Brak zaufania to skutek nie zaś przyczyna. Skutek decyzji. Mając określone doświadczenia podjęłaś (nie tylko Ty jedna) decyzję, by nie ufać, by wszystkich ludzi wokół siebie traktować jak tych, na których się zawiodłaś, by wszystkich ludzi traktować jako tych, którzy czyhają na Ciebie i za wszelką cenę usiłują Cię wykorzystać.
Mając określone doświadczenie zamknęłaś się w skorupie i udowadniasz sobie, że tzw. kochanie za bardzo (skądinąd fatalna to nazwa, bo z kochaniem nie ma nic wspólnego) służy Tobie. Udowadniasz sobie, że jesteś biedną owieczką, której pozostało tylko to jedno schronienie, że wszyscy poza tą jedną osobą zagrażają Tobie. Co Ty na to, że bardzo kiepsko myślisz o innych?
Chcesz mieć przyjaciółkę? To wyjdź do innych, poszukaj, zainwestuj. Możesz to zrobić MIMO swego lęku przed zranieniem. Możesz tego nie zrobić ulegając swym obawom i kręcąc w wyobraźni czarny scenariusz. Chyba, że szukasz osoby, która będzie Twoją przyjaciółką, ale Ty dla niej przyjaciółka nie będziesz. Taka relacja szybko się skończy. Większość ludzi ceniąc wzajemność, urywa takie relacje opiekuńczo-wychowawcze.
Mam dla Ciebie (ale nie tylko) wiadomość: to Twoje życie, jeśli zdecydujesz się (a decyzje poznać można po zachowaniu, nie słowach) pozostać zamknięta w czterech ścianach a innych traktować jako wrogów, to "skorzystasz" z tego tylko Ty. Inni poradzą sobie bez Ciebie. Zastanów się, czy dla własnego dobra nie zmienić swego myślenia o sobie (jestem ofiarą), innych (to kaci) i relacjach panujących między ludźmi.
Edit:
różo czarodziejko, przejrzałam Twą opowieść i przypomniałam sobie pewną przypowieść:
Uczeń zapytał Mistrza:
- Czy długo trzeba oczekiwać zmiany na lepsze?Mistrz odpowiedział:
- Jeśli chcesz oczekiwać - to długo.