Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 37 38 39 40 41 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,471 do 2,535 z 26,307 ]

2,471 Ostatnio edytowany przez bitreelka (2011-05-31 22:20:20)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Chablis napisał/a:

Drogie kobietki, przyznam sie, wsadzilam moj rozsadek i dume do kieszeni, napisalam do niego maila przed miesiacem, mamy sie spotkac w tym tygodniu, boje sie tego spotkania, bo wiem, ze to bedzie ostatnie, ale jak glupia idiotka mam nadzieje, ze on bedzie chcial byc znowu ze mna jak mnie zobaczy, i bedziemy zyc dlugo i szczesliwie. Boje sie, ze znowu bede w punkcie wyjscia sprzed paru miesiecy, ze nie bede spac i bede polykac tabletki, ale chce miec ta rozmowe twarza w twarz, bo tej rozmowy nie bylo, byly tylko maile. Wiem, ze dostane kopa na wlasne zycznie. Ale moze tego wlasnie potrzebuje,

Najgorsze że to całkowicie rozumiem bo postępuję tak samo, ale jest to masochizm w czystej postaci. Mimo że wiemy że cofniemy się, że znów będziemy przeżywać rozstanie to i tak się na to piszemy. To jest tak kretyńskie jak zdrada- chwila emocji, adrenaliny, może nawet namiastki miłości a potem wyrzuty sumienia przez najbliższe miesiące. 


Arnika40 napisał/a:

Zaczelam czytać najnowszą książkę Kalicińskiej "Zwyczajny facet". Byłam wkur..na juz od poczatku. Biedny facet, którego zła żona nie rozumie. Ale gdy czytam to wszystko z JEGO punktu widzenia, nagle okazuje się, że ja też byłabym zła na "taka babę". Histeryczkę, pokreconą emocjonalnie, skomplikowana, nie wiadomo czego chcąca. Czasem postawienie się w sytuacji tej drugiej strony bardzo wiele uczy.

Szczerze- nie mogę zrozumieć punktu widzenia mężczyzn bo sama nie rozumiem swojego postępowania, które całkowicie kłóci się z moimi wartościami. Powinnam rzucić faceta który mnie zdradza i nawet się nie obejrzeć. Zrobiłam tak? Nie! Dlaczego? A cholera to wie. Mogę się doszukiwać powodu w tym że jestem DDD czy KKZB ale dalej jest to wielkim pasmem niezrozumiałości- działanie wbrew temu co myślę. Horror istny. Jakby rozdwojenie jaźni. Jakiś czas temu mój psychofag rozpatrywał "moje dwie osoby". Obie są już od dawna nazwane. Całkowicie przeciwne i włączające się w zależności od potrzeby. Czasem myślę że to nie jest normalne. Ale w sumie- czy ja jestem jedna wariatką?

Arnika40 napisał/a:

Wylewaj! Ile masz ochotę. To forum jest niezwykłe, bo tu spotykają się osoby, które mają podobne przezycia.

Dzięki! Bardzo mi potrzebne te wylanie. Po raz kolejny powołam się na psychofaga (jakby nie było był najlpszym badaczem mojej psychiki). Ja coś sobie uświadamiam dopiero jak to powiem, napiszę a potem przeczytam. Zawsze się kłóciliśmy tylko gdy na głos powiedziałam "zdradziłeś mnie", tak jakby to nie docierało do mnie w myślach, ale gdy to usłyszałam, gdy sobie to wszystko opowiedziałam (oczywiście w trakcie kłótni wywlekając mu uczynki), dopiero wtedy byłam wściekła i zdawałam sobie sprawę sytuacji. Forum pomaga mi podtrzymać ten stan "uświadomienia", dzięki wam codziennie sobie przypominam co mi zrobił i jak wyglądało nasze życie. Bo normalnie to znowu bym wyparła tą myśl z głowy i powtarzała sobie że było minęło- każdy ma prawo do błędu:/

niekochana72 napisał/a:

A po co Ty to czytasz? Czy ktoś Cię zmusza? Czy sama chcesz?
Zablokuj numer, nie otwieraj mail'i. Potrafisz?

Nikt nie zmusza. Sama chcę i nie chcę- jak już wspominałam, nie rozumiem postępowania dwóch swoich jaźni. jedna ma ta całkowicie gdzieś i mówi "nie czytaj", a druga i tak otwiera. Chyba potrafię. Ciężko powiedzieć. Bardzo tego chcę. Wiem że mogę to zrobić, ale nie wiem czy potrafię. Te postanowienia ciągną się już od roku. Mam nadzieję że jak już wylecę z kraju to się to trochę wyklaruje. Nowy start, nowe życie, a on zniknie samoistnie bez mojej bolesnej interwencji...

Zobacz podobne tematy :

2,472 Ostatnio edytowany przez anitka77 (2011-06-01 15:26:21)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bitreelka, ja tez zmienilam miejsce zamieszkania, to bardzo pomaga, tak jak spiewa Edyta Gorniak:
"Jak najdalej stąd, jak najdalej chce biec, byle jak najdalej, zapominam ze czy chce tego czy nie moje serce biegnie tez"
no i niestety chociaz, "nowe" miejsce nie przypomina juz tak bardzo chwil spedzonych z "psychofagiem" to jednak serce jest ze mną a nie tam gdzie on został.
Prawda tez jest taka, ze każdy tu opisywany przypadek jest podobny, te same pytania, te same odpowiedzi, jednak kazda z nas jest zupełnie inna i kazda z nas przezywa to na swój sposob. Jedne potrafią odciąć sie, nie odbierac telefonów, nie czytać wiadomości inne czytają i odbierają, sa tez takie ktore to robią a opisują tu ze nie robią bo chociaz przez chwile chociaz wirtualnie wmawiają sobie ze sa silniejsze niz w rezultacie są.
To samo dotyczy naszych "psychofagów" chociaz z naszych opowiesci wynika ze sa jak jeden mąż, jednak kazdy z nich jest zupełnie inny i kazdym z nich kieruje coś innego, generalizowanie ich i wsadzanie do tego samego "wora" jest zgubne bo kazdy czlowiek jest inny, kazdy z nich inaczej przeprasza, zmienia sie, probuje nas odzyskac.
I jesli by tak sie zastanowic po opisywanych tu przypadkach kobiet, ktore przechodza transformacje i zmieniaja sie, nasuwa sie mysl czy rzeczywiscie oni "psychofagi" tez mogą sie zmienic tak jak to deklarują.
A moze i nam i im sie wydaje ze mozemy sie zmienic, moze to jest na chwile. Przeciez nie mamy 100% pewnosci ze znowu nie popelnimy tego samego bledu.
Jedyne co mozemy to sie kontrolowac przez reszte zycia, moze oni tez tak potrafia i czasami warto jest dac szanse człowiekowi.
To jak sobie poradzimy z tym wszystkim zalezy tylko od nas samych, dobrze jest poczytac o kobietach ktore sobie z tym radzą ich sposoby sa wypróbowane i mozna z nich skorzystac, jednak wszystko i tak jest w naszej głowie, dlatego mysle ze zdecydowalam sie na terapie bo moj przypadek to moj przypadek i wiem ze nikt mi nie pomoze dopoki sama sobie nie pomoge i sama nie znajde mojej odpowiedzi na dreczace mnie pytania.

Ktoraś z Pań mi tu napisala, ze "terapia ratuje życie".
Ja bede ratować siebie, bo "nas" juz nie ma, ale jesli wczesniej bylabym madrzejsza stanelabym na glowie zebysmy razem poszli na terapie, namawialabym i prosilabym, bo warto ratować "człowieka" czy to jego czy to siebie.
Zgodnie wszystkie stwierdzilysmy ze są "psycho"- fagami, patami, lami. Czyli sa chorzy, a my ich kochałysmy, czasami dume sie wsadza do kieszeni jesli sie kogos kocha mimo wszystko i probuje sie pomoc.
Nie mowie zeby pomagac kosztem siebie ale doprowadzenie chorego do lekarza nie graniczy z cudem a czasmi mozna rzeczywiscie uratować zycie i sobie i jemu.
Pytanie brzmi czy z chłopca mozna zrobic faceta?

http://img38.imageshack.us/img38/7000/1306761128bympd3.jpg

2,473

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
anitka77 napisał/a:

Ja bede ratować siebie, bo "nas" juz nie ma, ale jesli wczesniej bylabym madrzejsza stanelabym na glowie zebysmy razem poszli na terapie, namawialabym i prosilabym, bo warto ratować "człowieka" czy to jego czy to siebie.
Zgodnie wszystkie stwierdzilysmy ze są "psycho"- fagami, patami, lami. Czyli sa chorzy, a my ich kochałysmy, czasami dume sie wsadza do kieszeni jesli sie kogos kocha mimo wszystko i probuje sie pomoc.
Nie mowie zeby pomagac kosztem siebie ale doprowadzenie chorego do lekarza nie graniczy z cudem a czasmi mozna rzeczywiscie uratować zycie i sobie i jemu.

Żebym to ja nie próbowałam. Po pierwszym rozstaniu postawiłam mu warunek- możesz wrócić jak pójdziesz się leczyć. Oczywiście się zgodził, ale nic z tego nie wyszło. Nawet był u lekarza i pytał  gdzie może się udać z tym problemem, ale lekarze nie potraktowali go poważnie,a niestety dla niego pieniądze były ważniejsze. Mówiłam że lepiej byśmy zaoszczędzili na biletach, ale żeby poszedł się leczyć. Ale usłyszałam że "nie jest wariatem" i nie będzie płacił dla jakiegoś doktorka za to by wywlekał jego intymne sprawy. Jednym słowem- nie będzie o tym rozmawiał z obcym. Nawet ze mną nie potrafił. Dla większości mężczyzn- terapeuta/ psycholog/ psychiatra to tak jakby się przyznał że jest nie normalny. Jego duma cierpi.  Oni nie widzą problemu. Tylko nam mówią- że tak- że to problem. Ale generalnie to "sobie to wszystko wmawiamy".....

Po twoim poście przez chwilę poczułam wyrzuty sumienia, że może powinnam coś jeszcze zrobić. Że może jednak dać mu szansę pomóc mu. Ale chrzanię to. On sam musi chcieć sobie pomóc. Nie zamierzam znowu martwić się o niego i ryczeć w poduszkę współprzeżywając jego terapię. Żeby nie wiem jak był chory, żeby nie wiem jak ześwirowany, uzależniony od seksu, porno, czy czegokolwiek,-NIE OBCHODZI MNIE TO! Wiecie dlaczego? BO NIC I NIGDY NIE TŁUMACZY ZDRADY. Nawet jak jesteśmy nieszczęśliwi w związku to zawsze jest wyjście. Nóż mi się otwiera gdy słyszę "z nimi to tylko seks, a ciebie kocham". Tego nigdy mu nie wybaczę. Bo żeby dostać wybaczenie, trzeba chcieć się poprawić i odbyć pokutę. Nie ma wybaczania za piękne oczy. Widocznie jestem złą chrześcijanką bo nie chcę nadstawić drugiego policzka.

2,474

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie można nikogo zmusić do zmiany postępowania. Każdy ma prawo żyć tak, jak chce.
Twój partner Anitko chciał żyć właśnie w ten sposób i ma do tego prawo. Czy uważasz, że masz prawo mówić mu, jak ma żyć? Dlaczego?

2,475

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dobry wieczór smile

Kochane, muszę Wam powiedzieć, że zaczęły mi się powoli otwierać oczy na wiele spraw. To na razie szparki, ale już widzę, że będę oślepiona nowymi prawdami i wyjaśnieniami. A to dzięki jednej z książek, którą podesłała mi Niekochana72 o współuzależnionych, którą zaczęłam czytać.
Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu nie miałam zielonego pojęcia, że jest coś takiego, jak DDD czy KKZB. Kompletnie nie uświadamiałam sobie, że przyczyną moich życiowych, wciąż powtarzających sie problemów mogą być schematy powielane latami, a wynikające z problemów dzieciństwa. To nowe odkrycie oszałamia mnie. Dodało mi tak wielkiej motywacji i nadziei, że aż mi się chce płakać.

Ale wiecie co pozytywnego odnalazłam dziś w moim "porzuceniu"? Gdyby nie ono, paradoksalnie, moje oczy nadal byłyby totalnie zamknięte.
W pewnym sensie mój ex oddał mi wielką przysługę. Bolesną, ale teraz zaczynam rozumieć "po co" to się stało. Bym zaczęła walczyć o siebie, o NOWĄ, SZCZĘŚLIWĄ SIEBIE!!

