Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 380 381 382 383 384 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24,766 do 24,830 z 26,307 ]

24,766

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Chcieć to móc Lukrecjo smile

To prawda.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenia ale nie wiem,czy mądrzejsza?
Jestem i silna i słaba.
Jestem ofiarą kilku toksycznych związków, traumatycznego dzieciństwa, śmierci najbliższej osoby i wielu,wielu krzywdzących mnie zdarzeń,że czasem tłumaczę się dwojako:
-tak skopano moje uczucia,że nie potrafię już normalnie żyć i albo zakończę związek albo skończę z sobą.
-nie mam szans na związek z jakimkolwiek mężczyzną,nie chcę związku żadnego i pod żadnym pozorem,nienawidzę mężczyzn, tych ich obleśnych spojrzeń (kiedy żona odwróci wzrok), nie wierzę w miłość-to ściema.

I jak tu chcieć? Móc?

Zobacz podobne tematy :

24,767

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Cześć dziewuszki.
Eh, tak się zamartwiałam życiem, że właśnie leżę w szpitalu, bo rano dostałam potwornie wysokiego ciśnienia.
Trzymajcie kciuki za mnie.
***
Jestem już w domu. Ciśnienie miałam bardzo wysokie. W pracy dostałam ataku paniki, pierwszy raz w życiu taki silny był. Kołatanie serca, krótki oddech, ból w klatce piersiowej, osunęłam się na podłogę. Czekałam z 15 min a potem pojechałam do szpitala.
Dostałam tabletki, które mam zarzyć w razie kolejnego ataku. Skierowanie do kardiologa.
Porobili mi też podstawowe badania i reszta jest w porządku smile
Pielęgniarka mi mówi: niech pani zadzwoni do kogoś, że jest pani w szpitalu. ... nie miałam do kogo zadzwonić hmm
Ale wiem przynajmniej tyle, że lekarze pomogą mi zawsze smile
teraz tylko czekać na atak paniki, jak dostanę rachunek ze szpitala tongue

Anstawio, ale ataku paniki nie leczy się u kardiologa...
Znam to piętno. Nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje. Koszmar. Masakra. Dno.

Troszkę o tym zapomniałam,bo odkąd jestem na antydepresancie mam spokój.

Tak, masz rację...nadto zamartwiałaś się życiem,a i pewne objawy przewlekłego stresu w jakim żyłaś szmat czasu,teraz wyłażą.
Tulę Cię cieplutko smile

24,768 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-11-13 22:35:01)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

L_ukrecjo, a próbowałaś być sama? Powiem ci, że nie jest łatwo, ale można się poobserwować z każdej strony.

Co się zdarzyło? Trafiłam na oddział kardiologiczny, pierwsza pomoc. Rano moje serce oszalało. Prawie zemdlałam. Zjechałam po ścianie na podłogę. Byłam sama. Ledwo wsiadłam na skuter i dojechałam do szpitala. Akcja natychmiastowa.
Diagnoza: choroba genetyczna, AVNRT- arytmia serducha. Za miesiąc wizyta u kardiologa.
Mam 32 lata, czy to nie za wcześnie na problemy z serduchem?

Hm... wiesz, jak nie ma się nikogo obok, to nawet słowa " będzie dobrze" od obcego lekarza potrafią dodać skrzydeł. Dlatego napisałam do was kochane moje smile

Myślałam, że to atak paniki był. Teraz doczytałam diagnozę.

24,769

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny, nie udzielam się często, ale chcę żebyście wiedziały, że jestem z Wami i trzymam za Was ( za nas ) kciuki.

24,770

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam już tego wszystkiego dość, boję się iść spać, bo mam jakieś złe przeczucia, że w nocy wlezie mi do domu... Wydawało mi się kilka razy, że ktoś drobnymi kamykami rzuca w okno... Ja chyba wariuję... Mam tyle pracy i za nic nie mogę się skupić na pisaniu...
K...wa, nie chce mi się żyć...

24,771

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:
hm... napisał/a:

Chcieć to móc Lukrecjo smile

To prawda.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenia ale nie wiem,czy mądrzejsza?
Jestem i silna i słaba.
Jestem ofiarą kilku toksycznych związków, traumatycznego dzieciństwa, śmierci najbliższej osoby i wielu,wielu krzywdzących mnie zdarzeń,że czasem tłumaczę się dwojako:
-tak skopano moje uczucia,że nie potrafię już normalnie żyć i albo zakończę związek albo skończę z sobą.
-nie mam szans na związek z jakimkolwiek mężczyzną,nie chcę związku żadnego i pod żadnym pozorem,nienawidzę mężczyzn, tych ich obleśnych spojrzeń (kiedy żona odwróci wzrok), nie wierzę w miłość-to ściema.

I jak tu chcieć? Móc?

Dlaczego chcesz? Nie pytaj jak chcieć, bo to jest szukanie wymówek. Samo chcę nie wystarczy, to trzeba zacząć robić to co się chce, konsekwentnie, nawet wtedy gdy się nie chce.

24,772

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

Mam już tego wszystkiego dość, boję się iść spać, bo mam jakieś złe przeczucia, że w nocy wlezie mi do domu... Wydawało mi się kilka razy, że ktoś drobnymi kamykami rzuca w okno... Ja chyba wariuję... Mam tyle pracy i za nic nie mogę się skupić na pisaniu...
K...wa, nie chce mi się żyć...

Byłaś u psychologa? Po takich traumatycznych związkach musi minąć trochę czasu zanim zaczniesz żyć od nowa.
Chciej żyć! Dodawaj sobie sił pozytywnymi słowami. Dasz radę!
Mi w tych najgorszych momentach pomógł kurs i samotna kilkudniowa wycieczka. Skup się na sobie i na tym co jest dla ciebie dobre. Wypisz sobie na kartce wszystkie jego wady i nie utrzymuj kontaktów. Nie poddawaj się. Na początku jest trudno, z czasem lżej. Czasami potrzeba czasu...
Powodzenia!

24,773

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawio, nie byłam u psychologa, bo...nie mam czasu. Prozaiczne, nie?
Próbowałam dodzwonić się wczoraj do telefonu zaufania dla dorosłych, aby dodać sobie otuchy, ale człowiek szybciej może zrobić coś głupiego, zanim uda mu się tam dodzwonić - jakiś pic, czy tyle ludzi z problemami emocjonalnymi?
Ok. północy przyszedł zalany pod dom, ale furtka była zamknięta - siedział wiec pod płotem i gadał sam do siebie, bo nie miał już chyba siły przejść przez niego, chociaż nie jest wysoki. A ja jak głupia stałam za firanka i czekałam, co będzie dalej, ale w końcu kumpel, z którym robił jakieś niewyraźne interesy przyjechał i go zgarnął. Pewnie się bal, żeby ten nie narobił jakiś głupot, a ja z kolei sporo wiem o tych interesach i na dobra sprawę mogłabym obu wpakować za kratki.

No cóż, zobaczymy co będzie dzisiaj?

24,774

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawia - kochana, bardzo mocno przytulam. Przestraszyłam się bardzo, kiedy napisałaś.... A ja wczoraj tu nie zajrzałam w ogóle sad Będziesz chodzić do tego kardiologa? Obiecujesz? Żeby wyeliminowac ryzyko powtarzania się takich sytuacji? Lekarzom wierzę smile Jeśli tylko będziesz "się słuchać" - wszystko będzie dobrze!!!! MASZ O SIEBIE DBAĆ!!!!! smile


Daisy... - nie masz czasu, czy nie chcesz go znaleźć na wizytę u psychologa? Jeśli na sobie Ci zależy - znajdziesz go. Skoro ja znajduję od roku i nie tylko dla siebie i dla starszej córki, jeśli jestem w stanie logistycznie uporać się sama z życiem mojej 4-osobowej rodzinki, to Ty też potrafisz. Chyba, że nie chcesz? Ale kto jest dla Ciebie najważniejszy? I czego chciałabyś dla tej najważniejszej osoby?

Lukrecjo..... Nie wiem, jak długo to trwa, ale.... Napewno życzę Ci tego momentu w życiu, kiedy sama sobie dobitnie powiesz - nikt nie jest w stanie zmienić przeszłości. Ja też nie. Ale za to między innymi jestem w stanie wyciągnąć z niej wnioski - jeśli tego będę chciała.

Nie lubię się cofać do przeszłości.... W sensie opowiadania innym. Bo w jakimś stopniu wciąż, pomimo upływu wielu lat, uważam, ze to co mnie spotkało było bardzo bolesne i krzywdzące. To bardzo przykre odczucia. A ja nie lubię permanentnego sprawiania sobie bólu. Ale nie zmienię tego ani tych ludzi, tamtych sytuacji, zdarzeń, więc to co mogę, to... nauczyć w końcu - co jest dla mnie złe, raniące. Wyciągnąć wnioski smile Siła i słabość bierze się w gruncie rzeczy z tego samego... Ale siła to chęć pójścia do przodu... A słabość, to chęć pozostania w świecie przykrych przeżyć (choćby się one zmieniały rodzajowo, ale zawsze pozostają przykre). ? Nie wiem smile Może i tak...

Nie jestem ani silna, ani słaba.
Nie ja jedna przeżyłam wiele złego. Nie pierwsza i nie ostatnia - a to już "niestety".

Jestem najzwyklejszym człowiekiem - jak wielu ludzi, który - jeśli będzie chciał, to uzna, że potrafi normalnie żyć i nie będzie produkował na własny użytek usprawiedliwień wink I będzie z siebie zadowolony smile I nie będzie sobie wmawiał, że nie umie żyć normalnie, skoro i tak żyje normalnie. Tylko ma pochrzanione w głowie w kwestii doboru partnerów, przyjaciół, otoczenia a przede wszystkim zgadzania się na wszystko wink

Szczerze mówiąc dziewczyny... Chyba najłatwiej jest się asekurować, tłumaczyć, usprawiedliwiać, cofać w przeszłość, argumentować - niż.... coś zrobić? Ja nie mówię o zapomnieniu, bo z przeszłości bierze się siła wg mnie. Ja mówię o konsekwencji i odpowiedzialności. Łatwiej jest jednak nie zrobić nic, nic nie robić, być biernym konsumentem resztek spadających "ze stołu" - albo znajdować sobie zamienniki i inne zajęcia. Łatwiej, niż zająć się sobą. I swoim bezpośrednim "otoczeniem", które ma na nas zawsze największy wpływ.

Jeśli nie jestem w stanie zrobić tego, czego chcę, to co mnie powstrzymuje? I czy owo powstrzymywanie mnie ma może pozytywny wpływ na mnie, czy jednak prowadzi do autodestrukcji, tylko innym sposobem, inną drogą - niż ta dotychczasowa?

Nie wiem, ja po prostu chcę się uśmiechać, być zadowolona, nie ograniczać siebie. I jeszcze wieluuuu innych rzeczy smile Absolutnie nie chcę sama siebie z premedytacją pakowac w świat niewłaściwych dla mnie relacji.

Nie wiem, czy Wy już wiecie czego chcecie... A jeśli wiecie - to jak bardzo tego chcecie?

24,775 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-11-14 11:38:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:
hm... napisał/a:

Chcieć to móc Lukrecjo smile

To prawda.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenia ale nie wiem,czy mądrzejsza?
Jestem i silna i słaba.
Jestem ofiarą kilku toksycznych związków, traumatycznego dzieciństwa, śmierci najbliższej osoby i wielu,wielu krzywdzących mnie zdarzeń,że czasem tłumaczę się dwojako:
-tak skopano moje uczucia,że nie potrafię już normalnie żyć i albo zakończę związek albo skończę z sobą.
-nie mam szans na związek z jakimkolwiek mężczyzną,nie chcę związku żadnego i pod żadnym pozorem,nienawidzę mężczyzn, tych ich obleśnych spojrzeń (kiedy żona odwróci wzrok), nie wierzę w miłość-to ściema.

I jak tu chcieć? Móc?

Kurcze, tyle napisałam i wszystko się skasowało.

