Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 125 z 125 ]

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Mala kobietko o smoczym serduchu zgogluj sobie temat: apel do Pani ropuchowej i poczytaj.

Zarąbisty tekst! Tyle mądrości i porad na jednej stronie. Tyle podobnych cech. Aż lepiej się na moim smoczym serduchu robi! wink Bags - internetowy psychologu smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
bags napisał/a:

Mala kobietko o smoczym serduchu zgogluj sobie temat: apel do Pani ropuchowej i poczytaj.

Zarąbisty tekst! Tyle mądrości i porad na jednej stronie. Tyle podobnych cech. Aż lepiej się na moim smoczym serduchu robi! wink Bags - internetowy psychologu smile

Tak się czasem zastanawiam czy my kobiety nie mamy tendencji do szukania idealnego partnera? Robimy z partnerów totalne potworki, a same nie zawsze jesteśmy doskonałe. Napisałam to, ponieważ opowiedziałam mojej psycholog o tym co mnie denerwowało w partnerze, głównie chodziło o te niektóre symptomy PP, a psycholog mi powiedziała, że ideałów nie ma i partnera trzeba w pełni akceptować.
Sama już nie wiem czy to nie jest takie troszkę użalanie się nad sobą...

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:
bags napisał/a:

Mala kobietko o smoczym serduchu zgogluj sobie temat: apel do Pani ropuchowej i poczytaj.

Zarąbisty tekst! Tyle mądrości i porad na jednej stronie. Tyle podobnych cech. Aż lepiej się na moim smoczym serduchu robi! wink Bags - internetowy psychologu smile

Tak się czasem zastanawiam czy my kobiety nie mamy tendencji do szukania idealnego partnera? Robimy z partnerów totalne potworki, a same nie zawsze jesteśmy doskonałe. Napisałam to, ponieważ opowiedziałam mojej psycholog o tym co mnie denerwowało w partnerze, głównie chodziło o te niektóre symptomy PP, a psycholog mi powiedziała, że ideałów nie ma i partnera trzeba w pełni akceptować.
Sama już nie wiem czy to nie jest takie troszkę użalanie się nad sobą...

Rozumiem to co napisałaś. Też byłam u Psychologa i sama mi powiedziała, że rzadko jej się to zdarza mówić, ale na szczęście dobrze , że się tak stało. Ja nie robię z niego potwora. Napisałam wszystko taki jaki był. Nie ma w tym naciągania. Psycholog powiedziała, że dużo jest winy matki. Bo on wybrał wygodne życie, gdzie nie musi być odpowiedzialny za nikogo i nie myśleć, że musi się o coś starać. Że on jest niezdolny do stworzenia stałej relacji partnerskiej, ponieważ w jego mniemaniu polegało to na tym, że ja dawałam a on brał. Nie było w drugą stronę. Tak jak napisałam, ja dobrze się czułam w tym związku mimo wszystko. Są dobre wspomnienia. Czułam się kochana, ale czułam , że on jest dziecinny, nie myśli o przyszłości. Kobieto 27 lat facet a on nie myśli o przyszłości, nawet swojej i Ty bys to akceptowała ? gdybyś usłyszała, że on "boi się takiej przyszłości i on o takiej przyszłości jeszcze nie myśli w sensie - para, wspólne plany, nadzieje, meszkanie, usamodzielnienie, odpowiedzialność" - to każda zdrowa kobieta myśli na początku relacji "okej w sumie jeszcze nie musimy niczego planować" , a póniej jak mijają lata nadal jest tak samo i człowiek uświadamia sobie, że te zdobywanie faceta, staranie sie, poszło na marne.... Ile można tak chodzić ze sobą? 10 lat? a może 15 ? ja nie oczekiwałam deklaracji , ja tylko chciałam wiedzieć, że on "chce" , bo jeśli oboje ludzi chce, to ja i mogę czekać kolejne lata, byleby on coś w tym kierunku robił chociaż minimalne rzeczy. Dlaczego w tytule napisałam "niańka"? ponieważ każdy mi mówi , że prowadziłam go za rączkę, pokazywałam wszystko. Owszem też mam wady, ale potrafię z człowiekiem porozmawiać, nawet jak zmiesza mnie z błotem. Bo chcę mu pomóc, wytłumaczyć. Nie chcę się użalać nad sobą. Wiem, że w tym przypadku on ma problem. I nie robię z niego potwora. Ba, nawet nie chcę. Ja chciałam mu pomóc,ale on nie widzi problemu. Wszystkie cechy syndromu PP się zgadzają. On po prostu nie dorósł. Jakbys zareagowała, gydbyś jechała do chorego ojca za granicę, a on taki numer wywija? nic mu nie pasowało, ja mu wszystko podstawiałam robiłam śniadania, obiady, kolacje, czasem dawałam przestrzeń, żeby go sobą nie przytłoczyć. Nie wiem czy czytałaś mój post. A ile mogę się poniżać, żeby go prosić o powrót i szansę i że chcę mu pomóc?

69

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Miałam podobną sytuację - niepoważny, dziecinny egocentryk, kłamca i dupek. Potrafił mi powiedzieć, że jestem za gruba (nigdy w życiu nie miałam nawet lekkiej nadwagi nie mówiąc o byciu grubą) żeby się tylko dowartościować, jak sama mu dogryzłam, to się obrażał. wszystko musiało być tak jak on chce, przejawiał zachowania toksyczne, kompletnie niedojrzałe, wszystkie moje przejawy wiedzy na jakiś temat, czy choćby zwykła inteligencja i błyskotliwość wpędzały go w kompleksy bo to przecież on był tym najmądrzejszym i najzabawniejszym tongue W łóżku potrafił się spytać z wyrzutem "no doszłaś wreszcie?" Po dwóch miesiącach odszedł bo wciąż byłam dla niego zbyt błyskotliwa, miałam zainteresowania inne niż zajmowanie się nim. Oczywiście udawał, że wyjeżdża na rok i jak to bardzo by chciał ze mną być a nie może. W ogóle kłamał nałogowo - zwłaszcza ile to on nie zarabia - i nie mógł pojąć, że to na mnie wrażenia nie robi (po prawdzie to moje wydatki na same różne przyjemności przekraczały wówczas jego całkowity dochód i tego też nie mógł znieść). Myślał, że będę za nim płakać, a ja poczułam nagle niespodziewaną ulgę. Trochę jednak potrwało zanim się zorientowałam z kim ja właściwie byłam i jakie pranie mózgu usiłował mi robić. Oczywiście chciał wrócić, gdy się zorientował, że beze mnie został sam i wcale mu nie jest z tym dobrze. A ja uraziłam jego dumę i ośmieliłam się go wyśmiać tongue
Tacy ludzie się zdarzają - niesamodzielni, niedowartościowani, po prostu głupi i niedojrzali do tego by uszanować drugiego człowieka. Czasami skrzywdzeni gdzieś wcześniej i nie potrafiący sobie dać z tym rady. Nie ma się co litować, bo tylko zostanie się sponiewieranym emocjonalnie przez kogoś takiego. Ja się cieszę, że nigdy nie byłam z tych ustępliwych, wyrozumiałych i podsuwających wszystko pod nos, bo może do tej pory bym tkwiła w tym gównie, a teraz mam normalnego, fajnego faceta i jest mi super. Nie warto tracić czasu na wiecznych chłopców, przecież są na tym świecie prawdziwi mężczyźni.

70 Ostatnio edytowany przez onaona (2013-03-27 11:36:03)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
onaona napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

Zarąbisty tekst! Tyle mądrości i porad na jednej stronie. Tyle podobnych cech. Aż lepiej się na moim smoczym serduchu robi! wink Bags - internetowy psychologu smile

Tak się czasem zastanawiam czy my kobiety nie mamy tendencji do szukania idealnego partnera? Robimy z partnerów totalne potworki, a same nie zawsze jesteśmy doskonałe. Napisałam to, ponieważ opowiedziałam mojej psycholog o tym co mnie denerwowało w partnerze, głównie chodziło o te niektóre symptomy PP, a psycholog mi powiedziała, że ideałów nie ma i partnera trzeba w pełni akceptować.
Sama już nie wiem czy to nie jest takie troszkę użalanie się nad sobą...

Rozumiem to co napisałaś. Też byłam u Psychologa i sama mi powiedziała, że rzadko jej się to zdarza mówić, ale na szczęście dobrze , że się tak stało. Ja nie robię z niego potwora. Napisałam wszystko taki jaki był. Nie ma w tym naciągania. Psycholog powiedziała, że dużo jest winy matki. Bo on wybrał wygodne życie, gdzie nie musi być odpowiedzialny za nikogo i nie myśleć, że musi się o coś starać. Że on jest niezdolny do stworzenia stałej relacji partnerskiej, ponieważ w jego mniemaniu polegało to na tym, że ja dawałam a on brał. Nie było w drugą stronę. Tak jak napisałam, ja dobrze się czułam w tym związku mimo wszystko. Są dobre wspomnienia. Czułam się kochana, ale czułam , że on jest dziecinny, nie myśli o przyszłości. Kobieto 27 lat facet a on nie myśli o przyszłości, nawet swojej i Ty bys to akceptowała ? gdybyś usłyszała, że on "boi się takiej przyszłości i on o takiej przyszłości jeszcze nie myśli w sensie - para, wspólne plany, nadzieje, meszkanie, usamodzielnienie, odpowiedzialność" - to każda zdrowa kobieta myśli na początku relacji "okej w sumie jeszcze nie musimy niczego planować" , a póniej jak mijają lata nadal jest tak samo i człowiek uświadamia sobie, że te zdobywanie faceta, staranie sie, poszło na marne.... Ile można tak chodzić ze sobą? 10 lat? a może 15 ? ja nie oczekiwałam deklaracji , ja tylko chciałam wiedzieć, że on "chce" , bo jeśli oboje ludzi chce, to ja i mogę czekać kolejne lata, byleby on coś w tym kierunku robił chociaż minimalne rzeczy. Dlaczego w tytule napisałam "niańka"? ponieważ każdy mi mówi , że prowadziłam go za rączkę, pokazywałam wszystko. Owszem też mam wady, ale potrafię z człowiekiem porozmawiać, nawet jak zmiesza mnie z błotem. Bo chcę mu pomóc, wytłumaczyć. Nie chcę się użalać nad sobą. Wiem, że w tym przypadku on ma problem. I nie robię z niego potwora. Ba, nawet nie chcę. Ja chciałam mu pomóc,ale on nie widzi problemu. Wszystkie cechy syndromu PP się zgadzają. On po prostu nie dorósł. Jakbys zareagowała, gydbyś jechała do chorego ojca za granicę, a on taki numer wywija? nic mu nie pasowało, ja mu wszystko podstawiałam robiłam śniadania, obiady, kolacje, czasem dawałam przestrzeń, żeby go sobą nie przytłoczyć. Nie wiem czy czytałaś mój post. A ile mogę się poniżać, żeby go prosić o powrót i szansę i że chcę mu pomóc?

