fajnie, że się w końcu odezwałaś jeżyk; próbowałam czytać cały wątek, ale jednak nie dam rady, za mało czasu mam przy dwójce dzieci;
ja u mojego faceta mieszkam około 5ciu lat, mieszkamy obok domu matki, ale to nie ma znaczenia, bo od początku zarówno ona jak i rodzeństwo traktowało ten nasz dom jak własny, czuli się tutaj jak we własnym; to ja czułam się jak gość, w tej chwili nienawidzę tego miejsca i jak tylko stanę na nogi to stąd uciekam, bo to miejsce przyprawia mnie o wymioty, czuję się tutaj jak w więzieniu, jak w matni;
zszokowało mnie to, co napisałaś o swoim mężu jeżyk, że jest alkoholikiem.... w pierwszych postach wspomniałaś tylko raz o tym, że się upił, gdy byłaś w ciąży, pisałaś, że raczej nie pija, że się nie upija;
z tego co piszesz o nim wynika, że on może być psychofagiem, spotkałaś się może z takim terminem?
ja ostatnio natknęłam się na taki termin w necie
mój facet jest, stosuje wobec mnie przemoc psychiczną, jego rodzina również; są to bardzo toksyczni ludzie, którzy muszą rządzić, decydować o wszystkim, ich musi być zawsze na wierzchu, nie uznają żadnej inności;
zrobili mi oni, zwłaszcza facet, niezłe pranie mózgu; pozbawili pewności siebie, jestem wrakiem dziewczyny, którą byłam, kiedy go poznałam;
jego matka jest zwyczajnie popieprzona i nie widzi, że jej facet i ja to dorosłe osoby, nie ma, zwłaszcza do mnie, szacunku, traktuje jak dziecko, jak gówniarę; uwielbia rządzić, jest manipulantką, potrafi być bardzo miła a potem nawalać poza plecami, zresztą robi tak z każdym;
mój facet, kiedy go poznałam, miał wiele problemów natury psychicznej, nie zdawał sobie sprawy z tego, że przyczyną jest jego matka i to w jaki sposób go wychowała, nie dając mu wyboru, wolności, nie pozwalając odejść z domu;
ze względu na to, gdzie jestem (za granicą) bardzo długo siedziałam cicho, bo to inny kraj, inna kultura, inne środowisko itd., wydawało mi się, że takie wychowanie to element kultury (i do pewnego stopnia jest rzeczywiście), ale w tej chwili widzę różnicę pomiędzy domem rodzinnym mojego faceta a innymi domami, inne są o wiele bardziej normalne, mojego faceta jest chory, dysfunkcyjny;
nie czytałam całego wątku i nie wiem co się stało, gdy pojawiły się u was dzieci, jak to wpłynęło na stosunki z teściową? ale podejrzewam, że się pogorszyły,
tak stało się u mnie, bo ta wiedźma oczywiście próbowała wychowywać mi dziecko, razem z siostrami mojego faceta; po narodzinach córki zachowywały się tak, jakby była ona ich dzieckiem;
chciałabym się dowiedzieć jak to jest u was z dziećmi;
ja mam bardzo duży problem z oddawaniem dzieci pod opiekę babci, czy też sióstr (do czego jestem czasami zmuszona), bo to fałszywe wiejskie pindy, zazdrosne o wszystkich dookoła, wiecznie plotkujące, krytykujące innych; nie chciałabym aby moje dzieci wysłuchiwały rzeczy, które one wygadują, boję się zwyczajnie o to, że mogą one przejąć ich beznadziejny, zamknięty tok myślenia, boję się zwłaszcza o córkę, nie chciałabym aby stała się taka jak one, poza tym zauważyłam niechęć mojej córki do mnie, po wizytach w domu babci... dlatego podejrzewam, że mogą coś na mnie mówić przy niej (np. moja córka nie chciała mówić po polsku, bo 'polski jest głupi', trzylatek raczej sam by czegoś takiego nie wymyślił)
jak to jest z waszymi dziećmi, nie boicie się o swoje dzieci i ich kontakt z rodziną męża?
(jeszcze dodam, że zaczęłam chodzić na grupowe spotkania kobiet psychicznie prześladowanych i jestem w szoku jak wiele jest podobieństw pomiędzy ich sytuacjami a moją, u mnie facet nie pije, nie bije, ba nawet nigdy na mnie głosu nie podniósł, a prześladowanie mnie przebiegało w bardzo 'kulturalny' sposób, bez widocznej wyraźnie przemocy)
busiu, dokładnie jej facet to zwykły palant, niedojrzały gnojek, synuś mamusi; najgorsze jest to, że tak łatwo jest dostrzec nam kobietom złe traktowanie innych kobiet przez ich facetów a nie potrafimy dostrzec tego w naszych własnych związkach 