wyjasniam, ze moja piwnica ma okno, jest tu (...)moja biblioteczka
I wszystko jasne, gdzie będzie zalegać niekochana
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Mój wymarzony rozwód
Strony Poprzednia 1 … 16 17 18 19 20 … 66 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
wyjasniam, ze moja piwnica ma okno, jest tu (...)moja biblioteczka
I wszystko jasne, gdzie będzie zalegać niekochana
Hmmm...widzę, że tu zamiast płaczu i narzekań, wszystkie dziewczyny zaczynają się dobrze bawić:)
No, na reszcie jest tak jak powinno być od dawna!!:)
Hmmm...widzę, że tu zamiast płaczu i narzekań, wszystkie dziewczyny zaczynają się dobrze bawić:)
No, na reszcie jest tak jak powinno być od dawna!!:)
Nie wiem czy wszystkie dobrze się bawią, ale coś trzeba robić.
Macie moze pomysl jak to zrobic by szybko dostac rozwod z obcokrajowcem?? Jak napisac dobry pozew a raczej uzasadnienie..???
Macie moze pomysl jak to zrobic by szybko dostac rozwod z obcokrajowcem?? Jak napisac dobry pozew a raczej uzasadnienie..???
Julia - napisałam do Ciebie w Twoim wątku, ale tu też napisz to, o czym tam wspomniałam. Proponuję też umieszczenie tego pytania z tymi dodatkowymi informacjami w dziale "prawo" na forum.
Dziekuje Ci moja droga zajrze zaraz do mnie...:)
Dzisiejsze wymiana zdań z jeszczemężem:
- Kiedy pojedziemy do Twoich rodziców?
- My? A po co?
- Żeby im powiedzieć, że się rozchodzimy.
- Swojej mamusi powiedziałeś sam.
- I tak byś ze mną nie poszła (co racja to racja)
- Więc swoim rodzicom też powiem sama.
- Masz tam jechać i powiedzieć. (pojadę i powiem kiedy będę sama będę chciała)
Nie mam ochoty na rozmowę z rodzicami, a szczególnie z mamą, mogę przewidzieć cały przebieg rozmowy. Wiem, to tchórzostwo, takie przeciąganie w czasie, ale ...zawsze robiłam tak jak chcieli a teraz wielkie oryginale wyłamanie. Cóż, mam przechlapane...
U mnie też była chęć jeszczemęża do wspólnego obwieszczenia moim rodzicom. Idiota - akurat bym się zgodziła. Swojej mamusi opowiedział oczywiście swoją wersję wydarzeń.
U mnie też była chęć jeszczemęża do wspólnego obwieszczenia moim rodzicom. Idiota - akurat bym się zgodziła. Swojej mamusi opowiedział oczywiście swoją wersję wydarzeń.
To jest sedno wszystkiego. Jeszczeteściowa spać po nocach prawdopodobnie nie może (wiem od dzieci, którym tatusiek się zwierzał), na mnie obrażona, usłyszała tylko wersję synusia, nawet nie wiem jaką, ale mnie to gila.
rodzice...trudne rozmowy to prawda, ale dla mnie najtrudniejsze były i pewnie jeszcze nie raz będą rozmowy z moimi córkami (11 i 9 lat) zmienia im się kolejny raz całe życie...nic nie było dla mnie w życiu tak trudne do przejścia jak te właśnie rozmowy i ich łzy dziecięce...kroi mi się serce
rodzice...trudne rozmowy to prawda, ale dla mnie najtrudniejsze były i pewnie jeszcze nie raz będą rozmowy z moimi córkami (11 i 9 lat) zmienia im się kolejny raz całe życie...nic nie było dla mnie w życiu tak trudne do przejścia jak te właśnie rozmowy i ich łzy dziecięce...kroi mi się serce
Trudna sprawa, rozmowa z dzieci, szczególnie w takim wieku. Potrzeba sporo taktu, dyplomacji, wrażliwości i cierpliwości. W tej kwestii jest mi łatwiej chociażby ze względu na wiek dzieci. '
Dasz radę. Zabierz je w jakieś miłe miejsce, spokojnie, powolutku i będzie ok. Czasami te nasze dzieciątka potrafią nas zaskoczyć i jest lepiej niż myślimy.
rodzice...trudne rozmowy to prawda, ale dla mnie najtrudniejsze były i pewnie jeszcze nie raz będą rozmowy z moimi córkami (11 i 9 lat) zmienia im się kolejny raz całe życie...nic nie było dla mnie w życiu tak trudne do przejścia jak te właśnie rozmowy i ich łzy dziecięce...kroi mi się serce
Ja mam 16-latkę Bardzo mnie wspiera, ale przecież wiem, jak bardzo jest związana z tatą i babcie. Wkurzające jest to, że znów tylko ja (oczywiście własnym kosztem) myślę o dobru dziecka.
Ale nic to - damy radę!
Tak sobie pomyślałam, że dzieci niezależnie od wieku (moje 17 i 18) są związane z ojcem i jego rodzicami. Jaki jest stopień tego związania zależy od ich wzajemnych relacji. U mnie z tym dość krucho. Mimo, że moje są najstarszymi wnukami, a może właśnie dlatego, przez teściową traktowane chłodno. Same to widzą, bo nie raz mówiły, że im przykro. A tato, do tej pory mało się interesował ich problemami, z reguły nastawiony na nie, krytykujący, potępiający.
Mnie wspierają a czy rozumieją...? Syn, myślę, że tak, wręcz dopinguje. Córka ma z tym większy problem, jak kiedyś powiedziała:"To w końcu mój ojciec".
Moja córka też się kiepsko dogaduje z tatą, ale to co innego niż przywiązanie. Wkurza mnie, że on nie zastanawia się nad słowami i czynami, które ranią ją. Zawsze było tak, że mu tłumaczyłam, prosiłam, byłam mediatorem. Ale teraz pomyślałam, że dość - w ten sposób krzywdzę sama siebie. Jak tatuś przegina, to rozmawiam z córką na osobności, nie tłumacząc JEGO.
