Gojka 102,napisałaś prawdę,tylko jeżyk nie słucha naszych rad,to jest syndrom współuzależnienia,poczytaj Jeżyku i uciekaj od tego faceta,z którym ja nie wytrzymałabym nawet 2 dni...
SMUTNY MISIU gratuluję Ci tej "komplikacji" życiowej. Zobaczysz teraz kiedy jest Was dwoje wszystko wyda się lepsze Pamiętam, że kiedy byłam w ciąży i nawet była jakaś sprzeczka z mężem i on na przykład wychodził, to ja siadałam i myślałam sobie, że on poszedł i jest teraz samotny, a ja nie i już nigdy nie będę. I nie jestem, i Ty nie będziesz już Smutnym Misiem, tylko Misiem
Słuchaj Misiu, ale teraz z tym odejściem to nie będzie łatwe. Albo przed porodem, albo nigdy. Uwierz mi, że po porodzie już nie odejdziesz, bo będziesz chciała ojca dla swego dziecka. A teściowa.... to będzie babcia i Twoje dziecko będzie ją kochało, niezależnie czy tego chcesz, czy nie. Będzie do niej jeździło na wakacje, spędzało z ojcem weekendy, święta, więc przemyśl, czy wtedy Ty nie będziesz samotna, czy nie warto zostać. Czy pozwolisz, żeby teściowa dziecku matkowała, kiedy będzie u ojca? Może lepiej zostać w paszczy lwa. Sama już nie wiem, co lepsze.
Na Boga nie jestem może zła. Sama nie umiem tego nazwać co czuję. Nawet nie dotyczy to czasem mojej osoby. Kiedy umarła mała Madzia z Sosnowca zastanawiałam się dlaczego Bóg pozwala na coś takiego, dlaczego dzieci głodują, czy są gwałcone. Przecież to okrutne.... Może mi ktoś to umie jakoś wytłumaczyć, bo racje Kościoła, że każdy ma swój krzyż w życiu, czy cierpienie daje odkupienie, to jakoś mnie nie przekonuje. Mąż mówi, że lepiej się nad tym nie zastanawiać, bo człowiek im mniej myśli filozoficznie, tym jest szczęśliwszy. Ma rację, tylko mnie Bóg stworzył takim wrażliwcem, że jak widzę głodnego psa na ulicy to beczę pół dnia, a co dopiero kiedy Bóg pozwolił umrzeć mojemu pierwszemu dziecku. Okrutny jest strasznie. W ogóle tego nie rozumiem. I nie mam może pretensji, że sama sobie wybrałam dom, tylko że stworzył mnie taką emocjonalną, płaczliwą, wrażliwą, czasem po prostu głupią. Myślącym racjonalnie, twardo stąpającym po ziemi ludziom, jest naprawdę łatwiej niż takim "memom" jak ja.
GOJKA podejrzewam, ze mój mąż miałby ochotę mnie czasem uderzyć, ale wie, że ja wtedy zabiorę mu dziecko więc rozładowuje swoją złość w opisanych powyżej sytuacjach. On doskonale wie, że to przemoc fizyczna, ale wie też doskonale, że na polskiej policji wyśmieliby mnie gdybym złożyła skargę o znęcanie podając fakty: mąż uderzył mnie poduszką, mąż szczypał mnie za sutki, mąż pociągnął mnie za ucho, mąż trzymał moje ciało nogą, żebym nie wyszła z łóżka. Dlatego świadomie wie co może mi zrobić, a co mu nie zaszkodzi.
Gojka mam nadzieję, że moje stosunki z mężem naprawią się po przeprowadzce. Naprawdę w to wierzę..... dlatego jestem tu. Chcę, żeby moja córka miała tatę na co dzień.
To co Ty opisałaś jest straszne. Mi mąż mimo, że oddaliliśmy się od siebie emocjonalnie, to nigdy nie zrobił żadnego numeru tego typu. To straszne co piszesz.
DQ tak... to co piszesz jest mądre, ale ja nie uważam się za ofiarę przemocy. Na razie nie było nic innego z przemocy tylko to uderzenie poduszką i pociągnięcie za ucho. Chociaż mąż stanowczo uparł się, żebym nie wracała do pracy, bo dziecko potrzebuje mnie w domu.... a pieniędzy starczy - i tu masz rację, próbuje mnie od siebie uzależnić. Powiem Ci tak, teściowa była głównym powodem tego, że z mężem całkowicie się nie rozumiemy. Ja byłam naiwna i mu wszystko mówiłam jak to ona mnie denerwuje, jak jej nie lubię, jaka to ja jestem nieszczęśliwa w jej domu, jak ja nie czuję, że nie jestem w domu tylko w "wiecznych gościach", a to przecież jego matka i on w końcu tego nie wytrzymał i potoczyło się jak lawina....
Z tym, że myślę, że dzięki dzieciom będę szczęśliwa to masz rację. Tak właśnie myślę i dlatego chcę zapełnić mój dom dziećmi.
Faktycznie boję się męża jak ojca, czyli czuję respekt, boję się co pomyśli kiedy zrobię to czy tamto, czy się na mnie nie wkurzy. Dziwne. Jednak nie boję się go jako faceta który bije, chyba bym mu oddała. Poza tym no dq cała historia przeobraziła się w taką jakbym była maltretowana fizycznie, a fakt jest taki, że nie dostałam nigdy od męża. Rany!!!! teraz wyjdę na taką, która jest wielce skrzywdzona. Najpierw narzekałam na teściową, teraz na męża, a nadal z nimi żyję. Mąż mnie wkurza, nie chce mi się chwilowo o nim myśleć, ani z nim rozmawiać na głębsze tematy, ale ogólnie to jesteśmy normalnym małżeństwem. Omawiamy sprawy domu, córki, jemy razem, żyjemy dniem codziennym. Może ja przesadziłam w tych opisach. Nie chcę żeby mój mąż wyszedł na jakiegoś potwora.
Podsumowując. Chcę mieszkać w swoim domu, dlatego tu jestem, bo czekam na koniec budowy. Nawet jeśli kiedykolwiek rozwiodę się, to stąd się nie wyprowadzę. Nigdy. To mój dom z moich pieniędzy i nie ma powodu, żebym z niego rezygnowała.
Dzięki za dobre słowo JEŻYKU, mój mąż nie wie o dziecku i raczej nie powiem mu o tym do czasu wyprowadzki. Nie chcę, żeby myślał, że teraz muszę z nim być, bo nie muszę i nie chcę. Dziecko może mieć ojca na odległość, wolę to, niż żeby przeżywało to co ja.
Jestem trochę zła na los, że akurat teraz przytrafiło mi się dziecko, teraz kiedy za miesiąc miałam zaczynać moje nowe życie, z dobrze płatną pracą i mieszkaniem. Nie wiem, jak sobie poradzę bez pracy i z dzieckiem, ale życie stawia nas przed różnymi wyzwaniami. Wierzę, że musi być dobrze.
Jeżyku, ależ oczywiście że twój mąż Cię nie bije, ja to wiem, ale stosuje wobec Ciebie przemoc emocjonalną :
"Faktycznie boję się męża jak ojca, czyli czuję respekt, boję się co pomyśli kiedy zrobię to czy tamto, czy się na mnie nie wkurzy"
i ekonomiczną, już od samego początku!!!
Wszystkie twoje posty cechuje ambiwalencja wobec męża co jest podstawowym objawem ofiar przemocy!!! Sama często go bronisz i "walczysz" o ten związek, co w zdrowej sytuacji nie występuje! Walczyć można wtedy gdy zrobiło się coś złego partnerowi i on ma prawo być zły, on tobą po prostu klasycznie manipuluje!! A jak czytałam o tym jak mówił że "gdybyś była bardziej kobieca..." ja słyszałam dokładnie te same słowa, to jest tylko i wyłącznie manipulacja!
Wiesz, to wszystko to jest książkowy przykład przemocy! Tu niema zupełnie wątpliwości niestety... Jednak Ty tak wiele zainwestowałaś, że wyparłaś możliwość odejścia, to jest Twój mechanizm obronny tak swoją drogą, inaczej poniosłabyś ogromne koszty psychologiczne (i nie tylko) tej sytuacji, a takie wyparcie Cię trochę chroni, ale tak naprawdę to co piszesz że jesteś wrażliwcem też świadczy o przemocy (emocjonalnej oczywiście), każdy człowiek ze zdrową osobowością ma empatię i wrażliwość na cudzą krzywdę, w tym również na swoją własną!!!! a osoby takie poddane przemocy, odbierają swoją wrażliwość jako coś co im w życiu przeszkadza, w ten sposób sami biorą na siebie winę: to ze mną jest coś nie tak, bo jestem zbyt wrażliwa, to przez swoją wrażliwość jestem nieszczęśliwa. Ojej!!! to jest zupełnie nie tak!!! Twoja relacja z mężem z pewnością jest daleka do miłości ( z jego strony oczywiście), w miłości liczysz się z drugą osobą i tylko partnerstwo jest jedynym sposobem na dobry związek... Choćbyś miała dziesięcioro dzieci, to one kiedyś odejdą w świat a Ty zostaniesz z oprawcą, ogromnym błędem jest decydowanie się na dzieci w układzie opartym na przemocy, również dla tych dzieci nawet jeśli sama zrezygnowałaś z siebie.... Powinnaś mieć zrozumienie, oparcie i miłość od męża!!! On powinien patrzyć w Ciebie jak w obraz i słuchać każdego słowa, na rękach powinien Cię nosić, codziennie, a nie jak ma dobry dzień!! Właśnie za tą Twoją wrażliwość i dobroć!! Powinien to w Tobie podziwiać i kochać! Bo jesteś wspaniałą dziewczyną!!!! Zasługujesz na to!!!! Oddałaś mu wszystko!!!
Jeśli chodzi o dom, to doskonale Cię rozumiem, to jest ten aspekt w którym alleluja jest trochę zdrowego egoizmu u Ciebie:)
Jednak tak naprawdę te domy ludzi trzymają prawie zawsze w chorych sytuacjach, moja matka tez ze względu na dom męczy się z moim ojcem-psychopatą bo dom... to jest nie warte Twojego życia.
Ja też jeszcze niedawno popadłam w tak popularną psychozę budowania domu:) jednak u mnie jest zupełnie inna historia ale wiem, że na tej psychozie można się strasznie przejechać, uwierz, bo ja się przejechałam:)
Nie wytrzym ani dnia dłużej w tym domu, jutro wyjeżdzam, bo dziś nie mam już czym. Teściowa zwyzywała mnie, nie wytrzymałam rozpłakałam się, a mąż śmiał się, że płącze. Nie zareagował i nie powiedział słowa, nie nawidze go i nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
396 2012-03-14 12:42:08 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2012-03-14 12:43:17)
DQ, to co napisałaś jest tak trafne, podpisuję się obiema rękami.
Teściowa to jeden problem, ale ta zależność finansowa i mentalna panów budzi grozę. Mężczyźni, jak te wiejskie burki są krótko trzymani na smyczy kontroli rodzicielskiej.
Często są świadomi tego zjawiska, zgadzają się dobrowolnie na takie traktowanie, przy jednoczesnej pełnej świadomości, ze wszystko co mają zawdzięczają rodzicom. Mało tego, są zdziwieni faktem niepodzielania ich zdania przez żonę. Chcieliby aby żona była tak samo poddańczo wdzięczna za to co uzyskała dzięki zamieszkaniu w spólnym domu, prowadzeniu wspólnego gospodarstwa domowego. Panowie są wręcz przeświadczeni o dobru jakie "wyświadczyli" współmałżonce. Toż nie muszą wydawać pieniędzy czy to na wynajem, czy budowę domu, tudzież kupno mieszkania.
Tak naprawdę są niezaradni, niesamodzielni lub boją się podejmowania decyzji, ryzyka.
Iluż to widziałam mężczyzn, którzy odziedziczywszy interes nie zgadzali się ze swoimi rodzicami w kwestii dalszego prowadzenia działalności i rzucali wyzwanie światu i tymże rodzicom, zakładali własny konkurencyjny biznes. Często z powodzeniem, ale mieli odwagę, potrafili pokazać własne ja, niezależność. A w powyższych historiach co? Ano kulenie uszu, mało tego złość, bo ktoś raczy burzyć wyobrażenia i nie zgadzać się z jaśnie panem na włościach, ba - wytknąć to!
Dlatego przychylam się do zdania tych piszących, którzy nie tylko widzą zołzowatą teściową, ale też męża całkowicie uzależnionego od matki. Jemu jest w tym układzie dobrze, nie chce burzenia utartych zwyczajów, oczekuje podporządkowania żony, zarówno jemu, jak jego matce. A ponieważ Jeżyk czy też inne kobiety tu piszące buntują się, nie zgadzają na taki porządek rzeczy, są poddawane manipulacji emocjonalnej, tudzież innym działaniom mającym na celu "nagięcie" do zasad wyznawanych przez męża i jego matkę.
DQ ma też rację, jeśli chodzi o wyparcie Jeżyka. Wmawianie sobie, że przemocy nie ma, nie jest aż tak źle - typowe.
To, ze dom zbudowany w pewnej odległości od teściowej nie oznacza automatycznej niezależności. Teściowa będzie tam bywać ilekroć zechce, myślę że syn poprze ja we wszystkich żądaniach. Już teraz pokazał swoje prawdziwe oblicze. Nie liczyłabym na istotną zmianę.
Fakt, dzieci mogą szybko z domu wyfrunąć, a co pozostaje? Ten sam od lat nieszanujący i niekochający mąż i na dokładkę wredna teściowa, którą często trzeba się zajmować, bo synuś kochany mamusi do domu opieki nie odda. Kocha ją bardzo, jest jej wdzięczny do śmierci, ale jak to na wsi bywa, chłop własnej matki podmywał i w pampersa przebierał nie będzie. Poza tym on pracuje na polu, a kobieta cóż innego ma do roboty jak nie zajmowanie się domem i fochami drogiej teściowej.
Popieram ewakuację Smutny Misiu. Nie tylko teściowa tu zawiniła, ale niesamodzielny mąż bardziej.
SMUTNY MISIU życzę Ci wytrwałości. Wiem, że to tylko łatwo powiedzieć, żebyś nie płakała w ciąży i nie przejmowała się. Sama nie umiałam sobie z tym poradzić, ale proszę Cię postaraj się. To wszystko wpływa na rozwój dzidziusia. Napisz proszę jak tylko będziesz miała możliwość. Pewnie wrócisz do rodziców. Na pewien czas jest to pewnie najlepsze rozwiązanie.
DQ prawdą jest wszystko co piszesz. Cokolwiek by się między nie działo złego to mąż zawsze twierdzi, że to moja wina. Nawet jeśli on sprowokuje kłótnię, to wszystko tak przeobrazi, że to ja czuję się winna. Już dawno to zauważyłam.
