calineczka tak sie tylko gada, ale gdy milosc slepa...
tak, ale jak się ma trochę mniej lat...
przyznam że ja też patrzyłam przez różowe okulary i w pewnym momencie chciałam iść za nim choć jemu tego nie powiedziałam.
tak wiem, że pewnie znajdzie taką która pójdzie za nim ale czy będzie szczęśliwa...
Ja nie wiem czy kogoś znajdę, jeżeli będę sama szczęśliwa nie będę ale gdybym poszła tam to też szczęliwa bym nie była, pewnie byłabym jak teraz jeżyk NIESZCZĘLIWA.
Są różni ludzie i też nie zgodzę się z twierdzeniem że ze wsi to zły. To zależy, mio bracia poszli z domu, nikt na gospodarce nie został, nie ma gospodarstwa, jest dom, jak ja odejdę z domu to nie będzie następcy ale moja mama która nas wychowała sześcioro, zawsze dążyła do tego abyśmy sie uczyli aby było nam w życiu lżej.(ojciec jak to ojciec brata chciał zostawić na gospodarce ale brat nie posłuchał). Tak też sie stało. Obecnie to czy zostanę w domu czy nie to moja decyzja. Mama mi tylko powtarza abym tak robiała aby było mi w życiu dobrze, abym była szczęśliwa. Wydaje mi się że to właściwe podejście. I nie będę miała wyrzutów że odchodząć z domu zostawię mamę samą bo taka kolej rzeczy, takie życie bo jak ja nie zostawię mamy to kiedyś mama zostawi mnie...
jest w Piśmie Św. wyraźnie napisane że zostawi człowiek matkę i ojca... ale nigdzie nie ma napisane że kobieta ma iść za facetem...
mądrze piszesz calineczka, piszesz o pustym gnieździe, gratuluje mamy:>
powiedz jak to było? czy kogos masz teraz?
nie, nie mam nikogo.
wiecie czego najbardziej żałuję jeśli chodzi o mój były związek? brak szczerej, spokojnej, dojrzałej rozmowy. Teraz dopiero wiem jak ważne jest aby rozmawiać o wszystkim, o uczuciach, obawach, problemach. Nie można tłumić emocji w sobie, trzeba ja na bieżąco wyrażać, czy to smutek czy to radość, trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Była rywalizacja i przeciąganie liny ale lina kiedyś pęka. Owszem bylo miło i przyjemnie ale jak zresztą powiedział mi to mój ex to nie wszytko. Ślub wesele to mija a potem przychodzi życie...
Calineczko nie słyszałam o rolniku, który sprzeda gospodarstwo i pójdzie, przeniesie się tam, gdzie jego miłosc. O takim mieszczuchu co to mieszkanie sprzedał i zainwestował w gospodarkę żony - też nie. O kobietach takowych słyszałam, sama poszłam za mężem, trochę spadek po dziadkach uszczupliłam i zainwestowałam w nasz przyszły dom. Nie wyszłam na tym najlepiej, nie przewidziałam, że mieszkając w jakimś oddaleniu od teściów, można byc codziennie inwigilowanym.
Czytając różne fora znalazłam kilka takich kobiet. Większosc zabezpieczyła się odpowiednio i ma gdzie, i do czego wracac, gdyby jednak coś nie wyszło.
Wszyscy znani mi rolnicy deklarowali, że lubią niezależnosc, uczucie bycia samemu sobie szefem. No i są szefami, swoich żon i dzieci.
Gdybyście posłuchali dyskusji moich dziadków oraz ich znajomych. Te obserwacje,wnioski, które tutaj Wam serwuję, nie są do końca moimi. Życie rolnika, a życie mieszkańca wsi, to dwie rożne bajki.
mieszkaniec wsi pracuje np w miescie, a rolnik to zajmaj krowy:)
Witam Drogie Panie
Jeżyku, kochana super, że wróciłaś na forum. Jeśli czujesz się samotna, to pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Wesprzemy Cię dobrym słowem. Masz tutaj sporo życzliwych osób, które trzymają za ciebie kciuki.
Mam wrażenie, że twój mąż nie dorósł do roli męża i ojca. Pomijając jego żenujące teksty i zachowania, mentalność to nie rozumiem, jak można być takim egoistą. O ile jestem w stanie zrozumieć, że uczucie do żony może wygasnąć, to jak można mieć w nosie narodziny własnego dziecka. Nie wyobrażam sobie, jak mogą być rzeczy ważniejsze.
Jeżyku, mam nadzieję, że odpuściłaś już prace w gospodarstwie. Dziewczyno siedź na tyłku, odpoczywaj, zadbaj o siebie. Nikt nie doceni, jaka jesteś pracowita i jak wiele sił i zdrowia Cię to kosztuje. Czy mąż uzna Cię za lepszą żonę, wątpie.
misiu co u ciebie???
Jasne mieszkanie na wsi i praca w mieście to luzik, ale właśnie najgorsze to zostać żoną rolnika. Już wolałabym mieć męża mechanika albo budowlańca bądź innego ale takiego który nie angażuje żony i pozwala jej iść własną drogą. mojemu ex koledzy doradzili aby poszukał sobie takiej aby nie musiał robić całe życie na ubrania i kosmetyki...
725 2013-01-29 00:18:38 Ostatnio edytowany przez Fey (2013-01-29 00:19:37)
mnie zastanawia dlaczego to jeżyk poszedł za facetem a nie odwrotnie. Skoro miała mieszkanie, pracę, to dlaczego on nie mógł pójść za nią... Ja rozumiem że kobieta czasem idzie za facetem bo może nie ma mieszkania, kasy czy pracy. Ale w tej sytuacji to równie dobrze on mógł pójść za nią. Jest wiele argumentów które by mogła przytoczyć.
Ja osobiście nie pozwoliłabym na takie trakowanie. W życiu nie sprzedałabym mieszkania. Wydaje mi się że po prostu facet stracił szacunek dla jeżyka bo za bardzo jej zależało, stawała na rzęsach, poświęcała się a faceci to wykorzystują, myślę że gdyby raz tupnęła nogą, gdyby się wyprowadziała i jasno powiedziała że nie pozwoli aby ktoś ją w ten sposób trakował, nastaszyła to facet by się przestraszył.
Mój ex inż. rolnik też ciągle mi powtarzał "myślałem że pociągnę Cię za sobą" bo on zainwestował w dom w gospodarstwo itp. A to że ja inwestowałam przez 6 lat w studia (dzienne) to się nie liczy...
Nie wiem ale ja nie tyle nie namawiałabym drugiej osoby do rezygnacji ze swojego dotychczasowego życia tj. praca, hobby ale bym na to nie pozwoliła, wiem że człowiek ma swoje lata, przyzwyczajenia, swój sposób bycia - ale też nie będę tolerować kogoś kto będzie tego odemnie wymagał. Uważam że każdy musi coś poświęcić, z czegoś zrezygnować jeżeli ludzie chcą być ze sobą. Takie jednostronne powięcanie się niczego dobrego nie wróży. Wiem że faceci potem z pogardą patrzą na takie kobiety które "lecą na facetów" które nie potrafią sie postawić i walczyć o swoje. Bardzo ważne też jest aby kobieta dbała o swoją godność i szacunek. Facet musi wiedzieć że kobieta ma nad nim przewagę i to że kobieta z nim jest to jego wygrana na loterii.
Teraz z perspetywy czasu myślę ile błędów popełniłam i nie mogę uwierzyć w to że kobiety (mam na myśli siebie) są takie naiwne i ślepe. Kiedy byłam zakochana wszystko widziałam inacznej. Czekałam od tygodnia do tygodnia w oczekiwaniu na spotkanie, każdy telefon, sms wywoływał emocje. Starałam się aby było ugotowane, upieczone, itp. a teraz wiem że to nie tak. Kobieta powinna mieć swoje życie, swój świat, swoje pasje, facet powinien być tylko dodatkiem do jej życia a nie całym życiem.
Tak sie zastanawiam do czego nam kobietom tak się śpieszy jeśli chodzi o zamąż pójscie, dlaczego tak napieramy, dążdymy do ślubu, małżeństwa itp.
nie poszłam za ex na gospodarkę, nie zrezgynowałam z pracy, nie ma dnia abym o nim nie myślała, ale wiem że on o mnie też myśli, poznaliśmy się na portalu internetowym i mimo że nie jesteśmy razem odwiedza mój profil.
