Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 398 399 400 401 402 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25,936 do 26,000 z 26,307 ]

25,936

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku nie bardzo rozumiem co chciałas mi przekazać Ja spytałam czy mogę być równiez w tej grupie? Tak czuję że w swoich związkach dawałam za dużo siebie nie zastanawiając sie ile dostaję. Nie przeliczałam nie ustalałam. Chciałabym zmian i mam przemyślenia dotyczące mojego zycia. Jesli się wypowiadam w jakimś wątku pisze co myślę, czasem  odnajduje bardzo podobne sytuacje innych osób do moich życiowych wydarzeń. To wszystko.

Zobacz podobne tematy :

25,937 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-08 16:59:55)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

kruku1601, jasne, że możesz. smile
Pomocnym Ci będzie, poza czynnym udziałem, przeczytanie tegoż wątku, jak napisałam wyżej jest kopalnia informacji, warto skorzystać z doświadczeń osób, które poradziły sobie z tym samym problemem.
Trzymam kciuki. smile

O czym myślałam pisząc swój poprzedni post do Ciebie skierowany? O tym http://www.netkobiety.pl/t100709.html#p2983272 O Twoim podobieństwie do tej dziewczyny, moim zdaniem warto, by autor był tego świadomy.

25,938

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Welokropku, to babcia mojej córki. Córka chce mieć z nią kontakt. Chce się widywać z babcią i wzajemnie.

W jaki sposób jestem karana za jego błędy? Teraz kiepsko stoję finansowo. Tyle ile mam nie starcza na miesiąc, a On nie pomaga. Więc gdy chcę pożyczyć jakiegoś grosza słyszę odmowę bo "to niech on się za robotę w końcu weźmie".
Wiem- mają racje, ale ja pożyczam na jedzenie, nie jego picie. On robi długi na alkohol, o których nie wiem, a potem ja nie mam do kogo zwrócić się o pomoc.

Zbywam takie rozmowy, Wielokropku, ale prędzej czy później (zazwyczaj prędzej) to się powtarza. I nic z moich próśb, aby takie tematy poruszać z Nim i dzwonić z tym do niego.

Wszystko mnie męczy. On, sprawy finansowe itp itd. Szara rzeczywistość. Muszę brać na swoje bary wszystko, a On? Od 3 dni nie dzwoni, ani nawet nie pyta o Małą. Nie wspominając o wsparciu finansowym.

25,939

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie czuję sie uzalezniona i nie uważam za zazdrość chęć wspólnego spędzania czasu, każdy interpretuje to po swojemu. Ja w odniesieniu do tego wątku wypowiedziałam sie bo sytuacja przypominała moją i chciałam zasygnalizować autorowi jaki może ( bo wcale nie musi ) być tok myslenia tej dziewczyny. Mimo róznicy wieku i różnicy pobudek nie chciałabym żeby mój partner wyjeżdżał beze mnie. Jak to odbierze autor, co weźmie z tej wypowiedzi dla siebie to juz kwestia jego przemyśleń.
Ja osobiscie jestem ponownie w terapii. Codziennie wykonuje małe czynności trzymajace mnie na powierzchni, przestałam zabiegać o sympatię innych o czym juz wspominałam ake daleko mi do zadowolenia z siebie. tutaj odnajduje mozliwość powiedzenia co myślę w róznych sprawach To dla mnie forma rozmowy.

25,940

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

wiem że powinnam być sama, bo wtedy poukładałabym to jakoś panowałabym nad swoim zyciem, czasem myślę że bezdomni świadomie podejmujacy wybór zycia na ulicy bez dóbr materialnych z dnia na dzień, sa najbardziej wolnymi i empatycznymi ludźmi

25,941

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Novalee,
wiem, że Twoja teściowa jest babcią Twej córki. smile Czy jednak faktycznie ona Cię obwinia, czy to Twoja bujna wyobraźnia? Jeśli obwinia, to może czas - jeśli do tej pory tego nie zrobiłaś - na rozmowę z nią?

Z finansami faktycznie, krucho. Teraz już wiesz czy i na kogo w tej, ale i innych sprawach, możesz liczyć. To trudne, ale świetne doświadczenie. Twoja sytuacja jest dobrym miernikiem życzliwości wobec Ciebie, błyskawicznie odsiejesz przyjaciół od ludzi zbędnych.

Prosisz o to, by nie pouczać Cię (bo rozmową tego nie nazwę) i prośby nie odnoszą spodziewanego skutku. To czas na przejście do drugiego etapu. Tekst: "Jeśli nie przestaniesz tak do mnie mówić, to zakończę rozmowę." Jeśli i to nie da efektu: "Uprzedzałam. Kończę rozmowę.' i wyłączasz telefon/opuszczasz pomieszczenie, w którym razem jesteście.

Nie musisz nic (no, oprócz zapewnienia jedzenia swej latorośli) - taka świadomość bardzo pomaga.

kruk1601 napisał/a:

wiem że powinnam być sama, bo wtedy poukładałabym to jakoś panowałabym nad swoim zyciem,  (...)

Wynika z tego, że to nie Ty jesteś odpowiedzialna za swe zachowanie, tylko Twój partner/partnerzy, a przecież tak nie jest.

25,942 Ostatnio edytowany przez Novalee (2016-12-08 20:38:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Z teściową sprawa jest skomplikowana.
Mianowicie ma kilka oblicz (2 dla niej to zbyt mało).
Potrafi zadzwonić do mnie i wieszać na Nim psy, a minutę później pisze do niego smsy w stylu "Synuś, zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj. Kocham Cię" itp.
Przy każdej mojej kłótni z mężem staje mi się wrogiem i dokłada coś od siebie.
Robi ze mnie najgorszą, choć przed całą sytuacją było normalnie. I zamiast tłumaczyć mu jako matka to woli go podjudzać i podtrzymywać gniew...
Ciężko mi wtedy bo czuję się osaczona. I tak jest w dniu dzisiejszym...

Próbowałam rozmawiać. Bezskutecznie. Jedno oblicze pokazuje mi, zupełnie inne jemu. Podczas rozmowy uśmiecha się i udaje, że mnie rozumie. Potem? Z premedytacją i z każdej strony wbija noże  w moje plecy.

25,943

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No to z teściową też sprawa jasna, prawdy w oczy nie powie i niczego dobrego dla Ciebie nie zrobi. Wiesz, czego możesz z jej strony się spodziewać. Wobec tego podsuwam Ci jeszcze jeden tekst, sprawdzony przeze mnie wielokrotnie, gdy ktoś w mej obecności obrabiał odwłok innej osoby. To pytanie: "Po co mi to mówisz?" i drugie "Co mam z tą informacją zrobić?". Oba teksty zapowietrzają plotkarza/obłudnika.
Ale, ale... . Niczego nie zauważyłaś? Przecież teściowa i Twój mąż zachowują się podobnie. A skoro tak, to masz dowód na to, że Twe marzenia o zmianie zachowania męża wobec Ciebie są płonne.


Przytulam wirtualnie.

25,944

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak, są podobni. I często to mówiłam. Choćbym stanęła na rzęsach, to nigdy nie będę dla nich wystarczająco dobra. Odczułam to gdy urodziła się córka. Zrobiłam swoje, więc można mnie mieszać z błotem.

Dziękuję, Wielokropku. Cieszę się, że znalazł się ktoś, kto pomaga mi analizować to wszystko i uświadamia mi co i jak, a nie jak inni, którzy mówią "głupia jesteś" i mają mnie gdzieś. Bardzo dziękuję.

Jutro zobaczę go pierwszy raz od 3 dni. Dzwonił od matki, że chce wziąć córkę na obiad i spacer. Nie protestowałam- to jego dziecko. Ciężko będzie, ale wciąż powtarzam sobie "olej go, nie pokazuj że jesteś słaba".

25,945 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-08 22:39:40)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

(...) wciąż powtarzam sobie "olej go, nie pokazuj że jesteś słaba".

Jak można pokazać coś, czego się nie ma? yikes

Nie jesteś słaba!
Nie jesteś słaba!
Nie jesteś słaba!

Jeżeli przestaniesz sobie wmawiać, jeśli przestaniesz udawać, to poczujesz swą siłę! Daj sobie szansę.
Tak, wiem. Panuje stereotyp, że kobieta to słaba istota. Tak jest dopóki, dopóty kobieta ukrywa swą energię, ukrywa swą złość. Gdy przestanie zważać na opinie (co ludzie powiedzą), gdy przestanie ulegać stereotypowemu myśleniu, gdy dopuści do swej świadomości, że ma takie same prawa jak każdy inny człowiek (w tym jej mąż), to... ta dam! Potrafi. Umie (a jak nie umie, to gdy potrzebuje, to się nauczy). Daje sobie radę.

Zadanie na jutro. Wyprostowana, uśmiechnięta, swobodna, z dużym dystansem, spokojem i olbrzymią kulturą.
NIC i NIKT Cię nie wyprowadzi z równowagi. Dlaczego? Bo nie pozwolisz na to. Bo wiesz, co dla Ciebie naprawdę jest ważne, bo nie potrzebujesz żadnej podpórki, by dobrze samodzielnie żyć.

Rozsypać się będziesz mogła "po". Jak będzie potrzeba, to przyjdę i pozbieram. smile

25,946

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

I niech tak będzie, Wielokropku. Może faktycznie cała ta sztuka polega na tym, żeby energię ładować w pozytywy, a nie negatywy. Wierz lub nie, Twoje słowa przelane na ten post ogromnie podniosły mnie na duchu bo cały dzień snułam się jak cień. W dodatku nerwica żołądka boleśnie dawała o sobie znać, a córka dokazywała jak nigdy.

Ale już nie jęczę. Muszę zregenrować siły na jutrzejszy dzień.

25,947

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Właśnie wyszedł.
Zadzwonił dzwonek, otworzyłam drzwi, wszedł bez słowa, nie witając się chociażby z moją mamą (o mnie już nie wspomnę). Córka zwróciła mu uwagę, że "tam jest babcia, przywitaj się", ale na próżno. Cały on.
Próbuje wzbudzić we mnie poczucie winy. On wywalił mnie z domu, ale to ja powinnam się płaszczyć.
Tymczasem nawet nie zerknęłam w jego stronę i odwzajemniłam milczenie.
Jestem zła, że nic nie dociera do jego chorej głowy. Znów wracam na błędny tor...