W naszym małżeństwie są dni lepsze. Myślałam długi czas, że w każdym związku tak jest, ale rozmawiałam z przyjaciółką i ona po kilku latach małżeństwa twierdzi, że złe okresy miała tylko dwa razy i każdy trwał jakiś tydzień, a reszta to miły czas, gdzie z mężem robi wszystko i rozmawia o wszystkim. U mnie częściej jest źle. Właściwie ciągle jest źle. Dq napisałaś, że nie ma miłości ze strony mego męża. Z mojej też nie ma. Przykro mi to mówić, ale dla mnie on po prostu jest obojętny. Czy jest w domu, czy go nie ma to bez różnicy. Kiedyś tak przeżywałam, że wieczory spędza w kuchni z mamusią, a nie ze mną. A teraz? Im dłużej tam siedzi, tym lepiej. Mamy przynajmniej czas z córką na długie, miłe tulenie do snu.
CHABER aż tak do końca ten mój mąż nie jest zależny od matki. Dał się namówić na budowę domu Na dochowanie teściowej, czy moich rodziców jestem przygotowana. Wiem, że kiedyś przyjdzie taki czas.
Teściowa będzie mieszkała ze swoim drugim synem i drugą synową, więc swoją uwagę będzie dzieliła na dwoje, a nie tylko i wyłącznie na moją rodzinę. Już mnie to lekko uspokaja. Chociaż brzmi głupio. Przecież ona powinna mieć swoje życie, swoje pasje, no nie wiem kwiatki, szmatki, koleżanki, a nie żyć życiem innych. Ja bym chyba nawet nie potrafiła żyć życiem innych. Dla mnie wystarczy 200m (mam nadzieję, że się nie rozczaruję). Ukojenie daje mi myśl, że np. jej córka z Niemiec nie będzie wtedy wiedziała, co ja jadłam dziś na śniadanie lub czy mój mąż miał dziurę w skarpecie. Teraz kiedy dzwoni pierwsze co teściowa opowiada to co ja i mój mąż właśnie robimy, nawet jeśli jest to "a ..... to w łazience akurat siedzi".
Kobiety za kilka miesięcy nie będę pod lupą!!!! Więcej. Postanowiłam od października iść na studia podyplomowe na nauczyciela, żeby mieć jakieś zaczepienie jeśli po wychowawczym dalej nie będę miała gdzie wracać do pracy. Oświadczyłam to mężowi i o dziwo poparł mój pomysł. Sam idzie niedługo na kurs przekwalifikujący. Może za jakiś czas zejdziemy z krów mlecznych. Chociaż.... nawet to polubiłam. To w pewnym sensie uwiązanie, ale i tak jest małe dziecko, więc globtroterem na razie nie zamierzam zostać i krowy nie stanowią w moim życiu problemu. Doić lubię i uważam to za pracę lżejszą niż ośmiogodzinne opuszczanie domu i pracowanie dla kogoś.
JEŻYKU, fajny pomysł z tą podyplomówką, lepiej mysleć zawczasu o alternatywnej pracy niż zostać na lodzie i potem mieć kłopot. A w Twojej sytuacji niezależność finansowa jest bardzo ważna. Ja też miałam plany na studia podyplomowe, ale niestety szanowny mąż nie miał ochoty finansowo mi w tym pomóc, więc musiałam zrezygnować. Teraz widzę, że chciał mnie przywiązać do siebie i uniezależnić.
Nie jest łatwo nie płakać, kiedy człowiek czuje się bezradny i wszędzie piętrzą się kłopoty.
Mialam okazje kilka lat temu poznac kobiete terroryzowana przez meza i tez nie umiala odejsc od takiego potwora.
Najpierw bala sie jak sobie poradzi sama z dwojka dzieci juz duzych,
i moze to ze siostra jej mowila i wlasne dzieci zaczely jej tlumaczyc zeby zmienila swoj sposob patrzenia.
Zabrala dzieci i odeszla musiala sie tulac po cudzych katach a on zostal z mieszkaniem.
I zyje,moze wspomnienia tylko jej dokuczaja
Jezyku nie czekaj az Cie maz wyrzuci ze swojego zycia
zrob to pierwsza wtedy wygrasz,
uciekaj od nich jak najdalej
wszyscy Ci tlumacza a Ty nadal nie wierzysz nikomu
jak bedzie za puzno sama zrozumiesz
Dziecka nie traktuj jako lacznika miedzy wami
Pamietasz jak mowilam ze twoje zachowanie w czasie ciazy spowodowalo juz zmiany w jego psychice
To wszystko z czasem wyjdzie na jaw,no i sytacja miedzy wami i tesciowa.
UCIEKAJ I NIE OGLADAJ SIE ZA SIEBIE
Sprzedaj ten nieskonczony dom kup mieszkanie i zobaczysz sama jak inaczej bedziesz zyc
Sama zauwazylas ze juz was nic nie laczy i milosc przeradza sie w nienawisc
Tak juz jest te uczucia sa tak skrajne i dlatego potrafia sie szybko zmieniac
Jestes bardzo wrazliwa osoba,nie bede zdziwiona gdy tak jak ja znajdziesz droge do psychiatry
Nie boj sie ze maz bedzie chcial zabrac ci corke
W Polsce nadal matka jest na pierwszym miejscu ojciec nie ma takich praw jak my
Spotkalam sie z sytuacja ze matka jest alkoholiczka a ojciec nie,
i tak matka ma przyznane prawa a ojciec ma tylko spotkania
Jest w naszym kraju cos takiego jak instytucja praw ojca,ale oni tez malo moga zdzialac.
Matki maja nadal wieksze prawa.
Nawet Twoj maz tego nie zmieni
Moja tesciowa ma siostre w MSW i tez nie dali rady zabrac mi corki chociaz maz probowal.
"Sama zauwazylas ze juz was nic nie laczy i milosc przeradza sie w nienawisc
Tak juz jest te uczucia sa tak skrajne i dlatego potrafia sie szybko zmieniac"
Od miłości do nienawiści bardzo łatwo, bardzo blisko. Od nienawiści do miłości również. Bo nienawiść to taka rozzłoszczona miłość.
Jeżeli uczucie miłości przerodziło się w obojętność to niestety miłość już nie wróci.
Wtedy trzeba już szukać swojej drogi w życiu.
Dziewczyny Kochane, przeczytałam co napisałyście, dzisiaj dopiero wpadłam na Wasz temat i żałuje ze nie wcześniej, bo przekonywałabym cię jeżyku i inne tutaj babki abyście odeszły od mężów bo szkoda życia Waszego i dzieci. Na początku postu , Jeżyk zakochana, ufajaca meżowi i coraz wiecej płacząca. Uwierzyłaś we wszystkie obietnice męża przed slubem , bo nie wiedziałas że mężczyżni juz tak mają że wszystko obiecają chcąc zdobyć kobiete. Ty zostawilaś swoje życie za soba dla niego a nie zauważałaś że on niczego się nie wyrzekł i z niczego nie zrezygnował w imię miłości dla Ciebie. Jak przeczytałam ze mieszkanie sprzedalaś aby dom budowac , to przyznam Ci się ze ścierpla mi skóra i nie rozumiałam dlaczego od początku widząc jaką wiedżmą jest teściowa , walczyłas o jej akceptacje zamiast o swoje dobro. Jeżyku, wiem co pisze, sama mam 59 lat i wiem jedno że na szacunek trzeba zasłużyć sobie swoim życiem a Twoja teściowa to zasługuje raczej na pokazanie jej na bilbordzie aby innych przed taką teściowa ostrzec. Mąz od początku Cie oszukiwał, nie dawal Ci wsparcia ani nie był Ci w niczym pomocny, jak Ty wiadra w ciazy dżwigałas to gdybym coś takiego widziała to takiemu chłopu zainkasowała bym kopa w tyłek. Jego wad nie widziałaś a walczyłaś o swoja do niego miłosc i wiedziałam że przegrasz. Faktycznie wasze przeżycia czytalam i bardzo sie denerwowalam bo inaczej ja odbieram to co się Wam przydażyło bo wiek i doswiadczenia jednak pozwalają zauwazac to czego młode kobiety nie widzą. Gdy byłam młoda i na początku małzenstwa też tak postrzegałam moją miłosc i tez wszystko zostawiłam dla niego , a dopiero po jakimś czasie przekonałam się że nie było warto. Muszę kończyc więc powiem wam tylko że nie warto żyć z mężem do ktorego nie czujemy już miłosci bo to jest z najwieksza szkodą dla dzieci. Dzieci nie czują się szczęśliwe w takich rodzinach a jeśli mąż murem nie stoi od poczatku przy żonie to liczcie tylko na siebie. jeżyk, gratuluję Ci pomysłu doszkalania się, staraj się usamodzielnić, wez życie w swoje rece bo to twoje życie i od Ciebie zalezy też życie córki. Staraj się nie popełniac błedów swoich rodzicow, stań zawsze przy córce, gdybyś miala wsparcie rodziców to Twoje zycie inaczej by wygladało. Wszystkim piszącym tu dziewczynom życze aby staneły na własne nogi, jestescie wspaniałymi kobietami i podziwiam Was. Powodzenia. jesli nie macie nic przeciwko temu to chętnie bym do was zagladała.
Smutny Misiu- wybrałaś trudna drogę , ale mądrą decyzję , gorzej byłoby gdybyś została w tym układzie w jakim bylaś. Jezyk nie chce zrozumiec ze to ze zapełni dom dziecmi nie da jej szczęscia, tak jak wini o wszystko zło tesciowę a meza od początku broniła i nie widziała jego paskudnego charakteru. Jeżyk, od dwóch dni czytam tutaj strona po stronie i rozumiem ze Twój staż małzenski nie jest zbyt długi, ale od samego poczatku zrobiłaś błąd ze założylaś ze dwa lata z teściową wytrzymasz , a póżniej we własnym domu to będzie już tylko wspaniale. bardzo bym chciała ażeby tak było ale wiem dobrze że wiele zła tkwi w twoim mężu, a jaką Ty będziesz matką jeśli dzieci będziesz miala po to aby nie byc samotną i niekochaną przez męza. moze powielisz mimo woli błędy tesciowej , jesli dzieci będą dla Ciebie celem samym w sobie, a to rodzi niezdrwy układ bo dzieci wychowujesz dla innych a nie dla siebie, kochając je całym sercem. dalej będe sie upierała że za blisko wybudowaliscie dom przy teścciowej, pamiętaj ze nawet jakbyś mijała ją wielkim kołem to dzieci będą przebywaly z babcią i w tej atmosferze jaka jest. Cały czas nie mogę zrozumiec po co chcesz budowac z męzem rodzinę jak łatwo przewidziec ze lepszy to on nie będzie, żebyś nie musiała sie przekonac że budowanie rodziny jak i domu potrzebuje dobrej atmosfery i miłości a nie płaczu i rozgoryczenia. Jeżyk, prosze Cię nie zrozum mnie że Cię krytykuję tylko uważam ze jesteś kobietą na 100% wspaniałą z silnym charakterem, ale mąż i teściowa niszczą Ciebie i twoją psychikę, są jak energetyczne wampiry. I zrozum prosze że póki jesteś jeszcze zdrowa to bron sie i chroń jak i dziecko, bo niestety panowie tak mają że czym starsi tym gorsi a odbija się takie życie depresją aż dochodzi do tego ze nie ma się siły do życia, dlatego kobiety kończą toksyczne związki, ale niestety często za póżno. Jeżyku, uruchom swoją inteligencje i rozsądek i pamiętaj że tej luki i pustki w swoim zyciu nie wypelnisz dziecmi. Od samego poczatku poddałas sie woli meza, uznałaś jego wyższosc nad sobą, postawiłaś go na piedestale , to jasna sprawa że ta licha konstrukcja musiała grzmotnąć. Cieszę się ze nie myślisz uciekac z domu , co kobiety czesto robią, ze agresor zostaje w domu a ona z dziećmi na ulicę. Ale napewno dojdzie do Ciebie wcześniej czy póżniej że jesteś za blisko teściowej z jej ukochanym synkiem który jest wart swojej mamusi i zechcesz uciekac, to sprzedaj dom, ale i tak tylko będziesz miala prawo do połowy jesli prawnie nie udowodnisz ze to z Twoich pieniędzy i nie daj sobie wmawiac ze nic do Ciebie nie należy, milcząc ze dom z Twoich funduszy jest wybudowany , utwierdzasz bliskich i sasiadów ze to oni mają rację, nie daj się. pora abyś wyszła spod pantofla męża i teściowej, pokaż swoją wartość i nie licz na to że kolejne dzieci pomogą Ci odbudowac wasze pożycie , bo jest odwrotnie. Smutny Misiu, za Ciebie tez trzymam kciuki, nie bądż smutna bo jesteś bardzo wartosciową i mądrą kobietą. Pozdrawiam Was miłe Kobietki , powodzenia, uwierzcie w siebie .
Dziękuję Klaudyna59 za słowo wsparcia i Wam inne dziewczyny również
Każda wypowiedź jest ważna i cenna dla mnie, bo czasami człowiek uwikłany w daną sytuację nie jest obiektywny. Osoby patrzące na daną sytuację z zewnątrz, widzą ją zupełnie inaczej i na wiele rzeczy mogą nam otworzyć oczy. Mi osobiście, dużo dały wasze wypowiedzi, wiele rzeczy zrozumiałam, inne których nie widziałam - dostrzegłam. Mam też nadzieję, że chociaż jedna osoba poczyta ten wątek i pomyśli przed czasem, a nie po, jak ja.
Ważne to pamiętać o tym, że życie ma się jedno i dlatego powinno ono dawać radość.
Zgadzam się z Tobą Smutny Misiu , że życie ma sie tylko jedno i powinno ono dawać radosc i satysfakcję i to od nas zależy abyśmy w pewnym momencie powiedzialy dośc i zaczęły dbać o siebie, ale tak na 100% bo o dzieci zawsze dbamy jeśli wyciągniemy je z naszego chorego związku. Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego że dzieci są bardziej wrażliwe od nas dorosłych i bardziej cierpią wychowując się w skłóconej rodzinie. Będę tutaj zaglądala , aby kiedyś przeczytac o Waszym odmienionym na lepsze życiu. Dziewczyny, wszystko mija, czas szybko leci ale pilnujcie swojego dobra bo jak Wy nad tym nie popracujecie i nie dokonacie zmian w Waszym życiu to nikt tego za Was nie zrobi. Faceci są partnerami ale na dobrą pogodę , jak trzeba byłoby nad związkiem popracowac, dac wsparcie zonie i dzieciom , to dla nich to za duży wysiłek i aby miec spokój to wolą nie zauwazać tego co się wokół nich dzieje. Niestety mam takie doświadczenia ale może sie mylę i za bardzo ich jednak cenię a oni po prostu mają prosta konstrukcję cepa i w tym wszystko sie zamyka. Głowy do góry Miłe Dziewczyny, kobiety w każdym pokoleniu przechodza przez to samo i musiały sobie radzić a nam jest łatwiej z tym ze wiele z nas są samodzielne finansowo i wyksztalcone a wiec dacie radę i odkryjecie jeszcze że życie ma też jasne barwy i kolorowe. Wszystkie serdecznie pozdrawiam i posyłam dobre myśli w Waszą stronę.