Moje stanowisko jest teraz takie - jeżeli pozna kogoś lepszego odemnie to powodzenia...
Kiedyś miałam bardzo niską samoocenę i dwoiłam się i troiłam żeby zaimponować facetowi - teraz wiem że jestem wartościową superbabką i to facet niech się stara, niech się poświęca abym zechciała z nim być!!!
Amen
Kostka przeczytam na pewno.
Moje dzieci nie będą pracowały. Nie pozwolę na to.
Dziwną rzecz teściowa powiedziała, kiedy po którymś usg przyznałam, że będzie syn. A mianowicie "to dobrze, bo tak to byś MUSIAŁA na wiosnę znowu w ciąży chodzić" Rozumiecie, nie? Jest dziedzic - gospodarz będzie i koniec kropka. A ja na to nie pozwolę, no chyba, że naprawdę naprawdę poczuje pasję. Bo tak niektórzy mają. Mój mąż też lubi to co robi.
Z danielami nie wyszło, a wierzyłam, że mąż mówił serio. Uznał, że mogą uciec i majątek przepadnie, a krowa nigdy nie spierniczy do lasu. W sumie ma rację. Już mi to obojętne. Dzieci trochę odchowam i wracam do pracy, a on niech robi co chce. Opiekunkę znajdę, najwyżej będę dzieci do miasta wozić, jak żadna nie zechce przyjeżdżać na wieś. Jakoś sobie te życie ułożę. Ja jestem zadowolona, że tutaj buduje się mój dom. Jest już praktycznie na oddaniu. Już żyję nim i nawet fajnie mi z tym. Jestem pewna, że się ułoży. Nie dopuszczam do siebie żadnej innej myśli.
A teraz trochę o wiejskiej mentalności, śmiesznej dla mnie. Już nie strasznej, kiedyś mnie takie teksty przerażały. Teraz już tylko śmieszą. Kilka dni temu umarł ojciec sołtysa. Wraca mój mąż z pogrzebu i mówi matce, że takie nieszczęścia się posypały. Krowa i cielak zdechły sołtysowi, bo w kostnicy przy ojcu siedział, zamiast pilnować cielącej się krowy. Moja teściowa przerażona i dalej rozmawiają, że sołtysa ojciec trudno no umarł, bo już był wiekowy i sołtys tym się jakoś nie przejął, ale krowa w trzeciej laktacji padła niedopilnowana, to tragiczne dla rodziny.
No i jeszcze jedna sytuacja. Dla mnie powinna być tragiczna, ale jakoś nie jest na szczęście. Spłynęło po mnie jak po kaczce. 31 stycznia mam planową cesarkę, w ten sam dzień będzie ksiądz w naszej wsi. Akurat wypadła kolejka do wożenia księdza na nas. No więc mąż nie przyjedzie do szpitala zobaczyć nowo narodzonego syna, tylko będzie woził księdza, mimo, że może to zrobić jego brat, który przecież również tutaj mieszka. Mój mąż stwierdził, że ma ochotę popatrzeć jak się wieś pozmieniała i obejrzeć posesje sąsiadów i że to on będzie woził księdza, a syna odwiedzi w piątek 1 lutego. I co ja mam na to powiedzieć? Dla mnie może w ogóle nie przyjeżdżać.
NIKA mam pomysł. Ja przytyłam w ciąży 20 kg. Od razu po porodzie biorę się za dietę. Oczywiście rozsądną, żeby karmić mego małego "dziedzica". Może razem uda nam się zrzucić zbędne kilogramy. Przyłączasz się?
Offline
Przeczytalam ten watek i pomimo wszystko nie wiem czy "aby autorka" nie jest tak samo niezrownowazona jak i jej malzonek.
Prosze Cie bardzo, wies dla Ciebie"nie domem" to co w takim razie???
Tez wychowalam sie na wsi i nigdy nie powiedzialabym zeby moi kochani rodzice sie nie kochali, sa, i mam nadzieje, ze beda dlugo zyc razem, kochajac mnie i moje rodzenstwo...
Fey a przeczytałaś cały wątek skoro piszesz że autorka jest niezrównoważona?Bo ja przeczytałam cały.Trochę mnie też wkurza to najeżdżanie na ludzi na wsi,tak jakby wszyscy byli potworami bez uczuć.Moim zdaniem Jeżyk jest bardzo wrażliwa i uczuciowa .Trafiła właśnie na dwójkę wyrachowanych ludzi bez uczuć.Jej mężowi i mamusi potrzebna była służąca i ją znależli a teraz trudno się jej wyplątać z tego.Przecież Jeżykowi nie przeszkadza najbardziej ten nadmiar pracy tylko to jak mąż ją traktuje! Gdyby mieszkali w mieście byłoby tak samo.Na wsi ludzie są różni.Najważniejsze żebyś Jeżyku mogła wrócić do tej pracy bo dzięki temu będziesz mogła w razie czego odejść od męża,jak dojrzejesz do tego,a bez własnych pieniędzy to trudne.Już i tak żle że sprzedałaś mieszkanie i zainwestowałaś pieniądze ale trudno stało się.Jestem trochę starsza od ciebie i jak znam życie to twój mąż nigdy się nie zmieni będzie tylko gorzej.Co zrobisz na przykład jak twój syn będzie miał kilka lat, ty pojedziesz do pracy a twój mąż wpadnie na pomysł wdrażania go do pracy i np. wpakuje go na ciągnik żeby sam jeżdził? Wiem że to daleka przyszłość ale pewnie tak będzie .Na razie najważniejsze jest żeby mały był zdrowy i żeby wszystko było ok. z tobą i z dziećmi.Trzymaj się,ja też miałam dwie cesarki.Czy oni ci chociaż coś pomogą przy dzieciach zanim dojdziesz do siebie,przecież po cesarce nic nie wolno robić.Bo różnie może być skoro krowy i ksiądz są ważniejsze.
728 2013-01-29 09:38:13 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 09:45:52)
AUTORKA BYLA ZBYT WRAZLIWA NA ZYCIE Z NIMI.
nie nazywam tego zlym-ale innym.
osoba ktora miala swoje mieszkanko w bloku, sprzątala je i myla pewnie ajaxami czy sidoluksami-to samo cala kuchnia pewnie od pronto lsnila. a tu nagle uwalone gnojem,tluste i brudne. w kuchni siedzą jakies koty, to samo oszczane i smierdzące podworko.pelne gratów. widzialam takie akcje-u mojego wujka. im pasowalo 3 psy w kuchni, w tym dochodzace na jedzenie 2 duze sniniaki, i jeden kot na stole.
jak sie nie wkurzyc?
dwie gospodynie-problem.od tego sie zaczelo...
wystarczy ze ja ostatnio bylam w gosciach i mi butelke wyrwala z reki tesciowa i po swojemu chciala zrobic. zdziwiona gdy jej nie dalam, byla u siebie, opadly jej rece. nieinwazyjna-a mimo to przeszkodzila.
"Przecież Jeżykowi nie przeszkadza najbardziej ten nadmiar pracy tylko to jak mąż ją traktuje! "
Ale jak Jezyka traktuje maz? Tak jak mu Jezyk na to od samego poczatku pozwala! Tesciowa to samo. To nie ich wina, tylko Jezyka, ze dala po sobie jezdzic. Co wiecej, za wlasna kase buduje dom, czyli poniekad dala sygnal mezowi, ze MIMO tego traktowania widzi ich przyszlosc razem, czyli godzi sie na takie zycie. Nie wiem czy Jezyk kiedykolwiek w ogole poruszyla ten temat z mezem czy tesciowa, bo z tego co czytalam, to raczej ze spolegliwoscia wykonywala ich wszystkie z dupy wziete polecenia, typu noszenie wiader w zaawansowanej ciazy (!!!!!)
Dzieki Bogu, ze Jezyk zaczyna przegladac na oczy i zachowywac sie asertywnie. Brawo.
Dzieki Bogu, ze Jezyk zaczyna przegladac na oczy i zachowywac sie asertywnie. Brawo.