2,476 Ostatnio edytowany przez anitka77 (2011-06-02 00:27:18)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Nie można nikogo zmusić do zmiany postępowania. Każdy ma prawo żyć tak, jak chce.
Twój partner Anitko chciał żyć właśnie w ten sposób i ma do tego prawo. Czy uważasz, że masz prawo mówić mu, jak ma żyć? Dlaczego?

Nie zrobilam nic absolutnie nic zeby podejsc do tego zwiazku jako do problemu, ktore wywoluje 2 osoby bo sobie z tego nie zdawalam sprawy. Ja jako kobieta DDD, KKZB(bo nie mialam pojecia ze cos takiego istnieje) oraz on zyjacy w swoim swiecie, manipulant, dziecko z DDD i DDA.
Tworzylismy wspolnie chory zwiazek i owego czasu chcielismy go ratowac ale nigdy nie trafilismy na wspolna terapie bo wydawalo mi sie ze wlasnie nie musze o nic walczyc i do niczego go zmuszac.
Pytasz dlaczego powinno sie pomóc i sobie i jemu?
Dlatego ze bylam z ta osoba, bylam za nia odpowiedzialna, chociaz nikt mi wczesniej nie wytlumaczyl tego ze nie nadskakiwanie jest wazniejsze ale to zeby z boku spojrzec na problemy. Zeby w momencie jak sie wszystko wali pojsc do poradni, probowac leczyc siebie i jego.
Roznica miedzy nim a mna w tej chwili jest taka, ze ja zdalam sobie sprawe ze to ja mam problem on nadal jest tego nieswiadomy bo nie wchodzi na takie strony jak ta. Nie widzi swojego problemu.
Mozna olać, mozna go zostawic na zasadzie "niech inna sie teraz martwi" ale jesli wiedzialabym wtedy to co teraz wiem ratowalabym nas i siebie i jego. Bo to wlasnie bylaby prawdziwa milosc. Nie chec dotyku, milych slow, przytulania, sexu tylko potraktowanie go jako osobe chorą ktora potrzebuje pomocy, wlasnie dlatego poszlabym z nim na terapie i nie poddalabym sie tak łatwo, poniewaz ludzie uzaleznieni nie chca sie przyznac przed swiatem ze maja problem, wstydza sie, boja sie braku akceptacji itd.
I nie uwazam ze mam prawo mowic komukolwiek jak ma zyc.
Ale uwazam ze kazdy z nas jesli widzi osobe chorą powinien  starac sie jej pomoc. No chyba ze zapanuje ogolna znieczulica i niech kazdy rozwiazuje wlasne problemy bo tak jest najłatwiej.

Bardzo wazna tez jest sama rozmowa, sposob w jaki proponujemy terapie, nie powinno sie mowic do osoby chorej "albo pojdziesz sie leczyc albo z nami koniec" itd. To jest bardzo delikatna kwestia ktora uderza w ego człowieka.
Moj ex widzial ze ja mam problem, nie wiedzial jaki ale kilka razy powiedzial mi "powinnas isc sie leczyc" "moze powinnas pojsc do psychiatry" wtedy te slowa odbieralam jako agresje słowną, cos co mnie denerwowalo.
Jesli jednak usłyszlabym kochanie mamy problem, skorzystajmy z rady psychologa, bo zalezy mi na Tobie i nie chce Cie stracic bo bardzo Cie kocham, kto wie czy nie bylabym teraz gdzie indziej.
Ja tez kilka razy powiedzialm do niego powinines sie isc leczyc, Ty chyba jestes chory, Dlaczego mi to robisz? gdybym powiedziala to w inny sposób, okazując miłość a nie chęć udowodnienia ze ja mam przewage bo on sie zachowuje nienormalnie i naklonila na wspolna terapie, to przypuszczam ze bylo by inaczej.
Bylam z nim z wyboru nikt mi nie kazał, z nim być, pokochałam go i bylam za niego tak samo odpowiedzialna jak za siebie.

2,477

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

hmmm... Anitko... duzo racji w tym co piszesz. Milosc i troska o partnera-wazna sprawa. Ze wszelkimi uzaleznieniami chyba jednal bywa tak, ze aby dopomoc choremu czlowiekowi potrzebujesz czegos wiecej niz milosci i troski. Potrzebujesz wiedzy jak tej milosci i troski uzyc. Nie zawsze to co robimy kierowani miloscia (w naszym obiektywnym rozumienia tego slowa) jest skuteczna pomoca. Z tego co zaobserwowalam terapie zaczyna sie od siebie i bezwzgldnie DLA SIEBIE. Chodzenie na terapie dla wywolania okresloneg oddzialywania na partnera jest smieszne i nie przynosi rezultatow.
Znam pare, ktora chodzila na terapie malzenska i to co wyczyniali bylo smieszne.
np uzgodnili z psychologiem, ze on bedzie sie udzielal w pracach domowych a ona przestanie sie czepiac big_smile
Po 3 tygodniach ona zaczela sie czepiac... bo on nic w domu nie robil przez te 3 tyg big_smile
Gdy sie z nimi rozmawialo pamietali tylko te czesc, ktora mial zrobic partner.
Zadne z nich nie widzialo korzysci dla siebie wynikajacych ze zmiany swego postepowania.

Inna para. Po  niedzielnym kazaniu w kosciele, na temat malzenstwa, odpowiedzialnosci, szacunku etc... przy obiedzie zaczeli obarczac sie wzajemnie tym co powiedzial ksiadz
-czy ty uslysales co ksiadz mowil? Odpowiedzialnosc za rodzine?
- a Ty uslyszalas kwestie o szacunku?
Zadne z nich nie myslalo na mszy o tym jak odmienic siebie, tylko na ile partner slyszy i wstydzi sie swojego postepowania. Oni sie wrecz upokarzali slowami z kazania.

Dlaczego tak trudno zajac sie soba i zaczac byc odpowiedzialnym za swoje porazki?
Moze malo jest ludzi dojrzalych?
Zawsze jak slysze, ze ktos chce ratowac zwiazek, przygladam sie czy zaczyna od siebie. Zmiana naszego postepowania ma ogromny wplyw na partnera. Czy tego chcemy czy nie. Niestety nie zawsze taki jakiego oczekujemy.
Te wielkie slowa WALKA o zwiazek... to walka z soba samym...
tylko zeby jakos tak madrze big_smile

Dojrzalosc przynosi ulge smile warto zawalczyc.

2,478 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 07:25:32)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Arnika40 napisał/a:

Dobry wieczór smile

Kochane, muszę Wam powiedzieć, że zaczęły mi się powoli otwierać oczy na wiele spraw. To na razie szparki, ale już widzę, że będę oślepiona nowymi prawdami i wyjaśnieniami. A to dzięki jednej z książek, którą podesłała mi Niekochana72 o współuzależnionych, którą zaczęłam czytać.
Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu nie miałam zielonego pojęcia, że jest coś takiego, jak DDD czy KKZB. Kompletnie nie uświadamiałam sobie, że przyczyną moich życiowych, wciąż powtarzających sie problemów mogą być schematy powielane latami, a wynikające z problemów dzieciństwa. To nowe odkrycie oszałamia mnie. Dodało mi tak wielkiej motywacji i nadziei, że aż mi się chce płakać.

Ale wiecie co pozytywnego odnalazłam dziś w moim "porzuceniu"? Gdyby nie ono, paradoksalnie, moje oczy nadal byłyby totalnie zamknięte.
W pewnym sensie mój ex oddał mi wielką przysługę. Bolesną, ale teraz zaczynam rozumieć "po co" to się stało. Bym zaczęła walczyć o siebie, o NOWĄ, SZCZĘŚLIWĄ SIEBIE!!

Bardzo się cieszę.
Dokładnie tak samo się czułam na tym etapie big_smile
Zobaczysz kochana, że to dopiero początek. Czasami będzie bolało, czasami skrzydła Ci urosną u ramion, ale już WIESZ. I teraz wszystko zależy od Ciebie.


anitka77 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Czy uważasz, że masz prawo mówić mu, jak ma żyć? Dlaczego?

Pytasz dlaczego powinno sie pomóc i sobie i jemu?

Anitko, specjalnie zestawiłam to, co ja napisałam i to, co Ty odczytałaś. Znamienne, prawda?
Ja napisałam o 'mówieniu mu jak żyć", a Ty "przetworzyłaś" to na pomoc. A to są dwie różne sprawy. Możesz próbować komuś pomóc, ale nie masz prawa za niego decydować jak ma żyć. To jego życie i jego decyzja.   

anitka77 napisał/a:

Dlatego ze bylam z ta osoba, bylam za nia odpowiedzialna, chociaz nikt mi wczesniej nie wytlumaczyl tego ze nie nadskakiwanie jest wazniejsze ale to zeby z boku spojrzec na problemy. Zeby w momencie jak sie wszystko wali pojsc do poradni, probowac leczyc siebie i jego.Roznica miedzy nim a mna w tej chwili jest taka, ze ja zdalam sobie sprawe ze to ja mam problem on nadal jest tego nieswiadomy bo nie wchodzi na takie strony jak ta. Nie widzi swojego problemu.

Znów typowe myślenie KKZB big_smile Nie, kochana - odpowiedzialna jesteś za siebie, swoje czyny i swoje życie. A on jest odpowiedzialny za swoje życie.
Nie możesz "leczyć jego". On sam musi chcieć i zwrócić się o pomoc. Ale najwyraźniej nie chce, prawda? I nie tłumacz go, że on "nie wie". Ty też nie wiedziałaś, prawda? A jednak zdecydowałaś, że coś "nie-halo" i poszukałaś pomocy. Trzeba tylko chcieć i Ty chciałaś. 

anitka77 napisał/a:

Moj ex widzial ze ja mam problem, nie wiedzial jaki ale kilka razy powiedzial mi "powinnas isc sie leczyc" "moze powinnas pojsc do psychiatry" wtedy te slowa odbieralam jako agresje słowną, cos co mnie denerwowalo.
Jesli jednak usłyszlabym kochanie mamy problem, skorzystajmy z rady psychologa, bo zalezy mi na Tobie i nie chce Cie stracic bo bardzo Cie kocham, kto wie czy nie bylabym teraz gdzie indziej.
Ja tez kilka razy powiedzialm do niego powinines sie isc leczyc, Ty chyba jestes chory, Dlaczego mi to robisz? gdybym powiedziala to w inny sposób, okazując miłość a nie chęć udowodnienia ze ja mam przewage bo on sie zachowuje nienormalnie i naklonila na wspolna terapie, to przypuszczam ze bylo by inaczej.
Bylam z nim z wyboru nikt mi nie kazał, z nim być, pokochałam go i bylam za niego tak samo odpowiedzialna jak za siebie.

OK, no to odpowiedz mi kochana, dlaczego tak szybko i celnie zdiagnozował Ciebie, a nie widział problemu w sobie? Hę?
Powinnaś jak najszybciej przeczytać "Toksyczne słowa" - coś bardzo a propos. Te słowa to była agresja słowna i bardzo dobrze to odczytałaś.
A nie usłyszałaś tego, co chciałaś usłyszeć, bo on nie chciał tego powiedzieć. A nie chciał, bo on po prostu nie widzi problemu w sobie, kochana. On uważa, że tylko Ty masz problem.
Mam wrażenie, że nie przeczytałaś "Końca współuzależnienia" - tam wszystkie te zachowania są bardzo dobrze wytłumaczone.

Kochana podam drastyczny przykład, ale może ten obrazek bardziej przemówi do Ciebie. Gdyby on miał raka - brałabyś za niego chemię lub naświetlania, żeby on wyzdrowiał? Czy to odniosło by jakiś skutek? Czy możliwe byłoby wyzdrowienie jeśli on nie zacząłby się leczyć? Gdyby mówił, że to Ty masz raka, a nie on? Wyzdrowiał by? 
A Ty kochana właśnie w tym momencie moim skromny zdaniem wahasz się, czy nie zacząć brać chemii i naświetlań za niego. A wiesz, jak by się to skończyło dla Ciebie?