Ponoć im więcej wiemy tym mniej smile

Lukrecjo.
Pomyślałaś kiedyś, że mając w sobie chaos (wiesz o co mi chodzi) przyciągasz kogoś z takim samym chaosem? Że przyciągasz kogoś kto zaspokoi Twoje potrzeby, kto wypełni deficyty? Że Ty jesteś dla tego kogoś r?wnież po to?
To jest podświadome, nieświadome. Takie puzzle.
Jak na huśtawce. Trochę huśniesz Ty, trochę druga strona i jakoś się buja. Tylko czy o to chodzi?

Przeczytałam ostatnio, że kobieta kochająca za bardzo oczekuje, że ktoś pokocha ją całkowicie, bez reszty, że wypełni jej pustkę. A to nie tak. My mamy być pełni sami w sobie. Bez dolewek i koncentratów.
Jeśli sami nie osiągniemy i nie utrzymamy równowagi, nikt nam jej nie da, nie utrzyma jej za nas.
Spacerowałaś kiedyś po równoważni?

Ktoś napisał, że skoro robiąc tak i tak mamy to i to to aby mieć inaczej musimy postępować inaczej.


W kwestii, traum, przeżyć, doświadczeń, popełnionych błędów i wyrządzonych nam przez kogoś krzywd istnieje tylko jeden sposób aby iść dalej.
Trzeba wybaczyć, zaakceptować i pogodzić się z tym co było.
Ja wybaczyłam matce. Ona też miała swoje doświadczenia, które zdeterminowały jej postępowanie. Miała jakieś wzorce, innych nie miała, też była przez kogoś wychowywana. I ten ktoś tak samo, miał swoje doświadczenia itd. Trudno, stało się. To już przeszłość.
Wybaczyłam też sobie. Wybaczyłam głupoty jakie w życiu zrobiłam, błędy jakie popełniłam. Postaram się ich nie powtarzać, nie popełniać. Zrobię co w mojej mocy. Jednak mam prawo do błędu, każdy je ma. Oczywiście nie mam na myśli działania z premedytacją, kiedy widzimy, że nasze działanie nie zapowiada niczego dobrego ale to chyba oczywiste.
Nie zamierzam też( i nie robię tego) rozpamiętywać tych złych doświadczeń, karmić się nimi. Zapamiętam je. Co to było, co to dało i co się potem stało.
Myślenie, rozpamiętywanie trawi nas od środka i odbiera nam energię. Poza tym nic nie daje.

Edit.

Gdybyśmy te wspomnienia, doświadczenia załatwiali na bieżąco nie byłoby kumulacji i chaosu. Taki wniosek po latach.
I wielu błędów mogłoby nie być, ale to już teraz nie ma znaczenia.
Teraz jest teraz.


To tyle ode mnie.
Dzień dobry.
Miłego dnia smile


Ja wiem czego chcę
Być pełna i w równowadze smile
Spokojna.

Nie chcę rozpamiętywać i nie będę. smile

24,776 Ostatnio edytowany przez daisy48 (2013-11-14 12:18:00)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Daisy... - nie masz czasu, czy nie chcesz go znaleźć na wizytę u psychologa? Jeśli na sobie Ci zależy - znajdziesz go. Skoro ja znajduję od roku i nie tylko dla siebie i dla starszej córki, jeśli jestem w stanie logistycznie uporać się sama z życiem mojej 4-osobowej rodzinki, to Ty też potrafisz. Chyba, że nie chcesz? Ale kto jest dla Ciebie najważniejszy? I czego chciałabyś dla tej najważniejszej osoby?

Niestety Zabka-k, naprawdę go nie mam! Tzn. czasami go mam, ale w takich godzinach, kiedy już żaden psycholog nie przyjmuje!
Mam czasami wolne, pojedyncze godziny (okienka) tak jak teraz. Potem już do 18 - wykłady, indywidualne seminaria itp., wiec zanim dotrę do domu jest już po 20. I dalej siedzę, sprawdzam i pisze - średnio do 1-szej.

Nabrałam na siebie za dużo, ale przecież musiałam utrzymać męża, dom!
Gdybym zmądrzała trochę wcześniej, np. we wrześniu to nie brałabym tylu prac do promowania..., ale nabrałam i niestety do końca roku akademickiego nie mogę się wycofać. Niestety za własną naiwność, głupotę i wiarę w miłość płacę sama sobą.
Na przyszły rok będę już mądrzejsza i nie wezmę więcej niż mogę udźwignąć.

Przypomniałam sobie pewien wierszyk z czasów PRL pt. "Współczesna kobieta" - realia się chyba nie zmieniły mimo upływu czasu.

RAZ DO LEKARZA KOBIETA WPADA:
PANIE DOKTORZE NIECH MNIE PAN ZBADA!
PANI SIĘ MYLI, JESTEM LEKARZEM WETERYNARZEM.
LUDZI W OGÓLE NIE PRZYJMUJĘ.
PANIE DOKTORZE, ALE JA SIĘ WŁAŚNIE ZWIERZĘCIEM CZUJĘ!
GDY RANO WSTAJĘ, NIECH MI PAN WIERZY,
BIEGAM PO DOMU, JAK KOT Z PĘCHERZEM!
DO PRACY BIEGIEM, TAK JAK KOŃ W KŁUSIE,
JAK MAŁPA CZEPIAM SIĘ W AUTOBUSIE.
JAK OSIOŁ JESTEM ZAPRACOWANA,
JAK WIELBŁĄD CHODZĘ OBŁADOWANA.
JAK LWICA BRONIĘ MAŁŻEŃSKIEJ CNOTY,
KIEDY WIECZOREM WRACAM Z ROBOTY.
A GDY JUŻ USNĘ TO MI NAD GŁOWĄ
MĄŻ CZULE SZEPCZE ? POSUŃ SIĘ KROWO!
WIĘC MOŻE JAKIMŚ CUDOWNYM LEKIEM
UCZYŃ ŻE MNIE PAN WRESZCIE CZŁOWIEKIEM!

24,777

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Piękny utwór Daisy smile

24,778

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Daisy - popłakałam się ze śmiechu smile smile smile
Ten wierszyk ciutka do mnie pasuje, głównie poza tym "czułym szeptem" męża wink

Jeśli masz okienka w wykładach, to domniemywam miasta w jakiejś większej liczebności. A jeśli - to są centra interwencji kryzysowej działającej od rana do wieczora. I swobodnie terapeuci są w stanie umawiać spotkania na różne godziny. Akurat psycholog myślę, że da się umówić smile A i znam kobietę, która konsultacje z psychologiem odbywa za pośrednictwem internetu - jest skype.
Więc jak Daisy - Ty chcesz do tego psychologa, czy nie, czy lepiej się zagrzebać w pracach i uznać, że to jest teraz najważniejsze, a na siebie i swój wewnętrzny spokój przyjdzie czas, jak już wszystko skończysz, popłacisz, porobisz i wywiążesz się z bieżących wziętych na siebie zadań?

I jak już się wywiążesz.... To w gruncie rzeczy przecież okaże się, że skoro z tym dałaś sobie radę sama, to swobodnie można spróbować i z wszystkim innym?

Tylko.... że jak się boisz spać... To trzeba by było chyba zadbać o swoje bezpieczeństwo...? Żebyś mogła spać. I mogła się czuć spokojna i bezpieczna i mogła się skupić na pracy? Czy nie? Czy jakoś źle to odbieram?

Co jest priorytetem? Dla Ciebie? Teraz, aktualnie? Tak w kolejności jeszcze - od najważniejszego?

24,779

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Anstawia - kochana, bardzo mocno przytulam. Przestraszyłam się bardzo, kiedy napisałaś.... A ja wczoraj tu nie zajrzałam w ogóle sad Będziesz chodzić do tego kardiologa? Obiecujesz? Żeby wyeliminowac ryzyko powtarzania się takich sytuacji? Lekarzom wierzę smile Jeśli tylko będziesz "się słuchać" - wszystko będzie dobrze!!!! MASZ O SIEBIE DBAĆ!!!!! smile

Dziękuję ci serdecznie smile
Obiecuję, że będę chodzić do kardiologa, bo trochę się wystraszyłam tego co było wczoraj i mam nadzieję, że lekarz przepisze mi lek, który zbije mi moje ciśnienie i w końcu będę spokojna smile
Już jest lepiej. Dzisiaj sobie odpoczęłam smile

24,780

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Natalia 34 napisał/a:

Dziewczyny, nie udzielam się często, ale chcę żebyście wiedziały, że jestem z Wami i trzymam za Was ( za nas ) kciuki.

Natalia zacznij się udzielać, będzie nam miło smile

24,781

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
l_ukrecja napisał/a:
hm... napisał/a:

Chcieć to móc Lukrecjo smile

To prawda.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenia ale nie wiem,czy mądrzejsza?
Jestem i silna i słaba.
Jestem ofiarą kilku toksycznych związków, traumatycznego dzieciństwa, śmierci najbliższej osoby i wielu,wielu krzywdzących mnie zdarzeń,że czasem tłumaczę się dwojako:
-tak skopano moje uczucia,że nie potrafię już normalnie żyć i albo zakończę związek albo skończę z sobą.
-nie mam szans na związek z jakimkolwiek mężczyzną,nie chcę związku żadnego i pod żadnym pozorem,nienawidzę mężczyzn, tych ich obleśnych spojrzeń (kiedy żona odwróci wzrok), nie wierzę w miłość-to ściema.

I jak tu chcieć? Móc?

Dlaczego chcesz? Nie pytaj jak chcieć, bo to jest szukanie wymówek. Samo chcę nie wystarczy, to trzeba zacząć robić to co się chce, konsekwentnie, nawet wtedy gdy się nie chce.

Dlaczego chcę? Szczerze? Bo mam dość!

Anstawio, nie wiedziałam o wadzie serca,uznałam,że to atak paniki na tle nerwowym. Całe szczęście,że masz diagnozę i oczywiście,ze będzie dobrze!

24,782

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Droga hm, oczywiście,że wiem iż to co nazywałam związkiem to tango szarpane,to odgrywanie ról z dzieciństwa,to nic innego jak uzależnienie-toksyczne i silne,wyniszczające. Wiedzę mam. W głowie ino do serca musi teraz spłynąć smile Dwie głowy- Tarantella smile



Zabko droga, widzisz ja się nie mogę uwolnić od przeszłości, bo mam objawy stresu pourazowego i wystarczy moment,muzyka,zapach,klimat i ja mam film w którym widzę jakiś urywek mojego zycia,a nie jestem świadoma tego,dopiero po...jestem po kilku terapiach...i nici. Mam to zaakceptować sad


Daisy48, Ty mądra kobietko smile Super sobie radzisz smile Ale psycholog, kurcze konieczny,bo zobacz jak się załamiesz,to zawalisz terminy i to jeszcze bardziej Cię załamie, przemyśl,są przecież gabinety czynne choćby w soboty smile

Dziś miałam złą noc, a dobry dzień smile

24,783 Ostatnio edytowany przez daisy48 (2013-11-14 22:33:27)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

L_ukrecjo terminów nie zawalę, choćbym się miała zajechać..., bo to "moja sprawa honorowa" i pewnego rodzaju idealistyczny protest yikes i yikes

Od kilku dobrych lat niezmiernie wkurza mnie to, jak obecnie na uczelniach niektórzy moi "koledzy" traktują studentów. Ja jestem belfer "starej daty" i moich podopiecznych traktuję z szacunkiem, bo wiem, że nie mają lekko...studia, praca aby się na tych studiach utrzymać, a często już i rodziny - dzieci. Wolę im pomóc niż jeszcze dokładać do tego ich balastu i traktować jak przedmioty. Jak do tej pory moje podejście się sprawdza - moi studenci szanują mnie, bo ja szanuję ich....

A co do psychologa to najprawdopodobniej w najbliższą sobotę idę na terapię grupową...

Nie chcę indywidualnej, bo takową już miałam z racji "niebieskiej karty" i jak na mój gust psycholożka, która tam jest mogłaby być moją córką, a nikogo bardziej doświadczonego tam nie mają na stanie.


Zabka-k, cieszę się, że Cię rozbawiłam... ten wierszyk to efekt moich wspomnień z czasów PRL - kolekcjonowałam wtedy "bibuły" z różnymi paszkwilami i dowcipami, które dotrwały do dzisiaj - polityczne i nie. Mogę wstawić inne, jeżeli chcecie się pośmiać, ale nie chciałabym urazić politycznych uczuć (bo może ktoś z rozrzewnieniem wspomina poprzednią epokę).