Tylko czy to jest asertywność. To chyba bardziej zobojętnienie i olanie.
Szkoda dziewczyny strasznie, bo żyje na pół gwizdka. Przyodziała gruby pancerz, który ma za dawanie chronić przez zranieniem. Tylko to nie jest życie, kiedy trzeba bronić się przed teoretycznie najbliższymi.
Śledzę ten wątek od początku i strachem napawa mnie naiwność kobiet i ślepa wiara w to,że "jak mnie kocha to się zmieni".A najbardziej rozbraja mnie myślenie,że dziecko zmieni wszystko...No cóż, dziecko zmienia dużo,ale tam gdzie nie ma miłości i poszanowania dla kobiety narodziny dziecka nie będą wielkim wow.To kobieta będzie sama zmagać się z dotychczasowymi obowiązkami i do tego zajmować dziećmi.A maluchy wychowywane w braku szacunku do matki(tak-dziecko widzi jak rodzice nawzajem się traktują,jak babcia traktuje mamę a jak tatę)szacunku do niej same nie będa miały.
Własne 4 kąty nie zmienią tu wiele,bo mąż uczepiony maminej spódnicy będzie robił tak jak uważa za stosowne, a żona nie będzie miała nic do powiedzenia...
732 2013-01-29 10:45:18 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-01-29 10:46:17)
I znów to samo, piszę o Fey. Następna oburzona, bo jej wieś skrytykowano. Kurcze też na takowej mieszkam. Moi dziadkowie też byli szczęśliwym małżeństwem ze wsi. Z mężem mamy sobą w miarę udane 25 lat. Dziadkowie, my, nasi znajomi, widzimy los żon rolników, gospodarzy, to inna bajka. Tam ponad życie i zdrowie ludzkie stawiana była praca, zwierzaki. Podejście tych ludzi do miłości, zwiazku, dzieci, jest jakieś inne - wyrachowane, praktyczne.
Badanie zadowolenia z życia żon rolników - słyszał ktoś o czymś takim, były robione? Jak na razie mamy tylko fora, czytamy masę ogłoszeń matrymonialnych od samotnych rolników ( sami potwierdzają trudności w znalezieniu zony), możemy oglądnąc program Ewy Drzyzgi " Rolnik szuka żony" i wyciagnąc wnioski. A propos tegoż programu, proszę zwrócic uwagę na mamuśkę jednego z nich, stara gospodyni trzyma kasę, wszystkim zarządza.
733 2013-01-29 11:21:17 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 11:23:47)
a moja kolezanka poszla na wies, do starszej teściowej i męza 20lat starszego. nie wiem jak żyje ale urodzila 2 dziecko. wiem ze doila krowy w ciazy i zapitalala w domu az jej sie porobily uczulenia od chemii(jest alergikiem). na pewno jej nie pomagal w domu i na bank sama wybrala takie zycie.
chaber no co ty-ten rolnik obiecal oddzielne wyjście, bo mama wybierala miksery, lodówki i plytki do kuchni:D mama na pewno odpusci i nie bedzie synka po łysej łepetynie głaskać, na pewno go wygna gdy wejdzie w ugnojonych onucach.
eh ta zona zla-kaze myc sie codzien. myc-czyli wiecej niż smierdzące nogi:)
Od pokoleń nic się w rolnictwie jak widzę nie zmieniło, to odnośnie finansowej strony. Kasę trzymał i trzyma senior. Młodym opłaca składki, zarządza w gospodarstwie, decyduje o wydatkach. Ma często swoją emeryturę, ale ta bywa zabezpieczeniem w razie trudnych momentów.
Tak Nika, właśnie tak to się odbywa. Przeważnie rolnik mieszka z rodzicami, pokuszę się i powiem 95%. Jakoś trzeba żonę skusic, obiecuje osobne wejście, piętro i co tam jeszcze. I co, wierzycie, że mamusia nie będzie wszędzie wchodzic i że codziennie po kilka razy jej nie zobaczycie? Taaa i jeszcze pukac do waszego pokoju będzie. Ona jest na swoim, tak Wam odpowie.
Synusiowi na wszystko się pozwala, bo on ciężko pracuje, synowa w porównaniu z nią zawsze będzie na wsi leniem. To prawda, że dawniej było ciężej, sama klęłam na tetrowe pieluchy. Teraz mam zmuszac synową do podobnych poświęceń? A na wsi ta różnica w udogodnieniach jest bardzo widoczna i stąd najazd starej na młodą.
Teraz sami pomyślcie. Szukając drugiej połówki umawialiśmy się z wieloma partnerami. Rolnik też? Nie sądzę. Aż tylu szaleńców nie ma. Pojawi się ochotniczka na widoku to się ją łapie, odpowiednio zanęcając. Przepraszam czytających to mężczyzn, wykonujących ten trudny zawód, ale czas mentalnosc zmienic. Młodzi przejmują gospodarstwo to i niech rządzenie z finansami przejmą. Mamę uświadomic, że tak jak ona kiedyś nie chciała wtryniania teściowej, tak i jego żona nie chce. Dzieci to nie roboty, zakaz ciężkiej pracy. Wszystkie dzieci mają jakieś obowiązki domowe, niech te rolników nie mają ich więcej. Żona rolnika to też kobieta, tak jak i pozostałym prawic komplementy, kupowac kwiaty. Mój stary, tyle lat po ślubie, a jakiegoś tropikalnego badyla w teczce przemycił. Miłe prawda? Tylko, że gdyby jego rodzice byli w pobliżu, za cholerę by tego nie wypakował. Co za dziwaczne wychowanie!
Widzę że udzielanie się tu nie ma sensu na wsi jest brudno nika 29 jaką ty wieś widziałaś ja mieszkam na wsi i mam czysto i zwierzaki też mam,jak wejdą do kuchni to po nich sprzątam.Nie mam gospodarstwa,ale widzę że dla niektórych życie jest czarno białe.Wieś jest zła i brudna a miasto czyste i sami supermeni.A najeżdżanie teraz na Jeżyka że zrobiła błąd wiele jej nie pomoże,teraz powinna myśleć co zrobić aby się z tego wyplątać,jak zadbać o siebie i dzieci.
736 2013-01-29 12:47:38 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 12:51:01)
spedzalam cale miesiace u dziadkow i wujka. cale ferie.bo rodzice nas zawozili. nieraz mnie zatykalo i plakalam na takie widoki. mowie o wsi moich dziadow nie o wsi twojej niki71.
byc moze u was jest lzej.
chyba zrobie cos okropnego.zgeneralizuję wies. za co mnie dziewczyny zjadą.
a jezeli kobiety-gospodynie wiejskie z dziada pradziada są przyzwyczajone i nie narzekają. ze chlopy nie zmywają, ze jest ciezko, ze przez liceum krowy doily? a tylko te miejskie jak pojdą to narzekaja?
a moze dla was to jest chleb codzienny-a dla cienkoskórych jeżyków nie?
Niki71 tylko jak Jeżyk ma to zrobic? Utopiła wszystkie swoje pieniądze w tym gospodarstwie. Ma się rozwiesc? Wystąic o alimenty na siebie i dzieci? Ich nowy dom też jest wspólny, nie będzie mogła tam sama życ i mieszkac, sądzisz że mąż się o swoje nie dopomni? Za jakiś czas będzie u nich lepiej, mąż zrobi się milszy, pojawi się potrzeba zajmowania jego matką. Tylko na wsi ludzie tak bardzo upierają się przy umieraniu w swoim łóżku. W mieście pisałyśmy do MOPS, żeby pomogli sąsiadce umieścic jej matkę w jakimś osrodku. Dlaczego? Bo alzheimer ma nie zawsze łagodną postac, malowanie własnymi odchodami i krzyki 24/h na dobę męczą wszystkich. Interweniujesz jak masz melinę po sąsiedzku, bo nie wytrzymasz. A na wsi zostaniesz ochrzczony kapusiem.
Ten cały wątek to ostrzeżenie. Myślcie dziewczyny nie tylko o białej kiecce. Ślub i wesele to tylko jeden dzień, a życie to jego tysiące.
