GOJKA córka ma rok, a kiedy doszło do zapłodnienia miała 9 miesięcy, więc dzidziuś będzie młodszy od niej półtora roku.
Źle mnie chyba zrozumiałaś. Pisząc, że było szczerze miło kilka razy z mężem, nie napisałam, że nasze małżeństwo nagle zrobiło się super. Było miło kilka razy i mam ogromną nadzieję, że będzie kiedyś lepiej między nami, ale niestety na dzień dzisiejszy, mąż może dla mnie nie istnieć. Najlepiej kiedy nie ma go w domu. Nie lubię go.
Z ciąży jednak jestem zadowolona, a to dlatego, że bardzo chcę, żeby córka miała rodzeństwo. Tutaj na odludziu jest jej to szczególnie potrzebne.
Na urlopie wychowawczym musiałam o każde pieniądze prosić męża, mimo, że uważam, że mi się należą, bo doję krowy i robię wszystko co trzeba na gospodarstwie. Upokarzające. Ziemia jest jednak jego, cały inwentarz żywy i dobytek też. Nie mam poczucia bycia żoną, czy właścicielką tego co doję, tylko poczucie bycia pracownikiem i chwilowej obecności w tym domu. Wrogowi nie życzę takiego uczucia. Wiecie jakie to straszne przez dwa i pół roku nie poczuć się jak w domu. Tak za tym tęsknię. Tylko tego potrzebuję teraz. A tu jeszcze trzeba czekać.
REBEL też przed ślubem myślałam sobie, że jest jeszcze tyle czasu do ślubu, potem pojedziemy na wakacje, że jest jeszcze dużo czasu do momentu zamieszkania u teściowej. Jednak wszystko minęło szybko i nastała codzienność. Kiedyś nadejdą dni mieszkania u niej i czas minie szybciej niż Ci się zdaje. Moja teściowa też była bardzo fajna, przed tym jak u niej zamieszkałam. Tobie życzę, żeby Twoja teściowa nie zmieniła się i żeby dobrze Ci się tam mieszkało.
MARINAMARINA ja nie uznaję kalendarzyka jako metody antykoncepcyjnej. Chociaż jeśli kobieta ma regularny cykl, to faktycznie można nauczyć się regulować poczęcie dziecka. Brałam pigułki dziesięć lat przed pójściem za mąż, oraz po urodzeniu córki, ale skoro i tak nie uprawialiśmy seksu z mężem, to odstawiłam je w grudniu zeszłego roku. Raz poniosła nas chwila i stąd dziecko. Nie do końca nie planowane. Nie planowane tak wcześnie, ale ogólnie wiedziałam, że zostaję z mężem i że będę chciała mieć kolejne dziecko. Tylko nie tak szybko, chciałam poczekać jeszcze kilka miesięcy. Wyszło jak wyszło. Bardzo się z tego cieszę.
Nie napisałam, że z mężem jest "teraz pięknie" tylko, że od momentu kiedy wiemy o ciąży było kilka razy lepiej. Pewnie dlatego, że się staramy, ale faktycznie z tym, że go nie kocham - to jest prawda. W takim razie pewnie jestem samolubem skoro i tak chcę dziecko. Ale ile kobiet na świecie jest samolubami! Robią "sobie" dziecko nie mając partnerów. Wiedzą, że dzieci nie będą miały ojca, ale chcą spełnić się jako matki - singielki. Oh - temat morze. I właśnie może nie pokierowały mną emocje, tylko właśnie wyrachowanie - chęć wyleczenia swojego smutku kolejnym dzieckiem. To dziecko daje mi poczucie szczęścia. A jestem spokojna, że ono będzie kochane przez nas. Bo mój mąż może nie jest dobrym partnerem dla mnie, ale ojcem jest nie złym.
Według mnie różnica w wieku rodzeństwa im mniejsza, tym lepsza. A uwagi i miłości córce nigdy z mojej strony nie zabraknie. Czy będą inne dzieci, czy nie, to moja miłość do niej się nie zmniejszy.
Nie wiem skąd wiesz, że zostawiłam swoją córkę teściowej. Ja tego nie napisałam. Ale faktycznie. Ona z nią została. Trudno. Jest jej babcią, mała ją kocha, babcia kocha wnuczkę. A ja może jestem egoistką, ale w końcu jestem w trochę lepszym stanie psychicznym i świat nie kończy się tylko na mojej córce. Ja też jestem ważna.
Mam pracę, mąż ma rolę, więc nie mamy problemów finansowych, akurat ten (według mnie wcale nie prozaiczny) problem mnie nie dotyczy.
SMUTNY MISIU jakieś dziwne te Twoje opisy o tych wynikach. Jakbyś coś kręciła.
NIKA pewnie wszystko Ci się zmieni jak dziecko będzie już na świecie. Trudne wyzwanie, ale zobaczysz z perspektywy czasu będziesz szczęśliwa, że masz dziecko. A wolność? Jeszcze wróci jak dziecko odchowasz.
Czy Ty też jesteś nieszczęśliwa przez mieszkanie u teściowej? Bo zrozumiałam, że Twój partner nie chce się wyprowadzić od mamusi, a Ty u nich mieszkasz? Czy Ty też mieszkałaś wcześniej w mieście, a teraz przeprowadziłaś się na wieś?
ON-Żonaty a właściwie dlaczego Ty się boisz żonie pokazać moje zapiski, przecież ja opisuję przede wszystkim problem z zamieszkaniem u kogoś, a nie na wsi samej w sobie. To Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem. Przecież chodzi Wam tylko o mieszkanie na wsi, a nie pracę na gospodarstwie.
Ja uważam, że kiedy zamieszkamy u siebie w domu, to mieszkanie na wsi będzie o wiele przyjemniejsze niż w mieście. Oby bez teściowej. A dojenie krów to akurat mi też nie przeszkadza. Już wiele razy o tym pisałam, że to nie jest ciężka praca, a przede wszystkim nie za darmo.
Niestety nie miałam żadnego wyobrażenia o mieszkaniu u kogoś i o mieszkaniu na wsi, dlatego się w to wplątałam. Uwierz mi gdybym miała jakiekolwiek obraz mieszkania u teściowej, nigdy bym nie przyszła tu mieszkać i uwierz mi, że nigdy sobie tego błędu nie wybaczę, ale teraz czasu już nie cofnę. Niestety.
Mój dom to dla mnie nie tylko mury, tam jest moja dusza. Tam będą rosnąć moje dzieci i będę miała tam rodzinę. Nie rozumiem Was dlaczego mi wmawiacie, że mój dom to tylko mury. Ten dom, w którym teraz mieszkam, to też tylko mury, czyli powinno mi być bez różnicy w jakich murach jestem. Mój dom to mój azyl. Już teraz spędzam w nim czas codziennie, kiedy jest mi smutno, urządzam go planuję, jestem w nim szczęśliwa.
To, że nie umiem z moim mężem porozmawiać, jest dla mnie bolesne i tematy krążące wokół mnie tylko o krowach i kurach mnie denerwują, ale to też zmieni się jak tylko się stąd wyprowadzę.
Mieszkanie w chlewie..... To faktycznie ohydne. Ja sprzątam łazienkę, mam swoją szafkę, gdzie trzymam swoje produkty kuchenne, mamy swój pokój, gdzie staram się mieć czysto i tak muszę przetrwać. Nic na to nie poradzę.