2,479

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Inna para. Po  niedzielnym kazaniu w kosciele, na temat malzenstwa, odpowiedzialnosci, szacunku etc... przy obiedzie zaczeli obarczac sie wzajemnie tym co powiedzial ksiadz
-czy ty uslysales co ksiadz mowil? Odpowiedzialnosc za rodzine?
- a Ty uslyszalas kwestie o szacunku?
Zadne z nich nie myslalo na mszy o tym jak odmienic siebie, tylko na ile partner slyszy i wstydzi sie swojego postepowania. Oni sie wrecz upokarzali slowami z kazania.

Jakbym słyszała swoich rodziców po powrocie z kościoła. Jak już słyszę jak mama krzyczy na ojca i na koniec mówi "pokój nam wszystkim" to już wiadomo że się pożarli. Niestety często tak jest że sobie nie mamy nic do zarzucenia a do partnera wszystko. Pamiętam jak na ślubie kuzyna sprawdzałam czy mój psychofag słuchał przysięgi i czytania, czy coś mu to mówiło- ja się kompletnie wyłączyłam.  Ale wiecie, tak sobie myślę, że jeśli okazuje się że nie widzimy swoich błędów to może rzeczywiście powinnyśmy ratować związki, ale nie wydaje mi się by w tym topicu był ktoś taki. Przecież jesteśmy przykładem martyrologii i wytykanie sobie błędów. Dobrze widzimy gdzie winimy i ciągle chcemy to naprawiać. Większość z nas chodzi na terapię.
Zresztą. Nigdy nie uwierzę że facet który puszcza się na lewo i prawo jak  pójdzie na terapię to nagle "odnajdzie swoje ja" i zrozumie co jest ważne. Wg mnie puszczalstwo to nie choroba. To styl życia. A większość nas zdradzono, więc zabieranie takiego kogoś na terapię jest bezcelowe. Chyba że dalej obstajemy przy masochizmie i dalszym cierpieniu, skupianiu się na partnerze. Oczywiście odpowiada to naszej małej psychice- martwić się dalej o faceta i jeszcze pokazać wszystkim jak to pięknie go uratowałyśmy go z obłędu. Niektórych nie da się uratować bo nie potrzebują ratunku. Jak już pisała niekochana72- nie da się nikogo zmusić do zmiany postępowania skoro ono mu odpowiada.

2,480 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 07:32:13)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

Ale wiecie, tak sobie myślę, że jeśli okazuje się że nie widzimy swoich błędów to może rzeczywiście powinnyśmy ratować związki, ale nie wydaje mi się by w tym topicu był ktoś taki. Przecież jesteśmy przykładem martyrologii i wytykanie sobie błędów. Dobrze widzimy gdzie winimy i ciągle chcemy to naprawiać. Większość z nas chodzi na terapię.

Bo w większości kochana nasi partnerzy nie chcieli widzieć problemu. Dlatego my teraz ratujemy siebie i nasze PRZYSZŁE związki i przyszłość naszych dzieci.
Warto żyć świadomie i dojrzale. Dla siebie.

2,481 Ostatnio edytowany przez anitka77 (2011-06-02 16:03:56)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
Arnika40 napisał/a:

Dobry wieczór smile

Kochane, muszę Wam powiedzieć, że zaczęły mi się powoli otwierać oczy na wiele spraw. To na razie szparki, ale już widzę, że będę oślepiona nowymi prawdami i wyjaśnieniami. A to dzięki jednej z książek, którą podesłała mi Niekochana72 o współuzależnionych, którą zaczęłam czytać.
Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu nie miałam zielonego pojęcia, że jest coś takiego, jak DDD czy KKZB. Kompletnie nie uświadamiałam sobie, że przyczyną moich życiowych, wciąż powtarzających sie problemów mogą być schematy powielane latami, a wynikające z problemów dzieciństwa. To nowe odkrycie oszałamia mnie. Dodało mi tak wielkiej motywacji i nadziei, że aż mi się chce płakać.

Ale wiecie co pozytywnego odnalazłam dziś w moim "porzuceniu"? Gdyby nie ono, paradoksalnie, moje oczy nadal byłyby totalnie zamknięte.
W pewnym sensie mój ex oddał mi wielką przysługę. Bolesną, ale teraz zaczynam rozumieć "po co" to się stało. Bym zaczęła walczyć o siebie, o NOWĄ, SZCZĘŚLIWĄ SIEBIE!!

Bardzo się cieszę.
Dokładnie tak samo się czułam na tym etapie big_smile
Zobaczysz kochana, że to dopiero początek. Czasami będzie bolało, czasami skrzydła Ci urosną u ramion, ale już WIESZ. I teraz wszystko zależy od Ciebie.


anitka77 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Czy uważasz, że masz prawo mówić mu, jak ma żyć? Dlaczego?

Pytasz dlaczego powinno sie pomóc i sobie i jemu?

Anitko, specjalnie zestawiłam to, co ja napisałam i to, co Ty odczytałaś. Znamienne, prawda?
Ja napisałam o 'mówieniu mu jak żyć", a Ty "przetworzyłaś" to na pomoc. A to są dwie różne sprawy. Możesz próbować komuś pomóc, ale nie masz prawa za niego decydować jak ma żyć. To jego życie i jego decyzja.   

anitka77 napisał/a:

Dlatego ze bylam z ta osoba, bylam za nia odpowiedzialna, chociaz nikt mi wczesniej nie wytlumaczyl tego ze nie nadskakiwanie jest wazniejsze ale to zeby z boku spojrzec na problemy. Zeby w momencie jak sie wszystko wali pojsc do poradni, probowac leczyc siebie i jego.Roznica miedzy nim a mna w tej chwili jest taka, ze ja zdalam sobie sprawe ze to ja mam problem on nadal jest tego nieswiadomy bo nie wchodzi na takie strony jak ta. Nie widzi swojego problemu.

Znów typowe myślenie KKZB big_smile Nie, kochana - odpowiedzialna jesteś za siebie, swoje czyny i swoje życie. A on jest odpowiedzialny za swoje życie.
Nie możesz "leczyć jego". On sam musi chcieć i zwrócić się o pomoc. Ale najwyraźniej nie chce, prawda? I nie tłumacz go, że on "nie wie". Ty też nie wiedziałaś, prawda? A jednak zdecydowałaś, że coś "nie-halo" i poszukałaś pomocy. Trzeba tylko chcieć i Ty chciałaś. 

anitka77 napisał/a:

Moj ex widzial ze ja mam problem, nie wiedzial jaki ale kilka razy powiedzial mi "powinnas isc sie leczyc" "moze powinnas pojsc do psychiatry" wtedy te slowa odbieralam jako agresje słowną, cos co mnie denerwowalo.
Jesli jednak usłyszlabym kochanie mamy problem, skorzystajmy z rady psychologa, bo zalezy mi na Tobie i nie chce Cie stracic bo bardzo Cie kocham, kto wie czy nie bylabym teraz gdzie indziej.
Ja tez kilka razy powiedzialm do niego powinines sie isc leczyc, Ty chyba jestes chory, Dlaczego mi to robisz? gdybym powiedziala to w inny sposób, okazując miłość a nie chęć udowodnienia ze ja mam przewage bo on sie zachowuje nienormalnie i naklonila na wspolna terapie, to przypuszczam ze bylo by inaczej.
Bylam z nim z wyboru nikt mi nie kazał, z nim być, pokochałam go i bylam za niego tak samo odpowiedzialna jak za siebie.

OK, no to odpowiedz mi kochana, dlaczego tak szybko i celnie zdiagnozował Ciebie, a nie widział problemu w sobie? Hę?
Powinnaś jak najszybciej przeczytać "Toksyczne słowa" - coś bardzo a propos. Te słowa to była agresja słowna i bardzo dobrze to odczytałaś.
A nie usłyszałaś tego, co chciałaś usłyszeć, bo on nie chciał tego powiedzieć. A nie chciał, bo on po prostu nie widzi problemu w sobie, kochana. On uważa, że tylko Ty masz problem.
Mam wrażenie, że nie przeczytałaś "Końca współuzależnienia" - tam wszystkie te zachowania są bardzo dobrze wytłumaczone.

Kochana podam drastyczny przykład, ale może ten obrazek bardziej przemówi do Ciebie. Gdyby on miał raka - brałabyś za niego chemię lub naświetlania, żeby on wyzdrowiał? Czy to odniosło by jakiś skutek? Czy możliwe byłoby wyzdrowienie jeśli on nie zacząłby się leczyć? Gdyby mówił, że to Ty masz raka, a nie on? Wyzdrowiał by? 
A Ty kochana właśnie w tym momencie moim skromny zdaniem wahasz się, czy nie zacząć brać chemii i naświetlań za niego. A wiesz, jak by się to skończyło dla Ciebie?

Co do choroby nowotworowej to nie widze analogii, chyba troche przesadzilas z nadinterpretacją, ja raczej przyrownalabym to do choroby uzaleznieniowej, narkomanii lub alkoholizmu.
Jestem jak najbardziej za tym, ze na terapie nalezy chodzic razem, czy to z alkoholikiem czy to z narkomanem, bo problem jest WSPÓLNY, jesli juz zdecydowalas sie na zwiazek Ty jako osoba chora i ON jako osoba chora. Osoby chore psychicznie a nie osoby chore na raka!
Rozumiem Cie, ze nic nie musisz, nie musisz leczyć Was bo mozesz leczyc tylko siebie bo tak jest prościej. Jesli jednak jestes w zwiazku z milosci to do jasnej anielki, jak sie ma do czynienia z chorobą to chyba chcesz pomóc?
Jesli jednak uwazasz ze pomagac znaczy kazac komus zyc według twojego schematu to rzeczywiscie nie znajdziemy wspolnego mianownika.
Zobacz, ja mam inny punkt widzenia Ty masz inny, kazda z nas obstaje za swoim, nie zywisz mnie zadnym uczuciem bo nie jestesmy ze soba zwiazane zadna wiezia, jednak starasz sie mi wytlumaczyc ze moje spostrzezenia sa chore bo ja mam problem KKZB, czyli nie jestes obojetna, dajesz mi wolna wole abym zyla tak jak chce? naklaniasz mnie do terapii, do czytania ksiazek, do tego abym sie wyleczyla.
To w takim razie kloci sie to z tym ze "nie mozesz komus mowic jak ma zyc" bo wlasnie to robisz.

I teraz odpowiedz mi na pytanie jaka jest roznica pomiedzy pomagac a kazac komus? Chcesz mi pomóc czy kazesz mi?

2,482

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

hmmm... Anitko... duzo racji w tym co piszesz. Milosc i troska o partnera-wazna sprawa. Ze wszelkimi uzaleznieniami chyba jednal bywa tak, ze aby dopomoc choremu czlowiekowi potrzebujesz czegos wiecej niz milosci i troski. Potrzebujesz wiedzy jak tej milosci i troski uzyc. Nie zawsze to co robimy kierowani miloscia (w naszym obiektywnym rozumienia tego slowa) jest skuteczna pomoca. Z tego co zaobserwowalam terapie zaczyna sie od siebie i bezwzgldnie DLA SIEBIE. Chodzenie na terapie dla wywolania okresloneg oddzialywania na partnera jest smieszne i nie przynosi rezultatow.
Znam pare, ktora chodzila na terapie malzenska i to co wyczyniali bylo smieszne.
np uzgodnili z psychologiem, ze on bedzie sie udzielal w pracach domowych a ona przestanie sie czepiac big_smile
Po 3 tygodniach ona zaczela sie czepiac... bo on nic w domu nie robil przez te 3 tyg big_smile
Gdy sie z nimi rozmawialo pamietali tylko te czesc, ktora mial zrobic partner.
Zadne z nich nie widzialo korzysci dla siebie wynikajacych ze zmiany swego postepowania.

Inna para. Po  niedzielnym kazaniu w kosciele, na temat malzenstwa, odpowiedzialnosci, szacunku etc... przy obiedzie zaczeli obarczac sie wzajemnie tym co powiedzial ksiadz
-czy ty uslysales co ksiadz mowil? Odpowiedzialnosc za rodzine?
- a Ty uslyszalas kwestie o szacunku?
Zadne z nich nie myslalo na mszy o tym jak odmienic siebie, tylko na ile partner slyszy i wstydzi sie swojego postepowania. Oni sie wrecz upokarzali slowami z kazania.