25,948

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To zawróć. tongue

25,949

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

czesc Novalee
Nie napisze Ci nic madrzejszego ani lepszego niz Wielokropek ale dodam od siebie kilka slow. To nie do jego chorej glowy ma cos docierac. Tylko do twojej. Tylko Ty masz wplyw na swoje zycie, i tylko Ty masz wplyw na to czy bedziesz zyc szczesliwie czy w takich warunkach jak do tej pory. On robi to na co Ty mu pozwalasz, przestan zajmowac sie nim, przestan uzalezniac swoje szczescie i zdrowie od niego.
Jego nie zmienisz, siebie mozesz.
I Novalee nic nie musisz... Ale mozesz, jesli tylko chcesz
Mozesz byc szczesliwa, bezpieczna, zdrowa, zadowolona, pewna siebie. Jesli tylko chcesz. I najlepsze w tym wszystkim jest , ze to zalezy tylko od Ciebie.
Nie wiesz od czego zaczac? http://www.niebieskalinia.pl/ moze od tego, zadzwon, porozmawiaj, popros o rade.
Poszukaj terapii chocby dla wspoluzaleznionych.

25,950

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Józefina dobrze pisze.
Warto skorzystać z takiej rady.

25,951

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że to zrobiłam to przychodzi ten osioł i sprawia, że znów się zadręczam.

Małej nie ma idę na spacer. Do wieczora. Miłego dnia.

25,952

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że to zrobiłam to przychodzi ten osioł i sprawia, że znów się zadręczam.

Małej nie ma idę na spacer. Do wieczora. Miłego dnia.

Nie Novalee nie osiol sprawia, ze sie zadreczasz. Sama to robisz.

25,953 Ostatnio edytowany przez Novalee (2016-12-09 17:43:46)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Józefinko, wiem, że jestem kowalem swojego losu itd, ale ciężko mi jest się na to przestawić. Jestem z mężem od "szczenięcych" lat. Tak naprawdę nie znam innego życia dorosłego niż to, które mam z Nim.
Dla mnie odejście to tak jakbym miała startować od zera. Z tym, że ze sporym bagażem życiowym i emocjonalnym. To blokuje poniekąd rozpoczęcie nowego życia.
Bo co to za nowe (ponoć) lepsze życie ze starymi problemami, rozterkami? W dodatku w tym "nowym" życiu On nadal w większym lub mniejszym stopniu będzie obecny bo mamy razem dziecko.

Chyba zbyt wiele wymagam...Nie wiem czy mnie rozumiecie. Bo ja bym chciała, żeby On najlepiej- zniknął. Wtedy byłoby mi łatwiej. Bo każdy kontakt z jego strony (nawet przmusowy przez wzgląd na Małą) byłby dla mnie jak rozdrapywanie blizn, które na chwile się goją.

25,954 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-09 17:51:15)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ale też jest on... szansą dla Ciebie, bo jest czujnym miernikiem tego, czy uporałaś się ze swoim problemem. Wierz mi, może nadejść taki czas (jeśli czasowi dopomożesz smile), że kontakt z nim nie będzie bolesnym. Marzenie o czymś niemożliwym do spełnienia (bo Twój jeszczemąż, inaczej jm, zawsze będzie ojcem Twej córki) prowadzi do frustracji. Nie rób sobie tego.

Twoje życie nie będzie nowe, bo masz je jedno. Będzie inne, a Ty możesz dokonać zmian (nic nie jest wieczne, każde życie ulega zmianie) tak, by nie było dalej toksyczne.
Jesteś dorosła, możesz decydować o sobie, możesz swe życie ukształtować tak, byś czuła się w nim dobrze i bezpiecznie.


----
Można na swój bagaż życiowy i emocjonalny narzekać, można też wyciągnąć z niego wnioski i czerpać z niego siłę. Może też być trampoliną do dalszego, bardziej udanego.

25,955

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, oby czas wyleczył moje rany. A co do bagażu- masz rację. W końcu każdy ma jakąś przeszłość.

Dzisiaj postanowiłam pójść do domu jego kuzyna. Mam z jego żoną świetny kontakt, jestem chrzesną ich córki. Pijąc herbatę, usłyszałam dzwoniący telefon i wiedziałam, że to On- mój mąż. Przyszedł wołając w moją stronę gromkie "hej".
Wiem, że najrozsądniej byłoby bez uczucia, na chłodno odpowiedzieć, ale milczałam udając, że go nie ma.

Rozpoczęła się gra spojrzeń. Widziałam, że wodzi za mną oczyma i szuka kontaku wzrokowego. Siedział jak na skazaniu. Odwieczna metoda. Udaje, że rozmyśla i pokazuje postawą, że żałuje. Taka próba wzbudzenia we mnie litości, że mu tak strasznie źle. Znam to na wylot.
Nie odwzajemniłam, ani jednego spojrzenia, zachowując się nadzwyczaj spokojnie. Przecież nie mogłam pokazać, że coś rozrywa mnie od środka.

Jedyna konwersacja to jego pytanie czy jutro może zabrać córkę na spacer i moja krótka odpowiedź "tak". Kulturalnie wypiłam herbatę, ubrałam Małą i wyszłam, ani razu nie zerkając w jego stronę.

25,956

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Czas nie da rady, gdy Ty nie przyłożysz do tego leczenia ręki. smile

Jm sprawdza, czy nie skruszałaś. Pokazałaś mu (ale nie tylko jemu), że jesteś twardą skałą, że ani drgniesz. Znając ździebko ludzi wiem, że bojkotuje się wtedy, gdy spokojnym się nie jest. Być może jm tego nie wie, pewnie był zdezorientowany Twym, niespotykanym do dziś, zachowaniem.

25,957

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Czy był zdezorientowany to nie wiem. Być może tak. Zazwyczaj udało mu się mnie wplątać w jego grę spojrzeń, a od tego był mały krok do wybaczenia.
Bo od spojrzeń się zaczynało, a kończyło na smsach i rozmowie, której finałem było to, że ulegałam.

Trochę podbudowała mnie ta cała sytuacja. Może się uda?

25,958 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-11 11:48:01)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jesteś, jak widać, zdeterminowaną. To daje gwarancję osiągnięcia celu.

25,959

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja sie zastanawiam po co? Po co idziesz w miejsce gdzie masz duze szanse go spotkac? Zastanow sie czy to nie jest takie twoje rozpoczecie gry w " zobacz jak swietnie sobie radze bez ciebie" a potem przeprosiny i ulegniecie.
Dla mnie to takie troche rozpoczecie gry.
Czytam co piszesz i widze jak bardzo chcesz by przeprosil, obiecal ze nigdy wiecej, bys mu mogla uwierzyc i zaczac znowu ten sam taniec.

25,960

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Upsss!

25,961 Ostatnio edytowany przez Novalee (2016-12-11 11:58:55)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Robię to głównie dla córki. Nie chcę, aby żyła w tym bagnie, które On Nam fundował. Nie chcę, aby z dzieciństwa pamiętała jedynie awantury.

Ja mam piękne wspomnienia z dzieciństwa. Była mama, tata i nas czworo. Oboje rodziców pracowało, a mimo to spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Nie byliśmy bogaci, ale niczego nam nie brakowało. Najbardziej wspominam to domowe ciepło i rodzinną atmosferę...Od śmierci taty w 2009 r., chyba już nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy, kiedy razem siedzieliśmy na podłodze u rodziców w pokoju i zajadaliśmy się świeżym ananasem, którego mama kupiła w blaszaku tuż obok zakładu, w którym pracowała...

Taką ciepłą rodzinę chciałam stworzyć z nim dla swojej córeczki. Marzę o tym jak o niczym innym. Chciałabym, aby miała tak piękne wspomnienia jak ja.

Józefino, ale skąd mogłam wiedzieć, że on się tam pojawi? Nie mam z nim kontaktu więc nie poszłam tam z myślą, aby go tam spotkać. Długo tam nie przychodził i to był zbieg okoliczności, za który mnie winisz. Mam unikać rodziny bo być może On się tam pojawi? Mam nie przyjść tam na święta z prezentem dla chrześnicy bo On może tam być?

25,962

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jozefino, choć tu nie o rację tu chodzi, to jednak... masz rację.

Chapeau bas. smile

25,963

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Żałuję, że napisałam. smile

25,964

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Moją ostatnią uwagę spowodowało te dwa zdania:

Novalee napisał/a:

(...)Taką ciepłą rodzinę chciałam stworzyć z nim dla swojej córeczki. Marzę o tym jak o niczym innym. (...)

Skoro jednak:

Żałuję, że napisałam. smile

to nie będę już komentowała tego, co napiszesz. Jeśli napiszesz.

25,965 Ostatnio edytowany przez Jozefina (2016-12-11 14:09:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

Robię to głównie dla córki. Nie chcę, aby żyła w tym bagnie, które On Nam fundował. Nie chcę, aby z dzieciństwa pamiętała jedynie awantury.

Ja mam piękne wspomnienia z dzieciństwa. Była mama, tata i nas czworo. Oboje rodziców pracowało, a mimo to spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Nie byliśmy bogaci, ale niczego nam nie brakowało. Najbardziej wspominam to domowe ciepło i rodzinną atmosferę...Od śmierci taty w 2009 r., chyba już nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy, kiedy razem siedzieliśmy na podłodze u rodziców w pokoju i zajadaliśmy się świeżym ananasem, którego mama kupiła w blaszaku tuż obok zakładu, w którym pracowała...

Taką ciepłą rodzinę chciałam stworzyć z nim dla swojej córeczki. Marzę o tym jak o niczym innym. Chciałabym, aby miała tak piękne wspomnienia jak ja.

Józefino, ale skąd mogłam wiedzieć, że on się tam pojawi? Nie mam z nim kontaktu więc nie poszłam tam z myślą, aby go tam spotkać. Długo tam nie przychodził i to był zbieg okoliczności, za który mnie winisz. Mam unikać rodziny bo być może On się tam pojawi? Mam nie przyjść tam na święta z prezentem dla chrześnicy bo On może tam być?

Novalee ja nie twierdze ze wiedzialas ze on tam sie pojawi, i przykro mi, ze uwazasz ze o cokolwiek Cie winie. Ani nie winie, ani nie oskarzam, ani tez nie krytykuje.  Troche zastanawia mnie tez twoja emocjonalna obrona na moj komentarz. Ja tylko i wylacznie napisalam jakie wnioski mi sie nasunely po Twoim wpisie.

Novalee napisał/a:

Żałuję, że napisałam. smile

Dlaczego zalujesz? Bo ktos Ci napisal cos innego niz chcialas uslyszec?
Az tak szybko sie poddajesz ?

25,966

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zareagowałam zbyt emocjonalnie- przepraszam.