Chaber, ja nie pisalam po to, zeby "wies" pokazac w rozowych kolorach tylko dlatego, zeby autorce przedstawic inny punkt widzenia.
Po przeczytaniu calego watku nie moge sie powstrzymac przed stwierdzeniem, ze ludzie sa rozni i tutaj nie chodzi o aspekt mieszkania na wsi.
Zgadzam sie z Nika, moim bledem bylo posadzanie Jezyka o "niezrownowazenie psychiczne", nie pisalam tego doslownie tylko chcialam, zeby i ona zauwazyla, ze jej zachowanie tez nie zawsze jest normalne. Bynajmniej dla mnie...
Mieszkam juz od lat w centrum miasta a wychowalam sie na wsi, dla mnie ludzie sa ludzmi, nie wazne gdzie mieszkaja, znam kochajace sie rodziny i super tesciowe i w miescie i na wsi. Nie mozna generalizowac, ze rolnik bedzie zone mial za nic i najlepiej niech zona synow rodzi. No normalnie ciemnogrod.
Moi rodzice mieli gospodarstwo ale nigdy nikomu milosci nie brakowalo. Jak przeszli na emeryture to zapytali wszystkich czy chca przejac prace po nich, cala nasza trojka stwierdzila, ze nie wiec sprzedali ziemie. Po co kogos zmuszac do czegos, czego nie chce.
Teraz mieszkaja sobie moi rodzice w pieknym domu, otoczeni kwiatami, czytaja (tak, CZYTAJA) ksiazki, interesuja sie polityka i wszystkim innym. Sa wyksztalceni i nie tak jak co niektorzy mysla, otoczeni brudem i syfem. Nie, jak tam jade to odpoczywam... w czystosci i pieknie pachnacym ogrodzie.
Nie mam zamiaru napadac na ludzi z miasta ale chyba ktos tutaj przesadzil z opisem wsi. Jako osoba ktora zna dwie strony musze powiedziec, ze tesciowe sa i dobre i zle, ja mam szczescie, ze z moja nie mieszkam i nadal bede twierdzic, ze jest super czlowiekiem, z ogromnym sercem ale nie wiem jak wygladaloby nasze wspolne zycie. Moze tez po paru miesiacach mialabym jej dosyc.
Moim skromnym zdaniem, nie powinno sie mieszkac tak jak lata temu, z trzema pokoleniami pod jednym dachem. To wywoluje wojny i walki, tym bardziej, ze ktos urodzony i wychowany przez wlasna MATKE nie wie czy ma zone czy matke zadowolic i jej przyznac racje.
Mi chyba jest bardziej szkoda meza Jezyka niz jej samej, a to przyklaskiwanie jej, ze traktuje swoja tesciowa jak szmate to w ogole nie rozumiem.
Jezeli taka z niej zla kobieta to po co za maz wychodzila za kogos kto jej meza wychowal?
Po co w ogole godzila sie na ten zwiazek, bo panna z miasta na wies sie musi przeprowadzic... Szkoda slow i mojego czasu... Niech Jezyk rozpatrzy powody "nieudanej proby malzenskiej" a nie zwala wszystko na tesciowa. Jak tak bardzo chce miec rodzine to dlaczego nie namowila meza do zamieszkania w miescie?
739 2013-01-29 12:54:38 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 12:55:47)
chaber przerażasz mnie:(
po prostu nie pasuje jeżyk do ciezkiej wiejskiej pracy, i jestem ciekawa czy moje kuzynki o ktorych pisalam nie bylyby na jej miejscu szczesliwe.duzy dom, ogródek, gospodarstwo i ciezka praca. to do czego kuzynki ze wsi sa przyzwyczajone.
Widzę że udzielanie się tu nie ma sensu na wsi jest brudno nika 29 jaką ty wieś widziałaś ja mieszkam na wsi i mam czysto i zwierzaki też mam,jak wejdą do kuchni to po nich sprzątam.Nie mam gospodarstwa,ale widzę że dla niektórych życie jest czarno białe.Wieś jest zła i brudna a miasto czyste i sami supermeni.A najeżdżanie teraz na Jeżyka że zrobiła błąd wiele jej nie pomoże,teraz powinna myśleć co zrobić aby się z tego wyplątać,jak zadbać o siebie i dzieci.
Podpisuje sie.
Fey i Niki z opisu wnoszę, że Wasze gospodarstwa były niewielkie. Takich "rolników" cała moja miejscowaosc jest pełna. Podzielili ziemię na działki, sprzedali, za częsc pieniędzy ulepszyli swoje domy, resztę otrzymały dzieci, mieszkające obecnie w mieście i sławiące w tym wątku dobrą wieś. Nic nie jest czarne ani białe.
Fey i Niki z opisu wnoszę, że Wasze gospodarstwa były niewielkie. Takich "rolników" cała moja miejscowaosc jest pełna. Podzielili ziemię na działki, sprzedali, za częsc pieniędzy ulepszyli swoje domy, resztę otrzymały dzieci, mieszkające obecnie w mieście i sławiące w tym wątku dobrą wieś. Nic nie jest czarne ani białe.
A po czym wnosisz? Moi rodzice mieli 20 hektarow ziemi, ponad sto swin, krowy i konie.. to nie jest dla ciebie rolnik?
Ja nie slawie "dobrej wsi" tylko mowie, ze nie mozna jej generalizowac.
743 2013-01-29 13:10:17 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 13:11:56)
jak juz mowilam corki gospodarzy beda przyzwyczajone do zapitolu i beda bronily te wsi.
cienkoskore jezyki z miasta-beda plakac.
okrutne i szczera piosenka.
a jednak...
WIEŚ JAK MALOWANIE
(T. Tymański)
wieś niewymownie piękna i inspirująca
woń krowiego łajna wszechogarniająca
cały ranek z tobą chcę ubijać masło
później zarżnąć prosię, zasiąść do obiadu
chcę twej sielskiej pupy w wianie, me kochanie
chcę się z tobą parzyć w gnoju i na sianie
chcę cię głuszyć nad jeziorem i w strumyku
na mokradłach, w stawie, stajni i chlewiku
twój tata patrzy koso - pora się wykazać
zrobić podorywkę, zreperować składak
kocham sielskie życie w tym cudownym miejscu
stertę brudnych naczyń w obsranym obejściu
chcę twej sielskiej pupy w wianie, me kochanie
chcę się z tobą parzyć w gnoju i na sianie
chcę cię głuszyć nad jeziorem i w strumyku
na mokradłach, w stawie, stajni i chlewiku
chcę twej sielskiej pupy w wianie, me kochanie
chcę się z tobą parzyć w gnoju i na sianie
chcę cię głuszyć za młockarnią po ciumaku
na stojaka, na czworakach, po pijaku
744 2013-01-29 13:35:30 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-01-29 13:37:28)
Fey i żyli tylko z ziemi? Nie byli aby chłopo-robotnikami. My tutaj nie generalizujemy, na wsi bywa różnie. Ja to wiem, ale też rozróżniam żyjących na dalekim zadupiu i prawdziwie gospodarujących od tych dwuzawodowych.
Mój staruszek naprawdę dużo po Polsce jeździ, często zatrzymują się w gospodarstwach agroturystycznych ( główna zaleta to możliwosc parkowania za ogrodzeniem i brak kradzieży, sejf hotelowy dobry jest jedynie do zamknięcia lapka z oprogramowaniem, ale specjalistyczny sprzęt tam się nie zmieści). Widzą tą wieś i jest ona bardzo różna. Rolnicy posiadający po kilkaset hektarów są bardziej biznesmenami niż rolnikami wg naszych wyobrażeń. Taki kandydat na męża nawet miastowej podejdzie. Szok jest dopiero gdy właśnie trafimy na takiego z 20 ha, obecnie ten areał jest na granicy opłacalności. Nadgania się pracą fizyczną i niesamowitą oszczędnością, graniczącą ze sknerstwem. No i wschód kraju od zachodu dzieli przepasc nie tylko gospodarcza, ta mentalna jest dużo bardziej widoczna.
Przypominam. że Jeżyk pochodzi z miasta. Wy już wieś znacie, dla Was mogą byc szokiem miejskie udziwnienia. Dla niej były wiejska mentalnosc i rola matki rolnika. Która z Was widziała i miała stycznosc z takim modelem rodzinnego zarządzania?