Dlaczego tak trudno zajac sie soba i zaczac byc odpowiedzialnym za swoje porazki?
Moze malo jest ludzi dojrzalych?
Zawsze jak slysze, ze ktos chce ratowac zwiazek, przygladam sie czy zaczyna od siebie. Zmiana naszego postepowania ma ogromny wplyw na partnera. Czy tego chcemy czy nie. Niestety nie zawsze taki jakiego oczekujemy.
Te wielkie slowa WALKA o zwiazek... to walka z soba samym...
tylko zeby jakos tak madrze big_smile

Dojrzalosc przynosi ulge smile warto zawalczyc.

Zazdrość, czyli chodzenie na terapie jest śmieszne? Moze trafili na zlego terapeute sokoro to mial byc tylko okreslony wpływ na oddzialywanie partnera. To rzeczywiscie nie mialo sensu. Ja raczej wolalabym zeby na terapii zostal wykryty dokladny problem powodujacy reakcje partnerów na okreslone zdarzenia. Uzmysłowienie sobie co jest podłozem takiego zachowania a nie innego. A nie podzial obowiazkow domowych. Bo to akurat nie jest sedno problemu.

2,483

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anitka, już spieszę z odpowiedziami.
Nie wiem, czy się dobrze zrozumiałyśmy. Czy Ty uważasz, że zarówno Ty jak i Twój partner cierpicie na tą samą chorobę, którą powinniście wspólnie leczyć? Czy jeśli Twój partner byłby narkomanem, to chodziłabyś z nim na terapię dla narkomanów?
Hmmm... mam wrażenie, że uważasz, że problem Twojego partnera jest Twoim problemem i jeśli wystarczająco się postarasz, to jemu przejdzie.
Czy naprawdę uważasz, że Twoje "chcenie" przy oporze z drugiej strony ma jakiekolwiek znaczenie?
Napisałaś "rozumiem, że nie musisz leczyć Was". A Ty uważasz, że możesz leczyć Was? A jak masz zamiar to zrobić? 
Oczywiście, że należy pomagać, ale tylko wtedy, gdy osoba z drugiej strony oczekuje pomocy i nie odbywa się to moim kosztem. A jak wyobrażasz sobie pomoc komuś, kto uważa, że jej nie potrzebuje, bo nie ma żadnego problemu?
Bo cały czas o tym w tym wątku mówimy. Nasi partnerzy uważają, że nie mają żadnego problemu ze sobą i nie życzą sobie żadnej pomocy. Więc jeśli Ty pomimo tego chcesz go ratować i mu pomagać to tak, ZMUSZASZ GO do bycia kimś, kim on nie chce być. Chcesz, by on był taki, jak TY CHCESZ. A jemu jest dobrze tak, jak jest.
Anitko, mamy różne poglądy, ale dyskutujemy na ten temat. Czy gdziekolwiek napisałam Ci, że MASZ ROBIĆ TAK, JAK JA CI KAŻĘ?
Nie - masz wolną wolę i rozum i zrobisz tak, jak będziesz chciała. Ja podsunęłam Ci literaturę, zadaję pytania ale nie oczekuję, że będziesz spełniać moje oczekiwania. Dyskutuję z kolejnymi Twoimi argumentami bo chcę zrozumieć Twój punkt widzenia. Ja pamiętam, co pisałaś jeszcze kilka dni temu o swoim ex i widzę, że wyszłaś z fazy gniewu, która dawała Ci najwyraźniej siłę i znów się gubisz w tym, czy Twoje odczucia, intuicja i  spostrzeżenia są prawdziwe.
Jeśli chcesz, to możesz wskoczyć w utarty szlak pt. "E, chyba nie było tak źle, inni mają gorzej" i udawać, że nic się nie stało. Że to Ty za mało się starałaś, że gdybyś pomogła mu bardziej, to on by ZROZUMIAŁ.

Anitko - jak nazwa wątku wskazuje tworzymy grupę wsparcia. Oznacza to, że znajduję się tu osoby, które rozumieją, że są KKZB, mają z tym problem i chcą się go pozbyć. Dlatego każda z nas ma prawo do wypowiadania się i udzielania wsparcia. Wchodząc tu poprosiłaś o pomoc. Nie możesz więc mi zarzucać, że ja coś Ci wbrew Twojej woli każę. Wypowiadam swoją opinię - a co Ty z tym zrobisz, to Twoja sprawa. Gdybym chciała porównywać te dwie sytuacje, to napisałabym MASZ ZROBIĆ TAK. A czy ja gdziekolwiek tak napisałam?
Nie zmuszam Cię do czytania, tylko na podstawie tego co piszesz widzę, że nadal powielasz typowe schematy myślowe KKZB. Znam je bardzo dobrze, bo sama to robiłam.
Tak więc jeśli nie chcesz moich rad - napisz to jasno. Ja się nie obrażę.
Ale jeśli kontynuujemy dyskusję, to nie oczekuj ode mnie, ze nie będę wyrażać swojego zdania i udawała, że nie widzę jak się zapętlasz.
Masz prawo zrobić co tylko chcesz, nie musisz się przed nikim oprócz siebie samej tłumaczyć. Ja za Ciebie nie odmienię Twojego życia, choćbym bardzo chciała.

P.S. Czy nie zauważasz pewnej analogii w tym, co się dzieje teraz między mną a Tobą a tym co się działo między Tobą a Twoim ex?

2,484 Ostatnio edytowany przez anitka77 (2011-06-02 17:49:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Odpowiem krotko. Tak, gdybym w moim poprzednim zwiazku wiedziala ze ja i on jestesmy chorzy i nie podchodzilabym do tego emocjonalnie a racjonalnie, poszłabym na wspolną terapie zeby nas leczyc.

PS. nie, nie zauwazam analogii pomiedzy nasza dyskusja a moim zwiazkiem z ex, a Ty zauwazasz?
hahahah czyzbys stala sie psychofagiem? to tak jak przejsc z jednej choroby w druga:)

2,485

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
anitka77 napisał/a:

Odpowiem krotko. Tak, gdybym w moim poprzednim zwiazku wiedziala ze ja i on jestesmy chorzy i nie podchodzilabym do tego emocjonalnie a racjonalnie, poszłabym na wspolną terapie zeby nas leczyc.

PS. nie, nie zauwazam analogii pomiedzy nasza dyskusja a moim zwiazkiem z ex, a Ty zauwazasz?
hahahah czyzbys stala sie psychofagiem? to tak jak przejsc z jednej choroby w druga:)

A ja widzę bardzo dużą analogię.  Spróbuję opisać;
Widzę Twój problem i bardzo chcę Ci pomóc. Chcę bardziej niż Ty, bo Ty nie widzisz tego wszystkiego, co ja widzę. Staram się pokazać Ci, gdzie leży źródło problemu, podsuwam książki, których przeczytanie otwiera oczy na wiele spraw.
Ale Ty nie chcesz, bronisz swojego zdania, bo uważasz, że nie mam racji. Uważasz, że coś chcę na Tobie wymusić. Wbrew Tobie.
W naszej relacji ja jestem na stanowisku osoby, która chce pomóc, a Ty odbierasz moje starania podobnie jako narzucanie mojej woli.
Anitko, tylko, ze to, czy Ty się zmienisz, czy nie - nie ma na mnie żadnego wpływu. Nie cierpię z tego powodu tak bardzo jak Ty, gdy Twój eks odmawia współpracy. Bo Twoja odmowa nie wpływa na moje życie, a odmowa Twojego partnera na Twoje - owszem.

I widzisz - chocbym stanęła na głowie, choćbym przyjechała do Ciebie i czytała Ci te książki na głos - jeśli Ty nie będziesz chciała zmian - one nie nastąpią. I moje chcenie nie ma tu znaczenia. Ja to zaakceptowałam, a Ty nie. Nadal uważasz, że gdybyś bardziej się starała, to mogłabys zmienić JEGO. A przecież jego może odmienić tylko on sam. 
Idąc Twoim tokiem rozumowania - gdybym chciała, to potrafiłabym zmusić Cię do myślenia tak, jak ja chcę. Ale ja wiem, że to Ty musisz chcieć.

2,486

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

I widzisz - chocbym stanęła na głowie, choćbym przyjechała do Ciebie i czytała Ci te książki na głos - jeśli Ty nie będziesz chciała zmian - one nie nastąpią. I moje chcenie nie ma tu znaczenia. Ja to zaakceptowałam, a Ty nie. Nadal uważasz, że gdybyś bardziej się starała, to mogłabys zmienić JEGO. A przecież jego może odmienić tylko on sam. 
Idąc Twoim tokiem rozumowania - gdybym chciała, to potrafiłabym zmusić Cię do myślenia tak, jak ja chcę. Ale ja wiem, że to Ty musisz chcieć.

W pełni się zgadzam.

Anitka, mam czasami wrażenie że ty wcale nie chcesz się wyzwolić. Nie wiem. Ja też popełniłam głupstwa, ale wydaje mi się że jestes na etapie obwiniania się o wszystko. Jak rok temu pierwszy raz sie rozstawaliśmy to nawet to że mnie zdradził uważałam tylko i wyłącznie że to moja wina. I że trzeba mu pomóc i takie bzdury. Na chwilę obecną gwiżdżę na to...

Tymczasem mam problem z którym nie mogę sobie prowadzić. Kompletnie moja psychika przy tym siada. Psychofag kiedyś pokazał mi że ta małolata z którą spędził sylwestra i generalnie zawsze byłą odskocznią ode mnie -  ma fotobloga. I ona tam zamieszcza swoje zdjęcia, ma także taki profil gdzie zadaje jej się pytania. I ja ciągle na to wchodzę. Ciągle obserwuję ją, czytam jej wpisy. I się cały czas wkurzam tylko bo ten dzieciak ledwo skończył naście lat, pije alko, klnie jak ostatnia....nie powiem kto.... i znowu ma "starszego chłopaka"- zakładam że znowu sponsor tak jak mój psychofag. Jezu jak ja chcę się od tego uwolnić....To jest jak jakaś mania. Zaraz niekochana napisze pewnie że po prostu nie wchodzić...:) ech.

2,487

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

Tymczasem mam problem z którym nie mogę sobie prowadzić. Kompletnie moja psychika przy tym siada. Psychofag kiedyś pokazał mi że ta małolata z którą spędził sylwestra i generalnie zawsze byłą odskocznią ode mnie -  ma fotobloga. I ona tam zamieszcza swoje zdjęcia, ma także taki profil gdzie zadaje jej się pytania. I ja ciągle na to wchodzę. Ciągle obserwuję ją, czytam jej wpisy. I się cały czas wkurzam tylko bo ten dzieciak ledwo skończył naście lat, pije alko, klnie jak ostatnia....nie powiem kto.... i znowu ma "starszego chłopaka"- zakładam że znowu sponsor tak jak mój psychofag. Jezu jak ja chcę się od tego uwolnić....To jest jak jakaś mania. Zaraz niekochana napisze pewnie że po prostu nie wchodzić...:) ech.

Kochaniutka, jakoś Ci to musimy obrzydzić tongue
Nażarłam się jak bąk i wolno myślę, ale może cos mi wpadnie do głowy.
Ale potrzebuję małej, ale szczerej podpowiedzi - po co tak naprawdę tam wchodzisz?

2,488 Ostatnio edytowany przez bitreelka (2011-06-02 19:00:17)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, ja sama nie wiem. Czy chcę zobaczyć że może coś o moim psychofagu pisze, a może chcę się połechtać że to sztuczna, brzydka nastolatka, czasem się dołuję bo jest ona strasznie chuda i wiem czemu zadawał się z nią. Sama nie wiem, ale zawsze po tym jestem wściekłą albo zdołowana:( Obiecywałam sobie że już nigdy, ale nie umiem no. To bez sensu. Nie wiem w ogóle po co się do niej porównuję. Nastolatka która bierze kasę od starszych facetów za loda, niegrzesząca urodą, chamska jak jakiś ostatni chłop. A jednak jakaś drzazga tkwi. hmm Obrzydźcie mi to:(

A najgorsze że mam czasami ochote j upokorzyć. napisać tam- słuchajcie- wasza super fajna koleżanka która tak się "wozi" to zwykła prostytutka.  Ale nie robię tego, bo nie chcę jej mieć na sumieniu. Ale szlag mnie trafia. Kiedyś z nią raz rozmawiałam, zadzwoniłam do niej, powiedziałam kim jestem i że chodzi tylko o to że chciałam ją poinformować że poza nią M. sypiał również z innymi dziewczynami i tez bez zabezpieczenia i niech się zbada. Tylko tyle. Spotkałam się z taką odpowiedzią. Nie dość że mnie objechała że kim ja jestem żebym jej mówiła co robić i że ma to gdzieś i generalnie dużo bardzo dużo o mnie wiedziała. Wieziała gdzie uderzyć..... ech.