Poczułam się po troszę zaatakowana. Gdybym wiedziała, że on tam jest/będzie, nigdy nie zdecydowałabym się tam pójść.
Codzienne toczę walkę sama ze sobą, ze swoimi emocjami, uczuciami i wiele mnie to kosztuje.
Nie chciałam też mu nic udowadniać. Udowodnić chciałam sobie, że mimo tego, że miotają mną skrajne emocje, potrafię oprzeć się jego gierkom i nie daję się sprowokować.

Wielokropku, masz rację. Nadal marzę o ciepłym, rodzinnym domu, ale nie napisałam, że akurat z nim chcę go stworzyć. Chciałam, ale się nie da.

25,967

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Novalee, zacytowane przeze mnie dwa zdania, napisane jedno po drugim, są dla mnie jednoznaczne, dlatego wyraziłam swą opinię. Tylko tyle i aż tyle.

Wiem, że prawda o sobie samym jest często bardzo bolesna. Wiem również, że spotyka się ze sprzeciwem, zaprzeczaniem, agresją. Moje wsparcie zależy od okoliczności, raz jest to podziw, przytulenie i podesłanie chusteczek czy worka treningowego, innym razem to wylanie kubła lodowatej wody. Jeśli ktoś przyjmuje me wsparcie - czynię to dalej, jeśli uważa za szkodliwe dla niego - wycofuję się.

25,968

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Rozumiem, Wielokropku. Jednakże już straciłam nadzieję i chęć na tworzenie z nim rodziny.
Mamy zupełnie inne priorytety. Dla mnie na pierwszym miejscu jest rodzina i dom, dla niego koledzy, alkohol i rozrywki.
Zawsze miał ważniejsze problemy niż te, które były w domu. Zawsze byłyśmy z córką poza jego "podium".

25,969

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam. Jestem tutaj Nowa

25,970

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie Kochane i Kochani,
też jestem tu Nowa, czytam netkobiety już od jakiegoś czasu, ale nigdy nie odważyłam się zarejestrować i coś napisać big_smile
Wiele z Waszych wypowiedzi skopiowałam do pliku "Autoterapia" i czytam sobie żeby do mnie dotarło. Czytam też bloga uciekamydoprzodu smile
Jesteście fantastyczne! Macie w sobie tyle mądrości i siły!
Napiszę Wam moją historię, długo zbierałam się, myślałam, że będę dalej płakać pisząc to, ale o dziwo nie. Jest przydługawa, wiem big_smile Nie oczekuję, że ktoś te wypociny chaotyczne przeczyta, ale mam nadzieje, że jakoś mi to pomoże, a może też ktoś jest w podobnej sytuacji i otrzeźwieje zanim będzie za późno smile

Opowiadanie z morałem pt. "Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę"

Rozstałam się z byłym w pod koniec tamtego roku, ale nadal niestety za nim tęsknie i coś do niego czuję. Niestety nawiedza mnie w snach, już rzadziej niż kiedyś, ale... Dół jest i się utrzymuje.
No może od początku w wieelkim skrócie.