Lata 80-te, PRL. Przychodzi facet do sklepu z samochodami i pyta czy może kupić Skodę 105.
- Tak, proszę bardzo, czerwona. Proszę wpłacić pieniądze, a odbiór za 10 lat.
- No dobrze - mówi szczęśliwy klient - ale za 10 lat rano czy popołudniu?
- Panie! Coś pan, będzie pan czekał 10 lat i nie jest panu obojętne czy rano, czy popołudniu?
- Nie, dla mnie to ważne. Więc kiedy mogę odebrać tą Skodę - rano czy popołudniu?
- A dlaczego jest to dla pana takie ważne?
- Bo rano będą mi zakładać telefon.

24,784 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-11-15 10:19:04)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

L_ukrecjo terminów nie zawalę, choćbym się miała zajechać..., bo to "moja sprawa honorowa" i pewnego rodzaju idealistyczny protest yikes i yikes

Od kilku dobrych lat niezmiernie wkurza mnie to, jak obecnie na uczelniach niektórzy moi "koledzy" traktują studentów. Ja jestem belfer "starej daty" i moich podopiecznych traktuję z szacunkiem, bo wiem, że nie mają lekko...studia, praca aby się na tych studiach utrzymać, a często już i rodziny - dzieci. Wolę im pomóc niż jeszcze dokładać do tego ich balastu i traktować jak przedmioty. Jak do tej pory moje podejście się sprawdza - moi studenci szanują mnie, bo ja szanuję ich....

A co do psychologa to najprawdopodobniej w najbliższą sobotę idę na terapię grupową...

Nie chcę indywidualnej, bo takową już miałam z racji "niebieskiej karty" i jak na mój gust psycholożka, która tam jest mogłaby być moją córką, a nikogo bardziej doświadczonego tam nie mają na stanie.


Zabka-k, cieszę się, że Cię rozbawiłam... ten wierszyk to efekt moich wspomnień z czasów PRL - kolekcjonowałam wtedy "bibuły" z różnymi paszkwilami i dowcipami, które dotrwały do dzisiaj - polityczne i nie. Mogę wstawić inne, jeżeli chcecie się pośmiać, ale nie chciałabym urazić politycznych uczuć (bo może ktoś z rozrzewnieniem wspomina poprzednią epokę).

Lata 80-te, PRL. Przychodzi facet do sklepu z samochodami i pyta czy może kupić Skodę 105.
- Tak, proszę bardzo, czerwona. Proszę wpłacić pieniądze, a odbiór za 10 lat.
- No dobrze - mówi szczęśliwy klient - ale za 10 lat rano czy popołudniu?
- Panie! Coś pan, będzie pan czekał 10 lat i nie jest panu obojętne czy rano, czy popołudniu?
- Nie, dla mnie to ważne. Więc kiedy mogę odebrać tą Skodę - rano czy popołudniu?
- A dlaczego jest to dla pana takie ważne?
- Bo rano będą mi zakładać telefon.

Ja tam myślę że Daisy się nie załamie. Nie ma mocnych wink

Takich nauczycieli to ze świecs szukać Daisy.

Żarcik świetny smile
Proszę o więcej, będę wiedzieć coś jeszcze na temat dawnych czasów, których nie znałam osobiście smile


Dobrze, że wiesz Lukrecjo.
A miłe wspomnienia? Jakby się tak zaprogramować i stworzyć, zarzucić niwe kotwice? Słyszałaś o tym?

Dzień dobry smile

24,785

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie!

Mroźnooooo! W końcu dziś udało mi się zabrać do pracy własne śniadanie smile No dużo powiedziane - buła i twarożek z rzodkiewką w kubeczku (kupny). W końcu nie w całości kupna buła z bufetu smile

Anstawia, no ja też ciutkę. Pewnie będzie sporo badań na początek do zrobienia. A jak już wstępna diagnoza jest, to trzeba iśc za ciosem, bo wiadomo - im wcześniej, tym lepszy efekt leczenia smile Tym bardziej, że takie zmiany to się lubią niestety aktywizować przy wszelkich jesiennych pogodach i potem wiosną. Pisz kochana na bieżąco smile No i może jakoś też i zacznij sie wzmacniac tak w ogóle? Bo może czegoś za mało w organiźmie? A masz za sobą stresujący czas, więc może czegoś by trzeba dołożyć do wewnątrz? smile

Lukrecja - ano tak, zaakceptować smile Jak zaakceptujesz, nie będzie to Twoją codzienną pożywką smile Źródłem permanentnego stresu. Nie wiem, wiesz może o tym, że skoro w dzieciństwie znajdowałaś się tak często w sytuacjach stresowych, to Twoja Ja uważa stan zdenerwowania, strachu, nerwów za najbardziej naturalny stan wewnętrzny? I że próba życia tym co teraz jest dla Twojej podświadomości czymś tak bardzo niecodziennym, że nienaturalnym? Dlatego się nakręcasz? Stąd permanentny stres pourazowy z którego tak ciężko Ci wyjść? Bo musiałabyś nauczyć się żyć w całkiem innych warunkach... Czy Ty wiesz, co to znaczy życie z poczuciem bezpieczeństwa, spokojne, wręcz nudne, bez natrętnych myśli? Pewnie świadomie byś tego właśnie chciała, ale czy podświadomość nie próbuje wrócić do takich schematów sytuacyjnych, które dobrze zna i wie, jak w nich żyć i reagować? I fakt, że po kilku terapiach nie ma poprawy to może być i wina terapeuty i wina też faktu, że nie jesteś świadoma, że Twoja podświadomość broni się przed zwykłą codziennością, bo się jej panicznie boi. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego bełkot i daje się to zrozumieć, co napisałam smile Ja w ten sposób sobie wytłumaczyłam i tłumaczę powtarzalność moich "błędów" i życiowych katastrof. Nie akceptuję podświadomie ludzi wykazujących naturalne ciepło, troskę, opiekuńczość, zdrowe zachowania, bo mnie tak nie traktowano. Dla mnie tacy ludzie są nudni. Cieszy mnie jedynie życie na tzw "haju", kiedy impuls goni impuls. Więc z podświadomą premedytacją wybieram takie otoczenie, które mi to zagwarantuje. Ma być adrenalinka, ona mnie spina i pozwala przystąpić do działania. To taka charakterystyka, tego co nieświadomie robiłam. Teraz czuję się spięta przed zrobieniem czegokolwiek takiego i przybrałam postawę obserwatora. Najbardziej boję sie siebie, więc to głównie siebie obserwuję i uczę się. Widzę kilka wad, których dotąd świadoma w ogóle nie byłam, nawet mi przez myśl nie przeszło... I uczę się cieszyć nudą i monotonią wink Uczę się być zmęczona i leniwa, zamiast mega ambitna i silna ponad miarę.

Daisy - no właśnie, terminów nie zawalę, choćbym... wink Kto, jeśli nie my, da sobie radę ze wszystkim smile
Wiesz, uśmiałam się z tamtego, bo ja aktualnie jak wielbłąd - na razie jednogarbny - wyglądam smile A ręce już mi zwisają do kolan, niedługo na stojąco stóp sięgnę wink A ten aktualny skeczyk, to zwykła codzienność drzewiej smile Może mniej ją pamiętam, bardziej stanie w kolejce od 12 po gazetę bo o 13.00 przywozili do kiosku smile A przed 15 mama mnie wysyłała do SAM-u po śmietanę smile Te wszystkie zapisy, bony, talony, kartki, tony octu na półkach... Papier toaletowy na sznurku na szyi wink Relaxy smile Myślę, że moje rozrzewnienie za tamtym okresem dotyczy bardzej faktu, że chodzi o moje dzieciństwo i że na szczęście chcę pamiętać jednak te najfajniejsze chwile smile Nie zaperzam sie politycznie najczęściej, chyba że w ogóle mam do czynienia z oszołomiarstwem, bez względu na opcję, nację czy cokolwiek. Mnie denerwują jedynie chamskie i głupie żarty, nie satyra smile Oj - super, że próbujesz zterapią grupową smile Ciekawam, jak Ci tam będzie? Mnie wiek terapeuty nie przeszkadza... Moja jest przecież przeogromnie ode mnie młodsza, tu chodzi o fachowość bardziej. Być może.... jako pedagog - sama do tamtej psycholog podeszłaś podświadomie, jak do "studentki"? smile Doświadczenie chyba tu ma mniejsze żnaczenie, zdecydowanie najmniejsze, jeśli chodzi o doświadczenie życiowe tongue Wręcz chyba terapeutą nigdy nie powinien być człowiek, który miał takie same przeżycia, jak jego podopieczny....

Daisy.... smile Nie odpowiedziałaś mi na pytanie o priorytety smile Nie chcesz o tym rozmawiać?

No - to na razie smile
Mnie na początku zapowiedziano, że nie czas na spotkania z ludźmi na grupowych terapiach i cieszę się z tego - bo wtedy miałam nastawianie - do ludzi, do nowych. Teraz nie czuję się na siłach - za bardzo jednak chyba dalej wycofana jestem smile Pracuję nad tym, jednak w mniejszym kręgu smile

24,786

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Daisy.... smile Nie odpowiedziałaś mi na pytanie o priorytety smile Nie chcesz o tym rozmawiać?

Mój priorytet to rozwód z orzeczeniem o winie, odzyskanie nazwiska (bo on przyjął moje), wymeldowanie go i uwolnienie się od tego d...! Raz na zawsze!

No i oczywiście powrót do równowagi, a z tym chyba coraz lepiej, bo wraca mi chęć do pracy... i wkurzyłam się, jak wyciągnęłam dzisiaj ze skrzynki pocztę do niego. Chciałabym, aby już jak najszybciej zniknął na zawsze z mojego życia, a tymczasem mam świadomość, ze pewnie jeszcze napsuje mi trochę krwi mad mad mad

A wierszyki - proszę bardzo. Tym razem coś z pseudo polityki.

?Gdzie się podział Edwardzie ten twój autorytet, w który tak święcie wierzył Centralny Komitet?
Gdy na Wybrzeżu trwają rozruchy i strajki przestań nam na dobranoc opowiadać bajki.
Posyp głowę popiołem, przywdziej włosiennice, pożegnaj się z rodziną i opuść Stolicę.
Weź ze sobą stary worek,  flaszkę ?pepsi coli? i ku wschodowi granicy podążaj powoli.
Pytaj ludzi o drogę abyś nie zbłądził i udaj się do tego co Cię tak urządził.
Może Cię pod swe skrzydła jeszcze raz przygarnie, bo jak tu zostaniesz, możesz skończyć marnie.
A ten  kraj ogromny i miejsca tam wiele, a w koło niezawodni Twoi przyjaciele.
Tam się uderz w piersi, krzyknij ?moja wina? i daj 10 rubli na mszę za Lenina.
A gdy Twoja skrucha okaże się szczera ? możesz dostać na Kremlu posadę portiera.
Będziesz miał ciepły kącik i gorącą strawę, będziesz mógł wspominać Polskę i Warszawę.
Bo tak jest niestety ten świat urządzony, że każdy winien robić to do czego jest stworzony.
Miejsce błazna jest w cyrku, nigdy zaś na tronie, a świnia będzie świnią choćby i w koronie.?

24,787

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

smile

Rozumiem smile Jeśli chodzi o priorytety smile Słuchaj - a jest możliwość "odzyskania" nazwiska - czy jest to tylko wg jego uznania?

I przyznaję - źle się wyraziłam smile Chodzi mi o priorytety w odniesieniu do piramidy potrzeb smile O to mi chodziło, a oczywiście uznałam, że każdy z góry wie, co to ja tam mogę mieć na myśli wink Mój standardowy problem komunikacyjny się objawił. Czasem mnie to śmieszy, czasem - przyznaję - wkurza, bo zanim wyłuszczę komuś owo "sedno" - trochę czasu mija ... Jakaś taka wiecznie "naokoło" jestem smile
Dlatego spytałam, bo kiedyś nie rozumiałam "dlaczego" - pewnych moich zachowań, postępowania. A jak tak sobie uświadomiłam, czego potrzebuję teraz, porzucałam okiem na piramidę i tak sobie sama pomyślałam - to chyba zaczynam rozumieć smile I jeśli chodzi o mnie - przestaję mieć do siebie tyle "ale" wink

24,788

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Daisy, jak to odzyskać nazwisko?
A to się tak da? Możesz kogoś jakby zmusić żeby je zmienił na powrót?