2,489

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Trudno mi coś doradzić.
No bo wiesz - ja bym po prostu uznała, że jest to czynność dla mnie upokarzająca i nie wchodziłabym. Ale wiem, ze to dość radykalna postawa i nie wszystkim musi się podobać. Aczkolwiek  jest skuteczna big_smile
Bitreelka - czy Ty za sobą rozmawiasz? Wiem, że może to brzmi głupio (ja tez tak na początku uważałam), ale może byś spróbowała? Może warto w takiej chwili PRZED wejściem na jej bloga pogadać sama ze sobą (na głos):
Np "Kochana, przecież wiesz, że to nic dobrego nie spowoduje. Wejdziesz, pooglądasz, poczytasz i będziesz się czuła jak kupa. Czy chcesz się czuć jak kupa? Chyba nie? Więc może za to w nagrodę, że zignorujemy ta pokusę -  zrobię coś, co sprawi Ci przyjemność". I spraw sobie te przyjemność.

P.S. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię tą kupą. big_smile

2,490

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, przeraziłaby cię jak często do siebie mówię:) właśnie dzięki temu jest mi łatwiej:) Aczkolwiek jakbym miała sobie wynagradzać to, to bym się chyba roztyła. Dziś mam doła i chce mi się jeść i jeść:( NIe podoba mi się to. Wiem że to upokarzające, ale mój umysł mówi- i tak sie nikt o tym nie dowie, co ci zależy...

2,491

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

Niekochana, przeraziłaby cię jak często do siebie mówię:) właśnie dzięki temu jest mi łatwiej:) Aczkolwiek jakbym miała sobie wynagradzać to, to bym się chyba roztyła. Dziś mam doła i chce mi się jeść i jeść:( NIe podoba mi się to. Wiem że to upokarzające, ale mój umysł mówi- i tak sie nikt o tym nie dowie, co ci zależy...

Mnie zależy. Naprawdę, bo Cię lubię i chcę żebyś się czuła dobrze sama ze sobą. Tak więc jednej osobie już zależy big_smile

2,492

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

Niekochana, przeraziłaby cię jak często do siebie mówię:) właśnie dzięki temu jest mi łatwiej:) Aczkolwiek jakbym miała sobie wynagradzać to, to bym się chyba roztyła. Dziś mam doła i chce mi się jeść i jeść:( NIe podoba mi się to. Wiem że to upokarzające, ale mój umysł mówi- i tak sie nikt o tym nie dowie, co ci zależy...

Zrób sobie przyjemność "niejedzeniową". Są takie, wierz mi.
Nagroda społeczna jeszcze, pogłaskanie po mądrej główce, która oparła się idiotycznej pokusie podglądania psyche niegrzecznej smarkuli. Albo coś innego, niejadalnego, pomyśl...

2,493 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 19:43:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane - przeczytałam właśnie 'Toksyczne słowa"  i jestem wstrząśnięta, nie zmieszana. To obok "Końca współuzależnienia" i 'Sposobu na kłamcę" trzeci mój 'wstrząsacz".
To książka o mnie i o moim jeszczemężu. Polecam przeczytanie. Świat już nie będzie taki sam wink

2,494

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Mnie zależy. Naprawdę, bo Cię lubię i chcę żebyś się czuła dobrze sama ze sobą. Tak więc jednej osobie już zależy big_smile

Matko jak się miło poczułam. Dziękuję. Kurcze naprawdę żeby nie Ty i inne dziewczyny, zwariowałabym do reszty:( najukochańsze moje :"

marynarka napisał/a:

Zrób sobie przyjemność "niejedzeniową". Są takie, wierz mi.
Nagroda społeczna jeszcze, pogłaskanie po mądrej główce, która oparła się idiotycznej pokusie podglądania psyche niegrzecznej smarkuli. Albo coś innego, niejadalnego, pomyśl...

Myślę i myślę i nic nie mogę wymyślić. Specjalnie teraz już ćwiczę codziennie rano i się zapisałam na fitness, żeby nie mieć siły i mieć zajęcie, ale teraz tak usiadłam jakoś mi się smutno zrobiło że jestem sama i tak mi się zachciało jeść. Zastanawiam się nad pizza...

Ale w ogóle jakoś dziś mnie łapie taki mały dołek. Odwyk od psychofaga robi swoje. nagle okazuje się to co już wiem od dawna, że kompletnie pozbawił mnie znajomych, koleżanki ze studiów tez odchodzą- jutro ostatnie spotkanie bo to już ostatni rok, każda się broni kiedy indziej. Jakoś to przygnębia. Może dlatego że koniec studiów od początku był takim wyznacznikiem naszego "zejścia się". Tzn. Plan był taki że jakoś wytrzymamy na odległość, ale po tych kilku latach się zaręczymy i zamieszkamy razem w końcu. Wiem że bycie samą to może i nic strasznego, ale wiedziałam co, gdzie i z kim będzie po studiach. Nawet były rozmowy o dziecku, bo jak się śmieliśmy nie ma na co czekać. I nagle za przeproszeniem "jebut" wszystkie plany. Ból egzystencjalny. Wszystko się kończy i stoję się zastanawiam co robić. Całkowicie bez zobowiązań i planu... nie wiem, ryczeć się chce- choć wiem że ludzie mają większe tragedie...

2,495 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 19:52:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

ryczeć się chce- choć wiem że ludzie mają większe tragedie...

To akurat prawda, ale nie zmienia faktu, że subiektywnie - własna tragedia jest zawsze największa smile
Wiesz, jak się mówi  - "Gdy ja umrę - cały świat przestanie istnieć" I subiektywnie - to prawda.

Ja w nagrodę kupuje sobie książki.

2,496

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

To akurat prawda, ale nie zmienia faktu, że subiektywnie - własna tragedia jest zawsze największa smile
Wiesz, jak się mówi  - "Gdy ja umrę - cały świat przestanie istnieć" I subiektywnie - to prawda.

Wiem że zabrzmi to może trochę niedelikatnie ale gdy widzę że macie większe problemy to jest mi lżej. Tzn kurcze- chcę by wam się układało- ale wtedy myślę- "kobieto, czym ty sie przejmujesz, nie jesteś w takiej złej sytuacji, poradzisz sobie". Wiecie o co mi chodzi. To nie ze złośliwości, tylko nabieram większego obiektywizmu. Bo jak Niekochana napisałaś, subiektywnie, przezywam tragedię. Trochę presja środowiska. Dostałam 3 zaproszenia na śluby. Ogólnie lwia część moich koleżanek wychodzi teraz za mąż, albo się zaręcza.... Wiem że nie ma czego zazdrościć, ale jak się nagle okazuje że siedzimy powiedzmy w 15 bab to każda zaczyna gadać o przygotowaniach ślubnych, planach wspólnego zamieszkania, zaręczynach, albo co ten mój zrobił. A mi nie zostało nic jak się wyłączyć.

I to jest mój odwieczny problem- wiem że tak naprawdę nie ma problemu ale otoczenie sprawia że myślę że go mam. Jeszcze wczoraj mama zadzwoniła i poinformowała że mój brat z bratową nie zamieszkają w naszym domu, bo przecież w obecnej sytuacji nic nie wiadomo i że jakbym została sama to że z nimi będę mogła mieszkać.... I mimo że ciągle tłumaczę- kobieto mam czas, jestem młoda, to jakieś oddziaływanie to na mnie ma....

2,497

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
bitreelka napisał/a:

ryczeć się chce- choć wiem że ludzie mają większe tragedie...

To akurat prawda, ale nie zmienia faktu, że subiektywnie - własna tragedia jest zawsze największa smile
Wiesz, jak się mówi  - "Gdy ja umrę - cały świat przestanie istnieć" I subiektywnie - to prawda.

Ja w nagrodę kupuje sobie książki.

Ja w nagrodę robię to na co mam ochotę i nie robię tego, na co ochoty nie mam.
Jeśli, Bitreelko, plany są nie do zrealizowania, należy szybciutko opracować inne. Na pewno będą lepsze, o ile ich realizacji nie uzależnisz od innych. Po prostu miej SWOJE plany, realizuj po SWOJEMU. Może być w nich miejsce na czyjąś obecność, ale nie może od niej zależeć wszystko, co robisz. Nikt Cię nie zawiedzie, sama sobie, przecież tego nie zrobisz?

2,498

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
marynarka napisał/a:

Po prostu miej SWOJE plany, realizuj po SWOJEMU. Może być w nich miejsce na czyjąś obecność, ale nie może od niej zależeć wszystko, co robisz. Nikt Cię nie zawiedzie, sama sobie, przecież tego nie zrobisz?

Ale ja się boję tego "po swojemu".  Jak wyprowadzałam się z domu to już byłam z psychofagiem, ostatnie lata to jednak życie z kimś. Pierwszy raz jestem dorosła i sama. Boję się że nie podołam, że jesem za słaba by powiedzieć, rzucam wszystko. Boję się że rodzice odwiodą mnie od wylotu za granicie, namówią bym wróciła do mnie do miasta i mieszkała z nimi, że już tak zostanie... pojawi się znowu pscyhofag bo pochodzimy z tego samego miasta i koło się zatoczy...  Nie wiem skąd czerpać siłę

2,499

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

Ale ja się boję tego "po swojemu".  Jak wyprowadzałam się z domu to już byłam z psychofagiem, ostatnie lata to jednak życie z kimś. Pierwszy raz jestem dorosła i sama. Boję się że nie podołam, że jesem za słaba by powiedzieć, rzucam wszystko. Boję się że rodzice odwiodą mnie od wylotu za granicie, namówią bym wróciła do mnie do miasta i mieszkała z nimi, że już tak zostanie... pojawi się znowu pscyhofag bo pochodzimy z tego samego miasta i koło się zatoczy...  Nie wiem skąd czerpać siłę

Po pierwsze: masz nie - tylko siebie, ale AŻ siebie. I tylko w sobie szukaj siły.
To, że teraz wszystko w Twoim życiu zależy od Ciebie, to wyzwanie, ale i ogromny komfort.
Nie musisz mieć dylematów, naginać się, rezygnować "w imię... czegokolwiek".
Jeśli nie chcesz wracać - nie wracaj. Jeśli nie chcesz psychofaga - omijaj jego i miejsca, w których się "zagnieździł". Chcesz wyjechać - śmiało! Kiedy, jeśli nie teraz??? Powinnaś być szczęśliwa - możesz wszystko. Możesz zostać hippisem, bizneswoman, zmienić płeć, pokochać, nie kochać, pracować, realizować się. Świat jest Twój, skorzystaj.

2,500

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

To akurat prawda, ale nie zmienia faktu, że subiektywnie - własna tragedia jest zawsze największa smile
Wiesz, jak się mówi  - "Gdy ja umrę - cały świat przestanie istnieć" I subiektywnie - to prawda.

Wiem że zabrzmi to może trochę niedelikatnie ale gdy widzę że macie większe problemy to jest mi lżej. Tzn kurcze- chcę by wam się układało- ale wtedy myślę- "kobieto, czym ty sie przejmujesz, nie jesteś w takiej złej sytuacji, poradzisz sobie". Wiecie o co mi chodzi. To nie ze złośliwości, tylko nabieram większego obiektywizmu. Bo jak Niekochana napisałaś, subiektywnie, przezywam tragedię.

Ja tak ostatnio sobie na imprezie zażartowałam: "Teraz to przy mnie wszyscy się lepiej czują - bo nikt nie ma gorzej" big_smile

2,501

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Marynarka, postaram się. Wiem że to duży komfort, tyle że ja wcale o niego nie prosiłam. Ale muszę przyjąć chyba ten dar i kiedyś go docenić. Jeśli będziecie mnie dalej wspierać to na pewno mi się uda! Dzięki!