Duże miasto, biurowiec jakich wszędzie wiele. Facet obcokrajowiec (zwany dalej X). Zaczęło się niewinnie - pytania mojego przełożonego czy kogoś mam, na co odpowiedziałam, NIEZGODNIE z prawdą, że nie. Nie wiem doprawdy co mnie podkusiło... Nuda? rutyna? Było zbyt stabilnie? Ale też nie zmierzało nigdzie? Brak oświadczyn? Liczyłam, że znajdę innego? Dzisiaj myślę, że tak miało po prostu być, takie przeznaczenie... Ciekawe co bym zrobiła gdybym mogła cofnąć czas? To samo?
Wracając do tematu... Widocznie ta wiadomość zachęciła X, być może sam przełożony go zachęcił i jego przyjaciele rzecz jasna. Tak poszło dalej. Zjawił się na spotkaniu grupowym z pracy, chociaż to nie jego "dział", miałam jakieś dziwne przeczucie, że jest tam dla mnie. Nie pomyliłam się. Jednak wtedy nic się nie stało, ja szybko wyszłam, spotkałam się z moim ówczesnym chłopakiem i nie przyszłoby mi nawet do głowy co będzie później.
Potem dostałam zaproszenie do znajomych na FB, a miesiąc później X odważył się do mnie napisać. Widywałam go w pracy codziennie i jak się później dowiedziałam, obserwował mnie i gonił spojrzeniami od jakiegoś czasu, znał szczegóły mojego zachowania - ja tego nie zauważałam, w końcu miałam chłopaka i jakoś nie strzelałam oczami na prawo i lewo.
Zaczął rozmowę na FB, że pięknie wyglądam i ogólnie gadać ze mną o niczym, ale dość niewinnie. Nie zakładałam romansu, zwykle faceci gadają bez sensu, ot tak, żeby pogadać i się pokumlopwać, ŻYCIE niestety nauczyło mnie, że lepiej zakładać, że facet nic od ciebie nie chce, poza kumpelstwem. Tak myślałam też wtedy. Zero lampek ostrzegawczych. Pewnego razu zaprosił na jakieś wyjście i wielki alarm w mojej głowie. Nie chciałam nikogo zwodzić - powiedziałam po prostu, że mojemu chłopakowi nie spodoba się jeśli pójdę sama i możemy iść ale razem, we trójkę. Nastąpiła lawina pytań, ile się spóźnił, kim jest ten szczęśliwiec, czy go kocham itp. Myślałam, że już po tym więcej się do mnie nie odezwie. I właściwie najlepiej by tak było. Lecz on (jak powiedział mi później sam) pokonał złość i uczucie zawodu i chciał o mnie walczyć, chciał, żebym dała mu szansę, on by duszę za mnie oddał (tak, wiem, dziś brzmi to komicznie). Niedługo później powiedział, że nie może tego dalej w sobie trzymać i musi mi wyznać miłość. Nad obiadem w firmie. Nie znał mnie nawet dobrze wtedy, ale ten mój argument odparł mówiąc: obserwuję cię od dawna i wiem o tobie dużo. Cóż...
Widzieliśmy się głównie w pracy, kawka, herbatka razem. Potem 2x na mieście jako "przyjaciele". Kogo on chciał oszukać na tego "PRZYJACIELA"?? Potem przyszły jego wyznania, że jestem jedyną, że chce mnie zobaczyć nawet na chwilkę, że tęskni. Z bólem serca stwierdziłam, że choć bronię się przed tymi "zalotami" i sprowadzam go na ziemię, to rozmawiałam z nim w tamtym momencie więcej niż z ówczesnym chłopakiem. Wiem, trzeba było to wtedy UCIĄĆ. Nie ma czegoś takiego jak kumpelstwo z zakochanym w tobie kolegą. Jednak tego nie zrobiłam. Dlaczego? Czy już wtedy zaczynałam coś czuć? Zrobiły na mnie wrażenia jego wyznania? Pamiętam, że nie chciałam go zranić gdyż wydawał mi się szczerym facetem.
Zaczęło mi na nim zależeć, na początku jako fajny kolega, cichy wielbiciel itp., potem... Zaczął stawiać mnie pod ścianą - "wybierz któregoś z nas". Mamił, mącił w głowie, manipulował, zabiegał o mnie, puszył się, stroszył piórka. Nawet uciekł się do szantażu emocjonalnego, że coś sobie zrobi (o ludzie, skisne big_smile). Zapatrzony był we mnie jak w obrazek. Tylko ja się liczyłam. Księżniczka. Wstyd się przyznać, ale mój związek z ówczesnym facetem zaczął się rozpadać. Już wcześniej nie było zbyt cudownie, ale nigdy nie było żadnego innego faceta. Nigdy. Zdecydowałam się na zerwanie z ówczesnym chłopakiem. Za jakiś czas byliśmy oficjalnie razem z X. Bo X oczywiście tylko czekał przyczajony aż rozstanę się z moim ówczesnym.   
Dwieście razy mnie ostrzegano, że związki z obcokrajowcami nigdy lub prawie nigdy nie wypalają. To samo mówiłam X, próbując wyperswadować mu zabieganie o mnie i zdobywanie mnie. On nie słuchał. Był zaślepiony. Ja mimo czerwonych lampek też skoczyłam w tę przepaść.
Było super. Przez jakiś czas. Jak byśmy znowu mieli po 16 lat. Zapatrzeni w siebie. Miłość wbrew wszystkim i wszystkiemu. Zakazana. X: "Chcę wyryć twoje imię w mojej księdze życia" itp. Wielka namiętność po jego stronie, budząca się namiętność we mnie. Cudowne zgranie w tańcu. Wykradane godziny, ciągle w kontakcie. Schadzki. Jego plany mieszkania ze mną, dzieci ze mną. Wszyscy w jego rodzinie poinformowani o mnie i mojej "cudowności".
Pierwsze doniesienia "dobrej" duszy o jego wyjściach z koleżankami.
Chwila spokoju.
Zaczęły się problemy. Jego kłótnie z współlokatorami. Jego rodzice nie akceptujący mnie. Moi rodzice też niezadowoleni, ale może by się jeszcze ich dało jakoś przekabacić.
Dziwne zachowanie X. Chowanie się do przysłowiowej jaskini. Wyłączanie telefonu, jego ucieczki w sen. Dystansowanie się do mnie. Brak spotkań, wręcz musiałam namawiać i wydzierać go z domu żeby się ze mną spotkał. Byłam bardzo sfrustrowana, wtedy nie wiedziałam o co chodzi. Nie mogłam za żadne skarby świata z niego nic wyciągnąć. Zaczęłam podejrzewać go o zdradę, doszukiwałam się jej wszędzie. Zadawałam mu pytania, czasem atakującym tonem. Pech chciał, że on znajomych miał trochę, może lubił gadać z kobietami.
Plotki zaczęły narastać. By oddać X sprawiedliwość - miał on jednego nieżyczliwego znajomego, który wiedział o jego zauroczeniu we mnie.
Przyjaciele donoszący o jego flirtach podczas mojej nieobecności. Inny donos, że był w sklepie z dziewczyną Y z pracy, że grucha sobie z innymi w kuchni w firmie. Generalnie na prawo i lewo. Rozmawiałam z nim o tym. Próbował jakoś to usprawiedliwiać, jakieś akcje naprawcze wprowadzać. Cały czas miałam w głowie wyznania, że jego serce jest moje, że może mnie kochać do końca świata...
W pewien weekend wyjechał z kumplami nic mi nie mówiąc, niby zapomniał. Żegnał się ze mną tego dnia czule, jakby wyjeżdżał. Ja nie zapytałam o co chodzi. Dowiedziałam się jak napisał do mnie będąc w drodze. Możecie wyobrazić sobie moją wściekłość. Napisałam mu, że to koniec. I czy specjalnie to zrobił, żeby mnie zranić. Upierał się, że zapomniał, że myślał, ze mi powiedział. Za bardzo go kochałam i wybaczyłam mu. Chociaż rozumiał, że jest to powód do zerwania. Często zapomniał o różnych rzeczach, obiecywał, że przyjedzie mnie odwiedzić, zatrzymała go niby jakaś ważna sprawa, nie dał znać. Obiecywał, że zadzwoni, nie dzwonił. Nie zawsze, ale zdarzało się. Robiłam o to afery. Ale starał się polepszyć swoje zachowanie. I ja znowu wybaczałam.
Raz próbował zakończyć znajomość, bo "związek wpłynie na nas negatywnie", bo jego ojciec nie akceptuje, bo nigdy nie będzie mógł się ze mną ożenić. Potem zaczeły się smsy "Wiem, że nie powinienem, ale nie mogę przestać o Tobie myśleć, bo kocham cie...". Nie wiedzieliśmy czy jesteśmy ze sobą czy nie. Wyjaśniliśmy to. Nie mogliśmy bez siebie. Życie toczyło się dalej, byliśmy ze sobą, ale ja już nie szalałam za nim jak kiedyś. Miałam w pamięci wszystkie jego niedopowiedzenia, dziwne zagrania.
Jakiś czas później wyskoczył z "Nie jesteś ze mną szczęśliwa", "Zniszczę ci życie", "Nie mogę dać ci tego, czego chcesz, małżeństwa i dzieci". Prosił o czas, wiem, że prawdopodobnie próbował przekonać rodziców do mnie.
Udawał, że nie widzi moich łez, które wylałam po tych jego newsach. Zainteresowała go za to historia o gościu z klubu, który się do mnie przyczepił. Zazdrość zadziałała.
Kroplą goryczy była plotka, że ktoś widział dziewczynę Y u niego w domu. Że zdradza mnie od jakiegoś czasu. Że ona o mnie nie wie. Wyobraźcie sobie jak upokorzona i zgnojona się czułam.
Wszystko nagle zaczęło układać się w całość. Od miesiąca się coś nie układało. On miał doła. Muszę przyznać, że wtedy rzeczywiście życie mu dokopało, więc też się nie dziwiłam dołowi. Chciałam go wesprzeć, pomóc mu o tym wszystkim zapomnieć, dać mu przyjemność, bo wiedziałam, że zawsze mnie pożądał. Kupowałam mu jedzenie, robiłam co mogłam. Może straciłam nieco czujność. Przestał mnie adorować tak jak wcześniej. Ale NIGDY nie czułam, że jest ktoś inny. NIGDY. Czułam, że on mnie kocha. Takie rzeczy się powinno wyczuwać, nie?
Rozpętała się afera. Dziewczyna Y jest mniej atrakcyjna ode mnie i każdy mi to mówił. Od każdego to słyszałam. Miałam wrażenie, że każdy w pracy słyszał tę plotkę. Szepty po kątach. Nie wytrzymałam. Wygarnełam mu z grubej rury, ale na szczęście pisemnie, posypały się przekleństwa, niestety temperament mam włoski tudzież hiszpański big_smile. Zerwałam przez wiadomość, bo nie chciał się ze mną spotkać twarzą w twarz. Wszystkim zainteresowanym powiedziałam, że może sobie spać z kim chce.
Początkowo nalegałam na spotkanie i normalne zerwanie, jak dorośli, on nie chciał, bo twierdził, że nie ma czasu. Dalam spokój. Dopiero później mi powiedział, że czas miał, ale nie chciał patrzeć na moje łzy i bał się, że nie zerwiemy, a wrócimy do siebie. A on martwi się o moje szczęście, którego nie może mi dać, bo mogą go za chwilę wykopać z PL. Rozmawialiśmy dużo przez telefon, chociaż czasem czułam się jakbym była dzieckiem, któremu trzeba coś dwieście razy tłumaczyć. Rozpaczałam, nie mogłam się pogodzić. Mowiłam mu o tych uczuciach. Poniekąd straciłam godność. A na pewno nadszarpnełam.
Nie wiedziałam w co wierzyć, w jego wersję o braku akceptacji rodziców czy w rzekomą zdradę.
Tydzień po zerwaniu zalał się prawie w trupa i osobiście wyznał mi miłość. Krzyczał pod moim oknem. Pijany pisał później do mnie jakby rozstania nie było. Rano jeszcze zadzwonił, zapytał jak się mam. Obiecał, że zadzwoni po południu, jak trochę ogarnie kaca. Nie zadzwonił. To nic nie znaczyło, przeprosił. Zapytałam czy ma zamiar tak od czasu do czasu mnie niszczyć takimi akcjami. Obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Nie mogłam zrozumieć jak on może zrobić to sobie, bo czułam, że pijany mówił prawdę. Zapytałam go o to. Skwitował krótko - życie jest do dupy. Zranił mnie jeszcze jakimiś głupimi rozważaniami, pierdołami, że on sobie kogoś znajdzie i ja też - to prawda, ale to nie był moment na takie rozmowy, gdy ja czułam rozpacz, dorzucił jeszcze coś o Polakach. Z perspektywy czasu myślę, że chciał po prostu żebym go znienawidziła. Sam powiedział, że już bardziej obrzydliwy nie może być, ale mówi prawdę. To było kopanie leżącego.
Od jakiegoś czas strasznie niszczyła mnie ta sytuacja, przestałam być sobą. Powiedziałam mu, że to toksyczne i w takim razie to nasza ostatnia rozmowa i życzę mu szczęścia w życiu. Moja zdecydowana reakcja go zabolała, słyszałam to w jego głosie. Sama płakałam mówiąc to, bo raniłam samą siebie. Wiedziałam, że w jakimś sensie rani to tez jego. Nie mogłam jednak tak dalej. Nie mogłam mu pozwolić tak pogrywać sobie z moimi uczuciami. Koniec to koniec.
Nadeszły miesiące po rozstaniu. Codzienne spotykanie go w pracy. Nie zaniedbałam się, o nie. Wyglądałam lepiej niż wcześniej. Staranny makijaż, szminka nigdy nie rozmazana, bo już mnie nie całował. Nowe piękne ubrania, drogie perfumy. Biżuteria. Pod tym wszystkim płakałam. I krwawiłam. Ale nie dałam mu tej satysfakcji. Nie odzywałam się ani słowem. Zero kontaktu. Raz tylko nerwy mi puściły i żale mu wylałam. To było niepotrzebne i umożliwiłam mu pastwienie się nade mną. Napisał, że podczas naszego związku mnie nie zdradził i że jest wolny i może robić co chce, żebym to zrozumiała. I że jest szczęśliwy i chce dla mnie tego samego. Taaa, każdy widział to jego szczęście. Chyba przygnębionego i zmęczonego człowieka. Ale skoro tak twierdził. Nie moja sprawa. Odpisałam mu elegancko, że oczywiście może robić co chce i że ślę mu pozdrowienia z domu rodzinnego. tongue
Początkowo gonił mnie w pracy spojrzeniami, jak zwykle. Potem zniknął na jakiś czas i napisał do mnie stamtąd, gdziekolwiek był. Pytał czy wszystko ok. Nie odpisałam. Zablokowałam. Byłam wściekła, że napisał, ja już podnosiłam się z kolan, a on pisze - znacie to zapewne wink Tak jakby nie wystarczyło to, że mnie widzi w pracy. Po tym jak nie odpisałam spotkałam go w pracy - widziałam jego minę jak mnie zobaczył wystrojoną. Inni też widzieli. Właśnie wtedy poszła w eter plota, że ma dziewczynę. Pomyślałam sobie - to po co do mnie pisze, niech spada. Litości nie potrzebuję. Miał przyjść na jakieś grupowe wyjście z nową dziewczyną. Nie przyszedł w ogóle. Dalej na mnie patrzył, ale starał się mniej. Czasem wcale, albo ja może nie widziałam.
Dowiedział się, że jestem chora i zapytał czy może mi jakoś pomóc. Wyrzuty sumienia?? Nie odpisałam. Skoro ma dziewczynę to powinien ją szanować i nie pisać do mnie. Choć nikt nie wie czyPrzyjaciele mnie powstrzymywali. I dobrze, bo nie potrzebowałam jego "troski". Wyczuwałam, że ta troska to tylko pretekst, żeby się zobaczyć u mnie.
Nie podejrzewałam, że jestem tak silna. Z każdym dniem było lepiej, jakoś funkcjonowałam, pracowałam, oddychałam. Wiedziałam, że on sobie gdzieś tam jest, niedaleko. Podjęłam decyzję o odejściu z pracy. Trzymałam to w tajemnicy, ale się dowiedział. Próbował zasięgnąć języka, ale nic się nie dowiedział.
Nigdy nie zapytał mnie o to. Nie napisał więcej. Chociaż często miałam przeczucie, że on coś kombinuje, ale coś go powstrzymuje - znacie to uczucie jak facet czai się na dziewczynę na imprezie albo w klubie? Ja właśnie tak czułam. Wynajdywał preteksty żeby spojrzeć na mnie. Zwłaszcza w walentynki. Jednak udało mi się jakoś uciec. Nie wiem po co ta cała zabawa w obczajanie. Może nie mógł inaczej - zawsze lubił na mnie patrzeć, nawet jak robiłam kanapki big_smile
Nadszedł ostatni dzień w pracy. Zaufana osoba stwierdziła, że X próbuje udawać, ale ucho mu oberwało jak powstańcowi. Nie pożegnałam się z nim. Nie powiedziałam nic. Za jakiś czas wstąpiłam do pracy oddać służbowe rzeczy i odwiedzić kolegów. Podobno był zestresowany i sprawdzał czy jestem. Miotałam się ze sobą czy się z nim pożegnać. Przyjaciółka twierdziła, że nie jesteśmy razem i nic nie jestem mu winna. Ja jednak czułam się źle. Zdecydowałam, że napiszę mu sms-a. Skoro on nie był w stanie zakończyć znajomości twarzą w twarz to pożegnalny sms to i tak dużo. Jak można się domyślić nie odpowiedział.
Teraz minęło już kilka miesięcy, nie widzę go od jakichś paru tygodni i wciąż o nim myślę. Głupio przyznać, ale czasem te myśli są naprawdę natrętne. I tak na rozmyślaniu może zlecieć cały dzień. Na filtrowaniu tego co ja zrobiłam źle, co on. Ale próbuję sobie jakoś to wszystko ułatwić stosując się do Waszych rad.
Nie widując go codziennie powinnam szybciej się wyleczyć... I nową pracą. Mam nadzieję.
"Wszyscy" mieli rację. Związki z obcokrajowcami prawie nigdy nie wychodzą.
Do dzisiaj nie wiem jak było z tą zdradą... I nigdy się nie dowiem.
Pozostały tylko zawiedzione nadzieje i wielkie rozczarowanie... Nauczka na przyszłość.