Dlaczego Fey wybrałaś miasto? Nikt nie został z rodzicami? Dobrze się domyślam, że te 20 ha to jednak mały zysk, dużo pracy?
Chaber...
Ludzie ze wsi to specyficzne środowisko i bardzo podzielone.Dzieli się na tych ze wsi i tych z "gospodarzącej wsi";) Dla tych pierwszych wieś sielankowa, bez ciężkiej pracy kobiet i dzieci, z poszanowaniem wzajemnym w rodzinie to świętość.
Dla drugich,wiecznie zapracowanych, nie umiejących życ niczym innym jak tylko polem krowami i innymi ogonami(oraz tym co sąsiad aktualnie zrobił nie tak) to też świętość.Bo jak ktoś mógłby inaczej twierdzić skoro żyje w ten sposób od lat.
"Schody" zaczynaja sie gdy te dzieciaki wychowane przez tych drugich uciekają ze wsi gdzie pieprz rośnie a zostaje z rodzicami ten najbardziej zindoktrynowany(czyt. najmłodszy lub ten,który nic poza "gospodarzeniem" nie umie).
Ze wsi, na którą ja przyszłam mieszkać, uciekło praktycznie 90% młodych kobiet. Te,które zostały, to żony pracujących poza rolnictwem albo te,które,tak jak Jeżyk, zwiedzione wielką miłością i obietnicami,przyszły do mężów na gospodarkę.
Mnie to nie dziwi-niektórych dziwi bardzo,gdyż wychowani na wsi,nie mający gospodarstwa ludzie nie do końca zdają sobie sprawę jak ciężko muszą "na gospodarce"pracować inni.Ja patrzę na to wszystko oczami mieszczucha osiadłego na wsi, obok tych,którzy mieszkają i "gospodarzą".Niektóre moje znajome również tak patrzą,pokochaly wieś i bronią jej bo nie mają pola,zwierząt i nie musza pracować ponad siły.Inne chętnie rzuciłyby wszystkim i poszły do miasta... Punkt widzenia zależy,jak zawsze, od punktu siedzenia;)
746 2013-01-29 13:57:59 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-01-29 13:58:55)
Moje ancykrysy wśród znajomych, kolegów mają takich ze strasznych dziur. Jeśli one do nas przyjeżdżają, dziwią się swobodzie np. ubioru, tym że nikt nie zwraca na innosc większej uwagi ( tak jeszcze parę lat temu nie było). Moje pojadą na zapadłą wiochę i są oglądani jak małpy w cyrku. Już samo to o czymś świadczy. Co, wydawac pieniądze na koncerty?! Wasi rodzice to jacyś nienormalni (znaczy ja jestem ta sieknięta). Ja to bym was do roboty zagonił! Czyli robota i to ciężka, bywa na wsi panaceum na wszystko.
Teściowa Jeżyka na widok moich pociech znak krzyża niechybnie by uczyniła. A moja matula mieszkająca obecnie w domu po dziadkach uważa, ze to normalne byc młodym i szalonym.
Dla mnie też wieś jest piękna ( no może poza kilkoma sprawami), bo nie muszę tyrac na polu. Wezmę urlop, zamknę dom i jadę wyluzowana, nikt mnie nie trzyma ( o kurde zapomniałam o teściach, oni uważają że wyrzucamy kasę w błoto), nawet psa nie mamy. Rolnik ma i to diabelnie dużo zobowiązań, a liczenie się z każdym groszem powoduje frustrację. Tak to mniej więcej się kręci.
Chaber, ja jestem właśnie z tych co nad nimi ludzie ze wsi rece załamują:D Bo jak można z dziećmi w basenie pływać latem a zimą na sankach jeździć czy nartach...Jak można inaczej się ubierać,chodzić na kawę do koleżanki czy wyjeżdzać na wakacje;)
a jezyka nie ma.a szkoda.
Czy ty Chaber przeczytas moje posty? Brak mi nawet komentarza...
Zarejestrowany: 2011-05-22
Posty: 522
E-mail
Re: przeprowadzka z miasta na wieś - stres i zmiany
Moje ancykrysy wśród znajomych, kolegów mają takich ze strasznych dziur. Jeśli one do nas przyjeżdżają, dziwią się swobodzie np. ubioru, tym że nikt nie zwraca na innosc większej uwagi ( tak jeszcze parę lat temu nie było). Moje pojadą na zapadłą wiochę i są oglądani jak małpy w cyrku. Już samo to o czymś świadczy. Co, wydawac pieniądze na koncerty?! Wasi rodzice to jacyś nienormalni (znaczy ja jestem ta sieknięta). Ja to bym was do roboty zagonił! Czyli robota i to ciężka, bywa na wsi panaceum na wszystko.
Teściowa Jeżyka na widok moich pociech znak krzyża niechybnie by uczyniła. A moja matula mieszkająca obecnie w domu po dziadkach uważa, ze to normalne byc młodym i szalonym.
Dla mnie też wieś jest piękna ( no może poza kilkoma sprawami), bo nie muszę tyrac na polu. Wezmę urlop, zamknę dom i jadę wyluzowana, nikt mnie nie trzyma ( o kurde zapomniałam o teściach, oni uważają że wyrzucamy kasę w błoto), nawet psa nie mamy. Rolnik ma i to diabelnie dużo zobowiązań, a liczenie się z każdym groszem powoduje frustrację. Tak to mniej więcej się kręci.
Ostatnio edytowany przez chaber05 (Dzisiaj 12:58:55
Szkoda slow...
"Moje pojadą na zapadłą wiochę i są oglądani jak małpy w cyrku. Już samo to o czymś świadczy"
osmieszasz sie
750 2013-01-29 15:25:12 Ostatnio edytowany przez Fey (2013-01-29 15:28:32)
ha ha
Fey i żyli tylko z ziemi? Nie byli aby chłopo-robotnikami. My tutaj nie generalizujemy, na wsi bywa różnie. Ja to wiem, ale też rozróżniam żyjących na dalekim zadupiu i prawdziwie gospodarujących od tych dwuzawodowych.
Mój staruszek naprawdę dużo po Polsce jeździ, często zatrzymują się w gospodarstwach agroturystycznych ( główna zaleta to możliwosc parkowania za ogrodzeniem i brak kradzieży, sejf hotelowy dobry jest jedynie do zamknięcia lapka z oprogramowaniem, ale specjalistyczny sprzęt tam się nie zmieści). Widzą tą wieś i jest ona bardzo różna. Rolnicy posiadający po kilkaset hektarów są bardziej biznesmenami niż rolnikami wg naszych wyobrażeń. Taki kandydat na męża nawet miastowej podejdzie. Szok jest dopiero gdy właśnie trafimy na takiego z 20 ha, obecnie ten areał jest na granicy opłacalności. Nadgania się pracą fizyczną i niesamowitą oszczędnością, graniczącą ze sknerstwem. No i wschód kraju od zachodu dzieli przepasc nie tylko gospodarcza, ta mentalna jest dużo bardziej widoczna.
Przypominam. że Jeżyk pochodzi z miasta. Wy już wieś znacie, dla Was mogą byc szokiem miejskie udziwnienia. Dla niej były wiejska mentalnosc i rola matki rolnika. Która z Was widziała i miała stycznosc z takim modelem rodzinnego zarządzania?
Dlaczego Fey wybrałaś miasto? Nikt nie został z rodzicami? Dobrze się domyślam, że te 20 ha to jednak mały zysk, dużo pracy?
Proponuje, zebys uderzyla glowa w sciane i odzyskala rozum.
Nie, nie zostalam na "roli, moi rodzice sobie doskonale radza i nie zmuszaja nikogo do tej pracy.
"szok jest dopiero gdy właśnie trafimy na takiego z 20 ha, obecnie ten areał jest na granicy opłacalności. Nadgania się pracą fizyczną i niesamowitą oszczędnością, graniczącą ze sknerstwem. No i wschód kraju od zachodu dzieli przepasc nie tylko gospodarcza, ta mentalna jest dużo bardziej widoczna."