Moja córka też się kiepsko dogaduje z tatą, ale to co innego niż przywiązanie. Wkurza mnie, że on nie zastanawia się nad słowami i czynami, które ranią ją. Zawsze było tak, że mu tłumaczyłam, prosiłam, byłam mediatorem. Ale teraz pomyślałam, że dość - w ten sposób krzywdzę sama siebie. Jak tatuś przegina, to rozmawiam z córką na osobności, nie tłumacząc JEGO.
Tak robię już dość długo, tzn. rozmawiam z dziećmi na osobności. Tłumaczenie jeszczemężowi nic nie dawało, więc dawno tego zaprzestałam. Wiesz, że one sobie nawet lepiej radzą same w tych przepychankach słownych. Nie raz mnie zaskoczyły.
Przywiązanie zawsze będzie. Tylko trudno określić jego stopień. A z drugiej strony czy w relacjach rodzic - dziecko powinno być tylko przywiązanie. Jeśli brakuje wielu istotnych elementów i zostaje tylko przywiązanie to coś jest nie tak. Gdybym wiedziała, że dzieci czują do mnie wyłącznie przywiązanie byłabym zrozpaczona.
Wiesz, że one sobie nawet lepiej radzą same w tych przepychankach słownych. Nie raz mnie zaskoczyły.
Tez to zauważyłam Jak moja wyjechała z tymi koszulami, to prawie się sturlałam z łózka Jego mina - bezcenne.
Fajnie, że mamy te nasze "małe" pociechy. Największa radość, która pozostaje po takim spapranym związku. Oby tylko udało im się przeżyć lepsze życie, oby nie wyciągały pochopnych wniosków i nie powielały naszych błędów.
Nie pozwolimy na to. My kobiety wyzwolone, walczące o siebie dla siebie, a pewnie bardzo często właśnie dla naszych dzieci.
...piszę to dla osób, które szukają tak jak ja informacji...nie napisałam w pozwie o zabezpieczenie powództwa, po prostu nie doczytałam...byłam u prawnika i skrobnął mi takie pismo....tak jak pozew...tj...nagłówek ..do Sądu takiego i takiego...powódka...powód, adresy....pismo zatytuowane...UZUPEŁNIENIE POZWU....i opis...że złożyłam dnia takiego i takiego...taki, a taki pozew i uzupełniam go o: wnoszę o rentę alimentacyjną kwocie .....na każde z dzieci płatne....itd
Pewnie można tak uzupełnić i inne sprawy, ale nie wiem na pewno...dzielę się tym co wiem...może komuś ta wiedza pomoże...
dobrego dnia kochane
...: wnoszę o rentę alimentacyjną kwocie .....na każde z dzieci płatne....itd
Pewnie można tak uzupełnić i inne sprawy
Uzupełnić lub rozszerzyć powództwo można chyba zawsze. Pismem przed (powołując się na sygnaturę) lub na samej rozprawie.
Jedna mała uwaga - renta alimentacyjna to NIE alimenty. Należy się wtedy gdy ojciec dzieci ZMARŁ!.
a to przepraszam za wprowadzenie w błąd....tak przepisałam po prawniku " ...wnoszę także o zabezpieczenie roszczenia o rentę alimentacyjną na małoletnie dzieci 1,2,3..poprzez zarządzenie tymczasowe zobowiązujące pozwanego do łożenia przez czas trwania procesu tytułem alimentów na rzecz w/w naszych dzieci po ....miesięcznie.." itd
tak to brzmiało
sory jeśli wprowadziłam w błąd
jesteśmy małżeństwem sześć lat , mieszkamy z teściami , którzy ciągle we wszystko się wtrącają - dosłownie. mamy dwoje dzieci , którymi chce rządzić teściowa bo z niewiadomych powodów uważa że jestem wyrodną matką która nie potrafi zająć się dziećmi i mężem. mąż jest neutralny jak pokłóci się ze mną leci do matki , jak z nią to leci do mnie , nie radzi sobie z utrzymaniem rodziny , krzyczy na dzieci kłócimy się niemal codziennie sama praktycznie zarabiam na rodzinę teście płacą rachunki bo syn se nie radzi. moja mama radzi żebym od niego odeszła bo zginę. nie mam już chęci na nic sama się denerwuje złoszczę na siebie i dzieci bo nie wiem co mam robić , bo chcę mieć pełną rodzinę ale z drugiej strony mam wszystkiego powyżej uszu ( małżeństwa , ciągłych kłótni na które patrzą dzieci , teściowej która ciągle mnie kontroluje itd.)
jak ktoś ma dobrą radę to piszcie.
basiek hej
rozwód to ostateczność jak już nie ma szansy na ratowanie czegokolwiek...a może u Ciebie warto by było spróbować wyprowadzić się od teściów?...może wówczas mąż musiałby stanąć po jednej ze stron i w końcu podjąć męską decyzję ? nie wiem...bardzo trudno tak radzić... jest taka możliwość?
basiek hej
rozwód to ostateczność jak już nie ma szansy na ratowanie czegokolwiek...
Popieram rozwieść się zawsze zdążysz. Życie rodzinne bywa ciężkie, ale może warto zawalczyć
A jakbyś spróbowała sobie wszystko w tej sprawie poukładać przy pomocy fachowca - psychologa? Toż dla dobra dzieci warto spróbować. A przede wszystkim dla siebie Może inaczej spojrzałabyś na całokształt, inaczej zaczęła rozmawiać, stawić jakieś granice i określać zasady funkcjonowania. Powodzenia
Spróbuj Basiek. Bądź silna, konsekwentna i stanowcza. Albo "przeciwnik" skuma o co kaman, albo... Zawsze zdążysz się rozwieść, może się uda uniknąć ostateczności. Może on nie wie, że można inaczej? Może jeszcze będzie chciał się dowiedzieć?
