Faktem jest, że brzydcy mają trudniej. Ale w tym wypadku mężczyźni są w dużo korzystniejszej pozycji niż kobiety.
Jak sobie przypominam facetów, z którymi się umawiałam, to często zadaję sobie pytanie, gdzie ja miałam oczy.
Jeden był owłosiony jak niedźwiedź, dosłownie- ludzie śmiali się, że ma kombinezon z włosów, a do tego miał naprawdę nieurodziwą twarz. Ale dziewczyny na niego leciały, i ja też padłam ofiarą jego charyzmy i fantastycznego poczucia humoru. Na krótko- rozstaliśmy się z powodu jego obsesji na temat seksu.
Drugi miał nadwagę, a do tego okrutnie nieatrakcyjną klatkę piersiową. Brzmi to śmiesznie, ale była biała, gładka jak u niemowlaka, a przy tym miał dosłownie garść włosiaków dookoła sutków. Fuj! Był przy tym ponadprzeciętnie inteligentny, bystry, sprytny, zabawny. Niestety, czasami wykorzystywał swoją inteligencję po to, by być ponadprzeciętnie złośliwp-sarkastycznym, i niestety nasze drogi się rozeszły.
Dosłownie raz zakochałam się w kolesiu, który był klasycznie przystojny. Był nieziemsko zbudowany (poznałam go na capoeirze, którą on ćwiczył od lat, więc wiadomo), miał przyjemny, niski głos i bardzo przystojną twarz. Niestety, moje zauroczenie przetrwało zaledwie parę treningów- prysło jak bańka mydlana, kiedy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i okazało się, że mój chomik sprawiał wrażenie bardziej bystrego stworzenia.
Także, wygląd ważny, jasne, ale nie decydujący.