Kochana, widzę, że troszkę odebrałaś moją odpowiedź jako zarzut, nie o to mi chodziło. Moja sytuacja była specyficzna. W tym drugim związku chciałam zachowywać sie odpowiedzialnie, miałam wielkie ambicje, plany, starałam sie aby było czysto, aby obiad był na czas, chciałam otworzyć własną firmę abyśmy mieli więcej kasy. To ja bałam sie jednak zaangażować. Dlaczego? Po małżeństwie wyszłam tak rozbita, że myślałam, że już z tego się nie podniosę, a nagle pojawił się mężczyzna na horyzoncie, który wcale nie bał się angazować -wręcz przeciwnie - po 4 m-cach chciał się ze mną ożenić! Powiem tak, jak się poznalismy to jak to u mnie zwykle bywa dostałam małpiego rozumu smile Zaczęłam się starać aby ładnie wyglądać, chciałam zaskakiwać partnera obiadkami,jednocześnie pracowałam i baaardzo dużo uczyłam się , bo jeszcze studiowałam. Ciągle jednak panicznie bałam się tego związku, bałam się w pełni zaangażować i bardzo siebie o to obwiniałam. A partner? Hmmm - mówił, ze mu się podobam, że mnie akceptuje. To co mnie zaniepokoiło, to (czasami) według mnie zbyt surowe traktowanie dziecka. Sama też czasami nakrzyczę, ale możecie mi wierzyć lub nie jak krzyczy (partner), to w kobiecie uruchamia się lwica, która broni. Nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni, generalnie jak tylko widziałą nawet lekko podniesiony głos reagowałam. Dodatkowo denerwowało mnie to o czym już napisałam, że partner np. wracał z  pracy i lezał przed tv. Kilka razy zdarzyła się sytuacja, że przez byle piedołę chciał się wyprowadzić od nas.
Mnie też bardzo zaniepokoił konflikt na linii partner - rodzice. Mieszkaliśmy w oddzielnym mieszkaniu, ale u nich w domu. Z tatą było jeszcze w miare ok, ale z matką ciągle jakieś zgrzyty. Męczyło mnie to, zaproponowałam nawet wyprowadzkę, ale usłyszałam "Teraz nas nie stać". Non stop czepiałam się go aby cos zrobił z sobą  - jakies kursy, szkoła średnia. Chciałam aby znalazł jakąś normalna pracę - robił na czarno. Tak - czepiałam się jak mausia - "Czytaj książki" - przeczytał 1 w życiu, "Idź się uczyć", "Znajdź normalną pracę".
Były inne incydenty, które mnie denerwowały, np. po 2 m-cach mieszkania musiałam iść sama i poprosić ze łzami w oczach czy dołozy mi się do rachunków (dla mnie proszenie partnera o pieniądze, to nie lada wyczyn! Bardzo cięzko jest mi prosić!). Płaciliśmy naprawdę bardzo mało do mieszkania. Dodatkowo jak były dodatkowe prace przed domem - np. położenie płytek, to partner otrzymywał za to pieniądze od mojego taty.
Jestem tak umęczona, że mam naprawdę dośc wszystkiego. Mój partner czasem bywał agresywny - moja psycholog powiedziała, że to przez to, że ja go nie akceptuję. I skończyło się. Naprawdę wypompowałam się na maksa.
Dla mnie takie zycie to wegetacja, niestety.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

Kochana, widzę, że troszkę odebrałaś moją odpowiedź jako zarzut, nie o to mi chodziło. Moja sytuacja była specyficzna. W tym drugim związku chciałam zachowywać sie odpowiedzialnie, miałam wielkie ambicje, plany, starałam sie aby było czysto, aby obiad był na czas, chciałam otworzyć własną firmę abyśmy mieli więcej kasy. To ja bałam sie jednak zaangażować. Dlaczego? Po małżeństwie wyszłam tak rozbita, że myślałam, że już z tego się nie podniosę, a nagle pojawił się mężczyzna na horyzoncie, który wcale nie bał się angazować -wręcz przeciwnie - po 4 m-cach chciał się ze mną ożenić! Powiem tak, jak się poznalismy to jak to u mnie zwykle bywa dostałam małpiego rozumu smile Zaczęłam się starać aby ładnie wyglądać, chciałam zaskakiwać partnera obiadkami,jednocześnie pracowałam i baaardzo dużo uczyłam się , bo jeszcze studiowałam. Ciągle jednak panicznie bałam się tego związku, bałam się w pełni zaangażować i bardzo siebie o to obwiniałam. A partner? Hmmm - mówił, ze mu się podobam, że mnie akceptuje. To co mnie zaniepokoiło, to (czasami) według mnie zbyt surowe traktowanie dziecka. Sama też czasami nakrzyczę, ale możecie mi wierzyć lub nie jak krzyczy (partner), to w kobiecie uruchamia się lwica, która broni. Nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni, generalnie jak tylko widziałą nawet lekko podniesiony głos reagowałam. Dodatkowo denerwowało mnie to o czym już napisałam, że partner np. wracał z  pracy i lezał przed tv. Kilka razy zdarzyła się sytuacja, że przez byle piedołę chciał się wyprowadzić od nas.
Mnie też bardzo zaniepokoił konflikt na linii partner - rodzice. Mieszkaliśmy w oddzielnym mieszkaniu, ale u nich w domu. Z tatą było jeszcze w miare ok, ale z matką ciągle jakieś zgrzyty. Męczyło mnie to, zaproponowałam nawet wyprowadzkę, ale usłyszałam "Teraz nas nie stać". Non stop czepiałam się go aby cos zrobił z sobą  - jakies kursy, szkoła średnia. Chciałam aby znalazł jakąś normalna pracę - robił na czarno. Tak - czepiałam się jak mausia - "Czytaj książki" - przeczytał 1 w życiu, "Idź się uczyć", "Znajdź normalną pracę".
Były inne incydenty, które mnie denerwowały, np. po 2 m-cach mieszkania musiałam iść sama i poprosić ze łzami w oczach czy dołozy mi się do rachunków (dla mnie proszenie partnera o pieniądze, to nie lada wyczyn! Bardzo cięzko jest mi prosić!). Płaciliśmy naprawdę bardzo mało do mieszkania. Dodatkowo jak były dodatkowe prace przed domem - np. położenie płytek, to partner otrzymywał za to pieniądze od mojego taty.
Jestem tak umęczona, że mam naprawdę dośc wszystkiego. Mój partner czasem bywał agresywny - moja psycholog powiedziała, że to przez to, że ja go nie akceptuję. I skończyło się. Naprawdę wypompowałam się na maksa.
Dla mnie takie zycie to wegetacja, niestety.

Może troszeczkę odebrałam jako zarzut ale nic nie szkodzi:) mamy zupełnie inne historie. A co do psycholog, owszem może ma racje, że go nie akceptujesz, ale słuchaj... jak masz akceptować tego człowieka, skoro nie spełnia twoich podstawowych oczekiwań? rozumiem co to znaczy wegetować. Każdy dzień podobny do poprzedniego. Jak najbardziej rozumiem, że chciałaś go zmotywować do pracy i to jest normalne. Nie masz za co się obwiniać, przecież w tym momencie nie myślałaś tylko o sobie, ale również o nim, o was, żeby żyło się lepiej. Podejrzewam, że u mnie byłoby tak samo. Czasami coś by u niego ruszyło z ambicją ,ale tylko na chwilę. Potem się zniechęca, a ja cały czas musiałam mu matkować. ciągłe dawane rodziców nie zwalnia partnera od obowiązków, tym bardziej powinien się starać tą sytuację zmienić. I nie wiń się proszę za to. Bo powinno się akceptować człowieka, przy którym czujesz się bezpieczna i wiesz, że każdy kolejny dzień nie będzie błaganiem, proszeniem, o pomoc, pieniążki czy wpłynięcie na partnera, aby też coś dał od siebie.

Powiedz mi , dalej jesteście razem? macie kontakt? jak się teraz czujesz?


Gorąco Cię pozdrawiam i maleństwo :*

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Misiax23 co u Ciebie ?

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

bags, raptorr, kopi i inni, potrzebuję waszej pomocy.

Te wspomnienia wracają jak bumerang. Jakiś czas temu gadałam z byłym, ale przez sms, i napisał mi , że nie szuka żadnej ścieżki i nie chce innym towarzyszyć w ich ścieżkach, co to może oznaczać waszym zdaniem?

Dałam sobie już święty spokój z nim, nie chcę prosić się ani o uwagę, zainteresowanie a zwłaszcza miłość. Ale boję się zacząć jakąkolwiek inną relację z kim innym bo jestem przerażona, że znowu wszystko od początku, boję się zaangażowania. Ten chłopak o którym kiedyś pisałam to trochę taki flirciarz (już miałam z takimi do czynienia) choć ma poukładane pod sufitem, jest poważny, myśli o przyszłości , ale boję się każdego egzemplarza, koleżanka już mnie przed nim ostrzega, wiem , że robi to dla mojego dobra. Ale jeszcze się z nim nie spotykam.

Boję się, że spotykając się z innymi będę myślała cały czas o byłym. Boję się wszystkiego, a wspomnienia, to jest jakaś niepojęta rzecz. Myślałam, że jest już okej i czasem jak fala to przychodzi.

A na pewno nie chcę nikogo na siłę szukać, chcę żeby wszystko szło własnym torem, pomału, w swoim czasie. Ale czasem tak zwyczajnie mi ciężko, a minęło ok. 1,5 miesiąca od rozstania.

Poradźcie mi, proszę....

74

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Te wspomnienia wracają jak bumerang. Jakiś czas temu gadałam z byłym, ale przez sms, i napisał mi , że nie szuka żadnej ścieżki i nie chce innym towarzyszyć w ich ścieżkach, co to może oznaczać waszym zdaniem?

Mechanizm niemalze ksiazkowy wyparcia wlasnej winy, potoczna spychologia. To jest kategoria osob, ktora nie przyjmuje do swiadomosci krytyki i wytykania bledow. Oni sa swiecie przekonani o krystalicznej slusznosci swoich decyzji. Blad to abstrakcja.

malacialem_duzasercem napisał/a:

Dałam sobie już święty spokój z nim, nie chcę prosić się ani o uwagę, zainteresowanie a zwłaszcza miłość. Ale boję się zacząć jakąkolwiek inną relację z kim innym bo jestem przerażona, że znowu wszystko od początku, boję się zaangażowania.
Boję się, że spotykając się z innymi będę myślała cały czas o byłym. Boję się wszystkiego, a wspomnienia, to jest jakaś niepojęta rzecz. Myślałam, że jest już okej i czasem jak fala to przychodzi.
A na pewno nie chcę nikogo na siłę szukać, chcę żeby wszystko szło własnym torem, pomału, w swoim czasie. Ale czasem tak zwyczajnie mi ciężko, a minęło ok. 1,5 miesiąca od rozstania.

"choc zal mi miejsc, ktore zostawie, nie bede tesknic prawie wcale"

"Swiezosc" tej sytuacji pozwiazkowej niesie za soba takie konsekwencje. Na to nie ma rady, niestety. Musisz przejsc etap tzw zaloby po zwiazku i co tu duzo mowic, przecierpiec to wszystko.
Pozytywnym - o zgrozo - aspektem w tym wszystkim jest fakt, ze eksy odcinaja sie od Nas "winowajcow" rozpadu. Niby dobrze, ale... no wlasnie, wracaja za jakis czas albo wspomnienia albo oni. Emocjom potocznego bumeranga trzeba pozwolic przewalic sie przez Nas. Co do eksow, to zdecydowanie odciac ich droge dostepu do Nas.

Im moze pomoc tylko fachowa terapia i przyznanie sie do spychologii, a to malo komu sie udaje, zebi nie powiedziec ze nikomu z toksykow. Musza sami tego chciec, a to jest no normalnie trudne big_smile , zwaszcza dla nich samych.
Moze cos do nich dotrze jak zostana sami na lodzie. Znam jeden przypadek gdzie takowy delikwent otrzezwial, gdy faktycznie zostal sam po smierci matki, toksycznej "zywicielki".
Ja trafilem na okaz zyjacy w bardzo zwartej symbiozie i probowalem, wrecz przerobilem wszelkie mozliwe metody z ingerencja osob trzecich... wszystko bylo psu na bude - dla nich, nie dla mnie.
Ja sie nauczylem przez ta szkole zycia filtrowac ludzi pojawiajacych sie w moim otoczeniu i przyznam, ze to doswiadczenie mi sie przydalo.
Pomysl nad terapia psychologiczna jesli nie dajesz sobie rady wyjscia z tego patologicznego kryzysu, bo oni robia rowno i dokladnie spustoszenie w Naszym zyciu.
A terapia "klina klinem" w tym wypadku nie pomaga. Wchodzisz "niewyleczona" w nowy zwiazek i "egzema" sieje spustoszenie dalej, czego nawet nie jestes swiadoma do konca. Doszukujesz sie "podobienstw" eksa u obecnego partnera, ktore sa szkodliwe, bo ten nowy nie jest taki wspanialy, taki "amerykanski" smile jak toksyczny eks. Przerwac te wiezi mozna, ale trzeba czasu i samozaparcia.

