Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 390 391 392 393 394 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25,416 do 25,480 z 26,307 ]

25,416

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A thepass mądrze pisze, ale jeśli to do liwii to ona Ci przyzna racje, ale wnioski pozostaną po staremu: "Stare mężowskie gacie po tacie  pachną najsłodziej <3"

Zobacz podobne tematy :

25,417

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Even : Jeśli ktoś zaczął chorować na depresje w dzieciństwie to jest sprawa o tyle trudniejsza, że tak jak zauważyłaś - nie miał na tyle środków (świadomości) by umieć sobie pomóc. A im dłużej to trwało, tym spirala coraz bardziej się zakręcała i potrzeba więcej czasu w wieku dorosłym by te zwoje poodkręcać.
Ale mamy do czynienia z patową sytuacją, kiedy ktoś szuka usprawiedliwień- najczęściej ze strachu przed tym, żeby się nie rozczarować 'pozytywnymi emocjami', bo dla takich ludzi życie jest czarno-białe: albo euforia albo depresja, nic pomiędzy. Dlatego każdą pozytywną emocję, która nie trwa wiecznie uważają za bezwartościową więc wolą trwać w beznadziei, bo to przynajmniej coś stałego i nigdy nie zawiedzie wink

Natomiast mnie osobiście nic tak nie wkur..a jak próby zwracania na siebie uwagi delikwenta tak dla samego faktu. Bo ani to pomocy tak naprawdę nie chce, ani niczego z tym zrobić. Takie pitu srajdu.
To nic innego jak masochizm psychiczny.

25,418

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Elle88: wypowiadałam się odnośnie tematu, bo kontekst konkretnej sytuacji (osoby) nie jest mi znany. Teraz też lepiej rozumiem powyższe wypowiedzi.  Depresja to naprawde ciężki orzech do zgryzienia, ja zdecydowałam się kruszyć na nim zęby aż w końcu uda się łupinkę rozłupać (zwłaszcza w chociaż o ciut lepszych momentach).

25,419

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Even napisał/a:

bo ja mimo, że mam zdiagnozowaną od dawna

To jest kluczowe zdanie. Jak z dysleksją. Mylnie się sądzi, ze zdiagnozowana dysleksja upoważnia do stawiania byków i nie uczenia się gramatyki i ortografii. Zdiagnozowana dysleksja informuje jedynie, że powinnaś poświęcić dużo więcej czasu i uwagi na to, aby się jej pozbyć ewentualnie zminimalizować maksymalnie.

To samo z "wieczną" depresją, dla Ciebie to wytłumaczenie na wszystkie "niemoce". Dla mnie, to bardzo wygodna wymówka. Zamiast się wziąć za siebie faktycznie Ty sobie trwasz i usprawiedliwiasz, bo tak wygodniej. I nie pisz mi, że nie wiem co piszę i że w depresji to się nie można ot tak wziąć. Można, tylko trzeba chcieć i stan ten FAKTYCZNIE musi nam przeszkadzać.

25,420

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

...odnośnie tego co piszecie, nie dawno przeczytałam ten tekst:
"Psycholog podczas wykładu na temat zarządzania stresem przeszedł się po sali. Gdy podniósł szklankę z wodą, wszyscy pomyśleli że zaraz zada pytanie ?czy szklanka jest w połowie pusta czy pełna?. Zamiast tego, z uśmiechem na ustach, zapytał ?ile waży ta szklanka??.

Odpowiedzi były różne, od 200 g do 0,5 kg

Psycholog odpowiedział: ?Nie jest istotne ile waży ta szklanka. Zależy ile czasu będę ją trzymał. Jeśli potrzymam ją minutę to nie problem. Gdy potrzymam ją godzinę, będzie mnie boleć ręka. Gdy potrzymam ją cały dzień, moja ręka straci czucie i będzie sparaliżowana. W każdym przypadku szklanka waży tyle samo, jednak im dłużej ją trzymam tym cięższa się staje.

Kontynuował: ?Zmartwienia i stres w naszym życiu są jak ta szklanka z wodą. Jeśli o nich myślisz przez chwilę nic się nie dzieje. Jeśli o nich myślisz dłużej, zaczynają boleć. Jeśli myślisz o nich cały dzień, czujesz się sparaliżowany i niezdolny do zrobienia czegokolwiek.

Pamiętaj by odłożyć szklankę."

25,421

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Teo: chyba jednak nie zrozumiałaś mojego podejścia...

Even napisał/a:

Depresja to naprawde ciężki orzech do zgryzienia, ja zdecydowałam się kruszyć na nim zęby aż w końcu uda się łupinkę rozłupać (zwłaszcza w chociaż o ciut lepszych momentach).

A zdaniu, które podkreśliłaś jest to "mimo" depresji, zresztą był też jego dalszy ciąg (ważny), który urwałaś...

Nie chcę brnąć w dyskusję, każdy ma prawo do własnego zdania, nie chciałabym tylko by moje słowa były przekształcane.

25,422

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Elle88 napisał/a:

a jak to zniknie? Pojawi się szara rzeczywistość i konieczność wymyślenia pomysłu na siebie, a TO jest dopiero trudne zadanie.

Tak i ja to nazywam wyuczoną bezradnością smile
W kwestii depresji mam nieco inne zdanie zapewne jak większość.

Dla mnie depresja to nic innego jak utrwalana miesiącami i latami wyuczona bezradność właśnie
(...) ja samej choroby nie bagatelizuję, nie zgadzam się tylko co do panującej opinii n/t jej przyczyn, że niby są SPOZA tej galaktyki i człowiek nie ma żadnego wpływu by z tego wyjść.

Pozwolę sobie, dla porządku zgłosić sprzeciw - bo mnie się wzięła "z kosmosu"
... może dlatego, że mój ojciec zapadł był na Alzheimera? może to skłonności genetyczne... Są też przyczyny endogenne.
Bo odmian depresji TEZ jest pare smile
Dla porządku też potwierdzam - JEDNĄ z odmian jest i wyuczona bezradność.

Teo napisał/a:
Even napisał/a:

bo ja mimo, że mam zdiagnozowaną od dawna

To jest kluczowe zdanie. Jak z dysleksją. Mylnie się sądzi, ze zdiagnozowana dysleksja upoważnia do stawiania byków i nie uczenia się gramatyki i ortografii. Zdiagnozowana dysleksja informuje jedynie, że powinnaś poświęcić dużo więcej czasu i uwagi na to, aby się jej pozbyć ewentualnie zminimalizować maksymalnie.

To samo z "wieczną" depresją, dla Ciebie to wytłumaczenie na wszystkie "niemoce". Dla mnie, to bardzo wygodna wymówka. Zamiast się wziąć za siebie faktycznie Ty sobie trwasz i usprawiedliwiasz, bo tak wygodniej. I nie pisz mi, że nie wiem co piszę i że w depresji to się nie można ot tak wziąć. Można, tylko trzeba chcieć i stan ten FAKTYCZNIE musi nam przeszkadzać.

ALE TAKIE SŁOWA może wyrzec jedynie OSOBA, która przez to przeszła i zwyciężyła...
Wątpię zaś czy czyniłaby to w tak brutalny sposób... pomna własnych przeżyć i TRUDÓW. Identiko jak z owym: "nie zrozumie syty głodnego".
FAKTYCZNIE by coś zrobić z depresją należy najpierw WYKONAĆ pierwszy krok: zechcieć STAN TEN pokonać.
Natomiast nieprawdą jest, że ZAWSZE wystarczy "chęć szczera". Dlatego często lekarz NAJPIERW farmakologicznie stara się o zrównoważenie/wyrównanie nastroju - NIM przejdzie do innych działań terapeutycznych.
NATOMIAST atakowanie chorego jeszcze nigdy nikomu nie pomogło...

Jako ciekawostkę podam, że elektrowstrząsów nie stosuje się od dawna w żadnych innych wypadkach z wyjątkiem depresji nie poddającej się żadnym innym metodom. Więc to nie "przelewki"
Zachowajcie panie jakiś umiar z tą krytyką. PLEASE smile

25,423

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anhedonia: Nie do końca się zrozumiałyśmy.

bo mnie się wzięła "z kosmosu"
... może dlatego, że mój ojciec zapadł był na Alzheimera? może to skłonności genetyczne... Są też przyczyny endogenne.

Przyczyny endogenne poruszaliśmy i wyraziłam się co do tego jasno -farmakologia w przypadku gdy przyczyna tkwi w hormonach -jak najbardziej.
Natomiast genetyki bym w to nie mieszała... To, że dziecko naoglądało się ojca czy matkę przez lata w głębokiej depresji (z wahnięciami w stronę euforii) faktycznie potrafi zaburzyć światopogląd i poczucie realności na długie lata (wiem z autopsji), ale nigdy nie brałam tutaj pod uwagę genetyki. To jest kwestia "programowania" poprzez obserwację postaw, codziennie przez wiele godzin, przez lata. Aż wydaje się to jedyna istniejącą rzeczywistością. I człowiek tak sobie egzystuje jak roślinka latami, dopóki nie zaświta w nim skrawek myśli, że coś jest jednak nie tak i mama czy tatuś mogli nie reagować do końca "normalnie" wink

Zachowajcie panie jakiś umiar z tą krytyką. PLEASE

wink

25,424

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anhedonia napisał/a:
Elle88 napisał/a:

a jak to zniknie? Pojawi się szara rzeczywistość i konieczność wymyślenia pomysłu na siebie, a TO jest dopiero trudne zadanie.

Tak i ja to nazywam wyuczoną bezradnością smile
W kwestii depresji mam nieco inne zdanie zapewne jak większość.