Nie wszyscy są niereformowalni. Ale nie możesz sobie pozwolić na słabość, cokolwiek postanowisz. Masz być silną, zdecydowaną, pewną siebie damą, nie pozwól odebrać sobie tej roli. Jakkolwiek miałoby się to nie skończyć.
mąż jest neutralny jak pokłóci się ze mną leci do matki , jak z nią to leci do mnie
Nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do tych kilku zdań. Neutralny - to on byłby, gdyby nie stawał po żadnej stronie, nie angażował się. A on jak ta chorągiewka - skąd zawieje, tam powiewa.
Co do ogółu - zgadzam się z dziewczynami. Spróbuj porozmawiać, wyłuszczyć mu swoje zdanie i oczekiwania.
Witam
Jakoś tak wyszło że trochę mnie nie było .
Basiek żyłam z taką chorągiewką ,choć jego matka ma w tym mistrza po latach wiem jedno nie było mu łatwo zaspokoić ambicje dwóch skrajnie różnych kobiet.
Niestety wybrał najgorsze z rozwiązań bo nie chciał opuścić mamusi która i tak miała go w dupie chyba że miał przypływ gotówki wtedy bez mydła właziła mu w tyłek .
Uważam tak jak dziewczyny ratuj swój związek jeżeli jeszcze chcesz a rozwód to ostateczność.
czasami trzeba być wredną suką i pokazać teściowej gdzie jej miejsce .
Mnie się to udało i jestem dumną wredną suką i mam święty spokój .
.
Niekochana, Marynarko co u Was? Buziam słodko:)) Stęskniłam się za Wami )
Niekochana, Marynarko co u Was? Buziam słodko:)) Stęskniłam się za Wami )
Witaj Agau, u mnie (myślę, że u nas) świetnie. Właśnie robimy zlot czarownic w W-wie i bardzo się z tego cieszymy. Poczytaj w "moim wymarzonym związku".
Mam problemy z "odpępieniem" byłego, ale radzę sobie. Właśnie dowiedziałam się mnóstwa interesujących rzeczy, m.in. tego, że zrujnowałam mu życie, bo się z nim rozwiodłam i przeze mnie musi męczyć się z jakąś obcą kobietą, bo nie wie co ze sobą zrobić.
Normalna, męska dziwka. Jest z babą, bo go nie stać, żeby od niej odejść. Żal...
Nienawidzi mnie i nie potrafi się pogodzić z tym, że już nie może mną manipulować, to go boli.
Był, jest i prawdopodobnie będzie zerem. Szkoda, myślałam, że wykorzysta swoją szansę na bycie Kimś.
Udało mi się uzyskać obietnicę pełnomocnictwa na sprzedaż domu, co ułatwi tę skomplikowaną czynność i uniezależni od jego zmiennych humorów. Chociaż obietnica, to nie kwit w ręce, ale może tym razem dotrzyma, bo zależy mu na kasie i to w trybie pilnym.
U mnie podobnie, ex uważa, że to wszystko przede mnie, ale mam to w nosie i również jeszcze formalności z mieszkaniem, zmiana nazwiska i wszystkich innych papierów. Ale super, że się spotykacie, będę z Wami duchem. Buziam bardzo bardzo cieplutko:))
Agau - niedawno o Tobie myślałam
U mnie w sprawach jeszczemałżeńskich bez zmian. Czekam cierpliwie na termin rozprawy, jutro zadzwonię do adwokatki - może już wie, czy jeszczemąż odpisał na pozew, czy olał sprawę.
W pozostałych, jakże licznych aspektach mojego życia - jest dobrze. Oswoiłam tą rzeczywistość w stanie oczekiwania, nie napinam się, staram się nie nakręcać.
Buziaki
Dziewczyny moje kochane, wszystko się ułoży, jakoby to banalnie nie brzmiało. Marynarko, myślę, że Twój eks w końcu się od Ciebie odczepi, czyżby teraz dopiero zauważył, co stracił? Żal, dobrze zrobiłaś, że podjęłaś decyzję o rozwodzie, przecież z takim kretynem to jedynie dzień traci blask. Niekochana, wiem, że to żmudna sprawa tak czekać, niepokoić się, ale finał będzie cudowny, wierz mi. Ja z kolei rozpoczynam nowe życie, wróciło do mnie mnóstwo pozytywnej energii sprzed 10 lat, teraz wiem, że żyję, czuję się szczęśliwa. Problemy dnia codziennego jakoś same się rozwiązują, no i są wokół mnie ludzie, którzy nieustannie mi pomagają, jednym słowem odwdzięczył się los za to, że ja podawałam im rękę. Postanowiłam otworzyć swoją firmę, nawet nie przepuszczałam, że tyle we mnie siły. Kto powiedział, że rozwód i brak partnera jest brakującym ogniwem tego w mig otrząsnę. Jesteśmy silne, kobiety mogą zatem przenosić góry i to bez żadnego balastu na plecach. Bardzo mocno Was ściskam i trzymam kciukole, idą wakacje i czas nasycić się słońcem. Pozdrawiam serdecznie:))))) :*
Dzięki za dobre wieści agau
Miło się czyta, że dobrze sobie radzisz. To daje powiew nadziei
baaa ...i to jeszcze jaki powiew
ile rzeczy będę mogła zrobić, zaplanować jak decyzja będzie należała tylko do mnie i nie trzeba będzie wywalczać wszystkiego pazurami
nikt, kto nie był...nie żył w podporządkowaniu się drugiej osobie chyba nie jest w stanie zrozumieć tej siły i determinacji w walce o niezależność...
baaa ...i to jeszcze jaki powiew
ile rzeczy będę mogła zrobić, zaplanować jak decyzja będzie należała tylko do mnie i nie trzeba będzie wywalczać wszystkiego pazurami
nikt, kto nie był...nie żył w podporządkowaniu się drugiej osobie chyba nie jest w stanie zrozumieć tej siły i determinacji w walce o niezależność...