Koniec biadolenia. Trzeba spojrzeć na to z optymistycznej strony. Będzie dobrze. Musi być. Najgorsze że ta pizza nie chce mi wyjść z głowy:) ale nie mogę się dać! Ćwiczę i staram się wrócić do swojej wagi, więc nie ma jedzenia po 20!
Ale ciężko będzie. Zwłaszcza że mam pod bokiem tesco otwarte 24 h na dobę....:)

2,502

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam,

Zaczne moze tego ze miesiac temu moj chlopak po 5 latach zwiazku powiedzial
mi ze chce byc sam,ze jestem mu obojetna i czuje do mnie tylko
troche(podejrzewam ze to przyzyczajenie).Ja mam 30 lat a on 24
Nasz zwiazek byl taki ze na poczatkuja z powodu mojej niskiej samooceny
bylam bardzo zaborcza,i denerwowalam sie jak jezdzil z kolegami czy chcial
gdzies wyjsc, chcialam go miec tylko dla siebie,z czasem troche sie
zmienilam stalam sie bardziej wyrozumialsza,ale itak czasami odstawialam
takie scenki  zeby mi udowadnial ze mu na mnie zalezy,tak poza tym, to bylo
super miedzy nami dogadywalismy sie, mamy wspolne zainteresowania,
Rok temu postanowilismy wyjechac do Londynu zeby zarobic trche pieniedzy,
przyjechalismy do mojego brata i do dzisiaj z nim meszkamy. Wszystko
ukladalo sie dobrze,az do miesiaca temu kiedy mi to powiedzial,ze nie chce
sie czuc uwiazany ze chce robic co chce i zkim chce i nikomu sie nie
tlumaczyc.Rozumiem go teraz i mowilam mu ze sie zmienie i dam mu swobode
ale on stwierdzil ze nie chce juz probowac.
Bylam w szoku bo nie spodziewalam sie tego,powiedzial ze chce byc sam ze
czuje do mnie troche ale nie che ze mna byc.Poprosilam go zeby mnie nie
zostawial bo przeciez cos czuje.Skonczylo sie na tym ze ze wzgledow
finansowych postanowilismy mieszkac jeszcze razem do sierpnia,potem
jedziemy do Polski razem i ja wracam po 2 tyg a on po 3 i wtedy kazdy idzie
w swoja strone.
I niby myslalam ze moze byc w miare normalnie przez ten czas, ze moze cos
wroci ale on ma takie zmienne.I jeszcze nie wiem czemu ostatnio zapytalam
go czy sa u niego w pracy jakies dziewczyny co mu sie podobaja, powiedzial
ze sa dwie ladne i sobie z nimi gada bo sa fajne  i teraz moja wyobraznia
dziala,takie mi przedstawia sceny ze nie moge tego zniesc.Wiem ze to moja
wina ze on teraz chce sie wyrwac bo byl osaczony przeze mnie.Pewnie to
glupi pomysl z tym mieszkaniem,czy to da sie jeszcze naprawic ten zwiazek
czy to juz koniec i nie ma szans na nic?Wiekszosc powie ze jestem glupia bo
skoro tak powiedzial to powinnam go olac,ale nie moge bo zalezy mi na
nim.Raz mysle ze juz za pozno bo skoro mowi ze nie chce a drugi raz mam
nadzieje ze moze jednak,nie wiem jak mam sie zachowywac do niego,bo nie
jest mi obojetny i gdyby tylko byla jakas szansa to chcialbym zawalczyc o
niego.
Posze o jakas  rade.

2,503

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
Arnika40 napisał/a:

Dobry wieczór smile

Kochane, muszę Wam powiedzieć, że zaczęły mi się powoli otwierać oczy na wiele spraw. To na razie szparki, ale już widzę, że będę oślepiona nowymi prawdami i wyjaśnieniami. A to dzięki jednej z książek, którą podesłała mi Niekochana72 o współuzależnionych, którą zaczęłam czytać.
Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu nie miałam zielonego pojęcia, że jest coś takiego, jak DDD czy KKZB. Kompletnie nie uświadamiałam sobie, że przyczyną moich życiowych, wciąż powtarzających sie problemów mogą być schematy powielane latami, a wynikające z problemów dzieciństwa. To nowe odkrycie oszałamia mnie. Dodało mi tak wielkiej motywacji i nadziei, że aż mi się chce płakać.

Ale wiecie co pozytywnego odnalazłam dziś w moim "porzuceniu"? Gdyby nie ono, paradoksalnie, moje oczy nadal byłyby totalnie zamknięte.
W pewnym sensie mój ex oddał mi wielką przysługę. Bolesną, ale teraz zaczynam rozumieć "po co" to się stało. Bym zaczęła walczyć o siebie, o NOWĄ, SZCZĘŚLIWĄ SIEBIE!!

Bardzo się cieszę.
Dokładnie tak samo się czułam na tym etapie big_smile
Zobaczysz kochana, że to dopiero początek. Czasami będzie bolało, czasami skrzydła Ci urosną u ramion, ale już WIESZ. I teraz wszystko zależy od Ciebie.

Och Kochana, ile Ty masz racji! To nie tyle początek, co wstęp do poczatku wink
A zdałam sobie sprawę z tego właśnie godzinę temu po wizycie u psychoterapeutki.
Szłam z silnym nastawieniem, że "praca" nad sobą rozpoczęta, główne punkty zidentyfikowane, więc do dzieła.
Ale nie tak hop siup, niestety!

Dziś miałam 3 konsultację i od następnej wizyty ma się rozpocząć właściwa praca. I tu.. mały zonk.
Okazuje się, podobnie, jak z tym moim decydującym mailem od ex, w którym było definitywne NIE, że teraz już trzeba naprawdę sie zdecydować. I nie ma, że boli. A realia są takie:

po pierwsze: wizyta co tydzień, zawsze w ten sam dzień i o tej samej godzinie
2. odwołanie wizyty przeze mnie w dzień umówiony, nawet rano, skutkuje tym, że i tak muszę zapłacić, nawet jak nie przyjdę
3. dotyk zabroniony (mam tu na myśli zwykłe podanie dłoni na przywitanie i pożegnanie, jak to zwyczajowo robię zawsze, gdy z kims się spotykam). Zero, ŻADNEJ bliskości
4. w moim przypadku terapia minimum rok, ale bez żadnej gwarancji, że będzie po tym czasie oczekiwany efekt
5. szczerość, szczerość i przede wszystkim szczerość - nie z nią, ze sobą. Mogę mówić to co chce i dosłownie wszystko. To, czego nie powiem, np z powodu wstydu, złości na terapeutę, działa na moją niekorzyść, ale to mój wybór, czy chcę wyzdrowieć czy nie
6. będzie BOLAŁO!! Ale bez bólu nie da się nic zrobić

To najważniejsze.

Dowiedziałam sie też wreszcie, że psychoterapia ma istotne działanie medyczne. W tym sensie, że faktycznie powoduje zmianę połączeń nerwowych na takie, które mogą uzdrowić psychikę. To był dla mnie najważniejszy argument, bo fakt medyczny.

Zapytałam, czy mozliwe jest w ogóle "przeprogramowanie" swojego umysłu trwale, aby funkcjonował on wg zupełnie innych schematów, przeze mnie pożądanych?
Tak, ale to jest możliwe jedynie w wyniku intensywnej psychoanalizy, w częstotliwości min. 3 wizyt w tygodniu i w okresie co najmniej 2-3 lat. Mozna to zrobić, to udowodnione medycznie.

No.., i teraz moje Kochane pytanie:

Czy ja jestem gotowa na to, by swoje życie przez najbliższy co najmniej rok, podporządkować psychoterapii????

Chcę, ale nie wiem, czy starczy mi silnej woli, czy jestem w stanie zrezygnować ze swoich "schiz" pt. a, jednak dziś nie pójdę, bo nie mam nastroju, a nie pójdę, bo wolę sobie strzelić piwko itp. Czy nadal będę powielać schemat ze swojego zycia, polegający na wycofywaniu się (przykład: umawiam się ze znajomą na za tydzien, a potem nagle mi się zmienia nastrój, nie chce mi się i odwołuję, choc mam potem wyrzuty sumienia)

Doradzicie? Macie jakieś doświadczenia z tym związane?

2,504 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 20:56:00)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Arnika, myślę, że najważniejsze, to zrozumieć, że to jest w tym momencie NAJWAŻNIEJSZA RZECZ W TWOIM ŻYCIU.
Bez wątpienia.
Jak będzie Cię ciągnęło na manowce - pisz. Już my Cię tu mentalnie wysmagamy tongue
Ale wydaje mi się, ze najtrudniejszy będzie początek - potem już z górki.
Tak kochana - szczerość z samą sobą jest najważniejsza. A jak oczyszcza to szambo wokół nas. Nie ma zmiłuj.

Samotnaj - no cóż, nie mam złudzeń, co większość z nas poradziłaby temu chłopakowi, gdyby zapytał nas o radę hmm  Myślę, że niezależnie od tego, co się wydarzy - powinnaś popracować nad sobą. Dla siebie.

2,505

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

I jeszcze cos dodam.
Psychoterapeutka zapytała mnie o moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, to, co zapamietałam z tamtego okresu.
Długo myślałam, wertując pamięć.
I dopiero gdy skończyłam wymieniać tych kilka , zaledwie KILKA wspomnień, zorientowałam się, że to były same bolesne wspomnienia.
Jakby to, co dobre, gdzieś uciekło. A przecież do 9 roku życia chyba miałam do chol..y jakieś normalne dzieciństwo! A może wcale nie??
Tak mnie to zabolało, że prawie 40 letniej kobiecie, załzawiły się oczy.

Dlaczego dorośli tak krzywdzą swoje dzieci? Dlaczego tak "lekką ręką" podchodzą do wychowania? Dlaczego udają przed samymi sobą, że dzieciak zapomni, że nic się nie dzieje?

DZIEJE SIĘ!!!!! To ma wpływ na całe dalsze życie!


Dlaczego ja o tym nie wiedziałam, gdy urodziła się moja córka? Dlaczego ja też powieliłam swój własny schemat i popełniłam tyle błedów?
Co z tego, że miałam 16 lat, z czego 7 przeżytych w traumie chorej na schizofrenię matki?

Ku..a!!! Napiszę o tym książkę, jak Boga kocham, ku przestrodze i ku pocieszeniu wszystkich z syndromami DDA, DDD, KKZB i innych koszmarnych skrótów literowych!!!!!!!!!!!!!


Przepraszam... musiałam sie wykrzyczeć sad

2,506

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Arnika40 napisał/a:

ku przestrodze i ku pocieszeniu wszystkich z syndromami DDA, DDD, KKZB i innych koszmarnych skrótów literowych!!!!!!!!!!!!!


Przepraszam... musiałam sie wykrzyczeć sad

Krzycz, maleńka i rób wszystko, co przynosi ulgę big_smile Skróty literowe przytulą Cię - potrafimy to jak nikt inny big_smile

2,507 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-06-02 20:55:18)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak sobie pomyślałam, że to:

Arnika40 napisał/a:

Czy ja jestem gotowa na to, by swoje życie przez najbliższy co najmniej rok, podporządkować psychoterapii????

jest źle zadane pytanie.

To prawidłowe brzmi: CZY MOGŁABYŚ TEGO NIE ZROBIĆ?"

2,508

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
Arnika40 napisał/a:

ku przestrodze i ku pocieszeniu wszystkich z syndromami DDA, DDD, KKZB i innych koszmarnych skrótów literowych!!!!!!!!!!!!!


Przepraszam... musiałam sie wykrzyczeć sad

Krzycz, maleńka i rób wszystko, co przynosi ulgę big_smile Skróty literowe przytulą Cię - potrafimy to jak nikt inny big_smile

Dziękuję....

Wiesz, teraz ryczę jak takie małe dziecko. Tak mi brakuje Mamy. Po prostu tylko Mamy, której nigdy nie miałam. A gdy wracała na chwilę z tych swoich "podróży w umyśle do nikąd", to zamiast się nią cieszyć, nawet na kilka minut, starałam się ja wyrwać "stamtąd".
Boże jedyny.., jak to bardzo boli...

Dziewczyny, kobiety, nie zapominajcie o sobie, nie dajcie się "zwariować" nikomu i niczemu! Nie pozwólcie swoim dzieciaczkom cierpieć!
Moja córka jest juz dorosla, ale jest tu wiele zagubionych Mam, których dzieci są jeszcze małe. Jesli brakuje sensu w życiu, niech te dzieci staną się jego całym sensem. Niech nigdy nie będą którymś z tych skrótów, którymi dzisiaj jesteśmy My. Proszę...

2,509 Ostatnio edytowany przez Arnika40 (2011-06-02 21:13:52)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Tak sobie pomyślałam, że to:

Arnika40 napisał/a:

Czy ja jestem gotowa na to, by swoje życie przez najbliższy co najmniej rok, podporządkować psychoterapii????

jest źle zadane pytanie.