Dla mnie depresja to nic innego jak utrwalana miesiącami i latami wyuczona bezradność właśnie
(...) ja samej choroby nie bagatelizuję, nie zgadzam się tylko co do panującej opinii n/t jej przyczyn, że niby są SPOZA tej galaktyki i człowiek nie ma żadnego wpływu by z tego wyjść.

Pozwolę sobie, dla porządku zgłosić sprzeciw - bo mnie się wzięła "z kosmosu"
... może dlatego, że mój ojciec zapadł był na Alzheimera? może to skłonności genetyczne... Są też przyczyny endogenne.
Bo odmian depresji TEZ jest pare smile
Dla porządku też potwierdzam - JEDNĄ z odmian jest i wyuczona bezradność.

Teo napisał/a:
Even napisał/a:

bo ja mimo, że mam zdiagnozowaną od dawna

To jest kluczowe zdanie. Jak z dysleksją. Mylnie się sądzi, ze zdiagnozowana dysleksja upoważnia do stawiania byków i nie uczenia się gramatyki i ortografii. Zdiagnozowana dysleksja informuje jedynie, że powinnaś poświęcić dużo więcej czasu i uwagi na to, aby się jej pozbyć ewentualnie zminimalizować maksymalnie.

To samo z "wieczną" depresją, dla Ciebie to wytłumaczenie na wszystkie "niemoce". Dla mnie, to bardzo wygodna wymówka. Zamiast się wziąć za siebie faktycznie Ty sobie trwasz i usprawiedliwiasz, bo tak wygodniej. I nie pisz mi, że nie wiem co piszę i że w depresji to się nie można ot tak wziąć. Można, tylko trzeba chcieć i stan ten FAKTYCZNIE musi nam przeszkadzać.

ALE TAKIE SŁOWA może wyrzec jedynie OSOBA, która przez to przeszła i zwyciężyła...
Wątpię zaś czy czyniłaby to w tak brutalny sposób... pomna własnych przeżyć i TRUDÓW. Identiko jak z owym: "nie zrozumie syty głodnego".
FAKTYCZNIE by coś zrobić z depresją należy najpierw WYKONAĆ pierwszy krok: zechcieć STAN TEN pokonać.
Natomiast nieprawdą jest, że ZAWSZE wystarczy "chęć szczera". Dlatego często lekarz NAJPIERW farmakologicznie stara się o zrównoważenie/wyrównanie nastroju - NIM przejdzie do innych działań terapeutycznych.
NATOMIAST atakowanie chorego jeszcze nigdy nikomu nie pomogło...

Jako ciekawostkę podam, że elektrowstrząsów nie stosuje się od dawna w żadnych innych wypadkach z wyjątkiem depresji nie poddającej się żadnym innym metodom. Więc to nie "przelewki"
Zachowajcie panie jakiś umiar z tą krytyką. PLEASE smile

Czyli uważasz, że osoba, która przez to przeszła nie jest w stanie wypowiadać się w tak brutalny sposób? Błąd myślenia, droga Anhedonio, błąd myślenia smile

25,425 Ostatnio edytowany przez Liwia (2014-11-11 01:28:46)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No cóż...od niektórych spodziewałam się kubłów zimnej wody. Nie dziwi mnie to nawet. Szczerze podziwiam psychicznie silne i odporne osoby, które tak bardzo potrafią swoim życiem rozporządzać i adekwatnie reagować w różnych sytuacjach. I wcale nie poruszam tu huśtawek emocjonalnych związanych z tarczycą, choć może niektórzy nie wiedzą, że leczenie jej chorób autoimmunologicznych wymaga długiego ,żmudnego leczenia, mimo tak dalece posuniętej farmakologii.

Nie czuję się osobą z nudnym życiem i mało satysfakcjonującym zajęciem, bo jest ono od kilkunastu lat moim konikiem, moją pasją... Nigdzie też nie napisałam, że wszystko jest do du...Mam się z czego i kogo cieszyć, wiele w życiu osiągnęłam pracą własną głową i własnymi rękami i jestem z tego ogromnie dumna. Kuleje w moim życiu aspekt nieudanego małżeństwa, uzależnienia i z tym sobie nie radzę (jestem osobą wierzącą i tu też jest pod górkę dla rozwodników).Owszem od wielu lat i wcale fajnie mi nie jest, że kilkaset stron huśtawek emocjonalnych wylałam na podobno 2000 stronach. Wcale też nie piszę tu by ktoś głaskał mnie po głowie, czy z tego powodu by zwrócić na siebie uwagę-nie, absolutnie. Szukam pomocy, bo męczę się sama ze sobą. Paplam się w tym błocie - raz wychodząc dwa kroki na przód, raz cofając się cztery. I kurcze chciałabym w końcu wyjść z tego i szukam pomocy, gdzie mogę, by w końcu wygrać walkę sama ze sobą.

Niestety smile ale nie miewam fantazji erotycznych i tego typu podobnych dotyczących ex męża i nigdy nie miałam po rozwodzie. Pisałam wcześniej o wyobrażeniach na jego temat, na pewno nie był to seks. Pewnie, że haj związany z marzeniami o nim jest super, ale do czasu. Dzięki za uświadomienie- tak zgadza się-jestem uzależniona tylko od tego cholernego myślenia o tym jak mogłoby być, co bym chciała, jaki on był kiedyś dobry, jak źle, że dziecko nie ma ojca, takiego jakiego powinna (bo kontakt zaczął urywać) itp. Jestem kołem zapasowym i tak mi wygodnie, chyba nawet do końca nie miałam świadomości, że tak wygodnie. I powiem Wam, że już nie raz zdarzyło się, że milkł na kilka miesięcy , bo była nowa zdobycz, po czym "wracał" pisząc jak kocha i tęskni smile , no tak i tu mnie to właściwie rozśmieszyło - bo daję się rzeczywiście tak traktować, otwieracie mi oczy. Do poprzedniego tygodnia też kochał, póki nie pomylił się-wysyłając smsa do mnie zamiast do niej smile. Żenujący jest mój tok myślenia na jego temat, żenujący!!!!!
Dziękuję raz jeszcze za wszystkie cenne uwagi, słowa, krytykę, szczerość...w sumie tutaj to proste.
Anhedonio-bardzo chciałabym móc kiedyś używać wyrazów z drugiej kolumny, podziwiam Twoją siłę.....

25,426

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

jestem osobą wierzącą i tu też jest pod górkę dla rozwodników

Wiara nie poparta adekwatnym stanem świadomości jest snem pijaka o potędze.
Znasz przysłowie o nadziei?


Do poprzedniego tygodnia też kochał, póki nie pomylił się-wysyłając smsa do mnie zamiast do niej smile

hihihi Zabawny ten Twój Zdzichu. Koń by się usrał..



bardzo chciałabym móc kiedyś używać wyrazów z drugiej kolumny, podziwiam Twoją siłę.....

"Tak bardzo chciałbym nie napić się dziś wódeczki, ale wódeczka sama mi się pcha do ust..Sami rozumiecie. Nie każdy jest taki silny przecie! hihihihi"

Dramat.

25,427

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Liwio, ode mnie od dawna możesz liczyć na kubeł zimnej wody. tongue

Podziwiasz silne osoby? Nie podziwiaj. Bądź taką. Nie wychodź z bagna, tylko wyjdź. Albo... siedź. Tylko nie szamocz się - szarpanina nie ma żadnego sensu.

25,428

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przepraszam,ze pisze akurat w tym watku.
Elle88,
piszesz o karmie ok.Czy Ty naprawde rozumiesz jej znaczenie?Wydaje mi sie,ze ty karme,interpretujesz,tak,zeby byla Ci przydatna w Twoich postach.
Niby,jakies karmiczne podejscie...Poziom agresji,zatrwazajacy.
"ZAPODAJESZ"dobre rady.
Dobre dla kogo?
Wiesz,ludzie,ktorzy osiagneli pewien pulap wiedzy,nie maja tak silnej potrzeby forsowania swoich idei.Oni zyja.
Zyja zyciem,ktore jest dodre dla nich.Ty,niestety,ciagle musisz "kogos uswiadaniac".Zadaj sobie pytanie,skad to sie bierze?
Bo napewno nie z checi pomocy.
Ty caly czas,starasz sie wciskac wsystkim Twoja teorie.
I naprawde,nie widzisz tego,ze to nie dzaiala?
Jestes monotematyczna.
Ty sobie poradzilas i ta sama"recepta",raczysz innych.
Troche dystansu..,do zycia,siebie,mniej emocji( twoich?),we wszystkim.co piszesz?

ENERGIA,do ktorej sie odnosisz.
Jaka jest Twoja?

