Tradycyjnie, najpierw kilka słów o teściowej.
Mieszkamy razem, a ona pyta mnie co jakiś czas: "To ile już moja wnusia ma miesięcy?" Nigdy tego nie pamięta, a przecież to młoda kobieta, w jej wieku babki podróżują, uczą się, spotykają się z koleżankami, realizują pasje. A tu babusia ciągle zawinięta w chustce, jak za dawnych lat kobiety na wsiach.
Córka była chora i przez 7 dni dostawała antybiotyk. Szóstego dnia, kiedy była widoczna poprawa u dziecka, teściowa próbowała mnie zmusić, żebym już nie dawała leku, bo "nie smakuje". Myślałam, że ją uduszę. Tłumaczę jej, że przecież antybiotyk trzeba przyjąć do końca, nie można go przerwać, bo może nie zadziałać. Zdziwiona, stwierdziła, że nigdy nie słyszała o czymś takim jak antybiotyk. Nigdy wcześniej nie spotkała się z takim "dziwnym, miastowym" słowem.
Zmywanie teściowej: sztućce myje gąbeczką, tylko z jednej strony, nigdy nie przemywa części, która służy do trzymania. Obrzydlistwo.
Naczynia po mleku, np kubek czy kwartę przelewa wodą, nie myje płynem i gorącą wodą. Możecie sobie wyobrazić jak wygląda i śmierdzi naczynie z resztkami mleka. Tym bardziej, że mleko prosto od krowy ma ponad 4% tłuszczu. Wiadomo co pozostaje po tłuszczu, kiedy tylko przepłuczemy naczynie letnią wodą.
Już wspominałam, że nie myje misy, w której miesza chleb i nawet niczym jej nie przykrywa. Potem ciasto miesza z tym kilkutygodniowym kurzem. Twierdzi, że tam gdzie stoi ta miska, nie kurzy się. O ku.... ona stoi na piecu. Tak ..... gdzie jak gdzie, ale tam na pewno jest zero sadzy i kurzu.
Blaszek, w których piecze chleb, czy inne rzeczy też nigdy nie myje. Wkłada do szafki od razu po wyjęciu z niej bułki. Dlatego ja nigdy nie jem tego chleba, a mąż się dziwi. On albo jest przyzwyczajony, albo po prostu nie zdaje sobie sprawy w jakich naczyniach, to wszystko jest robione.
To samo tyczy się pokrywek na garnki. Odkłada je brudne do miski, a na drugi dzień przykrywa taką brudną świeżą zupę. A jeśli już umyje garnek i pokrywkę, to stawia mokry garnek i kładzie na niej pokrywkę. Kiedy potem podniesiesz taką pokrywkę, to jest niesamowity smród, bo garnek "schnie" bez dostępu powietrza.
Teściowa jest obrzydliwa, zawsze je palcami: mięso, ziemniaki jeśli są nie potłuczone, nawet jajka sadzone nabiera na łyżkę i podsuwa na nią palcem. Zawsze ma tłuste palce podczas jedzenia. Mnie to odraża, jak można tak obrzydzać komuś jedzenie.
Zawsze powtarza, że nie ma zębów, to wszystko jest dla niej za twarde. Obrzydliwe. To jej intymna sprawa, co mnie to obchodzi. Kiedyś wzięła czekoladę z orzechami i ssała, a orzechy odkładała na talerzyk. Fu. Kiedy szwagierka zabrała jej ten talerzyk, żeby te orzechy wyrzucić, to teściowa krzyknęła, że ich szkoda, że jej syn po niej zje. Chodziło o mego męża. Myślałam, że się zwymiotuję (to było jeszcze przed ślubem-ale byłam ślepa). Jestem przekonana, że on nigdy by tego nie zjadł, ale teściowa tak ma, że uważa, że mogą jeść po sobie, albo chodzi w koszulkach swoich synów, albo leci rano do pokoju syna, żeby się przywitać, kiedy on jeszcze jest w łóżku. Okropność.
Jest obrzydliwa pod każdym względem.
GOJKA na dzień matki ja kupiłam prezent teściowej, nie wiem jak było wcześniej. Mi nic nie kupił i nie wręczył z dzieckiem, chociaż ja właśnie tak bym na jego miejscu zrobiła. Gorzej. Kiedy kupiłam prezent córce na dzień dziecka, stwierdził, że ona jeszcze nic nie rozumie, więc bez sensu wyrzuciłam pieniądze.
HOWIWISH mój wątek jest pisany od półtora roku, dlatego wiele uczuć we mnie się zmieniło. Kochałam męża, widziałam w nim towarzysza, a teraz to się zmieniło. W życiu tak jest, że jeden dzień wydaje się lepszy, drugi gorszy i może to spowodowało, że piszę szczerze o swoich uczuciach.
Cały czas mam świadomość tego, że jestem słaba emocjonalnie, przyznaję, że boję się odejść od męża, że nie jestem na to gotowa, że może sprawiło to moje wychowanie, że nie jestem asertywna i mam ogromny problem z uwierzeniem we własną wartość. Nigdy nie ukrywałam tego. Ten wątek traktuję jak terapię, chociaż wiem, że jest mi potrzebny psycholog. Dojrzewam d tej wizyty.
Nie raz to podkreślałam, że właśnie dlatego boli mnie tak bardzo moja głupota, bo zniszczyłam sobie życie na własne życzenia, ale uwierz mi mam plany na swoje życie i jeszcze wyjdę z tej klatki. Wrócę do pracy, zamierzam iść na podyplomówkę, uparcie znajduję znajomych w realu, odkładam pieniądze na czarną godzinę.
Chciałabym być silna i niezależna, ale nie potrafię. Myślałam, że taka jestem, ale sama siebie oszukiwałam.