To prawidłowe brzmi: CZY MOGŁABYŚ TEGO NIE ZROBIĆ?"

Nie, tym razem juz nie mogę tego NIE ZROBIĆ.
Powiedziałam "A", muszę powiedzieć "B". Nie ma innego wyjścia. A właściwie sa dwa: żyć albo nie żyć.

Przypomniała mi się dziś w gabinecie taka sytuacja:
To było wiele lat temu, podczas którejś z moich nawracających depresji. Córka miała może z 10 lat.
Ja byłam tak zagmatwana w sobie, że az nieobecna.
Ona pomalowała sobie nos zieloną farbą i usiadła naprzeciwko mnie, twarzą w twarz, chcąc wzbudzić moje zainteresowanie.
Opowiadała o czymś w szkole.
Ale ja musiałam byc tak bardzo nieobecna, mimo iż ją przecież widziałam, że nie zauwazyłam tego jej ufarbowanego na jaskrawą zieleń, nosa. Rozmawiałam z Nią, ale Jej nie widziałam!!

Opowiedziała mi o tej historii wiele lat później. Do dziś nie mogłam uwierzyć, że mówiła prawdę.
Mówiła prawdę...

Jestem zdecydowana. Rozpoczynam terapię.

2,510

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Arnika40 napisał/a:

Jestem zdecydowana. Rozpoczynam terapię.

Brawo, kocham takie zdecydowane kobiety big_smile Liczę tu na Ciebie w Grupie.

2,511

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
Arnika40 napisał/a:

Jestem zdecydowana. Rozpoczynam terapię.

Brawo, kocham takie zdecydowane kobiety big_smile Liczę tu na Ciebie w Grupie.

Nie zawiodę! Będę Was wspierać i przekazywać Wam mądrości, których się dowiem.
Musimy dać radę. I damy! smile

2,512

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam wszystkich.
Opisałam swoją historię w wątku "mąż mnie nie kocha-co robić". Doradzono mi żeby odwiedzić ten wątek. Szczerze mówiąc to nie wiem czy ja jestem kobietą kochającą za bardzo. Próbuję ratować moje małżeństwo, chociaż mąż mnie na chwilę obecną nie kocha i przez ostatnie pół roku prowadził podwójne życie. On też deklaruje że spróbujemy (zerwał kontakt z tamtą kobietą chociaż ze sobą pracują).
Kocham go tak mocno, że zrobię prawie wszystko żeby ze mną został. Błagałam, nawet klękałam przed nim żeby nie odchodził. Narazie został, ale twierdzi że nic nie moze mi obiecać. A ja wierzę, wierzę całym sercem że nam się uda, że on na nowo mnie pokocha i bedzie tak jak kiedyś.
Nie wiem czy ja kocham za bardzo, bo od niego usłyszałam, że przez te wszystkie nasze wspólne lata nie czuł się kochany. Ale walczę o niego, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Pozdrawiam Was

2,513

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie Moje Drogie

co robić gdy po zdradzie  mąż stał się tak miły,że wchodzi w ....,że aż boli Nagle zauważa jak jestem atrakcyjna,seksowna,że podczas jazdy rowerem inni na mnie zwracają uwagę/wcześniej też tak było/ ale gdy była kochanka to czuł się bezpieczniej to czuł się bezpieczniej i tego nie zauważał albo nie chciał zauważać.
Trochę mnie to denerwuje bo zachowuje się tak jakby miał 20 lat..

jeszcze jakiś czas temu czułam się bardzo żle gdy mi o tym powiedzial./zdrad/wiadomo nie zapomnę nie wybaczę tego co zrobił...ale teraz ta jego słodkość jest aż przesadna...jak to ograniczyć chcę żeby o mnie walczył nawet /powiedział mi ,że teraz ja nie będę miała przeszkód,że zrobię to z kimś innym/
nie należę do takich kobiet ...choć kobieta zmienną jest...
może to głupio zabrzmi ale chciałabym aby choć trochę pocierpiał jak ja:(
co wy na to dziewczyny???

2,514

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Alinka73 napisał/a:

Witajcie Moje Drogie

co robić gdy po zdradzie  mąż stał się tak miły,że wchodzi w ....,że aż boli Nagle zauważa jak jestem atrakcyjna,seksowna,że podczas jazdy rowerem inni na mnie zwracają uwagę/wcześniej też tak było/ ale gdy była kochanka to czuł się bezpieczniej to czuł się bezpieczniej i tego nie zauważał albo nie chciał zauważać.
Trochę mnie to denerwuje bo zachowuje się tak jakby miał 20 lat..

jeszcze jakiś czas temu czułam się bardzo żle gdy mi o tym powiedzial./zdrad/wiadomo nie zapomnę nie wybaczę tego co zrobił...ale teraz ta jego słodkość jest aż przesadna...jak to ograniczyć chcę żeby o mnie walczył nawet /powiedział mi ,że teraz ja nie będę miała przeszkód,że zrobię to z kimś innym/
nie należę do takich kobiet ...choć kobieta zmienną jest...
może to głupio zabrzmi ale chciałabym aby choć trochę pocierpiał jak ja:(
co wy na to dziewczyny???

Mam wrażenie, że całkiem się pogubiłaś, dziewczyno hmm Czego właściwie oczekujesz?

2,515

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

masz racje pogubiłam się i to strasznie ...czego oczekuję chciałabym,żeby było tak jak kiedyś, ale wiem,że to nie możliwe ...

wiem,że w tym związku już nie będzie dobrze..jest mi żle jako kobiecie bo to boli i to bardzo co mi zrobił...a żyć trzeba wiem,że to od nas zależy jak sobie to życie poukładamy...może najlepiej byłoby się rozejść..widzisz jakąś szansę na przetrwanie tego związku???

2,516

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nikt Ci nie udzieli takiej odpowiedzi, Ty musisz to ocenić.
Ale proponuję zacząć porządki od wyjaśnienia z sama sobą kilku kwestii:
1. Co się działo w Waszym związku "nie tak". Spójrz chłodnym okiem na partnera jak i na siebie. Poszukaj przyczyn, ale nie staraj się niczego na siłę usprawiedliwiać. Szczerość przede wszystkim.
2. Czy CHCESZ wybaczyć mężowi, czy jesteś w stanie to udźwignąć czy tez nie.
3. Czy to była jednorazowa sprawa? Czt dłuższy romans? Czy wielokrotne zdrady? I CZY TO MA DLA CIEBIE ZNACZENIE.
4. Czy jest szansa, że OBOJE pójdziecie na terapię, poszukacie pomocy czy nie?


Nie spiesz się, daj sobie czas na odpowiedzi. Zapisuj na kartce przemyślenia. Pisz szczerze co czujesz.
Poczytaj ten wątek od poczatku, zerknij też do "Dlaczego zdradzani są głupi".
Jesli chcesz - mogę Ci przesłać literaturę do poczytania - napisz na mojego maila.

Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, jaką Ty jesteś osobą i jakie masz poglądy, przekonania. Nie zatrać siebie w tym wszystkim - nie warto!
Trudno mi coś więcej teraz doradzić, bo nie wiem, jaki związek tworzyliście, jakie problemy sa Waszym udziałem.
Z góry przepraszam, ale więcej raczej dziś nie napiszę. Jestem zawalona robotą, a jutro skoro świt wyjeżdżam. Odezwę się, jak będę mogła.

2,517

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

dziękuję wysłałam Ci maila

czekam na informację zwrotną

Miłego wyjazdu:)))

2,518

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Agnieszka28 napisał/a:

Witam wszystkich.
Opisałam swoją historię w wątku "mąż mnie nie kocha-co robić". Doradzono mi żeby odwiedzić ten wątek. Szczerze mówiąc to nie wiem czy ja jestem kobietą kochającą za bardzo. Próbuję ratować moje małżeństwo, chociaż mąż mnie na chwilę obecną nie kocha i przez ostatnie pół roku prowadził podwójne życie. On też deklaruje że spróbujemy (zerwał kontakt z tamtą kobietą chociaż ze sobą pracują).
Kocham go tak mocno, że zrobię prawie wszystko żeby ze mną został. Błagałam, nawet klękałam przed nim żeby nie odchodził. Narazie został, ale twierdzi że nic nie moze mi obiecać. A ja wierzę, wierzę całym sercem że nam się uda, że on na nowo mnie pokocha i bedzie tak jak kiedyś.
Nie wiem czy ja kocham za bardzo, bo od niego usłyszałam, że przez te wszystkie nasze wspólne lata nie czuł się kochany. Ale walczę o niego, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Pozdrawiam Was

zajrzyj na stronę http://www.kobieceserca.pl/psychotesty.html  i zrób sobie testy, wtedy będziesz wiedziała, czy jesteś kobietą kochającą za bardzo, ta "przypadłość" jest zwykle nieuświadamiana, a wytłuszczone przeze mnie słowa w Twoim poście wskazują, że prawdopodobnie jednak jesteś kkzb... wiesz, gdy byłam żoną alkoholika też klękałam przed nim i błagałam, żeby przestał, żeby zmienił się dla nas, oczywiście tego nie zrobił, dopiero ocknął się jak zabrałam dzieci i wyprowadziłam się, wtedy chciał się zmieniać, ale było juz za późno, gdybym zrobiła to 10 lat wcześniej, może wszystko potoczyłoby się inaczej.... nie warto klękać i błagać, trzeba się szanować, klękanie i błaganie powoduje odwrotny skutek, wiedz o tym i nie popełniaj błędów, które inne kobiety popełniły przed Tobą i jest wiadomym, ze to nie skutkuje

bądź silna i trzymaj się

2,519

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzis mialam sen z moim ex, plakalam przez sen, nie pamietam o czym byl, alw pamietam ze plakalam, tyle czasu juz minelo. Nie mamy zadnego kontaktu, nic nas juz nie laczy i nikt. A jednak jeszcze chociaz w snach mnie nawiedza. To jest straszne ze tak mi zrąbał psychike. Gdybym go nie poznała bylabym silniejsza teraz juz nie wiem jaka jestem. Sa we mnie 2 osoby jedna slaba druga silna. Obie walcza ze soba, czasami wygrywa silna lecz czesto słaba bierze ster i wszystko sie wali.
Chce byc silna! Nie chce juz cierpiec.

2,520

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzis wieczorem bede miala w pdf-e ksiazke "Toksyczne słowa" faktycznie jest zbawienna. Jesli chcecie to moge podeslac, Niekochana jesli chcesz do biblioteki a jej nie masz to daj znac.

2,521

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
anitka77 napisał/a:

Dzis wieczorem bede miala w pdf-e ksiazke "Toksyczne słowa" faktycznie jest zbawienna. Jesli chcecie to moge podeslac, Niekochana jesli chcesz do biblioteki a jej nie masz to daj znac.

Bardzo chętnie, bo nie mamy w biblioteczce big_smile

2,522

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
anitka77 napisał/a:

Dzis mialam sen z moim ex, plakalam przez sen, nie pamietam o czym byl, alw pamietam ze plakalam, tyle czasu juz minelo. Nie mamy zadnego kontaktu, nic nas juz nie laczy i nikt. A jednak jeszcze chociaz w snach mnie nawiedza. To jest straszne ze tak mi zrąbał psychike. Gdybym go nie poznała bylabym silniejsza teraz juz nie wiem jaka jestem. Sa we mnie 2 osoby jedna slaba druga silna. Obie walcza ze soba, czasami wygrywa silna lecz czesto słaba bierze ster i wszystko sie wali.
Chce byc silna! Nie chce juz cierpiec.

witaj i w tym watku smile
miałam z miesiac temu to, co Ty. śniło mi sie, strasznie realnie, ze on chce wrócić. błagał, obiecywał. a ja mu powiedziałam: boje się, że to sen , ze się zaraz obud.... i sie kurde obudziłam. a juz wierzyłam ze to jawa. serio. płakałam jak bóbr potem.
ale czas robi swoje, moge teraz Ci dac rade abyś cierpliwie czekała, ja byłam w takiej samej sytuacji. i wyszłam z tego, mimo iz mam od lat depresje ktora sie czai, ale nie pozwolę jej wyjść przez jakiegoś patałacha.
tę słabą, drugą, kopnęłam  w dupsko i jestem wolna.

2,523

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
anitka77 napisał/a:

Dzis wieczorem bede miala w pdf-e ksiazke "Toksyczne słowa" faktycznie jest zbawienna. Jesli chcecie to moge podeslac, Niekochana jesli chcesz do biblioteki a jej nie masz to daj znac.