W swietle tego,co piszesz,raczej malo pozytywna.
Popracuj nad tym,dla Ciebie.
DOBREJ NOCY

25,429 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-11 03:05:49)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bywam agresywna, zdaję sobie z tego sprawę. Jestem tylko człowiekiem nie nauczycielem duchowym wink i tez mam "cienie" nad którymi pracuję.
To, że przepracowałam pewne kwestie nie oznacza, że nie mam innych.
Także spokojnie. wink

25,430 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2014-11-11 11:12:55)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Elle88 napisał/a:

Anhedonia: Nie do końca się zrozumiałyśmy.
...
Przyczyny endogenne poruszaliśmy i wyraziłam się co do tego jasno -farmakologia w przypadku gdy przyczyna tkwi w hormonach -jak najbardziej.
Natomiast genetyki bym w to nie mieszała...
wink

TY nie a badacze? A badacze OWSZEM, a badacze tak wink
"Naukowcy od dawna głowią się nad rozwiązaniem zagadki, skąd się bierze depresja. Jeszcze nie wszystko jest jasne. Klucz do zrozumienia jej mechanizmów leży w mózgu, którego wszystkie komórki, przekaźniki nerwowe, gruczoły i hormony porozumiewają się ze sobą, czego efektem jest nasze samopoczucie, równowaga emocjonalna, myślenie. Dogadywanie się umożliwiają tzw. neurotransmitery ? noradrenalina, dopamina i serotonina ? substancje chemiczne, pośredniczące w przekazywaniu sygnałów nerwowych z jednego neuronu do drugiego. Noradrenalina i dopamina przesyłają informacje o tym, kiedy człowiek ma zebrać siły, natężyć uwagę, przygotować się do walki lub ucieczki. Serotonina wyzwala uczucie senności, stymuluje mózg do tego, by rozluźnił ciało. Kiedy z jakiegoś powodu neuroprzekaźników jest zbyt mało, na łączach między neutronami występują zakłócenia, które prowadzą do przerwania ?dialogu?. A wtedy pojawia się depresja.
PEWNĄ ROLĘ (niektórzy twierdza, że największą) odgrywa genetyka, choć nie odkryto jeszcze genu depresji. Ostatnią grupę przyczyn stanowią choroby przewlekłe ? nadczynność i niedoczynność tarczycy, reumatoidalne zapalenie stawów oraz niektóre nowotwory, a także schorzenia ośrodkowego układu nerwowego: choroba Alzheimera, guzy mózgu, miażdżyca naczyń mózgowych.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/uklad-nerwowy"
Miałam nie przywoływać... ale nie widzę wyjścia.
Stawiasz mnie przed ścianą wink
Wszak interesuję się TYM zagadnieniem z powodu takich a nie innych zagrożeń ze strony "przodków" sad

Teo napisał/a:
Anhedonia napisał/a:

Zachowajcie panie jakiś umiar z tą krytyką. PLEASE smile

Czyli uważasz, że osoba, która przez to przeszła nie jest w stanie wypowiadać się w tak brutalny sposób? Błąd myślenia, droga Anhedonio, błąd myślenia smile

AaaaaaaJajaj - MEA CULPA!
ZNOWU przeceniłam czyjąś zdolność do współodczuwania? NO KURNA - NIGDY CHYBA TEGO W SOBIE NIE WYTĘPIĘ wink
(jakby rzekł Julian-król lemurów): "CZŁOWIEKAMI" tylko jesteśmy wink

Liwia napisał/a:

No cóż...od niektórych spodziewałam się kubłów zimnej wody.
...
Nie czuję się osobą z nudnym życiem i mało satysfakcjonującym zajęciem, bo jest ono od kilkunastu lat moim konikiem, moją pasją... Nigdzie też nie napisałam, że wszystko jest do du...Mam się z czego i kogo cieszyć, wiele w życiu osiągnęłam pracą własną głową i własnymi rękami i jestem z tego ogromnie dumna. Kuleje w moim życiu aspekt nieudanego małżeństwa, uzależnienia i z tym sobie nie radzę (jestem osobą wierzącą i tu też jest pod górkę dla rozwodników). (...) Wcale też nie piszę tu by ktoś głaskał mnie po głowie, czy z tego powodu by zwrócić na siebie uwagę-nie, absolutnie. Szukam pomocy, bo męczę się sama ze sobą. Paplam się w tym błocie - raz wychodząc dwa kroki na przód, raz cofając się cztery. I kurcze chciałabym w końcu wyjść z tego i szukam pomocy, gdzie mogę, by w końcu wygrać walkę sama ze sobą.

Anhedonio-bardzo chciałabym móc kiedyś używać wyrazów z drugiej kolumny, podziwiam Twoją siłę.....

TY NIE PODZIWIAJ - Ty po prostu zacznij DZIAŁAĆ!
Wydrukuj sobie te kolumny i ZAWSZE gdy ZAUWAŻYSZ tendencję do złych "wyborów" - przeinacz je... na te drugie. Nie pomnę - masz wsparcie psychologa?
Nie "chciej" a stosuj!
krok 1 Zamiast ?CHCIAŁABYM? ? ?POTRZEBUJĘ?
krok 2 skoro potrzebuję, to szukam drogi realizacji TEJ potrzeby (sygnaturka Wielokropka wink )
krok 3 ......................
Życzę DETERMINACJI smile

25,431

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Elle...
Taki sarkazm mi nie pomaga. Może trochę empatii i zrozumienia. Przecież nie każdy jest taki sam.

Lustro...
smile

Wielokropku...
Twój kubeł zimnej wody znam smile ,gdy mi się wylewa na głowę jest zimno, ale stawia na nogi.

Anhedonio...
Też swego czasu interesował mnie temat depresji w związku z problemami w okresie dojrzewania. Potem w czasie moich chorób, z którymi bardzo wiąże się stan psychiczny człowieka. Nauczyłam się  nie zwalać na chorobę pewnych stanów, po prostu radzę sobie w inny sposób.
Co do współodczuwania - wielu ludzi miewa taką zdolność wink

Tak, wydrukuję sobie wszystko, chcę.:)


Dziękuję...za wszystko.

25,432

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anhedonia : Ja widzę źródło wszelkich chorób psychicznych w kumulacji 'negatywnych' emocji - "negatywnych" w rozumieniu wywołujących cierpienie, bo obiektywnie emocje to emocje, każda jest potrzebna.
Emocje z kolei (Samopoczucie) mają wpływ na kondycję fiz. - w tym poziom hormonów, o których piszesz.
Dla mnie taka jest kolejność: emocje (długo pielęgnowany żal, nienawiść) ---> choroba (ciała lub duszy): depresja, nowotwory, itd.

Do wszelkich 'badań' naukowych mam stosunek sceptyczny, dlatego że opierają się na suchych liczbach i statystyce, a pozbawione dla mnie podstawowego (acz niemierzalnego w systemie 2 wymiarowym) pierwiastka- duszy.

Dlatego nie dogadamy się co do źródła depresji smile
Natomiast sposoby jakie podajesz na powolne wychodzenie z niej są ok, choć nie dotykają sedna problemu, to pomagają dostrzec że jest inna perspektywa myślenia o świecie niż "o ja biedna, nieszczęśliwa" i to jest fajne.

25,433 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2014-11-11 13:09:04)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Elle88 napisał/a:

Do wszelkich 'badań' naukowych mam stosunek sceptyczny, dlatego że opierają się na suchych liczbach i statystyce, a pozbawione dla mnie podstawowego (acz niemierzalnego w systemie 2 wymiarowym) pierwiastka- duszy.

Dlatego nie dogadamy się co do źródła depresji smile
Natomiast sposoby jakie podajesz na powolne wychodzenie z niej są ok, choć nie dotykają sedna problemu, to pomagają dostrzec że jest inna perspektywa myślenia o świecie niż "o ja biedna, nieszczęśliwa" i to jest fajne.

Dzięki smile
Zawsze brakowało mi narzędzi wink gdy je już dorwę to stosuję wink
Co do dogadania - nie ma sprawy.
- ja trochę inaczej patrzę, wołałabym bowiem by moje dzieci nie musiały zmagać się z chorobą jaką mi tatuś mógłbył w genach podarować (mi lub im). Dlatego potrzebne mi szersze spojrzenie. Aby nie zwariować smile
ZDAJE się, że moje spojrzenie nie wyklucza i twojego... acz ja uważam go za jeden z wielu, a nie jedyny mechanizm. Trudno uznać, by Alzheimera wywoływały "nerwy" (emocje)

LIWIO - moja przyjaciółka, którą BARDZO podziwiam za samodzielność (wdowa z 3 dzieci) ma na szafce kuchennej taki napis: "CHCĘ-UMIEM-POTRAFIĘ"
A ja od siebie dodaję jeszcze: I NIECH MI Q... jakiś zabroni!!!
Bo kto - JAK NIE MY - może odmienić NASZE życie?
"Książę z bajki"?

Powodzenia w zmaganiach z własnymi NIEDOSKONAŁOŚCIAMI...

25,434

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Alzheimer to trochę co innego, ale tylko trochę wink w ujęciu tego jak ja to widzę.
W mojej najbliższej rodzinie było i jedno i drugie tzn. i depresja i Alzheimer ( i to w jednej linii matka- córka itd.) 
I po czasie, kiedy patrzę na każdą jednostkę chorobową jako nasz (świadomy lub nieświadomy) wybór, to szukanie dla wszystkiego przyczyny w genetyce jest dla mnie dużym uproszczeniem.
Wiem z czego to wynika, po prostu to za wąskie ujęcie, brakuje tu perspektywy. A w życiu żadne zdarzenie nie jest przypadkowe, czy oderwane od większej całości - po prostu rzadko mamy tego świadomość, bo się na tym nie skupiamy. Żyjemy albo 'do przodu' albo tym co już było, w teraźniejszości jesteśmy tyle o ile. Więc skąd możemy wiedzieć, że setki wyborów jakie podejmujemy w każdej godzinie na poziomie nieświadomym, przekładają się na samopoczucie każdego wieczora, a to przekłada się na samopoczucie każdego tygodnia, miesiąca, roku..aż w końcu wydaje się, że nie potrafimy się inaczej czuć.

Napisałam, że Alzheimer to 'trochę' co innego niż depresja w sensie objawów, ale skutek ten sam.
A skoro mózg dąży do osiągnięcia określonego skutku, sposoby i środki, jakie sobie do tego celu wybrał są drugorzędne tak naprawdę. Chodzi o "odłączenie" się od Źródła.
W depresji objawem jest totalne oderwanie od życia w tu i teraz. Jedyne na czym mózg się skupia (i projektuje to na każdy kolejny moment) jest PRZESZŁOŚĆ - widziana oczywiście z wąskiej perspektywy Ja kontra reszta świata (JA-ofiara, świat -skaczący mi do gardła całe życie).
Przy Alzheimerze teoretycznie żyje się w 'tu i teraz', bo chory na jakimś poziomie wymazał przeszłość z pamięci mózgu (żaden problem patrząc od strony mechanizmów obronnych psychiki), ale i tak nie potrafi wejść z tą teraźniejszością w bliższy kontakt.
skutek - separacja od Źródła.
Czyli druga strona tego samego medalu. Cel osiągnięty.


