anitka77 napisał/a:Dobrze wiec ja sie pytam dlaczego wiekszosc z nas tu na tym forum ma poczucie tego ze przegrała?
Wiesz dlaczego? dlatego ze oprocz tego ze zostalysmy pozucone, bozbawione godnosci, czesto zadłuzone, czesto tez walczac z soba odrzucamy resztki kobiecosci, staramy sie byc silniejsze niz natura nas stworzyła, nie mamy wsparcia oprocz kilku wspanilych kobiet wspierajacych sie tu wzajemnie i grona przyjaciolek.
Ja chcialabym zebysmy mogly powiedziec wygralam! zaplacil mi za to co mi zrobil, bo zostal bez niczego.
Poczucie przegranej maja te, które nie mają siły i motywacji do walki. A dlaczego? Bo zbyt długo pozwalały na takie a nie inne traktowanie siebie.
Kochana, natura sprawiła, że to my jesteśmy silniejsze psychiczne - dlatego właśnie chodzimy w ciąży, karmimy piersią i opiekujemy się dziećmi. Podnosimy się z kolan tyle razy, ile trzeba.
A to, czy mamy wokół siebie przyjaciółki - wynika z naszego zachowania i z tego jakimi osobami się otaczamy. Ww bogate panie raczej na siebie nie mogą liczyć, bo mają priorytety umiejscowione w portfelu. Ja nie mam tego zmartwienia, bo wiem, że np Anhedonia ma głęboko w d... jak ja wyglądam, ile mam w portfelu i czy umiem grać w golfa. I vv.
Oczywiście, że sprawy finansowe są istotne, ale ja uważam, że karanie kogos za to, że mnie zostawił "karą finansową" jako bonusem jest słabe. Bo kim wtedy jestem? Prostytutką z którą trzeba sie rozliczyć za spędzony czas? Niech rozliczenie będzie uczciwe. Bo to Ty, ja, i inne kobiety trwałyśmy przy takich uszkodzonych osobnikach. Parwo do "bezradności" miały te, którym w takiej sytuacji przystawiono pistolet do głowy.
Mnie nikt nie przykładał - sama przesuwałam powoli granicę tolerancji coraz dalej, sama tłumaczyłam wszelkie rzeczy, których nie powinnam tłumaczyć. Aż doszłam dotąd, gdzie teraz jestem. I zapewniam Cię, że ja wiem, że WYGRAŁAM. Wygrałam normalną resztę swojego życia.
Odnośnie kobiecości - ja tam nie narzekam. Mam piękne piersi, kształtną pupę i długie nogi. Nie wyglądam jak wieszak z wybiegu, ale ja nie przykładam do siebie żadnej miarki. Ważne, jak się z tym co mam czuję. I jak czuję się świetnie - inni też tak mnie postrzegają. Osobną sprawą jest to, że dopełnieniem mojej fizycznej kobiecości jest moja czułość, empatia, serdeczność - i to jestem cała kobieca JA.
Anitko, twoi znajomi nie są przyjaciółmi, pomimo iz tak siebie nazywają. Przyjaźń nie polega na mówieniu sobie wszystkiego. Poza tym co to za chory układ, że "oni wiedzą o sobie wszystko" - a po co? To gdzie tu zaufanie?
I co ma znaczyc wywlekanie sekretów? Na to nie ma miejsca w przyjaźni. Powierzony sekret wędruje do grobu razem ze mną. A jak nie wiem, że nie umiem ich dochować - mówię, żeby mnie nimi nie obarczać.