A może jak terapeuta młody i bez bagażu to patrzy trzeźwiej i jaśniej nawet.

24,789

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

smile

Rozumiem smile Jeśli chodzi o priorytety smile Słuchaj - a jest możliwość "odzyskania" nazwiska - czy jest to tylko wg jego uznania?

I przyznaję - źle się wyraziłam smile Chodzi mi o priorytety w odniesieniu do piramidy potrzeb smile O to mi chodziło, a oczywiście uznałam, że każdy z góry wie, co to ja tam mogę mieć na myśli wink Mój standardowy problem komunikacyjny się objawił. Czasem mnie to śmieszy, czasem - przyznaję - wkurza, bo zanim wyłuszczę komuś owo "sedno" - trochę czasu mija ... Jakaś taka wiecznie "naokoło" jestem smile
Dlatego spytałam, bo kiedyś nie rozumiałam "dlaczego" - pewnych moich zachowań, postępowania. A jak tak sobie uświadomiłam, czego potrzebuję teraz, porzucałam okiem na piramidę i tak sobie sama pomyślałam - to chyba zaczynam rozumieć smile I jeśli chodzi o mnie - przestaję mieć do siebie tyle "ale" wink

Najlepszy to dowód na to jak to każdy ma inne myślenie.

24,790

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zabko,przekaz bardzo klarowny smile
Masz świętą rację odnośnie życia na adrenalinie i z natrętnymi myślami...i ze wszystkim o czym pisałaś masz rację. Nie mam zielonego pojęcia jak to jest czuć się bezpiecznym,ja nawet się zrelaksować nie potrafię. Mam przez to dodatkowe problemy, zęby tak zaciskam,że szczęka mnie boli (szczękościsk),a kręgosłup w rozsypce,a permanentny stan napięcia powoduje,że rehabilitant nie mógł rozmasować mi np.karku. Sama jak nieraz łapię się na tym,że siedzę na "dupościsku" i się rozluzniam, ale za chwilę znowu spin...
Terapię miałam z bd terapeutą ale uważam troszkę zbyt ostrym,bo ciągle mi powtarzał, pani Joanno ale pani wie, dlaczego tak postępuje...wiem ale nie dociera. Ostatnio stwierdził,że jestem przeterapeutyzowana...

I jeszcze chciałabym się odnieść predyspozycji psychologicznej. Uważam,że nie ma lepszego terapeuty dla np.alkoholika,jak niepijący alkoholik-terapeuta. I to odnosi się do wszelkiego rodzaju uzależnień. A my...przecież jesteśmy uzależnione od krzywdzenia nas,burzy emocji i destrukcji,więc też uważam,że najlepszy byłby psycholog z takim bagażem doświadczeń. Dlaczego? Bo takiego znawce tematu nie oszukasz, a rozumie Cię w lot smile

24,791

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Daisy, jak to odzyskać nazwisko?
A to się tak da? Możesz kogoś jakby zmusić żeby je zmienił na powrót?

A może jak terapeuta młody i bez bagażu to patrzy trzeźwiej i jaśniej nawet.

Ja go nie mogę zmusić, ale sąd - tak. Tym bardziej, że moje nazwisko jest, że tak powiem "herbowe", a on je swoim zachowaniem profanuje i znieważa. Prosiłam, aby to zrobił sam, tzw. decyzją administracyjną w USC, ale nie chce. Zresztą ciągle jest nawalony, więc jak się z nim dogadać?!
Napisał mi dzisiaj dwa smsy, że "jego już nie ma", a swój ostatni kieliszek w życiu "wypije za moje zdrowie". Zaczyna stosować szantaż emocjonalny, bo kiedyś "poddałam się", jak powiedział, że się powiesi, albo zapije. Bardziej wierzę w to drugie, ale... boję się, że będzie chciał może zrobić jakąś pokazówkę i się przeliczy, a ja będę miała idiotę na sumieniu...

A co do młodego terapeuty, bez doświadczenia... młody psycholog dysponuje wyłącznie sztywną wiedzą książkową, którą jednak indywidualne przypadki z biegiem czasu (praktyki) zdecydowanie weryfikują, bo psychika człowieka jest niezwykle skomplikowana       i nie daje się do końca teoretycznie "zaszufladkować". Pewnie dlatego przy tej młodej psycholożce czułam się trochę, jak królik doświadczalny...:/ hmm hmm

24,792

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zmień nr. telefonu albo go zablokuj,po Ci te nerwy i chore sms?

Alkoholizm moja droga, to bardzo ciężka choroba na którą trzeba zapracować sobie wieloletnim pijaństwem o którym zdaje się,że nie wiedziałaś, bo mąż doskonale się maskował. To jest podstawa nawet do unieważnia małżeństwa w kościele-wiem co mówię.

Alkoholik będzie manipulował, szantażował, a próba samobójcza wpisana,zdaje się być w tą chorobę. Ale skoro on sam nie chce przestać pić i zacząć żyć jak człowiek-najlepszy terapeuta świata mu nie pomoże, a na pewno nie TY.

Uciekaj !

24,793

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

L_ukrecjo troszkę się mylisz. Alkoholizm to nie jest wynik wieloletniego pijaństwa, ale regularnego picia (tzw. picia ryzykownego). Alkoholikiem można stać się w miesiąc, a nawet krócej, jeżeli robi się to codziennie. Można być też alkoholikiem (ja to nazywam - weekendowym), czyli regularne picie co tydzień, bo alkoholik wcale nie musi pić codziennie. Wszystko zależy od tego w jaki sposób delikwent przyzwyczai się do picia. Zresztą jakkolwiek by się nie przyzwyczaił - musi sam chcieć się leczyć i tu masz rację, ale zazwyczaj zanim zechce musi sięgnąć dna.

24,794

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

L_ukrecjo troszkę się mylisz. Alkoholizm to nie jest wynik wieloletniego pijaństwa, ale regularnego picia (tzw. picia ryzykownego). Alkoholikiem można stać się w miesiąc, a nawet krócej, jeżeli robi się to codziennie. Można być też alkoholikiem (ja to nazywam - weekendowym), czyli regularne picie co tydzień, bo alkoholik wcale nie musi pić codziennie. Wszystko zależy od tego w jaki sposób delikwent przyzwyczai się do picia. Zresztą jakkolwiek by się nie przyzwyczaił - musi sam chcieć się leczyć i tu masz rację, ale zazwyczaj zanim zechce musi sięgnąć dna.

Daisy jesteś w błędzie...zjadłam zęby na alkoholizmie, bo sama jestem alkoholiczką, a i jeszcze uczę się w tym kierunku, więc oprócz końcówki Twojej wypowiedzi, reszta to kit,aż mnie w oczy razi smile
Kurcze swoją drogą jaką małą wiedzę ma społeczeństwo polskie...smutne sad

24,795

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Lukrecjo, powinnaś więc wiedzieć, że alkoholizm jest chorobą osobniczą i każdy reaguje inaczej. Obserwowałam mojego męża i wiem, że alkoholikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli zaczynał już niemal każdy dzień od wódy, stał się od sierpnia tego roku. Przedtem 2-3 lata temu był alkoholikiem weekendowym, sobota i niedziela regularnie musiały być zakropione, ale jeszcze przeważnie piwem. Od początku tego roku ta regularność przeszła na poniedziałki, a było to spowodowane tym, że wyjeżdżał z kolesiem w "delegację".
Być może w tym tkwi różnica, że każdy (u każdego człowieka) alkoholizm to jakby inna choroba. Mam koleżankę z pracy, która jest po terapii - ona z kolei wpadała w ciągi. Mogła nie pić miesiącami, ale jak zaczęła to miesiącami nie trzeźwiała. I tak w kółko.
Moja wiedza o alkoholizmie jest zaczerpnięta głównie z książek i z obserwacji mojego męża.

24,796

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Zabko,przekaz bardzo klarowny smile
Masz świętą rację odnośnie życia na adrenalinie i z natrętnymi myślami...i ze wszystkim o czym pisałaś masz rację. Nie mam zielonego pojęcia jak to jest czuć się bezpiecznym,ja nawet się zrelaksować nie potrafię. Mam przez to dodatkowe problemy, zęby tak zaciskam,że szczęka mnie boli (szczękościsk),a kręgosłup w rozsypce,a permanentny stan napięcia powoduje,że rehabilitant nie mógł rozmasować mi np.karku. Sama jak nieraz łapię się na tym,że siedzę na "dupościsku" i się rozluzniam, ale za chwilę znowu spin...
Terapię miałam z bd terapeutą ale uważam troszkę zbyt ostrym,bo ciągle mi powtarzał, pani Joanno ale pani wie, dlaczego tak postępuje...wiem ale nie dociera. Ostatnio stwierdził,że jestem przeterapeutyzowana...

I jeszcze chciałabym się odnieść predyspozycji psychologicznej. Uważam,że nie ma lepszego terapeuty dla np.alkoholika,jak niepijący alkoholik-terapeuta. I to odnosi się do wszelkiego rodzaju uzależnień. A my...przecież jesteśmy uzależnione od krzywdzenia nas,burzy emocji i destrukcji,więc też uważam,że najlepszy byłby psycholog z takim bagażem doświadczeń. Dlaczego? Bo takiego znawce tematu nie oszukasz, a rozumie Cię w lot smile

Tiaaaa, a przypadkiem, nie jest zbyt WYROZUMIAŁY? Z autopsji? Ja bym wolała nie - ale to wynika z mojej chęci spinania się.... Kiedy mi ktoś za bardzo współczuje i za bardzo chce się wykazać zrozumieniem, to się rozpaćkuję - pomimo iz jestem dorosła i dojrzała. Taaak, wiem, nie umiem znaleźć środka. smile

24,797

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

Lukrecjo, powinnaś więc wiedzieć, że alkoholizm jest chorobą osobniczą i każdy reaguje inaczej. Obserwowałam mojego męża i wiem, że alkoholikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli zaczynał już niemal każdy dzień od wódy, stał się od sierpnia tego roku. Przedtem 2-3 lata temu był alkoholikiem weekendowym, sobota i niedziela regularnie musiały być zakropione, ale jeszcze przeważnie piwem. Od początku tego roku ta regularność przeszła na poniedziałki, a było to spowodowane tym, że wyjeżdżał z kolesiem w "delegację".
Być może w tym tkwi różnica, że każdy (u każdego człowieka) alkoholizm to jakby inna choroba. Mam koleżankę z pracy, która jest po terapii - ona z kolei wpadała w ciągi. Mogła nie pić miesiącami, ale jak zaczęła to miesiącami nie trzeźwiała. I tak w kółko.
Moja wiedza o alkoholizmie jest zaczerpnięta głównie z książek i z obserwacji mojego męża.

Jeśli osobniczą, to..... to nie trzeba zaczynać od wódy.... I nie trzeba nią kończyć.... I nie chodzi o picie czegokolwiek dzień w dzień...
Ale tak, u każdego objawia się inaczej. Tylko od otoczenia zależy, co uważa za już alkoholizm. I chyba w tym tkwi szkopuł tak naprawdę. Nie tak Lukrecjo? Bo akurat nie ma co oceniać po samym alkoholiku, pytać go, czy musi... Przecież alkoholik w ogóle nie musi...