Próbuje się wszystko wytłumaczyć prawami naukowymi, opisać i policzyć: genetyka, endokrynologia, etc. podczas kiedy już 2 wieki temu wszystkie tego typu wyniki, osiągnięte przy pomocy linearnych (2 wymiarowych) metod pomiaru i wnioskowania, zostały podważone m.in. przez odkrycia fizyki kwantowej, która mówi między innymi o tym, że nie ma na świecie takiego atomu ( myśli,zdarzenia, reakcji, emocji), który nie istniałby równolegle  w dowolnym miejscu na ziemi i w czasie. To, że nasz ludzki mózg ograniczony jest do myślenia w systemie linearnym i w związku z tym kwestię 'przyczyna-skutek' postrzega głównie w kontekście czasu, nie zmienia niczego w samym mechanizmie działania tego 'prawa'.
Wracając.. Jeśli ktoś wierzy święcie w genetykę, musi równolegle wierzyć  w determinizm. Ja tego nie kupuję wink
Ja wierze tylko w 1 prawo - wolnej woli.


Lustro wspomniała wyżej o karmie, ale tu też istnieje wiele mylnych interpretacji co do tego czym ona jest.
Choć rozumiem, jaki był ogólny przekaz tamtej wypowiedzi i odniosłam się tylko do tego smile 

Ale w skrócie: karma ściśle wiąże się z WYBOREM (doświadczenia, zachowania, reakcji, etc.). To, że ja czy ktoś inny zachowuje się tak a nie inaczej nie świadczy o niczym więcej jak o podjęciu odmiennych wyborów w danym momencie czy -w szerszym ujęciu- na całe życie (* dopóki nie jesteśmy świadomi jak to się wszystko odbywa).
Tak samo jak mogę wybrać ostrą reakcję na czyjeś jojczenie. Oznacza to tylko, że dobrowolnie tracę (więcej niż to potrzebne) ze swoich zasobów energii na reakcję na coś, co tak naprawdę niczego nie zmienia dla mnie osobiście.
Ale "zasypiając" wink na tamten moment, taki wybór podjęłam.

Natomiast karma nie sprowadza się li tylko i wyłącznie do bycia 'dalaj lamą' i podejmowania każdorazowo trafnych wyborów wink

25,435

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiecie co powiedziała mi moja znajoma, która z zawodu jest psychologiem i to bardzo dobrym? (obiektywna opinia, bo najpierw poznałam ją jako psychologa, a dopiero potem stała się znajomą, więc sprawdziłam na sobie smile )

Powiedziała, że życie jest proste, tylko ludzie sobie je strasznie utrudniają. I to jest prawda. I za każdym razem powtarza mi dodatkowo, że jestem dorosła i NIC nie muszę. Sama o sobie decyduję.

25,436 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-11 17:22:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Teo : To prawda co powiedziała. Tylko, wydaje mi się, nie trzeba by dojść do takich wniosków kończyć studiów psychologicznych. To się albo rozumie (wie) albo nie smile
To tak a propos tendencji do postrzegania psychoterapeutów/psychologów, jako ludzi- posiadaczy pewnej "tajemnej wiedzy".
Ja już dawno mam tę iluzje przepracowaną, dlatego zawsze dziwi mnie jak ludzie powołują się na opinie psychologów w jakiejś kwestii.

Podobne zresztą zdanie mam n/t naukowców tzw. 'klasycznej/starej szkoły" i czołobitności w ich kierunku.

Powiem tak: Życie jest proste dopóki nie zaczniemy sobie go komplikować biorąc pewne wzorce i schematy zachowań (z programowania w dzieciństwie) jako 'drogowskaz' i filtr, przez który patrzymy na życie i nasze możliwości.
I tak samo proste może być z powrotem, kiedy ten filtr potrafimy zdjąć smile

Depresja, Alzheimer i inne choroby psychiczne są rodzajem takiego 'filtra' - patrząc od strony psycho-duchowej.
A patrząc głębiej, tzn. z szerszej perspektywy - nie mylić z większym skomplikowaniem spojrzenia, to po prostu inny wymiar , nazwijmy go 3.0 wink, to wszystkie choroby są naszym wyborem doświadczenia na poziomie ziemskim, jeszcze zanim dusza wejdzie w ciało.

25,437

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Elle88 napisał/a:

Teo : To prawda co powiedziała. Tylko, wydaje mi się, nie trzeba by dojść do takich wniosków kończyć studiów psychologicznych. To się albo rozumie (wie) albo nie smile

Ależ zgadzam się smile Oczywiście, że nie trzeba być psychologiem, aby dojść do takich wniosków. Raczej podałam to jako przykład, że nawet osoba, która wydawać by się mogło zarabia na "skomplikowaniu" i "złożoności" ludzkich postępowań, twierdzi, że to wszystko bujda na resorach i jak chcesz to masz trudno, a jak nie, to nie smile

Mam wrażenie, że większość ludzi nigdy nie dorasta w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ciągle im się wydaje, że coś muszą, wciąż twierdzą, że czegoś nie mogą, wciąż są bezsilni jak małe dzieci. To wszystko jest w głowie i reakcja na uświadomienie tego również jest dziecinna. Przykład? Małe dziecko krzyczy, że mu źle i ono ucieknie z domu! Zwykle rodzice krzyczą, karzą i w ogóle popadają w panikę i nie pozwalają wtedy w dziecku rośnie przekonanie, że gdyby nie rodzice, to ono mogłoby robić, co chce. A co się dzieje, jak się dziecku otworzy drzwi i powie - to proszę, idź, nikt Cię nie trzyma, sam o sobie decydujesz? Dziecko nie przekracza progu, bo się boi. Ale to dziecko - mała w sumie bezradna istota.
Wszystkie "udręczone" nie są już dziećmi, mówimy im - proszę, droga wolna, wszystko zależy od Ciebie, bierz swój los i życie we własne ręce. A one stają w progu i go nie przekraczają. Dlaczego? Bo wzięcie własnego życia we własne ręce i pozbawienia się czegokolwiek na co będziemy mogli zwalić swoje porażki i niepowodzenia jest przerażające i trudne. A my nie lubimy trudnych rzeczy.

25,438

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wszystkie "udręczone" nie są już dziećmi, mówimy im - proszę, droga wolna, wszystko zależy od Ciebie, bierz swój los i życie we własne ręce. A one stają w progu i go nie przekraczają. Dlaczego?

To jest bardzo plastyczny przykład jak to działa na poziomie podświadomym smile
Niektórzy całe życie przeżywają na pół gwizdka - w półśnie, byle tylko nie oddalić się o krok od "spódnicy Mamusi", tyle tylko, że z wiekiem ta spódnica zmienia postać fizyczną z Mamusi na Partnera, pracę, czy inny zestaw 'stałych punktów programu', a rutyna jest dla większości sensem i celem życia.
Na dobrą sprawę ludzie nie tyle boją się samych zmian, co swoich WYOBRAŻEŃ na temat tych zmian. To kolejny paradoks dwuwymiarowego postrzegania rzeczywistości wink

25,439

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej.

Chciałam do was dołączyć, jestem porzuconą kochającą za bardzo. Wasze historie dają mi trochę siły na wyście z tej beznadziejnej sytuacji...

25,440

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Onaaa24 napisał/a:

Hej.

Chciałam do was dołączyć, jestem porzuconą kochającą za bardzo. Wasze historie dają mi trochę siły na wyście z tej beznadziejnej sytuacji...

Ciesz się, że zostałaś porzucona, ponieważ Twój narkotyk sam się ulotnił. Nie mając do niego dostępu będzie Ci o wiele łatwiej przechodzić rekonwalescencję. Tylko nie popadnij w dramatyzm i użalanie się nad sobą i będzie dobrze smile

25,441

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Walka trwa! Najważniejsze, że kolejne postanowienie jest!

25,442 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-12 19:48:38)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dopóki jest walka, to oznacza, że jest i obsesja.

To tak jak ludzie deklarują, że "walczą z myślami o ex" albo usilnie próbują zapomnieć smile
To oznacza, że te myśli i chęć bycia razem wciąż są i to b. silne.
Walka oznacza inwestycję emocji w tego człowieka. Tylko dodajesz drewna do pieca.

Jedyna metoda to z niczym nie walczyć, tylko na spokojnie "przetłumaczyć" sprawę podświadomości.

25,443

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Być może to racja Elle.
Walczę sama ze sobą. Nie trwa to wciąż, wieczory i ranki bywają trudne. Mam jednak świadomość, że chciałam tylko jego, wyidealizowanego, wymarzonego, który urzekł mnie w czasach młodości, w którego miłość bardzo wierzyłam. Wiem, że nie chcę już cofać się do przeszłości. Już za długo żyłam w przekonaniu, że wszystko będzie jak kiedyś. Różowe okulary spadają. Po za tym jest ktoś, kto jest zdrowy, normalny, którego obserwacja dużo daje mi do myślenia, kto pokazuje mi jak wygląda zdrowa, normalna relacja.