I jak SMUTNY MISIU to ciąża? Robiłaś test? Byłaś u lekarza? Wyjechałaś z domu męża? Napisz koniecznie co u Ciebie.
KLAUDYNO59 to nie prawda, że mąż dla mnie z niczego nie zrezygnował. Nie chciał budować domu. Chciał zostać u mamy, ale jednak dał się przekonać i zrobił to tylko po to, żebym była szczęśliwa, bo on wolał zostać w domu rodzinnym. Doceniam to. Ucieszył się i poparł mój pomysł ze studiami i planami na inną pracę. Nawet sam zapisał się na jakiś kurs.
Moje założenia, że we własnym domu w końcu będę szczęśliwa są prawdziwe i nikt mi tego myślenia nie zburzy. Ja już kocham ten dom. W ogóle nie żałuję sprzedaży mieszkania i ten dom to moje wielkie marzenie, MÓJ po prostu MÓJ dom, w którym będę pić kawę z mojego kubeczka, będę odkurzać o 22 tak jak lubię, będę biegać bez majtek, będę układać wszystko jak chcę i będę szczęśliwa. I nigdzie nigdzie się stąd nie ruszam, bo chcę być, mieszkać w moim domu, a teściowa nie istnieje dla mnie. Sąsiadom i nikomu nie będę tłumaczyć czyje to pieniądze, bo i tak tego ich zacofane mózgi nie przyjmą, więc po co mam się denerwować.
Nie wiem, czemu wcześniej tego nie robiłam. Teraz wiem co robić. Teściowa nie ma zębów, więc robię wszystko z twardymi elementami, surówki, sałatki z ogórkiem kiszonym, teściowa nie lubi zupy z zielem angielskim, więc wrzucam ile się tylko da, teściowa namiętnie ustawia miseczki w jednym miejscu, ja namiętnie przestawiam w inne, puchnie blat kuchenny od wody? specjalnie tam wodę wylewam. Jestem okropna, zła perfidna. Moja przyszła szwagierka to dopiero jest agentka. Teściowa rano mówi, żeby ta ją zawiozła na zakupy, szwagierka wychodzi z kuchni bez słowa potwierdzenia, teściowa się ubiera czeka czeka a szwagierka wychodzi po dwóch godzinach z góry w szlafroku i mówi że nigdzie się nie wybiera. Też zaczęłam żyć taką taktyką i jest bardzo bardzo dobrze. Kiedyś kiedy teściowa mówiła "jutro ZROBISZ pizzę" ja nawet nie pisnęłam i robiłam. Dziś mówię "nie robię jutro pizzy" i wychodzę.
Z mężem się nie kłócę więc dziecko nie cierpi. My po prostu nie rozmawiamy o uczuciach, kładziemy się spać oddaleni od siebie na krańcach łóżka, nie przytulamy się, nigdzie razem nie jeździmy (w sensie na randki). Jedyne tematy to dom, dziecko, krowy. Ja nie tęsknię za jakimiś przyjacielskimi rozmowami z nim. On widocznie też nie, bo trzymamy się od siebie z daleka. Zwyczajnie przestało mi się chcieć starać się, żeby go zadowolić. Nie mam siły. Prawdopodobnie i tak bym tego nie dokonała. Narzekał, że nie gotuję, zaczęłam też źle. Narzekał, żebym zaczęła się interesować krowami, wciągnęłam się w to i polubiłam, to też mało, bo na przykład boję się podłączyć do dojenia rozbrykaną jałówkę. A w dupie takie staranie się. Dasz palec, zechce dłoń, dasz dłoń, zechce całą rękę. Przyjaźni nie ma i raczej nie będzie, tylko suche, bezpłciowe życie żony i męża. Zero romantyzmu. Jak mu zaproponowałam, żeby wieczorem pojechać na pizzę i piwo to spojrzał na mnie jak na kosmitę. To pojechałam sobie ze szwagierką. A on siedział w domu. Nie to nie.
Domu nie da się sprzedać. Nawet gdybym chciała, to w takim odludziu jak ja mieszkam nikt domu nie kupi. Zresztą tak jak pisałam to nawet nie wchodzi w grę. Nie sprzedam, bo to mój dom koniec kropka, chcę tam mieszkać. Żyję tylko aranżacją i myślami o tym domu. Wybieram teraz kafelki, firanki, żyrandole. Uwielbiam to.
Witaj Jeżyku i serdecznie Cię pozdrawiam, zycie należy do Ciebie i jak je przeżyjesz to też twoja decyzja, cieszysz sie domem i jego urządzeniem, planujesz w tym ukochanym miejscu mieć więcej dzieci i daje Ci to radośc, ale niezapominaj o tym że dom i jego urządzenie to tylko są rzeczy a najważniejszy jest człowiek i jego uczucia a piszesz że jesteście sobie jak obcy i zimnem wieje od waszych uczuc, pomysl czy nie byłoby lepiej dla Was gdybyście popracowali nad relacjami waszymi? Wiem z doświadczenia że jest to mozliwe i warto gdyz dom to nie tylko są ściany ale najwazniejsi są w nim ludzie i ich ciepłe uczucia i dobra energia którą kazdy ze sobą wnosi. Teraz nie przyjmujesz tego do wiadomości, wiem o tym ale kiedys po latach przyznasz mi rację, ale zeby nie było to z goryczą.
Witajcie!
Klaudyna masz sporo racji,ale ja będąc w podobnej do Jeżyka sytuacji rozumiem ją,choć z perspektywy lat,chwilami żałuję,że nie odeszłam od męża gdy nasza córka była malutka.
Choć przyznam,że wczoraj,gdy przyjechaliśmy na wieś na naszą "górę" pierwszy raz w tym sezonie i wzięłam się trochę za ogarnianie,mój mąż powiedział,że jak tu jestem to ten dom od razu nabiera ciepła.
Heheh,raczej porządku:)
Co do teściowej- oczywiście porozkładała nam mnóstwo świętych obrazków,takich w ramkach i takich papierowych tandet.Pierwsze co sprzątnęłam to właśnie te obrazki.
Przytoczę jeszcze dzisiejszą sytuację,która dobitnie świadczy o miejscu kobiety w tym domu.
Teściowa woła mnie stojąć na schodach na górze- tak jakby nie można było wejśc na górę,że mój mąż CHCE herbaty.
Zeszłam na dwór,ochrzaniłam męża a teściowa pobiegła zrobić mu herbatkę.Kiedy ja z tarasu rzuciłam,że herbata już jest,ta przybiegła z kubeczkiem swojej i dała mu do ręki.Punkt dla niej:))
Jeżyku ila lat ma Twój mąż?Myśle,że chyba jest młodszy od mojego.
Mój mąż ma 43 lata i zawsze jest chętny jak mamy wolny wieczór na wypad do knajpki czy kina.Przez cały sierpień w urokiliwym miasteczku,20 km od nas jest Letnia Akademia Filmowa.Wtedy właściwie co wieczór jesteśmy na przynajmniej jednym seansie.
Ratunkiem dla naszego małżeństwa jest też chyba to,że mamy dużo wspólnych zainteresowań.Mój mąż interesuje się historią,ja skończyłam historię,często sobie dyskutujemy na temat jakiejś nowo wydanej książki z tej dziedziny.Kiedy się nie zgadzamy,ja kwituję to,że brak mu merytorycznej wiedzy a on,że merytoryka przesłania mi logiczne myślenie:).Oczywiście jest to w formie żartu.
Ech,z wiosną jakoś cieplej się robi w kwestii naszych uczuć...
Jak tam urządzanie idzie?Ech,przypomniało mi się coś.Odradzam stanowczo matowe płytki na podłogę.Mam z tym sajgon w kuchni i łazience-każdą plamkę widać.Choć jak są czysciutkie to wglądają ślicznie.
Hej Dziewczeta...
Ja sie juz dlugo "przypatruje" temu topicowi Jezyka...
Nie mam takich doswiadczen jak Wy, bo obecnie nawet chlopaka nie mam, ale bylam z jednym 4 lata, ktory wszedzie zabieral ze soba swoja Mamusie... W sumie ja nic do tej kobiety nie mialam, bo nie mieszkalismy razem, ale jak zaczal ja zabierac na nasze dlugo oczekiwane filmy w kinie lub na kregle itp. to dalam sobie spokoj....
Jezyka sytuacja jest trudna bo zdecydowala sie sprzedac mieszkanie i teraz ma wspolny dom razem z mezem. Pewnie przy sprzedazy duzo by nie zyskala.
Nie mnie tu osadzac, ale mysle, ze Klaudyna ma duzo racji. Kobieta po przejsciach... Ja osobiscie nie wyobrazam sobie takiej sytuacji, bo ta tesciowa i tak bedzie ich nachodzic, bo blisko mieszkaja.
Jezyku podziwiam Cie, ze nie dalas sie tesciowej - a co do Twoich poczatkowych postow, to ja bym chyba te kobiete udusila golymi rekami - nie znosze jak mi ktos, cos dyktuje i nie moglabym zyc pod jej dyktando....
A co do Gojki... tak poza tematem - uwielbiam to urokliwie miasteczko I co roku tam jestem i obiecuje sobie pobyt na Festiwalu, ale samotnie to mi sie nie chce ogladac filmow
Twierdze nawet, ze LAF w Urokliwym Miasteczku
jest lepsza niz Camerimage
Swietne miejsce na taka impreze
W tamtych stronach mam babcie.
Pozdrawiam Was goraco!
Witam LAFową fankę:).Nie przejmuj się,że nie masz z kim iść na seans,dużo osób przychodzi tam samych,nikt się na nikogo nie ogląda,a pójśc warto.
Moja ulubiona teściowa dziś dała mały popisik:).Na działce,którą kupił mój mąż pod budowę przychodni pracował dziś jego znajomy,który wycinał drzewa.Maż poprosił mnie,żeby przygotowała dodatkową porcję na obiad bo go przywiezie.Przyjechali a mąż poszedł pod prysznic.Wpadła tesciowa do nas na górę i widząc,że siadłam w salonie z chłopakiem rzuciła,że ja powinnam obiad szykować a następnie zaczęla szukać synka.Powiedziałam,że jest pod prysznicem a w biadolenie,że on się w zimnej wodzie kąpie,że zachoruje bo ja już drugie pranie robię i pralka cała ciepła wodę wyczerpała.Na co ja,że pralka ciągnie tylko zimną wodę a potem ją podgrzewa do tej temperatury,która jest nastawiona,i że nie ma pojęcia o pralce,więc niech sobie daruje.
Teściowa na to,że to ja nie mam pojęcia i zmyła się.
Skomentowałam,że kochana mamusia pewnie przyszła synkowi plecki umyć.Znajomy się uśmiechnął i powiedział,że dlatego od teściów on mieszka daaaleko.
Słabe są te zagrywki ale nie pozwolę się tak traktować.
Zastanawiam się dlaczego FACET ZE WSI nie odpowiedział na moje pytanie. Ponawiam je. Skoro zamierzasz oddzielić się z żoną murem od mamy, to dlaczego nie wyprowadzicie się? Dlaczego nie wynajmiesz mieszkania? Dlaczego nie kupisz mieszkania lub nie zbudujesz domu? Pisałeś, że masz pieniądze na wynajem, więc stać Cię też na spłatę kredytu. Dlaczego nie planujesz wyprowadzki na "swoje"? Proszę Cię odpowiedź. Zależy mi, bo może wtedy bardziej zrozumiem męża.
Na wiosnę wyszedł cały bałagan na podwórku. Bałagan nie do okiełznania. Wszędzie stoją jakieś przedmioty. Zardzewiałe miski, stare dachówki, bańki po oleju, kanistry, dziurawe wiadra, Nawet buda dla psa jest obłożona jakimiś sznurkami i metalowymi rzeczami. W ogródku leżą szmaty, pudełka po różnościach: ciastkach, lodach, jogurtach, serkach (mają służyć za miseczki dla kotów-tylko dlaczego jest ich 20, wygląda na to że każdy kot ma komplet około 3 miseczek). Za miskę też służyć ma stara patelnia, która jest przewalana z jednego końca podwórka na drugi. Straszne. A najgorsze jest to, że teściowa wynosi kolejne rzeczy i żadnej nie wyrzuca. Ostatnio pękły rączki w koszu do prania, a teściowa zamiast wyrzucić kosz, to wyniosła go do obory, i powiększyła swoją kolekcję śmieci. Pewnie niektórzy z Was myślą, że skoro jestem "nową gospodynią" to powinnam zrobić tam porządek. Nie zamierzam. Nie moja ziemia, nie mój dom. Mój będzie idealny. W końcu będę sprzątać tak jak lubię - w każdym kątku i wyrzucając wszystko, co już mi się nie przyda. Szwagier próbował sprzątać - wywozić część śmieci na złom, bo w końcu to przecież on zostaje w tym domu, na tym podwórku, ale żandarm - jego mamusia żałuje wszystkiego, nawet zardzewiałego, dziecięcego rowerka bez kółek. Wszystko mu zabiera z rąk, kiedy ten chce załadować do wywózki. Chyba myśli, że moja córka będzie pomykać na tym sprzęcie. Jej wyobraźnia jest nieprzewidywalna.
Jeśli już zdecyduje się coś wyrzucić do worka na śmieci, to nie wrzuca do tego który oddajemy na wywóz, tylko ma swój pod szopą i taszczy to potem do wykopanego dołu na polu i tam wyrzuca. To jest dla mnie nie do pojęcia. Płacić za wywóz śmieci, ale nie korzystać z tego, tylko na własnej ziemi robić wysypisko śmieci.