Wiecie co, dziś jestem wyautowana, sama to sobie narobiłam.... Posmażę, popiekę.... Smutno mi jak diabli... Po co ja sama sobie te kopie kruszę? Jak i tak nie ogarnęłam podstaw? Czy to trzeba wiecznie innym pytania zadawać, żeby sobie samemu coś uświadomić? I jeszcze zbyt dużo empatiii - znajoma zostawiła najmłodszego z tatą, żeby ze starszą pobiec do lekarza, wróciła - maleństwo poparzone termoforkiem (kolka), leżą już w szpitalu sad No jak tam można być nieczułym???? Buuuuu sad Aż mnie samą boli sad

24,798 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-11-16 11:53:10)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Zabko,przekaz bardzo klarowny smile
Masz świętą rację odnośnie życia na adrenalinie i z natrętnymi myślami...i ze wszystkim o czym pisałaś masz rację. Nie mam zielonego pojęcia jak to jest czuć się bezpiecznym,ja nawet się zrelaksować nie potrafię. Mam przez to dodatkowe problemy, zęby tak zaciskam,że szczęka mnie boli (szczękościsk),a kręgosłup w rozsypce,a permanentny stan napięcia powoduje,że rehabilitant nie mógł rozmasować mi np.karku. Sama jak nieraz łapię się na tym,że siedzę na "dupościsku" i się rozluzniam, ale za chwilę znowu spin...
Terapię miałam z bd terapeutą ale uważam troszkę zbyt ostrym,bo ciągle mi powtarzał, pani Joanno ale pani wie, dlaczego tak postępuje...wiem ale nie dociera. Ostatnio stwierdził,że jestem przeterapeutyzowana...

I jeszcze chciałabym się odnieść predyspozycji psychologicznej. Uważam,że nie ma lepszego terapeuty dla np.alkoholika,jak niepijący alkoholik-terapeuta. I to odnosi się do wszelkiego rodzaju uzależnień. A my...przecież jesteśmy uzależnione od krzywdzenia nas,burzy emocji i destrukcji,więc też uważam,że najlepszy byłby psycholog z takim bagażem doświadczeń. Dlaczego? Bo takiego znawce tematu nie oszukasz, a rozumie Cię w lot smile

A taki znów ze zdrowym podejściem, a bez takiego doświadzenia, może być r?wnie skuteczny.
Najlepiej byłoby trochę tak, trochę tak może smile

24,799

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:
hm... napisał/a:

Daisy, jak to odzyskać nazwisko?
A to się tak da? Możesz kogoś jakby zmusić żeby je zmienił na powrót?

A może jak terapeuta młody i bez bagażu to patrzy trzeźwiej i jaśniej nawet.

Ja go nie mogę zmusić, ale sąd - tak. Tym bardziej, że moje nazwisko jest, że tak powiem "herbowe", a on je swoim zachowaniem profanuje i znieważa. Prosiłam, aby to zrobił sam, tzw. decyzją administracyjną w USC, ale nie chce. Zresztą ciągle jest nawalony, więc jak się z nim dogadać?!
Napisał mi dzisiaj dwa smsy, że "jego już nie ma", a swój ostatni kieliszek w życiu "wypije za moje zdrowie". Zaczyna stosować szantaż emocjonalny, bo kiedyś "poddałam się", jak powiedział, że się powiesi, albo zapije. Bardziej wierzę w to drugie, ale... boję się, że będzie chciał może zrobić jakąś pokazówkę i się przeliczy, a ja będę miała idiotę na sumieniu...

A co do młodego terapeuty, bez doświadczenia... młody psycholog dysponuje wyłącznie sztywną wiedzą książkową, którą jednak indywidualne przypadki z biegiem czasu (praktyki) zdecydowanie weryfikują, bo psychika człowieka jest niezwykle skomplikowana       i nie daje się do końca teoretycznie "zaszufladkować". Pewnie dlatego przy tej młodej psycholożce czułam się trochę, jak królik doświadczalny...:/ hmm hmm

To już jego sprawa co zrobi, jego wybór.
Wiesz no, jak ma się czuć lepiej.

24,800

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

Lukrecjo, powinnaś więc wiedzieć, że alkoholizm jest chorobą osobniczą i każdy reaguje inaczej. Obserwowałam mojego męża i wiem, że alkoholikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli zaczynał już niemal każdy dzień od wódy, stał się od sierpnia tego roku. Przedtem 2-3 lata temu był alkoholikiem weekendowym, sobota i niedziela regularnie musiały być zakropione, ale jeszcze przeważnie piwem. Od początku tego roku ta regularność przeszła na poniedziałki, a było to spowodowane tym, że wyjeżdżał z kolesiem w "delegację".
Być może w tym tkwi różnica, że każdy (u każdego człowieka) alkoholizm to jakby inna choroba. Mam koleżankę z pracy, która jest po terapii - ona z kolei wpadała w ciągi. Mogła nie pić miesiącami, ale jak zaczęła to miesiącami nie trzeźwiała. I tak w kółko.
Moja wiedza o alkoholizmie jest zaczerpnięta głównie z książek i z obserwacji mojego męża.

A zanim go poznałaś, ileś lat wcześniej, nie wiadomo jak wyglądało jego picie.

24,801

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
l_ukrecja napisał/a:

Zabko,przekaz bardzo klarowny :)
Masz świętą rację odnośnie życia na adrenalinie i z natrętnymi myślami...i ze wszystkim o czym pisałaś masz rację. Nie mam zielonego pojęcia jak to jest czuć się bezpiecznym,ja nawet się zrelaksować nie potrafię. Mam przez to dodatkowe problemy, zęby tak zaciskam,że szczęka mnie boli (szczękościsk),a kręgosłup w rozsypce,a permanentny stan napięcia powoduje,że rehabilitant nie mógł rozmasować mi np.karku. Sama jak nieraz łapię się na tym,że siedzę na "dupościsku" i się rozluzniam, ale za chwilę znowu spin...
Terapię miałam z bd terapeutą ale uważam troszkę zbyt ostrym,bo ciągle mi powtarzał, pani Joanno ale pani wie, dlaczego tak postępuje...wiem ale nie dociera. Ostatnio stwierdził,że jestem przeterapeutyzowana...

I jeszcze chciałabym się odnieść predyspozycji psychologicznej. Uważam,że nie ma lepszego terapeuty dla np.alkoholika,jak niepijący alkoholik-terapeuta. I to odnosi się do wszelkiego rodzaju uzależnień. A my...przecież jesteśmy uzależnione od krzywdzenia nas,burzy emocji i destrukcji,więc też uważam,że najlepszy byłby psycholog z takim bagażem doświadczeń. Dlaczego? Bo takiego znawce tematu nie oszukasz, a rozumie Cię w lot :)

Tiaaaa, a przypadkiem, nie jest zbyt WYROZUMIAŁY? Z autopsji? Ja bym wolała nie - ale to wynika z mojej chęci spinania się.... Kiedy mi ktoś za bardzo współczuje i za bardzo chce się wykazać zrozumieniem, to się rozpaćkuję - pomimo iz jestem dorosła i dojrzała. Taaak, wiem, nie umiem znaleźć środka. :)

Ja jestem za tym zdrowo myślącym, który zbiera do kupy.

24,802 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-11-16 16:34:44)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Moja psycholożka w ogóle nie była wyrozumiała. Jak się zapytała mnie, jak się czuję po wyrzuceniu M z domu, powiedziałam, że beznadziejnie, to on wyciągała swoją tablicę i przez 45 min rozpisywała schematy zmian myślenia, po których miałam się czuć zadowolona z siebie i z tego co zrobiłam.
Kiedyś na grupie, jak nie chciałam wykonać jakiegoś zadania, podbiegła do mnie, wyrwała mi notatki z ręki, rzuciła na podłogę i powiedziała, że mam to zrobić.
Raz wyjawniła przed grupą naszą prywatną korespondencje.

A wszystko po to, bym zaczęła się złościć! A ja nic. Jak skała.
Całą złość i inne emocje wywaliłam na forum, bo tak było łatwiej, bo nikt nie patrzył...bo bałam się wkurzyć na psycholożkę. Bo jedyną osobą, na którą mogę być zła, jestem ja! A jak się wkurzyłam na tego co powinnam to i tak miałam później wyrzuty sumienia i obwiniałam siebie. Taka zła ze mnie kobieta tongue

A prawdziwe emocje ściskam w sobie. I jak tu nie mieć problemów z sercem hmm

Miłego weekendu dziewczyny.

24,803

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
daisy48 napisał/a:

Lukrecjo, powinnaś więc wiedzieć, że alkoholizm jest chorobą osobniczą i każdy reaguje inaczej. Obserwowałam mojego męża i wiem, że alkoholikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli zaczynał już niemal każdy dzień od wódy, stał się od sierpnia tego roku. Przedtem 2-3 lata temu był alkoholikiem weekendowym, sobota i niedziela regularnie musiały być zakropione, ale jeszcze przeważnie piwem. Od początku tego roku ta regularność przeszła na poniedziałki, a było to spowodowane tym, że wyjeżdżał z kolesiem w "delegację".
Być może w tym tkwi różnica, że każdy (u każdego człowieka) alkoholizm to jakby inna choroba. Mam koleżankę z pracy, która jest po terapii - ona z kolei wpadała w ciągi. Mogła nie pić miesiącami, ale jak zaczęła to miesiącami nie trzeźwiała. I tak w kółko.
Moja wiedza o alkoholizmie jest zaczerpnięta głównie z książek i z obserwacji mojego męża.

Daisy nie można być trochę alkoholikiem, tak samo jak nie można być trochę w ciąży. Jest albo nie jest.Nie ma terminu weekendowy alkoholik,może być pijak. Ale każdy uzależniony, może być w innej fazie choroby to inna bajka. Twój jest w fazie chronicznej-ostatniej z tego co piszesz. Piwo to alkohol-ja piłam prawie wyłącznie piwo. Picie od rana? Nigdy rano nie piłam...a jestem alkoholiczką i byłam w fazie chronicznej-diagnoza z kilku lat temu.
To temat rzeka. Ty jako żona możesz przez współuzależnienie mieć spaczoną obserwacje i wnioski-wyparcie.

Ale oczywiście masz prawo do swojego zdania i zostawmy ten temat. Jesteś mądrą i silną kobietą i dasz radę smile

24,804

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:
daisy48 napisał/a:

Lukrecjo, powinnaś więc wiedzieć, że alkoholizm jest chorobą osobniczą i każdy reaguje inaczej. Obserwowałam mojego męża i wiem, że alkoholikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli zaczynał już niemal każdy dzień od wódy, stał się od sierpnia tego roku. Przedtem 2-3 lata temu był alkoholikiem weekendowym, sobota i niedziela regularnie musiały być zakropione, ale jeszcze przeważnie piwem. Od początku tego roku ta regularność przeszła na poniedziałki, a było to spowodowane tym, że wyjeżdżał z kolesiem w "delegację".
Być może w tym tkwi różnica, że każdy (u każdego człowieka) alkoholizm to jakby inna choroba. Mam koleżankę z pracy, która jest po terapii - ona z kolei wpadała w ciągi. Mogła nie pić miesiącami, ale jak zaczęła to miesiącami nie trzeźwiała. I tak w kółko.
Moja wiedza o alkoholizmie jest zaczerpnięta głównie z książek i z obserwacji mojego męża.

Daisy nie można być trochę alkoholikiem, tak samo jak nie można być trochę w ciąży. Jest albo nie jest.Nie ma terminu weekendowy alkoholik,może być pijak. Ale każdy uzależniony, może być w innej fazie choroby to inna bajka. Twój jest w fazie chronicznej-ostatniej z tego co piszesz. Piwo to alkohol-ja piłam prawie wyłącznie piwo. Picie od rana? Nigdy rano nie piłam...a jestem alkoholiczką i byłam w fazie chronicznej-diagnoza sprzed kilku lat.
To temat rzeka. Ty jako żona możesz przez współuzależnienie mieć spaczoną obserwacje i wnioski-wyparcie.

Ale oczywiście masz prawo do swojego zdania i zostawmy ten temat. Jesteś mądrą i silną kobietą i dasz radę smile

24,805

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja też trafiałam na różnych terapeutów. Najbardziej do mnie przemawiało bez emocjonalne podejście, bezpośredniość i to,że nawet jak ja sama przed sobą coś mataczyłam, to on to w lot nazywał i rozbrajał.

Pisząc o terapeucie z podobnymi problemami w przeszłości miałam na myśli to właśnie,ze takiego nie da się wpuścić w maliny,bo zna mechanizmy danego np. uzależnienia. Dlatego duze efekty dają grupy samopomocowe czy mitingi AA, DDA, Al-anon, Alaten, DDD, AN, AS,AH itp.

Dziś w nowej szkole, zaliczyłam 3 prezentacje w szkole i jestem z siebie dumna!!!