Kochana, to my chyba będziemy podobnie czasowo "finiszować". Mam nadzieję, że w naszym przypadku też wszystko pójdzie bez niespodzianek i gwałtownych zwrotów akcji.
Czy ja przesyłałam Tobie naszą literaturę nt takich pokopanych związków jak nasze Jeśli nie przesyłałam, a masz ochotę poczytać, to napisz na mojego maila. Mogę też przesłać ten poradnik od Betinki nt rozwodu. Bardzo fajnie wszystko opisane, po kolei.
...a przesłałaś już mi ten informator o rozwodzie :)dzięki...sporo mi wyjaśnił chyba, że Betinka ma jeszcze więcej informacji...wiedza fachowa...jej nigdy dość
jeśli chodzi o pokopane związki...wiesz, tak sobie myślę ...dosyć tego miałam w życiu, a i to forum bogate w "ciężkie kalibry"...wystarczy...nie chcę wiecej przygnębiającej literatury...i tak jest bardzo ciężko....
nawet jeśli ta wiedza pozwala zrozumieć wiele zachowań, czy moich działań, nie chcę już tego bez przerwy wałkować...tylko doły przez to rozstrząsanie łapię i znowu przeryczane noce...a tam..już wystarczy
będziemy...tak jak Betinka pi razy oko podobne terminy myślę...trzymam kciuki całym sercem
...a przesłałaś już mi ten informator o rozwodzie :)dzięki...sporo mi wyjaśnił chyba, że Betinka ma jeszcze więcej informacji...wiedza fachowa...jej nigdy dość
jeśli chodzi o pokopane związki...wiesz, tak sobie myślę ...dosyć tego miałam w życiu, a i to forum bogate w "ciężkie kalibry"...wystarczy...nie chcę wiecej przygnębiającej literatury...i tak jest bardzo ciężko....
nawet jeśli ta wiedza pozwala zrozumieć wiele zachowań, czy moich działań, nie chcę już tego bez przerwy wałkować...tylko doły przez to rozstrząsanie łapię i znowu przeryczane noce...a tam..już wystarczy
będziemy...tak jak Betinka pi razy oko podobne terminy myślę...trzymam kciuki całym sercem
Oki, kochana. Poradnik był jeden, więc już go wysłałam.
\
będziemy...tak jak Betinka pi razy oko podobne terminy myślę...trzymam kciuki całym sercem
Dziękuję, że pamiętasz o mnie:);)
Obecnie jest mi bardzo źle i miło usłyszeć, że ktoś wspomina Cię od czasu do czasu.
W domu same schizy. Jeszczemąż podpytuje dzieci z kim będą chciały mieszkać. One odpowiadają, że jak przyjdzie czas i będą musiały wypowiedzą się. Przeraża mnie myśl, że syn chce sam wynająć sobie mieszkanie. Uważa, że jeśli zamieszka ze mną będzie nie fer wobec ojca, jeśli zamieszka z ojcem, nie będzie w stanie dogadać się z nim. Od września będzie w klasie maturalnej, a jeszcze deklaruje, że mi pomoże. Kochane dzieciaki. Nie wiem, co ma zrobić. Nie chcę naciskać. Rozumiem go, ale nie chcę aby przez taka postawę zawalił szkołę. Planuje studiować medycynę, więc...szkoda by było...
Same dylematy i wątpliwości...
takasobiemamuśka napisał/a:\
będziemy...tak jak Betinka pi razy oko podobne terminy myślę...trzymam kciuki całym sercemDziękuję, że pamiętasz o mnie:);)
Obecnie jest mi bardzo źle i miło usłyszeć, że ktoś wspomina Cię od czasu do czasu.
W domu same schizy. Jeszczemąż podpytuje dzieci z kim będą chciały mieszkać. One odpowiadają, że jak przyjdzie czas i będą musiały wypowiedzą się. Przeraża mnie myśl, że syn chce sam wynająć sobie mieszkanie. Uważa, że jeśli zamieszka ze mną będzie nie fer wobec ojca, jeśli zamieszka z ojcem, nie będzie w stanie dogadać się z nim. Od września będzie w klasie maturalnej, a jeszcze deklaruje, że mi pomoże. Kochane dzieciaki. Nie wiem, co ma zrobić. Nie chcę naciskać. Rozumiem go, ale nie chcę aby przez taka postawę zawalił szkołę. Planuje studiować medycynę, więc...szkoda by było...
Same dylematy i wątpliwości...
Betinko może spróbuj pogadać o tym z psychologiem. W Centrach Kryzysowych są specjaliści w takich tematach. Ja też będę najprawdopodobniej się umawiać na taka wizytę. Najpierw spróbuję sama, potem może uda mi się namówić córkę. Ale nie wiem, czy będzie chciała - jest raczej skryta i niechętnie otwiera się przed obcymi
Zaczynam gubić się w tym wszystkim. Rozmawiałam z psychologiem, terapeutą, psychiatrą, tak, tak z psychiatrą - ta rozmowa dała mi najwięcej.
Spróbuję poszukać takiego Centrum, może spojrzenie jeszcze kogoś pozwoli rozjaśnić to wszystko. Decyzje są strasznie trudne. Najgorsze, że nie tylko dla mnie. Mam wyrzuty sumienia, że dotyczą tez dzieci...
Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie cofnąć pozwu... ale w czym by to pomogło...?co by zmieniło...? nie wiem...nie wiem...
Chyba jakiś totalne dołek.
Mam nadzieję, że potem będzie wspaniała górka...może będzie, może nie...
Betinka
oni wszyscy pomagają...ale..
no właśnie...to ale...
jak przyjdziesz do psychiatry, psychologa...czy jakiegokolwiek innego fachowca...i jesteś roztrzęsiona, rozedrgana, masz wątpliwości, że ranisz dzieci, ze nie wiesz, czy dasz radę...on po pierwsze nie może Ci powiedzieć "tak...słuszna decyzja, trwaj kobieto, wytrzymasz, będzie za rok gites "...nie może chociaż może i by chciał, bo ludzie są różni i tak naprawdę nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za czyjeś decyzje....