Poczytaj swoje posty i odnies sie do nich... jestes albo zniewolona zona albo corka "rolnikow", zal mi ciebie
brakuje mi dawnego klimatu tego forum. jakie bylo w listopadzie. smutny mis, jezyk, ja, marena, chaber i kilka fajnych lasek,ktore przeczytaly caly temat.
fey juz zglosilam twój post moderatorom.
753 2013-01-29 16:33:05 Ostatnio edytowany przez Fey (2013-01-29 16:42:27)
ty moj post zglosilas? Dlaczego?
Co ci tak bardzo sie nie podoba w moich postach, prawda ci w oczy kole?
"Przypominam. że Jeżyk pochodzi z miasta. Wy już wieś znacie, dla Was mogą byc szokiem miejskie udziwnienia. Dla niej były wiejska mentalnosc i rola matki rolnika. Która z Was widziała i miała stycznosc z takim modelem rodzinnego zarządzania?"
Podejrzewam, ze zadna z nas nie zna zycia w wiejskim otoczeniu (ja, jako osoba wychowana na wsi tez nie), nie jestem Jezykiem i nie musisz mi przypominac, ze Jezyk "pochodzi" z miasta... czym to sie rozni od tego, ze nie potrafi sie z mezem dogadac a to, ze ja tesciowa doprowadza do furii to nie jest nasza czy wasza sprawa. Niech mnie usuna z tego forum za mowienie prawdy ale nie bede sie zgadzac ze wszystkim co tu jest mowione.
Nika, ja przeczytałam ten wątek od deski do deski. Wiem co Jeżyk może przeżywać, jak wygląda życie na wsi. I wiem też, że wiele młodych kobiet strasznie się łudzi,że ich życie zmieni dziecko, nowy dom itp. A tak się nie dzieje-nikt nie zmieni się z dnia na dzień, nie zmieni swoich przyzwyczajeń,pragnień.Nie ma lekarstwa na całe zło tego świata.Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.Ten wątek powinien stać się przestrogą dla tych którzy łudzą się,że jakoś to będzie, on się dla mnie zmieni...
A Jeżyka należy wspierać bo tylko dobrym słowem można jej pomoc, podnieść na duchu, wirtualnie uścisnąć.
wlasnie tak cholerka.wspierac.a nie krytykowac.
fey-tu nikt nie ma prawa kazac "glowa w sciane" ani obrazac bez powodu.
chociaz jest wiele tematów nerwowych to ja zawsze staram się opanowac nerwy. nie zawsze wychodzi,ale...warto
Nika, krytykować też trzeba, bo to oczy czasem otwiera. Nie zawsze głaskanie po głowie pomaga. Fakt jest taki,ze to co każdy z nas ma,to ma na własne życzenie...czasem tylko zdarza się,że człowiek traci wszystko przez zrządzenie losu,na które wpływu nie ma.
Nika, caly czas czekam na efekty zgloszenia mojego posta.
Jezyka bede wspierac i wspieram tylko nie chce sie omotac jej postami, ze wszystko jest takie "zle", ona najlepsza i tylko ona... Bo tesciowa taka i owaka, maz zly, wszyscy zli... tylko ONA taka perfect.
Zostawila mala corke pod opieka syfiastej, brudnej i wrednej tesciowej, no prosze, gdzie tutaj jakas logika, bo mala ja kocha i babcia tez wnuczke?
Jak trwac do konca w swoich postanowieniach to trwac, a nie "na wygode" isc do pracy i miec w dooopie swoja corke, jak tak bardzo tesciowej nienawidzi to dlaczego ja z babcia zostawila?
759 2013-01-29 21:56:12 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-29 22:53:27)
niech sam jezyk się wypowie
fey widocznie nie ma.
760 2013-01-30 00:30:44 Ostatnio edytowany przez haftka61 (2013-01-30 00:31:37)
Jezyku, przeczytałam cały wątek, od poczatku mocno emocjonalnie weszłam w to twoje zycie i chcialam krzyczec i pisać, uciekaj gdzie pieprz rosnie, nic dobrego cie tu nie spotka, no ale popatrzylam na date i wiedzialam,ze moj krzyk juz niczego nie zmieni . Zgotowałas sobie ciężki los i b. ci współczuję. Cięzko ci bedzie, chociaz jest w tobie tak wiele optymizmu i emocji i mocy jakiejś nadzwyczajnej, że byc moze kiedys, nie ogladajac sie za siebie, jeszcze będziesz szczęśliwa, czego ci serdecznie zyczę. A teraz zycze szczęśliwego rozwiazania i wprowadz sie wreszcie do tego nowego domu, moze tam znajdziesz jakąś siłę, która cie bedzie wspierać.
Fey dlaczego mam walic głową o coś tam? Każda z nas wysunęła jakieś argumenty, często poparte własnym doświadczeniem i wolałabym dyskusję merytoryczną, a nie słynne "puknij się w głowę".
Teściowa Jeżyka nie wzbraniała się gdy ta sprzedała mieszkanie i włożyła pieniądze w gospodarę. Ta delikatnisia z miasta była wtedy dobra. Jeżyk ostatnio pisał, że o niani myśli. To popieram rękami i nogami.
Od samego początku miałam przeczucie jak się to skończy. Sama nie posiadam aż takiego doświadczenia życiowego pomimo 40-tki z hakiem. Opieram się na tym, co mówiono u dziadków, tych ze wsi, opowieściach i wnioskach ich znajomych. Ten wątek jest tylko potwierdzeniem, że nieznajomosc środowiska do jakiego wchodzimy moze miec taki finał.
Wreszcie pytanie, skoro na wsi jest tak fajnie, to czemu mąż Jeżyka nie znalazł chętnej u siebie na miejscu? Z podobnego powodu jak mój mąż. Wszyscy znali rodzinę, a zwłaszcza jej głowę, czyli mojego teścia. Miejscowe dziewczyny wiały aż się kurzyło. Jedynym wyjściem było znalezienie takiej, która będzie nieświadoma, a zarazem będzie posiadac określone cechy charakteru, jakiś majątek. To wszystko pozwoliłoby stac się niezależnym od rodzica, miec oparcie w twardej kobiecie, nie dajacej sobie w kaszę nadmuchac.
762 2013-01-30 14:21:53 Ostatnio edytowany przez nika29 (2013-01-30 14:31:45)
witaj jezyku.czekamy na odpowiedź, gdy wrocisz na forum mnie juz raczej nie będzie,
pa
Oj dziewczyny .
Może jeszcze jestem młoda , ale wiem napewno , że nigdy w życiu nie byłabym z człowiekiem ze względu na dobro dziecka.
A gdzie Twoje dobro ? Dlaczego nie pomyślisz o sobie ?.
Czytałam , że masz nadzieje , że w waszym domu wszystko się zmieni , oby tak było bo szkoda patrzeć jak się przy nim męczysz .
A kiedy wkońcu wprowadzasz się do nowego domu Jeżyku ?
Mam nadzieje , że Twoja teściowa nie będzie was nachodzić , budzić itp.
Mój chłopak również pochodzi ze wsi , ale on sam przygnał do miasta.
Uznał , że na wsi nie ma dla niego nic co mógłby tam robić , nie mógł się tam rozwijać,
jedyne co go tam czekało to bieda.
Zapytałam się go czy mógłby mieszkać ze swoimi rodzicami ( nie mam nic do jego rodziców bardzo się lubimy) , uznał , że nie .
On potrzebuje prywatności , patrzy na świat nieco inaczej niż jego rodzice , którzy są jeszcze starej daty i większość rzeczy i zachowań nie rozumieją.
Dzisiaj Jeżyk ma rodzić. Ciekawe czy mąż wybierze narodziny synka czy śmiganie z księdzem po wsi... Mam nadzieję, że nie będzie czuła się osamotniona w tym ważnym dniu.
Moja siostra jak rodziła to jej chłopak wybrał się na poprawiny do kolegi..
Miejmy nadzieje , że mąż będzie przy niej.
Tak czytam Cie Jeżyku i bardzo cie podziwiam, za twoją siłe, dążenie do celu, że potrafisz walczyć, że przekładasz szczęście innych nad swoje i że chcesz walczyć i wierzysz w to że wasze Małżeństwo znowu odzyje, że będziecie dla siebie bliscy, że jeszcze nie ukatrupiłaś tej jędzy która wydała na świat twojego męża :]
Ja też mieszkam na wsi, z moim narzeczonym z jego rodzicami, bywa różnie ale czuje że moje miejsce jest przy nim.