Życzę spokojnej soboty smile

24,806

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Ja też trafiałam na różnych terapeutów. Najbardziej do mnie przemawiało bez emocjonalne podejście, bezpośredniość i to,że nawet jak ja sama przed sobą coś mataczyłam, to on to w lot nazywał i rozbrajał.

Pisząc o terapeucie z podobnymi problemami w przeszłości miałam na myśli to właśnie,ze takiego nie da się wpuścić w maliny,bo zna mechanizmy danego np. uzależnienia. Dlatego duze efekty dają grupy samopomocowe czy mitingi AA, DDA, Al-anon, Alaten, DDD, AN, AS,AH itp.

Dziś w nowej szkole, zaliczyłam 3 prezentacje i jestem z siebie dumna!!!

Życzę spokojnej soboty smile

24,807

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Super Lukrecjo - gratuluję smile

Nooo, fakt, człowiek z podobnymi problemami i już bez jakichś deficytów będzie bardziej spostrzegawczy, jako terapeuta.

Anstawia - a jak teraz jest z Twoim złoszczeniem się?

24,808

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziękuję! smile

Wiecie...pamiętam jak nie raz z terapii uciekałam z hukiem i przysięgałam sobie,że już tam nie wrócę. Ale przez tydzień wiele do mnie zaczynało docierać,potem zaczęłam się godzić z tym co mówił psycholog, a następnie zgadzać z nim,no i oczywiście wracałam. Temat był ciężki, bo dzieciństwo- pedofil...i nie zapomnę tego jak mój organizm fizycznie,nie tylko psychicznie cierpiał,bóle mięśni, migrena,poty nocne,drętwienie,nudności...myślałam,że umrę. Zresztą takie miałam zamierzenie smile Moją mobilizacją była wewnętrzna decyzja-albo terapia mi coś da, albo skończę z sobą. I choc jestem popaprana, to jedna żyję smile

24,809 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-11-17 18:39:10)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Anstawia - a jak teraz jest z Twoim złoszczeniem się?

Wybucham raz na jakiś czas/raz na pół roku, kiedy sytuacja mnie przerasta.  A przez pół roku jestem oazą spokoju, czyli duszę to wszystko w sobie. Nie reaguję natychmiast i bezpośrodnio.
W pracy mam bardzo energiczną koleżankę, ona nie mówi, krzyczy, a znacie mój stosunek do wykrzykników tongue Koledzy śmieją się z niej, że to taka przekupa z targu i radzą mi, żebym sobie wsadziła stopery do uszu smile Jak mi zaproponowała, po mojej wizycie w szpitalu, żebyśmy wspólnie pracowały, to prawie znowu dostałam palpitacji serca. Udałam, że nie słyszę, a wystarczyło "Nie, dziękuję. Nie ma takiej potrzeby."
Mój manager też mówi bardzo głośno, gdy coś mu nie pasuje. A jak czegoś chce, to przychodzi łagodny i łasi się, używając swoich słówek "skarbie", "kochanie"...
Oczywiście, ja zdaję sobie sprawę, że to ja nie wyrażam się jasno, nie mówię słów typu "nie mów do mnie takim tonem", "porozmawiamy jak się uspokoisz" itp itd Strach jest silniejszy ode mnie.
Jestem zalęknioną, zamkniętą w sobie dziewczyną, gdy jestem wśród ludzi, zwłaszcza wśród tych co tak głośno krzyczą.
Są osoby w mojej pracy, które są bardzo spokojne, mówią łagodnym tonem, czuję się przy nich dobrze, ale i tak nie do końca. Te nerwy mam cały czas w sobie. Od momentu gdy wstaję, czuję lekki wzrost adrenaliny. Przez cały czas mam wysokie ciśnienie.
Rozmawiałam wczoraj z mamą i powiedziała mi, że mój ojciec, gdy trafiał w takim stanie do szpitala i w szpitalu nie mogli mu zbić ciśnienia tak jak mi, to on mówił lekarzom, żeby mu dali coś na uspokojenie, to wtedy ciśnienie mu spadnie. I działało.
Marzę o takiej magicznej tabletce, którą zarzyję sobie rano i poczuję się zrelaksowana i wyluzowana smile Bo prawda jest taka, że nie mam żadnych powodów do tego by się denerwować. Mam pracę, dom, spłaciłam długi, śpię 7h dziennie, w weekendy dłużej, nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków, jem warzywa, owoce, mam 8h dziennie czasu dla siebie plus weekendy...Zamierzam kupić sobie rower, marzę o wypasionym góralu.  Nie uprawiam sportu. Z jogi zrezygnowałam, bo nie potrafiłam się dogadać z ludźmi. Nie, nie byłam agresywna, nerwowa. Byłam wycofana. I nie potrafiłam sobie poradzić z tym, że odmówiłam kupienia nowej maty tongue
Psycholożka zawsze mówiła mi, że za długo tkwię w miejscach, w których jest mi źle. I rzeczywiście tak jest. Ja muszę się doprowadzić do takiego stanu, żeby zobaczyć, że coś jest nie tak. Problem w tym, że ja później trafiam, w to samo, tylko gdzie indziej. Zdarza się nawet, że zamiast rezygnować z tego, gdzie mi źle, to rezygnuję z tego co mi służy... Takie to znajome.

* I żeby nie było tongue ja nie obwiniam innych za moje złe samopoczucie. Zdaję sobie sprawę, że chaos jest we mnie. Po prostu opisałam jak reaguję w konkretnych i najbardziej męczących dla mnie sytuacjach.
A gdy już się zdenerwuję, albo rezygnuję np z pracy, to zawsze reakcja drugiej strony jest: "ja myślałam, że ty to lubisz, chcesz..." "nigdy nam nie mówiłaś, że coś jest nie tak".

24,810

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawia... A choć orientujesz się, co Ci służy tak na dłuższą metę? Masz jakieś odczucia na ten temat? Czy to okazuje się po czasie? Kiedy się czemuś wstecz przyglądasz? Przepraszam, że tak drążę, ale mnie samą dręczy fakt, że wiecznie wydaję się wracać do podobnego problemu do pakowania się w relacje krzywdzące, czego za wszelką cenę nie chcę sobie uświadomić... Dlatego pytam o te odczucia, intuicję.... Ja jakby czuję, że coś nie do końca jest zgodne ze mną, ale zawsze dochodze do wniosku, że trzeba spróbowąc, że pewnie jestem przewrażliwiona, że ja nie wiem czego chcę itp.. Zamiast ja sobie przystopować, to jakby z premedytacją brnę... A Ty przeczuwasz coś czasem, że to nie do końca to, co jest dobre i zdrowe....? Czy nie, czy okazuje się w końcowym rozrachunku?

24,811 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-11-18 19:51:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Są ludzie, z którymi pracuję prawie 6 lat. Jest normalnie. Poza pracą, czy spotkaniami, nie myślę o nich obsesyjnie. I to mi służy zdecydowanie, bo jestem wśród tych osób spokojna, naturalna, uśmiechnięta.
Myślę, że czuję różnicę, gdy pojawia się taka "perełka" wink Od pierwszego dnia pracy, myślę o mojej koleżance obsesyjnie.
Teraz walczę sama ze sobą, by być w jej towarzystwie spokojną. Pamiętam, gdy pierwszy raz mi powiedziała, że ja jestem taka poważna. Poczułam się gorsza, bo ona była taka... szalona, no i wciągnęłam się w ten taniec emocjonalny. Aż w końcu poczułam, że nie jestem sobą, że to nie ja i, że już to nie raz przechodziłam (ciotka i mama M.). Dziś powiedziałam jej tylko "cześć". Strasznie trzaskała drzwiami potem. EEhhh... Będzie ciężko.

Żabka, myślę, że intuicja nas nie myli. My czujemy, tylko potrafimy znieść za dużo. Ja też brnę i doprowadzam się do szpitala przez takie chore kontakty sad

Jeszcze pomyślałam na spokojnie, bo nic nie odpisujecie wink że ta koleżanka z pracy, to przecież nie wie, że ja się źle czuję w jej towarzystwie. Nabiorę sił to z nią porozmawiam, dla samej siebie. Przynajmniej nie usłyszę, że ona nic nie wiedziała.

24,812

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

zgodzę się z wami bo myślę że każda z nas potrzebuje wsparcia  jeśli niema od kogo go dostać to tutaj czuję się kochana . słysząc od mojego faceta co dziennie " że ja nic takiego nie robię tylko oglądam piękne kobiety a ty jesteś po prostu normalna ani ładna ani brzydka taka se" to mam ochotę kopnąć go w zadek a widzę jak z ukrycia ogląda małolaty po16 , 18 lat to mnie ściska i mam dosyć  bo myślę kurcze ale jestem stara.ale nie będę tak do tego podchodzić bo wiem że w wieku 27 lat to młoda pupa z mnie i na swój sposób idealna pozdrawiam was kochani

24,813

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
lucia1 napisał/a:

zgodzę się z wami bo myślę że każda z nas potrzebuje wsparcia  jeśli niema od kogo go dostać to tutaj czuję się kochana . słysząc od mojego faceta co dziennie " że ja nic takiego nie robię tylko oglądam piękne kobiety a ty jesteś po prostu normalna ani ładna ani brzydka taka se" to mam ochotę kopnąć go w zadek a widzę jak z ukrycia ogląda małolaty po16 , 18 lat to mnie ściska i mam dosyć  bo myślę kurcze ale jestem stara.ale nie będę tak do tego podchodzić bo wiem że w wieku 27 lat to młoda pupa z mnie i na swój sposób idealna pozdrawiam was kochani

Skąd ja to znam...:(
Wiesz co Lucia, ja myślę,że faceci oglądający się za małolatami są po prostu niedojrzali i nie mają czym zaimponować kobiecie w przybliżonym do siebie wieku.
Ufff niedobrze mi się  robi...

ps. masz 27 lat? i taki problem? po 40 rozumiem ale 27?

24,814

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie znowu..

Pisałam już tu kiedyś, pomimo upływu czasu nic się nie zmieniło, nie jest ani trochę lepiej choć przez moment myślałam, że tak było. Odnowiłam z byłym kontakt, i to był mój błąd. 2 tygodnie temu postanowiłam znowu go zerwać, po kolejnej kłótni. Dzwonił do mnie od kilku dni na skype, ignorowałam. wysyłał wiadomości, napisałam mu tylko że mam dość kłótni i braku szacunku i nie chcę by się ze mną znów kontaktował. Zapytał czy jestem pewna, odpisałam że tak, a on: okej więc pa.. I teraz siedzę i płaczę, myślałam że będzie chciał o tym chociaż porozmawiać. Przecież miesiąc temu powiedział, że mnie kocha. Jestem w kompletnej rozsypce, nie chcę już studiować, nie widzę w niczym sensu. Wyjechałam na wakacje, myślałam, że pomoże, nie pomogło i nie mam pojęcia co mam więcej zrobić, żeby przestać o nim myśleć..

24,815

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Najciężej jest mi zaufać sobie sad

Mala91 bycie konsekwentną bywa trudne. Musisz wiedzieć czego ty chcesz i co jest dla ciebie dobre.
Nie zawalaj nauki przez faceta ani przez kogokolwiek innego. Ja tak zrobiłam kiedyś. Zrezygnowałam z siebie. Teraz nadrabiam.
Nie da się przestać myśleć, ale można próbować myśleć o czymś innym, na przykład o nauce. Wiem, że jest ciężko, minie. Czasami trzeba ścisnąć pośladki i gnać do przodu, pomimo nieprzyjemnych sytuacji.

24,816

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Halo, halo - Lukrecja, jakie problemy po 40??? NO! tongue
Ja tam po 40 i tym bardziej uważałabym, że spoglądanie jedynie na 18 jest co najmniej wątpliwe wink Zresztą ostatnio na "potańcówce" tak sobie właśnie siedziałam "pomiędzy" i przyglądałam się zachowaniu mężczyzny gdzieś tak koło 45. No nie wiem, może ciut więcej, miewam trudności z taką oceną. Jak którakolwiek z obecnych panien i kobiet wyglądem "aspirowała" troszkę jakby powyżej 25 - to miał ironiczny uśmiech na twarzy. Myślałby kto smile Ale ubaw z obserwacji jednak miałam smile

Anstawia - ano pewnie masz rację. Więcej nadziei dziecięcej niż zaufania do siebie....