Bardzo chętnie, bo nie mamy w biblioteczce big_smile

no i żopa, zeskanowalam calutka ksiazeczke plik zzipowalam ma 95,877KB i nie idzie, masz jakis pomysl zeby poszlo? jest w pdf i nie wiem jak go ewentualnie podzielic? o ile wogole da rade.

2,524

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

hihihi rzeczeczywiscie, kiedys kupilam piękną białą narzutę na łóżko, moj ex był bardzo skąpy co przekładało się rownież na zużycie listków papieru toaletowego. Wiec ktoregoś pieknego dnia, gdy ślicznie zascieliłam łożko nowiuśką białą narzutą, on klapnął brudnym dupskiem na łóżko. Efekt, obsrana narzuta, to było obrzydliwe. O matko, nie wspomnę o bąkach oraz beknięciach i porannych charchach do umywalki.

Kochane jak zmienijszyc plik pdf nie moge wam wyslac toksycznych słow bo jest za duzy, a nie usmiecha mi sie jej skanowac raz jeszcze.:(

2,525 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-06-04 22:12:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Agnieszka28 napisał/a:

Nie wiem czy ja kocham za bardzo, bo od niego usłyszałam, że przez te wszystkie nasze wspólne lata nie czuł się kochany.

bo kobiety, ktore kochaja za bardzo nie kochaja na prawde. Nie potrafia chyba odroznic kochania kogos od ogromnego glodu bycia kochanym i akceptowanym.
"Kochac za bardzo" to tylko nieudolna nazwa problemu z jakim sie zmagamy.
Jesli jestes kkzb, bardzo mozliwe, ze on czul sie niekochany przez Wasze wszystkie wspolne lata.

Z tego co napisalas... ogromnym zderzeniem sa dwa zdania:

Agnieszka28 napisał/a:

A ja wierzę, wierzę całym sercem, że nam się uda, że on na nowo mnie pokocha i bedzie tak jak kiedyś.

Agnieszka28 napisał/a:

mąż mnie na chwilę obecną nie kocha i przez ostatnie pół roku prowadził podwójne życie

Ciekawa jestem jak sobie radzisz z pogodzeniem tych dwoch mysli?

no i zalamujace jest to, ze:

Agnieszka28 napisał/a:

Ale walczę o niego, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego.

wiec nasuwaja sie pytania:
1. dlaczego nie wyobrazasz sobie zycia bez niego? (jestes nieporadna zyciowo, niepelnosprawna, niesamodzielna)
2. Co to znaczy, za WALCZYSZ? Ludzie czesto pisza na tym forum, ze walcza. Dla jednych, tych co zdradzili walka to laskawe przyzwolenie na bycie ze soba po zdradzie. Dla innych tych zdradzonych, walka, jest walka z samym soba o wybaczenie o zapomnienie. Jeszcze dla innych, ktorzy chca zatrzymac partnera na sile walka to zdwojenie wysilku w uslugiwaniu, seks na bungee w rozowych koronkach. A co Ty czujesz gdy mowisz, ze walczysz o niego? Jakie dzialania jak do tej pory podjelas? Tak konkretnie...
3. A co by sie stalo gdyby odszedl? Co by sie stalo gdybys zostala sama? Czy czujesz, ze nikt juz Cie nie zechce? Czy czujesz, ze juz nikt Cie nie pokocha? Czy czujesz, ze zgnijesz na tym padole lez samotnie i bez milosci?
4. Czy potrafilabys sobie powiedziec, ze jestes "glupia", ze nie umiesz kochac, ze popelniasz bledy od lat bo gonisz za czyms czego nie rozumiesz? Jesli NIE, to nawet nie rozgrzebuj tych testow dla kochajacych za bardzo.

W jednym szpitalu psychiatrycznym moze byc 6 Jezusow na jednym oddziale. Nie przeszkadza im nawet wzajemna obecnosc. Nie przekonasz zadnego znich, ze nie jest Jezusem. Na ile jestes gotowa zmierzyc sie z faktem, ze i Ty nie jestes Jezusem.... czyli upraszczajac, przyjac do wiadomosci, ze jestes lekko "zwariowana"?
Prawie wszystkie kobiety w tym watku uwierzyly, ze "nie sa Jesusem", postanowily zrozumiec na czym polega ich choroba, poszly na terapie i zmieniaja swoje zycie.
Czego Ty oczekujesz?
Sa na forum rowniez grupy "uwodzenia" niewiernych mezow. Dziela sie wzajemnie technikami wychowawczymi, metodami oddzialywania posredniego i bezposredniego, roznymi metodami manipulacji, strategia... do wyboru do koloru...
Czego tak na prawde chcesz Ty?

2,526 Ostatnio edytowany przez gazia (2011-06-04 22:37:22)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej zazdrości,a ty nie jestes na zjeździe?????

2,527

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jesli nie potrafimy kochac na prawde, to moze oni rzeczywiscie od nas uciekają bo nie czuja sie kochani?
Wedlug ksiazki Toksyczne słowa, prawdziwa miłość objawia sie nastepująco:

* Wypowiadac swoje mysli i wysluchiwac mysli drugiej osoby (zawsze mowilam co mysle, on niechetnie wszystko mówil)
* Wyrazac wlasna radosc i cieszyc sie radoscia drugiej osoby (zawsze cieszylam sie jak byl szczesliwy on cieszyl sie jak bylam szczesliwa)
* Odkrywac samego siebie i byc lustrem dla drugiej osoby ( nie rozumiem)
* Cenic samego siebie i szanowac druga osobe ( cenilam siebie i szanowalam jego)
* Cieszyc sie z wlasnych osiągniec i doceniac osiągnięcia drugiej osoby ( cieszylismy sie)
* Dążyć do własnego rozwoju i wspierać rozwój drugiej osoby (nie dawał mi mozliwosci mojego rozwoju, powinnam pomimo to rozwijac sie na wlasna reke)
* Chronić swoje prawo do samotności i szanować samotność drugiej osoby (za bardzo wtedy wnikalismy dlaczego chcesz byc sam/sama)
* Pogłębiać własne zainteresowania i wspierać zainteresowania drugiej osoby ( to było)
* Żyć według własnego tempa i tolerować tempo drugiej osoby ( nie zawsze szczegolnie podczas wspolnych joggingow on gnał ja po malu mnie wkurzalo ze on gna a jego ze biegam po malu)
* Zaspokajać swoje potrzeby i obdarowywać drugą osobę ( z mojej strony zawsze z jego nigdy)
* Angażować sie i pomagać drugiej osobie (pomagalam on nie zawsze)
* Chronić samego siebie i zapewnić bezpieczeństwo drugiej osobie ( nie moglam sie przed nim ochronic byl silniejszy dlatego uciekłam)
* Patrzeć w głąb siebie i widzieć drugą osobę ( nie zawsze to mialo miejsce ale czasami staralam sie jego zrozumiec on nigdy mnie)
* Być sobą i pozwolić być sobą drugiej osobie ( nie pozwalal mi pic coli i palic fajek, mnie nie przeszkadzlo ze on gra w gry na kompie)
Co wedlug Ciebie Zazdrosc jest miloscią? bo mnie przerazilas tym ze KKZB nie potrafią kochac naprawde.
***To znaczy kochać siebie i kochać drugą osobę***

2,528

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

moj ex ze swoja ex, ktora dala mi kiedys niezle popalic, wlasnie wybrali sie na wycieczke. Zostali "przyjaciółmi" on z nia kiedys zrobil to co ze mną. Zostawił ją dla mnie. No wiec sa na wycieczce a ma juz nową dziewczyne, ktora do niego niebawem przyleci z Polski.
Czy to jest normalne? czy mozna zaprzyjaznic sie z ex, po tym co nam zrobil? przeciez on jej zrobil dokladnie to samo, co to wogole za cyrk sie dzieje, ja juz nie nadazam.
Wiem gow...o mnie to powinno obchodzic jednak troche mnie to zadziwia!

2,529

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niech moc bedzie ze mna! staram sie byc silna, bede silna dla samej siebie, widze jakie bledy popelnia moja babcia i mama, nie bede tego powielac, koniec z tym !
Ide wlasną drogą, silniejsza i pewniejsza siebie niz kiedykolwiek dotąd byłam.

2,530

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Hej zazdrości,a ty nie jestes na zjeździe?????

Była a juści - sama widziałam big_smile Ciepła, rozumna i otwarta istota.

2,531 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-06-05 19:06:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
anitka77 napisał/a:

Co wedlug Ciebie Zazdrosc jest miloscią? bo mnie przerazilas tym ze KKZB nie potrafią kochac naprawde.

Tak uwazam.

Nie wiem co jest miloscia prawdziwa... kochalam za bardzo.
Teraz jestem znow zakochana.
Kocham.
Nieprzytomnie kocham. Powalilo mnie na kolana.
Nie jem, nie pije, nie oddycham. Pierwsza mysl po przebudzeniu i ostatnia przed zasnieciem.
i ucze sie nie przynosic mu kapci w zebach... ucze sie bo nie umiem tego sama z siebie.
Nie umiem!
Boje sie,ze rozpie****** kolejny zwiazek tym moim nienormalnym kochaniem, ze nie dam mu oddychac, nie dam mu wolnosci i samodzielnosci, ze nie bede dla siebie sprawiedliwa, za dam z siebie niesprawiedliwie za duzo, ze go ubezwlasnowolnie samoobslugowo pod kazdym wzgledem.

Wiem jak przestac kochac za bardzo
Teraz ucze sie jak kochac normalnie...
...i nawet nie wyobrazasz sobie Anitko jak ja sie boje.
To jest normalny, uczciwy, porzadny i zakochany we mnie czlowiek... i ja go najzwyczajniej na swiecie i nieodwracalnie popsuje.

2,532

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anhedonio,zapytałam bo Zazdrość o godzinie 22.11.była na forum!!! I jednoczesnie na zlocie.

2,533

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Anhedonio,zapytałam bo Zazdrość o godzinie 22.11.była na forum!!! I jednoczesnie na zlocie.

....a za nimi podążał tajemniczy Don Andreo :-) , szpieg z krainy deszczowców. Karamba !

2,534

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Anhedonio,zapytałam bo Zazdrość o godzinie 22.11.była na forum!!! I jednoczesnie na zlocie.

HA! Bo ona jest dużej klasy czarodziejką big_smile
A ja ją widziałam i nawet rozmawiałam przez chwilę (choć konkurencja była duża wink )
Chyba nie zarzucasz mi kłamstwa tongue Czuję się oburzona taką insynuacją hmm No i mam 6 niezależnych świadków - spoza rodziny!

2,535

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:
anitka77 napisał/a:

Co wedlug Ciebie Zazdrosc jest miloscią? bo mnie przerazilas tym ze KKZB nie potrafią kochac naprawde.

Tak uwazam.

Nie wiem co jest miloscia prawdziwa... kochalam za bardzo.
Teraz jestem znow zakochana.
Kocham.
Nieprzytomnie kocham. Powalilo mnie na kolana.
Nie jem, nie pije, nie oddycham. Pierwsza mysl po przebudzeniu i ostatnia przed zasnieciem.
i ucze sie nie przynosic mu kapci w zebach... ucze sie bo nie umiem tego sama z siebie.
Nie umiem!
Boje sie,ze rozpie****** kolejny zwiazek tym moim nienormalnym kochaniem, ze nie dam mu oddychac, nie dam mu wolnosci i samodzielnosci, ze nie bede dla siebie sprawiedliwa, za dam z siebie niesprawiedliwie za duzo, ze go ubezwlasnowolnie samoobslugowo pod kazdym wzgledem.

Wiem jak przestac kochac za bardzo
Teraz ucze sie jak kochac normalnie...
...i nawet nie wyobrazasz sobie Anitko jak ja sie boje.
To jest normalny, uczciwy, porzadny i zakochany we mnie czlowiek... i ja go najzwyczajniej na swiecie i nieodwracalnie popsuje.

Wlasnie tego boje sie najbardziej, kontrolowac sie cale zycie, wyzbyc sie spontanicznosci, wszystko na zimno analizowac, to tak jak by sie uczylo zyc od nowa, z nową ja.
Ciessze sie ze sie zakochałas i juz masz kogos. To daje nadzieje.

Posty [ 2,471 do 2,535 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 37 38 39 40 41 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024