GOJKA z mężem jesteśmy jednoroczni. Nie byliśmy razem nigdzie od ponad roku. Nasz dzień kończy się o 19, kiedy wracamy z obory. Ja kąpię dziecko i idę z nią spać. Mąż siedzi w kuchni z mamusią. Twierdzi, że ja jestem dzika, skoro z nimi nie spędzam czasu. Nie byliśmy na żadnym spacerze ze sobą. Raz kiedy urodziła się córka poszliśmy przejść się polną drogą. Wyjazd na spacer do miasta mój mąż uważa za śmieszny, bo kto normalny chciałby spacerować po "betonie"? W niedzielę, kiedy są wszystkie dzieci teściowej, to wiadomo, że trzeba służyć, siedzieć z nimi i potem posprzątać, a kiedy gości nie ma, to mąż śpi, a mój dzień właściwie nie różni się od innych. Cały poświęcony na byciu z dzieckiem. Kiedy proponuję jakiś wspólny wyjazd, to mąż zawsze jest zmęczony. Sama jeżdżę w tygodniu na zakupy lub ubrania - to moja jedyna rozrywka. Teraz ubrania mnie właściwie nie interesują, tylko wyposażenie domu. Och! uwielbiam to. Będę prawdopodobnie jedyną hodowczynią krów, która ma dekorację okien z kolekcji Ewy Mingen Dobrze było mieć swoją wypłatę. Niestety wychowawczy jest bezpłatny, ale będę brać pieniądze męża. Jakoś nie mam oporów. Ja też doję krowy i robię tutaj wszystko, więc połowa jest moja.
GOJKA właśnie wybieram płytki. Mówiąc matowe masz na myśli nie błyszczące? Wiem, że kiedy są białe to jest tragedia, ale czy tak samo jest z ciemnymi, jednobarwnymi? Wiem, że na podłogę najlepsze są pstrokate, wtedy nic nie widać w kuchni, żadnych okruszków, ani plam. Tylko, że są raczej nie modne. Moje będą jednokolorowe gładkie i właśnie matowe, pewnie kolory brązu, ecru, venge i szarości. Zależy od pomieszczenia. Będą też prawie białe (taka biała czekolada) w jednej z łazienek. Jak jest z czyszczeniem?
Jeżyku to kiepsko.Powiem Ci,że kiedy nie było za dobrze z moim mężem on zawsze chadzał z nami(mną i córką) na wszelkiego rodzaju spacery,zakupy,ba,nawet często sam kupował to co mu zleciłam dla córki z ciuchów.I zawsze przyjeżdżał z dodatkowym ciuszkiem,który mu się spodobał-zazwyczaj była to elagancka sukienka dużo za duża:)
Jak Twój mąż spędza czas z córeczką? Czy nie byłoby problemu gdybyś chciała się wybrać gdzies wieczorem i wrócić późno? Poradziłby sobie?
Co do śmieci na podwórzu- u moich teściów też tak było,Jednak kiedy zauważyli,że mąż porządkuje podwórze,że ciągle sadzi jakieś drzewka,że zapłacił za zrobienie kostki brukowej,że nawet kupił kontenery na śmieci( moja teściowa nie płaci za wywóz śmieci a wszystko co się nie dało spalić wrzucała do dołu- chyba specjalnie po to wykopanego) to też zaczęli dbać a i mój mąż często krzyczy i każe zabierać śmieci..Co do kotów- u tesciowej też są chyba ze trzy,ale ja zkupiłam miseczki i jak tylko widzę,że teściowa wynosi coś w jakichś pojemniczkach to wywalam i każę jej poszukać misek.Mojej teściwej trzeba było nawet wycieraczki pokupić bo jakieś szmaty i stare chodniki rozkładała,które cuchnęły jak je zamoczyła.Czy Twoja teściowa ma pralkę? Wyobraź sobie,że moja jeszcze do zeszłego roku prała w misce na dworze.Ciuchy były brudne a ona umęczona.Synkowie się dogadali i kupili mamusi pralkę.Ale co z tego jak ona pranie w pralce robi może z raz na pół roku.Szkoda wody i prądu...ech..
Chodzi Ci o Ewę Minge?Ja sobie zamówiłam z jej kolekcji rolety rzymskie.Jej firanki średnio mi się podobają.
Płytki w kuchni mam brązowe, nie błyszczące a w łazience- nie wiem co to za kolor,jakiś taki ciemny beż.I to jest porażka.Wiadomo, w takicj pomieszczeniach jest kontakt z wodą.Najmniejsza kropelka to od razu widoczna plama,podłogi wyglądają jakby ciągle były brudne.
U mnie do tego woda jest twarda więc zostaje osad.Mam też na ścianach w łazience coś w kolorze ecru- przy kabinie,wieć za bardzo tego osadu z kamienia i mydła na jasnym nie widać.
Ale więcej bym się na matowe nie zdecydowała.Podobnie z panelami- nigdy mat ani pół mat.Trzeba by je pastować i polerować chyba,żebya jakoś wyglądały.
Nastała wiosna i wróciły stare problemy - na podwórku graciarnia i stos nikomu niepotrzebnych rzeczy, które nikomu do niczego się nie przydadzą, za wyjatkiem teściowej jej się przyda wszystko oj znam to dziewczyny
U mnie narazie wszystko ok, żyję sobie z dala od tesciowej i o ile z mężem jestem w dobrych układach, tak teściowa dla mnie nie istnieje. Z mężem istnieje jeszcze jakaś szansa na dogadanie się, ale na moich warunkach i z dala od teściowej.
Po tym jak teściowa powiedziała co o mnie myśli, powiedziałam koniec. Powiedziałam mężowi wszystko, co myślę, wygarnęłam wszystko bez zbędnej dyplomacji. Pozytywnie mnie zaskoczyło, że nie obraził się, nie zrobił fochów i nie uznał tego za atak na niego, wysłuchał w spokoju i z zgodził się z większością moich zarzutów. Jemu też nie odpowiada wiele zachowań matki.
Powiedział, że ona poprostu taka jest i on nie może jej zabronić robienia tego czy tamtego, bo brak roboty, sprawi, że ona się zestarzeje i wykończy. Więc powiedziałam, że w tej sytuacji to ja się wykończę i że dłużej już nie mogę. Do męża chyba dotarło, że nie żartuje, tym bardziej, że zaraz po tej rozmowie z nim, był swiadkiem, że nie jestem już miłą i ugrzecznioną osobą wzgledem mamusi. Powiedziałam, jej wprost co myślę i że nie jestem jej osobą na posyłki i nie będę robić tego co mi każde, niech sama to zrobi.
Z tego co mąż mi mówi, on też zauważa, że nie ma nic do powiedzenia, że zaczyna powoli mieć dość, że coś chciałaby zrobić po swojemu, ale mamusia lepiej wie. Oczywiście myślę realistycznie i nie wierzę już w puste słowa, teraz liczą się dla mnie fakty, a nie ładnie brzmiące obietnice.
Tak, więc póki co dobrze mi samej ze sobą. Żałuję, że wcześniej byłam taka miła i grzeczna i tak nikt tego nie docenił.
JEŻYKU, ja wierzę, że w Twoim domku będzie dobrze, będziesz w końcu szczęśliwa. Moim zdaniem, taktyka postępowania z teściową jest dobra, niech robi, myśli i mówi co chce, tak jak Ty. Nie ma co tracić czasu, aby uzyskać przychylność teściowej, bo i po co. Moim zdaniem teściowa nie musi synowej lubić, dla mnie to obca osoba i mam w nosie co o mnie myśli.
GOJKA - ja przeczytałam o tej herbacie, którą miałaś zrobić mężowi, to trafiło mnie coś. Dobrze zrobiłaś, że od razu wyjasniłaś sprawę. Czy Twójemu mężowi ręce do tyłka przyrosły, żeby nie mógł sobie zrobić herbaty
Nie dajcie się dziewczyny i walczcie o swoje szczeście, bo jak same nie zadbacie o siebie to nikt tego za Was nie zrobi.
Jeżyku tak teraz trafiłam na ten wątek i widzę że w ciagu ostatniego roku wiele sie u Ciebie wydarzyło.
Jakbym czytała historię mojej mamy, tylko sprzed 30 lat. Młoda, energiczna, atrakcyjna dziewczyna, przeprowadza sie na wieś do męża, najmłodszego synusia mamusi który został "na gospodarstwie". Ja wspominam swoja babcię bardzo ciepło, ale po latach wiem, że była nadopiekuńcza w stosunku do syna i zbyt surowa do synowej "Paryżanki", mojej mamie do tej pory kręcą sie łzy w oczach jak wspomina jak w zaawansowanej ciąży dzwigała ciężary, albo uczyła się doić krowy, mleko spływało jej za rękawy, a mąż i teściowa obserwowali i dogryzali jaka to księżniczka że nie potrafi.
Jaka jest mentalność ludzi na wsi, sama widzisz. Sposób na teściową masz teraz bardzo dobry, nie przejmujesz się, róbisz swoje i tak trzymać. Bardziej mnie martwi Twój mąż i to w nim widzę prawdziwy problem, widzisz wogóle jakakolwiek szansę na poprawę Waszych relacji? Jesteście tak krótko po ślubie, macie meleńkie dziecko którego tak żeście pragnęli, może ten nowy dom bedzie też nowym początkiem, bardzo trzymam za to kciuki, jakoś ta historia bardzo osobiście mnie poruszyła, przywołała wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, te lepsze i te gorsze....
Dzieciństwo na wsi to supre sprawa, pod warunkiem że nie jest się od 6 roku zycia wykorzystywanym do cięzkiej pracy, ale życzę Ci żebyś w tym wszystkim nie zapomniała cakowicie o sobie i o tym jaka kobieta byłaś przed ślubem.
GOJKA mąż, oprócz ciągłych zleceń kupna pieluch, soczków, chusteczek dostał trzy inne zlecenia: 1.śpiworka - kupił piękny, 2.smoczków - kupił sam z siebie pozytywkę rybkę, 3.apaszki - kupił dodatkowo czapeczkę. Umie zajmować się córką i mogłabym wyjść wieczorem, tylko nikogo tu nie znam, dlatego nie wychodzę. Tak przynajmniej myślę. Chociaż kiedy raz umówiłam się z dziewczyną mego kolegi z pracy, która tu mieszka, to zrobił mnie "na szaro". A mianowicie: powtarzałam mu tydzień wcześniej, że w końcu może będę miała tu koleżankę, że umówiłam się w niedzielę o 14 na kawę. Kiedy doszło do umówionej niedzieli. Mój mąż spał pół dnia, a potem stwierdził, że idzie się oporządzać do krów. Zostałam na lodzie. Musiałam odwołać spotkanie. Nigdy potem ta dziewczyna nie odezwała się do mnie.
Tak chodziło mi ewę minge. Myślałam że inaczej się pisze. Źle też napisałam, że kupiłam firanki. Kupiłam panele do kuchni i roletę rzymską do łazienki. Napisałam firanki, bo to dla mnie pojęcie wszystkiego czym dekoruje się okna
Jeśli chodzi o pralkę to teściowa ma i pierze codziennie. Tutaj się nie czepiam. Nie chodzi śmierdząca, ani brudna. U nas pralka pierze codziennie po kilka razy.
A śmieci, to problem, z którym ja nie będę walczyć. Ona zajmuje się zbieractwem wszystkiego i tak jak pisałam, kiedy jej syn chciał wywieść część gratów z podwórka, stała obok niego i prawie nic nie pozwoliła zabrać.
Gojka ja myślę o płytkach Luna z Cersanitu na dół do łazienki a na górę o Zebrano z Opoczna. Mogłabyś spojrzeć czy Ci się podobają? W kuchni myślę o Organza z Opoczna ecru tylko boję się że to będzie porażka w wiejskiej kuchni mieć zadbane takie jasne płytki. Pewnie nie zrobię jak mi się podoba, tylko jak będzie praktycznie, czyli wybiorę cętkowane.
SMUTNY MISIU, KLUSZCZANKO, GOJKO i inni czytelnicy mego wątku. Nie mówię całej prawdy o moim mężu, bo boję się Waszych opinii jaka to ze mnie idiotka, że z nim jestem i nie potrafię odejść. Ale miarka tak się przebrała, że poważnie myślę o rozwodzie. Wiem, że to ostatni moment na tą decyzję, dopóki córka jeszcze nic nie rozumie. Mój mąż to tyran emocjonalny. Przy ludziach nosi mnie na rękach. Udaje cudownego męża, ale naprawdę wyzywa mnie od mongołów, matołów, suk, skur......, gówna poje....., ja cytuję. Nie opiszę tego jak mnie traktował do tej pory, nie da się tego zrobić. Dlaczego miarka się przebrała? Trzy dni temu się upił, tak, że ledwie stał na nogach. W nocy poprosił, żebym popilotowała samochodem jego pijanego kolegę, który jechał ciągnikiem w razie policji. Jechaliśmy przez las, polnymi drogami więc się zgodziłam.w połowie drogi mąż stwierdził, że jadę za wolno i kazał mi wysiąść. Zostawił mnie w nocy, w lesie i sam pojechał ....pilot pieprzony. Strasznie płakałam.... Rano i cały dzień zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało. Nie pamiętał nic. Powiedziałam mu o wszystkim w obecności matki. On zwalił winę na mnie (zamiast mnie przeprosić, nawet mu się głupio nie zrobiło). Jeździł pijany nie pierwszy raz, powiedział, że jeździł, jeździ i będzie jeździł. Ostrzegłam, że na drugi raz powiadomię o tym policję, krzyczał na mnie, wyzywał. Jego matka nawet słowa nie powiedziała na synusia. Teraz się do mnie nie odzywa, tylko krzyczy "ku.... to, ku..... tamto" Wszystko przy dziecku. Dziecinka siedzi cichutko, wiem, że to przeżywa. Mam dosyć życia. Gdybym chociaż nie sprzedała mieszkania. A tak? Mieszkania nie mam, do pracy nie mam gdzie wracać. Na razie myślę. Wiem, powiecie mi uciekaj, ale kiedy ja nie potrafię. Jestem taka nieszczęśliwa. A było już tak dobrze z moją psychiką, a on taki numer wykręca. Nie kocham go już dawno, ale moja córka tak go kocha.....
Dziewczyno ! Uciekaj jak szybko się da !!!! Do rodziców, znajomych, lub nawet ośrodka wsparcia (nie wierzę, że ktoś komu na tobie zależy odmówi Ci pomocy)! Jesteś młoda - a życie z takim mężem i w takim towarzystwie nie jest dla ciebie! musisz wiedzieć - już nie będzie lepiej - będzie już tylko gorzej !!!! On się nie zmieni - chyba że na gorsze !!! Walcz o siebie i swoje szczęście. Po rozwodzie możesz walczyć o pieniądze (spłatę z budowy) - jakoś sobie poradzisz! Ważne, żę będziesz bezpieczna i spokojna, nikt i nic nie będzie uwłaczał Twojej godności.
Czytam ten wątek od dość dawna. Można by rzec " a nie mówiłam?" - wcześniej, jeszcze latem radzono Ci uciekać.. Teraz wierzą, że na tą ucieczkę/rezygnację z takiego życia JESTEŚ GOTOWA. Trzymam kciuki za ciebie ! Zrób to dla siebie i dla córeczki - przecież nie takiego życia chcesz dla niej...