25,971

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dlaczego zdecydowałaś się wziąć jego gładkie zdania za prawdę objawioną o sobie, o nim, o was?
Dlaczego uległaś jego manipulacjom (sięgnij głębiej niż do odpowiedzi "nie chciałam go zranić")?
Dlaczego przyczyn nieudanego związku upatrujesz w tym, że pan był obcokrajowcem?




missOverthinking napisał/a:

(...) wciąż o nim myślę. Głupio przyznać, ale czasem te myśli są naprawdę natrętne. I tak na rozmyślaniu może zlecieć cały dzień. Na filtrowaniu tego co ja zrobiłam źle, co on. (...)

Myślisz o nim... . Każdy z nas ma wpływ na to, co z owymi myślami robi: czy pozwala im odpłynąć nie przywiązując do nich wagi, czy też na ich bazie tworzy scenariusze kolejnych filmów. Mimo decyzji o zerwaniu kręcisz filmy z wami w rolach głównych. Celem jest znalezienie 'złego' zachowania. Proponuję, byś skoncentrowała swą uwagę na znalezieniu odpowiedzi na pytanie "Dlaczego" - lista na górze posta. Jeśli nie znajdziesz (a nie znajdziesz, gdy tak zdecydujesz) odpowiedzi tkwiących w Tobie, Twoim sposobie myślenia, Twoich potrzebach i sposobach ich zaspokajania, to istnieje ryzyko, że w kolejnym związku będzie podobnie.

25,972 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-03-13 13:33:44)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dlaczego zdecydowałaś się wziąć jego gładkie zdania za prawdę objawioną o sobie, o nim, o was?
Dlaczego uległaś jego manipulacjom (sięgnij głębiej niż do odpowiedzi "nie chciałam go zranić")?
Dlaczego przyczyn nieudanego związku upatrujesz w tym, że pan był obcokrajowcem?




missOverthinking napisał/a:

(...) wciąż o nim myślę. Głupio przyznać, ale czasem te myśli są naprawdę natrętne. I tak na rozmyślaniu może zlecieć cały dzień. Na filtrowaniu tego co ja zrobiłam źle, co on. (...)

Myślisz o nim... . Każdy z nas ma wpływ na to, co z owymi myślami robi: czy pozwala im odpłynąć nie przywiązując do nich wagi, czy też na ich bazie tworzy scenariusze kolejnych filmów. Mimo decyzji o zerwaniu kręcisz filmy z wami w rolach głównych. Celem jest znalezienie 'złego' zachowania. Proponuję, byś skoncentrowała swą uwagę na znalezieniu odpowiedzi na pytanie "Dlaczego" - lista na górze posta. Jeśli nie znajdziesz (a nie znajdziesz, gdy tak zdecydujesz) odpowiedzi tkwiących w Tobie, Twoim sposobie myślenia, Twoich potrzebach i sposobach ich zaspokajania, to istnieje ryzyko, że w kolejnym związku będzie podobnie.

Cześć Wielokropku smile
Kochana, dzięki za odpowiedź

25,973

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dlaczego zdecydowałaś się wziąć jego gładkie zdania za prawdę objawioną o sobie, o nim, o was?
Dlaczego uległaś jego manipulacjom (sięgnij głębiej niż do odpowiedzi "nie chciałam go zranić")?
Dlaczego przyczyn nieudanego związku upatrujesz w tym, że pan był obcokrajowcem?




missOverthinking napisał/a:

(...) wciąż o nim myślę. Głupio przyznać, ale czasem te myśli są naprawdę natrętne. I tak na rozmyślaniu może zlecieć cały dzień. Na filtrowaniu tego co ja zrobiłam źle, co on. (...)

Myślisz o nim... . Każdy z nas ma wpływ na to, co z owymi myślami robi: czy pozwala im odpłynąć nie przywiązując do nich wagi, czy też na ich bazie tworzy scenariusze kolejnych filmów. Mimo decyzji o zerwaniu kręcisz filmy z wami w rolach głównych. Celem jest znalezienie 'złego' zachowania. Proponuję, byś skoncentrowała swą uwagę na znalezieniu odpowiedzi na pytanie "Dlaczego" - lista na górze posta. Jeśli nie znajdziesz (a nie znajdziesz, gdy tak zdecydujesz) odpowiedzi tkwiących w Tobie, Twoim sposobie myślenia, Twoich potrzebach i sposobach ich zaspokajania, to istnieje ryzyko, że w kolejnym związku będzie podobnie.

No właśnie czasem kręcę filmy, a znacznie częściej roztrząsam... Rozkładam na czynniki pierwsze. To jest chyba najgorsze, że po kilku miesiącach nadal rozstrząsam - nagle zaświtało mi skąd wzięła się sytuacja z dziewczyną Y... Że potrafił mi zrobić na złość żeby w jego mniemaniu się "odpłacić" albo robił to podświadomie... Lub zaczynał ulegać presji rodziny i zaczynał się ode mnie odsuwać, tworzyć dystans. Rodzina tam to rzecz święta.
Co do trzeciego dlaczego - myślę, że gdybyśmy oboje byli z Polski, bylibyśmy dalej razem. Gdyby nie jego rodzina i inne sprawy typu wiza, obowiązek służby wojskowej itp. On już wcześniej mówił mi o tych problemach, które go nieco dobiły i tworzyły dystans między nami.
Wybaczyłabym mu dziwną akcję z dziewczyną, bo ani za rękę go nie złapałam ani nigdy nie czułam nic dziwnego, żadnego przeczucia. Choć tamtego wieczoru nie odezwał się do mnie, mimo że zawsze pisał nawet głupie dobranoc. To mógł być jego "odwet" za moje próby wzbudzenia zazdrości lub efekt presji rodziny. Lub to co plotkarze mówili...

Nie wiem czy wolałabym ich przyłapać w łóżku i mieć jasność? Na pewno byłby to kubeł zimnej wody. Czy szybciej bym zapomniała? Trudno powiedzieć... Teraz mogę wybrać sobie wersję, która mi bardziej odpowiada....

25,974

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Swoją drogą nie myślałam, że w XXI w. rodzina może mieć tak wielki wpływ na decyzje... Ale jednak. W ich świecie tak... Nie wyrazili zgody. Koniec. Kropka. Albo ona albo my. Tak mi to kiedyś przedstawił. Od znajomego wiem, że to rzeczywiście mogło tak być, bo sam czegoś takiego doświadczył niestety i teraz traktuje kobiety nieco przedmiotowo, nie zakochuje się w nich.

25,975

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jeśli ten mężczyzna naprawdę był/jest dla Ciebie ważną osobą, to o nim nie zapomnisz nigdy, chyba że Twa pamięć zostanie uszkodzona na skutek choroby czy poważnego urazu głowy.

To, jak nazwałaś, roztrząsanie znakomicie odwraca uwagę od siebie samej oraz przyczyn własnych decyzji.

25,976 Ostatnio edytowany przez vero_nick26 (2017-03-14 20:00:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To bardzo wazne co pisze Wielokropek. Dodatkowo niestety cały czas Twoja uwaga jest skupiona na nim, wtedy był on i teraz tez jest on, wszystko krąży wokół niego. A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Wiem że łatwo się mówi,  ale zadajesz pytania bez odpowiedzi,  choć usilnie ich szukasz. Wersji może być milion, ale skąd będziesz wiedzieć co jest prawdą?  Jaki masz wpływ na przeszłość?  Co to zmienia teraz? Wiem, że to oklepane, ale prawdziwe i skuteczne, że powinnaś zająć się sobą. Nie szukaj nowych informacji,  a temu co było,  po prostu pozwól odejść takie jak było. Myśli będą jeszcze długo,  ale masz przewagę taka, że to od Ciebie zależy jak nimi pokierujesz. No i nie pozwól innym karmić Cię rozkminami i newsami. Zacznij żyć dla siebie, nie dla niego.

25,977

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

smile

By missOverthinking zaczęła żyć dla siebie, musiałaby uznać/uwierzyć, że jest ważną, wartościową osobą.

25,978

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

smile

By missOverthinking zaczęła żyć dla siebie, musiałaby uznać/uwierzyć, że jest ważną, wartościową osobą.

True. Słuszna uwaga. A uznanie własnej wartości autorki ciągle opiera się na czymś, a nie na wewnętrznym przekonaniu.

25,979

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Jeśli ten mężczyzna naprawdę był/jest dla Ciebie ważną osobą, to o nim nie zapomnisz nigdy, chyba że Twa pamięć zostanie uszkodzona na skutek choroby czy poważnego urazu głowy.

To, jak nazwałaś, roztrząsanie znakomicie odwraca uwagę od siebie samej oraz przyczyn własnych decyzji.

Smutna perspektywa, Wielokropku, smutna. Nigdy wcześniej tak za nikim nie szalałam. Był moim drugim "chłopakiem" jakkolwiek dziecinnie to brzmi. Ale liczę na to, że kiedyś będzie tylko sentyment. I nic więcej. Na razie jeszcze zastanawiam się co u niego...

W decyzji pomogli mi trochę przyjaciele, widzieli jak cierpię i nie jestem sobą, płaczę. Tego już było za wiele. Jednak w tym samym czasie on też stwierdził, że nie możemy być razem. Trudno powiedzieć czyja naprawdę to decyzja... Ale to dzisiaj już nie ma znaczenia. Ja i on to i tak przeszłość, bez względu na wszystko, kto zadecydował itp.