(a Ty jakąś decyzje podjąć musisz i przetrzymać jej konsekwencje i robić co się da, by łagodzić powstające problemy, rozbicie dzieci)
i wiadomo, że fachowcy będą mówić o problemach, które mogą pojawić się na Twojej drodze, chcą, by Twoja decyzja była świadoma...tylko wtedy wytrwasz...mając przekonanie, że tak trzeba, że trzeba walczyć...a jeśli uznasz, że nie trzeba...to też Twoja decyzja i też pociągnie za sobą jakieś skutki...ja pomimo tego, że serce mi krwawi jak widzę płaczące dzieci wiem, że tak trzeba...ja jestem dorosła...ja widzę całokształt...dzieci przytulam, rozmawiam, odpowiadam na ich pytania najlepiej jak potrafię i modlę się za wszystkich
Betinka...jasne, że zauważona , ba...sercem bliska, bo nikt nie wie tak naprawdę jak to trudno, kto sam nie przeszedł podobnej drogi
u mnie w domu też momentami tak bardzo ciężko...czasem wydaje mi się, że już nie dam rady, nie wytrzymam, czuję się taka bezradna, bezsilna...ale przychodzi kolejny dzień, robie dzieciom kanapki i wiem, że tak trzeba
tak jest uczciwie
tak powinno być
ściskam ciepło...co byś nie postanowiła...przetrzymania trudności, siły..trzymaj się bratnia duszo
Betinka
oni wszyscy pomagają...ale..
no właśnie...to ale...
jak przyjdziesz do psychiatry, psychologa...czy jakiegokolwiek innego fachowca...i jesteś roztrzęsiona, rozedrgana, masz wątpliwości, że ranisz dzieci, ze nie wiesz, czy dasz radę...on po pierwsze nie może Ci powiedzieć "tak...słuszna decyzja, trwaj kobieto, wytrzymasz, będzie za rok gites "...nie może chociaż może i by chciał, bo ludzie są różni i tak naprawdę nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za czyjeś decyzje....
(a Ty jakąś decyzje podjąć musisz i przetrzymać jej konsekwencje i robić co się da, by łagodzić powstające problemy, rozbicie dzieci)
i wiadomo, że fachowcy będą mówić o problemach, które mogą pojawić się na Twojej drodze, chcą, by Twoja decyzja była świadoma...tylko wtedy wytrwasz...mając przekonanie, że tak trzeba, że trzeba walczyć...a jeśli uznasz, że nie trzeba...to też Twoja decyzja i też pociągnie za sobą jakieś skutki...ja pomimo tego, że serce mi krwawi jak widzę płaczące dzieci wiem, że tak trzeba...ja jestem dorosła...ja widzę całokształt...dzieci przytulam, rozmawiam, odpowiadam na ich pytania najlepiej jak potrafię i modlę się za wszystkich
Betinka...jasne, że zauważona , ba...sercem bliska, bo nikt nie wie tak naprawdę jak to trudno, kto sam nie przeszedł podobnej drogi
u mnie w domu też momentami tak bardzo ciężko...czasem wydaje mi się, że już nie dam rady, nie wytrzymam, czuję się taka bezradna, bezsilna...ale przychodzi kolejny dzień, robie dzieciom kanapki i wiem, że tak trzeba
tak jest uczciwie
tak powinno być
ściskam ciepło...co byś nie postanowiła...przetrzymania trudności, siły..trzymaj się bratnia duszo
Dziękuję Ci bardzo. Najgorsza chyba jest w tym wszystkim świadomość, że wiem o słuszności decyzji, ale...tak, jak piszesz nikt nie chce i nie weźmie odpowiedzialności za czyjeś decyzje.
A czasami tak bardzo by się chciało, żeby ktoś, coś...
Tak masz całkowitą rację tak trzeba...tego chcę...tak jest uczciwie...tak powinno być.
Jeszcze raz dziękuję. Życzę jednocześnie sporo sił, wiary w lepsze jutro, wytrwałości.
Wszystkiego dobrego dla zwątpionych, wątpiących, wahających się i będących w dołku...
czasem taka niemoc...ale ja tłumaczę ją sobie tak...byłam uległa, przeważnie podporządkowana decyzjom...a teraz nagle decyduję...a nie tylko wykonuję...
to ogromna zmiana...a psychika zna tylko podporządkowanie...musi przestawić się na podejmowanie decyzji...
nie ma opcji...musi kurka siwa ...a że w bólach...
wszystko co wartościowe i ważne przychodzi trudno...dlatego tak jest cenne...
czasem taka niemoc...ale ja tłumaczę ją sobie tak...byłam uległa, przeważnie podporządkowana decyzjom...a teraz nagle decyduję...a nie tylko wykonuję...
to ogromna zmiana...a psychika zna tylko podporządkowanie...musi przestawić się na podejmowanie decyzji...
nie ma opcji...musi kurka siwa ...a że w bólach...
wszystko co wartościowe i ważne przychodzi trudno...dlatego tak jest cenne...
Całkowicie się zgadzam. Wiesz wydaje mi się, że po złożeniu pozwu, chciałoby się aby wszystko potoczyło się zaraz teraz. A tak się nie da, przecież o tym wiem...
Kolejna lekcja od życia - sztuka cierpliwości i spokoju, Betinka. Chwilami wydaje się, że to nie do przejścia, ale pozwala stokrotnie upewnić się co do decyzji. Kiedy przychodzi to cudowna chwila i wchodzisz do sali sądowej, nie masz żadnych wątpliwości. Ten czas, który tak się dłużył pozbawił Cię ich bezwzględnie. I to jedyny plus tak długiego czekania na sformalizowanie decyzji. Chyba ważny jednak...
Dziękuję Marynarka.
Nie, chyba ważny jednak...
Na pewno ważny...