Pozdrawiam i naprawdę życzę ci wiele siły.Zacznij się pakować dziewczyno i usmiechnij się do jutrzejszego, lepszego może dnia, bez tych okropnych ludzi obok ....
416 2012-03-29 14:31:31 Ostatnio edytowany przez twardogłowa (2012-03-29 14:37:04)
Z czasem coraz trudniej będzie Ci odejść od męża, zobaczysz sama, będzie coraz więcej powodów aby odejść ale będzie coraz trudniej; bo wspólny dom, bo ty go meblowałaś, włożyłaś duszę, bo dziecko potrzebuje ojca, bo nie pracujesz, bo nie masz gdzie odejść, bo masz już swoje lata, można powodów szukać i szukać.
Wiesz czego ja żałuję? Tego, że przez te wszystkie lata nie podkradałam mojemu mężowi pieniędzy i nie wpłacałam na konto oszczędnościowe. On miał tyle forsy, że nawet by nie zauważył ile mu podebrałam a ja miałabym mały zapas bezpieczeństwa finansowego.
Zainwestowałaś wszystko co miałaś w swojego męża. widzisz, że ta inwestycja się nie zwróciła.
Może pomyśl o comiesięcznych sumach wpłacanych na swoje konto aby mieć na start kiedy już dosięgniesz swojego progu wytrzymałości.
I jeszcze jedno: radzę wyposażenie do domu kupować na swoje nazwisko; mam tu na myśli rachunki za sprzęt i meble. Bądź przezorna, zabezpieczaj się na przyszłość bo przeszłości już nie odwrócisz.
Jesteś mądra, wykształcona, inteligentna kobieta.
Zastanawiam się co ty robisz z takim typem, dlaczego się z nim związałaś.
Wydaje mi się, że duży wpływ na wybór takiego faceta na męża mieli Twoi rodzice, Twoje dzieciństwo.
Nie do pomyślenia dla mnie jest powiedzieć swojemu dziecku: takiego wybrałaś męża i teraz z nim bądź do śmierci.
Niezależnie od tego jak traktuje Ciebie? Zaskakuje mnie postawa Twoich rodziców, żeby nie powiedzieć, że szokuje.
Jeżyk, witam Cię serdecznie i ciesze się że nareszcie dojrzałaś do tego aby uzmysłowic sobie prawde taka jaka ona jest. Wiedzialam już wczesniej że nie jest dobrze miedzy Wami, nie wierzyłam w to ze mąż Ciebie szanuje, choc broniłaś jego dobrego imienia uparcie.Jezyk, nam możesz pisać co chcesz, opisywac męża ideała ale siebie nie oszukuj , bo to jest Twoje i Twojej corci życie a jest ono patologiczne, czym szybciej w pełni sobie to powiesz tym lepiej dla Ciebie. Stale liczysz na lepsze życie w nowym domu, ale to nie mury tworzą dom, ale ludzie mieszkający w nim. Jestes dorosła, wykształcona inteligentna kobieta, my możemy dac Ci tylko siłe i wsparcie do działania, ale zmiany w życiu sama musisz przeprowadzic , bo dalej tak zyc nie mozna. Nie mogłam zrozumieć za co tak podziwiałaś mądrosc i inteligencję męża, to sobie teraz pomyśl czy to nie Twoje różowe okulary widziały to czego nie było? Chcialaś kochac i być kochana i naginałaś rzeczywistośc do swoich marzeń i oczekiwań, nie masz wyjscia teraz tylko uczciwie powiedzieć samej sobie jak to jest między Wami, i czy dalej chcesz to ciągnąc, ale pamiętaj ze masz dziecko i ona ma prawo do godnego życia. Powodzenia, zbieraj siły i uporządkuj swoje życie.
Boję się odejść. Widziałam jak dziś mąż i córka bawią się razem. Ona cała szczęśliwa. Nie mogę jej zabrać ojca. Wolę cierpieć niż unieszczęśliwić ją. Boże czemuś mnie opuścił....? Chyba pierwszy raz w życiu tak naprawdę nie wiem co robić. Wcześniej narzekałam, ale ani przez chwilę nie chciałam się poddać, wierzyłam, że miłość wróci. Nie chciałam odchodzić, a teraz wiem, że jeśli mam odejść to teraz albo nigdy, bo potem to będzie miało zbyt duży wpływ na psychikę córki. Teraz, póki jest mała jest ostatni dzwonek. Piszę to i zastanawiam się poważnie nad rozwodem, ale w głębi duszy wiem, że nie odejdę. Straciłabym nie tylko męża, ale i rodziców. Oni nigdy by tego nie zrozumieli. Wcale bym się nie zdziwiła, żeby wtórowali mężowi, że jestem chora psychicznie i lepiej pewnie by było córce zostać z tatusiem. Oj, żebyście wiedziały jak moja rodzina uwielbia i chwali mego męża, w ogóle wszyscy znajomi, bo uwierzcie mi, że on jest wspaniały dla nich. Taki miły, grzeczny, dowcipny.... Nikt mi nie uwierzy. Wszystko obrócą przeciwko mnie. Już zaczynam wierzyć, że to ja sobie sama jestem winna takiego traktowania. To nie jestem ja: silna, samodzielna kobieta sukcesu sprzed lat. A może nigdy nie byłam silna? Może podświadomie szukałam tyrana?
Jeżyku nie załamuj się bo to nie pomoże Twojej córce.Nie bez znaczenia na jej psychikę są i będą relacje Twoje i męża.Nawet tak małe dzieciątko czuje i rozumie więcej niż Ci się wydaje.Musisz być silna dla niej i dla siebie.
Ja nie doradzę Ci niestety co zrobić,musisz sama zdecydować.Jedno co z całego serca Ci radzę to jak najszybsze uniezależnienie finansowe od męża,tak byś w przyszłości nie usłyszała,że nie masz nic do gadania w "jego" domu i ze żyjesz,jesz i ubierasz się za "jego" pieniądze.Pisałam Ci wcześniej,że wieś to środowisko dość hermetyczne i troszkę zacofane,gdzie kobieta "ma słuchać chłopa,bo chłop zawsze ma rację". I niestety do rzadkości należy mężczyzna potrafiący ułożyć sobie relacje typowo partnerskie w związku/małżeństwie. Takie niestety jest to wychowanie na wsi... I takie są najczęściej związki "miastowych" z mężczyznami ze wsi,którzy wiekszość swego życia spędzają w rodzinnych miejscowościach, w rodzinnych domach,na gospodarstwie.Smutne to lecz prawdziwe Czasem lepiej odpuścić sobie i żyć po swojemu, w spokoju, swoim szczęściem...
Powodzenia.Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam mocno za pomocą tych moich guziczków na klawiaturce :*
Od poczatku jak tu jestem na tym forum,śledziłam Twoje losy..pewnie jak wielu innych którzy czytali ale się nie udzielali.
Może to zabrzmi paskudnie z mojej strony...ale z politowaniem czytałam o tym jak piszesz i łudzisz się ,że Twoja odwaga i plany zmienią ta sytuację w jakiej się znalazłaś.
Jeżyku, mimo Twoich największych intencji,chęci i pragnień....nie możliwe było zmienić kogoś i czegoś bez jego woli!!
Twój mąż zbyt mocno ma zakorzeniony system panujący w jego rodzinie,jego matka ma ogromny wpływ na niego...a On sam tak naprawdę zawsze był tym jakim jest teraz.
Gdyby tylko chciał...gdyby naprawdę chciał!!! Nie pozwoliłby na takie traktowanie Twojej osoby.
Ja rozumiem matka- matką....ale wybacz sa pewne granice!!
On nie dorósł do roli męża ani nie wydoroślał by walczyć o swoje małżeństwo...On tylko urósł, i nic poza tym.
To co dzisiaj napisałaś jak Cię traktuje w jaki sposób się do Ciebie zwraca....wywołało we mnie ...wstręt do tego człowieka.
Za żadne skarby świata nie siedziałabym z kimś takim... ....kocha córkę???!!
To teraz sobie wyobraź za 3-5 lat, jak Twoja córka zacznie tracić szacunek do Ojca słysząc jak jej kochany tatuś mówi do matki....SUKO!!!!
Dziewczyno opamiętaj się zanim nie będzie za późno!!
Ratuj siebie,ratuj dziecko !!! I wyzbądź się HONORU !!! Ratuj to co się ci prawnie należy....odzyskaj pieniądze które włożyłaś w budowę domu!!!
Nie unoś sie honorem....bo wiedz jedno ,oni go mieć nie będą gdy przyjdzie co do czego! Zgnoją Cię na maksa...a tak cholera czysto po wiejsku!
Jezyku, jesli rodzice nie rozumieją tego że ich zięć gra przed nimi dobrego człowieka , to znaczy że nie chcą wiedziec jaki on naprawde jest, bo każdy człowiek który przeżył juz część życia , dobrze wie ze ludzie mają dwa oblicza, to lepsze i to gorsze. Niestety ale nigdy nie mogłaś liczyc na rodziców, to oni powinni się wstydzic ze nie dają oparcia Tobie , ich córce. Więc nie żałuj ze zerwą z Tobą kontakt , bo jak tak dalej bedziesz żyła to zachorujesz na depresję, jeśli już na nią nie chorujesz bo ta Twoja bezsilnośc niestety nie służy twojemu zdrowiu. Namawiam Ciebie Jeżyku na wizytę u psychologa , bo sama już teraz nie dajesz sobie rady, potrzebna Ci pomoc specjalisty. Piszesz że nie możesz odebrać córce ojca, a jaki daje ojciec dziecku przykład uczuc w stosunku do Ciebie, dziecko to widzi i słyszy a czym starsza bedzie tym gorzej będzie Ciebie traktowac , przykład będzie szedł od ojca, który Cię wyklina, znieważa a niedługo będzie lał , bo z jego zachowania to możesz spodziewac się również bicia. I wtedy naprawde nie poradzisz sobie, walcz o siebie i o córcię bo o męża to nie ma po co, to nie mąż , to psychopata i tyran. Siłę dostaniesz od psychologa, koniecznie idż na wizytę.
Jeżyku
Ech,to straszne co Cię spotyka.I niesprawiedliwe.
Napisałaś sama,że córeczka słucha jak wyzywa Cię mąż,jest smutna.
Moja córka jest starsza ale widzę jak bardzo emocjonalnie reaguje gdy się kłócimy.Kiedyś, gdy była w wieku Twojej córki mój mąż też wykrzyczał cała swoją frustrację,chyba nawet mnie też jakoś wyzwał.
Potem przeprosił a ja powiedziałam,że nie możemy tak żyć i chcę oszczędzić tego dziecku,mimo,że niewiele rozumie,zdaje sobie sprawę,że te sytuacje między rodzicami dobre nie są,czuje złe emocje.Mój mąż bardzo się przejął,do tego stopnia,że rzadko kłócimy się przy dziecku,a już na pewno nie wyzywamy się nigdy.
Ja widzę jak moja córka bardzo chce mieć kochających się rodziców.Kiedy idziemy gdzieś we trójkę,każe nam brać się za ręcę a potem biega dookoła nas wołając "zakochana para".Przypomina mojemu męzowi o tym,że ma mnie na randkę zaprosić i że ją mamy wtedy zawieźć do babci.Wiesz,te sytuacje są takie wzruszające,normalnie rozwalają mnie,mojego męża także i widzę,że po takich akcjach zaczynamy się starać jeszcze bardziej.Choć łatwo nie jest,uwierz.Każde dziecko marzy o kochających się rodzicach, a jeśli to nie jest możliwe to o szanujących się rodzicach,którzy nie są razem.Znam mnóstwo dzieciaków z rozwiedzionych rodzin,rodzice mają dobry kontakt zer sobą mimo rozwodu,dzieci spotykają się z tatusiami,ba mają swój pokój w ich mieszkaniach.I są o wiele spokojniejsze niż przed rozwodem.
U mnie sprawa jest taka,że ja nigdy nie wysłuchiwałam biernie żadnych obelg ani ataków.Jestem pyskatą babą i często sama ciągnę wątek wiedząc,że nastąpi awantura.Kiedy mój mąż mnie wyzwał dostał ode mnie po pysku.Nie wiem czy to jest rada dla kogoś takiego jak Ty- ale jedno jest pewne- jesteś w roli ofiary i być może dlatego mąż sobie na to pozwala.Ryknij na niego albo trzaśnij go w twarz- może oprzytomnieje.
Może spokojnie zacznij rozmowę z mężem,że nie widzisz przyszłości i w związku z tym myślisz o rozwodzie.Koniecznie powiedz o tym,że Wasze dziecko nie może słuchać wyzwisk.
Mam nadzieję,że Twój mąż nie jest bezinteresownym złośliwcem i nie zacznie kombinować co by tu zrobić,żeby np pozbawić Cię dziecka.Że rozumie,że oboje rodziców są bardzo ważni dla dziecka.Ty też zaznacz,że nie zamierzasz utrudniać mu kontaktów,żeby poczuł się pewnie.
Sama wiesz jaki on jest i czy taką rozmową nie pogorszysz swej sytuacji...
Mój mąż też jest z typu,który robi fantastyczne wrażenie.Ale na szcęście moja rodzina,znajomi i przyjaciele wierzą jednak mnie a nie jemu.
Jeżyku przeczytałam cały twój wątek,śledzę go cały czas ale to co dziś przeczytałam mnie poraziło.Zrobiło mi się strasznie smutno bo przeżyłam podobne rzeczy a poza tym widzę że jesteś bardzo wrażliwą i uczuciową osobą. Myślę że ludzie pokroju twojego męża znajdują sobie kogoś takiego.Już to że w ciąży dżwigałaś wiadra czy inne ciężary nie wróżyło nic dobrego.Który normalny facet pozwoli na takie coś żonie która nosi jego dziecko.Ja przez dwadzieścia lat przeżyłam wiele,teraz jest dobrze mój mąż się stara naprawić dawne błędy tylko czasem myślę czy warto było?Teraz jest miły i czuły ale ja po tych przejściach jestem kłębkiem nerwów.Sama musisz zdecydować czy chcesz tak żyć.Wiem że trudno odejść bo względy finansowe itd. ale przynajmniej się broń,dzwoń na policję,założą ci niebieską kartę W moim przypadku to pomogło,nie pozwól się tak traktować.A to co sobie pomyślą inni w tym rodzice olej,kij zresztą z takimi rodzicami.A na wsi ludzie i tak plotkują i ciągle im żle.Mieszkam na wsi od zawsze ale nienawidzę tej wiejskiej mentalności.Niedobrze że sprzedałaś mieszkanie ale co się stało to się nie odstanie.Musisz być silna, szczególnie że nie masz w nikim oparcia. Trzymaj się.
