rossanka napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:No i, Rossanko, może dlatego jesteś sama?
To znaczy dlaczego?
Rossanko, Piegowata trafiła w sedno
Kiedyś wspominałaś, że kręci się koło Ciebie jakiś facet, tylko Ty nie jesteś nim zainteresowana i wolisz być sama, niż z nim. I ja to doskonale rozumiem, bo mam takie samo podejście, że wolę być sama, niż z kimś, na kim mi nie zależy. Ale zobacz, wystarczyłoby jedno Twoje słowo i już byłabyś w związku
Tylko nam nie o to chodzi...
O mnie też kiedyś mocno zabiegał pewien ktoś, tylko ja nie chciałam z nim być. Ale gdybym tylko chciała, to on byłby najszczęśliwszy na świecie, a ja miałabym związek. Tylko że szczęśliwa bym nie była, bo nie szukam związku dla związku. Obie mamy taką przypadłość
Ale wiem dobrze, że nie wszyscy tak mają. Wiele osób podchodzi do kwestii związkowej albo na zasadzie "byle kto, byle był związek", albo na zasadzie "z rozsądku".
Do dziś pamiętam, jak moja rodzina nie mogła się pogodzić z tym, że nie chciałam być z tamtym chłopakiem. Moich tłumaczeń, że mi na nim nie zależy, nikt nie umiał zrozumieć
Bardzo dużo przykrości ze strony najbliższych doznałam, bo czułam się bardzo nierozumiana... Nie sądziłam, że spotkam się z takimi pretensjami i zarzutami. Czułam się, jakbym ich zawiodła. Wiem, że chcieli dla mnie dobrze, żebym ułożyła sobie życie, ale byłabym bardzo nieszczęśliwa w takim układzie (bo związkiem tego nawet nazwać nie umiałam). Być może to moje podejście jest złe i nieżyciowe, ale nie umiem inaczej. Naprawdę wolę być sama.
Czyli poniekąd można powiedzieć, że jesteśmy same dlatego, bo wolimy być same, niż z kimś, kto nie jest dla nas ważny. Pozostaje teraz tylko pytanie, dlaczego tak trudno zakochać się w kimś z wzajemnością
Pozytywnie zazdroszczę tym, którym się udało
Co do kwestii szczęścia - tak, umiem być szczęśliwa i cieszyć się życiem, ale w moim pytaniu chodziło mi o takie całkowite, szczere szczęście. A jak mam być szczera wobec samej siebie, to wiem, że siebie nie oszukam i gdzieś tam w środku mimo wszystko będzie ta tęsknota za ukochanym. Nie umiem sobie samej powiedzieć, że mi nie zależy i mi wszystko jedno, czy on jest, czy go nie ma. A skoro nie jest mi wszystko jedno, to to moje codzienne szczęście, mimo że jest, to nie jest takie totalnie całkowite. No ale to tak jest w moim przypadku, czyli jeśli chodzi o mnie
"Ten typ tak ma" 
Piegowata'76 napisał/a:Nikt nie mówi o zaprzeczaniu własnym emocjom. One są nasze, szanujmy je, ale jednak warto mieć nieco dystansu."
Dystansu mi nie brakuje, mam świadomość tego, co się dzieje na świecie. I wiem, że ten mój problem tak obiektywnie patrząc jest maleńki. Czasem nawet mam wyrzuty sumienia, że jak mogę być radosna i się śmiać, podczas gdy inni płaczą i cierpią.... Ja sobie z tego zdaję sprawę, że są prawdziwe dramaty życiowe. I nie uważam swojej samotności za dramat, tylko za taki zwykły smutek, który czasem przychodzi. No, może trochę częściej, niż czasem 