24,817

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Porozmawiałam dziś rano szczerze i na spokojnie o tym co myślę z tą koleżanką. Strach ma wielkie oczy. Nie wiedziałam wszystkiego.
Jeżeli teraz nasza relacja będzie się utrzymywać na wzajemnym szacunku, to odniosę podwójny sukces. Być może zyskam nową koleżankę i co najważniejsze, szacunek do samej siebie. Jeżeli nadal będzie tak samo, to przynajmniej będę wiedziała, że problem komunikacji nie jest moim problemem, zrobiłam wszystko co mogłam najlepiej jak potrafiłam. wink  ufff... ulga. W sumie to dobrze, że się tu wcześniej wypisałam.

Wczoraj napisała do mnie koleżanka, że jest sama, właśnie się przeprowadziła, nie ma znajomych i nie ma z kim spędzić świąt. Pomyślała o mnie. Miło smile smile
A główny szef przyniósł mi dziś kawę rano. Miło smile smile
Tak to już z tymi relacjami jest. Nie wszyscy mnie lubią, ale są też i tacy, którzy mnie lubią. I vice versa smile

24,818

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Anstawia - ano pewnie masz rację. Więcej nadziei dziecięcej niż zaufania do siebie....

Staram się coś z tym zrobić, to chyba dobrze, prawda?

Ostatnio rozmawiałam z mamą. Zaczęła mi mówić co mam robić, żeby polepszyć stan mojego serca. W pewnym momencie powiedziałam jej: mamo, jestem dorosła, potrafię o siebie zadbać.
Na co ona odpowiedziała: jesteś moją córką, martwię się o ciebie, chcę dla ciebie dobrze, a co ty z tym zrobisz, to już twoja sprawa.
Muszę przyznać, że pewne słowa, głośno wypowiedziane, nabierają mocy i dają do myślenia.

24,819 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2013-11-19 12:53:19)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Halo, halo - Lukrecja, jakie problemy po 40??? NO! tongue
Ja tam po 40 i tym bardziej uważałabym, że spoglądanie jedynie na 18 jest co najmniej wątpliwe wink Zresztą ostatnio na "potańcówce" tak sobie właśnie siedziałam "pomiędzy" i przyglądałam się zachowaniu mężczyzny gdzieś tak koło 45. No nie wiem, może ciut więcej, miewam trudności z taką oceną. Jak którakolwiek z obecnych panien i kobiet wyglądem "aspirowała" troszkę jakby powyżej 25 - to miał ironiczny uśmiech na twarzy. Myślałby kto smile Ale ubaw z obserwacji jednak miałam smile

Anstawia - ano pewnie masz rację. Więcej nadziei dziecięcej niż zaufania do siebie....

Po 40 ? Ja jestem po 50  big_smile big_smile big_smile  i mam się dobrze.
W sobotę bawiłam się w 2 knajpach. W pierwszej podrywał mnie chłopak po 30 (kawaler!), w kolejnej "dziadek" z oszronioną głową (zapewne znudzony żonkiś lub chcący sobie dodać wiary w siebie).
Pierwszy wiele mówił o seksie. Prężył się jak paw zapewniając o swojej potencji...... odrzucony, poderwał młodą dziewczynę a zabierając ją do domu, stwierdził "nie wiem czy dam radę " (:D)
Drugi przedstawianie się zaczął od długiej mowy czego jest właścicielem.  big_smile.
Ja także byłam obserwatorem i przerażenie mnie ogarniało na widok starszych panów obściskujących się z małolatami. Prężyli oni swe mięśnie (zwiotczałe), eksponowali drogie zegarki, markowe buty i wypchane portfele. Na dziewczynach wyraźnie te ostatnie  robiły wrażenie. Biedne te ich żony..................... jak dobrze, że jestem sama smile smile smile

24,820 Ostatnio edytowany przez l_ukrecja (2013-11-19 22:20:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Sama w sobie godzę się ze swoim wiekiem i tak ładnie się starzeję wink
W windzie z luster uśmiecham się do moich zmarszczek-słowo, ot jedno z tych życiowych przypadłości i to najbardziej normalne i ludzkie. Desiderata mówi ładnie "...przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości..."
Ale żyjąc z człowiekiem opętanym seks-bohaterkami pornoli i małolatami mam taki strasznie wielki wstręt do relacji-dziade-wnuczka, tata-córka, że rzygać mi się chce i zaraz mną trzesie (myślę,że to spuścizna po  pedofilu).
I wierzcie mi nie mam nic przeciwko młodym pięknym kobietą,sama kiedyś taka byłam,mam w domu nawet taką 20-letnią piękność i dogaduje się z jej koleżankami...ale jak widzę je...to się porównuję,rozumiecie? W autobusie, na ulicy, w sklepie...i myślę,a może jakbym miała taką figurę, to on nie potrzebowałby szukac? I pogoda ducha do diabła idzie sad
Ja wiem,ze nawet gdybym była najpiękniejszą na świecie, to on i tak odwracałby głowe, to nie w tym rzecz i to wiem. Ale to rozum, a serce...emocje porównują się sad i znowu Desiderata mówi "...porównując się z innymi, staniesz się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie...",a więc zgorzkniałam sad
Zawsze miałam niskie poczucie wartości...ale on z zerował je i skopał moją kobiecość.


ps: kobiecość ostatnio rośnie w siłę wink

24,821

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Porozmawiałam dziś rano szczerze i na spokojnie o tym co myślę z tą koleżanką. Strach ma wielkie oczy. Nie wiedziałam wszystkiego.
Jeżeli teraz nasza relacja będzie się utrzymywać na wzajemnym szacunku, to odniosę podwójny sukces. Być może zyskam nową koleżankę i co najważniejsze, szacunek do samej siebie. Jeżeli nadal będzie tak samo, to przynajmniej będę wiedziała, że problem komunikacji nie jest moim problemem, zrobiłam wszystko co mogłam najlepiej jak potrafiłam. wink  ufff... ulga. W sumie to dobrze, że się tu wcześniej wypisałam.

Wczoraj napisała do mnie koleżanka, że jest sama, właśnie się przeprowadziła, nie ma znajomych i nie ma z kim spędzić świąt. Pomyślała o mnie. Miło smile smile
A główny szef przyniósł mi dziś kawę rano. Miło smile smile
Tak to już z tymi relacjami jest. Nie wszyscy mnie lubią, ale są też i tacy, którzy mnie lubią. I vice versa smile

Anstawia, ja z kolei boję się wulgaryzmu i hałaśliwych kobiet, w sumie ludzi.
A w pracy takowe są i próbuję trzymać się tych nieskomplikowanych i lojalnych koleżanek.

24,822 Ostatnio edytowany przez l_ukrecja (2013-11-19 22:29:47)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mała91 trzymaj się i postaw na siebie smile
Tulę cieplutko :*

24,823

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:
l_ukrecja napisał/a:

Sama w sobie godzę się ze swoim wiekiem i tak ładnie się starzeję wink
W windzie z luster uśmiecham się do moich zmarszczek-słowo, ot jedno z tych życiowych przypadłości i to najbardziej normalne i ludzkie. Desiderata mówi ładnie "...przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości..."
Ale żyjąc z człowiekiem opętanym seks-bohaterkami pornoli i małolatami mam taki strasznie wielki wstręt do relacji-"dziadek-wnuczka", "tata-córka", że rzygać mi się chce i zaraz mną trzesie (myślę,że to spuścizna po  pedofilu).
I wierzcie mi nie mam nic przeciwko młodym pięknym kobietom,sama kiedyś taka byłam,mam w domu nawet taką 20-letnią piękność i dogaduje się z jej koleżankami...ale jak widzę je...to się porównuję,rozumiecie? W autobusie, na ulicy, w sklepie...i myślę,a może jakbym miała taką figurę, to on nie potrzebowałby szukac? I pogoda ducha do diabła idzie sad
Ja wiem,ze nawet gdybym była najpiękniejszą na świecie, to on i tak odwracałby głowe, to nie w tym rzecz i to wiem. Ale to rozum, a serce...emocje porównują się sad i znowu Desiderata mówi "...porównując się z innymi, staniesz się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie...",a więc zgorzkniałam sad
Zawsze miałam niskie poczucie wartości...ale on z zerował je i skopał moją kobiecość.


ps: kobiecość ostatnio rośnie w siłę wink

24,824

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Anstawia - ano pewnie masz rację. Więcej nadziei dziecięcej niż zaufania do siebie....

Staram się coś z tym zrobić, to chyba dobrze, prawda?

Ostatnio rozmawiałam z mamą. Zaczęła mi mówić co mam robić, żeby polepszyć stan mojego serca. W pewnym momencie powiedziałam jej: mamo, jestem dorosła, potrafię o siebie zadbać.
Na co ona odpowiedziała: jesteś moją córką, martwię się o ciebie, chcę dla ciebie dobrze, a co ty z tym zrobisz, to już twoja sprawa.
Muszę przyznać, że pewne słowa, głośno wypowiedziane, nabierają mocy i dają do myślenia.

Wiesz, ja też staram, chociaż przyznaję... No kurcze ciężko - bo przecież nie mam w sobie żadnego odnośnika, nie mam nikogo tutaj, na kim mogłabym się w tym wesprzeć - na bieżąco porozmawiać. W dodatku że tak to ujmę - kanony zachowania 40-latek z trójką małych dzieci wymagają bym była taka a nie inna... Nie mówię, że nie jestem, ale mam mnóstwo wątpliwości!
Tak, to dobrze smile Tak mi się wydaje smile Bo to znaczy, że chcemy czegoś dla siebie lepszego, niż to, co sobie na głowę dotąd zrzucałyśmy smile
Tak, szczególnie słowa tak bliskiej osoby... Ale ja mam ale.... Przecież mama nie kardiolog? Ja wiem, że ona z dobrego serca smile Najważniejsze, żebyś Ty chciała o siebie zadbać smile Ale napewno Mama się martwi.... Bo skoro ja się zmartwiłam, to co musi czuć Mama? Tym bardziej mnie cieszy ta wiadomość o koleżance smile Obyś miała szansę po swojemu, powolutku i krok za kroczkiem "zakolegować się" tam na miejscu i mieć bratnią duszyczkę na jakis wieczór raz na tydzień czy dwa smile No bo wiadomo, każdy ma swoje życie, ale Tobie było by raźniej pewnie i pewnie, nie ukrywam - mnie też.... Ja Anstawia źle się czuję z daleka od bliskich i nie zamierzam tego ukrywać, bo i tak ukrywałam długo i mówiłam, że nie jestem samotna.... Ja nigdy nie byłam samotnikiem, a troszkę się ostatnio przewartościowały moje relacje z ludźmi...

A dnia w pracy - gratuluję smile Wiesz co... Dla mnie udany dzień, to dzień z rozmową z ludźmi.... W ogóle z relacjami z ludźmi smile Jak już napisałam, że czuję się samotna, to przynajmniej to spójnie to brzmi... Prawda? A ja sama się przed sobą do tego nie przyznawałam... Aj, strasznie szczera jestem przy Tobie, ale jak sama piszesz o wielu sytuacjach, których przecież i ja byłam świadkiem, to jest mi raźniej się przyznać, dlatego smile

Pozdrawiam! smile

24,825

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Halo, halo - Lukrecja, jakie problemy po 40??? NO! tongue
Ja tam po 40 i tym bardziej uważałabym, że spoglądanie jedynie na 18 jest co najmniej wątpliwe wink Zresztą ostatnio na "potańcówce" tak sobie właśnie siedziałam "pomiędzy" i przyglądałam się zachowaniu mężczyzny gdzieś tak koło 45. No nie wiem, może ciut więcej, miewam trudności z taką oceną. Jak którakolwiek z obecnych panien i kobiet wyglądem "aspirowała" troszkę jakby powyżej 25 - to miał ironiczny uśmiech na twarzy. Myślałby kto smile Ale ubaw z obserwacji jednak miałam smile

Anstawia - ano pewnie masz rację. Więcej nadziei dziecięcej niż zaufania do siebie....