Sama już przez to przeszłaś, więc dokładnie wiesz jak to jest.
Właśnie czas, czas, czas...
Niekiedy ma wrażenie, że działa przeciwko mnie, na moją niekorzyść.
Dziękuję Marynarka.
Nie, chyba ważny jednak...
Na pewno ważny...
Sama już przez to przeszłaś, więc dokładnie wiesz jak to jest.
Właśnie czas, czas, czas...
Niekiedy ma wrażenie, że działa przeciwko mnie, na moją niekorzyść.
Dla nas - mądrych kobiet czas działa na korzyść. Psychofagi gubią się coraz bardziej, a my nabieramy dystansu i pewności. Nic nie daje takiej siły jak niezachwiana pewność.
Właśnie udało mi się "przewalczyć" uzyskanie pełnomocnictwa na sprzedaż domu. Co prawda miało być sfinalizowane wczoraj, na 100%, ale udzielającemu (podobno) zepsuł się samochód, przekładałam notariusza, znowu wyszłam na niesłowną klientkę przez jego "trudności obiektywne". Ale dzisiaj podpisane, mam w łapie i nie zawaham się go użyć. Nawet klienci dość napaleni się znaleźli. Będę przeprowadzać rozmowy.
Jeśli uda się względnie dobrze sprzedać ten dom i zamieszkać nareszcie na swoim, to poczuję się tak, jak bym chciała.
Niezależnie... Czekam, znowu ćwiczę cierpliwość. Myślałam, że już przećwiczyłam, ale jak widać trening trwa.
Samo życie.
Psychofag w fatalnej formie, nie umie żyć nadal, kiepsko mu idzie.
Nie widzę szans, żeby się pozbierał. Nie potrafi... Szkoda, gdyby umiał być szczęśliwy, nam też byłoby łatwiej. Odpuściłby te wieczne pretensje i zaczepki. Zająłby się pielęgnowaniem swojego cudownego życia. A tak, tylko rozpamiętuje wszystkie porażki i ciągle szuka winnych. Tylko, że w niewłaściwym miejscu, niepotrzebnie pomija swoją kandydaturę.
Marynarko - gratuluję kolejnego sukcesu
Mam wrażenie, że im bardziej Ty pewna siebie, zdecydowana i silna tym bardziej on słaby, sfrustrowany i nieszczęśliwy. Prawda ponoć wyzwala, ale nie dla każdego jest wesoła Grunt, żeby była dobra dla Ciebie i dzieciaków - a ON niech się okłamuje dalej - widać nie umie inaczej
Marynarko - gratuluję kolejnego sukcesu
Mam wrażenie, że im bardziej Ty pewna siebie, zdecydowana i silna tym bardziej on słaby, sfrustrowany i nieszczęśliwy. Prawda ponoć wyzwala, ale nie dla każdego jest wesoła Grunt, żeby była dobra dla Ciebie i dzieciaków - a ON niech się okłamuje dalej - widać nie umie inaczej
Ja to wiem już od dawna. Gdybym nie ośmieliła się walić prawdy prosto z mostu, byłby cacy. Udawałby, że nie wie, że ja wiem. O wszystkich kłamstewkach, krętactwach, braku stabilności.
Nic tak nie wyprowadzało go z równowagi jak obiektywna, beznamiętna prawda, fakty. Nie było, w jego mniemaniu, złem robienie świństw, ale niewybaczalne było artykułowanie ich i nazywanie po imieniu przeze mnie. Co mi szkodziło udawać, że nie wiem? Dlaczego musiałam tą swoją spostrzegawczością zepsuć tak cudownie zakłamany związek? Przecież było dobrze... No tak, dobrze było, tylko komu?
I zgadzam się z Tobą Anhedonia, że zaczyna być wyraźnie widoczne to, że im mnie jest lepiej, tym jemu gorzej. Nie, żebym pasła się na cudzym niefarcie, ale chyba jego przytłacza mój spokój i poczucie pewności.
Ja naprawdę WSZYSTKIM życzę jak najlepiej. Nie mam nic przeciwko temu, żeby wszyscy ludzie na świecie byli zadowoleni.
Mam 18 letni staż w małżeństwie, wiele przeszłam i wiem że jeśli mam żyć z facetem i chce być z nim szczęśliwa, to żaden papierek czy obrączka nie jest podpisanym aktem szczęśliwego małżeństwa. Wiele związków bez zalegalizowanego małżeństwa żyje sobie bardzo przykładnie i mogło by być wzorem dla innych zalegalizowanych małżeństw....bo oni po prostu się kochają i żaden dokument ich nie wiąże.
Mam 18 letni staż w małżeństwie, wiele przeszłam i wiem że jeśli mam żyć z facetem i chce być z nim szczęśliwa, to żaden papierek czy obrączka nie jest podpisanym aktem szczęśliwego małżeństwa. Wiele związków bez zalegalizowanego małżeństwa żyje sobie bardzo przykładnie i mogło by być wzorem dla innych zalegalizowanych małżeństw....bo oni po prostu się kochają i żaden dokument ich nie wiąże.
Dlatego dużo bardziej godny szacunku jest, moim zdaniem, pełen zrozumienia, trwały związek "niesakramentalny" niż usankcjonowana prawnie i kościelnie wieloletnia szarpanina odzierająca z godności i człowieczeństwa. Papier, sakrament, żadne formalne zobowiązanie nie daje gwarancji na wzajemny szacunek, przyjaźń i tolerancję
Marynareczko - GRATULUJĘ! A więc będzie co opijać!
Marynarko, jak najszczersze gratulacje. Powodzenie w przeprowadzenie korzystnej transakcji sprzedaży.