25,980

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
vero_nick26 napisał/a:

To bardzo wazne co pisze Wielokropek. Dodatkowo niestety cały czas Twoja uwaga jest skupiona na nim, wtedy był on i teraz tez jest on, wszystko krąży wokół niego. A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Wiem że łatwo się mówi,  ale zadajesz pytania bez odpowiedzi,  choć usilnie ich szukasz. Wersji może być milion, ale skąd będziesz wiedzieć co jest prawdą?  Jaki masz wpływ na przeszłość?  Co to zmienia teraz? Wiem, że to oklepane, ale prawdziwe i skuteczne, że powinnaś zająć się sobą. Nie szukaj nowych informacji,  a temu co było,  po prostu pozwól odejść takie jak było. Myśli będą jeszcze długo,  ale masz przewagę taka, że to od Ciebie zależy jak nimi pokierujesz. No i nie pozwól innym karmić Cię rozkminami i newsami. Zacznij żyć dla siebie, nie dla niego.

vero_nick26, niestety nie jest łatwo skoro wcześniej było myślenie typu - on to, on tamto, powiedział to, zrobił tamto itp.
Dokładnie tak jak mówisz, wersji może być milion i nigdy nie poznam prawdy, chyba że spotkam go kiedyś "po drugiej stronie" i zapytam big_smile ale umysł nie zawsze chce to przyjąć... czasem myślę racjonalnie w stylu "było, mineło, czasu nie cofniesz, on i tak nie wróci, więc jakie to ma znaczenie co wtedy się stało", ale czasem są nawroty i rozkminy...
Znajomi z pracy wiedzą, że mają nie poruszać tematu i najczęściej nic nie mówią, ja nie pytam, chociaż jestem ciekawa, nie da się ukryć. Ale po co mi ta wiedza?
Odcinam się teraz trochę od tych znajomych, oczywiście powiadomiłam ich dlaczego (kojarzą mi się z nim) i próbuję iść dalej.
Pocieszam się jedynie myślą, że udało mi się stamtąd wyrwać (z pracy)... Nie wiem jak dla niego, ale dla mnie to było, jeżeli nie małe piekiełko, to na pewno czyściec. I ta dziewczyna Y codziennie hmm gratuluję samej sobie, że to przetrwałam z podniesioną głową i kamienną twarzą big_smile i że jej nie wyjechałam od narzędzi do konserwacji i oczyszczania powierzchni płaskich big_smile choć czasem było blisko

25,981 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-03-15 02:41:05)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiecie co mnie najbardziej martwiło podczas ostatniego dnia w pracy? To, że się z nim nie pożegnałam. A przecież mogę go więcej nie zobaczyć. Dosłownie spać przez to nie mogłam. Głupie serce big_smile Nie wiedziałam co zrobić - teoretycznie nie byliśmy wtedy razem już od miesięcy, on mi się z niczego nie tłumaczył, o niczym nie informował, więc nic nie byłam mu winna, ale z kimś kto był tak blisko...?
To była dziwna sytuacja.
Przyjaciółki przekonywały, że nie powinnam robić żadnych gestów w jego stronę, żadnych liścików, maili, osobistych pożegnań, nic. Skoro on się nie zdobył na to żeby podejść do mnie i się pożegnać to ja powinnam zrobić tak samo.
I zrobiłam. Ciągle miałam przed oczami jego chamski sms o treści mniej więcej - mogę się umawiać z kim chcę, jestem wolny, zaakceptuj to. Jak do 11-latki. No więc tak zaakceptowałam, że nigdy więcej nie usłyszał już ode mnie ani słowa, nie odpisałam mu na jego wiadomości i poblokowałam go wszędzie gdzie się dało. Powinien być ukontentowany. Jednak król nie mógł przeżyć, że musi dopominać się o odpowiedź, której i tak nie dostał big_smile big_smile Cóż, sam tego chciał, to miał.
(Faceci: "więcej się nigdy do Ciebie nie odezwę, zostaw mnie w spokoju." Tydzień później: "Wiem, że miałem nie pisać, ale bla bla bla....")
Jednak dręczyły mnie ogromne wyrzuty sumienia, bo miałam wrażenie, że "to nie tak powinno być". Wysmażyłam więc sms-a z pożegnaniem i ba, napisałam nawet, że mu wybaczam i życzę szczęścia. Na tym etapie rzeczywiście typowa wściekłość mi przeszła. Szkoda, że nie wiem czy w ogóle to dostał czy daremny mój trud, ale i tak zrobiłam to w 90% dla siebie. Żeby uspokoić moje sumienie. Nawet pomogło, na jakiś czas przynajmniej. Chociaż był też niesmak braku odpowiedzi, ale to inna bajka...

Jedno jest pewne - on o moje wybaczenie nigdy nie prosił, nigdy w zdecydowany sposób nie przeprosił, bo twierdził, że jego też to boli i też jest zraniony. Ale to nie ważne. Wiem, że nigdy nie chciał mnie zranić i to powiedział, to widocznie była jego forma przeprosin. Może kiedyś zdobędzie się na inne, może nie. Ważne, że jestem na dobre drodze, żeby w pełni wybaczyć i iść dalej.

25,982

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hey,
doskonale Was rozumiem. Mam za soba cięzką przeszłoć. po 11 latach zwiazku chlipak mnie zostawił, ja za nim latałam bylam na każde słowo. za mocno kochałam.
Teraz mam nowego chlopaka i po tym jak tamten mnie ranił nie moge temu zaufac a do tamtego tesknie.
W szkole nie byłam lubiana, nieśmiała,  miałam alergie, chuda i czułam sie brzydka. Też zawsze zależało mi zeby być lubianą. Mam teraz przyjaciół, tyle lat minieło. ale zwiazkowo coś nie gra. Po tym jak mnie zostawił, niespodziewanie przez sms jak byłam za granicą, jakoś nie moge sie pogodzić.

25,983

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

missOverthinking, trzy posty jeden pod drugim, w każdym o nim. hmm




porzucona30, możesz się nie godzić z rzeczywistością, tyle tylko, że na niej nie robi to żadnego wrażenia. Twierdzisz, że nie możesz zaufać obecnemu chłopakowi, bo poprzedni Cię ranił. To decyzja, decyzja, którą tylko Ty możesz zmienić. Czy wobec każdego okazywać będziesz brak zaufania? Czy każdy będzie ponosił konsekwencje zachowania Twego byłego chłopaka? Czy każdego będziesz karać za niepopełnione czyny?

25,984

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

missOverthinking, trzy posty jeden pod drugim, w każdym o nim. hmm




porzucona30, możesz się nie godzić z rzeczywistością, tyle tylko, że na niej nie robi to żadnego wrażenia. Twierdzisz, że nie możesz zaufać obecnemu chłopakowi, bo poprzedni Cię ranił. To decyzja, decyzja, którą tylko Ty możesz zmienić. Czy wobec każdego okazywać będziesz brak zaufania? Czy każdy będzie ponosił konsekwencje zachowania Twego byłego chłopaka? Czy każdego będziesz karać za niepopełnione czyny?

Wielokropek Wiem. Koszmar. Noce są najgorsze. hmm Jadę na trochę do rodziców, może zmiana otoczenia trochę pomoże. Niestety tęsknie za nim, a może po prostu brak mi bliskości. Czasem czuję się strasznie samotna. Ale muszę lepiej kontrolować swoje myśli. Spróbuję sobie wmówić, że on wrócił skąd przyszedł, wyjechał, umarł dla mnie, koniec.


porzucona30 Rozumiem Cię, ja wprawdzie nigdy nie walczyłam o uznanie rówieśników, bo walka i tak z góry przegrana. W szkole za nastolatki nie miałam chłopaka, nikt nawet nie podrywał ani nie zaprosił na głupią randkę. Wtedy jednak młodzież w szkole były trochę inna, chociaż nie było to tak dawno. Na studniówkę poszłam z kolegą, który zdziwił się, że jednak nie jestem przysłowiowym "pasztetem" (no bo kto może nie mieć pary na studniówkę big_smile zdaniem facetów tylko "pasztet"). Jakiekolwiek zainteresowanie zaczęłam wzbudzać na studiach, ale przez długo nic się nie udawało oprócz znajomości imprezowych. Jednak jakiś zachwyt wzbudzałam, ale myślę, że niewiele dla mnie to znaczyło.

porzucona30 Też nie chcę oddawać nikomu serca tak jak oddałam facetowi X. Zawsze już będę czujna i nie będę wierzyć w głupie wyznania i obietnice. Liczy się czyn. Boje się i w pełni Cię rozumiem. Nie chcę jeszcze raz przez to wszystko przechodzić.
Może nie będę musiała, bo facetów poznaję mega rzadko, dlatego tak się ich "trzymam". big_smile big_smile Śmiech przez łzy, ale tak jest.

25,985 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-03-15 15:07:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tęsknisz. hmm Za nim? hmm Za człowiekiem, o którym napisałaś, że:

missOverthinking napisał/a:

(...) Zaczął stawiać mnie pod ścianą - "wybierz któregoś z nas". Mamił, mącił w głowie, manipulował, zabiegał o mnie, puszył się, stroszył piórka. Nawet uciekł się do szantażu emocjonalnego, że coś sobie zrobi (...)

Wyłączanie telefonu, jego ucieczki w sen. Dystansowanie się do mnie. Brak spotkań (...)

Często zapomniał o różnych rzeczach, obiecywał, że przyjedzie mnie odwiedzić, zatrzymała go niby jakaś ważna sprawa, nie dał znać. Obiecywał, że zadzwoni, nie dzwonił. (...)

Raz próbował zakończyć znajomość, bo "związek wpłynie na nas negatywnie", bo jego ojciec nie akceptuje, bo nigdy nie będzie mógł się ze mną ożenić. (...)

Tak postępuje bliski człowiek? O tym wszystkim "zapomniałaś"?

Chcesz sobie różne rzeczy wmawiać; nie prościej zobaczyć rzeczywistość?

25,986

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Tęsknisz. hmm Za nim? hmm Za człowiekiem, o którym napisałaś, że:

missOverthinking napisał/a:

(...) Zaczął stawiać mnie pod ścianą - "wybierz któregoś z nas". Mamił, mącił w głowie, manipulował, zabiegał o mnie, puszył się, stroszył piórka. Nawet uciekł się do szantażu emocjonalnego, że coś sobie zrobi (...)

Wyłączanie telefonu, jego ucieczki w sen. Dystansowanie się do mnie. Brak spotkań (...)

Często zapomniał o różnych rzeczach, obiecywał, że przyjedzie mnie odwiedzić, zatrzymała go niby jakaś ważna sprawa, nie dał znać. Obiecywał, że zadzwoni, nie dzwonił. (...)

Raz próbował zakończyć znajomość, bo "związek wpłynie na nas negatywnie", bo jego ojciec nie akceptuje, bo nigdy nie będzie mógł się ze mną ożenić. (...)

Tak postępuje bliski człowiek? O tym wszystkim "zapomniałaś"?

Chcesz sobie różne rzeczy wmawiać; nie prościej zobaczyć rzeczywistość?