Jeżyku ja takze 3mam za Ciebie kciuki!
chcialam napisac to co pisza dziewczyny wyzej wiec nie bede sie powtarzac... Zachowanie Twojego meza nie wrozy nic dobrego.. Jak wspominalam - nie mialam takiej sytuacji, jak Ty, ale moj chlopak tez mnie zaczal wyzywac (dziwko, suko...), ja chcialam to potem jakos naprawiac, ale potem juz doszlo do rekoczynow wiec sie rozstalismy. Wiem, ze to inna sytuacja, ale charakter tyrana podobny...
Dziękuję, że nie pisałyście "uciekaj uciekaj", że nie wyzwałyście mnie od głupich, że jeszcze z nim jestem. W tym momencie to chyba do końca by mnie załamało.
Kiedy mąż mnie wyzywa mówię mu, że sobie tego nie życzę, ale on wtedy mówi, że mnie nie wyzywa, tylko nazywa zgodnie z prawdą. Kiedy odpowiem ostro, lub krzyknę, to on właśnie podkreśla, że miał rację, że mnie tak nazwał i brakuje mi "kobiecości, delikatności" a taka powinna być jego żona. Chyba chodzi mu o uległość. Tak był wychowany. Jego matka nie kryje się z tym, że słuchała męża jak ojca i widzę teraz jak dostaje sraczki, kiedy na przykład nadchodzi godzina obiadu i chłopy mają przyjść z podwórka, a tu ziemniaki jeszcze nie dogotowane.
O uderzeniu nie ma mowy. Nigdy nikogo nie uderzyłam i raczej nie uderzę. A nawet gdybym to zrobiła to on by mi oddał. Na 100%.
Jeśli chodzi o propozycję zgłaszania na policji złego zachowania męża, to co mam zgłaszać? Że nazwał mnie matołem, albo paniusią? To raczej nie nadaje się do założenia niebieskiej karty.
Nie jestem uzależniona finansowo od męża. Cały czas miałam wypłatę, tylko teraz na pół roku poszłam na wychowawczy i mimo, że moje stanowisko jest zajęte, to mogę wrócić na inne, tylko takie które mi do końca nie odpowiada. Chciałam pójść na wychowawczy. Nikt mnie do tego nie namawiał. Chciałam zostać z córką do ukończenia przez nią roku. A konto oszczędnościowe faktycznie założę i będę odkładać regularnie na "czarną godzinę". Załatwię to jeszcze przed świętami.
Pewnie dla Was zabrzmi to głupio, ale dalej nie żałuję sprzedaży mieszkania i z domu nie zrezygnuję i nie zamierzam uciekać. To mój kawałek ziemi i mój dom. To moje marzenie, tylko tym żyję.
Do psychologa chętnie bym poszła, a najlepiej do psychiatry po jakieś pigułki, ale mąż powiedział, że to będzie pierwszy argument przy rozwodzie, żeby odebrać mi dziecko. Będzie to dowód na chorobę psychiczną. Dlatego nie szukam pomocy u specjalisty, chociaż o tym marzę. Może mediator byłby dobrym rozwiązaniem?
Jeżyku,myślę,że terapia małżeńska by pomogła.Nam pomogła nieco,choć na początku mój mąz bardzo się wzbraniał.No bo kto lubi jak mu się wytyka błędy?
Ja jednak postawiłam warunek,że jeśli nie pójdziemy razem to zabieram dziecko i się wynoszę.
Kochana Ty masz depresję.To,że z powodu depresji chodziłabyś do psychologa nie jest ŻADNYM powodem do odebrania dziecka.Zresztą,tak jak już pisałam: w naszym kraju jest to niemożliwe,żeby mąż odebrał Ci dziecko,więc tym się martwić nie musisz.
A właściwie czy on coś takiego kiedykolwiek powiedział??Sądzisz,że mówił poważnie? Że byłby zdolny do rozgrywek dzieckiem?
Kiedy mąż mnie wyzywa mówię mu, że sobie tego nie życzę, ale on wtedy mówi, że mnie nie wyzywa, tylko nazywa zgodnie z prawdą. Kiedy odpowiem ostro, lub krzyknę, to on właśnie podkreśla, że miał rację, że mnie tak nazwał i brakuje mi "kobiecości, delikatności" a taka powinna być jego żona.-p
Burak z ugoru !!! Cholera!
O uderzeniu nie ma mowy. Nigdy nikogo nie uderzyłam i raczej nie uderzę. A nawet gdybym to zrobiła to on by mi oddał. Na 100%.
Ty już dziewczyno jesteś świadoma tego do czego On jest zdolny...a co będzie dalej?!
Jeśli chodzi o propozycję zgłaszania na policji złego zachowania męża, to co mam zgłaszać? Że nazwał mnie matołem, albo paniusią? To raczej nie nadaje się do założenia niebieskiej karty.
Oj,nie podoba mi się Twoje podejście...nie myślisz nadal o sobie,nie wybiegasz w przyszłość a taka inteligentna dziewczyna jesteś przecież!!!
Czy Ty uważasz,że skoro Ty masz wyrozumiałość i serce...to na całym świecie inni również je posiadają???!!!
Grubo się mylisz...nie wiem ile lat masz dziewczyno ile przeszłaś w życiu oprócz tego bagna w jakim tkwisz...ale skoro stać Cię na lekceważenie tych wszystkich porad tutaj na forum ,które otrzymujesz od kobiet doświadczonych przez życie.....to albo jesteś tak odważna żeby stawić czoła tym problemom albo..............................sama wiesz co...Ja powiem od siebie, zbyt mało doświadczona.
Pewnie dla Was zabrzmi to głupio, ale dalej nie żałuję sprzedaży mieszkania i z domu nie zrezygnuję i nie zamierzam uciekać. To mój kawałek ziemi i mój dom. To moje marzenie, tylko tym żyję.
Wcale głupio! Ja Ciebie rozumiem...ale widocznie Ty musisz się przekonać na własnej skórze ,że marzenie a realia odbiegają od siebie
Co innego gdybyś zamieszkała w tym domu sama z córką...niestety tak nie będzie ,Twój oprawca ci towarzyszy i jak znam życie marzenia szybko się rozpłyną jak mgła...choć być może na początku będzie miło.
Do psychologa chętnie bym poszła, a najlepiej do psychiatry po jakieś pigułki, ale mąż powiedział, że to będzie pierwszy argument przy rozwodzie, żeby odebrać mi dziecko. Będzie to dowód na chorobę psychiczną. Dlatego nie szukam pomocy u specjalisty, chociaż o tym marzę. Może mediator byłby dobrym rozwiązaniem?
Chory dewot !! Brak słów na Twojego małżonka!
Dziwię się Tobie...On tak spokojnie już powiadamia Cię o ewentualnych świństwach jakie Cię czekają w przypadku gdybyś zaczęła dochodzić swoich praw...a Ty ,Jeżyku planujesz realizować swoje marzenia związane z czym??? Z domem???
Bo chyba nie z kimś kto za grosz kultury nie ma ,nie szanuje Cię ani nie szanował ...skoro pozwolił na tyle krzywd Tobie wyrządzonych.
Witam Jezyka i wszystkie tu piszące dziewczyny, bo losy Jeżyka i nas połączyły, bardzo staramy się wszystkie pomóc Jeżykowi ale jak Ona sama nie zechce sobie pomóc to my nic nie poradzimy, to jest jej życie i jak czytam ze mąż powiedział że jak pójdzie do psychiatry to przy rozwodzie będzie miał argument, to ręce mi opadają. Jeżyk , przeciez Ty żyjesz w XXI wieku, myślałam ze dzisiaj kobiety są bardziej swiadome swoich praw, a Ty sprawiasz wrażenie zupełnej ofiary. Ogarnij się, weż się w garść i maszeruj do psychiatry bo tylko dobry lekarz jest w stanie przywrócic Ci siłę i wiarę w siebie. Nie słuchaj prawd objawionych przez walniętego małżonka, wyczuł już czym można Cię zastraszyć a Ty dajesz sobą manipulować i pozbawiac się zdrowego rozsądku. Kochasz ten dom i widzę ze żadna siła Cię z niego nie wyprowadzi więc lecz sie to będziesz miała siłę nie dac się pognębić małżonkowi i teściowej. powodzenia.
Kochany Jeżyku, przeczytałam co u ciebie i nie potrafię myśleć o niczym innym, poza tym, jak źle się dzieje u Ciebie. Jestem z Tobą całym sercem.
Napisz, jaki jest realny termin wyprowadzenia się do Twojego domu?? Ja nie wytrzymałabym ani dnia dłużej z takim fałszywym mężem, który przy ludziach jest ideałem, a w cztery oczy jest tyranem. Ani dnia nie chciałabym ogladać jego równie fałszywej mamusi.
Twój mąż, wie, że jesteś silną kobietą i za wszelką cenę chce Cię uzależnić od siebie, dlatego też robił wszystko, abyś nie spotkała się z kolezanką. Bo wtedy miałabyś w kmś innym wsparcie, a tak jestes tylko uzależniona od niego, bo gdzie pójdziesz, jak znasz tylko jego.
Nie skomentuje tego, jak Cię poniża i wyzywa, bo to dla mnie świadczy tylko o jego zerowym poziomie wychowania i kultury.
Jesteś około 3 lat po ślubie i on juz dziś Cie tak traktuje, jak bedzie później, ile czasu jeszcze wytrzymasz to psychicznie??
Rozumiem, że nie chcesz zabierać dziecku ojca, ale czy widok ojca, który nie szanuje żony, to dobry przykład dla córki. Czego ją to nauczy, że zawsze trzeba tkwić przy mężu, choćby pił, bił i poniżał. Chyba inny przykład chciałabyś dać córce.
Poza tym on dla dziecka zawsze będzie ojcem, nawet jak wy nie będziecie razem.
Co do tego, jak zostawił Cię w lesie, jak mogłaś wysiąść z tego auta, jeden tekst za duzo ze strony męża i pojechałaby stamtąd, w nosie miałabym jego i jego pijanego kolegę i co ludzie powiedzą. Mam awersję do tego typu sytuacji, nie rozumiem jak mozna pić i jechać autem czy traktorem tym bardziej. To duża masa, mógł Ciebie potrącić, czy też najechac na Twoje auto i kto by wtedy martwił sie o Ciebie. Oberwałabyś za to, że to Ty jestes nieuważna i zrobiono by z Ciebie czarną owcę. Nie bierz nigdy więcej udziału w tego typu sytuacjach, biorąc w tym udział, dajesz przyzwolenie na jazdę po pijaku, las nie las, a o wypadek nie trudno. Chamstwo trzeba tępić chamstwem.
Ściskam Cię mocno, jesteś inteligentną i madra dziewczyną i nie pozwól sobie wmówic nic innego.
Jeżyku, nawet nie wiesz jak bardzo widoczny u Ciebie jest syndrom ofiary przemocy w rodzinie.
Ratuj siebie i córkę, bo on "tatuś" wychowa ją na dziecko, które Ciebie nie będzie szanowało (wzorce z którymi ma do czynienia pokazują że matki się nie szanuje).
Naiwnie liczysz na cud w nowym domu ? Nie licz, przeliczysz się (zresztą to już też ktoś napisał)
Boisz się opinii innych ? A co ona Cię obchodzi? Potrzebni ci do szczęścia ludzie którzy cię nie rozumieją i podmawiają pomocy ? Inni nie żyją w tej rodzinie, nie są poniżani, wyzywani, itp.
Boisz się, że rodzice odwrócą się od Ciebie? Być może, ale tylko na jakiś czas... Nie sądzę, iż z dnia na dzień przestaną Cię kochać.
Wiesz, że mąż może Cię uderzyć? Ręce opadają.. I jeszcze tak spokojnie to przyjmujesz. ...
Nawiąż kontakt choćby mailowy z ośrodkiem wsparcia dla ofiar przemocy. I to zrób! I przestań patrzeć na piękny domek - bo ten twój wymarzony domek to tylko ściany... a ciepło, szczęśliwa rodzina ? Tego nie kupisz tak jak nowy dywan...
W walce o spokój TY jesteś najważniejsza. O SWOJE szczęście musisz dbać. Jak Ty będziesz szczęśliwa to Twoja córka również.
Zobacz ile ludzi tu martwi się o Ciebie . Teraz Ty zacznij martwić się o SIEBIE. Bo znalazłaś się w życiowym impasie. Teraz może być ostatni dzwonek, aby wyjść z tego bagna.
Witaj Jeżyku, witam równiez wszystkie netki tutaj piszące. Zostaly tutaj udzielone Ci wszystkie rady Jeżyku, niczego nie mogę już Ci poradzic oprocz tego żebyś zaczęła się leczyć. Rozumiem że postawiłaś sobie jako koło ratunkowe dla Twojego zwiazku -dom, ale dom , to zdrowa i kochająca się rodzina a nie cztery ściany.Napewno nie masz siły i ochoty zmieniac cokolwiek w swoim życiu , mimo ze cierpisz , ale niestety tak wygląda depresja, sama bez pomocy lekarza z niej nie wyjdziesz, bo ktoś kiedys mądrze przyrownał samodzielne wyjscie z depresji jakbyś miała się ratowac przed utonięciem , ciągnąc się sama za wlosy na powierzchnię wody. Dlaczego boisz się psychologa czy psychiatry jak diabeł swięconej wody? Przecież nie musisz mówic nikomu ze się leczysz a po jakims czasie staniesz psychicznie na nogi i będziesz wtedy miala siłe walczyc o siebie i swoje życie, wiem co piszę bo przechodziłam przez depresję i mogę Ci powiedzieć że odzyskałam radosc życia i zmieniłam wiele w swoim życiu, ale dopiero jak leki zaczęły działac, a działanie odczujesz po ok.5-ciu tygodniach. Teraz jestes bezsilna i w marazmie, ogarnij się, wydobądż te resztkę siły i maszeruj do lekarza, nie musisz miec skierowania , telefonicznie mozesz sie zarejestrowac, powodzenia.
432 2012-04-02 15:23:55 Ostatnio edytowany przez smutny_miś (2012-04-02 15:24:32)
JEŻYKU czekamy na jakieś wieści od Ciebie, jak samopoczucie?? Mam nadzieję, że niedługo odezwiesz się.
Do mojego poprzedniego postu dodam tylko tyle, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko, ile czasu dasz rade wytrzymać udając, że jest fajnie. Ja wiem jedno, że nie pozwolę, aby moje dziecko było tak nieszczęśliwe jak ja, kiedy mieszkałam w domu teściowej, wieczny smutek, płacz i zastanawianie się, kiedy będzie dobrze.