25,444

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane Kobiety!
Czytam Was już od ponad roku - trafiłam do Was zaraz po zakończeniu związku, który mnie wyniszczał. Bardzo mnie wspierałyście i dodawałyście siły do walki o siebie. Przez rok czasu przebyłam naprawdę ciężką i długą drogę, poczułam się szczęśliwa sama ze sobą, kocham życie, kocham siebie. Zrozumiałam mechanizmy wchodzenia w toksyczne związki, przyczyny, dla których wiązałam się z toksycznymi/niedostępnymi partnerami. Po roku czasu, kilka miesięcy temu, poznałam mężczyznę. Świata poza mną nie widzi. Bardzo zaangażowany w naszą relację, posiadający wszystkie te cechy, które chciałam wyszarpać od byłego partnera, dający niesamowicie dużo czułości, bliskości, siebie. Byłam zauroczona jego otwartością, dostępnością, mimo że tknęło mnie już na samym początku, jak fatalnie mi się z nim rozmawia, brak mi inteligentnych żartów, rozmów, lawirowania słowem, zupełnie jak z moimi przyjaciółmi. Dałam temu szansę, zaczęliśmy się spotykać, zaczęłam poznawać jego znajomych, rodziców. A ja z dnia na dzień zaczęłam się coraz bardziej usztywniać. Od momentu jak się znamy nie doszło do żadnego seksualnego zbliżenia, właściwie poza pocałunkami do niczego nie dochodzi. Zaczyna mnie drażnić, kiedy spędzamy czas u mnie (mieszkam sama, on z rodzicami), kiedy ja przejmuję inicjatywę. On stał się wyblakły, niespontaniczny, kiedyś rzekłabym "wiejący nudą". Zaczęłam się zastanawiać, w czym utknęłam. Czytając książkę "Kobiety, które kochają za bardzo" natknęłam się na rozdział, że to normalny etap, następujący kiedy KZB spotyka mężczyznę, podczas swego "leczenia". Nie bardzo jednak potrafię przez to usztywnienie przejść. Z dnia na dzień czuję się coraz bardziej sfrustrowana, wynajdująca mnóstwo powodów, dla których on mnie drażni. Zaczynam rozważać czy to mój lęk przez bliskością czy nietrafiony mężczyzna. Nie potrafię sobie pomóc, nie wiem, co robić - trwać czy zakończyć? Przeczekać aż miłość się pojawi, podczas kiedy doszło do momentu, że spotkania nie sprawiają mi radości i traktuje je jako "odbębnienie"? Zwracam się zatem do Was. Wspomóżcie doświadczeniem.

25,445

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mokrawłoszka napisał/a:

(...)poznałam mężczyznę. Świata poza mną nie widzi. Bardzo zaangażowany w naszą relację, posiadający wszystkie te cechy, które chciałam wyszarpać od byłego partnera, dający niesamowicie dużo czułości, bliskości, siebie. Byłam zauroczona jego otwartością, dostępnością, mimo że tknęło mnie już na samym początku, jak fatalnie mi się z nim rozmawia, brak mi inteligentnych żartów, rozmów, lawirowania słowem, zupełnie jak z moimi przyjaciółmi. (...)

A ja z dnia na dzień zaczęłam się coraz bardziej usztywniać. (...)

Zaczyna mnie drażnić, kiedy spędzamy czas u mnie (mieszkam sama, on z rodzicami), kiedy ja przejmuję inicjatywę. On stał się wyblakły, niespontaniczny, kiedyś rzekłabym "wiejący nudą". (...)

Adrenalina uzależnia.
Po życiu na emocjonalnej kolejce górskiej, gdzie raz stromo pod górę, innym zaś razem żołądek podchodzi do gardła, gdy leci się w dół na łeb, na szyję, normalny człowiek wydaje się nudnym.

25,446

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

mokrawłoszko : Nie, z Twoim nastawieniem do tego człowieka Miłość się nie pojawi. Za dużo tu 'wystawiania ocen' i porównywania do tego co było (podświadomie oczywiście). Być może uciekłaś z poprzedniego związku, nie znam Twojego wątku, ale czy "uciekłaś do przodu?"

Nadal Twoje 'ciało emocjonalne' tęskni za poprzednim wzorcem emocji, jakie fundował Ci tamten facet to dlatego nie umiesz odnaleźć radości w zwykłej codzienności.
Napisz, co robiłaś w trakcie i po rozstaniu by 'stanąć na nogi'. Czy byłaś w tej przebudowie siebie aktywna czy tez postawiłaś na klasyczne "czas sam wszystko załatwi"..jak to było?

25,447

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, Elle88 - adrenalina, moje ciało emocjonalnie tęskni - to wszystko prawda, jestem tego świadoma, z wszystkim się zgadzam i nie zaprzeczam, że problem istnieje. Problem w tym, że nie wiem, co dalej z tym robić.

Wcześniej się nie wypowiadałam na forum. Ze związku wyszłam sama, świadomie, mimo przeogromnej rozpaczy i bólu. Szybko wpadłam w zajmowanie się sobą i swoim problemem KZB. Niezliczone ilości przeczytanej literatury wymienianej na forum, ćwiczenia zmiany myśli, które podsuwa mi podświadomość i zmiana ich na prawidłowe wzorce. Czas był tylko sprzymierzeńcem. Zajmowałam się sobą jak dzieckiem, mówiłam do siebie czule, pokochałam siebie po każdym milimetrze, swoje otoczenie. Wszystko zaczęło mi sprzyjać, praca, zlecenia, doszli nowi przyjaciele, usunęli się starzy. Byłam tak aktywna codziennie ze sobą, w swoich myślach, że czułam się jakbym przewalała gruz od rana do wieczora, płakałam, wyłam, uśmiechałam się na zmianę. Po mniej więcej roku czasu poczułam się wspaniale ze sobą, lekko, radośnie. Nadal sięgam do literatury, jest ona cały czas przy mnie, poczytuję wybrane rozdziały, kiedy czuję się gorzej, stale wykonuję ćwiczenia (wypisywanie pozytywów, małych radosnych chwil każdego dnia; łapanie "chorych" myśli i zamiana na "zdrowe").

Sęk w tym, że zaczyna mnie zalewać moja podświadomość i jej chore schematy. Mam wrażenie, że coraz bardziej w tym tonę. Złoszczę się na siebie, że nie potrafię sobie z tym poradzić, choć wydawało mi się, że idzie dobrze, dość dobrze potrafię siebie kontrolować, nie pozwalać na destrukcyjne "stare". Nie wiem, gdzie popełniam błąd. Co zmienić, gdzie się cofnąć i poprawić. Problemem nie obarczam Jego, to dobry człowiek, moja podświadomość chętnie na nim jednak wiesza psy i wynajduje milion "przeciw", bardzo chętnie porównuję z byłym partnerem (zapraszał mnie tu i tam, robił prezenty, świetnie mi się z nim rozmawiało - tu od razu odzywa się rozum "ale źle Ciebie traktował"). Nie zaprzeczam, że tęsknię za adrenaliną, marzy mi się, abyśmy się pokłócili, aby on był spontaniczny i mający swoje zdanie. I wiem też, że to chore myślenie, bo od tego się uwolniłam i uciekłam, tego tak bardzo nie chciałam. Powtarzanie sobie świadomie niewiele jednak pomaga. Ulga jest chwilowa, ciało jednak wciąż usztywnione. Ta sztywność i niechęć nieraz przyprawia mnie o psychiczne mdłości.

25,448

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

mokrawłoszko:)

wydaje mi się, że powinnaś z nim porozmawiać. Szczerze, bo on na pewno się angażuje coraz bardziej. Bo to raczej tak wygląda, że Ty też stracić go nie chcesz. W gruncie rzeczy, my KKZB marzymy o takich partnerach, w rzeczywistości pociągają nas przeciwieństwa marzeń:(.

Ja bym nie odpuszczała, a postawiła na totalną szczerość. Po rozmowie czas zweryfikuje wszystko. Na chwilę obecną jestem przekonana, że on wyczuwa Twój chłód i dystans, boi się Ciebie na swój sposób, a że mu zależy to nie chce "podpaść".

25,449

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mokrawłoszka napisał/a:

(...)zaczyna mnie zalewać moja podświadomość i jej chore schematy. (...)

Zaczyna Cię zalewać podświadomość? yikes To znaczy?
Posługujesz się starymi schematami (bo tak rozumiem drugą część zdania)? Dlaczego? Po co do nich wracasz? Jakie masz z nich korzyści? Przed czym Cię one chronią?

Piszesz o sztywności. Być może to efekt Twej kontroli, ciągłego analizowania swego zachowania i braku zgody na własną spontaniczność. Przed czym uciekasz? Dlaczego nie pozwalasz sobie na bycie naturalną wobec tego mężczyzny? Co stałoby się, gdybyś rozpięła ten żelazny gorset?

25,450

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Postanowiłam napisać w tym wątku bo jestem kobietą kochającą za bardzo. Wiem, że mogę liczyć od Was na słowa wsparcia bo doskonale wiem co powinnam zrobić ale czasem jest to ponad moje siły.
Pisałam już w kilku watkach o mojej historii. W skrócie wygląda to następująco. Rozstaliśmy się z moim partnerem prawie 2 lata temu. On odszedł do innej kobiety. Równolatki naszego syna. Przedtem przeżyliśmy podobną historię, z powodu której rozwiedliśmy się. Po rozwodzie postanowiliśmy jednak dać sobie szansę. Niestety historia powtórzyła się. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Pozostawaliśmy w sporadycznym kontakcie, czasem spotykaliśmy się. Zawsze kończyło to się mega awanturą. Mieszkamy w różnych miastach więc nie byliśmy narażeni na przypadkowe spotkania. W końcu wiosną tego roku powiedziałam sobie dość. Wiedziałam, że odcięcie pępowiny, kompletny brak kontaktu będzie dla mnie najlepszy. Udało się. Przez pół roku każde z nas żyło własnym życiem. Ja zaczęłam stawać na nogi, polubiłam swoje życie, bywałam szczęśliwa.
Nagle 1 listopada dostałam smsa. Pełnego emocji, wyznań, żalu za tym co utracone. Pierwszy odruch: olać, nie odpisywać. Odpisałam jednak, na drugi dzień się spotkaliśmy (akurat byłam w rodzinnej miejscowości na Wszystkich Świętych). Usłyszałam wszystko to na co czeka porzucona kobieta: że kocha, że zrobi wszystko żebym zaufała, że jestem najważniejsza itd. Przegadaliśmy wiele godzin. Powiedziałam, że mam swoje życie które lubię, że nie dam rady jeżeli jeszcze raz mnie oszuka, że nie wierzę mu. Wydawało mi się, że tak było ale najczulsza moja struna została poruszona. Niestety trwało to 2 dni. Wprawdzie on spróbował zakończyć swój aktualny związek ale Z nieznanego mi powodu wycofał się. Zapewne przestraszył się, ze naprawdę ją straci a nie ma żadnej pewności, że ja go przyjmę. Do tego zrobił to w najgorszy możliwy sposób, przestał się odzywać. Odchodziłam od zmysłów, nie rozumiałam dlaczego. To nie ja nawiązałam kontakt, o nic nie prosiłam. Po kilku kolejnych dniach odezwał się mówiąc, ze nadal czuje to o czym mówił ale potrzebuje czasu i prosi mnie żebym ten czas mu dała. Kibicowała jak będzie się zmieniał. Drobny szczegół ciągle jest w związku z inna kobietą. Najwyższy stopień manipulacji i braku szacunku dla mnie i moich uczuć.