Wielokropku, wiem to nie jest racjonalne. Ja też się czasem zastanawiam, co ja w nim widziałam i dlaczego tak wpadłam jak śliwka w kompot. Żeby było śmieszniej on też tego nie rozumiał. Jak to babcie mówią: "Żaden z niego cud." A jednak...
Dzisiaj czas zatarł co złe, w pamięci są za to dobre chwile... Prawda jest taka, że ranił mnie swoim dziwnym zachowaniem, wtedy rzeczywiście, jak to powiedział, "nie byłam z nim szczęśliwa".
Znajoma z pracy stwierdziła, że cierpiałam pod koniec związku i cierpiałabym dalej, gdybyśmy wrócili do siebie.
Co gorsza, ja w głebi duszy chciałam tego powrotu... Chyba po to, żeby dać się znowu zranić...
Ludzie nie raz mówili, że jest jakiś dziwny... I to "związek wpłynie na nas negatywnie" było już poniżej pasa. Miał problemy z samym sobą chyba, walczył ze sobą. Raz był kochany, innym razem chował się do jaskini. Z nikim nie rozmawiał. Będąc w jaskini nie zauważał problemów innych, był zbyt skupiony na sobie. Nigdy nie zmienisz tego skąd jesteś i wiedząc to próbował walczyć o mnie. Jego problem leżał baaardzo głęboko. Czasem coś mu się "wypsnęło", dlatego się domyśliłam. Rodzina zrobiła mu pranie mózgu. W Polsce na szczęście problem "nie możesz się z nią ożenić" prawie nie istnieje. Prawie. Ale dość o jego demonach. Teraz chodzi o mnie. Jednak przez jego demony i to skąd pochodzi oberwało się także mnie sad
Miał wady, ja też je mam, ale zależało mi na nim właśnie mimo tych wad... On taki po prostu był, zapominał. Nie wiem skąd to się bierze w ludziach...Dla mnie jednak chciał się zmieniać, pracować nad sobą.

Kiedyś może to do mnie dotrze, że być może raniłby mnie dalej i nic by z tego nie było. Są dni, że prawie się cieszę, że to się zakończyło i widzę jasno naszą nieciekawą hipotetyczną przyszłość razem, są dni, że boję się, że nigdy już nie pokocham mężczyzny. Ale może to i lepiej niż być ciągle ranioną...

PS. Czytając forum widzę, że faceci zawsze stosują tę samą sztuczkę - cierpiętnicza minka i gry spojrzeń. Hahaha big_smile Dobrze, że nie dałam się sprowokować. Podejrzewam, że pożałował tego co się stało, ale na drugą szansę nie zasłużył. Niepotrzebnie dałam mu nawet tę pierwszą. Za dobre serce trzeba zapłacić. Czasu jednak się nie cofnie.

25,987

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jesteś na forum czwarty dzień, cztery dni temu napisałaś swój pierwszy post, a w nim opisałaś zachowania byłego wobec Ciebie. Teraz zaś te słowa:

missOverthinking napisał/a:

(...) Dzisiaj czas zatarł co złe, w pamięci są za to dobre chwile... (...)

Pozostawiam je bez komentarza.

25,988

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Jesteś na forum czwarty dzień, cztery dni temu napisałaś swój pierwszy post, a w nim opisałaś zachowania byłego wobec Ciebie. Teraz zaś te słowa:

missOverthinking napisał/a:

(...) Dzisiaj czas zatarł co złe, w pamięci są za to dobre chwile... (...)

Pozostawiam je bez komentarza.

Wielokropku, jak zwykle masz rację i wiem o co Ci chodzi. Przecież ja wiem jak się zachowywał i czym zranił. Mało tego, dokładnie to pamiętam, bo byłam w stanie Wami to w ogólnym zarysie przedstawić. Dalej jestem zaślepiona.
Odpycham od siebie te wydarzenia, które mi się nie podobały, które raniły, wspominam te, przy których ciepło robi się na sercu. To chyba idealizacja.
W jakimś sensie dobrze jest nie pamiętać złego, ale chyba nie w tym przypadku...

Dziękuję ;*

25,989

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane,
Zadzwonił, po wielu tygodniach milczenia... Nie odebralam. Napisał SMS-a. Pytał co u mnie. Pomyślałam, że odpisze mu po prostu że żyje i mam się dobrze. Tak zrobiłam. Dopytal o jakieś szczegóły, odpowiedziałam, że to moje sprawy prywatne. On wyraził nadzieję, że kiedyś go zrozumiem i życzył udanego życia. Napisalam mu jeszcze, że nie będziemy przyjaciółmi i żeby nie pisał więcej do mnie, bo wiem, że to że piszę do mnie sprawia, że czuje się super, wielkoduszny, czuły i w ogóle. Ale żeby po prostu tego nie robił.

Ten weekend był dla mnie wspaniały i oczywiście masz babo placek... Jak już zapominasz to się odzywa... Okropne.
Jak sobie radzić z takim typem? Pobralam jakieś aplikacje do blokowania numerów, ale średnio im wierzę.
Najlepiej byłoby zmienić numer po prostu, ale mam abonament i nie jest to takie proste.

25,990

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To, że coś nie jest proste nie znaczy, że jest niemożliwe. tongue

25,991

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

To, że coś nie jest proste nie znaczy, że jest niemożliwe. tongue

Racja... Dzwonilam do operatora, jest tylko możliwość zmiany numeru, konkretnej osoby niestety nie można zablokować... sad
Ten jego dzisiejszy telefon odebrał mi spokój...
Czy on musi być do samego końca egoistyczny?? Chce uspokoić swoje sumienie, że u mnie wszystko dobrze i że nie zniszczył mi życia... Ze wszystko skończyło się dobrze...
Albo oczekuje wiadomości, że popełniłam przez niego samobójstwo czy coś... hmm Pffff
Ludzie!!

Dobrze, że nie rozmawiałam z nim przez telefon tylko na SMS-y, ale nawet to nie było potrzebne.
On powinien zamilczec na wieki

25,992

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

(...) Czy on musi być do samego końca egoistyczny?? (...)

Czy Ty musisz do samego końca na jego wiadomości odpowiadać?


(...) Dobrze, że nie rozmawiałam z nim przez telefon tylko na SMS-y, ale nawet to nie było potrzebne. (...)

Rzekłaś. smile
Na to, czy on zadzwoni/wyśle sms czy inną wiadomość masz znikomy wpływ. Na to, czy wiadomość (w jakiejkolwiek byłaby formie) odbierzesz/przeczytasz/wysłuchasz - wielki, bo to Ty podejmujesz decyzję.

25,993 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-03-28 11:16:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

(...) Czy on musi być do samego końca egoistyczny?? (...)

Czy Ty musisz do samego końca na jego wiadomości odpowiadać?


(...) Dobrze, że nie rozmawiałam z nim przez telefon tylko na SMS-y, ale nawet to nie było potrzebne. (...)

Rzekłaś. smile
Na to, czy on zadzwoni/wyśle sms czy inną wiadomość masz znikomy wpływ. Na to, czy wiadomość (w jakiejkolwiek byłaby formie) odbierzesz/przeczytasz/wysłuchasz - wielki, bo to Ty podejmujesz decyzję.

Poprosiłam go żeby spełnił moje ostatnie życzenie i zamilknal na wieki. Zobaczymy. W każdym razie ja zablokowałam jego numer i nie będę widzieć nic od niego.
Niestety wdalam się w rozmowę z nim, ale poczułam się jakoś spokojniej. Wiem, że on mógł gadać ze mną żeby pozbyć się wyrzutów sumienia.
Jednak przyznał się do winy i nie bronił się. Niby ma świadomość, że jest winny wszystkiemu. Stwierdził tylko, że zrobił to wszystko żebym go znienawidzila i nigdy nie próbowała wracać. Dziwny to przypadek i nie wiadomo w co wierzyć, ale jakie to ma dziś znaczenie??
Pytał jak z uczelnią i powiedziałam, że wszystko zdane, choć to nie prawda, ale nie chciałam żeby wiedział, że byłam na tyle smutna że trudno mi było coś zrobić.
Chciałam żeby miał wyrzuty sumienia, żeby cierpiał, ale nie chciałam podnosić jego ego i dawać mu jeszcze większej satysfakcji.
Powiedziałam, że muszę żyć ze świadomością, że zranilam mojego byłego częściowo przez niego.
Myśląc że go to pogrąży napisałam, ze mam nadzieję, że ktoś będzie kochał go tak bezwarunkowo jak ja.
Może niepotrzebnie, ale byłam już samą emocją. Chciałabym wiedzieć, że go to ruszy i zaboli. Że będzie cierpiał tak jak ja kiedyś. Ale tego nigdy się nie dowiem.

Napisał dziwne rzeczy, że będziemy (jacy my?) tęsknić za panią magister (tak na mnie mówił) i że będę miała długie i szczęśliwe życie.

Paradoksalnie nie czuję się źle jakoś z tym, że z porozmawialiśmy, ale dość już tego grzebania w przeszłości.

Płakałam i spałam niespokojnie. Uciekam do mamusi

25,994

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny,
Tak mi smutno, to wszystko znowu odżyło... To co zdołałam zepchnąć gdzieś na śmietnik umysłu, jest znowu na wierzchu...
Chce mi się płakać mimo pięknej pogody...
Po co on to w ogóle ruszał... Rozdrapal znów moja ranę sad tak, wiem, pozwoliłam mu na to.
Nie powinno się tyle grzebać w przeszłości.
Jedyny plus jest taki, że niby się pojednalismy. Zyczylam mu szczęścia.

Mama pyta czy mnie gardło boli, a ja po prostu chyba taka gule mam w gardle. sad ;(
Muszę znowu odepchnąć to wszystko od siebie.
Zapomnieć.

"Nie miałem wyjścia. Tylko tak mogłem sprawić, że zaczniesz mnie nienawidzic"

Serio??!
God help me!

25,995

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej Dziewczyny:)

Dołączam do grupy, kochających za bardzo, choć myślę, że "ślepych na wszystko" jest lepszym określeniem. Jestem DDA, opiekunka uciśnionych i bohaterka w jednym. Po 20 latach małżeństwa, od miesiąca przejrzałam na oczy. A wyszłam za DDD, furiat do kwadratu, wszyscy źli i niedobrzy, robią mu pod górkę i krzywo na niego patrzą. Nie zliczę ile razy namawiałam na terapię, ale przecież to nie on jest chory, tylko wiecznie ja, ale z tą różnicą, że ja swoją chorobę przyjmuje do wiadomości i skromnymi środkami staram się z nią walczyć. Powiedziałam dość! i Zajmuje się teraz wyłącznie sobą i dziećmi. Nie myślę już czy sobie poradzi, jak mu ciężko, bo jego umysł w odwrotnej sytuacji nie skalał się taką myślą.

