rozczarowaniu skończywszy.

5,715

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
KoralinaJones napisał/a:

Nic nie było. Takie są po prostu relacje, znajomości, związki, że czasami nie wychodzą. Z natury rzeczy. Z jego strony to mogło być wszystko. Od początkowych założeń, poprzez jego własnego oczekiwania, na rozczarowaniu skończywszy.

Toteż flatego się pytam jak odróżnić związek od relacji?
Kiedy wiesz, że jesteś w związku? Ja są już przygotowania do ślubu? Ja k traktować takie znajomości?

5,716 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-27 14:11:46)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Nic nie było. Takie są po prostu relacje, znajomości, związki, że czasami nie wychodzą. Z natury rzeczy. Z jego strony to mogło być wszystko. Od początkowych założeń, poprzez jego własnego oczekiwania, na rozczarowaniu skończywszy.

Toteż flatego się pytam jak odróżnić związek od relacji?
Kiedy wiesz, że jesteś w związku? Ja są już przygotowania do ślubu? Ja k traktować takie znajomości?

Problem w tym, że jest to kwestia indywidualna, i nie zawsze kompatybilna pomiędzy samymi zainteresowanymi. Poziom oczekiwań i zaangażowania nie zawsze jest na tym samym lub choćby podobnym poziomie z obu stron.

Dlaczego akurat przygotowania do ślubu miałyby być kryterium bycia w związku? Istnieją przecież między ludźmi związki nieformalne, partnerskie, którzy prowadzą wspólne życie prawie jak małżeństwo, wspólne sprawy, dzielenie się finansami, nawet dzieci, istnieją związki na odległość.

Nie wiem, gdyby chcieć to jakoś sztywno klasyfikować, może można byłoby powiedzieć, że  związek istnieje na pewnym etapie obopólnego wzajemnego zaangażowania, ale tak jak i etap i owo zaangażowanie, jego poziom, to rzecz indywidualna dla danej pary.

5,717 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-27 14:17:05)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Może pewnie niektórych by odrzuciło to katolickie wychowanie, ale z tego, co zostało przedstawione, to co mogło być  wtym facecie złe?

Nie palił - oo, wielki plus!(Wydaje mi się, że ja nie mógłbym tolerować palenia, co zresztą też widywałem w wymaganiach kobiet na portalach - smród dymu tytoniowego jest dla mnie nie do zniesienia).
Już zwykły joint lepiej smakuje i pachnie wink

Nie chlał do nieprzytomności - plus

Spokojny, cichy, ułożony - nokwestia gustu. Ogólnie tacy ludzie powinni wzbudzać sympatię, ale w stronę płci przeciwnej to róźnie bywa..

Ciężko stwierdzić, co znaczy "życie na pokaz" lub "głupota", ale pewien styl życia mu nie odpowiadał, co akurat mogło być dużym pozytywem.

Różnicę w zaangażowaniu widać, jeśli jedna osoba chce "popchnąć" to wszystko dalej. Często, z wiadomych powodów, kobiecie zależy, bo chce np. wcześniej urodzić dziecko, niż później. A do tego odczuwa to większe poczucie bezpieczeńśtwa ze sformalizowania związku, co często opiera po prostu n aswoim poczuciu komfortu, wewnętrznym pragnieniu. I tak to się kręci smile

5,718

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
KoralinaJones napisał/a:
rossanka napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Nic nie było. Takie są po prostu relacje, znajomości, związki, że czasami nie wychodzą. Z natury rzeczy. Z jego strony to mogło być wszystko. Od początkowych założeń, poprzez jego własnego oczekiwania, na rozczarowaniu skończywszy.

Toteż flatego się pytam jak odróżnić związek od relacji?
Kiedy wiesz, że jesteś w związku? Ja są już przygotowania do ślubu? Ja k traktować takie znajomości?

Problem w tym, że jest to kwestia indywidualna, i nie zawsze kompatybilna pomiędzy samymi zainteresowanymi. Poziom oczekiwań i zaangażowania nie zawsze jest na tym samym lub choćby podobnym poziomie z obu stron.

Tyle to sama wiem,że zawsze się można rozejsc, że jeden się może bardziej zaangażować niż drugi.
Pytam kiedy już się jest w związku?

5,719

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:
rossanka napisał/a:

Toteż flatego się pytam jak odróżnić związek od relacji?
Kiedy wiesz, że jesteś w związku? Ja są już przygotowania do ślubu? Ja k traktować takie znajomości?

Problem w tym, że jest to kwestia indywidualna, i nie zawsze kompatybilna pomiędzy samymi zainteresowanymi. Poziom oczekiwań i zaangażowania nie zawsze jest na tym samym lub choćby podobnym poziomie z obu stron.

Tyle to sama wiem,że zawsze się można rozejsc, że jeden się może bardziej zaangażować niż drugi.
Pytam kiedy już się jest w związku?

Odpowiedziałam Ci. Kiedy dwoje zainteresowanych tego chce, kiedy traktuje siebie nawzajem w określony dla siebie sposób, jest to wyższy level zaangażowania.

5,720

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Może pewnie niektórych by odrzuciło to katolickie wychowanie, ale z tego, co zostało przedstawione, to co mogło być  wtym facecie złe?

Nie palił - oo, wielki plus!(Wydaje mi się, że ja nie mógłbym tolerować palenia, co zresztą widywałem w wymaganiach kobiet na portalach - smród dymu tytoniowego jest dla mnei nie do zniesienia).
Już zwykły joint lepiej smakuje i pachnie wink

Nie chlał do nieprzytomności - plus

Spokojny, cichy, ułożony - nokwestia gustu. Ogólnie tacy ludzie powinni wzbudzać sympatię, ale w stronę płci przeciwnej to róźnie bywa..

Ciężko stwierdzić, co znaczy "życie na pokaz" lub "głupota", ale pewien styl życia mu nie odpowiadał, co akurat mogło być dużym pozytywem.

Różnicę w zaangażowaniu widać, jeśli jedna osoba chce "popchnąć" to wszystko dalej. Często, z wiadomych powodów, kobiecie zależy, bo chce np. wcześniej urodzić dziecko, niż później. A do tego odczuwa to większe poczucie bezpieczeńśtwa ze sformalizowania związku, co często opiera po prostu n aswoim poczuciu komfortu, wewnętrznym pragnieniu. I tak to się kręci smile

Właśnie pisze, że to nie był bad boy i nic w nim nie mogło być złe. Nie wiem czemu piszesz, co moglo być w nim złe.

Posty [ 5,656 do 5,720 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 86 87 88 89 90 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024