Wiem co powinnam zrobić: olać gnoja, zablokować jego numer telefonu. Żyć tak jak żyłam przedtem. Niestety nie jest to takie proste. Chociaż wiem, że dałam już raz radę, wiem, że było dobrze ciągle mam w sobie tęsknotę za tym co mogło się zdarzyć. Znowu włączyłam pauzę w moim życiu. Płacze jak sobie przypomnę jaki był/jest wobec mnie okrutny. Jutro mamy się zobaczyć. tak bardzo chcę mu wygarnąć po raz kolejny jakim jest złym człowiekiem a potem odwrócić się na pięcie i odejść. To będzie bolało ale jest dla mnie dobre. Obawiam się jednak, że nie dam rady. Poradźcie proszę skąd mam znaleźć w sobie siłę.

25,451

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam, postanowilam do was dołączyć,  jestem na poczatku drogi, narazie nie wiem jak zaczac ukladac swoje nowe zycie, jak odzyskac poczucie własnej wartosci, ktore jest na poziomie zero, nie wiem nawet co sprawialo by mi przyjemnosc, brakuje mi znajomych, kogos z kim moglabym wypić kawe, pogadac. Bylam tak skupiona na uszczesliwianiu męża że dawno zpomnialam o sobie.  Zaczelam od ksiazki ,, kkkzb,,. Może poradzicie od czego powinnam zacząć,  od czego wy zaczynalyscie?

25,452

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj smile
Zacznij od tego wątku. Zacznij od książek. Wyciągaj wnioski.

25,453

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Liwia jakie książki proponujesz?

25,454

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Na początek E. Herzyk "Nałogowa miłość" smile

25,455

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Liwia dzieki za tytul ta napewno bedzie nastepna w kolejce.

Czy sa tu mężatki, którym sie udalo? Czy ktoras stosowala sie do wskazowek z ksiazki,, kobiety ktore kochaja za bardzo...,, i moze sie podzielic, wymienić  doświadczeniami?

25,456

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

nie chce mi się pisać od nowa swojej historii, opisałam ją w temacie "kolega z pracy"..

wydaje mi się, że śmiało mogę dołączyć do tej grupy..:(
zauroczenie niewłaściwą osobą.. i mimo, że jest milion argumentów przeciwko Niemu  jednak ciężko nad tym przejść do porządku dziennego...śmiało to mogę nazwać uzależnieniem:/
myślę, że spokojnie wymazałabym go z pamięci gdyby nie było wspólnej pracy.. i to niestety pogarsza sprawę..

25,457

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

IWtam,

Jestem z Wami ju od miesiaca. Smialo moge powiedziec ze naeze do grona kochających za bardzo. Mój zwiazek, ktory sie wlasnie zakonczyl - po licznych perturbacjach - wyniszczyl mnie zarowno emocjonalnie jak i fizycznie. Lektura tego watku jednak bardzo pomaga. Czytam tez trochę literature polecaną przez dziewczyny na poczatkowych stronach (doszlam dopiero do 70). I ciesze sie, ze na Was trafilam bo przynajmniej wyzbywam sie przeswiadczenia ze jestem chora umyslowo lub nienormalna. To przeswiadczenie towarzyszylo mi przez ostatni rok i naprawdę niszczyło. Jestem wykonczona ale jednocześnie wierze a nawet jestem pewna, ze wróci ta dziewczyna ktora kiedys bylam i znowu uwierze ze umiem gory przenosic a nie tylko plakac i sie winic za wszystko. Bylabym szczesliwa, gdyby ten watek troche ozył, fajnie byloby pogadac z innymi - podobnymi do mnie dziewczynami. Pozdraiwiam:)

25,458

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj tu chyba nikt nie zaglada ostatnio, ja tez tu od niedawna jestem

25,459

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
carriebradshaw napisał/a:

IWtam,

Jestem z Wami ju od miesiaca. Smialo moge powiedziec ze naeze do grona kochających za bardzo. Mój zwiazek, ktory sie wlasnie zakonczyl - po licznych perturbacjach - wyniszczyl mnie zarowno emocjonalnie jak i fizycznie. Lektura tego watku jednak bardzo pomaga. Czytam tez trochę literature polecaną przez dziewczyny na poczatkowych stronach (doszlam dopiero do 70). I ciesze sie, ze na Was trafilam bo przynajmniej wyzbywam sie przeswiadczenia ze jestem chora umyslowo lub nienormalna. To przeswiadczenie towarzyszylo mi przez ostatni rok i naprawdę niszczyło. Jestem wykonczona ale jednocześnie wierze a nawet jestem pewna, ze wróci ta dziewczyna ktora kiedys bylam i znowu uwierze ze umiem gory przenosic a nie tylko plakac i sie winic za wszystko. Bylabym szczesliwa, gdyby ten watek troche ozył, fajnie byloby pogadac z innymi - podobnymi do mnie dziewczynami. Pozdraiwiam:)

Witaj smile

Czytaj, czytaj.
Myślę, że dasz radę smile

25,460

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Nets napisał/a:

Mysle ze czasem same prowokujemy kogos do skrzywdzenia nas. Nie zdajemy sobie sprawy ze nasze zachowanie moze byc trudne do zniesienia i nie racjonalne. .

To prawda... ja prowokowałam mojego eks takim podchodzeniem od tyłu i wypytywaniem o zdrady, chociaż wiedziałam, ze tego nie robi. Prowokowałam go pakując walizki, byle tylko powiedzial "przestań". Aż miarka się przebrała. Także... wiedziałam, że zostawi mnie po tym jak przyznam się, że grzebałam w jego fb i wygadałam się... tak też się stało. Sprowokowałam Go i skrzywdził mnie, zostawiając mnie. Dlaczego my baby to takie paple?

25,461

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
blueberry0 napisał/a:

(...)Sprowokowałam Go i skrzywdził mnie, zostawiając mnie. Dlaczego my baby to takie paple?

My, baby? Baby? yikes
Nie jesteśmy paplami, tylko niektóre z nas. Bycie 'paplą' nie jest obowiązujące, to wybór takiego a nie innego sposobu funkcjonowania.
To nie on Ciebie skrzywdził, tylko Ty jego - zawiodłaś jego zaufanie. Jest akcja, jest reakcja.

Życzę Ci, byś nie myliła skutku z przyczyną.

25,462

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
blueberry0 napisał/a:

Także... wiedziałam, że zostawi mnie po tym jak przyznam się, że grzebałam w jego fb i wygadałam się... tak też się stało. Sprowokowałam Go i skrzywdził mnie, zostawiając mnie. Dlaczego my baby to takie paple?

Dlaczego przeglądałaś jego prywatną korespondencję? Każdemu należy się szacunek dla jego prywatności.

25,463

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jestem zła na siebie, wściekła. Po ponad roku pracy nad sobą, wycinania tej trucizny - uległam. Wszystko szło wspaniale, cieszyłam się życiem, czytałam niesamowite ilości materiału, wszystko wiedziałam i byłam taka "mądra". Spotkałam mężczyznę, jednak nie potrafiłam zaangażować się w tę znajomość (pisałam o tym niedawno) - wiele nas dzieliło w rozmowie, on wyliczał mi pieniądze, nie pojawiła się żadna fizyczna bliskość, a on ciągle liczył na moją inicjatywę, zmęczyło mnie to. Ale nie o tym. W czasie, kiedy spotykałam się z przed chwilą wymienionym mężczyzną, odświeżył się mój kontakt z toksykiem. Myślałam, że dam radę. Nie dałam, zabrnęłam. Zaczął się wspaniały szał - prezenty, głębokie rozmowy, wyjścia, seks. Jednak wszystko na dystans. Bez zobowiązań. Miara się przebrała, wybuchłam, zezłościłam się na sytuację "bez zobowiązań", jednak ciągle zależało mi na kontynuowaniu tego (głupia, głupia, głupia!). Za swoją złość dostałam od niego tylko po łapach. Znów znana sytuacja - on się obraża, bo ja się złoszczę i stawiam granicę, szantażuje, nie odzywa. A ja od nowa stres, mielenie tematu.
Dziewczyny, jak nisko i ile razy trzeba upaść, żeby dać sobie temu spokój. Ile razy to do mnie będzie wracać! (Tyle, ile sobie pozwolę). Postanowiłam od początku siebie reanimować. Ponownie poucinać kontakty. Sama do tego doprowadziłam, sama poniosę konsekwencję. Mdli mnie na myśl o mojej głupocie, o TAKIM czasie zmarnowanej pracy.