75

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

kiedyś Cię to zmęczy i stwierdzisz, że w końcu potrzebujesz mężczyzny, a nie chłopca.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Dziękuję bags za odpowiedź. Bardzo dużo wnoszą do mojego życia Twoje życiowe sentencje i rady.

Co do nowego związku, oj nie, nie. Nie chcę póki co niczego nowego tworzyć. Choć czasem człowiek chciałby poznać kogoś innego, przy którym dawniejszy świat zostałby zatracony. Ja po prostu potrzebuję jeszcze czasu i samowyleczenia.

Ja z tym powiedzmy kolegą, nawet jeszcze się nie spotykam, mam z nim kontakt ponieważ studiujemy razem i znam go od paru lat. A jeśli miałabym się z nim spotykać to wiadomo na zasadzie koleżeństwa póki co. Musiałabym go dokładnie poznać, zweryfikować i tak jak to napisałeś "przefiltrować". I jeśli miałoby coś z tego wyjść to na pewno nie w ciągu dwóch tygodni czy miesiąca. Minie trochę czasu, aż dojdę do wniosku, że "chcę" wejść w nowy związek właśnie z tą osobą. A jeśli mi się nie spodoba, coś nie będzie pasować to zrezygnuję- bo nic na siłę. Ludzie mi mówią "ale przecież możesz się spotykać z innymi facetami, to nic złego, nie musisz od razu wchodzić w związek" i mają rację. A ja od razu boję się, że nie wiem co z tego będzie. Choć wiadomo nikomu nadziei zbędnej nie chcę robić, ale każdy zasługuje na poznanie prawda? Kto nie ryzykuje ten nie ma, ale ja ryzykować tym razem wolę powoli... I na początku znajomości (może to głupio zabrzmi) ale będę myślała o sobie, i będę zadawała sobie pytanie "czy on mi odpowiada? czy mogę na niego liczyć? czy będę z nim szczęśliwa". Za dużo dawałam siebie na początku.

A metodę "klina klinem" jak najbardziej wypieram jako wybór odpowiedniej drogi. Sukcesem będzie przejście żałoby, otwarcie się na ludzi i doszukać się w tym wszystkim własnej "ja". Jest jeszcze póki co za świeżo ,aby wchodzić w coś nowego. Jeśli ma się pojawić nowy związek to na pewno potraktuję to metodą "małymi kroczkami do przodu" ale i ostrożnie. Póki co nic nie planuję, ani nie myślę o tym, bo myśli na temat poprzedniego związku i "jakiegoś tam nowego" działają na mnie destrukcyjnie.

Co do terapii. Chodziłam na takową. Psycholog powiedziała, że na tyle jestem silna, że już nie potrzebna mi jest terapia. Że dam sobie radę, bo mimo tego , że jestem wrażliwa, mój rozsądek dobrze mi podpowiada i mam się nim kierować. I tak naprawdę wiem co robić, ale serce "niepotrzebnie" się wtrąca.

Wiesz... myślałam o tych "jego ścieżkach". Nie szuka żadnej, bo nie ma jej. Tkwi w martwym punkcie, nie myśląc o swojej przyszłości. Co do "nie towarzyszenia innym w ich ścieżkach" , pewnie tu chodziło o mnie, że nie chce iść ze mną, przez moją ścieżkę przyszłości, ale jeśli miał na myśli też innych, to pewnie nie ma zamiaru póki co wchodzić na jakąkolwiek ścieżkę z kim innym, bo jest świadomy teraz tego, że związek to sztuka kompromisu, ustępstw i czasami podporządkowania się "ścieżce" drugiej osoby. Innymi słowy mówiąc czy też pisząc, chce być sam. Dlatego też nawet już nie odpisywałam mu. Z tej mąki i tak chleba już nie będzie.

Mirandam - masz rację. Mój własny ojciec powiedział mi, że potrzebuję mężczyzny, który mnie doceni, ochroni i pomoże we wszystkim. Który będzie odpowiedzialny i myślał o przyszłości. I choć jestem osobą drobniutką to zawsze innym imponowała moja zaradność. Ale w związku to facet powinien nosić spodnie.


Dziękuję Wam za pomoc, zrozumienie i rady :*


Wierzę w to, że kiedyś trafię na odpowiedniego mężczyznę, gdzie starania będą miały miarę 50/50  a nie 1/99.

77

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Zdaniem psychologów kobiety, które tkwią przy boku "trudnych mężczyzn", też po części są toksyczne.
Dlaczego?
Ponieważ sam wybór partnera jest dla nich niesatysfakcjonujący, a to pociąga za sobą próby zmian przyjmujące postać nawet manipulacji.

Autorka wątku z pewnością nie należy do takich kobiet, bo odeszła i nie obwinia siebie. Jest jednak wiele kobiet, które tkwią w takich związkach latami, a nawet decydują się na ślub z takim panem. Czy są potem szczęśliwe?
To oczywiście pytanie retoryczne. Najważniejsze jest to aby te kobiety dowiedziały się, ze z nimi też coś jest nie tak.
Przykre jest to, że ja dowiedziałam się o tej przykrej prawdzie po wizycie u psycholog. Moje małżeństwo to był związek z prawdziwym psycho. Drugi związek z partnerem, którego chciałam zmienić. Byłam święcie przekonana, że robię dobrze, ale te zachowanie było toksyczne względem partnera. On też nie był święty. Dziwne było to, że mnie szanował, a wiele innych kobiet z otoczenia NIE.

78

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Misiax23 co u Ciebie ?

Kochana,co u mnie? Klapa na całej linii. Pokrótce mówiąc od około 2,5 tygodnia non-stop się kłóciliśmy, nie odzywaliśmy do siebie, masakra jakaś. Totalnie mnie to wykończyło psychicznie, ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, pogodziliśmy się i przez dwa dni było na prawdę ok, aż do momentu kiedy przyjechał i temat zszedł na prawo jazdy, jego oczywiście. Jak się poznaliśmy w październiku, znaczy jak zaczęliśmy być już parą, to on mówił mi że robi prawko, w grudniu przed samymi świętami powiedział, że zdał, później były incydenty że mówił, że jedzie na miasto na zakupy ,że zawieść ojca do Strzegomia,ale zawsze jak byłam u niego i autobus nie przyjechał czy coś, to odwoził mnie jego ojciec, co mnie dziwiło, bo do mnie jest praktycznie 4 minuty autem, prosta droga, przez las. No ale wracając do tematu. Okazało się że przez ten cały czas jak byliśmy razem okłamywał mnie, bo on wcale tego prawka nie miał i nawet nie zaczął robić. W środę zadzwoniłam do niego, że to koniec. Momentalnie zaczął się zachowywać tak jakbym w 5 minut stała się mu obojętna i obca, co sprawiło mi jeszcze większy ból. No i jem obiad, a tu ktoś puka, otwieram a to on. Rozryczał mi się jak dziecko, a ja razem z nim, powiedziałam, że to wszystko jeszcze przemyślę na spokojnie, że muszę się zastanowić, czy będę potrafiła mu jeszcze zaufać. Po świętach mam do niego przyjechać i mu powiedzieć, co zadecydowałam. Nie wiem już co mam zrobić. Jestem bezsilna i wykończona emocjonalnie. sad

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

Zdaniem psychologów kobiety, które tkwią przy boku "trudnych mężczyzn", też po części są toksyczne.
Dlaczego?
Ponieważ sam wybór partnera jest dla nich niesatysfakcjonujący, a to pociąga za sobą próby zmian przyjmujące postać nawet manipulacji.

Autorka wątku z pewnością nie należy do takich kobiet, bo odeszła i nie obwinia siebie. Jest jednak wiele kobiet, które tkwią w takich związkach latami, a nawet decydują się na ślub z takim panem. Czy są potem szczęśliwe?
To oczywiście pytanie retoryczne. Najważniejsze jest to aby te kobiety dowiedziały się, ze z nimi też coś jest nie tak.
Przykre jest to, że ja dowiedziałam się o tej przykrej prawdzie po wizycie u psycholog. Moje małżeństwo to był związek z prawdziwym psycho. Drugi związek z partnerem, którego chciałam zmienić. Byłam święcie przekonana, że robię dobrze, ale te zachowanie było toksyczne względem partnera. On też nie był święty. Dziwne było to, że mnie szanował, a wiele innych kobiet z otoczenia NIE.

Powiedz mi jak sobie radzisz? Ile minęło czasu ? Spotykasz się z kimś ? Potrafisz?

Wiesz co jest najgorsze? że mój były on nawet nie zdaje sobie sprawy, że źle zrobił. Postawił na swoim, tak jak chciał i tak ma. Uwolnił się ode mnie. Od dziewczyny, która miała oczekiwania wobec niego, bo chciała aby zachowywał się jak mężczyzna, żeby umiał przykręcić antenę w aucie, zmienić wycieraczkę, pójść do pracy, pisał pracę dyplomową, ale to było dla niego za duże obciążenie. I zawsze powtarzał, że on się nie zmieni, taki już jest i koniec. A ja nie chciałam, żeby się zmienił ,ale brnął do przodu, poznał bardziej siebie i swoje możliwości, rozwijał się niż mówiąc ciągle "nie wiem, nie umiem, nie chce mi się, zobaczymy". On pewnie, ma świadomość, że coś poszło nie tak z jego strony ale jak to mi napisał "jak jest smutno to na chwile, bo uważam, że słuszne postąpiłem". I może to dziecinne co teraz napiszę (nawet ja sama tak uważam). Ale na głupim nawet facebooku tak jak nigdy się nie udzielał , tak teraz co jakiś czas świerkotne piosenki dodaje. Jakby mi chciał udowodnić "popatrz, ja sobie jakoś radzę, funkcjonuję! umiem!". Ale nawet takie głupie rzeczy potrafią pokazać, że druga osoba, chce udowodnić, że sobie radzi. On zerwał ze mną, to on podjął decyzję i pokazuje, że sobie radzi i jak widać, mu tak lepiej. I nie wiem na ile jest to z jego strony bezinteresowne a na ile chce mi uprzykrzyć życie...

Nie obwiniam się, ale wiecie co ? czuję, jakbym nic nie wniosła do jego życia. Jakby to było zwykłe "chodzonko", "była i już jej nie ma". Jakbym nic nie znaczyła. Czuję się zmarnowana od środka, jakby ktoś wziął całą mnie od środka, pomamlotał i wyrzucił. Nie jestem aż tak zrujnowana psychicznie tym rozstaniem, wiem, że muszę sobie radzić, chodzić do pracy, na studia, spotykać się ze znajomymi. Ale w środku jest mi źle, że człowiek który tyle dla mnie znaczył potrafił zostawić i zranić przy osobie, która jest dla mnie jedną z ważniejszych (przy ojcu). To dla niego pojechaliśmy, aby czuł się lepiej i żeby nic mu się nie stało i zamiast on być w centrum uwagi, wielebny pan "były" musiał o sobie dać znać. I nie wiem czy ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię go za to nie nawidzieć. Nadal potrafię mówić o nim dobrze. Chociaż, gdzieś w głębi jest tam jakaś część, która chciałaby go zbesztać, zmieszać z błotem, zrobić mu awanturę i powiedzieć "Ty skurw*elu, zrujnowałeś mi psychikę, cała rodzina ze mną płacze i ze mną cierpiała, tyle się poświęcałam, zawsze mogłeś na mnie liczyć,a Ty tyłkiem potrafisz się odwrócić, bo wygodniejsze jest bycie samemu niż podjęcie wysiłku i walki o uczucie, Ty je*any tchórzu!"

