Liv4 napisał/a:Aktualnie zaczynam poznawać mężczyznę w celu wejścia w związek
I owszem nie chcę zapomnieć o sobie, zatracić się itd. ale miło, fajnie i przyjemnie jest z kimś i koniec kropka. Nigdy, przenigdy nie było i nie jest mi lepiej samej. Nigdy nie cieszyłam się ze swojej wolności tak jak teraz będąc w związku (no prawie, a może już?
I gotujemy tę zupkę gdzie jest wszystko
![]()
I jeszcze jedno mi się nasunęło..będę pisała o sobie żeby nie byłoDość długo chciała siebie oszukać że mi dobrze, że umiem sama się cieszyć..no wiecei o co chodzi ale w momencie gdy pojawia się ktoś, kto odbiera na podobnych falach, z kim jest dobrze, bezpiecznie i różnie.. wszystko staje się dla mnie pełniejsze. Życie jest dla mnie pełniejsze.
To straszne, ale ja przed wejściem drugi raz w ten sam związek też sobie wiele obiecywałam...
że dam nam więcej przestrzeni-jemu na jego pasje, sobie na swoje, że nie zrezygnuję ze znajomych,że będziemy udzielać się razem towarzysko, że będę się rozwijać itp...
Rezultat mam iść do fryzjera, tego dnia ON kończy wcześniej, co ja robię? przekładam wizytę; mam iść na siłownię, nagle dzwoni ON i co robię? lecę do niego; ON ma ofertę pracy zagranicą, ja miałam iść na kurs, więc nie będę zaczynała kursu skoro zaraz wyjedziemy...tak się zapierałam,że już nigdy tak nie zrobię i co? z uporem maniaka zawsze "odkładam siebie na później" by być z nim...i jak kończę? sama i niespełniona...a przez cały związek żyłam miłością, wolałam wszystko poodkładać na czas kiedy on będzie w pracy i wykorzystywać każdą chwilę razem...bo razem wszystko miało sens, bo czułam się wolna, "spełniona" i właśnie pełna...bo on mnie dopełniał..bo tak naprawdę było..ale teraz,o zgrozo zgubiłam sama siebie....Anstawia piszesz dopiero...ja czuję, że już...
Bo to co się działo z Tobs w tym związku to byciem strach przed byciem samą.