Przeczytałam cały wątek. Nie będę się rozpisywała co do moich uwag na temat paru naiwnych decyzji autorki (sprzedaż mieszkania) czy generalnie bezsensownego wchodzenia w to bagno coraz głębiej (decyzje o ciąży, budowa domu - z którego tak się cieszyła, a na koniec i tak okazało się, że go nie chce). To już za nią, teraz tylko trzeba radzić sobie z konsekwencjami. Ja wiem, że miłość jest ślepa, że walka, że dom, wiara, i że do grobowej deski, więc nie ma sensu tego roztrząsać. Stało się.
Ale... kurde, kobity które pisałyście wyżej! Nie po to autorka wątku wzięła rozwód, wyprowadziła się ze wsi do miasta, włożyła tyle energii i czasu w posklejanie swojego życia na nowo, żeby teraz znowu wrócić na stare śmieci do męża, który ewidentnie jej nie kocha i zawierać z nim jakieś śmieszne umowy. Że ona sprząta i pomaga w gospodarce, a on ich utrzymuje? Kobity, macie deja vu? Bo ja tak. To wszystko już było jakieś 4 lata temu. Klasyczny podział ról - on utrzymuje rodzinę, ona zajmuje się domem i gospodarką. Jak wiadomo autorka nie tego chce, więc... give me a break, nie załamujcie mnie, proszę. Ona chce partnerstwa, miłości od męża, szczęśliwego życia, zdrowych, uśmiechniętych dzieci i czystego domu nieobciążonego wredną teściową. Brzmi znajomo? No pewnie! Bo każda z nas tego chce. A wy jej proponujecie układy, że będzie robić za opiekunkę i sprzątaczkę i codziennie zasypiać obok męża, którego nienawidzi. Komuś się chyba priorytety poprzestawiały, bo tak nie wygląda szczęście. Tak za to wygląda życie wielu kobiet, które nie miały tyle odwagi co autorka wątku, aby odejść od męża i skupić się na sobie i dzieciach, i teraz one wszystkie tkwią w związkach bez miłości, bez przyszłości, często od wielu wielu lat. A autorka wątku jeszcze młoda kobieta, jeszcze znajdzie normalnego mężczyznę, szczęście czeka, tylko trzeba być cierpliwym, mądrym i mieć odwagę i nie kierować się we wszystkim emocjami.
Autorko, powolutku wszystko trafi na swoje miejsce, zobaczysz. Znajdziesz pracę, masz alimenty, postaraj się o odzyskanie pieniędzy, które ci się należą za dom, dzieci do przedszkola albo wynajmij opiekunkę. Może jakaś sąsiadka, starsza kobieta, a jeszcze na siłach zgodzi się na opiekę nad dziećmi aby dorobić parę groszy do emerytury. Postaraj się też może o jakieś dofinansowanie jako samotna matka. Nie wracaj tylko do męża, bo to nie ma sensu. Kobity tu piszą, że to tylko kwestia innej mentalności, innego wychowania. A ja powiem AŻ mentalności i AŻ innego wychowania. Czy to nie z takich powodów ludzie nie będący małżeństwem rozstają się najczęściej? Tacy ludzie nigdy się nie dogadają. Nie ma szacunku, zrozumienia, miłości. Chyba wystarczy aby odwrócić się na pięcie, wyjść i nigdy nie wrócić. Tego kwiata pół świata, po co się męczyć i codziennie płakać. I nawet jeżeli któraś z was kocha swojego męża miłością nieodwzajemnioną, bez zrozumienia i szacunku do was, proszę was, dajcie sobie szansę na szczęśliwe życie z kimś innym. W życiu najważniejsze jest szczęście i jeśli nie chcecie odejść bo kochacie, ale tylko wy i nie czujecie się szczęśliwe, to ch...j z taką miłością i z takim związkiem i z takim facetem!
Trzymam kciuki!