Wczoraj przeprowadziłam rozmowę z rodzicami. Łatwo nie było, ale na to nie liczyłam. Nie wiem, czy zrozumieli, ale na pewno przyjęli do wiadomości. Był moment, że trochę mnie poniosło, gdy stwierdzili, że tego się nie spodziewali. Po prostu powiedziałam, że nie chcę żyć tak jak oni, patrząc na siebie wilkiem i drzeć cały czas ze sobą koty. Tato, powiedział, że bardzo sobie ceni, że tak powiedziałam. Ale masło maślane mi wyszło, ale nie umiem tego inaczej opisać. W sumie to wiem, że trochę ich dobiłam, bo jeden brat 3 miesiące po ślubie, gdy jego żona była w ciąży, znalazł sobie kogoś. Trwa to drugi rok. Drugi brat żyje w konkubinacie, ale to zaakceptowali jakiś czas temu, ale obecnie też im się nie układa. Teraz ja dorzuciłam rozwód. Mama pyta, do czego potrzebny mi papierek. Wytłumaczyłam najlepiej jak umiałam.
Jeszczemąż pokazuje swoje drugie ja, pewnie to prawdziwe, o którym sama wiem od dawno, a niektóry dziwi.
Czasami brakuje sił, ale przyjmuję to, zdając sobie sprawę, że tak musi być, aby potem zajaśniało słońce.
Tyle przede mną dało radę, tyle jest obecnie w takiej sytuacji i daje radę, więc też przez to przejdę.
Wybaczcie, jeśli niekiedy będę się żalić, ukazywać swoje dołki itp., ale to forum to jedyne miejsce, gdzie czuję całkowite zrozumienie. Fajne jest to, że uzyskuje się wparcie, rady, kiedy się o nie prosi, nikt nie podejmuje decyzji, tylko stara się wskazać drogę.
Tak jak napisała wcześnie, takasobiemamuśka, nikt nie odważy się podjąć decyzji za kogoś, nawet żaden specjalista.
Muszą i są to nasze własne decyzje i wybory.
Marynarko, jak najszczersze gratulacje. Powodzenie w przeprowadzenie korzystnej transakcji sprzedaży.
Wczoraj przeprowadziłam rozmowę z rodzicami. Łatwo nie było, ale na to nie liczyłam. Nie wiem, czy zrozumieli, ale na pewno przyjęli do wiadomości. Był moment, że trochę mnie poniosło, gdy stwierdzili, że tego się nie spodziewali. Po prostu powiedziałam, że nie chcę żyć tak jak oni, patrząc na siebie wilkiem i drzeć cały czas ze sobą koty. Tato, powiedział, że bardzo sobie ceni, że tak powiedziałam. Ale masło maślane mi wyszło, ale nie umiem tego inaczej opisać. W sumie to wiem, że trochę ich dobiłam, bo jeden brat 3 miesiące po ślubie, gdy jego żona była w ciąży, znalazł sobie kogoś. Trwa to drugi rok. Drugi brat żyje w konkubinacie, ale to zaakceptowali jakiś czas temu, ale obecnie też im się nie układa. Teraz ja dorzuciłam rozwód. Mama pyta, do czego potrzebny mi papierek. Wytłumaczyłam najlepiej jak umiałam.
Jeszczemąż pokazuje swoje drugie ja, pewnie to prawdziwe, o którym sama wiem od dawno, a niektóry dziwi.Czasami brakuje sił, ale przyjmuję to, zdając sobie sprawę, że tak musi być, aby potem zajaśniało słońce.
Tyle przede mną dało radę, tyle jest obecnie w takiej sytuacji i daje radę, więc też przez to przejdę.Wybaczcie, jeśli niekiedy będę się żalić, ukazywać swoje dołki itp., ale to forum to jedyne miejsce, gdzie czuję całkowite zrozumienie. Fajne jest to, że uzyskuje się wparcie, rady, kiedy się o nie prosi, nikt nie podejmuje decyzji, tylko stara się wskazać drogę.
Tak jak napisała wcześnie, takasobiemamuśka, nikt nie odważy się podjąć decyzji za kogoś, nawet żaden specjalista.
Muszą i są to nasze własne decyzje i wybory.
Betinko - wiem, jak trudno podjąć decyzję o takiej rozmowie Mam ją też za sobą. I moi rodzice pozytywnie mnie zaskoczyli. Myślę, że w takich momentach jednak pomimo nieporozumień w większości przypadków dochodzi do głosu troska o własne dziecko. Prawda, że odczułaś ulgę? Bo mnie ze dwie tony ubyło z karku po tej rozmowie
Pisz kochana, pisz. To daje taką ulgę - wszystkie to wiemy.
Ściskam Cię mocno.
Niekochana, dziękuję, rzeczywiście ulga niesamowita, że mam tę rozmowę za sobą. Rodzice właśnie, tak to przedstawili, że o swoje dzieci troszczymy się zawsze i doskonale to rozumiem.
Zdaję sobie sprawę, że jeszczemąż będzie przedstawiał swoją wersję i to też powiedziałam, ale dałam również do zrozumienia, że jak to przyjmą zależy tylko od Nich.
Szczęśliwidełka które marynarka buduje w sobie - to jest najcudowniejsze ...
A za tym "idzie " -prawdziwa miłość,przyjażń,dobre relacje z innymi,odkrywanie pasji -mówiąc ogólnie dobre ,szczęśliwe życie.To jest nagroda dla kobiet które miały odwagę stanąć po swojej stronie,które nie zrezygnowały mimo przeciwności z obranej przez siebie drogi.Które stały się wojowniczkami...
Zawsze myślałam ze w życiu wystarczy być dobrym człowiekiem.Tylko do końca nie rozumiałam czym jest ta dobroć.Myliłam dobroć z naiwnością.
kiusiu78 - po 15 latach mojego małżeństwa postanawiam przemielić mojego męża w maszynce - nie mówię o rodzinie bo dla niego rodzina jest niczym.Praktycznie [przez większość czasu trwania tego małżeństwa szanownego małżonka po prostu nie było.