Bożeeee, jestem jakaś niepojęta nieprawdaż?

A może ze mną jest coś nie tak ?  może uczepiłam się go, jak rzep psiego ogona nie zdając sobie sprawy, że na świecie są inni LEPSI mężczyźni. Że jestem na tyle głupia, że cały czas tkwię przy dobrych wspomnieniach nie myśląc o tym, że mnie zranił skrzywdził.

A może zawsze już będę miała szczęście do tych "trudnych" facetów ?


Chciałabym dać mu liścia, za to jego dziecinne zachowanie!

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

Misiax23 co u Ciebie ?

Kochana,co u mnie? Klapa na całej linii. Pokrótce mówiąc od około 2,5 tygodnia non-stop się kłóciliśmy, nie odzywaliśmy do siebie, masakra jakaś. Totalnie mnie to wykończyło psychicznie, ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, pogodziliśmy się i przez dwa dni było na prawdę ok, aż do momentu kiedy przyjechał i temat zszedł na prawo jazdy, jego oczywiście. Jak się poznaliśmy w październiku, znaczy jak zaczęliśmy być już parą, to on mówił mi że robi prawko, w grudniu przed samymi świętami powiedział, że zdał, później były incydenty że mówił, że jedzie na miasto na zakupy ,że zawieść ojca do Strzegomia,ale zawsze jak byłam u niego i autobus nie przyjechał czy coś, to odwoził mnie jego ojciec, co mnie dziwiło, bo do mnie jest praktycznie 4 minuty autem, prosta droga, przez las. No ale wracając do tematu. Okazało się że przez ten cały czas jak byliśmy razem okłamywał mnie, bo on wcale tego prawka nie miał i nawet nie zaczął robić. W środę zadzwoniłam do niego, że to koniec. Momentalnie zaczął się zachowywać tak jakbym w 5 minut stała się mu obojętna i obca, co sprawiło mi jeszcze większy ból. No i jem obiad, a tu ktoś puka, otwieram a to on. Rozryczał mi się jak dziecko, a ja razem z nim, powiedziałam, że to wszystko jeszcze przemyślę na spokojnie, że muszę się zastanowić, czy będę potrafiła mu jeszcze zaufać. Po świętach mam do niego przyjechać i mu powiedzieć, co zadecydowałam. Nie wiem już co mam zrobić. Jestem bezsilna i wykończona emocjonalnie. sad

O kurcze... to widzę, że nieciekawie.

Ale czemu Cię okłamał? powiedz mi . Może tak bardzo naciskałaś i tak powiedział, aby miał święty spokój? Ale to nie oznacza, że ma kłamać. Jak w związku pojawiają się kłamstwa to już nieciekawie.

Powiedz mi, a czy rozmawiasz z kimś o tym z Twojej rodziny? otoczenia? co oni o tym myślą? jak patrzą na to ze swojej perspektywy ? wiesz, czasami rady przyjaciół czy rodziny dają do myślenia, ale wiem, że miłość jest ślepa i dopiero po czasie dostrzegasz ich porady....

Kurcze nie wiem co Ci poradzić. Przemyśl to na spokojnie. Nie może być tak, że 2 dni jest dobrze, a 2 dni źle. Że Cię okłamuje, a potem przychodzi i płacze. Że jest obojętny ,a potem mówi, że kocha. Zastanów się czy Ty go kochasz. Bo jego zachowanie działa negatywnie na Twoje zdrowie i Twoją psychikę. Wiem, jak ciężko Ci podjąć decyzję. Ale popatrz na moją sytuację. Wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi. Owszem dbał o mnie, był czuły , byłam szczęśliwa, ale wydaje mi się, że byłam bardziej ślepa. I nie zauważałam tego, że on nie traktuje mnie poważnie, że to że nie mogę dla niego liczyć to naprawdę poważny problem w związku.

Pomyśl na spokojnie...trzymam kciuki Kochana.

81

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
Misiax23 napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

Misiax23 co u Ciebie ?

Kochana,co u mnie? Klapa na całej linii. Pokrótce mówiąc od około 2,5 tygodnia non-stop się kłóciliśmy, nie odzywaliśmy do siebie, masakra jakaś. Totalnie mnie to wykończyło psychicznie, ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, pogodziliśmy się i przez dwa dni było na prawdę ok, aż do momentu kiedy przyjechał i temat zszedł na prawo jazdy, jego oczywiście. Jak się poznaliśmy w październiku, znaczy jak zaczęliśmy być już parą, to on mówił mi że robi prawko, w grudniu przed samymi świętami powiedział, że zdał, później były incydenty że mówił, że jedzie na miasto na zakupy ,że zawieść ojca do Strzegomia,ale zawsze jak byłam u niego i autobus nie przyjechał czy coś, to odwoził mnie jego ojciec, co mnie dziwiło, bo do mnie jest praktycznie 4 minuty autem, prosta droga, przez las. No ale wracając do tematu. Okazało się że przez ten cały czas jak byliśmy razem okłamywał mnie, bo on wcale tego prawka nie miał i nawet nie zaczął robić. W środę zadzwoniłam do niego, że to koniec. Momentalnie zaczął się zachowywać tak jakbym w 5 minut stała się mu obojętna i obca, co sprawiło mi jeszcze większy ból. No i jem obiad, a tu ktoś puka, otwieram a to on. Rozryczał mi się jak dziecko, a ja razem z nim, powiedziałam, że to wszystko jeszcze przemyślę na spokojnie, że muszę się zastanowić, czy będę potrafiła mu jeszcze zaufać. Po świętach mam do niego przyjechać i mu powiedzieć, co zadecydowałam. Nie wiem już co mam zrobić. Jestem bezsilna i wykończona emocjonalnie. sad

O kurcze... to widzę, że nieciekawie.

Ale czemu Cię okłamał? powiedz mi . Może tak bardzo naciskałaś i tak powiedział, aby miał święty spokój? Ale to nie oznacza, że ma kłamać. Jak w związku pojawiają się kłamstwa to już nieciekawie.

Powiedz mi, a czy rozmawiasz z kimś o tym z Twojej rodziny? otoczenia? co oni o tym myślą? jak patrzą na to ze swojej perspektywy ? wiesz, czasami rady przyjaciół czy rodziny dają do myślenia, ale wiem, że miłość jest ślepa i dopiero po czasie dostrzegasz ich porady....

Kurcze nie wiem co Ci poradzić. Przemyśl to na spokojnie. Nie może być tak, że 2 dni jest dobrze, a 2 dni źle. Że Cię okłamuje, a potem przychodzi i płacze. Że jest obojętny ,a potem mówi, że kocha. Zastanów się czy Ty go kochasz. Bo jego zachowanie działa negatywnie na Twoje zdrowie i Twoją psychikę. Wiem, jak ciężko Ci podjąć decyzję. Ale popatrz na moją sytuację. Wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi. Owszem dbał o mnie, był czuły , byłam szczęśliwa, ale wydaje mi się, że byłam bardziej ślepa. I nie zauważałam tego, że on nie traktuje mnie poważnie, że to że nie mogę dla niego liczyć to naprawdę poważny problem w związku.

Pomyśl na spokojnie...trzymam kciuki Kochana.

Powiedział, że to był początek naszego związku, że chciał mi zaimponować żeby to jakoś wyglądało, ze wie że źle zrobił itp. Moi rodzice ogólnie go nie lubią a zwłaszcza ojciec, bo twierdzi,że ,, do roboty to on się nie garnie" no i chyba ma rację. Nie wiem już kompletnie, co robić. Umówiłam się z nim na wtorek na rozmowę.

82

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:
Misiax23 napisał/a:

Kochana,co u mnie? Klapa na całej linii. Pokrótce mówiąc od około 2,5 tygodnia non-stop się kłóciliśmy, nie odzywaliśmy do siebie, masakra jakaś. Totalnie mnie to wykończyło psychicznie, ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, pogodziliśmy się i przez dwa dni było na prawdę ok, aż do momentu kiedy przyjechał i temat zszedł na prawo jazdy, jego oczywiście. Jak się poznaliśmy w październiku, znaczy jak zaczęliśmy być już parą, to on mówił mi że robi prawko, w grudniu przed samymi świętami powiedział, że zdał, później były incydenty że mówił, że jedzie na miasto na zakupy ,że zawieść ojca do Strzegomia,ale zawsze jak byłam u niego i autobus nie przyjechał czy coś, to odwoził mnie jego ojciec, co mnie dziwiło, bo do mnie jest praktycznie 4 minuty autem, prosta droga, przez las. No ale wracając do tematu. Okazało się że przez ten cały czas jak byliśmy razem okłamywał mnie, bo on wcale tego prawka nie miał i nawet nie zaczął robić. W środę zadzwoniłam do niego, że to koniec. Momentalnie zaczął się zachowywać tak jakbym w 5 minut stała się mu obojętna i obca, co sprawiło mi jeszcze większy ból. No i jem obiad, a tu ktoś puka, otwieram a to on. Rozryczał mi się jak dziecko, a ja razem z nim, powiedziałam, że to wszystko jeszcze przemyślę na spokojnie, że muszę się zastanowić, czy będę potrafiła mu jeszcze zaufać. Po świętach mam do niego przyjechać i mu powiedzieć, co zadecydowałam. Nie wiem już co mam zrobić. Jestem bezsilna i wykończona emocjonalnie. sad

O kurcze... to widzę, że nieciekawie.

Ale czemu Cię okłamał? powiedz mi . Może tak bardzo naciskałaś i tak powiedział, aby miał święty spokój? Ale to nie oznacza, że ma kłamać. Jak w związku pojawiają się kłamstwa to już nieciekawie.

Powiedz mi, a czy rozmawiasz z kimś o tym z Twojej rodziny? otoczenia? co oni o tym myślą? jak patrzą na to ze swojej perspektywy ? wiesz, czasami rady przyjaciół czy rodziny dają do myślenia, ale wiem, że miłość jest ślepa i dopiero po czasie dostrzegasz ich porady....

Kurcze nie wiem co Ci poradzić. Przemyśl to na spokojnie. Nie może być tak, że 2 dni jest dobrze, a 2 dni źle. Że Cię okłamuje, a potem przychodzi i płacze. Że jest obojętny ,a potem mówi, że kocha. Zastanów się czy Ty go kochasz. Bo jego zachowanie działa negatywnie na Twoje zdrowie i Twoją psychikę. Wiem, jak ciężko Ci podjąć decyzję. Ale popatrz na moją sytuację. Wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi. Owszem dbał o mnie, był czuły , byłam szczęśliwa, ale wydaje mi się, że byłam bardziej ślepa. I nie zauważałam tego, że on nie traktuje mnie poważnie, że to że nie mogę dla niego liczyć to naprawdę poważny problem w związku.

Pomyśl na spokojnie...trzymam kciuki Kochana.

Powiedział, że to był początek naszego związku, że chciał mi zaimponować żeby to jakoś wyglądało, ze wie że źle zrobił itp. Moi rodzice ogólnie go nie lubią a zwłaszcza ojciec, bo twierdzi,że ,, do roboty to on się nie garnie" no i chyba ma rację. Nie wiem już kompletnie, co robić. Umówiłam się z nim na wtorek na rozmowę.