Przemyśl wszystko na spokojnie, to Twoje życie i tylko Ty możesz sprawić, aby było takie jak Ty chcesz. My możemy tylko doradzić, a Ty sama najlepiej wiesz co czujesz.
A gdzie Jeżyk ma niby uciekać? Do rodziców, którzy nie tolerują rozwodów, rozstań... itd., a może do domu samotniej matki?
Jeżyk sprzedała swoje ekskluzywne mieszkanie, nie pamiętacie? Dlaczego Jeżyk ma po cichu zawinąć ogon i zostawić "wyjątkowemu mężowi" nowiutki dom, dla którego tyle poświęciła. Pal licho z mężem - mami synkiem, który i tak mamusi nie zostawi. Jeżyku myśl tylko o córce bo Twój największy skarb, głowa do góry.
Myślę podobnie jak ruda25...
435 2012-04-03 16:35:44 Ostatnio edytowany przez Ifob (2012-04-03 16:38:20)
Macie racje dziewczyny, tylko z drugiej strony to nawet jak bedzie miec rozwod to babka z mezem i tak tam beda zagladac i jak znam zycie beda jej "psuc" krew. Na domiar zlego maz pewnie bedzie mial polowe domu..... wszystko przeniesie sie do nowego domu. Mimo ze Jezyku Twoi rodzice jacy sa, tacy sa to ja bym ich troche podeszla - zaczelabym zalatwiac rozwod, wszystkie sprawy zwiazane z majatkiem i wynioslabym sie do rodzicow nic im nie mowiac o tej sytuacji. Przeciez Twoi rodzice nie moga Cie na sile z dzieckiem wyrzucic na ulice??? A jesli byloby niewesolo to pojechalabym do kolezanki. Zawsze sie znajdzie wyjscie z kazdej sytuacji... Zaczelabym szukac pracy, mieszkania do wynajecia. Tak staniesz na nogi. Inaczej przez cale zycie zawsze bedziesz czuc ich oddech na plecach...
A gdzie Jeżyk ma niby uciekać? Do rodziców, którzy nie tolerują rozwodów, rozstań... itd., a może do domu samotniej matki?
Jeżyk sprzedała swoje ekskluzywne mieszkanie, nie pamiętacie? Dlaczego Jeżyk ma po cichu zawinąć ogon i zostawić "wyjątkowemu mężowi" nowiutki dom, dla którego tyle poświęciła. Pal licho z mężem - mami synkiem, który i tak mamusi nie zostawi. Jeżyku myśl tylko o córce bo Twój największy skarb, głowa do góry.
Więc lepiej czekać na lepsze czasy ( z mężem + teściowa) w nowym domku? Uciekać ! Gdziekolwiek, gdzie jest spokój i bezpieczeństwo. Po rozwodzie podzielić majątek. Mąż przecież mógłby spłacić Jeżyka (nie sądzę, że chciałby pozbyć się domu), tym samym mogłaby zacząć nowe życie. Jakoś za bardzo przyczepiamy się rzeczy, budynków, nie pamiętając, że poczucie bezpieczeństwa, szczęście (takie zwykłe, codzienne) jest jednak dużo ważniejsze niż tylko pięknie urządzony salon i kuchnia... Przecież dziewczyna nie może całe życie tkwić w bagnie (nawet w nowym pięknym domu) , bo dokonała raz złego wyboru. Póki jest silna (i ma tylko jedno dziecko) to może jeszcze coś zmienić...
JEŻYKU, mam nadzieję, że wszystko dobrze u Ciebie. Życzę Ci spokojnych i radosnych Świąt.
Wam wszystkie netki tu piszące również życzę zdrowych, radosnych i pełnych spokoju Świąt.
Dla Jeżyka i Wszystkich pragnących jej pomóc składam Świąteczne życzenia , spokojnych i radosnych Świąt.
no dobra...nevermind.
chałupy nie sprzedasz, pójdziesz na swoją zagrodę i sama będziesz trzymać tam porządek, tak?
obawiam sie jednego, ze zmija moze buntowac twojego meza ilekroc bedzie wracal do ciebie.
kiepski zestaw wybralas-rolnika ze stara matka, gorzej byc nie moze. do miasta nie pojdzie, matka bedzie sie starzec.
zacisnij zeby i wytrzymaj jeszcze te kilka lat, moze 4 moze 10? ludziom latwiej nie jest w miescie, bo kloca sie o kredyty o brak kasy.
moja kuzynka, charakterna jak cholera wlasnie od tesciow uciekla i wrocila spowrotem, skonczy sie i tak rozpadem, bo wziela mamisynka dzieciaka lat 20, ktory rodzicow nigdy nie zostawi...wiedzialam to zanim poszla tam mieszkac.
kuzynka ma dziecko a wszystka kase ze slubu ze 40tysiecy i wklad od jej rodzicow wsadzili w dobudowana połowe domu u tesciow. swietnie.
Kochane Kobietki postanowiłam już że nigdzie się stąd nie wyprowadzam i koniec kropka. Nie ma żadnej siły, żeby mnie z mojego domu ktoś wysiudał. Kocham ten dom i cztery ściany, to nie tylko ściany. Ja go kocham, bo go buduję, mebluję, marzę o tym, żeby choćby w wc posiedzieć bez słyszenia głosu teściowej. Śni mi się to po nocach. To mój azyl psychiczny, emocjonalny, a nie tylko cztery ściany. Świadomość, że jestem we własnym domu, gotowanie po swojemu, nie zabijanie się o bałagan - o tym marzę i kocham ten dom z dnia na dzień bardziej. Jak czujecie się wracając do swego domu? Cudownie. No i ja marzę o tym błogim stanie. O kubku kawusi w mojej kuchni. Przez dwa lata nie miałam poczucia bycia w domu. Tak za tym tęsknię.......
Z mężem teraz jest dobrze. Nawet bardzo. Zero kłótni, zero wnikania, każdy robi swoje. Tak trzymać. Mam swój świat, on ma swój i jest dobrze. Uczę się jak żyć z nim, żeby był spokój. Wystarczy, że nie narzekam, nie poruszam tematów drażniących i wtedy jest ok. Po prostu żyję niby z nim, ale daleko od niego, on mnie nie obchodzi. I tak zamierzam żyć w naszym domu. On swoje, ja swoje i tyle.
IFOB nie doczytałaś. Mam pracę, tylko jestem na urlopie wychowawczym do września. Także nie boję się rozwodu ze względu na finanse. Tylko chcę, żeby moja córka miała pełną, normalną rodzinę.
Wiele par się kłóci, dociera przez pierwsze lata małżeństwa, uczą się żyć ze sobą, a potem są nierozłączni. Może i nam się jakimś cudem uda.
KLAUDYNA byłam u psychiatry już kiedyś, wiem jak to wygląda. Ale naprawdę boję się, że mąż może wykorzystać przeciwko mnie. Dopóki nie jest ze mną bardzo źle nie pójdę do lekarza.
Cieszę się, że napisałaś JEŻYKU, bo martwiłam się juz o Ciebie. Rozumiem Cię, że nie chcesz porzucić swojego domu. Kosztował Cię wiele poświęcenia, pracy i stworzyłaś go takim jakim chciałaś. Dlaczego miałabyś to wszystko porzucić i darować wszystko mężowi i zaczynać od nowa. Jak mężowi nie będzie coś pasować, zawsze może iśc do mamusi mieszkać, skoro uważa, że tak lepiej. Chociaż szczerze wątpię, że porzuci takie luksusy i pójdzie do tego syfu
Ja teraz jak nigdy wcześniej, żałuję, że zgodziłam się na mieszkanie z teściową. Gdybym upierała się na budowę własnego domu, to z kredytami, ale miałabym coś swojego. A tak zostałam z niczym. Podsumowując na szybko, wymiana okien i remonty to ponad 30 tys., pieniądze stracone. Umeblowałam i wyremontowałam dom, do którego nie mam żadnych praw. Całe szczęście, że moge mieszkać u rodziców, bo inaczej nie wiem co bym zrobiła.
Podsumowując, zmarnowane 3 lata, nieudanego małżeństwa, bez własnego kąta i z szarganymi nerwami.
Witaj Jeżyku, zrobisz jak zechcesz, to jest Twoje życie i do Ciebie należy decyzja jak bedziesz żyła, a wizyta u psychiatry w niczym Ci nie zagraża. Jezyku, musisz miec świadomość że bedziecie zyli obok siebie a nie ze sobą ale na razie widzisz siebie w takim układzie tylko nie wiem że wyobrażasz tez wasze małzenstwo przez najblizsze 50 lat, ja mam 35 lat zycia małżeńskiego więc wiem jak mając dom nieraz nie chce sie do niego wracać. Jeśli wystarczy Ci taki układ w malżenstwie to zycze Ci duzo siły i samozaparcia , zycie pokaże Ci czy miałaś rację w swojej decyzji. Dbaj o siebie i swoje zdrowie , powodzenia.
KLAUDYNO mam jednak jeszcze nadzieję, że kiedyś, kiedyś będziemy żyć ze sobą, a nie obok siebie. Na razie jest to jednak niemożliwe. Mam taką awersję do męża, że najlepiej jak go nie widzę. Założyłam konto oszczędnościowe, jak radziła któraś z Was. Będę odkładać każdy grosz na przyszłość, żeby w razie potrzeby mieć na "start" bez męża. Dobrze, że mam taką możliwość. Zawsze można zakombinować, np wydać na zakupy 100zł, a powiedzieć, że poszło 150zł, albo 1000 innych powodów wymyśleć.
SMUTNY MISIU jak się czujesz? Czy lekarz potwierdził ciążę?
Dziękuję, że pytasz Jeżyku o mnie Czuję sie różnie, raz lepiej raz gorzej, wieczorami szczególnie dopada mnie złe samopoczucie, ale wcześnie kładę się spać i jest lepiej. Psychicznie, czuję się komfortowo, że nie muszę ogladac przebywać w domu męża i jego mamusi. Czasami mam gorsze dni, bo nie wiem, jak sobie poradzę, za co utrzymam dziecko. Z mężem nic mnie nie łączy już, nie rozmawiam z nim, nie dzwonię, nie interesuje mnie zupełnie jego osoba. Mam nawet wrażenie, że czuję do niego odrazę i nienawiść. Jestem pewna w 100%, że chcę rozwodu, oczywiście później wystapię o alimenty. Straszne jest to, że wielkie uczucie, przerodziło się w nienawiść. Stwierdzam, że od początku ja i mąż - graliśmy w przeciwnych drużynach. Zawsze było tak, jak on chciał. Nie mieliśmy nic wspólnego - wspomniany kiedyś kredyt, wziął razem z mamusią, mnie nawet nie wykazali jako wspólmałzonka, dom i auto również mieli tylko we dwoje na współwłasność. Nigdy ja się nie liczyłam, nie miało znaczenia to, że dla mnie nie ma tam pracy, że chcę iść do pracy i miec własne mieszkanie - ważniejsze było "ale mama zostanie sama". Ale teraz już mnie to co było nie obchodzi, najwazniejsze jest to co będzie - a będzie już tylko lepiej, bo gorzej być nie może.
Nadrobiłam zaległości i pierwsze co mi się nasunęło, to chęc zacytowania pewnego mężczyzny: " najlepsze co można zrobic dla dziecka, to kochac jego matkę".
Jeżyku, o ile wiem możesz udowodnic jaki wkład wniosłaś w majątek wspólny. Możesz żadac spłacenia, jednak to wszystko wiąże się z kosztami. Gdybyś wstąpiła na drogę sądową to mąż miałby nie lada kłopoty finansowe. Czy on jest aż tak zadufany w sobie i pewny, że nic nie zrobisz? Myślę też, że gdybyś miała wsparcie rodziców już ruszałabyś do boju. Rozumiem jednak twoje rozterki i dotychczasowe postępowanie. Łatwo się mówi - rzuc, zostaw. O tym jak trudno jest podzielic majątek sporo wiem od znajomych. Taką samą drogą przez mękę jest pozbycie się kata i oprawcy z domu. Jednak warto walczyc, ulga i radośc oraz spokój są najważniejsze.
Wszystkie dzieci chcą miec szczęśliwe dzieciństwo i widziec zakochanych rodziców. Ja też tak miałam, z biegiem czasu rozumiałam coraz więcej i z każdym dniem coraz bardziej nienawidziłam ojca. Nie wiem czy dla mnie i brata nie byłoby lepiej, nigdy tego nie zobaczyc.
Twój mąż Jeżyku na razie kocha córkę, mój ojciec też kochał nas, do czasu. Gdy zaczęliśmy zadawac niewygodne pytania, oskarżac, oceniac, było już tylko gorzej.To samo może czekac was. Zastanów się, czy warto swojemu dziecku fundowac takie dzieciństwo?
i jak jeżyku zycie ci mija? z dala od niego? skąd ja to znam, zwlaszcza gdy ktos nas zawodzi, bo np tesciowa jest wazniejsza?
Jezyku spedzilam pol nocy cztajac twoje losy jak rowniez innych kobiet tutaj.
Ja tez pochodze ze wsi ciezko pracowalam juz od 4 lat, bylam tez bita pasem przez ojca i reka przez matke. Bylam ciagle wyzywana od glupich i niewydarzonych oni czekali na syna a tu sie urodzila 4ta corka!!!!
Ucieklam w swiat ksiazek i nauki bylam najlepsza w klasie to tez bylo zle to ja bylam ta ktora przeznaczyli na gospodarke i opieke nad nimi.
Rodzice plakali jak sie dostalam na studia z rozpaczy.......
Bylam najlepsza na roku; uczylam sie ze strachu by juz na wies nie wrocic. Meczyla mnie depresja, i niskie poczucie wlasnej wartosci bylam nikim dla wlasnej rodziny niestety siostry duzo starsze ode mnie powielaly zachowanie rodzicow w stosunku do mnie.
Wyszlam wczesnie za maz; kochalam bardzo mojego meza, wydawalo mi sie ze bez niego swiat mi sie zawali. Szybko zaszlam w ciaze. Studia konczylam razem z malym dzieckiem bez zadnej pomocy ze strony rodzicow czy tez tesciow..
A potem spedzilam ponad 20 lat w nieszczesliwym malzenstwie dla dziecka, ktore bylo caly czas swiadkiem stosunku meza do mnie ponizania, klamstw i wykorzystywania i moralnego znecania sie nade mna. Uwazalam ze moje problemy w malzenstwie to moja wina, wszystko ukrywalam, znajomi mysleli ze mam wspanialy zwiazek.