25,464

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie przejmuj się i nie bądź dla siebie okrutna, wystarczy, ze reszta świata bywa dla Ciebie przykra. Spójrz na to jak na kolejne doświadczenie, próbę i obnażenie słabości. To uczy pokory. Kiedy nam się wydaje, że już wszystko wiemy, kontrolujemy i damy radę, los robi 'check' i się okazuje, że oszukiwałyśmy same siebie. Może to po to właśnie jest by przestać się oszukiwać, że już wszystko jest dobrze? Stało się. Pozłość się jeśli tego potrzebujesz, jednak pamiętaj by się nie ranić, sama dla siebie jesteś najważniejsza i sama siebie musisz kochać i potrafić wybaczać słabości. A potem... do roboty! :-)

Ja dzisiaj zauważyłam, że też zaczynam w nowym związku źle układać relacje. Wraca tak dobrze znany syndrom godzenia się na rzeczy, które bolą, uwierają, złoszczą. Skala jest zdecydowanie mniejsza niż była, jednak z przerażeniem dzisiaj odkryłam, że jest i że sobie z tym nie poradziłam do końca. Muszę się zatrzymać i pomyśleć, odpowiedzieć sobie na pytanie "czego ja chcę".

Dziewczyny, jak sobie poradzić w następnym związku? Kiedy zapalać czerwone światełka, że źle się dzieje? Jak i kiedy uruchamiać system ostrzegawczy?

25,465

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sway napisał/a:

Dziewczyny, jak sobie poradzić w następnym związku? Kiedy zapalać czerwone światełka, że źle się dzieje? Jak i kiedy uruchamiać system ostrzegawczy?

Myślę, że "nas" gubi ta chora dobroć, dbanie bardziej o niego niż o siebie, bo przecież my takie dobre duszyczki, żadne egoistki. smile Myślę, że to czerwone światło włącza się w momencie, gdy za bardzo galopujemy do przodu, gdy nam zaczyna coś nie odpowiadać. Wtedy następuje zatrzymanie się nad tematem. Najważniejsze to chyba umieć powiedzieć "nie". Ta nasza kulejąca asertywność powinna twardo stąpać po ziemi, a wtedy nasz system ostrzegawczy wiele zdziała.

25,466

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie dziewczyny,
jestem rozdarta i nie wiem, na ktorym forum sie przedatawic i poprosic o pomoc..
Od prawie 10 lat jestem mezatka, bez dzieci. Kiedy poznalam meza cos mnie trafilo, wiedzialam, ze to bedzie moj maz. Bardzo szybkie zareczyny i po niecalym roku poznalam innego. Plakalam po nocach, nie wiedzialam, kogo wybrac. Zakochalam sie, czulam, ze to moja bratnia dusza, ale wyszlam za meza. Preaja otoczenia, nie chcialam zawiesc rodzicow, babc, znajonych itd. Kilka lat potajemnie widywalismy sie co kilka-kulkanascie miesiecy z tamtym.. nie potrafilismy zapomniec. W miedzyczasie poznawalam innych, zadurzalam sie na chwile i wycofywalam. Ciagle myslalam o tym drugim. Maz czul, ze nie jestem szczesliwa, ale w sumie co mogl zrobic... 3 lata temu nie wytrzymalam, maz nie interesowal sie mna, kontakty intymne z nim byly dla mnie meka. Wymyslil, ze moze z innym facetem bedzie mi lepiej. I zdrada kontrolowana poprzez trojkat. Oponowalam, ale po czasie uleglam. 1,5 roku cierpienia emocjonalnego. Nie czulam nic do meza, na tamtego od trojkata czekalam jak na wybawienie. Zaczelam chodzic na psychoterapie.. i...
jako dziecko stracilam ojca w wypadku, kolejne malzenstwo mojej mamy okazalo sie bardzo udane, ale.. ciagla kontrola, surowe zasady i reguly, kary jeali zrobie coa nie tak, gaszenie swiatla o 21 dla 17-latki...
prawdopodobne napastowanie przez wujka, szykanowanie w szkole,  choroby, operacje, bardzo niska samoocena i nieprzecietna inteligencja oraz wyniki w szkole...
Zawsze musialam byc najlepsza, musialam, bo 4 to przeciez slaby stopien. Chora ambicja i chec przypodobania sie innym...
I nie wytrzymalam. Powirdzialam o trojkacie rodzicom... Zakonczylam to. A pozniej szykny meza, ze to moja wina, ze niektorzy zanjomi sie dowied

zieli. Nie potrafilam sobie z tym wszystkim poradzic. Szukalam kogos kto mnie zrozumie, pomoze. Poznalam w internecie chlopaka. Przyjechal, przeapalam sie z nim, chcialam z bim wyjechac. Zdradzilam meza...i przyznalam sie mu do wszystkiego. Wsciekl sie... wypominal, wyzywal. Wytrwalam tak kilkanascie miesiecy z tym, ze " teraz musze sobie zapracowac na zaufanie i uczucia meza". I znow... tym razem ktos realny... trwa to rok.. on naciska, zebym sie rozwiodla, a ja jeatem pogubiona.... Od czasu kiedy poznalam tego "drugiego" nie kocham sie z mezem. Nie chce juz nikogo oszukiwac.. Powiedzialam mezowi, ze sie zakochalam. Nazwal mnie jeba.. sooka... Ma racje... Jestem beznadziejna... Nie mam juz sily. Nie wiem co mam robic. Maz jest gotowy mi wybaczyc.. a ja nie wiem co robic...


Nie chce krzywdzic nikogo, a krzywdze wszystkich... i siebie.

25,467 Ostatnio edytowany przez kicur (2015-01-04 20:16:01)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Całkiem ci odbiło. Do związków to się nie nadajesz. Może to przez brak ojca i nieumiejętne zastąpienie go przez matkę. Wpierw wylecz się a potem dopiero myśl o mężczyznach.

25,468

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kicur napisał/a:

Całkiem ci odbiło. Do związków to się nie nadajesz. Może to przez brak ojca i nieumiejętne zastąpienie go przez matkę. Wpierw wylecz się a potem dopiero myśl o mężczyznach.

Kicur, od kilku lat lecze sie. Antydepresanty. Jest duzo lepiej. Mialam leki, balam sie wychodzic z domu.

Wiem, ze wyglada to strasznie i ja sama tez wystarczajaco mocno siebie potepiam. Przez te lata czulam, ze wyszlam za maz, mimo, ze nie kochalam meza calym sercem. Zwalczaliamy sie wzajemnie, klociliamy i godzilismy. W jakims sensie go kocham, albo jestem uzalezniona, bo nie potrafie tego przerwac. Terapeutka mowila mi, ze zdrady to sposob na zwrocenie jego uwagi. Wtedy staje sie opiekunczy, zaczyna mnie dostrzegac, walczyc o mnie, a kiedy czuje, ze juz mnie znow ma, odauwa sie ode mnie emocjonalnie..
Ta hustawka jest nie do zniesienia...

25,469 Ostatnio edytowany przez starr (2015-01-04 22:18:36)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sooka? napisał/a:

/.../Terapeutka mowila mi, ze zdrady to sposob na zwrocenie jego uwagi. Wtedy staje sie opiekunczy, zaczyna mnie dostrzegac, walczyc o mnie, a kiedy czuje, ze juz mnie znow ma, odauwa sie ode mnie emocjonalnie..
Ta hustawka jest nie do zniesienia...

Ten tekst na wątku: http://www.netkobiety.pl/t78984.html pewnie wprowadził by trochę zamieszania...
A ta terapeutka nie zauważyła przypadkiem, że Ty w mężu chciałabyś bardziej widzieć ojca, a nie partnera?
Odwróć sytuację: to on ciebie zdradza. Chciała byś być z nim nadal?

25,470

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Daleka jestem od ocen, ale to co robisz w życiu jest dla mnie przejawem głębokiego problemu i to nie mającego znamion kochania za bardzo. Chyba nie to miejsce jeśli chodzi o wątek.
Przeczytałam Twój post i odebrało mi po prostu... mowę.

25,471

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sway napisał/a:

Daleka jestem od ocen, ale to co robisz w życiu jest dla mnie przejawem głębokiego problemu i to nie mającego znamion kochania za bardzo. Chyba nie to miejsce jeśli chodzi o wątek.
Przeczytałam Twój post i odebrało mi po prostu... mowę.

Przeczytalam na spokojnie jeszcze raz moj wpis. Przede wszystkim przepraszam za bledy - pisanie na telefonie w samochodzie nie sprzyja dokladnosci.
Nie dziwie sie, ze to szokuje, jest to jednak historia pisana moim zyciem. Najtrudniejsze jest to, ze moj maz jest dobrym czlowiekiem, dba o mnie, kupuje prezenty, troszczy sie kiedy jestem chora, nie ma nalogow - moze poza nadmiernym dbaniem o wyglad.. a mimo wszystko mi to nie wystarcza..
Dla niektorych byloby to marzenie, a moim bylo przytulenie sie, czy dluzszy buziak. Wiem, ze on mnie kocha, ze mu na mnie zalezy, ale tak bardzo oboje pogubilismy sie w zyciu. Ostatnie 4 lata to rollercoaster. Oboje zadawalismy sobie bol, darzac sie jednoczesnie silnymi uczuciami. Chcialabym to przerwac, zaczac od nowa, miec czysta karte, ale nie wiem jak i z kim...
Czy warto ratowac zwiazek z mezem, destrukcyjna machine, ktora wpedza nas oboje w depresje, czy wybrac innego? Moze to byc "zamienil stryjek" ale nikt nie zna przyszlosci...