Po 40 ? Ja jestem po 50  big_smile big_smile big_smile  i mam się dobrze.
W sobotę bawiłam się w 2 knajpach. W pierwszej podrywał mnie chłopak po 30 (kawaler!), w kolejnej "dziadek" z oszronioną głową (zapewne znudzony żonkiś lub chcący sobie dodać wiary w siebie).
Pierwszy wiele mówił o seksie. Prężył się jak paw zapewniając o swojej potencji...... odrzucony, poderwał młodą dziewczynę a zabierając ją do domu, stwierdził "nie wiem czy dam radę " (:D)
Drugi przedstawianie się zaczął od długiej mowy czego jest właścicielem.  big_smile.
Ja także byłam obserwatorem i przerażenie mnie ogarniało na widok starszych panów obściskujących się z małolatami. Prężyli oni swe mięśnie (zwiotczałe), eksponowali drogie zegarki, markowe buty i wypchane portfele. Na dziewczynach wyraźnie te ostatnie  robiły wrażenie. Biedne te ich żony..................... jak dobrze, że jestem sama smile smile smile

To się musiałaś uśmiać... smile Z samych prób zalotów - tak szczerze, bo jeśli dochodzi do tego podejrzenie, że ten ktoś ma partnerkę, to już się prawie wulgarne robi. A już szczególnie owa długa mowa wink

24,826

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Widzę, że mamy nowe dziewczyny wink. Witam wszystkich, choć chyba nie powinnam się cieszyć, że jest nas więcej.

Mnie posypało się zdrowie całkowicie. Nie mam na nic czasu i dobija mnie koszmarne zmęczenie. Sen nie daje mi wypoczynku i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jeszcze dodatkowo te wszystkie badania, każde mniej przyjemne od drugiego. Wiem, że nawet jeśli wezmę urlop to nic nie pomoże. Mogę spać nawet tydzień, a i tak nie jest lepiej. Staram się wbijać w jakiś rytm dnia i dawać sobie radę ale ewidentnie moje ciało nie chce. Najgorsze, że lekarze zupełnie nie wiedzą co mi jest. Na wyniki niektórych badań muszę czekać nawet miesiąc.

Przez to wszystko mam wrażenie, że rozregulowały się moje emocje. Świat znów jest nieco przymglony. Mam nadzieję, jednak że to przejdzie i znów będę to ogarniać na odpowiednim poziomie.

Relacje między ludzkie są cholernie trudne, czasem ale prawda jest taka, że jak dbamy o siebie to nic złego się nie dzieje.

Anastawia ty zapomnij o poszukiwaniu faceta na razie. Musisz poczuć się dobrze we własnej skórze. Zanim nie zakończysz tego procesu to nigdy nie będzie dobra relacja.

Powiem wam, że przez to wszystko przytyłam ok. 10 kg. Nie mieszczę się w wiele ciuchów. Kiedyś pewnie łaziłabym po ścianach. Teraz trochę się przejmuje ale bardziej pod kątem zdrowotnym niż wizualnym. Moja przyjaciółka wprawdzie motywuje mnie do dbania o siebie ale ja nie mam z tym dużego problemu. Tak się teraz zaczęłam zastanawiać czy przypadkiem nie daje się nad sobą znęcać neurologom, a może po prostu moja tarczyca w końcu powiedziała game over tongue.

Trzymajcie się ciepło i dbajcie o siebie. Musicie być dla siebie najważniejsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze. To nie jest niewykonalne. Każdy z nas może pokochać samego siebie bez względu na wszystko.

24,827

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Sama w sobie godzę się ze swoim wiekiem i tak ładnie się starzeję wink
W windzie z luster uśmiecham się do moich zmarszczek-słowo, ot jedno z tych życiowych przypadłości i to najbardziej normalne i ludzkie. Desiderata mówi ładnie "...przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości..."
Ale żyjąc z człowiekiem opętanym seks-bohaterkami pornoli i małolatami mam taki strasznie wielki wstręt do relacji-dziade-wnuczka, tata-córka, że rzygać mi się chce i zaraz mną trzesie (myślę,że to spuścizna po  pedofilu).
I wierzcie mi nie mam nic przeciwko młodym pięknym kobietą,sama kiedyś taka byłam,mam w domu nawet taką 20-letnią piękność i dogaduje się z jej koleżankami...ale jak widzę je...to się porównuję,rozumiecie? W autobusie, na ulicy, w sklepie...i myślę,a może jakbym miała taką figurę, to on nie potrzebowałby szukac? I pogoda ducha do diabła idzie sad
Ja wiem,ze nawet gdybym była najpiękniejszą na świecie, to on i tak odwracałby głowe, to nie w tym rzecz i to wiem. Ale to rozum, a serce...emocje porównują się sad i znowu Desiderata mówi "...porównując się z innymi, staniesz się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie...",a więc zgorzkniałam sad
Zawsze miałam niskie poczucie wartości...ale on z zerował je i skopał moją kobiecość.


ps: kobiecość ostatnio rośnie w siłę wink

Moją też skopał, pedofilem nie był. Są niestety różne rodzaje przemocy. Niestety, tych innych rodzajów uczę się wciąż. Np. przemoc ekonomiczna - co akurat posty Zofii najbardziej obrazują, bo kiedy traci się kontrole i możliwość manipulacji człowiekiem innymi sposobami, to stosuje kolejne....

Ja sie też wygrzebuję. Pomaga pamięć o swoim zachowaniu - bo za bycie sobą jestem lubiana, nie za rozmiar, strój, nie wiem co tam jeszcze. Kobiecość to dla mnie poważne słowo. Tak, na pierwszy rzut oka w lustro, mam poważne zastrzeżenia wink Ale ja wiem, ze je mam i że niekoniecznie wynikają z faktów, tylko z wyrobionych schematów obwiniania siebie samej. Bo przecież wina musi tkwić we mnie, skoro on wink Inna kwestia, że jak nie dośpię, to nawet 100 spojrzenie w lustro nie zmienia odbicia wink A spać to ja lubię, oj lubię tongue

Nie, no zgorzkniała nie zamierzam być!

Lukrecja, to rosnące poczucie kobiecości, to z jakiego powodu? Rozwiniesz ów "ps"?

24,828 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-11-20 00:18:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Może się Ehdi zaperzysz niemiłosiernie....
Ale ja juz z tym miałam do czynienia...

Kiedy nic nie daje rezultatu, poświadomie dążymy do osiągnięcia maksymalnego efektu w postaci ściągnięcia uwagi otoczenia... Każde kolejne sposoby i sposobiki po czasie przestają dawać ten krótkotrwały rezultat, swoją drogą organizm się buntuje... On tak już dłużej nie chce być oszukiwany...

Nie jesteś chora... Tak myślę... Tylko nie chcesz sobie poradzić sama z rzeczywistością.
Ja akurat łapię ataki histerii. Ale - skoro poznałam już tak wiele mechanizmów zachowań ludzkich - to samej mi się robi niedobrze na moje własne oznaki bezpodstawnej paniki.
Ale tak, zgadza się, kiedyś wyszło, że ktoś bliski usiłował zwrócić uwagę otoczenia poważnymi schorzeniami. A nawet nie zwrócić uwagę, tylko WBIĆ W POCZUCIE WINY. Tylko lekarze nie chcieli się pod tymi wydumanymi schorzeniami podpisać po żadnej hospitalizacji. I nawet teraz czasem jest łatwiej pójść do psychiatry, niż zdobyć się na szczerość.
Wobec siebie.
Bo na bycie szczerym wobec innych osób kiedyś przyjdzie czas, jak się przestanie siebie oszukiwać i dorabiać ideologie.
Możesz się publicznie na mnie wkurzyć.

Ja z samotności potrafię się np. kompulsywnie objadać. Przecież to robiłam będąc szacowną małżonką!
Palić, pić piwo. Nic nie robić. Uprawiać przygodny seks. Oszukiwać najbliższych. Wpadać w paranoje własnych myśli.
A co Ty przed sobą ukrywasz?

24,829

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Nie jesteś chora... Tak myślę... Tylko nie chcesz sobie poradzić sama z rzeczywistością.

Zabko to jak wytłumaczysz juz potwierdzone wyniki badań ? Jak wytłumaczysz, że to ja zrzucałam fakt swojego złego samopoczucia na karb stresu ale zostałam skierowana przez lekarzy na badania, którzy sami twierdzą, że pewne zaburzenia na 100% są tylko nie znają ich przyczyny. Czyją uwagę niby chciałabym zwrócić ? Jak mam 100% uwagi przyjaciół i nawet za dużo uwagi rodziny. Ja już nawet niektórym nie mówię co się dzieje i na jakie badania idę. Mój brat reagował histerycznie jak się dowiedział, że mam jakieś badania. Teraz przy rodzinie nawet nic nie wspominam.

Tak to co się stało jest wynikiem silnego stresu, usmażeniem układu odpornościowego i spowodwane jest przebytym ciężkim zapaleniem zatok, z kórym nie poszłam do lekarza. Do tego nakłada się jeszcze kilka czynników, o których wiem ale o których nie będę tu pisać.

Wbrew pozorom jest wmiarę pogodzona z sytuacją. Przeszłam wiele ale ilość uwagi ludzkiej jaka mnie ostatnio spotkała była nawet porażająca. Szczerze to nawet czasem zwiewam przed ludźmi aby pobyć sama. Informacje ludzie ode mnie wyciągają wręcz na siłę, bo wiedzą, że coś się działo.

Nikogo w poczucie winy nie zamierzam wprowadzać. Chcę sobie poradzić z tematem normalnie tak aby dobrze sie poczuć w swoim ciele. Analizuję wszystko po kolei i zastanawiam się co może wywoływać taki efekt. Pewne wnioski już wyciągnęłam i czekam teraz na efekt.

Jestem przez cały czas w terapii i kontroluje siebie, rzeczywiście po śmierci rodziców miałam pewne fazy i doszło do rozchwiania emocjonalnego, który do tego wszystkiego na pewno dołożył swoej pięć groszy.

Nie panikuję ani nie czuję się samotna, zła czy zrezygnowana. Po prostu mam problem natury fizycznej, który chcę rozwiązać. Marzę o powrocie do sportu i o powrocie dawnej wydolności organizmu.

Nie będę ukrywać, że po śmierci rodziców jadłam i niewiele ze sobą robiłam. Może stąd te kilogramy, nie wnikam. Standardowo w grudniu muszę się zgłosić do endo więc wszystko się okaże. Podobnie jak wyniki badań pokażą co mi jest i mam nadzieję, że wrócę szybko do siebie.

Wiesz zabko pisanie takich bardzo kategorycznych sądów jest dość niebezpieczne. Załóżmy, że nie masz absolutnie racji ale ja jako osoba rozchwiana emocjonalnie dojdę do wniosku, że rzeczywiście problem tkwi we mnie. Zrezygnuję z badań i uznam, że sama to sobie wszystko wymysliłam. Jaki to ma sens ? Co jest psychiczne to jest psychiczne, a co nie, to nie. Od tego sa lekarze aby powiedzieć co jest nie tak. Jeśli powiedzą mi, że jestem zdrowa to zacznę szukać gdzie indziej. Na razie oni twierdzą, że zdrowa nie jestem, to komu mam wierzyć ? Tobie czy lekarzom ? Szczerze to wolałabym aby problem był natury psychicznej, bo już z moją terapeuką wprowadziłyśmy w życie plan, który udaje mi się bardzo powoli realizować aby zebrać się w kupie po śmierci rodziców. Poza tym ja nie wierzę aby mój problem był jakoś szczególnie poważny (w sensie śmiertelny czy coś takiego), po prostu jest i trzeba go rozwiązać. Od tego są lekarze i badania.

24,830

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Szczerze mówiąc Endi - w takich przypadkach nie umiem powiedzieć i zawyrokować - co mogło by być lepsze.
Niestety, takie właśnie miałam skojarzenie i jakoś nieszczególnie uważam, że powinnam się ograniczać z pytaniami.
Tym bardziej, że ja nie pytam po to, by ktoś poczuł się wywołany do tablicy i tłumaczył przede mną, tylko - jeśli zechce - sam sobie pytanie zadał i szczerze odpowiedział.
Fakt - zmęczenie ma różne podłoża. Sama przecież wiesz najlepiej.

Posty [ 24,766 do 24,830 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 380 381 382 383 384 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024