Pozdrawiam cie Jeżyku. Pozdrawiam wszystkie silne kobietki
Gratuluje :*
5 dni sie jest po cesarce, czy odezwie sie 7-10lutego?
Dołączam do fanek Jeżyka (i Smutnego Misia) To jest niesamowita historia. Dziewczyna ma przyjemny, gładki styl pisania dlatego pochłaniam ten wątek niczym wciągającą babską powieść. Jestem w tym momencie na stronie gdzie Jeżyk opisuje swą pierwszą Wigilię z córeczką. Czytając pierwsze strony byłam przekonana,że Jeżyk jednak zostawi męża, a ona jeszcze głębiej w to weszła poświęcając swój majątek osobisty dla domu na tym samym podwórku co dom teściowej. A jeśli dojdzie do rozwodu,gdzie ona się podzieje z dwójką malutkich dzieci? Pozbyła się własnego mieszkania, a jej rodzice z tego co zrozumiałam są bardzo przeciwni rozwodom?
Sama wychowałam się na wsi w południowo-wschodniej części kraju.W okolicy przeważały małe gospodarstwa,nieefektywne, takie z dziada pradziada,gdzie musi być i krówka,świnka,kurka i własne grządki. Wakacje to nie był czas odpoczynku tylko ciężkiej pracy,a najgorzej było w czasie żniw. Przesypywanie zboża do "somsiekow" ,zwożenie belek słomy. Mnóstwo roboty i nie wiem czy to się oplacało bo rodzice jeszcze pracowali na etatach. I nikt tam nie miał zrozumienia dla dzieci, że wakacje mają. Zajęcia było na okrągło. Dopiero kilka lat temu rodzice dali się przekonać do sprzedania jednej a potem drugiej krowy. Od razu poczuło się różnicę. Teraz się zastanawiam czemu nie poszli po rozum wcześniej ,zwłaszcza moja matka, która bardziej kierowała gospodarstwem niż ojciec-to chyba kwestia przyzwyczajeń bo tak została wychowana. Widzę tu pewne podobieństwo z teściową Jeżyka.
Tak,wiem,łatwo się wymądrzać obserwując czyjąś historię z boku. Sama zaraz zaleję się łzami na myśl o tym że mogłabym nie być z moim TŻ, przeciąć te wszystkie nitki które nas łączą i pogrzebać marzenie.
Jeżyku, życzę Ci wszystkiego najlepszego,oby sprawy ułożyły się po Twojej myśli. Wracaj na wątek jak tylko będziesz mogła.
Mam syna. Było ciężko. Nie doczekałam umówionej cesarki. Trzy dni wcześniej dostałam krwotoku. Odkleiło się łożysko. Dziecko na szczęście uratowano, musieliśmy tylko oboje dostać krew. Na szczęście nie doszło do niedotlenienia mózgu. Syn jest cudowny.
Mąż jak anioł miły dla mnie jest. Może coś zrozumie.
FEY przepraszam, ale Twoje bzdury, że z 20 ha wykarmiliście 100 świń i jeszcze krowy i konie świadczą tylko o tym, że nie masz pojęcia o gospodarstwie. Na 100 świń potrzebujesz przynajmniej 30 ha zboża, a każda krowa to 1 ha na pasze, a jeszcze konie.... tego to nawet nie wiem ile zjedzą.
Jeżyku, gratululacje-niech mały zdrowo rośnie.Trzymaj się cieplutko i odpoczywaj.
cieszę się, gratuluję!
Uff! Jak dobrze, że wszystko tak się zakończyło. Gratulacje i niech mały zdrowo się chowa. Dochodź do siebie, miło będzie znów Cię poczytac.
773 2013-02-03 22:13:42 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2013-02-03 22:14:57)
Jeżyk- gratuluję zdrowego dzieciaczka.Widzę,że Twoje życie- tak jak i moje składa się z małych,malutkich szczęść( chodzi mi o Twoje układy z mężem)więc ciesz się nimi bo niektórzy nawet i tego nie mają.
Wczoraj dowiedziałam się,że brat mojego męża przystawił w nocy nóż do szyi synowi i swojej żonie:(.Teściowa powiedziała,że ma dość tego że synowa do niej wydzwania z takimi informacjami i że jej syn na pewno tego zrobić nie mógł.Jasne,że nie mógł- syn ojca,który do tej pory mimo 78 lat na karku potrafi wpierdzielić żonie albo zamknąć przed nią dom,człowieka,który leje wszelkie gospodarskie zwierzęta bo: szczekają,rżą albo muczą.
Jak w końcu stanie się coś tragicznego teściowa winą obarczy "tą złą kobietę" co jej synka nie rozumiała...
Czytałam ten wątek od pierwszej strony i codziennie sprawdzałam czy już Jeżyk napisała ,co dalej się dzieje u niej , wcześniej nie odważyłam się wypowiadać bo nigdy nie musiałam tak ciężko pracować jak większość z Was na wsi.Mieszkałam na wsi z rodzicami i 3 dzieci a mąż pracował u rolnika ale za granicą ,rodzice nie mieli gospodarstwa ,nie mieli hektarów,dużo mi pomagali przy dzieciach .Męża widywałam kilka razy w roku ,ważne było to że chcemy mieszkać w swoim domu,bliżej miasta.Pieniędzy nam nie brakowało ,mogłam sobie pozwolić na wiele rzeczy ,można powiedzieć sielanka...ale... teściowa była właśnie taka jak większość opisuje stara zacofana jędza ,zasyfiała i śmierdząca...nigdy nie uważała mnie za dość dobra dla jej synia ,a ja jak głupia starałam się 10 lat aby choć troszkę mnie zaakceptowała...Nadszedł dzień wyprowadzki i stało się mieliśmy dom,wymarzony,cóż chcieć więcej .Było dobrze ale tylko dwa tygodnie ,bo można mieć wszystko ,pieniądze ,dom,samochód,pracę w mieście czy na roli, tylko że to wszystko nie zastąpi tylu lat samotności,rozczarowań, samotnych porodów,świąt i tego że bez szacunku i miłości żaden związek nie przetrwa.Nie pomoże dom,nie zmienią nic dzieci, do miłości i szacunku nie da się zmusić nikogo.Skoro 30 latek wychowywany jest przez matkę wredną jędze,zacofaną i zasiedziała w poglądach sprzed 40 lat to nic go zmieni.A moja historia skończyła się tym że po niecałych dwóch miesiącach mieszkania w nowym domu mąż zostawił rodzinę dla pracy jako rolnik za granicą i wszystkie nadzieje że coś się zmieni jak będziemy sami mieszkać,w swoim domu, z dziećmi że zobaczy jak się staram, że może coś tam zrozumie.Teraz jestem już przekonana że brak szacunku i miłości nie da się niczym wypełnić ani zastąpić a udawanie że się ułoży jest wkopywaniem się w jeszcze większe bagno.Teraz jestem po rozwodzie ,sprzedaje ten dom ,który miał być wybawieniem a stał się tylko przekleństwem.Ułożyłam sobie życie z kimś innym ,mamy wspólne dziecko( w sumie 4) i się kochamy ,czy są pieniądze czy też nie ma, wiem że jak będzie mi ciężko to będzie ze mną ,pokochał moje dzieci bardziej niż ich ojciec. Czekać na coś że może się zmieni skoro kilka lat czy kilkanaście dobrze nie było to zwykła naiwność, inni powiedzą że to optymizm wiara że bezie dobrze,ale co nam po tym jak najważniejszego nie miłości i szacunku.
Życzę Jeżykowi powodzenia i wytrwałości i może kiedyś znajdzie odpowiednią osobę z którą nie będzie gasnąc tylko rozkwitać.
775 2013-02-05 14:43:22 Ostatnio edytowany przez smutny_miś (2013-02-05 14:48:52)
Jeżyku, gratuluję synka, to teraz masz wesoło w domu, dwoje maluchów.