To ja bylam ta ktora ciezko pracowala, bardzo dobrze zarabiala; moj maz sie nie przemeczal; to wlasnie on najwiecej zajmowal sie dzieckiem bo ja w pracy od rana do wieczora by zarobic na nowy dom, na samochody, na kosztowne wakacje.....nawet na kochanke (meza nie moja). Rozwiesc sie nie chcialam, bo dziecko powinno miec ojca....
Potem zarabialam na dorosle dziecko na jego samochody , dom, kolejna dziwczyne, ktorej nie chcialo sie pracowac.......
Kiedy powiedzialam dosc nie chce finansowac doroslego syna ani pasozyta meza -wtedy wszyscy wlacznie z moimi rodzicami obrocili sie przeciw mnie. Syn nadal staral sie wyciagac pieniadze apetyt rosnie w miare jedzenia- a to grozbami a to szantazem a jak mu sie nie udalo to zerwal kontakt. W tym czasie juz swietnie zarabial w jednej z moich firm, ktora mu podarowalam., ale to wszystko bylo za malo....... Nauczyl sie ze pieniadze czynia go wielkim, mnie ponizal nauczyl sie tego obserwujac przez wiele lat zachowanie ojca..
Kosztowalo mnie to wiele bolu, placzu i nieprzespanych nocy ale wyszlam na prosta mam nowego wspanialego meza i trojke nowych dzieci. Moje malzenstwo jest inne niz poprzednie kocham meza inna miloscia, taka ktora pozwala mi zyc niezaleznie od niego.
Jak doszlam do tych zmian??? Przecztalam bardzo duzo ksiazek na temat rozwoju osobistego, to mi rozjasnilo umysl ale wiele nie pomoglo. Przeszlam poprzez terapie oraz wiele lat szkolen sama stalam sie terapeuta...... Zmienilam sie przedtem bylam twarda na zewnatrz a w srodku to strach, bol, obawa, wstyd itd. Teraz jest inaczej jestem bardzo mocna w srodku i lagodna na zewnatrz. Znam swoja wartosc.
Dziekuje Bogu ze mi dal szanse stworzenia nowego zwiazku i wychowania nowych dzieci....
Jezyku od meza odejdziesz, kiedy do tego dojrzejesz......podejrzewam ze pochodzac z dysfunkcyjnej rodziny przyciagnelas do siebie czlowieka, ktory ci pomogl storzyc kolejna dysfunkcyja rodzine innej nie znasz. Nie wiesz jak funkcjonuje normalny zwiazek, jako ze nie wynioslas takiego wzorca z rodzinnego domu.
Jesli bedziesz dlugo w tym obecnym zwiazku, twoje dziecko tez tym przesiaknie i jej zycie nie bedzie latwe.
Glowna zasada postepowania w zwiazku jest odpuszenie sobie misji zmiany innych ty mozesz zmienic tylko siebie innych nie zmienisz; oni moga sie zmienic tylko jak sami zechca.
Gdy zmienisz siebie, zmieni sie dynamika twojego zwiazku twoj zwiazek bedzie sie musial zmienic- albo maz sie zmieni i dostosuje, albo zwiazek sie rozpadnie i wtedy lepiej wczesniej niz pozniej. W tym momencie ABSOLUTNIE nie zajdz w kolejna ciaze.
Dobrze, ze zaczynasz odkladac swoje pieniadze przygotuj sie na najgorsza wersje wydarzen ucieczka z dzieckem od meza.
Najlepsza wersja to zmiana w mezu i dobre malzenstwo... i jest tez wszystko inne co sie moze wydarzyc pomiedzy wersja najgorsza i najlepsza.
W chwili obecnej to wyglada to tak ze twoj maz ma bardzo silny zwiazek z mama a ty jestes ta do lozka, rodzenia dzieci i pracy przy krowach oraz domu.
To jest chory zwiazek - dla osob ktore nie sa w nim emocjonalnie zaangazowane i widza ten uklad z zewnatrz. Ty w tym siedzisz i nie jestes w stanie tak to ocenic; chcesz walczyc o swoje malzenstwo i to tez jest normalne i zrozumiale.
Stan sie asertywna nie tylko na zewnatrz ale takze w srodku walczysz teraz nie tylko o swoje zycie ale takze o cale przyszle zycie swojej coreczki.
1.Np. nagraj chamskie wyzwiska meza telefon komorkowy, mala kamerka itp.
Mozesz to potem odtworzyc na zgromadzeniu rodzinnym i pokazac wszystkim ze twoj malzonek to cham a nie czarujacy maz i dobry tatus.
2. Zacznij wyzywac jego oczywisnie nie przy dziecku tez po chamsku pokaz ze jestes silna- jesli cie uderzy natychmiast wezwij policje i idz na obdukcje zapomnij o wstydzie, honorze itp. Masz teraz wojne podjazdowa, zamien ja na otwarta.
Stosujac swoje dotyczasowe metody w kontakcie z nim nic nie osiagniesz (wiele razy probowalas bez rezultatu) musisz zaczac mowic jezykiem, ktory on zrozumie dla ciebie wulgarnym, ale takie sa reguly ustalone przez niego. Na kazde stwierdzenie ze ty nie jestes kobieca odpowiadaj ze on nie jest meski itp..
Sa to stwierdzenia tak ogolne ze wszystko mozna pod to podciagnac.
Nie boj sie mezczyzna, ktory tak traktuje kobiete jest w glebi duszy tchorzem, jemu odpowiada twoje uzaleznienie i podporzadkowanie bo tak naprawde to sie boi ze odejdziesz.
Kolekcjonuj dokumenty, ktore bedziesz mogla przedstawic w sadzie jesli zajdzie taka potrzeba, rowniez wszystko odnosnie pieniedzy i wkladu w dom..
Tesciowa ignoruj na jej rozkazy mow ze cie boli glowa, musisz isc do dziecka itp.
Jak najszybciej sie wprowadz do nowego domu wykoncz jeden pokoik i przejdz tam z dzieckiem.
Postaraj sie znalezc przyjaciol w realu to ci da oparcie; moze masz jakis znajomych z pracy z ktorymi sie mozesz zblizyc, pojdz na jakis kurs czy tez szkolenie jak odjedziesz na pare godzin z domu nabierzesz innej perspectywy.
Pomysl o mozliwosci pracy i zarobkow jesli bedziesz musiala odejsc skontaktuj sie z instucjami, ktore by ci byly pomocne. Nie wstydz sie sytuacji w ktorej sie znalazlas to nie twoja wina.
Dziecko dysfunkcyjnej rodziny jest ZAWSZE dysfunkcyjne taka jestes w tej chwili, taki jest tez twoj maz ty mozesz sie zmienic nie bedzie to latwe, zajmie wiele lat, ale jest to osiagalne. Zrob to dla siebie i twojego dziecka.....
Jesli mala bedzie swiadkiem tego co sie dzieje teraz w twoim malzenstwie przyjmie w doroslym zyciu postawe ofiary (twoja) lub stanie sie oprawca postawa twojego meza.
To jest twoje zycie i zrobisz jak zechcesz.......Pamietaj ze wstyd i honor to sa wymysly ludzkie...
Pisz co u ciebie..
brawo new life
Witam Was wszystkie bardzo ciepło i JEŻYKA w szczególności.
Spędziłam sporo czasu żeby przeczytać Wasze rady i własne historie. Myślę że należą Wam się diamentowe noble za te wszystkie decyzje życiowe,siły, odwagę, pracowitość,zaradność i miłość.
Po tych kilkunastu stronach wątku strasznie się z Wami zżyłam i utożsamiłam.Zdecydowałam się dołączyć do Was.
Jeżyku- Twoje posty czytałam ze łzami w oczach,potem jak dopisywałyście swoje czytałam je z wielkim zaangażowaniem.
Gratuluję Wam wytrwałości.
Trafiłam na to forum i na ten wątek z podobnych powodów niż Wy.
A oto moja historia-urodziłam się i wychowałam na wsi w normalnej pełnej rodzinie. Rodzice zajmują się uprawą warzyw i chowem trzody chlewnej,mają spore gospodarstwo.
Przed wyjazdem na studia poznałam swojego męża.Studiowałam w dużym mieście. Podczas studiów poznałam fantastycznych ludzi,odkryłam wiele zainteresowań które jeszcze bardziej pobudziły mnie do życia. Zaczęłam pracę,nadal studiowałam, dodatkowo tez zaczęłam drugą pracę.Mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem ok 2 lat,oboje pracowaliśmy i studiowaliśmy. Ale stwierdziliśmy że na dłuższą metę nie będziemy w mieście bo nas takie życie nie kręci, poza tym koszty wynajmu,utrzymania,opłat za studia nas przerastają.
Mniej więcej zaplanowaliśmy że wracamy na gospodarstwo mojego męża po ślubie.Mąż twierdził że w mieście skazany jest na prace u kogoś, nie może rozłożysz własnych skrzydeł etc dlatego zrezygnowałam z miasta żeby on mógł się realizować w tym co lubi skoro tak bardzo nie może zdzierżyć pracy u kogoś.
Po powrocie do teściów mieszkamy na górze (mieszkanie jest duże, typowe na 2 rodziny) ale lekko się pozmieniało ...
Po 5 latach związku,w tym 1 rok po ślubie zaczynam przecierać oczy ze zdumienia. Wszystkie nasze plany,zamiary i te kilka lat snucia i układania własnego życia to tylko marzenia. Z wielkich zapałów i pomysłów mojego męża zostały tylko puste słowa. Wróciliśmy do jego rodziców i mój szanowny mąż osiadł na laurach. Żyje bezstresowo, już niekoniecznie chce się wyprowadzać i stawiać nasz dom( a założenia były takie, że mieszkamy u niego, ale zakasamy rękawy,pracujemy jak możemy żebyśmy mogli jak najszybciej stawiać swój dom, bo on nie chce mieszkać ze swoimi rodzicami) już kilka miesięcy nie pracuje i nie szuka pracy (ma 25 lat).Oczywiście chce już dziecko, bo wszyscy znajomi z jego wieku już mają dzieci to dlaczego on jeszcze nie ma?? Jak pytam go z czego ma zamiar to dziecko utrzymać i rodzinę którą założył to na wszystko mi odpowiada- "jakoś to będzie i się ułoży, inni na około też jakoś żyją to my też jakoś będziemy".
Teściowie są nawet znośni, choć "zatrzymali" się w latach 80tych i oczekują od nas że będziemy żyli tak, jak wyglądało ich małżeństwo. Czyli kobieta do garów i usługiwania mężowi-panu i władcy.
Już rozmawiałam z mężem na wiele sposobów żeby poszedł do pracy, argumentowałam, ale bez skutku. Robi w podwórku prace które można zrobić w ramach relaksu bądź tzw "wolniejszym czasem" i tłumaczy się że przecież pracuje, więc co ja od niego wymagam. Do tego napiera na dziecko.
Ja na razie mam stała pracę i to ja nas utrzymuję, pracuję w domu-współpracuję online z firmą-ale mężowi też to przeszkadza-twierdzi że siedzę w domu i nic nie robię! poza tym diametralnie zmienił zachowanie! Nie szanuje mojego czasu,mojej pracy, mojego sprzątania, moich planów-w sumie to naszych planów. KOPIUJE swojego ojca i wprowadza hierarchię w nasze małżeństwo (tak jak jest to właśnie u teściów), i stosuje te same gierki co jego ojciec. Rozmawiam z nim, tłumaczę mu co kiedyś ustalaliśmy i wracam do naszych ustaleń, ale wszytko jak grochem o ścianę.
Czuję się bezradna.Chcę pracować, rozwijać się,realizować nasze marzenia. Rodzice nauczyli mnie pokory i szacunku do ludzi i pracy, jestem osobą raczej zaradną, nie oczekuję niczego od innych,liczę sama na siebie.A mój teść i mąż czuja się wielkimi autorytetami, ludźmi pracy z wysokim mniemaniem o sobie- czego u mnie w domu nie było.
Przez kilka m-cy gryzę się z tą nagłą "odmianą" męża ale nie umiem sobie z tym poradzić.Pracuje i płaczę, zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić? Opowiedziałam o tym wszystkim mojej przyjaciółce, która zna nas bardzo długo. Była w szoku, nie wierzyła mi w to, co jej opowiedziałam.
Czy ja naprawdę przesadzam tak jak mówi mój mąż? Czuje że moje życie w takim układzie traci barwy
Zdaję się na Wasze rady i doświadczenie...
To wszystko co napisałam to i tak kropla w morzu w stosunku do tego co jest codziennie.
Nie potrafię wyrazić słowami tego wszystkiego co we mnie codziennie siedzi i z każdym dniem narasta...
Jeżyku co u ciebie,dawno nie pisałaś.Odezwij się.
co pewnie sprząta balagan tesciowej?:) ja tak mam z rodzicami od konewki zardzewialej,po patelnie sprzed 100 lat konczać na kanach na mleko-a mieszkamy w 30tysiecznym miescie
454 2012-05-17 09:33:33 Ostatnio edytowany przez malea (2012-05-17 09:34:54)
Po podwórku walają się jakieś zardzewiałe durszlaki i inne ciekawe przedmioty ale nie ruszam tego, bo cokolwiek zrobi żona ich syneczka to i tak jest źle więc niech leży tam dalej:)
Po co palić w piecu i grzać wodę skoro można na kuchni zagrzać i umyć się w misce?
Po co założyć pompę do studni jak można ręcznie wyciągać wodę?
Po co wszelkie kosmetyki jak jest mydło? -wyliczać można w nieskończoność )
JEŻYKU daj znać, odezwij się
Malea- jeśli czytałaś posty to wiesz,że nie jestem odpowiednią osobą do udzielania Ci rad.Jedyne co wywalczyłam i czego nie zmienię to fakt,że mam nieduże mieszkanie w mieście,w którym mieszkamy większość czasu.Przestałam lubić lato z tego względu,że spędzamy je(poza kilkoma tygodniami wakacji) na wsi z teściami,braćmi mężą i całą jego rodzinką,która zwala się do nas niemal codziennie.
Jak czytam takie historie jak Twoja to jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu,że pomimo o wiele lepszych warunków mieszkać z teściami nie będę- never!
Wiem,że to głupie z pozoru ale kartą przetargową w takiej sytuacji może być dziecko.Jeśli mąż chce dziecko(zakładam,że Ty również ale ze względu na Waszą sytuację podchodzisz do tego bardziej rozsądnie niż on) niech stworzy warunki odpowiednie dla rodziny z dzieckiem.Nie może być tak,że "jakoś to będzie".Bo jak dziecko będzie małe to Ty będziesz musiała zrezygnować z pracy i się nim zająć.I co wtedy? Teściowie będą Was sponsorować?Tak myśli sobie Twój mąż?
Malea- przecież nie będziesz przy małym dziecku grzała wodę na mycie i wyciągał ją ze studni.Naprawdę mało kto na wsi tak mieszka.