Pierwszy raz w zyciu otworzylam sie az tak i to publicznie i czuje, ze to chyba za duzo nawet dla calego grona zagladajacych tu osob, wiec tym bardziej nie dziwie sie teraz, ze przeroslo to mnie jedna sad

25,472

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kobiety, nie potrafię ogarnąć swoich emocji i myśli. Kumulują się, wirują, napędzają, stres rozrywa mi żołądek. Obwiniam siebie, że wbiłam się znów w tę sytuację, że znów stoję w tym samym miejscu co rok temu po rozstaniu z ex, że niepotrzebnie od nowa wszystko zaczynałam, że uległam temu tak łatwo! Że nie potrafiłam być konsekwentna, że nie potrafiłam w międzyczasie utrzymać spokojnej relacji, bo wydawała mi się "nudna", brało mnie wręcz na wymioty, drażniła mnie. Ciągle kołują mi się myśli, jak sprawić, aby relacje z bezpiecznymi osobnikami nie wydawały mi się "nudne", w którym kierunku iść, nad czym pracować? Doradźcie, proszę!

Dodatkowo wbijam się ciągle w poczucie winy. Ostatnie słowa jakie usłyszałam od toksyka przez (milionowym z kolei) rozstaniem brzmiały "zastanawiałem się nad nami razem ponownie, ale Twoja złość na mój (kilkudniowy) brak odpowiedzi, dał mi jasną odpowiedź, że tego nie ma sensu kontynuować". I znów wracam do tego samego - nie potrafię sobie wytłumaczyć, że to taka zagrywka, zrzucenie odpowiedzialności, łatwy punkt zaczepienia, aby się mnie pozbyć, a jednocześnie nie wziąć odpowiedzialności, i wbić mnie w poczucie winy. Co lepsze - przewidziałam tę odpowiedź, zanim on ją wypowiedział. Słyszałam nie raz podobne argumenty przed rozstaniami z nim - "bo ty się zawahałaś, bo ty jesteś kłótliwa, bo ty mnie osaczasz". Lecz moja podświadomość ciągle kręci chory film pt. "och, gdybym się tylko nie zezłościła, to może by powiedział, że mnie kochaaaaaa! jeden mój ruch wszystko popsuł". Mam nieraz dość swojej podświadomości.

25,473

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mokrawłoszka napisał/a:

Kobiety, nie potrafię ogarnąć swoich emocji i myśli. Kumulują się, wirują, napędzają, stres rozrywa mi żołądek. Obwiniam siebie, że wbiłam się znów w tę sytuację, że znów stoję w tym samym miejscu co rok temu po rozstaniu z ex, że niepotrzebnie od nowa wszystko zaczynałam, że uległam temu tak łatwo! Że nie potrafiłam być konsekwentna, że nie potrafiłam w międzyczasie utrzymać spokojnej relacji, bo wydawała mi się "nudna", brało mnie wręcz na wymioty, drażniła mnie. Ciągle kołują mi się myśli, jak sprawić, aby relacje z bezpiecznymi osobnikami nie wydawały mi się "nudne", w którym kierunku iść, nad czym pracować? Doradźcie, proszę!/.../

W tym wątku jest trochę na interesujący Ciebie temat: http://www.netkobiety.pl/t75336.html

25,474

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niedawno uwolniłam się z toksycznego związku...( miesiąc temu)
Czytam wątek...
Czytam książki...
słucham audycji...
i im więcej robię ...tym w większą opchań wpadam...
Płaczę od miesiąca...
wiem,że kochanie za bardzo to skutek DDD,
i myślę,że to od tego trzeba zacząć od uświadomienia sobie przyczyn..
a potem co ???
praca nad sobą..
akceptacja siebie...
Jak Wy sobie z tym wszystkim radzicie...?

25,475

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
AniaMaria napisał/a:

Niedawno uwolniłam się z toksycznego związku...( miesiąc temu)
Czytam wątek...
Czytam książki...
słucham audycji...
i im więcej robię ...tym w większą opchań wpadam...
Płaczę od miesiąca...
wiem,że kochanie za bardzo to skutek DDD,
i myślę,że to od tego trzeba zacząć od uświadomienia sobie przyczyn..
a potem co ???
praca nad sobą..
akceptacja siebie...
Jak Wy sobie z tym wszystkim radzicie...?

smile smile smile Radzę sobie dobrze. Bywałam na tych stronach miesiące temu. Byłam wówczas w czarnej doopie i na początku swej drogi. Drogą tą uciekałam w nowe życie. I jestem smile Jestem uwolniona od przeszłości. Buduję nowe i moje własne życie. Nie zawsze jest lekko i różowo, ale takie jest życie! Dorosłam !!! i radzę już sobie z przeciwnościami losu. Już nie jestem "małą bezradną dziewczynką". Mozolnie buduję nową przyszłość. Umiem cieszyć się rzeczami małymi....niebo.....tysiące na nim barw . Mnie to zachwyca! Dostrzegam to, podziwiam. Ptaki. Ich świergot daje mi energię i radość. Kiedyś tego wszystkiego nie zauważałam.
Kiedyś też nie zauważałam przemocy psychicznej. DZisiaj "widzę" ją jak na dłoni. Pewne słowa ludzi mnie elektryzują. I przyznam się, że nie zawsze umiem się obronić. Jednak jestem świadoma tej przemocy i ostrożna. Zauważam w międzyludzkich relacjach kata i ofiarę. I ofiara nie wie, że ofiarą jest. I to jest fenomen iż ludzie korzą się, tłumaczą i poddają przemocowcowi. Dosłownie niewiarygodne......
Nie wystarczy czytać książki, słuchać audycji. Z tego wszystkiego trzeba wyciągać wnioski!!!!! Trzeba chcieć zbudować siebie od nowa, albo mówiąc inaczej, trzeba DOROSNĄĆ. 

"Stary Indianin rzekł swojemu wnukowi:
Moje dziecko, w każdym z nas toczy się bitwa
pomiędzy dwoma wilkami. Jeden jest złem.
To złość, chciwość, uraza, poniżenie,
kłamstwa i ego. Drugi jest dobrem. To radość,
pokój, miłość, nadzieja, pokora, życzliwość i prawda.

Chłopiec pomyślał nad tym i zapytał :
Dziadku, który wilk zwycięża ?

Stary człowiek cicho odpowiedział:
Ten, którego karmisz"

Mądrych wyborów w NOWYM ROKU życzę! smile i wszystkich gorąco pozdrawiam! smile smile smile

25,476

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sooka? napisał/a:

Chcialabym to przerwac, zaczac od nowa, miec czysta karte, ale nie wiem jak i z kim...

Czy warto ratowac zwiazek z mezem, destrukcyjna machine, ktora wpedza nas oboje w depresje, czy wybrac innego? Moze to byc "zamienil stryjek" ale nikt nie zna przyszlosci...

Pierwszy raz w zyciu otworzylam sie az tak i to publicznie i czuje, ze to chyba za duzo nawet dla calego grona zagladajacych tu osob, wiec tym bardziej nie dziwie sie teraz, ze przeroslo to mnie jedna sad

hmmmmmmmmmm. Pytasz w czyje ramiona masz uciec ...... z kim budować przyszłość ...... Czy przypadkiem nie jesteś uzależniona od miłości?
Dlaczego ucieczkę od nudnego i niekochanego męża, planujesz w ramiona innego? Powinnaś odejść dając wam obojgu szansę na lepsze życie. I nie w ramiona innego (gorszego lub lepszego big_smile ) ale " w pustkę" ! W niej poznaj siebie. Dowiedz się czego w życiu chcesz, kim jesteś..... chyba też musisz nauczyć się zdrowych, partnerskich relacji, szacunku.
Pozdrawiam smile

25,477

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

Pytasz w czyje ramiona masz uciec ...... z kim budować przyszłość ...... Czy przypadkiem nie jesteś uzależniona od miłości?

Bardzo Ci dziękuję, że odpisałaś i nie zlinczowałaś mnie od razu. Zaczęłam czytać artykuły na temat uzależnienia od miłości. Dają do myślenia.

Nie chce usprawiedliwiać swojego postępowania, bo o nie o to w tym chodzi. Zdaje sobie sprawę, że skopałam życie i sobie i innym i mając tego świadomość chcę coś zmienić. Boje się jednak stracić męża - przyjaciela i rzucić się w nieznane...

Myślicie, że jest szansa na "wyleczenie" będąc przy czyimś boku?

25,478 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2015-01-13 16:29:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sooka? napisał/a:

Myślicie, że jest szansa na "wyleczenie" będąc przy czyimś boku?

Pytasz czy uzależniony wyzdrowieje z używką w ręku?
.....czy alkoholik nie odkręci buteleczki?
a ćpun oprze się trzymanej działce?



męża przyjaciela ????????!

25,479

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
sooka? napisał/a:

Myślicie, że jest szansa na "wyleczenie" będąc przy czyimś boku?

Pytasz czy uzależniony wyzdrowieje z używką w ręku?
.....czy alkoholik nie odkręci buteleczki?
a ćpun oprze się trzymanej działce?



męża przyjaciela ????????!

Hmm.. mocne porównanie! To chyba nie powinno pozostawiać złudzeń? Czy znasz przypadki osób, które były w takiej sytuacji i udało im się wygrać i stworzyć w końcu zdrową relację?

Męża - przyjaciela w znaczeniu męża, który jest bardziej przyjacielem, którego ranię poprzez swoje zachowanie, ale nie potrafię kochać pełnym sercem. Czuje czasem jakby był bardziej moim bratem, a nie ukochanym mężczyzną.

25,480

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A może zamiast zastanawiać się nad tym czy, a jeśli tak, to w jaki sposób uzdrawiać relację, zajmij się sobą? Sobą i swoim zdrowieniem? Bo to Ty, jak twierdzisz, masz problem.

Posty [ 25,416 do 25,480 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 390 391 392 393 394 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024