Więc jak było z Twoim małżeństwem,tak naprawdę
fantasmagoria888- potrzebne jest jeszcze zaświadczenie o dochodach.W Urzędzie Skarbowym należy wypełnić druczek i zapłacić chyba kwotę 20 zł.Sędzina zrobiła mi wojnę właśnie o ten cholerny druczek.Nie pracowałam nie miałam dochodów więc myślałam że wystarczy moje słowo.Wszystko musi być podparte dowodem...
Daria1968 - jak było pytasz... Pytanie, tylko kiedy bo byliśmy z sobą od 95 roku i nie do końca mogę mówić o samym małżeństwie - dla mnie ono zaczęło się już wcześniej. Ostatnie dwa lata trwania naszego związku to czas nieczułości, pretensji, braku szacunku. Stajemy się samotni, żyjąc razem. Budujemy między nami mur, lecz ani jedno, ani drugie nic z tym nie robi. Każdy ma swoje argumenty, ona ucieka do nowych zajęć, ja przygnieciony pracą i budową domu nie mam w nikim oparcia. Drin, wymierzony policzek i od października nie mamy już siebie... Ja nie mam też przy sobie dziecka i z tym nie umiem sobie poradzić najbardziej. W chwilach słabości chodzę słuchać mądrych ludzi i księdza. Pytam i krzyczę - jak można nie unieść się ponad wszystko? Jak można było nie spróbować? Nigdy się chyba nie dowiem... Jak było? Ja pamiętam to co dobre i złe. Ona - tylko to drugie. Ja tak nie umię.
kiusiu78 - jedno wiem na pewno - nikt nie ma prawa utrudniać Ci spotkań z dzieckiem.
Szczęśliwidełka które marynarka buduje w sobie - to jest najcudowniejsze ...
A za tym "idzie " -prawdziwa miłość,przyjażń,dobre relacje z innymi,odkrywanie pasji -mówiąc ogólnie dobre ,szczęśliwe życie.To jest nagroda dla kobiet które miały odwagę stanąć po swojej stronie,które nie zrezygnowały mimo przeciwności z obranej przez siebie drogi.Które stały się wojowniczkami...Zawsze myślałam ze w życiu wystarczy być dobrym człowiekiem.Tylko do końca nie rozumiałam czym jest ta dobroć.Myliłam dobroć z naiwnością.
Daria, to piękne, dziękuję...
Już sam brak nieszczęścia jest wystarczająco uszczęśliwiający.
Lubię siebie za to, że realizuję zadanie, mimo, że nie jest łatwo. Konsekwentnie, krok po kroku. Dojdę w końcu tam, gdzie planuję - do SIEBIE.
Każda z nas dojdzie, bo podjęła decyzję. Teraz ją wdraża w życie. Z trudem, bólem, rozterkami. Ale patrzy przed siebie, a z przeszłości wyciąga właściwe wnioski. Takie, które uchronią od błędów i niszczenia swojej przyszłości.
dobrej nocy wszystkim
Daria - może i robi to. Złość i nienawiść chce tego. Ona im to daje. Dziś Majka wzięła telefon mamy, by powiedzieć mi, że ślimak którego znaleźliśmy na budowie zrobił kupę... Jest moja i mnie kocha. Ale satysfakcja z oddalenia od taty daje chyba radość mojej prawie ex... Nie rozumie mojego cierpienia, nie chce tego robić, bo pewnie tak jest łatwiej teraz żyć...
Kiusiu...mój mąż teraz przeżywa to samo co Ty....widzę to...nie wiem jak Twojej żonie, ale mi to nie daje żadnej satysfakcji...gdyby było możliwe "niebycie" razem...np mieszkanie obok ...tak, że dzieci byłyby skok przez płot i tu i tu, a my żylibyśmy swoimi życiami...pierwsza wyszukałabym takie mieszkania...ale to niestety nie jest możliwe, bo żadne drugiemu nie dało by szansy na zaczęcie od nowa....
Kiusiu...można nie unieść się ponad wszystko i można po kolejnych przepłakanych nocach nie chcieć już cierpieć...nawet z trójką dzieci
Nie znam Twojej żony..ale znam siebie..ja nie uniosłam się ponad wszystko, bo "to wszystko" to też moje życie...nie tylko dziecka
Życie razem za wszelką cenę?
Zgadzam się z Tobą takasobiemamusieńko. Z rozstaniem, potem samotnością prędzej czy później sobie poradzę. Najbardziej obawiam się jak zniosę oddalenie od córy. Już nie daję rady, odchodzę od zmysłów - reglamentacja dziecka przez małżonkę, złośliwe chowanie dziecka przede mną, nowy "wujek"... - chyba rozwali mi klatę z bólu. Taki syf mam w życiu...
Kiusiu...widzisz..ja nie jestem w stanie tak naprawdę zrozumieć tego bólu, mi nikt dzieci nie zabrał, nie wyrwał...
bardzo dużo zależy od kobiety
my z mężem ...jedno na drugiego nie powie nic złego przy dzieciach...mam nadzieję, że to się nie zmieni
...mi mąż też powiedział, że nie zdzierżyłby, gdyby inny facet przytulał jego dzieci...
trauma dla wszystkich
kiusiu78 nie wolno odpuszczać -jeśli chodzi o dziecko!!! Obydwoje jesteście rodzicami tej małej dziewczynki i żaden wujek tego nie zmieni.Osobiście gdybym była matką dziewczynki byłabym ostrożna w prowadzaniu z tak zawrotną prędkością nowych wujków w życie swojej córki.
Fajną masz tą córę - obczaić kupę ślimaka to nie lada wyczyn.No i że zadzwoniła do Ciebie z taką sensacją...
Mój mąż nie dba o relacje z naszym dorastającym synem -woli bliski kontakt z zimnem szklanej butelki .
Największa nienawiść rodzi się z prawdziwej bliskości i to ona przysłania wszystko inne... Niekochanie, samotność czy cierpienie dziecka. Majka może kiedyś powiedzieć - mam starych do bani...
Strony Poprzednia 1 … 16 17 18 19 20 … 66 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Mój wymarzony rozwód
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024