Mój ojciec tak samo wyrażał się o moim partnerze.

Teraz nie macie dzieci, ja dziecko mam.
Wtedy Twój problem urośnie do znacznie większej rangi, obyś nie musiała się o tym przekonać.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

Powiedział, że to był początek naszego związku, że chciał mi zaimponować żeby to jakoś wyglądało, ze wie że źle zrobił itp. Moi rodzice ogólnie go nie lubią a zwłaszcza ojciec, bo twierdzi,że ,, do roboty to on się nie garnie" no i chyba ma rację. Nie wiem już kompletnie, co robić. Umówiłam się z nim na wtorek na rozmowę.

onaona ma rację. Żebyś później tego nie żałowała. Teraz nie masz dzidzi więc pomyśl póki nie będzie za późno. Chociaż ja onaona podziwiam Cię za Twoją odwagę i determinację.

Co do ojców... mam dokładnie tak samo. Mój ojciec uważał, że były to "nierobol" i jak usłyszał, że nie ma roboty i nie garnie się do niej to wtedy już mnie ostrzegał, że z niego nic nie będzie, ale  ja go nie słuchałam...  nie takiego faceta powinna mieć kobieta.

Tak jak to bags i reszta pisała, że mężczyzna powinien utrzymać rodzinę, a mój były nawet sobie nie zdawał sprawy, że facet ma spełniać kluczową rolę w rodzinie jak i kobieta. Twój chłopak to tak jak mój były - to tylko chłopcy i aż chłopcy. Oni nie myślą o przyszłości, sami nie pomyślą o sobie i nie potrafią się określić. Teraz mają znajomych, ale Ci znajomi kiedyś (chociaż i po takich samych pieniądzach są) ale kiedyś znikną i zostanie sam. A jak znajdzie sobie inną, to taka inna raczej tyle ile ja nie wytrzyma. Wszyscy mi mówią, że ja to miałam nieziemską determinację i cierpliwość żeby być z takim człowiekiem.

Zastanów się poważnie czy dalej chcesz to ciągnąć, może warto zaryzykować i dać sobie szansę na lepsze życie?



onaona powiedz mi ile minęło od tego czasu ? jak sobie radzisz? masz jakieś plany ?:)

84

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
Misiax23 napisał/a:

Powiedział, że to był początek naszego związku, że chciał mi zaimponować żeby to jakoś wyglądało, ze wie że źle zrobił itp. Moi rodzice ogólnie go nie lubią a zwłaszcza ojciec, bo twierdzi,że ,, do roboty to on się nie garnie" no i chyba ma rację. Nie wiem już kompletnie, co robić. Umówiłam się z nim na wtorek na rozmowę.

onaona ma rację. Żebyś później tego nie żałowała. Teraz nie masz dzidzi więc pomyśl póki nie będzie za późno. Chociaż ja onaona podziwiam Cię za Twoją odwagę i determinację.

Co do ojców... mam dokładnie tak samo. Mój ojciec uważał, że były to "nierobol" i jak usłyszał, że nie ma roboty i nie garnie się do niej to wtedy już mnie ostrzegał, że z niego nic nie będzie, ale  ja go nie słuchałam...  nie takiego faceta powinna mieć kobieta.

Tak jak to bags i reszta pisała, że mężczyzna powinien utrzymać rodzinę, a mój były nawet sobie nie zdawał sprawy, że facet ma spełniać kluczową rolę w rodzinie jak i kobieta. Twój chłopak to tak jak mój były - to tylko chłopcy i aż chłopcy. Oni nie myślą o przyszłości, sami nie pomyślą o sobie i nie potrafią się określić. Teraz mają znajomych, ale Ci znajomi kiedyś (chociaż i po takich samych pieniądzach są) ale kiedyś znikną i zostanie sam. A jak znajdzie sobie inną, to taka inna raczej tyle ile ja nie wytrzyma. Wszyscy mi mówią, że ja to miałam nieziemską determinację i cierpliwość żeby być z takim człowiekiem.

Zastanów się poważnie czy dalej chcesz to ciągnąć, może warto zaryzykować i dać sobie szansę na lepsze życie?



onaona powiedz mi ile minęło od tego czasu ? jak sobie radzisz? masz jakieś plany ?:)

Mijają 4 m-ce i powiem tak - było ciężko, ale chyba najgorsze za mną. Już nie płaczę (przez 1 m-c płakałam codziennie), dlatego też żadnej z NAS - która zdecyduje się na rozstanie nie będzie łatwo. Odnośnie planów, to żyję tak aby zapełnić sobie czas różnymi zajęciami. Związku nie chcę, bo też pracuję nad sobą, zwalczam negatywne cechy. Może kiedyś?
Poza tym mam synka. Czuję się okropnie jak maluch czasem pyta o partnera. Już nie zafunduję mu takich przeżyć.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

Mijają 4 m-ce i powiem tak - było ciężko, ale chyba najgorsze za mną. Już nie płaczę (przez 1 m-c płakałam codziennie), dlatego też żadnej z NAS - która zdecyduje się na rozstanie nie będzie łatwo. Odnośnie planów, to żyję tak aby zapełnić sobie czas różnymi zajęciami. Związku nie chcę, bo też pracuję nad sobą, zwalczam negatywne cechy. Może kiedyś?
Poza tym mam synka. Czuję się okropnie jak maluch czasem pyta o partnera. Już nie zafunduję mu takich przeżyć.

A powiedz mi wspomnienia nadal tak się nasilają, czy po prostu już to masz w głębokim poważaniu ?:)

Każdej z NAS, najlepiej teraz skupić się będzie na sobie. A miłość... miłość przyjdzie w swoim czasie, w najmniej spodziewanym momencie, nie wymuszona, nie wyczekiwana, nie na siłę i co ważne bez stresów:)
Masz synka, na pewno z czasem przestanie pytać się o partnera. Mów, że wyjechał daleko i nie wróci, chyba, że masz na to już jakąś taktykę.
Bardzo Ciebie podziwiam za siłę. Jestem pewna, że będzie dobrze z każdą z nas. Choć czasem są chwilę słabości, to możemy liczyć tylko na siebie i wiemy , że my damy sobie radę.

Ja dopiero uświadamiam sobie, że byłam ofiarą manipulacji. Niby wszystko szło po mojej myśli, ale w momencie kiedy byłemu coś nie pasowało i bardzo się przy tym upierał, odpuszczałam i było tak jak on chce, bo nie mogłam znieść jego dziecinnego i głupiego zachowania (fochów, obrażania się, spania etc), które akceptowałam, bo myślałam ,że to normalne. A to nie było normalne, przez tą manipulację, nawet nie zauważyłam, że akceptuję niewłaściwe zachowanie partnera. I choć ja również posiadam wady i swoje za uszami ,to jednak ze mną można porozmawiać i dotrzeć do mnie. Niestety na innych uparciuchów i Piotrusiów Panów nie ma rady...

86

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Przeczytałem , odpisałem.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Dziękuję:) również odpisałam, na Twoim poście:)

88

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
onaona napisał/a:

Mijają 4 m-ce i powiem tak - było ciężko, ale chyba najgorsze za mną. Już nie płaczę (przez 1 m-c płakałam codziennie), dlatego też żadnej z NAS - która zdecyduje się na rozstanie nie będzie łatwo. Odnośnie planów, to żyję tak aby zapełnić sobie czas różnymi zajęciami. Związku nie chcę, bo też pracuję nad sobą, zwalczam negatywne cechy. Może kiedyś?
Poza tym mam synka. Czuję się okropnie jak maluch czasem pyta o partnera. Już nie zafunduję mu takich przeżyć.

A powiedz mi wspomnienia nadal tak się nasilają, czy po prostu już to masz w głębokim poważaniu ?:)

Każdej z NAS, najlepiej teraz skupić się będzie na sobie. A miłość... miłość przyjdzie w swoim czasie, w najmniej spodziewanym momencie, nie wymuszona, nie wyczekiwana, nie na siłę i co ważne bez stresów:)
Masz synka, na pewno z czasem przestanie pytać się o partnera. Mów, że wyjechał daleko i nie wróci, chyba, że masz na to już jakąś taktykę.
Bardzo Ciebie podziwiam za siłę. Jestem pewna, że będzie dobrze z każdą z nas. Choć czasem są chwilę słabości, to możemy liczyć tylko na siebie i wiemy , że my damy sobie radę.

Ja dopiero uświadamiam sobie, że byłam ofiarą manipulacji. Niby wszystko szło po mojej myśli, ale w momencie kiedy byłemu coś nie pasowało i bardzo się przy tym upierał, odpuszczałam i było tak jak on chce, bo nie mogłam znieść jego dziecinnego i głupiego zachowania (fochów, obrażania się, spania etc), które akceptowałam, bo myślałam ,że to normalne. A to nie było normalne, przez tą manipulację, nawet nie zauważyłam, że akceptuję niewłaściwe zachowanie partnera. I choć ja również posiadam wady i swoje za uszami ,to jednak ze mną można porozmawiać i dotrzeć
do mnie. Niestety na innych uparciuchów i Piotrusiów Panów nie ma rady...

A powiedz mi czy on wcale nie pracował?
Bo mój różnie...Miał np. okres, że pracował 2 m-ce non stop - ciężko. Potem np. 2 tyg siedział w domu. I tak to się kręciło.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

A powiedz mi czy on wcale nie pracował?
Bo mój różnie...Miał np. okres, że pracował 2 m-ce non stop - ciężko. Potem np. 2 tyg siedział w domu. I tak to się kręciło.

Podczas naszych 3 lat, 2 razy pracował.
Przez 1,5 roku od naszego poznania niby pisał pracę dyplomową i nie miał pracy. Po 1,5 roku miał jedną pracę - 2 tyg. i zrezygnował, ale to faktycznie uważam, że była słuszna decyzja (sytuacja w pracy i ogólnie, warunki tragiczne) a potem miał przerwę 4 miesiące i wtedy pracował ok. 9 miesięcy i znowu się zwolnił, ze względu na to, że kichali ludzi z ubezpieczeniem, umowami itd. ale ja mu mówiłam, aby szukał w zapasie, a nie żeby się zwalniał od razu, bo wiedziałam, że znowu będzie zastój kilka miechów. Ale on nie posłuchał i do tej pory z tego co wiem nie ma pracy, tylko na jakieś kursy się zapisał. Także to nie jest tak, że on czuje, że powinien pracować. To wszystko było z musu bo trułam ja, jego mama i tyle. To jest tak, że jeśli siedzi z mamą, na jej garnuszku i przez całe życie od niej dostawał, mieszka sam z nią, to on jest już do tego przyzwyczajony. Ciężko takiej osobie się odzwyczaić, nawet jak matka się uprze i odetnie pieniążki, ale wiadomo to matka, więc swojego dziecka, aż tak karcić nie będzie. A on będzie miał pewność, że mama zawsze pomoże.

A przed naszym spotkaniem, owszem pracował ,ale przez kilkanaście miesięcy , a potem znowu nic.
Więc widzisz... jeżeli taki człowiek nie czuje powinności to ciężko będzie mu w przyszłości.

Dlatego zrywając ze mną, wiedział doskonale, że uwolni się od marudzenia o pracy, o pisaniu pracy dyplomowej, o rozmowach o wspólnym mieszkaniu i przyszłości oraz planach. Czyli bez jakichkolwiek zobowiązań i chęci, pracowitości i udowodnienia, że "oboje damy radę". Liczył się tylko On. A przecież każdy chciał, aby brnął w życiu do przodu i rozwijał się. Chciałam być tym motorkiem napędowym ,ale niestety nie wiedziałam, że dorosły człowiek w tym wieku nadal boi się przyszłości, usamodzielnienia i odpowiedzialności. A ja łudziłam się, że to przyjdzie z czasem...