Nika nie uciekaj z naszego tematu, bo my bardzo Cie lubimy
gojka, jeśli dobrze pamiętam to już kiedyś pisałaś, o wyczynach brata męża i wtedy też teściowa stała po stronie syna i synową obarczała za całe zło. Czy naprawdę musi dojść do tragedii, żeby niektórym otworzyły się oczy. W całej sytuacji najgorsze jest to, że rodzina tyrana nie ma oparcia w nikim i zostaje z całą sytuacja sama.
Gojka, chyba miedzy Tobą i mężem było całkiem fajnie. Co prawda nie pomagał Ci w rozkręceniu biznesu, ale w efekcie doszłaś do wniosku, że nie dlatego, że nie miał chęci, tylko wiedzy.
Widzę, że temat Jeżykowy się rozkręca i przybyło obserwatorów i komentatorów wątku. Każde świeże spojrzenie na temat jest mile widziane.
A teraz napisze co u mnie. Nie uciekłam z wątku, podczytywałam cały czas i śledziłam wasze losy dziewczyny. Nie bardzo miałam czas pisać i w sumie nie wiedziałam co pisać, bo kiedy czytałam co u Jeżyka to zapał mi opadał. Dochodziłam do wniosku, że nie warto pierdołami wątek zaśmiecać.
Miedzy mną a mężem jest jest fajnie, układa nam się dobrze a nawet bardzo dobrze. Uzyskaliśmy porozumienie i partnerski związek. Nawet sama nie wiem, kiedy i jak to nastąpiło. W każdym razie mój mąż chyba dojrzał do związku. Docenia mnie, szanuje a czasami widzę zachwyt moją osobą w jego oczach.
Pewnie i ja się zmieniłam, zaczęłam myśleć o sobie i robić coś dla własnej satysfakcji. Już nie siedzę i użalam się nad sobą, ale staram się czymś sensownym zajmować. W domu zawsze jest coś roboty. Poza tym poprawiam formę fizyczną, ćwiczę, biegam i dzięki temu mam lepszy nastój, bo wytwarzają się endorfiny i dobrze mi z tym, że robię coś tylko dla siebie. Znajduję czas na czytanie, naukę języka i inne fajne rzeczy, które lubię.
Każdy weekend spędzamy z mężem wspólnie, na nartach, zakupach, czy wychodzimy na piwko czy drinka.
Czyli dziewczyny zawsze jest jakaś nadzieja i szansa, jeśli ta druga osoba wywołuje w nas emocje, dopóki nie staniemy się sobie obcy i obojętni.
pogadacchce dobrze, że znalazłaś w sobie siłę, aby nie tkwić w tym małżeństwie bez przyszłości. Warto zaryzykować i zrobić coś dla siebie, aby w końcu być szczęśliwym. Ty zaryzykowałaś i warto było. Twoja historia wniosła troch optymizmu i dzięki ci za to.
podziwiam Was, i ciebie smutny misiu, strasznie wasza siła mnie fascynuje. Tal teraz rozmyślam że zawsze byłam zła na kobiety które byly nieszczęśliwe w swoich małżeństwach, mąż ewidentnie ich nie szanował, olewał, a one mimo to były z nimi. One po prostu ciągle kochały swoich mężów (albo coś im nie pozwalało im od nich odejść), i miały siłe aby walczyć o swoje małżeństwo... Ja nie wiem czy potrafiłabym być AŻ tak silna. Nie wydaje mi sie ...
Pozdrawiam was strasznie dziewczyny. I podziwiam.
Mam syna. Było ciężko. Nie doczekałam umówionej cesarki. Trzy dni wcześniej dostałam krwotoku. Odkleiło się łożysko. Dziecko na szczęście uratowano, musieliśmy tylko oboje dostać krew. Na szczęście nie doszło do niedotlenienia mózgu. Syn jest cudowny.
Mąż jak anioł miły dla mnie jest. Może coś zrozumie.FEY przepraszam, ale Twoje bzdury, że z 20 ha wykarmiliście 100 świń i jeszcze krowy i konie świadczą tylko o tym, że nie masz pojęcia o gospodarstwie. Na 100 świń potrzebujesz przynajmniej 30 ha zboża, a każda krowa to 1 ha na pasze, a jeszcze konie.... tego to nawet nie wiem ile zjedzą.
Dziewczyno,ale mialas szczescie i Twoje dziecko,ze wyszliscie z tej opresji bez szfanku
:)ciesze sie i gratuluje!!! Ja niestety nie mialam i moj synek tyle szczescia
;( Musze poczytac o Tobie
i wciagne sie w dyskusje oczywiscie jesli moge
podziwiam Was, i ciebie smutny misiu, strasznie wasza siła mnie fascynuje. Tal teraz rozmyślam że zawsze byłam zła na kobiety które byly nieszczęśliwe w swoich małżeństwach, mąż ewidentnie ich nie szanował, olewał, a one mimo to były z nimi. One po prostu ciągle kochały swoich mężów (albo coś im nie pozwalało im od nich odejść), i miały siłe aby walczyć o swoje małżeństwo... Ja nie wiem czy potrafiłabym być AŻ tak silna. Nie wydaje mi sie ...
Pozdrawiam was strasznie dziewczyny. I podziwiam.
Trzeba walczyć o związki ale przychodzi taki moment kiedy się po prostu wie że wszystkie możliwości się wyczerpały. Dostaje się kilkadziesiąt porządnych kopniaków od życia,zwłaszcza od tej osoby o która się tak walczy .Nigdy nie będzie idealnych związków a każda z nas ma swoje granice wytrzymałości.Dochodzi do momentu w którym się dojrzewa do decyzji żeby zostawić to całe bagno i zacząć wszystko od nowa.W moim przypadku mam 31 lat i czekałam 10 lat na efekty aż w końcu zwyczajnie przejrzałam na oczy .Najgorsze jest to że często dopiero po tragediach kobiety decydują się coś zmienić.
Jeżykowi również gratuluję dzidziusia.....dziecko jest najwspanialszym darem ..
..mój ma 4 miesiące,tez miałam cesarskie cięcie.
779 2013-02-05 21:21:06 Ostatnio edytowany przez pogadacchce2 (2013-02-05 21:33:15)
Jeżyku, gratuluję synka, to teraz masz wesoło w domu, dwoje maluchów.
Miedzy mną a mężem jest jest fajnie, układa nam się dobrze a nawet bardzo dobrze. Uzyskaliśmy porozumienie i partnerski związek. Nawet sama nie wiem, kiedy i jak to nastąpiło. W każdym razie mój mąż chyba dojrzał do związku. Docenia mnie, szanuje a czasami widzę zachwyt moją osobą w jego oczach.
Pewnie i ja się zmieniłam, zaczęłam myśleć o sobie i robić coś dla własnej satysfakcji. Już nie siedzę i użalam się nad sobą, ale staram się czymś sensownym zajmować. W domu zawsze jest coś roboty. Poza tym poprawiam formę fizyczną, ćwiczę, biegam i dzięki temu mam lepszy nastój, bo wytwarzają się endorfiny i dobrze mi z tym, że robię coś tylko dla siebie. Znajduję czas na czytanie, naukę języka i inne fajne rzeczy, które lubię.
Każdy weekend spędzamy z mężem wspólnie, na nartach, zakupach, czy wychodzimy na piwko czy drinka.
Smutny misiu -nie mogłam się powstrzymać żeby nie dołożyć swojej cegiełki Jak widać w Twoim przypadku nie każdy trudny związek kończy się rozstaniem i oto dowód że jednak warto walczyć.Trzeba zawsze próbować i ratować to co zostało, dopóki się kocha.
Mam nadzieję że im Nas więcej tym będzie milej
pogadacchce masz racje warto walczyć, gdy jest w tym jakiś sens, np. uczucie. Gdyby mój mąż nie zmienił podejścia do mnie, to nic tego by nie było. Zmienił się, traktuje mnie jak partnera i osobę najważniejszą, mamusia zeszła na drugi plan. Ja też się zmieniłam i ona się zmieniła, nie ingeruje tak mocno jak kiedyś w nasze życie, bo wie, że i tak zrobimy to co my uważamy za słuszne. Mój mąż chyba zrozumiał jak wiele dla niego znaczę i że może mnie stracić. Trudne chwile nas połączyły.