Aha i mam pytanie, czy któreś z was brało udział w mitingu dla DDA i DDD "samopomocowym"? Na czym polega,? Jak fachowa jest ta pomoc?, będę wdzięczna za każdą odpowiedź, bo dzisiaj jest miting  otwarty, darmowy i chciałabym się wybrać. Pozdrawiam

25,996

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzień dobry Paniom :-)

Czytam forum od dłuższego czasu. Zdaje się, że kompletnie sobie nie radzę z moim "niekompletnym" kkzb. Zarejestrowałam się, ponieważ czuję potrzebę zrobienia porządków w głowie - trochę wiem, trochę się domyślam, sporo się uczę i zdaję sobie sprawę, że jeszcze mnóstwo rzeczy do przyswojenia przede mną. Bardzo chcę wyjść na prostą, więc pozwolę sobie liczyć na Wasze wsparcie. Zbieram się do opisania mojej historii, zamieszczę ją tu niebawem.

Mam do Was prośbę - przebijam się przez ten temat od kilku tygodni, całego jeszcze nie przeczytałam (za jakieś 400 stron Was dogonię, mam nadzieję ;-) ). Napotkałam liczne wzmianki o biblioteczce kkzb - czy mogłabym liczyć na podesłanie? Wiem, że Niekochana pełniła funkcję bibliotekarki jeszcze na sto dziewięćdziesiątej którejś stronie wątku, czy coś się zmieniło? ;-)

Muszę jeszcze napisać, że jestem pod wielkim wrażeniem... W zasadzie różne pochwalne wyrazy powinnam zamieścić na początku postu, tytułem "łapówki" ;-) Ale naprawdę jestem pod wrażeniem, a obraz pracy nad sobą, którą wykonujecie - i której świadectwa czytam - pozwoliła mi mieć nadzieję, że w którymś momencie i ja wylezę z tego czarnego zakończenia pleców, po czym się odmyję, odpaździerzę i ruszę w świat, jako samostanowiąca, samoświadoma i samowystarczalna jednostka.

Pozdrawiam serdecznie,
K.

25,997

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:

Dzień dobry Paniom :-)

Czytam forum od dłuższego czasu. Zdaje się, że kompletnie sobie nie radzę z moim "niekompletnym" kkzb. Zarejestrowałam się, ponieważ czuję potrzebę zrobienia porządków w głowie - trochę wiem, trochę się domyślam, sporo się uczę i zdaję sobie sprawę, że jeszcze mnóstwo rzeczy do przyswojenia przede mną. Bardzo chcę wyjść na prostą, więc pozwolę sobie liczyć na Wasze wsparcie. Zbieram się do opisania mojej historii, zamieszczę ją tu niebawem.

Mam do Was prośbę - przebijam się przez ten temat od kilku tygodni, całego jeszcze nie przeczytałam (za jakieś 400 stron Was dogonię, mam nadzieję ;-) ). Napotkałam liczne wzmianki o biblioteczce kkzb - czy mogłabym liczyć na podesłanie? Wiem, że Niekochana pełniła funkcję bibliotekarki jeszcze na sto dziewięćdziesiątej którejś stronie wątku, czy coś się zmieniło? ;-)

Muszę jeszcze napisać, że jestem pod wielkim wrażeniem... W zasadzie różne pochwalne wyrazy powinnam zamieścić na początku postu, tytułem "łapówki" ;-) Ale naprawdę jestem pod wrażeniem, a obraz pracy nad sobą, którą wykonujecie - i której świadectwa czytam - pozwoliła mi mieć nadzieję, że w którymś momencie i ja wylezę z tego czarnego zakończenia pleców, po czym się odmyję, odpaździerzę i ruszę w świat, jako samostanowiąca, samoświadoma i samowystarczalna jednostka.

Pozdrawiam serdecznie,
K.


pisz, pisz smile fajnie piszesz, ładnego języka używasz, szkoda tylko, że pewnie smutna historia sie szykuje wink

co do biblioteczki ja niestety nie pomoge.

ps. podziwiam samozaparcie w czytaniu. ja doszlam do dwieście którejś strony i odpadlam wink

25,998

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katju73 to, czym mogę służyć, to lista mądrych i pomocnych pozycji:
1.    Beattie Melody, Koniec współuzależnienia
2.    Janet Woititz, Lęk przed bliskością
3.    Patricia Evans, Toksyczne słowa
4.    Janet Wojtitz, Dorosłe dzieci alkoholików
5.    Anna Dodziuk, Pokochać siebie
6.    Wojciech Eichelberger, Zdradzony przez ojca
7.    Sondra Ray, Zasługuję na miłość
8.    Susan Forward,  Toksyczni rodzice
9.    Susan Forward,Craig Buch, Toksyczne namiętności
10.    Eugenia Herzyk, Uzależnienie od miłości
11.    Arnold Mindell, Praca nad samym sobą
12.    Michał Dziurdzik, Oblicza zdrady
13.    Alice Miller, Mury milczenia
14.    Susan Forward, Donna Frazier, Gdy Twój partner łże jak pies
15.    Marcin Pietraszek, Dlaczego warto pokochać siebie
16.    Miguel don Ruiz, Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków
17.    Robin Prior, Joseph O?Connor, NLP i związki
18.    Colin Tipping, Radykalne wybaczanie
19.    Pia Melody, Toksyczna miłość
20.    John Bradshaw, Toksyczny wstyd
21.    Kelvin Leman, Wychować dziecko i nie oszaleć
22.    French Nicci, Złap mnie, nim upadnę
23.    Alice Miller, Bunt ciała
24.    Eric Berne, W co grają ludzie
25.    Wojciech Eichelberger, Ciało i dusza
26.    Argov Sherry, Dlaczego mężczyźni kochają zołzy
27.    J.C. Dobson, Miłość potrzebuje stanowczości
28.    Daniel Goleman, Inteligencja emocjonalna
29.    Cowan Connell, Kinder Melvyn, Mądre kobiety, głupie postępowanie
30.    Eugenia Herzyk, Nałóg kochania
31.    Robin Norwood, Kobiety, które kochają za bardzo
32.    Ann Caron, Matki i córki. Nie przestawaj mnie kochać
33.    Susan Forward, Szantaż emocjonalny
34.    Greg Behrendt, Liz Tuccillo, Nie zależy mu na Tobie
35.    Howard M. Halpern, Uzależnienie od partnera. Jak skutecznie wyzwolić się z sideł toksycznej miłości
36.    Alice Miller, Dramat udanego dziecka
37.    Ewa Woydyłło, Sekrety kobiet


missOverthinking, twierdzisz, że musisz zapomnieć. Życzę Ci czego innego: byś pamiętała, byś przestała upychać, byś wreszcie pozwoliła sobie na przeżycie (w bezpiecznych warunkach) tych wszystkich uczuć, które co jakiś czas wychylają nosy na światło dzienne, bo pamięć uchroni Cię przed popełnieniem podobnych błędów.


Śnieżyno, gratuluję determinacji. W mityngach ani dla DDA ani DDD nie brałam udziału.

25,999

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Drogie Panie,

Bardzo dziękuję za odzew. Zbieram się z tą moją historią, chciałabym to zrobić porządnie, natomiast w chwili obecnej w głowie mam jeden wielki dom publiczny na "b" - i  NIE JEST to biblioteka ;-)

W skrócie będzie to brzmiało mniej-więcej tak: 21 lat w małżeństwie, 23 lata w związku. Mąż - uzależniony, nie chce się leczyć, wybuchowy choleryk. DDA i DDD co najmniej, moim skromnym zdaniem - niepotwierdzone, nie chce się dać złapać i zdiagnozować (gdyż albowiem jest on okazem zdrowia, to ja się czepiam, bo mi się nudzi - banał, prawda?). Ja - uzależniona, po terapiach, trzeźwa jak świnia bez najmniejszej wpadki przez dziewiąty rok. Jako bonus - depresja endogenna, zdiagnozowana w cielęcym wieku, leczona do tej pory (lubi mnie, ścierwo, nawraca i nawracać może ad mortem defecatum). Oraz oczywiście współuzależnienie, z którego się wygrzebuję powoli, aczkolwiek z dużą dozą desperacji.

Co do mojej autodiagnozy z kkzb - tak, niestety. Godziłam się na brak szacunku, na upokorzenia, na przemoc emocjonalną i momentami ekonomiczną (obeszło się bez fizycznej, o zdradach też nic mi nie wiadomo). Natomiast nie mam (i całe szczęście) chorego wyobrażenia na temat miłości i związków. Ale wyobrażenia - wyobrażeniami, a życie - życiem. I miotam się tak, jak ten przydeptany zaskroniec - bo łatwo jest mi doradzać komuś, a sama jestem jak ten szewc bez butów. Poza małżeństwem, w stosunkach międzyludzkich jestem odbierana jako osoba asertywna, która umie się obronić "godnościom osobistom", a czasem nawet "siłom". Siłą argumentów, nie argumentem siły, żeby było jasne ;-)

Chcę się wzmocnić. Chcę się wzmocnić, żeby móc pójść do przodu, żeby nie przerażało nie widmo rozwodu i tego, że nie dam sobie rady (akurat w tej chwili chodzi o finanse, tylko i wyłącznie, ale za to grubo). Chcę się wzmocnić, żeby nie czuć tych okropności (wstyd, złość, żal, upokorzenie, wściekłość). Jak to jest, że nie przeraża mnie bycie samej (w sensie, że bez chłopa), a tak bardzo bolą mnie słowa i czyny mojego męża? Nie rozumiem mechanizmu.

Dziękuję również za listę książek - będzie mi wielką pomocą :-) obym przeczytała ze zrozumieniem i potrafiła zastosować w praktyce... :-)

Dobrego dnia Paniom życzę :-)
K.

26,000

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:

(...) Jak to jest, że nie przeraża mnie bycie samej (w sensie, że bez chłopa), a tak bardzo bolą mnie słowa i czyny mojego męża? (...)

Może dlatego, że jesteś... człowiekiem a nie robotem i uczucia nie są Ci obce?
Chciałabyś się wzmocnić, by nie czuć wstydu, złości, żalu, upokorzenia, wściekłości? Jest na to sposób: zamrozić uczucia. Niesie to za sobą jedną małą konsekwencję: nie będziesz też przeżywać radości, miłości, szczęścia, it.p..

Posty [ 25,936 do 26,000 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 398 399 400 401 402 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024