A jak sobie teraz radzisz onaona ? Czy te wspomnienia znowu Ci się nasilają, czy już jest w miarę okej ?

90

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
onaona napisał/a:

A powiedz mi czy on wcale nie pracował?
Bo mój różnie...Miał np. okres, że pracował 2 m-ce non stop - ciężko. Potem np. 2 tyg siedział w domu. I tak to się kręciło.

Podczas naszych 3 lat, 2 razy pracował.
Przez 1,5 roku od naszego poznania niby pisał pracę dyplomową i nie miał pracy. Po 1,5 roku miał jedną pracę - 2 tyg. i zrezygnował, ale to faktycznie uważam, że była słuszna decyzja (sytuacja w pracy i ogólnie, warunki tragiczne) a potem miał przerwę 4 miesiące i wtedy pracował ok. 9 miesięcy i znowu się zwolnił, ze względu na to, że kichali ludzi z ubezpieczeniem, umowami itd. ale ja mu mówiłam, aby szukał w zapasie, a nie żeby się zwalniał od razu, bo wiedziałam, że znowu będzie zastój kilka miechów. Ale on nie posłuchał i do tej pory z tego co wiem nie ma pracy, tylko na jakieś kursy się zapisał. Także to nie jest tak, że on czuje, że powinien pracować. To wszystko było z musu bo trułam ja, jego mama i tyle. To jest tak, że jeśli siedzi z mamą, na jej garnuszku i przez całe życie od niej dostawał, mieszka sam z nią, to on jest już do tego przyzwyczajony. Ciężko takiej osobie się odzwyczaić, nawet jak matka się uprze i odetnie pieniążki, ale wiadomo to matka, więc swojego dziecka, aż tak karcić nie będzie. A on będzie miał pewność, że mama zawsze pomoże.

A przed naszym spotkaniem, owszem pracował ,ale przez kilkanaście miesięcy , a potem znowu nic.
Więc widzisz... jeżeli taki człowiek nie czuje powinności to ciężko będzie mu w przyszłości.

Dlatego zrywając ze mną, wiedział doskonale, że uwolni się od marudzenia o pracy, o pisaniu pracy dyplomowej, o rozmowach o wspólnym mieszkaniu i przyszłości oraz planach. Czyli bez jakichkolwiek zobowiązań i chęci, pracowitości i udowodnienia, że "oboje damy radę". Liczył się tylko On. A przecież każdy chciał, aby brnął w życiu do przodu i rozwijał się. Chciałam być tym motorkiem napędowym ,ale niestety nie wiedziałam, że dorosły człowiek w tym wieku nadal boi się przyszłości, usamodzielnienia i odpowiedzialności. A ja łudziłam się, że to przyjdzie z czasem...

A jak sobie teraz radzisz onaona ? Czy te wspomnienia znowu Ci się nasilają, czy już jest w miarę okej ?

Wspomnienia najbardziej nasilają się np. w okresie świątecznym, czyli teraz. W tygodniu jak jest praca i inne obowiązki, lżej mi.
Na szczęście znów zaczynam się uśmiechać, mniej marudzę, co najważniejsze staram się myśleć pozytywnie i tego Tobie także życzę.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

Wspomnienia najbardziej nasilają się np. w okresie świątecznym, czyli teraz. W tygodniu jak jest praca i inne obowiązki, lżej mi.
Na szczęście znów zaczynam się uśmiechać, mniej marudzę, co najważniejsze staram się myśleć pozytywnie i tego Tobie także życzę.

Dziękuję Ci :* również Ci życzę, aby powróciła do Ciebie emocjonalna harmonia, spokój ducha i uśmiech na twarzy. Żeby każdy dzień był lepszy od poprzedniego smile

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Jezus Maria, aż muszę to tu napisać. Bo zaraz pęknę ze śmiechu. Tak jak nigdy przenigdy, rzadko, sporadycznie dawał cokolwiek na głupiego facebooka, tak teraz dodaje co kilka dni różne rzeczy. Czy on na siłę się chce przypominać?:) i jeszcze dał zdjęcie w tle z aktorem i tekst, oczywiście w tłumaczeniu na polski "Nie ma lekarstwa na bycie pizdą/cipą/pojebańcem" jak to woli. Czy on na siłę się chce mi przypominać? robi na złość? czy to aluzja do mnie? wiem , że to głupie co pisze, ale irytują mnie takie zachowania... może chce pokazać jaki to on twardy?

dziecinada

93

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Jezus Maria, aż muszę to tu napisać. Bo zaraz pęknę ze śmiechu. Tak jak nigdy przenigdy, rzadko, sporadycznie dawał cokolwiek na głupiego facebooka, tak teraz dodaje co kilka dni różne rzeczy. Czy on na siłę się chce przypominać?:) i jeszcze dał zdjęcie w tle z aktorem i tekst, oczywiście w tłumaczeniu na polski "Nie ma lekarstwa na bycie pizdą/cipą/pojebańcem" jak to woli. Czy on na siłę się chce mi przypominać? robi na złość? czy to aluzja do mnie? wiem , że to głupie co pisze, ale irytują mnie takie zachowania... może chce pokazać jaki to on twardy?

dziecinada

Głupi tekst dał na tego Facebooka. Cokolwiek to oznacza, jest głupie.

94 Ostatnio edytowany przez bags (2013-04-03 18:42:15)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

Jezus Maria, aż muszę to tu napisać. Bo zaraz pęknę ze śmiechu. Tak jak nigdy przenigdy, rzadko, sporadycznie dawał cokolwiek na głupiego facebooka, tak teraz dodaje co kilka dni różne rzeczy. Czy on na siłę się chce przypominać?:) i jeszcze dał zdjęcie w tle z aktorem i tekst, oczywiście w tłumaczeniu na polski "Nie ma lekarstwa na bycie pizdą/cipą/pojebańcem" jak to woli. Czy on na siłę się chce mi przypominać? robi na złość? czy to aluzja do mnie? wiem , że to głupie co pisze, ale irytują mnie takie zachowania... może chce pokazać jaki to on twardy?
dziecinada

Głupi tekst dał na tego Facebooka. Cokolwiek to oznacza, jest głupie.

Mala kobieto o smoczym serduchu...
Znasz zapewne powiedzenie, ze "jak Cie widza, tak Cie pisza"... no to on teraz sam sobie wystawia wizytowke. Zapomnial wol ze ludzie i znajomi bywaja poliglotami i sami potrafia odczytac obcojezyczny tekst. Szkoda w tym wszystkim jednego, ze nie wstawil swojej fotki, choc i tak utozsamianie sie z kims - nawet poprzez takie teksty - ostatnio jest bardzo "trendy" big_smile

95

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

cześć a jak Ty sobie radzisz

96 Ostatnio edytowany przez malacialem_duzasercem (2013-04-04 20:59:36)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Mala kobieto o smoczym serduchu...
Znasz zapewne powiedzenie, ze "jak Cie widza, tak Cie pisza"... no to on teraz sam sobie wystawia wizytowke. Zapomnial wol ze ludzie i znajomi bywaja poliglotami i sami potrafia odczytac obcojezyczny tekst. Szkoda w tym wszystkim jednego, ze nie wstawil swojej fotki, choc i tak utozsamianie sie z kims - nawet poprzez takie teksty - ostatnio jest bardzo "trendy" big_smile

Tak masz rację bagsiu . W ogóle nie mam pojęcia po co ludzie robią takie rzeczy. Niby nic nie znaczące, bo przecież ludzie mogą uznać, że czepiam się "pierdół". Ale taką pierdółkę wystosował chyba w nieodpowiednim czasie, albo w sumie odpowiednim tongue oczywiście niektórzy musieli dać lajka, no bo jak to tak heh. Pożal się Boże na takich ludzi. Może dojrzeją z czasem.


Bags - czy mogę napisać do Ciebie maila, abyś mi coś poradził i wyraził opinię na pewien temat?

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
arkadiusz3103 napisał/a:

cześć a jak Ty sobie radzisz

Witaj arkadiusz3103. Jak sobie radzę? Lepiej, o wiele lepiej. Już nie chcę do niego wracać, pisać i dzwonić. Zajmuję się pracą i uczelnią, spotykam z przyjaciółmi. A wspomnienia powoli  się zacierają.Chociaż nie ukrywam, że czasem mam swoje dobre "stop klatki" które uaktywniają mi się niespodziewanie. Wtedy jest przykro, ale później staram się o tym zapominać. Jak wyczytałeś miałam d zgryzienia trudny egzemplarz, a siebie podziwiam o "ukrytą" cierpliwość. Taka, która była we mnie , podświadomie, która dawała mi nadzieję, że się zmieni, że będzie chciał pójść krok do przodu. Niestety poległ na pierwszej minie, która dla mnie była życiową trudną sytuacją w rodzinie, a on wdepł na nią i bum cyk cyk !

Podziwiam Cię, że musiałeś zdzierżyć pracę ze swoją eks. Ja chyba bym wcześniej wykitowała psychicznie i się zwolniła. Nie wyobrażam sobie tego nawet.

Nie próbowałeś się z nikim innym spotykać? porównywałeś ją do niej ? dalej tak o niej myślisz? może po prostu myślisz o niej bo nie masz o kim innym, może tak to działa

98

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
arkadiusz3103 napisał/a:

cześć a jak Ty sobie radzisz

Witaj arkadiusz3103. Jak sobie radzę? Lepiej, o wiele lepiej. Już nie chcę do niego wracać, pisać i dzwonić. Zajmuję się pracą i uczelnią, spotykam z przyjaciółmi. A wspomnienia powoli  się zacierają.Chociaż nie ukrywam, że czasem mam swoje dobre "stop klatki" które uaktywniają mi się niespodziewanie. Wtedy jest przykro, ale później staram się o tym zapominać. Jak wyczytałeś miałam d zgryzienia trudny egzemplarz, a siebie podziwiam o "ukrytą" cierpliwość. Taka, która była we mnie , podświadomie, która dawała mi nadzieję, że się zmieni, że będzie chciał pójść krok do przodu. Niestety poległ na pierwszej minie, która dla mnie była życiową trudną sytuacją w rodzinie, a on wdepł na nią i bum cyk cyk !

Podziwiam Cię, że musiałeś zdzierżyć pracę ze swoją eks. Ja chyba bym wcześniej wykitowała psychicznie i się zwolniła. Nie wyobrażam sobie tego nawet.

Nie próbowałeś się z nikim innym spotykać? porównywałeś ją do niej ? dalej tak o niej myślisz? może po prostu myślisz o niej bo nie masz o kim innym, może tak to działa

probowałem ale trafiałem jak kulą w płot zajzyj do mnie na posta

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Misiax23 - żyjesz?

100

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Misiax23 - żyjesz?

Żyję o ile mogę tak nazwać stan, w którym się teraz znajduję. Chora jestem. Otóż moja sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak, że dałam ostatnią, ale to już ostatnią szansę Tomkowi, zarzekał się ,że się zmieni, że będzie już wszystko dobrze. Uwierzyłam. Ale wciąż biję się z myślami. Już nie jest tak jak kiedyś. Uświadomiłam sobie, że coś się we mnie wypaliło. Od 4 dni jesteśmy znowu razem, a on do tej pory nie powiedział mi nawet, że za mna tęskni i że mnie kocha. Nie mam już do tego wszystkiego siły. W dodatku dzisiaj okazało się ,że muszę pilnie powtórzyć cytologię, bo wykryto tam coś niedobrego, pocieszeneim jest tylko to, że to nie rak, ale... wszystko mi już jedno...

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

Żyję o ile mogę tak nazwać stan, w którym się teraz znajduję. Chora jestem. Otóż moja sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak, że dałam ostatnią, ale to już ostatnią szansę Tomkowi, zarzekał się ,że się zmieni, że będzie już wszystko dobrze. Uwierzyłam. Ale wciąż biję się z myślami. Już nie jest tak jak kiedyś. Uświadomiłam sobie, że coś się we mnie wypaliło. Od 4 dni jesteśmy znowu razem, a on do tej pory nie powiedział mi nawet, że za mna tęskni i że mnie kocha. Nie mam już do tego wszystkiego siły. W dodatku dzisiaj okazało się ,że muszę pilnie powtórzyć cytologię, bo wykryto tam coś niedobrego, pocieszeneim jest tylko to, że to nie rak, ale... wszystko mi już jedno...

Hmmm, nigdy nie byłam w sytuacji, kiedy u mnie się wypalało, aczkolwiek podejrzewam co możesz czuć z tym człowiekiem, jeśli jest tego samego pokroju co mój były. Powiedz mi ,a co jeśli on się nie zmieni? jak z jego pracą, szuka?


Trzyma kciuki za cytologię :* może to tylko mała nadżerka:)

102

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witaj. Napisać możesz wink nikomu tego nie bronie. smile  na kilka dni jestem teraz odcięty od neta - pisze ze smartfona - ale jak tylko podłącze sie do sieci, to Ci odpisze.

103 Ostatnio edytowany przez Misiax23 (2013-04-05 16:49:45)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Dziękuje smile Na razie, jak na te 4 dni to nie zauważyłam żeby cokolwiek się zmieniło w kwestii pracy, ale tez nie widzieliśmy się wiec ciężko mi to ocenić. Pisząc, że czuję ze coś się wypaliło, miałam na mysli to , że jakoś mniej się nim juz interesuję, że juz nie patrzę co 5 minut na telefon czy napisała, że nie zastanawiam się ciągle co robi.

A Ty,  do końca kochałaś? Nawet gdy podjęłas decyzję o rozstaniu?

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

Dziękuje smile Na razie, jak na te 4 dni to nie zauważyłam żeby cokolwiek się zmieniło w kwestii pracy, ale tez nie widzieliśmy się wiec ciężko mi to ocenić. Pisząc, że czuję ze coś się wypaliło, miałam na mysli to , że jakoś mniej się nim juz interesuję, że juz nie patrzę co 5 minut na telefon czy napisała, że nie zastanawiam się ciągle co robi.

A Ty,  do końca kochałaś? Nawet gdy podjęłas decyzję o rozstaniu?

To on podjął decyzję o rozstaniu. Więc jestem tą porzuconą wink . Nie wiem co czuje osoba, która zrywa, ale wiem jak się czuje osoba porzucona. Ja jak jestem z kimś w związku to zawsze daję z siebie 100% i zatracam granicę między dawaniem a braniem. Ale mogę powiedzieć, że po rozstaniu dalej kochałam. Myślałam, marzyłam, wspominałam, cierpiałam.
Teraz mogę stwierdzić, że nie kocham. Tylko jeszcze jest smutek.

Ale podejrzewam, że osoba, która porzuca, ma mniej w sobie tych pozytywnych uczuć. Na pewno mniej czuje do drugiej osoby, skoro zrywa. Chyba, że jest to ich wspólna decyzja.

Co do Twojej sytuacji, poobserwuj go, 4 dni to mało. Musisz wiedzieć, jaki jest przy Tobie i uważaj na to co mówi. I  to dobrze, że nie interesuje Cię aż tak co robi i nie zaglądasz na telefon. Masz dystans, a to dobre w tej sytuacji. Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu to będzie Ci łatwiej, ale pamiętaj, rozważ wszystko, aby nie było nieporozumień i zbędnych powrotów, które będą ranić. Choć wiem, że życie z takim człowiekiem jest trudne.

105

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Kocham go, ale gdzieś w głębi serca czuję pustkę, wiem, że to juz nie tak silne uczucie jak kiedyś... ;(

106

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Rozmawiamy o takich normalnych sprawach, niby wszystko jest okej, ale wyraźnie czuć że coś było w powietrzu. Juz nie ma Kochanie, Skarbie, Misia, nie ma dobranoc Słońce tylko samo dobranoc...

107

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Ale podejrzewam, że osoba, która porzuca, ma mniej w sobie tych pozytywnych uczuć. Na pewno mniej czuje do drugiej osoby, skoro zrywa. Chyba, że jest to ich wspólna decyzja.

może być też sytuacja, ze ktos prowokuje de zerwania. tzw psychopata, ktory akurat mi sie trafil. i to ja powiedzialam, ze to koniec, mimo ze bardziej kochalam, bardziej mi zalezalo, i nadal kocham.

misiax moim zdaniem ty w ogole nie widzisz, ze ten chlopak nic glebszego do ciebie nie czuje, olewa cie kazdego dnia, nie widujecie sie, moim zdaniem zle zrobilas, ze dalas mu tak szybko szanse. za kilka dni / tygodni znowy nie wytrzymasz jego zachowania. ale to tylko moja opinia.

pozdrawiam

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
zdradzana88 napisał/a:

może być też sytuacja, ze ktos prowokuje de zerwania. tzw psychopata, ktory akurat mi sie trafil. i to ja powiedzialam, ze to koniec, mimo ze bardziej kochalam, bardziej mi zalezalo, i nadal kocham.

misiax moim zdaniem ty w ogole nie widzisz, ze ten chlopak nic glebszego do ciebie nie czuje, olewa cie kazdego dnia, nie widujecie sie, moim zdaniem zle zrobilas, ze dalas mu tak szybko szanse. za kilka dni / tygodni znowy nie wytrzymasz jego zachowania. ale to tylko moja opinia.

pozdrawiam

Ja też byłam prowokowana do zerwania, może nie tak jak Ty zdradzana88, ale poprzez głupie kłótnie (pierdoły) byleby się tylko czepić. Wtedy ja zaczęłam ten temat, a on wystarczy, że go pociągnął "no to zerwijmy" i tyle było...

Możliwe, że masz rację w tym, że ta szansa wydarzyła się za szybko. Ale ja wiem co przechodzą tacy ludzie jak Misiax23, kiedy niby jest to uczucie, ale jednak nie to samo. To się przepala, przez jego głupie dziecinne zachowanie. Ale my chyba lubimy naprawiać. Jesteśmy typem "męczennicy".


Zdradzana88 - a co Cię tu sprowadziło? jaka jest/była Twoja historia?

109 Ostatnio edytowany przez malacialem_duzasercem (2013-04-15 21:24:21)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witam, mija prawie drugi miesiąc od rozstania. Jakoś ujdzie, jak to mówią "**ujowo, ale stabilnie"  wink

Czy to jest normalne czy już chore, że nadal zastanawiam się, aby do niego napisać?
Czemu tak odpuścił, nie odzywa się. A przecież było ostatniego dnia dobrze, a tu nagle bum. Nie pojmuję tego. Nadal nie potrafię zrozumieć, co tak naprawdę głównie przyczyniło się do tego. A winy nadal szukam w sobie, że może go przytłoczyłam tym uczuciem.

Gdzieś tam czytałam, że jeśli facet jest w takim wieku, trzymany pod kloszem matki, i jeśli ja byłam jego pierwszą poważną dziewczyną, to może on jeszcze nie pojął  tego co to miłość. Że może go nią przytłoczyłam?

Akcja bumerang, znowu reaktywowana...czy to tylko niepotrzebne nakręcanie się wspomnieniami?

110

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Witam, mija prawie drugi miesiąc od rozstania. Jakoś ujdzie, jak to mówią "**ujowo, ale stabilnie"  wink

byle do przodu... zyj jutrem i nie wracaj do wczoraj.

Czy to jest normalne czy już chore, że nadal zastanawiam się, aby do niego napisać?
Czemu tak odpuścił, nie odzywa się. A przecież było ostatniego dnia dobrze, a tu nagle bum. Nie pojmuję tego. Nadal nie potrafię zrozumieć, co tak naprawdę głównie przyczyniło się do tego. A winy nadal szukam w sobie, że może go przytłoczyłam tym uczuciem.

Jak masz zamiar napisac, to napisz... do szuflady.
Na prawde chcialabys byc tym motorem decyzyjno - napedowym w zwiazku, gdzie on jest tym facetem w pelnej gotowosci do dzialania, ale... no wlasnie - z glowa zakopana w piasku jak strus?

Gdzieś tam czytałam, że jeśli facet jest w takim wieku, trzymany pod kloszem matki, i jeśli ja byłam jego pierwszą poważną dziewczyną, to może on jeszcze nie pojął  tego co to miłość. Że może go nią przytłoczyłam?

Kochanie...
- jedziemy na wakacje tego i tego dnia,
- zrobmy remont w mieszkaniu,
- zaopiekuj sie dzieckiem, bo chce wyjsc na ploty do psiapsiolki ew. kosmetyczki/fryzjera,
- pojdzmy na spacer/do kina/teatru/restauracji/znajomych,
- zapraszam Cie do lozka (migrena lub zmeczenie u faceta swoja droga big_smile )
I co slyszysz?
- (Po)czekaj... musze to ustalic (termin wyjazdu)/pogadac/przedyskutowac z MAMA!!! Plisss i maslane oczka yikes

Akcja bumerang, znowu reaktywowana...czy to tylko niepotrzebne nakręcanie się wspomnieniami?

Zdecydowanie to drugie i nie rob opcji z kogos, dla kogo jestes opcja, zazwyczaj jesli nie zawsze... jedna z wielu. Moze - o zgrozo - zaraz po matce.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Ale bags powiedz mi jedno, jak to z tym jest.... że niby wszyscy mówią, sugerują, że to nie był odpowiedni facet dla mnie i staram się to uświadomić, ale dlaczego cały czas pamiętam go jako dobrą osobę?

Czy to efekt manipulacji? czy może mojej wyobraźni i wspomnień?

A co jeśli przyzwyczaiłam się do takiego typu faceta i tylko takiego będę szukała?
nie lubię wiecznie zdobywać (a w tym przypadku tak było) ale też nie lubię jak ktoś wiecznie o mnie zabiega, tak jak np. tamten kolega o którym Ci pisałam.
Czy jest w ogóle możliwa jakaś harmonia między tym ?

I jak mam odbierać to , że on nie powiedział mi , że mnie nie kocha (tylko nie czuje tego co kiedyś)... cały czas mówił, że nie chce rozmawiać o uczuciach i tyle. A skoro nie chce rozmawiać o nich to chyba dalej w głębi duszy kocha? może ten strach przed odpowiedzialnym sobą, go przestraszył ?

- okej chyba niepotrzebnie się nakręcam i to mega. Jest moment, te głupie stopklatki, pamięciówki, które przychodzą niepotrzebnie. Człowiek zastanawia się nad wieloma rzeczami... np. a jeśli on będzie miał inną wybrankę, która go zatrzyma przy sobie to co ona takiego będzie miała czego ja nie miałam, albo że on tak samo będzie się w stosunku do niej zachowywał co do mnie kiedyś...albo jak można tego samego dnia czule się zachowywać i nagle wszystko spieprzyć?
chociaż i tak wiem, że wina zawsze jest po środku

Noi ten sentyment do drogi, którą do niego jeździłam...




pokręcone to

112

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Ale bags powiedz mi jedno, jak to z tym jest.... że niby wszyscy mówią, sugerują, że to nie był odpowiedni facet dla mnie i staram się to uświadomić, ale dlaczego cały czas pamiętam go jako dobrą osobę?
Czy to efekt manipulacji? czy może mojej wyobraźni i wspomnień?

Czysty mechanizm wyparcia negatywizmu otoczenia przez pozytywne wspomnienia wobec jednostki
"tu jak mnie kopia to kopia mnie swoi, a jak swoi kopia, to przeciez mniej boli"
Maanam "tu jest moj dom"

malacialem_duzasercem napisał/a:

A co jeśli...
- okej chyba niepotrzebnie się nakręcam i to mega. Jest moment, te głupie stopklatki, pamięciówki, które przychodzą niepotrzebnie. Człowiek zastanawia się nad wieloma rzeczami... np. a jeśli on będzie miał inną wybrankę, która go zatrzyma przy sobie to co ona takiego będzie miała czego ja nie miałam, albo że on tak samo będzie się w stosunku do niej zachowywał co do mnie kiedyś...albo jak można tego samego dnia czule się zachowywać i nagle wszystko spieprzyć? chociaż i tak wiem, że wina zawsze jest po środku

Nasz umysl to istne perpetum mobile, byle glupotka sie nawinie i juz jest "pogon z dragiem za pociagiem", bo partner jest zazdrosny o poprzednika a partnerka o... nastepczynie.

malacialem_duzasercem napisał/a:

Noi ten sentyment do drogi, którą do niego jeździłam...

Najpiekniejsze sa takie podroze, ktore pamiec na zawsze zachowa. Gdy dziewczyna jest piekna nad podziw a kolejka waskotorowa... i z tysiaca drog wybierz te jedna.
Raz Dwa Trzy "pod niebem pelnym cudow" i "idz swoja droga"

malacialem_duzasercem napisał/a:

pokręcone to

Ano... konwejer bezsensu nadajacego zyciu sens. Grunt by w tym wszystkim nie zwariowac.
A dla lepszego odseparowania sie od toksycznych sentymentow polecam "niech sie toczy" Pawla Wojcika big_smile

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

bags - zobacz na maila.



Misiax23 - jak tam ?

114

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

bags - zobacz na maila.

I vice versa big_smile

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

bags - zobacz na maila.

I vice versa big_smile

Dzięki smile odpisałam wink

116

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

hej, czytam ten wątek i wypisz wymaluj moje życie. moja historia jest w watku ciężkie rozstanie.. więc nie będe się tutaj rozpisywać. moj Piotruś pan robił tak samo awantury o byle co okłąmywał mnie że pracuje. wymyślił dziewczynę w ciązy któa niby za nim szalała a ja byłam zazdrosna i bolało mnie to jak diabli. rok temu poszalał nie swoim autkiem któe zreszta rozwalił miał wtedy do mnie pretensje że nie podeszłąm do raiowozu i nie pocieszałąm go tylko stałam z policjantami . potem w prokuraturze był zły że taką karę musi za to ponieść oczywiście nie zapłącił grzywny i nieodrobił godzin a teraz siedzi. no i oczywiście nie odzywa się do mnie choć obiecał... poniżał mnie był zły gdy ja nie przyjezdzałam potrafił wyłaczać telefon na całe dnie. okłamywał mnie a gdy dostał list do aresztu to mi powiedział że dostał powołanie do wojska. a podczas awantury wykrzyczał ze przeze mnie nie poszedł do wojska. mówił mi że przytyłąm wołał do mnie grubasie gadał że ciągle jem. wypisz wymaluj to co wy tutaj opisujecie. teraz jestem na etapie ze opadają mi klapki z oczu i zaczynam dostrzegać pewne reguły gry Piotrusia Pana. Jak się uwolnić od takiego typa? on siedzi w Więzieniu i nawet nie wie do jakich ja tutaj dochodze wniosków on tam mysli ze ja czekam na sygnał w którym zakłądzie on jest i czekam na niego tu na wolności i ze jak on wyjdzie to ja bede i mu pomoge stanąc na nogi. ostatnio jak sie z nim widziałąm to o to prosił abym go teraz nie zostawiała i pomogłą jak wyjdzie dodając że bardzo mnie kocha i chce ze mna byc do końca życia. no no widzę własnie nawet nie daje znaków gdzie jest. a ja jestem taką dziewczyną że się dowiedziałam gdzie on jest ale o tym to on już nie wie.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

justyna29 - a ile z nim byłaś? jesteś?

kurcze Ty chyba miałaś o wiele gorzej ode mnie - areszt i te sprawy i podziwiam Cię, że stawiłaś czoło temu wszystkiemu. Miałaś tyle argumentów żeby z nim nie być, a on dalej potrafił tak omamić hmm kretyn...


A czy to nie jest tak, że my wmawiamy sobie, że to Piotrusie Panowie?  a może to tylko zwykli ludzie, którzy mają wady, które my wyolbrzymiamy? hmmm....

Ja cały czas sobie wmawiam, że mój - już nie mój Piotruś Pan nigdy się nie zmieni... że już zawsze taki będzie...

Jak dajesz sobie radę Justynko ? Ile to już czasu ?

118

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

A czy to nie jest tak, że my wmawiamy sobie, że to Piotrusie Panowie?  a może to tylko zwykli ludzie, którzy mają wady, które my wyolbrzymiamy? hmmm....

Taaa jasne a mrozona kawa najlepiej smakuje na goraco... z dodatkiem smietanki w proszku z polonem dla lepszej percepcji umyslowo wzrokowej.

Nie obrazajac wiem, ze obsluzyc pralke i nastawic pranie umiesz, ale zaprogramowana przez eksa zostalas na wirowanie na najwyzszych obrotach.
Mala kobietko o smoczym serduchu... jak Cie zaraz hukne deska serfingowa w glowe, mowiac "wysoka fala" a nie temperatura wody na wirowaniu, to uwazaj, bo procesorek pod czuprynka Ci sie przegrzeje od takiego natloku toksycznych mysli... jak grzalka w pralce bez wody. big_smile

Jak miewasz tak potluczone mysli to usiadz wygodnie i poczekaj... przejda.

Z wyrazami nalezytego szacunku Madam wink

119

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Malcialem_duzasercem jestem na poczatku odwyku od P. Moze mam kiepsko i sa dni kiedy jest mi go zal bo on sam w tym zakladzie nikt go nie odwiedzi a on moze czeka i chcialby aby ktos przyjechal. Wiesz tylko ze on nie wie ze ja wiem. Jedyne co moge dla niego zrobicto pogadac z jego wychowawca na temat jego sytuacji w domu. Sluchaj on nie ma rodzicow bo zgineli jak byl dzieckiem brat alkoholik ktory znecal sie psychicznie i fizycznie bil go czasem po pijaku. Nie jadal przez pare dni ode mnie wychodzil z placzem bo ni chcial do domu. Nasze problemy zaczely sie gdy mowilam aby sie wyprowadzil zaczal zyc na swoje zycie wynajal pokoj na poczatek albo mieszkanie bo mowil mi ze duzo zarabia. Oklamywal mnie z praca aby uspic moja czujnosc to mowil ze znalazl fajne mieszkanko ale do remontu. Usprawiedliwialam go sama przed soba ze on taki biedny bo nie mial nigdy tyle dobra i milosci ktora mu dalam ze nie mial wzorcow. Ze ta sytuacja w domu spowodowala ze on taki jest. Zal mi go. ..... te wszystkie jego klamstwa wyszly na jaw dopiero jak go zamkneli i to jego przyjaciele mi wszystko wyznali. A on potrafil powiedziec przepraszam tyl

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Bags - big_smile ... spokojna głowa, u mnie już dobrze, to tylko taka głupia refleksja na jego temat:P czasem nachodzą głupie, toksyczne i niezweryfikowane, skomplikowane refleksje na ów temat, ale nie w taki sposób, aby marnować dłuższy czas na takie przemyślunki smile nie warto tracić łez i myśli tymbardziej trzeci miesiąc pod rząd:) ale jeszcze tyci tyci minie, aż wybiję go z mojego smoczego serducha i głowy, ale jest lepiej niż gorzej, bliżej niż dalej smile

justyna - słuchaj chciałaś mu pomóc, a to normalne. Żal Ci go przez jego dzieciństwo i przeszłość, ale słuchaj On wykorzystał to, ale nie w taki sposób jaki byś chciała, a kłamstwo to jedna z gorszych rzeczy w związku. Albo gramy fair play albo nie. Słuchaj, ON sam musi chcieć zmienić swoje życie. Nie może wiecznie usprawiedliwiać tego przez złe dzieciństwo, wychowanie... rozumiem, że są to tematy bardzo dramatyczne i ciężkie dla człowieka, ale nie dajmy się zwariować. On jest dorosły, ma swoje życie, powinien chcieć wspinać się jak najwyżej aby udowodnić wszystkim, że da sobie sam radę, bez pomocy innych czy nawet Twojej (odnoszę się do sytuacji z policjantami, kiedy to udawał "bezbronnego i biednego"). On musi chcieć, ale jak widać brnie w inną stronę i tego nie zmienisz. Skoro taki bodziec jak areszt nie zadziałał, to nie wiem co może pomóc. I to, że on Cię błaga... ja go rozumiem, bo został sam, ale jeśli by mu zależało to nie robiłby czegoś takiego. Jeżeli faktycznie mu zależy to jak wyjdzie a Ty go nie będziesz chciała to może uprze się i zmieni się tak totalnie i będzie zabiegał... ale wątpię. Zacznij żyć swoim życiem, nie czekając na niego, na te kłamstwa i mydlenie oczu. Owszem możesz porozmawiać z wychowawcą, ale czy to pomoże? Anie chcesz mu powiedzieć, że to koniec? aby nie robił sobie nadziei i żeby poniósł konsekwencje? bo może mu się wydaje, że nawet jakby siedział i 10 lat to Ty łaskawie będziesz na niego czekać? uświadom mu , że tak już nie będzie...


Ile będzie siedział? ile ma lat? jeśli mogę zapytać

pozdrawiam :*

121

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Kochana P.siedzi tylko 6mcy 22.10wychodzi. Martwie sie o niego ale zdaje sobie sprawe. Ze poradzi sobie tam. Wiem ze nie moge mu wiecznie pomagac . Znam go 1,5roku. Pokochalam. I mam teaz zaplate. Moze zasluzylam na to? Obiecal ze sie odezwie i nie odezwal sie.

122

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witaj...
Co tam u Ciebie mała kobietko o smoczym serduchu słychać??? Jak idą "postępy"??? big_smile

123

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

wiesz, ja jakiś czas temu skończyłam związek, który trwał prawie 10 lat. facet  nie pracuje, mieszka z rodzicami, oni go utrzymują, lepiej- dają mu co miesiąc kasę na szkołę (muszę dodawać, że wcale nie studiuje? wink ), przez jakiś czas mieszkaliśmy razem, i nawet przez chwilę pracował wink to jakaś masakra była, zero perspektyw, ale długo z nim wytrzymałam, teraz wiem, ze za długo. podsumowując moim zdaniem jedyna właściwa decyzja

124

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witaj,


Byłam w podobnej sytuacji. Nie chciałam go widzieć. Umawiałam się z innymi, lecz pewnego dnia zadzwonił, porozmawialiśmy, podchodziłam do tego z dystansem. Dziś nie żałuję:) Mężczyzna, w którego nigdy nie wierzyłam stał się odpowiedzialnym i dojrzałym facetem. Owszem musiałam być cierpliwa, bo nie wszystko od razu, ale dałam szansę i nie żałuję. Dlatego nie napiszę Ci "dobry wybór", każdy ma swoje za uszami, ważne by na niektóre rzeczy patrzeć z dystansem i obiektywnie. Ja, Ty i wiele osób również popełniało błędy w przeszłości. Dlatego a nóż może kiedyś się spotkacie i powiesz dokładnie to samo smile . Życzę szczęścia smile

Posty [ 66 do 125 z 125 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024